GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

..:: Forumowa gra w 3 słowa - część XII ::..

06.09.2005
10:19
smile
[1]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

..:: Forumowa gra w 3 słowa - część XII ::..

Celem gry jest ułożenie jak najdłuższego wierszyka (może zostaniemy dodani do księgi rekordów Guinessa? :P). Aby Było Śmieszniej (ukłon w stronę CDA :P), wierszyk układamy razem. Każdy użytkownik forum dopisuje do już istniejącego myślotoku 3 wyrazy które będą:
a) sensownie brzmieć z poprzednimi postami
b) w miarę "wierszowate" ;)

**Zanim zaczniemy, garść zasad:
1. W poście można umieścić tylko i wyłącznie 3 słowa (chyba, że są to sprawy techniczne, wtedy trzeba to jakoś oznaczyć, na przykład pisząc kursywą, albo poprzedzając wypowiedź 4 slashami - "////").
2. Nie można pisać następnego posta nim zrobią to kolejne 2 osoby. Uwaga! Jeżeli 2 osoby napisały "odpowiedź" do naszej wypowiedzi, musimy poczekać na jeszcze jednego posta). Jeśli napiszemy "odpowiedź" do posta na który ktoś już odpowiedział (nawet jeśli był to ułamek sekundy), nasz post się nie liczy i możemy spróbować jeszcze raz, tym razem "odpowiadając" na aktualne 3 słowa.
3. Jeżeli przed nami znajduje się więcej niż 1 "odpowiedź" na 1 "temat", przy odpowiedzi wybieramy tą, która pojawiła się pierwsza. Wtedy i tylko wtedy możemy zacytować poprzedni post.
4. Gra trwa "ile się da", jednak po 200 postach przechodzimy do nowego wątku gdzie któryś z "doświadczonych" (udział w minimum 2 edycjach zabawy - pierwsza się nie liczy :P) umieszcza efekt naszej pracy w wątku poprzednim.
5. Nie wolno edytować postów!
6. "Wiersz" może wyjść biały i traktować o czymkolwiek. Byle miał resztki sensu ;)
7. Prawo do wycinania lub edycji wersów (jeżeli łamią któryś z powyższych punktów) ma jedynie zarząd.

** Zarząd karczmy:
WorldWideWeb - pomysłodawca i prezes (od dawna nieobecny)
grish_em_all, Blond_Alex, Łyczek - samozwańczy zastępcy

logo by Wonski :)

Pytania i reklamacje należy zgłaszać do ww. osób

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

** Dotychczasowe dzieło:

była tak bardzo, nieswoja i chora, była i moja, lecz kocha potwora,
wsadzi do wora, wszystko czym on, potem pod koła, a kiedy zawoła,
poleje się smoła, ucziec nie zdoła, fajnie tak będzie, gdy słońce wzejdzie,
dzień piękny nadejdzie, i zwała przejdzie, i lepiej będzie, i radość wszędzie,
oby tak dalej, życie szczęściem jest, wszyscy się kochają, albo tak pogardzają,
wiosna piękna nastanie, rozbiorą się panie, nieletni zamkną oczy, Blond_Alex nas zaskoczy,
nie jeden się zatoczy, gdy będzie w, jej ładnym pokoju, i się rozbierze,
zatańczy przy rurze, i sobie pójdzie, w tłoku ujdzie, może raz jeszcze,
przelecą ją dreszcze, może się odda, i będzie wsmaniale, o grzmiący cymbale,
odejdziesz w chwale, przejdźmy do rzeczy, zróbmy co trzeba, bo braknie chleba,
i będzie ulewa, będzie też mokro, szaro, buro i, bardzo ponuro, lecz,
złe myśli precz, chodźmy wszyscy wstecz, Blond_Alex ładna jest, każdy to wie,
lecz boi się, ale my nie, bo wiemy, że, ktos z nas
zdąży na czas, i będzie wtedy, bara bara i..., i wtedy znowu
padniemy na progu, w szponach nałogu, i ona nas, wszystkich, skubany chłystek
poniesie hen, daleko, tą wartką rzeką, miodem płynąca i..., i kwiatem pachnąca
spadająca gwiazdka lśniąca, co nad nami, walczy z wiatrakami, i ogólnie rzecz
biorąc, z cieniami, i z marchewkami, oraz z wielkimi, bardzo fajnymi kobietami
i ich koleżankami, które są lesbijkami, ale miłymi paniami, i tak jakoś
ktoś walnął klocka, odejdźcie od komputerów, bo na forum, daja żyć autorom
i też moderatorom, bo admin jest, więc staraj się, pisać ten wiersz
żeby długi był, nocami się śnił, i zagłuszy ciszę, teraz tylko słyszę
wrzaski w ciemności, łamiące siekości, mojej największej miłości, ryby bez ości
ku twej radości, aż ogarną mnie, jakieś dziwne mdłości, i obudzę się,
w pokoju bez, klamek, w nagości, brud dziś zagości, albowiem my tam
jesteśmy w nagości, i pełni miłości, w twojej osobowości, aż do końca
choć tacy prości, szukamy wciąż słońca, co nam przyświeca, ale nagle gaśnie
i znowu zaświeca, jak ksieżyc za, oknem się patrzy, i mruga do
nas lubieżnym okiem, dotykając lubieżnym wzrokiem, nie ogarnia mrokiem, a gdzieś za rogiem
rycerz ze smokiem, walczy zacięcie i, i noga kopie, robi mu zdjecie
i ma wzdęcie, spokojnie, niedługo przejdzie, gdy słońce wzejdzie, ono samo odejdzie
już cicho będzie, jak potwór przybędzie, atomówki go spiorą, godność mu odbiorą
ale on ucieknie, gdzie pieprz rośnie, bo honoru za, grosz nie ma
i się schowa, do kibla, a, do schowka pod, schodami miotły schowa
spuchnie mu głowa, i będzie bolała,, pójdzie do lekarki, szukać udarowej wiertarki
a jak znajdzie, ona mu da, prosto w łeb, aż mu spadnie
z głowy kapelusz, i odsłoni busz, upadając na podłogę, złamie mu nogę
założą mu gips, a potem zwolnienie..., wypłacą mu odszkodowanie, będzie miał radowanie
ale będzie chlanie, będzie miał banie, jak rano wstanie, a potem do
domu pójdzie bo, ma już dość, boli go kość, i nie tylko
chce mieć wyrko, a za wyrkiem, kilka flaszek z, napojem który potrafi
orzeźwić każdego zmęczonego, i napoić spragnionego, a także wyczerpanego, bowiem jest on
magiczny, zarazem izotoniczny, gdy wypijesz go, to odejdzie zło, i nadejdzie dobro
które będzie mogło, wzmocnić się piwem, wódką, winem i ginem, zagryzać będzie muffinem
zrazu też kawiorem, ale z tym, jest problem nielada, gęba jakaś blada
i oczy jakieś, takie jakby podkrążone, i lekko zaczerwienione, trzeba być człowiekiem
dojrzewać z wiekiem, zacząć wodę pić, przyjdzie się golić, lub się zabić
lub setę obalić, trochę się nawalić, lecz potem trzeba, iść do chlewa
ale niekoniecznie, brzmi to niedorzecznie, bowiem, mówiąc niegrzecznia, mam gdzieś wieprze
i życie równierz, jest w podpierce, i wszystko piep**ę, i co mnie
boli, gnębi, gryzie, taka bowiem ma, natura, cóż poradzę?, komuś tym wadzę?
i sobie wsadzę, taka ma wola, bo strzelę se, Zgubionego, Walniętego gola
albo zjem babola, podonie małego trolla, i pójdę spać, trudno będzie wstać
ale nic to, bo powiem wam, nie jestem sam, więc radę dam
gdyż wsparcie mam, Rycerza mego kochanego, bez konia jakiego, brzydkiego i zaniedbanego
ufajdanego w smole, bo siedział w stodole, i pił jabole, ale ów rycerz
zmienił szybko się, w prawdziwego żula, co tylko hula, została jeno koszula
a i ona, brudna i spocona, no i zabłocona, ale też zgnojona
pożółkła i styrana, koszula jego pana, żula się bała, ale go olała
i wnet wyjechała, do miasta wielkiego, z przesytu słynącego, Las Vegas je
nazwano i tak, ją tam pochowano, i wnet zapomniano, o tej legendzie
co tak naprawdę, wiecznie słynąć będzie, w bajce każdej, jest przecież morał
przecież nie koniec, to naszych hec, będzie się działo, i w-końcu się
stało coś dziwnego, bo ziemniak przemówił, gdyż był zmutowany, a gdy zrobił
podwójne salto mortale, podskoczyli mu do, gardła i zeskoczyli, a potem uciekli
gdzie pieprz rośnie, bo byli wściekli, że skoczył wyżej, znaczy się ziemniak
Nagle przyszedł Mikołaj, lubego nie wołaj, on prezent przyniósł, podarek się spodobał
długo go oglądała, w pysk mu, dała a potem, wróciła sama samolotem,
i się dowiedziała, że miliard wygrała, więc kupi sobie, fajne skórzane spodnie,
a potem buty, i super wóz, jest już szczęśliwa, bo rachunki zapłacone,
wszystkie sprawy załatwione, można więc do, diabła już iść, tam samo zło,
odejdzie z nią, daleko hen hen, do nieba bram, bo on cham,
włazi wszędzie sam, jest zupełnym egoistą, wszystko gdzieś ma, wszystkich nas zna,
to taka gra, toczy się dalej, więc idziemy wytrwale, nie patrząc na,
to co było, bo już było, już nie wróci, w każdym razie,
w świat popędzi, i zniknie gdzieś, w otchłani snu, wkładał członka mu,
paluszka swego małego, lecz jakże rozkosznego, zmieńmy lepiej temat, nie zmieniajmy go,
bo będzie dno, odpowiedziała więc na, pytania fajne dwa, które brzmiały tak,
zesrał się ptak, na łeb twój, co robisz człowiecze, bardzo miły mój,
świat będzie twój, cały stoi otworem, korzystaj z niego, szalej na całego,
bądź dobrym kolegą, daj w du**e, optymizm jest wskazany, dzień będzie udany,
wyjdą wszystkie plany, co do jednego, będziemy pić kolego, do rana białego,
aż do upadłego, a jak wstaniemy, znowu chlać będziemy, nigdy nie wytrzeźwiejemy,
lecz gdy wstaniemy, chętnie pierdzieć zachcemy, a potem zginiemy, gdy już zmartwychwstaniemy,
znowu żyć będziemy, gazy znowu zbierzemy, i sobie pójdziemy, na łączkę zieloną,
pachnącą trawką wyłożoną, odpoczniemy sobie troszkę, kanapeczek zjemy troszkę, wypijemy wódeczki też,
i kocyk rozłożymy, i trochę pośpimy, jak się obudzimy, to jeszcze potańczymy,
a jak skończymy, z dziewczynkami zabawimy, będziemy bardzo zmęczeni, jak trzech leni
lecz całkiem rozbawieni, wczesną wiosną orzeźwieni, i bardzo zadowoleni, i strasznie zaskoczeni,
lecz pozytywnie nastawieni, do jutrzejszego dnia, od samego rana, aż do wieczora,
wszak późna pora, i trochę upiorna, ale co tam, dziś jest lepiej,
jutro będzie gorzej, ale ktoś pomoże, i będzie dobrze, obyś miał rację,
już wkrótce wakacje, dalekie podróże i, takie po tacie, prane w herbacie,
takich nie macie, w żadnym sklepie, tego nie będzie, czekają na moment,
tak to jest, i już będzie, jak po kolędzie, tak jest wszędzie,
także u nas, zakładają sobie pas, bo najwyższy czas, wyluzować się trochę,
iść sobie zapalić, i piwko wypić, i się pobawić, i się załatwić,
wielki wodospad będzie, w siódmym rzędzie, kury na grzędzie, oglądani przy lamencie,
którym rządzić przyjdzie, to nie wyjdzie, bieda wtedy przyjdzie, żebrać będzie trzeba,
za kawałkiem chleba, zasmakuje nam gleba, lub deski drewno, to smakuje średnio,
lecz moze być, lepiej ziemię ryć, żeby nie przytyć, i frajerem być,
co tu kryć, dobrze jest żyć, ekstra tak super, bawmy się zatem,
wypijmy po piwku, nożem czołgiem granatem, rozwalmy wszystkich wokoło, by było wesoło,
śmiechu w około, krew się poleje, siedzę i kleję, i skręcam tuleje,
dlatego idę do, bo lubię go, bo to ziom, a nie złom,
nie sprzedasz go, on nie jest, żadnym jakimś sprzedawczykiem, handlowcem z naszyjnikiem,
cwaniakiem z bloków, bez żadnych skoków, prosto na banię, takie jego zadanie,
to tylko gadanie, w wannie śpiewanie, nie zawsze udane, sranie w banię,
ty głupi baranie, zaraz będzie kłótnia, pogodziła ich lutnia, nic nie wyszło,
i to wszystko, się magicznie rozprysło, i nieźle skisło, twoje siedzisko które,
tańczy na rurze, ma atuty duże, śpiewa w chórze, jak tylko chce,
lecz dobrze wie, odwiedź dziś mnie, po moim trupie, w samochodzie coupe,
albo w maluchu, w trakcie rozruchu, złap ten rym, bo będzie dym,
nie ma co, kto wiezie szkło, ten wali to, co ma TESCO,
idzie gdzie indziej, ale gdy przyjdzie, to się obejrzy, wzrok gdzieś skupi,
i banana kupi, zapamięta tę twarz, którą też znasz, gówno już masz,
ale już niedługo, bo idzie Hugo, i wypije frugo, i pół litra,
zakręci się wkoło, zarobi na goło, na odwyk pójdzie, i tak ujdzie,
masa martwych kukułek, i innych dziubdziułek, i dziwnych spółek, z ograniczoną odpowiedzialnością,
i nieskończoną bezsennością, przepojoną piękną nagością, zakończoną smutną starością, piękną straszną mądrością,
z wielką dojrzałością, okraszoną wielką miłością, z wielką odległością, za morzami górami,
jeziorami i rzekami, wzbogaconymi pięknymi zabytkami, beczkami ze śledziami, i wielkimi ogórkami,
kiszonymi bardzo zdrowymi, lub też marynowanymi, w "Biedronce" kupionymi, dawno już nieświeżymi,
fajne te supermarkety, z "Constara" kotlety, w wieprza atlety, już wyprzedane niestety,
bo miały zalety, i zaczęły bzdety, opowiadać coraz większe, właśnie wtedy kiedy,
szli razem do, miejsca gdzie zło, było a to, nikogo nie zadowoliło,
więc się wywaliło, mocno się dymiło, i byłoby zgniło, lecz się skończyło,
bo ziemię ryło, coś się rozwaliło, i światło zgasło, a w ciemności,
stare już kości, rozgrzane do białości, jadą do włości, i ja powróciłam,
a daleko byłam, ale już jestem, prawie się zgubiłam, lecz potem rozluźniłam,
urodzinki czyjeś były, wszyscy się opili, całkiem miło było, teraz trzeba odchorować,
żeby życia skosztować, i ponownie pobalować, sąsiada kota pocałować, ale niezbyt mocno,
żeby nie wyrosło, coś bardzo wielkiego, i okropnie szpetnego, do mnie podobnego,
i dosyć głupiego, główka boli dalej, dlatego mi polej, sobie też możesz,
przejdzie Ci może, byle klina zapodać, i ogórka obrać, pieniędzy trochę pobrać,
ale nie przepić, mandatu nie wlepić, kogoś się przyczepić, koledze kogoś polecić,
byle kogoś miłego, jak i wyrozumiałego, w czepku urodzonego, i duchem wielkiego,
byle tylko nieumarłego, nie całkiem sztywnego, oby był zdrowy, żył jeszcze długo,
życiem jak cudo, był kochany wszędzie, może wiele zdobędzie, szczęściarz z niego,
on wie dlaczego, każdy lubi jego, a zwaszna nagiego, lub też ubranego,
w nocną piżamę, ubierze piękną Hanię, Hania się cieszy, bo się zawiesił,
a Marian leży, potrzebny hard reset, aż się powieszę, albo się utopię,
ale będzie szkoda, brudna będzie woda, brudnej nie chcemy, bo się strujemy,
do lekarza pójdziemy, i sobie odpoczniemy, flaszkę mu damy, minut nie wygadamy,
kogoś nowego poznamy, do domu pójdziemy, swoją flaszkę wychlejemy, i pietruszkę oskrobiemy,
i sklep obrobimy, i pupę podetrzemy, tak dla ściemy, z kibla pijemy,
potem ją skonsumujemy, a jak nie, to będzie źle, to się popłaczemy,
Velvet se kupimy, i znów podetrzemy, to również zjemy, coca-colą popijemy,
w lustro spojrzymy, i się przestraszymy, chatę dobrze wywietrzymy, i dziewczynki zaprosimy,
jajko sobie usmażymy, na patelni Tefal, jajka bedą przypalone, a dziewczynki rozochocone,
wilgotne i spocone, ciepłą kąpiel zrobimy, i się pobawimy, znów coś wysadzimy,
a jajka spalimy, będzie wielki pożar, którego nie ugasimy, pójdzie z dymem,
powstanie wielkie ognisko, będzie wielkie pośmiewisko, któż to wie, znów będzie źle,
może jednak nie, to okaże się, w bliskiej przyszłości, na dalekiej posiadłości,
ktoś zbiera kości, świat bez miłości, ale nie cały, wcale nie mały,
a jednak niewielki, niczym misie żelki, które zaraz zjemy, i się napijemy,
pysznego kremu whisky, z zardzewiałej miski, potem wyjdziemy gdzieś, dobrze się najeść,
wypić i zapalić, jakiś numer odwalić, i kumla zabić, nie lubimy go,
dobić trzeba go, z ziemią zrównać, krater wielki zostanie, woda go zaleje,
wokół wszystko oszaleje, ogień go ogrzeje, głowa nie zaboleje, wszystko się wyleje,
on się śmieje, na cały głos, i wyprowadza cios, pada jak długi,
leży i kwiczy , na pomoc liczy, mu nie pomożemy, to nawet lepiej,
bo nie zasłużył, i się zadłużył, poszedł na dno, w samo bagno,
które było głębokie, i bardzo zdradliwe, dziwnie też kłamliwe, podejrzane to wszystko,
zalatuje z daleka, bardzo dziwi człeka, skomplikowane to zdeka, a droga daleka,
bo on kaleka, czas mu ucieka, musi się pospieszyć, bo pociąg ucieka,
z peronu czwartego, piątego i szóstego, pewnie nie zdąży, torba mu ciąży,
po peronie krąży, do sedna dąży, i się pogrąży, coś mu ciąży,
w zimnej otchłani, ma słaby organizm, dochodzi do granic, swej wytrzymałości psychicznej,
jak również fizycznej, wszystko mu jedno, tylko jedno zmartwienie, co dalej będzie,
to pytanie martwi, ale będzie dobrze, bo mama kupi, ulubiony samochód Porsche,
z zaczepistą klimatyzacją, jeśli ładnie poproszę, dostenę za grosze, gratis nowe kalosze,
tudzież nowe gumiaki, lub stare trzewiaki, czerwone jak maki, wąchająje ssaki,
i inne robaki, szerszenie i ptaki, też zwierzaki jak, jakiś rak nieborak,
w niebiosach niesie, ładne pyszne czereśnie, lubię jeść je, trochę za wcześnie,
dlatego we śnie, w dużych ilościach, pije wódę u, moich kumpli dwóch,
lata kilka much, i komary gryzą, i zawiewa bryzą, i pachnie bryza,
kostki toaletowej Domestos, pachnącej jak kokos, jej egzotyczna świeżość, daje Ci świadomość,
zbliżającego się końca, i wschodzącego słońca, choć niezwykle pachnąca, dużo spłukań wytrzymujaca,
a póżniej zmartwychwstała, długie życie miała, prawie nie spała, a mimo to,
poszłą na dno, odbiło od wieczka, potłukło się ciut, lecz to cud,
zesłany od Boga, prosto z nieba, co cenić trzeba, to coś pięknego,
ukrytego nie zglebionego, przy tym szalonego, i mocno podniecającego, równieżwodą ociekającego,
to takie urocze, po cichu mamrocze, opowieści dziwnej treści, mówi bez boleści,
co się mieści, w jej boleści, wszystko nam opowie, czego się dowie,
zaputa o zdrowie, jak leci panowie, przypatrzą się krowie, jej pięknej mowie,
w srebrnej podkowie, mućka się zowie, o trawce gada, i ją zajada,
deszcz ciągle pada, swoje mleko bada, a BSE odpada, radość ma wielką,
z premierem Belką, protestują przeciw serkom, z całym senatem, sejmem na czele,
księdzem w niedzielę, uderzają w żele, i żadne duperele, ani przystankowe menele,
piją z gwinta, mają gdzieś zasady, schowane do szuflady, wyciągnięte z kieszeni,
wymyślał je Lenin, strasznie się biedził, ale nie twierdził, że coś mądrego,
wnerwiasz mnie kolego, to coś złego, dla mojego znajomego, dlatego uważaj sobie,
ręce trzymaj obie, przy sobie pamiętając, kto mieczem wojuje, od miecza ginie,
ktoś mu zawinie, po łysej czuprynie, chodzi po minie, jest jak kamikadze,
ku jego odwadze, przybrał na wadze, przeszedł na dietę, i zobaczył metę,
dobiegł do niej, i wrzasnął głośno, "I jestem zwycięzcą!", wyścig ten wygrał,
dumny jest strasznie, i bardzo zmęczony, jego papieros skręcony, do połowy wypalony,
ale walczy dalej, mimo braku siły, nerwy mu puściły, załamał się całkowicie,
targnął na życie, zaklął sobie obficie, upadł na ziemię, bity w ciemię,
stracił swe mienie, ale nie całe, szanse miał małe, zebrał więc przyjaciół,
których miał wielu, dążył do celu, ale bez celu, uciekł w marzenia,
może się spełnią, a może nie, nie spełni się, lecz będzie lepiej,
choć biedę klepie, na piwo znajdzie, kupi w butelce, potem wsadzi widelce,
w rybę wędzoną, już jednak zjedzoną, stwierdziwszy fakt spożycia, nie nadawszy się,
już do niczego, teraz pije mleko, prosto z krowy, unijnej dodać warto,
z bułką tartą, i akcyzą naklejoną, wszystko nam opodatkują, i nas trują,
a ile obiecują, narzekał Wyborczą przeglądając, przy tym rozpaczając, i popijając kawą,
byle nie słodzoną, z odrobiną śmietanki, lekką nutką dekadencji, z wairą istnienia,
obroną swego mienia, zerkał na zegarek, jakiś nocny marek, ale dobrze chodzi,
nigdy nie zawodzi, na manowce wodzi, z humorem powiada, nosi buty Prada,
ściągnięte z gada, który rząd okrada, z nienacka skrada, z zaskoczenia działa,
armata taka mała, ale rozwali gada, ale gad niegłupi, jak go ukatrupić,
trzeba go przekupić, lub go upić, gadzina odważna była, pięciu wieśniaków zabiła,
życia ich pozbawiła, chociaż nie powinna, ależ była zwinna, zrobiło się widno,
jak w południe, było tak cudnie, ciepło i słonecznie, niech trwa wiecznie,
ta piękna sielanka, tylko bądźmy grzeczni, uzbrojeni i niebezpieczni, ale jacy pożyteczni,
aniołkami się zwiemy, i diabełki jemy, wodę święconą pijemy, z księdzem debatujemy,
i się lejemy, wodą od święta, wódą co dzień, w przechodnia przechodzień,
wychodzi w dzień, jak słońce wschodzi, i też zachodzi, Bóg się rodzi,
jak i nadzieja, wspólnej socjalistycznej przyszłości, oglądając wieczorne wiadomości, nie wiemy nic,
co się dzieje, na tym świecie, nic nie wiecie, ot, same śmiecie,
noooo, idzie nowe, jakieś takie kolorowe, od dawna oczekiwane, ale nie różowe,
nie, jasno różowe, lecz dosyć ciemne, to będzie świetne, nożem się tnę,
bo tego chcę, i boję się, lecz mam nadzieję, że walnie mnie,
on mieć zechce, święty spokój wreszcie, w supermarkecie jeszcze, wciągnie sobie ścieżkę,
i zerwie wywieszkę, chce poznać koleżkę, rzucić mu śnieżkę, i poderwać laseczkę,
i nakładając maseczkę, musiała ściągnąć czapeczkę, lśniącą w kropeczki, różowe jak flaming,
frunący za nim, puszczający kilka min, prosto w komin, i trochę bylin,
pan henio wychylił, i cuda uczynił, widząc te piękne, kobiety w negliżu,
"starość też radość", rzekł do mnie, i zabił psa, strzelbą od dziadka,
nie chciał tego, ale go korciło, żeby to zrobić, i teściową wrobić,
więc teściowa miła, gdy to zobaczyła, na policję zadzwoniła, i zięcia udupiła,
czyli była niemiła, później się opiła, i się cieszyła, i tak zaśpiewała,
"gdybym ja miała", bym ci dawała, całusa w usta, nie jestem pusta,
jak ta kapusta, mam swoje zdanie, panowie i panie, było ostre sranie,
i udane pranie, razem z namaczaniem, bardzo się zmęczyła, później się umyła,
potem wiele nabroiła, z niego kpiła, później się broniła, potem ziomka pobiła,
i prawie się, popłakała z żalu, ale źle zrobiła, była na balu,
więc się umówiła, była tam potańcówa, później dobra palcówa, potem mała rozróba,
bo miałem kaca, wstałem z materaca, poszedłem do łazienki, wpadła do wanienki,
stanął mój maleńki, ale miałem spodenki, znanej firmy adidas, to jednak wymiata,
tak mówi tata, i kolega brata, posiadacz małego fiata, udaje drogowego pirata,
zamęczył już fiata, niezbyt to trudne, lecz bardzo nudne, i bardzo brudne,
a wrecz paskudne, więc poszedł sobie, mówiłem o Tobie, w eleganckim grobie,
pochowamy Twe ciało, wrzucimy też kakao, ciągle mi mało, dlatego chcę więcej,
pazerny jestem wielce, trzeba to zajęcze, ale kiedyś zmartwychwstanę, przed Wami stanę,
pokażę postrzałową ranę, i chusteczki osmarkane, przez płaczącą mamę, i tatusia mego,
do zgonu ochlanego, na wątrobę chorego, i mocno nieogolonego, ale za to,
z sercem cieplutkim, od picia wódki, zrobił się malutki, ale bardzo wesolutki,
więc pewnego dnia, poszedł do sklepu, i kupił mleko, wypił je gekon,
i zjadł bekon, był nad rzeką, jak skakał Cecon, i myślał dalej,
i ciągle główkował, aż się schował, głęboko w norze, głębiej nie może,
aż nagle wyszedł, i znalazł kieliszek, z podpisem: Bazyliszek, więc go wywalił,
do kosza włożyli, kilka butelek wina, od pana Stalina, względnie od Lenina,
od wujka Adolfa, wino było smaczne, lecz Castro powiedział, że wolałby śledzia,
tak po staropolsku, kupionego w kiosku, za parę złotych, i groszy kilka,
ale śledzie owe, przypominają mi sowę, zgwałconą przez krowę, uwaga - wygłasza mowę,
i naśladuje niemowę, zmarnował czasu połowę, kiedy chciał połowę, myszek białych policzyć,
kotka na smyczy, który głośno beczy, jak pijana koza, to tylko poza,
wygląda jak zorza, nad brzegiem morza, wszystko to magiczne, jakby ciut romantyczne,
i dość sceptyczne, poszedł do tego, jak mu tam, zwanego czasem sexshopem,
tak dla żartu, a godziny upływały, lata wręcz mijały, nic nie zmieniały,
ale pewnego dnia, wypił ktoś łyk, (24.06 21:03 1051w)przyszedł pewien byk, który miał wtyki,
takie dwa smyki, smyki bardzo małe, nago chodzą całe, bo są złe,
rodem z UE, tym szczycą się, i cieszą też, że ukłuł jeż,
wierz, jeśli chcesz, trochę to bolało, z grzyba poleciało, się wam zebrało,
biczem, aż świstało, i ciało pocharatało, a potem polały, się im bimbały,
ale nie wytrzymały, dziwna to sprawa, więc wybuchła wrzawa, wszystkim bardzo znana,
zielona jak trawa, którą pali mama, a kupuje tata, skacze jak akrobata,
i bije brata, dostając z bata, jego owłosiona klata, którą teraz zamiata,
swojego starszego brata, odniesie sukces zobaczycie, chyba sobie marzycie, będziecie na szczycie,
że zabije brata, to ludzka szmata, ma swoje lata, a lata mijają,
i włosy wypadają, i ptaki śpiewają, a przechodnie podziwiają, w osiedlu wymiata,
zrobił go tata, przy pomocy kata, z kobietą zeswatał, potem miał brata,
tak się ciągnęło, nie mogło skończyć, ktoś to wyłączy, chciało ich wykończyć,
znalazł się rycerz, twardy jak dąb, cały ze stali, wszyscy się bali,
dlatego się rozbierali, i wesoło tańcowali, w piachu tarzali, i ciągle obiecywali,
że będą próbowali, i tak zadziałali, od razu zwymiotowali, jak mało co,
pobiegli do zoo, do klatki lwa, i tam zobaczyli, o czym marzyli,
lecz się przestraszyli, później długo gaworzyli, i szybko zmyli, i go odwiedzili,
aż pewnego razu, znacznie się pospieszyli, zaraz potem uwierzyli, że są kosmitami,
zaadoptowały ich dinozaury, zabrane w góry, za pomocą rury, mającej trzy dziury,
robiąca duże chmury, i spadnie deszczyk, spadnie tam mieczyk, w skupisko mleczy,
każdy się ucieszy, a potem pójdzie, w tłumie ujdzie, gdy nie wyjdzie,
to nie będzie, mieć już nic, dobrego na świecie, nie zaufali kobiecie,
o tym wiecie, czemu tak było, colę się nabyło, piwo się wypiło,
w głowie zamroczyło, i się przewróciło, tak miło było, rano trzeba wstać,
do pracy gnać, by wieczorem pić, i nocą śnić, potem znowu wstać,
by wreszcie wypoczywać, mna kiblu srać, i opróżnić się, zaraz będzie lżej,
aż że hej, gdy wbiegnie gej, groszek sobie posiej, ku radości naszej,
jedziemy na wakacje, tu mamy rację, że są operacje, czasem dosyć podejrzane,
są te fortyfikacje, Lepper ma rację, gra się dalej, unika się alej,
idzie sięchodnikami, z popękanymi płytami, i starymi matrycami, gdzie mało pikseli,
i dużo meneli, przez gówna brnęli, aż tam utknęli, i słodko zasnęli,
aż głośno pierdnęli, że wszyscy zemdleli, aż tu nagle, zaburczało w gardle,
wydostał siędźwięk, samotny cichy jęk, słychać zgrzyt szczęk, bardzo straszny bowiem,
nie było gorszego, od niego samego, trzeba się zbierać, patrzeć przed siebie,
leżąc na glebie, zauważył na niebie, bociana wrzasnął: uratowani!, zauważył statek tani,
był do bani, ale na chodzie, chciał go zwinąć, nie mógł zniknąć,
ani palcami pstryknąć, wpadł w depresję, ten statek oczywiście, miał jaskrawo błyszczeć,
aż strach pomyśleć, statek umiał myśleć!!!, kto by pomyślał?, to było niewiarygodne,
że aż niewygodne, były moje spodnie, więc odwiedziłem krawca, leżały na spodzie,
pudła po miodzie, aż nagle dojrzałem, że się zrzygałem, czy tego chciałem?,
myślę sobie dalej, może kogoś spalę, już wyciągam fire, więc to postanowiłem,
i tak zrobiłem, potem go zabiłem, nożem był pocięty, jak diabeł przeklęty,
w ogóle niepojęty, jest koń kopnięty, był bardzo wzdęty, może palił skręty?
stał jak zaklęty, ciagle był najarany, przez skinów skopany, przez slonie podeptany,
przez kruki podziobany, aż wszytkie rany, zaczęły szarpać kormorany , otrzewia zakrwawione wokól,
nad Cristal Lake , gdzie arabski szejk, harem swój miał, w gacie srał,
i wrzodu miał, na wakacje wyjechał, w zimne kraje, gdzie brak śniegu,
ale dużo powiewu, świeżej bryzy morskiej, powietrze takie szorstkie, ciągle tylko drapie,
się po swoim, mundurze ktory zzielenial, od tego pieniał, guzik się urwał,
I nie ma, ale może będzie, albo może ktoś, zrobi to za,
niego bo lubi, co robi dym, czyli dymorobiaczem mym, i wtedy mym,
pójdziemy bardzo daleko, uchyliwszy wcześniej wieko, dużej zabytkowej skrzyni , znalawszy tam mleko,
201 skrytych dyni, wtedy zakłopował się, i napił się, kaca później miał,
kac-kupe oddał, trochę mu waniało , w oczach pociemniało, ciągle mało, mało,
az sie zebralo, koło mnie wiatrzysko, latało wokół wszystko , trzaskały otwarte okiennice,
i rozbieraly dziewice, wychylając pełne szklanice, pokazując wszystkim cyce, faceci w zachwycie,
stali jak oniemiali, i je oglądali, tak się podniecali, i wszędzie tryskali,
swoimi ustnymi ślinami, gadali z pajacami, i wodnymi nimfami, z brudnymi zębami,
z połamanymi szczotkami, i krzywymi nogami, którymi ich kopali, i często bijali,
w wielkiej hali, jak na gali, wielkich mistrzów sportu, piłkarzy i koszykarzy,
Wrócili do portu, i kajak dorwali, i ziomków porwali, później się ochlali,
wszystkie fajki wyjarali, dlatego byli mali, i śmierzdzący cali, gdy ich wąchali,
to się porzygali, że aż zaśmierdziało, ale to mało, gdy się dotykało,
ciągle było mało, był pomysł taki, że unikną draki, więc poszli szybciutko,
trwało to krótko, migiem się zwinęli, w końcu odetchnęli, swieżym powietrzem morza,
na srodku loza, bzykac sie zaczeli, wtem wpadł ksiądz, i kazania prawil,
chciał się zabawić, swoją kuśkę postawić, i piwo nalal, ale wszystko zalal,
ależ on niezdara, przyszedł pan Siara, zadzwonił po dziewczyny, skombinowali też rurę ,
zrobili dymu chmurę, oskubali niejedną kurę, dziewczyny tańczące podziwiali, i niejedną poderwali,
i chamsko wykorzystali, zaraz tutaj przyjechali, i wszystko porozkradali, w pewnej chwili,
gdy sie obrocili , to ruskich zobaczyli, byli wielce zaskoczeni, zobaczyli rój szerszeni,
uciekli co tchu, wpadli do rowu, i nie wiedzą, na czym siedzą,
wszystko od nowa, muszą się uczyć, i świnie utuczyć, będzie dobre mięsko,
doda się ziemniaczków, rosnących pośród krzaczków, i udają świętych, choć naprawde są,
unurzani w błocie, o czarny kocie, myślisz o cnocie , siedząc na płocie,
w okolicznościach przyrody, zależnie od pogody, także od mody, zakładał siedmiomilowe buty,
idąc do chałupy, zobaczył tam kupy, góry, stosy, sterty, jakieś różne oferty,
oraz trochę reklam, długich i nudnych, więc je wyrzucił, hymn narodowy nucił,
gdy nagle wykoczył, beczkę piwa wytoczył, opróżnił ją szybko, padł jak zabity,
na szczęście wstał, kac go obudził, wodą się ostudził, sucho mu było,
trochę mózgu zgniło, i się przytyło, bo się nażarło, aż go zwarło,
tak bardzo mocno, że nie wytrzymał, i wyzionął ducha, tak smutny koniec,
czekał czarnego kota, przejechanego przez U-boota, U-boot ze zlotu, także z moczu,
i z piwa, tak to bywa, że kilogramów ubywa, jak się zmywa,
garów cała góra, nad nami chmura, pod nami rura, fi siedemdziesiąt pięć,
a może sześć , poszli coś zjeść, i otruli sie, boli bardzo mnie,
pojawił się jeż, którego zjedli też, na szczytach wież, widok był ciekawy,
choć trochę niemrawy, bo się nawdychali, dymu z fabryki, bez cennego filtru,
mieli dziwne tiki, dym to narkotyki, nie wdychaj go, bo Ci zaszkodzi,
i mało wchodzi, lepsza jest marycha, od wuja Zdzicha, najlepiej się wpycha,
gdy się znika, ona rogi doprawia, i sex uprawia, i on powiada,
ale bym sobie, pograł w piłkę, i w kosza, lecz nie teraz,
może troche później, najlepiej późnym popołudniem, albo z wieczora, zjeść pizze knora,
dobra brzozowa kora, rozpali wnet ognisko, zapali się wszystko, również kudłate psisko,
gdy straż przyjdzie, i wódke przywiezie, będzie za późno, aby być trzeźwym,
ach te promile, uprzyjemniają nam chwile, tylko za ile, stanowczo za drogo,
jak na kogoś, z rynsztoka wyjętego, i nie mytego, kiedyś Pana Wielkiego,
dobrze już oblekanego, lecz bardzo chamskiego, ale jak dzianego, niestety tylko wymyślonego,
nie było jego, więc chciała innego, ale nadszedł czas, gdy wybuch gaz,
i wszystko zasmrodziło, i chawire wysadziło, i im zaszkodziło, bo srali mało,
i pili kakao, i jadali mało, i sikali mało, stojąc sobie śmiało,
aż im wypadło, ich tłuste siadło, i prawie spadło, z dupy imadło,
nagle zza krzaka, wypadła wieść taka, złapał mnie sraka, i groźna padała,
jakaś ogromna paka, więc udałem junaka, on pokazał faka, i była draka,
troche się pobili, nie byli mili, i krótko żyli, lecz za to,
nadeszło piękne lato, po nim zima, niczego ni ma, niedźwiedź nieźle kima,
na polu cima, która nieźle wcina, kapustę i buraki, i hoduje maki,
z nich przysmaki, i dobre raki, we wrzątku gotuje, na talerze serwuje,
później je zjada, potrawką z gada, i z kraba, do tego żaba,
skacze jak szalona, gdy ją zjesz, to się otrujesz, że to jeż,
którego szybko zjesz, się zdziwisz też, gdy przeleci nietoperz, przemknie iglasty jeż,
albo inny zwierz, się boje też, wróble i stracha, słychać tylko wrzask,
i nagle TRRRRACHHH, wróbel złamał nogę, ja mu pomogę, i laskę ofiaruję,
nogę mu zagipsuje, ratować go spróbuję, on gumę żuję, i się kuje,
w polu majsterkuje, ciągle latać próbuje, więc skrzydła kupuje,
gdy są zepsute, pod pachami poprute, ze starym butem, sklejanym od lat,
bez większych strat, stylem jak kat, mamy świetne logo, i jest błogo,
niestety nie zawsze, ale bardzo często, bywa tak że, niewiadomo gdzie jest,
chyba je keks, popijając go kawą, później mocną herbatką, gdy skończył popijać,
poszedł se kimać, nie mógł wytrzymać, lecz zaczął wywijać, za lasem kutasem,
stanął mu czasem, zegar za pasem, ale nagle opadł, i tak wisiał,
jak stara huśtawka, nie miał siły, wróg nie miły, posiłki już przybyły,
niestety już zapóźno, pomoc na próżno, w nogach luźno, skarpety śmierdziały mu,
pora mycia nóg, pomoże nawet Bóg, ktoś dorwał łuk, to Robin Hood,
bierze więc strzały, i opowiada kawały, w groty zatrute, aż tu nagle,
łuk mu spadnie, on nie kradnie, ale tu ładnie, raczej bardzo brzydko,
trzebia więc szybko, stąd się zmyć, nie pokazywać się, bo ktoś może,
zadzwonić po policję, i będzie draka, ukradną Ci składaka , złapie Cie padaka,
ale jak minie , wtedy w Lublinie, w starym kinie, poskacze na trampolinie,
i wyskoczy wysoko, zamknie lewe oko, wtedy mniej widzi, z niego szydzi,
Rysiek taxi Driver, sprzedał swój kaloryfer, zainwestował w piec, bo zimno było,
i śniegiem piździło, i ciemno wszędzie, co to będzie, w dziurze glebokiej,
Dzieci nie bedzie , dzieci z pieca, szef kuchni poleca, Jajka po hiszpańsku,
i naleśniki pyszne, kurczaki po taiwansku, smakowało to każdemu, a nie jemu,
bo był inny, jakos troche dziwny, kolor oczu piwny, od innych inny,
miał krzywe zęby, i bardzo brudne, haczyly o ziemię, aż się zahaczyły,
no i wyczyściły, i trochę ukruszyły, no ale niestety, pojawiły się kobiety,
aśka z Jolą, Henryk z Józefem, czyli jego szefem, ale nagle szef,
z bloku zbiegł, nie pokazał się, już więcej tam, poszedł pod kram,
albo bzyka łuk, ale tu nagle, nie wiadomo skąd, Ktoś sie pojawił,
w morde zaprawił, nawet lekko dostał, upadł na ziemie, zabolało go ciemie,
dopadło go zaćmienie, wyruchał daw koguty, trysnął na buty, zostal psami poszczuty,
i dzień zepsuty, takie to życie, pozostało tylko picie, lubia to niesamowicie,
Wódke z Piwem , i smażonego kotleta, plus naga kobieta, i szybka mineta,
po niej tylko, lizanie stóp spoconych, i do Lizbony, tylko gdzie lizbona,
pyta grzecznie żona, zarobić trochę mamony,każdy bardzo chce, nic nie wie,
kto, kiedy, gdzie, robić lody chce, ale nie umie, sie ma rozumieć,
nie kumata jest, jak stary pies, który skomle śmiało, i wygina ciało,
jakby było mało, poszedł po gorzałę, do sklepu monopolowego, i zastał Maryśkę,
gdzie ją wciśnie?, może w spodnie, ale to niegodnie, no i niewygodnie,
bo mało miejsca, może w chłodnie?, zapalcie jakąś pochodnię, bo ciemno tu,
w tej jaskini, za czwartym skalaknitem, Pierdzi znakomitym rytmem, podobnie jak Mandaryna,
i jak Virgin, nieodparte to uroki, naszego polskiego kiczu, tak dla picu,
pierdzi w próg, zwala z nóg, bo taki smród, nie ziemska woń,
zesrał się koń, aż się uśmiał, wysoko się pohuśtał, i tak mało,
by się zdawało, że wypić kakao, to żadna sztuka, zaczyna się nauka,
to już wrzesień, nadchodzi szara jesień, wstawać rano trzeba, do szkoły biegać,
za wagary chodzić, od budy uciec, na szabry pobiec, daleko od owiec,
i szarej rzeczywistości, daleko od wszystkiego, co nie jego, jest dziś moje,
taki co daje, i także odbiera, w ofertach przebiera, na głos wybiera,
i et cetera, liczyć nie potrafi, bo zakończył szkołę, był strasznym matołem,
większym niż Beger, i kolega Lepper, co udaje polityka, a przypomina komika,
głupi on jest, myśli że "best", ale nie wie, ma dla siebie,
kanapkę z serem, pan jest zerem, mówi do niego, drogi poczciwy kolego,
daj pan spokój,

Mamy już 1697 wersów, czekamy na następne!!! :)

Obowiązujący wers: daj pan spokój

JAZDA !!!


poprzednia część:

06.09.2005
10:22
smile
[2]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

/// ale przepiłem sprawę, loga nie ma :| *wściekły*

06.09.2005
10:26
[3]

bojan997 [ Najlepszy Towar w Mieście ]

po co pan

07.09.2005
00:34
[4]

bojan997 [ Najlepszy Towar w Mieście ]

up

07.09.2005
10:21
smile
[5]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

/// pobudka ludzie i ludziska!!! już po 10-tej ;)

07.09.2005
10:43
[6]

Blond_Alex [ Nożowniczka ]

robi dziwne zamieszanie

/// Dzieńdoberek :)

07.09.2005
10:49
smile
[7]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

miej swoje zdanie

/// Bry :)

07.09.2005
14:48
smile
[8]

Blond_Alex [ Nożowniczka ]

/// up

07.09.2005
15:06
[9]

la fessée [ je ne taime plus ]

i powiedz każdemu

... Alex :* ;)

07.09.2005
21:18
[10]

Blond_Alex [ Nożowniczka ]

/// a co mi tam... kolejny upppp ;P

la fessée.. witaj ;***

07.09.2005
21:44
smile
[11]

^_^czacha^_^ [ JPD ] [ Don Corleone ]

nawet biednemu



/////hi all w nowej części :D

08.09.2005
10:50
smile
[12]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

///czacha --> dałeś dwa słowa, proponujęedit na "i nawet biednemu". Sensu nie zmieni, a i regulamin będzie zadowolony :)

biegnie struś emu

///sensu może mało, ale jest rym :P

08.09.2005
13:54
[13]

Blond_Alex [ Nożowniczka ]

/// witaj czacha :)
a ja proponuję zmianę na "nawet i biednemu" - jakoś tak się bardziej rymuje... czy może ja mam takie wrażenie? :P

08.09.2005
15:42
[14]

krystian_| [ Stary Wyjadacz ]

że nie wolno

08.09.2005
16:09
[15]

Łyczek [ Henry 14 ]

jeździć za szybko

08.09.2005
17:43
[16]

bojan997 [ Najlepszy Towar w Mieście ]

bo pan policjant

08.09.2005
18:58
[17]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

moze zrobić kant

/// Alex --> racja, znacznie lepiej to brzmi :)

10.09.2005
10:13
smile
[18]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

/// POBUDKA!!! ;)

10.09.2005
15:32
[19]

bojan997 [ Najlepszy Towar w Mieście ]

//up

10.09.2005
15:42
[20]

serphin [ Szklany Człowiek ]

a to fant

10.09.2005
21:12
[21]

qaq [ CCCP ]

i zrządzenie losu

11.09.2005
11:45
[22]

la fessée [ je ne taime plus ]

może jakiś kant

11.09.2005
17:31
smile
[23]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

narobił ktoś bigosu

/// fajne rymy wyszły :P

11.09.2005
22:25
[24]

bojan997 [ Najlepszy Towar w Mieście ]

i grzybowego sosu

11.09.2005
22:28
[25]

Łyczek [ Henry 14 ]

choć był to

12.09.2005
13:46
[26]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

jego duży błąd

12.09.2005
13:47
[27]

krystian_| [ Stary Wyjadacz ]

przeleciał ogromny bąk

12.09.2005
23:59
[28]

...:::ja:::... [ Wieczna Pesymistka ]

i ugryzł go

13.09.2005
08:56
[29]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

uczynił wielkie zło

13.09.2005
09:21
[30]

serphin [ Szklany Człowiek ]

ale nic to

13.09.2005
11:39
[31]

bojan997 [ Najlepszy Towar w Mieście ]

powiedział pan wołodyjowski

13.09.2005
21:32
[32]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

obserwując rynek krakowski

15.09.2005
11:05
smile
[33]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

/// Ej, wierszokleci od siedmiu boleści, do roboty!!!

15.09.2005
23:36
[34]

bojan997 [ Najlepszy Towar w Mieście ]

up

16.09.2005
14:09
[35]

Blond_Alex [ Nożowniczka ]

który w remoncie

/// ...nadal

16.09.2005
14:14
smile
[36]

Gieniusz [ Junior ]

biedny Arek Gołaś

/// R.I.P.

18.09.2005
14:56
[37]

Łyczek [ Henry 14 ]

i jego żona

/// dla mnie trochę bezsensu jest który w remoncie biedny Arek Gołaś :|

19.09.2005
03:00
[38]

la fessée [ je ne taime plus ]

cwana to kobieta

19.09.2005
12:31
[39]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

da sobie radę

/// Łyczek --> remont tyczył się rynku krskowskiego z poprzedniego wersu, Gołaś nie ma z nim nic wspólnego

19.09.2005
20:11
[40]

-=[HaCZyK]=- [ Chor��y ]

a jak nie

19.09.2005
20:16
[41]

Łyczek [ Henry 14 ]

to będzie źle

20.09.2005
00:40
[42]

bojan997 [ Najlepszy Towar w Mieście ]

albo jeszcze gorzej

20.09.2005
10:11
[43]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

nie daj Boże

20.09.2005
23:11
smile
[44]

bojan997 [ Najlepszy Towar w Mieście ]

wieczorny up

20.09.2005
23:55
[45]

piotr w. [ El Mariachi ]

możę coś pomoże?

22.09.2005
11:48
smile
[46]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

/// Co jest poeci, weny brakło?

22.09.2005
12:18
[47]

Książę_25 [ Predator ]

mam pomóc rozumiem?

22.09.2005
12:28
smile
[48]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

każdy kto umie

/// Książę --> oczywiście że tak :)

22.09.2005
12:52
[49]

piotr w. [ El Mariachi ]

niezostaje w zadumie

22.09.2005
13:12
smile
[50]

serphin [ Szklany Człowiek ]

bo to umie

22.09.2005
13:22
smile
[51]

Książę_25 [ Predator ]

ten co rozumie

22.09.2005
13:55
[52]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

czas na zmiany

22.09.2005
13:56
[53]

serphin [ Szklany Człowiek ]

moj ty kochany

22.09.2005
13:58
[54]

Książę_25 [ Predator ]

trochę nie zadbany

22.09.2005
14:01
[55]

serphin [ Szklany Człowiek ]

przez to skazany

22.09.2005
14:03
[56]

Książę_25 [ Predator ]

a nie zmasakrowany?

22.09.2005
14:07
smile
[57]

Blond_Alex [ Nożowniczka ]

lecz jakże cudowny

22.09.2005
14:30
smile
[58]

Ze wsi [ Stary Wyjadacz ]

I bardzo kochany

22.09.2005
16:27
smile
[59]

Książę_25 [ Predator ]

mimo wszystko zaniedbany

22.09.2005
16:29
[60]

Sj3 [ Konsul ]

3 razy w

23.09.2005
09:35
smile
[61]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

przeróżne miejsca kopany

/// interpretacja dowolna ;>

23.09.2005
09:41
[62]

serphin [ Szklany Człowiek ]

mimo to znany

23.09.2005
12:19
[63]

Blond_Alex [ Nożowniczka ]

był ze swojego

/// Grish --> sadysta z Ciebie wyłazi ;> Tak trzymać! ;D

23.09.2005
12:47
smile
[64]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

podejścia wielce sadystycznego

/// Alex --> moze być? :>

23.09.2005
13:03
[65]

piotr w. [ El Mariachi ]

i bardzo wyuzdanego

23.09.2005
13:28
[66]

qaq [ CCCP ]

ale udanego

23.09.2005
13:28
[67]

qaq [ CCCP ]

[edit]
ale też udanego

23.09.2005
13:30
[68]

artrak [ Konsul ]

do swojej żony

23.09.2005
13:35
[69]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

on jest szalony

23.09.2005
14:46
[70]

bojan997 [ Najlepszy Towar w Mieście ]

jak pewna żaba

23.09.2005
14:48
[71]

piotr w. [ El Mariachi ]

teraz wszyszy graba!!!!!!!!!!

23.09.2005
16:40
smile
[72]

Blond_Alex [ Nożowniczka ]

i tańczymy kankana :P

/// <-- Grish

23.09.2005
16:48
[73]

piotr w. [ El Mariachi ]

zaczynamy od lewej

23.09.2005
16:49
[74]

^_^czacha^_^ [ JPD ] [ Don Corleone ]

później ku prawej

23.09.2005
18:00
smile
[75]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

co za wykonanie

/// Alex --> muahahahahaaaa (to był złowieszczy śmiech)

25.09.2005
14:18
smile
[76]

Blond_Alex [ Nożowniczka ]

brawa drogie panie!

25.09.2005
16:18
[77]

la fessée [ je ne taime plus ]

może to powtórzymy

25.09.2005
17:51
smile
[78]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

nie róbcie zadymy

/// Alex --> a panowie to co?!?

28.09.2005
12:23
smile
[79]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

/// Do góry jedzie? A gdzie ma jechać, w bok?!

28.09.2005
12:49
[80]

bojan997 [ Najlepszy Towar w Mieście ]

bo się przewrócimy

30.09.2005
14:40
[81]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

/// tworzyć ludziska, tworzyć

30.09.2005
14:42
[82]

piotr w. [ El Mariachi ]

nie dam rady

30.09.2005
14:44
smile
[83]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

mam swoje wady

///to chociaż spróbuj ;)

30.09.2005
14:45
[84]

Mondragorn [ Lunar Dragon ]

lecz mam tez

////(zalety////

30.09.2005
14:46
[85]

piotr w. [ El Mariachi ]

to co chcesz

30.09.2005
14:46
[86]

Mondragorn [ Lunar Dragon ]

a co chcesz

30.09.2005
14:49
[87]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

zależy co proponujesz

/// Mondragorn --> zostajesz odwołany do 2 pkt. regulaminu

30.09.2005
14:51
[88]

Książę_25 [ Predator ]

Ty nie rozumiesz

30.09.2005
14:52
[89]

piotr w. [ El Mariachi ]

wytłumacz mi to

30.09.2005
14:53
[90]

Mondragorn [ Lunar Dragon ]

nie ma mowy

30.09.2005
14:54
[91]

Książę_25 [ Predator ]

sam nie rozumiem


:)))

30.09.2005
15:03
[92]

piotr w. [ El Mariachi ]

nie do wiary

30.09.2005
18:00
[93]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

ale chrzanisz stary

04.10.2005
09:53
smile
[94]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

/// co jest, co jest? ostatnio piszę więcej UPów niż wersów :P

04.10.2005
10:29
smile
[95]

piotr w. [ El Mariachi ]

2. Nie można pisać następnego posta nim zrobią to kolejne 2 osoby. Uwaga! Jeżeli 2 osoby napisały "odpowiedź" do naszej wypowiedzi, musimy poczekać na jeszcze jednego posta). Jeśli napiszemy "odpowiedź" do posta na który ktoś już odpowiedział (nawet jeśli był to ułamek sekundy), nasz post się nie liczy i możemy spróbować jeszcze raz, tym razem "odpowiadając" na aktualne 3 słowa.

Dlatego ja czekam.......

04.10.2005
10:39
smile
[96]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

/// spokojnie jak na wojnie, przecie piszę do tych, co mogą się dopisać. Ale cieszy mnie to, że trzymasz się regulaminu. Tak trzymać :)

04.10.2005
11:27
smile
[97]

Książę_25 [ Predator ]

co wy robicie?

04.10.2005
11:29
[98]

piotr w. [ El Mariachi ]

jesteś w elicie

04.10.2005
12:21
[99]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

mój drogi przyjacielu

04.10.2005
15:34
[100]

Łyczek [ Henry 14 ]

byłeś mi bliski

04.10.2005
15:41
[101]

Ziom91 [ Konsul ]

jak klub z nad Wisły!

04.10.2005
16:37
[102]

piotr w. [ El Mariachi ]

ale mało śliski

04.10.2005
16:44
[103]

sidney22 [ Maly Krzykacz ]

slychac tylko piski

04.10.2005
18:36
[104]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

świszczą wokół pociski

/// Ziom --> 3 (słownie: trzy) słowa

04.10.2005
20:33
[105]

piotr w. [ El Mariachi ]

nazbieramy do miski???

06.10.2005
15:14
[106]

Blond_Alex [ Nożowniczka ]

spakujemy nasze walizki??

/// co tu tak spokojnie i cicho?? Dawno mnie tu nie było... (znowu) :P

06.10.2005
20:26
[107]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

wyjedziemy gdzieś daleko

/// Alex --> ano cicho, bo nie ma komu tworzyć

06.10.2005
20:39
smile
[108]

piotr w. [ El Mariachi ]

weźny też mleko

09.10.2005
10:37
smile
[109]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

/// ekhm, ekhm, wiecie o co mi chodzi ;)

09.10.2005
19:24
[110]

la fessée [ je ne taime plus ]

posróż trwała wieki

09.10.2005
22:46
[111]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

wypisałem wszystkie czeki

10.10.2005
07:09
[112]

Łyczek [ Henry 14 ]

i dałem babci

10.10.2005
08:31
[113]

Netheril [ Chor��y ]

chodzącej bez kapci

10.10.2005
11:40
[114]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

bo jej ciepło

10.10.2005
12:12
[115]

piotr w. [ El Mariachi ]

i to wszystko???

10.10.2005
13:03
[116]

Blond_Alex [ Nożowniczka ]

nie do końca

10.10.2005
13:07
[117]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

dajcie trochę słońca

10.10.2005
15:13
[118]

Łyczek [ Henry 14 ]

bo ciemno jest

10.10.2005
15:25
[119]

Dziki Tur [ Konsul ]

a nie powinniście tych słów złącząć w jeden tekst ?

10.10.2005
15:30
[120]

Łyczek [ Henry 14 ]


/// Dziki Tur ---> łączy się w jeden tekst jeśli zostanie stworzona kolejna część karczmy (a taką się tworzy po 180 postach)

10.10.2005
15:36
[121]

Blond_Alex [ Nożowniczka ]

i mgła nadciąga

10.10.2005
15:42
[122]

piotr w. [ El Mariachi ]

złowimy sobie pstraga!!!

10.10.2005
17:07
smile
[123]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

albo jakiegoś dziabąga

/// takiego z kawału na przykład ;)

10.10.2005
19:58
smile
[124]

Blond_Alex [ Nożowniczka ]

nożem go trachniemy

/// ups... chyba mi się sadyzm włączył :PP

10.10.2005
19:58
[125]

piotr w. [ El Mariachi ]

a później ziemy

10.10.2005
21:50
[126]

Łyczek [ Henry 14 ]

i będziemy najedzeni

10.10.2005
21:58
smile
[127]

Blond_Alex [ Nożowniczka ]

szampanem wszystko popijemy

10.10.2005
22:11
[128]

piotr w. [ El Mariachi ]

chyba nie zwymiotujemy......

10.10.2005
22:20
smile
[129]

Książę_25 [ Predator ]

ale każdemu dokopiemy...

10.10.2005
22:57
[130]

la fessée [ je ne taime plus ]

jutro się dowiemy

10.10.2005
23:02
[131]

piotr w. [ El Mariachi ]

dziś sobie popijemy

10.10.2005
23:08
smile
[132]

Książę_25 [ Predator ]

i panienki poderwiemy

11.10.2005
10:15
smile
[133]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

dowody głęboko zakopiemy

/// Alex --> no i co z tego? :P

11.10.2005
10:33
smile
[134]

Blond_Alex [ Nożowniczka ]

i kwiatki posiejemy

11.10.2005
12:58
[135]

piotr w. [ El Mariachi ]

żeby sobie rosły

11.10.2005
13:22
[136]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

radosne wieści niosły

11.10.2005
14:05
[137]

Łyczek [ Henry 14 ]

z dalekiego świata

11.10.2005
14:06
smile
[138]

piotr w. [ El Mariachi ]

od wielkiego brata

11.10.2005
14:11
smile
[139]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

i znajomego kata

/// sadystów dwóch :P

11.10.2005
14:12
[140]

Łyczek [ Henry 14 ]

który mieszka niedaleko

11.10.2005
14:20
smile
[141]

piotr w. [ El Mariachi ]

mówię wam VETO!!!!

11.10.2005
14:34
smile
[142]

Blond_Alex [ Nożowniczka ]

jak tak można?!

/// Grish --> ta część jest wyjątkowo sadystyczna ;>

11.10.2005
14:36
smile
[143]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

widocznie jakoś można

/// Alex --> niemożliwe, jak na to wpadłaś? ;P

11.10.2005
14:36
smile
[144]

piotr w. [ El Mariachi ]

córo bez bożna..

11.10.2005
14:42
[145]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

/// piotr --> bezbożna pisze się razem, nie mogę uznać tego wersu

11.10.2005
14:43
[146]

piotr w. [ El Mariachi ]

nie jest groźna

/// ups... sorki\\\

11.10.2005
14:53
smile
[147]

Blond_Alex [ Nożowniczka ]

ale ostrzy kły

/// Grish --> potknęłam się o to :PP

11.10.2005
18:49
smile
[148]

Książę_25 [ Predator ]

bo jesteś zły

11.10.2005
18:50
[149]

piotr w. [ El Mariachi ]

wyjdziesz z mgły??

11.10.2005
21:41
[150]

fireworm [ Pretorianin ]

tak dobrze widze

11.10.2005
22:31
smile
[151]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

gram w lidze

/// Alex --> tylko się nie zabij ;)

11.10.2005
22:34
[152]

piotr w. [ El Mariachi ]

po której stronie

12.10.2005
12:24
smile
[153]

Blond_Alex [ Nożowniczka ]

nie ma znaczenia

/// Grish --> podparłam się nożem, który uchronił mnie przed upadkiem ;P

12.10.2005
12:25
[154]

Książę_25 [ Predator ]

wynik jest ważny

12.10.2005
12:26
[155]

piotr w. [ El Mariachi ]

gdy jest poważny

12.10.2005
15:27
[156]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

trzeba być odważnym

/// Alex --> to musiała być niezły nożyk, taki excalibur albo coś :)

12.10.2005
18:20
[157]

Netheril [ Chor��y ]

aby włożyć w

12.10.2005
18:20
[158]

Netheril [ Chor��y ]

aby włożyć w

12.10.2005
18:21
[159]

Netheril [ Chor��y ]

aby włożyć w

12.10.2005
18:21
[160]

Netheril [ Chor��y ]

aby włożyć w

12.10.2005
18:23
[161]

Netheril [ Chor��y ]

/// ups sorki ja nie chciałem, komp mi zamulił

12.10.2005
22:56
[162]

Łyczek [ Henry 14 ]

ognisko wskazujący palec

12.10.2005
22:58
[163]

piotr w. [ El Mariachi ]

lub pod walec

12.10.2005
23:53
[164]

la fessée [ je ne taime plus ]

zawyć z bólu

13.10.2005
00:47
[165]

melkora [ Generaďż˝ ]

jak dzika zwierzyna

13.10.2005
01:24
[166]

piotr w. [ El Mariachi ]

bestia nie odparta

13.10.2005
01:38
[167]

la fessée [ je ne taime plus ]

niczym piękna dziewczyna

13.10.2005
04:06
[168]

Książę_25 [ Predator ]

ale jaka upierdliwa

13.10.2005
04:15
[169]

melkora [ Generaďż˝ ]

ale jaka prawdziwa

13.10.2005
14:11
[170]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

lekko się kiwa

13.10.2005
14:37
[171]

MAROLL [ United Offensive ]

Doda ohydna diwa

14.10.2005
14:44
[172]

Łyczek [ Henry 14 ]

kocha ją Majdan

MAROLL ---> ohydna :|

14.10.2005
15:21
[173]

piotr w. [ El Mariachi ]

który ma sagan

14.10.2005
16:57
[174]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

w nim bałagan

14.10.2005
17:10
[175]

MAROLL [ United Offensive ]

///Łyczek no ohydna xD


i smród wielki

14.10.2005
17:12
[176]

MAROLL [ United Offensive ]

///Jezeli chodzi ci o poprawnosc ortograficzna slowa OHYDNA to jest pisane przez "h". Nie wierzysz sprawdz w slowniku.

14.10.2005
17:51
smile
[177]

piotr w. [ El Mariachi ]

porwał me spodenki

15.10.2005
09:28
[178]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

popękały mu bębenki

15.10.2005
09:48
[179]

Łyczek [ Henry 14 ]

stał się głuchy

/// MAROLL ---> chodziło mi o to że Doda nie jest tak ohydna :) Choć wygląda jak Barbie

15.10.2005
10:10
smile
[180]

...<+DeskA+>... [ Pretorianin ]

i suchy:P

15.10.2005
10:19
[181]

Łyczek [ Henry 14 ]


/// ...<+DeskA+>... ---> liczyć nie umiesz ? dałeś 2 wyrazy a dajemy 3 :|

17.10.2005
16:49
[182]

Łyczek [ Henry 14 ]


/// up

17.10.2005
21:04
[183]

piotr w. [ El Mariachi ]

odganiając wstrętne muchy

18.10.2005
11:46
[184]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

robiąc wielkie zawieruchy

18.10.2005
13:21
[185]

piotr w. [ El Mariachi ]

^up^

22.10.2005
01:04
[186]

Ich spiele Klavier [ Konsul ]

to były podpuchy

22.10.2005
01:27
[187]

sidney22 [ Maly Krzykacz ]

uzyl wielkiek poduchy

22.10.2005
05:21
[188]

weiland66 [ Pretorianin ]

lecz jego ruchy

22.10.2005
10:53
[189]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

opętały jakieś duchy

22.10.2005
11:03
[190]

piotr w. [ El Mariachi ]

nie ruszał się

22.10.2005
21:05
[191]

Łyczek [ Henry 14 ]

był mocno skrępowany

22.10.2005
21:13
[192]

la fessée [ je ne taime plus ]

samotna jego dusza

22.10.2005
21:17
[193]

Gaara [ Generaďż˝ ]

kusza ją porusza

22.10.2005
21:19
[194]

Łyczek [ Henry 14 ]

ciągle się zmusza

22.10.2005
21:22
[195]

Gaara [ Generaďż˝ ]

I zapdadła susza

23.10.2005
12:10
[196]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

do jakichkolwiek działań

/// Gaara --> pkt. 2 regulaminu

23.10.2005
20:00
[197]

la fessée [ je ne taime plus ]

możliwość się zdarzała

23.10.2005
20:03
[198]

Łyczek [ Henry 14 ]

którą trzeba wykorzystać

24.10.2005
10:52
smile
[199]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

w miejscu wystać

/// nowa część by się przydała, jak tylko wrócę do domu to się tym zajmę (chyba że ktoś mnie wyprzedzi ;)

24.10.2005
17:06
[200]

grish_em_all [ Hairless Cobra ]

następna część:

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.