GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Moje opowiadanie (CZARNY POKÓJ) - cz. 3

17.08.2005
20:35
smile
[1]

Jerryzzz [ Senator ]

Moje opowiadanie (CZARNY POKÓJ) - cz. 3

Z braku czasu zamieszcza wersje "alfa" opowiadania, na poprawki przyjdzie czas we wrzesniu (jakies sugestie? :>). Czytajcie, wypowiadajcie sie, krytykujcie (chwalcie tez :P)... Mam nadzieje, ze sie spodoba, choc moim skromnym zdaniem, te opowiadanie nie jest juz tak bardzo zwichrowane od dwoch poprzednich :)

Enjoy!

CZARNY POKÓJ - © 08.2005 Jerryzzz

Czarne ściany. Czarna podłoga. Czarny sufit. Zaś wszystkie meble, dywan, lampy, nawet drzwi i okno miały swoją normalną barwę. Nie czarną... Żyję w czarnym pokoju - nie wiem skąd się tam wziąłem. Nazywam się Reed Walsenberg.

- Witam panie Reed!
- Dzień dobry pani Hopewell! Jak tam zdrówko? - O zdrowie innych zawsze pytałem tylko z grzeczności. W końcu po jaką cholerę była mi potrzebna wiadomość o stanie zdrowia sąsiadki?
- A nie narzekam, chociaż nadal boli mnie lewa kostka - zawsze narzekała na tą przeklętą kostkę... Od ponad miesiąca słyszę każdego ranka tą samą kwestię... Mam nadzieję, że kiedyś jej odpadnie - Swoją drogą, mógłby pan w końcu wyjść ze swojego pokoju. Nie było poranka, kiedy nie siedziałby pan w tym swoim oknie.
- Nie wychodzę nigdzie o tej porze... Udanych zakupów życzę!

Zatrzasnąłem okno z hukiem. Dlaczego do licha wszyscy przechodzący pod moim oknem pytają, dlaczego ciągle siedzę w swoim pokoju? Trzeba być chyba skończonym kretynem, żeby tak po prostu, bez powodu opuszczać swoje lokum... Mimo, że wypiłem kawę, nadal chce mi się spać. Czasami naprawdę nie rozumiem samego siebie - męczę się z bezsennością od paru lat i na dodatek wlewam w siebie ogromne ilości kawy. Ja chyba naprawdę jestem nienormalny... Czas nadrobić nieprzespaną noc. Godzinka snu wystarczy...

* * *

Siedzę bez sensu na łóżku. Dobra, trzeba zabierać się za obowiązki... Cholerna klamka w oknie skrzypi tak przeraźliwie, że podczas jej przekręcania ciarki na moich plecach mają chyba swoje własne dreszcze... Otwieram okno i wystawiam pierwszą nogę na zewnątrz. Teraz powoli druga. Tak, powoli... Jak teraz nie zrobię porządku ze swoim kręgosłupem, to już niedługo nie będę mógł wychodzić oknem... Całe szczęście, że mieszkam na parterze i bezstresowo mogę wyskakiwać na zewnątrz.

- Witam panie Reed!
- Dzień dobry pani Hopewell... Nie za wcześnie na zakupy?
- No niestety, kostka nadal daję się we znaki...
- Nie, nie, nie... Nie pytałem o pani zdrowie, lecz o co innego...
- Tak, byłam z tym u lekarza, ale ten z kolei skierował mnie na przeświet...
- Stop! Dlaczego nie chce pani porozmawiać o czymś innym?
- Reed... To ty nie chcesz... Wracaj do pokoju, zanim kogoś spotkasz... Dobrze wiesz, że tylko ja jestem dla ciebie wyrozumiała...

* * *

Znów ten sam koszmar. Czasami naprawdę zastanawiam się czy warto kłaść się spać, w końcu mój rekord wytrzymania bez snu to prawie sto godzin... Wytrzymałbym równie dobrze całe moje życie... Poza tym mam tu swoje okno i swoje drzwi, sen więc do szczęścia nie jest naprawdę potrzebny... Najpierw jest ci ciężko, te dziwne uczucie w oczach. Kładziesz się, zamykasz powieki i zaczyna się faza błogości... Błogości, która przerwana jest pieprzonym snem o wyłażeniu przez okno. Nie, nie wyjdę nigdy przez to okno! Nie chcę... Nie, raczej boję się, co by było gdybym to zrobił. Tak, przyznaję się - ogarnia mnie strach na samą myśl o tym. Drzwi? Nigdy nie śniło mi się, żebym wychodził drzwiami... Poczekam na taki sen i w zależności od tego, co wytworzy moja wyobraźnia, zadecyduję, czy warto w ogóle kłaść rękę na klamce... Wiem o tym, że to tylko zwykły strach, nic więcej. Strach przed nieznanym. Przed tym, co czeka mnie za drzwiami. Może będzie to kraina, w której ogień jest najwierniejszym przyjacielem człowieka i nie odstępuje go na krok... Może to będzie kraina, do której trafiają ludzie bez grzechu... Ha, ha, nie będzie to ani piekło, ani niebo. Popaprani... Wierzą w to, że zaraz po tym, jak lekarz stwierdzi ich zgon, czeka ich lepsze życie. Gówno!

Nadal chce mi się spać, ale wiem, że to bez sensu - znowu czeka mnie ten sam sen i taka sama pobudka. Ale moje powieki są taaakie ciężkie...

* * *

Czas wyłazić za okno... Mam nadzieję, że tym razem nikt mi w tym nie przeszkodzi. Moje nogi są tak strasznie ciężkie, że najchętniej zostawiłbym je na swoim łóżku. No ale trzeba walczyć ze swoim organizmem i jego kaprysami... Pogoda nie była zachęcająca do wystawiania nosa na zewnątrz. Kłębiaste chmury szarego koloru wędrowały w stronę południowego-zachodu. Południowego-wschodu? Nigdy nie przywiązywałem uwagi do kierunków świata... Bo jedynym światem, był dla mnie mój czarny pokój.

Po chodniku szedł wysoki brunet o piwnych oczach z włosami sięgającymi prawie do ramion. Na jego twarzy zauważyłem dość dziwny i zastanawiający uśmiech. Z tego co mogłem wywnioskować, uśmiech ten był skierowany w moją stronę. Mężczyzna, a raczej chłopak - po rysach twarzy sądząc - przystanął naprzeciw mojego okna i patrzył się na mnie. Stał w miejscu i koncentrował swoje spojrzenie na mojej osobie.

- Kim pan jest? - zapytałem mało podchwytliwie.
- Jeśli powiedziałbym, że twoim wybawcą, uwierzyłbyś? - jego głos był jakoś dziwnie zimny, by nie powiedzieć, przerażający.
- Hah, nonsens! Wybawcą? Wybawcą przed kim? Przed czym? Chociaż nie, stop! Nie odpowiadaj! Najpierw chcę wiedzieć, jak mam cię nazywać.
- Vogel. Po prostu Vogel.
- A więc witaj, po prostu Vogel...
- Widzę, że humor dzisiaj dopisuje.
- A jakże - skłamałem, rzecz jasna, bo kiedy ja mam dobry humor? - Więc wybawcą przed kim lub czym miałbyś dla mnie być? Z tego co sobie przypominam, wrogów nie mam, problemów większych też nie posiad...
- Pokój?
- Co, pokój?
- Twój pokój. Uważasz, że on nie jest problemem? - jego głos stawał się coraz zimniejszy.
- W jakim sensie? Nie, chyba niepotrzebnie z tobą rozmawiam. Czemu, do cholery, mój własny pokój miałby być dla mnie jakimś utrapieniem?
- Reed... On ma czarne ściany... Czarny sufit... Nawet pieprzona podłoga jest czarna! Czy ty tego nie widzisz? Nie dostrzegasz oczywistych rzeczy?
- Na Boga, przecież wiem, że jest czarny!

Mężczyzna odwrócił się na pięcie i odszedł w kierunku centrum miasta. Nie spuszczałem z niego oczu. W głębi siebie czułem, że to jeszcze nie koniec dzisiejszego snu. Czułem, że niejaki Vogel ma mi coś jeszcze do przekazania. Nie myliłem się... Gdy miał już skręcić w następną uliczkę, odwrócił się w moją stronę i krzyknął:

- Przemaluj go! I nie wyłaź stamtąd dopóki nie będziesz tego pewien!

* * *

Obudziłem się, lecz nie otwierałem jeszcze swoich powiek. Żyłem nadzieję, że gdy je otworze, moim oczom ukaże się biały sufit, kremowe ściany i jakakolwiek inna podłoga. Byle nie czarna... Po otwarciu oczu zrozumiałem jedno - nie warto nigdy polegać na swojej nadziei. Nie ma ku temu żadnych, najmniejszych podstaw. Wszystko jak było czarne przed zaśnięciem, tak jest nadal. Jeśli miałbym jak najkrócej określić aktualny stan mojego ducha, byłoby to: chcę wyjść! Vogel... Odraża mnie ten typ, choć prawie nic o nim nie wiem. Parszywy gnojek, mówi mi, żebym przemalował swój pokój! Dobrze mi w czarnym, już się jakoś do tego koloru przyzwyczaiłem. I nie chce mi się spać! Co prawda jest dopiero ranek, ale już teraz wiem, że dziś w nocy nie zmrużę oczu. Już teraz wiem, że gdy zapadnie zmrok, wyjdę przez swoje okno. Wyjdę, aby w końcu przekonać się, co mnie czeka.

- Niech to szlag! - zza okna słychać było wyraźny i przeraźliwy, ale jednocześnie piękny głos. Kobiecy głos... Rzuciłem się do okna, żeby sprawdzić co się stało.
- Nic się Pani... Nic Ci się nie stało?
- Nie, wszystko jest w porządku, Reed - zbaraniałem. Pierwszy raz widziałem ją na oczy, a znała moje imię. Chociaż... Może gdzieś się już spotkaliśmy.
- Znamy się?
- Hmm... To ja, Eve Hopewell!

To nie mogła być „ta” pani Hopewell... Pani Hopewell była już bliska osiągnięcia osiemdziesiątych urodzin, jej twarz pokrywało stado zmarszczek i plam wątrobowych. Na jej głowie były same siwe włosy, a tych z kolei nie było zbyt wiele... Ta dziewczyna z chodnika „nieco” różniła się od tej sąsiadki, którą spotykałem... Cholera, którą spotykałem tylko w moich snach! Dopiero teraz sobie uświadomiłem, że z panią Hopewell rozmawiałem tylko w swoich snach, w których próbowałem wyjść ze swojego pokoju.

- Cześć Eve... Ładny parasol - w jej lewej ręce dostrzegłem jaskrawo-czerwony przedmiot.
- Dzięki. Wzięłam go na wypadek, gdyby zaczęło padać. Od samego rana zbierają się deszczowe chmury, a nie lubię moknąć.
- Doskonale cię rozumiem, ale widzisz... Ja, na ten przykład, bardzo lubię chodzić po deszczu. Co prawda włosy po takim spacerze wyglądają okropnie, ale uwielbiam to uczucie, kiedy strużki deszczu spływają mi po twarzy.
- Reed... - nagle na jej uśmiechniętej, jak dotąd, twarzy pojawił się smutek, może nawet zatroskanie.
- Słucham Cię, Eve.
- Naprawdę nie chciałabym cię urazić tym pytaniem, bo z doświadczenia wiem, że można tym łatwo obrazić, ale... Dlaczego twój pokój jest czarny?

Zazwyczaj niemiłosiernie wkurzałem się słysząc te pytanie, ale tym razem było inaczej. Nie było we mnie ani krzty złości na Eve, pięknooką szatynkę średniego wzrostu. Teraz czułem, że te pytanie nie miało związku z ciekawością, ale z troską.

- Nie uraziłaś mnie... Mój pokój... Bo widzisz, ja naprawdę nie pamiętam od kiedy on był czarny. Kto wie, czy gdy urodziłem się, on nie był już taki? Dlaczego? Nie wiem... Szczerze mówiąc tak mi po prostu wygodnie. Jestem zbyt leniwy, żeby wziąć kiedyś pędzel i tak po prostu go przemalować.
- Rozumiem... Ale widzisz, to nie jest rozwiązanie. Człowiek przyzwyczaja się do wszystkiego, do swojego pokoju, a raczej koloru jego wnętrza, też. Ale Reed, proszę cię, zrozum, że musisz coś tym zrobić!
- Z czym? Z pokojem? Przemalować?
- Tak. I od razu uprzedzam pytanie - wiem, że to cholernie trudne, ale też wiem, że warto! Ważne, że zdajesz sobie sprawę z tego, że wszystko tu jest czarne... Cholera, jak ktoś słyszał tą rozmowę, to miał pewnie ubaw po pachy.
- Dlaczego? - nie do końca rozumiałem Eve.
- Kiedyś może ci powiem. Dobra, idę do miasta. Do zobaczenia Reed! Przemyśl to, co ci powiedziałam!

Dlaczego moje życie musi być jedną, cholerną zagadką? Czemu nic nie może być klarowne? I co to miało znaczyć, że jeśli ktoś słyszał naszą rozmowę, miał ubaw po pachy. Sterczałem dalej w oknie wypatrując kogokolwiek. Z daleka nadchodziła jakaś kobieta. Gdy będzie obok mojego okna, zapytam ją... Nie daje mi to spokoju i nie da przez długi czas. Muszę kogoś o to zapytać.

- Przepraszam panią bardzo! Zajmę tylko sekundkę.
- Tak?
- Może mi pani powiedzieć, jakiego koloru są ściany w moim pokoju?
- Wariat... Daj mi spokój...
- Niech pani zaczeka! Ja... Ja jestem daltonistą! - o rany, gorszej bzdury chyba nie mogłem wymyślić. Ale ważne, że zadziałało.
- Niech będzie - kobieta cofnęła się i spojrzała przez moje okno - Można powiedzieć, że ściany są jakby beżowe...
- O cholera...

* * *

Sen przyszedł niemal automatycznie. Diabli wzięli mój plan wydostania się nocą przez okno mojego pokoju. Zastanawiam się tylko skąd biorą się moje skłonności do tak szybkiego i momentalnego zasypiania? Muszę wywietrzyć ten przeklęty pokój. Powinienem otworzyć okno. Za oknem stała „ona”. Pani Hopewell. Stara, brzydka pomarszczona i siwa.

- Wie pan co? Ból kostki ustał!
- Wie pani co? Pieprzy mnie to! Cokolwiek bym teraz powiedział, pani znowu zaczęłaby pleść bzdury na temat tej swojej przeklętej i rozsypującej się kostki! Nie widzi pani nic poza nią! Twierdzi pani, że to ja nie chcę rozmawiać o niczym innym? A kto mi codziennie zdaje relacje ze stanu swojego zdrowia?
- Czynisz postępy Reed... Obserwuj uważnie swoje ściany...

* * *

Jezu... Co to za sny? Ja jestem chyba jakiś nienormalny! Muszę porozmawiać z Eve i to jak najszybciej. Podbiegłem do okna i już przez szybę zauważyłem, że w oddali rusza się jakaś czerwona plama. Czerwony parasol. Czym prędzej szarpnąłem klamkę okna i już otwierając ją, krzyczałem:

- Eeeeeeve!
- Reed? - również krzyczała.
- Muszę z tobą jak najszybciej porozmawiać!
- Wyskakuj przez okno i chodź tutaj!
- Nie wyskoczę! Boję się!
- Zaufaj mi! Skacz!

Nie wiem dlaczego, ale od samego początku czułem, że powinienem jej zaufać. Czułem, że od niej wiele zależy. Postawiłem pierwszą nogę na parapecie. Potem drugą. Zawahałem się. Na szczęście dostatecznie krótko, żeby nie mogła tego zauważyć. Wyskoczyłem i w tym samym momencie poczułem się jakoś dziwnie lekko. To było tak niesamowite uczucie, że aż przyjemne. A najdziwniejsze było to, że wraz ze zmniejszającą się odległością do Eve, ten stan pogłębiał się. Biegłem jak oszalały, chociaż ona stała w miejscu. Gdy byłem jakiś metr od niej, zatrzymałem się...

- Eve... Chcę odmalować ten przeklęty pokój. Nie chcę, żeby dalej był czarny. Twierdziłem, że tak jest wygodniej, że dobrze mi z tym. Ale teraz wiem, jak bardzo się myliłem. Zależy mi na tym, żeby zmienić jego kolor. I... Wiem, że może to zabrzmieć dziwnie, ale... Chcę, żebyś mi w tym pomogła, bo podświadomie czuję, że jesteś właśnie tą osobą, która z pewnością będzie mi pomocna. Naprawdę wiele zrozumiałem od naszego poprzedniego spotkania i chcę ci powiedzieć, że... Chcę zmienić mój pokój - przerażająco czarny i mroczny. Wiem, że gdy go zmienię, zmienię też wiele innych rzeczy.

Zauważyłem, jak po policzku Eve cieknie łza. Powoli mija jej zgrabny nosek, zatrzymuje się chwilowo na podbródku i spada na ziemię...

- Eve... Co ci się stało?
- Reed... Odwróć się i spójrz w okno swojego pokoju...

Tak silnego mrowienia na plecach nie miałem jeszcze nigdy. Spodziewałem się wszystkiego - pożaru, uciekających przez moje okno złodziei, cholera, nawet samego Szatana się tam spodziewałem. Ale nie spodziewałem się, że mój pokój nie będzie miał już nic z czerni. Złapałem Eve za rękę i skierowaliśmy się w stronę mojego pokoju. Zatrzymaliśmy się tuż pod moim oknem, a ja nie mogłem wyjść ze zdumienia: biały sufit, lekko kremowe ściany i żółtawa podłoga.

- Reed, chcę ci coś pokazać. Będziemy musieli przejść przez twój pokój. Drzwiami...

Nagle z tyłu usłyszałem chłopięcy głos, który wydał mi się dziwnie znajomy. Obróciłem się, a moim oczom ukazał się mały chłopczyk.

- Zaufaj jej, Reed. I pomóż...
- Vogel?

Chłopiec twierdząco pomachał głową i uciekł w stronę centrum miasta. Ścisnąłem jeszcze mocniej dłoń Eve i pomogłem jej wejść oknem do mojego pokoju, po czym wdrapałem się sam.

- Reed, czy jesteś gotowy zobaczyć coś, co być może przerazi cię dość mocno? Czy uważasz, że jesteś w stanie przejść tymi drzwiami dalej? Dobrze się zastanów, bo potem nie będzie już odwrotu.
- Tak! - nigdy nie czułem większego przerażenia, ale jednocześnie pewności siebie.
- Chodźmy więc... - ścisnęła moją dłoń tak mocno, że mocniej już chyba się nie dało. Nacisnęła klamkę i wówczas weszliśmy do nieznanego mi korytarza, na którego końcu były identyczne jak moje drzwi. Doszliśmy do nich i wtedy Eve uchyliła je do środka.

Jej czarny pokój wydawał się być jeszcze czarniejszy od mojego starego. I jeszcze bardziej przerażający. Staliśmy przez pewien czas bez ruchu. Nagle Eve rzuciła mi się w ramiona i zaczęła płakać. Tak pięknej i pięknie płaczącej kobiety w życiu jeszcze nie widziałem. Przytuliłem ją jeszcze mocniej i przesunąłem ręką po jej włosach. Spojrzałem w jej zapłakane oczy, a z policzków otarłem słone krople. Nadal patrzyłem w jej oczy, choć zdawałem sobie sprawę, że powoduje to jeszcze większy napływ łez...

- Reed, obiecaj mi coś...
- Słucham Cię... Słucham Cię, Eve...
- Obiecaj mi, że pomożesz odmalować mój pokój...
- Obiecuję - do oczu cisnęły mi się łzy. Za gardło ściskała jakaś niewidzialna siła. I coś mi mówiło, żebym nie wstydził się łez. Bo nie są one po to, żeby się ich wstydzić...

...Bo nasze łzy pokazują to, co mamy w środku... Pokazują rzeczywisty kolor ścian... Pomogę jej. I to nie tylko dlatego, że obiecałem... Pomogę jej, bo chcę to zrobić. Bo mam wobec jej olbrzymi dług...

17.08.2005
20:56
[2]

Jerryzzz [ Senator ]

Czy ktos to w ogole czyta? ;)

17.08.2005
20:59
[3]

DeLordeyan [ The Edge ]

Ja zaczalem:) takie troche... hmm... dziwne

17.08.2005
20:59
[4]

Actimel [ I am what I am ]

Za długie :P

17.08.2005
20:59
[5]

kil69 [ Generaďż˝ ]

Jerryzzz --> przeczytaj naprawdę warto

17.08.2005
21:00
smile
[6]

DeLordeyan [ The Edge ]

Jeryzz to napisal!

17.08.2005
21:01
[7]

kil69 [ Generaďż˝ ]

właśnie zauważyłem Jerryzzz naprawdę suuuuuper

17.08.2005
21:03
smile
[8]

darek_dragon [ 42 ]

Takie dziwne to opowiadanie. Ale ciekawe. Pójdę do lodówki po jakieś wspomaganie to się zastanowię nad jego głębszym sensem :)

kil69 --> LOL :D

17.08.2005
21:21
smile
[9]

Która Jest Godzina Wolin [ Centurion ]

Poszukam w mieście jutro jakiejś laski, której mógłbym przemalować pokój.

17.08.2005
21:47
[10]

_zielak_ [ Kolekcjoner Postów ]

Fajne. Nie za bardzo rozumiem, ale fajne :) Narazie przeczytałem pobieżnie, ale kiedyś spróbuję wdać się w głębszą analizę i zastanowię się dokładniej nad treścią opowiadania :)

17.08.2005
21:58
[11]

Zymek_1 [ Oficer ]

nie lubię tego typu opowiadań...

zresztą to jest forum gry-online, i ludzie tutaj są bardzo leniwi i większość nie chce czytac tak długiego tekstu. Gdyby ludzi na tym forum mieli czas na czytanie opowiadań to już dawno bym zamieściłbym swoje...

17.08.2005
22:17
[12]

reksio [ Libertyn ]

Chciałeś i masz, konstruktywna krytyka.

Unikaj nazwisk zapożyczonych. Te wszystkie Hopewelle, Reedy, Eve - wybacz, ale to do mnie nie trafia, wręcz przeciwnie - odstrasza mnie skutecznie. Mamy piękny język, a ty chcąc, by twoje opowiadanie było bardziej... hmm... profesjonalne, używasz takich imion. Ta staruszka równie dobrze mogła się nazywać Jakubczykowa i tu już bardziej by do mnie przemówiła, niż jakaś studnia nadziei (Hopewell).

Dalej - często powtarzalny chwyt polegający na słowie... NAGLE. Nagle kura przeszła przez ulicę, nagle strop się załamał, nagle poroniła, nagle coś tam. Jest to tak oklepane i nudne, że wręcz spowalnia tempo akcji, paradoksalnie odwrotnie do znaczenia słowa. Nagle to po diable, pamiętaj :)

Bohaterowie - jednym z największych, wydaje mi się, problemów tego opowiadania jest styl mowy postaci - wszyscy mówią tym samym językiem. Stara babcia, Reed czy Eve - nie ma tu różnic, a co za tym idzie, nie można związać się z postacią.
Idąc dalej, konstrukcja - dialog, monolog o pokoju i stanie psychicznym bohatera.
Połebkach opisujesz czarny pokój i stan psychiczny, nie podkreślając jednak nici powiązania między tymi dwoma sprawami. Czyli - jest sobie facet w depresji i jest sobie czarny pokój - zamiast - jest sobie facet w depresji w czarnym pokoju.

Co jeszcze mnie zirytowało, to postać Vogla - znów model amerykański - tajemnicza persona o nazwie Vogel, która wie więcej, niż bohater. Śmierdzi mi tu Kingiem i typem literatury z kiosku. Unikaj takich pół-bogów.

Ogólnie pomysł dość ciekawy ( acz poruszany był już w różnych utworach, zarówno literackich, muzycznych jak i filmowych czy gier komputerowych) tyle że nieco spieprzyłeś stylem i tym, co wypisałem powyżej. Oczywiście, to tylko moje zdanie. Ale pisz dalej, ja zawsze chętnie sobie poczytam, bo mało tu na forum dusz artystycznych :]

Pozdrawiam.

17.08.2005
22:19
[13]

reksio [ Libertyn ]

Zymek-> Nie wstydź się, wszyscy jesteśmy spragnieni :)

17.08.2005
22:21
smile
[14]

TelRad [ Senator ]

Ogólnie mi się podoba, tylko trochę to dziwne :/ może jak przeczytam jeszcze raz, na spokojnie, to nabierze wiecej sensu:)

17.08.2005
22:25
[15]

Zymek_1 [ Oficer ]

ooo... reksiu... taki z ciebie krytyk? ciekawe co byś powiedział na moje opowiadanie... jesli chcesz to mogę ci je przesłać przez gg (na maile nie wysyłam) i raczej ne podam swojego opowiadania na forum (nie chce by ktos wykorzystał moje opowiadania :P)

Musze sie także z toba zgodzic co do imion. Tylko niektóre są troche nudne i pospolite. A autorzy b6y zaciekawić używają rzadko spotykanych imion (tak mi sie zdaje).

17.08.2005
22:31
[16]

Zymek_1 [ Oficer ]

eee... troche sie wstydze tak na forum... wystarczy że moje rysunki skrytykowali to teraz nawet boję się dotknąć ołówka...

Co innego dać komuś na priva...

17.08.2005
22:40
[17]

QQuel [ Master of Puppets ]

Czytałem każde twoje opowiadanie - To jest NAJLEPSZE. Prawie wcale błędów (MAłe, brak przecinka czy coś w ten deseń). No i ta fabuła, po prostu ekstra. Tak dalej, idzie ci coraz lepiej. Po prostu twoje opowiadania cos ze sobą niosą, i wiele mówią. Jeszcze trochę to napiszesz coś na miarę Forrest Gump'a:)

GRATULACJE!!!

17.08.2005
22:41
[18]

reksio [ Libertyn ]

Zymek-> Daleki jestem od bycia "krytykiem" bo sam coś czasami skrobne i wiem jak boli, gdy ktoś to miesza z błotem. Myślę, że wcale Jerryzza nie stłamsiłem. Po prostu napisałem, co mi nie pasi :)

I co się będziesz przejmował ludźmi, którzy cię nie doceniają. Ja w takich chwilach mówię - jeszcze wam dokopię :P

Możesz mi przesłać przez...GG. Albo zamieścić tutaj :)

1432705

17.08.2005
22:48
smile
[19]

gris [ Generaďż˝ ]

Bardzo fajne :) Chociarz zakończenie nie takie jak bym chciał ;p

17.08.2005
23:45
smile
[20]

Jerryzzz [ Senator ]

Jutro cos tam odpisze, teraz mi sie chce spac :P

18.08.2005
01:18
smile
[21]

alpha4175 [ Konsul ]

Za długie...może jak mi się będzie nudzić to przeczytam.

18.08.2005
01:21
[22]

halski88 [ Ciasteczkowy Potwór ]

O tej godzinie nie bede takiej kobyły czytał ;)

18.08.2005
01:24
smile
[23]

EspenLund [ Live For Speed ]

jestem fanem Twoich opowiadan Jerzy :)))))))

18.08.2005
01:40
[24]

Marksman [ Promyk ]

Aluzja do panny E??

18.08.2005
20:52
[25]

Jerryzzz [ Senator ]

Actimel [ Konsul ]
Za długie :P


Ty... Ty... Ty leniu Ty, hehe! ;)

reksio [ Senator ]

Chciałeś i masz, konstruktywna krytyka.


Bring it on ]:->

Unikaj nazwisk zapożyczonych. Te wszystkie Hopewelle, Reedy, Eve - wybacz, ale to do mnie nie trafia, wręcz przeciwnie - odstrasza mnie skutecznie. Mamy piękny język, a ty chcąc, by twoje opowiadanie było bardziej... hmm... profesjonalne, używasz takich imion. Ta staruszka równie dobrze mogła się nazywać Jakubczykowa i tu już bardziej by do mnie przemówiła, niż jakaś studnia nadziei (Hopewell).

Mysle, ze to kwestia gustu, dla mnie po prostu zle sie pisze z polskimi imionami i nazwiskami, wiec pozostane przy obco brzmiacych.

Dalej - często powtarzalny chwyt polegający na słowie... NAGLE. Nagle kura przeszła przez ulicę, nagle strop się załamał, nagle poroniła, nagle coś tam. Jest to tak oklepane i nudne, że wręcz spowalnia tempo akcji, paradoksalnie odwrotnie do znaczenia słowa. Nagle to po diable, pamiętaj :)

A przemysle to, przemysle :)

Bohaterowie - jednym z największych, wydaje mi się, problemów tego opowiadania jest styl mowy postaci - wszyscy mówią tym samym językiem. Stara babcia, Reed czy Eve - nie ma tu różnic, a co za tym idzie, nie można związać się z postacią.

Cenna uwaga, uwzglednie ja przy nastepnym opowiadaniu (w trakcie przygotowan!). Serdedczne dzieki :)

Co jeszcze mnie zirytowało, to postać Vogla - znów model amerykański - tajemnicza persona o nazwie Vogel, która wie więcej, niż bohater. Śmierdzi mi tu Kingiem i typem literatury z kiosku. Unikaj takich pół-bogów.

Smierdzi Kingiem? To dla mnie zaszczyt ;) Swoja droga, duza czesc osob po lekturze moich opowiadan pyta mnie czy inspirowalem sie w jakis sposob Kingiem, bo klimat jest podobny i b. specyficzny. Zawsze robia wielkie oczy, jak im mowie, ze nie przeczytalem nigdy zadnej ksiazki Kinga, bo zdecydowanie wole Jonathana Carrolla (zna go ktos? czyta? ludzie, odezwijcie sie...).

Ogólnie pomysł dość ciekawy ( acz poruszany był już w różnych utworach, zarówno literackich, muzycznych jak i filmowych czy gier komputerowych) tyle że nieco spieprzyłeś stylem i tym, co wypisałem powyżej. Oczywiście, to tylko moje zdanie. Ale pisz dalej, ja zawsze chętnie sobie poczytam, bo mało tu na forum dusz artystycznych :]

A owszem, malo :(

Pozdrawiam.

Ja rowniez i dzieki za uwazna lekture i cenne (momentami ;) ) rady :)

Zymek_1 [ Oficer ]

eee... troche sie wstydze tak na forum... wystarczy że moje rysunki skrytykowali to teraz nawet boję się dotknąć ołówka...


Dawaj, nie gadaj :P

QQuel [ Master of Puppets ]

Czytałem każde twoje opowiadanie - To jest NAJLEPSZE. Prawie wcale błędów (MAłe, brak przecinka czy coś w ten deseń). No i ta fabuła, po prostu ekstra. Tak dalej, idzie ci coraz lepiej. Po prostu twoje opowiadania cos ze sobą niosą, i wiele mówią. Jeszcze trochę to napiszesz coś na miarę Forrest Gump'a:)


Oj, bo sie zaczerwienie ;) Dzieki wielkie, w sumie to czekalem na Twoja opinie :) Nie martw sie, jak dasz mi znac na priv (gg: 2571481 ten: jerryzzz) to bede Cie informowal, kiedy sie spodziewac mojego nastepnego opowiadania :)

reksio [ Senator ]

Zymek-> Daleki jestem od bycia "krytykiem" bo sam coś czasami skrobne i wiem jak boli, gdy ktoś to miesza z błotem. Myślę, że wcale Jerryzza nie stłamsiłem.


Jak ktos miesza z blotem, to owszem, boli. Ale jesli jest to KONSTRUKTYWNA krytyka, to przyjmuje ja z naprawde otwartymi ramionami. A zarzuty typu "Do dupy, beznadziejne i w ogole" po prostu ignoruje :)

Marksman [ Senator ]

Aluzja do panny E??


A i owszem, chytrusie, owszem... Co powiesz o samym opowiadaniu?

18.08.2005
21:13
[26]

nutkaaa [ Snowboardzistka ]

A mi sie podoba aczkolwiek troszke koncowka czyzby i nawet 'watek milosny' mi tu nie pasi ale coz :)

18.08.2005
21:13
[27]

Marksman [ Promyk ]

Nietypowe... zagmatwane... mi się podoba...

18.08.2005
21:17
[28]

Jerryzzz [ Senator ]

nutkaaa ---> Watek milosny, jak to nazwalas, musial byc, to bylo nieuniknione :)

Marks ---> spodziewalem sie podobnej odpowiedzi ;)

18.08.2005
21:21
[29]

Marksman [ Promyk ]

podobnej?? czyli co sie nie zgadza??

18.08.2005
21:23
[30]

Jerryzzz [ Senator ]

No... Ten, tego... Myslalem, ze bedzie mniej wielokropkow ;)

...

18.08.2005
21:33
smile
[31]

Marksman [ Promyk ]

mam skłonności do nich:D:D

18.08.2005
21:43
smile
[32]

Coy2K [ Veteran ]

ja tylko powiem, ze podstawowym błedem jest nazywanie Twojej tworczości opowiadaniami... nowele owszem, ale na opowiadanie to stanowczo za krotkie... mimo ze nie skonczone, to jakos nie wierze by wersja finalna miala ze 100 stron.

acha... nie czytałem, bo czasu nie mam teraz :)

18.08.2005
21:47
smile
[33]

Harnas3D [ Pretorianin ]

Za długie jak dla mnie:P

18.08.2005
23:47
[34]

reksio [ Libertyn ]

Harnas-> Ludzie, czy wy potraficie czytać tylko i wyłącznie szkolne bryki, ewentualnie często marne intelektualnie posty na forach internetowych?

Jeryzzz-> Jeśli chodzi o nazwiska, to przeczytaj proszę Siekierazadę Edwarda Stachury. Tam zobaczysz, jak poczciwe babcie są klimatyczne (oczywiście składa się na to także język danej babci.).

A co do Kinga i tego pisarza... Kinga przeczytałem chyba jakieś dwie książki. Dobra była Misery, ale potem każda już taka sama. Po prostu nie znoszę horrorów, thilerów, sensacji i tych takich. Dawno już nie czytam fantastyki - dziś cenię sobie spokojną, zakurzoną bo nie kupowaną literaturę piękną :)

Przymierzam się do kupna Uchodźców Grynberga, bo podobno tam Hłasko jako bohater występuje :)

20.08.2005
18:42
[35]

Jerryzzz [ Senator ]

Coy2K ---> To nie dlugosc swiadczy o tym, czy tekst jest opowiadaniem czy nowela. Zreszta, poczytaj J. Carrolla lub J. Komude :)

reksio ---> Nie przekonasz mnie do polskich imion/nazwisk :) Moze kiedys...

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.