sakhar [ Animus Mundi ]
Jeszcze na temat projektu PiS dotyczącego dostępu do zawodów prawniczych...
Po prostu beka. Czytam i nie wierzę - co to za bełkot?!
Ale najlepsze jest to:"... odwołują się do pokutujących w pewnych kręgach społecznych mitów o lukratywności zawodów prawniczych, w tym także zawodu adwokata, podobnie jak do równie mitycznych sądów o wysokich kosztach świadczonej pomocy prawnej..."
Im czytam więcej takich bredni to tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ta ustawa była potrzebna, nawet mimo swoich pewnych niedoskonałości.
Vader [ Senator ]
sakhar --> Nie możesz ich winić. Ci ludzie nie są w ciemie bici. Mają sporo do stracenia. Choćby mieli paść w tym boju, zrobią wszystko by podobne ustawy nie przeszły. A że są prawnikami, to dopną swego.
Niestety ze szkodą dla nas wszystkich. Ale co poradzić ?
Misiaty [ The End ]
Bogowie... Ale stek bzdur :D
"zastąpienie tego powszechną kontrolą i nadzorem państwa przy użyciu instrumentów, o których nie śniło się - nawet w okresie stalinizmu - zarządcom t.zw. Polski Ludowej, kierowanym z zewnątrz oraz przesiąkniętym ideologią wrogą polskiej tradycji i racji stanu . "
"Projekt jest z założenia antyobywatelski – gdyż wyrasta z założeń przeciwnych koncepcji społeczeństwa obywatelskiego, w którym jednostki są odpowiedzialne za swój los oraz bez oglądania się na państwo poprzez ciała pośredniczące, jakimi są samorządy i inne organizacje społeczne, uczestniczą w kreowaniu życia społecznego. "
I wiele innych ;)
Vader - niestety ale masz zupełną rację :)
sakhar [ Animus Mundi ]
^^ no, takich kwiatków jest więcej:) Nie wiem kto to pisał i co palił ale ja też chcę;)
Misiaty [ The End ]
sakhra - jak na mój gust palenie w tej mierze nie daje takiego efektu... Ja tu podejrzewam grzybki czy inne cuda ;)
sakhar [ Animus Mundi ]
No to muszą one nieźle grzać po berecie:D
Swoją droga dziwna cisza - taki fajny temat do rozróby a tu nic:)
Misiaty [ The End ]
sakhar - a tam temat do rozróby. Większośc ludzi jest za, co najwyżej zaraz wpadnie Gladius i zacznie nas wyzywać od wełniastych obywateli co to mają wełnę zamiast mózgu ;)
sakhar [ Animus Mundi ]
^^ no i oczywiście stały temat: komuchy, czerwone nieroby, bolszewia itd.:) Ale byłoby chociaż zabawnie:)
gladius [ Óglaigh na hÉireann ]
Bardzo dobrze, że jest taka ustawa. Zwłaszcza dla pana Gosiewskiego. Zabawnie też będzie czytać rozczarowanych młodych prawników, którzy nagle zobaczą, że nie ma dla nich pracy a z pisania pism procesowych po 20 złotych wyżyć się nie da. Absurdalny jest projekt dopuszczenia do egzaminu końcowego doktorów prawa.
Z jedną rzeczą się zgadzam - powinny obowiązywać jasne kryteria naboru. Sam się nie dostałem na aplikację, bo miejsca były zajęte przez dzieci adwokatów. Zastanawiam się za to, jak pan Gosiewski planuje rozwiązać problem szkoleń. Już teraz na aplikacji radcowskiej w Łodzi mnóstwo osób nie ma pracy, raz w tygodniu chodzą na zajęcia ale nie mają kontaktu z zawodem czyli praktycznie - drugie studia. Owszem, powinno się promować najlepszych, ale nawet najzdolniejszy student nie nauczy się zawodu prawniczego z podręcznika, za to w myśl przepisów ustawy będzie mógł nauczyć się na klientach. Nie wiem jak pan Gosiewski, ale ja nie chciałbym iść do lekarza, który na mnie będzie wykonywał operację, przeczytawszy wcześniej skrypt.
Misiaty [ The End ]
gladius - może wyjściem byłyby po prostu ostrzejsze kryteria naboru na same studia i ograniczenie samej liczby studentów? O ile się dobrze orientuję w samym Wrocławiu jest teraz na pierwszym roku prawie 500 studentów co jest drobną przesadą. Nie lepiej byłoby przyjąć 20 albo 30 i zamiast teraz obowiązujących egzaminów wprowadzić centralny egzamin który dawałby szansę tylko najlepszym?
Vader [ Senator ]
gladius --> mam pytań kilka:
1. Jako klienta, interesują mnie rozwiązania, ktore doprowadzą do zmniejszenia cen usług prawniczych. Czy taka ustawa nie jest przypadkiem jednym ze środków do celu ? (mojego)
2. Skoro jest tak wielu prawników, mówisz: że wielu już ma problemy ze znaleznieniem pracy; wiemy także że na jednego prawnika przypada pokaźna ilość mieszkańców, (na zachodzie przypada o wiele mniej = wieksza konkurencyjność ?) - to gdzie tkwi problem ? Wydaje się, że jest spore zapotrzebowanie, sporo chętnych, zatem co jest barierą ?
Wcale nie byłoby źle, gdyby pojawiła się grupka takich, którzy mają niskie ceny i ucza się "na klientach", wtedy sprawy błahe można by załatwić szybko i tanio, bez płacenia 200 zł za samo wejscie do kancelarii :-)
Misiasty --> Skoro tylko np 5 z 500 miałoby szansę na pracę, to po co iśc na takie studia ? Po co podejmowac takie ryzyko ?
Druga sprawa: Jeśli co roku 5 z 500 zostanie prawnikami, to dla nas klientów, oznacza to zerową zmianę. Dla nas klientów, istotne jest to, by było ich o wiele więcej, by ich kwalifikacje znacząco nie spadły i by byli tańsi.
oksza [ Senator ]
Samorząd adwokacki nie wprowadza przecież żadnych ograniczeń liczby kandydatów przystępujących do konkursu, sam też, mimo ciągle jeszcze przysługujących w tym zakresie ustawowych uprawnień wynikających z art.40 ust.4 p.o.a., zrezygnował z ustalania liczbowych limitów przyjmowanych aplikantów, zastępując je określeniem minimalnego pułapu punktowego jako wyniku konkursu.
Haha, i oni mówią o demagogii. Nie, nie, no przecież wcale nie ma limitów :D.
A promocja dostepu do zawodu, wg. ministra sprawiedliwości, odbywa się poprzez dolepianie brakujących punktów dzieciom posłów.
Anoneem [ Melodramatic Fool ]
Misiaty -- o, to dla korporacji byłoby najwygodniejsze. Inwazję Hunów powstrzymano by już na samych granicach :) A liczba przyjętych na I rok (500 osób na SSP ? - wierzyć się nie chce, zazwyczaj było jakieś max. 200 o ile pamiętam) jeszcze nic nie znaczy - pomyśl ilu z nich w ogóle skończy studia :D
gladius [ Óglaigh na hÉireann ]
Misiaty - oczywiście, że na studia przyjmuje się za dużo chętnych i wypuszcza niedouczonych. O egzaminie na studia niech sobie decyduje państwo, bo ono sprawuje nadzór nad szkolnictwem. Ale co wobec tego z prywatymi szkółkami?
Oksza - nie ma limitów miejsc na aplikację. Ale są inne limity - np. jak zapewnić kształcenie wszystkim chętnym?
co do egzaminów państwowych - to nie jest żadne wyjście na ograniczenie korupcji. Egzaminy państwowe przeprowadza się np. na prawo jazdy...
Vadergladius --> mam pytań kilka:
1. Jako klienta, interesują mnie rozwiązania, ktore doprowadzą do zmniejszenia cen usług prawniczych. Czy taka ustawa nie jest przypadkiem jednym ze środków do celu ? (mojego)
Vader - mnie jako klienta interesują rozwiązania, które doprowadzą do spadku cen np. części do Subaru, sprzętu elektronicznego. Weź pod uwagę koszty i odpowiedzialność cywilną (i nie tylko) jakie ponosi adwokat czy radca udzielając Tobie porady. Jeżeli strzyżenie u fryzjera kosztuje 100 złotych, to czemu godzinna porada prawna ma kosztować 20?
2. Skoro jest tak wielu prawników, mówisz: że wielu już ma problemy ze znaleznieniem pracy; wiemy także że na jednego prawnika przypada pokaźna ilość mieszkańców, (na zachodzie przypada o wiele mniej = wieksza konkurencyjność ?) - to gdzie tkwi problem ? Wydaje się, że jest spore zapotrzebowanie, sporo chętnych, zatem co jest barierą ?
Opierasz się na danych przedstawionych przez Gosiewskiego? Ten sympatyczny pan w swoich wyliczeniach "zapomniał" o radcach prawnych. Poza tym pan Gosiewski w swoim populizmie zapomniał też o porównaniu PKB na jednego mieszkańca.
Wcale nie byłoby źle, gdyby pojawiła się grupka takich, którzy mają niskie ceny i ucza się "na klientach", wtedy sprawy błahe można by załatwić szybko i tanio, bez płacenia 200 zł za samo wejscie do kancelarii :-)
Ależ tak jest - są firmy, których pracownicy rozdają pod sądami ulotki. Doradzają w sprawach błahych, piszą pisma ze wzorów w lexie itp. Poza tym, w przeciwieństwie do adwokatów czy radców nie podlegają obowiązkowemu ubezpieczeniu.
W sprawie porad prawnych tego typu był (czy jest nadal) projekt ustawy o państwowych biurach prawnych, które miałyby zajmować się pomocą najuboższym czy udzielać porad w sprawach błahych.
Nawet po wejściu w życie tej ustawy nie sądzę, że ceny usług prawniczych spadną. Trudniej natomiast będzie dostać się do pracy w dużych kancelariach.
el f [ RONIN-SARMATA ]
gladius - "Jeżeli strzyżenie u fryzjera kosztuje 100 złotych" - chyba w Paryżu w jakimś renomowanym salonie...
Parę lat temu toczyła się wielka batalia Izby Aptekarskiej przeciwko zniesieniu obowiązku uzyskania zgody Izby na otwarcie apteki. Argumenty padały podobne jak teraz u adwokatów.
Obowiązek zniesiono, świat się nie zawalił, kolejki w aptekach zniknęły, dostęp do leków się zwiększył (sporo aptek przeszło na system 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę) tyle że właściciele aptek zmuszeni zostali przez rynek do większej dbałości o klienta.
Moim zdaniem im więcej rynku a mniej różnych koncesji, tym lepiej.
oksza [ Senator ]
-->> gladius
Ale są inne limity - np. jak zapewnić kształcenie wszystkim chętnym?
Jak duże korporacje zaproponowały kształcenia i kilkuletnie staże w kancelariach jako alternatywną drogę szkolenia i zdobywania doświadczenia, zamiast aplikacji, to je obśmiano - źle pamiętam?
Dagger [ Legend ]
Mam nadzieję że uda im się chociaż trochę naruszyć ten korporacyjny socjalizm.
Mr.Kalgan [ Gold Dragon ]
Ciekawe, prawicowcy są przeciw PiSowej ustawie a parakomuchy popierają PiS.
Deepdelver [ aegnor ]
Problemem nie jest sam korporacjonizm bo wynika on z założeń społeczeństwa obywatelskiego i quasi-koncesyjnej filozofii dostępu do zawodów prawniczych przyjętej przez ustawodawcę. Problemem jest głęboka demoralizacja środowiska prawniczego, która ten korporacjonizm wypacza. Im zawód lepiej płatny tym demoralizacja głębsza. Gdyby nie chora mentalność tych ludzi (i po części naszego społeczeństwa) to system ten mógłby funkcjonować w pewnych ramach przyzwoitości.
Zresztą czego oczekiwać? Chorobą tą dotknięte są już same wydziały prawa - ściśle hiererchiczne, "wyrównujące" młodych wykładowców, rozdzielające ciepłe profesorskie synekury wedle klucza towarzysko-polityczno-statystycznego (publikować cokolwiek byle dużo). Jeśli ktoś sądzi, że prof. przed nazwiskiem oznacza autorytet moralny to srodze się zawiedzie. Spotyka się oczywiście ludzi kapitalnych ale zwykle to starzy profesorowie uczący przedmiotów "historycznych" i mający znikomy wpływ na funkcjonowanie wydziału.
U mnie w tej chwili dziekanem został człowiek, który posłał na "warunek" pół dobrze przygotowanego (w końcu to 5. rok) roku, sam nic z siebie nie dając (zastać go to cud na jawie). Z kolei prodziekanem ds studentów został człowiek uczący nic nie znaczącego przedmiotu (do tej pory fakultatywnego), znienawidzony przez studentów z racji irracjonalnego oblewania i upokarzania ludzi (zdawalność na poziomie 1/7 w obu terminach). Mi udało się obu zdać ale to co się dzieje woła o pomstę do Nieba - marzę by zrównać z ziemią ten prawniczy kombinat :/
Nie uważam się za wybitnego prawnika ale jest naprawdę kupa zdolnej, błyskotliwej młodzieży na wydziale, która jest "wyrównywana" przy jednoczesnym promowaniu bezmyślnych klakierów i prawniczych pociech. Dlatego ta "jaskółka zmian" dla mnie jest raczej posępnym krukiem ;)
Misiaty [ The End ]
Nie sądzę, aby konkurs centralny i otwarcie korporacji cokolwiek załatwiły. Produkujemy dziesiątki tysięcy absolwntów szkół prawniczych rocznie, których poziom, lekko mówiąc, jest co najmniej niski. Prześlizgują się przez studia, robią wszystko żeby właściwie nic nie nauczyć się a zdać. I potem żądają równego dostępu do aplikacji. Myślę, że nie tędy droga.
Spójrzmy ogólnie na to co się dzieje w polskim systemie edukacji. Na jakimkolwiek kierunku 90% studentów to ludzie któzy tam poszli "bo muszą coś studiować". Jeśli byli dobrzy z historii to wybiorą prawo albo coś humanistycznego, jeśli z matematyki zaryzykują AGH etc. I co nam po nich? Nic. A właściwie to dużo - dyplom wyższej uczelni traci na znaczeniu.
Może więc należy zacząć od reformy samego systemu kształcenia? Większe nakłady na naukę, zlikwidować takie wynalazki jak studia zaoczne czy wieczorowe. Zamiast tego zaoferować szeroki wachlarz stypendiów dla ludzi któzy naprawdę się uczą, żeby nie musieli pracować a mogli studiować. Może trzeba wprowadzić częściową odpłatność za studia która byłaby zwracana po przekroczeniu pewnej średniej? No i jakieś praktyki które miałyby weryfikować samych studentów...
gladius [ Óglaigh na hÉireann ]
oksza - ilu praktykantów zatrudnią duże kancelarie? I jaki mają interes w kształceniu ich, zamiast pędzić do głupiej roboty?
Dziwne, że o demoralizacji środowiska prawników piszą ci, którzy ze środowiskiem nie mają niczego wspólnego. Założę się, że środowisko prawników jest "zdemoralizowane" w podobnym stopniu jak inne środowiska, a na pewno mniej niż środowisko polityków.
twostupiddogs [ Generaďż˝ ]
gladius
"Dziwne, że o demoralizacji środowiska prawników piszą ci, którzy ze środowiskiem nie mają niczego wspólnego. Założę się, że środowisko prawników jest "zdemoralizowane" w podobnym stopniu jak inne środowiska, a na pewno mniej niż środowisko polityków."
To naprawdę pocieszające. Nie topimy się jeszcze w gównie, ale jedynie stoimy w nim po szyję.
Anoneem [ Melodramatic Fool ]
Misiaty --> Takich reformatorów nam trzeba.. Co Ci owi biedacy od zaocznych i wieczorowych (w tym ja) zawinili ? Przy założeniu jednolitości programów i wymagań egzaminacyjnych istniejącej na państwowych uczelniach dyplom wart jest tyle samo niezależnie od tego w jakim trybie studiów został zdobyty. Oczywiście wiedza jaką przez ten czas faktycznie posiadłeś może się różnić, ale rozumiem że przy równych, uczciwych warunkach przyjmowania na ową nieszczęsną aplikację słabszy odpadnie tak czy inaczej. Gdzie tu więc problem ?
Masz i trochę racji oczywiście, studia to dla wielu osób po prostu przechowalnia, zwłaszcza w trybie zaocznym ale też i odsiew jest tam znaczny; nie ma tak dobrze żeby przehuśtać się przez 5 lat prawa nic nie robiąc i ni stąd ni zowąd zapukać do drzwi kancelarii. Takze może niech mi ktoś wytłumaczy czemu nie można tych domniemanych niedouków dopuścić na równych prawach do stosownych egzaminów zeby orły z prawniczych familii pokazały im ich miejsce - ryzyko żadne jak rozumiem :?
Natomiast znacznie bardziej wartość dyplomu redukują śmieszne prywatne pseudouczelnie produkujące niedorobionych licencjatów na których zaliczenie roku zależy od poprawnego wypocenia CV czy listu motywacyjnego. Ale prawniczej branży to póki co nie dotyczy.
Misiaty [ The End ]
Anoneem - przypomina mi się tu dr Młyniec który prowadzi "Wstęp do teorii polityki" na Uniwersytecie Wrocławskim. Dostaliśmy od niego listę z kilkunastoma działami a tam po kilkanaście pytań, w każdym z działów jakieś pytania były wykreślone. Więc pytamy się czy one nas nie obowiązują. W odpowiedzi usłyszeliśmy: "nie, to zaoczni mają taki program".
I znów wspomnienie rozmowy z jednym z doktorów który według swego humoru robił przesiew na dziennych. Po egzaminie, a mieliśmy z nim dwa różne rpzedmioty, jesteśmy na cwiczeniach z drugiego przedmiotu gdzie zaczyna mówic: "jesteście naprawdę dobrzy, musicie się tylko trochę douczyć zaś zaoczni nic sobą nie reprezentują bo nic się nie uczą". Na to kolega nie wytrzymał (ponieważ u nas z roku odpadło 40% do poprawki a u zaocznych 5% :) ) i się pyta czemu tak. On zaś z rozbrajającą szczerością wyjeżdża: zaoczni to 70% budżetu tych studiów. I to właśnie mam do zaocznych :)
Nie uwierzę, że ktoś kto właściwie ma kontakt z uczelnią dwa razy w miesiącu, z biblioteką prawie w ogóle, opiera się na kserówkach podrzucanych przez wykładowców może sprawnie opanować program. To tak jak na AWF-ie masz studia zaoczne - w tym wf przez jeden dwutygodniowy zjazd kiedy są egzaminy. Trochę to śmieszne.
Może więc zamiast przyjmować 150 osób na taką politologię (co ciekawe mieli przyjąć 80 osób od średniej 4,75 wzwyż... są i osoby ze średnią 3,5 z egzaminu wstępnego co jest po prostu żałosne) i drugie tyle zaocznych plus jeszcze wieczorowi, należałoby stworzyć jeden, dzienny kirunek politologii dla nie więcej niż 25 osób? I ufundować dla nich stypendia? Teraz zamiast szkolić specjalistów szkoli się tysiące ludzi którzy nie nadają się do tego. I to jest złe. Nie tylko w politologii - we wszystkich kierunkach. A co dopiero mówić o politechnikach :)
A prywatne uczelnie powinny wystawiać dyplomy ze specjalnym zaznaczeniem, że jest to z prywatnej uczelni i nie powinny mieć możliwości przeprowadzenia magisterki czy licencjatu. Ot i tyle. Po prostu trochę odpowszechnić tą bzdurną edukację.
Deepdelver [ aegnor ]
Dziwne, że o demoralizacji środowiska prawników piszą ci, którzy ze środowiskiem nie mają niczego wspólnego.
Gladius --> ja mam z tym środowiskiem dużo wspólnego, ale mam cywilną odwagę widzieć wypaczenia we własnej "kaście".
Założę się, że środowisko prawników jest "zdemoralizowane" w podobnym stopniu jak inne środowiska, a na pewno mniej niż środowisko polityków.
Nawet jeślibyś miał rację (a nie masz), to wykonywanie zawodu prawniczego podwyższa obowiązujący Cię rygoryzm moralny. Oczekiwania wobec osób tworzących w taki czy inny sposób system prawny państwa są dużo wyższe.
Odnośnie poziomu wiedzy absolwentów - niedużo lepiej jest z praktykami. Pamiętam przykłdowo sytuację gdy odbywałem pratykę w sądzie i zadzwonił mecenas X (tak dobitnie się przedstawiał) z ryjem, że jego klient dostał wyrok pod jego nieobecność. Wtedy wyjaśniłem, że to wyrok nakazowy i obecność nie była konieczna. Był niepomiernie zdziwiony, że coś takiego jest. Na co ja powiedziałem, że to w gruncie rzeczy dawny nakaz karny. I tu ciekawostka - jego zdziwienie nie ustąpiło. Taka instytucja prawa karnego też była mu obca. Gdybym nie był świadkiem tego to bym nie uwierzył. :D
Mortan [ ]
Misiaty --> Racja, kiedys w Metrp zadali ludziom pytanie: " Czy dobrze by sie stało, gdyby na dyplomach było rozróznienie studiów dziennych i zaocznych" i jedna pani odpowiedziała nie, poniewaz byłaby to dyskryminacja zaocznych ... rece mi opadły.
Co do programu to sie nie ma co dyskutować, roznica pomiedzy tym co mam na dziennych a tym co jest zaocznych jest kolosalna, oni mja tylko podstawowe przedmioty w okrojnonym zakresie, wiec dziekuje bardz za tkich inzynierow, ktoryz nie beda nic umieli a dyplom bedzie mial taki sam jak ja.
oksza [ Senator ]
-->> gladius
ilu praktykantów zatrudnią duże kancelarie?
Jak na obecne możliwości, to i tak bardzo wielu.
I jaki mają interes w kształceniu ich, zamiast pędzić do głupiej roboty?
W tym problem - teraz niespecjalnie mają po co. Gdyby była szansa na terminowanie w dużych kancelariach pod okiem doświadczonych prawników - więcej mogliby się nauczyć, niż na aplikacjach. I wszyscy by na tym zarobili.
De facto już tak jest. Pisma i opinie w dużych kancelariach piszą czesto praktykanci, a podpisuje się "nazwisko".
Anoneem [ Melodramatic Fool ]
Misiaty --> OK.Widzę że się nie dogadamy. Doświadczenia można jak widac mieć całkiem różne nawet w ramach tego samego uniwerka. Faktem jest że na prawie takie cuda jak egzamin który zaliczyło 95% zaocznych można włożyć miedzy bajki - niekiedy rozkład jest wręcz odwrotny, jak u przesławetnej prof. Adamiak i wielu innych którzy tną równo z trawą i we łbie im nie postanie obniżać standardy ze specjalnym pozdrowieniem dla zaocznych. Skądś się bierze ten 1000 osób wiszących na powtarzanym III roku z których większość już dalej po prostu nie zajedzie. Jak widać co wydział to obyczaj. Jedynie budżety wygladają podobnie. EOT.
Garbizaur [ CLS ]
Jak to czytam, to nasuwa mi się tylko jedna myśl: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. :) Nie ma się co dziwić, że gladius tak się rzuca. Każdy pilnuje własnego koryta. Normalka. ;P
Misiaty [ The End ]
Anoneem - między bajki? :) Nie sądzę :) Znam wypowiedzi ludzi z prawa, tych zaocznych właśnie. Mieszkałem przez pewien czas z koleżanką która kuła przez równo rok, wyciągając naprawdę dobre oceny. Ale kuła aż wióry leciały. Tymczasem chłopak z zaocznego prawa stwierdził raz na piwie, bardzo rozbrajająco zresztą, że "uczę się tydzień przed egzaminami. Wszyscy tak robią i większość zalicza". Super :) Naprawdę ekstra. Możnaby się zapytać skąd taki "zapał" do nauki u zaocznych a u profesorów do ich nieoblewania - odpowiedź jest prosta - nowy gmach wydziału prawa wart kilkanaście milionów złotych, zgodnie z wypowiedziami różnego rodzaju profesorów, w większości został sfinansowany z opłat za studia zaoczne :) WIęc czemu mieliby uwalać kury znoszące złote jajka? I tak potem nie dostaną się na aplikację więc mogą bulić. Tylko, taki dyplom który dostanie student dzienny ma tą samą wartość co dyploma zaocznego. I to jest dla mnie chore.
Anoneem [ Melodramatic Fool ]
Misiaty --> Ty mi nie tłumacz za co wybudowano ten budynek bo to akurat wiem doskonale. Prawda jest taka że realia tych studiów znasz z pijackich opowieści co nie przeszkadza Ci wygłaszać pełne świętego oburzenia opinie z katedry wszechwiedzy. ZSP skonstruowano tak śmiesznie że do końca III roku możesz nie zaliczać kolejnych semestrów tylko "uczyc się tydzień" i jak będzie to będzie - byleś na koniec III roku miał komplet zdanych egzaminów, jak nie powtarzasz III rok. I fakt, ślizgasz się 6 semestrów, pijesz piwo, ładujesz w to kasę a potem lądujesz po uszy w bagnie jako wieczny względnie były student. Ale swoje juz zapłaciłeś; Sprytne, co ? W świetle tego argument o, jak to poetycko ująłeś, uwalaniu złotej kury, blednie. I naprawdę inwazja ślizgantów z dyplomami zaocznego prawa na kancelarie nam nie grozi, to się wszystko udaje tylko do czasu. Zresztą nie wiem co Cię tak uwiera odnośnie dyplomu - ewolucyjnie rzecz ujmując słaby i tak odpada, bez względu na to co ma gdzie napisane. A z prawnego punktu widzenia dyplomy muszą byc warte tyle samo - chyba że pójdziesz gdzie trzeba i obnażysz cały ten perfidny system promowania zaocznego nieuctwa. Tylko że tu juz opowieści znad browarka nie wystarczą. Powodzenia życzę :) A póki co czekam na wskaznie przedmiotu ktory zalicza 95 % zaocznych. Bardzom ciekaw.