GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Jazda Figurowa Wagonem Sypialnym czyli Jak pokochałem Monty Pythona

10.06.2005
12:17
smile
[1]

RRBM [ Pretorianin ]

Jazda Figurowa Wagonem Sypialnym czyli Jak pokochałem Monty Pythona

Na pewno na tym forum, są ludzie kochający no przynajmniej lubia Monty Pythona.
Chciałbym założyć wątek z Pythonem i podobnym poczuciem humoru. Każdy ma jakiś swój ulubiony skecz. Osobiscie jestem w posiadaniu wszystkich filmów. Ksiażek jakie wyszly na polskim rynku. Na poczatek tyle. Moze wyrośnie z tego wielki Łubin.
W końcu nie wszyscy są tacy normalni jak ludzie chodują Tapiry.

10.06.2005
12:21
[2]

gladius [ Óglaigh na hÉireann ]

Ulubiony skecz? Trochę tego było :) Tak na pierwsze przeszukanie pamięci, to niezły jest skecz o dowcipie, po którym wszyscy umierali oraz o mielonce. Także mecz filozofów jest znakomity. Z filmów - Zywot Briana i Poszukiwanie Świętego Graala. Plus tekst z Jabberwocky, że wszyscy najlepsi rycerze zginęli na turniejach mających wyłonić najlepszych rycerzy.

10.06.2005
12:23
smile
[3]

eJay [ Gladiator ]

Najlepsze skecze?? Duuuzo tego:)

- sklep z serami
- armia brytyjska
- poradnik "jak się ukryć?"
- deja vu
- mielonka:)

Z filmow naturalnie Zywot Briana:)

10.06.2005
12:25
smile
[4]

Mazio [ Mr.Offtopic ]

ten jest najlepszy:

Rzecz dzieje się na tarasie ekskluzywnego hotelu, gdzieś na Wyspach Kanaryjskich. Jest letni wieczór. Panowie ubrani w białe garnitury siedzą i palą grube cygara.

Graham Chapman: Lampka dobrego Chateau de Chaselet, to jest to. Nieprawdaż?

Terry Jones: O tak.

Graham Chapman: Masz rację.

Eric Idle: Kto by pomyślał 30 lat temu, że będziemy sobie tutaj siedzieć i pić Chateau de Chaselet?

All: Tak, tak.

Michael Palin: Wtedy cieszyła nas filiżanka herbaty.

Graham Chapman: To prawda! Zimnej herbaty!

Michael Palin: Racja!

Eric Idle: Bez mleka i cukru!

Terry Jones: I bez herbaty!

Michael Palin: W pękniętej filiżance.

Eric Idle: O! My nigdy nie mieliśmy filiżanki. Piliśmy ze zwiniętej gazety!

Graham Chapman: Najlepsze co mogliśmy robić to ssać wilgotny kawałek szmaty.

Terry Jones: Ale, były to szczęśliwe dni. Chociaż biedne.

Michael Palin: Bo byliśmy biedni!

Terry Jones: Prawda!

Michael Palin: Mój ojciec mawiał: "Synu - pieniądze szczęścia nie dają".

Eric Idle: Miał rację!

Michael Palin: Racja!

Eric Idle: Byłem bardziej szczęśliwy nie mając niczego. Żyliśmy w malusieńkim, starym, przewracającym się domu z wielką dziurą w dachu.

Graham Chapman: Dom! Byłeś szczęściarzem, że miałeś dom. My żyliśmy w jednym pokoju. Było nas 26 osób. Bez mebli, brakowało połowy podłogi. Tłoczyliśmy się w jednym rogu ze strachu, aby nie spaść.

Terry Jones: Mieliście szczęście - własny pokój. My musieliśmy mieszkać na korytarzu!

Michael Palin: Ach. My mogliśmy tylko marzyć o życiu na korytarzu. To byłby dla nas pałac. Musieliśmy mieszkać w starym zbiorniku na kupie gratów. Każdego ranka musiałem wstawać aby zdobyć kawałek cuchnącej ryby. Jeden dla nas wszystkich. A własny dom...? Ech!

Eric Idle: Cóż, gdy ja mówiłem dom miałem na myśli dziurę w ziemi przykrytą kawałkiem płótna. Ale dla nas to był dom.

Graham Chapman: Nas wypędzili z nory w ziemi. Musieliśmy się wynieść i żyć w jeziorze.

Terry Jones: Mieliście szczęście, że to było jezioro. 150 z nas żyło na środku ulicy - w pudełku na po butach.

Michael Palin: W kartonowym?

Terry Jones: Tak!

Michael Palin: Szczęściarze! My przez 3 miesiące musieliśmy mieszkać w zwiniętej gazecie. Musiałem codziennie wstawać o 6 rano, czyścić gazetę, a potem iść do fabryki. 14 godzin dziennie. Tydzień za tygodniem. Za 6 pensów tygodniowo. A kiedy wracałem do domu nasz ojciec lał nas rzemieniem przed snem.

Graham Chapman: To luksus! My wychodziliśmy z jeziora codziennie o 3 nad ranem. Sprzątaliśmy jezioro, zjadaliśmy garść robaków, pracowaliśmy 20 godzin dziennie w fabryce za 2 pensy miesięcznie. Przychodziliśmy do domu, a ojciec bił nas po głowach potłuczoną butelką, gdy byliśmy szczęśliwi.

Terry Jones: Cóż, oczywiście byliście twardzi. My wstawaliśmy z naszego pudła po butach w środku nocy lizaliśmy ulicę do czysta. Jedliśmy połowę garści zmarzniętych robaków, pracowaliśmy w kopalni 24 godziny dziennie za 4 pensy na 6 lat. A kiedy przychodziliśmy do domu, nasz tato kroił nas na kawałki nożem do chleba.

Eric Idle: Ja musiałem się zrywać do roboty o 10 wieczorem - półtorej godziny przed położeniem się spać. Jadłem kawałek trucizny, pracowałem 29 godzin na dobę w kopalni, płaciłem właścicielowi kopalni za pozwolenie przychodzenia do pracy, a gdy przychodziliśmy do domu, nasz ojciec zabijał nas i tańczył na naszych trupach śpiewając Alleluja.

Michael Palin: Tak, tak. I pomyśleć, że gdybyśmy to dziś chcieli opowiedzieć młodym ludziom, to nikt by nam nie chciał uwierzyć.

All: Nie, nie uwierzyliby.

10.06.2005
12:29
[5]

EwUnIa_kR [ Legend ]

"- Ukrzyżowanie?
- Nie, wolność
- To proszę iść
- Nie, nie. Tylko zartowałem.
- Aha, więc korytarzem na lewo do kolejki i zgłoś się po krzyż"

uwielbiam monty pajtona.jeśli powstanie jakiś klub to chętnie się do niego dopiszę:)
to jest poczucie humoru które odpowiada mi w 100%


10.06.2005
12:38
smile
[6]

Regis [ ]

Monty Python jest nieziemski - moge napisac tylko dokladnie to co Ewunia: Poczucie humoru tych ludzi jest niesamowite i w 100% pokrywa sie z moim. Ich zarty sa miejscami tak absurdalne, ze glowa boli, ale przez to jeszcze zabawniejsze :) A zacytowany przez Mazia skecz, to po prostu mistrzostwo :)

10.06.2005
12:43
[7]

RRBM [ Pretorianin ]

NARRATOR Eric Idle
REPORTER John Cleese
RON OCZYWISTEK Terry Jones
LUIGI VERCOTTI Michael Palin
[panorama przedstawiająca spokojne morze]

NARRATOR
Jest w morzu coś podniosłego, coś co od wieków poruszało serca i umysły Anglików wszystkich narodowości. Sir Francis Drake, Kapitan Webb, Nelson pod Trafalgarem and Scott na Antarktydzie...

[najazd na piaszczysty brzeg i zbliżenie na biegnącego mężczyznę ubranego w strój sportowy z numerem 172 na koszulce]

... wszyscy rzucili wezwanie potężnemu oceanowi.
Dziś jeszcze jeden Anglik zapisze swoje imię złotymi literami na kartach historii. Pan Ron Oczywistek z Neaps End. Dziś Ron Oczywistek ma nadzieję zostać pierwszym człowiekiem, który przeskoczy kanał La Manche.

[Ron podbiega do grupy osób zgromadzonej pod transparentem z napisem "START DO SKOKU PRZEZ KANAŁ"; na pierwszym planie stoi reporter z mikrofonem w dłoni; trzymając Rona za ramię ustawia go do kamery]

REPORTER
Ron, żeby nie było żadnych wątpliwości, zamierzasz przeskoczyć kanał La Manche?

RON
O tak. Zgadza się. Tak jest.

REPORTER
Jaka to odległość?

RON
Dwadzieścia sześć mil stąd do Calais.

REPORTER
Do plaży w Calais?

RON
No niezupełnie. Jeśli dobrze się odbiję a wiatry będą mi sprzyjać, może wyląduję w samym środku Calais.

[cięcie; grupa Francuzów ubranych w tradycyjne koszule i berety bretońskie pod transparentem z francusko-angielskim napisem "META SKOKU PRZEZ KANAŁ"; cięcie]

REPORTER
Ron, czy zastosujesz jakąś specjalną technikę, żeby wykonać tak długi skok?

RON
Och nie. To będzie zwykłe wybicie z obu nóg, skok prosto w powietrze i przez kanał.

REPORTER
Rozumiem. Powiedz mi Ron, na jaką odległość udało ci się najdalej skoczyć?

RON
Jedenaście stóp sześć cali w Motspur Park dwudziestego drugiego lipca. Chociaż nieoficjalnie było to prawie dwanaście stóp.

[wykonuje przysiady]

REPORTER
Rozumiem. Ron, Ron...

[przerywa Ronowi w robieniu przysiadów]

... Ron. Nie obawiasz się skakać dwadzieścia sześć mil przez morze?

RON
Ależ nie, nie. Skądże! Przez morze skacze się łatwiej.

REPORTER
Dlaczego?

RON
Mój manager mi to wyjaśnił. Jeśli przelecisz już pięć mil nad kanałem La Manche a pod tobą jest tylko woda, siła rozpędu utrzyma cię w powietrzu.

REPORTER
Rozumiem. Dziękuję Ron i powodzenia.

RON
Dzięki, dzięki.

[odbiega poza kadr]

REPORTER
[do kamery]

Człowiekiem, który nakłonił Rona do skoku przez kanał La Manche jest jego manager Pan Luigi Vercotti.

[odwraca się i podchodzi do mężczyzny stojącego tyłem do kamery a twarzą w kierunku morza; mężczyzna ubrany jest w czarny garnitur i czarne okulary w stylu mafiosa]

Panie Vercotti... panie Vercotti ... panie Vercotti...

VERCOTTI
[wyraźnie spłoszony]

O co chodzi? Ja nic nie wiem.

REPORTER
Jestem z BBC panie Vercotti.

VERCOTTI
Skąd?

REPORTER
Z BBC.

VERCOTTI
[z ulgą]

Rozumiem. Myślałem, że jest pan... Właściwie lubię policję ale...

REPORTER
Panie Vercotti, jest pan managerem Rona. Co było pana głównym zadaniem?

VERCOTTI
Znaleźć sponsora dla tego skoku.

REPORTER
I kto jest sponsorem?

VERCOTTI
Cegielnia w Chippenham. Zapłacili wszystkie rachunki w zamian za co Ron weźmie ze sobą pięćdziesiąt kilogramów cegieł.

[cięcie; Ron stoi na plaży; oficer służby granicznej zwraca Ronowi paszport]

REPORTER
Rozumiem. Wygląda na to, że Ron jest już gotów. Odbył kontrolę paszportową i może startować.

[Ron z paszportem w jednej ręce, bierze do drugiej reklamówkę z cegłami szykuje się do skoku; bierze rozbieg i biegnie]

Wystartował do pierwszego w historii skoku przez kanał La Manche.

[cięcie; Ron ląduje w wodzie w odległości mniejszej niż dwa metry od brzegu; cięcie; reporter i Vercotti]

REPORTER
Czy Ron spróbuje drugiego podejścia do skoku?

VERCOTTI
Nie. Rezygnujemy ze skoku. W przyszłym tygodniu szykuję dla Rona coś bardziej w jego stylu.

REPORTER
Mianowicie?

VERCOTTI
Ron zje katedrę w Chichester.

[cięcie; daleki plan katedry w Chichester; cięcie; Ron, myjąc szczoteczką zęby, podchodzi do murów katedry; na drugim planie reporter i Vercotti]

REPORTER
Oto Ron Oczywistek z Neaps End ma dziś szansę zostać pierwszym człowiekiem w historii, który zje w całości anglikańską katedrę.

[Ron stoi przy ścianie katedry; zakłada pod brodę serwetkę, maca mur, rozgrzewa szczękę, przymierza się i wbija zęby w mur]

RON
Aaaaaaaaaaaa!

[cięcie; transparent z napisem "TUNEL DO JAWY"; wchodzi redaktor z Vercottim; stają na tle transparentu]

VERCOTTI
Obaj, z Ronem, jesteśmy bardzo zapaleni do tego pomysłu. Ron wykopie tunel z Godalming, tutaj...

[pokazuje wskaźnikiem na mapie]

... do Jawy, tutaj.

[pokazuje wskaźnikiem na mapie]

REPORTER
Do Jawy?

VERCOTTI
Tak. Uważam, że to przedsięwzięcie przyniesie Ronowi natychmiastową sławę.

REPORTER
Ile już wykopał?

VERCOTTI
Niezły kawałek, Dawidzie. Jest już w drodze.

REPORTER
Gdzie jest w tej chwili?

VERCOTTI
Tak.

REPORTER
Gdzie?

VERCOTTI
No... tego... To trudno dokładnie określić...

[usiłuje pokazać miejsce na mapie]

Jest teraz... w okolicach...

[w kierunku wykopu za transparentem]

Ron jak daleko jesteś?

RON
[wyglądając z wykopu]

Jakieś dwie stopy i sześć cali pod ziemią, panie Vercotti.

VERCOTTI
Dobra. Kop dalej chłopcze.

RON
Panie Vercotti, czy na pewno nie mamy łopaty?

[cięcie; przejeżdżający pociąg odsłania reportera idącego z Vercottim wzdłuż torów kolejowych]

REPORTER
Panie Vercotti, ludzie oskarżają pana o wykorzystywanie Rona dla własnych korzyści.

VERCOTTI
To wierutne kłamstwo. Staram się jak mogę dla dobra Rona, odkąd tu przyjechałem z Sycylii. Wiem czego chce dokonać. Wierzę w niego. Staram się mu stworzyć odpowiednie warunki do realizacji jego ambicji.

REPORTER
Czego Ron zamierza dokonać dzisiaj?

VERCOTTI
Chce odłączyć wagon kolejowy własnym nosem.

[spoza kadru słychać przeraźliwy krzyk; cięcie; redaktor i Vercotti stoją u podnóża pagórka; w tle widoczna jest platforma z transparentem opatrzonym napisem "LOT NA MERKUREGO"]

VERCOTTI
Przebicie się przez atmosferę okołoziemską może stanowić mały problem. Gdy Ron znajdzie się już na orbicie, poleci prosto na Merkurego.

[na platformie pojawia się całkowicie zabandażowany Ron, podpierający się kulą; robi wyskok; stopklatka; słychać długi przeraźliwy krzyk; cięcie; zbliżenie na nagrobek z napisem "RON OCZYWISTEK, 1941 - 1969, Niezwykle utalentowany"; odjazd kamery; obok grobu stoi Vercotti]

VERCOTTI
Mam nadzieję, że Ron pobije wszelkie rekordy, najdłużej pozostając pod ziemią. To wspaniały chłopak...

[odjazd kamery, która po chwili obejmuje fragment cmentarza]

... Ma niezwykły talent. Naprawdę olbrzymi talent

[wyciszenie]

GŁOS PIERWSZY
To było smutne, nie?

GŁOS DRUGI
Cicho. To satyra.

GŁOS PIERWSZY
Wcale nie. To jakiś zboczony humor.

GŁOS DRUGI
Czyżby?

10.06.2005
12:46
smile
[8]

EwUnIa_kR [ Legend ]

10.06.2005
12:56
smile
[9]

oksza [ Senator ]

Absolutnie najlepszy jest skecz "Najzabawniejszy Dowcip Świata"!

10.06.2005
13:17
[10]

RRBM [ Pretorianin ]

Jeżeli bedzie wieksze zainteresowanie wątkiem zalożymy Masońki klub PM
Do ników członków klubu proponuje dodanie ksywy typu [Grzmot], [Szopa] [Muflon] itp. , kazdy doda coś od siebie :)

GOŚCIE Z COVENTRY
PAN HILTER
WYBORY UZUPEŁNIAJĄCE W PÓŁNOCNYM MINEHEAD - jest rewelacyjny
A w szczególności dialog

HILTER
Ah, tak! Psigotowujemy malom wendrufke do Bideford.

(tłum. Ach, tak! Przygotowujemy małą wędrówkę do Bideford. - przyp. I.Siwek)

PAN JOHNSON
[pochylając się nad mapą]

Aha. Najlepiej trasą A39. O! Ma pan złą mapę. To Stalingrad. Potrzebna jest panu mapa okolic Ilfracombe i Barnstaple.

HILTER
Mein Gott! Sztaaalinghrad! Ha, ha, ha, Heinhri... Rheczynalt, masz zla mapa, ty glupi, khrykeczarska Angol.

A co myślicie o solowych projektach Pythonów?
Hotel Zacisze
Albo mroczne klimaty filmów reżyserowanych przez Terrego Gilliama.

10.06.2005
13:18
[11]

ZgReDeK [ Wredne Sępiszcze ]

CHrupiaca zabka miazdzy :)

10.06.2005
13:38
smile
[12]

-=chudy=- [ ]

Hitler w Anglii, Chrupiąca Żabka, Ministerstwo głupich kroków i wiele, wiele innych.

Filmy? Święty Graal i Żywot Briana

"Ni!"

10.06.2005
13:41
[13]

ZgReDeK [ Wredne Sępiszcze ]

Wlasciwie to wszystkie najlepsze skecze sa na Live at Hollywood Bowl :) genialny wystep swoja droga

10.06.2005
13:41
[14]

Dagger [ Legend ]

==>RRBM
Gilliam jak najbardziej - szczególnie "Brazil", przez to że ten film jest taki "brytyjski" dobrze się komponuje z MP.

10.06.2005
13:46
smile
[15]

Baalnazzar [ Pretorianin ]

Królik trojański rulez111

10.06.2005
16:32
[16]

RRBM [ Pretorianin ]

Dagger -----> Gilliam w Brasilu dal popis swojej destruktywnej wizji swiata. W innych jego filmach np. 12 malp takze on wystepuje ale juz nie w tak skumulowanej postaci. To jeden z najbardziej pesymistycznych wizji swiata bez przyszlosci i nadziei. Odnosze wrazenie ze to jest odniesienie do totalitaryzmu i biurokracji w najgorszym wydaniu.

10.06.2005
16:45
smile
[17]

Conroy [ Dwie Szopy ]

Jedne z lepszych, a nie wymienione tutaj:

[studio telewizyjne; za stołem telewizyjnym siedzi spiker]

SPIKER
A teraz człowiek, który błyskawicznie zyskał sławę.

[słychać kwik świni; spiker podskakuje i patrzy na swoje krzesło; wyciąga z szuflady pistolet, obraca się w prawą stronę i strzela;

cięcie; młody mężczyzna na tle nut na blueboxie; muzyka symfoniczna]

NAPIS: ŚWINIE 3
NELSON 1

[odjazd kamery; obok młodego mężczyzny - redaktora, na drugim krześle siedzi drugi mężczyzna
- "Dwie szopy" Jackson]


REDAKTOR
W zeszłym tygodniu w Royal Festival Hall po raz pierwszy wykonano nową symfonię jednego z największych współczesnych kompozytorów, Artura "Dwie Szopy" Jacksona.

ARTUR
Dobry wieczór.

REDAKTOR
Pozwoli pan, że na chwilę zboczę z tematu. Intryguje mnie ten pański przydomek - "Dwie Szopy". Skąd on się wziął?

ARTUR
To żaden pseudonim. Po prostu kilku moich przyjaciół tak mnie nazywa.

REDAKTOR
Rozumiem. Czy ma pan dwie szopy?

ARTUR
Nie, mam tylko jedną i to od dawna. Jednak kilka lat temu powiedziałem, że rozważam możliwość postawienia drugiej i od tamtej chwili niektórzy nazywają mnie "Dwie Szopy"...

REDAKTOR
Mimo, że ma pan tylko jedną?

ARTUR
[zniecierpliwiony]

Tak.

REDAKTOR
Rozumiem. Ma pan może zamiar kupić drugą?

ARTUR
Nie.

REDAKTOR
Żeby przydomek pasował.

ARTUR
Nie!

REDAKTOR
Rozumiem. Wracając do pańskiej symfonii... czy skomponował ją pan... w szopie?

ARTUR
[oburzony]

Nie!

REDAKTOR
A skomponował pan cokolwiek w tej swojej szopie?

ARTUR
Nie! To najzwyklejsza w świecie ogrodowa szopa!

[w tle rozmawiających, na blueboxie, pojawia się zdjęcie ogrodowej szopy]

REDAKTOR
Rozumiem. Więc chce pan postawić drugą, żeby w niej komponować...

ARTUR
Skąd! Dajmy już spokój tym szopom, one nie mają żadnego znaczenia. Kilku przyjaciół nazywa mnie "Dwie Szopy" i na tym koniec! Proszę mnie zapytać o muzykę. Jestem kompozytorem!

[rozpaczliwie]

Ludzie nieustannie nagabują mnie o te szopy. To już przesada! Mam już dość tego tematu! Wolałbym wcale nie mieć tej szopy!

REDAKTOR
Podejrzewam, że ma pan zamiar ją sprzedać.

ARTUR
Sprzedam, a owszem!

REDAKTOR
To będzie pan Arturem "Bez Szopy"...

ARTUR
Skończ pan z tymi szopami!

REDAKTOR
Z całym szacunkiem panie Jackson, mieliśmy mówić o pańskiej symfonii.

ARTUR
[zdezorientowany]

Co?

REDAKTOR
To symfonia na organy i bębenki...

[Artur spostrzega zdjęcie szopy]

ARTUR
Co to takiego?

REDAKTOR
Co?

ARTUR
To szopa! Zdejmijcie to zdjęcie!

[redaktor znacząco kiwa głową w stronę reżyserki i zdjęcie znika, a w jego miejsce pojawia się wizerunek Artura]

ARTUR
[przygląda się wnikliwie swojemu zdjęciu na blueboxie] W porządku.

REDAKTOR
A teraz panie Jackson, przejdźmy do symfonii...

[cięcie]

NAPIS: ARTUR "DWIE SZOPY" JACKSON

[cięcie]

REDAKTOR
Zdaje się, że interesował się pan rozpoznawaniem pociągów...

[fotografia Artura zostaje zamieniona na zdjęcie szopy z dużym znakiem zapytania]

ARTUR
[całkowicie zdezorientowany]

Co?

REDAKTOR
Słyszałem, ze jakieś trzydzieści lat temu bardzo pana interesowało rozpoznawanie pociągów.

ARTUR
Co to ma do cholery wspólnego z moją muzyką?!

[wchodzi drugi redaktor]

DRUGI REDAKTOR
Masz z nim kłopoty?

REDAKTOR
Niewielkie.

DRUGI REDAKTOR
[bierze Artura za tylną część marynarki w okolicy karku i podnosi go z krzesła]

My redaktorzy jesteśmy o wiele lepsi od takich jak ty, "Dwie Szopy".

REDAKTOR
Właśnie, zmiataj stąd "Dwie Szopy"! To studio jest za małe dla nas trzech!

[drugi redaktor wyrzuca Artura a pierwszy dokłada mu kopniaka; Artur wylatuje z kadru]

DRUGI REDAKTOR
Wymyśl swój własny program, ćwoku jeden!

REDAKTOR
[z uśmiechem w stronę kamery]

Artur "Dwie Szopy" Jackson.

[cięcie; spiker]

REDAKTOR
[spoza kadru]

Nie przejmuj się tym.

DRUGI REDAKTOR
[spoza kadru]

Dzięki za słowa otuchy.

SPIKER
Artur "Dwie Szopy"...

[przełyka ślinę; cięcie; wiking]

WIKING
...Jackson.



I...


Sanktuarium Papieża. Wchodzi Michał Anioł.
MICHAŁ ANIOŁ(Eric Idle): Dobry wieczór, Wasza Świętobliwość.
PAPIEŻ (John Cleese): Dobry wieczór, Michale Aniele. Chciałbym z tobą pogadać o tym
twoim nowym obrazie Ostatnia Wieczerza. Nie jestem nim
zachwycony.
MICHAŁ ANIOŁ: O rany, kosztował mnie tyle pracy.
PAPIEŻ : Wcale nie jestem nim zachwycony.
MICHAŁ ANIOŁ: Nie podoba ci się galaretka. Dodaje trochę koloru. Aha, chodzi o kangura?
PAPIEŻ : Jakiego kangura?
MICHAŁ ANIOŁ: Żaden problem, zamaluję go.
PAPIEŻ : Nie widziałem tam żadnego kangura.
MICHAŁ ANIOŁ: Jest z tyłu. Nie ma sprawy, zamaluję go, zrobię z niego apostoła. Zgoda?
PAPIEŻ : Właśnie w tym problem.
MICHAŁ ANIOŁ: Jaki?
PAPIEŻ : Apostołowie.
MICHAŁ ANIOŁ: Są za bardzo żydowscy? Judasza zrobiłem najbardziej żydowskiego.
PAPIEŻ : Nie o to chodzi. Jest ich tam dwudziestu ośmiu.
MICHAŁ ANIOŁ: No to jeszcze jeden nie zaszkodzi, zrobię go z kangura.
PAPIEŻ : Nie w tym rzecz.
MICHAŁ ANIOŁ: No to zamaluję kangura. Mowiąc szczerze, nie byłem z niego zadowolony.
PAPIEŻ : Nie o to chodzi. Tam jest dwudziestu ośmiu apostołów!
MICHAŁ ANIOŁ: Za wielu?
PAPIEŻ : No jasne, że zbyt wielu!
MICHAŁ ANIOŁ: Chciałem oddać nastrój prawdziwej ostatniej wieczerzy, nie jakiejś tam ostatniej kolacyjki, ostatniego posiłku czy
finałowej przekąski. Chciałem, żeby to było, kurczę, z wykopem...
PAPIEŻ : Tylko dwunastu apostołów uczestniczyło w ostatniej wieczerzy.
MICHAŁ ANIOŁ: Może niektórzy przyszli z...
PAPIEŻ : Tylko dwunastu w sumie.
MICHAŁ ANIOŁ: Może wpadli ich przyjaciele?
PAPIEŻ : Posłuchaj. Tylko dwunastu apostołów i Pan uczestniczyło w Ostatniej Wieczerzy. W Biblii wyraźnie jest to napisane.
MICHAŁ ANIOŁ: Żadnych przyjaciół?
PAPIEŻ : Żadnych
MICHAŁ ANIOŁ: Kelnerzy?
PAPIEŻ : Nie.
MICHAŁ ANIOŁ: Kabaret!
PAPIEŻ : Nie!
MICHAŁ ANIOŁ: Lubię sceny z dużym rozmachem. Mogę kilku zamalować, ale...
PAPIEŻ : Było tylko dwunastu apostołów.
MICHAŁ ANIOŁ: Mam! Mam. Nazwiemy obraz Przedostatnia Wieczerza.
PAPIEŻ : Co?
MICHAŁ ANIOŁ: Musiała być i taka. Skoro była ostatnia, musiała być i przedostatnia. Tak więc to będzie ta przednajwiększa wieczerza. Biblia chyba nic nie mówi, ilu ludzi tam było, prawda?
PAPIEŻ : Nie, ale...
MICHAŁ ANIOŁ: Właśnie!
PAPIEŻ : Słuchaj, Ostatnia Wieczerza to ważne wydarzenie w historii naszego Pana, a przednajwiększa taka nie była. Nawet jeśli był na niej zaklinacz węży i zespół rockandrollowy. Zamówiłem
u ciebie Ostatnią Wieczerzę. Z dwunastoma apostołami i jednym Chrystusem.
MICHAŁ ANIOŁ: Jednym???
PAPIEŻ : Tak. Jednym. Co cię opętało, że namalowałeś tam aż trzech Chrystusow?
MICHAŁ ANIOŁ: To robi wrażenie, koleś.
PAPIEŻ : Wrażenie?
MICHAŁ ANIOŁ: Jasne! Wspaniale wygląda! Jeden gruby idealnie równoważy dwóch szczupłych.
PAPIEŻ : Był tylko jeden Odkupiciel!
MICHAŁ ANIOŁ: Wiem o tym. Wszyscy wiemy, ale co z moją licencją artysty ?
PAPIEŻ : Chcę jednego Mesjasza!
MICHAŁ ANIOŁ: Powiem ci, czego ty chcesz, koleś. Chcesz jakiegoś cholernego fotografa, ot co! Ja jestem artystą, do ciężkiej cholery!
PAPIEŻ : Zaraz ci powiem, czego chcę. Chcę Ostatniej Wieczerzy z jednym Chrystusem, dwunastoma apostołami, bez kangurów, bez numerów na trampolinie, do południa w czwartek, albo ci nie zapłacę!
MICHAŁ ANIOŁ: Cholerny faszysta!
PAPIEŻ : Jestem cholernym Papieżem. I może nie znam się na sztuce, ale wiem co lubię!

10.06.2005
16:52
[18]

RRBM [ Pretorianin ]

A oto fragment skeczu o panie Neutronie ktory sie ostatecznie nie pojawil z jednego z ostatnich odcinkow PM

GŁOS W INTERKOMIE:
Sekretarz stanu do pana, panie premierze.
PREMIER:
Doskonale, prosze go wprowadzic.
G:
Slucham?
P:
Prosze go wprowadzic!
G:
Tak wlasnie myslalam.
P:
To dobrze.
G:
Przepraszam ale ucieklo mi ostatnie zdanie.
P:
Prosze go wprowadzic!
G:
Nie,to,co powiedzial pan potem.
P:
Potem juz nic nie mowilem
G:
Jestem pewna, ze cos pan powiedzial
P:
Nic nie powiedzialem
G:
Powiedzial pan, jedno slowko
P:
To i tak niewazne
G:
Alez bardzo wazne! Kazal mi pan wszystko zapisywac
P:
No dobrze, odslucham z tasmy
(Wylacza megnetofon i przewija do tylu)
G:
Ze co?
P:
Odsluchamy z tasmy, co powiedzialem.
(wlacza magnetofon i odsluchuje poprzednia rozmowe)
G (z tasmy):
Sekretarz stanu do pana, panie premierze.
PREMIER( z tasmy):
Doskonale, prosze go wprowadzic.
G( z tasmy):
Slucham?
P( z tasmy):
Prosze go wprowadzic!
G:
slucham?
P:
Ja... ja tylko odsluchuje, co powiedzialem
G:
Ach, przepraszam.
P:
A niech to szlag! Ucieklo mi!
(wylacza megnetofon i znowu przewija, tym razem troche za daleko)
P (z tasmy):
Jestem premierem. Jestem premierem. Jestem premierem....
(Speszony, wylacza magnetofon)

Ten skecz pokazuje w jaki sposob PM z igly robi widly, i jak szybko traci sie pierwotny sens skeczu. Taki motyw opjawia sie u Pythonow wiele razy. :)

10.06.2005
17:43
smile
[19]

moneo [ Nikon Sevast ]

eJay---> racja, deja vu jest genialne w swojej prostocie :) albo z tego samego odcinka skecz o poecie McTeagle, ktorego najwieksze arcydzielo to "Czy mozesz mi przeslac piecdziesiat funtow na remont szopy?"

a kojarzycie skecz o Bishopie z czolowka w stylu Bonda?

10.06.2005
17:55
[20]

Arczens [ Legend ]

Macie moze link z ktorego mozna by sciagnac skecz o papudze ?

10.06.2005
18:01
smile
[21]

Arczens [ Legend ]

Po angielsku brzmi to duzo lepiej, a tekst o fiordach mnie poprostu zarzyna :D

Skecz o Paupudze

Wnętrze sklepu ze zwierzętami. Do środka wchodzi Pan Pralinka , niosąc klatkę z martwą papugą w środku. Podchodzi do lady, za którą usiłuje się schować sprzedawca.

PRALINKA (Cleese) : Dzień dobry, przyszedłem z reklamacją...Halo! Proszę pani!
SPRZEDAWCA (Palin) : Co to ma znaczyć, "proszę pani" ?
PRALINKA : Przepraszam , mam katar. Przyszedłem z reklamacją.
SPRZEDAWCA : Przykro mi , ale teraz mam przerwę obiadową.
PRALINKA : To mnie nie interesuje , kolego. Chcę zareklamować tę oto papugę, którą kupiłem w tym oto sklepiku niecałe pół godziny temu.
SPRZEDAWCA : O tak , Norweska Błękitna. Coś z nią nie tak ?
PRALINKA : Zaraz panu powiem . co z nią nie tak. Jest martwa, ot co z nią nie tak.
SPRZEDAWCA : Wcale nie , ona drzemie , niech pan spojrzy !
PRALINKA : Słuchaj no , kolego , umiem odróżnić martwą papugę od żywej . Ta jest martwa.
SPRZEDAWCA : Ależ skąd, proszę pana! Ona tylko drzemie.
PRALINKA: Drzemie ?
SPRZEDAWCA : Właśnie. Niezwykłe ptaki te Norweskie Błękitne. Piekne pióra, no nie ?
PRALINKA : Upierzenie nie wchodzi tu w grę. Ta papuga jest martwa jak kamień.
SPRZEDAWCA : Wcale nie , ona poprostu drzemie.
PRALINKA : Dobrze. Skoro drzemie , obudzę ją. (wrzeszczy do klatki) Hej, Polly !! Mam dla ciebie smakowite śniadanko , tylko się zbudź , Polly !!
SPRZEDAWCA (trącając klatkę) : O poruszyła się !
PRALINKA : Wcale nie. To pan pchnął klatkę.
SPRZEDAWCA : Nic takiego nie zrobiłem !
PRALINKA : Zrobił pan. (wyjmuje papugę z klatki i wrzeszczy do niej) Hej , Polly !! Polly !! (wali papugą o ladę) Papużko Polly , przebudź się ! Polly !! (rzuca papugę w powietrze i czeka , aż spadnie na podłogę ) Oto , co nazywam martwą papugą.
SPRZEDAWCA : Nie jest martwa , tylko ogłuszona .
PRALINKA : Sluchaj no , kolego , mam juz dość tej komedii. Ta papuga bezwarunkowo nie żyje. A gdy kupowałem ją niecałe pół godziny temu , zapewniał mnie pan , że jej totalny brak ruchu spowodowany jest zmęczeniem po długim i wyczerpującym skrzeczeniu !
SPRZEDAWCA : Przypuszczalnie usycha z tęsknoty za fiordami .
PRALINKA : Usycha z tęsknoty za fiordami ? Co pan mi tu wciska ? Dlaczego leży nieruchomo na plecach , odkąd przyniosłem ją do domu ?
SPRZEDAWCA : Norweskie Błękitne lubią kimac leżąc na plecach . Przepiękny ptak, jakie śliczne upierzenie ...
PRALINKA : Pozwoliłem sobie dokładnie obejrzeć tę papugę i stwierdziłem , że początkowo siedziała na grzędzie tylko dlatego , że była do niej przybita !
SPRZEDAWCA : No jasne , że była przybita ! Inaczej powyrywałaby pręty i fru !
PRALINKA : Słuchaj no koleś ... (podnosi papugę z podłogi) Ta papuga nie zrobiłaby żadnego "fru" nawet , gdybym przepuścił przez nią 4 tysiące woltów ! Ona śpi cholernym snem wieczystym!
SPRZEDAWCA : Wcale nie. Usycha z tęsknoty.
PRALINKA : Nie usycha , ale już uschła ! Tej papugi już nie ma ! Przestała istnieć ! Odeszła na spotkanie ze swoim stwórcą ! To zdechła papuga ! Sztywniak ! Opuściło ją życie , teraz spoczywa w spokoju ! Gdyby nie przybił jej pan do grzędy, nie wąchałaby kwiatków od spodu! Strzeliła w kalendarz i śpiewa teraz w anielskim chórze ! To jest ex-papuga !
SPRZEDAWCA : W takim razie wymienię ją panu.
PRALINKA : W tym kraju trzeba się nagadać do utraty tchu , żeby cię wysłuchano.
SPRZEDAWCA : Przykro mi, ale papugi się skończyły .
PRALINKA : Rozumiem . wszystko jasne.
SPRZEDAWCA : Ale mam ślimaka.
PRALINKA : Czy on gada ?
SPRZEDAWCA : Raczej nie.
PRALINKA : Zamienił stryjek siekierkę na kijek.
SPRZEDAWCA : Niech więc wybierze się pan do Bolton, do mojego brata , on prowadzi tam sklep ze zwierzętami i wymieni panu tę papugę.

10.06.2005
18:11
[22]

Torn [ easter ]

Ni

hehe, po sesji obejrze sobie chyba wszystkie po kolei jeszcze raz :]

ulubionego nie mam, bo wszystkie są fajne (chociaż szukam jednego makabrycznego skeczu od pewnego czasu i nie mogę go znaleźć, ale po sesji... :P).

10.06.2005
18:11
smile
[23]

Xaar [ Uzależniony od Marysi ]

Apropo skeczu z papugą... widzał ktoś odcinek Southpark`a - Tribute to Monty Python?
Naprawdę polecam :))

10.06.2005
18:25
smile
[24]

..::amber::.. [ Konsul ]

ma ktos jakies namiary zeby cos sciągnąć MP ??
jakies linki??

10.06.2005
18:28
[25]

RRBM [ Pretorianin ]

-----> ..::amber::..
Na maila albo gg prosze

10.06.2005
18:31
[26]

..::amber::.. [ Konsul ]

[email protected]

10.06.2005
18:33
[27]

RRBM [ Pretorianin ]

A oto scenariusz do Świetego Grala.
Wersja Angielska.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.