
eJay [ Gladiator ]
..::Pokolenie Filmów czyli ulubiony/nie_ulubiony Film::..part XIII
Ten wątek jest stworzony dla prawdziwych filmowców i kinomanów. Pokolenia wychowane na filmach i nie tylko;) mogą tu wpisywać swoje ulubione lub znienawidzone filmy, podyskutować o nich i poznać opinię innych.
Od tej części można również wpisywać ulubione seriale :))
Na wstępie zaznaczę, ze należy uważać ponieważ wątek może zawierać SPOILERY bez ostrzeżenia w poszczególnych postach.
Tak skromnie, bo nie chcę niczego zepsuć ;)
Patronem tej czesci bedzie Tom Hanks:)----------->
Ostatnio duzo filmow w TV z jego udzialem, mysle, ze warto obejrzec kazdy z nich.
Lnk do poprzedniej czesci:

Gayardo [ Konsul ]
W tamtym roku oglądałem film wojenny "Jeniec"
kuna polecam go\<spox> widziałem go w biedronce za 20zł więc jak macie troche $$ nie oglądajcie się i bierzcie // boski film// zrywa beret // fabuła 9/10
całokształt 8/10( amoze nawet 9)

Gayardo [ Konsul ]
jeszcze jedno*
polskie tłumaczenie filmu to Jeniec, jednak można spotkać go również pod tytułem " Tak daleko, jak nogi poniosą"

Mortan [ ]
Gayardo --> fIlm dorby, ale ksiazka jeszcze lepsza a jej tytuł to własnie "Tak daleko jak nogi poniosą" Nie jestem w 100% pewien ale z tego co pamietam to ksiazka oparta na faktach i opowiada o niemieckim jencu, ktory uciekł z obozu na Syberii i dotarłnie powiem dokąd :) Ale jego wycyzn to cos absolutnie niezwyklego.

Gayardo [ Konsul ]
Mortan --->> czytałes książke? Czyjego autora? Możesz podać? chętnie poczytam:)
film powiem to jeszcze raz jest świetny i bije na głowe inne hoolywodzkie produkcje

Gayardo [ Konsul ]
Dla niewtajemniczonych
Film na podstawie światowego bestsellera Josefa Martina Bauera. Clemens Forell zostaje wzięty do niewoli i spędził 4 lata w obozie jenieckim na Syberii. Kiedy udaje mu się z niego uciec przemierza ponad 14 000 kilometrów w drodze do domu. Cała jego wyprawa trwa ponad 3 lata, a przez ten cały czas jest ścigany przez jednego z nadzorców obozu. Przemierza Syberię i Persię oraz Turcję, gdzie spotyka pomocnych ludzi. Do domu dociera po 9 latach tułaczki tuż przed Bożym Narodzeniem.

Mortan [ ]
Autora juz masz :)
Gayardo [ Konsul ]
Mortan ---> czytałes książke?
Mortan [ ]
tak

Gayardo [ Konsul ]
heheh zapomniałem sie zapytac czy warto itp jakie wrazenia;)
X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]
Zeby nie bylo, ze nie piluje watku :P
Wczoraj po raz nie wiadomo ktory ogladnelam sobie Tango&Cash :)
eJay [ Gladiator ]
Czy widzial juz ktos Boogeyman albo House of Wax??? Mam zamiar obejrzec sobie ona horrory.
dave_iserlohn [ GOLWB ]
hmmmm,. chyba go rowniez obejrze bo zapowiedz jaka tu przedstawiliscie jest naprawde niezla. ostatnio widzialem film "deadbirds" i nic pozytywnego o tym filmie powiedziec nie moge.
X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]
Nie ma to jak stare, dobre Tango&Cash :)
dave_iserlohn [ GOLWB ]
ja mialem dzis przyjemnosc obejrzec film ' ghotika" i przyznam ze niezly chociaz trzeba bylo uwaznie ogladac. oglnie niezla fabula, mozna sie przestraszyc i ciekawe zakonzenie
polecam 8/10

eJay [ Gladiator ]
Przypominam, ze w sobo te na TVN jest "Zielona Mila"! Cos czego nie mozna nieobejrzec:)

felomon [ KaeM apel ]
Lucky Lucke, Les Dalton - 5/10- według mnie za szybka akcja, a za mało smiechu, a chyba na smiechu opierało się zalożenie twórców. Do produkcji typu But Manitou jeszcze daleka droooga :] Mimo wszystko fanom Lucky Luke'a, pomimo, ze w filmie jest niedluzej jak 5 minut, polecam obejrzec.
Lemony Snicket's A Series of Unfortunate Events - 7/10- odrazu mówię, ze ksiązki nie czytałem, wiec nie mam skali porównawczej, ale film wydaje się ciekawy, zwłaszcza dla młodszych widzów, pomimo "niefortunnych zdarzeń" ma w sobie ciepło i jakąs taką harmonię...
Paid in Full - 5/10- postanowiłem obejrzec cos na topie w zwiazku ze szturmem na GTA, ale szczerze mowiąc zawiodłem się, inna sprawa, ze nie lubie filmow z "czarnuchami" i ich ulicznymi porachunkami, a jesli juz, to musi się w nim cos dziac, a tutaj ? Nuda, nuda, nuda.
Zabić Sekala - 9+/10- wielka niespodzianka pozytywna, w taki burzowy dzien (jak kazdy ostatnio) natchnęło mnie własnie na ten film. Trudno w nim dopatrzec sie minusów, no moze po za mało wyjaśniająca końcówką- reszta same plusy. A mianowicie gra aktorska - Olaf Lubaszenko perfekcyjna gra, Bogusław Linda trochę sztucznie, ale równie dobrze, reszta aktorów także dala popis umiejętności. Nastepnie muzyka....cudo i jeszcze raz cudo. Teraz dwie najważniejsze rzeczy. Fabuła, bardzo dobra i jakas taka "ludzka", rzeczywista. Klimat jak na te dni tez idealnie dopasowany, smutny, pełen strachu i lęku. Wszystko łaczy się w jedną, niepowtarzalną calośc. Polecam
PS Emotka do ostatniego filmu :]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]
R-Point- Film obejrzałem szmat czasu temu, gdy wchodził na ekrany kin, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie przelaniu swoich odczuć na klawiaturę. Odrabiam więc tą koszmarną (co za gra słów, zważywszy na gatunek filmu ;oD) i klikam właśnie teraz.
Akcja filmu dzieje się w roku 1972 u schyłku wojny w Wietnamie. Tytułowe R-Point to miejsce o strategicznym znaczeniu, aczkolwiek obciązone według legend klątwą. Francuzi wybudowali tam kiedyś wojskowy przyczółek, z którego skorzystali póżniej Koreańczycy. Niewyobrażalne masy ludzi (kilka setek) zaginęły bez śladu.
Jednego z bohaterów (Choi Tae-in) dręczy poczucie winy w powodu towarzyszy, którzy zaginęli w akcji. Jak na irotnię, po rekonwalescencji, dostaje rozkaz udania się wraz z grupą ludzi do R-Point, czyli miejsca, skąd wciąż od pół roku dochodzą w formie komunikatów radiowych wołania o pomoc zaginionych tam przed miesiącami żołnierzy. W końcu docierają oni do granicy obszaru, na której stoi kamień z wyreytym napisem, że kto przelewa krew innych, nie ma stąd powrotu. Prawdziwi twardziele nie będą sobie jednak robić nic z takich "bzdur" i ruszą do akcji, jak to zwykle bywa ;o) Tutaj cała zabawa się zaczyna.
To co podoba mi się w tym horrorze, to fakt, że nie bazuje on na morzu krwi, ale na stopniowo budowanym napięciu. Innym jednakże, niż ten znany Ring. Tam spokojnie sobie zasnąłem, tutaj co jakiś czas naprawdę dostawałem palpitacji. Oczywiście, że zdarzą się sceny drastyczne, ale to nie one są tym, co napędza film. Jak, po obejrzeniu paru koreańskich horrorów, wiem jedno. Japońce mogą się od Koreańców w tej materii sporo nauczyć ;o) Choć słyszałem, że starsze dzieła z Kraju Kwitnącej Wiśni też potrafią przyprawić o zawał :o) (7/10)
Kumple (Buddy)- Są to perypetie trzech młodych Norwegów dzielących jedno mieszkanie. Kristtoffer to typowy przedstawiciel tzw szeroko pojętej wolności i niezalezności, nawet decyzja o przyjęciu od dziewczyny kluczy do jej mieszkania staje się dla niego nie do przeskoczenia, toć w końcu to też swego rodzaju zobowiązanie, czyli kajdany ;o) Ze współlokatorem Geierem dzieli on nie tylko chałupę, ale również pracę. Blondwłosy Geier to żartowniś, aczkolwiek poprzez tą optymistyczną powłokę przebija tajemnica. Trzecim współlokatorem jest jest Stig Inge, który cierpi na paskudną przypadłość - boi się opuścić zamieszkiwany przez kumpli kompleks i wymyśla coraz to nowe wymówki w trakcie gdy już szykuje się teoretycznie do wyjścia z resztą.
Panowie chorują na wspólną pasję. W trakcie wykonywanej pracy (i nie tylko) kręcą zwariowane filmiki ze swoim udziałem w rolach głownych. Szalone wygłupy przy śniadaniu? Normalka. Skok z czwartego piętra do kosza na smieci? To naprawdę żaden problem dla naszych "kaskaderów" ;o)
Pewnego razu, podczas pościgu z policją po jednym z ekscentrycznych wybryków w studio tv, Kristofferowi wypada kilka kaset. Te trafiają gdzie trzeba i oto przed naszymi młodzieńcami otwierają się drzwi do raju. Mają szansę stać się sławni i rozpoznawalni, co w świetle wydarzeń znamionujących raczej walenie się wszystkiego na leb na szyję, jesli chodzi o sprawy panów, jawić musiało się jako manna z nieba. Chłopaki nie przypuszczają jednak, że wszystko ma swoją cenę, a życie to tak naprawdę sztuka wyboru, czasem kalibru mniejszego, a czasem wręcz przeciwnie, które potrafi wystawić na próbę nawet największą przyjaźń. Czeka ich zatem cięzkie przetarcie w formie życiowego egzaminu dojrzałości.
To co cenię sobie w kinie europejskim to swego rodzaju subtelność. Film opiera się na kanonach raczej holiłódzkich (nie będę zdradzał za dużo, żeby nie psuć oglądania, ale już sam termin powinien naprowadzić na właściwy trop), lecz robi to szalenie delikatnie. Człowiek wie doskonale, że po decyzjach mniej trafnych, nadejdą w końcu te właściwe, bo tak naprawdę jest to film optymistyczny, jednakże wszystko odbywa się bardzo sugestywnie, bardziej w formie przyziemnej, niż takiej bajkowej, jak to jest w zwyczaju filmów made in USA. Nic nie dzieje się za sprawą pstryknięcia paluszkiem, aby zasłużyć na nagrodę, trzeba będzie się przełamać i uczciwia na nią zapracować. Dlatego właśnie ten rodzaj optymizmu trafia do mnie zdecydowanie łatwiej.
Całość dopełnia świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa i sam nie wiem, czy nie wezmę się za jej poszukiwanie ;o) Do tego dochodzi naprawdę świetny i miejscami niekonwencjonalny humor. Przypomina mi się pod tym względem Love Actually, choć to przecież film zupełnie innego kalibru... chociaż czy tak naprawdę do końca innego? Jak dla mnie mocna ósemeczka (8.5/10).
Wypowiedź została zmodyfikowana przez jej autora [2005-06-18 21:50:24]

oko_na_maroko [ Legionista ]
felomon tu :]
Paudyn ==> własnie sie zbieram do obejrzenia Kumpli i Twoja recenzja utwierdziła mnie, ze dobrze bedzie obejrzec...
a teraz juz moje....
Pacyfikator == > Pomimo wielu negatywnych opini subiektywnie stwierdzam, ze film mi sie podobał :] Nie jest to ambitne kino, ale z pewnością mozna obejrzec to dla przyjemności, są zarówno momenty smieszne, jak i dramatyczne, spokojne rozmowy, jak i sceny walki. Polecam :] (8/10)
Zmruż oczy ==> Wydaję mi się, ze az za wiele jest metafor w tym filmie, jest mało przejrzysty, stanowczo za mało. Biorąc pod uwage praktycznie niezauwazalne obroty akcji to trzeba nieźle wytężyć (rz?) zmysły, zeby go zrozumiec. Przyznam sie, ze po pierwszym seansie niewiele zrozumiałem, ale sie poprawie ... (7/10)
Po deszczu- produkcja japońska, oczekiwałem japońskiego klimatu i trafiłem idealnie. Dzieło ukazuje najwyższe wartości, według ktorych samuraj, jak i normalny człowiek, powinien fukcjonowac. Polecam (8.5/10)
After The Sunset- mierna komedia, scenariusz bez rewelacji, jedynie Salma Hayek spelnia zadanie wizualnego umilania filmu :] Nie polecam (3/10)
Jeszcze Dzien Swira oglądałem po raz pięćset sześcdziesiąty ósmy, ale tego filmu chyba nie trzeba oceniac :]
Pozdrawiam, felomon.
X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]
Zemsta Sthow
Recenzja pozniej :)
...NathaN... [ The Godfather ]
Przed chwila z nudów wlaczylem na WP "10 filmów, które musisz obejrzec na wakacjach" i bardzo zaciekawił mnie film 'The Island'. To może być dobry film. Ogólnie chodzi o to, że gość żyje sobie w jakimś utopijnym mieście i w pewnym momencie dowiaduje sie, że jest klonem stworzonym do pobrania od niego organów. Zobaczcie sobie.
eJay [ Gladiator ]
Tez sie napalilem na The Island, ale jak zobaczylem kto go rezyseruje to o malo z krzesla nie spadlem. Raczej sobie odpuszcze.
...NathaN... [ The Godfather ]
Michael Bay
reżyser:
2005: Wyspa (Island, The)
2003: Bad Boys II
2001: Pearl Harbor
1998: Armageddon
1996: Twierdza (Rock, The)
1995: Bad Boys
Twierdza nie była zła. Ja sie nie zrażam :]
Paudyn [ Kwisatz Haderach ]
Pierwsza część Złych Chłopców również trzymała wysoki poziom, choć i druga potrafiłą mnie nieźle rozerwać.
sparrhawk [ Mówca Umarłych ]
Twierdzę to ratował tylko Connery. Choć faktycznie pierwsza część Bad Boys była całiem niezła.
eJay [ Gladiator ]
Nie lubie stylu kreceniza filmow przez Baya. A czemu?? patetycznosc, zbedna muzyka, bohaterskie wstawki, tam nawet zwykla ciota pokroju Cage'a staje sie herosem:) Poprostu nie scierpie tego wiecej. I do tego love story z Pearl Harbor...Wyszlo gorzej niz w Star Wars NT:)
Wypowiedź została zmodyfikowana przez jej autora [2005-07-02 18:39:47]
X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]
Cos mi to pisanie recenzji nie idzie :P
Bylam ostanio na Sin City, sfazowany i genialny! :)) Polecam :)

eMMeS [ Emotion of Heart-Love To Rock ]
A mnie się pisac recenzji nie chce podobnie jak X-Cody, a byłem jakieś dwa-trzy tygodnie temu na Sin City i powiem tylko jedno 10/10.
Królestwo Niebieskie - 2/10
co ja tam jeszcze oglądałem...
hmmm.
The Punisher - 5.5/10 - taki za bardzo amerykański
el f [ RONIN-SARMATA ]
Mnie Sin City znudziło... przewidywalny, przerysowany jedynie Dżesika Alba była do przełknięcia ale i to nie ze wzgledów aktorskich a powiedzmy, naturalnych ;-)

eJay [ Gladiator ]
Sin City bardzo mi sie podobalo. Nie jest to film jednak dla wszystkich. Nie polecam go osobom, ktore oczekuja akcji. Tu jej nie ma. Jest za to zawrotna ilosc mistrzowsko poprowadzonych monologow glownych postaci oraz klimat scen, ze tak powiem "drastycznych". Bardzo dobra adaptacja komiksu. No i Jessica:)

Api15 [ ET Player ]
Mi sie spodobaly 2 filmy
-Zielona Mila i Piła

Crash8462 [ ]
Wreszcie i do mnie dotarł :) Przed chwilą wróciłem z „Zemsty Sithów”.
Ogólnie film mi się podobał, i to nawet bardzo. Jak nie przepadam za „Gwiezdnymi Wojnami”, jak i starej trylogii, taki i nowe, to ta część mi się spodobała.
Najgorzej z aktorów/ek wypadła Natalie Portman, pisząc najgorzej mogło by się wydawać nie tak źle skoro inni grali dobrze, dlatego dla sprostowania dodam, że ona była fatalna. Już chyba ja bym lepiej WYRECYTOWAŁ jej dialogi. Każda scena z nią (no może z kilkoma wyjątkami – wypowiedz w senacie) nadaj się do wycięcia. Ogólnie to sprawy fabuły dookoła niej były jak by to delikatnie ująć kretyńskie. Wychodzi na to, że Anakin przeszedł na ciemna stronę przez sen - niedorzeczne. Śmierć Padme również była dość dziwna, umarła bo jej się nie chciało żyć, jak by tak było można to ludzkość już dawno by nie istniała.
Mogło by być miej tych sztucznych scen Anakin – Padme u jej w apartamencie.
Hayden Christensen, do teraz byłem dość krytycznie do niego nastawiony. W „Ataku klonów” jego gra w ogóle mnie nie ruszyła, ale w tej części wręcz przeciwnie, jak dla mnie był bardzo przekonywujący, jak i w scenach miłosnych, tak i w momentach walk i gniewu. Do tego stopnia, że nie wyobrażam sobie innego Skywalker’a.
Przejście Anakina na ciemną stronę było słabe, cały czas pilnując się i walcząc ze swoim ciężkim charakterem, w momencie, gdy wydaje się, że jednak nie ulegnie; nagle w jednym momencie bez dwóch zdań klęka przed Palpatine i oddaje mu swoje posłuszeństwo. Mógł to troszkę Lucas rozwinąć, a było by zdecydowanie lepiej.
Walki (i bitwy) w filmie rewelacja, nie były sztucznie naciągane, te która miały być długie były, te które mnie znaczące trwały tylko chwilkę, po prostu pasowało mi. Sama choreografia pojedynków również przemyślana, po wpadkach w poprzedniej części (chodzi mi o walkę Anakina z Dooku i ogólnie o potyczki na arenie – „Atak Klonów”) wreszcie było na co popatrzeć – Yoda & Palpatine, Anakin & Obi-Wan, Obi-Wan & Grevious.
Odniosłem takie wrażenie, że trochę sam film jakby się zaprzecza. Przez cały czas mówią jaki to Anakin jest potężny, wybraniec z ogromną siłą, a tu w walce z Obi-Wan’em przegrywa. Tak samo z Yodą i Palpatine, walka cały czas była z korzyścią dla tego pierwszego, aż nagle mały przypadek (imperator łapie się barierki, a Yoda spada) rozstrzyga o tym że to Palpatine jest potężniejszy.
Wykańczanie poszczególnych Jedi – idealne. Zrobił to szybko bez zbędnego, efekciarskiego obijania w bawełnę. Z zaskoczenia i ciach.

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]
Przekleję także tutaj.
Wczoraj miałem wreszcie obejrzeć Sin City. Szczerze mówiąc nie pamiętam, kiedy tak gapiłem się jak najęty w to co widzę. Po raz pierwszy od bardzo dawna jakiejś produkcji na dużym ekranie udało się mnie zafascynować. Ostatnim razem wgapiałem tak gały bodajże na Fight Club. Wychodzi na to, że zazwyczaj gustuję w filmach brudnych, smutnych i okrutnych ;o) Garrett stwierdził, iż niepokoi fakt, że emanujący brutalnością i chorymi wątkami film zbiera przeważnie bardzo pochlebne i entuzjastyczne recki. Cóż, w 1999 wyszedł wspomniany Fight Club, produkcja miejscami równie brutalna, co chora, a przecież praktycznie zmiażdzyła ogromną większość oglądających go widzów. Mnie też wgniótła w fotel. Do tego stopnia, że film obejrzałem w kinie 3 razy. Dziś jest nieodłaczną częscią filmowej historii i obiektem kultu. Czy to źle? To już kwestia osobistej interpretacji.
Sin City, podobnie jak Fight Club, pod pewnymi względami wyłamuje się schematom. Jest produkcją wykonaną po prostu oryginalnie. Już same efekty wizualne przykuwają uwagę. W pewnym stopniu zmiękczają one brutalność filmu, ale z drugiej strony potęgują klimat i smaczek. Do tego dochodzi naprawdę świetna oprawa dźwiękowa i dośc odważne podejście do poruszanej tematyki, dla którego praktycznie nie ma tabu. Podobnie, jak zniekształcony w krzywym zwierciadle jest świat, tak wykrzywione są efekty, więc uderzenie, czy strzał nie zawsze zabijają, co absolutnie nie przeszkadza. To trochę taki bardziej nowoczesny western, gdzie balladyczna całość napędzana jest akcją. Już pierwsza scena z Willisem skojarzyła mi Ostatniego Sprawiedliwego (Last man standing), tyle, że tam był dużo większy realizm, przy sporej dawce brutalności. Fabuła ciekawa, ale byłaby ona niczym bez tej całej chorej okrasy. Takie zaspokojenie potrzeby chleba i i grzysk. Sin City to igrzyska, ale naprawdę na wysokim poziomie. O ile Fight Club dawał do myślenia i powodował, że mózg w pogoni za wątkiem potrafił się zagubić, o tyle Sin City jest po prostu czystej krwi rozrywką, o fabule interesującej, acz nieskomplikowanej. Przejaskrwiona i spaczona całość okraszona jest dodatkowo świetnym dowcipem i pięknymi kobietami (miejscami w szybkich samochodach - to rzadziej, oraz z bronią w ręku - to znacznie częściej ;o)
Szczerze mówiąc nie znam wersji rysowanej tego działa i do ekranizacji komiksów podchodzę z rezerwą (czyt. omijam kino szerokim łukiem), aczkolwiek po starym Batmanie mogę śmiało rzec, iż wreszcie udało się komuś zrobić to tak, że całość naprawdę mi się podoba, a błądzące gdzieś tam w tle słowo komiks absolutnie nie powoduje torsji, a to wyczyn na miarę mistrzostwa świata ;o)
Podsumowując, jak dla mnie, rewelka.
PS. Jeden malutki minus za brak rozwinięcia wątku z lesbijkami ;o)))PPP

Kharman [ ]
Właśnie obejrzałem Terminal, Steven się nie popisał, z ciekawego tematu zrobił ckliwą historyjkę. A wątek romansowy z żałosną sceną kolacji to już zupełna kompromitacja. Jak dla mnie strata 10 funtów i co gorsza 2,5 godziny cennego czasu.
Oczywiście film nie jest całkiem spalony, tak do 1,5 godziny da się oglądać, potem już tylko łapałem się za głowę.

chreo [ I love dorotka_l ]
Wszystkich z tego wątku zapraszam do nowego kącika filmowego założonego dziś przeze mnie:
Wątek nosi nazwę: POLECAM TEN FILM! :-)
Mam nadzieję, że z waszą pomocą będzie dostarczał on innym forumowiczom dobrych tytułów filmowych do obejrzenia w wakacyjne wieczory :-)
Być może wątek się przyjmie i co kilka(naście) dni będą kolejne części.
Nie ma co nadawać mu zbyt wielkiego tempa - wolę 1 film, ale dobrze opisany niż 4 filmy na raz ale po zdaniu :-)
Zajrzyjcie:

...NathaN... [ The Godfather ]
1. Reaktywacja ;]
2. Oglądał ktoś Into the Blue ( z J. Alba =] ) ??
X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]
W przyszly piatek wybieram sie na maraton : Kill Bill I i II i Old Boy :)

eJay [ Gladiator ]
X-Cody--->Ja bym na tym maratonie zasnal. Glownie dzieki Kill Billom, ktore wywolaly u mnie atak snu, na kazdej projekcji, w ktorych uczestniczylem:) Old-boy jest nawet fajny:)

Negocjator [ * ]
Widzialem ostatnio "Wierny ogodnik".
Film wyreżyserowal reżyser od "Miasto Boga".
Polecam wszystkim, którzy lubią dobrze zrealizowane
spoeczne dramaty z wątkiem milosm w tle.
Film ma niezle tempo, dobrze się go ogląda.
I zwróćcie uwagę na zdjęcia. Rewelacja.
X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]
AZle ten watek jest stary :)
Trzeba bedzie nowa czesc zalozyc.
A wczoraj ogladnełam Egzorzyzmy Emily Rose - swietny film. Klimatyczny i nienaciagany, co jest rzadkoscia. Dosc realnie pokazany. Polecam :)

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]
Odgrzebiemy trupa. Przekleję to, co wpisałem już w wątku o Obcym.
25th hour - może zawierać spoilery*
Monty ma w sumie wspniałe życie. Apartament jak się patrzy, laska, że hej, furka niczego sobie. Jednym słowem niczego mu nie brakuje. Posiada także jedną zasadniczą wadę. Zarabia na dilerce dragów. Sielanka nie trwa więc wiecznie, Pewnego pieknego dzionka do drzwi pukają federalni i znajdują co trzeba. Bohater ma dobę na załatwienie swoich spraw, nim zgłosi się na komisariat i wyląduje w pierdlu. Ile mozna zrobić przez 24 godziny, skoro nagromadziło się człowiekowi przez te wszystkie lata? To już nie jest w tej chwili ważne, pozostały czas trzeba wykorzystać jak najlepiej.
Wraz z Montym odwiedzamy więc kolejne lokacje i wsłuchujemy się w dialogi coraz to nowych osób, które wpadkowicz musi odwiedzić przed odsiadką. Akcja nie jest porywająca, to raczej forma reportażu. Brak zawrotnych i zaskakujących zwrotów akcji, a mimo to człowiek gapi się jak urzeczony w ekran. Nawet moment, w którym dowiadujemy się, kto wsypał, nie robi większego wrażenia, nie różni się zdecydowanie od reszty. Zresztą jakie to ma znaczenie? Stało się, a rezygnacja i świadomość nieuchronnego losu biorą górę nad emocjami i to się czuje każdym porem w trakcie oglądania filmu. Rezygnacja, rezygnacja i jeszcze raz rezygnacja. Otoczenie niejako dostosowuje się do Monty`ego. Bohaterowie dopuszczają się różnych czynów, które mogą zaważyć na ich przyszłości, ale ta przecież taka niepewna. Żyją więc chwilą i poddają się jej.
Spike Lee nakręcił małe (a może duże?) arcydzieło sztuki filmowej. Norton, który kojarzy mi się głównie z szybkim, brutalnym i schizowatym Figt Club, zagrał w obrazie zupełnie innym i wypadł, jak zwykle zresztą, świetnie. Gdybym miał porównać, wybrałbym Aguirre: Gniew Boży. Duetowi Herzog - Kinsky, również udało się oddać patowość i beznadziejność sytuacji, którą człowiek czuje na równi z osobami na ekranie. Poleca, bo warto.
* w zależności od tego, co kto za takowy uważa