GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Śmiertelna wysypka? Tylko w łódzkim pogotowiu...

06.04.2005
09:44
[1]

Dagger [ Legend ]

Śmiertelna wysypka? Tylko w łódzkim pogotowiu...

Szokujący artykuł, ciekawe jak ta sytuacja wygląda poza "miastem cudów":


Pierwszy dzień procesu "łowców skór". Prokurator: - Sanitariusze zaczęli rozmawiać, że można w niektórych przypadkach pomóc pacjentowi umrzeć. I w ten sposób zarobić pieniądze za informacje o zgonie. Po pewnym czasie uzyskali informacje, że substancją niepozostawiającą śladów po dokonaniu zabójstwa jest pavulon

Najpierw na ławie za pancerną szybą policjanci posadzili sanitariusza Karola B. Niski, barczysty, w skórzanej kurtce, rzucał po sali spode łba gniewne spojrzenia. Obok usiadł drugi sanitariusz Andrzej N. Szczupły, z kręconymi czarnymi włosami i wąsem. Twarz bez emocji - przez kilka godzin procesu sprawiał wrażenie znudzonego, czasem przymykał oczy, jakby przysypiał. To o nim trzy lata temu mówił "Gazecie" świadek zbrodni: - Jest człowiek, który uśmiercał ludzi. Jawnie, na oczach innych. To sanitariusz - miał ksywkę "doktor Ebrantil". Ebrantil to lek obniżający ciśnienie krwi. Serce staje i koniec.

Na ławie oskarżonych brakuje dwóch lekarzy Janusza K. i Pawła W., którzy czekali na proces na wolności.

Sędzia Jarosław Papis wywołuje ich nazwiska. Są - usiedli jak najdalej od sanitariuszy, na tej samej ławce co rodziny ofiar! Sąd nakazuje im przejście za szybę do dawnych kolegów z karetki.

Przed rozpoczęciem rozprawy Andrzej N. prosił sąd, by ją utajnił. - Moje małe dzieci mogą mnie zobaczyć w telewizji - mówił.

O to, aby proces toczył się za zamkniętymi drzwiami, wnioskowała także Danuta Gordat, obrońca Karola B. - Ujawnione tu fakty mogą godzić w jego dobre imię. To może utrudnić jego rehabilitację, gdyby został uniewinniony. A media już go skazały.

Sąd odrzucił wnioski.

Później głos zabrali prokuratorzy Rober Tarsalewski i Bogumiła Tarkowska. Trzy i pół godziny - na zmianę - odczytywali akt oskarżenia. Opisywali ogrom procederu "handlu skórami" oraz to, jak przerodził się on w mordowanie pacjentów.

Prawie wszyscy brali pieniądze od zakładów pogrzebowych

Tarsalewski: - Andrzej N. wyjaśnił, że prawie wszyscy pracownicy łódzkiego pogotowia przyjmowali pieniądze od zakładów pogrzebowych (...) Na początku 2000 r. zaczął rozmawiać z Karolem B., że można w niektórych przypadkach pomóc pacjentowi umrzeć i w ten sposób zarobić pieniądze za informacje o zgonie. Obydwaj zasięgali informacji u pracowników karetek reanimacyjnych o sposobach uśmiercania pacjentów bez zostawiania śladów. Po pewnym czasie obaj uzyskali informacje, że substancją niepozostawiającą śladów po dokonaniu zabójstwa jest pavulon. N. wyjaśnił, że jego żona jest położną, i w domu posiadał podręczniki medyczne. Z nich zaczął zasięgać wiedzy na temat działania pavulonu. Swoją wiedzą dzielił się z sanitariuszem Karolem B.

W założeniu Andrzej N. zamierzał podawać tę substancję pacjentom w starszym wieku, w ciężkim stanie zdrowia, w stanie agonalnym (...) Karol B. wyjaśnił, że pavulon pobierał z magazynu leków, korzystając z panującego tam bałaganu. Dawał pavulon Andrzejowi N., wychodząc z założenia, że fakt uśmiercania pacjentów przy jego użyciu to prywatna sprawa Andrzeja N.

Dalej prokuratorzy opisywali wstrząsające szczegóły pięciu zbrodni, które udało im się odtworzyć.

• 14 marca 2000 roku. W poradni przy ul. Kopcińskiego w Łodzi zasłabła Danuta B. Karetką przyjechali lekarz Janusz K. i sanitariusz Andrzej N. Ten ostatni wstrzyknął kobiecie pavulon.

Prokurator: - N. wyjaśnił, że pacjentka po około 30-45 sekundach zaczęła być niespokojna. Coś jakby krzyczała, zaczęła zdzierać założoną na twarz maskę z tlenem.

Lekarz stwierdził zgon. Załoga zadzwoniła po firmę pogrzebową Czarna Róża.

• 15 września 2000 roku, ul. 6 Sierpnia. Dariusz K. po pijanemu spadł z wersalki i rozbił sobie głowę. W drodze do szpitala Andrzej N. wstrzyknął mu pavulon. Chory udusił się, lekarz Paweł W. dał sanitariuszowi komórkę, by ten zadzwonił po Czarną Różę. Załoga dostała do podziału 1,2 tys. zł.

• 16 stycznia 2001 roku. Ul. Nawrot. Karetka ma przewieźć chorego psychicznie Wiesława S. do szpitala.

Prokurator odczytuje wyjaśnienia N. ze śledztwa: "Podczas podróży do szpitala wstrzyknąłem choremu pavulon częściowo domięśniowo, a częściowo dożylnie. Po około dwóch-trzech minutach u pacjenta pojawiły się kłopoty z oddychaniem".

Dalej prokurator cytuje zeznania świadka - lekarza z karetki: „N. zbliżył się do okienka, dzielącego przedział sanitarki i słowami »Helmucik, jedź wolniej « nakłaniał kierowcę do zwolnienia. Chciał mieć pewność, że pacjent umrze w drodze do szpitala”.

Karetka dowiozła Wiesława S. do szpitala żywego, ale lekarzom nie udało się go uratować.

• 24 sierpnia 2001 roku. Janina G. dostała duszności. N. wymieszał w strzykawce hydrocortison z pavulonem i podał strzykawkę lekarzowi. Kobieta zaczęła się dusić. Zmarła przed szpitalem.

Prokurator Tarkowska: - N. nakłaniał lekarza do zabrania zwłok pacjentki ponownie do karetki. Załatwił już zakład pogrzebowy. Lekarz, oburzony, nie zgodził się. Po tej wizycie według relacji podejrzanego lekarz stał się w stosunku do niego podejrzliwy, a nawet złośliwie podczas późniejszych wizyt sugerował mu podanie pacjentowi - jak określił - "pavuloniku".

• 29 stycznia 2001 roku, ul. Narutowicza. Ludmiła Ś. dostała wysypki. Przyjechała karetka z doktorem Pawłem W. i sanitariuszem Karolem B. Podczas jazdy do szpitala w Pabianicach Karol B. wstrzyknął jej pavulon. Jeszcze żyła, gdy wezwał firmę Czarna Róża.

Karol B. miał opowiedzieć o tej zbrodni Andrzejowi N. Prokurator Tarkowska: - Stwierdził, że użył pavulonu, bo był zniecierpliwiony długim przewożeniem chorej ze szpitala do szpitala.

Prokuratorzy zdołali dojść do połowy aktu oskarżenia, resztę przeczytają dzisiaj.

150 świadków

Do połowy czerwca sąd zaplanował aż 28 terminów rozpraw. W procesie ma być przesłuchanych ponad 150 świadków i ośmiu biegłych. W sprawie jest 28 pokrzywdzonych, pięcioro występuje w charakterze oskarżycieli posiłkowych.

Zabójcy w białych kitlach

• Andrzej N., pseudonimy „Ebrantil” i „Koń”. 36 lat, sanitariusz. Prokuratura ma dowody, że zamordował pavulonem czterech chorych. Miał to zrobić dla pieniędzy, które brał od przedsiębiorców pogrzebowych za informację o zgonach. Zarobił ponad 21 tys. zł;

• Karol B., 38 lat, sanitariusz. Odpowie za zabicie jednej pacjentki. Od przedsiębiorców pogrzebowych wziął zdaniem prokuratury co najmniej 20 tys. zł;

• Janusz K., 49 lat, lekarz. Jak ustaliła prokuratura, nie próbował ratować dziesięciu ciężko chorych pacjentów. Wszyscy zmarli. Na nekrobiznesie zarobił co najmniej 72 tys. zł;

• Paweł W., 33 lata, lekarz. Odpowie za śmierć czterech chorych. Wziął od przedsiębiorców pogrzebowych co najmniej 12 tys. zł.

Obaj sanitariusze są aresztowani. Grozi im dożywotnie więzienie. Lekarzom (na wolności) grozi do dziesięciu lat więzienia.

Stan śledztwa

Za nieudzielanie pomocy umierającym pacjentom odpowie jeszcze czworo lekarzy łódzkiego pogotowia. Prokuratura prawdopodobnie oskarży ich - podobnie jak Janusza K. i Pawła W. - o "spowodowanie zagrożenia życia i zdrowia pacjentów" i nieumyślne spowodowanie ich śmierci.

Prokuratura bada kilkadziesiąt przypadków domniemanego opóźniania pomocy pacjentom. Wszystkie miały miejsce na dyżurze starszego dyspozytora Tomasza S., organizatora procederu "handlu skórami".

W wątku korupcyjnym śledztwa zarzuty kupowania bądź sprzedawania informacji o zgonach postawiono już 43 osobom - lekarzom, sanitariuszom, kierowcom i przedsiębiorcom pogrzebowym.


Anna Kołakowska, Tomasz Patora, Marcin Stelmasiak, Łódź

06.04.2005
09:58
[2]

Yaca Killer [ **** ]

A może by tak "pavulonik" zamiast pozbawienia wolnosci ?

06.04.2005
10:00
[3]

Dagger [ Legend ]

==>Yaca Killer
Za proste i za szybkie.

Jeśli zarzuty się potwierdzą wolałbym dożywocie albo 25 lat odsiedziane od deski do deski.

06.04.2005
10:02
[4]

Cainoor [ Mów mi wuju ]

Chłopaki są w sile wieku, niech popracują jeszcze za darmo przez parenaście lat.

07.04.2005
09:31
[5]

Dagger [ Legend ]

Ładnie, dobrze że od razu harmonogramu zgonów do wykonania nie robili:

N. opowiadał też o dwóch lekarzach, z którymi pracował i którzy siedzą z nim na ławie oskarżonych - zdaniem prokuratury doprowadzili do śmierci 14 chorych. Janusz K. miał być szczególnie pazerny na pieniądze za "skóry" (choć i Paweł W. chętnie je brał). K. miał nawet często mówić przed dyżurem, że "dziś pilnie potrzebuje pieniędzy", by kierowca lub sanitariusz załatwili wyjazd do pacjenta, za którego ciało można by wziąć "działkę".

- W ogóle w pogotowiu wszyscy żyli tylko tematem pieniędzy od zakładów pogrzebowych. Od rozmów o tym zaczynał się dzień i tymi rozmowami kończył - opowiadał Andrzej N.

07.04.2005
09:45
[6]

amarok [ Generaďż˝ ]

wsadziłbym ich pierwszego dnia do celi z pedziami z nieformalnym poleceniem wyd....nia ich wzdłuż i wszerz.
gnidy, na takich ludzi brak słów.
beknąć powinni także właściciele zakładów pogrzebowych, na zlecenie których ci "dobroczyńcy" pracowali :|

07.04.2005
12:19
[7]

SamFisher [ Mistrz Ścinania Riposty ]

Dobija mnie jedna rzecz: żadnego potknięcia policjantów i lekarzy, media nie wybaczą. Ludzie harują za jałmużnę jak niewolnicy w Egipcie, a tylko psy się na nich wiesza. Oczywiście, nie bronię tego, który faktycznie uśmiercał ludzi, ale cała reszta aktu oskarżenia jest o kant d* rozbić.

Fascynuje mnie po prostu to, że niektórzy politycy przekręcają kraj na miliony (słynna sprawa dotacji Unijnych i ministra Cz.), a jakoś nikt nie urządza im pokazowych procesów i prędzej czy później, taki nawóz znów wypływa na scenie i dziennikarze to przyjmują ze stoickim spokojem.

07.04.2005
12:24
[8]

twostupiddogs [ Generaďż˝ ]

SamFisher


Mnie osobiście rozwala nowomowa w mediach jeśli chodzi o afery. Dlaczego się nie mówi wprost, że ktoś coś ukradł. Zamiast tego mamy "wyprowadził". Wyprowadzić to można psa na smyczy. Moim skromnym zdaniem przydałoby się w mediach jasno formułowane myśli. Przy okazji może by się zmniejszył odestek analfabetów funkcjonalnych.

07.04.2005
12:30
[9]

SamFisher [ Mistrz Ścinania Riposty ]

>>>twostupiddogs

Jasne, ale w normalnym kraju złodzieje zniknęliby z życia publicznego, a u nas ci 'wyprowadzający' będą za dwa lata w komisji nadzorującej media albo w KRRiTV i dziennikarze o tym wiedzą.

07.04.2005
12:41
[10]

Maff [ Generaďż˝ ]

Cainoor [ Mów mi wuju ]

Chłopaki są w sile wieku, niech popracują jeszcze za darmo przez parenaście lat.



za jakie darmo? nie mam zamiaru ich utrzymywac aby oni mogli siedziec sobie wpierdlu do konca zycia
niech posiadza kilka miesiacy z najgorszymi gwalcicielami i mordercami, a potem czapa. oczywicie pavulon bylby najlepszy... ale podawany w malych ilosciach niech zdychaja skurwysyny przez 2 dni.

12.04.2005
09:23
[11]

Dagger [ Legend ]

bez komentarza:

Łowcy skór: zgony cieszyły nas wszystkich

Tomasz Patora, Marcin Stelmasiak, Łódź 12-04-2005 , ostatnia aktualizacja 11-04-2005 19:39

Kilka minut po podaniu pavulonu ustawał oddech, ciało wiotczało. Ale serce stawało dopiero po 15 minutach, a czasem później. Zdarzało się, że - aby uzyskać zgon - cała załoga wychodziła z karetki, np. na papierosa.

To chyba najbardziej wstrząsający fragment procesu łowców skór - wczoraj sędzia Jarosław Papis zdanie po zdaniu czytał wyjaśnienia sanitariusza Andrzeja N. złożone w śledztwie. Wtedy - po zatrzymaniu - N. przyznał się do co najmniej 12 morderstw przy użyciu pavulonu. Opowiadał też o zbrodniach, których mieli dopuścić się jego wspólnik sanitariusz Karol B. oraz lekarze, z którymi jeździli w karetce.

Sala w głębokim milczeniu słuchała zeznań. Posłuchajmy ich i my:

Czy już? Czy jeszcze?

Proceder handlu "skórami" istniał od początku mojej pracy w pogotowiu 12 lat temu. Pieniądze brali wszyscy: każda załoga kilkaset razy, więcej niż mam włosów na głowie. Handel organizowali dyspozytorzy pogotowia, z których najważniejszy to Tomasz S. (...) W początku 2000 r. zacząłem rozmawiać z Karolem B., że nieraz babci można pomóc umrzeć.

Pavulon podałem co najmniej dziesięciu pacjentom w domu albo w karetce. Jeden z przypadków podania pavulonu w karetce miał miejsce podczas przejazdu do szpitala im. Kopernika. Pacjentka siedziała, Janusz K. [jeden z oskarżonych lekarzy] kiwnął do mnie głową, odebrałem to jako zachętę do podania pavulonu. Ok. pięciu minut od podania nachyliłem się do przodu i powiedziałem: "Lekarz, chodź, pacjentka już kituje".

Przekazywałem też pavulon Karolowi B. Mówił mi, że używał go 10-15 razy. Najpierw - jak mówił - przetestował działanie na kotach.

(...) Nie mieliśmy oporów w rozmowach z Karolem B. o zabijaniu pacjentów. To przybrało rozmiary szaleństwa. Pożyczaliśmy sobie wzajemnie pavulon, kiedy nam go brakowało. B. użył go kilkanaście razy. Lekarz Paweł W. [drugi oskarżony lekarz] co najmniej tolerował zachowanie Karola B. Kiedy jeździł ze mną, tolerował też podawanie pavulonu przez mnie.

O podawaniu przez nas pavulonu wiedzieli lekarze K., W., i J. Paweł W. nawet cieszył się, kiedy miał dyżur z kierowcą Markiem J. i ze mną, bo liczył, że znajdzie się pacjent, którego będę mógł uśmiercić pavulonem.

Lekarze ci pytali często mnie: "czy już? [zmarł]" albo "czy jeszcze? [żyje]". Potem wszyscy byli zadowoleni , bo zgony cieszyły nas wszystkich.

Czasem umierali sami

Lekarz Paweł W. i kierowca Marek J. mieli układy u dyspozytorów. Ci dawali im często wyjazdy do zgonów lub do starych, konających osób. Często bywało, że wtedy chorzy sami umierali i nie było potrzeby podawać im pavulonu (...) Zdarzały się też przypadki opóźniania udzielania pomocy. Gdy np. były trzy zgłoszenia - dwa do zgonu i jedno do kobiety krwawiącej z dróg rodnych - jechaliśmy najpierw do zgonów, żeby szybko sprzedać skórę. (...)

Pamiętam jak Karol B. mówił, że "puknął" pacjentkę z wysypką. Tak mówił: "Patrz, trafiło jej się umrzeć po drodze. Jakie to rzeczy się ludziom zdarzają?". To było już totalne przegięcie, całe pogotowie mówiło o tym przypadku. (...)

B. miał inną metodę zabijania, nosił pavulon już nabrany do strzykawki w kieszeni fartucha. Czasem na nocnych dyżurach opowiadał o zabijaniu przy kierowcy. Ten mówił mu: "Nie gadaj tyle, lepiej idź spać" i ostrzegał nas: "Chłopaki, wy to kiedyś umoczycie".

Wycie o pomoc

Podczas jednego z pierwszych przesłuchań Andrzej N. opisał prokuratorowi, jak umiera pacjent, któremu podał pavulon. To wiedza ekskluzywna, próżno jej szukać w podręcznikach medycyny, bo ratując pacjenta pavulonem, anestezjolog zapewnia mu sztuczny oddech.

Z wyjaśnień N.: Pojawiało się drżenie kończyn górnych i dolnych. Niepokój, próby poderwania się z noszy. Pacjenci próbowali krzyczeć (...) ten krzyk o pomoc był w praktyce wyciem.

Kilka minut po podaniu ustawał oddech, ciało wiotczało. Ale serce stawało dopiero po 15 minutach, a czasem znacznie później. Zdarzało się, że - aby uzyskać zgon - cała załoga wychodziła z karetki, np. na papierosa. Najczęściej takie przypadki miały miejsce, gdy dyżurował doktor Janusz K.

Wczoraj sędzia zdążył odczytać wyjaśnienia z zaledwie czterech pierwszych przesłuchań Andrzeja N. Zostało ich jeszcze 34. Dziś kolejny dzień procesu.

12.04.2005
10:23
[12]

Stivi [ Chor��y ]

no coz najlepsza by byla ciezka praca w kamieniolomach, przynajmniej by na siebie zarobili

12.04.2005
12:34
smile
[13]

H3ZEKI4H [ Homo Homini Lupus ]

hmm, ludzie żądni nowych wrażeń, mogą się np. przebrać za żebraka w moskwie, pomieszkać w więzieniu jako "więzień" (pałowanie wliczone w cenę) dlaczego wiec nie zorganizować wycieczki do Łódzkiego pogotowia. Zaczynało by sie od symulowanego zawału i wezwania karetki a co dalej tego żaden scenariusz nieprzewidzi (zakładamy ok 30% ofiar, nawet wśród wpełni zdrowych) to przecierz bardziej emocjonujące niz rosyjska luretka! Pomyślcie ilu by przyjechało turystów, Łódzka służba zdrowia dostała by zastrzyk pieniędzy.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.