GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

ach ta dzisiejsza młodzież...

30.03.2005
11:04
smile
[1]

Mazio [ Mr.Offtopic ]

ach ta dzisiejsza młodzież...

jesteście straszni, wiecie? nie ustępujecie miejsca i jest mi za Was wstyd... :P tego też pewnie nawet nie przeczytacie...

Rzecz dzieje się na tarasie ekskluzywnego hotelu, gdzieś na Wyspach Kanaryjskich. Jest letni wieczór. Panowie ubrani w białe garnitury siedzą i palą grube cygara.

Graham Chapman: Lampka dobrego Chateau de Chaselet, to jest to. Nieprawdaż?

Terry Jones: O tak.

Graham Chapman: Masz rację.

Eric Idle: Kto by pomyślał 30 lat temu, że będziemy sobie tutaj siedzieć i pić Chateau de Chaselet?

All: Tak, tak.

Michael Palin: Wtedy cieszyła nas filiżanka herbaty.

Graham Chapman: To prawda! Zimnej herbaty!

Michael Palin: Racja!

Eric Idle: Bez mleka i cukru!

Terry Jones: I bez herbaty!

Michael Palin: W pękniętej filiżance.

Eric Idle: O! My nigdy nie mieliśmy filiżanki. Piliśmy ze zwiniętej gazety!

Graham Chapman: Najlepsze co mogliśmy robić to ssać wilgotny kawałek szmaty.

Terry Jones: Ale, były to szczęśliwe dni. Chociaż biedne.

Michael Palin: Bo byliśmy biedni!

Terry Jones: Prawda!

Michael Palin: Mój ojciec mawiał: "Synu - pieniądze szczęścia nie dają".

Eric Idle: Miał rację!

Michael Palin: Racja!

Eric Idle: Byłem bardziej szczęśliwy nie mając niczego. Żyliśmy w malusieńkim, starym, przewracającym się domu z wielką dziurą w dachu.

Graham Chapman: Dom! Byłeś szczęściarzem, że miałeś dom. My żyliśmy w jednym pokoju. Było nas 26 osób. Bez mebli, brakowało połowy podłogi. Tłoczyliśmy się w jednym rogu ze strachu, aby nie spaść.

Terry Jones: Mieliście szczęście - własny pokój. My musieliśmy mieszkać na korytarzu!

Michael Palin: Ach. My mogliśmy tylko marzyć o życiu na korytarzu. To byłby dla nas pałac. Musieliśmy mieszkać w starym zbiorniku na kupie gratów. Każdego ranka musiałem wstawać aby zdobyć kawałek cuchnącej ryby. Jeden dla nas wszystkich. A własny dom...? Ech!

Eric Idle: Cóż, gdy ja mówiłem dom miałem na myśli dziurę w ziemi przykrytą kawałkiem płótna. Ale dla nas to był dom.

Graham Chapman: Nas wypędzili z nory w ziemi. Musieliśmy się wynieść i żyć w jeziorze.

Terry Jones: Mieliście szczęście, że to było jezioro. 150 z nas żyło na środku ulicy - w pudełku na po butach.

Michael Palin: W kartonowym?

Terry Jones: Tak!

Michael Palin: Szczęściarze! My przez 3 miesiące musieliśmy mieszkać w zwiniętej gazecie. Musiałem codziennie wstawać o 6 rano, czyścić gazetę, a potem iść do fabryki. 14 godzin dziennie. Tydzień za tygodniem. Za 6 pensów tygodniowo. A kiedy wracałem do domu nasz ojciec lał nas rzemieniem przed snem.

Graham Chapman: To luksus! My wychodziliśmy z jeziora codziennie o 3 nad ranem. Sprzątaliśmy jezioro, zjadaliśmy garść robaków, pracowaliśmy 20 godzin dziennie w fabryce za 2 pensy miesięcznie. Przychodziliśmy do domu, a ojciec bił nas po głowach potłuczoną butelką, gdy byliśmy szczęśliwi.

Terry Jones: Cóż, oczywiście byliście twardzi. My wstawaliśmy z naszego pudła po butach w środku nocy lizaliśmy ulicę do czysta. Jedliśmy połowę garści zmarzniętych robaków, pracowaliśmy w kopalni 24 godziny dziennie za 4 pensy na 6 lat. A kiedy przychodziliśmy do domu, nasz tato kroił nas na kawałki nożem do chleba.

Eric Idle: Ja musiałem się zrywać do roboty o 10 wieczorem - półtorej godziny przed położeniem się spać. Jadłem kawałek trucizny, pracowałem 29 godzin na dobę w kopalni, płaciłem właścicielowi kopalni za pozwolenie przychodzenia do pracy, a gdy przychodziliśmy do domu, nasz ojciec zabijał nas i tańczył na naszych trupach śpiewając Alleluja.

Michael Palin: Tak, tak. I pomyśleć, że gdybyśmy to dziś chcieli opowiedzieć młodym ludziom, to nikt by nam nie chciał uwierzyć.

All: Nie, nie uwierzyliby.


;)

30.03.2005
11:08
smile
[2]

pajkul [ Konsul ]

LOL :D

30.03.2005
11:10
smile
[3]

Bushido [ Generaďż˝ ]

Wielki LOL.
nasz ojciec zabijał nas i tańczył na naszych trupach śpiewając Alleluja.

30.03.2005
11:10
smile
[4]

pajkul [ Konsul ]

WOW :''')

30.03.2005
11:11
smile
[5]

leeloo7 [ Centurion ]

co za brednie, hehe

30.03.2005
11:12
[6]

Yisrael [ Pod Mocnym Aniołem ]

Wstrząsające.

30.03.2005
11:12
smile
[7]

M'q [ Schattenjager ]

30.03.2005
11:15
smile
[8]

garrett [ realny nie realny ]

simply the Mothy Python :)

30.03.2005
11:22
smile
[9]

oksza [ Senator ]

-->> Mazio
Dzięki, szukałem tego wczoraj.. :)

30.03.2005
11:25
smile
[10]

skrzatman [ SkrZat ]

lol2
<------

30.03.2005
11:26
[11]

Be free [ just do it ]

hahah wielki ROTFL

30.03.2005
11:37
[12]

wangor [ Centurion ]

Nie wiem skad masz ten tekst, ale na necie krazy ten skecz wykonany na zywo razem z paroma innymi przed publicznoscia :) nazywa sie
Monty Python Live at the Holywood bowl
polecam :)

30.03.2005
11:40
[13]

kociamber [ Canada ]

dobre, dobre :)

30.03.2005
12:16
smile
[14]

(pseudo)Gracz [ Chor��y ]

Dzięki za poprawę humoru!

30.03.2005
12:18
smile
[15]

|Black Moon| [ Konsul ]

Mocarne!
hehe!

30.03.2005
12:24
[16]

Jake [ R.I.P. ]

Heh, mocne.
Ja mam coś z życia.
Mój ojcec ma taką swoją gadkę "Ja w twoim wieku..." Pewnego razu chciał za bardzo podkolorować i wyszło tak "Ja w twoim wieku jak miałem 20 lat..." ...

Dodajmy że ja jeszcze nie mam 20 :]

30.03.2005
12:25
smile
[17]

Shadowmage [ Master of Ghouls ]

Nieśmiertelny MP! Znów mnie naszła chęć na pooglądanie skeczy. Znikam :D

30.03.2005
15:02
smile
[18]

Gayardo [ Konsul ]

big lol &rotfl

30.03.2005
15:12
smile
[19]

DeLordeyan [ The Edge ]

hahah swietne

30.03.2005
15:13
smile
[20]

Chupacabra [ Senator ]

hehehe, zarabiste :]

30.03.2005
15:52
smile
[21]

Dagger [ Legend ]

A teraz coś z innej beczki:


(wnętrze pokoju w domku jednorodzinnym; starsze małżeństwo stoi przy dużym oknie, patrząc na zewnątrz, gdzie na trawniku beznamiętnie siedzi kot; słychać podjeżdżający pod dom samochód)

NAPIS (na tle):

SALON PODMIEJSKIEGO DOMKU
W OKOLICACH ESHER

MĄŻ
To chyba weterynarz kochanie.

ŻONA
Pójdę otworzyć.

(wychodzi i po chwili wraca z weterynarzem w garniturze i z torbą lekarską)

ŻONA
(dramatycznym szeptem)

Weterynarz kochanie.

MĄŻ
Świetnie, że pan przyszedł.

WETERYNARZ
Drobiazg. W czym problem? Mnie państwo możecie powiedzieć, jestem weterynarzem.

ŻONA
Powiedz mu, kochanie.

MĄŻ
No więc...

ŻONA
Chodzi o naszego kota. Nic nie robi tylko siedzi na trawniku.

WETERYNARZ
Czy jest... martwy?

MĄŻ
Skądże.

WETERYNARZ
(dramatycznie do kamery)

Dzięki Bogu! Już się przeraziłem, że przybyłem za późno. Gdyby ludzie zawsze dzwonili na czas.

ŻONA
On tak siedzi całymi dniami.

MĄŻ
W nocy także.

ŻONA
Prawie się nie rusza. Musimy mu zanosić jedzenie.

MĄŻ
I mleko.

ŻONA
Nic nie robi, tylko tak siedzi.

WETERYNARZ
Są państwo w kropce?

ŻONA
Jak najbardziej.

WETERYNARZ
Rozumiem. Chyba będę mógł państwu pomóc. Otóż...

(podchodzi do fotela i siada, zakładając nogę na nogę; ręką daje znak małżeństwu, aby też usiedli; małżeństwo siada na sofce)

...kot państwa cierpi na coś, na co my, weterynarze, nie mamy jeszcze określenia. Jego stan charakteryzuje całkowita fizyczna inercja. Brak zainteresowania otoczeniem, które my, weterynarze, nazywamy środowiskiem naturalnym. Niezdolność reakcji na konwencjonalne bodźce , jak kłębek włóczki, soczysta mysz, czy ptaszek, mówią otwarcie - kot państwa znalazł się w dołku. To syndrom maklera giełdowego, małomiasteczkowa dekadencja, zobojętnienie, weltschmertz. Jak państwo wolą.

ŻONA
Chandra.

WETERYNARZ
W pewnym sensie... Hm... Chandra... Muszę to zapamiętać. Co można na to poradzić? Czy ostatnio dezorientowali państwo swojego kota?

MĄŻ
No więc...

ŻONA
Nie.

WETERYNARZ
Aha... W takim razie kota należy zdezorientować.

ŻONA
Co?

MĄŻ
Że co?

WETERYNARZ
Zdezorientować, wyrwać z błogiego stanu samozadowolenia.

(wstaje; małżeństwo również)

Niestety, nie mam kwalifikacji do dezorientowania kotów. Mogę jednak polecić świetną firmę usługową.

(wyjmuje z kieszeni marynarki wizytówkę i wręcza kobiecie)

Oto jej wizytówka.

ŻONA
(czyta)

Dezorientacja Kotów Spółka z o.o.

MĄŻ
Dezorientacja Kotów Spółka z o.o.

ŻONA
Ojejku.

(cięcie; przed domek podjeżdża duża furgonetka z napisem "Dezorientacja kotów Sp. z o.o. - wiodąca w Europie firma dezorientacyjna" ; z furgonetki wychodzą pojedynczo mężczyźni ubrani w białe kitle, w wojskowych czapkach na głowie; ustawiają się w dwuszeregu obok furgonetki; podchodzi sierżant)

SIERŻANT
Kompania! Baczność... spocznij!

(wykonują komendę spocznij)

Dezorientatorzy! Naprzóóód... patrz!

(stają na baczność; cięcie; przed domek zajeżdża stary Rolls-Royce, z którego wysiada kierowca, który obiegłszy pojazd otwiera drzwi; z samochodu wysiada generał w mundurze i podchodzi do dezorientatorów)

GENERAŁ
Panowie, musimy dziś zdezorientować bardzo trudnego kota, więc do dzieła. Dziękuję sierżancie.

SIERŻANT
Dezorientatorzy! Doooo furgonetki! Do wyładowaaania...

(jeden z dezorientatorów rusza się)

Wróć! Do wyładowaaania sprzętu komicznego... Biegieeeem... Marsz!

(dezorientatorzy biegną do furgonetki i wyładowują sprzęt)

Ruchy, ruchy! Raz, dwa, raz, dwa...





(cięcie; kot bez ruchu siedzi na trawie; dezorientatorzy ustawiają małą scenę, jak w teatrzyku objazdowym; generał obserwuje pracujących i kontroluje czas; sierżant pogania; kot beznamiętnie obserwuje pracujących; kiedy scena z kurtyną jest gotowa, dezorientatorzy ustawiają się przed nią)

SIERŻANT
Scena gotowa do dezorientacji, panie generale!

GENERAŁ
Bardzo dobrze. Kontynuujcie sierżancie.

SIERŻANT
W lewoooo... zwrot! W dwudzeeeeregu... biegieeem... marsz!

(wszyscy biegną gęsiego; sierżant obok nich; wbiegają za scenę)

GENERAŁ
A teraz panowie, zdezorientować... kota!

(dźwięk werbli; kurtyna rozsuwa się i rozpoczyna się niesamowite przedstawienie, z wykorzystaniem różnorodnych trików: stopklatka, zdjęcia poklatkowe, odtwarzanie w przyśpieszonym tempie; szybkie cięcia; ujęcia z zatrzymaniem kamery i inne szalone triki filmowe; jako pierwszy na scenę wchodzi Long John Silver)

LONG JOHN SILVER
Panowie, panie i Gedderbong.

(Long John Silver znika; chwila przerwy; pojawiają się dwaj bokserzy, którzy krążą po scenie; pierwszy [Eric Idle] ubrany jest w żółte spodenki, drugi [Michael Palin] w niebieskie; w czasie walki na głowach bokserów pojawiają się i znikają różne nakrycia głowy: pierwszy bez nakrycia głowy - drugi ma melonik, pierwszy ma melonik - drugi bez nakrycia głowy, pierwszy bez nakrycia głowy - drugi ma kapelusz typu Stetson, pierwszy ma cylinder - drugi bez nakrycia głowy, pierwszy w dalszym ciągu ma cylinder - drugi ma fez*), pierwszy ma kwef**) drugi kardynalski biret***), pierwszy i drugi bez nakrycia głowy; na koniec na bokserze w niebieskich spodenkach pojawia się strój Napoleona; bokser w żółtych spodenkach staje zdziwiony i wówczas Napoleon /w dalszym ciągu ma rękawice bokserskie/ zadaje mu cios; bokser pada na plecy i w pozycji horyzontalnej "wyjeżdża" ze sceny; cięcie; kot beznamiętnie obserwuje widowisko; cięcie; Napoleon wykonuje głupie podskoki wzdłuż sceny; pojawia się umundurowany policjant [John Cleese]; wzdłuż sceny, na kiju /pogo-stick/, przeskakuje człowiek przebrany za pingwina, który zamienia się w metalowy pojemnik na śmieci; Napoleon skokiem opuszcza scenę; policjant podchodzi do pojemnika i podnosi pokrywę; z pojemnika wychodzi Napoleon; cięcie; generał i małżeństwo w napięciu obserwują przedstawienie; cięcie; kot siedzi bez ruchu; Napoleon wskazuje na otwarty pojemnik na śmieci, z którego wyskakuje i znika nad sceną nagi mężczyzna [Eric Idle] przepasany ręcznikiem; obok pojemnika na śmieci pojawia się krzesło, na którym w pozycji stojącej ląduje mężczyzna w ręczniku, a potem zeskakuje z krzesła i znika; policjant pojawia się na krześle w pozycji siedzącej; po lewej stronie sceny pojawia się mała armatka z lufą skierowaną na policjanta; pada strzał i policjant znika razem z krzesłem; z pojemnika wyskakuje mężczyzna w ręczniku i ucieka przed pingwinem na kiju /znikają po lewej stronie/; Napoleon klaszcze i znika armatka, a na scenę wjeżdża lektyka, niesiona przez dwóch kucharzy; z lektyki wysiada mężczyzna w ręczniku, który ucieka przed pingwinem; Napoleon klaszcze i znika lektyka, a pojawia się drugi metalowy pojemnik na śmieci, z którego wynurza się mężczyzna w ręczniku; z pierwszego pojemnika wynurza się pingwin z oskubanym kurczakiem i uderza nim mężczyznę w głowę;





mężczyzna chowa się w pojemniku, a pingwin robi pozę zwycięzcy; cięcie; kot siedzi bez ruchu i obserwuje wydarzenia na scenie; cięcie; kurtyna odsłania się; na scenie trzymający się za ręce: pingwin, policjant, mężczyzna w ręczniku, kucharz i Napoleon; kłaniają się, a potem kolejno znikają ze sceny: kucharz, pingwin, Napoleon, policjant i mężczyzna w ręczniku; kurtyna zasuwa się; cięcie; generał z małżeństwem)

GENERAŁ
Oby to podziałało. Za chwilę się przekonamy.

(po krótkiej chwili kot wstaje i wchodzi do domu; małżeństwo jest zachwycone)

ŻONA
Nie wierzę własnym oczom.

MĄŻ
Ani ja. Kot jest jak nowy.

ŻONA
Został uleczony. Dziękujemy generale!

MĄŻ
Czy kiedykolwiek zdołamy się zrewanżować?

GENERAŁ
Nie trzeba. Dezorientacja kotów należy do naszych obowiązków.

(stopklatka; na tle postaci generała z dołu do góry płyną napisy; dramatyczno-pompatyczna muzyka)


DEZORIENTACJA KOTÓW Spółka z o.o.

Spółki "córki"

ZADZIWIANIE NOREK Sp. z o.o.

PPHU "OTUMANIANIE GRONOSTAJÓW"

ZABIJANIE KLINA PUMOM Spółka komandytowa

STRASZENIE GAZELI Joint Venture

OSZAŁAMIANIE BESTII S.A.

ROZPRASZANIE PSZCZÓŁ Spółka Jawna

30.03.2005
15:59
smile
[22]

Conroy [ Dwie Szopy ]

A teraz post z Monty Pythonem, Dwoma Szopami, mielonką, Pythonem, mielonką, Szopami, mielonką, mielonką i mielonką.

[studio telewizyjne; za stołem telewizyjnym siedzi spiker]

SPIKER
A teraz człowiek, który błyskawicznie zyskał sławę.

[słychać kwik świni; spiker podskakuje i patrzy na swoje krzesło; wyciąga z szuflady pistolet, obraca się w prawą stronę i strzela;

cięcie; młody mężczyzna na tle nut na blueboxie; muzyka symfoniczna]

NAPIS: ŚWINIE 3
NELSON 1

[odjazd kamery; obok młodego mężczyzny - redaktora, na drugim krześle siedzi drugi mężczyzna
- "Dwie szopy" Jackson]


REDAKTOR
W zeszłym tygodniu w Royal Festival Hall po raz pierwszy wykonano nową symfonię jednego z największych współczesnych kompozytorów, Artura "Dwie Szopy" Jacksona.

ARTUR
Dobry wieczór.

REDAKTOR
Pozwoli pan, że na chwilę zboczę z tematu. Intryguje mnie ten pański przydomek - "Dwie Szopy". Skąd on się wziął?

ARTUR
To żaden pseudonim. Po prostu kilku moich przyjaciół tak mnie nazywa.

REDAKTOR
Rozumiem. Czy ma pan dwie szopy?

ARTUR
Nie, mam tylko jedną i to od dawna. Jednak kilka lat temu powiedziałem, że rozważam możliwość postawienia drugiej i od tamtej chwili niektórzy nazywają mnie "Dwie Szopy"...

REDAKTOR
Mimo, że ma pan tylko jedną?

ARTUR
[zniecierpliwiony]

Tak.

REDAKTOR
Rozumiem. Ma pan może zamiar kupić drugą?

ARTUR
Nie.

REDAKTOR
Żeby przydomek pasował.

ARTUR
Nie!

REDAKTOR
Rozumiem. Wracając do pańskiej symfonii... czy skomponował ją pan... w szopie?

ARTUR
[oburzony]

Nie!

REDAKTOR
A skomponował pan cokolwiek w tej swojej szopie?

ARTUR
Nie! To najzwyklejsza w świecie ogrodowa szopa!

[w tle rozmawiających, na blueboxie, pojawia się zdjęcie ogrodowej szopy]

REDAKTOR
Rozumiem. Więc chce pan postawić drugą, żeby w niej komponować...

ARTUR
Skąd! Dajmy już spokój tym szopom, one nie mają żadnego znaczenia. Kilku przyjaciół nazywa mnie "Dwie Szopy" i na tym koniec! Proszę mnie zapytać o muzykę. Jestem kompozytorem!

[rozpaczliwie]

Ludzie nieustannie nagabują mnie o te szopy. To już przesada! Mam już dość tego tematu! Wolałbym wcale nie mieć tej szopy!

REDAKTOR
Podejrzewam, że ma pan zamiar ją sprzedać.

ARTUR
Sprzedam, a owszem!

REDAKTOR
To będzie pan Arturem "Bez Szopy"...

ARTUR
Skończ pan z tymi szopami!

REDAKTOR
Z całym szacunkiem panie Jackson, mieliśmy mówić o pańskiej symfonii.

ARTUR
[zdezorientowany]

Co?

REDAKTOR
To symfonia na organy i bębenki...

[Artur spostrzega zdjęcie szopy]

ARTUR
Co to takiego?

REDAKTOR
Co?

ARTUR
To szopa! Zdejmijcie to zdjęcie!

[redaktor znacząco kiwa głową w stronę reżyserki i zdjęcie znika, a w jego miejsce pojawia się wizerunek Artura]

ARTUR
[przygląda się wnikliwie swojemu zdjęciu na blueboxie] W porządku.

REDAKTOR
A teraz panie Jackson, przejdźmy do symfonii...

[cięcie]

NAPIS: ARTUR "DWIE SZOPY" JACKSON

[cięcie]

REDAKTOR
Zdaje się, że interesował się pan rozpoznawaniem pociągów...

[fotografia Artura zostaje zamieniona na zdjęcie szopy z dużym znakiem zapytania]

ARTUR
[całkowicie zdezorientowany]

Co?

REDAKTOR
Słyszałem, ze jakieś trzydzieści lat temu bardzo pana interesowało rozpoznawanie pociągów.

ARTUR
Co to ma do cholery wspólnego z moją muzyką?!

[wchodzi drugi redaktor]

DRUGI REDAKTOR
Masz z nim kłopoty?

REDAKTOR
Niewielkie.

DRUGI REDAKTOR
[bierze Artura za tylną część marynarki w okolicy karku i podnosi go z krzesła]

My redaktorzy jesteśmy o wiele lepsi od takich jak ty, "Dwie Szopy".

REDAKTOR
Właśnie, zmiataj stąd "Dwie Szopy"! To studio jest za małe dla nas trzech!

[drugi redaktor wyrzuca Artura a pierwszy dokłada mu kopniaka; Artur wylatuje z kadru]

DRUGI REDAKTOR
Wymyśl swój własny program, ćwoku jeden!

REDAKTOR
[z uśmiechem w stronę kamery]

Artur "Dwie Szopy" Jackson.

[cięcie; spiker]

REDAKTOR
[spoza kadru]

Nie przejmuj się tym.

DRUGI REDAKTOR
[spoza kadru]

Dzięki za słowa otuchy.

SPIKER
Artur "Dwie Szopy"...

[przełyka ślinę; cięcie; wiking]

-------------------------------------------------------------------------

ANIMACJA

[na żółtawym tle, na przednich nóżkach, biegnie czarna świnka /rysunek jak z tablicy/; słychać pokwikiwanie; głowa mężczyzny z wąsami i w okularach, pokazana z lewego profilu, szeroko się otwiera i połyka lecącą świnię;



głowa odwraca się an face i uśmiecha się; z góry pojawia się duża dłoń, która chwyta głowę i potrząsa nią a następnie odrywa od korpusu i znika w górze; cięcie; porcelitowa miseczka na czerwonawym tle; prawa ręka uderza głową, niczym jajkiem, o brzeg miseczki; prawa ręka chwyta głowę z drugiej strony i otwiera ją niczym jajko;



z wnętrza głowy, do miseczki, wylatuje biały płyn; z miseczki wyłania się postać mężczyzny, którego głowa polana jest białym płynem;



mężczyzna w lewej ręce trzyma kromkę chleba tostowego a w prawej nóż, którym smaruje chleb żółtą mazią]

GŁOS
Tak, matki. Nowe, ulepszone masło firmy Whizzo, zawierające dziesięć procent mniej więcej. Smakuje zupełnie jak martwy krab.

[cięcie; trzy aniołki zebrane wokół opakowania z napisem "Masło Whizzo"]

Pamiętajcie kupujcie masło marki Whizzo to pójdziecie do nieba.

[słychać "Alleluja" z kanaty J.F.Haendla "Mesjasz"; cięcie]

KONIEC ANIMACJI

[ulica; przy stoliku, na którym stoją dwa talerzyki, na jednym masło na drugim krab, stoją cztery kobiety oraz reporter z mikrofonem]

PIERWSZA BABA
Nie widzę różnicy między masłem Whizzo a tym oto martwym krabem.

REPORTER
Stwierdziliśmy, że dziewięć na dziesięć brytyjskich gospodyń nie potrafi odróżnić masła Whizzo od martwego kraba.

WSZYSTKIE BABY
To prawda.

[jedna z kobiet poufale uderza reportera torebką]

DRUGA BABA
Pan jest z telewizji, no nie?

REPORTER
[skromnie]

Tak, tak.

[pozostałe kobiety skrzeczą potwierdzająco w charakterystyczny sposób]

DRUGA BABA
To on zawsze rozmawia z tymi głupimi babami, które nie potrafią odróżnić masła Whizzo od martwego kraba.

TRZECIA BABA
Spadaj młody człowieku, albo przefastrygujemy ci buźkę.

[pozostałe kobiety skrzeczą potwierdzająco w charakterystyczny sposób; reporter jest wyraźnie skonsternowany]

30.03.2005
16:19
smile
[23]

zarith [ ]

DENNIS MOORE - ŁUBIN


--------------------------------------------------------------------------------
DENNIS MOORE John Cleese
DZIEDZIC Terry Jones
DZIEWCZYNA Carol Cleveland
POMOCNIK WOŹNICY Graham Chapman
PROBOSZCZ Eric Idle

--------------------------------------------------------------------------------

NAPIS: ANGLIA 1747

[drogą wśród pól jedzie kareta; na przednim górnym siedzeniu siedzi woźnica; po jego lewej ręce siedzi pomocnik woźnicy; z tyłu karety znajduje się dwóch mężczyzn]

DENNIS MOORE
[spoza kadru]

Łapy do góry!

[pomocnik woźnicy podnosi ręce do góry; jeden z mężczyzn siedzących z tyłu bierze karabin]

Rzuć broń!

[pada strzał; mężczyzna z karabinem pada martwy; cięcie; Dennis Moore ubrany w czarny płaszcz i czarny kapelusz siedzi na koniu; na twarzy ma czarną maskę a w dłoniach pistolety]

Potraktujcie to jak przestrogę. Każdy ruch przyniesie wam zgubę, bo mam dwa pistolety. Wiem, że jeden nie jest już naładowany, lecz drugi jest, więc jednego z was czeka pewna śmierć... lub prawie pewna... choć nie ryzykowałbym na jego miejscu, bo jestem świetnym strzelcem. Ćwiczę codziennie... prawie codziennie. Przez większość dni w tygodniu. Co najmniej cztery do pięciu. Czasem tylko w weekendy jak na przykład ostatnio. Miałem za mało czasu przez co średnia spadła, ale zapewniam was - ostro ćwiczę przez cztery dni tygodniowo... co najmniej. Zakładam, że z łatwością mógłbym trafić w tamto drzewo za tym wzgórzem. Nie za tym wielkim, za tym małym po lewej. Są tam trzy drzewa... mam na myśli trzecie od lewej, trochę z tyłu... Na pięć strzałów mógłbym je trafić czterokrotnie. Przy sprzyjającej pogodzie. Przy tym wietrze powiedzmy... siedem razy na dziesięć.

DZIEDZIC
[z wnętrza karety]

Tamto drzewo?

DENNIS MOORE
Które?

DZIEDZIC
Ten wielki buk z tą wielką gałęzią odchodzącą na lewo od wierzchołka.

DENNIS MOORE
Nie o tym mówiłem.

DZIEWCZYNA
Miał na myśli tamto, widzisz to tutaj?

DZIEDZIC
Tak.

DZIEWCZYNA
Odlicz dwa na prawo.

POMOCNIK WOŹNICY
Przy tym krzaczku?

DZIEWCZYNA
Tuż za nim.

DZIEDZIC
Aha wiąz!

DENNIS MOORE
To nie jest wiąz. Wiąz jest bardziej liściasty. To buk albo... grab.

PROBOSZCZ
Grab?

DENNIS MOORE
Raczej nie. Które drzewo ma liście z takimi regularnymi żyłkami, które rozchodzą się do...

DZIEWCZYNA
Ząbkowanych?

DENNIS MOORE
...ząbkowanych krawędzi?

PROBOSZCZ
Wierzba?

DENNIS MOORE
Otóż to!

PROBOSZCZ
Tamto drzewo to nie wierzba.

DENNIS MOORE
To bez znaczenia! Chodzi o to, że trafię je siedem razy na dziesięć.

PROBOSZCZ
Na pewno nie wierzba.

DENNIS MOORE
Zamknij się! To napad a nie lekcja botaniki. A teraz przyjaciele żadnych gwałtownych ruchów. Oddajcie mi wszystek łubin.

DZIEDZIC
Łubin?

DENNIS MOORE
Właśnie łubin. No już!

PROBOSZCZ
Jaki łubin?

DENNIS MOORE
Nie próbujcie zyskać na czasie!

PROBOSZCZ
Wcale nie próbuję! Chodzi ci panie o kwiaty?

DENNIS MOORE
Owszem.

DZIEDZIC
Nie mamy łubinu!

DZIEWCZYNA
Naprawdę!

DENNIS MOORE
Drodzy przyjaciele. Tak się składa, że wiem dobrze, że to jest Łubinowy Ekspres.

DZIEDZIC
Chybaś panie oszalał.

DENNIS MOORE
Wyłaźcie z karety, no już!

[wszyscy wysiadają a karety; Dennis Moore zsiada z konia i zagląda do środka; z wnętrza karety wyciąga bukiet łubinu]

Tak myślałem. Jesteście mało rozgarnięci drodzy przyjaciele.

[siada na konia]

Jedziemy Concorde!

DZIEDZIC
[zrezygnowany]

I po łubinie.

[Dennis Moore jedzie na koniu przez pola, trzymając w ręku bukiet łubinu]

CHÓR
Dennis Moore, Dennis Moore pędzi przez murawę,
Dennis Moore, Dennis Moore na Concordzie żwawym,
Bogatym zabiera,
by biednych wspierać.
Pan Moore, Pan Moore...

DENNIS MOORE
[zatrzymuje się przed ubogą chatką, z której wychodzi para wieśniaków]

Macie.

[wręcza zaskoczonym wieśniakom bukiet łubinu]

Jeszcze tu wrócę!

[odjeżdża]

NAPIS: KONIEC

30.03.2005
16:22
smile
[24]

zarith [ ]

DENNIS MOORE PRZYBYWA
(PONOWNIE)


--------------------------------------------------------------------------------
NARRATOR Michael Palin
DENNIS MOORE John Cleese
GRANTLEY Michael Palin
BUCKINGHAM Terry Jones
PIERWSZA DAMA Carol Cleveland
WIEŚNIAK Michael Palin
WIEŚNIACZKA Terry Jones

--------------------------------------------------------------------------------

[czarno-białe zdjęcie królowej Wiktorii siedzącej przy wrzecionie]

NARRATOR
W programie pierwszym, za chwilę, "Wiktoria Regina", inspirująca opowieść o tym jak córka prostego farmera została królową i cesarzową największego imperium jakie kiedykolwiek widziała telewizja.

[herb królewski z napisem JERZY 1, pod spodem przekreślony napis KAROL i jeszcze niżej napis DIEU ET MON DROIT*)]

A w programie drugim, trzeci odcinek stu szesnastoodcinkowego serialu "JERZY PIERWSZY" o słynnym angielskim królu, jak dotąd nie filmowanym.

NAPIS: JERZY I

Tymczasem w TVN...

[słychać uderzenie]

Ała!

NAPIS: CZĘŚĆ III, CISZA PRZED BURZĄ.

[sala balowa w pałacu; wysoko urodzeni biorą udział w przyjęciu; tańczą, rozmawiają, śmieją się, piją wino]

GRANTLEY
[do stojących z nim dam]

Oto Lord Buckingham. Witam waszą ekscelencję.

BUCKINGHAM
Dziękuję Grantley.

GRANTLEY
Moje panie, przedstawiam wam człowieka, który przepowiedział, że niemiecki monarcha niebawem wplącze nasz kraj w kontynentalne intrygi.

PIERWSZA DAMA
Jak to możliwe, panie?

BUCKINGHAM
Pamiętasz pani, że tuż przed objęciem tronu jego wysokość Jerzy wdał się w długotrwałą Wojnę Północną gdyż rościł sobie pretensje do Bremy i Verdun? Chodziło o lepszy dostęp do morza niż Hannover. Pakt Westfalski przyznał je Szwecji.

GRANTLEY
W 1648.

BUCKINGHAM
Właśnie!

GRANTLEY
Tymczasem Fryderyk Wilhelm Duński zajął je pod nieobecność Karola XII w 1712.

PIERWSZA DAMA
Wszystko jasne! Wina?

BUCKINGHAM
Dziękuję. Jednak tuż przed koronacją Jerzy sprzymierzył się z Fryderykiem Wilhelmem Pruskim, gdyż mieli zbliżone poglądy.

GRANTLEY
A Fryderyk poślubił jedyną córkę Jerzego.

PIERWSZA DAMA
Pamiętam ten ślub.

BUCKINGHAM
Jednak obawiając się spisku przeciwko Karolowi XII...

[słychać trzask rozbijanej szyby]

DENNIS MOORE
[wpada przez okno trzymając się liny]

Łapy do góry!

GRANTLEY
Dennis Moore!

DENNIS MOORE
We własnej osobie. A teraz panie i panowie... proszę o łubin!

BUCKINGHAM
Co takiego?

DENNIS MOORE
Nie ze mną te numery lordzie Buckingham!

BUCKINGHAM
Co to ma znaczyć?

DENNIS MOORE
Łubin albo życie, panie!

[wszyscy wyciągają spod ubrań łubin]

W jednym bukiecie!

[składają łubin w bukiet i podają Dennisowi]

Dziękuję drodzy przyjaciele życzę wam przyjemnego wieczoru!

[wyskakuje na linie przez okno; pozostali podbiegają do okna patrząc za Dennisem]

BUCKINGHAM
Zakrada się tu, zakrada się tam, wszędzie wypatrzy łubin.

GRANTLEY
Parszywy morderca! Zabrał nam cały łubin!

PIERWSZA DAMA
Niezupełnie.

[wyciąga spod sukni łubin]

BUCKINGHAM
Nabrałaś go pani!

GRANTLEY
Mamy jeszcze trochę!

[wszyscy się cieszą; cięcie; Dennis Moore jedzie na koniu przez pola w blasku dnia]

CHÓR
Dennis Moore, Dennis Moore, galopuje nocną porą,
Już wkrótce cały łubin trafi do jego wora,
Bogatym go zabiera, by biednych ludzi wspierać,
Pan Moore, pan Moore, pan Moore...

[Dennis Moore podjeżdża pod chatkę wieśniaków; zsiada z konia; podchodzi do drzwi i przykłada do nich ucho; cięcie; wnętrze ubogiej chatki, na posłaniu z łubinu leży wieśniaczka; na ścianach, podłodze znajduje się łubin; wieśniacy przystrojeni są łubinem]

WIEŚNIAK
[podaje wieśniaczce łubin]

Zjedz trochę kochanie, odzyskasz siły!

[wchodzi Dennis Moore]

Panie Moore, ona niknie w oczach!

DENNIS MOORE
Spokojnie, coś wam przyniosłem.

WIEŚNIAK
[radośnie]

Lekarstwo, nareszcie!

DENNIS MOORE
Nie.

WIEŚNIAK
Pożywienie?

DENNIS MOORE
Nie.

WIEŚNIAK
Może ciepłe koce, ubrania, drewno na opał?

DENNIS MOORE
Nie. Łubin!

WIEŚNIAK
[zdenerwowany]

Cholera jasna!

DENNIS MOORE
Sądziłem, że go lubicie?

WIEŚNIAK
Rzygam na jego widok!

WIEŚNIACZKA
Ja też!

WIEŚNIAK
Moja żona umiera, a ty przynosisz nam łubin!? Już od czterech cholernych tygodni jemy tylko: łubinową zupę, łubin smażony, łubin wędzony, łubin duszony w łubinowym sosie, łubin w koszyczku saute, łubinowy placek, oraz pijemy kompot z łubinu, siedzimy na łubinie, śpimy na łubinie, kota karmimy łubinem, palimy łubin, nawet ubieramy się w to cholerstwo!!!

DENNIS MOORE
Bardzo rozsądnie.

WIEŚNIAK
Zamilcz! Bebechy nam się wywracają na sam jego zapach!

[słychać miauczenie kota a następnie słychać jak coś upadło na podłogę]

Patrz!

[wskazuje na podłogę; cięcie; kot leżący na podłodze pośród łubinu]

Kot udławił się łubinem na śmierć! Nie chcę widzieć tego świństwa do końca moich dni! Nie mógłbyś ukraść czegoś pożytecznego?





DENNIS MOORE
Na przykład?

WIEŚNIAK
Złoto, srebro, ubrania, drzewo, klejnoty...

DENNIS MOORE
Zaczekaj, zapiszę sobie.

[cięcie; przed chatą Dennis Moore wsiada na konia i mknie przez pola]

CHÓR
Dennis Moore, Dennis Moore, dum dum dum nocną porą,
Dennis Moore, Dennis Moore, dum dum dum u dworu,
Kradnie dum dum dum i trala lala la,
Dennis dum, Dennis la, bum cyk cyk.

[ta sama sala balowa pałacu co poprzednio]

BUCKINGHAM
...A skoro Piotr i jego Prusacy byli w Mecklenburgu, a Karol i jego Szwedzi na Pomorzu, Jerzy i Stanhope postanowili dogadać się z Francuzami.

[słychać brzęk rozbijanego szkła]

Tymczasem zerwany został...

[wpada przez okno trzymając się liny]

O nie! Tylko nie to!

DENNIS MOORE
Raz jeszcze łapy do góry! Pieniądze, klejnoty, chwileczkę...

[zagląda do zapisków]

...ubrania, tabaka, ozdoby, wyroby szklane, kociaki,...

BUCKINGHAM
[do pierwszej damy]
Ani słowa o łubinie.

DENNIS MOORE
...zegarki, koronki, spluwaczki...

[Dennis Moore jedzie na koniu, ciągnąc za sobą olbrzymich rozmiarów wór]



CHÓR
Dennis Moore, Dennis Moore, galopuje ciemnym borem,
Dennis Moore, Dennis Moore, z pełnym skarbów worem,
By biednych ludzi wspierać, bogatym je zabiera,
Dennis Moore, Dennis Moore...

[podjeżdża pod ubogą chatkę, zostawia wielki wór]

DENNIS MOORE
Uprzejmie służę!

[odjeżdża; z chatki wybiega para wieśniaków; uradowani zaczynają sprawdzać zawartość wora]

NAPIS: KONIEC

30.03.2005
16:25
[25]

zarith [ ]

no i ostatnia część tego znakomitego moralitetu:P

SKLEP MONOPOLOWY
(PORA NA DENNISA MOORE'A)


--------------------------------------------------------------------------------
KLIENT Eric Idle
SPRZEDAWCA John Cleese
GRANTLEY Michael Palin
BUCKINGHAM Terry Jones
PIERWSZA DAMA Carol Cleveland
DENNIS MOORE John Cleese
WIEŚNIAK Michael Palin
WIEŚNIACZKA Terry Jones

--------------------------------------------------------------------------------

[zbliżenie na twarz klienta deklamującego wiersz]

KLIENT
"..Lecz trwoga nie jak moneta złota,
tak rozszerza źrenicę oka,
że fortuna już do pocałunku gotowa
z odwiecznych poszukiwań może zrezygnować,
by igrać z drapieżnym uderzeniem czasu,
a wówczas nie dokona się
i nawet kogut pociągnąć może niedziele dwie..."

[cięcie; wnętrze sklepu; klient, ubrany w długi płaszcz stoi przed małą ladą, za którą stoi sprzedawca w fartuchu; za sprzedawcą znajdują się półki z butelkami]

SPRZEDAWCA
To fajnie, ale tu jest sklep monopolowy.

KLIENT
No to poproszę butelkę Sherry.

SPRZEDAWCA
Służę. Amontillado?

KLIENT
Może być Amontillado. Dorodny zbiór z Plutona wzgórz, owoc winnych soków hiszpańskiej ziemi, dojrzały ognistym blaskiem słońca...

SPRZEDAWCA
Życzy pan sobie jedną butelkę?

KLIENT
Butelczynę...

[sprzedawca odwraca się do półek z butelkami]

...tylko krztynę...[sprzedawca bierze jedną butelkę] ...odrobinę...

SPRZEDAWCA
[odwraca się i stawia butelkę na ladzie]

Służę. Funt się należy.

KLIENT
[wyciąga z prawej kieszeni płaszcza banknot i kładzie go na ladzie]

Funt się należy
i funt przybieży.
Funt utracony
i funt odnaleziony...

SPRZEDAWCA
Przepraszam pana?

KLIENT
Słucham mój zbawco,
panie sprzedawco,
promili wybornych dostawco.

SPRZEDAWCA
Jest pan może poetą?

KLIENT
Nie. Jestem prawnikiem, uczonym w piśmie, prawo znam.
Doradzam czasem tu i tam...

SPRZEDAWCA
Zamknij się.

KLIENT
Przepraszam. Chyba zaraziłem się poezją.

SPRZEDAWCA
Naprawdę? To jeszcze nic. Ja cierpiałem na nowele.

KLIENT
Serio? Kiedy?

SPRZEDAWCA
Dawno, dawno temu... żył sobie w Wiltshire młodzieniec zwany Dennis Moore.

[obraz zaczyna falować]

Z zawodu był rozbójnikiem, już od wielu miesięcy okradał bogatych, aby wspomagać biednych.

[falujący obraz klienta i sprzedawcy przechodzi w obraz Dennisa Moore'a, który jedzie na koniu, ciągnąc za sobą wielki wór]

Pewnego dnia...

[podjeżdża przed chatkę wieśniaków gdzie zostawia wór]

DENNIS MOORE
To znowu ja, panie Jenkins!

[z chatki wychodzi para elegancko i bogato ubranych wieśniaków]

Jeszcze tu wrócę!

[odjeżdża; cięcie; sala balowa w pałacu, ogołocona z wszelkich kosztowności; wszyscy arystokraci siedzą w bieliźnie i jedzą łyżkami zupę z misek; przed siedzącymi stoi wiklinowy kosz z łubinem]

GRANTLEY
Tymczasem Fryderyk Wilhelm zaangażował się w obronę Śląska przed trzema wielkimi mocarstwami. Zdobył go w wojnie z Austrią.

PIERWSZA DAMA
Pamiętam, był uzależniony od dziesięcin...

[słychać odgłos rozbijanego szkła; Dennis Moore wpada przez okno na linie]

DENNIS MOORE
Panie i panowie, wstawajcie.

[nikt nie reaguje; wszyscy nadal jedzą zupę]

Zmuszony jestem domagać się posłuszeństwa, w przeciwnym razie strzelę wam dokładnie między oczy.

[wszyscy gwałtownie wstają]

Może nie całkiem dokładnie, w końcu nie muszę być tak drobiazgowy. Jeśli trafiłbym na przykład tutaj...

[pokazuje miejsce na głowie lorda Buckinghama]

...też by wystarczyło. Wcale nie muszę się wysilać, żeby trafić w skrzyżowanie nosa i linii łączącej źrenice. Z mojego punktu widzenia...

PIERWSZA DAMA
Czego chcesz panie, po co tu jesteś?

DENNIS MOORE
A po co my wszyscy tu jesteśmy? Jak się zastanowić, wszystko jest bez sensu... Czego my właściwie chcemy?

BUCKINGHAM
A czego ty chcesz teraz?

DENNIS MOORE
Tego co każdy. Skromnego dachu nad głową, odpowiedniej dziewczyny...

GRANTLEY
Nie, nie! Czego chcesz od nas?

DENNIS MOORE
Przepraszam! Złota, srebra i klejnotów.

BUCKINGHAM
Wszystko już zabrałeś!

PIERWSZA DAMA
Tylko to nam zostało.

[pokazuje srebrną łyżkę, którą jadła zupę]

DENNIS MOORE
Ładne, biorę.

[zabiera wszystkim łyżki]

BUCKINGHAM
[bierze z kosza gałązkę łubinu]

Zabierz także ten cholerny łubin!

DENNIS MOORE
Dziękuję, ale tę fazę mam już za sobą.

[Dennis Moore jedzie na koniu]

CHÓR
Dennis Moore, Dennis Moore i tak dalej...

[podjeżdża do chatki wieśniaków i zsiada z konia; cięcie; wnętrze chatki wieśniaków; na ścianach wiszą obrazy, które jeszcze niedawno wisiały w sali balowej pałacu; Dennis Moore wchodzi przez drzwi]

WIEŚNIAK
Co nam dzisiaj przywiozłeś?

DENNIS MOORE
[pokazuje srebrne łyżki]

Cztery śliczne, srebrne łyżki panie Jenkins.

WIEŚNIAK
[bierze od Dennisa łyżki i ogląda z dezaprobatą]

Za kogo się uważasz, że dajesz nam, biedakom taką tandetę!?

WIEŚNIACZKA
[bierze od wieśniaka łyżki]

Cholerne srebro! Nie chcę tego tutaj!

[rzuca łyżki na podłogę]

A tamte lichtarze miały tylko szesnaście karatów!

WIEŚNIAK
Może byś tak ukradł coś ładnego? Na przykład srebro weneckie?

WIEŚNIACZKA
Albo Velasqueza do ubikacji.

DENNIS MOORE
[wyraźnie zbity z tropu]

No dobra...

[cięcie; Dennis Moore jedzie na koniu]

CHÓR
Dennis Moore, Dennis Moore,
przed siebie wyrywa,
Dennis Moore, Dennis Moore,
nikt mu nie przygrywa,
By bogatych wspierać,
biednych ludzi łupi,
palant głupi...

DENNIS MOORE
[zatrzymuje konia]

Słucham?

CHÓR
Zaśpiewaliśmy: "By bogatych wspierać, biednych ludzi łupi."

DENNIS MOORE
Chwilunia... Kurcze blade! Ta redystrybucja dóbr jest bardziej zdradziecka niż myślałem!

[klaszczące stare baby]

30.03.2005
16:27
smile
[26]

Lewy Krawiec(łoś) [ I can change ]

świetny tekst...Monty Pythonowcy rządzą:)

moje ulubione(sorry, że krótkie, ale to z pamięci):
[Afryka, czasy bitw brytyjczyków z Zulusami]
Michael Palin: obawiam się, że to nie wirus zjadł panu nogę
Eric Idle: nie? A co to mogło być?
M.P.: Obawiam się najgorszego. Obawiam się, że to Tygrys...
E.I.: Tygrys? W Afryce?
M.P.: Może uciekł z ZOO:D

[z "Żywotu Briana"]
E.I.:Myślicie, że mogę urodzić jako mężczyzna dziecko?
John Cleese: a gdzie będziesz trzymał embriona, kur** w pudełku??

30.03.2005
16:34
smile
[27]

hctkko [ Firestarter ]

Uwielbiam takie fajne dialogi :)

30.03.2005
16:39
[28]

Hellraiser [ Born To Raise Hell ]

Mazio ---> Jak to jest polskie tłumaczenie to co tam robi "All" ?

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.