GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

referat na historie

10.01.2005
22:57
[1]

wicek108 [ Chor��y ]

referat na historie

Cze wzystkim musze napisac referat na historie ale jeszcze nic nie mam. Temat : Rzeczpospolita państwem bez stosów-tolerancja. Pomuzcie

10.01.2005
23:17
smile
[2]

Mati176 [ Mówcie mi Mefiu!!! ]

wicek108-----> Teraz sobie przymomniałes?Gratulacje , teraz to sobie sam "pomuz" :>

10.01.2005
23:21
smile
[3]

Jerryzzz [ Senator ]

Mati, ty brutalu

10.01.2005
23:22
smile
[4]

bhima [ Pretorianin ]

Nie ulega wątpliwości, iż tolerancja to poszanowanie odmienności innego człowieka, bez konieczności akceptacji. Postaram się udowodnić jak wielką rolę odgrywała religia w Polsce za czasów panowania ostatnich Jagiellonów. Uważam, że Polska szesnastowieczna tolerancja religijna to jedna z nielicznych wartości, która mogła przejąć od nas Europa. To właśnie Polska Tolerancja religijna była wzorem dla Europy. Od początków oświecenia nie było miejsca na pozytywne rozumienie tolerancji, bo równała się ona grzechowi. Na tolerancję przyszedł czas dopiero w chwili, gdy Europa zwątpiła w Boga. Głęboka ewangeliczność polskich arian przybliżyła ich do widzenia tolerancji jako cnoty. Myślę, iż łatwiej im było nawoływać do tolerancyjnych zachowań, gdyż byli w mniejszości. Polska od początku znajdowała się na uboczu łacińskiego chrześcijaństwa. Była powierzchowniej schrystianizowana, a w XVI w. proces chrystianizacji nie został jeszcze zakończony. W dodatku kraj nasz położony był na pograniczu dwóch światów- wschodniego i zachodniego, znacznie różnił się pod względem wyznaniowym od takich państw, jak np. Włochy, Niemcy czy Francja. Polska była zdecydowanie mniej mistyczna, praktycznie bez teologii, z kulturą łacińską wciąż przynoszoną przez cudzoziemców. Może nie tak żarliwa, ale i nie tak zepsuta. Podnosząc kwestię konfederacji warszawskiej z 28.01.1573r. zapewniającej swobodę wyznania w Polsce, nie wolno zapomnieć o wyjątkowości tego zjawiska, a także o okolicznościach mu towarzyszących. Rok 1573 to okres pierwszego w dziejach Rzeczpospolitej Obojga Narodów bezkrólewia. Lęk przed skutkami tej straszliwej nowości, jaką był brak głowy państwa mobilizowało społeczność szlachecką. Lęk przed anarchią i niepewność reakcji sąsiadów sprawiły, iż szlachta stawała się zdyscyplinować. Drugorzędność spraw religijnych ujawniła podpisanie aktu zapobiegającego nieobliczalnym skutkom krwawych rozruchów na tle wyznaniowym. Należy tu zaznaczyć, że osiągająca apogeum polska reformacja była wówczas nade wszystko ruchem umysłowym, intelektualnym i społecznym, a nie religijnym. Niejednokrotnie szlachcic traktował reformacje jako modę z zachodu. Nie było w Polsce tzw. agresji odnoszącej się tolerancji. Katolicy nie okazywali agresji, bo nie było trzeba, w czasach ostatnich Jagiellonów sytuacja społeczno-religijna przedstawiała się dobrze. Protestanci również nie czuli się zagrożeni. Różniący się w wieku obywatele Rzeczpospolitej gwarantowali sobie wspólne prawa obywatelskie. Należy jednak pamiętać, iż kościół katolicki nie zaakceptował konfederacji. Niewątpliwie również w XVI w., tam gdzie działały emocje i prawa ulicy, powszechna była nienawiść wyznaniowa, np. doszło do rozruchów w 1557r. w Krakowie, a także w 1564,1568 zaś w 1574 uderzona na Krakowski zbór- Bróg. W ówczesnej Polsce szerzył się ruch reformacyjny. Szlachta zamieniała kościoły na świątynie protestanckie, fundowała szkoły i drukarnie różnowiercze. Największe grono wyznawców zyskał sobie wtedy Kalwinizm. Taki obrót sprawy nie był korzystny dla kraju zwłaszcza po śmierci Zygmunta Augusta w 1572r. w okresie bezkrólewia. Myślę, że świadomość zbliżającej się rewolty zmusiła szlachtę do ustanowienia wspomnianej wcześniej przeze mnie konfederacji Warszawskiej. Miała ona na celu utrzymanie pokoju w państwie. Można tak twierdzić, ponieważ członkowie rady, która ją ustanowiła, byli różnych wyznań. Wspomnę jeszcze, iż Luteranizm rozpowszechnił się głównie w Wielkopolsce, Prusach Królewskich oraz częściowo na Litwie. Przy końcu lat 40-tych XVI w. wyznawcami Kalwinizmu stała się znaczna część średniej i bogatej szlachty w Małopolsce i na Litwie. W połowie XVI w. ważnym ośrodkiem Kalwinizmu stał się Pinczów. W tym czasie połowa szlachty Małopolskiej przeszła na Kalwinizm. Odpowiadały jej charakterystyczne dla tego wyznania demokratyczne struktury władz kościelnych oraz idea taniego kościoła. W połowie XVI w. ważnym ośrodkiem kalwinizmu stał się Pińczów. W tym czasie połowa szlachty małopolskiej przeszła na kalwinizm. Odpowiadały jej charakterystyczne dla tego wyznania demokratyczne struktury władz kościelnych oraz idea taniego Kościoła. Wkrótce jednak doszło do rozłamu, w wyniku którego, obok kalwińskiego zboru większego, powstał zbór mniejszy, którego członków współcześni nazywali arianami (braćmi polskimi). Znajdowali oni wyznawców głównie wśród mieszczaństwa i części szlachty. Radykalizm poglądów arian sprawiał, że byli gwałtownie krytykowani zarówno przez katolików, jak i protestantów. Arian powszechnie uznaje się za prekursorów polskiego Oświecenia. W Rakowie zorganizowano wzorową gminę. Miejscowość ta stała się w pierwszej połowie XVII w. najważniejszym ośrodkiem tego ugrupowania religijnego. Arianie zorganizowani byli w ok. 170 gminach (wspólnotach) na obszarze Małopolski i na Wołyniu. Do czasu wygnania ich z Polski korzystali z wolności religijnej. Kościół ewangelicko-reformowany liczący w XVI w. ok. 500 zborów (parafii) był największą wspólnotą protestancką na terenie państwa polskiego. Rozwojem kalwinizmu w Polsce osobiście interesował się Jan Kalwin, który w obliczu rozłamu wyrzekł znamienne słowa: ?Boże, nie dozwól, aby tak szczęśliwie rozpoczęte dzieło w Polsce rozpadło się i zostało rozdarte i zrujnowane przez chciwość szatana". Często przyjmuje się, że rozkwit Reformacji w Polsce przypada na lata 1550-1580. Objęła ona wszystkie prowincje poza Mazowszem. Jak się okazuje (ok. 1560 r.), Reformację poparło do 20% szlachty koronnej i litewskiej, wśród której większość stanowili kalwiniści. Niechęć wobec Reformacji manifestowała drobna szlachta, a chłopi wykazywali obojętność w stosunku do ?nowinek religijnych". Wówczas na obszarze całego państwa było ok. 1000 zborów protestanckich. Połowę z nich stanowiły zbory kalwińskie. Charakterystyczne, że obok średniej i bogatej szlachty, część duchowieństwa, zwłaszcza zakonnego, nie tylko sprzyjała, ale i propagowała Reformację. Także elita intelektualna w XVI w. była podzielona w ocenie nowych poglądów religijnych. Nie wolni od podejrzeń byli także niektórzy biskupi, co sprawiło, że na synodzie prowincj onalnym, zwołanym w 1551 r. do Piotrkowa, domagano się od zebranych biskupów złożenia specjalnego wyznania wiary. Wygnani z Czech i Moraw bracia czescy, zbliżeni w poglądach religijnych do luteran, od połowy XVI w. osiedlili się głównie w miastach wielkopolskich. Najważniejszym ich ośrodkiem stało się Leszno, będące też siedzibą słynnego gimnazjum. W czasach największego rozwoju, w drugiej połowie XVI w. istniało ok. 50 zborów braci czeskich. Rozszerzaniu się w Polsce Reformacji towarzyszyło wydawanie licznych aktów prawnych skierowanych przeciwko niej, zwłaszcza w latach 1520-1540. W wielu edyktach i mandatach królewskich ogłaszano zakaz wyznawania luteranizmu. Druki religijne poddano z czasem cenzurze rektora Akademii Krakowskiej. Za ich rozpowszechnianie groziła konfiskata dóbr i banicja, a nawet kara śmierci na stosie. Kara śmierci miała być również orzekana wobec studiujących na uczelniach różnowierczych. Charakterystyczna z tego względu jest treść aktu Zygmunta I z 1540 r. skierowanego do starostów: ?Minęło już kilka lat, gdy z powodu szerzenia się zarazy luterańskiej wydaliśmy byli Wierności Waszej mandat, aby zapowiedział wszystkim szeroko dokoła, by nie odważyli się podróżować do Wittembergii albo do tych miejsc, w których istniałoby jakie podejrzenie herezji, lub też wysyłać tam swoje dzieci. Jednakże donoszą nam, że istnieją niektórzy, którzy przebywają w takich miejscach, które im przez nas zostały zakazane. Rzecz ta wydaje się nam zgoła nie do zniesienia. Dlatego polecamy Wierności Waszej, abyś kazał ponownie ogłosić pod karą gardła, proskrypcji i utraty wszystkich dóbr, aby nie odważyli się dzieci swoje posyłać do jakichkolwiek miejsc podejrzanych o herezję. W rzeczywistości nie orzekano tych surowych kar, co więcej, częściowo zostały uchylone przez sejm. Jednocześnie kary kościelne często nie były wykonywane. Bezczynność wielu biskupów sprawiła, że nie wprowadzono w życie postanowień synodów. Wreszcie król nie rozpatrywał spraw wyznaniowych, które od 1557 r. przejął do swojej jurysdykcji. Splot różnych okoliczności sprawił, iż w Polsce tolerancja religijna okazała się rzeczywistością, w odróżnieniu od większości innych krajów europejskich. Stało się tak mimo tego, że państwo nie sprzyjało Reformacji. W niedalekiej przyszłości doszło jednak do prawnego unormowania statusu różnowierców. Od połowy XVI w. na sejmach zabiegano o utworzenie Kościoła narodowego. Kulminacja tych dążeń nastąpiła w 1555 r., kiedy uchwalono projekt zwołania soboru narodowego, bez zrywania związków ze Stolicą Apostolską. Co więcej, sobór miał zwołać papież. Ideę utworzenia Kościoła narodowego poparł wówczas Zygmunt August oraz część biskupów katolickich. Ostatecznie nigdy nie doszło do zwołania soboru narodowego, który miałby wprowadzić język narodowy do liturgii i wyrazić zgodę na małżeństwa księży. W połowie XVI w. podjęto nieudane próby połączenia w jeden różnych nurtów Reformacji. Dotyczy to również Jana Łaskiego (bratanka prymasa), faktycznego przywódcy polskich protestantów, który nie zdołał stworzyć jednego Kościoła reformacyjnego. Zamiast zjednoczenia, nastąpił rozłam w kałwinizmie, czemu towarzyszyły spory dogmatyczne. Aktywność Kościoła katolickiego wyzwoliła dążenia polskich protestantów do zapewnienia im swobody kultu. Najważniejszym wydarzeniem w tej mierze był synod generalny zwołany w kwietniu 1570 r. do Sandomierza z udziałem luteran, kalwinistów oraz braci czeskich. Uznano tam konieczność odbywania wspólnych synodów w celu przeciwstawienia się Kontrreformacji. Stanowiło to istotę aktu nazwanego zgodą (ugodą) sandomierską. Nie doszło natomiast do porozumienia w sprawach teologicznych i organizacyjnych. Podjęta wówczas próba pojednania i porozumienia pomiędzy głównymi wyznaniami protestanckimi stała się pierwowzorem konfederacji warszawskiej z 1573 r. Ugoda sandomierska nie uzyskała aprobaty sejmu i obowiązywała jedynie do końca XVI w. (1595 r.). Po śmierci Zygmunta Augusta, na sejmie konwokacyjnym (1573 r.) z inicjatywy różnowierców (dysydenci) określono zasady pokoju religijnego, jako wyraz dobrowolnej ugody szlachty. Był to wynik prac komisji pod przewodnictwem biskupa włocławskiego Stanisława Karnkowskiego z udziałem m.in. szlacheckiego trybuna i dysydenta Mikołaja Sienickiego. Dokument zwany konfederacją warszawską z 28 stycznia 1573 r., pomimo sprzeciwu nuncjusza papieskiego, prymasa i większości biskupów, został uchwalony na sejmie kon-1 wokacyjnym. Wydarzenie to nastąpiło zaledwie w kilka miesięcy po j rzezi francuskich hugenotów w nocy św. Bartłomieja (24 sierpnia 1572 r.). Sformułowaną w konfederacji warszawskiej zasadę tolerancji religijnej rozciągnięto na wszystkie wyznania, nie wyłączając arian. Nadal jedynie szlachta korzystała z wolności religijnej. Monarcha swobodnie regulował stosunki wyznaniowe w miastach królewskich i lennach, a panowie w miastach prywatnych. Odnośnie do chłopów miała zastosowanie formuła cuius dominium, eius religio, co oznaczało, że religia dziedzica obowiązuje poddanych. Tak więc, zdaniem Stanisława Salmonowicza, ?przymus wyznaniowy wobec chłopów i mieszkańców miast prywatnych stał się uznaniowym prawem właściciela ziemskiego, dzięki takiej interpretacji tekstu konfederacji, która ów przymus, przynajmniej w formie niezbyt jasnej, dopuszczała. Konfederacja warszawska została włączona do artykułów henry-kowskich, a po wejściu ich w życie (1576 r.) stała się prawem obowiązującym. Nie doszło do wydania przepisów ją rozwijających. W praktyce konfederacja warszawska straciła częściowo na znaczeniu od drugiej połowy XVII w. Niemniej jednak Rzeczpospolita pozostała ?krajem bez stosów". Konfederację warszawską z 1573 r. traktuje się jako wielką kartę polskiej tolerancji.

Tak więc pragnę zaznaczyć, iż obywatele naszego kraju nie podlegali jakiejkolwiek dyskryminacji ze względów narodowościowych, korzystali z pełnych swobód religijnych. Słowa pochwały dla polskiej tolerancji dochodziły z wielu krajów Europy, np. Niemieccy antytrinitarze nawoływali do osiedlania się w Polsce swoich rodaków pragnących wolności sumienia. Gdy nastały czasy wojen, gdy zdecydowanie wzrosło poczucie zagrożenia i obniżył się poziom kultury politycznej, a także umysłowej, przyszedł czas na nietolerancję. Przyczyniła się do tego również nielojalna często wobec Polski postawa protestantów. Tu jednak zaczyna się już inny okres w historii. Niewątpliwie muszę stwierdzić, iż Rzeczpospolita XVI w. była państwem tolerancyjnym, niekoniecznie jednak należałoby ją nazwać religijną.

źródła:
www.pwn.pl,
Norman Davis "Boże igrzyska",
Norman Davis "Europa",
"Historia powszechna tom:3"

10.01.2005
23:28
[5]

bhima [ Pretorianin ]

Nie sposób zupełnie nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że Rzeczpospolita XVI wieku była „krajem bez stosów”. Za dużo jest źródeł historycznych, które potwierdzają tę tezę. Lecz aby nie popaść w zbytnią megalomanię narodową chcę wyraźnie zaznaczyć, że niekatolicy znajdowali również stosunkowo bezpieczne schronienie w państwach takich jak Siedmiogród, Szwajcaria czy też Niderlandy. Poza tym trochę trudno sobie wyobrazić, że kiedyś, w odległym szesnastym wieku mogła istnieć w Polsce jakakolwiek tolerancja, nie tylko religijna. Tolerancja to, według Słownika Wyrazów Obcych, wyrozumiałość, liberalizm w stosunku do cudzych wierzeń, praktyk, poglądów, choćby różniły się od własnych albo były z nimi sprzeczne, wyraz pochodzi od łacińskiego tolerantia- cierpliwość, wytrwałość. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że mentalność Polaków pozwalała im na bycie wyrozumiałym. Nie da się ukryć, że wielu publicystów genezę polskiej tolerancji upatruje raczej w gruntownej obojętności szlachty na sprawy wiary niż w jej poszanowaniu cudzych przekonań. Stanisław Ignacy Witkiewicz powiedział: „Przestańmy rozdymać fikcyjne wielkości naszej przeszłości i wmawiać sobie, że my mieliśmy wszystko i sztukę, i naukę, i heretyków morowych, i filozofię, i technikę, i diabli wiedzą co, bo w gruncie rzeczy mieliśmy to przeważnie urządzone, a w każdym razie zapoczątkowane przez obcych.” Chciałabym jeszcze dodać, że pogląd o „Polsce bez stosów” najpopularniejszy był w osiemnastym i dziewiętnastym wieku, kiedy to nasi przodkowie chlubili się tolerancyjną szlachtą szesnastowieczną, w beztroski sposób ignorując niektóre fakty historyczne. I tak się w Polsce przyjęło, że od ponad czterystu lat mówi się, że Rzeczpospolita była rajem dla innowierców. A według mnie stwierdzenie to nie jest do końca prawdą.
Zacznę od położenia Polski. W szesnastym wieku, po unii lubelskiej połączona była z Księstwem Litewskim. Właśnie- z prawosławnym Księstwem Litewskim. Tak więc, same już uwarunkowania geopolityczne niejako wymuszały współżycie w państwie dwóch wielkich religii. Poza tym Polska od początku znajdowała się na uboczu łacińskiego chrześcijaństwa, na jego peryferiach. Była powierzchowniej schrystianizowana, a w XVI wieku proces chrystianizacji nie został jeszcze zakończony. Polska była „młodszą córą chrześcijaństwa”, mniej gorliwą, zdecydowanie mniej mistyczną... Nie tak żarliwą, ale też nie tak zepsutą, wchodzącą natomiast w apogeum swego politycznego i gospodarczego znaczenia.
Do prawosławnych Litwinów dochodzili łotysze na Inflantach, protestanccy Niemcy zamieszkujący Prusy Królewskie (przyłączone do Polski jeszcze w poprzednim stuleciu). Stale rosła liczba Żydów, jak również holenderskich czeskich zwolenników reformacji. Dlatego też na Zachodzie Polska nazwana została „azylem dla heretyków”.
A jednak okazuje się, że w tam, gdzie działały emocje i codzienne prawa ulicy, gdzie toczyło się życie, powszechna była nienawiść wyznaniowa. Już w październiku 1557 r. w Krakowie doszło do pierwszych tumultów, zaatakowano kondukt pogrzebowy Reginy Filipowskiej. Do dalszych rozruchów doszło i w latach następnych: 1564, 1568, 1569, 1570. Dlatego też ludzie naonczas rządzący państwem musieli podjąć jakieś kroki, aby choć trochę zażegnać konflikty, więc, jak już stwierdziłam nie sposób zupełnie zaprzeczyć poglądowi Janusza Tazbira. Nie sposób zapomnieć a osławionym akcie konfederacji warszawskiej z 28 stycznia 1573 r., zapewniającej swobodę wyznania w Polsce, ale nie wolno zapominać przede wszystkim o okolicznościach mu towarzyszących. Rok 1573 to okres pierwszego w dziejach Rzeczypospolitej Obojga Narodów bezkrólewia (akt konfederacji podpisano na pierwszym sejmie konwokacyjnym). Nieobecność króla, to nieobecność trzeciego stanu sejmującego, a więc paraliż legislatywy, niepewność reakcji sąsiadów, lęk przed anarchią, no i wciąż nieuregulowany sposób obioru nowego władcy. Tymczasem społeczność szlachecka była już w pełni ukształtowana, dzięki praktyce życia politycznego wyrobiona, dojrzała, zdyscyplinowana. Wyjątkowość chwili i wspomniana drugorzędność spraw religijnych ułatwiły podpisanie aktu zapobiegającego nieobliczalnym skutkom krwawych rozruchów na tle wyznaniowym. Dodać do tego trzeba, że osiągająca apogeum polska Reformacja była wówczas przede wszystkim ruchem umysłowym, intelektualnym i społecznym a nie religijnym. Niejednokrotnie szlachcic traktował ją jako powiew świeżości, wręcz mody z Zachodu, czasami przyjęcie poglądów reformacyjnych miało posmak szlachetnego snobizmu. Rację ma Z. Ogonowski podkreślając, że konfederacja warszawska to przede wszystkim kompromis polityczny a nie wynik akceptacji doktryny tolerancji (takiej doktryny po prostu wówczas jeszcze nie było). Chyba najbardziej znany fragment tekstu konfederacji, to: (…)A iż w Rzeczypospolitej naszej jest dissidium niemałe in causa religionis christianae, zabiegając temu, aby się z tej przyczyny między ludźmi saeditio7 jaka szkodliwa nie wszczęła”, utwierdza mnie w przekonaniu, że ważnym przyczynkiem do podpisania konfederacji była obawa o straty materialne spowodowane ewentualnym buntem. Słynny zwrot - dysydenci (dissidentes de religione) w dokumencie konfederacji miał znaczyć "rozróżnionych" w wierze a nie tylko protestantów. Tym samym różniący się w wierze obywatele Rzeczypospolitej gwarantowali sobie wspólne prawa obywatelskie. W tej sytuacji trudno mówić o tolerancji religijnej, jako wyrażeniu zgody na współistnienie w państwie różnowierców. Tolerancja ta to przede wszystkim pewna deklaracja polityczna, wyraz nie tyle świadomości ewangelicznej, co politycznej. Pamiętajmy, że praktycznie Kościół katolicki nie zaakceptował konfederacji. Z biskupów podpis pod jej aktem złożył tylko krakowski - F. Krasiński. Stojący na czele piętnastoosobowej komisji opracowującej dokument biskup Karnkowski w ostatniej chwili stchórzył i symulując chorobę, wyjechał.. W sumie na akcie konfederacji widnieje około stu podpisów, wśród nich katolickie stanowią mniejszość.
I cóż się stało w półtora roku po podpisaniu konfederacji? W październiku 1574, uderzono na krakowski zbór - Bróg. Pięciu winowajców zapłaciło głową, później rozruchy powtarzały się w Krakowie niemal co rok. Reakcje ze strony władz byty krótkotrwałe i bezskuteczne. Gdy w maju 1587 r. Bróg podpalono, a deszcz zapobiegł rozprzestrzenieniu się ognia, uznano to za Boże błogosławieństwo. W końcu po kolejnej agresji, mimo że ginęli ludzie, napastników wziął w obronę sam Piotr Skarga.
Ataki nie ustały, póki zboru zupełnie nie zlikwidowano. Wszystko to działo się w optymalnej sytuacji społeczno-politycznej, gdy Rzeczypospolita przeżywała okres prosperity. Nie musiała bać się wrogów z zewnątrz, nie szukała ich sobie wewnątrz, nie ulegała żadnym poważnym naciskom. I sądzę, że właśnie to poczucie spokoju, równowagi dało Polsce miano „kraju bez stosów”.
Bo przecież, gdy nastały czasy wojem, gdy zdecydowanie wzrosło poczucie zagrożenia i obniżył się poziom kultury politycznej i umysłowej, przyszedł czas na nietolerancję, na szukanie przyczyn niepowodzeń. Sprawie dodawała energii również nielojalna wobec Polski postawa protestantów. Tu zresztą zaczyna się już inny okres w historii Polski, nie mniej zresztą naznaczony mitem niż poprzedni, tyle tylko, że w XVI wieku historycy wypowiadają się o Polsce i Polakach w samych niemal superlatywach, a w drugiej połowie XVII i pierwszej XVIII ograniczają się jedynie do ich krytyki.
Reasumując: Rzeczpospolita w szesnastym wieku była państwem tolerancji, niekoniecznie jednak należy ją nazwać religijną. Byłabym skłonna powiedzieć, że tolerancja ta pod przykrywką religii dbała o interesy szlachty, ogólnie mówiąc rządzących. Co się chyba w kraju nad Wisłą nadal nie zmieniło. Czyż nasi politycy pozornie kierując się „wyższymi intencjami” nie zabiegają wciąż tylko o jedno? Czyż Pieniądz nie zastępuje im Boga, czyż nie z tych samych pobudek „Polska szesnastego wieku to kraj bez stosów”?

10.01.2005
23:32
[6]

xmastero [ Centurion ]

ok to pomagamy

dawaj dawaj nie łam się na pewno Ci się uda

10.01.2005
23:54
smile
[7]

|eLKaeR| [ Patrycjusz ]

Obowiązkowa pozycja bibliograficzna:

Tazbir Janusz, Państwo bez stosów: szkice z dziejów tolerancji w Polsce XVI i XVII w., Warszawa 1967.

11.01.2005
00:33
smile
[8]

el f [ RONIN-SARMATA ]

|eLKaeR| - dodałbym jeszcze tegoż autora "Reformacja, kontrreformacja, tolerancja" Wrocław 1997
Warto też siegnąć po Jasienicę - "Polska Jagiellonów" i "Rzeczpospolita Obojga narodów"

11.01.2005
00:41
smile
[9]

|eLKaeR| [ Patrycjusz ]

el f ---> Naturalnie, naturalnie. Aczkolwiek dość mam już tej historii nowożytnej, ze szczególnym uwzględnieniem kwestii religijnej - prof. dr hab. Janusz Małłek wymagał od studentów wcale mało w trakcie ubiegłorocznego egzaminu.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.