davis [ ]
Czy daliście kiedyś w "łapę"?
Wiadomo że w polskim państwie prawa najwięcej można załatwić dzięki znajomościom i łapówkarstwu.
Jeśli kiedyś daliście to napiszcie co dzięki temu osiągnęliście.
Mnie przypominają się dwa przypadki dania w łapę. Pierwszy to szkoła średnia i zakup kompletu narzędzi dla pewnego nauczyciela, dzięki temu miałem lepszą ocenę na świadectwie. Drugi przypadek to "korepetycje" bez których pewnie bym zawalił rok na studiach.
Generalnie brzydzę się łapówkarstwem, najbardziej wnerwiają mnie urzędnicy, którzy za załatwienie jakiejś sprawy są przyzwyczajeni dostawać kawkę, czekoladę itp. To samo dotyczy wszelakiej maści pań z kadr i działów osobowych.
Opiszcie również swój stosunek do tego zjawiska.
Fatalis [ Konsul ]
davis -> Znałem kolesie który nie chodził na studia a po trzech latach miał dyplom.Teraz siedzi w USA i pewnie dobrze mu sie żyje.Prawda jest taka że nie ważne jak skonczysz studia,ważne żebyś je skończył i miał papier,a takowe za odpowiednie sumy można sobie bez problemu załatwic.
Wize do USA też bez problemu można załatwic,wystarczy mieć kase,grubą kase.

Walrus [ Centurion ]
W państwie w którym żyjemy, łapówka stała się niestety najprostszym i często najtańszym sposobem załatwiania (już samo to słowo jest świetne:) niektórych spraw. Jest to pewien schemat postępowania, z którego bardzo trudno się wyłamać, gdyż można sobie bardzo życie pokomplikować. Nie będę tu opisywał moich doświadczeń na tym polu, bo nie ma się czym chwalić. Staram się unikać wręczania tego typu wymuszanych dowodów wdzięczności, kiedy tylko mogę, a kosztuje to dużo więcej niż ich wręczenie. Niestety życie postawiło mnie już w takich sytuacjach, że ta część fundamentu moich ideałów nieco osłabła i uczę się żyć z tą patologią. Wciąż mam jednak nadzieję dożyć czasów normalnych stosunków, zwłaszcza na styku firma – urząd oraz pacjent – lekarz, tutaj już chyba gorzej być nie może.
davis [ ]
Walrus --> Całe szczęście że jak dotychczas nie miałem do czynienia ze służbą zdrowia. Wiem z opowiadań znajomych, że w szpitalach powodzenie operacji lub leczenia jest bardzo często determinowane wysokością "zadatku" dla lekarza. Chociaż pamiętam że gdy robiłem badania na prawo jazdy to pani doktor miała "standardową" opłatę 10pln (dawno to było). Nie wiem za co te pieniądze brała, że niby mogłaby mi zablokować dostęp do egzaminu? Młody i głupi wtedy byłem, teraz już bym nie zapłacił.
Misiaty [ The End ]
davis - cóż, wkurza mnie gadanie, że służba zdrowia to centrum korupcji, bo i tam jest jak wszędzie - możesz trafić na ku*** który bierze jak i na uczciwych lekarzy. A uogólnianie jest chamstwem. Co do tej opłaty... widać, że byłeś i coś Ci zostało, bo nawet nie chcesz się zastanowić skąd te 10 zeta... Wyobraź sobie, że są to badania których NFZ nie refunduje a które wnoszą coś na rozwój szpitala który pewnie i tak jest zadłużony. No, ale lepiej to olać się się postawić.
davis [ ]
Misiaty --> Po jednym poście już mnie oceniasz że jestem głupi? Hehe, bez komentarza. Powinieneś wiedzieć, że opłata za badania jest zawarta w kosztach kursu przygotowującego do prawka, więc jednak nie chodziło o nfz... Pozdrawiam.

EBek [ Konsul ]
Ja jak na razie nie musiałem dawać nikomu pieniędzy za wykonanie jego pracy i mam nadzieję, że nie będę musiał. :)
PS: davis -> Z tymi kadrami też uogólniasz. Znam bardzo blisko pewną osobę, która pracuje na takim stanowisku i ani ona, ani jej koleżanki z pracy nie brały żadnych nagród. :]
stanson_ [ sta-N-son ]
Raz dałem gliniarzom 50 zł za przekorczenie prędkości. Ale od kiedy zarabiam własne pieniądze - płacę mandaty.
Chupacabra [ Senator ]
ja kiedys dalem 120zl czy 170, zeby zdac egzamin na prawo jazdy. Powiedzieli prosto z kostu, ze inaczej sie nie da, ze mozemy sie meczyc kilka razy albo zaplacic raz i miec prawko.
stanson_ [ sta-N-son ]
120 zł? To faktycznie musiało być kieeeeeeeedyś ;-]
davis [ ]
EBek --> Może to dlatego, że ja pracuję w przedsiębiorstwie państwowym i większość ludzi tutaj posiada mentalność z poprzedniego systemu. Smutne ale prawdziwe :(