GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

WARTO PRZECZYTAĆ.:POLKI w Londyńskim BIZNESIE :)

26.11.2004
18:01
smile
[1]

snowman [ Konsul ]

WARTO PRZECZYTAĆ.:POLKI w Londyńskim BIZNESIE :)

Polki w biznesie



Polska prostytucja w Londynie

Czy pamiętasz westerny, opisujące Dziki Zachód z końca dziewiętnastego wieku? Na przykład te, o zakładaniu nowych miasteczek. Kilkudziesięciu osadników buduje domy na prerii. Tworzą niezbędne do życia instytucje: bary, bank, zajazd dla dyliżansów, pocztę i telegraf. W ślad za osadnikami przybywają kobiety lekkich obyczajów. One też w pewnym sensie są instytucją. Bo bez prostytutek nie może funkcjonować żadna szanująca się osada. Kobieta jest potrzebna mężczyźnie na równi z koniem, prochem i alkoholem. Na dobrą sprawę stanowi dobro najbardziej ze wszystkich pożądane.


TOMASZ FOCZPAŃSKI 2004-11-25




Polska prostytucja w Londynie

Od tych czasów minęło z górą sto lat, a historia tu, w Londynie, powtarza się. Niczym dziewiętnastowieczni amerykańscy osadnicy przybywamy do Anglii w poszukiwaniu przygody i chleba, a nierzadko łatwego pieniądza. Dla jednych będzie to powolne, uczciwe ciułanie. Dla innych – szukanie okazji albo żerowanie na cudzym nieszczęściu. Jednak prawie wszystkich nas – mężczyzn – łączy jedno: w soboty, gdy kończy się praca, potrzebujemy odpoczynku, momentu odprężenia, chwilki zapomnienia, odreagowania po stresie, oderwania się od codziennych problemów. Jednym słowem – potrzebujemy kobiety!

Biust Pameli, mózg Einsteina

Zaradne rodaczki, a także przedstawicielki innych wschodnioeuropejskich nacji, które po 1 maja noszą dumne miano Europejek, zwietrzyły interes życia. Przybywają do Londynu i w zamian za wymierne w funtach korzyści oferują swe wdzięki. Ten swoisty wkład członkiń (zbieżność słów zupełnie niezamierzona i przypadkowa) nowej Europy jest już w Londynie znaczący. Wystarczy przewertować lokalną prasę.

Ogłoszeń, w których „nowe Europejki” oferują swe towarzystwo spragnionym panom, jest całkiem sporo. Oczywiście nic pewnego, poza numerem telefonu, z takiego ogłoszenia się nie dowiemy. Z reguły informowani jesteśmy, że dziewczyna jest młoda, ma biust Pameli Anderson, włosy o jakich marzymy, uwodzicielskie spojrzenie i inteligencję Einsteina. Na miejscu okazuje się często, że do informacji wkradły się pewne pomyłki. Tak naprawdę to dziewczyna ma inteligencję Pameli, a biust i całą resztę – Einsteina. Dlatego, chcąc zgłębić temat (naprawdę tylko w temat), postanowiłem dotrzeć do przedstawicielek rzekomo najstarszego zawodu świata – z zaskoczenia. Okazało się, że nie było to wcale takie trudne.

20 funtów za „laskę”

W dzielnicy Wembley, gdzie znalazło swe miejsce spore grono Polaków, powstało wiele „krajowych” sklepów i pubów. Na jednym z nich czytam dumne napisy: „polskie obiedy”, „golobki i bigos”, „polska wódka i piwo”. Myślę sobie: Obrotny restaurator! Trafił jak nikt inny w gusta naszej klienteli. Wewnątrz tłum rodaków, okupujących stoliki wcale nie małego pubu. Wchodzę do środka. W głębi sali napotykam otwarte drzwi, a za nimi wąskie schody wiodące na piętro. Wiele takich korytarzyków można zobaczyć na Soho. Zaraz za drzwiami napis: „Models”. Obok strzałka wskazująca kierunek.

Teraz nie mam już żadnych wątpliwości co do profesji owych modelek. Wiedziony zawodową ciekawością (naprawdę zawodową), idę schodami na piętro. Tam, na drzwiach, kolejny, taki sam napis. Stoję chwilkę, wymyślam naprędce plan działania i… pukam (dzwonek nie działa). Drzwi się uchylają i w jednej chwili mam zamiar uciec. Stoi przede mną na oko osiemdziesięcioletnia kobieta. Widząc moją konsternację, prawie siłą wciąga mnie do środka.

Po chwili pojawia się jednak naprawdę śliczna dziewczyna i prowadzi mnie do swego pokoju–sypialni. Panienka, niesamowicie kalecząc język angielski, stara się dowiedzieć, jakiej usługi sobie życzę. Wybawiam ją z kłopotu i, mówiąc po polsku, wyjawiam jej prawdziwy cel mojej wizyty. Mam wrażenie, że absolutnie nie peszy to mojej rozmówczyni. Oczywiście nie godzi się na podanie swoich danych. To zrozumiałe. Trzeba zabiegać o nowych klientów, ale aż taki rozgłos nie jest nikomu potrzebny. Kinga – bo tak mam się do niej zwracać – przyjechała do Londynu ze Śląska. Nie, nie dlatego, że nie miała w Polce pracy. Miała i to w nadmiarze. Jednak w ostatnim czasie więcej przebywała na komisariatach policji (składając zeznania w sprawie swoich klientów) niż w pracy. Bała się zeznawać przeciwko chłopakom i w końcu jej opiekun (i chłopak zarazem) wymyślił Londyn.


– Zarobki bez rewelacji, w Polsce miałam lepsze – wyznaje Kinga. Za porównywalne pieniądze mogła przyjmować zdecydowanie mniej klientów. – Tu za „laskę” biorę 20 funtów, to jest 140 złotych. U siebie brałam 200. Fakt, że u nas nie było seksu na dziesięć minut – śmieje się. – Tu przychodzi facet i mówi, że chce seks przez dziesięć minut! Takich jest najwięcej. Za 10 minut Kinga bierze 25 funtów. Staruszce w drzwiach trzeba dać funta albo dwa. – To też mówię klientowi. Zawsze dają. Nawet nieraz pięć, jak nie mają drobnych. Zresztą facet, jak już wejdzie i widzi mnie jedynie w skąpej bieliźnie, jest tak napalony, że nie ma z nim problemu.

Do Kingi przychodzą też panowie, którzy mają bardzo konkretne oczekiwania. – Z takimi umawiam cenę indywidualnie. Obserwuję go i z reguły wiem, jakie pieniądze jest w stanie zapłacić za tę chwilę zapomnienia. Najczęściej wymieniam sumę dużo większą, abym miała z czego spuścić. Tu już śmiejemy się razem. Kinga to w sumie bardzo sympatyczna osoba. Ma w sobie coś takiego, co chyba wszystkich mężczyzn bierze. Jest przy tym rezolutna i zna swoją wartość.

– Staram się nie przemęczać, kończę pracę, kiedy mam ponad 200 funtów. Raz potrzebuję na to godziny–półtorej, innym razem całego dnia. Nie jestem moralizatorem, ale ciekawość bierze górę. – Jak długo zamierzasz tak zarabiać – pytam. – Wiesz, w moim zawodzie to tak jak u piłkarzy – odpowiada. – Masz swoje „pięć minut” i musisz je wykorzystać do oporu. Tym bardziej, że do „trenerki” nie mam smykałki, a na karku jest jeszcze żerujący na mnie menadżer! Tymczasem „menadżer” Kingi od pewnego czasu przysłuchuje się nam z miną nie wróżącą niczego dobrego. Powoli więc kończę rozmowę. Najwyższy czas wybrać się na Soho.

Schwarzenegger w bieliźnie

Wędrując po wąskich i krętych uliczkach, wypatruję mężczyzn, których rozbiegane oczy i nerwowe spojrzenia na boki zdradzają zamiary, z jakimi tu przybyli. Idę krok w krok za nimi. W pewnej chwili docieram do otwartych drzwi, wiodących na korytarz z drewnianymi schodami. Odpadający od ścian tynk i unoszący się w powietrzu odór moczu jednoznacznie wskazują, że jestem na miejscu. Na półpiętrze wiszą kartki z koślawymi napisami informującymi o tym, że znajdują się tu najpiękniejsze modelki z Polski i Czech.

Wspinam się na piętro. Na drzwiach widnieje kartka: „Paula from Poland”. Wejścia strzeże kobieta, która wygląda na matkę wcześniej poznanej staruszki. Wpuszcza mnie do środka. Czekając na Paulę, z ciekawością rozglądam się dookoła. Wzrok przyciąga wiszący na ścianie cennik usług. I tak: godzina seksu tradycyjnego kosztuje 150 funtów. 20 minut – 60 funtów. Każda drobna atrakcja dodatkowo 20–30 funtów. Na koniec seks „fiki–miki” za 200 funtów. W tym momencie kończę lekturę, bo do sypialni wchodzi Arnold Schwarzenegger w seksownej bieliźnie. Po chwili uwagi okazuje się on być młodą, nawet niebrzydką dziewczyną, jednak o sylwetce kulturysty. Z pewną nieśmiałością i obawą o swoje zdrowie wyjawiam cel mojej wizyty. Paula nawet nie chce słyszeć o rozmowie. No chyba że zapłacę za jej stracony czas. Z kolei ja nie chcę słyszeć o takim rozwiązaniu. Mimo ciągłych zapewnień, że nie będzie ze mną rozmawiać, udaje mi się wyciągnąć z niej parę zdań.

Przyjechała do Londynu 8 miesięcy temu. Nie zna kompletnie języka. Początkowo zajmowała się domem polskiej rodziny. Dwa miesiące temu przeczytała ogłoszenie o pracy dla atrakcyjnych dziewczyn w „escorcie”. Zrozumiała, że to coś dla niej. Ona przecież jest urodzona do pracy w ochronie, w eskorcie gotówki lub osób. Przecież w Polsce trenowała boks, walczyła z samą Agnieszką Rylik – mistrzynią świata, zajmowała się profesjonalnie kulturystyką. Na miejscu okazało się, że escort agency (czyli agencja pań do towarzystwa) to nie to samo, o czym marzyła Paula. Dziwne, ale bardzo szybko przekonała się, że to zajęcie bardzo jej odpowiada. Najbardziej oczywiście pieniądze, ale na resztę też nie narzeka. Tylko rodzinie mówi nadal, że jest zatrudniona w eskorcie. Rodzice mieszkają na wsi, koło Zamościa, i wierzą w to, co mówi córka, no bo dlaczego nie. Na swój sposób boją się o nią. Ostatnio ojciec mówił do niej przez telefon: „Uważaj córuś, żeby cię tylko z tej eskorty do Iraku nie posłali”.
Paula jest mimo wszystko bardzo prymitywną i zadufaną w sobie dziewczyną. Zachowuje się jak artystka, która zrobiła oszałamiającą karierę. Bez żalu wychodzę od niej – tym bardziej, że znowu mi przypomina niczym katarynka, że… nie będzie ze mną rozmawiała. Uff, nie przypuszczałem, że seks jest aż tak wyczerpujący.

„Gdybym wydał się za Czeszkę…”

Powoli schodzę na dół, gdy niespodziewanie otwierają się ostatnie drzwi, zza których wychodzi były albo niedoszły klient. Błyskawicznie podejmuję decyzję i wchodzę. W pokoju zastaję naprawdę śliczną blondynkę o kształtnej figurze. Dana – bo tak się przedstawia – przyjechała z przedmieść czeskiej Pragi. Przypomina mi słowa piosenki Andrzeja Rosiewicza: „Gdybym wydał się za Czeszkę, umarłbym ze śmiechu”. Coś w tym chyba jest, bo każde zdanie sympatycznej Dany kończy się u mnie paroksyzmem śmiechu. No cóż, taki jest ich język. Ano!

Tomasz Foczpański


źródło.: KIOSK ONET PL

Wasze komentarze?

26.11.2004
18:20
[2]

Arczens [ Legend ]

Ciekawy tekst, tyle ze w Berlinie jest tak od dawna. Ogolnie w swiecie Polki uznawane sa za jedne z najlepszych i najatrakcyjnieszych "kochanek". Myśle ze oni patrza na to tak jak my na panie ktore przyjerzdzają do na ze wschodu.

26.11.2004
18:21
[3]

Drackula [ Bloody Rider ]

moj komentarz--> przeciez one pojechaly do Londynu studiowac i pracowac. :)

26.11.2004
18:23
smile
[4]

Morbus [ - TRAKER - ]

i co tu takiego niezwyklego ?:> prostytuki byly i beda a czy beda pracowac u siebie w kraju czy zagranica to kogo to interesuje ?:> chyba tych co ich "uzywaja"

zacytuje moj opis na gg:

Niektóre Kobiety są bezcenne, za Wszystkie Inne zapłacisz kartą MasterCard

26.11.2004
18:23
[5]

Drackula [ Bloody Rider ]

Arczens----> Kochanki? dobre dobre .

Te ceny to autor tez z kosmosu wytrzasnal. Tyle to zarabiaja te ekskluzywne dla biznesmenow i innych kolesi z kaska a nie takie siedzace po katach w roznych pubach.

26.11.2004
18:41
[6]

Morgius [ Pretorianin ]

Drackula --> coś Ty przesadziłeś z tymi cenami, te ekskluzywne to poniżej 500 chyba niezchodzą...

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.