GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Cabar - Pogromca Seriali

14.02.2002
02:05
smile
[1]

KaPuhY [ Bury Osioł ]

Cabar - Pogromca Seriali

UWAGA!!! Opowiadania ciag dalszy :


"- nie idź tam, to przecież bestia, potrafi stawiać opór wiedźminom nawet
krzyknęła Nenenke. Lecz postać nadal się ubierała w skórzane części zbroi.
- błagam Cabarze, przecież jesteś jeszcze osłabiony, Twoje rany jeszcze się dobrze nie zagoiły ... proszę ...
Cabar jednak nie wzruszony przymocował miecz z księżycowego metalu do zapięć na plecach. Chwycił z ziemi półtoraręczną klingę powlekaną czystym srebrem i przytroczył ją do siodła swojego konia o dźwięcznej nazwie kasztan. Sprawdził wszystkie zapięcia i wiązania i wskoczył na zwierze. Spojrzał na kapłankę i rzekł:
- jestem Tobie dozgonnie wdzięczny za wyciągnięcie mnie ze śmierci, ale leżąc tutaj nie jestem wstanie spłacić długu ... bywaj
Spod blond czupryny było tylko widać żywe niebieskie oczy i uśmiech białych zębów. Koń szarpnął i postać zniknęła w bramie. Cabar podróżował do mokradeł trzy dni, potem dwa dni pieszo przez rozległe mokradła szarej doliny. Wysoka wilgotność wilgotność temperatura dawały się we znaki. Lecz wojownik poruszał się stanowczo dalej, popychany niewiarygodną siłą charakteru. Drugiego dnia w samo południe dotarł do wielkiego wylewiska, na środku którego była sporej wielkości wyspa ze skałą i wejściem do groty. Cabar zaciągnął nosem, jakby upewniając się że trafił we właściwe miejsce, potem wsiadł do zacumowanej przy brzegu starej zbutwiałej łódki i popłynął w przód, w kierunku wyspy. W powietrzu unosił się specyficzny bagienny smród, ale z każdym metrem można było poczuć bardziej odrażający fetor bestii. Łódka miękko wbiła się w trawiasty brzeg. Cabar natychmiast obnażył klingę srebrnego miecza, uchwycił go w dwie ręce i bardzo powolnym krokiem zbliżył się do wejścia groty. Ze środka na światło dzienne wyłoniła się postać potwora z którym miał walczyć. Obrzydliwe i obślizgłe cielsko było pokryte włosami, na szyi miał zawieszony klucz na srebrnym łańcuchu. Cabar wbił swój srebrny miecz w ziemię i rzekł:
- oddaj po dobroci klucz, a daruję Tobie życie, na tych ziemiach prawnie zabronione jest posiadanie księgi „Numery seryjne”
Potwór wbił swoje czerwone oczy w postać wojownika i wycharczał:
- kim ty jesteś aby mi mówić co mam robić ?
- jestem Cabar Aep Depon Ravius Aep Skayna`r Paar Fnear Saak, zrodzony na polu krwi i cierpienia pod kopułą czarnego gwieździstego nieboskłonu, śmiertelny obrońca smoków
- a ja jestem potworem i zaraz ci dokopię jak każdemu innemu śmiałkowi
Cabar nie zastanawiając się, wyskoczył do przodu. Kilka metrów przed potworem, wojownik wyskoczył w powietrze, chwycił za klingę gwiezdnego miecza i wyciągając ją zadał cięcie na głowę. Potwór okazał się szybszy niż przewidział wojownik i uskoczył na bok, zadając cios swoimi pazurami w udo Cabara. Wojownik zwalił się na ziemię, lecz natychmiast z sykiem zerwał się na równe nogi widząc kontrę z łapy potwora. Pazury w chaotycznym pędzie mlasnęły o skórzaną zbroję wojownika, czarne ostrze miecza tylko jęknęło w pogoni za łapą potwora popędzone przez jego piruet. Końcówka ostrza nieznacznie zwolniła, a odgłos potwornego jęku upewnił Cabara, że cios trafił w przeciwnika. Lecz wojownik nie spodziewał się tak szybkiego kontrataku, który został zakończony na jego lewym boku. Wojownik poczuł jak odrywa się od ziemi, usłyszał sapnięcie potwora i chrupnięcie jego żeber. Już wiedział, że albo teraz coś zrobi albo umrze. Upadek na szczęście nie był bolesny, miękka ziemia zamortyzowała upadek. Cabar wstał czując przeszywający ból w lewym boku, z jego ust popłynęła krew. Potwór zaśmiał się głośno. Wojownik zaczął nabierać rozpędu w kierunku prawego boku potwora, lecz dwa metry przed nim wykonał zwód i rzucił się aby minąć potwora z jego lewego boku. Zaskoczony przeciwnik próbowała się jeszcze zasłonić, ale gwiezdne ostrze zagrało melodię śmierci w powietrzu. Ostrze miecza cięło powietrze kierując się na kark, i tam też zakończyło swoją podróż. Potwór wydarł tylko z płuc gardłowy odgłos i zwalił się na ziemię. Cabar też upadł, tuż za bestia, ale już nie miał siły się podnieść. Wiedział, że mu się udało, uniósł tylko głowę żeby się upewnić i ciemność otoczyła jego zmęczoną psychikę."


...Bylo pozne popoludnie. Slonce prazylo, lecz na trzesawiskach panowal lekki chlod. Lodka powoli plynela w kierunku wysepki, na ktorej jak wiadomo rosly najdziwniejsze rosliny w calej Lyrii. Kobieta, a moze raczej dziewczyna , otarla czolo wierzchem dloni i powiedziala.
- Szlag by trafil te komary, gdybym wiedziala ze tak bedzie bym sobie darowala te wycieczke.
Smierdzialo okrotnie, lecz przez chwile zawachala sie czy plynac dalej. Z zapachem metanu poczula cos jeszcze; byl to zapach krwi . Krwi i czegos jeszcze.
Rozejrzala sie dookola i ruszyla szybciej wioslem. Byla coraz blizej wysepki, a co najdziwniejsze oba zapachy rowniez wezbraly na sile.Nerwowo wpatrywala sie w wyspe. Kilka metrow od brzegu dojrzala dwa ksztaly nie pasujace do reszty terenu. Gdy zblizyla sie bardziej, ujrzala lezacego na ziemi mezczyzne i jakies monstrum. Dobila do brzegu i ostroznie wyszla na lad. Potwor byl z cala pewnoscia martwy lecz przez chwile wydawalo jej sie ze klatka persiowa lezacego mezczyzny lekko zadrzala. Z wysunieta w przod reka zblizyla sie do lezacedo i sprawdzila oddech na ostrzu misternie zdobionego sztyletu. Tak. Mezczyzna zyl lecz plama krwi a raczej skrzep, "powiedzial jej" ze nie ma duzo czasu.
Schowala sztylet i delikatnie rozpiela kamizelke.
-Zapomniala bym... jeszcze sie obudzi i mnie pokaleczy...- mowiac te slowa wypuscila reke w kierunku prawej reki mezczyzny. Probowala wyciagnac Miecz z zacisnietej piesci lecz uscisk nie zelzal...
- Trudno - Rzekla- Bedzie trzeba inaczej ...
Energicznie wstala i wykonala szybki gest prawa dlonia.
- Ephaan Sellenisth Parat`hes Naam`red...
Z jej palca wskazujacego wyskoczyla iskra i kierowana krotkimi gestami oplotla lezacego mezczyzne. Ten lekko uniosl sie, by po chwili opasc na trawe.
W powietrzu rozniosl sie delikatny zapach magii. Ponwnie nachylila sie nad mezczyzna i rozsunela poly kamizelki. Na nagiej piersi mezczyzny lezaly dwa lancuszki ktore ginely z boku. Chwycila je w reke. Uwage jej jako pierwszy przykul ten srebrny. Tygrysia glowa wcisnieta w obrecz stalowa i wytrzeszczonymi klami sprawiala wrazenie Zywej. Lecz to nie to przykulo jej uwage. To ta dziwna aura dookola obreczy uswiadomila ja:Magia.
- Widze ze talizmany coraz popularniejsze sie robia...pomyslala i chwycila do reki drugi. Byl to wizerunek Smoka wykonany w zlocie. Wzrok przykuwaly smocze oczy wykonane z jadelitu i delikatny aczkolwiek mocny lancuszek.
Po chwili przypomniala sobie ze mezczyzna zyje i niewiadomo jak dlugo jeszcze. Na jego szczescie Ona tutaj byla. Wyjela mozdziez z torby na ramieniu i zaczela miazdzyc kolorowe liscie. Dodala do tego lepkiej i aromatycznej mazi po czym rzucila zaklecie. Misa zadrzala i rozblysla. Kobieta plynnym ruchem nabrala jej na palce i wtarla z zabrudzone rany. Nie minela chwila z strupy razem z mazia odpadly pokazujac dwie calkiem spore , szarpane rany. Co dziwne rany przestaly krwawic, lecz cos bylo nie tak.
- Jest gorzej niz myslalam...
Roztarla dlonie i zaczela inkantacje. Trwalo to prawie dwa pacierze, gdy nagle jej dlonie rozblysly niebieskim blaskiem. Przylozyla je do ciala mezczyzny i dalej kontynuowala swoje spiewne inkantacje. Pot splywal jej na oczy lecz ona nie przestawala; stawala sie coraz bardziej blada. Pod zielonymi oczami pojawily sie nagle oznaki bolu i zmeczenia. Opadala z sil. W pernej chwili cialo mezczyzny unioslo sie emanujac dziwnym przenikajacym cieplem. Nie trwalo to dlugo lecz w okolicy powietrze stalo sie potwornie ciezkie. Spiew skowyt jakiegos zablakanego zwierza umilkl, pozostawiajac po sobie blucha cisze. Kobieta w pewnym momecie wykrzyknela dwa dziwne i niezrozumiale slowa i upadla na trawe...

14.02.2002
08:11
smile
[2]

tygrysek [ behemot ]

oj, frywolny MG :-) zmuszasz mnie do dalszego pisania, wiesz że lubię bardzo tą postać będę w pracy coś dopiszę pewno GOL'owcy zanudzą się przez nas :-) AvE

14.02.2002
08:14
smile
[3]

KaPuhY [ Bury Osioł ]

alez prosze bałdzo - tylko uwaga bo lubie tego EmPeCa :-)))

14.02.2002
20:10
smile
[4]

tygrysek [ behemot ]

Cholera jak zimno – pomyślał Cabar i zerwał się na równe nogi z klingą gotową do ciosu. Chciał właśnie się rozglądnąć, ale poczuł jak jego ciało przeszył potworny ból w lewym boku, który oplótł jego całe ciało i zmusił do klęknięcia. Co jest do cholery – wyszeptał Cabar i zerknął na swój bok. Rana o dziwo już się zaczęła goić, lekko zabliźniona i otoczona różową i wilgotną skórą. Odruchowo chwycił się za podbródek, aby sprawdzić ile czasu tutaj leżał. Zarost nie wskazywał więcej niż nockę leżenia, wiec zdziwiony rozglądnął się dokładniej po okolicy. Właśnie wstawał nowy dzień, słońce zaczęło omiatać całą wyspę, odkrywając coraz to nowe połacie zieleni, które jeszcze przed chwilą były spowite ciężką mgłą. Potwór leżał w tym samym miejscu co został powalony. Nagle słońce przedarło się przez korony drzew i uderzyło Cabara w oczy, ten zaś odruchowo odwrócił głowę zauważając postać kobiety leżącą w głębokiej trawie. Była piękna. Ubrana była w atłasową białą koszulę z dużym dekoltem, który odsłaniał sporej wielkości biust. Na nogach miała wyrafinowane i bardzo drogie kozaczki, które przykrywały skórzane spodnie z zapewne bardzo drogiej skóry jakiegoś polarnego zwierza. Uniósł się już spokojnie na nogi i schował miecz z księżycowego metalu, który trzymał cały czas w prawej dłoni. Podszedł bliżej aby zaobserwować co to za piękny humanoid leży tutaj w trawie. Jej blade oblicze wskazywało na nie więcej niż dwadzieścia pięć lat. Długie czarne włosy spadały na ramiona. Pachniała piżmem i truskawkami. Zobaczył leżący koło kobiety plecak i moździerz. Ukląkł przy kobiecie i sięgnął do paska po podręczny bukłak z wodą. Chwycił delikatnie kobietę pod głowę i ją uniósł, przytykając i przechylając jednocześnie do jej pięknych czerwonych i pełnych ust bukłak z zimną wodą. Był pewien, że kobieta żyje, bynajmniej dłuższą chwilę przykuł jego uwagę piękny biust opięty koszulą, który unosił się i opadał bardzo rytmicznie. Usta delikatnie się rozszerzyły pozwalając krystalicznej wodzie wpłynąć do środka. Kobieta uniosła powieki, które odkryły pełne piękno twarzy, czyli zielone oczy o bardzo głębokim i niewinnym spojrzeniu. Jej ręka delikatnie musnęła Cabara dłoń, dając znak że już wystarczy wody. Wojownik posłusznie wziął bukłak i przyczepił z powrotem do paska u spodni. Kobieta chciała coś powiedzieć, ale żaden głos nie wydobył się z gardła, zamknęła oczy. Cabar chwycił prawą ręką plecak leżący nieopodal i podłożył kobiecie pod głowę mówiąc: - wybacz pani, ale jeszcze muszę coś skończyć Ona nie odpowiedziała, więc uznał to jako zgodę, choć wiedział, że musi się spieszyć. Wstał i podszedł do srebrnego miecza wbitego w miękką ziemię przy brzegu, chwycił go i włożył do pochwy przytwierdzonej do pasa. Zawiązując kamizelkę zbliżył się do ścierwa potwora i zerwał z resztek szyi łańcuch z kluczem, spojrzał się w kierunku groty i ruszył w jej kierunku szybkim krokiem. AvE PS: coś mie dziś nie idzie, więc tu skończyłem, jak ktoś chce zobaczyć ciąg dalszy to proszę o propozycje na maila.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.