GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Sprawdzcie moje wypociny...

16.07.2004
11:22
smile
[1]

Presio [ Vanitas Vanitatum ]

Sprawdzcie moje wypociny...

Otóż wczoraj miałem chętke na napisanie opowiadania i napisałem. Wprawdzie tylko PROLOG i AKT I(niecały) ale to juz cos. Wiem ze powinienem poczekac az skoncze całe dzieło ale jestem niecierpliwy. Aha jestem amatorem wiec nie oceniajcie mnie zbyt surowo;-)

A oto i owe opowiadanie:

„Podróż po Przeznaczenie”

PROLOG

Cała historia rozpoczyna się w małym miasteczku Modins położonym na północ od Wrót Baldura. Mieszkańcy tego miasta tworzą skromną kilkudziesiecio osobowa społecznosc. Wszyscy się znają i żyją ze sobą w zgodzie. Właśnie tu urodził się pewien chłopak. Nazywał się Morur Cormael. Był synem Arbhela jedynego w miescie i najlepszego kowala w okolicy.Matka jego nie żyla gdyż zmarla na suchoty niedługo po jego urodzeniu. Ojciec w dniu urodzin wykuł dla swego syna miecz, zbroję i tarcze. Umagicznił je silnie starożytnym zwojem który zostawił mu w spadku jego ojciec. Zwój jednak został skradziony przez złodziei. Arbhel obicał synowi że nie zazna śmierci dopóki nie wreczy Morurowi tego wspaniałego wyposażenia w dniu osiemnastych urodzin.
Morur od małego wykazywał niezwykła siłe i zwinnosc. Był również bardzo inteligentny, mówiło się ze jest najinteligentniejszym chłopcem od czasu gdy po Modins chodził jeszcze Zir’aen, wielki czarownik. Zaginął jednak po nim słuch gdy 40 lat temu wyruszył na wyprawe wraz z grupką poszukiwaczy przygód....
Dzien przed swymi osiemnastymi urodzinami spędzał jak zwykle-trenujac ze swym najlepszym przyjacielem Rilrae Hellmakerem. Chłopak ten jak Morur wykazywał że w przyszłosci będzie z niego męzny wojownik, nie był jednak tak zdolny jak syn Arbhela. Gdy tak trenowali walke na wystrugane z drzewa orzechowego miecze Rilrae spostrzegł ze Słońce zbliża się ku zachodowi, a otejze porze miał stawic się w domu. Chłopak czym prędzej pobiegł do domu zostawiając Morura samego na polu. Ten zas chciał jeszcze troche zostac na powietrzu i poszedł przejsc się do pobliskiego lasu. Gdy tak szedł w głab lasu na jego oczach z nieba zleciał przedziwny, pulsująco świecący kamien. Morur czym prędzej pobiegł do miejsca zderzenia obiektu z ziemia. Z ciekawosci wziął kamień w obie ręce i nagle promien niezwykle jaskrawego i oślepiającego swiatła trafił go i odrzucił na ziemie, przez co kamien wypadł mu z rąk. Gdy otrząsnał się, wstał ponownie i zauwazył ze kamien który jeszcze przed chwila pulsacyjnie swiecił nie swieci już wogole. Chłopak zdał sobie sprawe z tego ze kamien stracił swa moc. Następnie jak gdyby nigdy nic zawrócił się z miejsca dziwnego zdarzenia zarzekajac ze nikomu w miasteczku nic nie powie. Gdy wychodził z lasu potknął się o kawałek drewna wystający z ziemi. Zły z tego zajscia chwycił owy kawałek drewna i rzucił nim z całej siły trafiajac odległe o trzydzieści stóp, las był bowiem rzadki. Niedosc tego ze trafił drzewo, to siła uderzenia była tak duza ze drzewo az złamało się i z hukiem runęło na ziemie. Morur nie wiedział z poczatku co to oznacza ,jednak po kilku sekundach przypomniał sobie incydent z „kamieniem z nieba” i swiatłem które ten kamien emitował. Chwycił więc inny kamien większy niż dwie pięsci jego i skruszył go w pył. Teraz zdal sobie sprawe ze posiadl niezwykła moc. Gdy wrócił do domu, zastał ojca płaczacego. Spytał się go dlaczego płacze. Ten zas usłyszawszy jego głos rzucił mu się ramiona i usciskał go mówiac z łzami w oczach ze bardzo się o niego martwił gdyz jego syn nie wracał.
Godzine później Ojciec zwoławszy wczesniej rodzine Hellmakerów uroczyscie wręczył synowi miecz zbroję i tarcze. Wszyscy byli bardzo zadowoleni i swietowali przy winie. Ich radosc nie potrwała zbyt długo. Podczas tejże uroczystosci plemie Barbarzynców w sile 25 osobników płci męskiej zaatakowało Modins, wtargnęło do domostw i po dokonaniu rzezi w danym domostwie palili je. Najazd nie ominał również Kuzni Arbhela. Najeźdzcy wtargneli w liczbie piętnastu i zaczeli plądrowac. Rilrae i Morur chwyciwszy szybko za oręż zaatakowali barbarzynców i choc było ich kilka razy wiecej udało im się kilku z nich zabic, nie udało się im jednak zapobiec smierci Ojca Morura i rodziców Rilraea. Rilrae dziwił się skąd w Morurze tyle siły ten zaś powiedział ze opowie mu o wszystkim gdy już rozprawia się z barbarzyncami. Chłopcy bardzo ale to bardzo wsciekli wybiegli z kuzni i wchodzac do kazdego z domostw zabijali kilku najezdzców aż zabili wszystkich. W kazdym mieszkaniu jednak napotkali martwe ciała ich mieszkanców...
Rankiem następnego dnia Morur opowiedział Rirlae’owi o tym skad posiadł taka moc, powiedział również że może stary alchemik (o którym opowiadał mu ojciec), mieszkajacy w lochach zamku Fershena de’Voyela - Króla tych ziem będzie wiedział cos więcej na temat nadprzyrodzonej mocy Morura. Tegóz samego dnia wyruszyli do zamku.

AKT I

Gdy tak szli przez dni 5 przy niewielkim stawie spotkali pewną kobiete. Spytali jej grzecznie o imie i czy obrali dobry kierunek do zamku Króla. Kobieta powiedziała ze na imie jej Morana i powiedziała ze ida w dobrym kierunku następnie spytała się nieznajomych kim są i co ich sprowadza w te strony. Morur opowiedział kobiecie całą historie łacznie z tajemniczym kamieniem pod wpływem którego Morur stał się potężniejszy. Morana przejeła się i rzekła że w takich miejscach przyda im się pomoc dobrego łucznika. Chłopcy zrozumieli że to propozycja, ale z pewną złosliwoscia w głosie spytali ze co z niej za łuczniczka skoro w kołczanie ma tylko jedna strzałe. On zas odpowiedziała miło, ze to jest zaczarowany kołczan i ilekroc będzie się wyjmowało strzały z tego kolczanu to i tak będzie w nim nastepna strzała, dodała również ze ten kołczan zrobiły dla niej lesne nimfy. Rilrae nie chciał w to uwierzyc i wyciągnął strzałe z zaczarowanego kołaczanu i rzeczywisie ledwo zdązył wyjąc jedna już w kołczanie pojawiła się nastepna. Wtedy Morur rzekł ze czeka ich jeszcze długa i niebezpieczna wędrówka ale jeżeli chce to może z nimi podrózowac. Morana bardzo ucieszyła się, chłopcy zreszta tez, przeciez grupa im liczniejsza tym silniejsza!
Po tygodniu spostrzegli ze zamek do którego zmierzają rozposciera się tuz za linia horyzontu. Gdy już tam doszli powiedzieli straznikom ze musza porozmawiac z Królem o pewnej bardzo waznej sprawie. Straznicy niechetnie ale jednak wpuscili ich...bez oręża, trzeba w koncu dbac o bezpieczenstwo Króla. W końcu stanęli przed obliczem pana tych ziem. Spytal ich co ich tu sprowadza i lepiej żeby to było ważne. Morur w imieniu całej trójki odważył się przemówic. Opowiedział o wszystkim i poprosił o spotkanie z Alchemikiem. Król de’Voyel niestety nie miał dobrych wiesci dla Morura i jego towarzyszy. Powiedział że ten Alchemik zmarł 2 lata temu, ale może użyczyć im jego laboratorium. Powiedział również ze nie ma nic za darmo i że oczekuje za to wykonania małego zadanka, zabicia Smoka gnieżdzącego się na starej Górze Remuli. Król powiedział „małego zadanka” i ekipa Morura myslala że to jakis drobiazg lecz po pożniejszym usłyszeniu słowa smok skamienilei wręcz w bezruchu. Rilrae spytał czy nie ma może jakiegos „mniejszego” jak on to ujał zadanka. Król zas powiedział stanowczo że głowa smoka i laboratorium albo nic. Podłamani z lekka na duszy wyruszyli jednak w kierunku góry Remuli oddalonej o 2 dni marszu od Zamku.
Do podnóży Góry Remuli trafili już po pierwszym dniu, gdyż szli bardzo szybko i mało odpoczywali. Gdy już dotarli do smoczej groty napotkali tam pewnego Drowa. Oczywiście nasi bohaterowie spytali kim jest i co tu robi. Mroczny elf przedstawił się jako Halavin Xiltyn i okreslił się mianem „potężnego czarnoksięznika”.Następnie powiedział ze przywiodły go tu skarby ukryte pod smocza grota o któreych czytal w pewnych pradawnych księgach. Morur zaproponował mu podróż wraz z jego kompania, ten zas popatrzył krzywym okiem na jego druzyne i odburknał że z takimi słabeuszami w życiu nie wyruszy w podróz, ale Morana przemówiła do Mrocznego Elfa że sam w pojedynke nie ma szans przeciwko smokowi a z nimi uda się mu na pewno a jako ze Moran była bardzo charyzmatyczna Halvin przyjął jej propozycje. Tak oto do druzyny Morura dołączyła czwarta postac. Tak wiec pełni nadzei, odwagi i chęci ruszyli w kierunku legowisku smoka. Po około 15 minutach doszli do smoczego gniazda. Tam napotkali smoka którego mieli zgładzic. Morur rozpoczął rozmowe z potworem który przedstawił się jako Thexill. Syn Arbhela nie chciał od razu przechodzic do walki chciał najpierw pogadac ze smokiem. Potwór zapytał pierwszy w jakim celu jakis człeczyna zakłóca jego spokój. Morur jak zwykle opowiedział o wszystkim również o tym że aby poznac skąd pochodzi ta moc musi zgładzic Thexilla. Smok chwile pomyslał i powiedział Morurowi ze wiele kłamstw na swej drodze doswiadczy, nie powiedział jednak konkretnych przypadków. Spytal się również bohaterów czy chca naprawde z nim walczyc. Stwierdzili zgodnie oprócz Drowa ze nie. Smok powiedział że bardzo dobrze i za pomoca swojej magii stworzył sztuczna odcieta glowe smoka jak zapewniał Król nie zorientuje się ze to podróbka. Wszyscy już chcieli opuscic grote jednak Halavin powiedział ze nie po to tu przyszedł i zarzadał żeby smok dał mu nieco kosztownosci.Już chciał się na niego rzucic ale w ostatniej chwili Rilrae chwycił zachłannego drowa za reke i nie dopuscił aby rozegrała się bitwa. Chcac jednak zaspokoic jego pragnienie Morana przemówiła do Thexilli i poprosiła go o kilka kosztownosci. Smok nie mogac oprzec się jej urokowi dał około dziesięciu tysięcy sztuk złota, złoty kielich, perłowy naszyjnik i srebrny pierscien. Morur w drodze powrotnej spytał Xiltyna czy ten chce jeszcze z nimi podróżowac, ten zas odpowiedział ze druzyna Morura spodobała mu się i z przyjemnoscia będzie dalej z nimi podróżował. Po tych zajsciach skierowali się ponownie do zamku.
Na zajutrz dotarli do zamku i stawili się przed obliczem Króla. Morur wreczył mu fałszywą głowe smoka . Jak zapewniał smok, de’Voley nie zauważył podstepu i powiedział ze laboratorium alchemika uzycza niechetnie ale umowa to umowa. Poprosił tez strażnika aby zaprowadził bohaterów do Laboratorium. Straznik ten ostrzegł ich ze jak złapie ich na kradziezy wrzuci ich do fosy pełnej krokodyli a jak zechca już wyjsc niech zapukaja cztery razy a straznik na pewno otworzy. W koncu weszli do laboratorium a dzrwi zamkneły się z hukiem. Zobaczyli ogromna sale pełna regałow z ksiązkami i stołami do eksperymentow naukowych. Czym predzej rozpoczeli przeszukiwanie starych regałów w poszukiwaniu odpowiedniej pozycji. Po około 20 minutach bezowocnych poszukiwan Rilrae spostrzegł ze jedna ksiazka dziwnie wystaje z regału pociągnał je chcąc wyjac i nagle wszyscy usłyszeli dziwny hałas dochodzacy ze sciany obok. Gdy obrócili się zobaczyli ze sciana podniosła się ukazujac oczom podróżników mała komnatę. W tej komnacie zas ujrzeli dwójke ludzi, starego mezczyzne i piekna kobiete. Spytali się jedni drugich kim sa i co tu robia

16.07.2004
11:33
smile
[2]

PAW666THESATAN [ DP Jasio aka T-666 ]

He ;] ja tam się nie znam, ale wg mnie niezłe ;]

aha i w prologu : "Matka jego nie żyla gdyż zmarla na suchoty niedługo po jego urodzeniu." - może zmień to poprostu na : "Matka jego zmarła na suchoty niedługo po urodzeniu." - ale to tylko moja propozycja ;]

16.07.2004
11:33
smile
[3]

Van Gray [ Qu!kdeV ]

Hmmm... Nawet niezłe, ale Sapkowski z Ciebie drugi nie będzie :P

16.07.2004
11:43
[4]

_Garfield_ [ Chor��y ]

dawa jda;lsza czesc bo fajnie wciaga ! :D chcemy jeszcze chcemy jeszcze ! :D

16.07.2004
11:44
[5]

_Garfield_ [ Chor��y ]

A ze tka spytma sa gdzies ksiazki podobne do tego opowiadania do dostania ? Bo podobaja mi sie takie rzeczy :)

16.07.2004
11:55
[6]

Mark24 [ >>>Martinez751<<< ]

moze i fajne, ale nie czytam bo niegramatyczne, brak interpunkcji i zdarzają się błędy ortograficzne
Nie czytam by ich nie utrwalać, i tak zaczynam byki walić od tego przeglądania www

16.07.2004
12:12
[7]

HopkinZ [ Senator ]

Niekiedy zbyt dziecinny styl... no i coś, co razi niesamowicie:
wiesz co to przecinek :)?

16.07.2004
12:37
smile
[8]

Regis [ ]

Styl raczej sredni... Niemal calkowity brak interpunkcji tez drazni... Poza tym nie pisze sie "Po około 15 minutach" tylko "Po około piętnastu minutach" - o ile nie jest to konieczne (np. nr domu, albo kod idenrtyfikacyjny wieznia lecacego na wiezienna planete Omega ;) ) nie uzywa sie liczb, ale ich slownych odpowiednikow. Pisz dalej, ale na to ze bedziesz z tego zyc, to raczej nie licz :P

16.07.2004
12:40
[9]

garrett [ realny nie realny ]

prosiłeś by nie być surowym więc lepiej pomilcze :)

16.07.2004
12:44
smile
[10]

Van Gray [ Qu!kdeV ]

I proponowałbym wstawić jakieś dialogi, bo na razie te opowiadanie jest jakieś takie łyse :P

"Gdy już dotarli do smoczej groty napotkali tam pewnego Drowa. Oczywiście nasi bohaterowie spytali kim jest i co tu robi. Mroczny elf przedstawił się jako Halavin Xiltyn i okreslił się mianem „potężnego czarnoksięznika”. " - ;D

Nie wiem, jak Wy uważacie, ale dla mnie ten fragment to już klasyka powieści fantasy !!!!!!!!!!

16.07.2004
12:51
[11]

HopkinZ [ Senator ]

- Patrzcie jaki ze mnie potężny mag - w tej sekundzie z aplcem Drowa wystrzeliły pioruny, które uformował w dorożkę. 'Błyskotliwa' dorożka pognała wzdłuż i wszerz groty aż w końcu wróciła do maga. Wyładowania elektryczne rozeszły się po grocie i po błyskawicach nie była ani sladu.
Wtedy mag wyczarował umbrowego kolosa. Ten zaś ruszył na naszych dzielnych bohaterów. Zlękli sie i uciec już chcieli gdy mag wymawiając kilka słów i czyniąc w powwietrzu banalny gest zabił kolosa na miejscu.

- No mówiłem. Taki ze mnie pustelnik, bardzo skromny mag, który mieszka na uboczu. Wiecie, ejstem Drowem i musze się komuś wyżalić :P (dopisać sobie dalej wedle uznania: 'ja naprawde kocham słońce/jestem miły i przyjazny/ itd.'

16.07.2004
13:12
smile
[12]

Van Gray [ Qu!kdeV ]

<-<-<- Hehe :D

16.07.2004
13:20
smile
[13]

Herr Pietrus [ 404! Rank not found ]

cgłopie, powiedz gdzies ty był na lekcjach polskiego?
a pzrechodzac do meritum - twoje opowiadanie jest napisane... nienajlepiej, mówiąc oczywiscie bardzo oglednie...
wiesz, co mnie razi w nim najbardziej?
błędy stylistyczne, a dokładnie powtórzenia, powtórzenia, masa powtórezń!
zansz taka zasade, ze w zdaniach sąsiadujących ze sobą nie powinno sie uzywać dwóch takich samych wyrazów, tylko zastępowac te powtarzajacy sie ajkims synonimwm?
polonistka wpoiła mi to w IV klasie podstawówki i od tej pory nie popełniam tego błędu.. który u ciebie jest nagminny!
ja wiem, trafia sie on w każdej powieści, ale pisząc dzieło na 300 stron mozna sie czasem zapomnieć...

reasumując - weź sie może za matematykę...

16.07.2004
13:41
smile
[14]

Anima Vilis [ Konsul ]

Mogłoby coś z tego być, ale to kolejne opowiadanie o tematyce fantastycznej, a takowe chyba już się większości przejadły...

16.07.2004
14:03
[15]

Gonsiur [ Angel of Death ]

nawet nawet

16.07.2004
14:30
[16]

ArBuz! [ Pretorianin ]

Ja pier**le chciale Cis ei to pisac?? Mi napewno nie

16.07.2004
14:40
[17]

deTorquemada [ Pamiętaj ]

No zdecydowanie za duzo powtorzen ...

A po przeczytaniu tego tez mi sie zachcialo pisac. Ale po napisaniu kilku linijek zaraz mi przeszlo :) Przeczytajcie sobie




- Psia twoja jucha magiku ... – krasnolud wyszczerzył zęby w dzikim grymasie uśmiechu – Zaraz zatańczysz z moim toporem.
Postąpił krok do przodu, zbliżając się do stojącego nieopodal regału, czarodzieja. Nie spuszczał wzroku z jego ust, wykrzywionych w grymasie pogardy.
- Myślisz, że zdołasz do mnie podejść ? – parsknął głośno człowiek – Nie po to cię wezwałem, żebyś machał mi tu tym swoim zardzewiałym kawałkiem stali – w jego oczach zatańczyły ogniki szalonego śmiechu.
- Uspokój się i zatrzymaj na chwilę – rozkazał ściszonym głosem – Wysłuchaj co mam Ci do powiedzenia ... – przerwał wpatrując się z uwagą w krępego krasnoluda - ... zanim umrzesz
Brodar zacisnął ręce na rękojeści broni, poczuł jak jego szczęka zaciska się w grymasie wściekłości. Z sykiem plunął na podłogę i wywarczał :
- Zamknij ryło kuglarzu! Zaraz zabarwię ten pokój na czerwono, bez względu na to co tam trzymasz w zanadrzu. Zapłacisz za krew która żeś przelał tamtego dnia – kończył krzycząc niemal. W głowie szalały wspomnienia, widok towarzyszy ... widok miasta ... wszystko skąpane we krwi. Postać maga, Arturusa, dosiadającego swego czarnego wierzchowca i dojeżdżającego w stronę Szarych Gór.
- Wiedział żeś psie, że cię znajdę – kontynuował zbliżając się do znienawidzonego wroga – wiec przestań szczekać i dawaj co tam masz – warczał wściekle. Topór kołysał się w rękach, niespokojnie, jakby przeczuwał, że zaraz skosztuje swego trunku. Brodar czuł, że lada chwila przestanie się kontrolować i zniknie wszystko ... będzie tylko on i mag.
- Po co te krzyki krasnoludzie – Arturus z pogardą spoglądał na przeciwnika – Przecież sam na siebie sprowadziłeś te wszystkie nieszczęścia – patrzył z uwagą na Brodara. Nie widząc jednak żadnej reakcji, mówił dalej :
- Gdybyś mnie posłuchał, nie doszło by do tego wszystkiego. Ale ty wolałeś robić po swojemu prawda ? Czy nie ostrzegałem ? – skierował pytanie w próżnię ... krasnolud zdawał się już być poza kontrolą. W kącikach jego ust pojawiła się piana – Ty mały pierdzielcu – krzyknął Arturus unosząc ręce w górę – Trzeba mnie było tylko posłuchać! – zaczął szeptać słowa zaklęcia.
Krasnolud z rykiem rzucił się w jego stronę ...

16.07.2004
15:01
[18]

HopkinZ [ Senator ]

deTorquemada--->
"Zaraz zatańczysz z moim toporem"

Czytałeś "Upadek" Richarda Bayersa :)?

16.07.2004
15:12
smile
[19]

Presio [ Vanitas Vanitatum ]

To ja moze skomentuje to tak:
Jest to wersja "alfa" tej opowiesci, mam czwórke z polskiego Poczekajcie na poprawki przyjdzie czas. Po za tym jak wspomniałem jestem amatorem:PP
Ale dzieki krytyka też mi się przyda

16.07.2004
15:14
[20]

Presio [ Vanitas Vanitatum ]

Aha i zamiast wypominania mi interpunkcji, moglibyście docenic samo to ŻE SIĘ DO TEGO ZABRAŁEM. I tak wogóle to czego Wy sie spodziewaliscie???!!!

16.07.2004
15:17
smile
[21]

moneo [ Nikon Sevast ]

deTorquemada ----> toz ten krasnolud to nie zaden Brodar tylko Korgan !

16.07.2004
15:29
smile
[22]

Mark24 [ >>>Martinez751<<< ]

"poczuł jak jego szczęka zaciska się w grymasie wściekłości"

wibracje?

16.07.2004
15:41
[23]

HopkinZ [ Senator ]

Że się do tego zabrałes?

Czyli twoim zdaniem jesteś tak iwspaniały, bo chciało ci się "TYLE" tekst napisąc? smieszne...

16.07.2004
15:44
[24]

Vasago [ spamer ]

A ja bym to polaczyl:

- Psia twoja jucha magiku ... – krasnolud wyszczerzył zęby w dzikim grymasie uśmiechu – Zaraz zatańczysz z moim orężem.
Postąpił krok do przodu, zbliżając się do stojącego nieopodal regału, czarodzieja. Nie spuszczał wzroku z jego ust, wykrzywionych w grymasie pogardy. Jego oręż błyskawicznie peczniał na wodok zgrabnych posladkow maga
- Myślisz, że zdołasz do mnie podejść ? – parsknął głośno człowiek,wykrzywiajac usta w jeszcze wiekszym grymasie – Nie po to cię wezwałem, żebyś machał mi tu tym swoim fajfusem – w jego oczach zatańczyły ogniki szalonego śmiechu.
-Aaaargghhhh - zakrzyknal straszliwy karsnolud,a grymas na jego twarzy stal sie tak upiorny, ze gdyby tylko brodacz mogl przejrzec sie w lustrze,to z miejsca zesralby sie ze strachu.
-Nie bedziesz mnie tu straszyc jakimis ognikami! Jam jest Xhihihutgiuiiihf'hihiujouyhg'oi0iiohjho III. Syn Arbhela, jedynego w calym miescie!!
-Zreszta to i tak niewazne bo wszyscy zmarli na suchoty w dniu moich urodzin-zafrasowal sie nagle krasnolud. Jego organ nie byl juz tak imponujacy. Wlasciwie to skurczyl sie do rozmiarow orzeszka.
-Trudno -westchnal Xhihihutgiuiiihf'hihiujouyhg'oi0iiohjho III, syn Arbhela, i dobyl swojego wystruganego z orzecha miecza. Zawsze marzyl o potezniejszej broni,ale pech chcial ze jego ojciec byl stolarzem.
- Uspokój się i zatrzymaj na chwilę – rozkazał ściszonym głosem mag– Wysłuchaj co mam Ci do powiedzenia ... – przerwał wpatrując się z uwagą w krępego krasnoluda, jego twardy,drewniany miecz i miekki interes- ... zanim popelnisz blad.
Z przepastnych odmetow swoich szat czarodziej wyciagnal mala,niebieska tabletke.
-Jedyne 19.99. Znizka dla kombatantow wojennych...
Brodar zacisnął ręce na rękojeści broni, poczuł jak jego szczęka zaciska się w grymasie wściekłości. Z sykiem plunął na podłogę i wywarczał :
- Zamknij ryło kuglarzu! Zaraz zabarwię ten pokój na bialo, bez pomocy tego co tam trzymasz w zanadrzu. Zapłacisz za moje zmarnowane dziecinstwo. Ojca stolarza. Matke,ktorej nigdy nie poznalem bo uciekla 5 lat przed moim urodzeniem – kończył krzycząc niemal. W głowie szalały wspomnienia, widok kobiet ... widok mezczyzn ...zwierzat...duzych,wydrazonych dyn. Postać maga, Arturusa, dosiadającego swego czarnego niewolnika i dojeżdżającego w stronę niebainskiej ekstazy.
- Wiedział żeś psie, że cię znajdę – kontynuował zbliżając się do znienawidzonego wroga – wiec przestań szczekać i dawaj co tam masz – warczał wściekle. Krasnoludzki czlonek,znowu nabrzmialy, kołysał się w rękach, niespokojnie, jakby przeczuwał, że zaraz skosztuje swego trunku. Brodar czuł, że lada chwila przestanie się kontrolować i zniknie wszystko ... będzie tylko on i mag.
- Po co te krzyki krasnoludzie – Arturus z pogardą spoglądał na przeciwnika – Przecież sam na siebie sprowadziłeś te wszystkie nieszczęścia – patrzył z uwagą na Brodara. Nie widząc jednak żadnej reakcji, mówił dalej :
- Gdybyś mnie posłuchał, nie doszło by do tego wszystkiego. Ale ty wolałeś robić po swojemu prawda ? Czy nie ostrzegałem ? – skierował pytanie w próżnię ... krasnolud zdawał się już być poza kontrolą. W kącikach jego ust pojawiła się piana – Ty mały pierdzielcu – krzyknął Arturus unosząc ręce w górę – Trzeba mnie było tylko posłuchać i kupowac polskich odpowiednikow. Tylko ta oryginalna tabletka czyni cuda!
Krasnolud z rykiem rzucił się w jego stronę ...

16.07.2004
15:52
[25]

Presio [ Vanitas Vanitatum ]

HopkinZ---> Nie nie oto mi chodzi. Powiedz nigdy nie miałes takich sytuacji jak np Musiałes zrobic prace na Plastyke meczyłes sie kilka godzin a ona stawia CI dostateczny. To troche krzywdzace. tak samo jak to że mnie poprawiacie i wogóle pomimo iz długo nad tym siedziałem:PPP
Vasago---->"Zaraz zabarwie ten pokój na biało" przypomniał mi sie kawał o malarzu co "bielił" sciany :DDD

16.07.2004
16:03
[26]

HopkinZ [ Senator ]

Presio ---->

1) nie widze żadnego związku między robieniem zadanych prac a tym atkiem, wybacz...

2) jak cos robisz to rób to dobrfze, abyś krytyki zbierać nie musiał. A jeżeli robisz na odwal się, pod publiczkę, żeby było bądź po prostu szybko to wychdozi tak, że krytyki spodziewać sie musisz.

Btw. krytyka ejst o wiele lepsza nioż pochwały i komplementy. Dzięki temu możesz się nauczyc trochę więcej ,wyciągnąć jakieś konsekwencje i w przyszłośći lepiej ci z 'czymkolwiek' (np. praca na plasytke) pójdzie.

16.07.2004
16:06
smile
[27]

Van Gray [ Qu!kdeV ]

Dobra, doceńmy zapał twórczy i to, że się przynajmniej wziął do tego...

[A że te opowiadanie jest równie zawiłe i wciągające niczym etykietka załączona do opakowania po gumowym kurczaku Barnabie (tzn. nie dla dzieci ponizej lat 3), to już inna sprawa...]

Życzę owocnej pracy...

16.07.2004
16:07
smile
[28]

deTorquemada [ Pamiętaj ]

HopkinZ --> Nie czytalem .. a powinienem ?

moneo --> Nie jednemu psu na imie Burek ;)

Mark24 --> He he he ... true true true - glupota z mojej strony :)

Vasago --> Tego nie przebije .. i chce wiecej :D

16.07.2004
16:09
[29]

HopkinZ [ Senator ]

Torq---->
Cóż, z pewnością by nie zaszkodziło. Bo książka fajna. (tak wiem, to nie ma nic wspolnego z tematem).

16.07.2004
16:44
smile
[30]

deTorquemada [ Pamiętaj ]

HopkinZ --> No chyba, ze "Upadek" to aluzja do tego co napisalem .. ;)

18.07.2004
23:48
[31]

HopkinZ [ Senator ]

Szukaj napisy "forgotten realms" na okładce.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.