GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

"Pod Rozbrykanym Nazgulem" galop 450

05.07.2004
01:25
[1]

kami [ malutkie maleństwo ]

"Pod Rozbrykanym Nazgulem" galop 450

"A droga wiedzie w przód i w przód, choć zaczęła się tuż za progiem...”
Leniwie nuciłeś starą pieśń i tu przyniosły Cię nogi.
Nie wiesz jak tu dotarłeś, nie wiesz, jaki to czas i kraje,
A karczm się widzi tak wiele, gdy się przez życie wędruje.
Stoły stoją puste, siatkę tworzą w drewnie rys tysiące,
Wiatr w kaganku świszczy, a w kominku leżą drwa stygnące.
Gollum jakiś markotny, okiem w Twą stronę tęsknie błyska,
Zwykle w karczmie o poranku, pustką świeci jego miska.

Pomyślisz - tu nic się nie dzieje, tu nie spotkasz człowieka,
Nim kaptur naciągniesz, wyjdziesz, usiądź przy stole, poczekaj.
Przyjdą inni skoro Anor do horyzontu się zbliży,
Puchar wino wypełni, gwar rozmów powietrze ożywi.
Pusta miska Golluma zadźwięczy, gdy wrzucisz Skarb skromny:
Rybę w srebrzystych łuskach albo suchar niedojedzony.
Rozmowy rozpoczną się różne, włącz się w którą zapragniesz:
O piwie, o smokach, broni, o dziejach Śródziemia również.

Zobaczysz tu wiele dziwadeł, istot wybór szeroki:
Ludzie, Krasnoludy, wampiry i Elfy Pięknookie.
Wędrowców, kapłanów i bardów, mądrali i statsiarzy,
Wybieraj, przebieraj, ktokolwiek tylko Ci się zamarzy.

To FoXXXMagda, w swej elfiej mowie Pellamerethiel zwana,
Która dawno, dawno temu tę karczmę ufundowała,
Historię Śródziemia powie, ma wiedzę swej rasy godną.
A najpiękniejsza kami przywita Cię słowem pogodnym.
Z Vilyą pomówisz o sztuce, ambitne są to tematy,
Inna sprawa - to sztuka parzenia kawy i herbaty.
Miła nam Elfka sarenka rozmyśla o sensie życia,
Zaś niepozorna Cody pierwsza do walki i krwi picia.
Sprytna Półelfka martusi_a i Meeyka – smoków treserka,
To chyba wszystkie bywające w naszej karczmie dziewczęta.

Barman o smoczym imieniu to Drak'kan, miłośnik piwa,
A gofer, ten, który je warzy, w piwniczce się zaszywa.
Cokolwiek blady wampir Spooke przychodzi wkrótce po zmroku,
Błyskając długimi kłami, skupia się na szklance soku.
Bywa, że przyjdzie i mati,Drow małomówny i skryty,
A Looz^, Gondorczyk prawdziwy, nie zadaje głupich pytań.
Iarwain Ben-Adar o wystrój i nastrój karczmy się troszczy,
A topór krasnoluda Jolo raczej przyjaźnie błyszczy.
Arahno mówi, że lubi pająki, człek tajemniczy,
Zapewne w ciemnych lasach Mirkwood nigdy nie był leśniczym.
Wiedźmin - krasnolud Paudyn piwem w kącie się delektuje,
Jednak wkrótce swym ostrzem potworów krwi zasmakuje.
Wpada tu z miną groźną Mysza - szef patrolu orczego,
Ale to Ork po naszej stronie, więc bać się nie ma czego.

I to mniej więcej wszyscy, więc wybór masz chyba dość duży?
Zamów kufel piwa z Bree, odpocznij po trudach podróży,
Rozgość się i rozluźnij, i nie przejmuj się niczym w ogóle:
Miłej uczty życzy ekipa „Pod Rozbrykanym Nazgulem”

05.07.2004
01:25
[2]

kami [ malutkie maleństwo ]

Menu by Vilya --->

05.07.2004
01:26
[3]

kami [ malutkie maleństwo ]

Hall of Fame ---->

05.07.2004
01:27
[4]

kami [ malutkie maleństwo ]

Wnętrze by Drak'kan --->

05.07.2004
01:27
[5]

kami [ malutkie maleństwo ]

Wnętrze by Iarwain --->

05.07.2004
01:29
smile
[6]

kami [ malutkie maleństwo ]

Ufff, wyszlam z wprawy, strasznie to trudne:)))

05.07.2004
14:51
[7]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

hi all.
Chyba jestem 1:)

05.07.2004
14:53
smile
[8]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

To browca stawiasz.

05.07.2004
23:44
smile
[9]

kami [ malutkie maleństwo ]

Ej no ludzie , to mial byc galop. Meldowac sie czesciej!

06.07.2004
00:06
smile
[10]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Melduję się.

Właśnie wróciłem z Troi. Ppożywka dla ducha to to nie była, ale dla oczu jak najbardziej. Muza dopełniła dzieła. Wyszedłem z kina usatysfakcjonowany.

06.07.2004
00:10
smile
[11]

kami [ malutkie maleństwo ]

Paudyn --> a mnie sie Troja podobala:) Zwlaszcza posladki Brada Pitta, aktorskie umiejetnosci Erica Bana i ta laska od Pitta:))))

06.07.2004
00:19
smile
[12]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

kami :::> Wybacz, pośladki Pitta jakoś mi umknęły ;oP

Swietnie trafili go natomiast do roli Achillesa. Nie na darmo Bradd jest na szczycie moich ulubionych aktorów. Poza tym rewelacyjnie dobrany Priam. Hektor dobry, ale nie dali mu się wykazać w walce z Achillesem i kazali słaniać się na nogach już po 5 minutach walki. Tak nie bije się najmężniejszy z Trojan. W Iliadzie ganiali się bodajże przez kilka dni naokoło murów. Żałosna rola Blooma, który zagrał samego siebie, czyli męską cipę udającą mężczyznę.

Z kobiet świetnie spisały się właśnie branka Achillesa oraz żona Hektora. Na jej tle lalusiowata Helena nie istniała. Brunetka pobiła ją wszystkim, dostojnością, godnością, ale bijącym przy okazji ciepłem.

Wspominałem już o świetnej musie...? :oP

06.07.2004
01:42
smile
[13]

kami [ malutkie maleństwo ]

Paudyn --> jeszcze nie spotkalam faceta, ktory by lubil Brada:) Co do Blooma to fakt, nie byl zbyt meski, ale zeby od razu takie okreslenia? :)))))

06.07.2004
01:52
smile
[14]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

khem... khem... rozmawiasz bodajże z najwiekszym, płci męskiej, fanem Brada Pitta :o)) Pitt to nie tylko wiarygodność i pełen profesjonalizm, to również ogromna wszechstronność. Nie da się go zaszufladkować, za co bardzo go cenię i każdy film z tym nazwiskiem oglądam.

06.07.2004
01:54
smile
[15]

gofer [ ]

dobranoc :)

06.07.2004
01:58
smile
[16]

kami [ malutkie maleństwo ]

Paudyn --> jestem pod wrazeniem:) masz u mnie plusa:) sama go lubie (nie, nie chodzi o wyglad, nie jest w moim typie), choc wiele osob twierdzi ze jest kompletnym beztalenciem.

06.07.2004
02:14
smile
[17]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

gofer :::> Już wymiękasz, czy nam każesz wymięc? :oP

kami ::::> Po znajomych widzę, że najbardziej nie lubią go panowie. Może to przez zazdrość, iż można nie robiąc z siebie za każdym razem ekranowej sieroty, tudzież napakowanego strongmana, zdobyć zarówno panie (poprzez na ten przykład pokazanie pośladków ;oP) oraz krytyków, za pomocą świetnego warsztatu (tak, wiem, panie też można nim zdobyć ;oP ). Zresztą tak naprawdę nie opluwa się w takim stopniu kogoś, kogo się nie boi (zazdrość), tudzież przynajmniej nie respektuje. Taka publilczna nagonka to mimo wszystko, choć ukryty, przejaw admiracji. Zresztą wystarczy obejrzeć Siedem, 12 małp, Podziemny Krąg, czy Meet Joe Black, aby przekonać się, iż wszelkie zarzuty to bzdura. Z Bradem Pittem jest podobnie jak z Schumacherem. Może razić, drażnić, można go nie lubić, ale nie da się o nim powiedzieć, że nie ma talentu do tego co robi.

Dobranoc (wychodzi na to, że wymiękłem)...

06.07.2004
13:20
[18]

kami [ malutkie maleństwo ]

Paudyn --> przypomaniales mi o Meet Joe Black, chyba sobie odswieze znajomosc z tym filmem. IMHO jest swietny.

06.07.2004
17:31
smile
[19]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

kami ---> Znam wielu facetów, którzy go lubią. Mnie chociażby i całą męską część mojej najbliżej rodziny plus kilku kumpli. Wszyscy byliśmy zachwyceni filmami w rodzaju "Seven", "Fight Club", czy "Meet Joe Black" (chociaż tu, jeśli chodzi o zrobienie na nas wrażenia, to zdeklasowała go ta śliczna aktorka o subtelnej urodzie :)
Troja cały czas jeszcze przede mną. Nie mam z kim iść :)

06.07.2004
17:40
smile
[20]

kami [ malutkie maleństwo ]

Ezrael --> no to jestes nastepnym facetem, ktory mnie zaskakuje pozytywnie:) A na Troje idz koniecznie, raczej nie bedziesz zalowal:)

06.07.2004
23:17
[21]

sarenka [ Senator ]

Witam wszystkich... Co u Was?

Jeśli chodzi o Troje powiem szczerze że film ten mnie nie poruszył.... moze za duzo sie spodziwałam... nie wiem.....wyszłam z kina bez jakiś wiekszych wrażeń.... Jesli chodzi o obsade to sie z Wami zgadzam: )

Kami -> Słyszałaś że Pitt bardzo polubił chodzic w mini?

06.07.2004
23:45
[22]

kami [ malutkie maleństwo ]

sarenka --> nie, o tym nie slyszalam. Co prawda nie wiem jakie ma nogi, ale jemu to na pewno we wszystkim dobrze:)

07.07.2004
00:12
[23]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

kami ---> Pisał o tym już Paudyn i zgodzę się z nim, że niechęć do tego faceta wynika przede wszystkim z zawiści. Uważam go za dobrego aktora, a jego życie osobiste obchodzi mnie tyle co wczorajsza pogoda w Nowej Zelandii. Przypomniało mi się właśnie, że oglądałem jeszcze jeden świetny film z nim, to był chyba "Snatch" - "Przekręt", ale głowy nie dam. Grał tam Cygana, urodzonego boksera, co chcieli wykorzystać pomniejsi mafiozi. Sposób w jaki Pitt mówił po cygańsku-angielsku powodował, że wyłem ze śmiechu :)



A tak w ogóle to tak sobie myślę - zadziwiające co się ze mną porobiło ostatnimi czasy. Kiedyś nie bardzo lubiłem ludzi, nad towarzystwo zdecydowanie przedkładałem samotność, a teraz siedzę dopiero kilka dni sam w domu, gdzie jedynymi żyjącymi istotami są moje żółwie bojowe i rybki (mówiłem Wam, że Księciunio jest kobietą? Ostatnio złożył jajka, skubaniec jeden i feminista podły...) i już mi się jakoś smętnie zrobiło. Dodatkowo dobija mnie piekielnie smutna muzyka, którą sobie perwersyjnie włączyłem kilka godzin temu, a miary dopełnia lampka wina własnej produkcji, które, choć diabelnie mocne jak zawsze. w tym roku wyszło mi półwytrawne, a nie oleiście-słodkie, co dobrze wpływa na żołądek i ilość, jaką można wypić bez zagryzania.

"Cześć, jestem Ezrael i jestem alkoholikiem"...

W każdym razie dziś wieczór mam zamiar się upić przed monitorem. Chociaż może "upić" to za mocne słowo, powiedzmy, że mam ochotę ograniczyć nieco wpływ rozsądku, czy woli i dokopać się do bardziej pierwotnych pokładów psychiki. Kiedy skończę pisać pójdę sobie do lasu powyć do Księżyca...

Ostatnio widziałem po raz pierwszy w życiu Jowisza przez teleskop. Niesamowity widok, tym bardziej, że widać było cztery jego największe księżyce - zwane galilejskimi od nazwiska odkrywcy. Siedziałem sobie chyba z godzinę z piwem w ręku i nieprzytomnie gapiłem się w niewielką pomarańczową plamkę w otoczeniu czterech kropek. A potem naszła mnie refleksja, że albo zaczynam fiksować, albo się zakochałem. Ponieważ jednak po gruntownej analizie doszedłem do wniosku, że nikt nie padł ofiarą tego rodzaju nieszczęścia, wygląda na to, że więzi trzymające mój umysł na smyczy uległy ostatnio osłabieniu. Całe szczęście WHO w 1968 roku definitywnie odeszła od dawnego nazewnictwa i w miejsce dawnej "idiotia", "imbecilitas" oraz "debilitas mentalis" wprowadziła aż pięć stopni upośledzenia umysłowego - głębokie, znaczne, umiarkowane, lekkie i pogranicze odpowiednio do przedziału IQ rzędu 20-84, co wprawia mnie w stan niesamowitej ulgi, ponieważ jedyne, poparte oficjalnym stanowiskiem naukowym epitety, jakie będzie można skierować w moim kierunku to np. "Ty upośledzony w stopniu znacznym Ezraelu", co jak sądzę, wywoła u mnie niewątpliwie chorobę wrzodową ze zgryzoty, ale nie wprowadzi w pewną szczególną postać choroby psychicznej, jaką jest psychoza maniakalno-depresyjna. Czego to się człowiek na tym prawie nie nauczy...

Co prawda depresyjny to jestem już teraz. Muszę więc jeszcze popracować nad maniactwem i psychozą. Czy powieszenie myszki komputerowej za ogon po uprzednim wybebeszeniu jej bez użycia rąk z części elektronicznych i mechanicznych wystarczy, aby wydano werdykt?

Zastanawiam się czasem na czym polega szaleństwo? Pewien szczególny jego rodzaj, akceptowany społecznie, ba! wręcz gloryfikowany, określany nieco niesłusznie mianem miłości (w tym wypatku niespełnionej) miałem wątpliwą przyjemność doświadczyć i po tym przeżyciu zostało mi ciekawe wspomnienie - jeden jedyny raz w życiu straciłem nad sobą kontrolę. Nad tym co robię, nad tym kim jestem, straciłem rachubę czasu, poczucie własnego ciała, byłem tak naćpany hormonami, że biegałem po lesie od północy aż do świtu, co było wyczynem fizycznym daleko wykraczającym poza moje zdolności kondycyjne w normalnych warunkach. Pomijając przyczynę tego zachowania, która należy już do przeszłości, teraz, po kilku latach intryguje mnie przebieg tego zjawiska. Całkowity brak kontroli mimo, że gdzieś tam w ostatnim znikomym bastionie racjonalności zdawałem sobię sprawę, że wyglądam i zachowuję się dosyć idiotycznie. Był nawet moment, że chciałem z tym skończyć (z bieganiem i ogólną wścieklizną, nie z samym sobą) i... nie potrafiłem. Jak dziki zwierz, który zwietrzył krew - poza czerwoną mgłą i zarysami gałęzi wyłaniających się z mroku nie widziałem nic, nie obchodziło mnie nic, co więcej - nie było we mnie nawet najmniejszej myśli dotyczącej wydarzeń, które ten stan spowodowały, żadnego dociekania, roztrząsania przyczyn, co jest, uważam, raczej dziwne, bo zachowywałem się w tym momencie jak przeciętny grzyb. Taki, który sobie rośnie. Po prostu. Nic więcej go nie obchodzi. Jest i już. To też po prostu było i już. Naprawdę dziwne doświadczenie.

Czytałem kiedyś o pewnym eksperymencie, który przeprowadzano na przyszłych astronautach. Początkowo chodziło chyba o sprawdzanie reakcji na skrajnie nietypowe dla organizmu warunki środowiska, takie jak brak grawitacji na orbicie, jednak, jak się szybko okazało - ciało było wbrew oczekiwaniom wręcz golemem spiżowym wobec skrajnych reakcji psychicznych u badanych. Eksperyment polegał na odcięciu wszelkich bodźców, jakie odbierają ludzkie zmysły. Delikwenta zanurzano w w wodzie o temperaturze ludzkiego ciała, nasolonej do tego stopnia, że w pozycji swobodnej, bez wykonywania ruchów znajdował się tuż pod jej powierzchnią, na twarz zakładano delikatną, niedrażniącą maskę, do której doprowadzano powietrze... Badany miał powstrzymać się od wszelkich, najmniejszych nawet ruchów, a także od zaśnięcia. To miała być nicość. Uczeni nie spodziewali się jednak, jak doskonała miała okazać się ta ich nicość. Wielu z badanych potrzebowało potem zabiegów psychoterapeutycznych, aby pozbyć się... intensywności wspomnień.
Według relacji przebieg zawsze wyglądał podobnie - pierwsze kilka minut było dość relaksujące, dość szybko pojawiała się senność, którą trzeba było zwalczyć, a potem... horror, jaki mało kto przeżył. Pierwszym symptomem był zanik czucia w kończynach, organizm zaczynał wariować, wszelkie mechanizmy mające na celu ustalenie położenia kończyn zaczynały zawodzić. To uczucie było opisywane, jako nicość, próżnia, bezkształny, niematerialny potwór, który płynnie, ospale pożera Cię po kawałku, poczynając od stóp i dłoni i zmierzając powoli w kierunku serca i głowy. Najgorsze ponoć w tym było, że człowiek w takim stanie zdaje sobie jeszcze sprawę, że to eksperyment, że istnieje możliwość jego przerwania, ale nie może... Odebrana zostaje mu kontrola na samym sobą, początkowo nad ciałem, kończynami, głosem, nie można ponoć nawet jęknąć, a potem zaczyna się coś niewiarygodnie wręcz gorszego - po rozpadzie ciała nachdchodzi czas na rozpad duszy. Człowiek nie zdaje sobie już sprawy z rzeczywistości, nie pamięta już o eksperymencie, nie pamięta o swojej materialności. Jest bezkształtnym duchem unoszącym się w morzu próżni, panicznie miotającym się w poszukiwaniu jakiegokolwiek punktu zaczepienia, czegokolwiek, co uświadomi mu samo pojęcie Bytu, Istnienia, potwierdzeniem samego siebie, własnej realności... a potem ta próżnia zaczyna się zapadać sama w sobie, jej nieistniejące granice zbliżają się nieuchronnie do niematerialnej cząstki nie-przestrzeni, gdzie istnieje psychiczny nie-byt niczym nieubłagalna fala przypływu, grożąc pochłonięciem ostatniej resztki Twojej istoty... To jest agonia, wielokrotna agonia, dzielisz się i mnożysz, raz jesteś, potem Cię nie ma, jesteś sitem, przezroczysty, rozpadadasz się w wybuchu na miliony istnień, potem nagle znowu jesteś tylko w jednej osobie. Potem przychodzi ciemność, a tym co się dzieje później nie potrafił powiedzieć nikt. Nie wymyslono jeszcze słów na opisanie tego, co się tam z Tobą dzieje...

A ja czasami w chwilach, gdy nie zastanawiam się głębiej nad tym, co mówię, powiadam, że znam nieźle samego siebie...


07.07.2004
00:25
[24]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Tak, ten film, gdzie Pitt gra cygańskiego mistrza bosku, to właśnie Snatch, czyli Przekręt. Mam już ściągniętą drugą część tegoż filmu, czyli Porachunki. Niestety Brada brak, ale remake ponoć jeszcze lepszy od częsci pierwszej, na której bawiłem się znakomicie.

Swoją drogą ciekawe doświadczenia się prowadzi. Choć zapewne znacznie gorsze są przeprowadzane poza zasięgiem oczu szarych obywateli.

Też kiedyś raz udało mi się stracić poczucie czasu i rzeczywistości. Po dziś dzień nie wiem, co robiłem tego dnia, który został mi wyjęty z życiorysu. Jedyne, o czym mogę zapewnić, to fakt, że nie piłem i nie ćpałem...


07.07.2004
00:25
smile
[25]

kami [ malutkie maleństwo ]

hmm, moj malutki rozumek (vide sygnaturka) uniemozliwia mi pisanie tak dlugich postow.. Jedno tylko napisze: ja uwielbiam byc sama w domu.

07.07.2004
00:55
[26]

sarenka [ Senator ]

Ja tutaj byłam....ale się zamyśliłam...

Kami -> No widzisz czego można sie dowiedziec.... Moze niedługo Brad zacznie chodzi w mini

Ezrael -> pomysły na doswiadczenia sa faktycznie dziwne.... i zgadzam sie z Paudynem te najgorsze sa dla nas niewidoczne

07.07.2004
01:02
smile
[27]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

sarenka :::> Jeśli media zechcą, to Brad Pit zacznie nosić damskie stringi, tak jak Beckham bieliznę swojej żony. Nie wierz wszystkiemu co piszą.

07.07.2004
01:23
[28]

sarenka [ Senator ]

Paudyn -> Ale to był wywiad i ona powiedział cos w stylu tego, że chodzenie w miniowkach jest nawet wygodne: ) i tylko tyle reszta to moja wyobraznia:P no ale nie mow ze nie byloby smiechowo zobaczyc Pitta w mini gdizes na ulicy:P

Ja tymczasem uciekam spokojnej nocy i kolorowych snów

07.07.2004
01:24
smile
[29]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

sarenka :::> Pewnie żartował odnosnie swojego stroju, w którym paradował w Troi :o)) Branoc.

07.07.2004
01:37
smile
[30]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

Paudyn ---> "Porachunki" też są niezłe. Równie dobre, ta sama ekipa, kilmat i reżyser :) Polecam.
Taaak, czasem człowiekowi odbija...

Sarenka ---> nie przejmuj się, już niedługo skończę ten, który przeprowadzam na Tobie... :)

kami ---> ja też lubię, tylko... tak mnie jakoś dzisiaj naszło. Nic to. Idę na spacer pogapić się w gwiazdy, dzisiaj jest przyjemny wieczór na eskapady :)

Dobranoc!

07.07.2004
04:42
smile
[31]

TrzyKawki [ smok trojański ]

"Daleko większą tremę odczuwał przed "wariacką kąpielą", która była następnym i ostatnim etapem przed egzaminami dyplomowymi.

Na "wariacką kąpiel" nie było żadnych sposobów. Najpierw człowiek szedł do Alberta, niby tylko woźnego przy katedrze Astropsychologii Doświadczalnej, ale w rzeczywistości był on prawą ręką docenta i słowo jego ważniejsze było od opinii wszystkich asystentów. Albert, totumfacki jeszcze profesora Balloe, który przed rokiem poszedł na emeryturę ku uciesze studentów i zasmuceniu woźnego (nikt go bowiem tak, jak profesor emeritus, nie rozumiał), wiódł kandydata do małej salki w podziemiu, gdzie sporządzał mu parafinowy odlew twarzy. Odlew ten, po zdjęciu, poddawał małemu zabiegowi: w negatyw nosa wstawiał dwie metalowe rurki. To było wszystko. Następnie kandydat szedł na piętro, do "łaźni". Nie była to naturalnie żadna łaźnia, ale, jak wiadomo, studenci nie nazywają nigdy rzeczy ich właściwym imieniem. Był to spory pokój z basenem pełnym wody. Kandydat czy, znowu wedle gwary studenckiej, "pacjent" rozbierał się i wchodził do wody, którą ogrzewano dopóty, aż przestawał odczuwać jej temperaturę. To było indywidualne: dla jednych woda "przestawała istnieć" przy dwudziestu dziewięciu, dla innych dopiero przy trzydziestu dwu stopniach. Dość, że kiedy spoczywający na wznak w basenie młody człowiek podnosił rękę, wodę przestawano ogrzewać, a jeden z asystentów nakładał mu na twarz parafinową maskę. Następnie dodawano do wody jakiejś soli (ale nie cyjanku potasu, jak o tym poważnie zapewniali ci, co mieli już "wariacką kąpiel" za sobą), zdaje się ? zwykłej soli kuchennej. Dodawało się jej tyle, by "pacjent" (zwany też topielcem) pływał swobodnie tuż pod powierzchnią wody, nie wynurzając się. Tylko metalowe rurki wystawały na wierzch, mógł więc swobodnie oddychać. To było w zasadzie wszystko. Uczona nazwa eksperymentu brzmiała "pozbawienie bodźców aferentnych". W samej rzeczy, pozbawiony wzroku, słuchu, węchu, dotyku (bo obecność wody po bardzo krótkim czasie przestawało się wyczuwać), ze skrzyżowanymi na piersiach ramionami, niczym u mumii egipskiej, spoczywał "topielec" w nieważkim zawieszeniu. Jak długo?
Jak długo mógł wytrzymać.

Jak gdyby nic szczególnego. Jednakże z człowiekiem w takim położeniu zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Każdy mógł naturalnie czytać, wiele chciał, o przeżyciach "topielców" w podręcznikach psychologii eksperymentalnej. Ale też przeżycia te były bardzo zróżnicowane indywidualnie. Trzecia część kandydatów nie mogła wytrzymać - nie to, że sześciu czy pięciu, ale nawet trzech godzin. Wytrwałość była wszakże godna zalecenia, bo praktyki wakacyjne rozdzielano podług listy lokat: kto miał pierwszą, dostawał praktykę "ekstra", całkiem niepodobną do mało na ogół ciekawych, nudnych nawet, pobytów na różnych stacjach okołoziemskich. Z góry nigdy nie było wiadomo, kto okaże się "twardy", a kto nie? "kąpiel" poddawała nie byle jakiej próbie spoistość, konsolidację osobowości.

Pirx przeszedł początek dość gładko, jeśli nie liczyć tego, że bez wszelkiej potrzeby schował twarz pod wodę, zanim jeszcze asystent nałożył mu maskę, w związku z czym łyknął jakąś kwaterkę wody i przy okazji przekonał się, że jest najzwyczajniej w świecie słona.

Po nałożeniu maski posłyszał zrazu lekki szum w uszach. Znajdował się w doskonałej ciemności. Jak należało, rozluźnił mięśnie; woda unosiła go bez ruchu. Oczu nie mógł otworzyć, gdyby nawet chciał, uniemożliwiała to przylegająca do policzków i czoła parafina. Najpierw zaczął go swędzić nos, potem prawe oko. Przez maskę nie mógł się naturalnie podrapać. O takim swędzeniu .nic nie mówiły relacje innych "topielców" ? widocznie był to jego prywatny wkład w psychologię eksperymentalną. Spoczywał, doskonale bezwładny, w wodzie, która ani nie grzała, ani nie chłodziła jego nagiego ciała. Po paru chwilach stracił świadomość jej istnienia.

Mógłby oczywiście poruszyć nogami albo choćby palcami i przekonać się, że są śliskie i mokre, ale wiedział, że czuwa nad nim u sufitu oko rejestrującej kamery: za każde poruszenie były punkty karne. Wsłuchawszy się w siebie, po niedługim czasie mógł już rozróżnić tony własnego serca, nadzwyczaj słabe i dochodzące jakby z ogromnej odległości. Było mu wcale nieźle. Swędzenie ustało. Nic go nie uwierało. Albert umieścił rurki w masce tak zręcznie, że nawet ich nie czuł. Niczego w ogóle nie czuł. Ta pustka stawała się niepokojąca. Najpierw zatracił poczucie położenia ciała, pozycji rąk i nóg. Pamiętał jeszcze, jak leży, bo o tym wiedział, ale nie odczuwał nic. Zaczął się zastanawiać, jak długo jest już pod wodą, w białej parafinie na twarzy. Stwierdził ze zdziwieniem, że o"n, który umiał zwykle określić czas bez zegarka, z dokładnością do paru minut, nie ma nawet najsłabszego wyobrażenia o tym, ile minut? czy może już kwadransów? - upłynęło od zanurzenia się w "wariacką kąpiel".

Kiedy się tak dziwił, zauważył, że nie ma już ciała ani twarzy, w ogóle niczego. Tak dobrze, jakby go wcale nie było. Wrażenia tego niepodobna nazwać przyjemnym. Raczej przerażało. Jakby rozpuszczał się po trosze w tej wodzie, której istnienie też doń wcale nie dochodziło. I serce nawet przestał słyszeć. Wytężał słuch, jak mógł - nic. Cisza za to, wypełniająca go dokładnie, stała się nieprzyjemnym, głuchym pomrukiem, białym, ciągłym szumem, że chciało się wprost zatkać uszy. W pewnym momencie pomyślał, że minął już chyba porządny kawał czasu i parę karnych punktów tak bardzo nie zaszkodzi. Chciał ruszyć rękami.

Nie miał czym poruszyć: nie było rąk. Nawet nie to, że się przeląkł - osłupiał raczej. Prawda, że coś tam pisano o "zatraceniu poczucia ciała", ale któż by uwierzył, że może być tak zupełne?

Widocznie tak ma być - uspokoił siebie. Grunt się nie ruszać - jak się chce mieć dobrą lokatę, trzeba wytrzymać to i owo. Ta maksyma podtrzymywała go przez jakiś czas.

Jak długo? Nie wiedział.

Potem zaczęło się robić ig.orzej.

Zrazu ciemność, w której spoczywał czy też raczej: którą sam był, zaroiła się od słabych migotań, polatujących na obrzeżu pola widzenia kręgów, właściwie
bezświetlnych, mżących niewyraźnie. Poruszył gałkami ocznymi, ten ruch czuł i to go pocieszyło. Ale, dziwna rzecz, po kilku poruszeniach i oczy wymknęły się jego władzy...

Fenomeny wzrokowe i słuchowe, te migotania, mżenia, szumy i pomruki były niewinnym wstępem, igraszką wobec tego, co zaczęło się z nim dziać zaraz potem.

Rozpadał się. Już nie to, żeby ciałem: o ciele nie było mowy, ciało od wieków przestało istnieć, było czasem zaprzeszłym, czymś utraconym w sposób nieodwołalny. Może nigdy go nie miał?

Zdarza się czasem, że przyciśnięta, niedokrwiona ręka na jakiś czas obumrze. Można dotykać jej drugą, czującą i żywą, jak kawałka drewna. Prawie każdy zna to dziwne uczucie, nieprzyjemne, na szczęście szybko przemijające. Ale człowiek wtedy jest cały normalny, czujący i żywy ? tylko kilka palców czy dłoń ogarnął martwy bezwład, że stały się jakby uczepionym reszty ciała przedmiotem. Pirxowi jednak nie pozostało nic albo lepiej: prawie nic: ? prócz strachu.

Rozpadał się - nie na żadne tam osoby, ale właśnie na strachy. Czego się bał? Pojęcia nie miał. Ani jawy nie przeżywał - jakaż może być jawa bez ciała? - ani snu. Bo nie śnił przecież: wiedział, gdzie jest, co z nim robią. To było coś trzeciego. I do upicia się też to było najzupełniej niepodobne.

Czytał i o tym. To się nazywało "dezorganizacja pracy kory mózgowej, spowodowana pozbawieniem mózgu impulsów dosyłowych".

Brzmiało to nie najgorzej. Doświadczenie jednak...

Był trochę tu, trochę tam i wszystko się rozłaziło. Kierunki. Góra, dół, bok - nic z tego. Usiłował sobie przypomnieć, gdzie może być sufit. Ale jak mówić o suficie, kiedy nie ma ciała ani oczu?

- Zaraz - rzekł sobie - zrobimy z tym porządek. Przestrzeń - wymiary - trzy kierunki...

Te słowa nic nie znaczyły. Pomyślał o czasie, powtarzał "czas, czas" - jakby żuł kawałek papieru. Zlepek bez jakiegokolwiek sensu. Już nie on powtarzał, mówił to jakiś nikt, jakiś obcy, kto wlazł w niego. Nie, "on wlazł w kogoś. I ten ktoś rozdymał się. Puchnął. Zatracał wszystkie granice. Wędrował niepojętymi wnętrzami, stał się olbrzymim jak balon, niemożliwym, słoniowatym palcem, był cały palcem, nie swoim, nie prawdziwym, ale jakimś wymyślonym, wziętym nie wiadomo skąd. Ten palec usamodzielniał się. Stawał się czymś przytłaczającym, nieruchomym, zgiętym karcąco i zarazem idiotycznie, a on - jego myślenie - unosiło się raz z jednej, raz z drugiej strony tej bryły niemożliwej, ciepłej, wstrętnej, żadnej...

Znikła. Wirował. Kręcił się. Spadał jak kamień, chciał krzyknąć. Migoty bez twarzy, okrągławe, wytrzeszczone, rozpływające się, gdy usiłował stawić im czoła, lazły na niego, pchały się, rozpierały go, był jak cienkopowłokowy zbiornik, grożący pęknięciem.

I wybuchnął...

Rozpadł się na niezależne od siebie ciemności, które szybowały jak polatujące bezładnie strzępy zwęglonego papieru. A w tych wahaniach i polatywaniach było niepojęte napięcie, wysiłek taki chyba jak w śmiertelnej chorobie, kiedy poprzez obszary mgły i pustki, która była kiedyś sprawnym ciałem, a teraz jest tylko znieczuloną, stygnącą pustynią, coś pragnie jeszcze ostatni raz odezwać się, do trzeć do jakiegoś drugiego człowieka, zobaczyć go, dotknąć.

- Zaraz - powiedziało coś zadziwiająco trzeźwo, ale to było obce, to nie był on. Może jakiś dobry człowiek zlitował się i mówił do niego? Do kogo? Gdzie? Ale usłyszał przecież. Nie, to nie był prawdziwy głos.

- Zaraz. Już inni to przeszli. Z tego się nie umiera. Trzeba się trzymać.

Te słowa obracały się w kółko. Aż utraciły sens. Znowu wszystko rozlazło się jak szara, namoczona bibuła. Jak śniegowa góra w słońcu. Wymywany, uciekał gdzieś bez ruchu, nikł.

- Zaraz mnie nie będzie - pomyślał najzupełniej serio, bo to było jak śmierć, nie jak sen. Tylko to jedno wiedział jeszcze: że nie śni. Osaczyło go ze wszystkich stron. Nie, nie jego. Ich. Było ich kilku. Ilu? Nie mógł się doliczyć.

- Co ja tu robię? - powiedziało w nim. - Gdzie ja jestem? W oceanie? Na Księżyciu? Doświadczenie...

Nie wierzył, że to może być doświadczenie; jak to - trochę parafiny, jakaś słona woda i człowiek przestaje istnieć?

Postanowił z tym skończyć za wszelką cenę. Zmagał się, sam nie wiedział z czym, jakby wyważał olbrzymi, przywalający go kamień. Nie mógł nawet drgnąć. W ostatnim błysku przytomności zebrał resztkę sił i jęknął. Usłyszał ten jęk, stłumiony, oddalony, jak radiowy sygnał z innej planety.

Na jakąś sekundę prawie ocknął się i skupił, po to, żeby wpaść w następną, jeszcze czarniejszą, podmywającą -wszystko agonię.

Nie czuł żadnego bólu. Ba, gdyby był ból! Siedziałby w ciele, dawałby o nim znać, określałby jakieś granice, targałby nerwami. Ale to była agonia bezbolesna: martwy, narastający napływ nicości. Poczuł, jak powietrze spazmatycznie chwytane wchodzi weń ? jakby nie w płuca, ale w ten obszar drgających, pokurczonych, myślowych strzępków. Jęknąć, jeszcze raz jęknąć, usłyszeć siebie...

Jak się komu chce jęczeć, nie trzeba myśleć o gwiazdach - odezwał się ten jakiś nieznany, bliski, lecz obcy głos.

Zastanowił się i nie jęknął. Zresztą nie było go już. Nie wiedział, kim był ? wpływały weń zimne, lepkie strumienie, a najgorsze było to ? dlaczego żaden z bałwanów nawet o tym nie wspomniał? ? że wszystko szło przez niego na wylot. Zrobił się przezroczysty. Był dziurą, sitem, szeregiem krętych jaskiń czy przelotów.

Potem i to się rozpadło został tylko strach i trwał nawet wtedy, gdy zniknęła wstrząsana, jak dreszczem, mżącym migotaniem ciemność.

Potem zrobiło się gorzej, o wiele gorzej. Jednakże tego już Pirx nie umiał opowiedzieć ani nawet wyraźnie, dokładnie przypomnieć sobie: na takie doświadczenia nie wynaleziono jeszcze słów. Nic nie potrafił o tym wykrztusić. Tak, tak, "topielcy" byli właśnie bogatsi o jedno, cholerne doświadczenie, którego nikt z profesorów nawet się nie domyślał. Inna rzecz, że nie było czego zazdrościć.

Pirx przeszedł wiele rzeczy i stanów. Nie było go jakiś czas, potem znów był, powielony, potem coś wyjadało mu cały mózg, potem działy się jakieś zawiłe, bezsłowne potworności ? spajał je strach, który przeżył i ciało, i czas, i przestrzeń. Wszystko.

Tego to się najadł do syta.

Doktor Grotius powiedział: Jęknął pan pierwszy raz w sto trzydziestej ósmej minucie, a drugi - w dwóchsetnej dwudziestej siódmej. Wszystkiego trzy punkty karne - i żadnych drgawek! Proszę założyć nogę na nogę. Zbadam odruchy... Jak panu się udało wysiedzieć tak długo - później? "


Cóż ... temat nie jest nowy. Doświadczenie to, jak widać, opisał już Stanisław Lem w opowiadaniu "Odruch warunkowy", a było to naprawde dobrych kilka lat temu. Nosi ono nazwę deprywacji sensorycznej. Podobno stan ten rzeczywiście jest trudny do zniesienia, chociaż niewątpliwie niejeden z nas miał czasem ochotę być pozbawionym wszelkich bodźców - pewnie i aferentnych :-D A cała reszta? Ezrael - alkoholikiem? Być może. Depresyjnym? Niewątpliwie. Ezrael - upośledzonym? Tylko przez nadmiar inteligencji w stosunku do osobniczej wrażliwości. Ale i tak z jego postu wionie na kilometr kokieterią.

07.07.2004
12:10
smile
[32]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

TrzyKawki ---> Widzę, że też lubisz dobrą lekturę. Właśnie wczoraj sobie poczytałem to opowiadanie, bo mi się skojarzyło o tym, co pisałem tutaj wcześniej. Ciekawe w tym tekscie jest to, że Lem oparł się na rzeczywistych relacjach z takich eksperymentów i używając swojego niemałego talentu pisarskiego - przedstawił je w niezwykle ciekawy i sugestywny sposób. Co spowodowało, że ostatecznie czytałem Pirxa do 5 rano :)

Przyznam, że chętnie poddałbym się takiemu eksperymentowi, mimo, że zarazem obawiałbym się go. Istnieje jednak jeszcze inna metoda na tego rodzaju doświadczenie - pejotl. Indianie go zażywający zawsze najpierw przechodzą rytualne "oczyszczenie", pozbywając się wszelkich win, a zarazem i wyrzutów sumienia. Coś w rodzaju chrześcijańskiej spowiedzi. I wiedzą, co robią, bo pejotl ponoć wyciąga na wierzch wszelkie osobiste wątpliwości, słabości, czy ułomności psychiczne przedstawiając je w makabrycznym tańcu koszmarnych wizji. "Niegodni" nie powinni go ponoć próbować. Od strony biologiczno-chemicznej wygląda to również dość podobnie - ogólna dezorganizacja pracy kory mózgowej. Przyznam, że to chyba jedyny narkotyk, który miałbym ochotę zażyć, jednokrotnie, tym bardziej, że nie sposób się od niego uzależnić, a negatywne efekty uboczne są zaniedbywalne. Muszę pojechać do Peru :)

Ten tekst z alkoholizmem skojarzył mi się ze świetnym filmem jaki ostatnio oglądałem - "The Life of David Gale" z K. Spacey, poza tym stanowił fajną odskocznię do tego, co chciałem napisać później. Cały tekst był zabawą słowem i poglądami, na które pozwalam sobie bedąc w stanie lekkiego upojenia alkoholowego w specyficznych warunkach, najczęściej na ognisku, czy grillu ze znajomymi, którzy mają podobne zainteresowania. To przedsmak tego na co możecie być narażeni, jeśli kiedyś się spotkamy w rzeczywistości. Nie rozumiem jednak tekstu o kokieterii, która kojarzy mi się nieodłącznie z uwodzeniem. Sugerujesz, że kogoś tu uwodzę? Kogo? Paudyna, kami, czy sarenkę?

07.07.2004
13:30
smile
[33]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Pewnie mnie :o))))

Swoją drogą w te wakacje w jakiś łykend można wreszcie coś zorganizować.

07.07.2004
15:45
smile
[34]

TrzyKawki [ smok trojański ]

kokieteria (słownik języka polskiego)
rz. ż IIb, blm ‘sposób mówienia, zachowania, zdradzający chęć podobania się komuś’

kokieteria (słownik wyrazów obcych)
(fr. coquetterie) chęć przypodobania się; chęć zwrócenia na siebie uwagi danej osoby, zalotność.


No właśnie, nie widzę tu nic o uwodzeniu. Ale skoro Paudyn już się przyznał :-D

A Pirxa czytuję już od ponad 20 lat. Znakomite.

07.07.2004
16:42
[35]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

Paudyn --> koniecznie, w planach na ten miesiąc mam tydzień w Wawce. Trzeba będzie obalić jakąś beczułkę :)

TrzyKawki ---> W rzeczy samej. Stąd moje pytanie - komu (poza Paudynem oczywiście) próbuję się przypodobać? Definicja ze słownika nie zmienia faktu, że kokietuje się osobę, którą się próbuje uwieść. Konstytutywnym elementem kokieteryjności jest wspomniana "zalotność". Zalotności nie stosuje się wobec "zwykłych" znajomych, tym bardziej internetowych. Ponownie pytam więc o to samo. O co chodzi? Bo nie rozumiem, co miałeś na myśli?

07.07.2004
17:53
smile
[36]

TrzyKawki [ smok trojański ]

Ezrael - W rzeczy samej. Osobę, którą próbuje się uwieść, niewątpliwie się kokietuje. Natomiast próby przypodobania się nie muszą być koniecznie spowodowane chęcią uwiedzenia :-D A tak w ogóle ... to tylko żart. I tyle.

07.07.2004
21:12
[37]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

TrzyKawki ---> Nie zrozum mnie źle. Nie przyjąłem tego jako ofensywy na moją osobę. Chodzi jednak o to, że nie jesteś pierwszą osobą w tym wątku, która mi to powiedziała. Jest takie powiedzenie, jedno z moich ulubionych, które pisałem tu już nie raz - "Kiedy jedna osoba mówi Ci, że jesteś głupcem, oznacza to, że jest wredna. Kiedy mówią Ci to dwie osoby, oznacza to, że najprawdopodobniej mają rację". Prawda jest taka, że naprawdę jestem tym zainteresowany, bo sposób, w jaki postrzegają mnie inni niekoniecznie odpowiada mojemu własnemu wyobrażeniu o sobie. Kilkakrotnie w życiu przejechałem się na własnych wyobrażeniach, raz ktoś z tego powodu przeze mnie płakał. Czułem się przez to tak paskudnie, że obiecałem sobie - nigdy więcej. Od lat kształtuję świadomie własną osobowość, usuwając, gdzie tylko potrafię jej ułomności i wady. Mam zamiar tak zbliżyć się do ideału, jak to tylko będzie możliwe. Chcę u schyłku życia móc powiedzieć sobie - "Nie żałuję niczego". Tylko to jedno. Zawrzec całe swoje życie w tylko jednym, krótkim, prostym zdaniu. Nie zrobię tego, jeśli zamknę się we własnym światku i odetnę się od innych ludzi. Przekonałem się już niejednokrotnie, że nie ma większego szczęścia, niż swoją obecnością wywołać uśmiech na czyjejś twarzy. Jeśli jest to osoba Ci bliska, to szczęście takie zostaje niewiarygodnie wyolbrzymione. Dlatego lubię i chcę mówić ludziom dobre rzeczy o nich, a milczeć o ich wadach. Dlatego bywam postrzegany najwyraźniej, jako uwodziciel, czasem pewnie jako iarz, bo powszechne jest przekonanie, że wszystko ma swoją cenę i nic nie jest za darmo. Pomyłka. Bezcenność bywa darmowa.

Tak przedstawia się w skrócie filozofia życiowa, którą wybrałem.

Dlatego interesują mnie sprawy nawet błahe, jak ta, o której mówimy, bo poglądy innych ludzi stanowią cenny bagaż doświadczeń, którego sam, w swoim krótkim życiu nigdy nie zdołałbym uzbierać i który przez ekstrapolację i zwykłą analogię może być skutecznie użyty do przewidywania sytuacji nie dających się określić już jako błahe. Ab minoris ad maiorem.

08.07.2004
01:57
smile
[38]

TrzyKawki [ smok trojański ]

Ezrael - Po prostu nieuważnie czytałem. Przyznaję się do tego bez bicia, zanim ktoś, równie jak ja źle wychowany, wytknie mi to pierwszy. Zareagowałem zbyt emocjonalnie na słowa typu: "idiotia", "imbecilitas" oraz "Ty upośledzony w stopniu znacznym Ezraelu", które wydały mi się absurdem zbyt wielkim, aby nie wtrącić swoich trzech groszy na ten temat. Tak czy inaczej - ich użycie przez ciebie wobec własnej osoby, mimo iż przyznaję, nie w tak jednoznaczny sposób jak mi się wydawało - budzi nadal we mnie pewien niepokój.

Natomiast wcześniej, o dość późnej porze i po spożyciu pewnej ilości "Okocimiów Mocnych", z mocno zaburzonym, zważywszy na okoliczności, postrzeganiem, odczytałem to w sposób następujący:

Jeden z forumowiczów używa na swoje określenie słów niezbyt pochlebnych, a przez absolutny brak adekwatności - wręcz obelżywych. Przyczyny tego stanu rzeczy mogą być następujące:

1. Robi to, bo - przy olbrzymim kontraście wywołanym pozostałą treścią jego wypowiedzi - spodziewa się, a wręcz domaga komplementów. Wbrew twojemu zdaniu na ten temat - wdeług mnie - wyczerpuje to znamiona przestępstwa zwanego kokieterią. Robi to - bo chce powiedzieć rzecz następującą: "wprawdzie jestem niegłupi - ale skromny" , czyli chce się przypodobać. :-D ;-)

Wzięte pod uwagę, ale, w tamtym stanie ducha mniej moim zdaniem prawdopodobne:

2. Taki sposób myślenia o sobie ma podłoże patologiczne - stanowi przejaw sub- lub depresji. Ponieważ jednak stan taki ma przyczynę w pewnych mechanizmach fizjologicznych ((lub takie są z nim skojarzone - patrz depresje endo- i psychogenne), należy zwrócić się z nim do wiadomego specjalisty, a nie oczekiwać na poprawę nastroju ze strony innych użytkowników.

3. Inkryminowany fragment tekstu stanowi wysoce złośliwą i mocno ironiczną (choć zawoalowaną) krytykę stylu pisania innych forumowiczów, których - twoim zdaniem - ani wiadomości ogólne, ani inteligencja nie przystają do twoich, ale napisanie tego wprost dowodem złego wychowania, a tym samym - poniżej twojej godności.
(To oczywiście najmniej prawdopodobny wariant - w końcu napisałeś, że nie chcesz zrobić nikomu krzywdy)

Ponieważ jednak, jak wspomniałem, tym razem czytałem znacznie uważniej - cofam to co napisałem, będąc prawie pewien, że nie miałem racji.

P.S.: Określenie "psychoza maniakalno-depresyjna" jest nieprecyzyjne i od dawna zarzucone.Jego popularność wynika z trwałego, jak się wydaje, umocowania w amerykańskiej kinematografii. Zgodnie z ostatnią znaną mi klasyfikacją chorób psychicznych, schorzenie to nosi nazwę "choroby afektywnej dwubiegunowej"

Z poważaniem

TrzyKawki.

08.07.2004
11:47
[39]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

hi all.
Informuje, ze my z Pelle zyjemy i mamy sie dobrze, pozdrawiamy z Zukowa :) Wlasnie pogrywamy z przyjaciołmi z Magica(a raczej Pelle pogrywa, a ja siedze i netuje;)
Widze, ze u Was jakies dluugie dyskuje, Eru, oczywiscie jak ja nie moge brac udziału:(
Niestety zaraz musze sie ewakuowac, wiec moge jedynie pozdrowic wszytkich:)

Na razie i do zobaczenia jak wroce do Kraka.

08.07.2004
14:21
smile
[40]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

TrzyKawki - Jak słusznie doszedłeś w ostatecznej konkluzji - żadne z powyższych. Cieszę się, że pozwoliłeś sobie na analizę mojej wypowiedzi, bo widzę już teraz jasno, skąd takie poglądy na moją osobę. Nie, nie mam potrzeby sugerowania komuś swoim zachowaniem, żeby przytulił mnie do piersi (no cóż, khem, czasem może mam, ale to zależy od piersi i jej właścicielki ›:) i podbijał moje ego wypowiadając peany pochwalne na moją cześć, wręcz przeciwnie - do tego rodzaju zachowania czuję wręcz lekką odrazę, bo miałem kiedyś w podstawówce kolegę (poza tym całkiem normalnego), który startował do pewnej dziewczyny i robił to w bardzo żałosny sposób - jak to się mówi - usiłował złapać ją na litość (bleee...). Na nadmierną skromność też raczej nie cierpię, wręcz przeciwnie - w pewnych kręgach znają mnie jako Lorda Buffona vel Purchawę (choć całość oczywiście utrzymana jest w konwencji żartu).
Depresję miałem tylko raz w życiu, jednodniową i rzeczywiście była spowodowana czynnikami fizjologicznymi. Wyleczyłem ją skutecznie litrem kefirku i wilgotnym ręczniczkiem na głowie :)
Tak nawiasem - niemieckie prawo przewiduje, że stanem patologicznym jest jednokrotne nawet przekroczenie dawki skutkującej stężeniem alkoholu we krwi większym, niż 1,75o/oo i pozwala w takim wypadku zastosować przymusowe środki lecznicze. Taka mała ciekawostka.
Jeśli zaś chodzi o trzecią koncepcję, to przyznaję, że w życiu bym tego nie wymyślił. Czytam i czytam ten mój nieszczęsny post, ale nigdzie się nie mogę dopatrzyć jakiejkolwiek krytyki. Może to rzeczywiście niedobór osobniczej wrażliwości z mojej strony?


Słowem - pierwsza część postu była napisana w konwencji żartu, podobnie jak 90% moich wypowiedzi na tym forum. W przypadku owych pejoratywnych określeń, które choć łacińskie i medyczne w swojej naturze, przyjęły się w mowie potocznej bardzo powszechnie, do wynurzeń tego rodzaju natchnęło mnie pewne wydarzenie, które miało miejsce pod moim balkonem kilka godzin wcześniej. Otóż wśród bawiącej się tam grupki dzieci w wieku przedszkolnym, tudzież pierwszych klas podstawówki zaszło najwyraźniej w pewnym momencie jakieś nieporozumienie. Najpierw pojawiły się jakieś piski i wrzaski, a potem nie dający się pomylić z niczym innym dźwięk buta podążającego z dużą prędkością i napotykającego na drodze tę część ciała, w której plecy tracą swoją szlachetną nazwę. Przez chwilę było podejrzanie cicho, a potem otwarły się wrota piekieł i wylazła horda nudzących się najwyraźniej mocno demonów, które swoją frustrację wyładowywały za pośrednictwem organów głosowych. Pośród tej nadzwyczajnej improwizacji wokalnej można było wyróżnić interludia względnego spokoju, najprawdopodobniej w celu zaczerpnięcia oddechu, kończące się zawsze dobitnym stwierdzeniem, którego ze względu na powagę tej wypowiedzi przytoczyć nie mogę, sensem jednak którego była intensywna chęć przekonania adresata, żeby udał się w miejsce możliwie oddalone i uczynił to bardzo szybko.
Choć najczęściej w takich wypadkach, zwyczajem starych dziadów, mamroczę pod nosem negatywne spostrzeżenia na temat sposobów wychowywania dzieci w dzisiajszych czasach, to w tej sytuacji, przyznaję bez bicia, najpierw zbaraniałem, potem wpadłem w zachwyt (nad umiejętnościami wokalnymi oczywiście, a także nad tą słodką i rozkoszną szczerością dzieciątek, której nie imają się żadne konwenanse), aż w końcu zacząłem krztusić się ze śmiechu jak idiota (w związku z pewną podejrzliwością, z jaką traktowane jest to określenie, proszę uznać je za licencia poetica narratora), a łzy spływające z ócz moich zrosiły śp. Stendhala na moich kolanach.

PS. Przyznam, że Twoje ostatnie spostrzeżenie zadziwiło mnie niezmiernie, bo sądząc z wypowiedzi mojego brata studiującego medycynę, to określenie stosowane jest nagminnie także wśród ludzi posiadających stopnie naukowe wyższe od mgr. Niewykluczone jednak, że siłą rozpędu. W końcu do dziś powszechnie uczy się na lekcjach geografii, że planet w Układzie Słonecznym jest dziewięć, gdy tym czasem profesjonalni astronomowie (z wyjątkiem sporej części amerykańskich ze względów prestiżowych) twierdzą od dłuższego czasu, że jest ich osiem, bo Pluton nie spełnia kryteriów samodzielnej planety, podobnie jak nie robią tego planetoidy. Oczywiście nie mam wątpliwości, że spór ten zapewni rację bytu ośrodkom akademickim jeszcze przez dłuższy czas, bo pytamy tu o to mianowicie, czy góra to bardzo duży kamień, a czy planeta to bardzo duża góra?
Całość nie zmienia niemniej faktu, że owo określenie "choroba afektywna dwubiegunowa" będę musiał zapisać sobie na karteczce, bo pomimo, że (stwierdzam to po dłuższym namyśle)rzeczywiście tłumaczy sens, postać i zarazem przebieg omawianego zjawiska, to jednak ma tę wadę, że z niczym się nie kojarzy, ani nie jest zabawne, a więc spełnia obydwa negatywne kryteria skutecznego zapamiętywania.

08.07.2004
14:43
[41]

kami [ malutkie maleństwo ]

Rany, odpadam;)

08.07.2004
16:39
smile
[42]

TrzyKawki [ smok trojański ]

Ezrael - Nie wiem, gdzie twój brat studiuje medycynę, ale w rejonie gdzie ja mieszkam, kończący studia medyczne delikwenci otrzymują przed nazwiskiem na pieczątce przedrostek lek. med.(Chyba, że jest to wydział farmacji,bądź pielęgniarski). Następnie, o ile czas, warunki materialne oraz predyspozycje psych.-fiz. im na to pozwolą - mają szansę na dr n. med-a, a dalej, tak jak zapewne wszyscy się domyślają, dr hab-a, czy nawet prof.-a. O żadnych lekarzach-magistrach nic mi nie wiadomo.

Co do nazewnictwa ... zajrzyj może do "Psychiatrii" Bilikiewicza. Książka, choć nie najnowsza, zawiera dość jasną klasyfikację psychicznych schorzeń, informując jednocześnie na których to zjazdach "wiedzących" została ustalona. Zawiera również rozdziały dotyczące uzależnień. Nie pamiętam, ale może i stopni upośledzenia. Jest ona cegiełką stosunkowo niewielką, a w moim mieście uczą się z niej również studenci prawa.

Jeżeli chodzi o "Lorda Buffona", to powód nadania ci tego przydomku zaczyna być dla mnie powoli jasny, ale cieszę się, że mimo to znalazłeś sobie w szkole kolegów. Natomiast co do w/w "purchawy" - to mam nadzieję, że ów alias nie wynika z asocjacji z twoją powierzchownością i właściceilkom rzeczonych piersi nie sugerujesz przytulania bezskutecznie. Wtedy bowiem byłbym zmuszony do zrewidowania swoich poglądów w kwestii, co do której już się zgodziliśmy.

08.07.2004
19:11
smile
[43]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

Ciii kami - nie strasz grafomanów :)

TrzyKawki ---> Studiuje na AM w Łodzi. Ten "mgr" był uogólnieniem, bo pisałem nie tylko o lekarzach, ale i o kierunkach pochodnych, jak farmacja, czy zdrowie publiczne. W końcu odpowiednikiem wspomnianego przez Ciebie lek.med. są właśnie w innych dziedzinach magistrzy (słyszałem gdzieś ostatnio, że wojujące feministki przyczepiły się ostatnio do tego określenia, jako szowinistycznego i szykanującego, ukuły nawet jego żeński odpowiednik, dosyć zabawny nawet, ale nie mogę go sobie teraz przypomnieć niestety. Zabawne było to, że do łacińskiego tematu rodzaju niewątpliwie męskiego dodały polską żeńską końcówkę, w związku z czym wyszło coś karykaturalnego w rodzaju powiedzmy "mężczyźnianki" jako określenia kobiety :)
Psychiatrią zajmuję się tak, jak wieloma innymi rzeczami - to znaczy czytuję sobie o nich, jeśli mnie zainteresują. Nie mam szczególnych aspiracji w tym kierunku. Co do samego określenia - jak pisałem nie wiem, jak powinno się to nazywać (a ściślej - do dzisiaj nie wiedziałem) natomiast stwierdzam, że to określenie jest nadal nagminnie stosowane także przez lekarzy. Poza tym ma tę zaletę, że jest powszechnie rozumiane, bo mniej więcej każdy wie, kto to jest maniak i człowiek w depresji (depresjonista? ;) Przyznam szczerze, że nie jestem przekonany, czy sam, bez wskazówki, doszedłbym na czym polega owo schorzenie, gdybym ów zwrot przeczytał gdzieś przy okazji i bez wyjaśnienia. To niewątpliwa wada tego określenia, a szkoda, bo naukę w każdej jej dziedzinie powinno się popularyzować.
Muszę Ci jednak oświadczyć, że podążasz najwyraźniej złą ścieżką rozumowania, bo ten lordowski przydomek nadałem sobie sam, a problemów z zawieraniem znajomości dotąd nie zauważyłem. Skuteczność owych zabiegów, o których wspominasz, zależy natomiast od stopnia zażyłości, jaki łączy mnie z daną osobą. Przedstawicielki płci pięknej, które hmmm... jak by to ująć dyplomatycznie - powiedzmy - przedstawiają typowo męskie podejście do sprawy, omijam dość szerokim łukiem.
Patrząc na to, co właśnie napisałem, dochodzę do wniosku, że w takim wypadku sam nie reprezentuję "typowo męskiego podejścia do sprawy". Czas najwyższy zbadać chyba swój genotyp. A nuż zakrzyknę - "Einstein też była kobietą!"? :)

A i jeszcze jedno - Twoje wypowiedzi sugerują, że znasz się na psychatrii trochę, lub nawet bardzo trochę. Możesz mi polecić jakąś interesującą lekturę wakacyjną z tej dziedziny nadającą się dla laika?

08.07.2004
19:17
smile
[44]

TrzyKawki [ smok trojański ]

W sumie to już poleciłem. Nawet mnie udało się ją przeczytać :-D

08.07.2004
19:18
smile
[45]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

Łaaa - jeszcze jedno - w kwestii Twojej sygnatury. Widzisz, ostatnio przeczytałem interesujące spostrzeżenie. Otóż jego autor wychodzi z założenia, że nazwa przedmiotu powinna odzwierciedlać jego cechy, lub przeznaczenie. Jako przykład podał napierśnik - który nosi się na piersi, lub też naszyjnik - który nosi się na szyi. Otóż kluczowym zagadnieniem, które poruszył było pytanie - czemu zatem napletka nie nosi się na plecach? :)

08.07.2004
19:20
smile
[46]

TrzyKawki [ smok trojański ]

Może niektórzy są w stanie. Ja nie potrafię :(

08.07.2004
19:49
smile
[47]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

No widzisz, ja od tygodnia spać przez to nie mogę i obgryzam paznokcie ;)
Właśnie mi się przypomniało, że kwestię uroku osobistego fajnie podsumował pewien wirtualny dżentelmen - imć Larry Laffer, który wypowiedź pewnej krótkowzrocznej damy - "Hmmm... bez okularów wyglądasz nawet całkiem całkiem..." spuentował krótko - "O taak! A najlepiej po ciemku!" :)

08.07.2004
21:33
smile
[48]

TrzyKawki [ smok trojański ]

Ciekawe, że od zaburzeń psychicznych przeszliśmy z kolei do ułomności natury fizycznej ;-D

Do do "depresjonisty " to nazwa ta oznacza moim zdaniem osobę uprawiającą kierunek zwany depresjonizmem, czyli artystę (dowolnego rodzaju), percepcji dzieł którego nie można doświadczać bez jednoczesnego popadania w stan przygnębienia.

08.07.2004
21:36
smile
[49]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

...czyli przeciętnego faceta podczas porannego golenia... :)

08.07.2004
21:40
smile
[50]

TrzyKawki [ smok trojański ]

Ja tam ładnie śpiewam :-D

08.07.2004
21:46
smile
[51]

TrzyKawki [ smok trojański ]

Doszło do mnie własnie, że najprawdopodobniej jestem nieprzeciętny <dumny jak paw>, bo do tej pory nikt się nie skarżył. Fakt, że sąsiedzi od czasu moich szczeniaczych prób zostania muzykiem jakby nieco niedosłyszą :-D

08.07.2004
21:47
smile
[52]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

No ba! W pomieszczeniu o akustyce łazienki każdy ładnie śpiewa :) To rezonans - jesteś jak w wielkiej kolumnie, albo na dobrze zaprojektowanej scenie - najczęściej jest nawet jedno miejsce siedzące :P

08.07.2004
21:48
smile
[53]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

To pewnie przez te koreczki z waty w uszach :)

09.07.2004
01:18
smile
[54]

TrzyKawki [ smok trojański ]

Nie wspominając o leżącym - wymarzone audytorium. No i , jakby co, można zawsze zejść z podwyższenia do wdzięcznej za prawdziwy koncert puliczności :-)))

09.07.2004
01:28
smile
[55]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Jak koreczki, to tylko serwoe... do piwa rzecz jasna :oP

09.07.2004
02:43
smile
[56]

TrzyKawki [ smok trojański ]

Tak tupałem, że obudziłem Paudyna :-D

09.07.2004
03:08
smile
[57]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

E tam, Copa America leci :oP

09.07.2004
07:53
[58]

aldricht [ Centurion ]

Witam zacną kompanie ojj strasznie dawno mnie tu nie było ale to się trochę zmieni
Poadrawiam wszystkich odwiedzających

09.07.2004
11:22
smile
[59]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

Masz niewątpliwie rację Paudyn. Co jednak, jeśli Kawka (o trzech naraz boję się nawet pomyśleć) zacznie nagle śpiewać? Serem się nie zapchasz... no chyba, że oliwki, kształt mają niemal idealny :)

09.07.2004
11:27
smile
[60]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

aldricht - witaj i zapraszamy! Odwiedzający powiadasz? No cóż... można i tak. W takim razie żegnam, bo idę zwiedzić piwniczkę... :)

09.07.2004
11:31
[61]

sarenka [ Senator ]

Witam.... co tam u Was? Widzę że Ezrael i TrzyKawki poważne dyskusje prowadzą....

Ezrael -> ALe jak już to doświadczenie skończysz prowadzić to powiesz mi na czym ono polegało....no chyba że możesz powiedzieć teraz ale w to wątpie.....

aldricht -> Witaj....cieszę sie, że to się zmieni....

09.07.2004
11:41
smile
[62]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

Jak najbardziej sarenko, jak właśnie widzisz rozprawiamy o koreczkologii stosowanej w świetle zaburzeń ośrodka aeralnego natury akustycznej :)

No nie mogę Ci o nim powiedzieć, bo ono jest okropne, a o tych najgorszych, jak ktoś już wspomniał mówić nie można :)

Słucham i słucham pewnego kawałka i nie mogę dojść czy to Norah Jones, czy nie. Ale chyba ostatecznie nie, coś się tej pani za bardzo głos załamuje.

09.07.2004
12:17
[63]

sarenka [ Senator ]

Ezrael -> Jak na osobe biorącą udział w najgorszym doświadczeniu czuję się dość normalnie.... może takie doświadczenie przeprowadza się na każdym?

09.07.2004
13:31
[64]

sarenka [ Senator ]

No nic ja uciekam teraz....życzę miłego dnia.....Trzymajcie się, może wpadne wieczorem....

09.07.2004
15:57
smile
[65]

kami [ malutkie maleństwo ]

Witam wszystkich, wpadam zeby nikt nie zapomnial ze tez sie tu czasem udzielam:)

09.07.2004
15:59
smile
[66]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

Grrr... Co za cholerna pogoda. Wyszedłem sobie szczęściliwy w ciemnych okularach, a teraz muszę się wyciskać jak mokrą szmatę... :(

09.07.2004
16:02
smile
[67]

kami [ malutkie maleństwo ]

Ezrael --> czasem dobrze jest zmoknąć:) podobno mokrzy ludzie sa bardziej sexi:)

09.07.2004
16:55
smile
[68]

TrzyKawki [ smok trojański ]

To zależy od tego, gdzie są mokrzy :-)

10.07.2004
23:25
smile
[69]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

No nie wiem kami, wyglądałem raczej na mocno przestraszonego :)

Znalazłem sobie dzisiaj nową rozrywkę - grę w tysiąca na kurnik.pl Fajna strona :)

12.07.2004
16:25
smile
[70]

kami [ malutkie maleństwo ]

Ezrael --> oo, nawet chinczyka maja:) kto by pomyslal...

12.07.2004
16:59
smile
[71]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Witam. Wrescie znów jestem online po 4 dniach abstynencji od netu :oP I wciąż bolą mnie pewne miejca po wczorajszym 5 godzinnym maratonie siatkatskim w Powsinie.

12.07.2004
17:18
smile
[72]

peeyack [ Weekend Warrior ]

Dopiszcie mnie do fanklubu Brada Pitta, z zazdroscia przyznaje, ze jest przystojny, ale talent aktorski ma niesamowity. I w Troi bylo to widac. Zreszta dziwne,z e nikt nie wspomnial o filmie California z jego udzialem, to byla dopiero rola

12.07.2004
20:55
[73]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

peeyack - Właśnie. California. Pitt + Duchovny + Mallory Knox (nigdy nie pamiętam jej prawdziwego nazwiska). Świetne trio. A Pitt miał tam w dodatku niezwykle mordercze spojrzenie, które rzadko można obejrzeć na ekranie.

Ostatnio odświeżyłem sobie "Solaris". Książkę i film. Cóż mogę rzec? Jak to słusznie stwierdził sam Lem - w filmie ocean jest wielkim nieobecnym. Co więcej, obejrzenie filmu bez uprzedniej lektury wprowadza, jak przypuszczam, w pewną konsternację, bo sporo tam przemilczeń w miejscach, gdzie jak sądzę być ich nie powinno (nie jestem pewien, czy świadomych). Nawet przyczyna pojawienia się "fantomów" jest również niewyjaśniona bliżej, poza enigmatycznym stwierdzeniem, że "Oni" przeprowadzają eksperyment. Cóż, przede wszystkim nie "Oni", niekoniecznie "On", bo nie wiadomo nawet, czy "To". Wielką wadą jest zmiana punktu nacisku, wymowy fabuły - książka jest niezwykłym, przenikliwym dziełem o samotności człowieka (zakończenie!), w mojej opinii, przewyższająca siłą oddziaływania nawet samego Byrona. Film skupia się jednak na wątku miłosnym Krisa i Harey, który, przyznaję, na tle standardów, do których poza nielicznymi wyjątkami przyzwyczaja nas Hollywood jest przedstawiony dość zręcznie. Nie da się jednak ukryć, że jest jednak niestety bladym echem tego, co zostało ukazane w książce. Największą wadą jest to, że są w nim ukazane niemal wszystkie fragmenty ich związku, które w książce zostały pominięte. Zupełnie, jakby reżyser, czy scenarzysta nie chcieli robić plagiatu i choć chwała im za to, bo to ambitne podejście, to jednak w tym wypadku nie wzięli pod uwagę, że to właśnie przemilczenia, które zmuszają umysł do pracy w granicach jego wrażliwości, czy empatii stanowią główny atut książki i są głównym konstruktem niezwykle sugestywnego opisu całości związku. Tym samym już na wstępie pozwolili wytrącić sobie broń z ręki, bo zostali zmuszeni do pominięcia sytuacji, które robią w książce największe wrażenie, takich jak chociażby fragment opisujący pozycję w jakiej budził się Kris po - nazwijmy to, żeby nie psuć przyjemności przyszłym czytelnikom - zakończeniu związku, czy jego reakcja (jakże uzasadniona...) na widok owej szczególnej blizny na ramieniu "nowej" Harey. Niedosyt pogłębia także zakończenie filmu o wymowie zupełnie różnej od koncepcji Lema.
Oczywiście można to uznać za jęczenia wiecznego malkonenta, dlatego spieszę z wyjaśnieniami, że zdaję sobię sprawę z ograniczeń, jakie związane są z ekranizacją głębszego intelektualnie dzieła. Dlatego przyznaję, że mimo zastrzeżeń film ogląda się niezwykle przyjemnie, także wielokrotnie. Bardzo duży plus za muzykę - delikatną, wywołującą niezwykły oniryczny nastrój pogłębiający percepcję całości. Ogromny plus za autentyczny i genialny wkład ludzi odpowiedzialnych za adaptację fabuły - wiersz Dylana Thomasa. Zwróciłem uwagę na niego dopiero przy drugim oglądaniu filmu, kiedy delektowałem się smaczkami i przyznaję szczerze, że uważam go za niezwykle mocną i smakowitą przyprawę. Poza tym, że spowodował dziesięciominutową przerwę w pracy odtwarzacza multimediów przeznaczoną na ściągnięcie całości (w filmie powtarza się jedynie pierwsza zwrotka), to trafił do mnie niezwykle mocno, tak jak potrafił to zrobić dotąd jedynie Baudelaire. Ponadto, w połączeniu z interesującym wierszem, który wychwyciłem jakiś czas temu w "Equilibrium" wzbudził we mnie autentyczne zainteresowanie anglojęzyczną poezją, z którą wcześniej nie miałem do czynienia.
Dla zainteresowanych przytaczam całość z intensywną sugestią połączenia go z obrazem, który ostatecznie uzyskuje wysoką pozycję w moim prywatnym rankingu:


And Death Shall Have No Dominion
by: Dylan Thomas

And death shall have no dominion.
Dead men naked they shall be one
With the man in the wind and the west moon;
When their bones are picked clean and the clean bones gone,
They shall have stars at elbow and foot;
Though they go mad they shall be sane,
Though they sink through the sea they shall rise again;
Though lovers be lost love shall not;
And death shall have no dominion.

And death shall have no dominion.
Under the windings of the sea
They lying long shall not die windily;
Twisting on racks when sinews give way,
Strapped to a wheel, yet they shall not break;
Faith in their hands shall snap in two,
And the unicorn evils run them through;
Split all ends up they shan't ;
And death shall have no dominion.

And death shall have no dominion.
No more may gulls cry at their ears
Or waves break loud on the seashores;
Where blew a flower may a flower no more
Lift its head to the blows of the rain;
Though they be mad and dead as nails,
Heads of the characters hammer through daisies;
Break in the sun till the sun breaks down,
And death shall have no dominion.

13.07.2004
00:51
smile
[74]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

California... jak to możliwe, że tego nie widziałem? Zaraz poszukam, gdzie trzeba...

13.07.2004
15:58
[75]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]


Witam wszystkich!

Niniejszym informuje, że jeszcze żyję:) Wczoraj wieczorem wróciłem z gór i teraz nadrabiam zaległości z pocztą i kilkoma innymi sprawami. Wyjazd udał się bardzo dobrze:))

Pozdrawiam Pirix

13.07.2004
16:37
[76]

peeyack [ Weekend Warrior ]

==>Paudyn
Nie mam pojecia czemu nie widziales.
Mallory(?) - domyslam sie, ze chodzi o Juliette Lewis. Obsada dosc znana,film juz stary, teraz widze, ze DVD sie pojawilo

13.07.2004
17:48
smile
[77]

kami [ malutkie maleństwo ]

Moze powinnismy zmienic nazwe na Pod Rozbrykanym Bradem Pittem? :)))

13.07.2004
17:50
smile
[78]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Albo "Pod Rozbrykanymi Nazgulowiczami" :o))))

peeyack :::> Z tymi wydaniami DVD to róznie bywa, na ten przykład w Polsce premiera 4,5 i 6 epizodu Gwiezdnych Wojen na DVD jest bodajże w te wakacje, a przecież film ma swoje lata.

13.07.2004
20:58
smile
[79]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

Ja proponuję "Pod Rozbryzganym Niezgułem" :)

peeyack - nawet mi nie opowiadaj, że nie oglądałeś "Urodzonych Morderców"

13.07.2004
21:15
[80]

sarenka [ Senator ]

Witam...dzisiaj wróciłam z Wrocławia.... było super....: )Co tam u Was? nie mam siły czytać wszystkich postów... ale z kilku ostatnich widzę, że powstał fanklub Brada Pitta:P

13.07.2004
21:55
smile
[81]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

No i co takiego porabiałaś w tym Wrocku sarenko?

Fanklub jest otwarty, chcesz się dołaczyć? :oP

16.07.2004
01:21
smile
[82]

kami [ malutkie maleństwo ]

Wyciągam nas z otchłani, jako zalozycielka tej czesci czuje sie zobowiazana do przynajmniej udawania galopu:)

17.07.2004
21:26
smile
[83]

Jolo12 [ Lonewolf with Kommos ]

Witam ;)

Dawno mnie tu nie bylo. Widzę, że Nazgul żyje i nawet pojawiły się "stare" twarze (vide Kami) :)

A co u mnie? Wlasciwie niewiele sie zmienilo. Obecnie delektuje sie wakacjami. Sesji nie mialem (ech, ale to fajne uczucie), ale za to czeka mnie caly wrzesien w szkole (podstawowej i gimnazjum) gdzie będę "cudze dzieci uczył" ;) Narazie nawet mnie to cieszy. Zobaczymy co powiem w polowie wrzesnia :)

W ostatni dzien maja bylem na moim drugim w zyciu wielkim koncercie czyli wybralem sie z narzeczona i przyjaciolmi na Metallike do Chorzowa. Początkowo miałem wątpliwości czy dobrze wybralem (alternatywą był Lenny Kravitz), ale jak zaczął się koncert wszelkie wątpliwosci sie rozwiały. Było magicznie, niesamowicie, niemal mistycznie ;) To ciekawe uczucie usłyszeć na żywo i śpiewać z 50 tyś innych ludzi kawałki na których się wychowało. 50 tyś luda śpiewające razem Nothing else matters z uniesionymi zapalniczkami... tego się właściwie nie da opisać. To trzeba przeżyć.
Ulrich obiecał, że wrócą. Trzymam go za słowo i na pewno pojadę ;)

17.07.2004
23:09
smile
[84]

kami [ malutkie maleństwo ]

Jolo -- > a ja juz myslalam ze zniknales na dobre. Na szczescie sie mylilam, dobrze Cie znowu 'widziec':) Co do uczenia dzieci w szkole to wydaje mi sie ze moze byc nawet zabawne. Zawsze chcialam postawic komus jedynke:) A jesli chodzi o koncert to dobrze zrobiles takze dlatego, ze Lenny podobno sie nie popisal.

17.07.2004
23:38
smile
[85]

Szelobcia [ Centurion ]

A ja sobie wakacjuje, to tu, to tam :-)

18.07.2004
12:09
[86]

kami [ malutkie maleństwo ]

Dzisiaj mam imieniny, wiec dla wszystkich maly drink:)

18.07.2004
12:09
smile
[87]

kami [ malutkie maleństwo ]

I jeszcze deser.

18.07.2004
17:26
smile
[88]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Witam.

Wszystkiego dobrego. Alkoholu mam dość, ale deser chętnie skonsumuję.

Ja tam własnie wróciłem z działeczki koleżanki, na której się grillowałem, siatkówkowałem, leżakowałem i walczyłem z rojem os :o))

W niedzielę czeka mnie wypad na tydzień do Wrocławia, potem zaś od razu na ten sam okres czasu do leśniczówki wuja pod Białą Podlaską, w zwiazku z tym znów będę miał mały odpoczynek od neta.

Jolo ::::> Ciesz się, że nie byłeś na Kravitzie, bo takieh chały już dawno nie było... mnie na szczęście też ominęła ta wątpliwa przyjemność, choć już miałem się wybierać...

Pirix ::::> 25 lipca wybieram się na tydzień do Wrocla, więc gdybyś przypadkiem był na miejscu, chciał się napic browarka i porobić za przewodnika, to ja chętnie Cię zatrudnię ;>

19.07.2004
15:17
[89]

kami [ malutkie maleństwo ]

dziekuje za tak liczne zyczenia od Nazgulowiczow;) i znow nas wyciagam.

dobrze ze wkrotce wyjezdzam.

19.07.2004
15:21
smile
[90]

Szelobcia [ Centurion ]

Kami - wszystkiego najlepsiejszego :-)
Trochę spóźnione ale wczoraj wogóle nie podvhodziłam do kompa, wczoraj była plaża i morze :-)

19.07.2004
15:22
[91]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

hi all:)
Oglaszam, ze zyje i mam sie...bywało lepiej.
Ale mniejsza z tym, wazne ze w sumie wszytskei sprawy juz wyjasnione; negatywnie lub pozytywnie, ale wyjasnione. (niestety z przewaga negatywnych, ale co tam)
Nadal zyje - istnieje, na Tolk-Folku było super i juz chce nastepny:)

20.07.2004
20:02
[92]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]

Witam wszystkich!!

Paudyn -----> w niedziele mnie nie bedzie, ale pozniej jesli bede mial czas to moze sie zobaczymy i wtedy moge Cie troche pooprowadzać po Wrocławiu.

Cody----->nawet tutaj musisz mi mówić, żę na TF było super?? Ja to wiem, i żałuję, że nie pojechałem, ale nie mogłem się rozdwoić:(

20.07.2004
23:15
smile
[93]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Cody :::> Cieszę się, że żyjesz Wpadaj częściej, bo w takich chwilach mam wrażenie, że brakujący elenet jest wreszcie na swoim miejscu ;o) Pelle też opiernicz ode mnie :oP

Pirix ::::> Spoko. Przed wyjazdem zostwię Ci na gg mojego koma, a jaśli Ty znajdziesz chwilkę i chęć, to daj ewwntualnie znać. Ciotka powiedziała, że da mi plan Wrocka i mam sobie radzić :oP

20.07.2004
23:29
[94]

sarenka [ Senator ]

Witam ...widzę, że Nazgul trochę opuszczony jest...ale co tam u Was słychać ?

20.07.2004
23:38
smile
[95]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Jakoś leci. Ja szukam danych na prace mgr aby wreszcie skonkretyzować temat. No i chyba udało się... najprawdopodobniej praca będzie nosić roboczy tutuł The socio-economic impact of projects financed by the Cohesion Fund, tyle, że będę to musiał spolszczyć z angielskiej literatury :o))))

20.07.2004
23:55
[96]

sarenka [ Senator ]

Paudyn -> hmmmm.... nie znam się na pisaniu prac magisterskich....jeśli chodzi o obrony to chłopak mojej siostry się obronił w poprzedni poniedziałek ...więc sobie świetowalismy.... a jeśli chodzi o moje plany na najblizszy czas to w piatek jade do chorwacji : )

20.07.2004
23:59
smile
[97]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

No proszę, Chorwacjujemy się :o) Ja w te wakache praktycznie nie wyjeżdzam na dalsze wojaże, ale w listopadzie na długi łykend odbiję sobie w Pradze, gdzie koleżanka dostała stypendium na 4 miechy :oD

21.07.2004
00:16
[98]

sarenka [ Senator ]

Paudyn -> No CHorwacjujemy.... gdzie ja tam przed słońcem ucieknę.... To koleżanka szczęście miała chyba...Praga to podobno miękne miasto : ) ja tylko przez nią przejeżdzałam więc za wiele nie widziałam

21.07.2004
00:32
smile
[99]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Ja przez Pragę nawet nie przejeżdzałem, ale w ten długi łykend z 11 listopada, wybieram się tam na jakieś 4-5 dni, więc pewnie coś zobaczę.

Branoc.

21.07.2004
02:36
[100]

sarenka [ Senator ]

NO nic ja też już uciekam spokojnej nocy .....

21.07.2004
17:37
smile
[101]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Pirix ::::> Przyszło mi jeszcze do głowy coś takiego. Pomyśl, jakie ciekawe miejsca można u Was zwiedzić, jakie fajne i nie najdroższe knajpki odwiedzić i wklep tu coś ewentulanie na wątku, więc nawet jak nie będziesz w stanie sam mi czegoś pokazać, nie stracę we Wrocku czasu.

21.07.2004
20:03
[102]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]


Witam wszystkich!

Paudyn--->No z planem Wrocka to Ty wszystkiego nie zobaczysz:) Napewno warte zobaczenia sa:
Ostrów Tumski - jako calosc i jako pojedyncze budynki,
Rynek - chyba oczywiste,
Ogród Japoński - spokój, cisza,
Wieża ciśnień na Sudeckiej - Gollum z rybą na jednej z płaskorzeźb,
Kościół p.w. Św. Elżbiety przy Rynku - epitafia,
Cmentarz żydowski przy ulicy Ślężnej - macewy.
Kolejnosc wymienionych jest przypadkowa.

Jeśli Ci chodzi o knajpki, gdzie można tanio i dosyć dobrze zjeść to polecam bar Miś przy Kuźniczej, bar Mewa przy Drobnera, oraz stołówkę Manhatan przy Osi Grunwaldzkiej.

Gdzie można tanio napić się dobrego piwa to mnie nie pytaj, bo nie wiem.

Jak się odezwiesz na gg to ewentualne szczególy ustalimy.
Pozdrawiam Pirix

21.07.2004
23:19
smile
[103]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Pirix :::> Big thx, zapiszę sobie te miejsca. Na gadulcu odezwę się pewnie koło piątku, więc jakoś tam ewentualnie dogadamy szczegóły :o)

22.07.2004
19:59
[104]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]


Paudyn---->pisalem to co przychodzilo mi pierwsze do glowy - to napewno jest tylko mala czesc wartych zobaczenia miejsc - zreszta nie wiem co cie interesuje - jesli lubisz zwiedzac koscioly to w przynajmniej polowie wroclawskich jest cos wartego zobaczenia.
A do wymienionych wyzej dorzuce jeszcze:
Kościół p. w. św. Marii Panny na Piasku - szopka
W piatek moze byc ciezko mnie zastac na gg - mam kilka spraw do zalatwienia - w sobote wyjezdzam - zostaw najwyzej wiadomosc. Albo napisz maila.

23.07.2004
14:01
smile
[105]

kami [ malutkie maleństwo ]

A sarenka sie nawet nie pozegnala;/...

23.07.2004
14:05
smile
[106]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Spoko. piątek jeszcze nie minął :o))) Może jak dojedzie na miejsce, to coś skrobnie :oP

23.07.2004
14:08
[107]

kami [ malutkie maleństwo ]

Paudyn --> jakos watpie;)

23.07.2004
14:17
smile
[108]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

No to przynajmniej niech nam przywiezie coś ciekawego z Hrvatskiej :o) Może być tamtejsze piwo :oP Wtedy wybaczę ;oP

25.07.2004
10:10
smile
[109]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Więc i na mnie przyszedł czas... żegnam zatem się, przelotem wpadnę za tydzień, ale na dobre wrócę dopiero za dwa... także miłej zabawy i miłego odpoczywania.

25.07.2004
13:01
smile
[110]

kami [ malutkie maleństwo ]

Paudyn --> miłego wypoczynku i wracaj zdrów:)

27.07.2004
17:19
[111]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

hi all:)
O, Eru, widze, ze tu niezly zastoj, buu. Ale cos ostatnio to sie czesto Nazgulowi zdarza.

29.07.2004
15:59
[112]

FoXXXMagda [ Pellamerethiel ]

Hej, zyje tu ktos??:)

29.07.2004
20:14
[113]

kami [ malutkie maleństwo ]

Foxxxy --> tylko ja a sama do siebie nie będę już więcej gadać i dlatego się nie odzywam:)

29.07.2004
21:14
[114]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

A ja to co? :( buuu

29.07.2004
21:26
[115]

kami [ malutkie maleństwo ]

Cody --> jak weszlam do Nazgula to byl juz dzien pozniej, wiec raczej Cie nie bylo;). A poza tym jestes pierwszy raz od kilkunastu dni co najmniej.

29.07.2004
21:31
smile
[116]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Żyją, żyją... wróciłem z 5 dniowego pobytu we Wrocku, mam dzień przerwy i w sobotę jadę pod przeciwległą granicę do leśnej głuszy :o)))

29.07.2004
21:44
[117]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]

Ja jeszcze zyje.

Paudyn--->sorki za brak odzewu, ale nie mialem i dalej nie mam czasu na lazenie po miescie. Przepraszam, ze Cie nie uprzedzilem. A jak Ci sie Wrocław podobał? Pozwiedzałeś?

Pozdrawiam Pirix

29.07.2004
21:46
smile
[118]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Pirix :::> Spoko spoko, myślę, że jeszcze kiedyś nadarzy się okazja. W każdym razie Wrocek zawsze mi się podobał i obok Trójmiasta jest to moja ulubiona miejscówka po Wawie. Mieszkałem na Placu Katedralnym, więc rzut beretem od paru atrakcji... co nieco zwiedziłem.

29.07.2004
21:54
[119]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Kami --> wybaczam więc :)
Paudyn --> Ech, Wrocek piekne miasto, chcetnie znow bym tam pojechała.
Pirix --> A Ty ofermo nie mogles sie ze mna i Pelle spotkac ostatniego dnia, jak bylysmy? I to sie kompanion nazywa! Phi!
;)))

29.07.2004
22:19
[120]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]


Paudyn---->tez licze, że kiedyś jeszcze będzie okazja.

Cody---->Z tego co wiem, to wyjeżdżałyście z Wrocka z Pelle w niedziele. A w niedziele to ja byłem 120 km od Wrocławia. Wróciłem późnym wieczorem. Więc było to raczej niemożliwe. Jakbym był na miejscu to napewno bym znalazł chwile czasu!

29.07.2004
22:22
smile
[121]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Cody :::> Ty za to lepiej bądż jak się niedługo do Kraka wybiorę :o))))

29.07.2004
22:37
smile
[122]

peeyack [ Weekend Warrior ]

Spozniona odpowiedz, ale lepszy rydz, niz nic :-)
==>Ezrael
Oczywiscie ze ogladalem Urodzonych mordercow, tylko ze uwazam Juliette Lewis za totalnie odrazajaca istote i zepsula mi przez to caly film.

29.07.2004
23:12
smile
[123]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

O własnie. Jedna rzecz mnie we Wrocku mierziła, że hej, a mianowicie ilośc stacji radiowych... załamałem się po prostu, gdy przelatując skalę trafiłem po 3 razy na RMF i Zetkę... początkowo sądziłem, że to wina starego radia, ale na nowym było dokładnie to samo, w sumie bida z nędzą, nie miałem za bardzo czego słuchać...

29.07.2004
23:28
smile
[124]

peeyack [ Weekend Warrior ]

==>Paudyn
Wolalbys natrafic tzrykrotnie na Radio Maryja? Nie wydaje mi sie :D

29.07.2004
23:30
smile
[125]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

peeyack :::> Maryja była zaraz po lewej stronie, więc już po pierwszym zapuszczeniu radia wiedziałem, w które rejony skali się nie zapuszczać ;o)))

30.07.2004
16:31
[126]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

hi all:)

Pirix --> No dobra, dobra, wierze :)
paudyn --> Nigdzie sie nie wybieram;)

30.07.2004
21:33
smile
[127]

kami [ malutkie maleństwo ]

Wstępuję by się pożegnać na dwa tygodnie. Życzcie mi ładnej pogody nad morzem:)

30.07.2004
22:55
[128]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]


Paudyn---->to zalezy co lubisz. Jesli stare przeboje to Radio Kolor 90,4 FM i tylko to.

Cody--->jakbys mogła mi nie wierzyć?

Kami---->życzę Ci bardzo ładnej pogody:))))

31.07.2004
20:45
[129]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

hi all.
Pirxi --> no ba ;)
kami --> Zycze pieknej pogody:)

01.08.2004
10:41
[130]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]


Cody---->ba no:)))

Pozdrawiam Pirix

01.08.2004
12:39
[131]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Pirix --> A mnie znow wywaliło z KB :( po napisaniu sporej ilosci postow. Ale na szczesie mi ich nie zwrociło;) Szkoda tylo, ze nie dane mi było dojsc do konca dyskusji na temat komunizmu;))

Teraz nie ma w zasiegu reki moderatora, wiec sobnie poczekam zanim znow poczytam cos na KB :(

01.08.2004
16:42
[132]

FoXXXMagda [ Pellamerethiel ]

Cody, moderator jest, ale na no-mail. Napisz do Deiry, ale na adres almiel.
Ja jutro lecę na Islandię, więc udanych wakacji wszystkim życzę! I nie dajcie tu paść Nazgulowi ;)

01.08.2004
18:16
[133]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Pelle --> Jest juz nowa grupa. Inny zupelnie adres, wiec tam sie zapisuje, moze nie bedzie swirowac.
A Tobie zycze udanych wakacji!! Wracaj calo i szybko, bo zjazd czeka :)) Szkoda, ze nie mialysmy okazji sie pozegnac jak nalezy :((

02.08.2004
10:25
[134]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]


Cody---->requesta mozna wyslac sobie samemu - do tego moderator nie jest potrzebny.

Pelle---->pewnie juz tego przed wyjazdem nie przeczytasz, ale zycze Ci udanych wakacji:) I do zobaczenia/pogadania.

02.08.2004
14:47
[135]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Pirix --> ale mnie nie bouncinguje, tylko wywala calkiem, wiec nic nie moge zrobic. Wysylam tylko, ze chce sie zapisac i moderator music mi dac approve'a. Ale teraz chwilowo tego nie ma, jestem zapisana na obu grupach, nie wiem nawet na ktira odpisuje ;)

02.08.2004
15:07
[136]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]


Cody---->aha, czyli durne yahoo Cie nie lubi po prostu. Ale to dziwne, zeby tak calkiem wywalalo. A odpisujesz na wlasciwa, czyli na nowa.

02.08.2004
22:36
[137]

cronotrigger [ Rape Me ]

siemanko..

tak se pisze

dawno mnie nie bylo..
i tak 6 jade.....ehhhh
lol

04.08.2004
14:25
[138]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Pirix --> Ja go tez nie lubie ;) Ale wywala mnie czesto, jakos raz w miesiacu, hmm. Ale rtadze sonie:) gorzej jak mi zwaraca 100 postow ;>
Crono --> Witaj :)

04.08.2004
15:17
[139]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]


Cody--->czyli dazycie sie wzajemna niechecia:) Jak zwraca sto postow. Mnie trafia jak mi zwraca kilka! To i tak odporna jestes.

Crono--->witaj

04.08.2004
15:27
[140]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Pirix --> Przywycailam sie ;) ale 100 to maskarka, zwalszcza jak fane dyskuje sa :( wczoraj mi zwrocilo ze 4 to byl pikus ;)
Ale dobzre jest byc na KB, ech, jesi wyjade bede za Wami tak starsznie tesknic :((((

04.08.2004
17:45
[141]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]


Cody--->ja sie przyzwyczaic nie moge. Ja sobei nie wyobrazam, zebys nas miala opuscic, musisz sie co jakis czas odzywac!

04.08.2004
18:16
[142]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Pirix --> Ja sobie walsnie tez nie wyobrazam, nawet nie wiem, jak to powiem Pelle :(( ale coz...takie jest zycie. Na szczescie w Holandii ja tanie rozmowy miedzykrajowe :))

05.08.2004
19:56
[143]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]

Cody--->Jak powiesz? slowami! A zreszta moze nie bedziesz musiala - jak wroci, przeczyta nasza rozmowe w karczmie i wszystkiego sie dowie. A jekby nie przeczytala to owijanie w bawelne nic nie da - wal bezposrednio. Powiesz, ze jedziesz do pracy to zrozumie. A z rozmowami nawet tanimi to ja bym nie przesadzal - jak zaczniecie rozmawiac to Ci sporo kasy pojdzie. Nie zrozum mnie, zle. Nie mowie, zebys wogole nie dzwonila, tylko zebys kontrolowala czas rozmow.

06.08.2004
12:36
[144]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Pirxi --> Mysle, ze jej powiem najpierw, ale jak ja sama mysle, ze nie bee jej rok widzic(KB tez) ale Pelle to moja najlepsa przyjaciołka, jelsi blizsza nic cala rodzina razem wzieta. Bede musiała zdzonic, w ogole. Do KB tez, moze w soboty do Tarina, czy u kogo tam bedzie spotkanie. Do Pelle, Vilyi, ludiz, Mahti itd. Do 3miasta tez. Eru, zbankrutuje ;)) ale i tak czasem bede musiala.

06.08.2004
13:07
[145]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]


Cody--->Mi tez szkoda, ze przez caly rok nie bedzie Cie mozna zobaczyc:( Spotkania pewnie u Tarina beda, bo gdziezby indziej? A dzwon, tylko naprawde kontroluj sie, bo faktycznie zbankrutujesz na telefonach:) Pozdrawiam i misiakuje!

06.08.2004
14:44
[146]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Misiaczki dla Ciebie tez :)
Licze, ze zobaczymy sie 20!
A tak w ogole to adresy wszytch wezme, bo nie mam wsztskch(logiczne zdanie jak cholera;) i bede psiac :)

06.08.2004
22:24
[147]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]


Cody--->JA rowniez na to licze, choc wzglednej pewnosci nie bede mial wczesniej niz za tydzien. A pewien bede na 100% gdy bede wysiadal z pociagu na dworcu w Iraku. A zdanie faktycznie jest srednio logiczne:)

07.08.2004
12:00
[148]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Pirix --> Hehe ;) Mam nadzieje, ze Cie na tym dworcu zobacze :) Wiec mozie "do zobaczenia" :))

07.08.2004
12:37
[149]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]


Cody---->wlasnie odebralem poczte i zobaczylem zaproszenie. Jak juz pisalem wyzej. Z przyjazdem moim moze byc roznie. Ale mysle, ze w przyszlym tygodniu na poczatku bede mogl powiedziec cos na 99,9%. Czyli to juz duzo. A 100,0% bedzie tak jak pisalem wyzej, na dworcu dopiero:) Ja tez mam nadzieje, ze sie w Iraku zobaczymy, bo ja szczerze mowiac to w Iraku jeszcze nie bylem, tylko dwa razy widzialem Irak nad ranem z okien pociagu:) Do zobaczenia:)

07.08.2004
15:01
[150]

sarenka [ Senator ]

WItam witam nazgulowiczów po tym jakże długim wyjeździe..... przepraszam że się nie pożegnałam....ale w nocy się pakowałam i jakoś głowy do tego wszytskiego nie miałam...jest mi bardzo z tego powodu przykro i mam nadzieję że mi wybaczyć zwłaszcza Ty Kami....przeproszę Cie osobiście jak wrócisz znad morza...a dla Ciebie Paudyn mam tamtejsze piwo.....wszyscy moga się częstować jeśli tylko mają ochotę.....

08.08.2004
10:40
smile
[151]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Witam wszystkich serdecznie. Ja również wróciłem z tygodniowego wypadu do leśniczówki. Pogoda znów wariuje i mamy nie lada parówę.. nie lubię takiego parnego powietrza.

sarenka ::::> Dzięki wielkie za pamięć o starym zdezelowanym Paudynie :oD To kiedy mam wpaść i odebrać? ;o)

09.08.2004
17:34
[152]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

hi all:)
Pirix --> Dlatego ejstes w rubryczce "razcej na TAK" :) w ogole na "TAK" sa : Nerwen, Anita, Tindomiel,Tici,Nilcamiel, Everan,Pantera,Eleagor, Mortari i Armen :)
W "raczej na TAK" : Ty, Thingroriel, Pat i Lothi,
Na "NIE" niestey :(( : Kasiopea, Sylvana, Movena i Marfael.

Sarenka --> Witaj, czemu tak rzadko wpadasz? :)
Paudyn --> Ty tez?

09.08.2004
17:37
smile
[153]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Cody ::::> Ale co ja też? Nie lubię upałów? Tak, nie lubię. Na dodatek wyschodzi na to, że jestem lsbijką, tylu facetów dookoła, a ja wolę kobiety ;>>

09.08.2004
17:54
smile
[154]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

... i zastanawiam się jak powiedzieć o tym mamie...

09.08.2004
19:03
[155]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Paudyn --> Nie przejmuj sie, ja jestem pedałem ;)) A pytałam czemu tak rzadko wpadasz;>>

09.08.2004
19:24
smile
[156]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

No ja też jestem często w rozjazdach, a poza tym i tak tu się rzadko zagląda, w sumie to nikt nie grzeszy zbytnią regularnością, ale jeśli obiecasz poprawę, to i ja postaram się coś zmienić w tym względzie ;>>

09.08.2004
19:31
[157]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Paudyn --> Daj spokoj. Przeciez ja jestem czesto! Tylko wyc mis ie cche jak po 4 dniach lookania do Nazgula nadal moj post jest ostatni, Pirix tez pomaga jak moze zeby Karczma nam nie umarła.

09.08.2004
19:34
smile
[158]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Jeśli akurat jestem w Wawie, to wpadam w miarę regularnie, niestety dwa ostatnie tygodnie mnie nie było, a dostępu d neta nie miałem, więc wiele zrobić nie mogłem, tak poza tym, to chyba narzekać na mnie nie można, bo od począżtku mojego pobytu tutaj jestem i być zamierzam, nawet do ostatniego posta.

09.08.2004
19:36
[159]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Ja tez. I licze na to, ze ten ostatni post bedzie za baaardzo dlugo.
Juz my nie damy umrzec Nazgulowi(w koncu jest Upiorem;)

09.08.2004
19:40
smile
[160]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

No to skoro doszliśmy do jakiegoś consensusu, to postaw jakiś napitek ;>> Bo bić się chyba nie będziemy ;o)))

09.08.2004
19:44
[161]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Bez sensu sie bic, i tak bym wygrała ;)
Wiec stawiam Krew :)) Siweżżżutkaa ;)

09.08.2004
19:52
smile
[162]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Bez sensu sie bic, i tak bym wygrała ;)

A lekarz kazał przytakiwać :o))))

Co prawda w krwi nie gustuję, ale wymieszam ją z colą, to pewnie podobnie jak whisky, da się przełknąć ;o))))

No i własnie słucham najpiękniejszej wersji utworu U2 - With or without you... co najbardziej zaskakujące, jest to wersja koncertowa...

See the stone set in your eyes
See the thorn twist in your side
I wait for you


Sleight of hand and twist of fate
On a bed of nails she makes me wait
And I wait without you


With or without you
With or without you


Through the storm we reach the shore
You give it all but I want more
And I'm waiting for you


With or without you
With or without you
I can't live
With or without you


And you give yourself away
And you give yourself away
And you give
And you give
And you give yourself away


My hands are tied
My body bruised, she's got me with
Nothing to win and
Nothing left to lose


And you give yourself away
And you give yourself away
And you give
And you give
And you give yourself away


With or without you
With or without you
I can't live
With or without you


With or without you
With or without you
I can't live
With or without you
With or without you

09.08.2004
19:57
[163]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Lekaz kazał, taa? ;)
To przytakuj, jak nalezy ;]]

A ja wlasnie slucham RMFu i szykuje wszystko do Polconu :)

09.08.2004
20:12
[164]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Oczywiście, ja (prawie) zawsze przestrzegam zaleceń, a że tym razem dotyczą one damy, będę się stosował na pewno ;o)))

Cóz to takiego ten Polcon?

09.08.2004
20:57
[165]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Polcon to taki ogólnopolski zjazd fanów fantasy :) Niestety nie bedzie oficjalnej sekcji tolkienowskiej, ale przyjada ludzie(i inne istoty;) z Forum na Hobbitonie, wiec szykuje sie zabawa ;)

Wypowiedź została zmodyfikowana przez jej autora [2004-08-09 22:19:53]

09.08.2004
21:28
smile
[166]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

TO kurde widzę, że na tym zlocie nie lada oryginały się pojawią... to ja nie jadę, jeszcze jako wiedżmin kogoś uciacham ;>>

09.08.2004
21:56
smile
[167]

Angelord [ sic me servavit Apollo ]

X-Cody ---> Wybacz Dziewczę :-) Mała poprawka - Polcon - to ogólnopolski zjazd fanów FANTASTYKI :-) Btw - co tam u Ciebie ?:-)

09.08.2004
22:04
[168]

sarenka [ Senator ]

Witam.... Co u Was słychać? MOże ktoś nową część założy?

Paudyn -> Kiedy tylko chcesz:P

COdy -> Wpadam wpadam....ale zawsze pustki to się nie odzywam: P

09.08.2004
22:07
[169]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Angelord --> A czym rozni sie fantasy od fantastyki? ;) poza wymowa.A u mnie w porzadku - chciaz bywalo lepiej. A u Ciebie?:)
Paudyn --> Bedzie fajnie ;) Bedziesz załowaz, ze nie przyjechałes ;>

09.08.2004
22:08
[170]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Sarenka --> Nie odzywasz sie, to nikt sie nie odzywa:) Eru, ludzie ( i inne istoty) trzeba sie odzywac czy nie na tym dyskusja i rozmowa polegaja?
Ja moze załozyc next part.

09.08.2004
22:09
[171]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]


Witam wszystkich!!

Cody--->do pewnych dorzucilbym jeszcze Cody i Pelle:P

Cody, Paudyn---->ja sie staram pisac regularnie, ale przeciez sam nie bede upowal karczmy i gadal sam do siebie, bo to o chorobe psychiczna zahacza.
Nazgul nie umrze!!!

Paudyn---->krew od Cody jest najlepszej jakosci - pij spokojnie:)

Angelord--->witaj! My się chyba jeszcze nie znamy:) Ale niniejszym jest okazja sie poznac:)

Pozdrawiam Pirix


09.08.2004
22:13
smile
[172]

Angelord [ sic me servavit Apollo ]

X-Cody ---> oj, różnica spora - Fantastyka to także horror, SF, no i fantasy - to ostatnie stanowi zatem jedną z odmian fantastyki, a Polcon obejmuje wszystkie:-) A u mnie ... ? Cóż, nadzieja, że będzie lepiej i... może w końcu Cię zobaczę ;-)

09.08.2004
22:14
smile
[173]

Angelord [ sic me servavit Apollo ]

Pirix ---> Salve:-)

09.08.2004
22:17
[174]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]


Sarenka--->witaj. I odzywaj sie jak wpadasz:)

09.08.2004
22:18
smile
[175]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Cody ::::> Pomyśl sobie, że potem powiedziałbym, iż to Ty mnie zaprosiłaś :o)))) Ale by była draka ;oPP

Pirix ::::> Co prawda jestem wszystko (no prawie) żerny, ale coś czuję, że samej krwi jednak nie przełknę... nie to podniebienie :o))))

Angelo :::> Hej. Najwyżej znów ocali Cię Apollo, więc nie peniaj, będzie lepiej ;o))

09.08.2004
22:19
smile
[176]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Łomatko, zapomniałem o mej Panience Dobrodziejce :o/

sarenka ::::> Kiedy zechcę pasuje mi wybitnie, znaczy się iż dostosujesz swój terminarz do mojego? ;o)

09.08.2004
22:25
[177]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Pirix --> Myslisz, ze beda? ;P hehe - organizatowro sie nie liczy;) aha - Sulwen i Thin beda na pewno :)
Angelord --> hannon le :) nie wiedziałam, ze roznica hest az taka duza. A mnie mozesz widziec codziennie w hall of fame ;) chocaz jest b. stare...;]
Paudyn --> miałbys tansze wejscie ;PPP


09.08.2004
22:25
[178]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]


Cody---->ja tez jestem wybredny, ale krew od Cody naprawde jest smaczna:)

09.08.2004
22:27
smile
[179]

Angelord [ sic me servavit Apollo ]

Paudyn --->

Apollo ! Ocalił mnie raz,
jak żem tutaj wlazł,
teraz się odwrócił,
na harfie zanucił,
i pognał w oliwne
owe gaje dziwne,
gdzie nie ma już kogo
ocalać przed drogą.
Każdy chce wędrować,
a potem żałować,
nie chce nikt...
Apollo ocalił i....
... znikł ;-P

09.08.2004
22:29
[180]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]


Cody--->wiesz, jakby to poweidziec, sadze ze beda:) Super, ze Sulwen i Thin beda:) Nich nas przyjezdza jak najwiecej - najwyzej ludnosc Krakowa bedzie przed nami uciekala:P

09.08.2004
22:29
smile
[181]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Cody :::> Mówisz, że masz swoje wtyki i sposoby? ;>>

Angelo ::::> Czyżby drugi wieszcze na GOLu? ;o) Najwidoczniej Apollo nakierował... i swoją drogą powędrował zostawiając los w rękach ocalonego.

09.08.2004
22:31
[182]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]


Moj post z 22:25 jest skierowany oczywiscie do Paudyna, a nie do Cody jak napisalem:)
Zainteresowanych przepraszam

09.08.2004
22:34
smile
[183]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Pirix :::> Kurde, to to jednak aparat jesteś. Zamieszasz tak, że nie wiadomo o co chodzi ;>> Swoją drogą jednak mogłem doczytać i kapnąć się, że post do Cody o Cody jest jakiś dziwny... ;o)))

09.08.2004
22:35
smile
[184]

Angelord [ sic me servavit Apollo ]

X-Cody ---> eeeeeeeee.......... taaaaaaaaaammmmmmmmmmm... ja myślę, sądzę i zmierzam, ku pełnowymiarowym Twej reprezentacji widokom, zywym, wdzięcznym i (bez pudła) wabiącym ;-P

Paudyn --->

Los Apolla bardzo marny
jest Facetem
w głowie Panny !
A ocalił ?
Przypadkowo,
tak Mu wyszło...
Ruszył głową;P

09.08.2004
22:41
smile
[185]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

<::::: Angelo

Podoba mi się.

09.08.2004
22:47
[186]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Pirix --> Czy wszystko w porzadku? ;) Wlasnie przekonujesz mnie do mojej walsnej Krwi;))
A na zjezdzie liczymy na jaies 15, moze 20osob(cos, Arsenalu nie pobijemy za nic,ale nie o to chodzi:)
Paudyn --> Jasssne. Tak wlasnie działa moj urok osobisty ;))
Pirix --> no wlasnie;) juz myslałam, ze masz schizofrenie;)
Angelord --> To trza sie do Krakowa wybrac i juz :)


09.08.2004
22:48
smile
[187]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Mały zlocik w Kraku to nie jest zła myśl. Niedługo się tam wybieram ;o)

09.08.2004
22:51
[188]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Paudyn --> no wiec wlasnie :) Tyle, ze najepiej we wrzesniu.

09.08.2004
22:52
smile
[189]

Angelord [ sic me servavit Apollo ]

X-Cody ---> napisz tylko SŁOWO, a Zygmunt na Wawelu, zabije na naszym weselu ;-) (a na serio, to właściwie czemu nie... no czemu nie chcesz mnie...?;-)

09.08.2004
22:52
smile
[190]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Się rozumie. W sierpniu to ja będę rabotał w składzie z książkami :o))

09.08.2004
22:57
[191]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Andelord --> Take it easy ;) Planujemy maly zjazd, jak widzisz, piszesz sie? :)
Paudyn --> No to super :) ustali sie tam jakies daty itd. I bedzie maly zjazd, łiiii:)

09.08.2004
23:02
smile
[192]

Angelord [ sic me servavit Apollo ]

X-Cody ---> jasne, że się piszę, choc do wrzesnia mnóstwo czasu, baaaaaa, ja się piszę nawet niedługo i indywidualnie, serio, dawno juz w Krakowie nie byłem, a jak byłem, to Ciebie nie widziałem, a to tak, jakbym nie był w ogóle, a chcę być:-) I co Ty na to?:-)

09.08.2004
23:05
[193]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

Nowy Nazgul :)

Angelord --> Tyle, ze ja bede miec czas dopiero we wrzesniu :) Bo poki co a) polcon, b) zjzd Kompanii, potem juz bedzie wresien ;)

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.