GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Zainspirowane przez Discovery - przekroczenie prędkości światła, tunele ...

03.07.2004
19:45
smile
[1]

GROM Giwera [ Sołdat ]

Zainspirowane przez Discovery - przekroczenie prędkości światła, tunele ...

Jestem szczesliwym (;p) posiadaczem kablówki :) a na niej mam 4 programy Discovery, najbardziej mnie interesuje Discovery science i często oglądam ten kanał. Szczegolnie interesuja mnie programy o kosmosie, i rozne naukowe, kilka dni temu pokazali program gdzie min. mowili o tym, ze pewnemu doktorowi pięciokrotnie laboratorium udało się osiągnąć predkosc pięciokrotnie większą od prędkości światła.

Powiedzieli, ze pewien naukowiec TWIERDZI ze przekroczyl te bariere - przesłał muzyke zapisaną za pomocą fotonów z predkoscia 5 razy wieksza od predkosci swiatla... ze tam jego koledzy to widzieli itp. - byl wywiad z nim i pokazywane tam jakies urzadzenia. Wg. praw fizyki jest to nie mozliwe (wg. praw ktore obecnie uznajemy za „świete”, a co jezeli one sa mylne?) ale gdyby jednak? gdyby sie okazalo, ze predkosc swiatła nie jest najwieksza predkoscia w kosmosie? na swiecie? okaze sie, ze wszystko to czego nas uczono i czego sie uczymy bylo nie prawda?:-) Widzial ktos z was moze ten program, co o tym sadzicie?
Jezeli jest to prawda, co wtedy z podrozami w przeszłość? staną się możliwe? Wg. szczególnej teorii wzglednosci Einsteina, zblizajac sie do predkosci swiatla bedzie nas rozciagac i nasza masa bedzie dazyla do nieskonczonosci... zatem czy jest to możliwe, czy Einstein się mylił ?(podobnie, ze największa prędkość to pr. światła (ale trzeba poczekac na jakies konkretniejsze informacje)). (co do tego co pisałem o Einsteinie, nie jestem pewien czy dobrze mowie… jeżeli się myle – poprawcie mnie) Jeżeli człowiek ewentualnie już by osiągnął prędkość wieksza od pr. światła to czy zacznie się cofać w czasie? Jeżeli tak, to jak powróci do przyszłości?

Inna kwestia, co sądzicie o czyms takim jak tunele czasoprzestrzenne, w wielu programach na tym kanale jest o tym mowa, podobno znalezli takie tunele... nie pamietam dokladnie tego programu ale mowili cos ze sa wielkosci atomow, poprostu mikroskopijne (sa gdzies w atomach?). Prawa fizyki nie zabraniaja istnienia takich tuneli.

Dość ciezkie tematy ;-) nie jestem w tej dziedzinie najlepszy, tzn. prawie nic nie wiem… a tego typu rzeczy bardzo mnie interesują, może się rozwinie jakaś ciekawa rozmowa. Aha i czy znacie jakies ciekawe strony gdzie można poczytac o takich rzeczach :-)

03.07.2004
20:13
smile
[2]

M'q [ Schattenjager ]

O podróżowaniu z prędkością większą niż światło mówi zdaje się paradoks dziadka, czy jak to się zwie :D Teoretycznie cofniesz się do przeszłości, ale będzie to już alternatywny świat i dokonane w nim zmiany nie wpłyną na Twój rodzimy świat (np. zabijając swojego dziadka "uśmiercisz" siebie, ale tylko w tym świecie)... w każdym bądź razie to są tylko teorie i nie wiem co o tym myśleć :P

03.07.2004
20:18
smile
[3]

Viesiu [ vieśniak ]

Oglądałem ten program i z tego co pamiętam mówili tam również o tym, że jesli przekroczysz prędkość świata, zaczniesz sie cofac w przeszlosc... troche to pkrecone... ale chyba prawdopodobne. Kiedys ogladalem inny program o predkosci swiatla czy o czyms z tym z wiazanym i mowili, że żeby osiagnac predkosc swiatla potrzebna by byla anty-materia, która znajduje sie w centrum galaktyki. A zeby sie tam dostac potrzebujemy anty-materii... błędno koło :D Ciekawe sa te programy na Discovery. Wlasciwie to jedyne kanaly, na których prawie zawsze znajde cos ciekawego...

03.07.2004
20:19
smile
[4]

RealRufus [ F E A R ]

M'q --> mówisz tu o teori która odnosi się do podróży w czasie a nie bezpośrednio do przekraczania prędkości światła.

Ja też oglądałem ten program ( 90% czasu spędzone przy TV to właśnie DISC - SCIENCE ), i troszkie mnię zaskoczyli, ale tylko tym że przesłali tym "światłem" ( strumieniem fotonów raczej ) jakieś informację ( muzykę właśnie ). W każdym razie to otwiera nowe możliwości, a może nawet w przyszłości podróżowanie w czasie...

3mam za to kciuki ( ale wątpie bym doczekał ) .

03.07.2004
20:22
smile
[5]

M'q [ Schattenjager ]

RealRufus --> a czy podróżowanie z prędkością większą niż światło nie było by podróżą w czasie? :)

03.07.2004
20:23
smile
[6]

RealRufus [ F E A R ]

Viesiu --> podobno anty-materia jest w całym wszechświecie a nie tylko w centrum galaktyki. i nie potzrebujemy jej po to żeby osiągnąć prędkość światła, a po to że potrzebujemy tyle energi by się do takiej orędkości rozpędzić że tylko właśnie z antymaterii moglibyśmu ją uzyskać, bo na razie nawet cały nasz ukłąd słoneczny nie posiada tyle energi by napędzić statek do takiego speeda :) - oczywiście przy naszej teraźniejszej technice.

03.07.2004
20:24
[7]

RealRufus [ F E A R ]

M'q - tego jeszce nikt ie udowodnił - ale tak właśnie mówi teoria. ale kto wie może nie zaczniemy się "cofać" ale wręcz przemieszczać "do przodu" w czasie...

03.07.2004
20:30
[8]

GROM Giwera [ Sołdat ]

A powiedzcie mi, co to dokladniej jest właśnie Anty-materia? szczerze z tym słowem sie spotkałem kilka razy, ale dokładniejszej informacji "co to jest" niemam :|

A co do podrozy w czasie.. najbardziej chcialbym zobaczyc, doswiadczyc zatrzymania w czasie czyli osiagniecia predkosci swiatla :-) ciekawe jak by wszystko wtedy wygladalo.. czy by sie nic nie poruszalo, czy cos innego...

Heh człowiek taki naoglada sie discovery a potem o takich glupotach mysli :-)

03.07.2004
20:33
smile
[9]

RealRufus [ F E A R ]

Nawiązując do poprzednigo mojego posta --> jeden facet ( podobno ) wysłał fotony przez jakiś materiał ( coś w rodzaju ściany - tylko nie wiem z czego ) i okazało się że nie dość że te fotony przeszły przez tę "zaporę" to jeszcze niektóre z nich dotarły do drugiej strony "wcześniej" niż zostały wysłane - więc podróżowały z prędkością większą niż światło i przebyły podróż w czasie "cofając się". Niestety nie mam źródeł o tych info - kiedyś z Ojczulkiem sobie "gawędziliśmy" na ten temat i On mi to powiedział, że oglądał jakiś program o tym właśnie. Wątpie żeby zmyślał :)

03.07.2004
20:34
smile
[10]

RealRufus [ F E A R ]

Grom --> wcale to nie głupoty :))

Antymateria -- proponuję google - można sporo poczytać :)))

03.07.2004
20:41
smile
[11]

M'q [ Schattenjager ]

Antymateria jest "lustrzanym odbiciem" zwyczajnej materii, która nas otacza. Zwyczajną materię tworzą atomy zbudowane z elektronów (o ładunku ujemnym), protonów (ładunek dodatni) oraz neutronów (obojętnych elektrycznie). Natomiast antymaterię - pozytony, czyli odpowiadające elektronom cząsteczki, obdarzone jednak ładunkiem dodatnim, antyprotony, naładowane ujemnie i antyneutrony.


:P

03.07.2004
20:48
[12]

MarcinRegin [ Konsul ]

Tunele czasoprzestrzenne to temat rzeka. Wcale nie potrzeba prędkości większych od prędkości światła ażeby przemieszczać się szybciej niż światło. Trochę to pokręcone. W tunelach tych pod wpływem energii zaginana jest czasoprzestrzeń. W skrócie jeden punkt przysuwa się do drugiego i zmniejsza się odległość. Ale ostatnio na Discovery był fajniejszy program. Dotyczył on tajnych projektów rządu USA. Marynarka wojenna pracowała podczas II WŚ na niewidzialnością swoich jednostek np statków. Podczas jednego takiego eksperymentu statek po prostu zniknął, a następnie pojawił się w zupełnie innym miejscu!!! Tego się raczej nie spodziewali. Wojsko oczywiście wszystkiemu zaprzecza, ale dotarli do naocznych światków tego zdarzenia. To było straszne, ciała marynarzy stopione z okrętem itp. Hmmm zastanawiająca historia i nawet nawiązująca do tuneli. Co jak co, ale na Discovery chyba by nie ściemniali, aczkolwiek czasami są zbyr mało obiektywni.

03.07.2004
20:53
[13]

FAJEK [ CD Projekt ]

MarcinRegin --> ten eksperyment nosil nazwe Philadelphia, zreszta nakrecona o tym film fabularny jakies 20 lat temu.

"Podczas Drugiej Wojny Światowej nieopodal Filadelfii przeprowadzono eksperyment z antyradarem na statku marynarki wojennej. W wyniku eksperymentu statek całkowicie zniknął, a dwóch załogantów nieoczekiwanie przeniosło się w czasie 40 lat później. O ile sam eksperyment jest uznawany, za wydarzenie mające miejsce w rzeczywistości, o tyle wszystkie domysły, a już zwłaszcza podróże w czasie, są wymyślone przez twórców książki i filmu."



Wypowiedź została zmodyfikowana przez jej autora [2004-07-03 20:54:35]

03.07.2004
20:58
smile
[14]

M'q [ Schattenjager ]

Czy to tym inspirował się Westwood tworząc chronosfere w R.A? :P

03.07.2004
21:01
[15]

MarcinRegin [ Konsul ]

Fajek - a i owszem wiem co to za film i zdaję sobie sprawę, że historia na jego potrzeby została ubarwiona. Ale na Discovery nikt nie mówił o przenoszeniu się w czasie, a co dopiero o 40 lat, tylko o teleportacji z jednego miejsca na drugie.

03.07.2004
21:11
[16]

GROM Giwera [ Sołdat ]

huh pierwszy raz slysze o tym eksperymencie... rozne rzeczy sie na tym swiecie dzieja :| jestem ciekaw jak technika pojdzie do przodu za jakies.. 100, 1000 , 100 000 lat, o ile do tego czasu sie nie pozabijamy..

Wypowiedź została zmodyfikowana przez jej autora [2004-07-03 21:09:48]

03.07.2004
21:16
[17]

technior [ Konsul ]

Moim zdaniem podstawowy błąd tkwi w tradycyjnym rozumowaniu. My ludzie przyzwycziliśmy się od myślenia o wszechświecie kategoriami które rozumiemy (matematyka ,fizyka itd...)
Czy posiadamy jakąś pewność że nie ma innych sposobów postrzegania świata jak nasz ?
Jesteśmy istotami ułomnymi których zmysły zostały przez naturę przystosowane do konkretnych celów ,więc zrozumiałym jest to że tak jak mrówka nie zrozumie do końca wieloryba tak człowiek nie jest w stanie pojąć istoty wszechświata ,a tym samym nie uda mu się nigdy opisać wszystkich zmiennych matematycznych jakie opisują nasze uniwersum !
Reasumując -można stwierdzić że jedyne co my ludzie posiadamy to mądre przysłowie -które mówi !"są sprawy na niebie i na ziemi o których się filozofom nie śniło"

03.07.2004
21:19
[18]

vien [ łowca pip ]

też oglądałem ten program i mówili tam o tunelach czasoprzestrzennych w pianie międzyatomowet (?) są one duuuuużo węższe od średnicy atomu ale podobno tam są (?)

wg mnie to tylko kwestia czasu kiedy nauczymy się je wykożystywać i kiedy przemieszczanie się z prędkośćią wiekszą niż c nie będzie niczym nadzwyczajnym

eksperyment Philadelphia mowicie hmmm... trzeba się będzie zainteresować i dowiedzieć czegoś więcej bo brzmi ciekawie :)

03.07.2004
21:42
[19]

Novus [ Generaďż˝ ]

Niestety musze nieco zgasic wasz zapal.

Predkosc swiatla JEST najwieksza predkoscia osiagalna, a gdyby ktos poruszal sie z predkoscia wieksza, to takjakby nie dowiedzialby sie o tym, bo informacja by nie dotarla do niego ze tak jest. Jest na ten temat wiele paradoksow
Jezeli jakis naukowiec twierdzi ze przeslal muzyke z predkoscia 5c, to ciekawe w jaki sposob to zmierzyl.
. ale co wazniejsze:

Nie da sie obalic ogolnej teorii wzglednosci Einsteina, mozna ja udowodnic na kartce(wielu kartkach) papieru, i mozna udowodnic ze nie mozna jej obalic.

03.07.2004
21:54
[20]

Dwalin [ Reggae ]

Polecam zapoznać się ze Star Trekiem, szczęgólnie seriia The Next Generation. Wiem, że to sf ale bardzo spójne i ciekawe :)

03.07.2004
21:59
[21]

GROM Giwera [ Sołdat ]

Novus jezeli jestes w posiadaniu jakiegos linka z jakims tekstem, opisem -> i mozna udowodnic ze nie mozna jej obalic. bardzo bym prosil chetnie poczytam, lub jakies ksiazki... zaraz po militariach roznego rodzaju teorie i badania (itp. :p) sa moim "zainteresowaniem" jednak nie az tak wielkim (nie czytam specjalistycznych gazet ksiazek ;p )... ale bardzo lubie sluchac, ogladac, troszke czytac o takich rzeczach :)

03.07.2004
22:06
[22]

MOD [ Generaďż˝ ]

Novus>>Ja słyszalem na filizofii ze wszystkie teorie naukowe z definicji sa obalalne bo inaczej nie bylyby teoriami naukowymi tylko religijnymi;)Po prostu trzeba poczekac az nauka sie lepiej rozwinie i wtedy stara teoria jest obalona albo uzupelniona.Nie wydaje mi sie ze mozna udowodnic ze jakiejs teorii nie mozna obalic ,po prostu nie znaleziono odpowiedniego przykladu do obalenia tej teorii.

03.07.2004
22:09
[23]

M'q [ Schattenjager ]

Novus --> nie, żebym się czepiał, ale to jest dokładnie to co napisał Technior (Moim zdaniem podstawowy błąd tkwi w tradycyjnym rozumowaniu itd.)

03.07.2004
22:17
smile
[24]

Mazio [ Mr.Offtopic ]

liberum veto

sam Einstein przewidział pewne furtki.. może nie ma większej prędkośći ale można na przykład zagiąć przestrzeń... jest wiele teorii.. Einstein poza tym przewidział wiele niewiadomych, a istotnych elementów z budowy wszechświata, nad zbadaniem, których biedzą się teraz fizycy na świecie... pewne zależności między materią we wszechświecie, istnienie czarnej materii itp.. ostatnio udało się fizykom teleportować atomy - to jest możliwe - może kiedyś będę się mógł teleportować do sklepu po piwo? Teoria względności też ma pewne luki, o których czytałem ale nijak pojąć nie mogę - to nie na mój maziowy łeb... ogólnie rzecz biorąc Einstein pewne sprawy ogarnął swoim geniuszem intuicyjnie zostawiając wiele teorii, które same w sobie pozostają do zbadania i mogą jeszcze obalić podwaliny fizyki jaką znamy w tej chwili - oczywiście na poziomie fizyki wszechświata... sama historia wielkiego wybuchu i hipotezy na jego temat jest ciekawsza niż wszystkie filmy SF razem wzięte - wiemy jak z milisekundową dokładnością, wiemy z grubsza kiedy... ale co było wcześniej? :)

i nie mówcie nikomu, że - ja ... ja wtedy byłem na piwie :P

03.07.2004
22:41
[25]

Ślepy Przewodnik [ Centurion ]

Interesuje się troszeczkę kosmologią i chciałem dodać coś od siebie, ale niestety post pisany przez pół godziny poszedł w niepamięć przez niestabilność systemu.

Tak więc w bardzo skróconej formie: podróż w przeszłość metodą przekroczenia prędkości światła (bądź skrajnej grawitacji) jest czymś zupełnie innym niż podróż w przeszłość poprzez multiwszechświat (5-ty wymiar w teorii membran, pierwotnie się o tym rozpisałem, ale powtórka jest nie na moje nerwy). Podróżnik szybszy niż światło będzie podlegał innemu przepływowi czasu niż ośrodki "na zewnątrz". Sekunda dla niego mogłaby być setką lat dla przestrzeni o zerowej prędkości. Tak więc ostatecznie on nie cofa się, a jedynie "pozwala" reszcie mknąć szybciej.

Podróż poprzez multiwszechświat jest podróżą do wymiaru alternatywnego, w którym nasza świadomość znalazłaby się w innym miejscu w przeszłości. Nie wywołuje to paradoksu, bowiem to nie jest już ta sama rzeczywistość.

Przeskok przestrzeni bez uzależnienia od czasu mógłby być moim zdaniem możliwy bardziej dzięki rozwinięciu percepcji do natury wielowymiarowej (czas determinuje prędkość, po odsunięciu czasu prędkość również zatraciłaby swoje znaczenie).

To oczywiście tylko gdybanie, bo ostatnimi czasy cała kosmologia opiera się jednie na takim to gdybaniu i szukaniu potwierdzeń.

Co do zbliżenia się do antymaterii w celu przekroczenia prędkości światła:
przyznam się, że pierwsze o tym słysze, ale widze to tak: antymateria jako przykład duzalizmu Wszechświata ma właściwości odwrotne... skrajna antygrawitacja więc popychałaby nad do podróży w przyszłość. W zetknięciu z determinacją do podróży w przeszłość powodowaną przez nadświetlną, wartości te mogłby się wzajemnie zwalczyć. Jednak moim skromnym zdaniem wszystko to wyanihilowało by się w cholerę.

Co za dużo abstrakcji, to nie zdrowo (wiem, że wszystko to bełkot).

Za wszystkie herezje i bluźnierstwa w stosunku do prawdziwej, nieamatorskiej kosmologii - przepraszam.

03.07.2004
23:20
[26]

Mały Miś [ Konsul ]


też kiedyś słyszałem teorię pozwalającą na przemieszczanie się z prędkością powyżej c, wg niej polegało by to na wytworzeniu tak dużego pola grawitacyjnego, które spowodowało by zakrzywienie przestrzeni wprawdzie sam obiekt poruszał by się z prędkością poniżej c, ale ponieważ punkty przestrzeni między którymi poruszał się zbliżyły by się więc jego prędkość pozorna była by większa od prędkości światła

03.07.2004
23:35
[27]

MarcinRegin [ Konsul ]

Novus - no a jeśli ta informacja też poruszałaby się szybciej niż światło?

04.07.2004
00:15
[28]

Qbaa [ Generaďż˝ ]

chciałbym nadmienić, że istotą "energetyczności antymaterii" jest fakt, że gdy ma kontakt z materią, to anichilują się i jest przy tym oddawana ogromna ilośc energii, tę właśnie energię naukowcy chcą wykorzystać jako popychadło do uzyskiwania ogromnych prędkości :)

też kiedyś trochę czytałem o eksperymencie philadelphia, nie brał w tym udziału Einstein? z tego co pamiętam, to było na statku zainstalowanych więcej urządzęń

dziś oglądałem na D:Science dokument o wszechświecie, galaktykach, Układzie Słonecznym, czarnych dziurach i... przemijaniu. fajne :)

to o 5c też oglądałem, ale dawno i mało pamiętam. też nie mam pojęcia jak to zmierzył, już nie wspominam że nie wiem jak ją osiągnął :)

technior ---> w takim razie możliwe, ze dopiero gdy odejdziemy od obecnej nauki i od matematycznego opisu świata, wtedy odkryjemy/poznamy prawdę o wszechświecie, o meterii i niematerii. wtedy też na pewno będziemy potrafili wszystko to przenieść i na matematykę, ale to już chyba nie będzie miało sensu :)
dlaczego są obalane "stalowe" teorie i prawa?...

Novus ---> Predkosc swiatla JEST najwieksza predkoscia osiagalna - to tylko teoria ;)
zresztą nawet Einstien nie był nieomylny... jakiś czas temu czytałem o paru jego wpadkach (już ich nie pamiętam :))

Mazio ---> imho lepiej teleportować butelkę ze sklepu >:)
i nie mówcie nikomu, że - ja ... ja wtedy byłem na piwie :P - tak, widziałem jak dawałeś upust nadmiarowi :P

Ślepy Przewodnik ---> membrany to nie dla mnie :) ale jak znajdę coś "łatwego" (wątpię) to będę musiał przeczytać
Za wszystkie herezje i bluźnierstwa w stosunku do prawdziwej, nieamatorskiej kosmologii - przepraszam
ja też :)

04.07.2004
00:17
smile
[29]

Qbaa [ Generaďż˝ ]

no i zapomniałem napisać, że podyktowała mi to babcia...

04.07.2004
00:28
[30]

Lrypz [ Generaďż˝ ]

Tez troche sie interesuje tymi tematami... polecam pare ksiazek do przeczytania np. "Krotka Historia Czasu" Stephena Hawkinga, sporo pisze o teorii wzglednosci, predkosci swiatla.
Poza tym jest jeszcze inny wspanialy fizyk teoretyk - autor wielu ksiazek - Michio Kaku i jego "Hiperprzestrzeń". Ta ksiazka na poczatku mnie cholernie wciagnela, jest w niej napisane o wiecej niz trzech wymiarach przestrzennych, o teorii wzglednosci, co by bylo jezeli poruszalibysmy sie z predkoscia swiatla i wieksza, tunelach czasoprzestrzennych, wszechswiatach rownoleglych, no i przede wszystkim o teorii superstrun.

04.07.2004
00:28
[31]

cotton_eye_joe [ maniaq ]

pytales sie na poczatku czy c zlowiek poruszajacy sie z pr. swiatla bedzie sie cofac w czasie. otoz nie. w momencie jak sie poruszasz bardzo szybko (nie koniecznie z pr swiatla wystarczy "zwykle" kilkanascie tys. km/h jak w promie kosmicznym) czas leci dla ciebie wolniej - sprawdzone na bardzo dokladnych zegarach atomowych umieszczonych w wahadlowcu i na ziemi - wkazania nieco sie roznily. wiec dla ludzi w wahadlowcu czas plynal wolniej czyli z ich punktu widzenia "skoczyli" w przyszlosc. (o kilka setnych albo i tys. czesci sek, ale zawsze).
co do przekraczania predkosci swiatla. mysle ze to jest niemozliwe. sa w fizyce pewne zasady ktore sa wszedzie obowiazujace i nie da sie ich obejsc. krotko - cialo o niezerowej masie nie da sie rozpedzic do predkosci swiatla, bo trzeba by mu dostarczyc nieskonczonej energii. krotko - jest to niemozliwe.

ps. sorry jak napisalem co juz tu bylo ale nie czytalem calosci. jutro tu zajrze.

04.07.2004
00:33
[32]

cotton_eye_joe [ maniaq ]

aa i apropo teleportacji. cos o tym czytalem ze to w sensie fiz. zupelnie co innego niz w startreku (nie chodzi o przenoszenie atomow.. ale cholercia tez nie pamietam o co :). dobra dosc tych madrosci. fajny watek. bede tu zagladac. i trzeba bedzie te ksiazki zobaczyc :)

04.07.2004
00:36
[33]

Mazio [ Mr.Offtopic ]

co_e_j == atomów, atomów... w przedostatnim newsweeku był o tym artykuł...

04.07.2004
00:38
[34]

DeXX. [ mp44 is my destiny ]

też lubie ogórki :):):)

04.07.2004
01:32
[35]

ttwizard [ Generaďż˝ ]

cotton_eye_joe --> sa w fizyce pewne zasady ktore sa wszedzie obowiazujace i nie da sie ich obejsc.

Nauka lubi płatać figle, więc coś niemożliwego może kiedyś stać się możliwe :-)

Program Discovery jest rewelacyjny. Zresztą jest to jedyny program jaki oglądam w TV (chociaż i tak rzadko ).
Co do przekroczenia prędkości światła oraz podróży do przeszłości zapewne za jakiś okres czasu się dowiemy co i jak. Rozwój ludzkości jest tak szybki, że czasami nie dostrzegamy jak wielkich odkryć dokonaliśmy. Zresztą zauważcie, że nasi potomkowie całkiem niedawno walczyli na miecze i strzelali z łuków ^_^

btw. Ostatnio na forum zaczyna doskwierać nuda i szarość. Miło dla odmiany poczytać ciekawy wątek.

04.07.2004
06:43
[36]

Ślepy Przewodnik [ Centurion ]

Lrypz: Jeżeli napocząłeś teorię superstrun, to nie podjąłbyś się może próby wytłumaczenia mi, o co w ogóle chodzi w tym wymiarze z supergrawitacją, który rzekomo ma różnić tą teorię od teorii strun?

cotton_eye_joe: Niektórzy twierdzą, że fotony też mają masę. Wówczas ta "złota zasada" była by czymś irracjonalnym z samego brzmienia.

04.07.2004
10:33
[37]

Novus [ Generaďż˝ ]

Mazio - nie udalo sie przeteleportowac atomu, tylko kwant swiatla:P wiec tak naprawde to ta technilka na razie niczego nie osiagnela i do niczego nie zmierza.
cotton - ale on pytal o predkosc wieksza niz predkosc swiatla. wiadomo ze przy predkosci swiatla czas zatrzyma sie w miejscu(w odp ukladzie odniesienia) ale co jezeliby sie dalo szybciej?

04.07.2004
11:52
[38]

Lrypz [ Generaďż˝ ]

Ślepy Przewodnik ---> nie dam rady dokladnie opisac teorii supergrawitacji, nawet majac przed nosem ksiazke, bo jest ona zbyt skomplikowana. W ogromnym skrocie moze to wygladac tak:

Teoria supergrawitacji powstala jako nastepca teorii Kaluzy-Kleina, ktora to ogolnie mowiac traktuje swiatlo jako drganie w piatym wymiarze. Teorie czastek elementarnych rozszerzono do N-wymiarowej przestrzeni (gdzie N to dowolna liczba calkowita), jednak nie mozna bylo w niej okreslic prawdziwej wartosci N, pojawily sie tez problemy z opisaniem wszystkich czastek elementarnych. Bardziej zaawansowana wersja teorii Kaluzy-Kleina nazywa sie wlasnie teoria supergrawitacji. Wszystko to mialo na celu polaczenie mechaniki kwantowej z ogolna teoria wzglednosci. Zasadniczo idea supergrawitacji polega na polaczeniu czastki o spinie 2, przenoszacej oddzialywania grawitacyjne i zwanej grawitonem, z pewnymi nowymi czastkami o spinach 3/2, 1, 1/2 i 0. W pewnym sensie te wszystkie nowe czastki mozna uwazac za rozne stany tej samej "superczastki" co umozliwia jednolity opis czastek materii o spinach 3/2 i 1/2 i czastek przenoszacych oddzialywania o spinach 0, 1 i 2. Ten efekt moglby ulatwic pozbycie sie licznych nieskonczonosci, przypuszczano jednak, ze niektore z nich i tak pozostana. Niestety obliczenia ktore trzeba wykonac sa tak skomplikowane i zmudne ze szansa unikniecia bledu jest bardzo mala, trwalo byc zreszta bardzo duzo czasu nawet przy uzyciu komputera.

Zklekocilem ta wypowiedz troche ze swoich slow i wiekszosci z "Krotkej historii czasu" i "Hiperprzetrzenii'. Teoria supergrawitacji i tak chyba juz zostala porzucona na rzecz znacznie bardziej przejrzystej teorii strun, jest o niej napisane sporo w najnowszym "Swiecie Nauki".

04.07.2004
13:00
smile
[39]

Mazio [ Mr.Offtopic ]

Novus - nie moge znalezc tego Newsweeka bo bym Ci zacytowal, ze otóż właśnie atomy... :P ale jak go przyniosę z pracy to wkleję niedowiarku i teleportujesz się po piwo dla mnie do sklepu bo mnie suszy... :)

04.07.2004
13:46
smile
[40]

Arcy Hp [ Pan i Władca ]

WoW jak czytałem o tych wszystkich super pierdołach to aż mnie głowa rozbolała :)) Jak to czytałem to mnie tak to wciągnęło , mało co z tego kumałem =) Kosmologia to wg mnie nauka która potrafi robić więcej niespodzianek niż sie niektórzy ludzie spodziewają .

05.07.2004
10:28
smile
[41]

GROM Giwera [ Sołdat ]

Widac Lrypz, ze cos wiesz :-), ze troche czytales. Szczerze to kompletnie nie kumam tego co pisales o Teori supergrawitacji.

c_e_j napisales cos co mnie zmusilo do zastanowienia sie ... i w sumie masz racje :) ze wynaleziono juz maszyne do podrozy w czasie lecz tylko w przyszlosc... jednak narazie jest ona nas w stanie przeniesc w niedaleką przyszłość ;) to właśnie tzw. paradoks bliźniąt zapewne znany wam wszystkim jednak go przypomne:

Jeden z blizniakow wyrusza w podroz statkiem kosmicznym, drugi pozostaje na ziemi. Statek kosmiczny podrozuje z ogromna predkoscia, zalozmy 0,5c (zaraz sprobuje to obliczyc, jaka roznica czasu by byla :> i dam odpowiedz) i po powrocie z podrozy ktora trwała zalozmy 1 rok dla blizniaka ktory "lecial", a trwała 10 lat dla blizniaka ktory pozostał na ziemi, tak jakby ten blizniak "z kosmosu" przezyl 10 lat w ciagu 1 roku, czyli przeniosl sie w przyszlosc o jakies 9 lat :-) (tylko w tej przyszlosci nie tak jak to widzielismy w filmach ze są 2 te same osoby - jedna z czasow wspolczesnych druga z przeszłosci, porpostu jest jedna). A co jezeli uzyskamy takie predkosci, ze podroz bedzie trwała 1 minute a przeniesiemy sie do przyszłości o jakies 10 lat? czy to bedzie wehikuł czasu ?

Mam nadzieje, ze mnie zrozumieliscie :p

05.07.2004
10:46
[42]

Eliash [ Generaďż˝ ]

Hmm, jak antymateria ma pomóc w przekroczeniu prędkości światła? Z tego co pamiętam antymateria może służyć jako potężne źródło energii, żadnych specjalnych właściwości poza przeciwnym ładunkiem ona nie posiada.

Czytałęm fajną książkę autorstwa Stephena Baxtera, pisze on książki opierając sie na najnowszych osiągnięciach nauki, opisał ciekawy sposób podróży w czasie:
Ludzkość zbudowała dwie bramy "podprzestrzenne" w jedną się wchodzi z drugiej wychodzi, zbudowano ją z tzw.materii egzotycznej czyli takiej która się nie zapada pod wpływem grawitacji.
Jedną bramę pozostawiono na orbicie Jowisza a drugą wysłano z prędkością bliską prędkości światła w kosmos. Gdy brama wróciła do układu słonecznego dla niej upłyneły setki lat, natomiast dla tej bramy która był na orbicie Jowisza upłyneło lat tysiące. Przechodząc przez przybyłą bramę można było cofnąc się o tysiące lat w czasie, wchodząc do drugiej bramy można było przeskoczyć tysiące lat naprzód.



05.07.2004
11:05
[43]

Lrypz [ Generaďż˝ ]

GROM Giwera ---> rzeczywiscie gdybysmy mieli taki pojazd, ktory poruszalby sie z ogromna predkoscia, moznaby go uzywac jako niby-wehikul czasu :-)
Gdybysmy mieli jednak taki pojazd pewnie wykorzystywalibysmy go do podrozy poza uklad sloneczny. Gdyby jednak podroz nim miala trwac az rok, ciezko chyba byloby znalezc astronautow, ktorzy chcieliby poleciec tak daleko ;-) z prostej przyczyny - ich zony i rodzina musieliby czekac na nich az 10 lat, on tylko 1 rok, ale co z tego skoro zastalby swoja zonke 9 lat starsza niz przed podroza ;-)
Chociaz i tak pewnie jacys chetni napewno by sie znalezli... ale zostali by uprzedzeni o tym i traktowali jako przeniesienie w przyszlosc.

Mam w Hiperprzestrzeni fajny opis co by bylo gdybysmy poruszali sie z predkoscia bliska predkosci swiatla... tylko najpierw musi mi sie chciec go przepisac :) a troche tego jest, ale moze niedlugo...

05.07.2004
11:06
[44]

GROM Giwera [ Sołdat ]

hmmm wg. moich obliczen (moglem sie pomylic :-) wynika ze

(obliczenia na podstawie transofrmacji i wnioskow lorenza (nie wiem jak to sie pisze) - szczegolna teoria wzglednosci)

dla

v=0,5c 1 sekunda "wydluzy" sie do 1,149 sekundy
v=0,9c 1s=1,77s
v=0,99c 1s=7,09s
v=0,999999c 1s=707,107s

:-)

05.07.2004
11:27
[45]

Lrypz [ Generaďż˝ ]

GROM Giwera ---> hej, to niezle, nigdy nie probowalem tego liczyc, ale to jest niesamowite ze zblizajac sie do prekosci swiatla czas zwalnia az w tak szybkim tempie, roznica pomiedzy 0,9c a 0.9999 c jest przeciez ogromna!

05.07.2004
12:40
[46]

GROM Giwera [ Sołdat ]

No i właśnie min. ten wzor mowi, ze nie mozna osiagnac predkosci światła... jakby ktos chcial sobie policzyc to wzor jest obok -->

chyba go dobrze narysowalem ;>


te T to jest "tał" (nieznalazlem znaku)

To (Tał zero) - czas własny procesu, czyli czas mierzony w ukladzie gdzie uklad pomiarowy spoczytwa
T Czas trwania tego samego procesu mierdzony w ukladzie odniesienia w ktorym ciało sie porusza
U - predkosc tego ciala, C - pr. światła - 3*10^8 m/s (jezeli sie myle, poprawcie mnie)

Najlepiej U podawać w np. 0,8C bo wtedy po zpotegowaniu wychodzi 0,64c^2 / c^2 i c^2 sie skraca, zostaje samo (1 - ) 0,64 :)

Łatwo mozna obliczyc...

EDIT

Aa i w sumie ten wzor tez pokazuje, ze nie mozna uzyskac predkosci swiatla, ani jej przekosczyc... lub jest to mozliwe ale wtedy z czasem sie dzieja rozne niewiadome rzeczy... gdyz gdybu U wynosiło C to wtedy C^2/C^2 =1, 1-1 jest rowne 0, pierwiastek z 0 to 0 a w mianowniku NIE MOZE byc 0... gdyby U było wieksze niz C to

Z = U^2 / C^2 bedzie wieksze niz 1, czyli 1 - Z bedzie ujemne, pod pierwiastkiem nie moze byc liczby ujemnej....

kurde zagmatfane to wszystko :-)

Wypowiedź została zmodyfikowana przez jej autora [2004-07-05 12:53:51]

05.07.2004
13:14
[47]

Novus [ Generaďż˝ ]

ja poczekam az na tym watku pojawi sie osoba ktora np na fizyce miala chociaz w skrocie ogolna teorie wzglednosci i skompentuje:) przydalby sie ktos. Sa tu jacys profesorzy od fizyki?

05.07.2004
13:18
smile
[48]

GROM Giwera [ Sołdat ]

kiedys rozmawialem z fizykiem na temat przekroczenia pr. swiatla (jeszcze zanim widzialem program, tak poprostu chcialem "zagadac"...)

powiedzial "bajki opowiadasz, pr. swiatla jest najwieksza i nie osiagalna dla czlowieka" machnal reka i wyszedl =D, jak chodzi o fizykow to chyba gleboko wierza w to czego ich nauczyli... ale chyba to dobrze ;-)

05.07.2004
13:25
[49]

Maevius [ Czarownik Budyniowy ]

Z tego co mi wiadomo zadna rzecz (niezdarnie ujete - "rzecz"), moze inaczej - zadna znana czlowiekowi materia nie jest wstanie przyspieszyc do predkosci swiatla i wyzej, poniewaz posiada mase, prawda ? Nawet olbrzymie akceleratory ciagnace sie na dziesiatki kilometrow pod ziemia nie potrafia robic takich cudow. Rozwiazanie - Nic nie przyspieszac, wystarczy otworzyc tunel i basta ;)

05.07.2004
13:47
[50]

Vein [ Sannin ]

Grom Giwera- niestety, więkrzość naukowców jest ograniczona... jest taka bardzo miła teoria profesora Akimov-a , o polu torsyjnym... jeżeli chcesz poczytać o tym czlowieku i o jego teorii (która wyjaśnia wiele zjawisk) to poszukaj w necie na google... jest to energia przechodzaca przez wszystkie obiekty, , z prędkością równą nieskończoności bodajże, a co śmiesznego wybiega ona w przeszłość i przyuszłość, a jak to sprawdzili ? na gwiazdach, próbowali wyszukać jakiegoś t tam promieniowania gwiazd używając teleskopu z dodatkowymi użądzeniami detekcyjnymi... a te pole znaleźli przez przypadek, bo zapmnieli wyłączyc urządzenia, poz zamknięciu zasłon w obserwatorium (przez które nei przechjodzą wszelkie promieniowania elektromagnetyczne z tego typu gwiazd bo są za słabe) urządzenia nadal wykrywały jakieś promieniowanie, myśląc że to uszkodzenie posprawdzali te urządzenia ale nic nie wykryli,... w koncu zdecydowali sie nakierować te urządzenie na faktycszzną pozycje gwiazdy (jak wiesz światło jest tak wolne że od gwiazd potrafi iść nawet kilka mln. lat) urządzenia zaczely odbiewrać silniejsze sygnaly... gdy ustawili teleskop tak by obserwował miejsce gdzie gwiazda będzie w przyszłości to... zaczeli odbierać słabszy sygnał.... nie pamietam dokladnie tej historii, ale jak chcesz poczytać o tej teorii (i nie jesteś tak ograniczony że tylko czytasz i uznajesz to co uznaje więkrzość fizyków) to poszukaj informacji o profesorze Akimov-ie i o jego teoriach

05.07.2004
16:12
smile
[51]

Mazio [ Mr.Offtopic ]

ad rem

... w czasach kiedy internet był jeszcze z drewna, a posty przybijało się jeszcze do drzwi na pergaminie, ludzie wierzyli, że nie da się latać nie będąc czarownicą, ziemia jest płaska, a Bóg nieskończony w swej dobroci... potem przyszedł Giordano Bruno, który okazał się łatwopalny, a jego śladem inni, których nie zliczę... mijały eony sekund, a kolejne naukowe dogmaty obalano na równi z kolejnymi rządami tyranów, zamieniając je na nowsze dogmaty, aksjomaty i nowszych tyranów za sterami naszej dmuchanej kulki we wszechświecie (dmuchanej żelazem - przyp.autora)... Dzisiaj obowiązują kolejne niezaprzeczalne prawa, które mówią co mówią, ale ja w swej genialnej głupocie śmiałbym podejrzewać, że i one runą jak wierza Babel za parę eonów sekund i kilka miliardo-kilogramo-kilowatów wyprodukowanej i zmarnowanej energii elektrycznej...
... patrząc w tym świetle na istotę sporu, którą jest to czego nauka jeszcze nie umie zrozumieć, a zamieszczaniem tu jakichś Tauwzorów dowodzi się raczej braku wyobraźni charakteryzującej wieki średnie niż śmiałości spojrzenia... Owszem zawsze były dwie szkoły - pruszkowska i wołomińska w nauce i ta pierwsza mawia, że wzory są święte, ale ta druga w swym oportunizmie niczego nie przyjmuje za pewnik i po latach okazuje się, że miała rację...

... patrząc na grube dzieło "Grawitacja" objaśniające między innymi teorię względności i na Biblię w drugiej ręce można stwierdzić, że to pierwsze pomimo iż ma dopiero lat 20 już się zdezaktualizowało w jakiejś mierze, a to drugie nadal zawiera uniwersalne stwierdzenia od lat... hmmm... ileż to lat temu pisałem go ze szwagrem? ;)

ateista Mazio

Wypowiedź została zmodyfikowana przez jej autora [2004-07-05 16:43:36]

05.07.2004
16:30
smile
[52]

Zodiac [ ex-gladiator ]

Teoretycznie prędkość światła jest niemożliwa do osiągnięcia. Przynajmniej tak nam mówiono na wykładach :)

Nie jest możliwa, bo ma to według Einsteina związek z masą. Jedyną rozsądną teorią była by w tym przypadku jedna z powyższych, o zagięciu czasoprzestrzeni. Przez to, że odległość dwóch ciał się zmniejsza i nie przekraczamy prędkości światła, to jednak zależnie od obranego punktu odniesienia, odległość przebyta mówi co innego.

Sprawa kosmosu to najciekawsza część fizyki (IMO). Można o tym pisać, czytać i rozmawiać bez końca.
A Discovery jest świetne :)

05.07.2004
16:34
[53]

Kozzie [ Konsul ]

A wiecie, że ślimak ma skrzela?

05.07.2004
16:42
smile
[54]

GROM Giwera [ Sołdat ]

Duzo przy was mozna sie dowiedziec, nauczyc.. dzieki Vein poczytam :-) (hehe ostatnio duzo nt. czytam :p )

Mazio jak pieknie napisany post :) masz duzo racji w tym co piszesz, rozumiem przeslanie twego posta i zgadzam sie z nim, wzor ktory podalem i obliczenia - na tym sie wlasnie opiera cala wspolczesna fizyka i z tego co jest TERAZ uznane jako dogmat wynika to czy tamto :-) i w sumie jako ciekawostke podałem tylko dylatacje przedziału czasu w stosunkowo tak niewielkiej roznicy predkosci.. 0,99c a 0,999999c, roznica ta wynosi ok 100 razy, czyli widac, ze im blizej predkosci c tym wiekszy "wzrost" :-)

Aha i tak jeszcze tylko powiem, ze ten wzor działa w swiecie rzeczywistym... czytalem kiedys, ze wlasnie robili maszyny odpowiednie i badania, jakies zwiazki (bardzo male i bardzo lekkie :-) rozpedzili do kosmicznych predkosci i obliczyli wg. wzorow z transfromacji lorenza jak sie zmieni masa, o ile cialo sie wydluzy, ("wydluzenia" przedzialu czasu chyba nie mogli sprawdzic..) i wszystko sie zgadzało, ciało sie wydluzylo o tyle i tyle, masa ciala wzrosla o tyle o ile wyszlo przez obliczenia.

Ale liczby to nie wszystko, jak juz bylo mowione(pisane) wczesniej, nalezy otworzyc oczy i spojrzec inaczej na swiat, na kosmos, nie tylko matematycznie, jak to Einstain robił :)

05.07.2004
16:52
[55]

Kozzie [ Konsul ]

Apropo niewiedzy dzisiejszej fizyki. Wiadomo, że potrafimy zekranować siły, np elektromagnetyczną, ale jak zekranować grawitację? Czy jest to możliwe, a właściwie jak jest to możliwe bo jest na pewno. Tylko ie wiadomo jak.

05.07.2004
16:56
[56]

Vein [ Sannin ]

Zodiac - i tu wychodzi ograniczenie tyhc calych naukowców... a jeżeli EINSTEIN SIE MYLIŁ !?!? przecieaz zauwaz ze wszedzie, w kazdych obliczeniach zwiazanych z fizyką bierze sie PRZYBLIŻOW\NE WARTOŚCI a obliczenia NIE ZAWSZE SĄ ZGODNE Z TYM CO WYCHODZI W PRAKTYCE !!! np dlaczego mimo ze w teorii powinna sie udać zimna fuzja to w praktyce jest to nie możliwe do wykonanai przez człoweka ? czyżby była jakaś zmienna której fizycy nie biorą pod uwage ?

05.07.2004
17:02
[57]

K@mil [ Wirnik ]

Bardzo ciekawa dyskusja sie zrobila, zaluje, ze nie zajrzalem do tego watku wczesniej :)

Pozwolicie ze odbiegne nieco od tematu - kiedys slyszalem ze Einstein zastanawial sie co by sie stalo, gdyby jadac pociagiem z predkoscia swiatla zaswiecic latarke [w kierunku w ktorym jedzie pociag] na lustro. Podobno swiatlo by sie odbilo, ale jakim cudem ? Moglby ktos to mi wyjasnic lub wyprowadzic z bledu ? :)

I teraz juz moje pytanko - wyobrazcie sobie ze pociag jedzie rowno z predkoscia swiatla. Zapalamy latarke "do tylu", czyli w kierunku jego "ogona", kotko mowiac swiatlo leci na tej samej linii co pociag, ale ma przeciwny zwrot - co sie stanie, swiatlo z latarki "zawisnie" w powietrzu ?

Grom Giwera, niestety jak mowil Vein wielu naukowcow oduczylo sie samodzielnie myslec, duzo wiedza ale ich umysly sa sztywne, nieelastyczne... Przypomniala mi sie pewna ksiazka, nazywala sie "Flatlandia, czyli kraina Plaszczakow". Glownym bohaterem byl Kwadrat, mieszkaniec dwuwymiarowego swiata Plaszczyzny, z pogarda spogladajacego na Swiat Linii uwazajac Plaszczyzne za cos idealnego. Dopiero wizyta Kuli, inteligentnej mieszkanki Swiata Trzech Wymiarow uswiadomila mu jakze ograniczony byl jego swiatopoglad. Ale gdy probowal rozmawiac z Kula o Swiecie Czterech Wymiarow, istocie skladajacej sie z wielu Kul [Kola wytlumaczyla Kwadratowi ze jest tak jakby wieloma Kolami...] to inteligentna Kula zareagowala tak jak Kwadrat na wiesc ze istnieje swiat majacy o jeden wymiar wiecej...
A wracajac do tematu - wyobrazcie sobie co by bylo gdyby ktos mogl obserwowac nas z czwartego wymiaru. Podobnie jak Kula nad Plaszczyzna moglaby zajrzec wszedzie, nic nie byloby dla niej tajne... Zreszta, tunel czasoprzestrzenny to chyba zakrzywienie "Plaszczyzny" by znalezc krotsza droge w swiecie posiadajacym o jeden wiecej wymiar ?


Jesli pisze herezje, to przepraszam. Wiem, ze moje pytania moga sie wydac glupie i banalne, ale wole zapytac niz zyc w nieswiadomosci.

05.07.2004
17:46
[58]

Vein [ Sannin ]

kamil - wszystko jest względne... światło z latarki względem pociągu poruszało by się z prędkością światła :P czyli prędkości są względne...wg obserwatora stojącego obok pociągu te światło poruszało by sięz prędkością... 2 razy szybszą od prrędkości światła :P i tutaj pada teoria einsteina... fizycy mogą nazwać to "paradoksem" i poprostu sie od tego odwrócić... jeżlei czegoś nie da sie opisać na wzorach i nie podchodzi pod ich teorie to poptrostu stiwerdzają że jest to nie mozliwe, że to złudzenie i na tym sie kończy... a ludzie próbujący dociec są poprostu przez nich wysmiewani...

05.07.2004
17:48
smile
[59]

Mazio [ Mr.Offtopic ]

w tym samym artykule o teleportacji jest właśnie o tym, że udało się spowolnić ruch światła tak, że przez obszar o niewielkiej długości promień poruszał się tak szybko, że można było w tym czasie pójść zaparzyć sobie kawę... ba udało się go nawet zatrzymać i potem znowu przyspieszyć do pierwotnej prędkości...

mniam :)

smakowicie działa na wyobraźnię :)

05.07.2004
21:08
smile
[60]

GROM Giwera [ Sołdat ]

Mazio - :O troszke dziwne i trudne do wyobrazenia :-)


Vein, K@mil wg. wspomnianej przezemnie transofrmacji lorenza... wedlug wnioskow z niej wyplywajacych (jest ich kilka) - jeden wniosek to relatywistyczne prawo skladania predkosci (jezeli einstein sie nie mylil w tej dziedzinie a badania JAK narazie potwierdzja jego teorie w tej akurat sprawie.. tak jak pisalem wyzej ze rozpedzono cos tam i mierzono rozne rzeczy) wiec te prawo skladania predkosci jest takie, ze jezeli 2 ciala poruszaja sie naprzeciw siebie z predkoscia 0,8c to "normalnie" na rozum wzgledem siebie poruszaly by sie z predkoscia 1,6c. Jednak takie myslenie jest bledne, tzn "standardowe" skladanie predkosci jest dobr przy malych liczbach (małe heh.. np. 1000 km/h to mało w porownaniu do c :)), gdyz roznica wtedy miedzy prawidlowym skladaniem predkosci a takim zwyklym jest zbyt mała (nie zauwazalna, np. 10 miejsc po przecinku), jednak przy predkosciach np. 0,1 c ta roznica jest juz zauwazalna.. np. dwa ciala poruszajace sie na siebie z predkoscia 0,8c wzgledem siebie wg. teori Einstaina poruszaja sie z predkoscia
v= 1,6c/1,64
zatem jest to liczba mniejsza od c (te relatywistyczne prawo skladania predkosci tez potwierdzono jakimis doswiadczeniami (nieznacznie odbiegało od normy ale bylo blizsze niz gdyby skladac te predkosci "standardowo"))

05.07.2004
21:34
[61]

K@mil [ Wirnik ]

Grom Giwera, czyli krotko mowiac przy skladaniu duzych predkosci X+X nie rowna sie 2X ? Dziwne to wszystko... Jest moze na to jakis wzor ? Fascynujace to wszystko... Czy mozna przekroczyc predkosc swiatla, czy mozliwe sa podroze w czasie.. bardzo mnie to interesuje :)

Co do podrozy w czasie - czy mozna to okreslic ze jest to mozliwe, ale "wzglednie", z nie kazdego punktu widzenia ?

Hm, szokuje sioebie - mam wakacje, powinienem odpoczywac, a ja rozmyslam nad teoria lorenza :-D

05.07.2004
21:39
[62]

Novus [ Generaďż˝ ]

vein - teoria einsteina nie pada. w przykladzie ktory napisales, wszystko zalezy od polozenia obserwatora i wszystko sie zgadza, pomijajac ze to sytuacja niemozliwa, chyba ze pociag bedzie poruszal sie z predkoscia BLISKA predkosci swioatla - wtedy bedzie podobnie, wszytsko da sie opisac, i zaleznie od polozenia - beda rozne obserwacje. Pogodz sie z tym ze Einstein sie NIE mylil i mozna to udowodnic, i nie da sie tego obalic. ale jak jestesmy w temacie paradoksow, podam bardzo ciekawy przyklad paradkosu wykorzystujacego transformację lorenza:

Paradoks tyczki i stodoly.

wyobrazmy sobie stodole, dwuwrotową, niech bedzie przezroczysta, i na sczycie umieszczamy obserwatora A.(albo i nie przezroczysta, to zeby latwiej bylo zobaczyc o co chodzi) W duuuzej odleglosci umieszczamy obserwatora B z tyczką o dlugosci dokladnie takiej jak odleglosci wrota-wrota. Teraz eksperyment:
Obserwator B rozpedza sie do predkosci bliskiej predkosci swiatla, i z tyczka poziomo biegnie do stodoly. Obserwator A sprzezona dzwignia, zamyka jednoczesnie oba wrota w momencie kiedy tyczka bedzie wewnatrz(raczej pokrowac sie z wrotami). I co obserwujemy: Obserwator A obserwuje, ze pomimo zamkniecia wrot, tyczka byla duzo dluzsza niz rozpietosc wrota-wrota. Obserwator B natomiast, obserwuje ze tyczka byla ktorsza i moglabybyc zamknieta miedzy wrotami, ale A nie zamknal wrot w jednakowym momencie.

niestety nie moga byc 2 zdarzenia rownoczesne, a nasza czterowymiarowa rozmaitosc rozniczkowalna plata nam figle:) niech sie wypowie jakis fizyk!!!

05.07.2004
21:40
[63]

Novus [ Generaďż˝ ]

k@mil - tak, duze predkosci sie tak nei skladaja, wzor sie wyprowadza o ile pamietam z transformacji Lorentz'a

05.07.2004
21:41
[64]

Novus [ Generaďż˝ ]

aha i jeszcze co do tych przyblizen w fizyce - da sie policzyc wszystko bardzo dokladnie, ale moj psor od fizyki mowil, ze aby rozwiazac rownanie Einsteina dla wszechswiata ktory ma tylko jedna mase kulista o wadze 1KG potrzeba okolo 50ciu stron a4. Dlatego uzywa sie przyblizen

05.07.2004
21:51
[65]

von Izabelin [ Luftgangsta ]

Tym szybciej się poruszamy, tym czas płynie wolniej oraz wzrasta masa... (zostało to udowiodnione).
Teraz mamy mały problem, bo masa będzie wzrastać wraz z prędkością, a wtedy musimi wiecej mocy/energii by dalej ją przyspieszać, co zwiększa jeszcze masę itd...:)
I tego prawdopodobnie nigdy nie przeskoczymy, bo całkiem możliwe że masa przy prędkości światła osiagnie nieskończoność, a do daleszego przeskoczenia będzie potrzeba nieskończenie wiele mocy:)) (a takich silników do pojazdów nie mamy;D

05.07.2004
22:08
smile
[66]

GROM Giwera [ Sołdat ]

Novus bardzo zabawny i dziwny paradoks... naprawde to mnie zaciekawiło :) heh....

K@mil - tak, x+x to nie 2x :) wzor juz zapodaje obrazkiem... bo go zapisac bedzie ciezko ;)


Vw - predkosc wzgledna (wypadkowa..)

V1 - predkosc pierwszego ciala
V2 - predkosc drugiego ciala poruszajacego sie na przeciw pierwszemu ciału.

05.07.2004
22:13
smile
[67]

K@mil [ Wirnik ]

Novus, bardzo ciekawe..

Grom, WIELKIE DZIEKI ! :) Teraz musze tylko to przetrawic i pobawic sie na przykladach....

05.07.2004
22:19
[68]

Kozzie [ Konsul ]

Naukowcy ukrywają swoje prawdziwe zainteresowania, używając technicznych terminów, takich jak "zamknięte krzywe czasowe", które oznaczają po prostu podróże w czasie. Tak twierdzi słynny współczesny fizyk Stephen Hawking, piastujący katedrę na Uniwersytecie Cambridge, którą wcześniej zajmowali m.in. Isaac Newton i Paul Dirac.

A jednak poważne prace nad podróżami w czasie wyszły w ostatnich kilku latach z "konspiracji". Ukazują się w renomowanych czasopismach naukowych, m.in. w "Physical Review", "Physical Review Letters". A wśród fizyków toczy się poważna debata, czy dwie teorie, które w tej chwili z powodzeniem opisują nasz Wszechświat - teoria względności i mechanika kwantowa, dopuszczają istnienie "zamkniętych krzywych czasowych" (ang. closed timelike curves).

Wędrówka wzdłuż takiej krzywej prowadziłaby podróżnika z powrotem w to samo miejsce, w przestrzeni i czasie, tak jakby Phileas Fogg po 80 dniach podróży dookoła Ziemi wrócił do Londynu dokładnie w tym samym czasie, w którym wyruszył.

Einstein zaniepokojony

Mało kto wie, że na problem możliwości istnienia maszyny czasu natknął się już Albert Einstein. Jego bliski przyjaciel i współpracownik, matematyk Kurt Goedel, zabawiał się rozwiązywaniem równań teorii grawitacji Einsteina w różnych dziwnych przypadkach. Np. w 1949 r. rozważał Wszechświat, który cały powoli obraca się. Okazało się, że takie światy dopuszczają wędrówki w czasie. W "Reviews of Modern Physics" pisał: "Udając się w okrężną podróż w statku kosmicznym po wystarczająco szerokiej krzywej można w tych światach docierać do dowolnych obszarów przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, tam i z powrotem".

Michio Kaku w książce "Hiperprzestrzeń" pisze, że Einstein zburzył naszą wiarę w czas absolutny, niezależny od przestrzeni i materii. Czas Einsteina przypomina potężną rzekę płynącą przed siebie, często meandrującą przez doliny i równiny. "Obecność materii lub energii może chwilowo zmienić bieg rzeki, ale w ogólnych zarysach jej kierunek jest ustalony: nigdy nagle nie urywa się ani nie zawraca. Tymczasem Goedel udowodnił, że rzekę czasu można łagodnie zawrócić. W końcu w rzekach mogą tworzyć się wiry. Choć rzeka płynie do przodu, na jej brzegach często powstają zatoki, gdzie woda płynie ruchem okrężnym" - dodaje Michio Kaku.

Z obserwacji astronomicznych wynika jednak, że choć Wszechświat się rozszerza, to jednak wcale się nie obraca. Dlatego pętle czasowe Goedla zaniepokoiły Einsteina, ale w końcu zostały zignorowane, gdy okazało się, że na pewno nie dotyczą naszego świata.

Ale ziarnko niepewności zostało zasiane. Tym bardziej że równania Einsteina są trudne do rozwikłania, a ich konsekwencje już nieraz zaskakiwały fizyków. Np. wynikła z nich możliwość istnienia tak niezwykłych tworów jak czarne dziury, w których czeluściach bezpowrotnie ginie materia i światło (ich istnienie potwierdzono na 99 proc.).

W latach 60. fizycy znaleźli mnóstwo innych zadziwiających rozwiązań równań Einsteina, opisujących np. czarne dziury, które - tak jak w obracającym się świecie Goedla - umożliwiały poruszanie się wstecz w czasie. "Można znaleźć rozwiązanie równań pola, opisujące praktycznie dowolnie dziwne zachowanie" - pisał w 1976 r. w "Physical Review Letters" Frank Tipler z Uniwersytetu Tulane'a w Nowym Orleanie. Można jednak postawić pytanie, czy byty, których istnienia nie zabraniają obowiązujące prawa natury, muszą istnieć w rzeczywistości?

Równie dziwnym efektem teorii Einsteina, choć już zakorzenionym w świadomości fizyków i którego istnienie potwierdzono eksperymentalnie, jest możliwość podróży w przyszłość.

W poruszającym się pojeździe czas biegnie wolniej. Podróż z prędkością bliską świetlnej do środka naszej galaktyki i z powrotem (choćby po to, by przekonać się, czy faktycznie, jak przypuszczają astronomowie, tkwi tam olbrzymia czarna dziura), trwałaby dla załogi tylko kilka lat, ale na Ziemi upłynęłoby w tym czasie kilkadziesiąt tysięcy lat.

Szybko poruszający się podróżnicy po prostu dokonują skoku w przyszłość. Taki efekt, zwany dylatacją czasu, został potwierdzony tysiące razy w ziemskich laboratoriach. Czas życia np. mionów - cząstek elementarnych, które normalnie szybko giną i rozpadają się - bardzo się wydłuża, gdy zostaną rozpędzone do ogromnych prędkości w akceleratorze. Jak mawiał prof. Andrzej Szymacha, mój wykładowca fizyki na Uniwersytecie Warszawskim, sceptyków, którzy nie wierzą w dylatację czasu, powinno przekonać to, że w doskonałej zgodności z teorią Einsteina od lat działają akceleratory, na których budowę wydaje się miliardy dolarów.

Nie trzeba wcale się rozpędzać, żeby spowolnić bieg czasu. W polu grawitacyjnym zegar tyka wolniej niż w przestrzeni pozbawionej ciążenia. "Komuś obserwującemu Ziemię z góry wydawałoby się, że wszystko na jej powierzchni dzieje się wolniej" - pisał Stephen Hawking w swej "Krótkiej historii czasu". Istnienie takiego efektu sprawdzono w 1962 r. za pomocą pary bardzo dokładnych zegarów, zamontowanych na dole i na szczycie wieży ciśnień. To zjawisko ma spore znaczenie praktyczne, bo np. współczesne systemy nawigacyjne posługują się sygnałami z satelitów. Obliczając pozycje statku bez uwzględnienia różnicy czasów na różnych wysokościach, pomylilibyśmy się o dobrych kilka kilometrów.

Spowolnienie biegu czasu jest tym większe, im większa jest siła ciążenia. Na powierzchni Ziemi nie musimy się nim przejmować w codziennym życiu, np. regulując zegarki w zależności od piętra, na którym mieszkamy lub pracujemy.

Ale w pobliżu bardzo ciężkich obiektów kosmicznych - np. czarnych dziur - z czasem mogą się dziać rzeczy zadziwiające.

Gdy uczeni zaczęli poważnie myśleć nad możliwością podróży już nie tylko w przyszłość, ale i również w przeszłość, weszli na teren okupowany dotąd przez science fiction.

Za przełomową datę uważa się rok 1988. Trzech fizyków - Kip Thorne i Michael Morris z California Institute of Technology oraz Ulvi Yurtsever z Uniwersytetu Stanu Michigan - zaproponowali po raz pierwszy na łamach "Physical Review Letters" budowę wehikułu czasu.

Redakcja ani recenzenci tego czasopisma nie odrzucili tekstu, ponieważ pomysł oparto na poważnych i poprawnych wyliczeniach wynikających wprost z teorii grawitacji Einsteina.

Fizycy ci wymyślili obiekt, który po polsku nosi nazwę tunelu w czasoprzestrzeni (ang. wormholes, czyli tuneliki drążone przez robaki np. w jabłku). Wkraczając w jeden z jego wylotów w określonym miejscu i czasie podróżnik mógłby wyjść drugim końcem w zupełnie innym czasie i miejscu (np. skracając sobie drogę do najjaśniejszej na niebie gwiazdy Syriusza, odległej o 8,7 lat świetlnych).

Jak takie tunele są możliwe? Nie obędzie się bez krótkiego przedstawienia teorii grawitacji, ale bez jej równań matematycznych, bo - parafrazując słowa Hawkinga - każde równanie, które umieściłbym w tekście, zmniejszyłoby liczbę jego czytelników o połowę.

Teorię grawitacji Einsteina w jednym zdaniu genialnie streścił prof. Alan Guth z Massachusetts Institute of Technology - "przestrzeń mówi materii, jak ma się poruszać, a materia mówi przestrzeni, jak ma się zakrzywiać".

Wyobraźmy sobie Wszechświat jako naciągniętą płachtę z gumy. Gdy położymy na nią kulę (czyli gwiazdę w tym uproszczonym świecie), ona zagłębi się w gumie tym bardziej, im jest cięższa ("materia mówi przestrzeni, jak się ma zakrzywiać"). Wyobraźmy sobie teraz, że druga, lżejsza kula porusza się po gumowej płachcie. Gdy trafi na zagłębienie, które wyrzeźbiła ciężka kula, stoczy się do jego wnętrza (to właśnie przejaw siły grawitacji, czyli "zakrzywiona przestrzeń mówi materii, jak ma się poruszać").

Według teorii Einsteina nasz Wszechświat jest skonstruowany w podobny sposób, tyle że ma więcej wymiarów - trzy przestrzenne i jeden czasowy. Czas i przestrzeń są plastyczne, a rękę rzeźbiarza, który je formuje, reprezentuje materia i energia.

"Ogólna teoria względności Einsteina stwarza możliwość zakrzywienia czasoprzestrzeni i stworzenia drogi na skróty między miejscami, które chce się odwiedzić" - napisał Stephen Hawking w przedmowie do książki "Fizyka podróży międzygwiezdnych". "Takie zakrzywienie czasoprzestrzeni może być w przyszłości wykonalne. Jak do tej pory nie prowadzono w tej dziedzinie poważnych badań, po części, jak sądzę, dlatego że bardzo przypomina to fantastykę naukową. Można sobie jednak wyobrazić krzyk, jaki podniosłaby opinia publiczna w obronie pieniędzy podatników, gdyby ogłoszono, że rządowe agendy wspierają finansowo badania nad podróżami w czasie" - dodaje.

Hawking ma zapewne rację, bo przecież zaledwie kilka lat temu amerykańska agencja kosmiczna NASA zaprzestała finansowania programu SETI, który miał na celu poszukiwanie sygnałów od pozaziemskich cywilizacji (równie "niepoważny" pomysł, jak podróże w czasie). Odtąd SETI wspierają fundusze prywatne.

Jak ciągnąć pianino po dywanie?

Łatwiej jest dowieść, że coś może istnieć, niż w praktyce to coś skonstruować. Michio Kaku porównuje wykonanie tunelu czasoprzestrzennego i potem podróż przez jego wnętrze do przyciągania pianina stojącego na dywanie. Jeśli jesteśmy dostatecznie silni, a podłoga odpowiednio śliska, możemy chwycić pianino na lasso i ciągnąć, aż dywan zacznie się pod nim zwijać. Jeśli pociągniemy dość mocno, stół zbliży się do nas, a "odległość" między stołem i nami zniknie, przekształcając się w masę pofałdowanego dywanu. Wtedy przeskoczymy po prostu przez "zakrzywienie dywanu". Słowem, prawie wcale nie poruszyliśmy się - to przestrzeń między nami i stołem się skurczyła, a my po prostu przekroczyliśmy tę zmniejszoną odległość.

Brzmi to zachęcająco, ale po wyliczeniach okazuje się jednak, że aby podobnie do "ciągnięcia lassem pianina" sfałdować przestrzeń po- między nami i najbliższą Słońcu gwiazdą, potrzeba niewyobrażalnej ilości energii, której ludzkość nie zdołałaby zgromadzić w ciągu najbliższego stulecia (potrzeba energii, bo to ona "mówi" czasoprzestrzeni, jak się ma "pofałdować").

Po drugie, do budowy tuneli w czasoprzestrzeni potrzeba nietypowego budulca, którego na razie nie ma na rynku. Chodzi o dziwną, egzotyczną materię, która zamiast przyciągać, będzie odpychać otaczające ciała. Chodzi o to, że znana nam materia, która charakteryzuje się grawitacyjnym przyciąganiem, potrafi - mówiąc w uproszczeniu - zakrzywiać przestrzeń tylko w jedną stronę (przypomnijmy sobie porównanie czasoprzestrzeni do płachty z gumy: kule z normalnej materii mogą zrobić tylko "zagłębienie" w gumie, a nie ma sposobu, żeby zrobić "górkę").

Takiej egzotycznej, odpychającej materii jeszcze nie odkryto, choć niektórzy fizycy sądzą, że ona istnieje, a może istniała tuż po Wielkim Wybuchu. Do jej odkrycia mogą się przyczynić Polacy, ponieważ polski astronom Bogdan Paczyński zaproponował niedawno metodę, jak poszukiwać niewidocznych, czarnych obiektów kosmicznych.

Dwa lata temu polscy astronomowie zaobserwowali w ten sposób nietypowy sygnał, podobny do sygnału, jaki dałaby gwiazda zbudowana właśnie z tej dziwnej, odpychającej materii. Ale okazało się, że nie były to wrota do tunelu w czasoprzestrzeni, ale coś równie egzotycznego: dwie czarne dziury, okrążające się wzajemnie.

Surfing na fali czasoprzestrzennej

W 1994 roku Miguel Alcubierre z Uniwersytetu Walii zaproponował inną metodę podróży w czasoprzestrzeni, nie wymagającą konstruowania tuneli.

Alcubierre odkrył, że prawa fizyki nie nakładają ograniczenia na prędkość deformowania czasoprzestrzeni. W płaskiej, nie zakrzywionej przestrzeni zabroniona jest jazda z prędkościami ponadświetlnymi, ale to zmienia się, gdy mamy do czynienia z zakrzywioną przestrzenią. Przestrzeń pomiędzy dwoma punktami może się jak guma rozszerzać, a wtedy te dwa punkty, w innym wypadku nieruchome, poruszają się względem siebie.

Statek kosmiczny pomysłu Alcubierre'a jest otoczony bąblem zakrzywionej czasoprzestrzeni. Przed statkiem czasoprzestrzeń się kurczy, a za statkiem - rozszerza. Można sobie w uproszczeniu wyobrazić, że statek surfuje na czasoprzestrzennej fali. W środku bąbla przestrzeń jest płaska, czyli załoga znajduje się bezpiecznie w zerowej grawitacji. Sam bąbel może się poruszać z prędkością nieograniczoną - pisze Paul Parsons w "Science". A w tym roku A.E. Everett w "Physical Review" wykazał, że w ten sposób nie tylko można połykać w mgnieniu oka ogromne przestrzenie, można się również cofnąć w czasie.

Na logikę to niemożliwe

A przecież wydaje się, że podróże w czasie zaprzeczają zdrowemu rozsądkowi. Paradoksy z tym związane były i są pożywką wielu powieści science fiction. Np. wsiadamy do maszyny czasu, cofamy się w czasie i sprawiamy, że nasi rodzice w ogóle się nie narodzili. Likwidujemy w ten sposób przyczynę własnego istnienia.

Żeby pogodzić podróżowanie w czasie z logiką, chwytano się różnych sposobów. Hugh Everett w 1957 roku wysunął hioptezę, że istnieje wiele światów. To znaczy, że gdybyśmy cofnęli się w czasie, trafilibyśmy do jakiegoś innego, równoległego świata. Ta koncepcja zakłada, że w każdej chwili teraźniejszość rozwarstwia się na wiele wszechświatów, w których zaczynają się i dzieją wszystkie możliwe do rozpoczęcia w tej chwili historie (podobnie jak z drzewa wyrastają gałęzie, a z gałęzi mniejsze gałązki itd.).

Inni spekulują, że są jakieś zasady, jeszcze nieznane, które przeszkodzą podróżującemu w czasie na zmianę okoliczności, które mogą wpłynąć na jego przyszłość. Każdy by się zmartwił, gdyby wrócił z przeszłości i zastał swoje mieszkanie wynajęte, firmę zbankrutowaną, przyjaciół zmienionych we wrogów.

Natomiast Stephen Hawking twierdzi, że muszą istnieć takie prawa fizyki, które będą w ogóle zakazywały cofania się w czasie, ponieważ, gdyby to było możliwe, "dziś przeżywalibyśmy inwazję hord turystów z przyszłości".

Być może już istniejące prawa mechaniki kwantowej zabraniają podróży w przeszłość, ale nikt tego nie wie na pewno. Niewykluczone, że wszelkie rozwiązania równań Einsteina, które okazują się tunelami w czasoprzestrzeni i sugerują możliwość podróży w czasie, są niestabilne. To znaczy, że najmniejsze zaburzenie, takie jak np. obecność astronauty w tunelu, może tak zmienić rozwiązanie, że tunel zamknie się.

Przede wszystkim jednak trzeba dodać, że we wszystkich opisywanych konstrukcjach w grę wchodzą tak wielkie ilości energii, że dochodzimy do granic stosowalności teorii Einsteina. Ogromne ilości energii potrzebne, żeby zakrzywić czas w pętlę, powodują, że równania Einsteina przestają wtedy obowiązywać. Nie znamy jeszcze praw fizyki, które opowiedziałyby, co się dzieje np. w samym środku czarnej dziury.

Dlatego wydaje się, że trzeba poczekać na sformułowanie bardziej ogólnej teorii natury - kwantowej teorii grawitacji - żeby odpowiedzieć na pytanie, czy istnienie tuneli w czasoprzestrzeni i podróży w przeszłość jest możliwe.

Wielu fizyków zgadza się z Hawkingiem, guru współczesnej fizyki, że mechanika kwantowa może usunąć osobliwości przewidziane w ramach teorii grawitacji Einsteina. Podobnie jak np. okazało się, że zapadanie się materii w czarną dziurę nie jest nieodwracalne, bo - jak właśnie wykazał Hawking - czarne dziury z czasem powinny "wyparować".

#Z "Gazet Wyborczej"#

Miłego czytania

05.07.2004
22:21
[69]

Kozzie [ Konsul ]

Dołącze teraz parę artykułów i fragmentów książek dotyczących podróży w czasie

Podróże w czasie. Czym jest czas?





ZOBACZ TAKŻE


• Podróże w czasie (08-11-96, 00:00)







Wojciech Kwietniewski 02-12-1993, ostatnia aktualizacja 10-01-2001 14:21

2-12-1993. Nie jest prawdą, że w podręcznikach fizyki nie spotkacie pojęcia czasu. Obawiam się jednak, że zbyt mało uwagi poświęca się temu zagadnieniu. "Dajcie czasowi czas, bo szkoda, szkoda byłoby nas" - pisał Edward Stachura o tym Najbezwzględniejszym Władcy Wszechświata.

Czas jest miarą długości trwania zjawisk - podaje Encyklopedia Powszechna. Fizyk powie zaś, że czas to jedna ze współrzędnych czasoprzestrzeni.

W przestrzeni trójwymiarowej każdy punkt jest określony przez trójkę współrzędnych. W jaki sposób z kolei definiujemy punkt? Jest to fragment jakiegoś zdarzenia lub odwzorowanie chwili, moment, któremu przyporządkowujemy współrzędną czasową.

Skoro czas jest uznawany za parametr bieżący, trzeba ująć go w skalę, tzn. wprowadzić chwilę początkową i zdefiniować jednostkę. Tu jednak pojawia się pewien problem.

Co uznać za jednostkę czasu?

Zgodnie ze szczególną teorią względności, ruch jest przemieszczaniem się ciał w przestrzeni i czasie. Parametry określające położenie i stan obiektu zależą od czasu, a więc ruch ciał i układów wpływa na czas trwania zjawisk. Dlatego sekunda jako przedział czasu zależy od doboru układu odniesienia. Jest ona jednostką dla zjawisk mierzonych przez obserwatorów będących w spoczynku względem Ziemi.

Chociaż czas trwania tego samego zjawiska może być różny, to prawa, jakim podlegają te zjawiska, są jednakowe i równoważne we wszystkich układach położenia i czasu.

Zakres procesów fizycznych

Mając już ustaloną chwilę początkową i jednostkę, musimy określić maksymalny zakres trwania zdarzeń, zależny od skali zjawiska.

Dla makroświata wynosi on około 1,5 x 1018 sekundy (czas życia Wszechświata). W świecie cząstek elementarnych wydarzenia trwają niezwykle krótko, około 10-23 sek.

A w jakim zakresie umieścić życie człowieka? Na pewno jest ono ze skali makroświata, chociaż czas dany człowiekowi na zaistnienie jest złośliwie mały w porównaniu z wiekiem Wszechświata. "Cieniem są dni nasze" - brzmi napis na zegarze gdańskiego Ratusza.

Czas jako wielkość relatywna

W układach poruszających się względem siebie bieg czasu jest różny. W układzie ruchomym czas płynie wolniej.

Przykładem tego zjawiska, zwanego dylatacją czasu, jest możliwość obserwowania cząstek elementarnych, które rozpadają się w ciągu milionowych części sekundy. Jeśli przyspieszymy je w tunelach akceleratorów do prędkości rzędu 2/3 prędkości światła, czas ich trwania wydłuża się na tyle, że możemy je obserwować.

W życiu codziennym nie musimy liczyć się z efektami relatywistycznymi w sensie fizycznym, chociaż podlegamy czemuś, co nosi nazwę relatywizmu psychologicznego. I tak poczucie upływu czasu zależy od sytuacji i nastroju. Dwie godziny spędzone na nudnej lekcji w szkole trwają w naszym odczuciu znacznie dłużej niż te same dwie godziny poświęcone na obejrzenie ciekawego filmu czy spotkanie z miłym człowiekiem.

Jak zapanować nad czasem?

Kontrolować czas można, tworząc samemu sytuacje i chwile, np. na kartach powieści. Dramat klasyczny charakteryzuje jedność miejsca i akcji. Awangardową prozę XX wieku cechuje zaś całkowity brak proporcji czasowych.

Marcel Proust w swoim dziele zatytułowanym "W poszukiwaniu straconego czasu" streszcza na zaledwie kilku stronach całe życie bohaterów powieści, a jednocześnie w kilku rozdziałach rozwodzi się nad istotą krótkiej chwili z dzieciństwa nieznanej na pozór osoby.

Czy można określić czas trwania rozmowy pisarza Berlioza z Tajemniczym Nieznajomym Obcokrajowcem na Patriarszych Prudach w "Mistrzu i Małgorzacie" Michaiła Bułhakowa? "Nie ma takiej potrzeby" - podkreślał sam autor. W tej samej książce Woland rozmawia z poetą Bezdomnym zaraz po wizycie u Poncjusza Piłata - i to jest chronologia relatywna.

Julio Cortazar w "Grze w klasy" pozostawia czytelnikowi dobór następowania po sobie poszczególnych elementów akcji, dowolnie rozkładając je w czasie. W surrealistycznych filmach Luisa Bunuela akcja toczy się w kolejności niezgodnej z płynącym czasem. Wielowarstwowość obrazów i sytuacji nie ma żadnego związku z chronologią.

Mimo subiektywizmu czasu, człowiek nie potrafi opanować chwili i jej przemijania.

05.07.2004
22:22
[70]

Kozzie [ Konsul ]

Mechanika kwantowa. Teleportacja. Kwantowe splątanie zbliża nas do teleportacji


Piotr Cieśliński 27-09-2001, ostatnia aktualizacja 18-06-2002 13:12

Po raz pierwszy tajemnicza więź, zwana kwantowym splątaniem, wykroczyła poza mikroświat atomów. Duńskim naukowcom udało się powiązać ze sobą dwa duże, widoczne gołym okiem obiekty. Dzięki łączącej je więzi - niezależnie od tego jak wielka będzie je dzieliła odległość - wieść o tym, co stanie się z jednym z nich, dotrze do drugiego szybciej niż światło

Wiele spektakularnych osiągnięć techniki XX wieku jest opartych na prawach mechaniki kwantowej. Gdyby nie ona, nie znalibyśmy dziś m.in. laserów, reaktorów nuklearnych, półprzewodników i procesorów. Choć ze wszystkich tych dobrodziejstw korzystamy bez oporów, wciąż trudno nam przywyknąć do wynikających z tej teorii zjawisk sprzecznych z ludzką intuicją.

Upiorne oddziaływanie na odległość

Jednym z najdziwniejszych poznanych zjawisk z zakresu mechaniki kwantowej jest istnienie tzw. obiektów splątanych. W niepojęty sposób tworzą one niejako jedną całość, mimo że nie muszą wcale być blisko siebie. Wyobraźmy sobie np. kwantowy rower. Kierownica i przednie koło są w nim połączone tak, że kiedy skręcimy kierownicą, to natychmiast skręci również koło. A teraz rozdzielmy je - kierownicę zostawmy na Ziemi, a koło wyekspediujmy np. do Wielkiej Mgławicy Andromedy oddalonej o dwa miliony lat świetlnych. Choć brzmi to niewiarygodne, jeśli na Ziemi ruszymy kierownicą, to na Andromedzie koło skręci natychmiast, wcale nie czekając dwóch milionów lat, aż informacja o tym, w którą stronę skręciła kierownica, dotrze z Ziemi najszybszym z możliwych w przyrodzie sygnałów - falą radiową lub świetlną.

Albert Einstein - który w swojej teorii wykazał, iż nic nie może poruszać się szybciej niż światło - nazwał splątanie "upiornym oddziaływaniem na odległość". Istnienie tego zjawiska było dla wielu fizyków dowodem na to, że z mechaniką kwantową jest coś nie w porządku. Einstein wierzył, że tak naprawę nie ma mowy o "telepatycznym" przekazywaniu informacji, a cały efekt splątania jest spowodowany istnieniem jakichś ukrytych parametrów, których ówczesna teoria kwantowa nie uwzględniała.

Pokażmy to na przykładzie dwóch kulek, czarnej i białej, umieszczonych w kapeluszu. Teraz rozdzielimy je podobnie, jak kwantowy rower. Z zamkniętymi oczami wyciągamy jedną z nich z kapelusza i od razu wysyłamy na Marsa. Tam dopiero sprawdzamy barwę kulki. Jeśli jest biała, to od razu wiemy, że kulka pozostawiona na Ziemi jest czarna. Proste? Wcale nie musimy używać do tego telepatii. Nie nastąpiła żadna wymiana sygnałów. Nie ma mowy o żadnym natychmiastowym oddziaływaniu na odległość. Tyle, że aby określić barwy obu kulek, musieliśmy wcześniej wiedzieć, że jedna była czarna, a druga biała. To są właśnie parametry ukryte, o których myślał Einstein.

W latach 60. brytyjski fizyk John Bell wymyślił, jak można sprawdzić eksperymentalnie, czy kwantowe splątanie jest właśnie takim efektem, wynikającym z istnienia parametrów ukrytych. Zaproponowane przez niego eksperymenty wykonano. I odkryto, że Einstein się mylił. Mechaniki kwantowej nie trzeba uzupełniać o żadne ukryte parametry, a kwantowe splątanie jest jednak niezwykłym, nie poddającym się codziennej intuicji faktem.

Kwantowy szyfr, komputer i teleportacja

Dzisiaj fizycy nie poddają tego w wątpliwość, zwłaszcza że udało się im doświadczalnie splątać ze sobą kwanty światła (fotony), a nawet całe atomy. Przeprowadzano doświadczenia, w których rozdzielano takie splątane cząstki na odległość najpierw milimetrów, a potem kilometrów, a one wciąż "komunikowały się" ze sobą natychmiast, tak jak przewidywała teoria. Choć nadal nie bardzo wiadomo, co sprawia, że cząstka natychmiast "wie", co dzieje się z jej partnerem, wymyślono już liczne pożyteczne zastosowania tego efektu. Np. w kryptografii można by szyfrować wiadomości kluczem niemożliwym do ukradzenia i złamania (ta technika jest już w zasięgu ręki). Bardziej fantastyczne pomysły mówią o kwantowym komputerze, który dzięki swoim właściwościom miałby tak wielką moc obliczeniową, że mógłby się zmierzyć z problemami zbyt skomplikowanymi dla współczesnych maszyn. Przede wszystkim fizycy marzą jednak o teleportacji, czyli możliwości natychmiastowego przenoszenia rozmaitych obiektów na dowolne odległości. Kłopot w tym, że większość z tych zastosowań wymaga splątania nie pojedynczych fotonów, czy atomów, lecz dużo większych obiektów, jak choćby pakiet informacji. W końcu z takimi obiektami mamy zazwyczaj do czynienia na co dzień.

Taka sztuka udała się teraz trzem duńskim fizykom pod kierunkiem Eugene Polzika z Uniwersytetu w Aarhus. Szczegóły swego eksperymentu opisują w liście do wczorajszego tygodnika "Nature" . Nie, na razie nie urzeczywistnili jeszcze scenariusza filmu "Mucha". Udało się im jednak splątać naprawdę spore obiekty - dwie chmury atomów cezu, z których każda zawierała miliardy atomów. Co ciekawe, zespołowi Polzika po raz pierwszy udało się zrobić to, co - jak sądzą fizycy - jest kluczem do efektywnej teleportacji. - Dokonane przez nich splątanie nie wiąże ze sobą poszczególnych atomów obu chmur cezu. To wypadkowa ruchu atomów jednej chmury jest splątana z wypadkową ruchu atomów w drugiej chmurze - komentuje dla "Gazety" prof. Wojciech Żurek z Instytutu w Santa Fe w USA. To znaczy, że chmura jako całość wygląda i zachowuje się identycznie jak jej "telepatyczna siostra". Jak to zrobili? Otóż każdy z atomów cezu posiada spin, czyli coś na kształt maleńkiej, wewnętrznej igły magnetycznej. Jeśli spiny atomów ustawiają się zgodnie, to się wzmacniają, a jeśli przeciwnie, to się osłabiają. Duńczycy mierzyli wypadkowe namagnesowanie obydwu chmur atomowych. I ten wypadkowy spin obu chmur splątali ze sobą. Co prawda tylko na mgnienie oka, około pół milisekundy, jednak w atomowej skali czasu to prawie wieczność.

Do czego mogą się przydać takie splątane chmury atomów? Wojciech Żurek uważa, że np. do przesyłania i przechowywania danych w kwantowym komputerze. - Jeśli chcemy skorzystać z efektu splątania "na miejscu" (np. w pamięci komputera), to musimy splątać coś stacjonarnego, np. właśnie kolektywny stan wielu atomów, tak jak to zrobił Polzik. Dlatego splątanie atomowych chmur jest lepsze od splątania fotonów, bo fotony cały czas gonią z prędkością światła - dodaje uczony.

- Ta praca może utorować drogę teleportowaniu stanów materii - pisze też w "Nature" J. Ignacio Cirac z Instytutu Teoretycznej Fizyki w Innsbrucku w Austrii.

05.07.2004
22:23
[71]

Kozzie [ Konsul ]

Teoria względności. Szybkość światła


Piotr Cieśliński 11-12-2000, ostatnia aktualizacja 10-01-2001 13:06

20-07-2000. Impuls świetlny wyprzedził sam siebie. Opuścił komorę, przez którą przelatywał, wcześniej, niż do niej wpadł. Biegł wielokrotnie szybciej, niż dopuszczają obowiązujące dziś prawa fizyki. Czy to paradoks otwierający możliwość podróży w czasie?

Wyniki tego niesamowitego eksperymentu, przeprowadzonego w laboratorium NEC w Princeton (USA), publikuje dzisiejsze "Nature". Uczeni wpuszczali świetlny impuls do sześciocentymetrowej komory wypełnionej cezem w postaci gazowej. Przedtem w komorze, gdzie była próżnia, impulsowi świetlnemu przebycie 6 cm zajmowało 0,2 nanosekundy (miliardowe części sekundy). Tymczasem w cezie impuls pokonał ten sam dystans o 62 nanosekundy szybciej!

To znaczy, że czas potrzebny światłu na przemierzenie komory był ujemny. Innymi słowy - szczyt impulsu opuszczał komorę, zanim do niej wkroczył. Uczeni nie mogli w to uwierzyć. Powtarzali eksperyment raz za razem. I zawsze wynik był identyczny.

Jednym z autorów eksperymentu jest dr Lijun Wang. Poprosiliśmy go o komentarz na temat tego niepojętego wyniku.

- Od dziś nie da się powiedzieć, iż "nic nie może poruszać się szybciej niż światło". Tego nie sposób intuicyjnie wyjaśnić - tłumaczy Wang. - Nasza intuicja oparta jest na tym, co widzimy wokół siebie, w naturze. Tymczasem w wypełnionej cezem komorze światło rozchodzi się zupełnie inaczej. Gdyby np. w kropelkach wody panowały takie warunki jak we wnętrzu naszej komory, układ barw w tęczy byłby całkowicie odwrócony.

Czyżby więc naukowcom z Princeton udało się znaleźć wyłom w teorii względności Einsteina?

- Dam dolary przeciw orzechom, i to spleśniałym, że tak nie jest - twierdzi prof. Andrzej Szymacha z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego. - To nie pierwszy przykład ruchu szybszego niż światło. Z takimi prędkościami stykali się już astrofizycy, np. w ruchu fali po eksplozji gwiazdy zwanej supernową, ale okazało się, że był to efekt czysto geometryczny - dodaje prof. Szymacha. - Szybciej niż światło nie może się jednak poruszać nic materialnego - ani cząstki, ani energia. Nie da się w ten sposób przesłać żadnego sygnału ani uruchomić jakiegoś procesu. Nie wierzę, żeby udało im się takim nadświetlnym impulsem wywołać jakiś skutek, np. zapalić diodę.

- Dlaczego?

- Bo wtedy zgodnie z teorią względności obserwatorzy widzieliby, jak skutek wyprzedza przyczynę - np. wpierw wybuchający most, a potem sapera naciskającego zapalnik. Byłby to paradoks otwierający możliwość podróży w czasie.

- Ale czyż właśnie takiego efektu nie obserwują uczeni z Princeton?

- Nie sądzę. Jeśli w ich eksperymencie coś porusza się szybciej niż światło, to na pewno nie jest to energia. Jeśli się mylę, to znaczy, że nic już nie rozumiem i czas iść na emeryturę.

Autorzy eksperymentu w specjalnym oświadczeniu dla prasy przyznają, że nie udało się na razie za pomocą nadświetlnych impulsów zakodować i przesłać informacji, ale - dodają - taka możliwość "jest wciąż dyskutowana". "Mamy jednak nadzieję, że nasza praca znajdzie pokojowe zastosowanie z pożytkiem dla całej ludzkości" - kończą swoje doniesienie.
Komentują dla "Gazety":

* prof. Marek Demiański, Wydział Fizyki UW

- W próżni prędkość światła nie może przekroczyć 300 tys. km/s. Ludzie przyzwyczaili się myśleć, że tak jest zawsze i wszędzie. A to nieprawda. W ośrodkach materialnych światło rozchodzi się zazwyczaj wolniej niż w próżni. Okazuje się, że może być też na odwrót. To niezwykłe, że udało się dobrać ośrodek tak, by światło przemierzało go szybciej niż w próżni. Wiem, że były podejmowane już wcześniej takie próby. Teraz jedna z nich się powiodła.

* prof. Kazimierz Rzążewski, Centrum Fizyki Teoretycznej PAN, Szkoła Nauk Ścisłych

- Ciągły postęp fizyki doświadczalnej zadziwia i każe weryfikować utrwalone twierdzenia. Należy do nich przekonanie, że nic nie porusza się szybciej niż światło w próżni. To prawda, ale tylko w odniesieniu do cząstek masywnych, takich jak proton czy elektron. Do rozpędzenia takich cząstek do prędkości światła potrzeba nieskończonej energii, a nasze zasoby energetyczne są skończone. Trochę inaczej jest z falami elektromagnetycznymi.

Badacze z Princeton wykazali, że można znaleźć taki ośrodek, w którym impuls światła będzie się poruszał szybciej niż w próżni. To ciekawy i ważny eksperyment. Czy przeczy on innemu, słabiej ugruntowanemu, choć często powtarzanemu twierdzeniu, że ograniczeniu prędkości podlega także przesyłanie informacji? Autorzy w tej sprawie tłumaczą się mętnie.

Rozmowa z prof. Kazimierzem Rzążewskim, Centrum Fizyki Teoretycznej PAN, Szkoła Nauk Ścisłych:

Piotr Cieśliński: Czy eksperyment zachwiał teorią względności?

Prof. Kazimierz Rzążewski: - Nie, teoria Einsteina to wręcz podstawa do zrozumienia zjawiska.

Jak to jednak możliwe, że impuls pojawia się u wylotu komory wcześniej, niż do niej wpadł?

- Impuls był bardzo długi. Trwał kilka mikrosekund, tj. ciągnął się setki metrów. Komórka zaś miała ledwie sześć centymetrów. Zanim więc szczyt impulsu dotarł do komórki, to jego czoło już przez nią przechodziło. A w czole tkwiła cała informacja o kształcie nadciągającego impulsu. Dlatego u wyjścia komórki mogła się dużo wcześniej odtworzyć ta część impulsu, która jeszcze do komórki nie weszła. I impuls mógł wyprzedzić światło.

To tak, jakbyśmy przyśpieszyli rozwój ludzkiego embrionu? W naturze dopiero po dziewięciu miesiącach wyłania się z niego w miarę dojrzały organizm. Ale od początku tkwi w nim cała informacja o dorosłym organizmie, więc teoretycznie można byłoby ten proces przyśpieszyć?

- Tak, to daleka, ale dobra analogia.

Czy eksperyment Pana zaskoczył?

- Podobne próbowano wykonać już od kilkunastu lat. Dotąd jednak ośrodek tak mocno deformował przechodzący impuls, że trudno było ustalić, czy rzeczywiście biegł on szybciej niż światło.

05.07.2004
22:25
[72]

Kozzie [ Konsul ]

Podróże w czasie. Wywiad z Igorem Nowikowem

Z astrofizykiem Igorem D. Nowikowem rozmawiają Piotr Cieśliński, Irena Szymczak i Piotr Szymczak 02-11-2000, ostatnia aktualizacja 10-01-2001 14:20

2-11-2000. Jestem optymistą. Myślę, że w zasadzie wehikuł czasu daje się zbudować - mówi Igor Nowikow.

Przypuśćmy, że ma pan możliwość nawiązania kontaktu z inną, pozaziemską cywilizacją. Wymaga to jednak tak ogromnych nakładów energii i wielkich pieniędzy, że może pan zadać tylko jedno pytanie. O co by pan zapytał?

* Możemy im zadać tylko jedno pytanie? Hm, trudny wybór, bo sądzę, że każdy człowiek chciałby zadać inne pytanie.

Ale o co pan osobiście by zapytał?

* Cóż, dla mnie oczywiście najciekawsze są zagadnienia związane z moim zawodem - fizyką. Nie jakieś problemy ogólnoludzkie.

Ryzykuje pan, że oni fizyką nie zajmują się w ogóle.

* Zacząłbym od tego, że my, fizycy, uważamy - a w każdym razie większość z nas tak uważa - że we Wszechświecie istnieje materia w różnych formach. Nie musi wcale istnieć w czasie i przestrzeni, ale w jakiś inny sposób - jak na przykład abstrakcyjne idee Hegla, które istnieją same w sobie. W każdym razie jest to jakaś obiektywna rzeczywistość, którą ludzkość, czy też inna cywilizacja, poznaje różnymi sposobami, nie tylko fizycznymi. Tak to sobie wyobrażamy.

Zapytałbym, czy to jest prawidłowe podejście? Czy faktycznie istnieje jakaś obiektywna realność i my wewnątrz niej? Czy też oprócz tej obiektywnej rzeczywistości istnieje jeszcze coś innego, czego my nie rozumiemy i oni nie rozumieją. A może my nie rozumiemy, a oni rozumieją?

I jakiej odpowiedzi pan się spodziewa?

* Mam nadzieję, że odpowiedzą: tak, jest coś poza tym, co uważasz za fizyczną rzeczywistość. Jest coś jeszcze, jest dużo więcej, a nawet nieskończenie wiele więcej. Może nawet słowo "nieskończenie" nie starcza, by to opisać.

Byłoby dla mnie bardzo ważne, gdybym mógł się o tym upewnić.

Więc pan podejrzewa, że jest coś więcej?

* Gdybyście spytali mnie piętnaście lat temu, to powiedziałbym, że nie ma niczego więcej, jak tylko fizyczna rzeczywistość i poznające ją umysły, nasze albo innych cywilizacji.

Ale dziś bardzo głęboko w to wątpię. Mam wrażenie, że my nie rozumiemy, dalece nie rozumiemy, istoty otaczającego nas świata. Jest wysoce prawdopodobne, że istnieje nie tylko fizyczna rzeczywistość. Może istnieć jeszcze coś, jednak nie bardzo wiadomo co. Myślę, że od rozumienia tego jesteśmy na razie bardzo dalecy. Chciałbym spytać inne cywilizacje, inne umysły, czy to moje przeczucie jest słuszne.

Skąd w panu to przeczucie?

* Kiedyś spytano Sacharowa, czy wierzy w jakiegokolwiek Boga (rzecz dotyczyła wówczas religii, wiary, zasad moralnych itd.). To był fizyk i realista, ale także człowiek głęboko i poważnie myślący o sprawach moralności. Odpowiedział: ja prawie w nic nie wierzę; jedynie czuję, że w otaczającym nas świecie jest jakiś sens, sens tego, że on jest, że jest taki, jaki jest.

To jest mniej więcej to, o czym mówiłem, że jest coś jeszcze: sens. Sens to nie jest pojęcie fizyczne.
Pańskie pytanie nie należy więc wcale do dziedziny fizyki, jest jak najbardziej ogólnoludzkie.

* Wiem, że jesteśmy dalecy od rozumienia tego, o co chciałbym zapytać, ale chciałbym się tego dowiedzieć. I sądzę, że jest to zadanie fizyki. Zostałem fizykiem właśnie dlatego, że najbardziej na świecie lubię tajemnice. Lubię rzeczy realnie fantastyczne. To znaczy - fantastyczne ze swej natury, lecz jednocześnie realne, które można poznać i odkryć.

Z drugiej strony, znam uczonych, którzy nastawieni są znacznie bardziej pesymistycznie. Na przykład Stephen Hawking wierzy, że fizyka się skończyła lub że się prawie skończyła. Że lada moment odkryjemy ostatnie brakujące prawa fizyki i będziemy wiedzieli wszystko. Hawking jest wielkim człowiekiem, ale w tej sprawie kategorycznie nie mogę się z nim zgodzić.

Inny słynny fizyk, noblista Richard Feynman, również twierdził, że za jakieś 50 lat fizyka się skończy.

* W swoich "Wykładach z fizyki" pisze, że jesteśmy szczęściarzami, gdyż przyszło nam żyć w niezwykłym czasie odkryć fizycznych - podobnych okresowi wielkich odkryć w geografii, kiedy odnajdywano całe nowe kontynenty. Feynman z wielką pewnością twierdził, że już niedługo fizykę będziemy znali tak dobrze jak naszą planetę. Dziś przecież jedyne geograficzne odkrycia, na jakie można liczyć, to nowa maleńka wysepka tu czy tam. Możemy nieco uściślić kształt linii brzegowej, a na Antarktydzie odkryć jakąś górkę lub dolinkę, gdzieś pod wiecznym lodem i śniegiem...

Nie tylko. Zaledwie rok temu znaleziono najgłębszą jaskinię w Polsce, cały podziemny świat.

* O, to ciekawe! Ale to przecież nie to samo, co odkrycie Ameryki. Podobnie i fizycy mówią, że jedyne, co można jeszcze zrobić, to znaleźć nową cząstkę elementarną...

Nową cząstkę to nawet dzisiaj odkryto...

* Dzisiaj? Poważnie?

Tak, neutrino taonowe.

* Naprawdę? To wspaniale. Bardzo się cieszę. Kiedy wrócę z Polski, rzucę się do czytania o tym wszystkim, co się wydarzyło. A Feynman uważał, że to już końcówka, już wszystko, nic ciekawego się nie zdarzy.

A wczorajsze odkrycie? Teraz przecież codziennie coś się dzieje...

* Chodzi o neutrino taonowe?

...o to, że światło może poruszać się szybciej niż światło.

* Wczoraj przyleciałem do Polski, a tuż przed odlotem, dosłownie dwadzieścia minut przed wyjściem z domu, zadzwonił do mnie zięć ze Stanów Zjednoczonych. On jest fizykiem z wykształcenia, ale pracuje nad konkretnymi zastosowaniami fizyki w technice. Dzwoni do mnie i mówi, że wszyscy są wstrząśnięci odkryciem, że światło może poruszać się szybciej niż prędkość fundamentalna, oznaczana jako "c" (ja będę tak to teraz nazywać: prędkość fundamentalna, żeby uniknąć takich słownych tautologii w rodzaju "światło poruszające się szybciej od światła"). Cóż, skomentować tego na razie nie mogę. Sam jeszcze nie przestudiowałem tej pracy. Widzę tylko, że i po tej, i po drugiej stronie oceanu wszyscy są porażeni tym doniesieniem.

Wszyscy przecież to dzisiaj wiedzą, że światło jest najszybsze w przyrodzie. I nagle, samo światło porusza się szybciej od siebie... W zasadzie fizycy już wcześniej rozważali taką możliwość. Spójrzmy chociażby, co się dzieje, gdy cząsteczki światła - fotony - poruszają się w polu grawitacyjnym w próżni? W polu grawitacyjnym sama próżnia jest nieco spolaryzowana...
Zaraz, zaraz. Próżnia to z definicji "nic". Jak z "nicością" może się coś dziać?

* Próżnia wcale nie oznacza nicości. W każdej próżni zachodzi bogactwo najprzeróżniejszych procesów. Jak odpompujesz całą materię, to dostaniesz próżnię. Ale to nie oznacza, że w tej próżni nie ma niczego. Tam się aż roi od tak zwanych cząstek wirtualnych, których usunąć się po prostu nie da. A one tam się rodzą i znikają, pojawiają się i umierają. Nie można oczyścić z nich próżni.

I te oto cząstki wirtualne oddziałują z realną, rzeczywistą materią, na przykład z fotonami. Światło więc oddziałuje z próżnią. Gdy próżnia jest spolaryzowana przez pole grawitacyjne (cząstki wirtualne różnych gatunków powstają i znikają tam wówczas nieco inaczej), to foton może poruszać się szybciej od prędkości fundamentalnej. Tyle wiadomo z rozważań teoretycznych. Czy to jest prawda, tego nikt nie wie. To trzeba sprawdzić eksperymentalnie.

Nie przypuszczam, że ten ostatni eksperyment tego akurat dotyczy, ale - rzecz jasna - można go podobnie skomentować: że oczywiście!, naturalnie!, takiego właśnie odkrycia należało się spodziewać...

Ale przecież ("Gazeta" też o tym pisała) oznacza to liczne paradoksy, np. możliwość podróży w czasie.

* Z samej teorii względności Alberta Einsteina wynika, że o ile istnieje jakiś sposób, by poruszać się z prędkością większą od prędkości fundamentalnej, to wówczas można podróżować w przeszłość.

Z drugiej strony wielu fizyków teoretyków uważa, że wprawdzie jest możliwe przekroczenie prędkości fundamentalnej, ale do czasu minionego i tak nie da się wrócić.

Pan też tak uważa?

* Muszę przyznać, że ja sam napisałem jedną poważną pracę teoretyczną poświęconą możliwości przekroczenia prędkości fundamentalnej przez fotony. W tej pracy z profesorem Aleksandrem Dołgowem udowadniamy, że o ile uda się im poruszać szybciej od światła, to już nie ma wyjścia: droga ku przeszłości jest otwarta.

Stąd tylko krok do wymyślenia konstrukcji wehikułu czasu...

* Fizycy niczego nie wymyślają. Słowo "wymyślać" nie ma tu racji bytu. Wymyślać to można coś w biznesie. My odkrywamy. Nawet teoretycy nie wymyślają, ale odkrywają.

Czy pracując nad podróżami w czasie, nigdy pan i pańscy koledzy nie mieliście ciągot, żeby nieco pomieszać w historii... na przykład w historii radzieckiej Rosji? Żeby zrobić w niebie taką niewielką dziurkę i w kluczowym momencie ostrzec wodza rewolucji: nie tędy droga! A nuż by się wystraszył?

* I co by się wówczas stało?

To od pana chcielibyśmy się dowiedzieć.

* Nie, pytaliście o coś innego. Pytaliście, czy nie miałem ochoty na interwencję. A ja mam na myśli inne pytanie. Jeśli nawet marzyłem, by pomieszać w historii, i jeśli nawet to marzenie dałoby się zrealizować, to moje pytanie brzmi: co by to dało? Co by się wówczas stało? To już inne pytanie, prawda?
Nie rozumiem...

* Rozdzielmy więc oba pytania. Na pierwsze odpowiadam, że takie marzenia miewałem i miewam do tej pory. I w dodatku - jestem optymistą. Myślę, że w zasadzie wehikuł czasu daje się zbudować. Wiemy na ten temat coraz więcej. Pierwszy poważnie zajął się tym zagadnieniem w końcu lat osiemdziesiątych Kip Thorne, znany amerykański fizyk. Choć, żeby być bardzo dokładnym, trzeba powiedzieć, że idea wehikułu jest starsza niż Thorne. On tylko pierwszy sformułował ją w formie całkowicie nowoczesnej, zaproponował schemat rozwiązania.

Natomiast w marzeniach, czy też w fantastyce naukowej, pierwszy był rzecz jasna Wells. A w fizyce pierwszym, który uświadomił sobie taką możliwość, choć nie publikował niczego - był Einstein. Gdzieś w latach czterdziestych, a może nawet i wcześniej, matematycy w ramach teorii względności skonstruowali modele - czysto matematyczne modele - wehikułu czasu. I kiedy Einstein je zobaczył, powiedział: "Zawsze zdawałem sobie z tego sprawę, kiedy tworzyłem teorię względności, już o tym wiedziałem i zastanawiałem się, co z tym felerem zrobić".

Był zaniepokojony?

* Bo jeśli podróże w czasie są możliwe, to cała fizyka się zmienia! Możecie przecież cofnąć się w czasie, zmienić warunki początkowe, a wówczas zmieni się cała ewolucja procesu, a więc zmieni się i teraźniejszość. I niezmiennie doprowadzi to do sprzeczności! Na przykład, jeśli pojadę w przeszłość, spotkam tam samego siebie albo i swoich rodziców. Co się stanie, jeśli ich zabiję?

No właśnie?

* Starałem się to wyjaśnić w książce "Rzeka czasu". Cała istota polega na właściwym postawieniu problemu. W dużym stopniu mój wkład polega na tym, że w precyzyjny, matematyczny sposób sformułowałem zarówno pytanie, jak i odpowiedź.

Co się więc stanie, jeśli wrócimy w przeszłość?

* Zastanówmy się najpierw, dlaczego Einstein uważał, że wehikuł czasu nie powinien istnieć? Jego ogólna teoria względności mówi, że nie ma żadnej grawitacji, a jedynie zakrzywienie czasoprzestrzeni. W obecności silnego pola grawitacyjnego geometria przestaje być płaską geometrią - euklidesową - jakiej uczono nas w szkole, lecz staje się geometrią na zakrzywionej przestrzeni. Między innymi suma kątów trójkąta nie jest tam równa 180 stopni. W dodatku, jeśli panuje silna grawitacja, to zakrzywia się zarówno przestrzeń, jak i czas. Musimy rozpatrywać czas jako jeszcze jedną współrzędną, na równi z przestrzenią.

Wyobraźcie sobie, że czas płynie w jednym kierunku, a przestrzeń zmienia się wraz z upływem czasu. Ot, rzeka czasu. Wszystkie wydarzenia, jakie mają miejsce w przestrzeni, można umiejscowić gdzieś tu, w tej rzece czasu. I to jest taki gładki, ciągły potok. W zakrzywionej czasoprzestrzeni mogą jednak powstać górki. A wtedy potok czasu może się zapętlić, bo jeśli zakrzywienie jest na tyle mocne, że wybrzuszenia pojawiają się tuż koło siebie, to ich szczyty mogą się zetknąć i powstanie łuk (coś na podobieństwo pętli śmierci w cyrku).

Kiedy przesuwając się w czasie, trafimy na takie zapętlenie, to wchodzimy do niego w czasie późniejszym, przesuwamy się po łuku do tyłu i wychodzimy z drugiej strony łuku - w przeszłości!
Stajemy się młodsi?

* Kiedy przesuwacie się wewnątrz tej pętli, wcale nie młodniejecie (w ogóle, gdy używacie wehikułu czasu, nie stajecie się młodsi). Sami robicie się wciąż starsi, ale poruszając się po tej pętli, przesuwacie się wstecz w czasie.

Co to oznacza? Jeśli nie istnieją pętle czasowe, to zdarzenia z przeszłości wpływają na przyszłość, ale nigdy na odwrót. To znaczy, że przyszłość nie wpływa na przeszłość. Obecność pętli czasowej całkowicie to zmienia. Teraz zdarzenia, które nastąpią w przyszłości - poprzez ich ewentualne skutki przemieszczające się wzdłuż pętli czasu - mogą wpływać na minione zdarzenia.

To znaczy, że teraźniejszość jest określona nie tylko przez to, co było, lecz także przez część tego, co będzie. To jest możliwe. Więc jeśli coś się wydarzyło, wydarzyło się pod wpływem przeszłości i części przyszłości. Ale już się wydarzyło. Koniec. Co się stało (niezależnie od tego, czy wydarzyło się pod wpływem przeszłości, czy pospołu przeszłości i częściowo przyszłości), to jednak się wydarzyło. Koniec kropka. Klamka zapadła.

Czyli możemy marzyć o interwencji w przeszłość, ale i tak nic nie zmienimy, bo przeszłość jest już ustalona?

* Wydarzyła się i nic już tego nie zmieni. Przyszłość w obecności maszyny czasu może wpływać na przeszłość. I będzie wpływać. Ale czy można zmienić przeszłość? Nie! Ona już się wydarzyła, pod wpływem podwójnego potoku bodźców: z przeszłości i przyszłości. Oczywiście sprawy się teraz komplikują i bieg wydarzeń trudniej jest przewidzieć, ale przeszłości nic nie zmieni. Choć zorientować się teraz w tym wszystkim jest o wiele trudniej. Notabene my, fizycy, tym właśnie się zajmujemy - jak to ująć matematycznie, jak sformułować prawa fizyki, w których teraźniejszość określana jest pospołu przez przyszłość i przeszłość. Ale co się stało, to się stało. Zmienić się tego nie da.

Jeżeli więc miałbym maszynę czasu i podróżując z przyszłości przyjechałbym do Iljicza i powiedziałbym mu: towarzyszu Iljicz, nie tędy droga - to znaczy, że to już się zdarzyło. Ta moja interwencja. I cała późniejsza historia miała miejsce z uwzględnieniem tego faktu. Nie można historii rozpatrywać raz bez tej mojej "rozmowy", a potem drugi raz - z uwzględnieniem mojej "interwencji". Jeśli ta rozmowa miała miejsce, to już miała miejsce i koniec. Dwie różne historie nie mogą się zdarzyć.

Są jednak tacy, co mówią o światach równoległych...Że jak cofniemy się w czasie, to później nasza historia biegnie do przodu, może już inaczej, ale za to w innym, równoległym do poprzedniego świecie. To oznacza, że nie wrócimy do tej samej teraźniejszości.

* Tak, są tacy, co snują wizje wielu światów. Mówią, że kiedy budujemy wehikuł czasu, to przechodzimy z jednego świata do drugiego. Tak też się niekiedy interpretuje, opisuje mechanikę kwantową. Ja jestem zdania, że to jest niepoważne. Cała ta interpretacja to tylko manipulacje słowami. Tak postępować nie trzeba, a wręcz nie należy. To i tak niczego nie tłumaczy. Rzecz jasna, możemy dowodzić, że każdorazowo przechodzimy do nowego i wciąż nowego świata, i wszystko jest w związku z tym dozwolone, a więc nie ma o czym rozmawiać. Żadnych sprzeczności nie ma.
Ale, tak czy inaczej, podróże w czas byłyby możliwe?

* Ja wierzę w wehikuł czasu. Więcej: marzę o wehikule czasu. Choć wiem, że jest w jego konstrukcji mnóstwo trudnych i do końca niewyjaśnionych problemów. Ale np. Hawking uważa, że wehikułu czasu zbudować się nie da z przyczyn zasadniczych. Jest zdania, ze wehikuł czasu jest niezgodny z prawami fizyki.

Czy wymienia jakieś prawa fizyki, które tego zabraniają?

* Nie. I co więcej, jestem pewien, że nie ma dowodów na to, że budowa wehikułu czasu jest sprzeczna z prawami fizyki. Hawking po prostu się myli. Tak samo, jak Kip Thorne, który uważa, że są jakieś istotne przeszkody ku temu.

Niedawno na Sardynii obchodziliśmy sześćdziesiąte urodziny Kipa Thorne'a. Miałem tam wygłosić wykład o wehikule czasu. Hawking również przemiawiał - tuż przede mną. Zakończył swoje wystąpienie słowami: "Żadnych wehikułów czasu nie będzie, nic takiego nie jest dopuszczalne przez prawa fizyki". I jak ja teraz miałem mówić o podróżach w czasie? Toteż rozpocząłem swoje wystąpienie od przytoczenia słów Hawkinga - "prawa fizyki zabraniają zbudowania wehikułu czasu", a potem przypomniałem oświadczenie lorda Kelvina z roku 1895. Kelvin, przewodniczący Królewskiego Towarzystwa Nauk, twórca podstaw termodynamiki, powiedział wtedy, że "prawa fizyki zabraniają zbudowania maszyn cięższych od powietrza". Opierał się na tych prawach, które były mu wówczas znane. A przecież pierwszy lot braci Wright miał miejsce ledwie osiem lat później!

Historia lubi się powtarzać...

* Tak. W dodatku, starszy z braci Wright kilka lat wcześniej, zanim udało mu się wzbić w powietrze, napisał, że człowiek nauczy się latać nie wcześniej niż za tysiąc lat. Nie mówił, że to niemożliwe, jak Kelvin (nie mniej wtedy sławny niż dzisiaj Hawking). Myślę, że z wehikułem czasu może się wydarzyć bardzo podobna historia. Dlaczego nie? Ha, jestem pewien, że to się niedługo wydarzy. Te sposoby, jakie są obecnie proponowane, te konstrukcje wehikułu czasu są zapewne złe, a może nawet i niemożliwe do wykonania, ale są zapewne i inne sposoby. Żadne prawa fizyki ich nie zabraniają. I to jest ważne!

Czy podejrzewa pan, że nasze dzisiaj, nasza teraźniejszość jest już teraz kształtowana zarówno przez przeszłość, jak i przyszłość?

* Nie. Zdecydowanie nie. Żeby z maszyny czasu korzystać, trzeba ją najpierw zbudować. Pamiętacie, jak opisywałem wehikuł czasu? Potrzeba w tym celu pętli w czasoprzestrzeni. Maszyna czasu ma dwa wejścia: wchodzisz do jednego i po przejściu krótkiego korytarza wychodzisz drugim otworem. Tak to z grubsza wygląda. Ale żeby wyjść w przeszłość, to wyjście (brama) powinno być już tam w przeszłości zrobione.

Ach, na tym więc polega problem. Trzeba zrobić wyjście.

* Tak. Nawet jeśli w przyszłości zrobiony zostanie wehikuł czasu, to w dzisiejsze czasy (w których wehikułu jeszcze nie było) wrócić się nim nie da. Brakuje w naszych czasach drzwiczek wyjściowych.
Trzeba więc zrobić jak najszybciej wyjście.

* Pewnie. Zróbcie wyjście. Potem poczekajcie nieco, utwórzcie firmę "podróże czasem wspak", możecie nawet zaangażować spory kapitał, śmiało, będą murowane dochody. I bardzo proszę: wszystko będzie działać. Będziecie sobie jeździć do przeszłości. Ale powrotu do czasów sprzed budowy wehikułu nie ma - w każdym razie w świetle tego, co wiemy teraz, bo być może przyszłość przyniesie nam jeszcze inne, nowe, jeszcze fantastyczniejsze rozwiązania.

Idea tego wehikułu czasu, który znamy dziś, jest właśnie taka. Póki go nie zrobisz - nie wykorzystasz. To nie to samo, co wsiąść do dorożki i pojechać w przeszłość - tak to u Wellsa działało.

Ale mogłoby się zdarzyć, że już teraz żyjemy w pętli czasowej?

* Tak, to by się mogło zdarzyć. Oczywiście w takiej pętli, którą nie myśmy wykonali. Albo ktoś ją dla nas zrobił, albo - co też możliwe - to dzieło samej natury, dzieło Wszechświata. W czasach Wielkiego Wybuchu takich pętli musiało być z pewnością sporo. Ale były one wówczas niewielkie i najprawdopodobniej zniknęły. Choć taka ewolucja - że taki miniaturowy łuk rozciągnął się do olbrzymich rozmiarów, rosnąc wraz ze Wszechświatem - jest do pomyślenia. W zasadzie jest to możliwe. Choć niewiele wiemy na ten temat. Nie wiemy, jakie jest prawdopodobieństwo takiego procesu, jak znaleźć taką pętlę, gdzie ją znaleźć i czym by ona miała być? Oto odpowiedź na pytanie, co jeszcze zostało fizykom do zrobienia! Multum problemów! I to jak ciekawych!

Ale jest też masa trudności. Nie ma komu zajmować się tymi problemami z przyczyn czysto socjalnych, ekonomicznych.

Jak to?

* Jestem dyrektorem astrofizycznego centrum badawczego w Kopenhadze, ale też wciąż pracuję z młodymi studentami na kopenhaskim uniwersytecie. Bardzo lubię pracę z młodzieżą, ze strumieniem nowej krwi, która zasila fizykę. Tylko my, pracujący w fizyce, możemy ich fizyki nauczyć.

Bywają nauczyciele, którzy nie są naukowcami. Nic gorszego wyobrazić sobie nie można. Żeby zostać dobrym nauczycielem, musisz mieć dobrego nauczyciela. Jeśli masz być uczonym pracującym w nauce - wówczas musisz mieć mistrza. Mistrza - też pracującego jako naukowiec. Gdy przestajesz zajmować się nauką, powinieneś też przestać wykładać.

Teraz do rzeczy. Młodzi przeważnie są zafascynowani wehikułem czasu. Ale przecież ja nie mogę kazać studentom zajmować się zawodowo wehikułem czasu! Któż ich potem przyjmie do pracy? Na pytanie, czym się zajmują, mają odpowiadać, że wehikułem czasu? Przecież to niepoważne! "Ot, fantasta, niech sobie marzy" - pomyśli pracodawca. A oni przecież muszą znaleźć jakąś posadę. Teraz wszędzie brak miejsc, wyścig szczurów, rozpychanie się łokciami. Trzeba być ciut bardziej praktycznym. Ot, i trudność.
Kiedy kilkanaście lat temu przeczytałem pańską książkę "Jak wybuchł Wszechświat", to pod jej wpływem postanowiłem zostać fizykiem.

* Cieszę się, że moja książka pomogła panu wybrać właściwą drogę życiową, hm, żeby nie powiedzieć jedyną słuszną drogę życiową. Cóż, myślę, że fizyka jest najciekawsza. Choć teraz w ogóle wiele ciekawych rzeczy się zdarza, na przykład w genetyce. Niemniej jednak myślę, że perspektywy rozwoju fizyki i problemy, z jakimi fizyka się zmaga, są wciąż najciekawsze, najważniejsze i najbardziej porywające. Wszak fizyka i astrofizyka roztrząsają najbardziej fundamentalne problemy bytu. Stawiają pytania tak fundamentalne, jak pytanie o sens istnienia, dlaczego coś istnieje, jak istnieje, skąd się wzięło. I to nie są pytania fantastyczne, wydumane, lecz pytania, które biorą się z tego, czego dowiadujemy się o otaczającym nas świecie.

To są najgłębsze pytania, jakie człowiek może sobie zadać. I one są równie ważne jak pytania o prawa moralne człowieka, o nasz wewnętrzny kodeks. To Kant powiedział: są dwa rodzaje pytań, które najbardziej niepokoją i porażają swą głębią - wielki świat dookoła nas i prawa moralne w nas. Wszystko pozostałe, to przyczynki do tych dwóch pytań. Właśnie na jedno z takich pytań odpowiadała książka "Jak wybuchł Wszechświat".

Skąd dziś wiemy, jak kilkanaście miliardów lat temu powstawał Wszechświat?

* Umiemy prześledzić ciąg wydarzeń, który doprowadził do narodzin Wszechświata, całą jego ewolucję, szczególnie pierwsze jej momenty. I potem spróbować zapytać, co było przyczyną narodzin.

Myślę również, że są podstawy po temu, by zadać pytanie: w jakim celu Wszechświat powstał. Słowo "przyczyna" w języku rosyjskim ma dwa znaczenia: można to rozumieć jako fizyczną przyczynę, pierwszy impuls. Można też pytać, jaki proces fizyczny doprowadził do powstania Wszechświata. Ale słowo "przyczyna" można traktować też jako pytanie: dlaczego? To już jest bardziej ludzkie podejście. Moralne podejście. Pojęcie związane nie tyle z fizyką, ile z ontologią. Ale moja książka opisuje jedynie fizyczne przyczyny.

Poważnie - pan, fizyk, myśli, że można próbować odpowiadać na pytanie, po co powstał Wszechświat?

* Powiedziałem, że można postawić to pytanie. A już odpowiedzieć na nie jest niezwykle trudno. Nie wiemy nawet, czy istnieje odpowiedź na to pytanie. Jeden myśli "tak", inny uważa, że "nie", a jeszcze inny jest zdania, że pytanie zostało nieprawidłowo postawione.

Jak więc powstał Wszechświat? Czy coś zmieniło się w naszej wiedzy w ciągu ostatnich 15 lat?

* Ogólna idea nie uległa zmianie. Wiemy, że Wszechświat powstał w wyniku kwantowego wybuchu.

Wielki Wybuch, ale czego?

* Przede wszystkim - był wybuch. Po drugie, wybuch ten związany był ze zjawiskami kwantowymi.

Jak wygląda zwykły wybuch? Na przykład wybuch prochu? Coś się zapala, wydziela się ciepło. To wszystko z fizyką kwantową nie ma najmniejszego związku. Powstanie Wszechświata jest typowym procesem kwantowym.
A więc co takiego wybuchło?

* Ludzie często odpowiadają: Wszechświat powstał z niczego. To odpowiedź obliczona na wywołanie efektu. Kuglarstwo. Z niczego nic nie może powstać. Wprawdzie byli tacy sofiści - że wspomnę chociażby Hegla - którzy wywodzili coś z niczego. Ale to tautologie, igraszki słowne. W przyrodzie nic nie powstaje z niczego. To, co my nazywamy "niczym", to rzecz jasna - próżnia. Próżnia, w której mogą powstawać wirtualne cząstki. A próżnia może wybuchnąć, jeśli zostaną spełnione pewne warunki. Zaraz będę mówił, jakie. W dodatku teraz uważa się, że ta próżnia była w potwornie specyficznym stanie. Miała mianowicie olbrzymią gęstość energii, około 10 do potęgi 96 gramów na centymetr sześcienny, czyli była mniej więcej 80 rzędów wielkości bardziej gęsta niż materia w gwieździe neutronowej. I Wszechświat musiał powstać właśnie z takiej próżni. Dobre sobie, "nic", które ma tak kolosalną gęstość.

Czy wiadomo, skąd wzięła się ta próżnia, mająca nieskończenie gęstą energię w nieskończenie małym obszarze...

* Nie. Jeśli uprościmy nieco to, o czym mówię, to lepiej ująć to tak: materia była zawsze i wszędzie. W dodatku słowa zawsze i wszędzie też nie są odpowiednie, bo gdy ta materia jest tak gęsta, to również siły przyciągania są na tyle wielkie, że powinniśmy stosować do ich opisu teorię kwantową. A wiemy, że przyciąganie to nic innego, jak zakrzywienie czasoprzestrzeni. Jeśli grawitacja jest tak silna, to zakrzywienie czasoprzestrzeni jest tak potężne, że czasoprzestrzeń rozpada się na oddzielne kwanty, stanowi oddzielną pianę. Nie było więc ani czasu, ani przestrzeni, tylko piana...

Ponadczasowa piana...

* Ta piana była zawsze i wszędzie, bo nie było jeszcze wtedy ani czasu, ani przestrzeni. A w tej pianie: kontinuum kwantowych procesów. Tam powstawały światy i umierały światy. Przy czym światy bardzo różne, przedziwne, światy o różnych prawach, różnych fizykach, światy złożone z różnych rzeczy, całe bogactwo światów. I czasem, w wyniku przypadkowych fluktuacji, mogą też powstać takie światy jak nasz.

Nasz Wszechświat nie jest więc, być może, samotny. Gdzieś tam są też inne światy?

* Cóż, słowo "gdzieś" też nie jest najtrafniejsze. Cóż to oznacza "gdzieś", jeśli to coś jest poza czasem i przestrzenią. "Gdzieś" to słowo z języka codziennego. To, co teraz nazywamy naszym Wszechświatem, mocno się rozdęło (to był okres tzw. inflacji tuż po Wielkim Wybuchu).

Obrazek jest taki: w tej pianie o ogromnej gęstości od czasu do czasu rodzą się niewielkie, fantastycznie małe pęcherzyki, które zawierają nieco materii wykreowanej z piany. My, fizycy, nazywamy ją materią lambda. Taka materia wytwarza ujemną siłę grawitacji, która zamiast przyciągać - odpycha. I wszystko zaczyna nagle puchnąć. To właśnie prowadzi do wybuchu naszego Wszechświata. Nie wybucha cała ta piana - a tylko nasz pęcherzyk, a w tej pianie nadal rodzą się i umierają, rodzą się i umierają małe pęcherzyki.

Jak się nieco poszczęści i powstanie taki pęcherzyk, który w zasadzie gotowy jest niebawem zniknąć, ale z jakiegoś powodu - np. przypadkowej fluktuacji - nie rozpłynie się z powrotem w pianie, lecz rozszerzy się do sporych rozmiarów, to do głosu mogą dojść już inne procesy, nie tylko kwantowe. I wtedy nie ma już odwrotu. Zaczynają działać inne mechanizmy - już nie tylko kwantowe - niekiedy prowadzące do kollapsu, zapadnięcia się w sobie, ale niekiedy podtrzymujące owo puchnięcie. I wówczas rodzi się wszechświat podobny do naszego.

Jeśli tak to było, jak opowiadam, to nasz pęcherzyk rozdął się od ówczesnych czasów do niewyobrażalnie wielkich rozmiarów. Wszechświat, który możemy widzieć w teleskopach, jest zaledwie maleńkim ziarenkiem piasku w tym gigantycznym bąblu.
A co znajduje się poza granicami tego bąbla?

* Tam przestrzeń zamyka się, kończy sama z siebie. Tam jest stale piana. Piana o ogromnej gęstości. A w tej pianie różne inne światy, z innymi prawami fizyki, innymi stałymi, innymi regułami - rodzą się i umierają.

Niewiarygodny obraz.

* Tak - wydawałoby się - jakże niewiarygodny. Co się zmieniło w naszej wiedzy o narodzinach Wszechświata? W zasadzie to wszystko, o czym przed chwilą mówiłem, było już znane 15 lat temu. Ale dziś potwierdzają ten obraz obserwacje astronomiczne. Sprawdzają się te fantastyczne - wydawałoby się - hipotezy. A przecież wymyślać można sobie, Bóg raczy wiedzieć co.

A jak sprawdzamy, że faktycznie tak było?

* Zastanawiamy się, jakie mogą być skutki, następstwa takich, a nie innych wizji początku. Czy jakieś ślady tych narodzin mogły zachować się do dziś? I jeśli takie ślady mogły przetrwać do dziś, to wówczas badając te ślady, możemy porównać z naszą teorią, naszymi przewidywaniami i dostać odpowiedź: czy było tak, czy inaczej.

I oto dzisiaj możemy obserwować tzw. promieniowanie reliktowe dochodzące do nas z różnych stron kosmosu. Ono jest niezwykle słabe, ale niesie ze sobą informację. To promieniowanie narodziło się prawie jednocześnie z Wszechświatem. W tym promieniowaniu obserwujemy pewne fluktuacje: ono jest silniejsze i słabsze, cieplejsze i chłodniejsze, takie jakby cętki. I to jest kod: w zależności między intensywnością tych prążków i ich rozmiarami kątowymi na niebie zaszyfrowany jest proces narodzin Wszechświata. Wiemy na przykład, że te nieznaczne niejednorodności promieniowania to ślady owego kwantowego wybuchu. Wybuch nie był bowiem dokładnie symetryczny.

Wszystko się sprawdza?

* W roku 1992 zostały zaobserwowane te słabiutkie niejednorodności w promieniowaniu tła. Ale wcześniej zostały przewidziane przez teorię. Przepowiedziano i odkryto. To znaczy, że nie fantazjujemy - ale coś już wiemy. Potem okazało się, że zależność między rozmiarem niejednorodności a jej amplitudą także została przewidziana prawidłowo. Oto dosłownie kilka dni temu opublikowano ostatnie prace, poświęcone pomiarom tych niejednorodności. I one przyniosły nam kolejne dane, kolejne ślady, jak wyglądał proces narodzin Wszechświata.

Oczywiście, to tylko początek. Ale nasze podstawowe podejrzenia zostały potwierdzone. Co najdziwniejsze, wręcz nieprawdopodobne, a wiele osób tego w ogóle nie zauważa - myśmy przecież przewidzieli narodziny świata! Mało tego, że przewidzieliśmy. Potrafimy dowieść, że to rzeczywiście było tak! To bym na pewno podkreślił, gdybym dzisiaj pisał książkę "Jak wybuchł Wszechświat" - że nasze fantazje, nasze marzenia - nabrały realnych kształtów.

Co wobec tego jeszcze zostało do zrobienia? Jakie jeszcze zadania stoją przed fizyką?

* To wszystko tylko początek. To tyle, jakby powiedzieć: wiemy, jak człowiek się urodził. A co dalej? Potem całe życie się zaczyna. Wszystko przed nami. I ja nie mogę wprost uwierzyć, że tacy geniusze jak Hawking czy Feynman twierdzą, że to już koniec, nic nie zostało do zrobienia, wszystko zamknięte, dalej, chłopaki, spuszczamy paliwo.

A ponad tym wszystkim ciągle jest jeszcze to najważniejsze pytanie, pytanie, które chciałbym zadać obcej cywilizacji: czy jest coś jeszcze? Czy może inaczej: co było, zanim narodził się Wszechświat? Pytanie to, rzecz jasna, jest źle postawione, jako że przed narodzinami Wszechświata niczego być nie mogło, bo nie było czasu. Czas narodził się razem ze Wszechświatem, razem z samym sobą. Dlatego pytanie: co było wcześniej, nie ma sensu. Słowo "wcześniej" należałoby wyrzucić i zapytać: co było oprócz? Co jest ponadto? I zastanówmy się: jak można to poznać?

Igor Dmitrijewicz Nowikow

Słynny astrofizyk i kosmolog. W roku 1959 ukończył Uniwersytet Moskiewski, a w trzy lata później trafił do zespołu badawczego legendy rosyjskiej fizyki, Jakowa Zeldowicza. Nowikow pierwszy sformułował hipotezę, że czarne dziury mogą być związane z obiektami, które emitują w przestrzeni kosmicznej promieniowanie rentgenowskie. Obecnie kieruje Centrum Astrofizyki Teoretycznej w Kopenhadze. Jest doskonałym wykładowcą i popularyzatorem nauki, autorem książek "Czarne dziury i Wszechświat", "Rzeka czasu. Czarne dziury, białe dziury i podróże w czasie" (Wyd. Prószyński i S-ka). Sam ilustruje swoje książki.

05.07.2004
22:26
[73]

Kozzie [ Konsul ]

3-10-1995. Jeden z najwybitniejszych współczesnych astrofizyków Stephen Hawking twierdzi, że podróże w czasie są możliwe, choć mało praktyczne.

We wstępie do książki amerykańskiego astronoma Lawrence'a Kraussa "The Physics of Star Trek" (ukaże się za miesiąc) prof. Hawking napisał, że współczesne teorie naukowe nie wykluczają możliwości poruszania się w czasie.

Dotychczas Hawking - podobnie jak większość fizyków-teoretyków - wyśmiewał takie sugestie jako pozbawione logiki. Dziś Hawking dołącza do grupy uczonych, którzy sądzą, że teoria względności Einsteina dopuszcza możliwość przemieszczania się w czasie. Einstein wykazał, że czas i przestrzeń są ściśle powiązane i zależne od grawitacji. Niewyobrażalnie potężne pola grawitacyjne wokół gwiazd - czarne dziury - mogłyby umożliwić odwrócenie biegu czasu. Warunkiem byłoby jednak uzyskanie odpowiednio dużej energii wystarczającej do wyekspediowania pierwszego czasolotu.

"Jeśli połączyć teorię względności z teorią kwantową, wydaje się, że taka możliwość istnieje" - powiedział Hawking w poniedziałkowym wywiadzie dla gazety "Sunday Times".

Hawking przypuszcza, że wycieczki w czasie mogłyby zostać urzeczywistnione dzięki kosmicznym podróżom odbywanym z ogromnymi prędkościami. Uczony ujawnił, że teoretyczne badania nad podróżowaniem w czasie prowadzone są na Cambridge oraz w kalifornijskim Instytucie Techniki.

Dr Michio Kaku, profesor fizyki teoretycznej Uniwersytetu w Nowym Jorku, (autor niedawno wydanej w Polsce książki "Hiperprzestrzeń. Wszechświaty równoległe, pętle czasowe i dziesiąty wymiar") także jest zwolennikiem możliwości przemieszczania się w czasie, jednak podkreśla trudności techniczne. - "Zbudowanie prawdziwego czasolotu nie będzie trudne. To nie odbędzie się - jak sobie niektórzy myślą - za sprawą siedzenia w fotelu i kręcenia kilkoma gałkami.

Wszystkie propozycje budowy czasolotu natrafiają na jeden problem - jak zapewnić mu niezbędną energię?" Zdaniem Kaku energię można znaleźć w wielkich złożach dalekiego kosmosu. Ale jak się tam dostać?

Sparaliżowany profesor-geniusz Hawking kieruje obecnie katedrą matematyki na uniwersytecie w Cambridge. Piastuje stanowisko, które kiedyś zajmował sir Isaac Newton.

Albert Einstein, który obalił pewniki Newtona - niezmienność czasu i przestrzeni, zwykł mówić, że Wszechświat jest nie tylko bardziej tajemniczy, niż sobie wyobrażamy, ale o wiele dziwniejszy, niż będziemy mogli sobie wyobrazić kiedykolwiek.

05.07.2004
22:26
[74]

Kozzie [ Konsul ]

Stabilny tunel czasoprzestrzenny


13-04-2000. Proszę zająć miejsca i zapiąć pasy. Zaraz zanurzymy się w tunelu w czasoprzestrzeni, którym w mgnieniu oka połkniemy ogromne odległości dzielące nas od gwiazd.

Możliwość istnienia takiego tunelu dowiódł właśnie rosyjski fizyk Siergiej Krasnikow z Obserwatorium w Petersburgu - pisze dziś tygodnik "New Scientist". Już wiele lat temu ze zdziwieniem przekonano się, że ogólna teoria względności Alberta Einsteina dopuszcza zakrzywienie czasoprzestrzeni i możliwość stworzenia drogi na skróty między miejscami, które chcielibyśmy odwiedzić. Do tej pory jednak wszystkie wymyślane przez fizyków tunele nie nadawały się do podróży. Nawet mysz by się nimi nie prześlizgnęła. Miały mikroskopijne gardziele albo były niestabilne, tzn. najmniejsze zaburzenie - np. obecność astronauty w tunelu - powodowałoby, że tunel zasklepiałby się. Większość ekspertów, w tym np. brytyjski fizyk Stephen Hawking, sądzi, że prawa natury muszą zabraniać ich istnienia. Mogłyby bowiem służyć również do podróży w czasie, a to prowadziłoby do znanych paradoksów (np. podróżnik cofa się do czasów sprzed narodzin i zabija swoich rodziców). Krasnikow znalazł jednak taki model, który może mieć dowolnie dużą gardziel, jest stabilny i nie stoi w sprzeczności ze znanymi prawami fizyki. Jego tunel, tak jak inne, ma wciąż jeden podstawowy feler. Musi być wypełniony egzotyczną materią, której nikt jeszcze nie widział na oczy, choć teoretycznie może istnieć. - Sprawa jest wciąż otwarta. Udowodnienie, że coś jest teoretycznie możliwe, nie dowodzi jeszcze, że to istnieje - mówi Paul Davies z Imperial College w Londynie. Próba skonstruowania tunelu jest na razie poza zasięgiem obecnej technologii, choć Krasnikow wierzy, że takie tunele mogły powstać tuż po Wielkim Wybuchu i pozostać do dziś. - Wystarczy znaleźć jeden z nich, np. pomiędzy Ziemią a gwiazdą Wega, by użyć go jako skrótu - dodaje.

05.07.2004
22:27
[75]

Kozzie [ Konsul ]

Podróże w czasie. Czarna dziura ich nie umożliwi

5-09-1998. Shahar Hod i Tsvi Piran z hebrajskiego uniwersytetu w Jerozolimie udowodnili na łamach "Physical Review Letters" (z 24 sierpnia), iż płonne są nadzieje na podróże w czasie

W wielu powieściach science fiction czarne dziury służą jako wrota do innych światów albo wehikuły do podróży w czasie. W ostatnich latach także wielu fizyków - m.in. słynny Stephan Hawking - przyznawało, iż teoretycznie jest to możliwe. Czarna dziura ma tak wielką siłę grawitacji, że nie wypuszcza ze swej czeluści niczego, co w nią wpadnie, również światła (stąd jej nazwa). Grawitacja zaś powoduje zwolnienie upływu czasu - dawno temu zauważono, iż na zawieszonych wysoko nad Ziemią satelitach zegar tyka szybciej niż na powierzchni. Wewnątrz czarnych dziur czas dosłownie musi "wariować". Stąd pomysły, iż mogłyby one służyć do podróży w czasie.

Niestety... Shahar Hod i Tsvi Piran z hebrajskiego uniwersytetu w Jerozolimie udowodnili na łamach "Physical Review Letters" (z 24 sierpnia), iż płonne są nadzieje na podróże w czasie. Z ich obliczeń wynika, że nawet jeśli we wnętrzu czarnej dziury "otworzy się" tunel, który mógłby wyprowadzić wędrowca w inne czasy, to jego wrota (tzw. horyzont Cauchy'ego) muszą być niestabilne. Oznacza to, że najmniejsze zakłócenie - np. obecność wędrowca - doprowadzi do zamknięcia wrót. Wędrowca spotka smutny los: zostanie ściągnięty do tzw. osobliwości, ukrytej w każdej czarnej dziurze. Najpierw grawitacja rozciągnie i rozerwie go na strzępy, a potem ściśnie do punktu.

05.07.2004
22:29
[76]

Kozzie [ Konsul ]

I na koniec fragment książki o Hawkingu

Fragment książki Davida Filkina "Wszechświat Stephena Hawkinga", wyd. Rebis 18-04-1998, ostatnia aktualizacja 10-01-2001 15:36

18-04-1998. Jeśli czas jest urojony, to Wszechświat i czasoprzestrzeń nie mają brzegów, początku, ani końca - twierdzi Stephen Hawking.

Komputerowe, różowo-pomarańczowe zdjęcie zmarszczek przestrzeni, które George Smoot przedstawił dziennikarzom, trafiło na czołówki gazet na całym świecie. Trudno wskazać inny eksperyment kosmologiczny, który spotkałby się z podobnym zainteresowaniem mediów. Częściowo stało się tak dlatego, że zdjęcie kosmicznego jaja opatrywano komentarzem Stephena Hawkinga, który bez ogródek stwierdził, że "jest to największe odkrycie stulecia, jeśli nie wszech czasów".

Działo się to w kwietniu 1992 roku, cztery lata po ukazaniu się "Krótkiej historii czasu". Popularność, jaką cieszyła się ta książka, sprawiła, że Stephen z dnia na dzień stał się sławny, a zainteresowanie kosmologią sięgnęło zenitu. Jej autor nie musiał więc składać dramatycznych oświadczeń, aby zwrócić na siebie uwagę czy zareklamować swoją książkę. Jego słowa wynikały z autentycznego zachwytu, jaki wzbudziła w nim udana misja satelity COBE. Jej wyniki zwiększyły poparcie dla teorii Wielkiego Wybuchu, tym bardziej że niemal wszystkie gazety doniosły o tym na pierwszej stronie. Dla Stephena Hawkinga nie to jednak się najbardziej liczyło. Wyniki misji potwierdziły, że we wczesnym wszechświecie istniały niewielkie fluktuacje energii, które spowodowały różnice w temperaturze promieniowania tła wykryte przez satelitę COBE. Fluktuacje te doprowadziły do powstania obszarów zagęszczenia i rozrzedzenia materii, które dały początek dzisiejszym galaktykom i pustkom międzygalaktycznym. Istnienie tego rodzaju fluktuacji było niezbędne, aby uwiarygodnić wysuniętą przez Stephena Hawkinga teorię wyjaśniającą początki wszechświata.

W koncepcji ewolucji wszechświata, jaką proponuje Stephen Hawking, zasadniczą rolę odgrywa grawitacja. Sposób, w jaki grawitacja rządzi ruchem ciał w przestrzeni i czasie, jest zasadniczym elementem opisu rzeczywistości, którego dostarcza Einsteinowska ogólna teoria względności. Co jednak dzieje się z grawitacją w świecie kwantów - w fizyce opisującej obiekty bardzo małe i o ogromnej gęstości? Potrzebna jest kwantowa teoria grawitacji, łącząca opis grawitacji, którego dostarcza ogólna teoria względności, z zasadniczymi koncepcjami zaczerpniętymi z mechaniki kwantowej, takimi jak dualizm korpuskularno-falowy czy zasada nieoznaczoności Heisenberga. Taki opis stanowiłby w rezultacie teorię wszystkiego, której poszukują fizycy zajmujący się strunami.

Stephen utrzymuje, że choć nie dysponujemy ścisłą i przekonywającą kwantową teorią grawitacji, możemy podać niektóre z cech, jakimi powinna się ona charakteryzować. Zaczął więc budować coś w rodzaju kwantowej kosmologii: zestaw warunków kwantowych wyznaczających stan wszechświata na początku jego ewolucji.

Poszukując mechanizmu, który umożliwił rozpoczęcie całego tego procesu, nie można polegać na tradycyjnej matematyce czasu i przestrzeni. Wiemy, że prawa opisujące czasoprzestrzeń załamują się w punkcie osobliwym, z którego - wedle ich przewidywań - musiał powstać wszechświat. Należy więc opracować inny sposób wyprowadzenia poszukiwanych równań.
Według Stephena Hawkinga najlepszym podejściem jest użycie tak zwanej sumy po historiach - metody opracowanej przez amerykańskiego fizyka Richarda Feynmana. W ogólności polega ona na tym, że rozpatruje się wszystkie możliwe sposoby zachowania opisywanego obiektu lub zdarzenia. Następnie ocenia się je i eliminuje najmniej prawdopodobne. Otrzymuje się w ten sposób właściwe rozwiązanie zagadnienia. Przypomina to trochę ustalenie trasy przesłania listu z Londynu do Nowego Jorku. Można go umieścić w samolocie lecącym bezpośrednio, można też wysłać go najpierw do Bostonu lub Waszyngtonu, skąd zostałby wyekspediowany do miejsca przeznaczenia. Może nawet zawędrować do Moskwy lub Tokio, zanim wyląduje w Nowym Jorku. Analizując wszystkie możliwe trasy, czyli sporządzając "sumę po historiach" dla sposobu przesłania listu z Londynu do Nowego Jorku, możemy sprawdzić, które z nich są najbardziej prawdopodobne. Trasy przez Moskwę lub Tokio od razu należy odrzucić jako mało prawdopodobne. Pozostają więc tylko najbardziej prawdopodobne możliwości, które poddaje się dokładnej analizie.

Ludziom myślącym w sposób konwencjonalny traktowanie "sumy po historiach" jako najlepszego matematycznego narzędzia do badania natury wczesnego wszechświata może się wydawać dość problematyczne: zakłada się w niej, że najwygodniejszą matematycznie procedurą jest przedstawienie czasu w równaniach jako tak zwany czas urojony. Któż by się jednak odważył oświadczyć z pełnym przekonaniem, jaką formę przybiera czas? Nie ma żadnych naukowych powodów, dla których czas "urojony" nie mógłby istnieć.

Przypomina to trochę posługiwanie się liczbami ujemnymi w matematyce. W "rzeczywistym" świecie nie można mieć mniej niż zero jajek w koszyku. Jednak w świecie matematyki minus dwa jajka to zrozumiały wynik. Doda się do nich cztery i mamy w koszyku dwa jajka. Posługując się czasem "urojonym", Stephen Hawking potrafił opisać niemal wszystkie składniki wczesnego wszechświata.

Rozpatrzywszy wszystkie modele, Stephen Hawking orzekł, że możliwe są trzy różne scenariusze tego, co się wówczas działo. Pierwszym z nich jest wszechświat czasu "rzeczywistego", który rozpoczął się Wielkim Wybuchem. Druga możliwość, także będąca modelem czasu "rzeczywistego", sugeruje, że wszechświat istnieje wiecznie. Stephenowi Hawkingowi najbardziej jednak przypadła do gustu trzecia możliwość - wieczny wszechświat czasu "urojonego". Koncepcja taka ma co najmniej dwie zalety. Opis wszechświata w ramach czasu "urojonego" nie powoduje problemów z osobliwościami. Wszystko, co ma zasadnicze znaczenie dla rozwoju kosmosu, łącznie z czasoprzestrzenią pojmowaną zgodnie z koncepcją Einsteina, mogłoby ulec zakrzywieniu w zamkniętą powierzchnię i zostać zawarte w pierwotnym wszechświecie. Wszechświat taki nie miałby ani początku, ani końca. Nie wymagałby żadnego początkowego składnika w rodzaju "praatomu" Lemaitre'a, który musiałby być w jakiś sposób stworzony. W ten sposób Stephen Hawking uniknął problemu osobliwości i kwestii załamywania się w niej praw fizyki.

Model taki ma jeszcze jedną zaletę. Wprowadzając pewne ograniczenia do natury wszechświata, Stephen wykazał, że według koncepcji czasu "urojonego" mógł powstać jedynie taki wszechświat, jaki widzimy.
Model Stephena Hawkinga jest znany jako wszechświat bez brzegów. Stephen doszedł do wniosku, że zgodnie z kwantową teorią grawitacji tylko taki model kosmosu zapewnia powstanie naszego wszechświata. Jeśli się nie uwzględni żadnych ograniczeń, wszystkie możliwe kwantowe stany wszechświata są równie prawdopodobne. Zgodnie z tym rozumowaniem nasz wszechświat był jednym z możliwych kosmosów, choć teoria nie wyjaśnia, jak ani dlaczego stał się on tym, w którym my się znaleźliśmy. Stephen wykazał, że problemu tego można uniknąć, jeśli się przyjmie, że wszechświat kwantowy doprowadził do powstania wszechświata bez granic. W istocie oznacza to, iż nie ma on żadnych granic wyznaczających kres czasoprzestrzeni, mimo że jako całość ma skończone rozmiary.

Łatwiej to zrozumieć, jeśli wyobrazimy sobie, że spacerujemy po powierzchni kuli, takiej jak na przykład Ziemia. Niezależnie od tego, jak długo byśmy szli, nie napotkamy żadnych granic czy brzegów. Kulę możemy po prostu obchodzić w nieskończoność. Jeśli się nad tym przez chwilę zastanowimy, dojdziemy do wniosku, że to samo dotyczy powierzchni gigantycznego balonu. Lecz w tym wypadku możemy chodzić zarówno po jego powierzchni zewnętrznej, jak i wewnętrznej. Inaczej mówiąc, wszechświat bez brzegów nie musi mieć żadnego określonego kształtu czy rozmiarów. Musi jedynie zapewniać czasoprzestrzeni rodzaj ciągłości, bez brzegów - taką, jaką ma powierzchnia balonu.

Istnieją przesłanki teoretyczne, z których, zdaniem Stephena Hawkinga, wynika, że warunek braku brzegów jest najbardziej prawdopodobną konsekwencją stanu kwantowego, w jakim znajdował się wszechświat w pierwszych chwilach swego życia. Propozycja wszechświata bez brzegów ma wiele zalet. Ale oczywiście nie ma większego oparcia w doświadczeniu niż inne czysto teoretyczne koncepcje wyjaśniające naturę młodego wszechświata. W "Krótkiej historii czasu" Stephen Hawking wyraźnie zaznacza, że jest to tylko propozycja, której nie można wywieść z innych zasad - jedna z realnych możliwości opracowanych przez Stephena we współpracy z Jimem Hartle'em z University of California.

Pomimo pomysłowości, z jaką Stephen wykorzystał różne zasady i prawa, aby stworzyć swoją błyskotliwą koncepcję, zdaje on sobie sprawę, że uwiarygodnienie jej wymaga włączenia do teorii grawitacji praw fizyki kwantowej. Niestety, dotychczas nikt nie zaproponował w pełni zadowalającej kwantowej teorii grawitacji. Wobec tego, nawet gdyby udało mu się uniknąć kłopotów wynikających z twierdzeń o osobliwościach, całościowe opisanie wszechświata umożliwia tylko teoria wszystkiego, która łączy grawitację z mechaniką kwantową.

Krytycy zarzucają Stephenowi, że jego model jest jedynie pomysłowym obejściem zasadniczych trudności, jakie sprawia pogodzenie teorii względności z mechaniką kwantową. Wskazują też, że decydujące znaczenie dla jej powodzenia ma kwantowa teoria grawitacji, która dotąd nie została sformułowana. Powinniśmy więc poczekać, aż coś sensownego wyłoni się z prac nad teorią strun. Ale tylko niewielu fizyków uważa, że gdy to nastąpi - zdaniem większości nie tak szybko - będzie to oznaczało napisanie ostatniego rozdziału w księdze fizyki. Znaczący komentarz na ten temat wygłosił Ed Witten. Jego zdaniem każda teoria na tyle obszerna, by mogła się stać teorią wszystkiego, musi postawić przed fizykami wiele zupełnie nowych wyzwań.
Komentarz Wittena stanowi ledwie zawoalowaną sugestię, że być może natury wszechświata nigdy nie uda się nam zrozumieć pełniej, niż rozumiemy ją obecnie. Inaczej mówiąc, jesteśmy blisko zrozumienia wszystkiego, ale nigdy nie będziemy wiedzieli wszystkiego. Po zdjęciu kolejnej łuski z cebuli odsłaniamy następne. Ostateczne rozwiązanie zagadki może być równie trudne jak jej zdefiniowanie. Ale nawet jeśli wciąż nie mamy pewności, co działo się w pierwszych ułamkach sekund po Wielkim Wybuchu, większość kosmologów - łącznie ze Stephenem Hawkingiem - jest naprawdę zachwycona tym, co dotąd osiągnęliśmy. W końcu zostały nam do wyjaśnienia tylko pierwsze ułamki sekund życia wszechświata. Przebyliśmy więc długą drogę od pierwszej kosmologicznej koncepcji mówiącej o gwiazdach jako dziurkach w pokrywce nad Ziemią, powyżej której płonie ogień. Nasze zrozumienie wszechświata stanowi olbrzymi triumf uważnych naukowych obserwacji i błyskotliwego wnioskowania teoretycznego. Model wszechświata zaproponowany przez Stephena Hawkinga różni się tylko w szczegółach od modeli, które ułożyłby praktycznie każdy inny kosmolog.

Dzięki teorii strun być może wkrótce będziemy w stanie wyjaśnić, w jaki sposób w próżni zaistniała energia, która później zgodnie z teorią inflacyjną dokonała gwałtownej ekspansji, a także to, że jednocześnie pojawiły się kwantowe fluktuacje, które sprawiły, że eksplozja zainicjowana przez Wielki Wybuch charakteryzowała się drobnymi niejedno-rodnościami. Jakieś trzysta tysięcy lat później niejednorodności te objawiły się w postaci wahań temperatury rzędu dwóch tysięcznych stopnia, które wykrył satelita COBE. Ale wystarczyły one, by materia mogła ewoluować niejednolicie, w miarę jak gorący po Wielkim Wybuchu wszechświat się oziębił.

Oto, jak do tego doszło. Ułamki sekund po Wielkim Wybuchu energia eksplozji zaczęła się przeradzać w pierwotne cząstki materii, takie jak kwarki. Nie był to jednak nieodwracalny proces. W pierwszej sekundzie życia wszechświata dochodziło do nieustannych zderzeń między cząstkami, wskutek czego zamieniały się one w czystą energię, by po chwili znów objawić się jako cząstki. Ten zwariowany taniec kreacji i anihilacji w nieprzenikliwie gorącej plazmie powtórzył się kilkakrotnie, by w końcu przejść do oddziaływań, które znamy ze zderzeń cząstek w potężnych akceleratorach. Po trzech minutach ukształtowały się bardziej stabilne formy materii, takie jak jądra atomowe, wokół których później miały powstać atomy. Wszechświat zaczął się oziębiać, umożliwiając pierwszym cząstkom łączenie się ze sobą. Jednakże w rozgrzanym do białości tyglu rodzącego się wszechświata, który wciąż był niewiarygodnie gorący, nic nie można było jeszcze dostrzec.

Musieliśmy czekać trzysta tysięcy lat, nim wreszcie wszechświat się przejaśnił, a jądra zaczęły wychwytywać elektrony, tworząc atomy. Z grubsza osiemdziesiąt procent wszystkich atomów stanowił wodór, a dwadzieścia procent - hel. Dopiero miliard lat po Wielkim Wybuchu przyciąganie grawitacyjne zaczęło tworzyć pierwsze gwiazdy, kwazary i kotłujące się grudy materii, z których formowały się galaktyki. W pierwszych gwiazdach nastąpiła synteza jąder wodoru w hel i gwiazdy zaczynały świecić. Czarne dziury w centrach kwazarów wywierały ogromny grawitacyjny wpływ na sąsiednią materię. Tworzone przez nie wirujące dyski wytwarzały olbrzymie ilości ciepła i dały początek nowym gwiazdom. Starsze gwiazdy były przyciągane w stronę wielkich brył ciemnej materii otaczających kwazary. Prawdopodobnie opadały one ku gigantycznym obracającym się tarczom, tworząc znajome nam spiralne ramiona galaktyk.
Gdy dobiegł końca cykl życiowy pierwszych gwiazd, utworzyły się pierwsze białe karły, które po całkowitym oziębieniu przeistoczyły się w brązowe karły. Pierwsze większe gwiazdy skończyły swój żywot w wybuchach supernowych, wyrzucając w przestrzeń ciężkie pierwiastki, a ich pozostałości zapadały się, tworząc gwiazdy neutronowe. Powstała nasza gwiazda - Słońce - skupiając wokół siebie materię tworzącą planety. Gdy Ziemia oziębiła się na tyle, by mogło powstać na niej życie, rozpoczął się proces ewolucji, którego ostatnim ogniwem jest gatunek ludzki - jeszcze jeden niezwykły produkt ewolucji pyłu gwiezdnego. Nie upłynęło wiele czasu, a ludzie poznali niemal wszystkie szczegóły tego niewiarygodnego łańcucha wydarzeń, który rozpoczął się piętnaście miliardów lat wcześniej.

Nie ma raczej mowy, żebyśmy popełnili podobny błąd jak poprzednie pokolenia i założyli, że nasz obecny obraz wszechświata stanowi ostateczne wyjaśnienie jego natury. W końcu modele zaproponowane przez Ptolemeusza i Newtona również wydawały się bezsporne. W porównaniu z nimi teoria Wielkiego Wybuchu nie wyrosła jeszcze z wieku niemowlęcego. Odrzucenie tych pierwszych modeli spowodowane zostało gwałtownym wzrostem naszej wiedzy o kosmosie, który zawdzięczamy obserwacjom astronomicznym. Ptolemeusz i inni kosmologowie dawnych czasów wykazali się niezwykłą pomysłowością w konstruowaniu modeli wszechświata wyłącznie na podstawie obserwacji dokonanych gołym okiem. Jednakże luneta Galileusza ukazała więcej szczegółów Układu Słonecznego i spowodowała odrzucenie tych modeli. Około trzystu lat temu Newton opracował teorię grawitacji, która sensownie opisywała układ słoneczny. Dokonane przez Hubble'a obserwacje kosmosu rozciągającego się poza granicami Układu Słonecznego ujawniły jednakże braki obrazu wszechświata jako czegoś statycznego, nieskończonego i wiecznego. W stosunkowo krótkim czasie od odkrycia Hubble'a wysłaliśmy w przestrzeń kosmiczną teleskopy, które pozwoliły nam cofnąć się w czasie do początków wszechświata tak daleko, jak to tylko jest możliwe. Wygląda na to, że nowe, doskonalsze sposoby obserwacji kosmosu nic więcej nam nie ujawnią - że poznaliśmy już cały widzialny wszechświat.

Dysponując taką wiedzą na jego temat, mamy prawo nieskromnie stwierdzić, że jesteśmy bardzo bliscy zrozumienia natury i działania wszechświata. Choć nie potrafiliśmy na razie wykryć ciemnej materii, która przypuszczalnie stanowi dziewięćdziesiąt procent całej jego masy, wydaje się, że rozumiemy, jaką rolę ona odgrywa. Do czasu jej wykrycia i obliczenia całkowitej masy wszechświata jego ostateczny los będzie dla nas zagadką. Ale i bez tego mamy jasną wizję tego, co go może czekać.

Daleko stąd jednak do stwierdzenia, że wiemy o nim wszystko. Nawet poznawszy całą historię wszechświata, nie będziemy potrafili odpowiedzieć na odwieczne pytania nurtujące ludzkość: dlaczego wszechświat jest taki, jaki jest? Po co w ogóle istniejemy? Stephen Hawking jest przekonany, że postęp w kosmologii zwiększa nasze szanse na to, że kiedyś odpowiedzi te uzyskamy. Pod koniec "Krótkiej historii czasu" Stephen Hawking stwierdza, że gdy sformułujemy już teorię wszystkiego, jej zasadnicze założenia i wnioski staną się z czasem zrozumiałe dla każdego człowieka. Wtedy wszyscy będziemy mogli wziąć udział w dyskusji nad problemem, dlaczego wszechświat istnieje. Jego zdaniem, gdy znajdziemy odpowiedź na to pytanie, oznaczać to będzie "ostateczny triumf ludzkiej inteligencji - poznamy wtedy bowiem myśli Boga".

Fragment książki Davida Filkina w tłumaczeniu Tomasza Hornowskiego "Wszechświat Stephena Hawkinga", która wkrótce ukaże się nakładem wydawnictwa Rebis

Następca Einsteina

Urodziłem się 8 stycznia 1942 r., dokładnie 300 lat po śmierci Galileusza - napisał Stephen Hawking w książce "Czarne dziury i wszechświaty niemowlęce".
Stawianie swego nazwiska obok Galileusza pachnie megalomanią, ale w tym akurat przypadku nie jest niestosowne. Przy nazwisku Hawkinga często pojawia się określenie "genialny brytyjski kosmolog" lub "następca Einsteina". "To najwybitniejszy umysł drugiej połowy XX w., to jedyny człowiek zdolny połączyć teorię względności Einsteina z mechaniką kwantową" - można przeczytać w różnych opracowaniach.

Faktem jest, że Hawkinga zajmują głównie rzeczy ostateczne: wszechświat i czas. Po przeczytaniu którejkolwiek z jego książek wszystko kurczy się do rozmiaru ziarnka piasku, nasze problemy, nasz gatunek czy nawet cała Ziemia.

Być może łatwość, z jaką Hawking odrywa się od doczesności, ma związek z jego chorobą. Stwardnienie zanikowe boczne (SLA) przykuło go na zawsze do wózka inwalidzkiego. Kiedy po tracheotomii utracił mowę, przez pewien czas porozumiewał się za pomocą ruchu brwi. Teraz ma do pomocy komputer. Ale najważniejsze to nie "jak", ale "co" Hawking ma do powiedzenia. Mozolnie wystukując palcem kolejne zdania napisał już wiele książek, z których kilka, jak choćby "Krótka historia czasu", stało się światowymi bestsellerami. Nie czuje się nieszczęśliwy. Ma dzieci, ożenił się po raz drugi.

- Mogę być wdzięczny Losowi, że wciąż trzyma mnie wśród żywych - zwykł mawiać. - SLA uśmierca zwykle po kilku latach, a ja żyję z nią prawie 40 lat. Jestem dowodem na to, że nigdy nie należy tracić nadziei.


Fragment książki Davida Filkina "Wszechświat Stephena Hawkinga", wyd. Rebis

05.07.2004
22:30
[77]

Kozzie [ Konsul ]

Mam nadzieję, że umożliwiłem wam kilkadziesiąt minut rozrywki czytania czegoś o tym temacie

05.07.2004
23:00
smile
[78]

GROM Giwera [ Sołdat ]

Kozzie czytales to? skad to masz ? bo niezle nawaliles tekstu :SSS

No nic... troche zmieszalo to i rooozciagnelo watek... ale teraz juz zmeczony jestem i nie na moja glowe takie rzeczy :) jutro poczytam

K@mil -
1. przeczytaj moj podpis :-)
2. jak jakies pytania w tej dziedzinie to mow, "troszeczke" sie orientuje (z fizyki jeszcze duzo pamietam i lubie kosmologie, fizyke rozne teorie :-) ... zaczalem czytac wlasnie od Einstaina aby sie zorientowac w tym temacie...)

05.07.2004
23:12
[79]

Kozzie [ Konsul ]

właśnie skończyłem czytać, najlepszy był wywiad z profesorem

05.07.2004
23:18
[80]

K@mil [ Wirnik ]

Grom Giwera, dzieki, jak cos to bede pytal :)

Kozzie, jestem przerazony ! Skad Ty to wszystko masz ? :)

05.07.2004
23:31
smile
[81]

Vein [ Sannin ]

ja i tak sie upieram i bede upieral przy teorii pola torsyjnego Akimova...

06.07.2004
00:22
[82]

Lrypz [ Generaďż˝ ]

Uffff...przeczytalem dwa pierwsze posty Kozziego, jutro doczytam kolejne, ale tego jest... Ale uczymy sie przez cale zycie przeciez, nowej wiedzy nigdy za wiele :)
Z ciekawosci do wzoru podanego przez Giwere podstawilem wartosc 100 km/h, chcialem sie dowiedziec, o o ile czas dla nas zwalnia, gdy np jedziemy samochodem z taka predkoscia. Wyszlo mi:
1s = 1,000000000000000000004 s. Liczylem to na kalkulatorze windowsowym, dokladnej wartosci nie pamietam bo jej nie zapisalem, ale wiem ze byla to jedynka i dwadziescia zer po przecinku...

06.07.2004
00:33
[83]

Vein [ Sannin ]

a co do potrzebnej energii... to są takie fajne urządzenia... wykożystująwłaśnie pole torsyjne... czy bodajże siłe pola grawitacyjnego, można z nich uzyskiwać OGROMNE ilości energii... co charakterystycznego w tych urządzeniach ? wykorzystują właściwie zmiany pola grafwitacyjnego, one sie nie zużywają, czym więcej energii z nich "wyciągasz" tym więcej jej produkują (zaczynają się poruszać coraz szybciej) i się ochładzają (przeciwnie do znanych nam urządzeń które jeżeli zaczynasz pobierać więcej enrgii niżprodugują to zaczynają się nagrzewać i zwalniać), tyklo dla tego urządzenia jest pewna granica (dla każdego inna, zależy od jego wielkości czy innych paramaetrów) mocy przy której przekroczeniu urządzenie... czaczyna sie samoistnie rozkręcać do jeszcze więkrzych prędkości i zaczyna lewitować... (odpychać od pola grawitacyjnego).... niemożliwe ? imho możliwe... gdybym tylko mial schematy... musze poszukać ponownie informacji o tym w necie.. gdzieś właśnie o tym czytałem tylko za chiny ludowe nei moge przypomnieć sobie gdzie.. wiem że miało to właśnie związek z polem torsyjnym

06.07.2004
00:38
[84]

Qbaa [ Generaďż˝ ]

K@mil ---> podczas świecenia do tyłu do kierunku jazdy, przyjmując że światło "zbudowane" jest z fotonów może moglibyśmy obserwować zjawisko "spadania" światła :D oczywiście przyjmując także że będziemy pod działaniem grawitacji. mam nadzieję że rozumiecie o co mi chodzi :)

Vein ---> jakoś nie mogę nic o tym znaleźć... (wiem, nie starałem się, ale naprawdę nie mogę :))

Mazio ---> też czytałem o tym bawieniu się prędkością światła :D

Kozzie ---> troszkę rozwaliłeś wątek... ciężko się teraz będzie czytało i odnajdywało posty. nie lepiej było dać linki, albo wrzucić to na szybko na jakąś stronkę? :/

ps.
czemu nikt nie przeczytał mojego pierwszego posta? >:(

06.07.2004
00:49
smile
[85]

GROM Giwera [ Sołdat ]

Vein ciekawe urzadzenia :)

A ja dosc dawno widzialem program o swietle jako energia napedzajaca, byly jakies badania i baaardzo mocne lampy, swiatla na jakis "wiatraczek" (nie byl to wiatraczek, ale cos takiego..) swiecily a on zaczal sie obracac... bardzo powoli i bardzo słabo, jednak samo swiatło zdołało poruszyc wiatraczkiem :) i wzwiazku z tym byly jakies projekty aby napedzac pojazd swiatlem. Gdy stworzymy lampy o poteznych mocach itp itd. dzieki swiatlu bedzie mozna uzyskac predkosci zblizone do predkosci swiatla :))

Kurde tych teorii jak rozpedzic pojazd do pred. bliskiej C jest mnostwo, szkoda, ze narazie wszystko to tylko (az?) teorie... kiedy zaczniemy dzialac?:]

06.07.2004
00:56
[86]

Qbaa [ Generaďż˝ ]

Giwera ---> ten wiatraczek zapewne opierał się o właściwość materiałów czarnego i białego?
czarny - przyciąga światło, a biały odpycha, może to było to?
Gdy stworzymy lampy o poteznych mocach itp itd. dzieki swiatlu bedzie mozna uzyskac predkosci zblizone do predkosci swiatla :))
żeby osiągać tym sposobem prędkość światła, musielibyśmy znacznie przekroczyć moc światła słonecznego, a myślisz że to jest możliwe? ;)

06.07.2004
01:01
smile
[87]

GROM Giwera [ Sołdat ]

w sumie chyba nie, ale slonce wytwarza nie tylko swiatlo.. wiele zwiazkow i ciepla z tym idzie. Ale to co pisalem wyzej to tylko teoria o ktorej mowili w jakims programie.

Mazio a ja czekam na artykul bo tak mowisz o nim i mowisz musi byc ciekawy... a ja zaraz ide spac

PS. co tam na premium slychac?:p musze zajrzec do was :-)

Wypowiedź została zmodyfikowana przez jej autora [2004-07-06 01:00:30]

06.07.2004
03:35
[88]

Vein [ Sannin ]

znalazłem !!!

https://www.rexresearch.com/roschin/roschin.htm

heh, jest też b. prosta wersja urządzenia... problemem jest wykonanie tych cholernych magnesów.. a także prędkości potrzebne do "rozruchu" tej "zabawki" (gdybym mial kase zrobilbym taki o średnicy 50 cm, ale wiem że kosztowało by to majątek.. ale tylko zdobyć kase.....)

06.07.2004
11:52
smile
[89]

Vein [ Sannin ]

up !!! ta maszyna nazywa się GES, została zbudowana po raz peirwszy przez Searl-a...

06.07.2004
12:04
[90]

GROM Giwera [ Sołdat ]

uhh nie jestem na tyle dobry z angielskiego aby jasno zrozumiec co tam pisze :) duzo rozumiem jednak tu jest taki tekst ze reszte ciezko jest sie domyslec :|

06.07.2004
12:31
[91]

Vein [ Sannin ]

oto wersja "po polskiemu".... nawet ladne rendery porobione tam mają (że komuś się chciało to robić...)

06.07.2004
12:40
[92]

Vein [ Sannin ]

a oto gif jak wyglada dzialajacy generator (render) tzn jak sie porusza :P

06.07.2004
12:41
[93]

Vein [ Sannin ]

ups pomylka w linku... powinno byc

www.piasta.pl/~zylkow/default1.gif

06.07.2004
12:46
[94]

Viesiu [ vieśniak ]

Niezla dyskusja sie porobila... a ja chcialem tylko zlozyc skarge, ze na Discovery wszystko powtazaja... To jest zle!!! .\_/.

06.07.2004
15:16
[95]

Voutrin [ Pretorianin ]

Dziwicie sie dlaczego fizycy wierza w ta terie? Napewno nie dla wlasnej wygody, poprostu wiele z postulatow tej terii zostalo udowodnieone. Chocby wspomniana predkosc swiatla, a co do tego eksperymentu to poczytajcie artykul wyzej, wg mnie dobrze ten eksperyment tlumaczy ten fragment:

- Impuls był bardzo długi. Trwał kilka mikrosekund, tj. ciągnął się setki metrów. Komórka zaś miała ledwie sześć centymetrów. Zanim więc szczyt impulsu dotarł do komórki, to jego czoło już przez nią przechodziło. A w czole tkwiła cała informacja o kształcie nadciągającego impulsu. Dlatego u wyjścia komórki mogła się dużo wcześniej odtworzyć ta część impulsu, która jeszcze do komórki nie weszła. I impuls mógł wyprzedzić światło.

06.07.2004
15:19
smile
[96]

Mazio [ Mr.Offtopic ]

Viesiu - ja już próbowałem kiedyś protestować... ale niestety mało osób się podpisało pod moim apelem (a przecież manifest był taki elegancki :D)

06.07.2004
17:39
smile
[97]

GROM Giwera [ Sołdat ]

Vein - przeczytalem cala stronke.. noo bardzo ciekawe i interesujace! czyli jak.. bo dokladnie nie zrozumialem, ze jak rozpedzisz to do odpowiedniej predkosci to to bedzie sie krecic i krecic... perpetum mobile??

06.07.2004
18:12
smile
[98]

Vein [ Sannin ]

hmmm lepj niż perpetuum mobile :P bo można z tego pozyskiwać niemałą energie.... :P a to urządzenie pobiera energie z otoczenia, także jest zachowane prawo zachowania energii...

06.07.2004
18:49
smile
[99]

slowik [ Legend ]

Vein===>lepiej nizeli perpetum mobile to raczej nie to ;-) to urzadzenie wykorzystuje energie z otoczenia ktora mozesz odzyskac :-) taki obieg zamkniety pozatym lewitacja jest ciekawa ...

napewko dodwalili tam najwyzszej klasy magnesy nie zrobie sobie czegos takiego ....

06.07.2004
19:35
[100]

Vein [ Sannin ]

slowik - zauwaz ze nei sa to zwykle magnesy :P one maja okreslona wielkosc, proporcje, pozatym w kazdej rolce sa jeszcze mniejszcze magnesy, tak samo w w podstaniwie tez sa takie malutkie magnesiki :P

06.07.2004
19:44
[101]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

GROM Giwera ---> Mała poprawka na wstępie - przy zbliżaniu się do prędkości światła zaczynasz zmieniać się w myślący naleśnik. Jeśli natomiast chodzi o tunele - czy nie mówili przypadkiem o tzw. "efekcie tunelowania"?

Viesiu ---> Bzdura. W centrum galaktyki gęstość cząsteczek jest większa niż na jej obrzeżach, co owocuje większym prawdopodobieństwem kolizji z "materialnym" odpowiednikiem i anihilacją. W ciągu ostatnich 14mld lat było dość czasu, żeby wytępić ją niemal w całości, zwłaszcza w stosunkowo gęstym ośrodku. Poza tym antymateria to tylko teoretyczne paliwo, a nie magiczna różdżka. W zderzeniu z odpowiednikiem zwykłej materii anihiluje i tworzy fotony. Teoretyczna konstrukcja silnika na antymaterię to silnik odrzutowy, gdzie rolę gazów przejmują fotony. Zwróć jednak uwagę na pewną sprawę. Samolot odrzutowy rozpędza się, bo gazy go odpychają. Wzrasta jego prędkość, ale wzrasta też siłą rzeczy prędkość silnika emitującego gazy odpychające. Czyli cały czas silnik w stosunku do gazów nie porusza się, co umożliwia stały przyrost prędkości (gazy cały czas odpychają obiekt, tak jakby stał, bo już podczas powstania w silniku, zanim nadany im zostanie "odrzut" poruszają się z taką samą prędkością, jak samolot). Ograniczenie prędkości samolotów wynika więc jedynie z faktu, że istnieje opór powietrza, który przy pewnej prędkości maksymalnej równoważy siłę ciągu. To raz (piszę tak obszernie, żeby zrozumieli także Ci, którzy się nie interesują zbytnio tematem). Podstawową zasadą takiej konstrukcji jest to, że gazy odrzutowe poruszają się z określoną prędkością względną wobec silnika (czy też całego samolotu). Bez względu na to, czy porusza się z prędkością 100km/h, czy 1000km/h. Co jednak by się działo, gdyby nie można było mówić o prędkości "względnej" gazów wobec silnika, gdyby jedyną stałą była prędkość gazów wylotowych bezwzględnie? W takiej sytuacji siła ciągu malałaby do zera w momencie zbliżania się do owej bezwzględnej prędkości gazów. Na wykresie matematycznym wygląda to jak linia zbliżająca się do osi, ale nigdy jej nie dotykająca. W takiej sytuacji przyjmując prędkość gazów jako "c", statek nigdy nie przekroczy owej "c", będzie się do niej nieustannie zbliżał, coraz wolniej, ale nigdy jej nie osiągnie, ani jej nie przekroczy. Czemu nazwałem tę prędkość gazów "c"? Bo tak oznacza się prędkość światła, fotonów, które stanowią "gazy" odrzutowe naszego antymateryjnego slinika. Otóż właśnie w przypadku światła, to jego prędkość jest jedyną, uniwersalną w całym Wszechświecie stałą(przynajmniej na podstawie aktualnej wiedzy i niezliczonej ilości przeprowadzonych eksperymentów). W momencie, gdy osiągamy prędkości zbliżone do "c" sama czasoprzestrzeń zaczyna się niejako "dostosowywać" do tej prędkości. Napisałem to w cudzysłowie, bo tak może to nazwać człowiek, który wymyślił pojęcie "prędkość", jako stosunek pokonanej odległości, do czasu, w któym to nastąpiło, ale prawda jest taka, że to "c" jest wartością wyjściową, a "prędkość" wtórną. Tak długo, jak nie poznamy prawdziwej istoty czasu i przestrzeni (lub czasoprzestrzeni, jak chcą fizycy) stosowanie pojęć typu "prędkość" przy zjawiskach opisywanych przez teorię względności Einsteina jest jedynie pewną umowną, zbliżoną koncepcją czegoś, czego tak naprawdę nie rozumiemy. Te efekty "względności" zachodzą także w naszym codziennym życiu, ale w stopniu tak znikomym, że są zaniedbywalne. Przez nas, ludzi. Jednak przez hipotetyczne istoty wielkości rzędu znikomych ułamków centymetra i żyjących znikome ułamki sekundy, odległości i prędkości w rodzaju metrów, czy km/h zdałyby się tak samo odległe i nierealne, jak nam owe "magiczne" 3*10^8m/s, właśnie ze względu na to, że "zaniedbywalne" w naszym świecie efekty względności czasowej miałyby istotne znaczenie na to, czy taka istotka zdąży w ciągu całego swojego życia przebyć powiedzmy 1mm, czy też nie? Dla nich efekty "zaniedbywalne" byłby o rzędy wilekości mniejsze, niż nasze. O czym tak naprawdę piszę? O tym, że tak długo, jak używamy pojęć "w przybliżeniu", "zaniedbywalne efekty" oznacza to, że tak naprawdę nie rozumiemy tego o czym mówimy. Na koniec małe pytanko, które podważy, mam nadzieję, Twoje zaufanie w tzw. "Zdrowy rozsądek".

1. Mamy dwóch rowerzystów, każdy z nich jedzie z prędkością 30km/h oddalając się jeden od drugiego. Jaka będzie ich prędkość względna, prędkość jednego, względem drugiego?
2. Analogiczna sytuacja, ale dwa fotony oddalają się od siebie z prędkością "c"?

Odp. 1 Oczywiście 60 km/h. Ale... w przybliżeniu... :)
Odp. 2. Tutaj efekty względności ujawniają się z całą mocą. Odpowidź brzmi: "c" - oddalają się od siebie z prędkością "c"...

Mało Ci? Poczytaj trochę, są świetne książki na ten temat :)


GROM Giwera ---> dokładnie to samo pytanie zadał sobie Einstein - "Co bym zobaczył, gdybym jechał na promieniu światła? Czy widziałbym fale światłe nieruchome - "zamrożone" w czasie?" Potem wymyślił swoją teorię i dał odpowiedź - jadąc na promienu światła widziałbyś promienie/fale światła, które przesuwają się w stosunku do Ciebie z prędkością światła... :) Poczytaj moją odpowiedź do Viesia :)


RealRufus ---> A nie chodziło tam o to, że foton przeszedł przez dwie szczeliny w tej barierze "na raz"? Wybaczcie, że tak się dopytuję, ale często ludzie, którzy nie siedzą w temacie, nieświadomie upraszczają pewne sprawy i wychodzi coś zupełnie innego... Jesteś pewien, że dokłądnie tak mówili w tym programie - że "dotarł wcześniej, niż był wysłany"?


FAJEK ---> bardzo fajny zresztą, strasznie lubiłem go oglądać, jako gówniarz :)

technior ---> nie do końca, gdyby mrówka miała odpowiednie możliwości intelektualne mogłaby stworzyć "ogólną teorię wielorybności", bazując chociażby na sobie, jako obiekcie doświadczalnym. Mrówka i wieloryb, zbudowane są dość podobnie... Wszechświat jest dużo bardziej skomplikowany... :)

Novus ---> słusznie prawisz, osobiście dość sceptycznie podchodzę do tego rodzaju "rewelacji". Jakiś czas temu gadałem na tym forum o tym, że ponoć "spowolniono" światło do prędkości iluś tam cm/s, co oczywiście jest bzdurą.

MOD ---> filozofowie mylili się tak często, że zrobili z owej "filozofii pomyłek" niemal religię. Istnieją matematyczne sposoby potwierdzenia, że teoria jest nie do obalenia. Nie zawsze można to zrobić (najczęściej po prostu tego nie potrafimy, równania są zbyt skomplikowane), ale jeśli już się da - to istnieje tylko jedno wyjście - teoria ogólniejsza, która zawiera tę pierwszą w całości w sobie, jako przypadek szczególny.


Mazio ---> zajrzyj do " kącika astronomicznego" na tym forum. Pisałem tam, czemu nie można mówić o tym "co jest poza Wszechświatem". To samo odnosi się do czasu. Nie można było mówić, co było "przed", bo żadnego "przed" nie było - czas powstał razem z Wszechświatem, jest jednym z jego "praw", tak jak chociażby grawitacja.


Qbaa ---> jedyną "wpadką" Einsteina była tzw. "stała kosmologiczna". Sam się jej wyrzekł, jak się okazuje ostatnio - zupełnie niesłusznie, bo najprawdopodobniej ona jednak istnieje. Geniusz przerósł sam siebie...


Ok to były odpowiedzi na posty z 04.07. Teraz zabieram się za następny dzień :)

06.07.2004
20:58
smile
[102]

slowik [ Legend ]

Vein===>chyba se zamuwie kilka :D link :-)

ogolnie zeby rozmawiac na ten temat przydaloby sie troche przeczytac tej lekturki oprocz przerzutej papki z gazet ;-)

ogolnie co do tych fizykow ktorzy stoja przy swoich pogladach zrozumienie tego wszystkiego wymaga naprawde duzo wysilku a co mowic o przyjeciu nowej teori bedacej jeszcze bardziej skomplikowana ...

06.07.2004
21:14
smile
[103]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

Mazio ---> Jak zawsze piszesz rewelacyjnie, podziwiam. Jest jednak jedno "ale" - ten wzór jest jednym z najlepiej sprawdzonych ze wszystkich istniejących. Tym się różni od płaskości Ziemi i czterch krokodyli na jej rogach. Tam była tylko teoria, tu są jeszcze dowody. Czemu nie zaprzecza się kulistości Ziemi? Myślę, że ludzie nie lubią tego wzoru i buntują się przeciwko niemu, bo stawia ostateczne ograniczenia, kładzie tamę jakże przyjemnej wierze w potencjalną wszechpotęgę ludzkości. Jak możemy się rozwijać jako rasa bez kolonizacji innych planet (nie mówię o pozostałych siedmiu w Układzie Słonecznym)? Marzymy o podboju Kosmosu, kolonizacji całych galaktyk, aż tu nagle wjeżdża na scenę taki Einstein i udowadnia, że podróż do najbliższych gwiazd przekroczy długość ludzkiego życia. Tak łatwo się nie da. Przynajmniej na razie. Są jednak jeszcze ogromne możliwości przed fizyką przyszłości. Przede wszystkim "wyższe" wymiary. Istnieje koncepcja, że hipotetyczne grawitony - kwanty grawitacji, jako jedyne są wolne od ograniczeń czterech "zwykłych" wymiarów i podróżują także w wyższych. Dlatego, choć "prędkość" mają ograniczoną, mogą poruszać się "szybciej" od światła, bo pędzą na skróty. A to już coś - skoro "inni" mogą, czemu my też nie? Nie ma co się załamywać, ale nie powinno się relatywizować wszystkiego, bo w takim wypadku można zbudować teoretyczne konstrukcje znane filozofom, fizykom i Lindzie - "Co się tak, kurwa, patrzysz? Nas tu nie ma..."

Vein ---> dlatego pytałem co to za energia - grawitacyjna jest jedyną ze znanych mi możliwości, ale nie mogli jej wykryć bo jest za słaba. Możesz przybliżyć temat?


Kozzie ---> nie tylko, są ślimaki, które mają i płuca i skrzela :)


Vein ---> Ależ zimna fuzja jest możliwa i ludzie dokonali tego. W akceleratorach... Więc ten argument odpada.
Pytanie "Co jeżeli Einstein się mylił" jest czysto akademickie. Ostatnie 90 lat nieustannych badań eksperymentów udowadnia tylko, że miał rację w każdym możliwym aspekcie. Nie mylił się nawet, kiedy jemu samemu wydawało się, że się myli. Wszędzie widzę tę niechęć, o której pisałem w poscie do Mazia. Nie - wręcz przeciwnie - można śmiało powiedzieć, że Enstein się NIE mylił. I przejść nad tym do porządku dziennego. A nadzieje zarezerwować sobie na możliwe przyszłe bardziej zaawanasowane teorie. Newton też się NIE mylił. Nie ogarnął po prostu tego, co ogarnął Einstein. W przyszłości pojawi się pewnie ktoś kolejny, kto obejmie ich obu. Ale pisanie w takim stylu, to rozważania na temat "Co by było, gdyby babcia miała wąsy?". Mocno filozoficzne i absolutnie nienaukowe.

K@mil ---> Żaden z czołowych, wybitnych fizyków, ludzi, którzy rzeczywiście popychają tę naukę do przodu nie jest sztywny. Oni po prostu myślą w sposób naukowy, a nie pseudofilozoficzny. Nikt z nich nie wyklucza "herezyjnych" mozliwości, ale tylko takich, które nie stoją w niezgodności z dobrze podbudowaną fundamentami nauką i obserwacjom, które są, albo "obok", albo "ponad", ale nie "przeciwko". Bo w takim wypadku można nadal uważać, że Ziemia jest płaska, a wszyscy, co mówią inaczej są w błędzie. Chyba, że macie ochotę porozmawiać o czarach, urokach, przesądach i "energii orgonu", o której też widziałem program w TV, co nie zmienia faktu, że to bzdura do kwadratu.


Mazio ---> O tym "spowolnieniu" też napisaliśmy kilkaset postów. Wątpię. Nie czytałem tego artykułu, ale mam prośbę - sprawdź jeśli możesz i powiedz mi - czy istotą eksperymentu było to, że przepuścili promień światła przez kryształ i zmierzyli czas, jaki zajęło jego przebycie? Czy naocznie włączyli laser, skierowali na kryształ i dopiero po kilku sekundach ujrzeli plamę na ekranie? Jestem strasznie ciekawy, bo podejrzewam, że popełnili ogromny błąd i choć od strony "technicznej", albo raczej użytkowej rzeczywiście tego dokonali, ale nie zrobili tego w sensie fizycznym. Ale czekam na wyjaśnienia.


GROM Giwera --> O widzę, że mnie ubiegłeś i część postów piszę na próżno. Ale to dobrze. Ja zajmuje się opisową stroną, Ty matematyczną :)

Novus ---> Podziękowania rówież w Twoją stronę. Widzę, że jest tu paru sensownie myślących ludzi dalekich od jałowych spekulacji.


Kozzie ---> no tak, a ja tu się produkuję niepotrzebnie... :)


Vein ---> a gdzie są produkowane takie perpetuum mobile, chciałbym kupić jedno?... :
Czy rzeczywiście muszę pisać, że takie urządzenia są wykluczone przez prawa fizyki? Naprawdę wierzysz w to, co piszesz? Z czego niby ta "OGROMNA" moc urządzenia? Z pola grawitacyjnego? Śmiechu warte. Grzebień naładowany elektrostatycznie przez pocieranie ma większą siłę od pola grawitacyjnego całej Ziemi, a Ty chcesz osiągać "ogromne" moce? Chętnie przeczytam zaraz ten artykuł, lubię się czasem pośmiać z idiotyzmów...

Dobra... przeczytałem dwa pierwsze akapity z Twojego linka. Podejrzewam, że tak naprawdę masz z tego równie wielką polewkę, co ja.



Część z tego, co napisałem jest, jak widzę zdezaktualizowana, bo powtarzam tylko po innych. Ale już mi się nie chce edytować ponownie tekstu, wybaczcie :)

06.07.2004
21:47
smile
[104]

Vein [ Sannin ]

Ezrael - taaak tlyko czy uzyskali jakąś dodatnią moc z tej calej twojej zimnej fuzji ? czy przypadkiem podtrzymanie plazmy trwa ułamki sekund i trzeba "dokładać" energii ze źródła zewnętrznego by to wszystko trzymalo sie kupy (nawet te kilka ułamków sekund) ? heh , wez ty mi nic o tym nie mów
a co do tego urządzenia... chcesz firme ? bardzo prosze ! oto adres firmy:
https://www.sisrc.com/
jeżeli myslisz że to poprostu ktos sobie ot tak wymyslil to sie mylisz... poszukaj coś o właśnie tym Johnie Searl-u...
a pozatym przeczytaj CAŁY artykuł i wszelkie linki dodatkowe... a nie od razu sceptycznie do tego podchodzisz... tak samo poczytaj o Johnie Searlu...

06.07.2004
21:50
[105]

Vein [ Sannin ]

slowi - to zaśpiewaj - pfrrrrrrrr heheheh , to nie są takie magnesy, przyjzyj sie dokladniej opisowi, jak mają wyglądać, jak działac i jak były oryginalnie wykonywane...

06.07.2004
22:33
smile
[106]

slowik [ Legend ]

Vein===>heh :-) no jesli bym chcial to bym zrobil sposobem tych 2 ruskow ;-) chociaz i na zamuwienie by sie dalo zrobic takie cudenko :-)

co do tych sloneczek to bylem w osrodku i opowiadali ze juz sposo czasu temu przeprowadzano fuzje ale fakt nie bylo to za bardzo urzyteczne . i sadzili ze w dzisiejszych czasach na jakas wieksza to skale te zjawisko bedzie wykorzystywane ...

07.07.2004
01:17
smile
[107]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

Vein ---> Jeśli chodzi o zimną fuzję - to właśnie o to chodzi (nie dostrzegłeś ironii?) - przeszkodą jest ogromna siła elektromagnetyzmu, która nie pozwala na zbliżenie się jąder atomowych. Żeby do tego doszło musi być albo bardzo wysoka temperatura (gwiazdy), albo bardzo duża prędkość kinetyczna cząstek (akceleratory). Prognozy o opanowaniu zimnej fuzji padały kilkadziesiąt lat temu kiedy wiedza fizyczna była kilkakrotnie mniejsza niż obecnie, a umysły były rozgrzane faktem dokonania rozszczepienia jądra atomowego. To była taka fala - wiary w moc człowieka i jego genialność, która nieco zakłóciła rozsądek.
Żeby można było dokonać zimnej fuzji potrzebny jest jakiś katalizator, który pozwoli osłabić siłę elektromagnetyczną. Czyli jeszcze sporo czasu to potrwa, bo praw takich na razie fizyka nie przewiduje. Co więcej - są niewątpliwie bardzo egzotyczne i rzadko występujące (o ile w ogóle istnieją), bo przez 15mld lat cząsteczki deuteru dawno by się już połączyły samoistnie w hel, a tak nie jest. Nie wziąłeś tego pod uwagę?


W kwestii artykułu - przeczytałem go całego i nadal uważam za absolutną bzdurę. "Firm" w internecie tego rodzaju znajdziesz na pęczki. Jeszcze więcej w TV Markecie.
Po pierwsze - nie ma tam żadnych informacji skąd maszyna czerpie energię. Jest za to mnóstwo pseudonaukowego bełkotu o stosunkach wielkości do ilości itd., które nic nie wnoszą. Jest za to wyraźnie napisane, że maszyna ta ma wydajność ponad 100%. Nie wiem, czy chodziłeś już do liceum, jeśli tak - nie wiem, czego tam Cię uczyli, ale w książce od drugiej chyba klasy znajdziesz wzór i jego wyprowadzenie, które jasno stanowi, że zbudowanie perpetuum mobile jest niemożliwe pod względem obowiązujących praw fizyki. A przypominam, ze perpetuum mobile to urządzenie, które zaledwie produkuje energię na własne potrzeby. Tu mówimy o urządzeniu, które jeszcze energię produkuje znikąd... To jest złamaniem drugiej zasady termodynamiki.
Druga sprawa - jest to bełkot, który w dwóch zdaniach zaprzecza sam sobie. Najpierw piszą o "odwracalnej" utracie ciężaru, a w następnym, że nie jest to antygrawitacja. Bzdura. Unifikacja sił natury - największe współczesne wyzwanie fizyki nie została stworzona, dlatego, że nie opracowano nawet teoretycznego modelu zamiany siły grawitacyjnej w jakąkolwiek inną (wszystkie trzy pozostałe przy pewnych energiach stają się przejawem jednej i tej samej "supersiły" i mogą się zmieniać jedna w drugą - to tak upraszczając i bez szczegółów). Otóż energie, które by były potrzebne, żeby spowodować utratę masy i nie być zarazem (mocno upraszczam) "antygrawitacją" są nieosiągalne dotąd dla ludzkości. A tu proszę - okazuje się, że największe osiągnięcie fizyki zostało stworzone bez fizyków... :/ Gdyby przekształcenia energii tego rodzaju były możliwe, to nie gotowałoby się wody w reaktorze jądrowym w celu wytworzenia elektryczności, a ich wydajność byłaby conajmniej setki razy wyższa.
Trzecia sprawa - jak zobaczyłem w Googlach niejaki dr inż. Jan Pająk - och przepraszam - w Googlach już pan profesor zajmuje się też badaniem UFO i innych wielce zajmujących zjawisk. Pewnie ma też niewątpliwy udział w odkryciu "energii orgonu". Kiedyś leciał o niej cały program w TV w idiotyzmie chyba pt. "Strefa 11" z kolesiem, który lubi bawić się swoimi okularami w roli głównej. Otóż to to stwierdzenie - "energia orgonu" padło conajmniej kilkadziesiąt razy, ale nawet raz nie powiedzieli, co to jest ta energia... Reasumując - stawiam konia z rzędem przeciwko starym łapciom, że ten facet nie posiada żadnego naukowego tytułu, bo żaden szanujący się uniwersytet na świecie nie nadałby go takiemu debilowi. Jego tytuł nieprawdziwy, co jest nagminne u tego rodzaju naciągaczy, a poglądy są sprzeczne z zasadami fizyki, o których uczą już w szkole średniej.
Kolejna, czwarta sprawa - strona głowna firmy "https://www.sisrc.com/" zawiera same płatne linki, nawet do stron, które zawierają materiały niejako reklamowe, "udowadniające", że urządzenie działa. Jeśli to Cię nie przekonało do faktu, że masz do czynienia z przekrętami, to winszuję inteligencji.
Wybacz, ale o Johnie Searlu nawet nie mam ochoty czytać, tak jak mało obchodził mnie swego czasu popularny inny przekręt - Kaszpirowski.
Ach, jeśli jeszcze nie masz dosyć - pojęcia typu "inercja pola magnetycznego" są absurdalne. "Pole" to pewna matematyczna konstrukcja, która umożliwia, a przynajmniej ułatwia opisywanie zjawisk w obszarze, gdzie działąją pewne siły. Pole jest z samej swojej natury statyczne i nie odnoszą się to niego terminy w rodzaju "przyspieszenia", czy "opóźnienia".

Opisałem pięć bzdur w pierwszych dziesięciu linijkach tekstu. Wybacz, ale nie chce mi się komentować reszty... Jest to jeden wielki wałek w celu wyciągnięcia pieniędzy od ludzi, tak bzdurny, że dziwię się doprawdy, że chciało mi się o nim pisać...

Aha - jeszcze jedno - tak, uważam, że ktoś to sobie po prostu wymyślił. Nie wysilając się zbytnio, bo nie przeczytał nawet licealnej książki od fizyki.

Pffff...
"...z drugiej strony pole telekinetyczne - wysoce aktywne biologicznie, pozytywnie wpływające na organizmy żywe, przywracające im zdrowie i wigor."

Buhahahahahahaha!!!! Jak w reklamie pieluch dla niemowląt.

07.07.2004
01:38
[108]

Vein [ Sannin ]

Ezrael - heh rozuemim ciebie i rozumiem twoje wątpliwości... wiesz, ale nic nie zaszkodzi SPRÓBOWAĆ... :P wiesz co to jest "fizyka doświadczalna" ? a znasz może eksperymenty które na papierze za chiny nei wychodzą a w rzeczywistości jakoś to działą... hmmm miałęm fizyke.. nawet mam 4 z fiy na świadectwie maturalnym :P... ale jestem człowiekeim lubującym sięw ciekawostkach... "a może jednak" :P

07.07.2004
02:08
[109]

Vein [ Sannin ]

coby nie było... i tak interesuje mnie praktyka... to co oni piszą i tak wiele by mi nie mówiło.. także czy jest to bełkot czy nie to ciezko dla mnie rozroznic.. z fizyki jestem cienki jak sik komara... ;)

07.07.2004
02:14
[110]

Vein [ Sannin ]

aha i prosze nie mowic nic o mojej inteligencji, jestem troche przewrazliwiony na tym punkcie :Pto ze czasami interesuje sie takimi głupotami (pozniej i tak mi przechodzi, po 3-4 miesiacach znowu do tego wracam, efekt jojo poprostu :/) nie ma zadnego zwiazku z moja inteligencja, a tlyko z charakterem... jak sie zaczynam nudzic (jak juz napisalem) to szukam takich zedczy jak to co wlasnie sam widziales...

07.07.2004
10:05
smile
[111]

GROM Giwera [ Sołdat ]

Ezrael widze ze sie na tym troche znasz jednak jak widzisz staramy sie tutaj rozmawiac dosc kulturalnie, prosze nawet jezeli uwazasz ze powinienes... nie komentuj czyjejs "inteligencji" czy tez nie mow ze jest glupkiem (nie znasz osoby wiec nie mow ... poprostu moze ma mniejsze pojecie nt. fizyki niz ty).. poprostu przeczytal jeden drugi artykul, zaciekawilo go to, (mnie zreszta tez bardzo zainteresowal ten Searl i te urzadzenie) chcial sie z nami wielkimi amatorami (amatorzy to za duze slowo :)) fizyki i kosmologi ;p podzielic. Jak widzisz nasza wiedza jest bardzo mala :) wymieniamy sie tylko pogladami i informujemy o roznych paradoksach, doswiadczeniach, badaniach i maszynach wiec...
Moze sie tym jakos inaczej interesujesz i dotknal Ciebie ten watek i te bzdury jakie tu piszemy jednak nie krytykuj tak ostro ( w sumie wysmiewasz nie krytukujesz w pewnych momentach), powiedz nam czemu sie mylimy i wytlumacz :-) bo to jest niesmaczne.

------------------------------------
A ja przedchwila obejrzalem kolejny program na Discovery (tylko pol programu widzialem) - Exodus Earth - Exodus Mieszkańców Ziemi. Jezeli ktos ma Discovery Science niech zobaczy sobie dzisiaj bedzie jeszcze lecial o 15:00, 21:00 i 3:00 :-)

W drugiej polowie tego programu ktora widzialem mowili o roznych rodzajach energii, o roznych napedach (min. o antymaterii, o napedzaniu swiatlem, jakimis reakcjami), takze troche o sztucznej inteligencji i cyborgach ;p i bardzo interesujacy nowy naped... kurde wyleciala mi z glowy ta nazwa podprzestrzennym czy cos takiego, polegalby na przesuwaniu nie statku tylko przestrzeni :)))) tylko to narazie sa dalekie wywody i rozmyslania... nawet nie maja zielonego pojecia jak i odczego by zaczac, poprostu padlo takie haslo..

Pozdrawiam :)

07.07.2004
10:15
[112]

sYs|yavor [ Generaďż˝ ]

Pytanie za sto punktow:

Jak - Waszym zdaniem - powinien wygladac "ziemski" (czyli dajacy sie przeprowadzic na Ziemi) eksperyment obrazujacy dzialanie antygrawitacji?

07.07.2004
10:18
smile
[113]

GROM Giwera [ Sołdat ]

nie znam odpowiedzi na te pytanie jednak..

Czesc yavor ;D dawno Cie tu nie widzialem :d pamietasz mnie jeszcze ?

07.07.2004
12:09
[114]

Ezrael [ Very Impotent Person ]

Vein ---> Ja też wyobraź sobie. Lubię Archiwum X. W kompie chodzi mi seti@home. Czasem nawet jak dopadnę to sobie poczytam gazetkę pt. Fakor X, mimo, że to dzieło spiskowców i niewiele tam jest konkretów. Ale czasy, kiedy przełomowe wynalazki wyskakiwały jak diabeł z pudełka już raczej minęły. Wiedza fizyczna stała się tak skomplikowana, a jej działy są tak od siebie niezależne, że często nie dogada się nawet dwóch fizyków z różnych dziedzin, więc co tu mówić przetłumaczeniu tego na język amatorski. Dlatego do rewelacji tego rodzaju podchodzę mocno sceptycznie. Teoria naukowa tym się różni od magii, że jest sprawdzalna, a przynajmniej, w jej początkowych stadiach, istnieją jakieś przesłanki do wyprowadzenia. Co mamy tutaj - 10 pojęć, z których fizyk nakryłby się nogami ze śmiechu i mnóstwo błędów pokrytych technicznym bekotem, skutecznie uniemożliwiającym zrozumienie tekstu. Bo nie wytłumaczono ostatecznie, czemu ma być akurat 8,16, czy 24 tych mniejszych walców, poza tym, że tak jest symetrycznie. No to fajnie - można sobie powiesić na ścianie dla ozdoby...

Jestem w stanie zrozumieć, że tak jak piszesz - jesteś cienki z fizyki. To zrozumiałe, nie w tym jednak problem. Z Twoich postów wynika, o czym już pisałem, że fizycy to paskudni i wredni ludzie, zamknięci w swoim światku, patrzący na rzeczywistość jedynie przez mickiewiczowskie "szkiełko i oko". Otóż jest to nieprawda, bo zaawansowane teorie fizyczne są tak niesamowite, że przypominają na pierwszy rzut oka magię, albo kabałę. Sama teoria kwantowa, leżąca u podstaw współczesnej fizyki, zakłada, że nic jest określone, że cały Wszechświat w skali mikro opiera się na prawdopodobieństwie i przybliżeniu. To ciężkie do zaakceptowania, bo jest sprzeczne z naszymi codziennymi doświadczeniami, ale prawdziwe, bo bez tego nie byłoby laserów, mikroprocesórów i wielu innych tworów techniki. To są magowie naszej epoki i na pewno nie można o nich powiedzieć, że są zamknięci na dziwne, czy nietypowe wymysły. Są jednak profesjonalistami i trzymają się zasad, bez których istnienia i stosowania fizyka nie zostałaby wyodrębniona dotąd od filozofii.

Ostatnia sprawa - wtyk co do Twojej inteligencji zrobiłem tylko jeden i to w miejscu, gdzie nie było nawet słowa o fizyce, czy sednie tematu. Pisałem w tym momencie o wyglądzie strony "firmy", do której linka mi podałeś. Wszystko płatne. Żadnych konkretów. Same teksty "reklamowe" typu - "Zbuduj sobie samodzielnie własny reaktor jądrowy - oszczędzisz na energii i zadziwisz sąsiadów!" itd. Słowem wygląda to jak strona TV Marketu. To zmusza do zastanowienia. Konkluzja jest natomiast prosta - "firma" zdaje sobię sprawę, że nie sprzeda swojego badziewia niemal nikomu, ale zarabia w taki sam sposób, co pornowitryny - "zapłać, aby kliknąć". W stosunku do ludzi, którzy zachwycają się "przełomowymi" i "genialnymi" wynalazkami rodem z TV Marketu też sobie pozwalam na luksus zwątpienia.

Mimo to przepraszam za to - nie mam zwyczaju używać tego rodzaju "argumentów", podnieciłem się za bardzo wczoraj.

Co do innych ewentualnych epitetów - żaden więcej nie był kierowany do Ciebie. Debilem nazwałem niejakiego inż. Pająka, który nadał sobie tytuł profesorski. A wyśmiałem sam tekst, więc tutaj winny się nie czuję.



GROM Giwera --> Jak to wytłumaczyłem w poscie do Veina, jedyny epitet, zresztą nie bezpośredni i raczej z nutką cynizmu, a nie niechęci, był skierowany w momencie, gdy nie było nawet mowy o fizyce, tylko o ogólnej zdolności do weryfikacji i analizy pewnych napływających do umysłu danych. Pozwolę sobie nazwać tę umiejętność właśnie inteligencją.
Nikogo nie mam zamiaru, ani zwyczaju krytykować, jeśli nie mam do tego podstaw. Brak specjalistycznej wiedzy z jakiejś dziedziny z pewnością taką podstawą nie jest. "Bzdury" piszcie sobie najlepsze, ale do licha ciężkiego, pozwólcie sobie na chwilę wątpliwości, bo sposób pisania postów niemal sugeruje, że takie maszynki są u każdego w domu i do nabycia w kiosku za rogiem. Wierzcie mi, że wiedza poparta naukowymi autorytetami rzeczywiście wnosi coś do rozwoju cywilizacji, a ludzie, którzy omamiają ludzi takimi "rewelecjami" są niczym innym, niż tylko sępami - ścierwojadami żywiącymi się zgniłymi odpadkami i żerującymi na ludzkiej niewiedzy. O ilu ja słyszałem "doktorach", "profesorach", "uzdrowicielach", "energetyzerach", którzy czynią cuda... Sprzedają butelkę wody mineralnej, "naergetyzowanej" za 100-200 zł, a baby ze wsi się cieszą, że w końcu, skoro lekarz nie pomógł, to znachor uleczy.

Z drugiej strony nawet ja - który właśnie się przedstawiłem, jako inkwizytor i postrach szarlatanów pozwalam sobie na luksus wątpliwości, ale w drugą stronę. Różdżkarstwo na przykład. Słyszałem o wykrywaniu cieków wodnych za pomocą różnych dziwnych metod, co ciekawe są one dość skuteczne, wykraczające mocno poza zwykłą statystykę i prawdopodobieństwo. Mimo, że nie wyjaśnione fizycznie, nie wyśmiałem tego z miejsca, bo istniały realne dowody na to, że coś w tym jest. A potem mój ojciec (bardzo racjonalny człowiek), namówił mnie, żebym sam spróbował. Efekt? Wykryłem przebieg niemal wszystkich rur na działce u wuja z dokładnością do klkunastu centumetrów. Wiem, bo potem oglądaliśmy plany działki, których wcześnej na oczy nie widziałem. Dziwne, nieprawdaż?
Inna sprawa - skuteczna niemal zawsze - istnieje ciekawy sposób na mierzenie ciśnienia krwi u człowieka. Narzędzia standardowe - obrączka zawieszona na nitce. Zaczynasz trzymając nad nadgarstkiem (wnętrze dłoni "badanego" ma być skierowane do góry) i bardzo powoli przesuwasz w kierunku łokcia. Kiedy zaczyna się bujać zatrzymujesz dla pewności, bo musi się rozkręcić naprawdę mocno, przy czym ten ruch jest dziwnie "sztuczny" - tak jakby obrączka obijała się o niewidzialne ścianki. Jeśli kręci się ledwo, ledwo - jedziesz dalej, aż trafisz na "hot spot". Kiedy już trafisz - zaznaczasz miejsce i jedziesz dalej, aż znajdziesz drugi. Zaznaczasz. Potem bierzesz zwykły centymetr i liczysz ilość centymetrów od nadgarstka, do "hot spotów". Pierwszy to ciśnienie rozkurczowe, drugi - skurczowe (wynik w cm mnożysz przez 10). Dokładność do kilku jednostek na średnie 100. Testowane na różnych ludziach - młodych i zdrowych, gdzie istnieje ryzyko sugestii standardowym, podręcznikowym ciśnieniem człowieka, ale takżne na ludziach z problemami ciśnieniowymi. I zawsze się zgadza z pomiarami przy użyciu medycznego ciśnieniomierza. I też nie wiadomo dlaczego.


Cześć yavor! Jak słyszałem i czytałem problemy są nawet z wykryciem fal "zwykłej" grawitacji. Masz jakiś konkretny pomysł? :)

07.07.2004
20:55
smile
[115]

GROM Giwera [ Sołdat ]

UP porzadkowy ;-) i przypomnienie o byc moze ciekawym programie na Disc. Science za 6 minut :> (widzialem tylko druga polowe, zaraz zobaczymy jaka bedzie pierwsza polowa :) ),

07.07.2004
21:15
[116]

Novus [ Generaďż˝ ]

Ezrael - wow duzo sie napisales:) wreszcie mnie ktos poparl a nei pojechal na dorum juhu:)) Zgadzam sie z Toba, ale nie chcialobymi sie az tyle pisac:)

Voutrin - bardzo dobry fragment wybrales, w sumie to chyba tlumaczy jak mzona "osiagnac" predkosc ponaddwietlna, to chyba bedzie transformacja lorentza, ale mi troche przypomina paradoks z tyczka ktory opisalem:)

07.07.2004
21:48
smile
[117]

Viesiu [ vieśniak ]

Mazio ---> Ale ty poskarzyles sie na cale Discovery. Ja tylko napisalem ze mnie wkurzaja powtorki bo tak to tematyka programow ktore zazwyczaj mozna zobaczyc na Discovery i wszystkich jego kanalow mi sie podoba. zaczynajac od historii na UFO konczac.

Ezrael ---> Ja tylko napisalem to co zapamietalem z tego programu :D

07.07.2004
21:50
smile
[118]

Viesiu [ vieśniak ]

kanalow = kanałach

PS. Pisze ten post, zeby sie pozniej nie czepiali ze pisac nie umiem :P

07.07.2004
22:12
[119]

Voutrin [ Pretorianin ]

yavor --> Jezeli ten eksperyment mial by tylko obrazowac, tzn. nie udowadniac istnienia, to z tego co wiem antygrawitacja ma byc sila, ktora w przeciwienstwie do grawitacji odpycha ciala posiadajace mase. Wez wiec dwa magnesy, jeden poluz na stole a w drugim odpowiednio ustaw biegun i juz masz zobrazowane jak powinna dzialac antygrawitacja ;]].

A jezeli chodzi o eksperyment, ktory wykaze istnienie antygrawitacji to twoje wypowiedz powinna sie zaczynac: " Pytanie na Nobla... " ;).

07.07.2004
22:37
smile
[120]

slot5 [ Generaďż˝ ]

Mnie sie wydaje (nie wiem w jakim punkcie jest dokladnie dyskusja) , ze bariera prędkosi 300.000km/s jest do przekroczenia. KONIEC :)

07.07.2004
22:57
[121]

sYs|yavor [ Generaďż˝ ]

W skrocie, panowie: jesli myslicie, ze objawiem dzialania antygrawitacji jest pojazd unoszacy sie nad powierzchnia Ziemi, jestescie wiecej niz naiwni, zwlaszcza, ze zyjecie w kraju, ktory wydal na swiat Kopernika. Kazdy, kto twierdzi, ze pojazd/czlowiek unoszacy sie nad ziemia robi to wskutek jakis zabaw z grawitacja, jest po prostu lamerem. A teraz prosze mi powiedziec, dlaczego (test na inteligencje dla uczniow bodaj pierwszych klas gimnazjum - dawniej toto bylo w 8 klasie podstawowki).

Nu?

08.07.2004
14:26
[122]

sYs|yavor [ Generaďż˝ ]

No i co, brak chetnych?

Kochani, antygrawitacja polegajaca na unoszeniu sie nad powierzchnia planety to wymysl ludkow, ktorzy kpia z elementarnych zasad nauki. Lewitowac moze nadprzewodzacy magnes, gdyz oddzialywanie z polem magnetycznym kompensuje oddzialywanie grawitacyjne Ziemi. Bajer jednak w tym, ze magnes wciaz podlega oddzialywaniu z grawitacja - i tylko dlatego moze lewitowac.

Zastanowmy sie bowiem przez chwile, co sie stanie, gdy uzyjemy antygrawitacji w celu uniesienia sie nad powierzchnie Ziemi. Warianty sa dwa: antygrawitacja skompensuje pole grawitacyjne wokolo pojazdu powodujac, ze przestanie on oddzialywac z polem grawitacyjnym Ziemi. Wariant drugi: mamy do czynienia nie tyle z kompensacja (brakiem oddzialywania), co wrecz z odpychaniem.

I teraz sie zaczynaja jaja. Niejaki Mikolaj Kopernik odkryl - po raz kolejny zreszta - ze Ziemia sie kreci wokol Slonca. Tak po prostu ma. My zas wiemy, ze Sloneczko lata sobie wokol centrum Drogi Mlecznej, to zas wokol pewnie jeszcze jakiegos srodka masy Gromady Lokalnej itd. Dla uproszczenia przyjmijmy, ze wszechswiat sklada sie wylacznie ze Slonca i Ziemi.

Mam pojazd antygrawitacyjny, wlasnie zamierzam przeprowadzic pierwszy test kompensacji pola grawitacyjnego. Wsiadam, przekrecam kluczyk w stacyjce i... znikam. Przestalem oddzialywac z polem grawitacyjnym Ziemi, ale przestalem oddzialywac takze z grawitacja Slonca, gdy tymczasem Ziemia, wredne bydle, wciaz jest przez nie przyciagana. Z chwila uruchomienia pojazdu zaczynam sie wiec poruszac ruchem jednostajnym prostoliniowym, a Ziemia zasuwa po swojej eliptycznej orbicie. Warianty teraz sa zasadniczo dwa: jesli startowalem po stronie Slonca, wyrznalem moim antygrawitacyjnym pojazdem w glebe - jakze odmienny skutek od oczekiwanego, nieprawdaz? Jesli startowalem po przeciwnej stronie Slonca... coz. Latwo policzyc zakladajac dla uproszczenia kolistosc orbity Ziemi, ze roznica predkosci, jaka sie wowczas pojawi, spowoduje, ze moj pojazd zacznie poruszac sie w atmosferze ziemskiej z predkoscia przewyzszajaca predkosc dzwieku (a raczej to atmosfera bedzie sie poruszala wzgledem niego). W kilka sekund znikne w otchlaniach kosmosu - i tyle mojej cudownej antygrawitacji. Gdybym w takim kompensujacym grawitacje pojezdzie chcial sie unosic nad powierzchnia planety, musialbym zastosowac potezne silniki, za pomoca ktorych moglbym wciaz gonic planete. Czyz nie fascynujace: leciec mach na godzine, zeby sie nie poruszac?

Wariant drugi, z sila odpychajaca, jest jeszcze bardziej klopotliwy, co jest chyba w miare widoczne. Zatem gdy widzicie jogina "lewitujacego" nad ziemia, zapytajcie sie goscia, czy wie, kto to byl Kopernik.

14.07.2004
16:14
smile
[123]

Viesiu [ vieśniak ]

Widze, że temat predkosci swiatla sie znudzil to przylepie sie i powiem o programie ktory widzialem przed chwila... znaczy sie godz. temu na Discovery :D Otóż był to program o polu magnetycznym ziemi, a mianowicie o Inwersji magnetycznej. Brzmi to troche dziwnie ale sprawa jest prosta. Co kilk tyisecy lat nastepuje inwersja pola magnetyczneg ziemi w wyniku czego bedziemy miec północ na południu, a południe na północy O_o Jest to spowodowane gwaltownym oslabieniem pola magnetycznego. Cala ta inwersja bedzie trwala dosc dlugo i w miedzy czasie bedzie sie zle dzialo. Pole magnetyczne chroni nas przed szkodliwym prowmieniowaniem z kosmosu przekierowujac je na dwa bieguny. W czesie inwersji powstanie kilka takich biegunów (mozliwe, ze nawet 8!) i te bieguny beda sie powoli przemiszczac po calej ziemi. Co to oznacza? Oznaczato to, że nasze pole magnetyczne bedzie przekierowywalo promieniowanie do tych kilku biegunow. A będa to oczywiscie rozne miejsca, a iwec rowniez gesto zamieszkane tereny. Spowoduje to wzrost zgonow na wylewy do kilkust tysiecy na rok!!! Jest to dosc przerazajaca wizja, ale niestety prawdziwa... Jednak my (to pokolenie i pewnie jeszcze nastepne) nie dozyjemy tego czasu. Szczęscie?

14.07.2004
21:57
[124]

Qbaa [ Generaďż˝ ]

bieguny magnetyczne cały czas się powolnie przemieszczają, w czasie prawie dwustu lat magnetyczny biegun północny przebył wzdłuż całą Kanadę :)
a co do ofiar... przeżyje duzo więcej ludzi niż zginie i mnie wtedy nie będzie, więc niczym się nie martwię :D

znacznie gorsza mogłaby być zmiana osi obrotu ziemi... jak myślicie, jest to możliwe?

14.07.2004
22:01
smile
[125]

Qbaa [ Generaďż˝ ]

sYs|yavor ---> czyli zakładając że jestem przypięty do pojazdu antygrawitacyjnego - krzesła, stojącego w moim pokoju:

wariant pierwszy: antygrawitacja skompensuje pole grawitacyjne wokolo pojazdu powodujac, ze przestanie on oddzialywac z polem grawitacyjnym Ziemi.
- walnę w ścianę

wariant drugi: mamy do czynienia nie tyle z kompensacja (brakiem oddzialywania), co wrecz z odpychaniem.
- walnę w sufit

:)

14.07.2004
22:48
[126]

Voutrin [ Pretorianin ]

Qbaa -- Przed zmiana osi obrotu i znacznym pochyleniem chroni nas nasz kochany ksiezyc. Dzieki jego duzej masie utrzymuje ziemie w dosc dobrej rownowadze :).

Przykladem planety ktora sie obrocila jest wenus. Tutaj wlasnie widac jak doskonalym miejscem do rozwiniecia sie zycia jest ziemia i jak wiele warunkow musi byc spelnione aby zycie sie rozwinelo( przynajmniej w formie jaka znamy ).

14.07.2004
23:40
smile
[127]

Viesiu [ vieśniak ]

Qbaa ---> jest to mozliwe. wystarczyloby zeby wszyscy chinczycy rownoczesnie podskoczyli :D

15.07.2004
09:41
[128]

Voutrin [ Pretorianin ]

Viesiu --> nie ma szanas. Przyjmujac, ze kazdy Chinczyk wazy 100kg, czyli 10^2kg to wszyscy, czyli 1,5 mld waza: 10^2 * 1,5*10^9 = 1,5*10^11kg, a przy masie ziemi wynoszacej 6*10^24kg jest to niewiele, bo w tym wypadku masa ziemie jest wieksza od masy tych chinczykow o :

6*10^24/1,5*10^11 = 4*10^13 kg... Wiec jest to tak jakby czlowiek o wadze 1kg chcial przesunac cialo ktore wazy 4*10^13kg(40bilionow) :D. Tak ze raczej szans nie mamy i nawet jak sie wszyscy zbierzemy na jednym krancu ziemi i bedziemy skakac to raczej nic nie wskuramy... :]

Ps. To sa takie luzne oblicznia, wiec prosze sie nie obuzac i mnie za nie nie linczowac ;D.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.