kinimini [ Centurion ]
jest źle - czyli "pomocy"..... a może ulży jak napiszę?
jestem stalym uzytkownikiem tego forum. czesc z Was znam nawet osobiscie...
mam pewien problem, o ktorym chcialbym tutaj napisac. nie wiem dlaczego..... juz sama mysl o tym, ze to zrobie przynosi mi ulge. czemu - nie wiem... przeciez to i tak nie moze mi nic dac.....
celowo nie umieszczam tego tematu w kategorii "uczucia".... bo to nie tylko o uczucia chodzi.... chodzi o zycie, ktore, choc w moim przypadku proste, zamgamtwalo mi sie niesamowicie... /drugi powod - dam glowe, iz wiele osob, na ktorych opinii zalezaloby mi, ma te kategorie odznaczona..../
ja juz nie wedruje przez zycie. moja egzynstencja stala sie agonalna droga od dnia do dnia... krwawie i powlocze nogami.
wyszlo dziwnie - wszystko wskazuje na to, ze powinienem byc najszczesliwszym czlowiekiem swiata.
i wlasnie to szcescie mnie teraz zabija.
pozwolicie, ze pokrotce nakresle obraz - mozecie w sumie mie nie tlumaczcyc nic z "racjonalnego punktu widzenia", bo ja z tego punktu tez na to spogladam.... jednym okiem... ale to oko chyba nie ma polaczenia z mozgiem....
duzy chlopiec juz ze mnie. czyzbym z gorki juz mial, nawet gdy smierc naturalna napotkam? nie wiem....
poznalismy sie dawno. 5 lat juz jakis czas temu minelo. 5 lat? coz to jest?.... w mojej skali czasu jest to bardzo duzo.
zwiazek nietypowy.rodzili sie wsrod wielu oporow. bronienia sie, ekstazy... skrajnosci po prostu....
powstala wielka namietnosc. gdy taka powstaje jest zazwyczaj zacztakiem normalnosci - wpsolnego budowania doczesnosci. tego, co jest niezbedne, aby jej dopelnic.
i tak tez bylo - mimo np. nauki na studiach dziennych udalo nam sie w ciagu kilku lat kupic mieszkanie etc.
teraz mamy wszystko cos sie do zycia wydaje byc niezbednym, jezeli oczywiscie chodzi o kwestie materialne.
zyjemy sobie w miare spokojnie. w zacisznym, malutkim, ladniutkim mieszkanku. sensowna praca, cieple kraje latem....
i cierpienie....
moeja luba podpada ze skrajnosci w skrajnosc. ogolnie rzecz biorac wiem, jak bardzo mnie kocha, szanuje etc. i to zawsze w koncu bierze gore ale....
potrafi mnie obwiniac o wszystko, czego kiedys nie zrobila. i w penej czesci moze miec racje. nasze budowanie podstaw materialnych moglo sie odbywac z pewnym uszczerbkiem dla niej... ale cel....
potrafi usiasc i sie nad tym wszyskim zalamywac, uzalac....
potrafi stwierdzic, jak to mnie nienawidzi...
potrafi...
wiele miesiecy sielanki, by zdarzyl sie ciag... taki jak teraz trwa... a ja juz nie moge - racjonalnie partrzac nie powinno mnie to w ogole ruszyc.
wiem, ze za kilka dni (tygodni? - nie blagam......) znowu wszystko sie ustabilizuje (teraz tez slysze raz "wrrr", a raz "moje najslodsze kochanie"....
wiem, ze mnie bardzo kocha.... ale to mi nie pomaga... wiecie czemu? bo zdarzylo mi sie cos, co stwierdzam jest najgorsze na swiecie - gigantyczna, chorobliwa milosc... majaca w sobie ogrom potrzeby i uzaleznienia. przywyczajenia?
nie bede kryl.... piszac ten tekst zaczynalem z oczami pelnymi lez... a pod koniec zaczynalo mi sie chciec smiac z siebie samego.... debilk jakis?...
ale juz przy tych zdaniach znowu mnie lapie.... dzis jakos wyjatkowo mocno? czy to pierwsze w moim zyciu mysli samobojcze? chyba tak......
w zasadzie mam pytanie: co powienienem zrnobic? czy postarac sie zgasic w sobie plomien tego uczucia? mysle, ze oslabiajac go tysiackrotnie nadal bedzie to najwieksze uczucie z istniejacych, nieplatonicznych.... a cierpienie - i tak niczym nieuzasadnione - znacznie mniejsze...
szarpie watki - nie bardzo moge sie skupic /nakraslam wszystko schematycznie - zbyt schematycznie, by wiekszosc mogla cokowielk z tego zrozumiec/... wybaczcie... jezli znajdzie sie ktos, kto nie wysmieje, a podejdzie, poda dlon...
kinimini [ Centurion ]
jescze jedno dodam.... bo w zasadzie to jest kluczem....
moje cale zycie stalo sie w zasadzie jedynie narzedziem, do sprawienia jej przyjemnosci, radosci, spelnienia oczekiwan...
oczekiwna, ktorych nie ma... bo ona chyba nic takiego ode mnie nie wymaga....
kazdy moj ruch czyniony jest po glebokiwm namysle, kalkulacji efektow.....
pomyslcie, jak parnoiczne, uciazliwe i dla mnie zabijajace musi to byc np. w lozku.... a le gdzie tam w lozku - na zwyklym, spacerze.... to wlasnie jest chyba problem....
lez [ Konsul ]
Nie chce cie zjezdzac ale ten watek jest zmulony, jak to przeczytalem nie wiem o co chodzi.Moze napiszesz do gazety np Bravo to ci cos poradza.
Swidrygajłow [ ]
z tego co zrozumiałem to Twoja luba jest osobą neizrównoważaną psychicznie, mającą jakieś stany depresyjno-paranoidalne i do tego stanu skutecznie doprowadza Ciebie ?
SULIK [ olewam zasady ]
pierwsza mysl jaka mi sie nausunela ?
idz z nia na terapie u psychologa, lub seksuologa
jak wymysle cos innego to napisze
cneyhaz [ Generał dywizji ]
lez jak jestes prostak to nie czytaj i nie pisz glupich komentarzy bo to nie sa slowa czlowieka ktory nie wie czego od zycia chce jest mlody i wszystko jest dla niego zagadka.Problem nie jest maly a Twoja pomoc bedzie najwieksza jesli sie juz nie odezwiesz.Jak mozna wogole bylo porownac ww. problem z "problemami" z Brawo!?!!??!!!????!!!
gladius [ Óglaigh na hÉireann ]
Nie wyrobiłeś sobie u niej autorytetu i wlazła ci na łeb, ot co. Jasne, że trzeba być miłym, kochanym, słodkim, kupować kwaiaty. Ale trzeba też umieć zachować się asertywnie, narzucić swoje zdanie. Miłość tak, ale też szacunek. A tutaj zabrakło chyba szacunku, przynajmniej z jednej strony. Albo ona jest po prostu rozchwiana emocjonalnie, co się zdarza. W obu wypadkach nie rokuje to dobrze. W pierwszym - pozwoliłeś na zbyt wiele. W drugim - przepędź albo się przyzwyczaj.
bartek [ ]
IMO powinienes powiedziec to jej - nie nam. Albo daj jej ten temat do przeczytania. Ale najpierw skonsultuj, a jeszcze lepiej - skonsultujcie sie z jakims psychiatra...
I pamietaj - warto zyc. Jestem tego pewien.
zarith [ ]
proponuję dziecko
gladius [ Óglaigh na hÉireann ]
OT: zarith - za co masz spamera?!
kinimini [ Centurion ]
Swidrygajlow - a czy ja mowie, ze nie....
Sulik - to pierwsze raczej..... nie bede ukrywal, ze juz o tym myslelismy. poczynilismy nawet w tym kierunku pewne kroki... kilka lat temu, gdy podobne stany byly znacznie czestsze udala sie z wizita do jednego z najwiekszych autorytetow w tej dzidzinie w naszym peknym kraju... dla mnie to jest guru... i on stwierdzil, ze jest ok. trzeba po prostu dzialac.... wtedy sie z tym zgadzalem
gladius - to nie to. ona ma do mnie szacunek. za to jaki jestem. dla niej i dla ludzi, co zdzialalem, do czego jestem zdolny..... i nawet teraz to czuje.... tak przynajmniej mowi, a ona by tak nie powiedziala, nie czujac tego.... to bardzo zagmatwane. to jest cos innego....
patrzac z perspektywy tego wszystkiego... boje sie, ze zawczesnie zaczelismy. to w ogole nasz peiwszy powazny zwiazek... i co? kilka tygodni i juz razem miekszalismy... pwiersze dwa lata spedzalismy razem prawie 24 h na dobe... coz z tego, ze na przyklad dwa lata temu nie widzielismy sie 4 miesiace, jak ona byla daleeeeko za morzami?.... czuje podskornie, ze to to.... a to bardzo zle, bo na to nie widze remedium....
Frodo7 [ Pretorianin ]
kinimini ------------------------->
Może twoja żona popada w psychozę maniakalno-depresyjną ,jeśli tak to powinieneś z nią niezwłocznie iść do lekarza . Jerzeli normalne środki i lekarstwa nie pomogą , to zawsze pozostają elektrowstrząsy ;)
Frodo7 [ Pretorianin ]
jerzeli ---jeżeli
Misio-Jedi [ Legend ]
No tak, zawsze jak pojawia się taki wątek to należy zacząć od:
- prowokacja czy nie ? - oto jest pytanie
Jeżeli nie(prowokacja) to spróbuję przetłumaczyć "z polskiego na nasze" o co koledze chodzi.
Z tego co zrozumiałem to partnerka ma stany depresyjne i to ciężkie, a to jest niestety choróbsko z którym do lekaża trzeba iść (i to bez jaj). Tak, że minej więcej tyle bym proponował Kiniminiowi uczynić (tzn nie jemu tylko jego partnerce).
PROSZATAN [ Apokalipsa ]
cholra wysililem sie ( co sie zadko zdarza ) i nic nie zozumialem
ide na dwor bo mnie głowa rozboli :)
kinimini [ Centurion ]
bartek - alez my oboje o tym swietnie wiemy.... i penie wszystko bylo by wzglednie ok... bo jest super - ale te okresy.... ja po prostu za bardzo ja kocham... a ponoc nie mozna "za bardzo"....
zarit
gladius
panowie - zarith ma w penym sensie racje.... dziecko powoduje znikniecie wielu problemow. i tu nie chodzi o to, ze powinnismy je traktowqac jako lekarstwo... wiem, ze oboje bysmy chcieli. ona bardzo (zazwyczaj), ja rowniec (choc jescze kilka lat temu obsmialbym kogos sugerujacego, ze bede tesknil za potmkiem)....
oksza [ Senator ]
on stwierdzil, ze jest ok. trzeba po prostu dzialac....
działać jak?
jeżeli problemem jest ona (i jesteś tego pewien) to musisz zerwać bandaż szybko. nawet sie nie zastanawiaj. możesz tylko postawić ultimatum, ale skoro problem nie rozwiązał się, pomimo tego że próbowaliście, to nie widze przyszłości, sorry.
gladius [ Óglaigh na hÉireann ]
A może ona po prostu już nie chce, a z drugiej strony boi się zerwać? Z różnych względów - i emocjonalnych, i może trochę materialnych... Ale to raczej sam powinieneś zauważyć.
SULIK [ olewam zasady ]
kinimini - co do tego, ze zawsczesnie zaczeliscie to pewnie masz racje :(
a te 4 miechy bez niej to sa zagadkowie miesiace dla obu z was - zadn z was dokladnie nie powie co sie dzialo i moze to ja boli bo sama nie wiem czy moze Ci ufac czy, a moze to ona obawia sie abys ty sie czegos nie dowiedzial - nie wiadomo :(
a co do wyzyty u psychologa - chyba nie zaszkodzi isc raz jeszcze
kinimini [ Centurion ]
Misio - zapewniam Cie, iz stac mnie na o wiele bardziej spektakularne prowokacje... nie wiesz kim jestem, lecz ublizasz mi twierdzac, iz cos takiego, jako prowokacje, splodzilby moj umysl ;-)
cneyhaz [ Generał dywizji ]
kinimini coz zakladam ze z owej sytauacji sa dwa wyjscia (na samym poczatku tak zeby wogole ruszyc z miejsca)
pierwsze to proba pomocy samemu sobie a druga proba pomocy lubej a przez to i Tobie czyli Wam. Stan o jakim mowisz nie daje wielkich nadzieji by rozmowa w czyms pomogla (a zapewne bylo juz ich wiele).Postaraj sie wstac na nogi i w pierwszej kolejnosci zadbac o siebie.Moze w wypadku odnaleznienia jakiegos rodzaju szczescia przez Ciebie uszczesliwisz druga polowe (stany i uczucia czesto prznikaja na osoby postronne).Radzilbym takze wizyte u psychologa ew. seksuologa jesli problem tkwi wiadomo w czym (w co jednak watpie).Moze otoczenie oraz fachowosc specjalisty spowoduja zmiane nastawienia lubej.Trzecia rzecz to po prostu wolny czas i wolne dzialanie.Odpocznijcie od siebie oddalcie sie bo to moze miec lepszy efekt niz proba bycia blisko na sile (lub dla poprawy).Jesli uznasz ze nie chcesz zyc w takim stanie i w takiej sytuacji a na dluzsza mete nic sie nie zmieni to po prostu zostaw przeszlosc za soba rozejdzcie sie i odzyj.Kazdy ma prawo byc szczesliwym i to nie koniecznie przez cale zycie z jedna i ta sama osoba.
Czym wyda sie przyszlosc gdy terazniejszosc jest mitem szczescia a przeszlosc wspomnieniem o tym jak powinno byc.
Zycie moze byc piekne lecz moze byc takze wielkim ciezarem jesli zle nim pokierujemy lub bedziemy bali sie nim pokierowac. Wiecej wiary w siebie!Jesli jestes dobrym czlowiekiem nie czyn sobie i innym zla popadajac w stany irrealne.Ciezko jest w sumie cos sensownego Tobie powiedziec gdyz sytuacja ktora przedstawiasz jest zapewne tylko namiastka ogolnego smutku i zalu.Jestem takze swiadom ze wysluchanie Ciebie w jakims stopniu Tobie pomoglo.
Na zachete kilka dobrych slow BYS SIE NIGDY NIE PODDAWAL.....zycie nie jest tego warte by z nim przegrac.....
a takze zaden czlowiek nie jest tak wartosciowym by zapelnil brak Ciebie....pamietaj o tym.
Take care!!
Pik [ No Bass No Fun ]
Nie warto tracic czasu na osoby ktore nie sa Nas warte.
kinimini [ Centurion ]
Sulik - to nie to.... akurat nasze losy ulozyly sie tak, ze dokladnie wiemy co robilismy - ja w Polsce, ona nie w Polsce ;-) co jak co, ale zaufanie mamy do siebie pelne.... jestemy raczej nietypowa para...
oksza - dzialac, czyli zyc....
zerwac... wiem.... ale powiem szczerze... do lata nie ma dla mnie swiata poza nia..... to jest najgorsze i to tez jest chore
gladius - to nie do konca jest tak. jesli mialaby choc odrobine checi zerwania, to po prostu by to zrobila.... taki typ....
powiem szczerze - to jest tak pojebane, ze nawet nie potrafie tego przedstawic.... a co jak co, ale slowem pisanym, badz mowionym, to umiem sie poslugiwac....
zarith [ ]
kinimini --> cieszę się że wziąłeś to co powiedziałem serio, bowiem tak to było pisane
gladius --> ot - za opublikowanie posta składającego się z dużej liczby internetowych świeczek, czyli tego badziewia -->[']. swoją drogą, jestem przekonany że dostałem go niesłusznie :)
oksza [ Senator ]
-->> kinimini
jak bandaż :)
ja wiem że to jest brutalne, ale uwierz, byłem w takim "wiekowym" związku i miałem praktycznie identyczny problem z bardzo nakręconą partenrką. no i cóż, już w tym związku nie jestem. i teraz, z perspektywy lat wydaje mi się to b. dobra decyzja.
deTorquemada [ Pamiętaj ]
Nie zazdroszcze stary ... milosc potrafi zabijac ... Przezylem cos podobnego i nie skonczylo sie to dobrze. Tez mialem milosc swoja, tez piec lat, tez zaufanie i to wszystko .... uech ... no i odeszla. Wiesz. Czasami warto dac sobie czas, moze sie rozstac i zobaczyc co sie bedzie dzialo ... milosc miloscia, ale moze kiedys sobie uzmyslowisz, ze tak naprawde nie stracisz jej nigdy i moze trzeba wypuscic ja do swiata tak jak i siebie .. sprobowac, zobaczyc .... nie wiem. Dziecko moze tez jest dobrym rozwiazaniem. Ale zadaj sobie pytanie. Skoro sam mowisz, ze to Wasz pierwszy zwiazek, to nie mozesz miec 100% pewnosci, ze to wlasnie to .. ze tak powinno byc. Juz nie chodzi o to czy sam sie na to zgadzasz ale czy pociagniesz ja za soba ? Czy warto poswiecac wszystko dla niewadomej ? Zycie jest dlugie .... ech. Trzymaj sie tam. Glupot na pewno nie gadasz.
Pozdrawiam i powodzenia.
Misio-Jedi [ Legend ]
kinimini --- > No dobra, jak nie prowokacja to współczuję...
A tak w ogóle to radziłbym ci żebyś się zajął czymś... interesującym i fajnym. "Na babach świat się nie zaczyna ani nie kończy" - jak powiedział pewien filozof (nie pamiętam który) :)
kinimini [ Centurion ]
zarith - nie mam dziesieciu lat, zeby takie rzeczy jako zart traktowac ;-)
Pik - nie nam oceniac, co sami jestesmy warci..... to jako OT
cneyhaz - wiem.... wiem to wszystko... ale pomaga mi, ze to napisales....
oksza - moze za dziesiec lat, patrzac z perspekstywy czasu, posmyslalbym... warto by... swietny wybor...
ale teraz nawet nie jestem w stanie o tym pomyslec... paralizuje mnie samo zblizenie sie myslalimi do tego. to moj blad - ona jest wazniejsza dla mnie ode mnie samego i od mojego zycia....
poza tym... teraz jest gorzej... cierpnienie.... a jutro juz znowu moze byc wspaniale - nadzieja.... zycie... budowanie... pozytywne nakrecenie - wsrod tego nie ma miejsca na mysli o rozpadzie
Coy2K [ Veteran ]
wszystko by bylo si gdybys nie bawil sie w poete piszac o co Ci tak naprawde chodzi...duzo niepotrzebnych i ckliwych zdan, ktore prawde mowiac nie wiem co mialy w nas wzbudzic...jakas sympatie ? moze wspolczucie ? bo ja nie mam pojecia.
peeyack [ Weekend Warrior ]
==>kinimini
Wspolczuje. Dlatego, ze szczerze mowiac nie widze wyjscia z tej sytuacji. I moze sie ona ciagnac, dopoki Ty, albo Ona nie bedzie miala dosc. Tez zylem w zwiazku neurotycznym, ona chodzila do psychologa, brala lekarstwa nawet, ale nic to nie dalo. Ja moglem byc oaza spokoju, wszystki klotnie wyciszalem, jak to sie mowi - bralem na siebie wine. Efekt jest przykry - po 3 latach rozpad zwiazku, potem 2,5 roku komplikacje pozwiazkowe (bo ona mnie mnie kocha, nie moze beze mnie zyc, po miesiacu juz mnie nie kocha i chce byc sama). Wszystko przepleciona duza iloscia przepraszam, zaluje, to moja wina i innych tego typu pierdul. Skutek --> jestem wrakiem emocjonalnym. Ale w koncu sie wyzwolilem z tego horroru, mam teraz swiety spokoj. Stad moj sceptycyzm odnosnie Twojej sytuacji, bo zapowiada sie cos podobnego. Chyba ze ona da sobie z tym rade, ale nie wiem, jak Ty mozesz temu pomoc. Moze odpuscic ewentualnie uslugiwanie i podtykanie wszystkiego pod nos. Aha, jedno pytanie - czy to jedynaczka?
Teraz jeszcze jedna rzecz , dla wszystkich ktorzy radza porzucic milosc w ktorej sie nie uklada. Ludzie sa rozni, ale nie kazdy sobie mnoze wmowic - juz jej (jego) nie kocham, odchodze, bede sam (sama) i bedzie mi dobrze. Powiem wiecej - malo kto tak potrafi. A komus to latwo jest doradzic taka glupote, zreszta nie trzeba sie wowczas zastanawiac jak problem rozwiazac, tylko sie od niego ucieka. A to jest marne rozwiazanie
kinimini [ Centurion ]
Coy - nic nie mialo wzbudzic..... pialem jak czulem. pozwolilem sobie na chwilowy komfort bezmyslnosci... przelewajac na forum odrobine swoich odczuc.
deTorque - dawno? juz jest ok?
Misio - niby.. ale wiesz co... wszystko zniknelo. kiedys bylo wiele innych rzeczy. a teraz?
peeyack - rzeczywiscie Twoja historia brzmi podbnie... niepokojaco podobnie. zarazem na pewno to powierzchowne pdobienstwo, co wcale nie znaczy, ze moja systuacja mialaby byc lepsza...
to nie jedynaczka.
peeyack [ Weekend Warrior ]
==>kinimini
No to aspekt jedynaczki masz przynajmniej z glowy. Co do podobienstw i roznic - kazdy czlowiek jest podobno inny, stad inne sytuacje zyciowe. Wydaje mi sie ze sama swiadomosc tego, jak ludzie sobie czasem niepotzrebnie komplikuja zycie znacznie pomaga zrozumiec siebie. Ostatnio jak bylem swiadkiem rozpadu bardzo zgranej pary znajomych z powodu tzw. "oklapniecia uczuc" (codzienna rutyna i potrzeba sprobowania czegos innego) to nie wiedzialem, czy wspolczuc, czy smiac sie. Nazbieralo sie we mnie troche tego jadu przez te lata, a jak widze ludzi ktorzy sami siebie niszcza, nie zdajac sobie z tego nawet sprawy, to ogarnia mnie to dziwne cyniczne, ale jednoczesnie i kojące w jakis sposob deja vu.
Nie wiem, co Ci poradzic, ja poszedlem w tekst piosenki - "teraz troche wiecej pije, troche wiecej pale". Polecalbym Ci jednak jakis sport albo silownie - dobry sposob na wyladowanie skumulowanych frustracji i uczuc, ewentualnie bezmyslne granie na komputerze - uspokaja, ale tez i otepia. Silownia to chyba najlepsze rozwiazanie
A tak w ogole to jestem pod wrazeniem wylanych uczuc i ich odpowiedniego wyrazenia (cyt.):
"moja egzystencja stala sie agonalna droga od dnia do dnia... krwawie i powlocze nogami" - jakbym widzial siebie samego.
kinimini [ Centurion ]
peeyack - monotonia codziennego zycia? tego jeszcze nie przerabialismy.... ale czuje, ze to tez czai sie tuz za rogiem. jakies remedium na ta jazde?
deTorquemada [ Pamiętaj ]
kinimini --> Pod koniec wakacji zeszlego roku... czy jest ok? Zalezy co ma byc ok ... kontaktujemy sie szczatkowo, dalej czuje co czuje ale ciesze sie, ze tak sie stalo bo a) w koncu lepiej zrozumialem siebie, b) na sile nie bede nikogo uszczesliwial czy trzymal przy sobie c) zycie jest dlugie i wszystko sie moze wydarzyc. Z perspektywy ... chyba stalo sie lepiej. Brakuje mi jej ale ... tak jest lepiej. Trudno to powiedzic po prostu tak jest
kinimini [ Centurion ]
deTorque - czyli jeszcze jest w Twoich myslach.... wlasnie.... to jest najgorsze... ech
Misio-Jedi [ Legend ]
kinimini ---> "... wszystko zniknelo. kiedys bylo wiele innych rzeczy. a teraz?"
No to nie dobrze. To pachnie obsesją.
Słuchaj, a może to z tobą jest problem a nie z nią ?
peeyack [ Weekend Warrior ]
==>kinimini
Remedium na monotonie ? Chyba zaakceptowac ja, nauczyc sie z nia zyc i starac sie zamienic w cos dobrego. Bo kazdego kiedys dopadnie
kinimini [ Centurion ]
Misio - przeca wyraznie napisalem kilka postow wyzej ;-)
po mojej stronie jest problem - uzaleznienie i bezgraniczna mislosc ograniczajaca moje zycie. to z pozostalymi opisywanymi tutaj problemami uzupelnia sie i przerazajaco nakreca. taki wlasnie mariaz jest straszliwy....
Maevius [ Czarownik Budyniowy ]
peeyack: Czy z jedynaczkami jest jakis problem ? ;-)
Misio-Jedi [ Legend ]
Nooooo... to chyba wszystkie panny śnią o takim facecie :)
A ta co ma - nie docenia :(
Luremaster [ Siewca Zagłady ]
Nawet nie wiecie jak mi wesolo patrzac na kolejna prowokacje i zrobionych w wała forumowiczow produkujacych sie w pocie czola... Bawcie sie dobrze ;)
kinimini [ Centurion ]
Misio - tia.... mowisz, ze pownienem sie cieszyc i byc dumny?.... ;-)
Luremaster- patrz post z 16:00
Luremaster [ Siewca Zagłady ]
no wlasnie kinimini..jak sam zauwazyles to troche nie zdrowe. Ale widac masz duzo wolnego czasu wiec baw sie dobrze.
peeyack [ Weekend Warrior ]
==>Luremaster
Ciesze sie twoim szczesciem. Pozwolisz, ze my, biedne wały, sobie porazpaczamy teraz nad naszymi beznadziejnymi żywotami. <tu musialem orzrec pot z czoła, bo klawiatura cala juz mokra>
Lepiej ci? :P
==>Maevius
Nie wiem, czy wszystkie, ale generalnie jest jeden klopot - egoizm. Bardzo spory czasami klopot
Belert [ Generaďż˝ ]
Niestety z moich doświaczeń wynika że dopóki ona Cie nie kopnie to nic z tego.Sam nie dasz rady, choćoczywiste jest że lepiej by ci było zzmienic na lepszy model, ale i tak kobiety są podobne do siebie :), niektóre w tym aq inne w innym względzie trochę sie różnią i cała sztuka dobrać sobie taką żeby sie z nią dało żyć.
Pozdrowienia, mam nadzieje że napisałeś prawdę .
p_e_p_s_i [ Polonia Bydgoszcz 4ever ]
z tego co widzę, to Twoja panna zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak... Bartek ma rację, powinieneś jej to dac do przeczytania albo po prostu jej to powiedz
kinimini [ Centurion ]
to, ze w kazdym z nas jest cos z dziecka, jest jak najbardziej naturalne....
a wiecie, co mnie przeraza?
to, ze to sie nigdy nie zakonczy...
teraz wlasnie rozmawialem z nia przez telefon (jest w pracy a ja mam juz szosty dzien wolnego z rzedu i akurat teraz siedze w havirze)... i wszystko pieknie. buzi buzi. serduszko. wszystko ok, tylko to i to. ok. to i to jest jak najbardziej swietnym pomyslem. super. papa. milego dnia.
i moj swiat ma znow sens. znow staje sie kompletny - teraz zauwazam, ze to nie to, ze nic innego nie ma. nic innego by nie bylo, gdyby jej nie bylo.
znow sa tysiece rzeczy, ktore chce robic.....
;-(
Tofu [ Zrzędołak ]
A ja ci powiem inaczej - to nie partnerkę powinno się leczyć, tylko Ciebie, kimkolwiek jesteś... Skoro, jak mówisz Wasz związek już od samego początku był pełen oporow. bronienia sie, ekstazy... skrajnosci po prostu.... a Tobie mimo wszystko nie zapaliła się w głowie czerwona lmpak i mimo wszystko w to wdepnąłeś, to znaczy, że coś jest nie tak z Twoją psyche - brutalne ale prawdziwe...
Niektórzy ludzie po prostu podświadomie pragną być nieszczęśliwi - nad ofiarą losu wszyscy się litują, poklepują po plecach, na forum dyskusyjnym można się wyżalić i w ogóle... Człowiek sukcesu, silny, wiedzący czego chce, z optymizmem patrzący w przyszłość i pokonujący wszystkie problemy to z kolei na pewno arogant, egoista i pewnie dodatkowo złodziej albo inny malwersant, bo przecież wszyscy wiemy, że uczciwie do niczego dojść nie można a życie to pasmo klęsk i niepowodzeń i generalnie nie ma się z czego cieszyć...
Pytasz co robić? To proste - wziąć się za siebie i tyle! Jeśli naprawdę chcesz coś zmienić w swoim życiu i w związku, to nie wystarczy ubrać rozciągnięty sweter i siedzieć w kącie pochlipując i pisząc smutne wiersze o miłości. Jeśli sam sobie nie pomożesz to nikt tego nie zrobi bo nie chcieć to gorzej niż nie móc! Trzeba ruszyć przysłowiową dupę i zacząć pracować - nad sobą, nad związkiem, nad życiem. Samo się nic nie zrobi a to, że kilka(-dziesiąt, -set) osób napisze Ci że Ci współczują i że są z Tobą nic nie znaczy, bo oni klikną "Opublikuj" i pójdą na piwo a Ty zostaniesz w tym szambie, jakie sobie urządziłeś.
Kolejna sprawa - Twoja partnerka potrafi Ci wyrzucać, że nie spełniła przez Ciebie marzeń, mówi Ci, że Cię nienawidzi a Ty myślisz, że cię kocha i szanuje? Pobudka, Werterze! Otwórz oczy i przestań się gapić na świt krwawo wschodzący nad Waszą miłością bo jaskry dostaniesz! Zawsze się zastanawiałem co się dzieje w głowach kobiet broniących mężów, którzy je biją i zeznających w sądzie, że poślizgnęły się na mydle pod prysznicem, a potem jeszcze raz i jeszcze raz i tak ze trzydzieści razy, ale widzę, że to nie tylko żeńska przypadłość... Nie wiem, czy masz tak niskie poczucie własnej wartości, że wmówiłeś sobie, że nikt inny Cię nie będzie chciał, czy jesteś utajonym masochistą czy po prostu przeszedłeś pranie mózgu, ale szczerze mówiąc mało mnie to interesuje. Powtórzę jeszcze raz - pobudka, reality check, POBUDKA! Przestań pleść bzdury o płomieniach uczucia i krwawiącym sercu i spójrz na to tak, jakbyś oglądał film w kinie albo czytał książkę - nie oszukuj się, siedzisz w samym środku bagna i tak się już przyzwyczaiłeś do smrodu i błota, że przestałeś je zauważać... A poza tym to Twopje bagno - wiesz czego się spodziewać, nie ma niespodzianek, a jak ten spróchniały pień przesunie się trochę w lewo tak, żeby przykrył gnijące zwłoki Twojego zdrowego rozsądku to będzie nawet całkiem przytulnie...
Boże, wiem że domorosły psycholog ze mnie, ale kolejna sprawa - co to za brednie o kontrolowaniu każdego swojego ruchu, o całym życiu będącym jedynie narzędziem do spełniania jej zachcianek? To przepraszam bardzo z kim ona do cholery jest - z Tobą czy z Twoim wyimaginowanym alter-ego lepszym we wszystkim od swojego marnego pierwowzoru? A może najwyższy czas nią też potrząsnąć bo najwyraźniej nie Ty jeden śnisz na jawie? Co to za wynoszenie jej na ołtarz, na którym składasz potem całego siebie? Poczekaj, niech zgadnę - jej oddech zawsze ładnie pachnie, jak idzie do ubikacji to nie robi kupy tylko pudruje nosek, a jak puści bąka to pachnie konwaliami? Hop hop, tu prawdziwe życie - NIKT nie zasługuje na takie poświęcenie - jak chcesz się bawić w apostoła to poświęcającego się dla mistrza to poszukaj długowłosego faceta, który potrafi zamieniać wodę w wino a nie partnerki - lepiej na tym wyjdzesz bo on podobno załatwia miejsce w jakimś fajnym parku, a Twoja kobieta najwyraźniej ma rezerwację tylko w piekle...
Dobra, kończę już bo mam wrażenie, że nic nie wskóram - są ludzie, którzy całe życie grają ofiarę losu i delikatnego pięknoducha bo tak im po prostu wygodnie. Może jesteś kimś takim, może nie - nie obchodzi mnie to, ja mam swoje życie, z którym sobie radzę lepiej lub gorzej i po prostu udzieliłem (przydługiej) odpowiedzi na pytanie, które zadałeś - co z tym zrobisz to już całkowicie Twoja sprawa... Pamiętaj tylko, że żaden psycholog Ci łopatą do głowy rozumu nie naleje - jak sam nie będziesz chciał sobie pomóc to zostanie Ci tylko pisanie łzawych historyjek na forach dyskusyjnych i łkanie w poduszkę...
peeyack [ Weekend Warrior ]
==>Tofu
Heh, niezly kubel zimnej wody. Ale masz racje. Jak to nie pomoze , to juz nic nie pomoze.
==>kinimini
Ja skolowacialem troche. Albo jest zle , albo jest dobrze. Zastanow sie troche nad soba, pomysl czego TY chcesz i i potrzebujesz, zamiast gadac o poswieceniu. I tak ona go nie doceni. Z mojej strony EOT
kinimini [ Centurion ]
Tofu - a teraz Cie zadziwie..... /napisze tylko dwie wyrwane kwestie/
nie znosze byc nie szczesliwy.
jestem osoba szalenie pogodna. osoba, ktora nigdy nikomu w zadnej sprawei sie nie zalila. i wlasnie to jest jednym z powodow, dla ktorych pisze o tym tutaj... gdybym zwierzyl sie komus, kogo znam, nie ma szans, zeby ten ktos mi uwierzyl. po prostu z wierzchu wygladam na najszczesliwsza na swiecie osobe., i zazwyczaj taka jestem.
dlaczego sadze, ze mnie kocha i szanuje? bo sama mi to mowi, bo sama mi to okazuje. bo jej czyny o tym swiadcza. i tylko czasem niestety jest taka jazda. jazda, ktora jednakze potrafi mnie wykonczyc.....
SirGoldi [ Gladiator ]
Dawno takiego wątku nie było, strzeże mówiąc niewiele z tego rozumiem, a jak już zrozumiem to przychodzi mi na myśl "rozmowa z LuzMarią" albo coś typu "Klan" i Rysio :):):)
nie bede kryl.... piszac ten tekst zaczynalem z oczami pelnymi lez... a pod koniec zaczynalo mi sie chciec smiac z siebie samego.... debilk jakis?... Uważam że troszkę przesadzasz, za bardzo się przejmujesz tą sprawą (jestem młody i według mnie błachą) ale to już twoja sprawa.
[edit]
Tofu ---> Boże to jest chyba najdłuższy post roku! Chyba go wrzucą do HydeParku tylko że nie wiem pod jakim tytułem :P
Wypowiedź została zmodyfikowana przez jej autora [2004-04-26 18:22:57]
Tofu [ Zrzędołak ]
kinimini - widzisz, to jaki jesteś "na zewnątrz" to sprawa drugorzędna - liczy się to, co czujesz, a ja tu widzę same rany, ból, krwawienie i generalnie gehenna i Golgota z lekką nutką dekadencji. Kolejny dowód na to, że okłamujesz sam siebie - skoro nie masz kogoś, kto zna Cię i ufa Ci na tyle, żeby wziąć na poważnie Twoje żale, to znaczy że coś jednak jest nie tak, prawda?
Nie zrozum mnie źle, kiedy mówię o ruszeniu dupy niekoniecznie mam na myśli zarżnięcie panny łyżką kuchenną a potem zmielenie jej na drobnych oczkach i wrzucenie do Wisły - może po prostu trzeba z nią porozmawiać? Nawt nie z przyjacielem, nie z obcym na forum tylko po prostu z nią? Skoro nie rozumie co Ci robi (dalej będę się upierał że to nie miłość tylko jakiś rodzaj toksycznego przywiązania i wygodnictwa, ale to moja opinia) to albo Ty nie umiesz mówić, albo ona nie umie słuchać - w obu przypadkach coś działa źle i trzeba to naprawić bo samo się nie zrobi. Takie, jak to określasz, "jazdy" nie powinny się zdarzać czasem - one mają prawo się zdarzyć raz, dwa, góra trzy a jeśli zdarząją się dalej to znaczy że ktoś dał ciała... I poraz kolejny przypomnę syndrom bitej kobiety - "Ale bo on mnie kocha, on tak tylko czasami jak ja coś źle zrobię a tak poza tym to kochany jest i nie pije... No rzeczywiście może za dużo tej soli do zupy wsypałam, powinnam uważniej gotować bo on to przecież mnie kocha bardzo i nad życie i ja jego też"
Tofu [ Zrzędołak ]
SirGoldi - nie mam edita bo jestem sknera, to sobie nabiję posta ;) Najdłuższy post roku to raczej nie jest, no chyba że Attyla przestał tu pisywać :P A tak serio to post jest długi, bo ten temat znam aż za dobrze - przeszedłem przez parę gównianych związków, zanim zdałem sobie sprawę z tego, że to tak naprawdę moja i tylko moja wina i muszę coś z tym zrobić żeby nie zwariować... Dalej się uczę i dalej nie jest tak, jakbym chciał ale przynajmniej teraz w miarę wiem co robić i jak dostaję od życia w rzyć to chociaż wiem za co :)
Mad Vert [ Konsul ]
kinimini ===> Wiem o co Ci chodzi ,a wręcz nawet potrafie to poczuć... miałem kiedyś podobnąsytuacje... napisze Ci coświeczorem bo narazie musze iść na browar... wtedy złapie głębsze myślówki...
yagienka [ pułapka na Misia ]
nie będę oryginalna, ale polecę zarówno tobie jak i twojej wybrance terapię, bo coś zdecydowanie nie jest tak jak być powinno i może się wam to obojgu na zdrowiu odbić, jeśli nie na całym życiu
ps. zastanawiałeś się kiedyś, że może starasz się zabardzo, trudno to wyjaśnić, ale czasem w czlowieku rodzi sie bestia, jeśli wie, że po drugiej stronie ma kogoś, kto gotów jest zrobić wszystko, nie bacząc na samego siebie, własną godność itp. pamiętaj, że bycie razem polega także na wzajemnym wymaganiu, a nie tylko na dawaniu
Jaelle [ Konsul ]
Tofu - rządzisz chłopie :]]]]]]]]]]]]]]]]]]]]]]]]]]]]]]]]]
bardzo mi się podoba Twoja wypowiedź - cholernie otrzeźwiająca i wydumana, że tak się wyrażę
byle więcej takich ludzi na świecie i może byłoby lepiej- więcej ludzi popatrzyłoby na siebie z innej perspektywy, aczkolwiek czasami takie destrukcyjne słowa krytyki potrafią wyrządzić DUŻĄ szkodę.
kinimini - naprawdę jest coś nie tak jak powinno - nie ma sensu się tak męczyć- trzeba działać i tyle!
dziękuję ... :)
Kapitan KloSs [ Ramzes VII MiĆki ]
kinimini -=- jakby mój mądry ojciec powiedział ehghmm "Dałeś dupy..." Stary one takie są, wpierw potulne jak baranek miłe jak kociak ale dopiero potem widzisz, że to czarna owca, która ma gigantyczne pazury. A po za tym jak juz wspomniał Swidrygajłow... Idźcie do jakiejś poradni albo z nią pogadaj i powiedz, że już nie masz siły i jesteś na wykończeniu... Niechce Cię załamywać ale [*] dla ciebie za wytrwałość ...
Tofu [ Zrzędołak ]
Kapitan KloSs - to chyba nie do końca tak. To nie "one" są takie - to "my" tacy jesteśmy. Napisała to już yagienka, a jako kobieta pewnie wie o czy mówi, więc ja tylko za nią powtórzę: Jest takie mądre przysłowie - "Apetyt rośnie w miarę jedzenia" i ma ono znaczenie nie tylko kulinarne... Po prostu kiedy dostajemy wszystko na co mamy ochotę to nam się nudzi i chcemy więcej, lepiej, szybciej... To widać i w związkach, i w przypadku rozpieszczonych dzieci bogatych (i głupich trzeba dodać) rodziców i nawet w medycynie - bakteria czy wirus prędzej czy później uodporni się na stosowany nieumijętnie i w nadmiarze lek...
Jest taki ciekawy (chociaż kontrowersyjny i momentami nieco sztuczny i "na pokaz") człowiek, nazywa się David DeAngelo i napisał książkę pt. "Double Your Dating". Do tego wydał serię płyt CD z wykładami i Bóg jeden wie co jeszcze ;) Tytuł jest nieco mylący - książka to nie tylko "podręcznik rwania lasek" (chociaż to też), ale przede wszystkim ciekawe spojrzenie na kobiecą psychikę obalające kilka mitów wpojonych nam przez społeczeństwo i nasze mamy... Polecam lekturę - naprawdę potrafi otworzyć oczy, szczególnie jeśli człowiek potrafi się przemóc i spróbuje wcielić w życie to, co pan DeAngelo opisał...
Maevius [ Czarownik Budyniowy ]
Ladna mi pomoc w domysle - "Glowa do gory, trzeba dzialac."
Oczywiscie, ze by podniosl glowe do gory i zaczal dzialac, gdyby tylko mogl i gdyby byloby to takie proste. Jakbyscie wieszali na nim ciezarki i tak by upadl. Niezaleznie od tego, jak bardzo chcialby stac dalej.
Tofu [ Zrzędołak ]
Maevius - dobra, wszystko w porządku, ale masz pomysł jak można pomóc inaczej? Przecież nie pójdę do niego, nie wyciągnę mu mózgu przez ucho i nie odprawię nad nim magicznych obrzędów wicca a potem nie wsadzę nazad do czaszki? Jeśli on czegoś nie zrobi to nikt mu nie pomoże - co mu z tego, że powiem jak bardzo go rozumiem i współczuję i dam mu wirtualnego buziaka? To tylko utwierdzi go w przekonaniu, że to co robi jest okej, bo ludzie go chwalą i mówią, że jest boss i mistrz zen bo to wszystko wytrzymuje... Niestety, zasada jest taka, że jak sie konia czasem nie trzepnie przez zad to on będzie stał bez ruchu mimo tego, że akurat stoi na środku drogi a nadjeżdza ciężarówka... Czasem marchewka przestaje działać i trzeba użyć kija - między innymi od tego powinni być według mnie przyjaciele, bo gdybym chciał kogoś, kto mnie zawsze będzie głaskał po głowie i mówił, że wszystko będzie dobrze kupiłbym sobie teletubisia...
Dundee [ Centurion ]
... Tofu ---> "bo gdybym chciał kogoś, kto mnie zawsze będzie głaskał po głowie i mówił, że wszystko będzie dobrze kupiłbym sobie teletubisia..." LOL heheheheh to zdanie powinno przejc do historii .... jeszcze raz LOL ...
Prestidigitator [ Konsul ]
Tofu --> Brawo :), podzielam Twoja opinie choc czasem trudno zastosowac Twoje rady. Dlatego mianowicie, ze rzadko w tych sprawach rozum bierze gore nad uczuciem. Moze to i dobrze :)
Przemodar [ Konsul ]
kinimini => Przed chwilą pracowicie klepnąłem kilkanaście akapitów tekstu. Sporo srogich słów, goryczy, pociechy. Zadumałem się aż mi uszy spłonęly od wysiłku. I już szykowałem się do publikacji tych wynurzeń. I wiesz co się stało? Jednym pociągnięciem ściąłem to cholerstwo, bo mnie olśniło.
Przyczyną Twoich (Waszych) zmartwień jest ...brak zmartwień. Kobieta nie posługuje się logiką przynależną mężczyźnie i za cholerę nie zrozumiesz o co jej chodzi (i wzajemnie). A tu chodzi o jedno - Wy NIE MACIE DZIECI. I w całej tej dyskusji najkrótszy głos zaritha wydaje mi się najrozsądniejszy - sprawcie sobie dzieciaczka!
Smród pieluch, conocny jazgot i zszarpane nerwy, kupki, świnka, pierwsze ząbki - to istnieje, to musi się stać. Ale to jest właśnie życie, bo to co dotąd macie to plastikowa wersja demo, która nawet nie otarła się o prawdziwy sprawdzian wzajemnego zaufania i zrozumienia.
To jest sens wspólnego bytowania - przedłużenie gatunku. I choćbyście się skichali w luksusie, pławili sie w dobrodziejstwach znajomych, super kumpli, przyjaciół od tańca i różańca, ten mól Was zeżre od środka. Ty gubisz się w domysłach, a Twoją lubą po prostu biologia zżera psychicznie.
To brzmi banalnie, tak przyziemnie (podczas gdy Wy szukacie w chmurach egzystencjalnego spełnienia), ale to prawda - dziecko w Waszym wypadku to będzie przekleństwo zdemolowania dotychczasowego świata, ale i radość znalezienia celu, Właściwego Celu. Powodzenia życzę, pogadaj z nią o tym. Jeśli nie jest rozpieszczonym dzieckiem, to zrozumie to i rozpozna w Twoich oczach.
Tofu [ Zrzędołak ]
Prestidigitator (język mi się plącze nawet gdy to tylko piszę ;) - zgadza się - nikt nie mówi że to łatwe. Wręcz przeciwnie - to cholernie, cholernie trudne. I dlatego właśnie niektórzy ludzie rezygnują - poddają się i siedzą w swoim prywatnym bagienku, bo tam nic nie trzeba robić - tam się jest, i tyle. I może boli, może jest wilgotno i może komary tną, ale to znajomy ból, znajoma wilgoć i nawet te komary jakieś takie mniej obce niż dawniej...
I miałem tego nie mówić, nie pocieszać i nie głaskać po główce, ale nie będę z siebie robił aż takiego kata i oprawcy - ja też miałem swoje znajome bagienko - been there, done that... Wiem, jak trudno jest się z niego wydostać i wiem, że czasem samemu to nie możliwe - na szczęście ja miałem takiego kogoś, kto trzepnął mnie przez łeb i otworzył mi oczy, a potem zawsze kiedy chciałem się poddać metodycznie (i boleśnie) kopał mnie w dupsko... I to trzeba niestsy zrobić - jeśli nie ma się wystarczająco dużo siły, żeby samemu wziąć się w garść, to zawsze jest ktoś, kto pomoże - trzeba tylko trochę poszukać...
Prestidigitator [ Konsul ]
Tofu --> Nie trzeba sie meczyc wystarczy Presti :). Ja tez to przerabialem ale niestety nie mialem kogos kto by mnie trzepnal i powiedzial co o tym wszystkim mysli. Teraz bogatszy o to doswiadczenie wiem, ze Twoja rada jest najlepszym i chyba jedynym rozwiazaniem. Bo po co sie meczyc? (No chyba ze ktos jest masochista.) A od narzekania to jeszcze nic sie nie poprawilo :). Powodzenia kinimini!
Tofu [ Zrzędołak ]
Prestidigitator (ha, tym razem bez zająknięcia i bezwzrokowo - jestem maczo ;) - nie wiem, czy najlepsza i na 100% nie jedyna - wiem tyle, że w moim przypadku podziałało. Sytuacji kinimini-ego (tak nie po polsku sobie odmienię, a co) nie znam - opieram się tylko na tym, co napisał - nie znam jego prawdziwej ksywki, więc całkiem możliwe, że trafiam kulą w płot ;)
peeyack [ Weekend Warrior ]
Jak beda wyboru najkultowniejszego tekstu GOLa, to ja rowniez oddaje glos na "...kupilbym bym sobie teletubisia" Wygrana masz Tofu w kieszeni
głupia baba [ Pretorianin ]
czy ktoś mówił o dziecku? to najgłupsza rada jaką tu widziałam jakem głupia baba... nie można dziecka sprowadzać do takiego związku... ten związek jest zły i toksyczny a dziecko nic tu nie pomoże ( co najwyżej jeszcze uwypukli brak porozumienia) i nie można traktować dziecka jako lekarstwa na nieudane małżństwo. To bardzo egoistyczne podejście bo nie można świadomie skazywać dziecka na wychowanie w takiej rodzinie, gdzie stosunki między rodzicami są chore. Wydaje mi się że rada Tofu jest najrozs adniejsza: odejść. To nie jest miłość.