mały_miś [ MIŚtyczna MIŚtyfikacja ]
szczęście bez szczęścia?
Niezwykle mądra zapewne kobieta - niejaka Marie von Ebner-Eschenbach stwierdziła kiedyś...
"Czuć się szczęśliwym i bez szczęścia - jest szczęściem"
Chciałem powiedzieć parę słów na ten temat od siebie, ale doświadczenie forumowe każe mi przypuszczać, że nikomu nie chciałoby się czytać mego niezrozumiałego pseudofilozoficznego bełkotu, w dodatku rozciągniętego na 50 linijek :))
Dlatego zawieszam pytanie w przestrzeni...
Czy myślicie, że jest to możliwe?
cneyhaz [ Generał dywizji ]
Z Liściem Na Głowie napisal:
oczywiscie, ze mozna byc szczesliwym bez szczescia. kazdy bowiem szczescie widzi w czym innym, wszystko zalezy od czlowieka - od jego do zycia nastawienia
Szczescie w efekcie koncowym pozostaje szczesciem a jego brak powoduje z zalozenia nieszczescie czy czlowiek ma poglad na zycie pozytywny czy negatwny.Tak czy inaczej gdybys w zyciu szczescia nie zaznal nie moglbys mowic o szczesciu i nieszczesciu tak jak niewidomy nie moze mowic o tym co widza jego oczy (no chyba ze oczy duszy ale to nie jest materia ktora ludzie pojmuja w ogolnym slowa znaczeniu).
Tak samo jak z ranami tak samo jest z nieszczesciem.Mozna pewna doze wytrzymac ale wieksza dawka jest "smiertelna" (oraz smietelna jesli chodzi o bol) czy chcesz czy nie.Sa granice ktorych ludzka psyche nie pokona.
A tak troszke poza tematem jak sie czujesz jako ten osiolek ktory ma przed soba marchewke a nigdy jej nie "dogoni" ??
"Jedni zyja wiara i nie maja nic a sie ciesza inni nie musza miec wiary bo maja to czego pragna i tez sie ciesza.... "
^quqoch^ [ Paweł Romanowicz ]
To paradoks, możliwe i niemożliwe zarazem. Bo jeśli jest się szczęśliwym bez szczęścia, to jest się szczęśliwym i nie ma się szczęścia x). Jednako tej Pani mogło chodzić o takie zwykłe szczęście, czyli uśmiech losu, na przykład wygrane na loterii - jeśli tak, to oczywiście, bez szczęścia takiego można być szczęśliwym, jednako zbyt duży pech nie przysposabia do uśmiechów, harców i zabaw. W "Polityce" zaś piszą o genie szczęścia - wygląda to tak, że dwóch bliźniaków, z których jednemu powiedzie się wspaniale, a drugi będzie permanentnie cierpiał, określa poziom zadowolenia z życia na podobym poziomie, różnice są niewielkie. Zatem dysponujemy także tym, co odziedziczyliśmy po prodzkach w sprawie szczęścia. A najlepiej to radować się kiedy tylko nadarzy się okazja, bo prawdoipodobnie taka już się nie powtórzy. A dalej? Myśleć tak, jak chciał tego Zamachowski w "Zmruż oczy" - czyli wiedzieć, że te szczęśliwe chwile, ważne chwile, zawsze są i będą, może się od nich oddalamy, ale one są i to jest najbardziej pokrzepiające.
cneyhaz [ Generał dywizji ]
A ja odpowiem pewnego rodzaju pytaniem na Twoje pytanie (pomimo iz kontekst wypowiedzi bedzie stwierdzajacy):
"Byc zdrowym nie znaczy nie miec choroby"
i moze jeszcze jedno
"Nie mozesz powiedziec co jest dobre nie znajac zla"
Tak wiec pelny brak szczescia nie jest pewnego rodzaju szczesciem gdyz adekwatnie nie potrafisz go odroznic od tego wszystkiego co powinno Cie uszczesliwiac....chyba ze mowimy tu o swoistym uchybieniu ludzkiej psyche ktore w porazce (ciaglej porazce nie jednorazowek budujacej) widzi zwyciestwo.
Krotko ale na temat
Z Liściem Na Głowie [ Człowiek ]
oczywiscie, ze mozna byc szczesliwym bez szczescia. kazdy bowiem szczescie widzi w czym innym, wszystko zalezy od czlowieka - od jego do zycia nastawienia, nastawienia do siebie, do innych i do otaczajacego swiata. ja od zawsze bylem typem czlowieka, ktory cieszy sie nawet wtedy, gdy pozornie nie ma z czego sie cieszyc. potrafie byc szczesliwym z samego faktu, ze jeszcze na tej ziemi jestem i nawet jesli w danej chwili nie mam zadnego szczescia, to jestem szczesliwy na mysl o przyszlym szczesciu [w ktore zawsze wierzylem i wierze].
Z Liściem Na Głowie [ Człowiek ]
swoja droga, maly misiu, chetnie bym poczytal twoje pseudofilozoficzne wywody.
mały_miś [ MIŚtyczna MIŚtyfikacja ]
quqoch --> Bardzo ciekawe to, co napisałeś o parze bliźniaków. Być może w rzeczy samej wszystko zależy od uwarunkowań genetycznych, choć nie byłoby to zbyt pocieszające dla tych, którzy dopiero chcieliby znaleźć swoje "szczęście bez szczęścia". Mogłoby to dla nich oznaczać blokadę nie do przebycia.
Swoją drogą wizja świata, w którym nawet stan naszej duszy jest uzależniony od programatora zwanego DNA nie nastraja zbyt optymistycznie.
cneyhaz --> Ogromna większość ludzi zaznała w swym życiu zarówno radości, jak i smutków. Każdy ma przykre wspomnienia i doświadczenia, ale nawet osoba żyjąca od urodzenia w kraju toczonym przez wojnę, chora, czy kaleka miała w swym życiu chwile, które czyniły ją radosną.
Tak jak nie trzeba zaznać w życiu tragedii, by w pewnym jego momencie się załamać, tak również nie trzeba mieć "doświadczenia w sprawie szczęścia", by móc odczuwać szczęście wewnętrzne - z tego, że żyję, że za oknem świat budzi się do życia po zimowym śnie, że mogę wybiec na dwór, biegać i cieszyć się z tego, że zwyczajnie żyję :)
Oczywiście, że jest granica nieszczęść, którą człowiek jest w stanie przyjąć. Niewątpliwie trudno cieszyć się czymkolwiek, kiedy umierają Twoi bliscy, kiedy Twoje życie wypełnione jest ciągłym bólem... ale cytat mówi o "szczęściu mimo braku szczęścia", a nie "szczęściu pomimo nieszczęść". Bo to drugie również jest możliwe, ale bez wątpienia ma swoją kruchą granicę. Tutaj świetnie wpasuje się inny cytat pani Marie: "W gruncie rzeczy, każde nieszczęście jest tylko tak wielkie , za jakie się je uważa."
Z Liściem Na Głowie --> I pod Twoimi słowami mógłbym się podpisać :) Pamiętam niezbyt sympatyczną sytuację z mojego życia, kiedy coś na co mocno liczyłem, nie wypaliło. Wracałem autobusem do domu z innego miasta i gryzłem się. W pewnym momencie zwyczajnie wysiadłem, do domu zostało 15 km, a ja postanowiłem przejść je sobie piechotą. Było to gdzieś przed trzema laty, ale pamiętam to zdarzenie, bo wtedy chyba po raz pierwszy w życiu zacząłem myśleć w ten sposób. Byłem tylko 15 km od domu, a uświadomiłem sobie, że nigdy wcześniej nie widziałem tych wszystkich łąk, leśnych dróg, stawów zagubionych gdzieś pośród drzew... Słońce świeciło, a ja uwalniałem się od tego, co jeszcze chwilę wcześniej wydawało się najważniejsze. Zacząłem się cieszyć jak dziecko tym, że odkryłem jakąś wartość na świecie, który zza okna autobusu wydawał się szary i smutny. Obtarłem się wtedy jak cholera, ale było warto :))
Paulo Coelho pisał w swym "Pielgrzymie" o uczuciu miłości do całego świata; 'agape'. Wygląda na to, że czasem warto jednak wyjrzeć nieco ponad swoje życie, zerknąć na siebie z dystansem (tak, jakby zostało się w tym pędzącym do nikąd autobusie) i dojrzeć, że spokój duszy można znaleźć po przeciwnej stronie tego, do czego zmierzaliśmy.
Z Liściem Na Głowie [ Człowiek ]
maly_mis: nie umiem tego wyrazic innymi slowami: to cholernie zajebiste co piszesz. powaznie.
bo sam przechodzilem przez takie sytuacje i dokladnie tak samo ze swoich problemow wychodzilem. po prostu dostrzegajac to, ze na swiecie jest tyle swietnych rzeczy - i nie pieniadze, nie to, co na codzien uwazamy za najwazniejsze w naszym zyciu i za czym na codzien sie uganiamy. nie nowy dom czy mieszkanie, nie podwyzka w pracy, nie nowy samochod.
to naprawde cudownie moc dostrzegac piekno w tak blahych drobnostkach jak - niebo, drzewa, laki, ogolnie krajobraz. to cudowne, ze takie rzeczy moga podniesc na duchu.
i zycze wszystkim z calego serca, by taka umiejetnosc posiedli.
Ame_ [ Generaďż˝ ]
hm.. a czy to nie szczescie jest podstawą bytu?
mały_miś [ MIŚtyczna MIŚtyfikacja ]
Ame_ --> Podstawą bytu jest powietrze i jedzenie. Szczęście, tym bardziej takie "pomimo", często chyba stanowi luksus. Chociaż nie wiem, czy tak jest w istocie, stąd ten wątek...
Mysza [ ]
Misiu --> Szczęście... czy może jednak stan szczęśliwości? Bo szczęście można mieć chocby w grach losowych... to drugie zaś... już nie do końca zależy tylko od szczęścia... i przede wszystkim czym jest owa szczęśliwość według Ciebie? Stanem pełnego zaspokojenia wszelkich potrzeb, zarówno duchowych jak i fizycznych? Chwilowym uczuciem spełnienia? A może sumą tych różnych, "małych" codziennych radości?
Ame --> Więc odmawiasz mi racji bytu? :)
tygrysek [ behemot ]
myślałem i myślałem ... i myślałem i nic nie wymyśliłem ...
bo czyż nie szczęśliwi są ci, którzy nigdy nie byli szczęśliwi ??
Ame_ [ Generaďż˝ ]
- >>>> Mały_miśu
fakt. w takim razie wiele tych podstaw .. pozywienie, powietrze itp.
ladnie obrazuje to piramida Maslowa
ale.. no nie wiem - szczescie wazne jest.
czlowiek do niego dazy.. przez caly czas.
chodzi mi tu o cale zycie.
a przez swoje zycie rowniez do szczescia wiecznego. kojarzonego z Miłością prawdziwą.
czy to nie jest podstawą naszego zycia? czyms, co daje nam checi, sily, swiadomosc sensu i celu. ?
hm?
->>>> Myyyszo
[ za Twoj dopisek w pewnym watku dostajesz plus:)))
nie spodziewalam sie, ze masz 'taki nos':) no dobra.. nadal siedze schowana...:)]
.. wypowiedz sugerowala, ze nie jestes szczesliwy?
nie sadze.. chyba nikt z nas nie jest pozbawiony tych chwil.
ktos kiedy powiedzial, ze dla nich zyjemy.
ze gdyby nie one to dawno stracilibysmy chec do zycia..
chociaz.. coz, moze to ludzkie: prawo jungli, przetrwanie gatunku, instynktowne..
niiie wiiiiem.
w kazdym razie... szczęścia życzę :)
A. chora i spać idzie
yagienka [ pułapka na Misia ]
Pewna pani w wywiadzie z Dalajlamą zapytała "Wasza Świątobliwość, czym jest szczęście? Gdzie go szukać?
A on spojrzał na nią cieplo i odrzekł - Szczęście to TY, spójrz w głąb siebie, a dostrzeżesz je napewno."
Piękne, nieprawdaż?
Mysza [ ]
Ame --> [ Może nos i jest "taki", ale ja zdążyłem go już nawet polubić... i nie chowaj się aż tak bardzo... odezwij się czasem... :P ]
No i masz rację... bo nie jestem teraz szczęśliwy... chociaż jeszcze niedawno uważałem się za najszczęśliwszego człowieka na ziemi... no ale to nie rzecz do roztrząsania (i to ponownego) w tym wątku, czy nawet na forum... i właśnie w świetle własnych doświadczeń uważam, że pojęcie szczęścia, nie dość, że diabelnie relatywne, posiada jeszcze gradację... hmmm... wartości(?)... są bowiem okresy, kiedy świadomość utraty szczęścia "wysokiego" (a w zasadzie najważniejszego nawet), sprawia, iż pzrestaje się dostrzegać te "mniejsze"... to co wcześniej sprawiało prawdziwą radość, te wszystkie "małe szczęścia", nagle wydają się tak błahe, małostkowe i nic nie znaczące, ze przestaje się je niemalże dostrzegać... a przynajmniej przywiązywać do nich uwagę... mam tylko nadzieję, że to minie... bo cholera.. ja przecież kocham życie...
Szczęścia życzę również i Tobie... :)
I wracaj szybciutko do zdrówka! :)
...i słodkich snów :)
Mysza [ ]
Yagienko --> Prawdaż... jednak czasem głębia okazuje się być wypaloną, poszarpaną dziurą... i trudno w niej szczęścia się dopatrzyć... ale może kiedyś się zrośnie? :)
Bich [ Pretorianin ]
"szczęście bez szczęścia" - to istotnie jakiś pseudofilozoficzny bełkot...
yagienka [ pułapka na Misia ]
Mysza----> Czasem widzimy wypaloną, poszarpaną dziurę, czasem płyciznę, czasem w ogóle zapominamy spojrzeć i szukamy szczęścia na zewnątrz. A może ono tam zawsze jest nawet takie malutkie i osłabione wypaleniem, ale jest cichutko sobie siedzi i czeka, żebysmy spojrzeli we własciwą stronę.
Zrośnie się, na pewno:)
gereg [ zajebisty stopień ]
najszczesliwsi sa Ci, ktorzy szczescia nigdy nie zaznali... i nie zaznaja...
oni nigdy nie dowiedza sie, co utracili.....
kto jest szczesliwy, nieszczescie napotka......
Mysza [ ]
Yagienko --> Jeśli takie malutkie to może dlatego go nie widzę? I dzięki... też mam taką nadzieję... :)
Xanthus [ Pretorianin ]
Co ja sie tu bede rozpisywal , wszystko sie w zyciu moze wydarzyc :)
cneyhaz [ Generał dywizji ]
20 min. pisalem komentarz do wypowiedzi małego_misia a jego nie ma na liscie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
O NIE DZIEKUJE DRUGI RAZ PISAL NIESTETY NIE BEDE PRZYNAJMNIEJ NIE PREDKO!!!!!
Mam nadzieje ze sie naprawi :(((
yagienka [ pułapka na Misia ]
cneyhaz----> "ctrl C" czyni cuda, czyli przezorny zawsze ubezpieczony, współczuję
cneyhaz [ Generał dywizji ]
yagienka:problem polega na tym ze napisalem calosc dalem "opublikuj" a na liscie sie nie znalazl :((( Wydawalo mi sie ze wszystko gra do momentu az wszedlem szukac czy ktos juz skomentowal moje przemyslenia a tu taki ZONK :((((
mały_miś [ MIŚtyczna MIŚtyfikacja ]
Z Liściem Na Głowie --> Uśmiechnę się tylko do Twych literek i wirtualnie uściskam Twoją grabulę. Ty TO wiesz i ja TO wiem :) Chociaż wątpię, by zbyt wiele osób tak naprawdę czuło, o czym mowa. A szkoda.
yagienka --> piękne i prawdziwe. Niewątpliwie klucz do wszytkiego tkwi osadzony głęboko w nas. Musimy "tylko" go odnaleźć i odpowiednio wykorzystać.
cneyhaz --> Jeśli mówisz o poście z godziny 11:02, to jakimś dziwnym trafem z powodu błędu jest on umiejscowiony na górze wątku :) Co prawda był skierowany do Człowieka Z Liściem Na Głowie, ale udzielając Tobie swojej odpowiedzi o 14:21 po części odniosłem się również do tamtego drugiego postu. Jeśli jednak mówisz o innym, to koniecznie napisz go jeszcze raz. Proszę!
Ame_ wspomniała o dążeniu do szczęścia i szczęściu wiecznym. Nasunęło mi to kilka myśli, które mogłyby przerodzić się w nowy wątek, ale chciałbym podjąć tylko jedną kwestię. Przepraszam, że trochę OT względem Twoich przemyśleń Aneto, ale... mówimy tutaj na wątku o własnym szczęściu. Nie możemy jednak nigdy zapominać o innych osobach, które moglibyśmy zranić w tym biegu po sens własnego życia. Dążąc do własnego spełnienia, patrząc na to by z twardego jak beton życia wyrwać jak największy kawał "stanu szczęśliwości" (to oczywiście o to chodzi Myszo pod każdym z dwóch użytych w cytacie pojęć "szczęścia") nie można nam nigdy zapominać o drugim człowieku, o jego uczuciach, ambicjach, o jego duszy, którą tak bardzo łatwo zranić przez zapatrzenie w siebie. Żyjemy w świecie, w którym najwyższą wartością ustanowiliśmy "ja" - własna kariera, wlasne dobro, własne sukcesy. Wreszcie - własne szczęście w miłości.
Nigdy nie odnajdziemy pełnego szczęścia, kiedy dążenie do niego będziemy opierać na ranieniu innych osób. Egoizm nawet jeśli pozornie ofiaruje nam uczucie spełnienia, to jednak na dłuższą metę nie może doprowadzić nas do poznania istoty tego uczucia.
Wyznaję, że zanim zaczniemy oczekiwać od innych uszczęśliwienia nas, wpierw powinniśmy sami stworzyć podstawy do tego, by móc obdarzyć tym samym drugą osobę. Tutaj kłania się znowu post yagienki i przytoczona wypowiedź Dalajlamy. Klucz jest w nas! Odnajdźmy go sami, a dopiero potem oczekujmy cudów względem nas od innych.
cneyhaz [ Generał dywizji ]
mały_miś:moj wywod byl swoista odp. na Twoje mysli w poscie godz. 14.21 (7 od gory) i bardzo mi przykro ze moj post znikl bo nie wiem co mam innego powiedziec :((( Moze jak troszeczke ochlone po stracie "swojego dziecka" to napisze raz jeszcze.....
mały_miś [ MIŚtyczna MIŚtyfikacja ]
cneyhaz --> Licze na to bardzo. Ochłoń i napisz go później, czy jutro...
tymczasem dobrej nocy Ci życzę i sam uciekam spać
cneyhaz [ Generał dywizji ]
Nie wiem gdzie sie z tym zglosic wiec napisze to tu gdzie utracilem pierwszy dzis watek......
Dlugosc mojego postu: miedzy 40 a 44 linijki bylem zalogowany dalem opublikuj i bezposrednio (bez komentarza) wrocilo do strony glownej forum oczywiscie post nie zostal dodany a mozliosci (wstecz/refresh/powrot) nie bylo.
Moge podac dane techniczne kompa oraz system operacyjny i alles was dazu gehoert jesli to pozwoli mi w przyszlosci uniknac takich rozczarowan...
Ale to nic w porownaniu z podobna sytuacja sprzed 5 minut ,ponad godzine pisalem post do watku "Satanisci" i stalo sie to samo...powinienem byl zrobic kopie ale czlowiek gdy koncetruje sie na pisaniu i daje sie poniesc mysli to o tym nie mysli.....tak czy inaczej DLUUUUUUUUUUGA PAUZA od pisania dluzszych postow....
Vader [ Senator ]
Szczescie ? Pewien slawny filozof napisal o tym sporej objetosci prace: mowa o Tatarkiewiczu i jego "Traktacie o Szczesciu" To chcialbym przede wszystkim polecic.
O szczesciu mozna by pisac duzo, czy to patrzac na problem czysto filzoficznie, czy moze ujmowac zagadnienie od strony psychologicznej ?
A moze napisze swoje wlasne zdanie, ktore pewnie bedzie konglomeratem przeroznych koncepcji:
Szczescie jest utrzymujacym sie okresowo stanem eufori, czyli zbioru bezposrednich badz posrednich przyczyn wywolujacych stan radosci. Szczescie do radosci ma sie tutaj tak tak strach do leku. Jakkolwiek nie powinno sie od siebie tych dwoch rzeczy oddzielac tak tez i nie nalezy ich ze soba utozsamiac. Tak wiec przyczyna szczescia beda te wszystkie czynniki ktore wywoluja dlugoterminowe uczucie radosci. Szczescie jest wiec stanem silnie zdeterminowanym i zlozonym, a radosc uczuciem prostym przyczynowo-jednostkowym.
Majac juz zdefiniowane pojecia ktorych bede uzywac, odniose sie do cytatu:
"Czuć się szczęśliwym i bez szczęścia - jest szczęściem"
Na pozor wylada to na klasyczna antyteze, wyrazenie logicznie sprzeczne i nieprawdziwe, ot poetyczki slowny artyzm ktory ma oddzialywac na wyobraznie czytelnika, wyzwolic w nim konkretne emocje, zwrocic uwage na cos, czy chociazby zmusic do wnikliwszego zastanowienia.
Wlasnie. Do zastanowienia nad czym ? nad istota szczescia ? nad koniecznoscia smakowania szczescia nawet gdy czynniki je powodujace mijaja ? Traktowac szczescie jako stan trwaly i wieczny, jako zyciowy cel ? jako pierwotne i ostateczne kryterium oceny swego zycia i zycia innych osob ?
Moim zdaniem (przygladajac sie takze waszym wypowiedziom), chodzi o odczuwanie szczescia gdy mijaja wszystkie jego determinanty oraz do postrzegania szczescia w rzeczach potencjalnie 'pieknych'. W koncu piekny moze byc zachod slonca, piekna moze byc trawa, piekny dla kogos moze byc ciag Eulera, piekne moga byc bombelki w zlocistym piwie - et cetera.
Moze byc takze w rzeczach wielkich: sukces zawodowy, tytul naukowy, szczescie w milosci, udane potomstwo, udane towarzystwo, samozadowolenie, wlasna satysfakcja - et cetera.
Jednak dla mnie niedorzecznoscia jest twierdzenie o doszukiwaniu sie we wszystkim jakiegos urojonego piekna tudziez szczescia. Niechaj wszystko ma okreslona przyczyne i powod wlasny ktory napedza dynamike 'stawania sie'. Nie lubie dzialan 'na sile'. Na sile mozna nawet z ludzkich ekstrementow zrobic sztuke, a z przepojonego kolorami pejzarzu chlam. Tutaj wyraznie bede oponowac koncepcjom, ktore nawoluja do niepojetego dla mnie naturalizmu.
Co wiec ja proponuje ?
By cieszyc sie i byc szczesliwym wtedy gdy istnieja ku temu wyrazne powody. Powody psychologicznie naturalne, nie wymuszone holdowaniem jakims koncepcjom, jakims utartym czy utartym w danej grupie zachowaniom. Mowiac najbanalniej jak sie da: badz szczesliwy wtedy gdy czujesz sie szczesliwy, gdy cierpisz - placz. A nie bedziesz czynil wbrew sobie. Nie bedziesz sam dla siebie wymyslal przeszkod, ani karmil samego siebie nienaturalnym falszem jaki oferuja wszystkie koncepcje swiatopogladowe wrzucone do worka "optymizm zyciowy"
Pozdrawiam i dobranoc.
P.S (wybaczcie bledy ort., ale nie spie juz 2 dni i ledwie widze co pisze)
Vader [ Senator ]
I jeszcze jedno, chcialbym wkelic pewien wiersz, poety - cynika: Adama Bursy, ktory w sposob idealny wrecz oddaje to co probowalem przekazac w poscie powyzej:
Sylogizm prostacki
Za darmo nie dostaniesz nic ładnego
zachód słońca jest za darmo
a więc nie jest piękny
ale żeby rzygać w klozecie lokalu prima sorta
trzeba zapłacić za wódkę
ergo
klozet w tancbudzie jest piękny
a zachód słońca nie
a ja wam powiem że bujda
widziałem zachód słońca
i wychodek w nocnym lokalu
nie znajduję specjalnej różnicy
Mysza [ ]
"badz szczesliwy wtedy gdy czujesz sie szczesliwy, gdy cierpisz - placz. A nie bedziesz czynil wbrew sobie."
I o to właśnie chodzi! Jaka bowiem by koncepcja szczęścia według każdego z nas nie była, ważne jest jedno - uczciwość... wobec tego co się czuje... nazywanie rzeczy po imieniu... sam jestem z natury optymistą, ale do cholery, kiedy jestem smutny, to jestem po prostu smutny... kiedy jestem "szczęśliwy" to nie udaję, że jest inaczej... i nie mam zamiaru udawać... bo po co? A wspomniane piękno? Jest po prostu tam, gdzie je dostrzegam... i tyle...
yagienka [ pułapka na Misia ]
Vader ---> też nie znajduję, wystarczy się tylko dobrze przyjrzeć, oba są piękne :) choć wychodki tym piekniejsze im większe parcie na pęcherz, w przypadku zachodów, czy wschów nie znajduję takiej korelacji
Mysza [ ]
Yagienko -->Ależ taka korelacja istnieje i w przypadku zachodu słońca... tyle, że odwrotnie proporcjonalna... :)
Misiaty [ The End ]
Pseudofilozoficzna dysputa :) Miła dla oka, w treści nic nie warta ;) Bo szczęście jest chyba po prostu czymś, co siedzi w każdym z nas... I żadne skomplikowane, wyszukane filozoficznie "determinaty" nie mają większego wpływu niż proste rzeczy, które są właśnie tymi "determinatami" tyle, że w nieco łatwiejszej do rpzyswojenia formie. Rozpatrywanie szczęścia w takich kwestiach mija się z celem, ponieważ będziemy nieszczęśliwi nie mogąc znaleźć odpowiedzi :) Dlatego może zamiast pisać bzdury bez pokrycia, trzebaby odnaleźć, swoje własne szczęście? :)
Mysza [ ]
Misiaty --> A jeśli właśnie takie "pseudofilozoficzne dysputy" sprawiają, że ktoś czuje się szczęśliwy? I w sumie to samo powiedzieć o całej filozofii... że jest tylko nic nie znaczącym gdybaniem na temat natury rzeczy... o tyle jeszcze niebezpiecznym, że mogącym rzeczywiście stać się, dla kogoś nie potrafiącego się do końca odnaleźć, gotowym przepisem... :)
yagienka [ pułapka na Misia ]
Mysza----> a ja zawsze myślałam, że ten błękit przeczysty osłonecznionego nieba, a to pusty pęcherz. A niech to kaczki, coś w tym jest:) przeprowadzę stosowne badanie przy najbliższej poprawie pogody,tylko co by tu wypić ?
Mysza [ ]
Yagienko --> Żeby zebrać odpowiednio bogaty materiał dowodowy, będzisz zmuszona pewnie pokaźną ilość rzeczonego płynu wypić... polecam więc coś sprawdzonego, co naprawdę atencją dużą darzysz... ot, żeby się nie męczyć zbytnio i nie zmuszać... chociaż z drugiej strony - zdobywanie wiedzy, szczególnie tej praktycznej, to proces wymagający niekiedy poświęceń... i uważaj z tymi kaczkami... "Zieloni" nie śpią... :)
A oto krótki przebieg potencjalnego eksperymentu...
Miejsce i czas: Kołobrzeg, wieczór, lato...
1 piwo - niebo i słońce odbijające się na powierzchni spokojnego morza zachwycają...
2 piwo - słońce powoli zabarwia niebo szkarłatem... faza och-achów...
3 piwo - landszaft nadal zachwyca, jednak pojawiają się pierwsze oznaki niepokoju...
4 piwo - mimo pocztówkowego wręcz obrazka rozpościerającego się przed oczyma większośc uwagi skupia się na zawartości pęcherza...
połowa 5 piwa - p****yć zachody słońca! Sprint na wydmy...
QED
Suhoj [ Fochmistrz ]
owszem jest możliwe- spójż na ameykanów... chyba więcej tłumaczyć nie muszę...
yagienka [ pułapka na Misia ]
Mysza---> opcja z wydmami wyklucza, piekno wychodka:), nie jest jednak taka zła, zwłaszcza, że swobodnie możaby obserwować ( z upływem..no hym tego ..powiedzmy czasu:), jak powraca zachwyt nad rzeczonym landszaftem
Mysza [ ]
Yagienko --> Co prowadzi do wniosku, że dostrzeganie piękna jest sinusoidą... :)
Vader [ Senator ]
Misiasty: ja bym tak nie szastal wartosciowaniem tej dysputy, w koncu owa wartosc tresci takze jest zalezna i nie musze chyba tego tlumaczyc ? No chyba ze posiadasz patent na racje, to uchyle czola.
yagienka [ pułapka na Misia ]
Mysza---> i wszystko jest kwestią częstotliwości lub amplitudy? (ach, ta wiedza matematyczna uleciala w przestworza, jeno procenty pozostały:)
Mysza [ ]
Yagienko --> A ponoć to właśnie procenty największą mają tendencję do ulatywania... czyżbyśmy paradoks nowy odkryli? :)
tygrysek [ behemot ]
gereg, chyba doszlismy do podobnych wniosków