GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

IMPERIUM czIII

10.03.2004
22:28
[1]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

IMPERIUM czIII

Watek ten ma być sesją RPG prowadzoną On-Line. Tak więc proszę osoby nie grające o nie dopisywanie się. Wątek ten ma służyć dobrej zabawie więc proszę postronne osoby o nie psucie jej.

Sprawy organizacyjne proszę zgłaszać do wątku którego link podaje poniżej... Ten watek ma służyć tylko prowadzonej sesji. Więc wszystkie wypowiedzi poza grą proszę umieszczać w wątku organizacyjnym.


Lista graczy (uprawnionych do pisania w watku)
1)Paściak
2)Mally
3)Rellik
4)Bregan
5)Reksio
6)Khe
7)Techi


8)Ingham
9)J0lo
10)Alarkan
11)Thun
12)^Piotrek^
13)WaR
14)Milka
15)Gambit
16)Vinny
17)Zacker
18)Nadhia
19)Darvin

Jeśli pominąłem kogoś to proszę to zgłosić w wątku organizacyjnym.

Link do poprzedniej części

10.03.2004
22:29
[2]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

Ingham, Hadrian Shiva, Deliand


Dobrze że były tylko trzy...

Uświadomiło wam to jednak niebezpieczeństwo jakie czyha na was na każdym kroku. Uświadomiliście sobie że jesteście tu nie pożądani. Że jesteście intruzami na północy...

Krew wilków wsiąkała w ziemię barwiąc śnieg na czerwono...

Popatrzyli na siebie. Uśmiechnęli się nawet. Przecież wygrali. Wilki leżały u ich stóp. Martwe. Wygrali, pokazali im co mogą... są żołnierzami... nic nie jest im straszne.

Jednak zawahali się na moment... uświadomili sobie że mieli szczęście... cholernie dużo szczęścia. Co by było gdyby wilków było więcej? Nie trzy ale sześć... a może nawet dwanaście... przecież te lasy są ich pełne...
Następnym razem mogą nie mieć tyle szczęścia... następny raz może być ostatnim... nikt nawet nie pochowa ich ciał... wilki nie zostawią tyle jedzenia. Na zawsze zostaną na północy...

Ale tam gdzieś jest ta cholerna wieś... przecież przysięgali... są żołnierzami... mają chronić cywilów... Poza tym tam są ich towarzysze, walczą teraz a może umierają nawet...

A może nie... może już po wszystkim... i nie potrzebnie biegają po tym cholernym lesie. Może oddział Bregana już wrócił do stanicy... i minęliście się gdzieś po drodze? Może to wszystko nie ma sensu...

Trzeba podjąć decyzję... mają świadomość że zła może kosztować życie... i to nie tylko ich własne...

10.03.2004
22:29
[3]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

Stanica

Stos palił się słabym płomieniem.
Ścierwo tego co kiedyś było Torq dopalało się na dziedzińcu.
Nie chcieli na to patrzeć... każdemu przeleciała przez głowę myśl, ze to przecież wcale nie musiał być Torq... „że to przecież ja mogłem stać tej nocy na warcie... że to moje zwłoki mogły by się teraz dopalać na tym wątłym płomieniu...”

Śnieg cały czas padał niemiłosiernie...

Nerwowa atmosfera zaczęła się udzielać wszystkim...
Czy Bregan i jego ludzie ocalili wieś...?
Czy trójka która pobiegła im na ratunek dotarła na czas...?
Czy wasi przyjaciele w ogóle jeszcze żyją...?
Czy ich kości bieleją gdzieś na tej cholernej północy...?

Do tego ten cholerny śnieg...

Jeszcze jedno pytanie was dręczyło nieustannie... Kim jest ranny którego przyniósł jeden z patroli... Blizny jakie miał na sobie świadczyły o jakimś dziwnych związkach z tym co się tu dzieje...

Rozległo się wycie...
Znów te cholerne wilki. Myśleliście że odpuściły na dziś... cholerne zwierzaki.

Po chwili zdajecie sobie sprawę że wycie nie dobiega od strony lasu... jest bliżej o wiele bliżej...
Rozglądacie się nerwowo... w końcu znajdujecie miejsce skąd dobywa się wycie...
W pierwszej chwili nie możecie uwierzyć własnym oczom...

...Jeriel...

Wycie dobywało się z jego gardła...
Stojąc na murze przyzywał swych braci z lasu...

Nie musieliście szukać daleko...
Bestia była w jednym z was... Jeriel... wasz towarzysz.... dzika bestia...

Jeriel zmienił formę...

Wilkołak wylądował na środku dziedzińca....

10.03.2004
22:30
[4]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

Ok.
Dziś trochę inaczej...
Macie po dwa posty... ale....
1) Pierwszy post dotyczy tego co się dzieje przed atakiem Jariela
2) Drugi w czasie tego ataku... i niech nikt nie opisuje jak bohatersko zabija wilkołaka....

Aktualizacja jutro o 22.00

10.03.2004
23:29
[5]

Khe [ terrorysta lodówkowy ]

Khergoth

[z placu ruszylem do kwatery po tarcze] co za cholerne szczescie ze nie przyplacilem mojej sklerozy swoja glowa, pojde lepiej zrobic cos z tym w kuzni bo zaczyna sie tu coraz wiecej dziac ...ehh a moglem teraz siedziec w karczmie "Pod Zielonym Smokiem" ...kurwa kiedys przez to chlanie moge sie obudzic w jakims gorszym miejscu. No nic trza dzialac
[jak zamierzalem tak tez uczynilem. Poszedlem do kuzni i wykozystujac jakies rozwalone tarcze zabralem sie za wzmocnienie swojej i przy okazji sprawdzilem ostrosc topora i sztyletu. Nagle rozleglo sie wycie]
Kurwa! Czy nie zapomnielismy jeszcze o jakims innym pieprzonym ciele? ... o ja pierdole, niech mnie kurwa trafi zapomnielismy o pierdolonym Spamku ... Spamerku ...czy jak mu tam kurwa szlo. Mam nadzieje ze tej malej kurewki nie ma z tymi pieprzonymi wilkami. Za nerwowy sie staje, juz klne za duzo nawet jak na krasnoluda. Lepiej wyjrze co tam sie dzieje.
[no i wyjrzalem przez drzwi kuzni akurat wtedy gdy wilkolak wyladowal na srodku placu]
Kurwa, pierdole to wszystko, zaraz zazadam pierdolonej podwyzki
- tee no.... co sie tak gapicie jak na pierdolona figurke, ruszylibyscie dupy
[po tych slowach skierowalem sie ...spowrotem do kuzni]
o nie tym razem nie zostawie sprzetu, z tym pierdolonym przerosnietym zawszonym szczeniakiem nie bedzie tak latwo
[zabralem caly sprzet i wybieglem na plac...]

11.03.2004
06:47
[6]

Soldamn [ krówka!! z wymionami ]

Wioska.

Nad p;olem bitwy unosiłą się gęsta mgła. Bregan wraz z Jolo stawiali opór bestialskim elfom. w pewnym stopniu im się powodzi, gdyż el;fy padają jeden po drugim. zostało ich już tylko 4, które cofają się coraz bardziej.

Nagle z mgły zaczęły się wyłaniać 3 postacie, w tym jedna na koniu. Gdy zbliżyły się rozpoznaliście je:
Był to Przywódca Elfów oraz jego dwóch popleczników.

- i co ?? nadal jesteście pewni wygranej ?? chyba już nie długo - powiedział z ironią elf

11.03.2004
06:47
[7]

Soldamn [ krówka!! z wymionami ]

jeden post do 22

11.03.2004
13:21
[8]

Gambit [ le Diable Blanc ]

Eldirth Black - przed atakiem

Wyszedłem z kuchni. Czas stanąć na warcie. Poszedłem do magazynu, zabrałem kilkanaście strzał i łuk. Wszedłem na mur. Znalazłem dobre miejsce do obserwacji sporego obszaru. Kilka strzał wbiłem w mur, na odcinku 10 metrów. Będę szybciej strelał...może. Rozejrzałem się wokoło. Stos się własnie dopalał, postarałem się, aby ten gryzący dym nie leciał w moją stronę. W stanicy i na zewnątrz było spokojnie. Rozpocząłem wartę.

11.03.2004
14:18
[9]

Milka^_^ [ Potępieniec ]

Deliand

Po walce z wilkami. Ruszyliśmy w dalszą drogę. Otaczał nas gęsty las i wszędzie było pełno śniegu. Mimo to szliśmy dalej. W tej części lasu było naturalne cicho. Po dłużeszej podróży marszy i po części biegu zrobiliśmy przerwę. Nie była dłuższa . Niż kilka minut, może 5. Wuruszyliśmy dalej w drogę. I przed nami rozciągał się las długo i szeroko. Nie chciałem, żeby znów nas dopadło jakieś zwierzę. Wolałem z kompanami omijać je z daleka, ale przecież był las i nie było widać gdzi i co się na nas może czaić. Mimo to ciągle podąrzailśmy do przodu, przed siebie. Zrobiliśmy kolejny postój nie dłuzszy niż te nasze 5 minut...

11.03.2004
14:27
[10]

paściak [ z domu Do'Urden ]

Roland

Wlasnie szlem do tej kuchni kiedy zaczelo sie to wycie. Wydawalo mi sie dziwnie bliskie ale pomyslalem psy pewnie juz czaja sie gdzies w poblizu murow . Lecz gdy to sie powtorzylo przeszedl mnie juz dreszcz. Rozejrzalem sie nerwowo... Na murze stal Jeriel z glowa odwrocona w strone lasu i wyl. Jeriel wyl!

-Jeriel, co Ty do cholery wyprawiasz?! *zawolalem w jego kierunku*

On tylko odwrocil sie w moja strone, zawyl ostatni raz a jego twarz zamienila sie w wilczy pysk, konczyny sie wydluzyly a cialo pokrylo sierscia. Przedemna byl wilkolak.
Ja pierdole!
Jednym susem znalazl sie przedemna. Nie chcialem uzywac miecza bo wierzylem ze to w dalszym ciagu jest Jeriel, moj towarzysz ktory z powrotem bedzie mogl odzyskac swoja NORMALNA postac. Ale zaraz... Czy to nie jest jego normalna postac? Zamiast miecza wziolem swoja tarcze i zawolalem na caly glos;

-Hej! Wszyscy na dziedziniec! POMOCY! SZYBKO!

I zaczolem odpierac tarcza dzikie ataki bestii. Za ktoryms razem udalo mi sie uderzyc tarcza z cala swoja sila w pysk potwora gdy biegl prosto na mnie a kolce mojej tarczy zranily jego futro. Wilkolak odrzucony na pewna odleglosc sila ciosu zatrzymal sie i pochylil glowe do ziemi lecz za chwile ja odwrocil, spojrzal mi w oczy i wyszczerzyl kly. Lecz ja slyszalem juz gwar zolniezy wybiegajacych na dziedziniec...

11.03.2004
14:55
[11]

Rellik [ Kuciland seeker ]

Widać było że to typowy żołdak... Duży, przypakowany i z wielka pustka między uszami. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Nie dość że nie wskazał mi drogi do wygódki to jeszcze kazał mi się udać do setnika... Oczywiście jak go poznam albo gdzie go znajdę tez nie powiedział. W ogóle się nie zainteresował moją osobą. Jeszcze bym zrozumiał gdyby był niesamowicie czymś zajęty ale wydawał się wcale znudzony. Więc kultura na bok! Mam w rzyci ta cała latrynę! – pomyślałem spoglądając na stróżkę moczu zwilżającą kolumnę. Ach to dopiero była ulga! Gdy kończyłem opróżniać pęcherz znów rozległo się istne potępieńcze wycie. Tym razem jednak.. Było ono jakby bliższe.. No i ta dziwna aura która dało się wyczuć. Czyżby?... Tak matryca tej aury zdaje się wskazywać na likantropa.
*Zaciekawiony i jednocześnie lekko zdezorientowany udałem się w stronę źródła tej energii*


Gdy go zobaczyłem uświadomiłem sobie jak mało widziałem wilkołaków. A takich wilkołaków to już prawie w ogóle. Tak, ten był można by rzec.. rasowy. Duże wysunięte szczęki, wydłużone kości przedramienia i ręce a właściwie łapy zakończone imponującymi pazurami. Co prawda taką łapą nie da się trzymać miecza ale za to ciosy taką kończyną są nieporównywalnie większe. Naprzeciw tego jakże wspaniałego stworzenia był jakiś żołnierz z tarczą. Widać było że stara się przeżyć. Mądre posunięcie. W pojedynkę na pewno by poległ. Ba, taki wilkołak to kilku by rozszarpał lekka ręką. Nie po to są tak niesamowicie szybkie, zwinne i gibkie jak również nie po to maja zabójcze kły i ostre pazury żeby przegrywać ze zwykłym żołnierzem w walce jeden na jednego!

Z zachwytu wyrwały mnie słyszalny już wyraźnie rytm wybijany przez żołnierskie buty. Cholera! Do wilkołaka nie można po prostu zwalić się kupą! Jego trzeba sposobem! W tamtej chwili zacząłem modlić się w duchu o to że mimo iż mnie nie znali, nic o mnie nie wiedzieli i ze nie byłem ich przełożonym to jednak pójdą za głosem rozsądku i wysłuchają moich rad. Inaczej to my przegramy tą bitwę a to byłby bardzo smutny koniec mojej dopiero co rozpoczętej znajomości z moimi wybawcami.

Gdy tylko wbiegli na plac wysłałem w ich stronę telepatyczny przekaz. Nie krzyczałem w ich stronę ponieważ po pierwsze był to lepszy efekt a po drugie i najważniejsze nie mogłem dopuścić do tego żeby mnie zauważył ów wspaniały likantrop. Był to Przekaz proszący o rozsądek i wysłuchanie. Były tam polecenia.. Nie.. były w nim prośby. Prosiłem o otoczenie wilkołaka, nie wdawanie się w otwarta walkę i trzymanie go na dystans. Było to bardzo ważne. Cała operacja musiała przejść gładko i bez żadnych problemów.... Zanim jeszcze żołdacy zdążyli się zapoznać do końca z moim przekazem ja ufając w ich rozsadek zacząłem przygotowywać się do Ingerencji w umysł bestii...

11.03.2004
15:18
[12]

Bregan a.k.a. Czapajew [ Senator ]

Walczyliśmy we mgle która zebrała się nad polem bitwy, czyniąc obraz zniszczonej wioski jeszcze bardziej apokaliptycznym, Jolo - jak na maga - okazał się znaokimty szermierzem, brakowało mu trochę zręczności, ale jego ciosy były zadawane z nieocenioną precyzją. Powalił nawet kilku elfich wojowników. Byliśmy pewni zwycięstwa, ale szyki pokrzyżowali nam nowoprzybłe elfy...Pomyślałem, ze będą kolejnym mięstem armatnim i, ze nie są w stanie zmienić przebiegu walki, ale wśród nich znajdował się dowódca, na dodatek był bardzo pewny siebie. Wykorzystałem ostatną wolną chwilę i dźgnąłem jednego z czterech elfów ostrzem w dłoń, niedoświadoczny wojownik wypuścił miecz, popatrzł się na dłoń, wtedy wymierzył mu solidnego kopniaka w klatkę piersiową, zaczął kaszleć krwią, a jego oczy stały się czerowone...Wtedy pozostali wycofali się, a dowódca przemówił:

- i co ?? nadal jesteście pewni wygranej ?? chyba już nie długo - powiedział z ironią elf

Spojrzałem na zrezygnowanego Jolo...

- Zajmij się resztą, spróbóję z nim zawalczyć... - powiedziałem

Nie odpowiadając niczym na czcze pogróżki elfa, złapałem pewnie rękojeść katany, i ruszyłem na elfiego przywódce...Natarłem ostrzem na jego miecz, starałem się znaleźć luki w jego doskonałej obronie, niestety na próżno. Był doskonałym szermierzem i wiedziałem, ze ktoś z nas polegnie w tej walce. Kątem oka zauważyłem Jolo walczącego z pośledniejszymi elfami, starał się powalić wojowników, a jednocześnie odciągnąc ich ode mnie na bezpieczna odległość...Elf wykorzystał moją nieuwagę i natarł...Zaszarżował niedbale co pozostawiło luki w jego obronie, starałem się ciąć w odsłonięte miejsca. Wojownik tylko się zaśmiał i kontynouwał swój taniec śmierci, naciskałem wszystkimi swoimi umiejętnościami i całą swoją szybkością, trudno mi było znalezc minimalny bląd w jego obronie, ale kiedy już takowy odkryłem, starałem się wykorzystać go jak najlepiej. Raz spróbowałem ciąc w prawe udo, raz w aż nadto odsłoniętą szyję...Elf był pewny siebie, a ja walczyłem w czystej panice, moja pewność siebie słabła...

11.03.2004
16:27
[13]

MaLLy(R) [ Ghoul's Shadow ]

MaLLy (przed walką)

Obijałem się beztrosko na warcie, gdy usłyszałem wycie.
- Pieprz… wilki – pomyślałem
Ale chwila, to wycie było słychać z fortu. Spojrzałem się na JERIELA
- Odbiło ci? Po co nas straszysz???
Przyjąłem u się dokładniej on zamienia się w wilka…
- Mówiłem ci byś się częściej golił!!!
Bestia skoczyła na plac.
Ruszyłem z miejsca i pobiegłem do kwater po tarcze i hełm.
To już drugi raz jak muszę jej używać…
Wychodząc z kwatery poczułem dziwny zapach
- Ten obcy zamiast iść go kibla wypróżnił się na słup! – Wrzasnąłem.
Biegnąc do JERIELA usłyszałem głos w głowie…
No tak najpierw zombie potem wilkołak, a teraz schizofrenia…
Głoś mi mówi bym nie atakował JERIELA tylko go otoczył z innymi.
Toż nie zamierzam zabić własnego druha. Po prostu podczas pełni będzie się go przywiązywać do wyra…
Podbiegam do wilka i zaczynam go okładać tarczą.
Nie zamierzam go zabijać. Zawsze chciałem mieć pieseczka…
Może uda się go oswoić….

11.03.2004
18:55
[14]

J0lo [ Legendarny Culé ]

... i cięcie... parowanie... odepchnięcie... shuriken... i tak w kółko. Nie potrafię magią przesądzić to spróbóję troche poszermierzyć. O teraz z lewej... z prawej... półobrót... atak. Nawet, nawet. Gdyby nie zmęczenie to mógłbym tak do końca. Jest nieźle biorąc pod uwagę, że Bregan już nie wytrzymuje.

Cholera to nie był Ingham. Ta myśl zbiła mnie totalnie z rytmu walki. O mało nie dostałem. Trójka elfów zbliżała się niebezpiecznie. Wziąłem trzy shurikeny do jednej ręki między palce po czym szybkim ruchem wyrzuciłem w kierunku tych co ze mną aktualnie walczyli. Długo trenowałem to za młodu ale zdecydowanie opanowałem ją po mistrzowsku. Świst przeciął powietrze... zaskoczone elfy miały tylko ułamek sekundy aby zareagować. Wykorzystałem to i pobiegłem do Bregana mocującego się z elfem. Szybkim zgrabnym pchnięciem próbowałem od tyłu zaskoczyć wroga...

11.03.2004
19:18
[15]

Thun [ Konsul ]

Hadrian Shiva

Powoli biegłem razem z dwójką towarzyszy w kierunku wioski. Gdyby ten cholerny śnieg nie zasypał całej drogi moglibyśmy poruszać się zdecydowanie szybciej. W okolicy nie było ani śladu po innych wilkach, a mimo to czułem się obserwowany. Nie byłem w stanie stwierdzić kto lub co nas obserwuje i to mnie niepokoiło. Było już po południu gdy znów zaczą sypać śnieg - tak jakby był do czegoś potrzebny. Padający śnieg, wiejący w nasze twarze wiatr - to wszystko sprawiało że miałem ochotę rzucić to wszystko i wrócić do ciepłego pomieszczenia w stanicy. Byliśmy przeramźnięci i zmęczeni, zatrzymaliśmy się na kilka minut aby choć trochę się rozgrzać i osłonić przed lodowatym wiatrem. Siedzieliśmy tak w ciszy, jakby każdy z nas zastanawiał sie co robić. Nie minęło więcej niż 15 minut gdy znowu maszerowaliśmy drogą w kierunku wioski. Śnieg w dalszym ciągu padał, słabiej niż pół godziny temu ale ciągle sypał. Wiatr znikną równie nagle jak się pojawił, może to dzięki osłonie drzew?. Nieważne, grunt że przestało tak wiać chociaż na chwilę, dzięki temu mogliśmy znów trochę przyspieszyć. Po jakiejś godzinie marszu śnieg całkowicie przestał padać, a zza chmur nieśmiało prześwitywały ogrzewające promienie słońca. Zrobiliśmy kolejny postój.

- Nie wiem już co robić. Może powinnyśmy zawrócić, być może nasi są już w stanicy. Mogli w końcu nas minąć gdy byliśmy na polanie. Z drugiej strony na drodze nie było żadnych śladów, śnieg nie mógł ich tak szybko zasypać, nie mogli też wrócić inną drogą. Mogą być równie dobrze martwi i bardziej potrzebują nas w stanicy?. Na dodatek czuję się tak jakbym był cały czas obserwowany. Nie wiem przez kogo lub przez co, ale z całą pewnością jesteśmy obserwowani od czasu opuszczenia polany. Nie jestem już pewien co powinnyśmy zrobić. Jeśli uważacie że lepiej wrócić do stanicy, nie będe was zatrzymywał. Oczywiście wtedy będziemy musieli się rozdzielić, a to byłoby to dość ryzykowne bo w grupie mamy większe szanse na przeżycie. Uważam jednak że powinnyśmy iść do wioski, lub tego co z niej zostało. Jesteśmy coraz bliżej i myślę że najpóźniej za godzinę lub dwie powinniśmy do niej dotrzeć. Do stanicy na pewno nie dotrzemy przed zmrokiem, a nie chciałbym po zmroku chodzić po tym lesie. Proponuję więc zebrać siły i bez kolejnych przystanków kierować się prosto do wioski. Mam tylko nadzieję że znajdziemy ich tylko poobijanych, odzyskujacych siły a nie ich ciała.

Chwilę potem, ogrzewani promieniami słońca, podążaliśmy w kierunku wioski.

11.03.2004
19:19
[16]

Soldamn [ krówka!! z wymionami ]

Przywódca elfów szybko wyskoczył z konia, oraz wyciągnął puginał. z dwoma ostrzami był jeszcze bardziej zabójczy. podczas gdy mgła była jeszcze na swoim miejscu, a śłońce leniwie wznosiło się do góry Elf zmylił Bregana rapierem i swoim puginałem zadał cios powyżej miednicy, w okolice nerek. Cios był bardzo celny, aż za celny... i do tego ostre jak kosa ostrze przebiło na wylot niewinnego Bregana. Jednak i on nie był dłużny Elfowi. upadając podciął go kataną w okolicach kolan a potem wstawając szybko niczym huragan wbił swojąkatanę prosto w gardło elfa.

Elf zdążył tylko głośnie i boleśnie gwizdnąć. był to sygnał dla jego podopiecznych że coś siedzieje. coś bardzo złęgo - ich dowódca odchodzi.

Rozradowany Jolo zapomniał kryć tyłow i nidługo potem poczuł zimny smak stali w jego żebrach. To ostatnie co udało mu się zapamiętać.

11.03.2004
19:19
[17]

Ingham [ Konsul ]

INGHAM


Na środku polany, z zakrwawionego miecza powoli spływała krew bestii wsiąkając w śnieg. Krew na śniegu wygląda pięknie. Nie widziałem żadnych kolejnych bestii, ale na pewno tam były. Gdzieś w oddali zawył wilk. Nie było czasu na zastanawianie się. Szybko pobiegłem po łuk. Z wilczego ścierwa wyciągnąłem strzały. Pochodnia zgasła tak, więc nie było by z niej już żadnego pożytku postanowiłem ją zostawić, nadomiar złego wilk, który na mnie skakał wpadł w ognisko gasząc je. Cóż idziemy bez ognia. Nie ma czasu na rozpalenie kolejnego ogniska. Wybrałem jedną z prowizorycznych pik.
Ruszyłem do szlaku, którym przyszliśmy.
-Możemy się cofnąć do domuto dziwne, ale po raz pierwszy pomyślałem o twierdzy jako o moim nowym domualbo iść do wioski na odsiecz. Cholera w końcu jesteśmy misją ratunkową prawda?- Uśmiechnąłem się. – Ja ruszam do wioski, z takim zamiarem wychodziłem z grodu, nie wiem jak wy?
Postawiłem kilka pierwszych kroków. Czy nie były to moje ostatnie? Nie zastanawiałem się byłem żołnierzem Wolnej Kompanii, który otrzymał zadanie. Chciałem je wykonać. Musiałem je wykonać. Ruszyłem w kierunku wioski.

11.03.2004
20:07
[18]

Gambit [ le Diable Blanc ]

Eldirth Black (walka)

Okolica była spokojna. Nagły gwar zwykłego obozowego życia przerwało wycie wilka...niepokojące wycie...niepokojąco blisko...zbyt blisko...Na murze!!!

Obejrzałem się szybko i zobaczyłem Jeriela Zmieniającego kształt i zeskakującego na plac. Płynnym ruchem wyciągnąłem strzały i wystrzeliłem kilka w jego kierunku. Wiedziałem, że nie zrobię mu zbytniej krzywdy, ale może go rozproszę...Nagle usłyszałem w głowie głos, który mówił, aby nie zabijać wilkołaka. Ten głos zdawał się być pełen podziwu...Szybko rozejrzałem się wokół, żeby zobaczyć, kto może wysyłać ten niewiarygodny przekaz...Nie zabijać...jasne...lepiej dać mu czas na atak...nie z Imperialnym wojskiem takie numery.

To chyba ten nowy, przyniesiony przez Bregana...No to sprawa jasna...

Szybka zmiana celu i trzy strzały, jedna po drugiej, mkną w jego stronę...

Zaraz po tym, przeszukałem wzrokiem okolicę za murem. Może ich tu być więcej.

11.03.2004
20:31
[19]

Khe [ terrorysta lodówkowy ]

Khergoth

[...wybieglem na plac nagle w mojej glowie odezwal sie jakis glos]
co do ...co to za sztuczki ...
[zaczalem sie niepewnie rozgladac ale zobaczylem ze inni chyba tez to slyszeli bo zamiast zrobic z wilkolaka kotlety siekane to zaczeli go okladac tarczami. Podbieglem do niego od tylu i chowajac sie za tarcza wrzasnalem]
- co my kuzwa robimy, okrazenie okrazeniem ale jak ta zawszona gnida skieruje swe pazury lub spruchniale zeby w moja strone to nie zawaham sie uzyc mojego topora i pierdoli mnie to ze pozniej Jeriel nie bedzie mial np. reki
- wiecie jak mam wybierac czy trupem mam byc ja czy ten skurkowaniec to wole juz zeby to on gryzl glebe
[staram sie go blokowac zaslaniajac sie tarcza, ale gdyby sytuacja wymknela sie spod kontroli uzywam mojego topora]

11.03.2004
20:58
[20]

MaLLy(R) [ Ghoul's Shadow ]

MaLLy (walka)

Znów ten głos
Chyba naprawdę nabawiłem się schizofrenii…
Głos głosem, ale przeżyć muszę.
Cały czas blokuje wilkołaka jednocześnie trzymam wyciągnięty miecz, jeśli bestia miała by się rzucić na mnie.
Widzę ze KHERGOTH robi to samo.
Jeśli się bestia nie uspokoi trza będzie ja zabić…

[w razie ataku besti bronię sie zaciekle blokując ciosy JERIELA tarczą]

11.03.2004
21:02
[21]

Nadhia [ Konsul ]

Narien
Otworzylam oczy. Tak bardzo bolala mnie glowa.. I bylo tak zimno.. Gdzie ja jestem? Wytezalam wzrok, lecz wszystko bylo zamglone.. Gdzie jestem? [usiadlam, przetarlam oczy reka] Zobaczylam drzewo.. Potem drugie, trzecie.. mnostwo drzew.. Las!
Jak to sie stalo? Jak mam wrocic? [szybko stanelam na nogi i z przerazaniem zaczelam szukac w pamieciu kilku ostatnich dni] Nie pamietalam nic.. kompletnie nic! Rozejrzalam sie wokol, nie bylo zadnych sladow, tak jakbym po prostu spadla z nieba! Dobre sobie.. [bezradna oparlam sie o drzewo i spojrzalam w niebo blagajac o jakis znak] Lecz zadnych znakow nie bylo..
Nagle w poblizu pojawil sie wilk.. Na poczatku kryl sie wsrod drzew, lecz po chwili podszedl do mnie.. Nie balam sie go, o ironio! Spojrzal w moja strone swoimi pieknymi, inteligentnymi oczami i wtedy zrozumialam, ze chce pokazac mi droge.. Zawyl cichutko i odbiegl, a ja poszlam za nim, sama nie wiem dlaczego.. Wkrotce zgubilam trop, jego slady po prostu zniknely..
Po godzinie marszu dotarlam do stanicy.. Bylam wyczerpana.. Gdy stanelam przy bramie powiedzialam zdezorientowana sama do siebie - Prosze.. powiedzcie mi.. co sie stalo? co sie tutaj stalo? co sie ze mna stalo? jakim cudem udalo mi sie wrocic?
Uslyszalam jakies krzyki.. Gdzies niedaleko toczyla sie walka..

11.03.2004
21:59
[22]

Soldamn [ krówka!! z wymionami ]


Mgła zaczęła się unosić. Jolo nareszcie obudził się ze swojego otępienia. zauważył że metal w jego żebrach był tylko złudzeniem. szybko powstał i zobaczył 4 elfów stojących nad dwoma postaciami :

Pochylonym Breganem i leżącym z kataną w gardle dowódcy. U elfów panowała konsternacja. nie wiedzieli co zrobić. nagle jeden z nich pochyłił się i wbił swój miecz jolo dokłądnie w to miejsce w które ty dostałeś w swoim śnie - pomiędzy żębra. to był pewien rodzaj przepowiedni. mgła unosiła się coraz wyżej. elfy zaczęły szybkim krokiem iść w kierunku jola. gdy byli pare metrów od niego pochylony Jolo nagle zaczął płonąć. Elfy się przeraziły. z jego rąk wypłynął ognisty bicz w kierunku nieba. zapalił on mgłę. całe niebo było purpurowe.


Nagle na niebie pojawił się biał gołąb. leciał bardzo szybko po niebie, a gdy przeleciał nad elfami zaczeły one płonąć. Podczas tych wrzasków wyżynanych elfów płonęły one żywcem.


Cóż to za bolesna śmierć. ale i my nie mamy łąttwo - pomyśłał bergan i spojżał na pół żywych wspólkompanów.

Za gołębiem szybował wielki, czarny kruk. nagle niebo pociemniało a z niego zaczął padać deszcz krwi. Wszytko stawało sie coraz ciemniejsze i ciemniejsze......

Obudziliście się. znajdowaliście się na jakiiejś polanie. w oddali była niewielka grota. znajdowaliście się w kręgu z ludzkich kości. na środku kręgu widniał krzyż namalowany ludzką krwią - coś w kształcie symbolu inkwizycji Wjego środku znajdował się duży kościany topór. Nie mogliście przez chwilę dojść do siebie. zaraz potem zauważyliśce że nie jesteście nawet zadrapani, ale jesteście również nadzy....

1 post do 7.00

11.03.2004
22:00
[23]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

Stanica.

Bestia szalała. Jej ryk zagłuszał wyjący wiatr. Stała na środku placu. Rzucała im wyzwanie...

W pośpiech sięgali po broń. I gotowali się do walki z czymś co jeszcze przed chwilą było ich przyjacielem.
Roland dzielnie parował ciosy bestii tarczą... Bestia napierała na niego bez ustanku. Przy każdym jej ciosie słyszał trzeszczenie drewnianej tarczy. Furia z jaka atakowała nie pozwalała na zadanie ciosu. Mógł się tylko cofać... Cios rozbił tarczę w drzazgi... ból przeszył kolano...Roland zachwiał się i upadł.. Wilkołak pochylił się nad nim... Pazurem przesunął po policzku swojej ofiary... Roland zamknął oczy....

Khergoth nie zastanawiając się wiele skoczył na pomoc towarzyszowi... Wymachiwał toporem prawie na oślep... Udało mu się... Odwrócił uwagę bestii od Rolanda. Teraz on stał się głównym celem rozwścieczonego wilkołaka. Zadawał cios za ciosem. Trafiały... jednak Bestia nawet nie zwolniła... Ze zdumieniem zobaczył że jego ciosy nie przynosiły efektu. Musiał się nieustannie cofać...

Ten kamień leżał tam pewnie od wieków... i nikt nie zwracał na niego uwagi...

Khergoth, przewrócił się. Pieprzony kamień...

Jednak bestia nie miała czasu by dobić bezbronnego krasnoluda. Bowiem w tym momencie natarł na nią Stark. Po raz pierwszy widzieli setnika w walce... wydawało im się prawie nie możliwe by ktoś tak szybko robił mieczem. Blokował wszystkie uderzenia bestii. Odbijał groźne pazury...
Jednak i on cofał się...

Bestia straciła rytm na sekundę... z pleców sterczały jej trzy strzały...

Mimo tego że nie przyniosły one żadnego widocznego efektu Eldirth sięgnął po kolejne... Wystrzelił w kierunku rannego człowieka z lasu... Minęły cel o milimetry... Eldrith nie wiedział czy to wiatr czy coś innego spowodowało chybienie...

Nagle wilkołak zatrzymał się... odwrócił łeb i spojrzał na człowieka którego znaleźliście w lesie... Dali by głowę że bestia uśmiechnęła się...
Wilkołak zawył i jednym skokiem przeskoczył mur...
Zobaczyli jak pobiegł w kierunku lasu....

11.03.2004
22:00
[24]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

Stanica

Znów cholernie wiało... i dla odmiany znów padał śnieg.

Po walce z wilkołakiem dziś wystawili wzmocnione straże. Nikt nie miał wątpliwości że bestia może w każdym momencie wrócić...
Do tego jeszcze te zniknięcia... nikt nie wiedział co stało się z Alarkan i innymi zaginionymi. Przed tym zamieszaniem z wilkami i Torq byli w komplecie... teraz nie... i nikt nie potrafił odpowiedzieć co się stało z nimi. Po prostu wyparowali... ani krwi ani śladów walki, ani tropów na śniegu... nic....

Myśleli że może Narien wyjaśni im coś... przecież zaginęła w taki sam sposób... a dziś wróciła... Z białą plamą w pamięci... ale po za tym nic jej nie było. Może była nadzieja dla reszty... Może tez wrócą. Może północ ich nie zechce..

Jeden ze strażników dostrzegł sylwetkę na tle lasu...Postać zmierzała w kierunku warowni. Była o wiele za mała jak na wilkołaka... Poruszała się jakoś dziwnie... jakby utykając...

Przybysz zbliżał się do stanicy... strażnik dostrzegł elfią twarz. Dostrzegł też że był on ranny ledwo trzymał się na nogach... a jego błyszcząca zbroja splamiona była zakrzepłą krwią...

Elf krzykną cos niezrozumiale w kierunku warowni... i upadł na śnieg....

11.03.2004
22:01
[25]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

Ingham, Hadrian Shiva, Deliand


Więc zdecydowali.... dalej w las... do wsi... z pomocą... prawdziwi żołnierze... bohaterowie...

Maszerowali już długi okres czasu. Krok za krokiem...Stare powiedzenie żołnierzy piechoty: po pierwszym tysiącu nie zwracasz uwagi na to ile kroków dziś zrobiłeś...

Przez wycie wiatru usłyszeli krzyk... jakież cierpienie musi powodować że gardło jest zdolne do wydania takiego dźwięku....

Bez namysłu rzucili się biegiem....

Wypadli na mała polanę... to co ujrzeli zmroziło im krew w żyłach...

Na środku leżał zmasakrowany elf... nad nim kucała młoda dziewczyna. Obok niej siedziały dwa czarne cienie... wilki. Zawarczały groźnie

Na wasz widok dziewczyna uśmiechnęła się. Pogłaskała wilki po łbach. Te potulnie przestały warczeć...

Wstała i uśmiechnęła się do was. Lekko przeskoczyła nad trupem i podeszła bliżej...

- Nie bójcie się... Jesteście ze stanicy? – jej głos brzmiał delikatnie i łagodnie.

11.03.2004
22:01
[26]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

Ok.
Więc tak...
Wszyscy po jednym poście...
Z tego co wiem jutro o 22.00 nie będzie mnie w domu więc aktualizacja późnym wieczorem (nocą)...

Dobrej zabawy...

11.03.2004
22:16
[27]

J0lo [ Legendarny Culé ]

Pierwsze spojrzenie...

- KURWA ŻYJEMY!!!

Nie można było głośniej ani trafniej tego zauważyć... dopiero później zauważyłem inne niedogodności...

- Jak?... co się tak gapicie? O cholera! Moja zbroja!

Nagi... nieważne. Jak to się stało? Język ognia? Niewytłumaczalne. Jesteśmy cali? Dziwne. Dostałem a mimo to jest dobrze. Jaskinia. Może tam są nasze rzeczy... ooo... zachwiałem się. To nie jest dobrze. Chyba to ja to coś spowodowałem bo czuję, że nie jestem w pełni sił. Dobra ide...

- Chłopaki ja ide do tej jaskini... może tam są nasze rzeczy. Jeśli coś wyskoczy to wiecie - ja puszczam kule ognia a wy spieprzacie gdzie pieprz rośnie.

Idem...

11.03.2004
22:20
[28]

Rellik [ Kuciland seeker ]

Nieeeeeeeeeeeee tak !!! Aargh! Czemu ale to czemu zawsze coś musi nie pójść ta jak sobie tego życzymy?! Cholerna drewniana tarcza Imperialnego Wojska! Co za buble dają swoim żołnierzom!! A ten ignorant z łukiem też się nie popisał. Ale nie czas zwalać na niego winę. Wszystko przez tą tarczę- puściła ona – puściły nerwy. I od razu broń poszła w ruch. Zdecydowanie nie tak to miało być! Jeszcze ułamek sekundy i wtargnąłbym w jego umysł i zrobił mu małe zamieszanie w neuronach! Bądź przeklęty ty który zaopatrujesz wojsko w tarcze! No nic przynajmiej Ci tutaj zdobyli nowe doświadczenie. Nie mogę tego przeboleć! Tak mało brakło...
A ten wilkołak.. Wydał mi się jakiś taki.. znajomy.. Teraz miałem pewność- to nie był zwykły wilkołak podobny do tych z którymi się spotykałem do tej pory.. W każdym bądź razie mam nowe znaki zapytania w mojej pełnej już od pytań głowie... Ale teraz to nie najważniejsze. Trzeba pozbierać tych z ziemi i przygotować się do ewentualnej obrony... Bardzo prawdopodobnej obrony... Nie mam zamiaru zginać w jakiejś cienkiej warowni bez porządnego wychodka wśród ignorantów nie umiejących strzelać dobrze z łuku! Gdybym tu nie był ich nazwijmy to gościem to bym mu wsadził ten jego łuk w rzyć!


Dobrze że głównodowodzący wystawił warty. Dzieją się tu naprawdę dziwne rzeczy w niesamowitych ilościach. Niedługo po ucieczce likantropa przybyła tu jakaś kobieta... elfka? Z tego co usłyszałem to ma ten sam problem co ja- dziurę w pamięci. Podejrzewam już czego ona może być skutkiem ale to tylko podejrzenia. Już dłużej nie można trwać w milczeniu. Czas wyjaśnić to i owo.

11.03.2004
22:36
[29]

Soldamn [ krówka!! z wymionami ]

Jolo wchodzi do jaskini. w jaskini pali się wątłe ognisko. obok niego były porozrzucane małe kości po jakiś zwierzęrtach oraz resztki niedojedzonego mięsa. za ogniskiem była niwieka, ćwiekowana otwarta skrzynia. w jej środku znajdowała się biała, zakrwawiona peleryna z dużym znakiem inwkizycji - płonącym krzyżem. obok niej znajdował się srebrny krucyfiks oraz dwie gliniane, ecznie malowane figurki - duży wilkołak i niewielka figurka małej dziewczynki. obok niej znajdowały się 3 duże mosiężne igły również zakrwawione krwią

11.03.2004
22:49
[30]

Vinny [ Konsul ]

Valacar

Obudziłem się. To na pewno był sen. To musiał być sen.
Na lewej kostce miałem bliznę. A jednak to wszystko było prawdą. To wszystko się wydarzyło.
Nie wiem jakim cudem jeszcze żyłem.
Rozejrzałem się dookoła. Zobaczyłem wszystkich moich towarzyszy.
Byliśmy na jakieś polanie. Ktoś zabrał nam wszystkie rzeczy. Byliśmy nadzy.
Powoli wstałem. Kostka mnie nie bolała. Mogłem bez trudu chodzić.
W oddali znajdowała się jakaś niewielka grota. I ten znak. Znak Inkwizycji, namalowany chyba ludzką krwią.
Usłyszałem Jola: - Chłopaki ja ide do tej jaskini... może tam są nasze rzeczy. Jeśli coś wyskoczy to wiecie - ja puszczam kule ognia a wy spieprzacie gdzie pieprz rośnie. .
Tysiąc myśli przychodziło mi do głowy. Gdzie my byliśmy? Kto nas tu przyniósł? Gdzie są nasze rzeczy.
Odpowiedziałem Jolowi:

-Tylko tym razem bardziej uważaj na te swoje czary - uśmiechnąłem się.

Wahałem się, czy wejść do środka. Postanowiłem zaczekać.

12.03.2004
08:46
[31]

War [ dance of death ]

HA! Jestem Twoim pogromcą! Widziałem kilka strzał mknących w moim kierunku. Jedna minimalnie chybiła, przed jedną odruchowo się odsunałem. Ale było ich więcej... 3 strzały trafiły. Poczułem ogromny ból. Osunąłem się na kolana. Kątem oka dojrzałem moich przyjacieli szarżujących na elfy. Powodzenia - ostatnia myśl. I padłem na ziemie...

Obudziłem się. Odruchowo ręką dotknąłem miejsca w którym powinna znajdować się strzała. Nie ma nic! Bólu też nie czułem. Ani nie było blizny, krwi. Poczułem tylko nagi tors. Nagi?! Wstałem z ziemi i przyjrzałem się sobie. Faktycznie, byłem nagi. Reszta moich towarzyszy też.
- Boże, co tam się działo, gdy byłem nieprzytomny...

Znajdowaliśmy się na polance. Obok była grota, do której wchodził już Jolo. Valacar stał w pobliżu, a Bregan dalej leżał. Podeszłem do Valacara.
- Co tu się działo? (wymownie spojrzałem na swoje nagie ciało) Coście robili?! I gdzie te elfy?

Valacar opowiedział mi przebieg walki. Nie cały, bo sam też oberwał od... Jola. Co tu robimy, też nie wiedział. Dowiem się później, co tam się dokładnie działo - pomyślałem. Ale teraz trzeba znaleźć ubrania. Jednak za namową Valacara, nie wchodziłem do tej groty z Jolem. Poczekaj jednak, aż nasz mag wyjdzie stamtąd...

12.03.2004
08:49
[32]

Gambit [ le Diable Blanc ]

Eldirth Black

To było niesamowite. Stark wyglądał jak samo wcielenie śmierci. Niesamowite.
Moje strzały wypuszczone w tego nowego nie trafiły...ciekawe...bardzo ciekawe. Wilkołak uciekł, odprowadziłem go wzrokiem, a potem spojrzałem na tego zafascynowanego kretyna. Chyba był na mnie zły...no cóż...musi coś wytłumaczyć...

Sięgnąłem po dwie strzały i wystrzeliłem jedna po drugiej celując kawałek przed niego.

- Stój!! Nie ruszaj się, albo tym razem zrobię wszystko, żeby trafić. - zszedłem z muru i z napiętym łukiem ruszyłem w jego stronę. Kiedy się zbliżyłem odłożyłem łuk i wyciągnąłem miecz.

- No dobra...teraz sobie porozmawiamy. Kim jesteś, to raz...dwa, to co miał znaczyć ten przekaz w mojej głowie? No i w końcu, może wyjaśnisz co Cię tym wilczym ścierwie tak fascynowało... Pamiętaj, że złe odpowiedzi będą nagradzane...każda zła odpowiedź, to kawałek Twojego ciała, rzucony na pożarcie temu rodzajowi stworzeń, które tak podziwiasz...- podsuwam ostrze miecza pod jego szyję - No czekam...

12.03.2004
09:05
[33]

reksio [ Szerzmierz Natchniony ]

DURWIG DUNKELHEIT

Wilkołak. Hyh, nikt o ogniu nawet nie pomyślał, co za banda kretynów.
Chwyciłem mocniej swój topor, po tej krwiożerczej akcji ujrzałem jak Edlirth celuje do elfiaka. Chętnie sam bym go dobił, ale ciekawość wzięła górę. Stanąłem po jego prawej, przygotowany do cięcia, gdyby ten nagle zaatakował.
- Nu, elfioczku - odezwałem się uśmiechając. - Wiesz, że krasnolud nie żartuje. Gadoj no, ktoś ty!

Nienawidzę zimy, pomyślałem w duchu.

12.03.2004
12:14
[34]

Khe [ terrorysta lodówkowy ]

Khergoth

[...Wilkolak zaczal atakowac Rolanda, cios za ciosem, widzialem jak upada. Nie zastanawiajac sie zaczalem wymachiwac toporem. Gdy zauwazylem ze moje ciosy nie robia na tym ...czyms zadnego wrazenia stracilem pewnosc siebie, zaczalem sie cofac, krok za krokiem ...nagle sie potknalem i upadlem]

nieee ... ja chce jeszcze troche pozyc, jeszcze nie skosztowalem wszystkich trunkow tego swiata...
[w tym momencie przyszlo wybawienie w postaci Starka, coz to byla za walka, ale i on musial sie cofac ... nagle stalo sie cos co bylo jeszcze dziwniejsze - wilkolak stanal i moglbym przysiac ze usmiechnal sie do tego znajdy po czym uciekl. Juz chcialem sie zainteresowac tym dziwnym osobnikiem ale zobaczylem ze zrobili to juz Eldirth i Durwig wiec ruszylem na ochotnika na mury, jeszcze tylko rzucilem do tamtych]

- zaopiekujcie sie dobrze naszym znajda bo odkad on sie tu pojawil dzieje sie tu wiele dziwnych rzeczy ...zbyt wiele

zamiast jakis normalnych przeciwnikow musimy uzerac sie z jakimis trupami, wilkolakami i kto wie z czym jeszcze ...nie, mam nadzieje ze nic wiecej takiego juz nie bedzie. Co jak co ale wole walczyc z kims kto nie zasmieje mi sie w twarz po trafieniu go toporem ...trafieniu ktore kazdego innego by przynajmniej powaznie zranilo.

[stalem tak na murach gdy nagle dostzreglem jakas postac ...Jeriel wraca? ...nie to nie Jeriel ...to byl elf, ranny elf ktory cos krzyknal i upadl]

- ej ludziska znow jakas zafajdana przybleda sie pojawila, jakis cholerny zakrwawiony elf, nie wiem jak wy ale ja mam juz dosyc nowych, za duzo dziwnych rzeczy sie dzieje jak sie jakis pojawia, ja bym z nim uwazal. Narazie padl ale moze to jakis podstep.
- ide sprawdzic co z nim, rusza ktos ze mna? ...jakby co to z mila checia zobacze jak po moim toporze splywa krew

niema glupich, nie chcialbym spotkac sie z tym wilkolakiem sam na sam
[czekam przy bramie na innego chetnego po czym ide sprawdzic co z tym elfem...]

12.03.2004
14:27
[35]

Thun [ Konsul ]

Hadrian Shiva

Maszerowaliśmy zaśnieżoną drogą już dość długo. Mimo to nie zatrzymywaliśmy się, bo słońce chociaż powili chowające się za horyzontem, wciąż nas ogrzewało swymi promieniami. Szliśmy już długo, a mimo to ciągle nie było widać naszego celu. Przez cała drogę wędrowałem z nałożoną na cienciwę łuku strzałą, gotowy do strzału w każdej chwili. W całej okolicy nie było śladu po wiklach czy innych drapieżnika, mimo to wolałem być przygotowany. Nie natrafiliśmy na żadne ślady wilków, czy też innych drapieżników. A jednak nigdy nie wiadomo co mogło wyskoczyć zza następnego drzewa. Wiatr znów rozpoczą swe złowrogie wycie, lecz nagle zostało ono przerwane przez donośny krzyk. Krzyk przepełniony takim cierpieniem że aż ciarki przeszły mi po plecach.

Rzuciłem szybkie spojrzenie na towarzyszy. Byłem pewien że myślimy o tym samym. Bez namysłu rzuciłem się biegiem w kierunku z którego, miałem nadzieję, dotarł do nas krzyk. Po chwili wpadłem na niewielką polanę, z łukiem gotowym do strzału. Nie spodziewałem się takiego widoku. Dosłownie mnie zamurowało...
Na środku polany leżało ciało zmasakrowanego elfa. Jednak to nie ono wprowadziło mnie w osłupienie, ale dziewczyna kucająca przy ciale oraz dwa czarne... wilki. Były czarne jak najciemniejsza noc i tak wielkie, że wilki z którymi walczyliśmy wcześniej, były przy nich jak szczeniaki. Wilki spojrzały moim kierunku, widziałem ich czerwone oczy oraz ogromne paszcze pełne kłów. Gdy usłyszałem ich warkot, poczułem jak krew odpływa mi z twarzy, a nogi wrastają w ziemię. Nie miałem wątpliwości, gdyby to one zaatakowały nas rano, bylibyśmy już martwi. Być może walcząc z jednym, ktoś z naszej trójki by przeżył, ale nie z dwoma. I wtedy zobaczyłem jej twarz. Bez wątpienia była to ludzka twarz młodej dziewczyny. Miała w sobie... coś pierwotnego i dzikiego, lecz zarazem pociągającego. Widząc nas usmiechnęła się i pogłaskała delikatnie wilki po łbach, a te zrobiły się potulne jak baranki.

Nie miałem pojęcia co robić, a w mej głowie kłębiły się dziesiątki myśli. Kim ona była? co to za ciało? czy to ona go zabiła? czy jej wilki? czy teraz będzie nasza kolej? czy mamy szansę wyjść z tego cało? czy zdołamy uciec?. Widziałem jak wstaje, wzrostem niewiele przewyższając oba wilki. Widziałem jak przeskakuje nad ciałem, lekko, jak łania. Widziałem jak powoli, niemal że płynąc w powietrzu, zbliżała się w moim kierunku. Nie miałem pojęcia co robić... myśl.. myśl.. otrzaśnij się durniu!! - złajałęm się w myślach. Ręce wciąż mi drżały, mimo to zacząłem naciągać cięciwę podnoszonego w jej kierunku łuku. Widziałem jak otwiera usta, a przez myśl przemkną mi obraz - jak skacze w moim kierunku i rozrywa me gardło. Nogi zrobiły mi się jak z waty. Nic takiego się nie wydarzyło, a z jej ust usłyszałem...

- Nie bójcie się... jesteście ze stanicy?

Jej głos był tak delikatny i łagodny jak żaden z głosów które słyszałem w swym całym życiu. Nawet delikatny, śpiewny głos drobnej Narien, nie dorównywał jej głosowi swym brzmieniem. Wszystkie me obawy minęły równie nagle, jak się pojawiły. Bezwiednie opuściłem łuk, zwalniając powoli cięciwę. I wciąż drżącym głosem, spytałem


- Ki.. kim jesteś? Czyje to ciało?

12.03.2004
15:45
[36]

Bregan a.k.a. Czapajew [ Senator ]

Obudziłem się...leżałem pośrodku kręgu z ludzkich kości, który znajdował się na jakiejś polance, ale...ale nie byliśmy już we wiosce...Coś jest nie tak, pamiętam jak przez mgłę walkę z elfim dowódcą, pamiętam ten zabójczy cios który przeszył mnie na wylot, w jednej sekundzie ujrzałem przelotny obraz całego swojego życia, wiedziałem, że umieram...Mimo, to żyję...Pamiętam jak w ostatnich swoich chwilach podciąłem elfowi nogi i przeszyłem jego gardło kataną, upadłem wtedy...i budzę się tutaj. A może to tylko zły sen...? Może zaraz obudzę się w ciepłym łóżku w stanicy...i wszystko będzie tak jak dawniej - nie! Nic już nie będzie tak jak dawniej...Wstałem, nie czułem bólu, ale zauważyłem, że jestem nagi, w promieniu kilku metrów spostrzegłem moich towarzyszy, byli również nadzy...Kątem oka dostrzegłem Jolo wchodzącego do groty...Wszyscy wydawali się nawet nie draśnięci, postanowiłem wypytać moich towarzyszy, z nadzieją, że będą wiedzieć więcej ode mnie. Podszedłem do Verdila i Valacara...

- Czy ktoś może mi wytłumaczyć gdzie jesteśmy...? Pamiętacie co stało się po walce?

Val i Verdil tylko się uśmiechnęli, widocznie wiedzieli nie więcej niż ja...mimo to oczekiwałem z nadzieją jakiejkolwiek odpowiedzi...

12.03.2004
16:40
[37]

J0lo [ Legendarny Culé ]

Hmmm ciekawe rzeczy... te figurki mnie intrygują... wsadze je do kieszeni... e cholera nie mam przecież kieszeni. to weźmiemy cały kufer. Póki co przyjrzę się rzeczom.

Hmmm figurki. Dziwne przeczucie mam, że mają jakiś związek z stanicą.

Igły? Czyżby ktoś bawił się dwoma osóbkami? Nie mnie to zgadywać. Myślę jednak, że jeszcze dowiemy się co i jak. Mam nadzieje, że dostaliśmy jakieś nowe posiłki bo kapłan byłby doskonały do zorientowania się w tych czarach.

Czerwonawa peleryna? Inkwizycja... cholera się od niej nie odczepie. Pierwej Torq teraz to.

Trzeba to wszystko wziąść...

- Hej! Czysto! pomóżcie mi wziąść ten kufer.

Wyniosłem kufer i dałem znak kompanom żeby poczekali. Wdrapałem się na drzewo i rzuciłem okiem na okolicę. Wypatrywałem Wolfstone i drogi powrotnej...

12.03.2004
17:22
[38]

Milka^_^ [ Potępieniec ]

Deliand

Dość dużo czasu nam zajął marsz. Nie zatrzymywaliśmy się ani na monent. Nigdzie nie było widać wioski której szukamy a tym bardziej naszych przyjaciół. Zauważyłem, że HADRIAN chodzi czujny i jest gotowy do strzału w każdej chwili. Nie było mu to potrzebne albowiem nie spotkalismy nic niepokojącego na naszej drodze. Nagle rozległ się krzyk. Dziwne uczucie dreszczy wiązalo sie z tym krzykiem. Wyciągnąłem mój ogromny topór i byłem gotowy do walki w każdej chwili. Wyszliśmy na polanę.

- Niech to szlag

W tej chwili zobaczyłem leżącego na ziemi elfa. To nie byłoby takie strzaszne gdyby jego ciało nie było obstawione przez dwa czarne jak diableł a może i czarniejsze; wilki. Stała z nimi również mała dziewczynka. Odziwo wilki jej nie ruszały. Oba wilki zaczęły warczeć na nas ale dziewczę je uspokoiła głaskając je po łbach. Wstała z ziemi i powiedziała do nas łagodnym głosem
- Nie bójcie się... Jesteście ze stanicy?
Nie wiedziałem co powiedzieć, ale wkońcu kazała nam sie nie bać więc może nie miała złych zamiarów. Odwarzyłem się przemówić

- Kim był ten elf leżący na ziemi? A co do pytania ze stanicy: Tak, przychodzimy z tamtąd.
Wydaje mi się [pomyślałem], że nie warto jej kłamać gdyż i tak pewnie zna prawdę.


Teraz czekałem na reakcję towarzyszy. Topora nadal nie opuszczałem.

12.03.2004
18:56
[39]

MaLLy(R) [ Ghoul's Shadow ]

MaLLy
Po raz pierwszy widziałem tego zakapiora STARKA walczącego.
Był w tym naprawdę niezły, ale i on ustępował bestii.
Nagle bestia zaprzestała wałki i zwróciła swą uwagę na tego obcego (olewacza słupów. Co on po zapachu nie wyczuł gdzie jest latryna?)
I dziwo uśmiecha się do niego, co jest rzeczą niezwykłą u takiej bestii.
Nie podoba mi się ten gostek torba na niego uważać.
Widzę jak w jago kierunku idą ELDIRTH i DURWIG. Powinni sobie z nim poradzić.
- Jakby sprawił wam problemy to krzyczcie, ja będę za murem wiec powinienem usłyszeć – mówię w ich kierunku.
Razem z KHERGOTHEM idę sprawdzić, co to za ścierwo padło pod naszymi murami.
Trzymam miecz w pogotowiu, wilkołak może zawsze wrócić, a ten błyszczący pod murem może być pułapką…

12.03.2004
21:37
[40]

Nadhia [ Konsul ]

Zdziwionym wzrokiem odprowadzilam uciekajacego wilkolaka.. WILKOLAKA.. Do blekitnego nieba! Mam halucynacje! Musze isc spac.. Odpoczac.. Natychmiast!
Chwiejnym krokiem weszlam na dziedziniec.. Rozejrzalam sie wokol.. Ktos gdzies wychodzil.. po cos.. cos sie stalo... cos sie dzieje.. Moze ten wilkolak to wilkolak byl? Podeszlam do kogos, nawet nie wiem kogo i powiedzialam drzacym glosem- nie wiem co sie za mna stalo.. ale jestem.. i musze.. musze odpoczac.. w takim stanie i tak nie moglabym zrobic niczego pozytecznego"
Ledwo stalam na nogach, krecilo mi sie w glowie.. Najszybciej jak tylko potrafilam poszlam do kwatery i padlam na lozko zasypiajac w locie..

12.03.2004
22:37
[41]

paściak [ z domu Do'Urden ]

Obudzilem sie. Znowu lezalem w lozku. Noga nie wytrzymala, w ogole sie ciesze ze mnie nie zabil ten wilkolak. A gdybym zabral ta tarcze ktora sobie znalazlem, metalowa, nie pekla by i byc moze nie mialbym tej blizny na policzku. Cholera ale skad moglem wiedziec?! Szlem tylko do kuchni...
Na szczescie poradzilismy sie sobie z ta bestia. A dziwne, bo wszyscy sie uginalismy pod jej dzikimi atakami. To ze tak nagle wilkolak uciekl musiala byc sprawka tego nowego - Rellika. Mhhmm chcac nie chcac chyba uratowal nam zycie. Ale juz widzialem nieufny zwrok moich towarzyszy... Cholera, mam nadzieje ze go nie zabija! Nic nie poradze bo znowu leze w tym smierdzacym lozku Dobrze ze bardzo ranny nie jestem i mysle ze za 2,3 bede znow w pelni sil.

12.03.2004
23:33
[42]

Soldamn [ krówka!! z wymionami ]

Jolo rozglądając się zauważył żę znajdują sie dość blisko stanicy. Co dziwne stanica jest w całkiem inną stronę niż powinna być. Rozglądając się uważnie zauważył że w oddali. w miejscu Wioski kamienny mur znajduje się duży czarny plac, jakby wypalony. Nibo nad tym miejscem nadal było purpurowe.

Wszyscy powoli dochodziliście do siebie. niestety waszych ubrań i ekwipunku nigdzie nie ma. zostaliście bez niczego, a do tego zerwała się silna wichura, która w połączeniu z rzęsitym deszczem dała się wam nieźle we znaki.

2 posty do 22

13.03.2004
06:48
[43]

Ingham [ Konsul ]

Byle do przodu, byle kilka kroków dalej, byle szybciej do wioski. wiatr, śnieg zimno.
Po co ja się ruszałem z kuchni. Było ciepło, sucho i miałem pełno żarcia, a teraz. Cholerny kaptur znowu spada mi na oczy. A niech to...
Widzę kilka kroków od siebie małą dziewczynkę z dwoma wilkami. Szybki ruch, wyciągam miecz. W drugiej ręce trzymam sztylet.
Tego już chyba za wiele, kim ona jest, co chce, dlaczego bestie jej słuchają- milion pytań naraz.
- Tak, jesteśmy ze stanicy.

13.03.2004
17:50
[44]

Vinny [ Konsul ]

Valacar

Jolo wrócił z groty z kufrem. Gdy go otwarłem zobaczyłem pelerynę z płonącym krzyżem. Czy Inkwizycja przestanie nas wreszcie prześladować?
Moją uwagę zwróciły dwie figurki: dużego wilkołaka i małej dziewczynki oraz 3 wielkie igły splamione krwią.
Wyglądało na to, że ktoś nimi manipulował.
Coraz bardziej niepodobało mi się to miejsce.
Jolo wszedł na drzewo. Stanica nie była daleko. Tylko, że znajdowała się nie w tym miejscu, w którym powinna być.
Dopiero wtedy zauważyłem niebo nad wioską Kamienny Mur. Było purpurowe. Ciekawe, czy ktoś z mieszkańców przeżył.
Szukałem naszych ubrań i ekwipunku. Niestety, nigdzie ich nie było.
W dodatku zerwała się silna wichura i zaczął padać rzęsisty deszcz.
To wszystko było bez sensu. Musieliśmy coś zrobić.
Zwróciłem się do moich towarzyszy:

-Powinniśmy iść. Nie będziemy przecież tak tutaj tkwić bez końca. Skoro stanica jest niedaleko, wkrótce tam dotrzemy.

Następnie zwróciłem oczy znowu na niebo nad Kamiennym Murem i jeszcze raz spojrzałem na pelerynę z znakiem Inkwizycji.
Tylko, czy stanica jest jeszcze bezpieczna?

13.03.2004
18:13
[45]

J0lo [ Legendarny Culé ]

Z drzewa widziałem stanicę. Jednak bardziej mój wzrok trzymała purpurowa mgła. Co to do cholery miało być? Może tam są nasze rzeczy. Niebezpieczne miejsce to jest ale czy warto ryzykować. Zasugerować nie zaszkodzi. Może ktoś będzie na tyle głupi żeby tam wrócić ze mną. Dobra póki co trzeba wykrzesać skądś jakieś ubrania. O! Ta gałącka będzie świetna...

* po chwili już miałem niezręcznie może zrobione ale wystarczające dolne części tuniki *

- Chłopaki łapcie!

No to jeden problem z głowy.

- Słuchajcie ja wracam do tej wioski. Wiem, że to głupie i w sumie macie racje jeśli tak sądzicie ale... przywiązany byłem do moich rzeczy i chciałbym je odzyskać. Poza tym jesteśmy wojskiem a tam dalej się dzieją różne dziwne rzeczy. Trzeba to zbadać. Kto idzie ze mną?

Czekałem na odpowiedź...

13.03.2004
18:25
[46]

War [ dance of death ]

Pomogłem Jolowi wynieść kufer. Ciekawe przedmioty tam znalazł. I jeszcze ciekawsze jest to, czyja jest ta grota. Jednak nie ma teraz czasu na rozmyślanie. Jolo zauważył że do stanicy jest niedaleko.

- Nie ma na co czekać - powiedziałem do przyjaciół - Jeśli nikt nie ma lepszego pomysłu, bierzemy co się da i wracamy do stanicy. Tam przegrupujemy się, a potem wyruszymy ponownie do wioski.

13.03.2004
20:21
[47]

Bregan a.k.a. Czapajew [ Senator ]

Muszę odzyskać mój ekwipunek, postanowiłem ze udam się wraz z Jolem do wioski... Gdzie znalazłbym drugą taką katanę jak moja na północy? Zapewne nigdzie...nie ma czasu do stracenia.

- Hej, Jolo! Idę z Tobą...muszę odzyskać mój ekwipunek, w szczególności zależy mi na katanie...może też znajdziemy nasze ubrania i zbroje.

Zwracam się do pozostałych.

- Reszta pójdzie z nami, na razie sprawuję nad Wami opiekę i nie mogę pozwolić na rozdzielenie grupy. Stanica widoczna stąd? To musi być jakaś iluzja, bardziej prawdopodobne, ze jestesmy bliżej wioski...Elfy zostały wycięte w pień, więc raczej nie ma się czego obawaić, poza tym, zajdziemy wioskę od strony lasu, zeby móc zbadać teren z drzew bez wkraczania na niego i narażania się na ewentualne niebezpieczeństwo...

Więc...Ruszamy!

13.03.2004
20:44
[48]

Vinny [ Konsul ]

Valacar

Jolo i Bregan chcieli iść do wioski. Przecież to jakieś szaleństwo. A jak zaatakują nas wilki? Albo te elfy?
Uspokoiłem się. Pomyślałem ale droga to stanicy też nie jest bezpieczna.
Po za tym przecież stanica powinna być gdzie indziej, niż widać to z drzewa. Może to jakieś czary? A może to wszystko sen i zaraz zbudzę się w wiosce, cały poobijany i ranny?
Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć.
Ale musieliśmy się trzymać wszyscy razem.
Po chwili milczenia powiedziałem:

-Idę z wami do wioski. Jak umierać to wszyscy razem - uśmiechnąłem się.

Zło czyha na nas za każdym rogiem. A ja nie bałem się śmieci.

13.03.2004
21:50
[49]

J0lo [ Legendarny Culé ]

A już myślałem, że większych pojebańców nade mnie nie ma. Lud się zgodził ze mną iść. Cholera takiego obrotu sprawy nie spotkałem. Chciałem spokojnie zbadać teren pod względem magicznym. Co mnie tak pobudziło do spalenia. A może to nie ja? A może to coś innego. Gdybym szedł sam bym miał więcej szans na sprawdzenie a tak to trzeba z nimi. No nic. Wróce tam kiedyś.

Trzeba było to widzieć - towarzysze w tunikach z gałązek. Szkoda, że żadnej dziewki nie było wśród nas. Ohhh jak ja dawno nie zaznałem kobiety. W stanicy czekała Alkaran a i ta Narien była nienajgorsza. Ha! Jakież to typowe dla mnie. O jednej na raz nie mogę myśleć. Jednak nie czas na to... pobędę jeszce abstynentem seksualnym przez kilka godzin.

No cóż idziemy nie ma co się grzebać. Mam tylko nadzieję, że znajdziemy tam nasze rzeczy bo jedna gałązka mi źle wyszła i uwiera mnie w męskość...

- A ty Verdil idziesz? Jak nie to chodź - pokażę ci drogę do stanicy.

14.03.2004
00:13
[50]

War [ dance of death ]

Jolo i Bregan chcą wracać jednak do wioski. W sumie mają troche racji. Nie pomyślałem o naszych rzeczach. Gdzieś tam muszą być. I Valacar postanowił iśc z nimi. To nie będe rozdzielał grupy. We trzech, bez broni, ciężko może im być. Zresztą mi też. Ale im nas więcej, tym bezpieczniej.

- No trudno, przegłosowaliście mnie - powiedziałem z uśmiechem i wzruszyłem ramionami - Idę z Wam, nie ma sensu się rozdzielać. Tylko uważajmy...

14.03.2004
21:57
[51]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

Ingham, Hadrian Shiva, Deliand


Dziewczyna swobodnym krokiem podeszła do nich.
- Nie bójcie się. Nie jestem waszym wrogiem... chyba.

Nie spuszczali ani na chwilę wzroku z wilków i trupa leżącego przed nimi. Dziewczyna podchwyciła ich spojrzenia.
- Wilków się nie bójcie. Robią co im każe. A co do tego ścierwa... no cóż... Nie wiem co wam mówili przed wysłaniem was tu. Ale my mamy tu prawie regularną wojnę z elfami. Wyłażą z lasu i ściągają z wiosek haracze. Ludzie muszą się przecież jakoś bronić...

Jeden z wilków. Zaczął jeść trupa elfa.

- Żołnierzy jest za mało. Więc pomagam jak mogę.- powiedziała wskazując na trupa.

Dziewczyna stanęła krok przed nimi.
Wilki się podniosły.
Dziewczyna wyciągnęła rękę w ich kierunku.
- Nazywam się Aleksandra...

14.03.2004
21:58
[52]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

Eldrith, Durwig, Rellik

Nowoprzybyły stał oparty plecami o jeden z budynków.
Krasnolud i człowiek zbliżali się do niego z wyciągniętą bronią. Po ich twarzach widział ze nie maja przyjaznych zamiarów. No cóż... potrafił ich zrozumieć... trzeba wyjaśnić pewne sprawy. Musi im powiedzieć o sobie... inaczej może się to skończyć rozlewem krwi nie wiadomo czyjej...

14.03.2004
21:58
[53]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

Khe, Mally

Wolnym krokiem wyszli przez bramę...
Broń trzymali w pogotowiu, jakby oczekiwali że leżący rzuci się na nich. Jednak elf nie poruszał się. Krew barwiła śnieg na czerwono w miejscu gdzie upadł. Krwawy trop ciągnął się w kierunku lasu...
Odwrócili rannego na plecy. Elf był bardzo blady. Płaszcz który miał na sobie był poszarpany... jakby pogryziony. Zobaczyli że prawą nogawkę spodni ma całą we krwi... Były poszarpane całe. Zbroja była powgniatana i widać było że przyjęła już nie jedno uderzenie. Miecz miał przypięty do pasa...
Gdy pochylili się nad nim otworzył powoli oczy...
- Ludzie...- szepnął na jego twarzy zobaczyli ulgę.- pomocy...
Po czym ponownie stracił przytomność.

Coś...nie wiedzieli co... kazało im spojrzeć na niebo Podnieśli głowy do góry... niebo nad stanica miało kolor purpury...

14.03.2004
21:58
[54]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

Narien

... biało od śniegu... biegniesz... wilki... wycie... nie ma drogi ucieczki... wszędzie ten cholerny las... tylko wilki i śnieg... biegniesz przez las... ciemność... zimno... śnieg... wilki... i ona... dziewczyna... wyciąga dłoń do ciebie... nie możesz się oprzeć.. czujesz że ma zimną rękę...

Budzisz się gwałtownie zlana potem. W oddali słyszysz wycie wilków... nie... t tylko resztki snu...
Jesteś w stanicy, bezpieczna... chyba. Nadal nie pamiętasz co działo się podczas twojej nieobecności...

14.03.2004
21:59
[55]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

Ok.
Jeden post do 22.00.
Jeśli wyniknie jakiś spór, rozmowa lub coś takiego to proszę w wątku organizacyjnym pytać o drugi post.

Dobrej zabawy.

14.03.2004
22:18
[56]

Soldamn [ krówka!! z wymionami ]


wszyscy we piątke ruszyli w stronę wioski. poruszali się w kierunku w którym jolo zobaczył wioskę z drzewa. musieli iść na przełaj gdyż droga prowadziła w kierunku stanicy. Las na początku był zimny, bardzo mroczny. składał się głównie z ogromnych, wyglądających prawie jak drzewa dzikich róż.

Czy też dzisiaj wszystko musi mieć kolor purputy i krwi?? - pomyśleliście.


Po mniej więcej godzinie las się rozżedził, a miejsce różanych krzewów zajął brzozowy zagajnik. nareszcie zobaczyliście niebo, i zaczęliście się kierować w miejsce z którego nadchodziły pomarańczowo-purpurowe chmury. chodziliście po tym zagajniku bardzo długo. po paru godzinach, gdy słońce było w pełni zobaczyliście jak zagajnik ustępuje miejsca polance. wybiegliście na nią i to co tam zobaczyliście ogarnęło was przerażeniem...........


Znajdowaliście się obok stanicy.

Najzwinniejszy - Jolo szybko wspiął sie na pobliskie drzewo starając się zobaczyć w którą strone jst, lub znajdowała się wioska, jednak z żadnej ze stron nie było śladuu po wiosce. wtedy spojżał w stronę stanicy i po raz drugi oarnęło go przerażenie. z góry nieco pod chmurami nad stanića znajdowała się jakaś gęsta, czarna substancja, która tam daleko maskowała stanicę. powodowała że wyglądała jak zgliszcza wioski...................................................

- tylko w takim razie gdzie byliśmy ?? i czym była stanica którą widzieliśmy z tamtąd ?? - zamyślił się Jolo




2 posty do 22

15.03.2004
09:30
[57]

J0lo [ Legendarny Culé ]

- No to ja już kurwa nic z tego nie rozumiem!

Jak można wylądować w jednym miejscu jeśli zmierzaliśmy w drugie. Nie podoba mi się to. Dalej mi nie daje spokoju to, co się tam wydarzyło. No nic trzeba będzie odroczyć do następnego wypadu gdzieś moje podejrzenia. Najgorsze to, to że straciliśmy ekwipunek...

- Chłopaki nie wiem jak wy ale ja już kurwa nie mogę... ide się wyspać.

Co też uczyniłem...

15.03.2004
12:50
[58]

Milka^_^ [ Potępieniec ]

Deliand

Dziewczyna wyciągnęła do nas dłoń i się przedstawiła.
- Nazywam się Aleksandra...

Dobrze, że nie jest naszym wrogiem bo z tymi wilkami i nią mógłby być jakiś problem.

-Nazywam się Deliand Ashley[Wyciągnąłem do niej ręke].

W mojej głowie kłębiły się teraz myśli:

Jakie Elfy i jacy ludzi się mają bronić przedf nimi? Po co?

Nic już nie rozumiałem.

[Pochwili podjąłem]- Więc walczysz za ludzi? A tak wogóle to po co Elfom haracz? Czyż to nie są ludzie lasu? Po co im pieniądze, jeżeli jest to haracz w formie pieniędzy? I czy coś się tu ciekawego działo? Coś mi mówi, że te Elfy nie działają same tylko maja gdzieś swojego szefa.

Po chwili znów podjąłem.

-Przyszliśmy po przyjaciół, a tu prosze. Pakujemy się w lokalną wojnę

15.03.2004
14:51
[59]

Rellik [ Kuciland seeker ]

Ja wiele rzeczy rozumiem.. Rozumiem że mnie nie znają, że mogę budzić pewne podejrzenia i że to i owo trzeba wyjaśnić. Ale żeby od razu przystawić mi broń do gardła? Co za oszołomy... Przecież ani nic nie wysadziłem w powietrze, ani nikogo nie poraziłem ani nie uszkodziłem aa już tym bardziej nie zabiłem.. przynajmniej na razie niko nie uszkodziłem.. Eh, jak ja nie lubię rozmawiać z żelastwem przy grdyce.. No ale cóż nie widze innego wyjścia....

- Panowie po co ta broń?- Zapytałem wojaków powoli unosząc ręce w górę.
- Przecież wszyscy dobrze wiemy że jestem po waszej stronie.. Mama nadzieje.. To znaczy mam na myśl to że wy wyglądacie mi na hem, hem porządnych a i ja należę do tych dobrych- Do tych dobrych.. Cholera... Ależ język się plącze w takich sytuacjach.. Mam nadzieje że nie zabrzmiało to zbyt głupio albo o gorsza wyzywająco.. No nic najważniejsze to opanowanie.

Ciągle mając ręce na wysokości głowy wiozłem oddech, przybrałem twarz pokerzysty i spojrzałem w oczy krasnoluda... Mimo wrażenia porywczego wydawał się mieć bardziej pofałdowany mózg od tego człowieka.. Poza tym krasnoludy jako starsza rasa zawsze wydawała mi się bardziej ... rozważna od rasy ludzkiej.
- Prawdą jest że niezmiernie nie lubię rozmawiać na poważne sprawy z poważnymi cywilizowanymi ludźmi w takiej pozycji... Wszyscy troje wiemy że teraz i tak nie ucieknę a nawet jeśli bym chciał to zrobić to poszedłbym w ślad za tamtym wilkołakiem a nie czekał aż do mnie podejdziecie. Poz atym nie radzie używać broni. Jeśli tylko wyczuje w waszych umysłach wyczuje chociażby chęć zabicia lub okaleczenia mojej osoby to obiecuję, że odejdzie ona z tego ziemskiego padołu ze mną a druga może liczyć w najlepszym wypadku na utratę wzroku- Mimika.. Najważniejsze to mieć twarz pokerzysty..
„druga może liczyć co najmniej na utratę wzroku” heh to było dobre... Krasnolud chyba zrozumiało o co mi chodziło... Jeśli jego koleżka miałby jakieś złe zamiary względem mojej osoby zakończyło by to się małą eksplozja z której w jednym kawałku wyszedł by tylko on z racji swej budowy no i tego ze nie byłby głównym celem. A teraz powinien panować i nad sobą i nad poczynaniami kolega.
*sytuacja powina się teraz rozluźnić nieco.. ale tylko teoretycznie- mam na myśli opuszczenie broni przez wojaków i pozwolenie mi na swobodne mówienie*
- A więc... Nazywam się Gavroche `aep Gawain i wywodze się z ziem Guenne. Miałem dołączyć do zmienników w Strażnicy na północy niedaleko wioski Kamienny Mór nieco wcześniej ale przydarzył się pewien wypadek... Ale o tym za chwile... Jeśli mi się dobrze wydaje to jestem u celu. Co się tyczy glejtu to miale m go w mojej torbie.. Na pewno znaleźliście ja obok mego zemdlonego ciała- taka duża, wypchana z cielęcej skóry... To uwierzytelni moja osobę. Pytacie po co miałbym tu przybyć? Wolicie wersje oficjalna czy nieoficjalną? Dobra rozumiem nie wszystko na raz.. Zacznę od oficjalniej.. Na resztę przyjdzie czas potem... Jako uczony w księgach, skryba, mag i bezpośredni pomocnik kardynała Movvra- prawicy Papieża Grzegorza VII, przybyłem służyć wam pomocą i pieczą. Miało to na celu nie tylko pomoc ale również że tak to nazwę „ocieplenie” ostatnio nadwątlonego stosunku ludzi i wojska do Kościoła... Oczywiście jak się domyślacie miałem mieć oko na to wszystko co się tu dzieje i trzymać rękę na pulsie.. Ale *w tym momencie rozrywam koszule i z wyrzutem pokazuje znak inkwizycji* Ale TO chyba oznacza że nie do końca wszystko poszło po mojej i kardynalskiej myśli... Nie róbcie takich min! Inkwizycja to dzieło opozycji kościelnej i kogoś z zewnątrz.. Jakimś cudem komuś udało się sobie podporządkować wole papieska. Tak wiec inkwizycja początkowo była hm. Zgodna z sumieniem kościoła ale teraz.. Teraz to co mam na sobie świadczy o tym że nie jest.. No żeby tak własnych ludzi.. *Zająknąłem się i lekko zanosiłem śmiechem* Przepraszam.. *Odsłaniam z pod włosów uszy które zaczynają przypominać elfie*.. A tak! Iluzja.. Silna iluzja połączona z polimorfia... Właściwie to bardziej polimorfia i lekka iluzja ale co wam do tego.. Ze co? Że elfy nie mogą być w kościele? A co wy możecie wiedzieć o moim dzieciństwie. O tym gdzie z kim i jak się wychowywałem i jakim cudem jestem tym kim jestem? Na razie nie powinno was to interesować.. Ważne że nie jestem człowiekiem i że mam takie stanowisko jakie mam... No i ważne też że ktoś mnie przejrzał i wyciął na ciele znak inkwizycji.. O ironio a swojego czasu to ja podpisywałem za kardynał wyroki śmierci i byłem przy egzekucjach... Tak.. To chyba tyle na razie z mojej strony... A o do iluzji.. Dopiero teraz się zorientowałem że chyba jakaś iluzja wisi tu nad nami.. Bardzo dziwna iluzja..
*Spoglądam w niebo... Niebo mające inne niż zazwyczaj kolor*
-Nie wiem jak wy ale ja jestem po pierwsze głodny po drugie to bardzo bym was prosił o WSKAZANIE mi tutejszej łaźni bo jestem cały w zakrzepłej krwi i pocie a po trzecie chyba przydało by mi się porozmawiał z tutejszym dowódcą...
Czekając na reakcje żołnierzy założyłem łokieć na łokieć i zacząłem się rozglądać wokoło... Mieli teraz chwile aby się mi przyjrzeć.. Włosy miałem ciemno kasztanowe, rysy twarzy teraz miałem i ludzkie i elfie.. Tak nie do końca byłem elfem.. Któreś z moich rodziców było człowiekiem tak wiec i część cech miałem ludzkich... Wzrostu nie byłem nie wiadomo jk pokaźnego.. Byłem co prawda wysoki ale również szczupły... Tak więc gdy napinałem niezbyt wydatne mięśnie było widać jak wyraźnie zaznaczał się pod warstwa skóry ubogą w tłuszcz.... Po dłoniach widać było że od dziecka byłem szkolony w piórze i inkauście a nie mieczu i morgensternie...

15.03.2004
16:26
[60]

Ingham [ Konsul ]

Wojna z elfami- ciekawe, pomoc wojsku?
Zacząłem przypatrywać się małej dziewczynce, z jej oblicza biła niesłychana siła. I jeszcze to w jaki sposób te bestie odnosiły się do niej. To wzbudzało respekt. Popatrzyłem na kompanów, a raczej na jednego z nich drugi stał za moimi plecami, a ja wolałem niewykonywać nagłych ruchów.
Zaatakować ja, czy nie. Może nie ma aż tak wrogich zamiarów skoro nie kazała na nas naskoczyć swoim psiakom? Może nie ma, i to chyba w jej głosie. Zresztą gdyby teraz te bestie na nas naskoczyły zapewne i tak byli byśmy martwi w przeciągu kilku sekund.
Powoli schowałem broń. Sztylet wciąż pozostawał w dłoni schowanej w długim rękawie. Postąpiłem krok do przodu. Jeden krok.
Ktoś kto chce mnie zabić zazwyczaj nie przedstawia się
- Ingham, nazywam się Ingham, jestem Żołnierzem Wolnej Kompani. Chyba można mnie nazwać jej kuchcikiem.
Uśmiechnąłem się, sztylet pozostał w rękawie, dłonie złożyłem w geście pozdrowienia, lekko skłaniając głowę.

15.03.2004
16:40
[61]

Khe [ terrorysta lodówkowy ]

Khergoth

[No i wyszedlem razem z MaLLym po tego elfa, nie spieszylo sie nam, o nie - za duzo wrogow na nas czycha, trzeba byc ostroznym. Kiedy do niego dotarlismy i obrocilismy go odezwalem sie do MaLLego]

- na co stawiasz - wilki czy Jeriel? ...to musialy byc wilki bo po spotkaniu z tym drugim raczej go by tu nie bylo.

"Ludzie ... pomocy"

- taaaa ostatnio cos duzo dziwnych osob sie zwala do stanicy a potem sie okazuje ze nie mieli pokojowych zamiarow albo nie wiadomo co o cholerze myslec, tak jak o tym nowym na placu

[spojrzalem na niebo]

- czemu sie kurwa nie dziwie, jeszcze chwila a wyskoczy jakis pierdolony przyjazny duszek, ktory bedzie nas tylko chcial zabic zebysmy sie do niego przylaczyli bo samotny biedaczek bedzie
- dobra wali mnie to wszystko, bierzemy tego kaleke i spierdalajmy stad bo nie chcialbym teraz spotkac tej pieprzonej dziewczynki

[po czym wzialem elfa za lachy i zaczalem ciagnac do stanicy]

15.03.2004
16:51
[62]

Vinny [ Konsul ]

Valacar

-Coś tu nie gra - powiedziałem.

Mieliśmy iść do wioski, a byliśmy na jakieś polanie.
Ktoś się nami bawił? Może byliśmy w jakimś gigantycznym labiryncie, z którego nie ma wyjścia? A może to był sen?
Niedaleko widać było stanicę, a raczej miejsce, gdzie powinna być stanica. Na niebie widać było jakąś czarną substancję. Nie wróżyło to nic dobrego. Nigdzie nie było nawet śladu wioski.

-To wszystko jest bez sensu. Pójdziemy tam i znowu dojdziemy do jakieś pieprzonej polanki.

I jeszcze nie mieliśmy ekwipunku. W każdej chwili mogło nas coś zaatakować.
Gdzie jesteśmy? Co się z nami stało po walce z elfami? zamyśliłem się.

Jolo poszedł spać. Postanowiłem zrobić to samo.
Może zaraz obudzę się w stanicy.

15.03.2004
17:06
[63]

Bregan a.k.a. Czapajew [ Senator ]

Bregan

- Jolo, Val wstawać! Chcecie spać na srodku polany w zimie!? Nie jest to rozważna decyzja z waszej strony...Widzę, ze cała ta sytuacja was męczy, zresztą mnie też...Gdziekolwiek się nie udamy...eh...Kurwa, iryruje mnie to, ale ta iluzja nie może trwac wiecznie...w koncu zostanie rozproszona, ale pytanie...czy dozyjemy do tego czasu? Mysle, ze nie ma co panikowac, idziemy w strone stanicy...Wstawac...

15.03.2004
17:09
[64]

Thun [ Konsul ]

Hadrian Shiva

Dziewczyna w dalszym ciągu szła w naszym kierunku.

- Nie bójcie się. Nie jestem waszym wrogiem... chyba... - powiedziała stając od nas na wyciągnięcie ręki. Mimo tego zamiast spoglądać na nią, nie mogłem oderwać wzroku od wilków i ciała leżącego przed nimi. Zauważyła to, jak by to było trudne do zauważenia.. heh... i skwitowała mówiąc:

- Wilków się nie bójcie. Robią co im każe. A co do tego ścierwa... no cóż... Nie wiem co wam mówili przed wysłaniem was tu. Ale my mamy tu prawie regularną wojnę z elfami. Wyłażą z lasu i ściągają z wiosek haracze. Ludzie muszą się przecież jakoś bronić...

W tym czasie jeden z wilków, nie zwracając już na nas żadnej uwagi, zaczą w najlepsze konsumować ciało. Nie należało to do przyjemnego widoku, wiec zwróciłem swój wzrok spowrotem na dziewczynę.

- Żołnierzy jest za mało. Więc pomagam jak mogę. - powiedziała wskazując na trupa, a następnie wyciągając ręke w naszym kierunku przedstawiając się:
- Nazywam się Aleksandra...

Zaraz po tym odezwał się Deliand przedstawił się, a następnie zaczą ją zasypywać pytaniami:

- Więc walczysz za ludzi? A tak wogóle to po co Elfom haracz? Czyż to nie są ludzie lasu? Po co im pieniądze, jeżeli jest to haracz w formie pieniędzy? I czy coś się tu ciekawego działo? Coś mi mówi, że te Elfy nie działają same tylko maja gdzieś swojego szefa.

Mój wzrok zatrzymał się na Inghamie, było po nim widać że rozważa możliwość ataku. W końcu jest elfem, a tam leży martwy jeden z jego rodzaju. Po chwili jednak rozluźnił się, schował broń i również się przedstawił. Byłem skołowany, ale miałem kilka pytań na które musiałem poznać odpowiedzi...

- Jestem Hadrian, jeśli to co mówisz jest prawdą to może widziałaś czwórkę naszych towarzyszy którzy wczoraj wyjechali w kierunku płonącej wioski?. Do dzisiejszego poranka nie wrócili, więc wyruszyliśmy na ich poszukiwania. Pozatym jak dotąd w okolicy nie widziałem żadnego elfa, prócz tego kogo tu widzisz... - wskazałem na Inghama - ... oraz drugiego będącego w zaginionej grupie. Nie mogę więc sobie ich wyobrazić atakujących oraz ściągających haracze z ludzkich wiosek. I twoje wilki... nigdy w życiu nie widziałem podobnych, mimo że podróżowałem dość długo. Wybacz jeśli moje słowa cię uraziły ale... chyba nie oczekujesz że zauwam każdej napotkanej tu osobie?? Obecnie najważniejszą rzeczą jest dla mnie dotarcie do wioski, lub tego co z niej zostało, i odnalezienie przyjaciół. Słońce już zachodzi, a ja wolałbym dotrzeć tam przed zmrokiem. Po tym co widziałem wczorajszego ranka, nie chcę nawet myśleć o noclegu w lesie. Jeśli więc uważasz że nie jesteśmy wrogami, to możesz udać się z nami i podczas drogi będziemy kontynuować tą rozmowę.

Spojrzałem na towarzyszy, wzrokiem sugerującym chęć jak najszybszego ruszenia w dalszą drogę. Następnie spojrzałem dziewczynę oczekując na jej reakcję.

15.03.2004
20:22
[65]

J0lo [ Legendarny Culé ]

- Bregan nie kop no! Cholera już wstaje!

Kurwa nawet wyspać się nie dadzą. Idziemy do stanicy. Mam tylko nadzieję, że dojdziemy. Ciepłe wyrko... ehhh trzeba poczekać jeszcze. Dajcie mi ludzie spokój.... najpierw chcemy pomóc teraz my potrzebujemy pomocy...

- Nosz kurwa mać!!!

Kotłowało się we mnie jak w garnku... czułem jakbym miał zaraz wybuchnąć.

15.03.2004
20:51
[66]

Vinny [ Konsul ]

Valacar

Gdy tylko zamknąłem oczy usłyszałem Bregana. Jolo, Val wstawać! Powiedział, że trzeba iść. I miał rację. Tylko że nie miałem sił iść dalej.
Byłem bardzo zmęczony tym wszystkim. Chciałem być w stanicy. Po raz pierwszy pomyślałem o niej jak o domu.
Spojrzałem w stronę miejsca, gdzie miała znajdować się stanica. Czarna plama nadal widniała na niebie. Co to u licha może być?

-Już idziemy. Ale coś nie wydaje mi się, że szybko tam dojdziemy.

Nie miałem czego zbierać (gacie z liści miałem na sobie), więc od razu byłem gotowy do drogi.

-To ruszajmy. Nie traćmy czasu.

15.03.2004
21:02
[67]

MaLLy(R) [ Ghoul's Shadow ]

MaLLy

Wyszliśmy razem z KHERGOTHEM po elfa.
Cały czas trzymałem rękę na mieczu.

- na co stawiasz - wilki czy JERIEL? ...to musiały być wilki bo po spotkaniu z tym drugim raczej go by tu nie było. – zapytał mnie towarzysz.

Na pewno wilki – odpowiedziałem – JERIEL by go rozszarpał całego a on ma głównie poranione dolne części ciała, zerknij na jego nogę.

- Ludzie... - Nasz widok go ucieszył - …pomocy.
Po czym ponownie wrócił w objęcia Morfeusza.

Zdjąłem z niego cały rynsztunek i opatrzyłem mu rany najlepiej jak potrafiłem.
- Powinien z tego wyjść – powiedziałem – zabierzmy go do stanicy, jak się ocknie powinien wyjaśnić kilka spraw.

KHERGOTH zaczął go ciągnąć za ubranie do stanicy, jednocześnie zwrócił moją uwagę na niebo.
- Też mnie to nie dziwi – odpowiedziałem – najpierw orki potem zombie, następnie ta dziewczyna i wilkołak, niebo mnie już nie dziwi… Ale obawiam czegoś gorszego… Smoka albo wyjątkowo potężnego maga (dorównującemu mocą smokom)

Udaliśmy się z powrotem do stanicy. Krasnolud ciągnął elfa, a ja rynsztunek tego elfa (łupy wojenne… szkoda ze nie zabrałem tych z orków), jednocześnie trzymam rękę na mieczu (jestem gotów stracić łup a życia nie zamierzam). Idę z tyłu osłaniając nasz powrót.

15.03.2004
21:14
[68]

Nadhia [ Konsul ]

Obudzilam sie z krzykiem. Cala drzalam, serce walilo mi jak szalone. To przerazliwie wycie wilkow.. Przykrylam glowe poduszka i placzac szaptalam - to sen, sen.. tylko sen.. juz.. juz jest dobrze.. bo to byl sen.. - nagle nastala cisza.. Lezalam bez ruchu.. W koncu wyjrzalam spod poduszki, bylam w kwaterze, wszystko bylo w porzadku.. No ladnie, ladnie.. tak panikowac przez glupi sen - powiedzialam do siebie siadajac ma lozku..
Okrylam sie kocem, bo wciaz bylo mi przerazliwie zimno i tak zapatulona powedrowalam w kierunku kuchni w poszukiwaniu jedzenia i jakis towarzyszy, by dowiedziec sie co wydarzylo sie podczas mojej nieobecnosci i opowiedziec o sennym koszmarze... W kuchniu, o dziwo, nikogo nie bylo.. Napilam sie wody i z koszyka lezacego na stole wzielam dwa zielone jabluszka [nigdy nie jadlam duzo].
Wyszlam na dziedziniec. A tam niespodzianka.. Do blekitnego nieba! Dopiero co ratowalismy mu zycie a juz go chca skrocic o glowe. Uslyszam - "Nazywam się Gavroche `aep Gawain" - wiec podeszlam do nich blizej bez slowa przysluchajac sie rozmowie.. wysluchalam lezacego czlowieka po czym zwrocilam sie do niego - Powiedz mi co sie wydarzylo w lesie.. To ja razem z Hadrianem i Malakaiem znalezlismy Cie w lesie.. To co tam zastalismy - masakra.. Jakim cudem zostales tylko ranny?

16.03.2004
00:58
[69]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

Deliand, Ingham, Hadrian

Dziewczyna spojrzała na nich z uśmiechem. Gdy usłyszała słowa Deilanda, prawie się roześmiała głośno...
- Ludzie lasu... Nie wiem czego wam naopowiadali w tych miastach na południu... I co może elfy jedzą trawę i walczą drewnianymi mieczami??
Spojrzała na resztę drużyny...
- Mam nadzieje że nie wszyscy jesteście tak głupi jak on? Bo jeśli tak to nie wróżę wam długiego życia na północy...
Popatrzyła na nich krytycznie.
- Do wioski nie macie po co iść. Tam nie ma co zbierać. Ale nie zauważyłam ciał żołnierzy... może zostali wzięci do niewoli? Bo elfy raczej nie zadają sobie trudu chowania poległych wrogów... Tak więc nie wiem jaki jest sens udawania się do wioski. Ale jak chcecie to idźcie będziecie mogli policzyć trupy i napisać ładny raport...
Dziewczyna gwizdnęła. Wilki stanęły obok niej...
- Do zobaczenia – powiedziała i ruszyła w kierunku lasu.

16.03.2004
00:58
[70]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

Stanica.

Niebo spurpurowiało... promienie słońca przebijające się przez czerwone chmury nadawały śniegowi kolor krwi...

Stark spojrzał na rannego którego Mally i Durwig wciągali do stanicy.
- Opatrzcie go i pilnujcie. Nie wiadomo co to za jeden.
Podniósł głowę i spojrzał na niebo.
- Tu dzieje się coś cholernie niedobrego. Wystawcie wartę. Aha... znacie się już trochę trzeba wybrać nowego dziesiętnika zamiast Alarkan. I może również za Bregana – dodał cicho...


Narien

Widziała jak Khegroth i Eldrith przytrzymują mężczyznę którego wraz z patrolem znalazła pośród tej masakry w lesie. Podeszła bliżej...
- Powiedz mi co się wydarzyło w lesie.. To ja razem z Hadrianem i Malakaiem znaleźliśmy Cię w lesie.. To co tam zastaliśmy - masakra.. Jakim cudem zostałeś tylko ranny?
Nieznajomy popatrzył na nią.
Nogi pod Narien same się ugięły. Ta twarz... widziała ją już... i to nie w lesie... ale gdzie? Nie mogła sobie przypomnieć.

16.03.2004
00:59
[71]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

Hopkinz

Otworzyłeś powoli oczy... poczułeś zimno... gdzie jesteś... wilki... ostatnie co pamiętasz to wilki... i bieg przez las... potem ciemność...
Powoli zaczełeś się podnosić z ziemi. Kości miałeś całe... ibranie trochę poszarpane przez gałęzie... Popatrzałeś w niebo. Miało kolor purpury.

Usłyszałeś wycie.

Nie myśląc wiele rzuciłeś się do biegu.
Biegłeś jak najszybciej potrafiłeś w kierunku gdzie las się przeżedzał...

Wybiegleś na otwartą przesterzeń... w oddali majaczyło coś co chyba było stanica wojskową... a teraz być może stanowiło dla ciebie jedyną nadzieję na przeżycie. Ruszyłeś biegiem w jej kierunku.

16.03.2004
00:59
[72]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

ok
Jeden post do 22.00
Hopkinz 2 posty jeden z opisem postaci.

16.03.2004
16:40
[73]

Gambit [ le Diable Blanc ]

Eldirth Black

Z uwagą wsłuchiwałem się w słowa nieznajomego. Trochę za bardzo nerwowo mówił...

-Jeśli tylko wyczuje w waszych umysłach wyczuje chociażby chęć zabicia lub okaleczenia mojej osoby to obiecuję, że odejdzie ona z tego ziemskiego padołu ze mną a druga może liczyć w najlepszym wypadku na utratę wzroku

Na te słowa uśmiechnąłem się.
- No to ciekawe, że jeszcze żyję..coś słabo Ci wychodzi to wyczuwanie...
Słuchałem dalej, co ma do powiedzenia.

-Jako uczony w księgach, skryba, mag i bezpośredni pomocnik kardynała Movvra- prawicy Papieża Grzegorza VII, przybyłem służyć wam pomocą i pieczą

Usłyszawszy to spojrzałem na niego uważniej. Lekko docisnąłem ostrze miecza do jego gardła.
- Zdajesz sobie sprawę, że jako człowiek Papieża możesz tu nie być mile widziany. Zdajesz sobie sprawę, że przy pierwszej okazji jaką mi dasz...pierwszym poważniejszym podejrzeniu zedrę z Ciebie skórę i zrobię z niej okrycie.

Kątem oka zobaczyłem podchodzącą Narien, usłyszałem jak odzywa się do Gavroche'a
- Powiedz mi co się wydarzyło w lesie.. To ja razem z Hadrianem i Malakaiem znaleźliśmy Cię w lesie.. To co tam zastaliśmy - masakra.. Jakim cudem zostałeś tylko ranny?

Gavroche spojrzał na nią i pod Narien ugięły się kolana. Zobaczyłem wyraz jej twarzy...to była ta kropla...miecz poruszył się szybko, kawałek zakrwawionego ucha upadł na ziemię.

-Pierwsze ostrzeżenie gnoju - warknąłem - Durwig zaprowadź to ścierwo do Starka...niech tam jeszcze pokłapie papieską paszczą...

Schowałem miecz i pochyliłem się nad Narien
- Dobrze się czujesz? - pomogłem jej wstać - Chcesz wrócić do kwater?

16.03.2004
18:15
[74]

Thun [ Konsul ]

Hadrian Shiva

Dziewczyna spojrzała na nas krytycznie mówiąc:

- Do wioski nie macie po co iść. Tam nie ma co zbierać. Ale nie zauważyłam ciał żołnierzy... może zostali wzięci do niewoli? Bo elfy raczej nie zadają sobie trudu chowania poległych wrogów... Tak więc nie wiem jaki jest sens udawania się do wioski. Ale jak chcecie to idźcie będziecie mogli policzyć trupy i napisać ładny raport... - gwizdnęła, a wilki natychmiast przy niej.
- Do zobaczenia - powiedziała kierując się w kierunku lasu...

- Poczekaj!... dlaczego nie chcesz iść z nami spowrotem do stanicy?? - krzyknąłem w jej kierunku. Na próżno... nie doczekałem się odpowiedzi, a ona zniknęła już za drzewami.

- To już za wiele jak na jeden dzień jak dla mnie, jestem jeszcze bardziej zdezorientowany niż chwilę wcześniej. Z jednej strony chcę jej wierzyć i wrócić jak najszybciej do stanicy. Z drugiej strony, co jeśli to jakiś podstęp, a ona w rzeczywistości jest naszym wrogiem? Co jeśli w wiosce wciąż są nasi i chce specjalnie zawrócić?? Inna sprawa, że gdyby byłaby naszym wrogiem, to zapewne już bylibyśmy martwi. Nie wiem już co robić. Jeśli wrócimy do stanicy, mówiąc to co się wydarzyło, to Stark zapewne nas opieprzy za to że uwierzyliśmy jakieś babie i nie sprawdziliśmy wioski. Jeśli pójdziemy do wioski, a to co mówiła będzie prawdą to stracimy tylko niepotrzebnie czas. Jeśli się rozdzielimy to równie dobrze ktoś z nas może wpaść w kłopoty. Wygląda więc na to że cokolwiek zadecydujemy i tak nie będzie to dobry wybór. Cholera! Nie cierpie takich sytuacji. Nie pozostaje nam nic innego jak zrobić głosowanie.

- Kto jest za dalszym maszem do wioski, niech podniesię ręke - powiedziałem podnosząc powoli ręke i czekając na reakcję towarzyszy...

16.03.2004
18:35
[75]

HopkinZ [ Senator ]

Biegłem przed siebie ile sił w nogach. Czułem też cały czas niebezpieczeństwo. Niebezpieczeństwo, zupełeni jakby otaczało mnie ze wszystkich stron. Gdy dobiegłem do murów stanicy opadłem z sił całkowicie i oparty o, jak mi się wydawało, drzwi główne osunąłem się na ziemię. Zemdlałem. Ponownie nie czułem już nic.

Obudził mnie słaby dźwięk trzaskającego ognia. Po krótkiej chwili stwierdziłem, że siedzę na krześle z rękami związanymi za oparciem. W słabym świetle zauważyłem kilka postaci, które stały przede mną.

„No cóż, przepięknie się muszę teraz prezentować. Wysoki mężczyzna w obdartych ubraniach. Do tego blady ze zmęczenia. Nie, zaraz. Co ja mam na sobie? Cóż, najwyraźniej ci ludzie musieli mi dać jakieś, o wiele za luźne, szaty. Ciekawe jakie mają zamiary. I co sobie mogą pomyśleć o niebieskookim człowieku, z krótko przystrzyżonymi włosami, który leżał zmarznięty na śniegu?”

*Macie przed sobą człowieka, w którym widać ogromną dawkę zmęczenia. Nie wiecie jednak co doprowadziło go do takiego stanu. Na oko szacujecie jego wiek na 30 lat. Przywdzialiście go w szatę i z obawy przed atakiem związaliście mu ręce.*

- Hej! Jesteś już wśród nas? – „Usłyszałem jakieś niewyraźne głosy” – No obudźże się wreszcie!
- Ech, daj mi z nim porozmawiać. – „Zobaczyłem nad sobą pochyloną postać. Nie mogłem jednak rozpoznać kto dokładnie nade mną stoi” – Witam, sądzę, iż już się ocknąłeś. Możesz nam powiedzieć jak masz na imię”
- Xan... – „Z początku głos nie mógł przejść przez moje gardło” – Xan... Xanatos El'tan.
- Xanatos El’tan – rozległ się kpiący głos – no proszę. A co cię, człowieczku, sprowadza w te strony?
- Ja... las... wilki. Niebo! – orzeźwiłem się nagle – Co to za niebo nad nami się unosi? Możecie mi powiedzieć co się z nim stało?
- A jednak, kolejna osoba, która nie odpowie nam na żadne pytania. Jesteś zmęczony. Na razie musisz się przespać. Nie stanowisz też żadnego zagrożenia więc cię rozwiążemy. Tylko bez żadnych sztuczek, rozumiemy się?

„Nagle poczułem jakbym znów opadł z sił. Ręce opadły mi bezsilnie w dół, a w mej głowie rozległo się wycie wilków. Ponownie zapadłem w ciemność.”

16.03.2004
19:16
[76]

Khe [ terrorysta lodówkowy ]

Khergoth

[przywleczenie elfa do stanicy nie sciagnelo na nas zadnych klopotow, zadnych wilkow i innych nieprzyjemnych stworzen. Na nasz widok Stark wydal polecenie zebysmy go popilnowali, i wspomnial cos o wyborach na miss mokrego .... eee tfu na nowego dziesietnika. odezwalem sie do Mallego]

- no i teraz qzwa zostalismy straznikami ...tylko jakie jest nasze zadanie - chronic nas przed nim czy moze jego przed naszymi [zasmialem sie przypominajac sobie scenke z Durwigiem i Eldrithem]

- taaa ciekawe kogo dopadnie ten "zaszczyt" zostania dziesietnikiem [spojrzalem na niego z ukosa]
- na mnie sie nawet nie patrz bo cie pierdykne toporkiem, moze sam nim zostaniesz [usmiecham sie i zaqczynam sie rozgladac]
- no dobra to gdzie go zamkniemy bo nie ma tu za wiele miejsca. Kuznia, kuchnia i kwatery odpadaja, moze stajnia?

16.03.2004
19:22
[77]

Milka^_^ [ Potępieniec ]

Deliand

Dziewczyna sobie poszła. No i bardzo dobrze...Więc teraz nic tu po nas, nie widziała we wiosce żadnych żołnierzy.

-Hadrian, jestem za. Wrcajamy do stanicy, nic u po nas i jeszcze ona mówi nam, że nikogo nie ma we wiosce. Zresztą możliwe jest, że oni są już w stanicy. Pora się zabierać stąd.

Zarzuciłem topór na plecy i bylem gotowy do marszu powrotnego.

-Pora stąd spadać.[dodałem po chwili].

16.03.2004
19:25
[78]

Ingham [ Konsul ]

INGHAM


Wilki stały spokojnie patrząc na naszą trójkę. Między zwierzętami stała mała dziewczynka, która powoli odpowiadała na pytania zadane przez mojego towarzysza. Jedna z bestii odgryzła właśnie elfią krtań. Krew trysnęła na jej futro i śnieg. Kolejny raz widziałem krew na śniegu, powoli zaczynało to być dla mnie wizytówką tej wyprawy. Z trudem przełknąłem ślinę. Jeden z wilków, ten który właśnie kończył się posilać, jakby od niechcenia uderzył łapą w elfią czaszkę. To, co nastąpiło potem trudno mi opisać. Myślę, że widok ten zapamiętam do końca życia. Elfia głowa oderwała się od tułowia i potoczyła w kierunku drugiego z wilków, ten zaś szybkim ruchem łapy skierował toczącą się kulę pod Nasze nogi. Wyglądało to na zaplanowany spektakl na Naszą cześć, ale czy dziewczynka miała aż taką władzę nad bestiami?
Z uwagą słuchałem tego, co mówiła o wiosce, o drużynie, która poszła na ratunek tubylcom, o elfach, które postanowiły łupić i grabić. To ostatnie wcale mnie nie zdziwiło, wszak od wielu lat mniejsze lub większe gromadki moich braci udawały się na północ, aby uciec jak najdalej od płonących krzyży.
Potem powoli ruszyła w swoją stronę.

-Aleksandro, jeżeli mogę mam jeszcze kilka pytań i propozycji. Czy wszystkie wilki w tych okolicach słuchają twych poleceń i czy nie chciałabyś pójść z nami do wioski? Jak możemy sobie nawzajem pomóc?

Spojrzałem pod swoje stopy z elfich uszu powoli na śnieg wylewać począł się mózg. To nie był miły widok.

-No to się drodzy kompani wszystko popieprzyło, ale co tam. Chyba powinniśmy pójść w tamtym kierunku- wskazałem w stronę wioski.

Mam złe przeczucie co do tego spaceru, ale...

16.03.2004
20:58
[79]

Nadhia [ Konsul ]

Narien [stanica]

Do blekitnego nieba! Spojrzalam na Nowego i ugiely mi sie nogi.. Szok! Dopiero teraz zdalam sobie sprawe, ze widzialam go juz kiedys. Cos.. cos.. Jakies wspomnienie zamajaczylo mi przed horyzontem.. Spotkalam go juz gdzies.. Tylko gdzie?!?
Zrobilo mi sie slabo. W glowie oszalamiajaca pustka, przed oczami bialo. Cisza. Odretwienie totalne.. Zemdlalam..
Gdy ponownie otworzylam oczy zobaczylam lezace obok mnie zakrwawione ucho.. Wzdrygnelam sie z obrzydzenia i szybko odwrocilam wzrok. Od razu rzucil mi sie w oczy nienaturalnie czerwony miecz Eldirtha. Przerazona spojrzalam na Gavroche'a. Do blekitnego nieba! Zabit.. nie.. Zywy! Co za ulga...
Gambit pomogl mi wstac, spojrzalam na niego z wyrzutem - Zanim sie tutaj wszyscy pozabijacie chcialabym wyjasnic z Gavrochem kilka spraw.. Mysle, ze niezwykle nierozwaznym czynem byloby zabicie go w naszej obecnej sytuacji. Dlatego jestem niezwykle rada, ze polecialo jedynie jego ucho.. Zreszta przepraszam za moja reakcje, z reguly nie mdleje tak nagle, nie wiem jak to sie stalo, nie zapanowalam nad swoim cialem.. Musialo to wygladac przynajmniej dziwnie.. Widocznie wciaz jestem oslabiona po mojej ostatniej tajemniczej przygodzie..
Po czym spojrzalam na rannego Gavrocha i powiedzialam - Nie spotkalismy sie przypadkiem kiedys? Odnosze dziwne wrazenie, ze nie po raz pierwszy widze twa twarz.. Wracajac do tematu - mam jeszcze kilka pytan odnosnie Twojej osoby: "A co wy możecie wiedzieć o moim dzieciństwie. O tym gdzie z kim i jak się wychowywałem i jakim cudem jestem tym kim jestem? Na razie nie powinno was to interesować.. " - mnie akurat Twoje dziecinstwo bardzo interesuje..
Po czym proszacym wzrokiem spojrzalam na Durwiga - Pozwol prosze mu odpowiedziec zanim zaprowadzisz go do Starka, a ja tymczasem opatrze jego rane, w jego przypadku mam juz wprawe..

16.03.2004
21:03
[80]

MaLLy(R) [ Ghoul's Shadow ]

MaLLy (stanica)

Na szczęście udało nam się wrócić do stanicy bez problemów.
Ale niestety musimy tego elfa pilnować.

Możemy zaciągnąć go do kuźni rozpalę palenisko to się nam biedak nie przeziębi. – Powiedziałem do KHERGOTHA - mam tam kilka rzeczy do zrobienia, więc upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Choć osobiście zamknąłbym go w latrynie, ale inni mogą mieć jakie obiekcje

Zaciągnij go tam a ja zaraz przyjdę.
Poszedłem do kwater i zostawiłem łup, zabrałem ze sobą tą wielką tarczę którą znalazłem w magazynie. Przydała się na Jeriela. Ale trzeba ją poprawić.
Idąc do kuźni zawadziłem u kuchnie, wiozłem jedzenie i picie dla siebie i KHERGOTHA, nie wiadomo jak długo będziemy pilnować tego „uszatego”.

Idąc do kuźni zobaczyłem budującą scenkę, facet znaleziony przy zwłokach naszych zmienników przyznał się, że działa dla inkwizycji… ELDIRTH szybkim ruchem odciął mu kawałek ucha. Sam bym to z chęcią zrobił temu cholernemu olewaczowi słupów (jak można nie wczuć gdzie jest latryna??? Co on węchu nie ma???), ale rany wywołane moim mieczem są śmiertelne, a on musi odpowiedzieć na wiele pytań.

Wszedłem do kuźni
- Zjedz coś nie wiem jak długo będziemy go pilnować. – Powiedziałem do KHERGOTHA
Rozpaliłem palenisko, posadziłem rannego tak by się ogrzał i wziąłem się za tarcze, postanowiłem ja wypolerować na lustro.
Gdy polerowanie odniosło skutek wziąłem się za przyozdobienie tarczy. Wygrawerowałem na miej sylwetkę wilkołaka.
- To dla ciebie Jeriel – powiedziałem do siebie.

16.03.2004
21:22
[81]

HopkinZ [ Senator ]

Xanatos El'tan (stanica)

Przebudziłem się już w pełni sił. Pomieszczenie, w którym się znajdowałem było niczym nie wyróżniającą się kwaterą z łożem i stołem. Stwierdziłem jednak ze strachem, że gdzieś w lesie musiałem zgubić swój łuk oraz me dwa krótkie ostrza, gdyż nie zobaczyłem ich nigdzie w pobliżu.

I nagle ponownie w mej głowie rozległo się wycie wilków.

Sparaliżowany opadłem na łóżko i minęło trochę czasu zanim się pozbierałem, wstałem i wyszedłem ze swojej sypialni. Przemierzając korytarze stanicy poruszałem się po cichu aby nie zwracać niczyjej uwagi. Co więcej, cała warownia wydała mi się kompletnie opuszczona. Wszędzie panowała cisza, nigdzie nie było słychać ani kroków ani odgłosów rozmów.

„Jednakże gdzie się podziali ludzie, którzy wcześniej tak byli rozczarowani z braku mej wiedzy na temat owego tajemniczego nieba unoszącego się ponad nami? Po prostu nie wierzę, że cała stanica jest opuszczona!”

Znów usłyszałem wycie wilków, a do tego w moim umyśle pojawił się na ułamek sekundy obraz zamaskowanych ludzi. Ujrzałem ponownie swoją starą chatkę, w której mieszkałem razem z rodziną. Ciemne postacie wchodzą do środka jednak ja zachowuje się zupełnie jakbym stał gdzieś poza tym. Nie mogę zupełnie wpłynąć na... rzeczywistość? Widzę miecze podnoszące się do ataku i znów wycie wilków.

W tej sekundzie się przebudziłem. Znajdowałem się dokładnie w tym samym pokoju, o którym przed chwilą śniłem. Zaskoczony i zdezorientowany wyszedłem z pokoju na poszukiwanie jakichkolwiek mieszkańców stanicy.

16.03.2004
22:02
[82]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

To już powoli staje się nudne. Śnieg pada, wiatr wieje wilki wyją... dziś pewna odmiana... niebo jest purpurowe... tylko czemu nikt się z tego nie cieszy...

Stark popatrzył na swoich ludzi...
Czy oni nie potrafili nic po wojskowemu robić? Straży nie ma, prędzej się posrają niż ktoś zgłosi się sam na dziesiętnika... Gówno nie armia.... prędzej banda zbirów niż żołnierze... A ten to już w ogóle wojownik... obciął rannemu ucho... bohater jego mać...

W tym momencie Stark otworzył szeroko oczy...
- Kurwa... – szepnął.

Przez bramę maszerował oddział Bregana... bez koni, bez broni, bez ubran....

Setnik popatrzył na nich z niedowierzaniem.
- Burdel nie armia- szepnął
Poczekał aż podejdą bliżej...
- Bregan!!! Znajdź jakieś lachy i czekam na raport!!! Wykonać!!!- poczym odwrócił się i odszedł w kierunku swojej kwatery.

Purpurowe chmury wiszące nad stanica zaczęły się obniżać... Dobry wzrok pozwolił im ujrzeć że składają się one z milionów osobnych elementów...

Chmara owadów opadła na stanicę... Jakby igły wbijały się w miękkie ciało... żadna zbroja nie była tak szczelna by uchronić prze tysiącami małych żądeł...
- Ratujcie się!!! – Krzyk rannego elfa przebijał się przez trzepot milionów skrzydeł. – Zagłada nadchodzi!!!

16.03.2004
22:03
[83]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

Deliand, Ingham, Hadrian

Więc jednak. Postanowili iść dalej... Obowiązek ponad rozsądkiem. Ruszyli w kierunku wsi. To nie był łatwy marsz. Brnęli w głębokim śniegu idąc wiecznie pod wiatr. Co kilka minut zatrzymywali się bo wydawało im się że słyszą nawoływania wilków... jednak zawsze dochodzili do wniosku że to wiatr... tylko wiatr... Czasem kątem oka wydawało im się że dostrzegają cos między drzewami... jednak to cienie... tylko cienie...

Drzewa zaczęły się przerzedzać... wyszli na otwartą przestrzeń... przed nimi był cel ich wyprawy... Kamienny Mur...

Dziewczyna miała rację... tu nie było co zbierać... kilka wypalonych chat... trupy obdarte ze wszystkiego, którym kruki zdążyły już wydziobać oczy. Rozejrzeli się w koło... Obeszli wszystkie chaty... nic. Są ślady walki i martwe konie... pięć... konie ludzi Bregana... Ale po waszych towarzyszach do których tak pędziliście nie było śladu...

Zapadał zmierzch...
Tym razem nie mieli już pewności czy to wiatr tak wył....

16.03.2004
22:04
[84]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

Tak jak zwykle
Jeden post do 22.00

Dobrej zabawy.

16.03.2004
23:06
[85]

Rellik [ Kuciland seeker ]

Gówno nie armia! prędzej banda zbirów niż żołnierze! A ten oszołom jeszcze odciął mi kawałek ucha! Psia jego mac! Sam nie wierzyłem w to co się stało i w to co mówiłem... Jakby ktoś wlał mi te słowa do głowy.. Ale jakże słuszne słowa... Co to za armia w której dopiero co znalezionych rannych ludzi, tłumaczących to i owo traktuje się w tak barbarzyński sposób?! I to jeszcze w swoim forcie! o to za armia w której bez rozkazu kaleczy sie kogokolwiek?! Oj.. już ja sobie porozmawiam z jego dowódca oj porozmawiam sobie.. a gdyby nie ta hm.. dama to straciłby tą czy inna cześć ciała! Chyba mogę nazwać ja damą bo jako jedyna nie zadziałała impulsywnie i zamiast mnie kroić, zaczęła mnie leczyć.. Gdy ją zobaczyłem coś jakby przeszyło mi umysł i nie zorientowałem się że chce mnie ukrucić... Chociaż na wiele to leczenie się nie zda... Może co najwyżej zatamować mi krwotok i założyć opatrunek... żeby w całości odzyskać ucho musiałbym wrócić do siedziby papieża i prosić o pomoc innych magów jak również zrobić użytek z jakże ciężko dostępnych diadestytów... A powrót tam teraz nie tylko był niemożliwy co i nierozważny... A, co dziwne tuż przed tym jak został zadany mi cios poczułem.. poczułem że skąd znam tą kobietę...Cholera strasznie szczypie gdy ona tak opatruje mi to ucho... No nic wzbudzała zaufanie i była jedyną jak dotąd rezolutną i sprzyjająca mi osobą więc jej opowiedziałem nieco więcej osobie.. Oczywiście zanim zaczałem ja przynudzac moim opowiadaniem podziękowałem jej ogromnie za ocalanie.. Praktycznie dwukrotne.. Raz wtedy na polance i teraz od utraty całego ucha a może i życia?.. .

Dowiedziała się że byłem podrzutkiem, nie znałem ojca ani matki... Wiem jednak że któreś z nich było elfem... Niewiele pamiętam z okresu wczesnego dzieciństwa... Początkowo wychowałem się w małej wiosce nieopodal klasztory Matki Jedynego, lecz po bardzo krótkim czasie zostałem oddany na posługę do owego pobliskiego klasztoru... Jako że przejawiałem pewne predyspozycje, zaczęto uczyć mnie pisać, czytać rachować i służyć Jedynemu... Potem jakoś to poszło... Z klasztoru do zakonu, potem do kolejnego opactwa a w końcu Bam! Zostałem pomocnikiem kardynała Movvra. Nie było to łatwe ale.. Jak mówiłem miałem te predyspozycje.. Częściowo miałem bardzo rozwinięta pamięć wzrokowa- na co spojrzałem- zapamiętałem. To mi bardzo pomogło.. Niezmiernie.. Dzięki temu i wytrwałości, pracy zostałem magiem i dzięki temu zacząłem prowadzić papieski spis dzieł zakazanych.. Gdyby nie to nie zostałbym.. Wywrotowcem.. Tak o tym też jej powiedziałem... W Jedynego przestałem wieżyc już dawno... Teraz były to tylko pozory... Jako cenzor miałem dostęp do dzieł kontrastowo odmiennych tokiem myślenia i działania od tego kościoła.. Byłe też tam księgi magii pra elfickiej.. Tak, tak w dzień byłem pobożnym pomocnikiem kardynała a w nocy.. W nocy schodziłem do podziemia.. Za dnia podpisywałem wyroki.. W nocy przygotowywaliśmy ulotki dla nieludzi wzywające do buntu... Za dnia cenzurowałem.. W nocy studiowałem to co w dzień cenzurowałem ... No i ćwiczyłem.. Alchemia, moce natury... Tak tego nei uczyli na Uniwerku Magii Powszechnej... Może to wydało jej się sprzeczne ale żeby być dobrze zakonspirowanym trzeba poświecić się czasem.. Siebie i innych.. Czymże przecież jest kilka żywotów wobec powszechnego ładu?

Uznałem że tyle na razie wystarczy... Minę miała dość zdziwiona- i szczerze to jej się nie dziwie... Gdy zadałem jej pytanie kim ona była w dzieciństwie i co robi tu pośród licznych ćwierć mózgów zorientowałem się że chmara insektów wisi nad nami.. Poczym zaczyna pikować w kierunku wszystkich istot znajdujących się w stanicy.. Co prawda mogłem użyć polimorfii i samemu jakoś wybrnąć z tej sytuacji to jednak nie mogłem zostawić mojego wybawiciela... Przepraszam- wybawicielki (jak ten mundur myli) Przycisnąłem ja do siebie i kazałem zamknąć oczy usta i zatkać uszy...

Ręce wyciągnąłem w górę. Przyzwałem potęgę żywioły wiatru... Wiatr wypełnił moje najbliższe otoczenie... Dął w różnych kierunkach z duża prędkością tak że owady miały bardzo utrudniony- wręcz niemożliwy dostęp do mojej i tej znajomej mi skądś osoby.

Gdy wszystko ucichnie muszę ją jeszcze zapytać skąd u biesa tyle tu owadów ?

17.03.2004
13:29
[86]

Milka^_^ [ Potępieniec ]

Deliand

- Towarzysze... Jesteśmy na miejscu.

Wszystko wyglądało tak jak mówiła dziewczyna. Było kilka wypalonych chat i trupów. Obeszliśmy wszystkie chaty i nic. Kompletnie nic. Widać było tylko konie towarzyszy, pięć koni i nic poza nimi. Po towarzyszach ani śladu.

-Przeszliśmy taki szmat drogi tylko po to by znaleźć pięć martwych koni? A gdzie Bregan i restza?

Popatrzyłem na towarzyszy. Zapadał zmiechrz. Trzeba podjąć decyzję co robić dalej. Czy ich szukać ? Przecież nie znaleźliśmy trupów.

- To co robimy? [zwróciłem się do żołnierzy]

17.03.2004
13:49
[87]

HopkinZ [ Senator ]

Xanatos El'tan (stanica)

Idąc przez korytarz natknąłem się na otwarty pokoik, w którym znalazłem dwa sztylety. Przywłaszczyłem je sobie na wszelki wypadek i ruszyłem dalej.
W końcu zobaczyłem jakieś światło na końcu korytarza i, jak mi się wydawało, za drzwiami grupkę ludzi. „No, nareszcie może się czegoś dowiem”. Szybciej ruszyłem w kierunku istot i gdy przeszedłem przez drzwi ujrzałem kilka niesamowitych rzeczy.

Po pierwsze, przede mną stał oddział całkiem nagich ludzi. Moje zdziwienie po chwili z pewnością ustąpiło by salwie śmiechu gdyby nie pewien szkopuł. Otóż robiło się coraz ciemniej. Spojrzałem w górę i purpurowe niebo nie było już tylko koloru purpury. Teraz nad głową unosiły się całe roje owadów, jak mi się wydawało, spragnionych mojej krwi. To właśnie była ta druga niesamowita rzecz.

Zobaczyłem jeszcze, że cała reszta kompani przede mną, która chyba wciąż nie zdawała sobie sprawy z tego, że ja też tam jestem, zaczęła miotać się na wszystkie strony. Sam poczułem już jak owady kąsają moją twarz i z niepokojem stwierdziłem, że kilka dostało mi się pod ubranie.

Wyjąłem natychmiast oba sztylety, które wcześniej... pożyczyłem i zacząłem ciąć nimi w każdym kierunku aby tylko odpędzić szkodniki.

„Skup się. Gdzie to opanowanie i cały trening, który odbyłeś pod za czasów młodości?”

Spokój wypełnił każdą komórkę mojego ciała. Zacząłem ciąć powietrze perfekcyjnie dopracowanymi ruchami sztyletów jednak i tutaj moja walka była sprawą przegraną. Z takimi małymi owadami po prostu nie da się walczyć.

Przez purpurową chmarę usłyszałem nagle jakiś krzyk i natychmiast spojrzałem w tamtą stronę. Ostatnim co zobaczyłem była postać, która wzniosła ręce ku górze. Potem porywisty wiatr zerwał mnie z nóg i, jak mi się wydawało, uderzył mną o ścianę lub drzewo. Straciłem przytomność... znowu.

17.03.2004
14:47
[88]

Bregan a.k.a. Czapajew [ Senator ]

Bregan - Stanica

Wstyd...teraz dopiero poczułem naprawdę co to wstyd...Nie chodzi mi o nagosc, ale o całą tą sytuacje...Staliśmy na dziedzincu...wiedziałem, ze wszyscy w stanicy chcieli wybuchnąc smiechem, ale nie odwazyli się, zapewne czuli respekt dla Starka, króry był bardzo poważny i nie bylo mu do smiechu... Chcialem, zeby wyglądalo, ze się nie denerwuje, pewnie mi to nie wychodzilo...Mialem ochotę zakopac się pod ziemie, wyjechalismy uzbrojeni po zeby, a wracamy prawie nago, na dodatek bez koni i uzbrojenia...W jakim swietle stawia mnie ta sytuacja jako dziesiętnika? Wychodzi na to, ze nie potrafię zadbac o moją kompanie...Mniejsza o to, co sądzą moi podwładni, muszę wytłumaczyć sie setnikowi z całej tej sytuacji...Nagle moje rozważania przerwał przeszywający krzyk Starka...

- Bregan!!! Znajdź jakieś lachy i czekam na raport!!! Wykonać!!!

Poszedlem do swojej kwatery, ubrałem skórzane spodnie i koszulke. W koncu "w domu" - pomyslałem, rzuciłem się na łózko i odpocząłem przez chwilę, musiałem ochłonąc z całej tej sytuacji...Leżałem na łozku, pewien, ze za murami potęznie obwarowanej stanicy nic mi nie grozi...Chciałem już wstawać, kiedy to uslyszalem donośny głos...

- Ratujcie się!!! Zagłada nadchodzi!!!

- Kurwa! Ani chwili spokoju... - krzyknąłem, po czym udałem się w stronę wyjscia, po drodzę zdąrzyłem zabrać sejmiatr z pokoju obok.

Wybiegłem na plac, moim oczom ukazał się apokaliptyczny widok...purpurowa chmura wisząca nad stanicą opadła, chmara owadów zaczęła atakować wszystkich dookoła...Wskazywałem na stanicę i nawoływałem pozostałych...

- Do środka!!! Szybko!!!

17.03.2004
15:04
[89]

Ingham [ Konsul ]

INGHAM(Wioska, spalona)

Wszystko wyglądało jak po przejściu burzy. Chodziłem po zgliszczach wioski. Kilka kroków za obręb zabudowy. Na śniegu widać było resztki śladów, jednak te na pewno do rana znikną. Wokół wszędzie leżały trupy, naliczyłem ich z 20, do tego jeszcze padłe konie.
Dobrze, że jest tutaj tak zimno, więc trupy nie zaczną od razu gnić. Cholera ani śladu ekipy. Co robić? Zimno. Cholerny wiatr, a może to nie wiatr. Nienawidzę północy. Nie możemy sobie pozwolić na chwilę rozluźnienia, w każdym momencie ktoś może nas zaatakować. Co lepsze umierać zmęczonym, czy stanąć do walki w miarę wypoczętym, mając za sobą choćby kawałek ściany która będzie bronić twoich pleców.

- Słuchajcie, dosyć wędrówki. Moim zdaniem powinniśmy zostać tu na noc. Rano, jeżeli zobaczymy ranek ruszymy powrotem do stanicy. Jeżeli się zgadzacie. Rozpalamy ogniska Małe na zewnątrz w okręgu, potem kilka większych. Powrzucamy do nich trupy. Palące się ciało daje dużo dymu, może zobaczą nas ze stanicy? Ja zajmę się pościąganiem trupów w jedno miejsce. Niech któryś z Was sprawdzi, który z budynków najlepiej nadaje się na schronienie. Trzeba też przytargać trochę drzewa z lasu.

Nie bacząc na to, co robią towarzysze podchodzę do najbliższego trupa. Wyciągam miecz, jednym cięciem oddzielam głowę od tułowia, poczym rąbie ciało na kilka kawałków. Podobnie z następnymi. Wszystko zrzucam na kilka miejsc. Kładę na to drzewo, staram się je rozpalić. Ruszam za obręb ognisk i zaczynam ustawiać mniejsze, tak aby tworzyły krąg wokół naszego potencjalnego schronienia.

17.03.2004
15:18
[90]

Gambit [ le Diable Blanc ]

Eldirth Black (stanica)

Narien chyba szybko zaprzyjaźniła się z tym nowym...jej sprawa. Odwróciłem się od nich wzruszając ramionami. Moim oczom ukazał się Bregan wchodzący do stanicy wraz z towarzyszami. Uśmiechnąłem się, po pierwsze dlatego, że w końcu wrócili i nie będę juz zastępcą, a po drugie z powodu ich stroju. Stark już zaczynał się na nich drzeć

Nagle do moich uszu doszło dziwne brzęczenie i krzyk elfa:

- Ratujcie się!!! Zagłada nadchodzi!!!

Obejrzałem się szybko. Te cholerne chmury okazały się w istocie chmarą owadów, która spadła na stanicę jak apokalipsa. Zobaczyłem Bregana, który stał w drzwiach i wołał wszystkich do środka. Zacząłem biec w jego kierunku. Nagle uderzył we mnie podmuch wiatru. To ten Gavroche osłaniał siebie i Narien jakąś magią zapominając o reszcie stanicy. Srał go pies. Nagle obok mnie przeleciał Xanatos i rąbnął w jakiś słupek. Padł nieprzytomny. Szybko zmieniłem kierunek, odrzuciłem miecz i złapałem go za ciuchy. Najbliżej był magazyn. Wpadłem tam zamykając za sobą drzwi kopniakiem. Rozejrzałem się. Za dużo tu dziur. W kącie dostrzegłem jakieś puste worki i kawałki desek. Zaciągnąłem w to miejsce Xanatosa i nakryłem go szczelnie tym co było pod ręką. Potem wziąłem kilka worków, okryłem się nimi szczelnie i podbiegłem do drzwi, zeby zobaczyć czy komuś jeszcze nie trzeba pomóc, albo czy ktoś nie biegnie w kierunku magazynu. Po drodze zapaliłem pochodnię. Może w razie czego dam radę ogniem.

Jeżeli ktoś jeszcze padnie na glebę nieprzytomny, wybiegam na plac (zamykając za sobą drzwi) i oganiając się pochodnią próbuję go zaciągnąć do magazynu (lub najbliższego pomieszczenia i tam okrywam go czym się da)

Jeżeli ktoś zbliża się do magazynu uchylam drzwi i wpuszczam go do środka odganiając owady pochodnią.

Jeżeli tylko do magazynu zaczna wpadać owady natychmiast rzucam się na podłogę nakrywając workami jak najdokładniej można.

17.03.2004
16:07
[91]

Thun [ Konsul ]

Hadrian Shiva

Deliand chciał wracać spowrotem do stanicy, lecz został przegłosowany więc nie miał innego wyjścia jak iść dalej razem z nami do wioski. Nie było łatwo, cała droga zasypana śniegiem, wiatr wiejący prosto w nasze twarze. I te wrażenie wycia wilków, które zawsze okazywało się po prostu wyciem wiatru. Mieliśmy chyba za dużo wrażeń jak na jeden dzień i chyba każdy z nas był kłębkiem nerwów. W końcu drzewa zaczeły się przerzedzać i wyszliśmy na otwartą przestrzeń. Przed nami był nasz cel - Kamienny Mur... A raczej to co kiedyś nim było. Jednak dziewczyna miała rację... spalone chaty, trupy, martwe konie z naszej stanicy - i ani śladu po tych po kogo wyruszyliśmy.

- Ingham rozumiem że masz dosyć i ja prawdę powiedziawszy równiesz, ale... nie jestem pewien co do noclegu w tym miejscu. Nie wiadomo co może się tu pojawić, ściągnięte krwią. Powrót nocą do stanicy to też nie jest najlepsza perspektywa. Cholera... że też zachciało się nam strugać bohaterów i ruszać na ratunek... - mówiąc to uśmiecham się krzywo - ... my tu marźniemy i mamy ogólne przerąbane, a w stanicy pewnie wszyscy zajadają się ciepłym posiłkiem i grzeją przy kominkach.
- No nic, wygląda na to że nie mamy wyjścia, musimy tutaj przenocować i nie zapeszaj zastanawiając się czy zobaczymy ranek. Musimy myśleć pozytywnie - uśmiechnąłem się i ruszyłem na poszukiwania jakiegoś lokum na nocleg.

Wszystkie budynki były spalone, w większym lub mniejszym stopniu. Kilka domów nie nadawało się kompletnie do niczego, poza jednym - który był w "najlepszym stanie". Najlepszy stan oznaczał nieduży dom z piętrem mający częściowo spalony dach. Drewniane schody prowadzące na piętro były częsciowo spalone, lewdo postawiłem nogę na pierwszym stopniu chcąc sprawdzić ich wytrzymałość, a zawaliły się całkowicie. Drzwi trzymały się jeszcze w nawiasach i można będzie je w razie czego czymś zastawić, chociaż ciut je wzmacniając. Na brak okien raczej nic nie da się poradzić ale... w końcu trudniej wejść do domu przez okno niż przez drzwi.

Wróciłem do Inghama który właśnie kończył rozpalać ogniska by spalić ciała. Deliand cały czas znosił kawałki drewna.


- Znalazłem dom w którym możemy jako-tako przenocować. Ma piętro na które możemy się wspiąc, ponieważ schody na nie prowadzące były częściowo spalone i zawaliły się gdy tylko postawiłem nogę na pierwszym stopniu. Tak więc może to być dobre miejsce na przeżycie nocy. Drzwi o dziwo trzymają się jeszcze w zawiasach, co prawda słabo ale zawsze będziemy mogli je czymś zastawić... na wszelki wypadek.
- Proponuję więc rozpalić ogniska tutaj, a w domku przeczekać noc bez rozpalania ognia z wystawieniem warty oczywiście. Lepiej dmuchać na zimne...

17.03.2004
18:53
[92]

Vinny [ Konsul ]

Valacar - Stanica

Stanęliśmy na dziedzińcu stanicy. Prawie nadzy (niewiele zostało z liści, które nosiliśmy), bezbronni, bez koni. Mieliśmy iść ocalić wioskę. Wróciliśmy z niczym. Nie wiedzieliśmy nawet jak skończyła się ta walka.
Co za wstyd - pomyślałem - ale czy ktokolwiek z obecnych w stanicy mógłby coś zmienić tam, w Kamiennym Murze. Pewnie nie. Ale nie pora na zrzucanie winy na innych. Sami byliśmy sobie winni.
Usłyszałem Starka wołającego Bregan!!! Znajdź jakieś lachy i czekam na raport!!! Wykonać!!!.
Udałem się do kwater. Założyłem zapasowe ubranie i położyłem się na łóżku. Byłem bardzo zmęczony. To wszystko co się stało od momentu naszego wyjazdu dp Kamiennego Muru jeszcze do mnie nie docierało.
Ciekawe jak długo nas nie było? I co nas tu ominęło?
Zamknąłem oczy, ale nie mogłem zasnąć. Po chwili usłyszałem krzyk Ratujcie się!!! Zagłada nadchodzi!! .
Wyszedłem szybkim krokiem na plac. Purpurowa chmura nareszcie dała znać o sobie. Tylko, że to nie była chmura. Setki owadów zaczęły atakować wszystkich, którzy znajdowali się na dziedzińcu. Nie było prawie nic widać.
Zacząłem uciekać w stonę kwater. Krzyknąłem:

-Szybko! Zamknąć drzwi!

17.03.2004
19:24
[93]

J0lo [ Legendarny Culé ]

Jolo - Stanica

No toż pięknie. Z gołym tyłkiem paradować na oczach setnika. Pewnie to zaowocuje paroma docinkami ale mam to gdzieś. Wróciliśmy. Teraz do wyrka! Tylko cholera gdzie są pozostali? Było chyba troche więcej ludu jak wychodziliśmy... no dobra w sumie... Alkaran nie ma... cholera...

Najpierw ubrać się. Podstawa. Tutaj jakaś koszula, tu spodnie. No i wojak jak znalazł!

Wchodząc do kuchni spytałem najbliższą osobę.

- Co się stało z Alkaran nie widziałem jej...

Po tym poczęstowałem się solidnie resztką alkoholu który tam był. Świat nagle się zrobił piękny. Chyba za dużo wypiłem tego bo lekkim... za lekkim... krokiem poszedłem sobie do wyrka.

- Ooooo!!! To ja tak sie zatoszyłem? O żesz kurwa mać... chyb *hic!*... o pardą. Chyba za dużo wypiłem na pusty żołądek... Ty nowy co się tak gapisz! nigdy nie widziałeś elfa pijanego? Co? A chcesz fpierdol! No dawaj! Zaraz przypieke ci te twoje sztery litery! O żesz kurwa ja ci dam....

* wstał i potknął się o coś *

- Nosz szesz kurfa mać! Brakuje tylko tego szebym o jakiegoś truposza siem potnol... a nie! Jest dopsze! Szaden truposz nie zawdza... maly odpuszczam ci dzisiaj... ale nie myśl, że jeszcze jeden raz i nie upieke ci dupy... to chyba niezbyt zrozumiałe było... besprze... bezspsze....bezspe... KURWA MAĆ! Bezsprzecznie ci dupe obrobie słyszysz!

* nagle usłyszał, jakigoś pobratymca... krzyczącego o zagładzie *

- A szesz nie dadzą spać dupy wołowe jedne...

* i zakrył się w całości czymć na wzór koca po czym zasnął *

17.03.2004
20:45
[94]

Khe [ terrorysta lodówkowy ]

Khergoth - Stanica

[MaLLy zajal sie swoja tarcza a ja z nudow usiadlem w kacie i zapadlem w sen, obudzili mnie jakies wrzaski dobiegajace z placu, zerwalem sie z toporem w reku do wyjscia i stanalem jak wryty. Zobaczylem chmare owadow atakujaca innych. Po sekundzie nie zastanawiajac sie zatrzasnalem drzwi i wrzasnalem do MaLLego]

- tego juz za wiele, z nieba zlecialy jakies male pizdzipolki i atakuja wszystko co sie rusza ...szybko musimy sie schowac bo tych malych skurkowancow nie zabijemy ostrzami naszych broni .... ogien, musimy wrzucic cos do ognia, owady nie znosza dymu...

[po czym wrzucilem do ognia wszystko co tylko moglo wywolac dym, nie przesadzajac oczywiscie, nie chcialem przeciez sam sie udusic]

17.03.2004
21:39
[95]

MaLLy(R) [ Ghoul's Shadow ]

MaLLy (stanica)

Byłem w trakcie końcowej fazy obrabianie tarczy, gdy kontem oka zobaczyłem wracających towarzyszy z patrolu.
Byli nadzy.
Co oni robili w tej wsi??? – Odezwałem się – zrobić mieli porządek a dali sobie sprzątnąć cały rynsztunek i konie…
Myślałem, że parsknę śmiechem, ale powstrzymał mnie wrzask STARKA…
No tak dopiero, co wrócili, i to w takim stanie, a już chce od nich raportu…
Sam jestem ciekawych oni robili. Choć zarazem obawiam się, że nie chcę tego słyszeć. Mieszanie się ras już było rzeczą nie naturalną, ale facet z facetem???

Co jest z ty niebem czemu ma taki kolor.
Chwila to owady
Nagle nasz nieprzytomny towarzysz się obudził.
- Ratujcie się!!! – Krzyk rannego elfa przebijał się przez trzepot milionów skrzydeł. – Zagłada nadchodzi!!!

KHERGOTH zatrzasnął drzwi i narobił dymu. Na szczęcie nie na tyle by nas podusić.
Ja sam wsypałem trochę ziół odstraszających owady.
Szybko złapałem polano i wsadziłem jeden koniec do paleniska. Gdy tylko się zajęło zacząłem przypalać owady wdzierające się przez szpary jednocześnie blokując spalonymi szczątkami drogę następnym…

Tego jeszcze mi do szczęścia brakowało. Plagi.
Ciekawe jak te insekty przetrwały w tym zimnie…

17.03.2004
23:14
[96]

Dibbler [ Gardło Sobie Podrzynam ]

Link do nowej części

17.03.2004
23:16
[97]

Rellik [ Kuciland seeker ]

YEAH! A juz mioale kompa wylancza :DD DZiki dibbler za tego UPa

17.03.2004
23:19
[98]

Rellik [ Kuciland seeker ]

Zmiana planów ;) Nie bede sie na razie dopisywał- poczekam na rozwuj sytuacji ;) Do juterka...

© 2000-2025 GRY-OnLine S.A.