GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

NOWA opowiesc wigilijna :)

12.01.2004
17:45
smile
[1]

Drackula [ Bloody Rider ]

NOWA opowiesc wigilijna :)

Dostalem od kumpla w mailu, moze nie bylo jeszcze na forum.....



>Idą Świeta, a to oznacza że...
>Najpierw trzeba kupić prezenty. Oznacza to, że będę
>latał po sklepach, przepychał się przez spoconych ludzi z
>obłędem w oczach, żeby wydać mnóstwo kasy na jakieś pierdoły.
>Co gorsza, wszystko już kiedyś komuś kupiłem.
>Wujek Edek dostał w zeszłym roku flaszkę, a przecież nie kupię
>mu w tym roku książki, bo ten facet nigdy nie przeczytał nic
>ponad tekst na etykiecie półlitrówki. Ciocia Jadzia rok temu
>ukontentowała się kremem nawilżającym, co go kupiłem z
>przeceny, bo za tydzień kończył się termin ważności. W tym
>roku jedynym kosmetykiem dla tej lampucery byłby krem
>przeciwzmarszczkowy, ale po pierwsze, takich zmarszczek żaden
>krem nie wygładzi, a po drugie, przecież nie wydam na kosmetyki
>całej kasy na Boże Narodzenie.
>I tak ze wszystkimi. Dziecko mordę drze o jakiś nowy program
>komputerowy, choć i tak wiadomo, że przestanie się nim zajmować
>po 48 godzinach, bo każda gra jest dla niego za trudna,
>Półmózg jeden. Żona będzie miała jak zwykle pretensje, że Kowalska
>z jej biura dostanie coś ładniejszego. W rezultacie kupię byle co
>- jak co roku.
>
>
>Potem śledzik w pracy z ludźmi, których mordy są mi
>nienawistne, i patrzenie na męki szefa, który życzy nam "dużo
>pieniędzy", choć wszyscy wiedzą, że dopiero wtedy byłby
>szczęśliwy, gdybym pracował za miskę zupy z brukwi przykuty
>łańcuchem do komputera. Krwiopijca jeden. Potem wszyscy się
>nawalą jak szpaki, a pan Henio obślini biust pani Bożeny z
>księgowości, zamkną się oboje w archiwum, bo oni zawsze walą
>się jak króliki, kiedy są naprani. Następnego dnia kac, w
>dodatku żona będzie robić wymówki.
>
>
>Jeszcze tylko trzeba jebnąć w baniak karpia, bo małżonka -
>uważacie - wrażliwa jest i na męki zwierzątka nie może patrzeć,
>choć mnie męczy od 15 lat bez zmrużenia oka, garbata owca.
>Przynieść i przystroić choinkę. Z dzieckiem, "żeby miało ciepłe
>wspomnienia z dzieciństwa", a ono w dupie ma choinkę, mnie,
>Boże Narodzenie i wszystko. Jak taki glon emocjonalny
>może mieć jakiekolwiek wspomnienia?
>
>No i kolacyjka wigilijna.
>Rodzinna, mać ich w tę i z powrotem. Jedna wielka męka. Co za
>kutas wymyślił ten łzawy termin "rodzinna wieczerza"?
>Przyjdą wszyscy ci, od których na co dzień trzymam się z daleka
>z dobrym skutkiem.
>
>
>Usiądziemy za stołem... A nie, pardon, najpierw prezenty!
>Trzeba będzie się kłamliwie ucieszyć, choć z góry wiem, że ten
>krawat kupiony na bazarze od Wietnamczyków dopełniłby liczną
>kolekcję podobnych gówien, gdybym oczywiście zawalił
>szafę takim badziewiem, a nie zaraz następnego dnia wyrzucił
>wszystko do śmietnika. Dostanę też najtańszy koniak i jakieś
>kosmetyki. Jakie - będę wiedział ostatniego dnia przed Wigilią,
>kiedy w pobliskim supermarkecie zaczną wyprzedawać to, czego
>nie udało się upchnąć ludziom. Po prezentach się zacznie.
>
>
>Te same kretyńskie dowcipy wuja Bronka, zwłaszcza, kurna, ten
>o gąsce Balbince. Wszyscy będą dokarmiać mojego psa po to,
>żeby narzygał w nocy na pościel. Ciotka załzawi się po dwóch
>godzinach żucia żarcia z wytrwałością tapira i zacznie
>płakać, "jak to dobrze, że trzymamy się razem". Gówno prawda
>akurat, co wykażą następne dwie godziny, kiedy to nawaliwszy
>się już, zacznie wyzywać swojego ślubnego od złamanych chujów.
>To oczywiście prawda, ale dlaczego popierać to
>rzucaniem w niego salaterką po śledziach? Mniejsza o jego
>mordę, ale ciotka nigdy nie trafia. Plama na wersalce cuchnie
>jeszcze przez dwa tygodnie po Wigilii.
>
>
>Jedyna nadzieja, że akurat w tym roku 6-letnia latorośl kuzynostwa
>z Lublina nie nawali w gacie w połowie kolacji i nie
>zakomunikuje o tym radośnie jeszcze przed deserem. Bo to, że coś wywali
>sobie
>na łeb ze stołu, to pewne jak w banku. Jeszcze tylko muszę
>przeżyć debilne gadki o polityce, przy których wszyscy oczywiście
>skoczą sobie do gardeł i na siebie się poobrażają. Na koniec
>ciotula Jadzia puści maleńkiego pawika na ścianę koło swojego
>fotela i można będzie odtrąbić koniec męczarni.
>
>
>A nie, byłbym zapomniał. Kolejną rozrywką będzie wyprawa na
>pasterkę, bo to religijna rodzina. No to pójdę, choć nikt nigdy
>nie wyjaśnił, po nagłą cholerę tłuc się po nocy, żeby stać na
>mrozie w bezruchu przez godzinę czy więcej. Ciekawe, czy moja
>małżonka znowu wywinie orła na ryj na schodkach kościółka -
>jak to robi od kilku lat z uporem godnym lepszej sprawy? W
>kościele, jeśli tam się dopcham, będzie cuchnąć jak w gorzelni,
>bo wierni tylko dlatego stoją na własnych nogach, bo za duży
>tłok, żeby upaść. Czasem tylko ktoś beknie albo puści głośno
>bąka, ale i tak nikt na to nie zwróci uwagi, bo wszyscy
>drzemią na stojąco. Wracając trzeba tylko będzie uważać na
>chłopców z osiedla, bo w Wigilię katolicka młodzież szczególnie
>lubi wpierdolić bliźniemu. Rok temu zglanowali wujka Edka, ale
>on chyba tego nie zauważył, bo był zalany w płaskorzeźbę.
>
>
>Wreszcie wychodzą z chałupy, wory jedne. Moment zamykania drzwi
>za ostatnim z tych troglodytów jest najszczęśliwszą chwilą w
>moim świątecznym życiu. Kilka dni odpoczynku. Ale mijają jak z
>bata strzelił, bo wielkimi krokami zbliża się kolejny kretyński wynalazek -
>Sylwester
>
>
>Ludzie! Kto to wymyślił Już od listopada ślubna wydala z
>siebie idiotyczne pomysły, żeby pójść na "jakiś bal".
>Jakbyśmy
>srali pieniędzmi... Albo żeby gdzieś wyjechać, gdzie
>gorąco. A niech se włączy farelkę pod fikusem, będzie miała
>tropiki w chałupie. I tak przecież skończy się na balandze u Witka.
>Jasne, trzeba ładnie się ubrać, bo wszystkim się wydaje, że
>to jakiś uroczysty dzień. Czyli żona najpierw puści w trąbę pół
>budżetu domowego na jakąś kieckę, w której wygląda jak zwykle,
>czyli jak w worku po nawozach sztucznych. Ale cena taka, że za
>to można by żywić jeden powiat w Somalii przez kwartał.
>
>
>Ja się wbijam w garnitur, bo europejska cywilizacja wymyśliła,
>że mężczyzna wygląda dobrze, gdy wdzieje na siebie marynarę,
>co pije pod pachami. Pod szyją zawiążę sobie kolorowy postronek.
>I tak mam przewagę, bo prysnę na dziób jakąś wodę kolońską i
>jazda, a małżonka kładzie sobie tapety tyle, że palec w to
>wchodzi do pierwszego stawu, a daje rezultat mumii Tutenchamona
>zaraz przed konserwacją. I zajmuje ze trzy godziny. Łazienka,
>oczywiście, zajęta i wszyscy pozostali domownicy mogą szczać
>do zlewu, jak mają potrzebę, albo niech zdychają na uremię.
>
>
>U Witka ten sam zestaw ludzki, ale czasem trafia się coś
>nowego, na czym można by oko zawiesić. Jak zwykle nic z tego
>nie wyjdzie, bo chociaż Wituś ma dużą chałupę, to ryzyko za
>duże. Zresztą każda kobitka jeszcze przed północą doprowadza
>się do stanu, w którym wygląda jak kupa. W tym dniu trzeba być
>radosnym jak młody pies, szczerzyć zęby w uśmiechu i ruszać w
>tany, nawet jeśli ni pyty nie mam o tym pojęcia. Zresztą nikt
>nie ma, za to wszyscy miotają się w konwulsjach i
>po krótkim czasie cuchną, jak gdyby nie myli się z tydzień.
>Baby w szczególności. Z facetami jest prostsza sprawa, bo już
>koło jedenastej są pijani w sztok i bełkoczą albo chcą ruchać
>wszystko, na co trafią w drodze do baru. O północy trzeba
>obcałować wszystkie te oślinione i śmierdzące wódą mordy,
>obłudnie życząc wszystkiego najlepszego, choć jedyne, o czym
>wtedy myślę, to żeby ich szlag trafił czym prędzej
>Potem sylwestrowa noc, banalna do bólu - rozmazane makijaże
>kobitek (najlepszy tusz nie wytrzyma, gdy właścicielka walnie
>mordą w sałatkę), śpiący pokotem faceci, jacyś zarzygani
>klienci w kiblu. Norma. Ja, oczywiście, nawalę się już przed
>północą, żeby uniknąć konieczności odwożenia mojej nawalonej
>ślubnej do domu. I tak zakończę ten najgorszy okres w roku...

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.