erton Fink [ Junior ]
Szaloni recenzenci słysze wasz zew! (czyli dramat mojego autorstwa)
Scena I
Ro [zza kurtyny]
O mój panie, o mój dzbanie
ja Ro sługa twój pokorny
niczym woda co jest w kranie
przekazuje ci grunt orny
To
Wszystko prawdą co powiedział
szlachetny lord, imię jego Andre
kiedy w złej godzinie zapowiedział
że me syna wychowywane pójdzie na marne
Kiedyś, gdy słońce za chmurami stało
Twa matka mój synu rzekła do mnie tako:
"o mój mężu, nieszczęście nas spotkało
urodziłam idiotę, będziesz jego tatą"
Dziś me włości przeogromne
moja władza wszędzie sięga
me majątki niezliczone
i do tego świta tęga
Ro
Halo, halo, miły panie
jam jest Endro, władca czasu
budzi grozę moje ramie
władam mieczem, bez kompasu
Tyś idiotą zwykł nazywać
swego syna, mnie jak mniemam
gdy ci chciałem pokazywać
jak do gnomów z pestek strzelam
Ma potęga jest ogromna
mogę zniszczyć każde drzewo
mogę zniszczyć, Gala, Roma
jestem ptakiem, jestem mewą
To
Biada, biada, śmierci pragnę
[umiera]
Ro
Coś tu się zmieniło nagle
teraz znowu słyszę głosy
będę zbierał litry rosy
hej tam majtku! rozwiń żagle!
[kurtyna podnosi się]
Scena II
[Ro siedzi na pniu drzewa obgryzając paznokcie]
[pojawia się szalony akordeonista]
Akordeonista
[grając coś bez większego sensu]
Witam, witam przyjacielu
Miło spotkać bratnią duszę
Choć idiotów ponoć wielu
Kogo spotkam, zabić muszę
[Ro wesoło buja się w rytm muzyki]
Choć głupkowi wszystko jedno
Z pewnym wstydem przyznać muszę
Stałem obok rąbiąc drewno
Nagle wstaje, co ja słyszę!
Jakiś młodzian, to o Tobie
Krzyczy głośno, nogą tupie
To o wronach, to o żłobie
To o szyszkach, ojca trupie
Myślę sobie, cha cha – w końcu
Szukam długo tu w tym lesie
Ten jest pierwszy w tym miesiącu
Ach! Lecz jakie bzdury plecie!
[Akordeonista zaczyna grać żywą melodię podskakując i przebierając nogami, Ro po chwili dołącza do niego, w koncu z akordeonu wylatuje ogromna sprężyna i powala grajka]
[Akordeonista po minucie wstaje, patrzy na akordeon i wyrzuca go w las]
Były Akordeonista
Czas to pieróg, czas ucieka
Więc do rzeczy przyjacielu
Tam za lasem płynie rzeka
Co przebyło ją niewielu
Za tą rzeką stoi zamek
Tam kompani pozostali
Pomyślałem, nadszedł ranek
Czym na wieczór w piecu palić
Żona moja, której nie mam
Dzieci moje, z wyobraźni
Zimno wszystkim, ja umieram
To z rozpaczy, to z bojaźni
Dziwny ten las całkiem taki
Wszystko obce, wszystko brzydkie
Węgla kupić! Za wiatraki!
Chleby spalić! Spalić wszytkie!
Ro
Chleby, chleby – dziwna sprawa
Raz to białe, raz to ciemne
Raz to ciasto, raz potrawa
Gdzie logika, sensu prawa?
Mucha lata, księżyc błyszczy
Świnia w błocie, z drewna chata
W lesie dziki, żubry w puszczy
Zupa ciepła, umarł tata
Były Akordeonista
Mówiąc krótko, sprawa taka:
Wracać trzeba, już ta pora
Będziesz robić za rumaka
Jak Ci dam dziś kalafiora?
Ro
Dzielny mężu, liczyć możesz
Na krawaty me i sanki
Na widelce i na noże
Za rumaka dawaj klamki
Były Akordeonista
Jeśli takie Twe warunki
Radę dam Ci wojowniku
Klamki warte mniej niż kulki
Powiedz: Karton batoników!
[Ro pokazuje język i wykrzywia twarz w dziwacznym grymasie]
Dobrze! Niech przygody Cię mijają!
Idę precz hen w dal rycerzu
We wsi pewnie siano mają
Trochę podjem przy pacierzu!
erton Fink [ Junior ]
NIE WPISUJCIE SIE PROSZE TUTAJ
BLAD W SZTUCE, JEST DRUGI WATEK
Jesli ktos bylby na tyle mily to prosze o skasowanie