GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Znalezione w mailu -- Pamietnik policjanta

23.12.2003
15:52
[1]

deTorquemada [ Pamiętaj ]

Znalezione w mailu -- Pamietnik policjanta

Nie wiem czy bylo .. nawet jesli to chyba warte przypomnienia :)


Kapitan Żbik
VOL.1
PONIEDZIAŁEK - Dzisiaj dostaliśmy nową broń służbową z centrali. Pułkownik Żelazny nakazał nam jej natychmiastowe wyczyszczenie. "Żeby mi lśniła jak..." nie dokończył i wyszedł do toalety. Próbowałem wielu papierów ściernych ale rdza z mojej nowej finki nie schodzi.
WTOREK - Dziś zgłosił się jakiś nieogolony młodzian z gitara mówiąc, że przybył tu na przesłuchanie. Dokonałem rutynowej roboty i całkiem przepisowo go przesłuchałem. Przyznał się do wszystkiego. Zdziwił się tylko, że nie kazaliśmy mu grać i śpiewać, bo według niego to właśnie się robi na przesłuchaniach w studiach nagrań. Wyprowadziliśmy go z błędu mówiąc mu, ze trafił na komisariat. Młodzian zemdlał. Kiedy leżał powalony niemocą, cała komenda wykonała brawurowo utwór "Besame Mucho". Kapral Klucha grał na grzebieniu.
ŚRODA - Gramy w rosyjską ruletkę. Cudem przeżyłem. Posterunkowy Paproch, zamiast zostawić jedną kule, wyjął tylko jedną z magazynka. Wyszły nasze braki w wyszkoleniu. Nikt nie został nawet draśnięty. Jedynie Klucha przytrzasnął sobie palec. Cynglem.
CZWARTEK - Wyruszyliśmy w pościg za skradzioną furgonetką bankową. Tego jeszcze nie było. Wszystkie rowery w akcji.
PIĄTEK - Dziś zawody strzeleckie. Byłem drugi. Tuż, tuż za pułkownikiem Żelaznym. Na następne zawody będę musiał przygotować nową tarczę, bo od trzech lat mam cały czas ten sam wynik i obecna tarcza już mi mocno wyblakła.
SOBOTA - Nareszcie weekend. Gram z posterunkowym Paprochem w szachy. Nawet nam szybko idzie , bo mamy tylko połowę pionków i to w tym samym kolorze.
NIEDZIELA - Dzisiaj mam wolne. Nie mogę jednak zapomnieć o pracy. Wróg zawsze czuwa. Przeglądam interesującą książkę dotyczącą kryminalistyki. Ciekawie się zaczyna, cytuje "...nazywam się Żbik a na imię mam kapitan
VOL.2
PONIEDZIAŁEK - Siedzę razem z kapralem Kluchą nad krzyżówką.
WTOREK - Nadal siedzimy nad krzyżówką.
ŚRODA - Przyszedł pułk. Żelazny i powiedział żebyśmy odwrócili krzyżówkę, bo leży do góry nogami.
CZWARTEK -Odwróciliśmy. Ale i w tej pozycji jest trudna. Siedzimy.
PIĄTEK - Zgłodniałem. Kapral Klucha chyba też, bo krzyżówka zniknęła.
SOBOTA - Ponieważ zabrakło krzyżówki z nudów zabraliśmy się do łapania bandytów. Ja złapałem jednego a kapral Klucha 38.
NIEDZIELA - Pułkownik Żelazny, osobiście złożył przeprosiny na ręce attache ambasady Holandii za zatrzymanie autokaru z 38 pasażerami. A ja musiałem zwolnić kierowcę. Pech.
VOL.3
PONIEDZIAŁEK - Kieruję ruchem na skrzyżowaniu. W radiowozie jechał pułk. Żelazny. Pomachałem mu ręką. Mam teraz niezły karambol.
WTOREK - Razem z kapralem Kluchą bierzemy udział w pościgu za skradzioną Toyotą. Musimy go jednak przerwać bo nogawka wkręciła mi się w łańcuch a kapralowi Klusze, pęd powietrza oderwał dzwonek.
ŚRODA - Przesłuchuję zboczeńca złapanego w parku. Idzie w zaparte. Za to ja się cholera przyznałem.
CZWARTEK - Dostaliśmy wiadomość, że przy ulicy Sennej w mieszkaniu nr. 7 niejaka babcia Pelasia lewituje. Udaliśmy się na miejsce. Wiadomość się nie potwierdziła. Babcia Pelasia wcale nie lewitowała. Powiesiła się na żyrandolu.
PIĄTEK - Gram z kapralem Kluchą w karty. Wygrałem. Pięć asów na karetę jokerów.
SOBOTA - Wczoraj wieczorem zauważyłem źle zaparkowanego "malucha". I do tego tuż pod moim oknem. Zapisałem sobie jego numer. Dzisiaj sprawdziłem go w kartotece. To mój "maluch". Chyba wezmę urlop.
NIEDZIELA - Na spacerze pogryzłem wiewiórkę. Czuję też jakiś wstręt do wody. Może to angina?
VOL.4
PONIEDZIAŁEK - Dostaliśmy zawiadomienie o zaginięciu kotka pana ministra. Pędzimy na sygnale. Tuż pod domem pana ministra, kapral Klucha na coś najechał. Sprawdzam co to było. Już nie szukamy kotka.
WTOREK - W parku pojawił się ekshibicjonista. Zastawiliśmy na niego pułapkę. Niestety. Wymknął się. Został mi w ręku tylko jego płaszcz. Fajnie wyglądał, jak goły przedzierał się przez krzaki. W samej tylko koloratce.
ŚRODA - Remontuję mieszkanie. Wstrzeliłem kołek w ścianę. Umówiłem się z sąsiadem, że w dziurę po kołku wstawimy drzwi. Nie protestował. Był nieprzytomny.
CZWARTEK - W pracy same nudy. Przeglądam listy gończe. Jednego gościa jakbym skądś znal. Ale skąd?
PIATEK - Dzisiaj pułk. Żelazny oddał mi moją ankietę personalną ze zdjęciem, która nie wiadomo czemu, zaplątała się między listy gończe. Teraz już wiem skąd znałem tego gościa!
SOBOTA - Badania kontrolne. Oddałem mocz do analizy. Wiadro mi oddali.
NIEDZIELA - Cała komenda idzie do kina. To podobno smutna historia o miłości dwóch jamników. Tak mi powiedział kapral Klucha. Zapytałem się o tytuł. "Psy 2". Nawet się zgadza.
VOL.5
PONIEDZIAŁEK - Posterunkowego Paprocha nie ma od tygodnia w pracy. Pewnie w czasie drogi powrotnej na komendę znowu wjechał na rondo. To już nie pierwszy raz, więc znów trzeba mu będzie zanieść termos i kanapki.
WTOREK - Dzisiaj degustowałem rosyjski koniak. Mam dziwne uczucie, jakby się nagle zrobiło ciemno.
ŚRODA - Tak ciemno to jeszcze nie było. Nawet latarnie ktoś wyłączył.
CZWARTEK - Strasznie ciemno.
PIĄTEK - Trochę jaśniej ale nadal ciemno.
SOBOTA - Przejaśnia się. Zauważyłem nawet, ze przede mną stoi jakaś butelka. W gardle sucho. Napiłem się!
NIEDZIELA - No, teraz to dopiero ciemno!
VOL.6
PONIEDZIAŁEK - Od samego rana bolą mnie zęby. Niby sztuczne uzębienie a jednak?!
WTOREK - Dzisiaj rano mieliśmy kurs daktyloskopii. Kapralowi Klusze tak się to spodobało, że zaczął wszystkim zdejmować odciski palców. Pułkownik Żelazny nie zgodził się jednak na zdjęcie butów i przyłożył kapralowi aktówką.
ŚRODA - Nudzimy się w radiowozie. Grzebię w samochodowej zapalniczce. Palec mi się zaklinował. Przestałem się nudzić. Za to zacząłem się pocić.
CZWARTEK - Dostaliśmy wiadomość o napadzie na bank. Pojechaliśmy tam czym prędzej ale nie było się po co śpieszyć. Ludzie już wszystko wyzbierali.
PIĄTEK - Kapral Klucha ruszył w pościg za pijanym rowerzystą. Klucha ostro prowadzi radiowóz. Dobrze, że wcześniej wysiadłem na siusiu.
SOBOTA - Dzisiaj łapiemy na radar. Coś nam nie idzie. Mamy dziwne wskazania. Dostaliśmy wiadomość z komendy aby zwrócić echosondę która jest dowodem w sprawie.
NIEDZIELA - Razem z Kluchą i Paprochem pojechaliśmy na ryby. Dzień bardzo udany. Szkoda tylko, że zapomniałem zabrać wędek dla naszego zgranego zespołu.
VOL.7
PONIEDZIAŁEK - Dzisiaj zaspałem do pracy. Dociskam gaz do deski mojego "malucha". 50km/h - urwały mi się lusterka. 60km/h - lakier zaczął się łuszczyć a wycieraczki przepełzły na tylnią szybę. 70km/h - maska zawinęła mi się na dach. Przechodzę na prędkość ekonomiczną. Minął mnie rowerzysta.
WTOREK - Kapral Klucha przyniósł na komendę swój rodzinny album. Po obejrzeniu pierwszej strony, pułk. Żelazny pobiegł do toalety. A ja niestety, zwymiotowałem dopiero w domu.
ŚRODA - Dzisiaj przywieźli nam nowe umundurowanie. Ładne, ciemne kurtki. Widoczny napis POLICJA. Tylko te pompony na czapkach takie jakieś...dziwne.
CZWARTEK - Mam dolegliwości żołądkowe. Cały dzień siedzę w toalecie. Papierkowa robota.
PIĄTEK - Komputeryzacja policji postępuje. Tak napisali w biuletynie, który został nam przysłany z komendy głównej. Razem z paczką dyskietek. Pułk. Żelazny złożył podanie o przydział komputera.
SOBOTA - Przyszedł jeden taki i zaczął się awanturować, że on płaci podatki a my tu tylko siedzimy i pijemy kawę. Zaprzeczyłem. Kawa skończyła nam się w zeszłym tygodniu.
NIEDZIELA - Kurs udzielania pierwszej pomocy. Sztuczne oddychanie. Ćwiczy posterunkowy Paproch z manekinem. Cos tu jest nie tak. Nie wiem dlaczego posterunkowy Paproch rozebrał się do naga?! Wszedł Żelazny i wytrzaskał Paprocha po pysku. No i nie wiem jak to jest z tym sztucznym oddychaniem. Rozbierać się czy nie? A zimą?
VOL.8
PONIEDZIAŁEK - Kapral Klucha wygrał w Audiotele latarkę i komplet baterii. Ciężkie miał pytania. Jak się nazywa nasz kraj? 1. Burkina Faso, 2. Polska, 3. Bangladesz. Nie chciał mi zdradzić odpowiedzi. Siedzę i rozmyślam nad tym pytaniem a za oknem bangla deszcz.
WTOREK - Z Kluchy robi się prawdziwy Europejczyk. Dzisiaj w restauracji "Smakosz", pokazał gest i zamówił dla wszystkich "koktajl Mołotowa". Ciekawe dlaczego ktoś wezwał brygadę antyterrorystyczna? Chyba nie wszyscy dorośli do unii europejskiej!
ŚRODA - Pułk. Żelazny przydzielił nam dzisiaj nowy radiowóz, pochodzący z darów społeczeństwa na rzecz rozwoju policji krajowej. Pułk. Żelazny poprosił tylko abyśmy zrobili mu lekki przegląd. Po zdjęciu z deski, kalendarzyka na 76'ty rok, wklejeniu w lusterka wieczek od margaryny, zaspawaniu dziur w podwoziu i wymianie opon na bardziej okrągłe, pozostało nam tylko wymontowanie taksometru.
CZWARTEK - W całym regionie, zakrojone na szeroką skalę, poszukiwania 6-cio letniego Jacusia. Społeczeństwo też pomaga. Kiedy rozwieszałem na latarniach zdjęcia zaginionego Jacusia, pomagał mi mały chłopczyk. Powiedział mi, że ma na imię Jacuś i ma 6 lat. To miłe, że nawet dzieci pomagają. Jak na razie, poszukiwania Jacusia nie odniosły skutku. Ale nadal szukamy!
PIĄTEK - Posterunkowy Paproch czyści broń. Siedzimy z Kluchą pod biurkiem, ale nie czujemy się pewnie bo Paproch łazi po całej komendzie i stale do nas zagląda.
SOBOTA - Przyszedł pułkownik Żelazny, bardzo zamyślony i powiedział, że żona zabiła mu rano klina. Złożyliśmy pułkownikowi kondolencje a ja wysłałem radiowóz po morderczynie.
NIEDZIELA - Stoję na chodniku w galowym mundurze. Odpadł mi orzełek. Schyliłem się aby go podnieść. Spadła mi czapka. Podniosłem czapkę i orzełka. Wyprostowałem się aby przyczepić orzełka do czapki. Przejechał autobus i ochlapał mnie wodą z kałuży aż mi z wrażenia wypadł z ręki orzełek i czapka. Schyliłem się aby je podnieść. Ktoś mnie kopnął w tyłek. Wyprostowałem się i odwróciłem. Przejechał autobus i ochlapał mi plecy wodą z kałuży aż mi z wrażenia wypadł z ręki orzełek i czapka. Nachyliłem się aby je podnieść. Za mną zatrzymał się autobus. Wysiadł kierowca i kopnął mnie w tyłek aż mi zęby wypadły na chodnik. Pozbierałem wszystko i odczołgałem się pod mur. Do dupy z takim Dniem Policjanta.
VOL.9
PONIEDZIAŁEK - Dzisiaj posterunkowy Paproch powiedział, że idzie sobie ugotować jajka. Zawczasu wezwaliśmy pogotowie ratunkowe. Oj, jego żona będzie znowu wściekła!
WTOREK - Razem z kapralem Klucha znaleźliśmy zwłoki mężczyzny, leżące na ławce. Klucha przytknął mu lusterko do ust i stwierdził, że mężczyzna nie oddycha. Kiedy próbowałem sprawdzić dokumenty denata, zwłoki zaczęły chrapać. Klucha ma popsute lusterko.
ŚRODA - Zawiadomienie o gwałcie. Pojechaliśmy na miejsce zdarzenia. Kapral Klucha przesłuchał dziadka Edka, który był ofiarą napaści seksualnej. Podejrzaną o dokonanie tego czynu jest niejaka babcia Wiesia. Kapral Klucha udał się do babci w celu jej przesłuchania. Ku memu zdziwieniu, potwierdziło się doniesienie dziadka Edka. Kapral Klucha wyszedł od babci Wiesi po godzinie bez czapki, paska, raportówki i munduru. W samych tylko kalesonach.
CZWARTEK - Cały czas leje deszcz. Nudzimy się. Paproch zaproponował grę w butelkę. Odsunęliśmy się od tego zboczeńca na znaczną odległość.
PIĄTEK - Wespół z Paprochem, eskortowałem dziś pacjenta do domu wariatów. Nie rozumiem dlaczego tak się nazywa ten zakład. Spotkałem tu przecież mnóstwo znanych wszystkim osobistości: Gagarina, Napoleona, Puszkina a nawet Elvisa. Król rock 'n' rolla nie chciał mi jednak zaśpiewać tylko ugryzł mnie w rękę i napluł na daszek czapki.
SOBOTA - Mobilizacja sił. Dzisiaj mecz w naszym mieście. Ochraniamy stadion. Gdyby Klucha nie krzyczał "GOL" kiedy bramkę strzeliła drużyna przyjezdna, być może wyszlibyśmy z tego cało.
NIEDZIELA - Leczymy rany po meczu. Klucha leży na gastrologii bo kibice kazali mu zjeść krawat i pałkę. Ja leże na oddziale intensywnej opieki medycznej. Jakiś łysy przywalił mi ławką a drugi w szaliku poprawił metalowa rurka. Paproch leży nadal na boisku, bo jak go rzucili to wgryzł się w murawę.
VOL.10
PONIEDZIAŁEK - Pułk. Żelazny kazał mi wymyć toalety na komendzie. Znalazłem cukierka w muszli. Ponieważ cenię sobie czystość, po zjedzeniu go, papierek wyrzuciłem do kosza.
WTOREK - Dzisiaj dowiedziałem się, że komenda główna w ramach podnoszenia kwalifikacji, ogłosiła konkurs geograficzny. My wystawiamy kaprala Kluchę. Był raz w Pradze, ma atlas geograficzny i przewodnik po Mazurach. Pułkownika Żelaznego niepokoi jednak to, że kapral Klucha nadal uważa Szwecję za stolice Sztokholmu i nie daje się od tego odwieść. Uważam, że Żelazny jest zbyt drobiazgowy.
ŚRODA - Dostaliśmy nowego na przeszkolenie. Nazywa się Pstrąg. Mówią, że "pstrąg to bystra ryba". Być może. Ale szeregowy Pstrąg do bystrych nie należy. Zażądał munduru, broni i amunicji. Dostał szczotkę i metalową szufelkę. Myśleliśmy, że weźmie się za sprzątanie ale Pstrąg wziął tylko ww. przyrządy i poszedł na patrol.
CZWARTEK - Szeregowy Pstrąg wrócił dopiero dzisiaj. Razem z połamaną szczotką i szufelką na której wyraźnie było widać wypukłe odbicie twarzy Pstrąga. Podobno zaatakowali go w parku emeryci. Pstrąg zrezygnował ze służby u nas. Szufelkę powiesiliśmy na honorowym miejscu. W toalecie. Ale musieliśmy ją zdjąć, bo pułkownik Żelazny powiedział, że twarz Pstrąga go deprymuje, szczególnie jego wytrzeszczone gały i brak dwóch siekaczy.
PIĄTEK - Kapral Klucha użył dzisiaj broni. Po raz pierwszy w życiu. Wbił nią gwoźdź w ścianę i powiesił sobie obrazek wybitnego malarza. Mozarta chyba...ale nie jestem pewien.
SOBOTA - Akcja specjalna. Dzisiaj byliśmy w szkole i nauczaliśmy młodzież przepisów ruchu drogowego. Mam cały mundur w atramencie a Klucha dostał mazakiem w czoło.
NIEDZIELA - Poszedłem do kościoła. Wszystkie ławki zajęte więc przycupnąłem sobie w konfesjonale. Przyszedł Klucha i się wyspowiadał. Tajemnica spowiedzi tajemnicą, ale teraz wiem kto mi ukradł prezerwatywę z szuflady w biurku. Ten debil myślał, że to herbata ekspresowa i zaparzał ją przez dwie godziny. To osioł! A jakby się zapytał przełożonego czyli mnie, to bym go oświecił, ze na Boże Narodzenie wiesza się "to" na kominku i św. Mikołaj wkłada tam prezenty. Stąd też nazwa "prezerwatywa". Chociaż chyba powinno być "prezentwatywa"? Ale czy to ważne dla św. Mikołaja?
VOL.11
PONIEDZIAŁEK - Pułkownik Żelazny zapowiedział nam, że przyjeżdża dzisiaj komisja z komendy głównej i żebyśmy się nawet słowem nie śmieli odezwać bo idiotyzm z nas wyjdzie i tyle. Komisja przyjechała. Potem pytali się nas o różne rzeczy. Miedzy innymi o nasze nazwiska i czy przypadkiem nie jesteśmy głusi. Spełniając rozkaz Żelaznego, milczeliśmy jak zaklęci chociaż sam pułkownik, rwał sobie włosy z głowy.
WTOREK - Posterunkowy Paproch zgubił gdzieś pałkę. Klucha dal mu kawałek rurki od gazu, pomalowanej na biało. Traf chciał, że Paproch próbował zabić muchę, która usiadła na jego biurku. Mucha nadal fruwa, natomiast biurko uległo niejakiej dewastacji. A prawdę mówiąc, przełamało się na pół!
ŚRODA - Pułk. Żelazny powiedział nam, że zainstalował sobie w łazience bidet. Coś mi ta nazwa mówi. Tak mi chodzi po głowie. Mam! Przecież kiedyś, razem z Kluchą byliśmy służbowo w operze i akurat wtedy grali "Carmen" niejakiego Bideta. Ale po co Żelaznemu kompozytor w kiblu?! Nie wiem.
CZWARTEK - Kapral Klucha się zakochał. Powiedział, że widzi ją kilka razy dziennie w naszej komendzie i wpatrują się w siebie. Nawet mi ją pokazał. Pułk. Żelazny kazał mi usunąć lustro i uważnie się przyglądać Klusze.
PIĄTEK - Posterunkowy Paproch zleciał dziś z drzewa. To już początek jesieni.
SOBOTA - Pułkownik Żelazny wywiesił tabliczkę z napisem "Zakaz Palenia". Męcząc się, wytrzymałem do 15-stej. Zapaliłem dopiero w tramwaju.
NIEDZIELA - Kapral Klucha powiedział, że jak był u sąsiadów to widział telewizję satelitarną. Odbiera się to za pomocą talerza i dzięki wysokiej technologii. Paproch jest wysoki. Talerz też mamy. Służbowy. Do zupy. Jednak po zestawieniu Paprocha z talerzem nie udało się uzyskać odbioru mimo, że Paproch dwie godziny pelengował na dachu komendy. Ale nic straconego. Przynajmniej nałapał deszczówki.
VOL.12
PONIEDZIAŁEK - Odwiedził nas dzisiaj ks. Pistolet. Duszpasterz z miejscowej parafii. Wszystko nam poświęcił. Tak intensywnie to robił, że zalało nam piwnicę, a posterunkowy Paproch otrzymał cios w czaszkę kropidłem.
WTOREK - Paproch nie może dojść do siebie i cały czas twierdzi, że obecnie jest papieżem. Chce abyśmy go całowali po rękach i mówili do niego per "wasza świątobliwość".
ŚRODA - Paproch próbował rozgrzeszyć kaprala Kluchę, ale ten dał mu po łapach.
CZWARTEK - Posterunkowy Paproch zażądał aby zawieźć go radiowozem do Watykanu. Ciekawe jak on to sobie wyobraża? Skoro paliwa mamy tylko na dojazd z garażu pod komendę, a z powrotem trzeba pchać to pudło.
PIĄTEK - Paproch powiedział, że te niebieskie stroje nie pasują nam do rangi kardynalskiej i kazał nam się przebrać na czerwono. Żeby go nie drażnić, owinęliśmy się szturmówkami.
SOBOTA - Zadzwonił major Potulny i pytał czy to prawda, że ma nas wizytować papież. Posterunkowy Paproch, bo to on odebrał telefon, powiedział majorowi, że jest człowiekiem małej wiary, dał mu rozgrzeszenie i kazał się modlić co wieczór.
NIEDZIELA - Paproch zadzwonił do Watykanu. Odebrał papież. Paproch jest już wyleczony. Natomiast papież zaczął się ubierać na niebiesko.
VOL. 13
PONIEDZIAŁEK - Klucha przybiegł dziś na komendę bardzo zdenerwowany. Powiedział, że widział dziś dwie ciężarne, że to tak być nie może, żeby po ulicy chodziły żywe reklamy stosunków płciowych, że to nie po chrześcijańsku! Zaserwowaliśmy mu serię czopków na uspokojenie. Jednakże pułk. Żelazny, odmówił zaaplikowania ich kapralowi Klusze.
WTOREK - Posterunkowy Paproch przyniósł z domu pistolet do wstrzeliwania kołków. Załadowaliśmy go czopkami. Paproch trzyma kaprala Kluchę (wypiętego) a ja celuje. Cel-pal. Z pięciu czopków, trzy poszły w Paprocha, jednym strąciłem doniczkę a ostatni sam sobie zaaplikowałem. Myślałem, że coś się zacięło, popatrzyłem w "lufę", no i jakoś niefortunnie wystrzeliłem. Pech. Wypiętego Kluchę wykorzystaliśmy do gry w salonowca.
ŚRODA - Razem z kapralem Kluchą wytropiliśmy nielegalne zgromadzenie. Prośba o rozejście się nic nie dała. Pałujemy.
CZWARTEK - Zamiast spodziewanej nagrody, bura. Okazało się, że wczoraj rozgoniliśmy przyjęcie weselne. Ot i niefart.
PIĄTEK - Pułkownik Żelazny szykuje się do urlopu. Zamknął szufladę na klucz, żebym mu w niej nie grzebał. Nie rozumiem dlaczego mój ukochany przełożony mnie o to oskarża. Nigdy w niej nie grzebię. Tylko zaglądam.
SOBOTA - Pułk. Żelazny pojechał na Karaiby. Tak nam powiedział. Ale za cholerę nie wiem po co pożyczał od Paprocha mapę Mazur?
NIEDZIELA - Od dzisiaj ja, przez dwa tygodnie rządzę naszą komendą. Podwładni się z tego cieszą. Tak mi powiedzieli. W nagrodę dałem im po miętowym cukierku.
NIEDZIELA (wieczór) - Skończyły mi się miętówki. Klucha z Paprochem zamknęli się w toalecie i konspirują. Lecę do nocnego!
WYWIAD Z KAPITANEM ŻBIKIEM, PRZEPROWADZONY PRZEZ A. VADERA.
Dzień dobry panie kapitanie.
Ja Kapitan, ty Piętaszek.
Nie...nie, ja się tylko z panem witam.
Przepraszam, ale taką więcej zajmująca książkę mi Klucha...kapral znaczy się, pożyczył i mi tak pod czapkę padło.
Na mózg?
Na co?
Przepraszam, wróćmy jednak do wywiadu.
Gdzie mam wrócić?
...to takie wie pan, ogólne sformułowanie "wróćmy do wywiadu". Miałem na myśli, żeśmy od niego się oddalili.
Coś pan kręci, ja się nawet na cal nie poruszyłem.
Już dobrze, nieważne. Tak jak się umawialiśmy przez telefon, chciałbym zadać panu parę pytań.
Znaczy się, przesłuchanie?
Nie, wywiad!
A bo ja tak lubię przesłuchiwać.
Widzę, że się pan rozmarzył.
Rozmnożył?!
Rozmarzył, to od "marzenia".
Dzięki Bogu, bo już się bałem!
...No, ja też. Wróćmy...
Ja się nie ruszałem, to pan się chyba ciągle kręci!
...do wywiadu!!!
Aaa...o to chodzi...no dobra, wal pan.
Imię i nazwisko?
Nazywam się Żbik a na imię mam Kapitan.
Imię...Kapitan?! A stopień?
Kapitan.
Czyli, że mogę do pana mówić per kapitanie Kapitanie?
Jeżeli tylko to "per" nic obrzydliwego nie znaczy.
Kapitan Kapitan...to ładnie brzmi, prawie jak major Major z "Paragrafu 22".
Chce mnie pan z kodeksu przepytać? Proszę, jestem przygotowany.
Nie, nie...miałem tylko reminiscencje, tzn., że coś mi się przypomniało.
Ja też tak mam...czasami. Na przykład ostatnio, po tygodniu, przypomniałem sobie, że zostawiłem włączone żelazko na stole.
To tragedia...wszystko spłonęło?
Eee, nie. Dwa tygodnie temu mi prąd wyłączyli.
Aha, ale to w jaki sposób pan prasował?
Robiłem "suchą zaprawę", jak sportowcy. Lubię sport.
Ja też. Ale o sporcie innym razem. Kolejne pytanie: Gdzie się pan urodził? Mam nadzieje, że nie w Małkini?
Nie...w Kluczborku.
Blisko...cholera blisko...a języki pan zna?
Znam
A obce?
Obce?! Nie. Obcych to nie.
Jakby się pan w Małkini jeszcze urodził, to byłby komplet!
Jaki komplet?
Wypoczynkowy...nie...przepraszam...od dawna pan w Policji?
W policji to krótko. Ale wcześniej byłem w Milicji. Potem odszedłem.
Wylali pana?
Nie. Odszedłem. Ze względu na zły stan zdrowia.
Strasznie wtedy ludzie chorowali.
Epidemia chyba jakaś była...
No i co było dalej?
Potem pracowałem w bibliotece.
Kapitan Bibliotekarz?
Pan się śmieje? Ja jestem oczytany!
Nie, nie...wcale się nie śmieję. No i co dalej? Po bibliotece do Policji?
Nie. Potem pracowałem w agencji ochrony mienia.
Pan, panie kapitanie jakoś tak dziwnie, po rosyjsku to "mienia" powiedział.
A bo tak mi się wydawało. Kumpel mi powiedział, że po rosyjsku "mienia" oznacza "mnie" i myślałem, że agencja będzie mnie chronić.
Chroniła?
Niespecjalnie. Jak raz usnąłem na posterunku i przestępcy mnie razem z budka wrzucili do bajora, nikt mnie nie ochronił. Gorzej, bo mnie wywalili z pracy. A Michała Bajora też nie lubię.
A jaką muzykę pan preferuje?
Że co?
No a jaką muzykę pan lubi? Jazz, techno, rock, pop...
Znalem kiedyś jednego popa...
A muzyka?
Lubię. Generalnie lubię.
Ale jaką?
No tą...diskopałowanie...tak.
Disco Polo miał pan na myśli?
Nie na myśli. Ja ją mam na tym, no...kompakcie!
Ciężko się z panem dogadać.
Ja się o ten...wywiad nie prosiłem!
Wiem. Pańska żona z pięć razy do mnie dzwoniła a raz przyszła i na kolanach mnie prosiła, żebym zrobił z panem wywiad, bo to nie prawda, że jest pan skończonym debilem.
Ona do pana wydzwania!?
Już nie...
Ale wydzwaniała, tak?!
Służbowo, ze tak powiem...
Niech no ja wrócę do domu!!!
Chyba pan stracił humor. Może przełożymy resztę wywiadu na inną porę?
Niech no ja ją dopadnę!!!
No to w takim razie, żegnam pana, panie Żbik.
Ja się nie żegnam, bo jestem tym...anarchistą!
Ateistą?
Też.
VOL. 14
PONIEDZIAŁEK - Pułkownik Żelazny nadal na urlopie. Zaczynamy odczuwać jego brak. Kapral Klucha prawie zapomniał jak się mówi po polsku. Doszło do tego, że zatrzymuje przestępców na migi.
WTOREK - Posterunkowy Paproch regulował dzisiaj ruch na skrzyżowaniu. Wrócił na komisariat jakiś taki siny i milczący. Próbowaliśmy coś od niego wyciągnąć, ale tylko jeszcze bardziej zsiniał, wyszły mu oczy i zaczęło gwizdać w płucach. Serdecznie poklepałem go po plecach aby podnieść chłopa na duchu. Wypluł gwizdek.
ŚRODA - W przerwach między przesłuchaniami, gramy w ping-ponga. Na wyjętych z futryny, drzwiach wejściowych.
CZWARTEK - Dziś przybyła do nas ob. Kwiatkowska z informacją, że zabiła swojego męża, Kwiatkowskiego Leona. Uśmialiśmy się setnie. Nie damy się nabrać na tak prymitywny żart. Przecież tydzień temu sam, osobiście widziałem Kwiatkowskiego pod monopolowym. Kazaliśmy jej się umyć z tej czerwonej substancji, którą miała na rękach, i odesłaliśmy do domu.
PIĄTEK - Pułk. Żelazny przysłał telegram: "TRZYMAJCIE SIĘ CHŁOPAKI. STOP". Dziwny rozkaz. Cała robota stanęła. Stoimy sobie jeden za drugim i trzymamy się za stopy. Widok mam kiepski, bo mam przed sobą wypiętego kaprala Kluchę. Mam nadzieję, że nie jadł grochu na obiad.
SOBOTA - A jednak, jadł!
NIEDZIELA - Docucili mnie. Teraz Klucha stoi na końcu. A posterunkowy Paproch z przodu. Mam nadzieję, że nie jadł grochu na obiad...a jednak...i nie uprzedził...
VOL. 15 + wywiad
PONIEDZIAŁEK - Wrócił Żelazny! Z radości, ucałowałem pułkownika w czoło. Wyzwał mnie od pedałów i debili, i poszedł wytrzeć czoło pumeksem.
WTOREK - Od razu inaczej się pracuje. Klucha wprowadza podejrzanego. Ja go przesłuchuję, a Paproch dezynfekuje pałkę. Same przyznania się do winy.
ŚRODA - Wpadł do nas Żelazny z pytaniem, czy nie było tu wczoraj jego szwagra? Sprawdziłem. Był, przyznał się do zdrady stanu. Żelazny mi przyłożył. A ten głupi Paproch zdezynfekował pałkę!
CZWARTEK - Uczestniczymy w akcji likwidowania przestępczości zorganizowanej. Razem z Kluchą, schowaliśmy się w krzakach. Miejscowy ojciec chrzestny ma sklep z warzywami naprzeciwko komendy. Lepiej nie odcinać sobie źródła dopływu świeżych witamin.
PIĄTEK - Wezwanie na osiedle Koziołka Matołka. Dwie bandy nieletnich, obrzucają się kamieniami. Przystępujemy do akcji.
SOBOTA - Akcja się przedłuża. Zostaliśmy otoczeni. Kapral Klucha, trzyma się na froncie między śmietnikiem a pierwszą latarnią. Ja jestem odpowiedzialny za łączność i dostarczanie amunicji, tzn. głośno krzyczę "Na pomoc...policjaaa!" oraz grzebię w śmieciach, w celu odnalezienia przedmiotów bojowych ( butelki, puszki, nogi od stołów ) oraz broni chemicznej ( stare ryby, odchody zawinięte w gazety, zużyte pampersy i podpaski ).
NIEDZIELA - Jesteśmy wyczerpani. Klucha oberwał cegłą w czoło i wygląda jak Indianin. Brakuje nam amunicji, wyczerpały się też środki opatrunkowe (obwiązałem Klusze głowę, moimi slipami...od razu się uspokoił). Cóż za wstyd! Poddać się bandzie dwunastolatków!?
WYWIAD Z KAPITANEM ŻBIKIEM, PRZEPROWADZONY PRZEZ A.VADERA
Po raz wtóry, dzień dobry panie kapitanie.
A...to pan. Bo myślałem, że jakiś lump mi się na komendę przyszwendał.
Tak źle się ubieram?!
Nie, tylko mordę masz pan taką jakąś, niewąska.
Pan też najlepiej nie wygląda. Mundur pognieciony, jakby pan go psu z gardła wyciągnął.
Taka służba.
Męcząca?
Myśli pan, że to tak łatwo złapać pierwszoklasistę, jak ucieka między blokami?
A co ten maluch przeskrobał?
Zaczął mi opowiadać dowcipy szka...szkla...to trudne słowo...szkalujące policję.
No i co pan na to?
Jak to, co? Dałem mu pałą przez plecy!
Ośmiolatka? Pałą?!
...ale żem w tornister mu przywalił i tylko mu mazaki wewnątrz popękały. Pan pałowal dziecko?!
Panie, ten szczyl mnie w kolano kopnął. Żeby pan widział w jakich teraz buciorach młodzież chodzi, to by pan też broń służbową wyciągnął!
No nie! Pan mu jeszcze bronią groził?!
E tam...zaraz groził. Pierwszy strzał oddałem zgodnie z przepisami. W powietrze.
Rany boskie!!! Pan strzelał?!
Dopiero za trzecim razem go trafiłem, bo to podobno był harcerz i miał kilka sprawności.
Jezus Maria!!!
Ale się potem okazało, że go nie trafiłem tylko się potknął o krawężnik.
No...jakoś mi ulżyło.
Temu robotnikowi, co wciągał fortepian na trzecie piętro też ulżyło.
A co do tego ma fortepian?
No dużo ma. Widział pan kiedyś fortepian?
Widziałem.
Duży jest, nie?
Duży, ale co to ma do rzeczy?
No bo jak ładowałem w tego małolata, to mi się lekko rozrzut pocisków zwiększył i przez przypadek trafiłem tego gościa co wciągał fortepian.
Nie żyje?
Fortepian?
Nie, ten co wciągał.
Eee, nie. On to żyje. Ale przecież mówiłem, że mu ulżyło. Bo mu moja kula ucho urwała. Nie wiem ile ucho waży, bo nie wiem jak je zważyć, ale na pewno mu ulżyło.
A więc stracił przez pana ucho?
No i pracę.
A to dlaczego?
Bo jak dostał w ucho, to się za nie złapał, linę puścił i fortepian poleciał w dół. No i stąd ten mój pognieciony mundur.
A tego to nie rozumiem.
A co tu rozumieć? Patrzę w górę i myślę, że się unoszę ale później zaświtało mi, że to fortepian spada. No i spadł.
Na pana?
No przecież, że nie na św. Józefa tylko na mnie!
Twarda z pana sztuka panie kapitanie. Że też ten fortepian pana nie zmiażdżył?!
Ano nie, bo żem się cofnął i wpadłem do studzienki kanalizacyjnej.
A to się zgadza, bo czuję od pana jakiś taki lekki fetorek.
Też się pan chce z Policji naśmiewać? Że co? Że niby śmierdzi?
Nie, nie...ja tylko...
Co "tylko"? Jak pałę wyjmę, jak przygrzmocę, to panu ten mikrofon się wygnie w drugą stronę!
Dziękuję za wywiad...
Uciekaj, uciekaj. Ciesz się, że mi broń zabrali!
VOL. 16
PONIEDZIAŁEK - Posterunkowy Paproch, zgłosił się ochotniczo na konkurs poezji resortowej. Nie wiedziałem, że Paproch pisze wiersze. Ale z drugiej strony, kto wie, że jestem zapalonym nurkiem? Nikt! Ale kiedyś się pochwalę, i powiem ile miałem trudności ze zmieszczeniem się w wannie, razem z akwalungiem!
WTOREK - Paproch jeszcze nie wrócił. Trzymamy za niego kciuki. Razem z kapralem Klucha. Pułk. Żelazny, nie zgodził się trzymać moich kciuków.
ŚRODA - Wrócił posterunkowy Paproch. Wymięty i zapłakany, bo nic nie wygrał. Powiedział, że po deklamacji, komisja wylała go na zbity pysk. Kazałem mu przeczytać wiersz który napisał:
Radiowozem pędzę śmiało
Gaz do dechy, jeszcze mało!
Wiec popycha kapral Klucha
Nikt Policji nie wy...
Nie wiem o co chodziło komisji. To przecież kawał prawdziwej sztuki!
CZWARTEK - Pułkownik Żelazny powiedział, że tak dalej być nie może, że się opierdzielamy i wygnał nas wszystkich na patrolowanie okolicznego osiedla. Nawet nam nie zrobił kanapek na drogę!
PIĄTEK - Kapral Klucha zakomunikował mi dzisiaj, ze rzuca palenie. No i rzucił. Mógł tylko tego nie robić na stacji benzynowej, bo mi podmuch zerwał mundur i musiałem wracać na komendę w samych tylko kalesonach służbowych.
SOBOTA - Siedzę w domu i oglądam mecz. Nasi prowadza 2:0. Żona pyta z kuchni: Kto strzelił? Nie dam się nabrać na ten stary dowcip, że pierwszą Boniek a druga Replay. Nie ze mną takie numery. Dobrze wiem, że Boniek już nie gra. Za to Replay jest wyjątkowo bramko strzelny. Po kilka goli w każdym meczu. Szkoda, że gra po obu stronach. I u nas i u przeciwników. Dziwny gość?!
NIEDZIELA - Znowu służba. Komenda pełna zgłaszających. Przebrałem się w cywilne ubranie i stanąłem na końcu kolejki. Razem psioczymy na Policję. Czekam, aż ktoś otworzy wreszcie okienko i będę mógł zgłosić. Ale co? Chyba za bardzo się wczułem...
VOL. 17
PONIEDZIAŁEK - Kapral Klucha trenuje zakuwanie w kajdanki. Na sobie, bo nikt się nie chciał zgodzić na uczestniczenie w jego eksperymentach.
WTOREK - Kapral Kluch opanował już ciężką sztukę zakuwania. Obecnie trenuje poszukiwania kluczy do własnych kajdanek.
ŚRODA - Posterunkowy Paproch zżarł moje drugie śniadanie. Ale nie chce powiedzieć z czym były moje kanapki. Myślę, że sekcja to wykaże.
CZWARTEK - Paproch znowu zżarł moje śniadanie. Ale to już ostatni raz. Jutro się biedak natnie.
PIĄTEK - Zamiast kanapek, zapakowałem do papierowej torebki podeszwę od mojego starego buta służbowego. Niestety, Paproch przyniósł swoje kanapki i teraz siedzę głodny.
SOBOTA - Kapral Klucha znalazł klucz od kajdanek. Nareszcie będzie mógł chodzić bez dłoni owiniętych szmata.
NIEDZIELA - Zacząłem się uczyć języków obcych. Uważam, że w obecnych czasach, każdy powinien znać przynajmniej jeden obcy język. Inaczej może dojść do przykrych pomyłek. Pułkownik Żelazny dał mi puszkę z napisem w całkiem obcym języku. Otworzyłem ja i zjadłem. Godzinę później, pułkownik poprosił abym nasmarował zawiasy, towotem z puszki którą mi dał. Uczę się języków!
VOL. 18
PONIEDZIAŁEK - Posterunkowy Paproch przyleciał na komendę jak torpeda, i już w drzwiach oznajmił nam, że będzie miał dziecko. Niestety, rzeczonych drzwi nie otworzył i nic nie usłyszeliśmy.
WTOREK - Oglądamy "Posterunek 13". Kapral Klucha powiedział, że tak głupich policjantów to nie ma. Pułk. Żelazny tak jakoś dziwnie na nas popatrzył, zsiniał, zzieleniał i pobiegł do toalety.
ŚRODA - A jednak Paproch nie będzie miał potomka. To, co biedny posterunkowy brał za pierwsze skurcze, okazało się tylko zatwardzeniem jego szanownej małżonki.
CZWARTEK - Patrol. Jak zwykle z kapralem Kluchą, jeździmy po dobrze oświetlonych ulicach. Niczego się nie boimy, bo mamy pancerne szyby i kamizelki kuloodporne. A ja dodatkowo, włożyłem sobie poduszkę w spodnie i zaspawałem drzwi od mojej strony.
PIĄTEK - Ktoś napisał na murze komendy: "Mafia rządzi". Ścierać, czy nie ścierać. Oto jest pytanie! Żeby się nie narażać, Klucha zrobił na tekturze duży napis: "Żelazny", i cichaczem, po zmroku nakleił w miejsce napisu "Mafia". W razie jakby co, to my jesteśmy kryci. Chociaż zastanawiam się, czy aby nie wziąć urlopu?
SOBOTA - Dzisiaj przylazł jakiś facet z foliową torbą i powiedział, że znalazł: "bo". Jąkał się przy tym potwornie. Powiedziałem mu, że to miło z jego strony, ale nam: "bo" nie jest potrzebne i kazałem go wyrzucić. Tuż przed wyjściem, delikwent jeszcze raz podniósł torbę do góry krzycząc, że to jest: "bo" "mba" dokończył już za drzwiami. A może mi się tylko wydawało? Bo rozległ się taki huk, że aż mi mój ulubiony miś pluszowy zleciał z biurka.
NIEDZIELA - Kapral Klucha grzebał coś pod biurkiem. Ponieważ się wypiął, dziarsko trzepnąłem go dłonią. Jakież było moje zdziwienie, kiedy spod biurka pojawiła się głowa montera, który przyszedł do nas naprawić telefon. Siedzę w szafce z ubraniami, bo pan monter nie dość, że się do mnie uśmiechnął, to jeszcze poprosił "nie, nawet mi to przez usta przejść nie chce. I jeszcze chciał żeby go głaskać".
VOL. 19
PONIEDZIAŁEK - Posterunkowy Paproch przybiegł do mnie i zaczął się skarżyć, że ma krótszą pałkę od kaprala Kluchy, a podobno długość pałki oznacza "długość". Spytał się, czy to prawda. Uspokoiłem go, mówiąc aby nie wierzył w bajki. Kiedy wyszedł, zmierzyłem swoją pałkę. Tak to same bujdy.
WTOREK - Pułkownik Żelazny wyglądał dziś przez okno i powiedział, że właśnie "słońce zaszło". Takie świństwa?! I to tuż pod oknem naszej komendy?! Dziwię się pułkownikowi, że nie zareagował. Ale z drugiej strony wartości chrześcijańskie. Może i nie wypadało przeszkadzać w prokreacji?
ŚRODA - Ćwiczymy walkę pałką z manekinem. Kapral Klucha najwyraźniej traci wzrok, bo nie odróżnił manekina od faceta z elektrowni. Nie zdziwiło go nawet to, że manekin zasłaniał się teczką.
CZWARTEK - Paproch przyznał się, że koleżanki zaczęły częściej odwiedzać jego małżonkę. Podobno stało się to po tym, jak przyznał się, że w młodości grał na saksofonie. Widzę, że afera z Clintonem zatacza coraz większe kręgi.
PIĄTEK - W ramach akcji promocyjnej, jakaś firma przysłała nam puzzle o nazwie: "Policjant w negliżu". Ponieważ na opakowaniu było napisane: "Od lat 3", zaniosłem puzzle osobiście, skazanemu na 25 lat Grzegorzowi H. Skazany podziękował, poczym przyłożył mi pudełkiem w głowę. Nie ma wdzięczności wśród ludzi.
SOBOTA - Dzwonił komisarz Poducha. Odebrałem osobiście. Przyślą nam sekretarkę. Poinformowałem podwładnych i pułkownika Żelaznego. Potem się wyperfumowałem i umyłem nogi. Paproch z wrażenia wypił całą butelkę płynu po goleniu a Klucha przetarł zęby pilnikiem.
NIEDZIELA - Przysłali sekretarkę. Automatyczną.
...
VOL.24
PONIEDZIALEK - Zbliża się Wielkanoc. Pułk. Żelazny kazał nam pomalować jajka. Pomalowaliśmy. Pułkownik nie był zadowolony. Nasze żony tez. Jadę do szpitala, bo tylko ja z braku plakatówek pomalowałem je olejną-szybkoschnącą.
WTOREK - Leżę w szpitalu. Pacjent z lóżka obok zażyczył sobie kaczki. Wiec ja tez poprosiłem, zaznaczając aby była dobrze wypieczona. Po wyjaśnieniu tego nieporozumienia, nawet nie śmiałem prosić o ręcznik i czepek, kiedy sąsiad poprosił o basen. Pewnie jakiś uprzywilejowany?!
SRODA - Wypisali mnie ze szpitala i prosili abym więcej jajek nie malował. Zgodziłem się. Trudno, tradycja chyba zaginie.
CZWARTEK - Z Komendy Głównej przysłali nam wynalazcę. Przyjechał do nas z nowym modelem kamizelki kuloodpornej. Stwierdził, ze teraz będziemy już zupełnie bezpieczni i żadna bron nas się imać nie będzie. Kapral Klucha w podnieceniu wpakował w niego cały magazynek swojej broni służbowej. Jak się później okazało, wynalazca nie był przygotowany na taka ewentualność, bo nie założył swojej kamizelki. Pułkownik Żelazny wysłał Kluchę na dodatkowe szkolenie strzeleckie, bowiem tylko nasz kapral nie potrafi wcelować w wynalazcę z odległości 1m.
Podobno od czasu tegoż incydentu, wynalazca przestał zajmować się wynajdywaniem.
PIATEK - Wpadł na inspekcje ks. Pistolet. Chciał sprawdzić, czy przestrzegane są wartości chrześcijańskie. Posterunkowy Paproch ze strachu zjadł cala paczkę prezerwatyw, co to je chował w biurku. Niestety pudełko stanęło mu w gardle i musieliśmy go reanimować. Ja waliłem go w plecy pałka a kapral podtrzymywał go aby nie upadł. Paproch wypuścił trzy baloniki i zemdlał. Ks. Pistolet pogratulował nam sprawności ratowniczej. Baloniki zabrał dla dzieci. Ciekawe co na to powiedzą rodzice?
SOBOTA - Pułkownik Żelazny zakupił dla nas stół bilardowy. Powiedział, ze powinniśmy podnosić nasza sprawność fizyczna, a poza tym jak będziemy grac, to nie będziemy myśleć a to nam nigdy nie wychodziło i tylko były z tego problemy.
NIEDZIELA - Bilard jest chyba popsuty. Albo niekompletny. Po środku nie ma siatki a w zestawie nie było rakietek. Kulki co prawda są, ale nie chcą się odbijać. Może tez są popsute?! Natomiast kije świetnie nadają się do rozwieszania prania.
...


Dialogi sądowe
Cytaty z amerykańskiej książki 'Disorder in the Court'. To są autentyczne zdania, które padły w sądach - słowo w słowo. Nagrane i opublikowane przez reporterów sądowych.
P: Kiedy są Pana Urodziny?
O: 15. lipca.
P: Którego roku?
O: Każdego roku.
P: Ta amnezja ogranicza całkowicie Pana zdolność do zapamiętywania?
O: Tak.
P: W jaki sposób się ona objawia?
O: Ja zapominam.
P: Pan zapomina. Może nam Pan podać jakiś przykład czegoś co Pan zapomniał?
P: Ile lat ma Pani syn, ten, który z Panią mieszka?
O: 38 albo 35, stale mi sie myli.
P: Jak długo on już z Panią mieszka ?
O: 45 lat.
P: Co powiedział Pani mąż tamtego poranka, jak się Pani obudziła?
O: On powiedział: gdzie ja jestem Cathy ?
P: Dlaczego to Panią tak zdenerwowało ?
O: Ja mam na imię Susan.
P: No wiec Panie Doktorze, czy to nie jest tak, że jak człowiek we śnie umrze, to zauważy to dopiero jak się obudzi?
P: Pani najmłodszy syn, ten 25-letni, w jakim jest wieku?
P: Był Pan obecny przy tym, jak zrobiono Panu zdjęcie?
P: Poczęcie dziecka nastapiło więc 8 sierpnia?
O: Tak.
P: Co Pani w tym czasie robiła?
P: Ona miała troje dzieci, zgadza się?
O: Tak.
P: Ilu było chłopców?
O: Żadnego.
P: Były więc jakieś dziewczynki?
P: Jak zakończyło się Pani pierwsze małżeństwo?
O: Śmiercią.
P: Czyją śmiercią ?
P: Może Pani opisać tą osobę?
O: On był średniego wzrostu i miał brodę.
P: Czy to była kobieta, czy mężczyzna?
P: Panie Doktorze ilu autopsji dokonał Pan na zwłokach?
O: Wszystkie moje autopsje dokonuje na zwłokach.
P: Na wszystkie pytania musisz odpowiedzieć słownie, OK? Do której szkoły chodzłleś?
O: Słownie.
P: Przypomina sobie Pan o której zaczął Pan autopsję?
O: Autopsję zacząłem o godzinie 8:30 .
P: Czy Mr. Denningten był wtedy martwy?
O: Nie, siedział na stole i dziwił się, dlaczego dokonuje na nim autopsji.
P: Czy ma Pani kwalifikacje, aby oddać próbe moczu?
P: Panie Doktorze, zanim rozpoczął Pan autopsję, zbadał Pan puls?
O: Nie.
P: Zmierzył Pan ciśnienie ?
O: Nie.
P: Sprawdził Pan oddech?
O: Nie.
P: A więc jest możliwe, że pacjent jeszcze żył, kiedy dokonywał Pan autopsji?
O: Nie.
P: Jak może być Pan tak pewny, Panie Doktorze?

23.12.2003
15:56
smile
[2]

Brisk. [ Chomik ]

Hehe ano być było tysiące razy ale i tak za kazdym razem tak samo bawi :D Po prostu cud, miód i orzeszki :D

23.12.2003
16:00
smile
[3]

Madtrackus [ spamer ]

P: Ile lat ma Pani syn, ten, który z Panią mieszka?
O: 38 albo 35, stale mi sie myli.
P: Jak długo on już z Panią mieszka ?
O: 45 lat.

lol heaheahah :)

P: Jak zakończyło się Pani pierwsze małżeństwo?
O: Śmiercią.
P: Czyją śmiercią ?

ROTFL :)))

GENIALNE !!!

23.12.2003
16:32
smile
[4]

Pirix [ ! KB ! Góry górą ]

Było, ale zabawne więc nie szkodzi przeczytać jeszcze raz.

23.12.2003
16:45
smile
[5]

Cuphay [ Mroczna Dusza ]

<==========

23.12.2003
17:00
[6]

Didier z Rivii [ life 4 sound ]

Pamietnik kpt. Żbika był kiedyś w CDA, ale warto soebi przypomniec :)

23.12.2003
18:16
smile
[7]

rammzes1 [ Generaďż˝ ]

leżem :)

23.12.2003
20:12
smile
[8]

Satoru [ Child of the Damned ]

stare ale jare:))))

23.12.2003
20:17
[9]

Regis [ ]

Za kazdym kolejnym razem mniej smieszy...

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.