GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Julian Tuwim - tytul wiersza?

16.12.2003
22:29
smile
[1]

Mazio [ Mr.Offtopic ]

Julian Tuwim - tytul wiersza?

widze, ze wieszczem powinien byc tylko on -- J.Tuwim..
niestety nie znam tytulu poematu, ale moze Wy znacie?

Apsztyfikanci grubej Berty
I katowickie węglokopy,
I borysławskie naftowierty,
I lodzermensche, bycze chłopy,
Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajką wytwornych pind na kupę,
Rębajły, franty, zabijaki,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Izraeliccy doktorkowie,
Widnia, żydowskiej Mekki, flance,
Co w Bochni, Stryju i Krakowie
Szerzycie kulturalną francę!
Którzy chlipiecie z "Naje Fraje"
Swą intelektualną zupę,
Mądrale, oczytane faje,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item aryjskie rzeczoznawce,
Wypierdy germańskiego ducha
(Gdy swoją krew i waszą sprawdzę,
Wierzcie mi, jedna będzie jucha),
Karne pętaki i szturmowcy,
Zuchy z Makabi czy z Owupe,
I rekordziści i sportowcy,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Socjały nudne i ponure,
Pedeki, neokatoliki,
Podskakiwacze pod kulturę,
Czciciele radia i fizyki,
Uczone małpy, ścisłowiedy,
Co oglądacie świat przez lupę
I wszystko wiecie: co, jak, kiedy,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item ów belfer szkoły żeńskiej,
Co dużo chciałby, a nie może,
Item profesor Cy... wileński
(Pan wie już za co, profesorze!)
I ty za młodu niedorżnięta
Megiero, co masz taki tupet,
Że szczujesz na mnie swe szczenięta,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item Syjontki palestyńskie,
Haluce, co lejecie tkliwie
Starozakonne łzy kretyńskie,
Że "szumią jodły w Tel-Avivie",
I wszechsłowiańscy marzyciele
Zebrani w malowniczą trupę,
Z byle mistycznym kpem na czele,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

I ty fortunny skurwysynu,
Gówniarzu uperfumowany,
Co splendor oraz spleen Londynu
Nosisz na gębie zakazanej,
I ty, co mieszkasz dziś w pałacu,
A srać chodziłeś pod chałupę,
Ty, wypasiony na Ikacu,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item ględziarze i bajdury,
Ciągnący z nieba grubą rentę,
O, łapiduchy z Jasnej Góry,
Z Góry Kalwarii parchy święte,
I ty, księżuniu, co kutasa
Zawiązanego masz na supeł,
Żeby ci czasem nie pohasał,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

I wy, o których zapomniałem,
Lub pominąłem was przez litość,
Albo dlatego, że się bałem,
Albo, że taka was obfitość,
I ty, cenzorze, co za wiersz ten
Zapewne skarzesz mnie na ciupę,
Iżem się stał świńtuchów hersztem,
Całujcie mnie wszyscy w dupę!...

16.12.2003
22:31
smile
[2]

wysiu [ ]

Wiersz, w którym autor grzecznie,
ale stanowczo uprasza liczne zastępy
bliźnich, by go w dupę pocałowali.

Tak brzmi tytul, wg googla..:)

16.12.2003
22:33
smile
[3]

Mazio [ Mr.Offtopic ]

ale znales go?

prawda, ze jest zabojczy?

kurna normalnie go czytam po raz piaty i siedze pelen podziwu..

taaaaka lokomotywa :D

16.12.2003
22:34
smile
[4]

kamil210 [ Generaďż˝ ]

Ostatnia linijka jest bardzo sugestywna :)
Napewno to jest Tuwima??
wiersz wyczesany
mazio---> nudzi ci sie? :)

16.12.2003
22:38
[5]

kamil210 [ Generaďż˝ ]

***
Apsztyfikanci grubej Berty
..........
Moze on niema tytułu i nazywa sie...no wlasnie nienazywa sie!3 gwiazdki

16.12.2003
22:46
smile
[6]

zarith [ ]

koterski marek spłodził kiedyś genialny poemat pod tytułem 'nienawidzę'. pamiętam tylko fragment, ale całość też niezła:)

idę ulicą i nienawidzę
i każdym metrem ulicy się brzydzę
chce mi się rzygać kiedy was widzę
nienawidzę nienawidzę nienawidzę


17.12.2003
15:38
smile
[7]

Mazio [ Mr.Offtopic ]

tak mi sie Julek spodobal, ze go uniose.. moze ktos jeszcze sobie poczyta :)

17.12.2003
15:43
[8]

erton Fink [ Junior ]

Fajniuchny :)
Troche wzorowany na wierszu w ktorym Willon pyta wszystkich przebaczenia.

23.01.2004
17:49
smile
[9]

Mazio [ Mr.Offtopic ]

taki humor jaki nastroj..

kto nie lubi - nie czyta i spokoj :P

BAL W OPERZE


I

Dzisiaj wielki bal w Operze.

Sam Potężny Archikrator

Dał najwyższy protektorat,

Wszelka dziwka majtki pierze

I na kredyt kiecki bierze,

Na ulicach ścisk i zator,

Ustawili się żołnierze,

Blyszczą kaski kirasjerskie,

Błyszczą buty oficerskie,

Konie pienią się i rżą,

Ryczą auta, tłumy prą,

W kordegardzie wojska mrowie,

Wszędzie ostre pogotowie,

Niecierpliwe wina wrą,

U fryzjerów ludzie mdleją,

Czekający za koleją,

Dziwkom łydki słodko drżą.



Na afiszu - Archikrator,

Więc na schodach marmurowych

Leży chodnik purpurowy,

Ustawiono oleandry,

Ochrypł szef-organizator,

Wyfraczony krępy mandryl,

Klamki, zamki lśnią na glanc,

W blasku las ułańskich lanc,

Szef policji pierś wysadza

I spod marsa sypiąc skry,

Prężnym krokiem się przechadza...

Co za gracja! Co za władza!

Co za pompa! Jezu Chry...!

Zajeżdżają futra, fraki,

Lśniące laki, szapoklaki,

Uwijają się tajniaki

W paltocikach Burberry.



Szofer szofra macią ruga,

Na tajniaka tajniak mruga...

No jadź, jadź! bedziesz tu stać?

Caf się, frrruwa twoja mać!

Zajeżdżają gronostaje



I brajtszwance,

Barbarossy, oyenstierny

I braganze,

Zajeżdżają Buicki, Royce'y

I Hispany,

Wielkie wstęgi, śnieżne gorsy,

Szambelany,

I buldogi pełnomocne

I terriery

I burbony i szynszyle

I ordery

I sobole i gr and-diuki

I goeringi,

Akselbanty i lampasy

I wikingi,

Admirały, generały,

Bojarowie,

Bambirały, grubasowie,

Am!

Ba!

Sado!

Rowie !

Raz !

Dwa !

Hurra, panowie!

Hurra, panowie!

Hurra, panowie!

W szatni tłok,

W lustrach - setki,

Potrzaskują

Damskie torebki,

Każda poprawia, każda zerka -

I boty! numerek! bez numerka!

I jeszcze pudrem

I jeszcze usta

I lustra lustrem

I znów do lustra

I już - do loży - która? druga...

Na tajniaka tajniak mruga,

Na lewo, na prawo, na le, na pra,

A w środku już orkiestra gra,

Orkiestra gra! Orkiestra gra!



Ostro gra orkiestra-kiestra,

Z czterech rogów, czterech estrad

Pryska extra bluzgi grzmiące,

Miedzią pluska i mosiądzem

I bac! w blask, w oklaski, brawo,

W- drgawki metalową lawą

I jazz w blask grzmiąc furioso -

I nagle duszną tuberozą

W krew, w nozdrza placadiutanta

(Tempo: szampan, szatan, szantan)

I już - wziąć, i już - udami

I już - da mi! da mi! da mi!

I chuć - w skok, i wzrok - kastetem

I pod żyrandol piruetem -

solo! solo! małpa! nie po...!

buch magnezja foto ślepo

uda uda da mi da mi

gene orde dzwoni rami

zęby śmiechem do maestra

i gra orkiestra, gra orkiestra!...



II

Ze swych wież astronomowie,

Zapatrzeni w gwiezdne mrowie,

W teleskopach cud ujrzeli:

Małpy biegły przez firmament !

W zodiakalnej karuzeli

Apokaliptyczny zamęt.

Na przystankach dawnych zwierząt

Siadło szpetnych małp dwanaście

I zaczęły małpi nierząd

W planetarne siać przepaście.

Obręcz niebios w pęd szalony

Złe puściły małpiszony,

Skaczą, kręcą się, iskają,

Jak za kratą swojej klatki,

I czerwone pulchne zadki

Ziemi, krążąc, wystawiają.

Nie ma już niebieskich znaków!

Małpa toczy się w zodiaku!

I wisząca ciężką zmorą

Nad tą groźną nocą gwiezdną,

Każe tańczyć gwiazdozbiorom,

Gdy małpiarzy diabli biorą,

Diabli biorą, diabli wezmą!



III

A na scenie Satanella

Chwyta gwiazdy w tamburino,

Tarantella, tarantella

Meteorów serpentyną,

Satanella - młynek rtęci,

Satanellę niebo kręci

Mgławicową pienną plamą,

Satanella - blasku smuga

I oblana srebrną lamą

Bystrych bioder centryfuga!

...Z satyrycznym erotyzmem

Na tajniaka tajniak mruga.

Satanellę księżyc porwał,

Wzniósł ze sceny w niebo sine

I nad placem teatralnym

Znowu zawisł tamburinem.

A tu dalej wrą w zabawie,

I na scenie, rosnąc w blaski,

Wybuchają białe pawie

Ogniomiotem zórz bengalskich,

Rozigraną wbiega sforą

Tłum różowych świń z maciorą

I kaczuczą i macziczą

I jak zarzynane kwiczą

Aż tancerzy diabli biorą

diabli biorą

diabli biorą!

Potem księżyc nad Taiti

I gitary na Haiti,

Potem śpiewa Włoch Tęsknotti

Zakochane totti-frotti,

Potem duo Pitt and Kitty,

Klowny się po pyskach piorą

I śpiewają:

I am Pitty I am Pitt

I love you Kitty,

Aż tancerzy diabli biorą

diabli biorą

diabli biorą!

"Patrz go, jak wariata struga",

Na tajniaka tajniak mruga.

Brzuchem do czarnego gacha

Babilońska trzęsie swacha,

Chrzęszcząc w drgawkach, z małpim krzykiem,

Bananowym nabiodrnikiem,

Centaur wlazł na Centaurzycę,

Dęba stanął koń w muzyce

I oderżał arię końską,

Mierząc w swachę babilońską,

A w basenie pełnym syren

Kozłonogi pływa Sylen.

Brawo ! brawo ! brawo! brawo!

Jazz - zamiecią, dym - kurzawą,

Sześć tysięcy w jedno ciało

Zrosło się i oszalało!

Hucznie, tłusto, płciowo, krwawo,

Brawo! brawo! brawo! brawo!

Płciowo, hucznie, tłusto, biało,

Mało! mało! mało! mało!

I po piętrach, i przez schody

Opętanym korowodem,

Piekłem, żarem, pląsem, tanem,

Gąsienicą - Lewiatanem,

Pterofiksem, Kikimorą,

Archimałpą, Zadozmorą,

Szampankanem, Pankankanem

Grzmocą w tempie obłąkanem,

Tak że wszystkich diabli biorą

diabli biorą

diabli biorą!



IV

Przy bufecie - żłopanim,

Parskanim, mlaskanim,

Burbon z młodym Rastakowskim

Serpentynę flaków wcina,

Na talerzu Donny Diany

Ryczy wół zamordowany,

Dżawachadze, prync gruziński,

Rwie zębami tyłek świński,

Szach Kaukazu, po butelce

Rumu cum spiritu wini,

Przez pomyłkę tknął widelcem

W cyc grafini Macabrini,

Rozdzierane kaczki wrzeszczą,

Tłuszczem ciekną, w zębach trzeszczą,

A najgorzej przy kawiorze:

Tam - na zabój, tam - na noże,

A jak złapią - szczerzą zęby

I smarują głodne gęby

Czarną mazią jesiotrową,

A bieługi białe kłęby

Żrą od razu na surowo,

Bo to dobrze, bo to zdrowo!

("Bycza, bracie, rzecz - bieługa!"

Na tajniaka tajniak mruga.)

Ćwierciomirski z Podhajdańca

Sarni udziec wziął do tańca,

Esterhazy, w sztok zalany,

Zrobił z wędlin przekładańca

I na wszystkie strony pchany

Klaps go w talerz Donny Diany,

W ostry sos - więc ryk pijany,

Śmiech prezesów i Burbonów - -

A nad wszystkim - pułk garsonów

Fruwa zmotoryzowany.



W okolicznych hotelikach

Całą noc robota dzika,

Seksualny kontredansik:

Na momencik, na kwadransik,

Na portiera tajniak mruga:

Portier - owszem, portier - sługa,

Ta w woalu, tamta w szalu,

Na kwadransik, prosto z balu,

Na momencik, ot przelotem,

Szybko - i na bal z powrotem:

Rotmistrz Rzewski z miss Lenorą,

Oxenstierna z panią Fiorą,

Borys Silber z księżną Korą

Na kwadransik, szofer! wio!

Potem znów ich diabli biorą

diabli biorą

diabli biorą,

W wir tej nocy diabli biorą,

Roztańczeni diabli bio - - -!

Rąbią w ziemię Buicki, Royce'y,

Akselbanty, śnieżne gorsy

I buldogi i terriery

I szynszyle i ordery,

Generały i wikingi,

Admirały i goeringi,

Bambirały, bojarowie,

Deterdingi -

Am!

Ba!

Sado!

Rowie!

Raz ! ,

Dwa !

Hurra, panowie!

Brawo, panowie!

Mało, panowie !

...Raz... Dwa... Druga, panowie...



V

Na ratuszu bije druga,

Na tajniaka tajniak mruga,

Na widowni i w sznurowni

I pod dachem i w kotłowni

I pod sceną i w bufecie,

Na galerii i w klozecie,

W kancelarii i w malarni,

W garderobach i w palarni

I w dyżurce u strażaka

Mruga tajniak na tajniaka...



Poziewując, siedzą w szatni

Czterej z gliny, dwaj prywatni,

Poziewują, pogadują,

Przechadzają się, pogwizdują,

Pogwizdują, przechadzają się,

Swym kamaszkom przyglądają się.

Słowikowski z trzeciej śledczej

Mówi, że mu w żółtych letczej,

Czarne palą jak cholery,

A najgorzej - to lakiery.

Macukiewicz z jedenastki

Patrzy w szpice, widzi gwiazdki:

Dobra pasta, połysk śliczny,

Całkowicie elekstryczny.

Szulc z ósemki ma giemzowe:

"Powiedz, Czesiek, nie jak nowe?

Drugi rok na codzień noszę

A raz fleki dałem - proszę!",

Wańczak z piątki, zwany Blindzia,

Chwali pastę marki "India",

Popatruje, pogwizduje:

Udibidibindia, udibindia.

Kruman (karniak) nosi nowe

Stebnowane, orzechowe.

Ziewa - "daj płaskiego, Blindzia..."

Udibidibindia udibindia.



VI

Już z ratusza bije trzecia,

Senne pola dreszcz obleciał,

Dzień się rodzi.

Brzask przez szarość się przeciera,

Owoc słońca krwi nabiera,

Zaszeptały wiewem brzozy,

W zagajniku ptaszek gwizdnął

Do stolicy jadą wozy

Z zielenizną.

Jadą wozy, poskrzypują,

Ludzie drzemią, poziewują,

Brzozy błyszczą białą korą,

Wiatr przez owies przeszeleścił,

Jadą wozy wczesną porą

Do przedmieści.



Trąbi auto ciężarowe,

Wozy mija

I na długo kurz różowy

Z szosy wzbija.



Chłopki suche i dostojne

Idą szosą.

Idą boso i na sprzedaj

Masło niosą.



Zapiał kogut, za nim drugi,

Potem trzeci,

Na pastwiska bydło gnają

Małe dzieci.

Przetrąbiło drugie auto

Ciężarowe,

Chłop prowadzi kulejącą

Krowę.



Skrzypią wozy, przewalają się

Z boku na bok,

Ludzie w chatach przewracają się

Z boku na bok.



Chrapie w rowie, twarzą w trawę,

Ktoś pijany,

Na pastwisku podryguje

Koń spętany.



Na kościele niebijące

Wiszą dzwony.

Suche pęki ziół pod krzyżem

Ogrodzonym.



Jakiś duży wyszedł w gaciach

Przed zagrodę,

Mruży oczy i tarmosi

Ostrą brodę.



A tam dalej stoi szkoła

Murowana,

W szkole mapa, bardzo pięknie

Malowana.



Na ćwiczenia idą żołnierze

Z karabinami...

"...że na tobie giną, że na tobie giną

chłopcy malowani"...



Skrzypią wozy, przewalają się,

Pozgrzytują...

"...W mieście tera rymbarbarum

Duża kupujom".



Skubią trawę białe kozy

Wymioniaste.

W sinym dymie, w złotym pyle

Dzień nad miastem.



Owoc pękł - i mokrym świtem

Oróżowił miejską ziemię,

Zawieszony pod sufitem

W żyrandolu tajniak drzemie.



VII

Przez ul. Zdobywców,

Przez Annasza, Kaifasza;

Przez Siwą, przez św. Tekli

I Proroka Ezdrasza.



Przez Krymską, Kociołebśką,

Przez Gnomów i przez Dziewic,

Przez Mysią, Addis-Abebską

I Łukasza z Błażewic,



Przez Czterdziestego Kwietnia,

Przez Bulwary Misyjne -

Jadą za miasto wozy

Asenizacyjne.



Z facjatki budy drewnianej

Tłusta panna wygląda:

Która godzina, g....arzu? -

Piąta, k...o, piąta...



I przez puste ulice

Jadą dalej i dalej,

Panna przed siebie patrzy

I papierosa pali.



Widzi dom czerwony,

Nowo zbudowany,

Ludzie już mieszkają

W nieotynkowanym.



W jednym oknie gąsiory

Z wiśniakiem i jagodnikiem,

Za oknem wietrzyk igra

Różowym balonikiem.



Na żelaznym balkonie

Łbem na dół wisi zając,

Łąkę przewróconą

Jeszcze oglądając.



Pan w spodniach, ale boso,

Na drugi balkon wyszedł,

Ziewa, patrzy na niebo,

Szelki mu z tyłu wiszą.



Chaplin, z dykty wycięty,

Krzywo stoi przed kinem.

Przejechał na rowerze

Policjant z karabinem.



Na potłuczonej szybie

Sklepu z konfekcją "Lolo"

Widać kawałek gazety:

Litery IDEOLO...



Widać blachę z napisem:

Golenie 20 gr.

Strzyżenie 40 gr.

Manikir 60 gr.



Przeleciała taksówka,

Podskakując w pędzie,

Jedzie gruby z wędką,

Ryby łowić będzie.



Z piwnicy wędliniarza

Gorąca para wali,

Panna patrzy przed siebie

I papierosa pali.



VIII

Nocą - tylko w kasach kolejowych

Beznamiętnie

Ciurkające,

Zaspane,

A w szulerniach gejzerem gorączkowym,

A w burdelach - nieodżałowane,

Na dancingach - syczące szampanem,

Wytrysnęły z brzaskiem dnia - kipiące,

Zapienione, robaczywe pieniądze.

Z portmonetek, szuflad, kieszeni

Do kieszeni, szuflad, portmonetek,

Za chleb, za tramwaj, za gazetę,

Za lekarstwo, za szpinak, za siennik,

Do kas i z kas,

Za wóz i przewóz,

Do miasteczka z miasteczka,

Do województw z województw,

Za mleko, za gaz,

Za zwierzęta, za las,

Do banków, straganów, sklepików i kas

I z kas, i z banków, straganów, sklepików,

Do kelnerów, lekarzy, oficerów, rzeźników

I znów do lekarzy, rzeźników, kelnerów,

Od zdunów, monterów, do stolarzy, szoferów,

Za kurs, za stół za golenie, za drut,

Za sól, za ząb, za cegłę, za but,

Od ślusarza do księdza, od księdza do szklarza,

Od szklarza do szewca i znów do ślusarza

I znów

I znów

I jeszcze raz.

Za bilet, za nóż, za wodę, za gaz,

Za armatę, musztardę, podkowę, protekcję,

Za ślub, za grób, za schab, za lekcję,

Za klej, za klamkę, za klops, za kliszę,

Za papier, na którym te wiersze piszę,

Za pióro, atrament, za czcionki, za druk,

Za bombę, za śledzia, za radio, za bruk,

I poecie - za dar, za nazwisko, za czas,

I wszystkim za wszystko, z kieszeni do kas

I z kas do kieszeni, na wszystkie strony,

Rozdrobnione na grosze, spęczniałe w miliony,

Labiryntem i mrowiem, kołowrotem splątanym,

Chaosem kierunków i linii pijanych,

Buchające i schnące, znikające, rosnące

Zakrążyły diabelsko robaczywe pieniądze.



Adiutanci poczynań i działań, i dziejów,

Atakują Verdun, atakują Pociejów,

Płyną na Celebes transatlantykiem

I płyną rynsztokiem ulicy Dzikiej.

Bułka - grosz,

Wojna - miliard:

Cyk !

Buch!

Zgierz:

Asyria.

"Silni jednością,

Silni wolą

Czuj Duch":

IDE

OLO.

Wije się złoty Lewiatan zły,

W srebrne szczury, wijąc się, zmienia,

Drobnieje w bilon pcheł i wszy,

I znowu w szczury zrastają się pchły,

Grosze i wszy srebrzeją w kieszeniach

I znów wypełzają szczurami szaremi,

Za nami, przed nami, biegają po ziemi,

I jak papier wyschnięty, szeleszczą, szurają

I znów się w złotego potwora zlewają,

Co płodzi się, ciekąc przez sioła i miasta,

Rozłazi się w pędzie, rozpada i zrasta,

I krąży, miliardząc, od biesa do czorta,

Od czorta do diabła, rozpłodem łapczywym,

I ciągnie, i wre trędowata eskorta,

Skacze i plącze się konwój parszywy.



IX

Jadą ze wsi wozy

Aprowizacyjne,

Jadą na wieś wozy Asenizacyjne.

Przy rogatce się minęły

Pod szlabanem,

Jak kareta ślubna z karawanem.

Przyjechała na targ zielenizna,

Przyjechał nawóz na pole,

I zaczęła nowy dzień ojczyzna,

Żeby pełnić posłannictwo dziejowe

I odegrać historyczną

Rolę.



X

Rozmyślając głęboko nad rolą

Dziennikarze szybko pisali:

ideolo - ideolo - ideolo -

A tancerzy w hucznej sali

Jeszcze ciągle diabli brali



diabli brali

diabli brali.

A już ludzie pracy wstali:

W rzeźniach bydło zabijali,

Karabiny nabijali,

Interesy ubijali,

Wrogom zęby wybijali,

Wrogom czaszki rozbijali

I do krzyża przybijali,

Na stalowy pal wbijali

I do grosza grosz zbijali

I banknoty odbijali:

Odbijali, odbijali:

Precz z niedolą! Precz z niewolą!

Nad poziomy! w lot i w polot!

Czas uderzyć w czynów stal!

Ideolo - ideolo -

Udał się ten piękny bal!

Ideolo - ideolo -

Czynem! duchem! wiarą! wolą!

Hej do walki! zniszczyć nędzę!

Kupą, kupą ku potędze!

Czynu! czynu! nic po słowie!

Ducha! ducha! więc po głowie

I kolbami, i salwami

Ka

Ra

Bino

Wymi !

Raz!

Dwa!

Hurra, panowie!

Ducha, panowie !

Czynu, panowie!

Raz! Dwa! Solo! Solo!

Z panną Tiutką graf Ramolo!

Hop! siup! W dziejowej skali,

- ali, - ali, - ali, - ali,

i zecerzy w całym państwie

Czcionki gigant układali:

IDEOLO, IDEOLO

Ideolo ideali

Lari fari lafirindia

Udibidibindia, udibindia!

Da mi! da mi! z Olą Tolo

Barszczyk piją, wódę golą,

A maszyna wali, wali:

IDEOLO, IDEOLO

Malo malo solo solo

malo solo malo brawo!

Kawa z rumem, koniak z kawą,

Piękny Dusio z panią Violą

Pod schodami się certolą

I wesoło na bulwarze

Pokrzykują gazeciarze:

"Wielki bal z dziejową rolą!

"Dzisiaj strrraszne ideolo!

"Kurr Stołeczny Fioletowy!

"Kurr dzisiejszy; Kurr dziejowy!

"Ideolu za dziesięć groo!...

"Bal w Operze ! Katastroooo!

"Kurr Poranny z opisami!"

Kurrdesz grzmi nad kurdeszami!



XI

Płynie na czcionki drukarska farba:

IDE

OLO

"Ile rebarbar?"

Karna

Kadra

Ducha

Czynu

"Proszę za dziesięć groszy kminu"

Miecz

Krzyż

Duch

Dziejów

"Proszę za dziesięć groszy kleju"

Ducha

Dziejów

Karne

Kadry

"Proszę za dziesięć groszy musztardy"

Czerep rubaszny

Paw narodów

"Proszę za dziesięć groszy lodów"

Jeden

Tylko

Jeden

Cud -

- "Ober, jeszcze butelkę na lód!"

I bac! bac!

I plac opustoszał,

I do bramy wloką truposza.

I bac, bac ! zza rogu, z sieni,

I w bruk, w bruk tętniącemi

Kopytami bac po głowie

Ka

Wa

Le

Ryjskiemi !

Raz!

Dwa !

Hurra, panowie!

Mało, panowie!

Brawo, panowie!

I bac, bac!

Słońce na ziemi!

Człowiek na ziemi!

I krew na ziemi!

I bac jazz!

I gra orkiestra

Z czterech rogów

Z czterech estrad

Z czterech rogów

IDE

OLO

A tancerzy diabli biorą!



Bo patrzcie! patrzcie, jaka sensacja!

Brawo dyrekcja! Co za atrakcja!

Gąsienicą hipopotamową,

Glistą, na miarę przedpotopową,

Na salę wpełza tłusty Jaszczur,

Czołg złotociekły, forsiasty praszczur:

Szczurząc i wsząc, i pchląc wspaniale;

Książę Karnawał wjeżdża na salę!

Tajniaki z tyłu, tajniaki na przedzie,

Mlaskiem, człapem, wijąc się, jedzie,

Pełznie smoczysko - a na nim okrakiem

Goła, w pończochach, w cylinderku na bakier,

Z paznokciami purpurowymi,

Z wymionami malowanymi,

Z szmaragdowym monoklem w oku,

Z neonową reklamą w kroku,

Skrzecząc szlagiera:

"Komu dziś dać?

Komu dziś dać?

Komu dziś dać!"

Wierzga na gęstym pieniężnym potoku

Promieniejąca K.... Mać!

I nagle - kotłującym ściskiem

Rzuciła się sala z piskiem, wizgiem!

Pianą zieloną pryska z pyska,

Kopie, szarpie, krzesłami ciska,

Tratuje, gryzie wściekłymi kłami,

Nożami błyska, tłucze pałkami,

Na zakrwawionym śliskim parkiecie

Tarza się, tapla się, dusi i gniecie,

Mordem i smrodem pozycje zdobywa

I z cielska potwora łapami wyrywa

Złotą juchą ociekające

Wrące szczurami i wszami pieniądze

I żre, i chłepce wydarte kawały;

Aż ryczy ze śmiechu

Odwłok Wspaniały,

Kipiący bezmiarem metalu,

I dalej się wije i tłuszczem obrasta

I nonszalancko ogonem chlasta

Największa atrakcja Balu!

I przyśpiewuje "Komu dziś dać?

Komu dziś dać?

Komu dziś dać?''

Promieniejąca K.... - Mać

K.... - Mieć

K.... - Brać !

"Jak bal, to bal! Maestro, wal!

Grubasku, teraz solo!

O, IDEOL! O, IDEAL!

Takie małe, małe, słodkie IDEOLO!"

I gdy w strop szampitrem strzelił

Metaliczny tusz kąpieli,

Ani się nie obejrzeli,

Ani zdążył z żyrandziaka

Mrugnąć tajniak na tajniaka -

Jak błyskawicowym zdjęciem,

Foto-ciosem, blasku cięciem

Wszystkich wszyscy diabli wzięli

diabli wzięli

diabli wzięli

Aż ze śmiechu małpy spadły

Z zodiakalnej karuzeli.



1936

23.01.2004
18:37
smile
[10]

Kanon [ Mag Dyżurny ]

Wieslaw Dymny (maj fejwrit)

Łazik z Tormesu

Ballady Niecnotliwe
Życzenia nieżyczliwe
Prawdy nieprawdziwe
Szczęścia nieszczęśliwe

Ja sierota nie ochrzczony
Ojciec zginął zastrzelony
Matka ciałem handlowała
Póki w służbę mnie nie dała

Sługą byłem u żebraka
U ślepego i u diaka
Byłem sługą u proboszcza
W złości małom go nie oszczał
Służyłem też u magnata
Chudy był jak kawał gnata
Los mnie wciąż doświadczał srogi
Gdym przemierzał świata drogi
Gdy będziecie cichcem siedzieć
Tyle mogę wam powiedzieć
Chwalcie potęgę pieniądza

Szczęście sprzyja bogatemu
A nieszczęście ubogiemu
W oczy wiatr wciąż wieje temu
Złote jabłka zaś tamtemu
Chwalcie potęgę pieniądza

Bogacz zawsze się wywinie
Choćby był w najgorszej bździnie
Choćby nie wiem jak dołował
Stróż go anioł wyratował
Chwalcie potęgę pieniądza

Dla bidnego kazamaty
I policja tęgie baty
Kijem grzbiet mu wygarbują
Nie namaszczą zakopują
Chwalcie potęgę pieniądza

Złoto niebo i zaszczyty
Kałdun pełny żywot syty
Przyjaciele i wesele
Ma kto ma dukatów wiele
Chwalcie potęgę pieniądza

Kto ubogi był ten będzie
Żył w robactwie umrze w nędzy
Pod płotem go pochowają
Duszę diabłu zaprzedają
Chwalcie potęgę pieniądza

Choćbyś gwałcił choćbyś grzeszył
Choćbyś kogoś nożem przeszył
Choćbyś osrał dostojnika
Za pieniądze się wymigasz
Chwalcie potęgę pieniądza

Choćbyś w cnocie żył ubogi
Nie dla ciebie nieba progi
Od bram raju cię odpędzą
Bo im brzydko woniasz nędzą
Chwalcie potęgę pieniądza

Bóg też bogatemu sprzyja
Przykazanie z nim omija
Prowadzi go jak za rączkę
Raz w rozkosze raz w rzeżączkę
Chwalcie potęgę pieniądza

Biedny pójdzie raz na kurwy
Już go męczą głowę urwą
Bogacz z burdla do burdelu
Idzie w szczęściu i weselu
Chwalcie potęgę pieniądza

Starodawnym więc zwyczajem
Z chudą szynką z jednym jajem
Tak jak robił Franek Gienia
Złożymy sobie życzenia
Dobrego businessu
Życzy sobie
Łazik z Tormesu

Zdrowia szczęścia pomyślności
Worek złota zdrowych kości
Cichej śmierci miejsca w grobie
Tego my życzymy sobie

Wam życzymy popłuczyny
Zgniłej śliny śmierdłej szczyny
Zdechlizny oraz plwociny
Tego złego wam życzymy

Żeby wam się kiepsko działo
Żeby ciało wam śmierdziało
Żeby ręce odleciały
Żeby nogi wam zdrewniały


Żeby zęby wam spróchniały
Żeby dupy nie dawały
Żeby ptaszek wam nie stawał
By dostatek niedostawał

Żeby zboże wam wygniło
Bydło by się sparszywiło
Żeby krowy wam się gziły
A dzieciaki potopiły

Żeby ogień strawił wszystko
Żeby wam się wściekło psisko
Żeby was ugryzła żmija
Język zmienił w kawał kija

Żeby życie wam obrzydło
Byście mieli motowidło
Głowy żeby skołtuniały
Żony żeby się puszczały
Takiego businessu
Życzy wam
Łazik z Tormesu

Byście spuchli jak puchlidło
Omamieli jak mamidło
Ogłupieli zbaranieli
Byście w końcu oszaleli

Żeby wszystko z rąk leciało
Ciasto łajnem by śmierdziało
W każdym kątku było gówno
Byście z głodu puchli równo

Żeby wrony oczy zjadły
Konie świnie w chlewie padły
Plecy włosem wam porosły
Byście byli jak te osły

Żeby wam na waszej głowie
Rosło wielkie wodogłowie
By się w jad zmieniła ślina
Pod pachami opuchlina

Byście w kępki wyłysieli
Wylinieli ocipieli
Ślepia jak u basedowa
Jako ceber pusta głowa

W kiszkach glizdy jak węgorze
Bród ubóstwo zaś w komorze
Żeby żarły was robaki
Byście mieli cztery raki
Takiego businessu
Życzy wam
Łazik z Tormesu

Żeby życie było plagą
Każda prawda była blagą
Żeby ruja i porubstwo
Zepchnęło was w ubóstwo

Żeby twarde miękkim było
Złoto w błoto się zmieniło
Mięso było samą żyłą
I to żyłą mocno zgiętą

By syfilis i cholera
Wam doskwierał i pożerał
Żeby generał jej gmerał
A wam w piersiach ból doskwierał

By wam serca zapleśniały
Wątroby się rozleciały
Paznokcie się odklejały
Nosy ropą zaropiały

Żeby święci między nami
Byli wszyscy grzesznikami
Żeby wasze ideały
Zwykłą bzdurą się stawały

Byście klęli i szydzili
W złości gniewie zawsze żyli
Żeby wam się wszystko wściekło
A nagrodą było piekło
Takiego businessu
Życzy wam
Łazik z Tormesu

Posłuchajcie więc Łazika
Morał taki tu wynika
Ludzie są jako szakale
Moralności nie ma wcale
Kto zaś żyje w zgodzie z Cnotą
Inni go zadepczą w błoto
Kto chce dobrym być ten głupi
Niechaj innym skórę łupi
Sprawiedliwym być to żarty
Będziesz głodnym i obdartym
A więc pchajcie się łokciami
Wchodźcie w serce z buciorami
Plujcie kopcie obcasami
Nie szanujcie nic nikogo
Róbcie wszystko jedną nogą
Zapomnijcie o sumieniu
Pamiętajcie o jedzeniu
Sądźcie wszystko nie sądzone
W dziwkę zmieńcie własną żonę
Jedno miejcie na uwadze
Aby nie obrażać władzę

A poza tym można kupczyć
Zdzierać lichwę cichcem dupczyć
Rzucić cnoty niech spleśnieją
My pocieszmy się nadzieją
Że to nasze życie w grzechu
Za szachrajstwo przeniewierstwo
Za szalbierstwo i pieniactwo
Za złodziejstwo i zaprzaństwo
Za paskudztwo całe świństwo
Nikt nas nigdy nie ukarze
Takiego businessu
Życzy wam Łazik z Tormesu

-KONIEC-



23.01.2004
18:47
[11]

Hadriel [ Screener's ]

takich wierszów to nawet ja bym nie napisał :)

23.01.2004
19:40
smile
[12]

erton Fink [ Junior ]

Swietne Kanon :))

23.01.2004
19:54
[13]

erton Fink [ Junior ]

Wklepie tego Villona o ktorym pisalem wczesniej (ze Tuwim sie chyba troche wzorowal) bo nie moge nigdzie znalezc.

Francois Villon
Ballada, w którey Wilon pyta u wszystkich przebaczenia


U celestynów y kartuzów,
Żebrzących braci y dewotek,
Wałkoniów młodych, nabiyguzów,
Dworek służebnych y ślicznotek,
Co mile szczerzą buziak słodki;
Galantów, co bez okulenia,
Wzuwają ciasne zółte botki:
U wszystkich pytam przebaczenia.

U sikor, co gdzie mogą, rade
Ukazać są cycuszek biały.
Graczów, co wszędy niosą zwadę,
Biboszów, ssących dzban wystały;
U błaznów, co wśród błahych śpiewek,
Przetrwają noc bez odpocznienia;
U wdów rzęsistych y u dziewek,
U wszystkich pytam przebaczenia.

Prócz ino owych psów zawziętych,
Co twardym chlebem mnie raczyli,
Dzień w dzień strzec każąc postów świętych
(Bodayby sami łayno źryli!),
Gdyby nie to, iż ot, na stołku
Siedzę, pierdnąłbym dla uczcenia
Tey braci: ulżyi se, wesołku!...
U wszystkich pytam przebaczenia.

PRZESŁANIE
Niech im kto siódme mości żebra,
Wziąwszy tęgiego głaz kamienia,
Lub kiy sękaty; niech ich febra...
U wszystkich pytam przebaczenia.


tlum Tadeusz Boy Żeleński (swietna archaizacja jezyka)
za bledy przy klepaniu nie odpowiadam :)

23.01.2004
20:26
smile
[14]

BIGos [ bigos?! ale głupie ]


myślałem, że nienawidzę wierszy w ogóle :)
a tu popatrzcie, "Apsztyfikanci..." i "Łazik z Tormesu" całkiem całkiem :)

23.01.2004
20:43
[15]

bialy18 [ Pretorianin ]

:/

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.