leo987 [ Senator ]
RPG " WILKI GŁĘBIN" - wojenna opowieść o u-bootach
Witam,
dla tych którzy lubią okręty podwodne i historię drugiej wojny światowej na morzu, zapraszam do zabawy. Wszystko jasne. No to ruszamy...
(Ktoś chce zacząć może?)
"WILKI GŁĘBIN" - cz.1
MarCamper [ Generaďż˝ ]
a co z rpg, jedziemy dalej ?!?
leo987 [ Senator ]
MarCamper--> no pewnie. Dlaczego nie zacząłeś części drugiej?
MarCamper [ Generaďż˝ ]
aha, już niedługo zacznę. Tylko które zakończenie wybrać? Mnie bardziej siępodoba z tym bogiem Bachusem, to był niezły kawałek :))
Drizzt [ Konsul ]
Północny Altlantyk ,późna jesień roku 1942. Bohaterski kpitan Kurt Steiner ,wraz ze swoją lekko skacowaną załogą, poszukuje szansy na otrzymanie żelaznego krzyża.Poprzez peryskop poszukuje statków wroga na zamglonym horyzoncie....
MarCamper [ Generaďż˝ ]
Ciekawy początek jak na RGB ;))))
MarCamper [ Generaďż˝ ]
znaczy się RPG :)
reik [ Pretorianin ]
Denerwowala go nazwa statku 'Wilki Głębin'. Niektórzy nie rozumieli jej zbyt dobrze. W ostatnim porcie jakiś cholerny tubylec napisał w miejscowej gazecie, że do portu zawitał statek 'Wielki Głębin'. Teraz połowa załogi chodziła jakby chciała, a nie mogła. Połączenie portowej wódki z awantura zawsze daje takie rezultaty. Kapitan zastanawiał się nad tym czy zawsze tak będzie. Kiedyś może mu zabraknąć załogi, przez te burdy. Fakt faktem, że łajba jest dobra. Pływa już na niej od 3 lat i tylko raz zostala pokiereszowana przez kule jakiegos napaleńca. Dziń był w miarę senny, tak jak wiele takich dni na morzu. Jak powiadają wilki morskie - walka na morzu to godziny nudy i oczekiwania a potem kilka sekund prawdziwej walki.. Teraz trwały te godziny. Kapitan chciał, żeby potrwały jeszcze co najmniej kilka dni.
rothon [ Malleus Maleficarum ]
Siedza dwa U-booty na drzewie, a na dole biegnie kon. Uciekajmy - mowi jeden U-boot do drugiego - bo moze on ma tutaj gniazdo.
MarCamper [ Generaďż˝ ]
hehe :)))-
matchaus [ Legend ]
...A więc leo, stary druhu, znów cię wysłali na morze... No, no - jak się obrobię to na 100% coś dorzucę
matchaus [ Legend ]
taaaa - ale jutro :(
matchaus [ Legend ]
Kurt otarł zroszoną deszcem twarz. - Donner Veter! Zaklął szpetnie. Od dwóch tygodni pływamy bez celu! Marynarze z centrali popatrzyli po sobie. Kapitan był wzburzony i doskonale to rozumieli. Minęło już 30 dni od kiedy wyszli z Lorient, a północny Atlantyk nie należał do bezpiecznych rejonów. Był początek grudnia, a oni zostali skierowni do formującego się stada "Buffel". Ich rejonem patrolowania był obszar na południe od Grenlandii i Islandi. Pogoda była paskudna. Deszcz ze śniegiem zacinał tak, że wachtowi w kiosku zmieniali się co pół godziny. Lodowaty wiatr przeszywał na wskroś ich umęczone ciała. Oczy zmienione w wąskie szparki przeczesywały niezmordowanie horyzont. Okręt wchodził z trudem na gigantyczne fale, by po chwili balansowania na szczycie, runąć z hukiem w dół. I tak bezustannie... Marynarze wewnątrz stalowego wrzeciona przypominali w swych ruchach antyczne rzeźby niźli żywych ludzi. Szare, bez wyrazu twarze, obfite zarosty i szklane, nierzeczywiste gałki oczne czyniły z ich postaci mitycznych Nordyków; współczesnych Wikingów. Tylko ubiory marynarzy były inne niż owych barbarzyńców; czarne, smoliste, upiorne. Powietrze wewnątrz okrętu wypełnione było odorem potu, świeżych wymiocin i psującej się żywności. Do tego dochodziła wszechobecna wilgoć. Miało się wrażenie, że pragnie wedrzeć się do płuc i zakończyć życie śmiałków wypełniając odwieczny cykl życia i śmierci. Kapitan, cały przemoczony patrzył z wysiłkiem na mapę północnego Atlantyku. Kropla deszczu zwisała z czubka jego nosa, nie odrywając się przez długą chwilę. Kiedy w końcu spadła na pokrytą pleksiglasem mapę, Steiner jakby wyrwał się z odrętwienia. Jego spojrzeniu wróciło życie, ręka przesunęła się po brodzie. Oderwał się od studiowania mapy i rzucił krótko w kierunku sternika: - Kurs 150 Prędkość 8 węzłów! - Jawohl! Kurs 150, prękość 8 - krzyknął równie machinalnie co kapitan, sternik. - Idziemy na SSE? zainteresował się pierwszy oficer - spodziewasz się coś tam znaleść; przy tej pogodzie?! - Ależ Gunter - kapitan odezwał się dobrodusznie - alianci chyba też przy tej pogodzie pływają. - Oczywiście mein fuhrer! - Gunter Stchraum uśmiechnął się porozumiewawczo. - Jest tylko pytanie, czy jesteśmy w stanie ich wytropić? dołączył się do dyskusji Helmut Schwedt z obsługi hydro. - Zaraz ci ułatwię zadanie - kapitan odwrócił się do hydronawigatora i wydał komendę: - Zdjąć wachtę, wchodzimy w zanurzenie! - Kurt obserwował sprawne ruch marynarza który wspiął się po drabince, aby odkręcić właz luku prowadzący na mostek. Nagle rura głosowa zawyła od szumu wiatru i uszą obecnych dał się słyszeć ludzki krzyk, przerywany uderzeniami deszczu: - Herr kaleu! ...Nieprzyjacielski statek! ...Kurs 250, prędkośc 5 węzłów! ...Odłegość 2200 metrów! - Mój Boże, jak oni go dostrzegli?! pomyślał kapitan zakładając nerwowo sztormiak. Już po chwili wspinał się na trap prowadzący do kiosku...
leo987 [ Senator ]
... Hans obudził się wczesnym rankiem. Po wczorajszym raucie w kantynie szumiało mu jeszcze w głowie od toastów i kilku butelek szampana, jakie wypili z innymi oficerami. Sięgnął ręką po papierosy leżące obok na szafce nocnej, wyciągnął jednego i włożywszy go do ust zapalił. Wciągnął mocno powietrze i rozkoszował się smakiem papierosa. Po chwili, kiedy nikotyna rozeszła się po jego ciele, przeniósł wzrok na kobietę, która leżała obok niego. Długonoga brunetka, którą spotkał wracając z imprezy leżała teraz obok niego. Jej spokojny i miarowy oddech zadziwił go. - To zdumiewające, że ludzie potrafią jeszcze tak spokojnie spać- pomyslał. Jako pierwszemu oficerowi na okręcie podwodnym taki sen nie zdarzał sie codziennie. Niedługo pewnie powołają jego załogę do kolejnego patrolu i będzie musiał opuścić wybrzeże Francji. A co gorsze zapomnieć o rozrywkach franzuskich portów. Ale dzis nie miał ochoty sie nad tym zastanawiać. Dokończył papierosa, zgasił go w popielniczce, po czym przytulił się do gorącego ciała kobiety i zapomniał o całym świecie...
matchaus [ Legend ]
... W momencie wychylenia głowy ponad burtę kiosku w twarz Kurta Steiner'a uderzyła struga lodowatej wody. Kapitan jednak nic nie czuł, adrenalina nie pozwalała mu odczuwać przejmującego bólu, przynajmniej teraz... Okręt już szedł pełną mocą w kierunku wrogiej jednostki. Jednak siła żywiołu nie pozwalała poczuć wibracji spowodowanych wysiłkiem diesli stalowego cielska. Drżącymi rękoma chwycił lornetkę i starał się coś dostrzec na kierunku wskazanym przez wachtowego. Nic jednak nie mógł w tej chwili zobaczyć, gdyż okręt właśnie spadał z fali. Łuuup! Z głuchym jękiem kadłub uderzył w wodę a na obserwatorów spadł wodospad lodowatej kipieli. Kiedy rozpoczęli wędrówkę na kolejnej fali "pierwszy" wypatrzył statek. - Taaam! Taaaam! Wył raczej niż krzyczał pierwszy oficer Gunter Stchraum. Kapitan zakrztuszony morską wodą próbował jedną ręką utrzymać szkła okularów lornetki. W końcu dostrzegł kształt statku. W lornetce przez moment zamajaczył kształt transportowca w rozbryzgach morskiej piany. - Na oko 5000 BRT! - krzyknął Steiner prosto w uszy pierwszego oficera - Gunter! Okręt jest twój! Atakujemy na powierzchni! Podniecony Kurt ryczał cały czas w uszy "pierwszemu". - Wodzu! Jest następny! Gunter wskazywał kierunek ręką gdzie spostrzegł kolejny statek...
kiowas [ Legend ]
Cus malo was w tym stadzie - only leo und matchaus. Chiba wasze podwodniaki szybko znajda sie na dnie jakiegos rowu:))) Bez wsparcia ani rusz...:)
leo987 [ Senator ]
Pod dom podjechał czarny mercedes. Kierowca nacisnął na klakson, by oznajmić swe przybycie. Hans odstawił filiżankę z gorąca kawą, po czym udał się do sypialni. Z portfela wyjął parę banknotów i położył na łóżku obok śpiącej dziewczyny. -Ciekawe czy będę pamiętał jej twarz?- pomyślał i odwrócił sie w stronę drzwi. Podchodząc do drzwi wyjściowych mijając lustro, zatrzymał sę na chwilę i rzucił okiem na swe odbicie. Poprawił umundurowanie, strzepnął niewidoczne drobinki kurzu z ramienia, i uśmiechnął się do siebie. - A więc oficerze Wolfenaugen, oczekują pana w dokach - to mówiąc usmiechnął się i wyszedł przed dom. Kierował sie w stronę samochodu który zawiezie go w stronę portu...
leo987 [ Senator ]
kiowas--> jak by co to opowieść zaczęła sie od posta matchausa " Kurt otarł..." itd. Zacznij trzeci wątek. jakoś się spotkamy w dalszej cześci :)))
Adamus [ Gladiator ]
Matchaus ---> Troszkę pokrzyżuję Ci szyki :-))) - Jeszcze jeden, nie cholera to pieprzone niszczyciele. Szybko, chyba nas zobaczyli. - O kur.. - zaklął Steiner - Na dół, maszyny stop. Zamknąć właz i pełne zanurzenie. Musimy przeczekać. Schodzimy na 120 metrów i cisza na okręcie. Okręt zanurzał się i słychać było tylko jak woda wdziera się do zbiorników wypychając powietrze. Głębokościomierz wskazywał 30, 60, 90 i wreszcie 120 metrów zanurzenia. W całkowitej ciszy jaka zaległa na okręcie słychać było tylko ciche oddechy załogi i narastający hałas jaki wydawały silniki zbliżających się niszczycieli. Nagle dosyć daleko z lewej burty zaczęły wybuchać bomby głębinowe. - Ufff, daleko zaczęli - Gunter skrzywił usta w namiastce uśmiechu, chyba mam dziś szczęście. - Nie byłbym tego taki pewien nie słyszę drugiego okrętu...
leo987 [ Senator ]
Adamus--> witam na pokładzie opowieści o podwodniakach :)))
matchaus [ Legend ]
Adamus --> Po zobaczeniu z takiej odległości niszczyciela (około 2 kilometry) nie mogli zatrzymać maszyn! Musieli przejśc na silniki elektryczne. W zanurzeniu alarmowym owe słynne 10 sekund dla okrętu klasy VII wynikało właśnie z użycia silników... A tak na boku - nic nie zamieszałeś - zaraz się wynurzę w środku konwoju (hłe, hłe..). Tylko nic już nie psuj (proszę).
matchaus [ Legend ]
Adamus --> Ale będzie jeszcze dramatycznie, oj będzie...
Adamus [ Gladiator ]
Szkoda że nie chcesz. A miałem wprowadzić taki dramatyzm :-((((. Bomba głebinowa ze sterburty, przeciekający przedział torpedowy i uszkodzone pompy balastowe, które jakiś cymbał żle zamocował do funamentów po ostatnim przeglądzie (sabotarzyk). Problemy z wynurzeniem, ehhhh. :-((((
leo987 [ Senator ]
W porcie panował ruch. Wszędzie słychać było odgłosy spawarek, uderzeń młotków i uderzających o siebie metalowych części. Dziesiątki stoczniowców i robotników w szarych kombinezonach wykonywało sumiennie swe obowiązki przy zacumowanych w bunkrach okretach. Umazani towotem mechanicy pokrzykiwali na swych pomocników, by ci podali im odpowiedni klucz czy śrubę. Spawacze w ogniu iskier łączyli naprędce rozerwane wybuchami bądź uszkodzone w walkach poszycia okrętów. Niebieskie łuny biły od palników, kiedy raz po raz uruchamiali swe narzędzia pracy. Żołnierze uzupełniali zapasy torped, mocując się z nimi przy pomocy podwieszanych na łańcuchach dźwigów i ramp. Dookoła unosił si e zapach ropy, potu i metalu. Samochód zatrzymał się przed budynkiem. Wysiadł z niego oficer i szybkim krokiem skierował się w stronę drzwi kapitanatu. Rzucając okiem na cały ten rozgardiasz usmiechnął się w duchu. Jutro wraz z całą załogą wyjdą w morze....uwielbiał tą chwilę, kiedy okręt odbijał od nabrzeża i majestatycznie wypływał przy dźwiekach marszowej muzyki z portu żegnany przez oficerów salutujących załodze ...
Adamus [ Gladiator ]
leo --> A czy przypadkiem nie były one nitowane? Oczywiście kadłuby, spawane to chyba nie ten czas, co?:-)))) Trochę więcej prawdopodobieństwa, nawet w szczególach poprosze :-))))
matchaus [ Legend ]
...Helmut Schwedt nerwowo obracał kołem hydrolokalizatora pasywnego. - Brak nowych odgłosów śrub. Zameldował szybko, jednak po chwili twarz mu stęrzała. - Namiar 300, szybkie śruby! To niszczyciel! Schwedt był zdenerwowany. Kapitan jednak zachował spokój. - kurs 10, prędkość 4. Powiedział niedbale Kurt i znów sternik powtórzył komendę tyle, że półgłosem. Myślisz, że to konwój? Zapytał równie cicho, stojący z tyły II oficer Werner Lewchatz. - Myślę, że tak. Namiar na statek wynosił 20, mam zamiar troszkę do niego podpłynąć. - Aaa, w tym szaleństwie jest metoda. Stwierdził Werner. - Przy tym stanie morza mają małe szanse na skuteczne polowanie, a my spróbujemy dostać się do środka, nie wiemy jednak z czym mamy do czynienia. Jednak na mój kapitański gust to jeden z jeden z konwojów wracjacych z Anglii - powiedział spokojnie "kaleu" przyglądając się swoim palcom. Jak na potwierdzenie swych słów hydronawigator rzucił półgłosem: - Szybkie śruby na namiarze 330, oddalają się. Po czym dodał: - Dwie jednostki, namiar 15. - O, szykuje się coś ciekawego - Kurt zatarł ręce, po czym poprawił czapkę która spadła mu aż na kark. - Radionawigator; po wyjściu na peryskopową, wysuwamy antenę i dajemy sygnał dowódctwu i innym okrętom. - A tyczasem kontynujemy podróż...
matchaus [ Legend ]
Adamus --> Kadłuby sztywne były spawane. SZTYWNE. I tu mamy z takimi do czynienia. Tobie chodzi chyba o kadłub miękki, który istotnie był nitowany. To tak, gwoli "dbałości o szczegóły" :) W chwili obecnej konstrukcje okrętów podwodnych są raczej jednokadłubowe - spawane. Typ VII i IX, jak również X i XIV- a takie tylko leo mógł widzieć we fancuskich dokach w 1942 roku miały dwa typy kadłubów.
leo987 [ Senator ]
Adamus--> występujesz tu jako konsultant techniczny ? ja nie wiem, nie podoba Ci sie to nie czytaj...:))))))
Adamus [ Gladiator ]
OK ;-) Leo widział spawane :-)))), ja nitowane :-)))). Obaj mamy rację.
leo987 [ Senator ]
matchaus--> nie leo tylko porucznik Hans Wolfenaugen :)))))))
Adamus [ Gladiator ]
Coś się Leo drazliwy zrobiłeś. OK, nie odezwe sie więcej :-( Jeden zabrania mi wchodzić w wątek, drugiemu nie podobają sie uwagi techniczne. Idę bo mnie jeszcze pobiją. :-((((
leo987 [ Senator ]
Adamus--> no co Ty Adamku, nie wziąłes chyba tego na poważnie...? Wprowadź szybko swego bohatera w trzecim wątku i go prowadź, a potem jakoś się zazębimy :)))))
matchaus [ Legend ]
Adamus --> WYBACZ! Nie chciałem Cię urazić! Za chwilę zakładam wątek "PRZEPRASZAMY ADAMUSA".
matchaus [ Legend ]
...Okręt płynął kursem prostopadłym do kursu wrogich jednostek od dobrej godziny. - Herr kaleu, trzy jednostki, namiar 340,05,40, hydronawigator meldował beznamiętnym głosem. - Panowie, chyba się udało - kapitan cicho skwitował próbę dostania się do szyku konwoju. Okręt mruczał cicho, niczym tygrys szykujący się do polowania. Miało się wrażenie, ze nic nie istnieje poza tym szumem. Świat, zamknięty w szęćdziesięcio paro metrowej, stalowej puszce zdawał się wyrywać rzeczywistości i uciekać w jakąś nierzeczywistą pustkę. - szszszszszsz - ten dżwięk wdzierał się uparcie w uszy zagluszając myśli i paraliżując skołatny umysł... Ach, skupić się, skupić na czymkolwiek innym, gdyż szmer stawał się nie do zniesienia! - głębokość 70 - Kurt wyrwał załogę z odrętwienia. Jeszcze przed chwilą marynaże niczym figury woskowe, nagle okazali się żywymi ludźmi. - głębokość 70 - II oficer powtórzył rozkaz niczym teatralny aktor, który nagle dostał podpowiedź od suflera. Sternicy sterów głębokości nagle poruszyli się przy zaworach i dał się słyszeć głuchy odgłos pracy sprężarek wpuszczający powietrze w zbiorniki balastowe. - Zzzzz - powietrze wypychało z uporem wodę i okręt osiągnął wymaganą głębokość - Jest, głębokość 70 - twarz Wernera Lewchatz'a przybrała taki wyraz, jakby on, sam jeden podniósł okret z odmętów. - ster 15, prędkość 6 węzłów - kapitan wydając rozkaz poruszył się i siegnął po butelkę soku jabłkowego. Uśmiechnął się do I oficera, po czym opróżniał płyn głębokimi haustami, aż strużka soku spłyneła mu po szyji i zniknęła za kołnieżem grubo tkanego wełnianego swetra. - Zaczekamy do zmroku i na powierzchnię - Steiner powiedzial to zdanie, jakby mówił o majowej przejażdżce. Taaak - majowa przejażdżka. Kurt siedzący na kocu i oznajmiający, że rogaliki sa za słodkie, ale nie ma to znaczenia, gdyż czekolada jest znakomita... Mój Boże - który to już rok tej podłej wojny?! Wojny palącej, niszczącej, wybuchającej, dławiącej i nikczemnej... Jak dawno nikt nie widział koloru trawy, nie słyszał śpiewu ptaków w wiosennym zagajniku; nie zanurzał się w chlodnym strumyku, gdzie czuje się każdy jego przepływ na ogrzanej skórze... Móc sie zatracić we wdychaniu zapachu sosen na morskiej wydmie... Zapachu lepkiego, eterycznego, dostającego się w najdalsze zakamarki płuc. I patrzeć na niebieskie niebo z majestatycznie przesuwającymi się obłokami... Nie, nie - dosyć! Jesteśmy rycerzami fuhrera, bogami zagłady, jeźdźcami apokalipsy. Naszym przeznaczeniem jest mord - mord z zaskoczenia. Niczym zamachowiec podchodzimy do swych ofiar by zadać cios w plecy. - Trzy godziny do zmroku - głos Steinera dotarł do marynarzy niczym z głębokiej studni. - Herr kaleu - weszliśmy do środka - hydronawigator zameldował pólgłosem. - Trzy namiary za rufą, dwa z prawej, trzy z lewej burty - oznajmił Schwedt. - Już niedługo... Mówiac to Kurt Steiner wyraźnie posmutniał i twarz jego pobladła w słabym swietle...
leo987 [ Senator ]
-Tak więc poruczniku Wolfenaugen dostaliście rozkazy. Możecie odmaszerować - oznajmił suchy głos zwierzchnika. Hans zasalutował, strzelił obcasami, wykonał w tył wzrot i opuścił pokój. Gdy tylko wyszedł przed budynek, zaczerpnął świerzego powietrza i smutnie spojrzał w stronę bunkrów. W rżącej dłoni wciąż trzymał rozkaz na piśmie, który informował o jego nowym przydziale. Tak więc nici z patrolu. Podczas gdy jego kapitan wraz z załogą wypłyną jutro w morze, on zostanie w porcie i będzie czekał. Czekał na co? Na swego nowego dowódcę. Nawet nie wiedział jakim jest człowiekiem. Przeczytał szybko treść rozkazu w poszukiwaniu nazwiska swego nowego dowódcy....Steiner...Kurt Steiner... ...Obecnie na patrolu gdzieś na Atlantyku.... Postanowił nie zastanawiać się dłużej nad tym i skierował swe kroki do kantyny, by przemysleć to wszystko przy szklaneczce schnapsu.
leo987 [ Senator ]
zjadło mi literkę d i wyszło rżącej :)))) a miało być w drżącej dłoni :))))
matchaus [ Legend ]
Ech leo, leo - Znakomicie! Już się szykuję na wspólne pływanie!
leo987 [ Senator ]
matchaus--> tak, tylko troche wyprzedziłem wątek. Podczas twego ataku na konwój musisz zostać obrzucony bombami i pierwszy musi zginąć. Wyslesz meldunek i przydzielą ci nowego, albo wspomnij ze twój pierwszy się zatruł na smierć konserwą or something...:))))
matchaus [ Legend ]
leo --> Powód jest banalny - zostaje skierowany do Peneminde na szkolenie dowódców u-bootów. Będzie tym zachwycony - mówię Ci!
matchaus [ Legend ]
leo --> Jesli możesz opisz barwnie moje wynurzenie i atak torpedowy, gdyż ja mogę je opisac, ale dopiero jutro... Teraz mam tylko czas na krótkie komunikaty o pogodzie...
leo987 [ Senator ]
matchaus--> spokojnie...poczekamy do jutra...z atakiem i wynurzeniem jak z dziewczy...khm, jak z torpedą znaczy się...delikatnie i czule by nie wybuchła...przedwcześnie :))))
matchaus [ Legend ]
Oups - masz rację. Choć zawsze myślałem, że jest odwrotnie... (z tym wybuchem :)))
Viti [ Capo Di Tutti Capi ]
Postanowiłem przenieść opowiadanie do tego wątku, bo ten o Silent Hunter III nie za bardzo się do tego nadawał, chyba się nie obrazicie ? ;-) ; mroźno tam u Was na tym Atlantyku, rozgrzewam atmosferę. Cieplejsza atmosfera nigdy nie zaszkodzi. Zainspirowany działaniem okrętów podwodnych US Navy na Filipinach. Tworzę własną grupę i nazwę ją "Żarłacze Vitiego". Nazwa tej grupy też powstaje pod wpływem oryginalnych nazw grup działających na Filipinach : "Wilki Wogana", "Rajdery Roacha", "Potwory Blakeleya", "Rębacze Clareya". Jednak Moja grupa będzie patrolować archipelag wysp Salomona. Umieszczę Was w opowiadaniu (jak chcecie oczywista - leo987 i matchaus) i będziemy polować na krążowniki a jakieś tam merchanty. ;-) i przy okazji coś wysmarujecie ciekawego ;-) Już szósty tydzień okręt USS Carcharodon (klasa Tambor) rozpychał się w suchym doku w bazie Noumea na Nowej Kaledonii. Komandor Paul W. Viti leżał sobie spokojnie w cieniu zagajnika kokosowego i rozmyślał o ostatniej akcji po której utknął razem ze swoim okrętem, w tej zatęchłej dziurze. - Co za palant kazał mnie zbombardować ? To ma być rozpoznanie radarowe ? A ten pilot Liberatora to jakiś psychopata, wywalił wszystkie bomby jakie miał na pokładzie, dobrze że oko miał takie samo jak rozum (znaczy się - do dupy). Ale i tak nieżle nas pokiereszował. Oczywiście ominęło mnie najlepsze, Mikawa już dawno odpłynął a nasz okręt tkwi tu bezczynnie zamiast patrolować wejście do korytarza pomiędzy wyspami Salomona. Dobrze że chociaż sobie załoga użyje, Ale wojaczka to nie burdel do cholery !! - Komandorze. - Tiak ? - Prosze się udać natychmiast do kwatery. Stary podobno coś dla Pana ma ciekawego. - Tak kontradmirale ? - Mam dla was dobre wiadomości. Carcharodon kończy remont (- jak bym kurde nie wiedział ), pora wypływać. Dostaniecie też wsparcie 2 nowe (prosto spod igły) okręty już płyną z P. Harbour to USS Maco i USS Lamna. Najnowszej klasy - Gato. Obejmie Pan dowodzenie nad grupą. Japońce coś kombinują. Wywiad donosi że będą zbierać liczne siły wokół Santa Cruz, ten patrol odbędziecie bez żadnego wsparcia. Wypływacie za 3 dni czyli 10 X. Zebrać załogę. Popłyniecie do punktu "Christina" 166 E i 9 S tam pobierzecie paliwo ze zbiornikowca "Nomad" będziecie patrolować wody na wsch. od tego punktu w linii S-E, do 13 X w pobliżu nie powinno być jednostek wroga. Ewentualnye dane co do składu zespołu Japońskiego dostaniecie w morzu. Udanych łowów Komandorze i bez żadnej brawury, nawet nie wie Pan ile mnie kosztowały tłumaczenia się z Pańskiego wypadku. Kto to widział pływać w wynurzeniu w strefie otwartego bombardowania, tylko dla tego że mu się spieszy do australijskich panienek. No ale ma Pan szczęście, tu jest podobne zaopatrzenie ;-) Udanych łowów Komandorze. Powodzenia. Trzy dni później i jeszcze póżniej. - Rzucić cumy rufowe 1/2 naprzód, głębokość peryskopowa. Zobaczymy co ta wyremontowa łajba potrafi. - Komandorze, obiekt w namiarze 25, dystans 15 mil, kurs W. To chyba Nomad ? - Zwiększyć prędkość przyjrzymy mu się bliżej. Taa, Nomad. - Tu Carcharodon, przygotowani do wzięcia płynów. Do pełna prosimy. - Kmdr. Tankowanie w południe to chyba nie najlepszy pomysł. - Jak za 4 h. nic się nie wydarzy to nic Panu nie powiem, pierwszy. Po 3 h.: Kawanishi na horyzoncie !, - tankowanie w południe to był kiepski pomysł, pierwszy. ALARM ! zanurzenie głębokość 100. - a miał to być taki ładny dzień. Bzzzzźźź nagle gdzieś blisko WUCH !! WUCH !! żarówki trzaskają, łomot niesamowity. - Musieli trafić Nomada, dobrze że mamy 3/4 zbiorników pełnych. Po 5h. - No i jak kpt. Wierzbosky, teraz będzie Pan musiał popływać trochę pod wodą :-D dobrze że wysuszyliśmy Nomada wcześniej niż zrobili to Japońce. Ten patrol będzie krótki. Płyniemy , topimy co trza i wracamy. 3 dni później - Kmdr. Viti, mam kontakt zespół 7 okrętów odległość 23 mile, prędkość 12. To musi być konwój z zaopatrzeniem. - Podejdziemy do niego jeszcze przed świtem. Zwiększyć prędkość do 20 węzłów.... zanurzenie, głębokość peryskopowa. - peryskop w górę, 3 eskortowce i 4 tankowce, chyba. Atakujemy, dziobowe sekcje torped, pełna gotowość... ognia ! pierwsza poszła, druga poszła... czwarta poszła; zwrot... rufowe ognia ! Schodzimy w dół głębokość 180 dostał, trzy torpedy doszły Sir. - Kmdr. Hydrolokator łapie 2 sygnały szybko się zbliżają - eskorta. - Zaraz będzie wesoło. Uam uam uam, - liczne bomby w wodzie ! Wybuchają dosyć daleko na szczęście, dżwing! to ma być daleko ? ...- Raport o uszkodzeniach. Sekcja rufowa bierze wodę, elektryka częściowo padła. Nie jest dobrze Komandorze. - Puścić im trochę oleju. Maszyny stop. Poczekamy w ciszy aż sobie pójdą, to nie może trwać długo. - Odgłosy śrub milkną, komandorze. - Dobrze, wynurzenie za 3 h. USS Carcharodon jeszcze 8 dni patrolował okoliczne wody jednak bez sukcesów, miał kontakt z zespołem uderzeniowym w skład którego wchodził lotniskowiec, jednak nie zajął dogodnej pozycji do ataku torpedowego. Oczywiście Komandor Viti żadnego składu zespołu Japońskiego nie dostał, pech chciał że nawalił przekaźnik w dniu tankowania paliwa z Nomada stąd niemożność powiadomienia Carcharodona o pobliskim lotniskowcu wroga. USS Carcharodon zaatakował za to skutecznie zespół zaopatrzeniowy, topiąc eskortowca 'Fikusiuki", tankowca "Szajse Maru" a drugiego uszkadzając. Kawanishi który zaatakował Carcharodona i Nomada pochodził z ciężkiego krążownika "Bryzumi", któory eskortował lotniskowiec. Japończycy po stracie dużej części zapasów paliwa (drugi tankowiec wybuchł dzień po ataku), odłożyli plan zajęcia Santa Cruz o 2 m-ce. Do tego czasu jednak w Noumea pojawią się dwa nowe okręty podwodne a USS Carcharodon wyliże ;-) zadrapania na lakierze, po udanym patrolu... cdn.
matchaus [ Legend ]
Jestem i może cóś skrobnę :)
matchaus [ Legend ]
Przerzucam wątek do góry i spróbuję coś "wysmrodzić"
Viti [ Capo Di Tutti Capi ]
Matchaus, ciągnij moje opowiadanko, już powinny być 3 łodzie w komplecie. I na patroooooool :-)
matchaus [ Legend ]
... Właz prowadzący na mostek odskoczył z łoskotem ukazując przekrwione oczy piewszego oficera. Skoczył szybko do przodu łapiąc się oburącz bury kiosku. - Kalkulator - migiem!!! - krzyknął "pierwszy" - w czeluść włazu do centrali. Po chwili na mostku była już pełna obsada wachty wraz z kapitanem Kurtem Steinerem. - Gunter, zaczynaj! - głos kapitana zadźwięczał w sztormowej pogodzie jak nagłe uderzenie pioruna. Sztorm przycichł nieznacznie. Na tyle, że mogli doskonale zobaczyć swe ofiary. Ciężkie, ołowiane chmury pędziły po mrocznym niebie. Miało się wrażenie, że można po wyciągnięciu ręki zagłebić ją w tę szarą zbitą masę. Deszcz juz nie padał, tylko wiatr wył swą nieutanną melodię. - Kaleu - odpalam do trzech celów - Stchraum zdawł się udzielać odpowiedzi na egzaminie. - Jeden z lewej, drugi z prawej, trzeci od strony rufy - "pierwszy" nie odrywając oczu od lornetki podawał pozycje. - Zaczynaj! Kapitan był widać zniecierpliwiony, jednak to nie zniecierpliwienie, a nerwy nakazywały pośpiech. - Zalewać wyrzutnie od 1 do 5 - Gunter krzyknął w rurę głosową i rozpoczął podawać namiar na cel. - Kurs 290, namiar 330, predkość 4 węzły, odległość 2300! Mijały długie w nieskończonośc sekundy. Każdy na mostku zdawał sobię sprawę z grożącego niebezpieczeństwa. Za chwilę może być gorąco i trzeba jak najszybciej pozbyć się śmiercionośnego ładunku... W końcu rura zacharczała i dał się słyszeć głuchy głos szefa torpedystów - wyrzutnie od 1-5 zalane! - wyrzutnie 1 i 2! - Pierwszy krzyknął niemal w tym samym momencie. - wyrzutnie 1 i 2 gotowe! - Znów rura zakaszlała metalicznie. - Wyrzutnie 1 i 2 pal! - Gunter niemal "wszedł" twarzą w obręcz rury głosowej. W tym momencie dwie metaliczne głowice opóściły okręt z głuchym jęknięciem. Gunter Stchraum nie patrząc na niknacy kilwater torped przeniósł wzrok na kolejny cel. - Herr Kaleu - to może być tankowiec - na moje oko jakieś 8000 BRT - "pierwszy" był wyraźnie podniecony. W słabym świetle profil jego twarzy porzybrał wręcz upiorny wygląd. Nie czekając na odpowiedź pierszy oficer rozpoczął procedurę celowania - Kurs 270, namiar 33, prędkość 4 węzły, odległość 2500! Po chwili znów krzyczał. - Wyrzutnie 3 i 4! - Wyrzutnie 3 i 4 Gotowe! - usłyszał w odpowiedzi - Torpede loss! - pierwszy kończąc komendę usłyszał gwizd i nagle kilka metrów przed dziobem woda zagotowała się. - Mój Boże - to niszczyciel! Wachtowy darł się wniebogłosy pokazując ręką kierunek na statek za rufą. - Zanurzenie alarmowe! Kapitan krzycząc komendę już czekał przy luku prowadzącym do centrali. Kształt niszczyciela zbliżał się, cały czas plując ogniem w kierunku u-boota. Właz odskoczył z hukiem i marynarze poczeli wpadać do środka niczym w czarną odchłań. Kapitan złapał Guntera za rękę. - Skacz! Rzucił szybko i w tym samym momencie pocisk rozdarł poszycie kiosku na wysokości piersi pierwszego oficera. Okręt zadrżał w posadach, kawałki metalu rozbryzły się z siłą granatu. Gunter Stchraum zachwiał się na nogach, wzrok utkwiony w twarzy kapitania stracił blask, spróbował coś powiedzieć, lecz w tym samym momencie ogarneły go ciemności i bezwolnie osunął się w luk kiosku...
matchaus [ Legend ]
Viti --> Przepraszam, że na razie nie ciągnę Twego opowiadania; po prostu muszę "wyprowadzić na prostą" swoje :(
leo987 [ Senator ]
Witam, niedługo sie znów dołączę i coś napiszę. Na razie zbieram materiałyi piszę do recenzji o...ale wkrótce będzie ok :)))))
matchaus [ Legend ]
Witam beletrystów! Będę dziś w rozjazdach do 13.00. Później dam o sobie znać. Pozdrawiam.
matchaus [ Legend ]
Na razie przesuwam tylko wątek w góre. Później postaram się go "wypełnić" :)))
matchaus [ Legend ]
No - młodzi dowódcy, może macie ochotę trochę poklikać?
Silent [ The Voice ]
oj, matchaus, ale wygrzebałeś... ;-)
matchaus [ Legend ]
- Gunter! Gunter! - krzyczał kapitan w twarz I oficera leżacego przy drabince mostkowej w centarli... - Nie możesz odejść w ten sposób przyjacielu! Twarz Kurta Steinera była cała stężała w cierpieniu. Krople słonej wody nie pozwalały rozpoznać, czy kapitan płakał... Nikt z załogi się nie odzywał. Drugi oficer już wydał odpowiednie rozkazy i okręt z cichym pomrukiem opadał w głębinę... I oficer starał się powiedzieć coś w twarz Steinera, lecz przychodziło mu to z trudem. Sztormiak na wyskości piersi był cały porozrywany i poplamiony świeżą krwią... Obraz przedstawiał brukowaną uliczkę w Lubece. Był chłodny poranek, lekka mgła unosiła się w powietrzu przesyconym zapachem węglowego dymu i jakąś rybią wonią. Dwójka chopców biegła wzdłuż jednkowych szarych kamieniczek w stronę portu. - Kurt - zaczekaj! - jeden z chłopców, biegnacy nieco z tyłu wołał na przyjaciela. Jednak biegnący chłopak nie zwolnił, krzykąl tylko: - Biegniemy do nabrzeża, ojciec powinien już wpływać! Na czerwonych twarzach połyskiwały krople potu, głowy chłopców przykrywały duże czapki, jakie zwykli nosić woźnice, drelichowe spodnie luźno poruszały się w trakcie biegu. W końcu dobiegli. Na nabrzeżu panował jak zwykle ruch spowodowany wyładunkiem kutrów rybackich. - Ale masz tempo! - spóźniony chłopak w końcu dotarł do kolegi i razem oparci o kamienną balustradę oddychali ciężko patrząc na morską zatokę. - Eee jeszcze go nie ma... - zwycięzca biegu splunął do wody. - Kim pragnąłbyś zostac jak dorośniesz? - przegrany zawodnik patrzył na kolegę, a po skroniach płynęły mu strużki potu. - Ależ Gunter! Przecież wiesz doskonale, że kapitanem! Obaj chłopcy rozesmieli się serdecznie i zaczeli się poszturchiwać. Po godzinie pobytu w porcie i obserwacji rybaków wracali tą samą uliczką obserwując mokre plamy na bruku. Zatrzymali się przed jedną z identycznie wyglądających kamienic. - Powienien już wrócić... wyszeptał zwycięzca biegi o imieniu Kurt. Jasny kosmyk włosów wydostał się z pod czapki i spadł na czoło niemal przysłaniając wzrok. - Wiesz przecież, że niekoniecznie, może połów był słaby i popłynęli trochę dalej - starał się go pocieszyć kolega. - Nieee, ojciec zawsze starał się wracać na umówioną porę, boję się o niego... W tym momencie okno na pietrze się otworzyło i twarz jakiejś kobiety wychyliła się przez parapet - Guuuunter! Krzykneła. - Jestem z Kurtem na dole mamo! Chłopcy zadarli głowę i pomachali pani Stchraum. - A! Gunter - wrócił twój ojciec? - kobieta popatrzyła przyjaźnie na przyjaciela swego syna. - Niestety jeszcze nie pani Elizo... - widać było że przez twarz kobiety przemknął jakiś bojaźliwy grymas, lecz trwało to nawet nie sekundę. - Nic się nie martw, wróci na pewno, a tymczasem chodźcie na obiad, z pełnym żołądkiem lepiej się myśli - stwierdziła pani Eliza Straum. - Już idziemy mamo! - krzyknął Gunter Stchraum. - Już idziemy mamo... - wyszeptał pierwszy oficer i skonał w ramionach kapitana...
anonimowy [ Legend ]
**** Jak zwykle na wachcie, starszy podoficer Lockheat rozmyslal o kobietach... O kobietach to moze za duzo powiedziane... Myslal jedynie o kilku czesciach ciala charakterystycznych dla plci pieknej... Jeszcze kilka miesiecy temu siedzial sobie w jednym z wielu burdeli i blogoslawil pewnego u-boota ktory byl tak mily i tuz przed zatonieciem rozwalil im przednia czesc pokladu ze swego smiesznego, malutkiego dzialka... Mogl sobie spokojnie odpoczac i wykorzystac czas naprawy w jedyny prawidlowy sposob, czyli na spaniu, chlaniu i ru... Cos bylo nie tak... Zamyslony Lockheat wiedzial ze cos sie dzieje i on powinien zareagowac... Ulamki sekund wystarczyly zeby wrocil myslami na zimny i mokry poklad niszczyciela HMS "Compass Rose". Jeszcze chwile zajelo mu zorientowanie sie co tez smialo przerwac mu rozmyslania... Chwycil lornetke i rozejrzal sie po horyzoncie. Po chwili wzrok zatrzymal na eskortowcu plynacym po drugiej stronie. Nadawal on komunikaty morsem. Lockheat musial podswiadomie widziec je katem oka. Teraz juz zupelnie swiadomie zaczal dekodowac wiadomosc. U-B-O-T... Ubot... UBOT!? Zimny dreszcz przeszedl mu po plecach... Ze zdenerwowania o maly wlos nie poczekalby na blizsze informacje, ale gdy tylko otrzymal do konca wiadomosc, na calym okrecie dzwonily juz dzwonki alarmowe a spokojny i senny do tej pory poklad zaroil sie od zaspanych jeszcze marynarzy... Kapitan oczywiscie przybyl pierwszy, nikt nie wiedzial jak on to robil ale pewnie o ubocie wiedzial pol godziny przed jakimkolwiek zauazeniem go, bo teraz wszedl nienagannie ubrany, usmiechniety, a meldunki odebral z mina jakby wlasnie powiedzieli mu ze wygral glowna nagrode w konkursie w ktorym tylko on bral udzial... Zaloga zdazyla juz zajac swoje pozycje bojowe... Dziala byly przygotwane do strzalu, dzialonowi spieci ale maksymalnie skupieni i wypatrujacy w morze czegokolwiek co nie powinno tam byc. Obsluga wyrzutni bomb glebinowych robila wlasnie kolejny przeglad ustawienia zapalnikow... Kuk siedzial w kuchni i zastanawial sie czy warto zaczac przygotowywac sniadanie... Oficerowie na mostku wpatrywali sie z napiciem w kapitana, a on sam wygladal jak dziecko tuz przed otworzeniem wigilijnych prezentow... Silniki pracowaly z pelna moca i gdyby nie wzburzone morze to okret pedzilby teraz z zawrotna predkoscia 30 wezlow... Zamiast tego plyneli 18 i co chwile slyszeli ryk srub wynurzajacych sie z wody, gdy okret nurkowal w dol pokonujac kolejna fale... Po kilku latach, tzn 10 minutach zblizyli sie do pozostalych dwoch eskortowcow i teraz juz jak trzy charty pedzili w kierunku ciemnej sylwetki okretu podwodnego. Gdy byli juz tylko 1500 metrow od niego, kapitan zdecydowal ze najwyzszy czas na zrobienie niespodzianki nieczego nie spodziewajacym sie szwabom. "Lewe baterie OGNIA!" wykrzyknal a po chwili okretem wstrzasnely strzaly z dzial. Pozostale niszczyciele poszly za przykladem "Compass Rose" i po kilku sekundach w strone niemcow lecialy kilogramy zlowrozbnie swiszczacej stali... Pierwsza seria niestety okazala sie chybiona. Kapitan poslal okrutne przeklenstwa do dzialonowych, ktorzy wlasnie przymierzali sie do poprawki. "Wchodza w zanurzenie kapitanie" wykrzyknal Lockheat obserwujacy wrogi okret przez lornetke. Rozlegl sie huk wybuchow. Czesc marynarzy juz zaczynala sie usmiechac i gratulowac dobrego strzalu, gdy orientowali sie ze dzwiek nadszedl z innej strony niz byl ubot... Na odwracajacych sie twarzach nikl usmiech a pojawiala sie mieszanka strachu, zlosci i wspolczucia... Jeden z tankowcow z konwoju stal w plomieniach i przechylal sie na bok... Po chwili uderzyla druga torpeda a nieszczesny okret prawie przelamal sie wpol... Ze srodka zaczal wylewac sie ogien, podpalajacy morze dookola... Plonaca ropa nie dawala zadnych szans wyskakujacym z pokladu marynarzom... Niezliczona ilosc chwilowych rozbitkow stawala sie przyaplonymi kawalkami miesa plywajacymi po oceanie... Kilka bardziej wrazliwych osob odwrocilo wzrok nie mogac patrzec na te okropnosci... Nie bylo jednak czasu do stracenia. Pozostale transportowce ktore do tej pory szly regulaminowym zygzakiem, teraz zaczely wprost tanczyc na morzu... Kurs zmienialy w sposob przypominajacy chodzenie zalanego w trupa czlowieka: wydaje ci sie ze zaraz zatoczy go w lewo a on nagle daje nura w prawo... Juz myslisz ze sie wywroci a on nagle sie obkreca i zaczyna leciec w zupelna strone... Minelo zaledwie 5 minut od poprzedniej salwy, gdy rozlegla sie kolejna... Okret wroga juz prawie caly byl zanurzony, wystawal jedynie kiosk w ktory celowali wszyscy zadni krwi dzialonowi... Rozlegl sie huk wystrzalow a po chwili mozna bylo zaobserwowac wybuch na ubocie i kawalki poszycia szybujace w gore. Na wszystkich niszczycielach zapanowala radosc i euforia ale nie bylo czasu na swietowanie. Ubot zniknal pod woda a uszkodzenie moglo nie byc na tyle powazne zeby zatonal... Dwa niszczyciele zwolnily wlaczajac jednoczesnie ASDIC, jednak kapitan "Compass Rose" nie mial zamiaru dawac za wygrana. Obsluga wyrzutni bomb glebinowych wiedziala ze teraz maja swoje 5 minut...
anonimowy [ Legend ]
Banalny mini konkursik bez nagrod :) W jakiej ksiazce jest mowa o "Compass Rose"?
matchaus [ Legend ]
Azzie128 --> BRAVO! Świetny tekst! Viti, ten stary wymoczek powinien się wstydzić, gdyż zamiast grzać dupę na Pacyfiku powinien sam poprowadzić eskortę na naszego dzielnego u-boota :))) Oby tak dalej! P.S. Piernik - nie wiem w jakiej książce wytępowała nazwa "Compass Rose"...
anonimowy [ Legend ]
Na pewno czytaliscie :) Ale postanowilem dac jeszcze jedno pytanko ostatniej szansy :) W jakiej ksiazce wystepowal marynarz nazywany: badacz Pisma Swietego?
matchaus [ Legend ]
Moment --> Badacz Pisma Świętego wystepował bodajże w "Okrecie" Bucheima! A wiec tam był "Compass Rose"??? Piernik, trochę pomyliłem końcówkę swej opowieci... Matka miała powiedzieć: - A! Kurt - wrócił twój ojciec?, a nie - A! Gunter - wrócił twój ojciec?... Mam nadzieję, że wszystko poza tym jest jasne?...
anonimowy [ Legend ]
NIE :) A czy ja mowilem ze o ta sama ksiazke pytam? :) Odp: Compass Rose to okret na ktorym dzieje sie duza czesc powiesci pt "Okrutne morze" Nicholasa Monsarrata. Kto nie czytal temu polecam :)
matchaus [ Legend ]
Azzie128 --> Nie czytałem... Już biegnę do księgarni...
anonimowy [ Legend ]
matchaus: ale ty nie spij tylko ciagnij swoj watek bo nie wiem czy cie zatapiac czy nie :) Jeszcze jeden odcinek moge przeczekac ale pewnie czytelnicy umieraja z niecierpliwosci wiec sie pospiesz :)
matchaus [ Legend ]
Azzie128 --> Cholera, może rzeczywiście umierają bidulki?... Nie możesz mnie topić - zostaje jeszcze bezrobotny I oficer we Francji. Czytelnicy mogliby tego nie wytrzymać, że przez resztę opowieści facet czeka na zatopionego u-boota racząc się sznapsem...
anonimowy [ Legend ]
Okret pedzil dalej przez wzburzone fale... Mechanicy dwoili sie i troili aby wycisnac z maszyn jeszcze troche i przyspieszyc choc o pol wezla, natomiast na pokladzie marynarze z checia chwyciliby chocby za wiosla, zeby jak najszybciej zblizyc sie do tego niewielkiego fragmentu morza na ktroym widac bylo babelki powietrza z zbiornikow balastowych uciekajacego ubota... Tak niewielka powierzchnia wody przykuwala w tej chwili uwage dziesiatek osob ze wszystkich trzech niszczycieli... Kapitan Clyde wydal rozkaz ustawienia zapalnikow bomb glebinowych na 20 metrow a po chwili padl rozkaz wystrzelenia ladunkow... Z wyrzutni wystrzelily na kilka metrow beczki wypelnione smiercionosnym trotylem i z gluchym chlapnieciem wpadly w wode. Minelo kilkanascie sekund gdy kilkanascie metrow za okretem z wody wyskoczyly wielkie slupy a cala Compass Rose wstrzasnal podwodny wybuch... "Cholera, przy takim morzu zaraz wylecimy na wlasnych bombach" zaklal jeden z marynarzy. Nikomu nie trzeba bylo tego mowic. Wszyscy byli swiadomi ze przy wzburzonym morzu, nie pozwalajacym rozwinac odpowiedniej predkosci, bomby rzucane na niewielka glebokosc moga uszkodzic rzucajacy je okret... Kapitan najwyrazniej postanowil podjac to ryzyko. Niszczyciel po wyrzuceniu bomb zaczal robic ciasny skret i podchodzic ponownie do ataku... "Salwy po trzy ze wszystkich wyrzutni! Pierwsza na 25 metrow, kolejne co 5 metrow! Ruszac sie!". Zaloga uwijala sie ncizym w ukropie aby jak najszybciej wykonac polecenie kapitana i gdy okret byl przypuszczalnie nad wrogiem, bomby znow uderzyly o powierzchnie morza. Jedna, druga, trzecia, czwarta - liczyl w myslach Lockheat. W momencie gdy piata ledwo co zniknela pod powierzchnia, w miejscu w ktore uderzyla pojawil sie zaskakujacy slup wodny. Normalnie byly one wysokie i waskie, ten przypominal bardziej kule wody i babelkow powietrza. "JEZU! Ona wybuchla tuz pod powierzchnia!!!" zdazylo przemknac przez glowe kazdego kto na to patrzyl, gdy fala uderzeniowa doszla do kadlubu niszczyciela. Caly okret podskoczyl niczym pilka, przewracajac wszystko i wszystkich ktorzy w tym momencie nie trzymali sie. Rozlegl sie zgrzyt z wnetrza okretu a on caly wpadl na chwile w dziwne wibracje... Jeszcze niektorzy zastanawiali sie czemu poklad jest tak twardy i starali sie policzyc kosci, gdy kapitan juz wrzeszczal do tuby: "MASZYNOWNIA! Meldowac uszkodzenia!!!"... Chwila ciszy a po niej rozlegl sie glos glownego mechanika: "Skrzywiony wal, nie wiem co ze sruba. Musielismy wylaczyc silniki." Po twarzy kapitana przemknal grymas strachu i zlosci ale szybko sie opanowal. Byli bezbronni niczym krolik ze zlamana lapa, ale nie bylo czasu na panike. "Pogasic wszystkie swiatla! Ktos zapali papierosa a osobiscie dopilnuje zeby nie wrocil zywy do Anglii!!! Cisza na okrecie! Kto moze na poklad z lornetka i wygladac peryskopu! Przygotowac dziala. Maszynownia: robcie co mozecie i to jak najszybciej! Nie mozemy tu tak stac. Wezwac Smitha!". Glos kapitana brzmial jak zwykle w chwilach najwiekszego zagrozenia: silnie, wladczo, nie pozostawiajac nikomu watpliwosci kto tu panuje nad cala sytuacja. Po chwili pojawil sie Smith, przelozony obsady wyrzutni. "Panie kapitanie! Zapalniki byly ustawione prawidlowo, byly sprawdzane przed wyplynieciem. Prawdopodobnie te nieroby w Ameryce cos spieprzyly. Zawsze mowilem ze nie nalezy ufac tej amerykanskiej tandecie a tylko ang..." "Cisza! Odmaszerowac!". Kapitan Clyde wygladal na okropnie wzburzonego a Smith chcial jeszcze zobaczyc rodzine w Anglii wiec zmyl sie szybciej nizli pojawil. W miedzyczasie pozostale niszczyciele: "Cruel See" i "Black Widow" zostaly powiadomione juz o uszkodzeniach na "Compass Rose" i krazyly wkolo przeszywajac co chwila glebiny morskie krotkimi piskami niczym igla... Niestety bez rezultatow... Mijaly kolejne minuty napiecia, gdy Lockheat rozpostarl przed kapitanem mape pradow morskich z zaznaczona aktualna pozycja Compass Rose. "Cholera niech to strzeli!!! Jestesmy w samym srodku pradu Polnocnoatlantyckiego. Termoklin wiecej niz szwabow w Europie! Argh! Ile godzin do switu?" "4 godziny panie kapitanie" Lockheat sluzyl informacjom. "Nadac komunikat do bazy w Swansea: rowno o swicie chce miec tutaj dwa samoloty. Bez dyskusji!". Na okrecie zapadla cisza zaklocana tylko odglosami silnika przeplywajacego obok niszczyciela, stukaniami z maszynowni i cichymi modlitwami co bardziej religijnych marynarzy... Okret stal w samym srodku ciemnosci: najciemniejsze godziny nocy, ciezkie ciemne chmury zaslanialy calkowicie wszystkie gwiazdy i ksiezyc, a na dodatek siapil deszcz. Wzburzone morze dodatkowo utrudnialo wypatrzenie peryskopu: biale grzebiety fal wygladaly jak fala zalamujaca sie na peryskopie... Mimo to kilkanascie osob rozstawionych po calym okrecie, z lornetkami w rekach starali sie wypatrzec jakikolwiek znak o polozeniu wroga...
matchaus [ Legend ]
Azzie128 --> No i kolejna porcja wspaniałeł lektury! Jeśli już mam się dopieprzać do szczegółów, to wydaje mi się, że pojęcie i zjawisko "termokliny" odkryto dopiero po wojnie... Ale mogę się mylić - proszę o konsultacje. Leo --> Pora chyba na kilka słów na temat naszego dzielnego "dekownika" z Francji :))))
anonimowy [ Legend ]
Hmmm w SH okolo 1943 (chyba) pojawial sie batytesmograf (or something ;) ) Ktory kreslil wykres temperatury wody. Wiec chyba po to zeby mozna bylo zobaczyc termokline :) Ale moge sie mylic, nie jestem pewien.