GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Harald Schumann "O ekonomii polityczej terroryzmu" Kafka 10...2003. MFW powodem złego stanu Polski?

23.08.2003
18:42
[1]

^quqoch^ [ Paweł Romanowicz ]

Harald Schumann "O ekonomii polityczej terroryzmu" Kafka 10...2003. MFW powodem złego stanu Polski?

Pewnie nie przytaczałbym tutaj tego artykułu, jednak moje zdziwienie i strach przekonało mnie do tego. Szczegółnie zwróćcie uwagę na mechanizmy stosowane przez MFW w stosunku do innych krajów. Czy nie wydaje się Wam to uderzająco podone to tego, czym jest teraz Polska i jak szansa transformacji została zmarnowana?


"Z całą pewnością zubożenie i nędza nie muszą siłą rzeczy prowadzić do terroryzmu. Aby poświęcać życie innych ludzi i swoje własne dla jakiejś idei - na to musi się złożyć wiele czynników. Gdyby tu istniał automatyzm, to na przykład Ameryka Łacińska byłaby od dziesięcioleci niewyczerpanym żródłem aktywności terrorystycznej, co jednak, dzięki Bogu, na razie nie nastąpiło. Mimo to nie ulega dla mnie wątpliwości, że w społeczeństwach,w których szerzą się bieda i apatia i pogłębia społeczna niesprawiedliwość, orędownicy nienawiści i fanatyzmu znajdną bogatą pożywkę. Podobnie ocenia sytuację nawet Federalna Służba Wywiadowcza, o czym świadczy niedawna wypowiedź jej wiceprezydenta Hansa Georga Betha.
Tymczasem na tej pożywnej glebie żyje aż jedna trzecia ludności - i jest to tendencja rosnąca. Następujące dane w dużym stopniu ignorowane w obecnej debacie, pomogą, być może, uzmysłowić sobie lepiej te proces. Spoglądając wstecz należy stwierdzić, że w latach 1960-1980 gospodarka światowa przeżywała okres rozkwitu. W Czarnej Afryce, Ameryce Łacińskiej i krajach arabskich wzrost gospodarczy osiągnął imponujące tempo. Zakładając, że nowa era globalizacji rozpoczęła się mniej więcej w 1980 roku, dochodzimy do wniosku, że wbrew liberalistycznej propagandzie epoka ta dla znacznej części ludności świata stała się erą upadku. W Ameryce Łacińskiej wzrost gospodarczy na głowę ludności spadł z 78 procent w latach 1960-1980 do niecałych 8 procent w następnych dwu dekadach; w Czarnej Afryce w tym samym okresie cofnął się z 39 procent do minus 14 procent; państwa arabskie od 1980 roku tkwią de facto w stagnacji, choć w ciągu poprzednich dwudziestu lat ich potencjał gospodarczy nieomal się potroił.
W kapitalistycznej gospodarce rynkowej niewielki nawet wzrost - może być to nawet wzrost zerowy - prowadzi wśród właścicieli kapitału i innych uprzywilejowanych grup społecznych do kumulacji dochodów. Z drugiej strony w krajach dotkniętych stagnacją rośnie ubóstwo i nędza. I rzeczywiście, na całym świecie od dwudziestu lat pogłębia się nierówność. W roku 1960 dochód na głowę ludności najbogatszych 20 procent był 30-krotnie wyższy od dochodów najbiedniejszych 20 procent. Pod koniec wieku różnica ta urosła do rozmiaru 78-krotnego. Za tymi liczbami kryje się wielomiliardowa nędza. Horst Kohler, obecny przewodniczący Międzynarodowego Funduszu Walutowego, uprzedzał już w roku 1999 - a więc na długo przed obecną debatą na temat terroryzmu: "Ekstremalna nierówność w podziale wygospodarowywanych dochodów zagraża coraz bardziej politycznej i społecznej stabilności na świecie". rzecz ciekawa, że to właśnie międzynarodowe instytucje, kierowane przez pana Kohlera i nasze rządy, takie jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy, Światowa Organizacja Handlu ponoszą największą odpowiedzialnosć za ten upadek. Organizacje te, mające poparcie naszych rządów lub też działające na ich zlecenie, forsują w rozmaitych częściach świata politykę, która wręcz uniemożliwia normalne funkcjonowanie procesu globalizacyjnego i przeszkadza, zamiast przynieść na wszystkim korzyść. Czy nie są to zatem prawdziwi "przeciwnicy globalizacji", działający w skali całego głobu? W ich destrukcyjnej polityce można wyróżnić trzy elementy: pierwszym i najważniejszym z nich jest radykalna liberalizacja rynków kapitałowych w rozwijających się krajach. Każde państwo ubiegające się o kredyt w MFW lub Banku Światowym, konfrontowane jest w pewnym momencie z żądaniem otwarcia swoich banków oraz systemu finansowego dla zewnętrznego rynku kapitałowego.Kolejnym warunkiem wysuwanym przez funkcjonariuszy MFW jest prywatyzacja możliwie wielu przedsiębiorstw państwowych,równiez wtedy, kiedy brak jest ku temu odpowiednich podstaw, to znaczy kiedy nie ma na przykład władz sprawujących nadzór nad przedsiębiorstwami i kontrolę nad zasadami konkurencji. Ponadto kraj, który otrzymał pomoc finansową od MFW i Banku Światowego, musi otworzyć spore części swego wewnętrznego rynku dla konkurencji międzynarodowej, również wtedy, kiedy krajowe przedsiębiorstwa nie są jeszcze w stanie z nią rywalizować. najgroźniejszą w skutkach jest tu niewątpliwie liberalizacja przepływu kapitału. W chwili, gdy wewnętrzna polityka pieniężna i finansowa zmuszona jest do konkurowania z międzynarodowym rynkiem kapitałowym, dochodzi z reguły do dramatycznej ucieczki pieniądza. Prowadzi to, o czym świadczą liczne przykłady, do wysokich skoków procentowych, a to z kolei ma najczęściej fatalne skutki: kredyty w walucie wenętrznej drożeją, co szalenie hamuje wewnętrzny rozwój gospodarczy, ponieważ zamierzające rozwijać sie małe i średnie przedsiębiorstwa nie są w stanie zdobyć taniego kapitału. Jednocześnie każe się Bankom Centralnym odpowiednich państw gromadzić dewizy, aby stworzyć w ten sposób rezerwy, chroniące przed ucieczką kapitału i wahaniami kursu walut. Skutek tego jest taki, że wewnętrznemu rynkowi zabiera się wartościowy kapitał w twardej walucie, a amiast tego inwestuje się w państwowe pożyczki USA, nie redukując jednak w ten sposób podatności rynku na kryzysy walutowe i kryzysy w bilansie płatniczym: Meksyk - rok 1994, Tajlandia i Indonezja - rok 1997, Korea Oraz Rosja i Brazylia - rok 1998, Argentyna - rok 2001. Te kryzysy finansowe świadczą o tym, jak destrukcyjnie działa stworzone w ten sposób system.
Weźmy dla przykładu Indonezję. Kraj ten spełniając żądaniaMFW działał właściwie konrproduktywnie, gdyż miał wystarczająco dużo oszczędności, aby finansować rozwój. Nie było zatem żadnego ekonomicznego uzasadnienia liberalizacji przepływu kapitału w Indonezji. Jedyny widoczny powód polegał na tym, że zachodni przemysł finansowy, a szczególnie Wall Street, również chciał zarobić na boomie w tym kraju. Przeplatając hadnlowo-polityczne ustepstwa groźbami, rząd USA oraz jego poplecznicy z MFW ustawiłyreżim ówczesnego dyktatora Suharto pod ścianą: w związku z tym liberalizowano co się da, co już w dwa lata później skłoniło ówczesneo dyrektora Banku Centralnego do następjuącej uwagi: "W momencie, kiedy zaczęliśmy kłaść fundament pod nasz dom, staliśmy się nieoczekiwanie gospodarzami globalnego party". Nastąpił gigantyczne napływ kapitałum głównie w formie krótkoterminowych inwestycji i kredytów, które jednak inwestowano długoterminowo. Tani dolar podciął w ten sposób krajową politykę pieniężną. I nawetpodnosząc oprocentowanie indonezyjskiej rupii Bank Centralny nie był w stanie powstrzymać boomu. Spowodowało to w szybkim czasie zadłużenie Indonezji na skalę miliardów dolarów, którego nie zrównoważyły już inwestycje długoterminowe.
Wszystko to musiało się wcześniej czy później źle skończyć. Zauważyli to również inwestorzy z Ameryki i Europy, rzucając się w panice do ucieczki. Indonezyjska waluta straciła wtedy momentalnie 70 procent swojej wartości. Ale to był dopiero akt pierwszy; w drugim wystąpił ze swoim programem MFW, demonstrującswą bezgraniczną obłudę: ci sami aktorzy, którzy dopiero co wymusili na Indonezji liberalizacjęm zaaplikowali jej teraz, w okresie kryzysu, radykalny program oszczędnościowy. Przeprowadzili nie tylko cofnięcie w okresie kryzysu subwencji na żywność i paliwo, jakże ważnych dla miejscowej ludności, lecz narzucili również politykę wysokich stóp procentowych - było to więc dokładne przeciwieństwo tego, co czynią nasze Banki Centralne i rządy w okresach kryzysów gospodarczych. Indonezji tej szansy nie dano, gdyż niespełnienie żądań MFW oznaczałoby zupełnie odcięcie jej od międzynarodowego handlu.
W rezultacie, jak określił to późniejszy indonezyjski minister przemysłu, "zostało wymazanych trzydzieści lat rozwoju". W rzeczywistości wydajność gospodarcza spadła o 15 procent. Dwadzieścia milionów Indonezyjczyków, którzy zaczęli właśnie stawać na nogi, znalazło się ponownie w skrajnej nędzy. A 23 miliardy dolarów, które wpłynęły do kraju jako kredyt MFW, posłużyły jedynie do tego, by długi prywatnych indonezysjkich przedsiębiorstw zamienić na długi państwowe. Ludność nic z tego nie miała.
Wystarczy wejśc w sytuację przeciętnego indonezyjskiego obywatela. W kraju panujekryzys, bogata Północ przyznaje 23 miliardy kredytu, a jednocześnie pozwala, aby o 100 procent podrożała zarówno żywność jak i miejskie środki komunikacji. I jakby tegi jeszcze było za mało: zagraniczni inwestorzy wykupują u szczytu kryzysu sporą część konkurencyjnego przemysłu, wykorzystując natychmiast nadarzającą się okazję - przecież do niedawna Indonezja była rozwijającym się krajem o doskonałych wynikach. "This is a money making opportunity", to okazja do zrobienia pieniędzy, jak komentowało cynicznie w "Financial Times" całostronicowe ogłoszenie pewnego brytyjskiego funduszu inwestycyjnego, podczas gdy na ulicach Dżakarty szalały rozgoryczone tłumy. Nie sposób naturalnie udowodnić, że istnieje związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy gospodarzczą katastrofą, a zasilaniem szeregów organizacji islamskich. Łatwo jednak zrozumieć, że w czasach najgorszego kryzysu młodziez doprowadzona do wściekłości wyprzedawaniem kraju idziena lep organizacji głoszących hasła nienawiści. W ten sposób dzosło własnie do zamachu na Bali.
Nie mniej brzemienny w skutku jest w tym kontekście tak zwany wolny handel, za którym nie kryje się nic innego jak tylko określone interesy gospodarcze. MFW oraz amerykanski rząd i władze europejskie uporczywie nalegają na liberalizację i otwarcie wewnętrznych rynków w krajach mniej rozwiniętych. Tylko i wyłącznie w ten sposób - brzmi obietnica - uda się im nadrobić opóźnienia. Prawda jest taka, że obietnica ta po dzis dzień nie srawdziła się w żadnym z tych krajów. Nie sposób wymienić jednego przypadku, w którym liberalizacja handlu pociągnęła za sobą postęp w rozwoju gospodarki. Wszędzie przynosiło to skutki odwrotne: prawie zawsze niewydajny i źle zarządzany przez państwo przemysł nie był w stanie stawić czoła konkurencji. A po liberalizacji przemysł ten w ogóle przestawał istnieć. Ale to tylko jedna strona medalu.
A oto i druga. Liberalizacja była i nadal jest przeprowadzana jednostronnie. Dla najważnieszych produktów eksportowych Południa, jakimi są produkty rolne i tkaniny, rynki Europy i USA są albo częściowo, albo zupełnie zamknięte. Jednocześnie kraje OECD na import z krajów rozwijających się nakładają przeciętnie czterokrotnie wyższe cło niż w handlu między sobą. Poza tym, produkty przetworzone wciąż obejmuje tak zwana eskalacja celna, która oznacza, że na przetworzone surowce nakładane jest automatycznie wyższe cło. Skutkiem tego w krajach bogatych w surowce przemysł przetwórczy nie może nawet powstać.
O wolnym handlu nie może więc być mowy. Przeciwnie, przy pomocy Światowej Organizacji Handlu isntiejący już system protekcjonizmu doprowadzony został do perfekcji - głównie poprzez ochronę patentów, dzięki której 90 procent wiedzy technologicznej znajduje się w rękach Północy. A w momencie, kiedy ktoś odważy się skorzystac z opatentowanej wiedzy, Światowa Organizacja Handlu, Bank Światowy, MFW i nasze rządy bezlitośnie domagają się wysokich opłat za licencje; w przypadku leków na AIDS dla Afryki Południowej ten długotrwały skandal został nagłośniony, stając się tematem polityki światowej - i to dopiero wtedy po raz pierwszy wymusiło koncesje.
Ale na tym nie koniec. Szczyt perwersji osiągnął ten system w sektorze rolniczym. My, to znazcy głównie Europa i USA, na subwencje dla naszych produktów rolnych wydajemy dziennie miliard dolarów, co stanowi 260 miliardów rocznie; jest to mniej więcej siedmiokrotnie więcej, niż pomoc udzielana co roku wszystkim rozwijającym się krajom na świecie. W dodatku przy pomocy tych subwencji niszczymy akurat te rynki, na których najsłabsze ekonomicznie państwa mogłyby najszybciej zarobić. USA na przykład udzielają swoim 25 000 farmerów uprawiającym bawełnę rocznej subwencji w wysokości 3,9 miliarda dolarów - przekracza to wartość całej rocznej produkcji bawełny w USA i powoduje na synku światowym spadek ceny na surową bawełnę o 25 procent. Przez tę sztucznie utrzymywaną cenę tak mały kraj jak Mali traci około 43 milionów dolarów rocznego dochodu; dla ludności tego kraju stanowi to ogromną kwotę. Według danych organizacji pomocy dla krajów rozwijających się, Oxfam, cała Czarna Afryka traci jedynie przez te subwencje więcej niż 300 milionów dolarów rocznie. Liczby dotyczące egiptu i Pakistanu, wielkich producentów i eksporterów bawełny, są odpowiednio wyższe, szkody im wyrządzone również ogromne. Pozbawiając te kraje dochodów, pozbawia się przyszłości setki tysięcy młodych ludzi.
Afryka Zachodnia nie jest jeszcze siedliskiem terroryzmu, przynajmniej takiego, który by nam zagrażał. Lecz ludność tego regionu przeżywa obecnie okres dramatycznego upadku gosodarki. W Burkina Faso, Nigerii i Wybrzeżu Kości Słoniowej islamiści zbierają już bogate plony, podżegając do brutalnych rozpraw i wojen domowych.
Swobodny przepływ kapitału, zniesienie barier dla importu, gwarantowane zyski dla międzynarodowych inwestorów - to nasz sposób na stworzenie stałego mechanizmu nierówności i zubożenia. Wynik tej absurdalnej polityki daje się odczytać w sposób zastraszająco dokładny na przykładzie Pakistanu, który stanowi zapewne najabrdziej niebezpieczne źródło terrorystycznego zagrożenia: między rokiem 1990 a 2000 długi zagraniczne wzrosły tam z 38,4 procenta do prawie 50 procent produktu narodowego brutto. Jednocześnie podwoiła się liczba ludności skazanej na skrajną nędzę: z 17 procent podniosła się do 34. Podobnie można to zilustrować na przykładzie Egiptu, Jordanii czy Tunezji. I ciągle z tym samym rezultatem: wzrostowi zadłużenia towarzyszy synchronicznie rosnąca bieda wśród ludności. Jak można w tych warunkach wytrącić broń z ręki islamskim fanatykom?
Argumentację odwołującą się do tych faktów oraz krytykę działalności międzynarodowych organizacji gospodarczych próbuje się podważać w sposób następujący: winę ponoszą nie MFW, Bank Światowy czy rządy G-7, lecz skorumpowane, zniedołężniałe rządy odpowiednich państw - przecież nie muszą one przyjmować zalecanej polityki. Ale to kolejna obłuda, gdyż właśnie MFW i pieniądze Banku Światowego przyczyniają się do stabilizacji tych skorumpowanych reżimów, o których względy tak często się zabiega. Otwieranie tych krajów na prywatyzację jak i na międzynarodowy handel i przepływ kapitału nie tylko dostarcza dodatkowych dochodów ich skorumpowanym elitom, lecz na dodatek je jeszcze uprawomocnia. Sam tylko Pakistan na przestrzeni ostatnich 13 lat zawarł z MFW dziesięć różnych porozumień, wprowadzając w ten sposób setki różnych zobowiązań obciążających ludność. Zresztą ani jedno z tych zobowiązań nie przeciwdziałało wydawaniu jednej czwartej budżetu państwa na cele wojenne. Według podobnego schematu działa polityka Unii Europejskiej w stosunku do państw Maghrebu: asymetryczna liberalizacja, uniemożliwiająca krajowe finansowanie industrializacji, przynosi rządzącym elitom nieprawdopodobne zyski, zarazem pogrążając ludnośc w jeszcze większej nędzy. A kiedy rodzi się sprzeciw, jak na przykład w Tunezji, to mowi się, że są to terroryści, będący naturalnie islamistami, ponieważ organizacje islamskie są jedynymi organizacjami, do ktorych ludzie mogą się zwracać. W tej sytuacji my, a w każdym razie nasze rządy, będziemy wraz z rządami Tunezji, Algierii i Maroka zwalczać islamski ruch oporu, wmawiając sobie i innym, że zwalczamy terroryzm.
Konsekwencja tego wszystkiego jest następująca: w słabo rozwiiętych regionach rośnie stale liczba ludzi nie mających najmniejszych szans rozwoju, gdyż międzynarodowe instytucje, kierowane przez nasze rządy - nasz dyrektor wykonawczy urzęduje w Waszyngtonie i co tydzień bierze udział w głosowaniu nad tego rodzaju programami - posiadają monopol nie tylko na decyzje, które państwo na świecie zasłużyło sobie na kredyt, lecz równocześnie na ustalenie, jaki rodzaj polityki ekonomiczno-społecznej jest według nich właściwy. Jeśli jednak z tak zwanej pomocy bogatcyh krajow w krajach rozwijających się mają tak czy owak korzystać tylko uprzywilejowani, to ludności nie pozostaje nic innego, jak tylko zdać się na jakichś radykałów.
Należy dodać, ze opisana polityka w żadnym wypadku nie jest pozbawiona alternatywy. Pośród powszechnego upadku istnieją odosobnione przykłady ekonomicznego rozkwitu, jest kilka rozwijających się państw, zm których można by było brać przykład. Chiny w ciągu ostatnich 20 lat były w stanie zwiekszyć dochod na głowę mieszkańca o 392 procent, Indie - o blisko 103 pocent; Malezja i Chile również odnosza sukcesy.
Co łączy te kraje, tak poza tym różne do siebie? Tajemnica ich sukcesu polega po prostu na tym, że odrzuciły one w tej czy innej formie politykę MFW i Banku Światowego. Rynek kapitałowy we wszystkich tych krajach nie został całkowicie zliberalizowany. Poza tym Chiny, Indie i Malezja posiadają ostry reżim kontroli importu, a w szczególności tych gałęzi gospodarki, w których same nie są w stanie stawić czoła konkurencji. Nie oznacza to jednak, że rozwiązaniem może tu być ślepy protekcjonizm - nędza Korei Północnej pokazuje, do czego może on doprowadzić. Mówiąc najogólniej, jedyną szansę na przezwyciężenie rosnących konfliktów stanowi prawdopodobnie globalna integracja gospodarcza. Decydujące jest jednak, kto będzie o tym stanowił, jakie kroki i w jakiej kolejności będą podejmowane w jej ramach.
podstawowy problem obecnej polityki polega na tym, że myli ona cel wyznaczonego rozwoju ze środkami, koniecznymi do jego realizacji. Polityka prowadzona w sposób właściwy oznacza, że czas wprowadzenia liberalizacji rynku kapiatłowego należy pozostawić w kwestii krajów rozwijających się.Z chwilą osiągnięcia pierwszych sukceso kraj musi wprowadzić liberalizację, w przeciwnym razie nie będzie mógł liczyć na dlaszy sukces. Gdyby miał się jednak nadal izolować, zaknie sobie drogę do technologii i pieniędzy. Na początku musi jednak doprowadzić gospodarkę do stanu konurencyjności - jest wiele kraów, którym się to udało.Na przykład Wietnam, jeszcze jakieś 15 lat temu jeden z najbiedniejszych krajów świata, zredukował w międzyczasie liczbę ludności żyjącej w skrajnej nędzy o 70 procent, gdyż poszedł za przykładem Chin.
Właściwy wniosek, który sie tu nasuwa, dotyczy światowego handlu i jego zasad: należy postawić go na nogi, ponieważ obeznie stoi on na głowie. Liberalizować się i prywatyzowaćpowinien nie Trzeci Świat, ale państwa OECD, otwierając swoje rynki dla produktów z Trzeciego Świata. Należy zatem odwrócić panujący obecnie wzorzec rozwojowo-polityczny, idąc w przyszłości za przykładem rozwijających się państw, które wykazały się dobrymi wynikami. Propagowanie ich oplityki oznacza jednak, że musimy trzymać na wodzy instytucje międzynarodowem oddzielając je wreszcie od interesow lobbystów, a przede wszystkim od sektora finansowego. Głosowanie europejskich dyrektorów wykonawczych w dyrektoriacie MFE czy w Banku Światowym powinno być poddawane krytycznej ocenie w naszych parlamentach. Tylko wtedy można będzie prowadzić publizcnie spory o to, jaka politykauprawiana będzie w świecie w naszym imieniu.
Dobitnie wyraził to kanadyjski ekonomista Robert Wade przed 11 września 2001 roku w piśmie "Economist", którego to pisma nie można podejrzewać o rewolucyjne knowania. Wade napisał: "Coraz wyraźniej widać, że świat dzieli się na strefę pokoju i stefę buntu. Powstaje w ten sopsób tłum bezrobotnej, wściekłej młodzieży, której nowa technologia informacyjna dostarcza środków, podrywających stabilność nie tylko tych społeczeństw, w których sama żyje. Pewnego dnia wstrząśnie ona równiez stabilnością państw strefy dobrobytu". Wcześniej czy później, jak żąda tego Wade, "na światowej liście priorytetów musi się znaleźć problem rozdziału dóbr". Chwila ta właśnie nadeszła.

Z niemieckiego przełożyła Raisa Sadowska"

P. S.
Jeżeli w tekście są jakieś błędy, to przepraszam, gdyż przepisuję go ręcznie, a nie kopiuję.

23.08.2003
21:34
[2]

^quqoch^ [ Paweł Romanowicz ]

Nie sądzę, że na Forum nie ma nikogo, kto nie zgadzałby sie choć w pewnej mierze ze zdaniem, które wypływa z artykułu. Mnie szczególnie do niego przekonały duże podobieństwa, zachodzące pomiędzy MFW, który doprowadza całe narody do bankructwa, a wieloma wydarzeniami, jakie miały miejsce w Polsce. Dość wspomnieć korupcję, wysokie stopy procentowe, nadmierna prywatyzacja i liberalizacja rynku. Według mnie w tym rzeczywiście coś jest. No i jesteśmy jednym z tych rozwijających się krajów, który jest azdłużony w Banku Swiatowym na niemałą sumkę.

24.08.2003
21:13
[3]

^quqoch^ [ Paweł Romanowicz ]

Czy różne rodzaje mediów tak bardzo weszły Wam pod skórę, iż nie sądzicie, że jesteście zdolni (jesteśmy zdolni) do posiadania własnego zdania na różne tematy? Nie sądzę, że nigdy nikogo nie zainetersowało coś więcej niźli własne blokowisko. Czasem każdy chciałby wiedzieć, dlaczego życie toczy się tym a nie innym torem. Myślę, że nawet ludzie całkiem zagubieni w marihuanie (dajmy na to) mają swoje zapatrywania, a jeśli nie, to chociaż pytania, na które dorośli albo nie chcą odpowiedzieć, albo tych odpowiedzi nie znają. Nikt nie chce być tą kukiełką, nie wiedząc nawet kim jest puppet master. Ciekawość świata powinna istnieć w każdej duszy, bo bez tego nie można tegoż świata przebudować. Świadomość społeczna jest w Polsce jak najmniej pobudzana przez rodziców, gdyż rodzice są całkowicie sceptyczni co do własnej roli w kreacji własnego kraju. Jeżeli w wyborach czasem ledwie przekroczymy 50 procent frekwencji, to jest nasz "sukces". Do tego dochodzi jeszcze małe zainteresowanie budowaniem lepszej przyszłości i pozorne ubezwłasnowolnienie przez rządzących, na których zresztą patrzymy z coraz większą odrazą.Powoli dajemy się coraz bardziej nabierać na to, że panstwo jest totalitarne, że nie można naprawić błędów z przeszłości. O tym mówili między innymi Orwell czy Zamiatin, bądź Huxley, ostrzegając nas swymi dziełami. Jako młodzieży niejako obowiązkiem naszym jest bunt. Ale nie ślepy bunt skierowany przeciwko nam samym, ale przeciwko złu na świecie. Nie wolno nam przejąć pozycji kompletnej negacji, jeżeli nie działamy heroicznie, starajmy się chociaż podyskutować charyzmatycznie, może to przyniesie jakiś skutek? Myślę, że każdego złośc by wzięła we władanie, jeśliby poznał całą niesprawiedliwośc na świecie, zatem trzeba tę niesprawiedliwość nakreslić i pobudzić do rozmowy. Rozmowy, która powinna jednak, nie dziś, nie za rok, ale za czas jakiś, prowadzić do czynów. Dobro moża zapanować na świecie, ale najpierw trzeba tego chcieć. Dzisiaj za szybko się starzejemy, nie ma okresu młodości, z dzieci stajemy się od razu starcami (co nie dziwi, zważywszy na fakt, że w wiadomościach podawane są same złe wiadomości, które do optymizmu, bądź dziecięcej wiary, nie nastrajają). Może i trzeba będzie naruszyć fundamenty, ale jeżeli to przyniesie ulge, to czemu nie?

24.08.2003
21:33
smile
[4]

Luremaster [ Siewca Zagłady ]

Nie chce mi sie tego czytac :/

24.08.2003
21:57
[5]

^quqoch^ [ Paweł Romanowicz ]

To po co piszesz?

24.08.2003
22:02
[6]

Azzie [ Senator ]

Nie szkodzi. I tak bys nie zrozumial.

24.08.2003
22:05
smile
[7]

Darvin [ Pretorianin ]

Jedyne co sensownego wynika z tego tekstu to to ze biednych latwiej wykozystac i bodburzyc. RESZTA TO BEŁKOT .oczywiscie ze za ww sytuacje odpowiedzialne sa organizacje typu MFW ale nie ma to NIC WSPOLNEGO Z LIBERALIZACJA I WOLOSCIA PRZEPLYWU KAPITALU,a wrecz przeciwnie z iterwencjonizmem i kontrola.

24.08.2003
22:14
smile
[8]

oksza [ Senator ]

-->> ^quqoch^

1. Nie jestem ekonomistą.
2. Przeczytałem ten tekst wyłącznie z szcunku dla tego, że przepisałeś go w całości.
3. Uważam że to forum nie nadaje się do takiej dyskusji, bo nie ma tu takich ilości osób kompetentnych która w satysfakcjonujący sposób prowadziłaby taką specjalistyczną debatę.

Liberalizować się i prywatyzować powinien nie Trzeci Świat, ale państwa OECD, otwierając swoje rynki dla produktów z Trzeciego Świata.
Problem że niespecjalnie jest na co się otworzyć. Skoro kraj jest nierozwinięty, to produkuje mało. Czemu więc "gigant" miałby się otwierać na cokolwiek co taki kraj wytworzy, skoro sam wszystkiego ma więcej i lepiej i szuka rynku zbytu?

Chiny w ciągu ostatnich 20 lat były w stanie zwiekszyć dochod na głowę mieszkańca o 392 procent, Indie - o blisko 103 pocent; Malezja i Chile również odnosza sukcesy.
Przepraszam, a dzięki czyjemu kapitałowi? Państw trzeciego świata? Chiny to zresztą osobna historia, jak mówię specjalistą nie jestem ale porównywanie metod rozwoju ekonomicznego Chin i Chile.. no nie wiem...

Mówiąc najogólniej, jedyną szansę na przezwyciężenie rosnących konfliktów stanowi prawdopodobnie globalna integracja gospodarcza.
Globalna integracja gospodarcza? Nie rozumiem, poprzez cały skomplikowany tekst demonizuje się globalne zarządzanie funduszami i imperialistyczne zapędy krajów przodujacych, a tu nagle jakaś niewyjasniona integracja wyskakuje....Co to za integracja?


A teraz krótko bo musiałbym chyba godzinami pisać odpowiedź:

Moim zdaniem liczby mówią za siebie: bida się zwieksza. Wykorzystywanie politycznych srodków nacisku i równoważenie się wpyłwów politycznych to chyba jedyna droga kontroli gospodarki swiatowej. IMHO.

Nie wiem czy dobrze zrozumiałem twoją wypowiedź ale streszczając ją w krótkich żołnierskich słowach chciałbyś naprawić świat dyskusją. Masz moje błogosławieństwo. Jeżeli natomiast spytasz mnie czy (odwołując się do tematu) da się wymusić za pomocą dyskusji o gospodarce światowej jakieś ogólnoświatowe reguły sprawiedliwości gospodarczo-społecznej to marniutko to widzę.

I co w tym wszystkim robią wybory i marihuana????

Myślę, że każdego złośc by wzięła we władanie, jeśliby poznał całą niesprawiedliwośc na świecie, zatem trzeba tę niesprawiedliwość nakreslić i pobudzić do rozmowy.

A ja myslę że nie da się rozmawiać o wszystkim i o niczym. Bełkotliwie się zrobiło. Jezeli chcesz porozmawiać o konkretnych zagadnieniach, fajnie. Jesli nie, szkoda twojej klawiatury.


pozdrawiam

24.08.2003
22:14
[9]

^quqoch^ [ Paweł Romanowicz ]

Chyba źle zrozumiałeś: MFW wymusza na krajach, które chcą kredytu, liberalizację (rozumianą w sensie jednostronnym), co jest całkowicie zrozumiałe, gdyż oni wchodzą na rynek, z kórego to rynku rdzenni wyjść nie mogą. Jest to czysty wyzysk, jak się nad tym zastanowić. A jeśli chodzi i protekcjonizm, to owszem, jest on stosowany, ale tylko w krajach dobrobytu, bądź w krajach rozwijających się, ale już z wielkim zadłużeniem, patrz przykład Indonezji. Zatem jeśli chcesz wyrazić zdanie, rób to na podstawie faktów. Ja sobie tego zgłowy nie biorę, wszystko to stoi jasno napisane w tekście Shumanna, według Ciebie bełkoczącego literatę.

24.08.2003
22:24
[10]

^quqoch^ [ Paweł Romanowicz ]

Problem że niespecjalnie jest na co się otworzyć. Skoro kraj jest nierozwinięty, to produkuje mało. Czemu więc "gigant" miałby się otwierać na cokolwiek co taki kraj wytworzy, skoro sam wszystkiego ma więcej i lepiej i szuka rynku zbytu?

Pomyśl, skąd ten kraj ma tak dużo? Gdzie produkuje się najwięcej wszelkiego rodzaju dóbr? A poza tym zrozum to tak: Jeśli kraj produkuje mało, to nie dlatego, że tak chce, ale dlatego, że nie ma rynku zbytu. Tu działa MFW i Bank Światowy, które im ten rynek zbytu zamykają przed nosem.

Państw trzeciego świata? Chiny to zresztą osobna historia, jak mówię specjalistą nie jestem ale porównywanie metod rozwoju ekonomicznego Chin i Chile.. no nie wiem...

Nie jest to porównywanie metod rozwoju, a przytaczanie przykładów krajów, które nie poszły drogą MFW.

Globalna integracja gospodarcza? Nie rozumiem, poprzez cały skomplikowany tekst demonizuje się globalne zarządzanie funduszami i imperialistyczne zapędy krajów przodujacych, a tu nagle jakaś niewyjasniona integracja wyskakuje....Co to za integracja?

Nie myślałem, że będę musiał tekst tłumaczyć, ale cóż: autro pisze o zepsutej globalizacji. Jest za globalizacją, ale nie w takiej formie, jaka jest uprawiana przez wielkie organizacje we władzy kilku ludzi. Opisuje między innymi większy wpływ (zalecany) parlamentów krajowych. Zatem chodzi mu o uzdrowienie globalizacji. On nie jest antyglobalistą a człowiekem przeciwnym skupianiu władzy gospodarczej na świecie w rękach jednego kraju, czy kilku krajów strefy dobrobytu.

Nie wiem czy dobrze zrozumiałem twoją wypowiedź ale streszczając ją w krótkich żołnierskich słowach chciałbyś naprawić świat dyskusją.

Nie ja i nie dyskusją. Wszyscy razem, a dyskusja ma być pierwszym krokiem, którego nikt nawet nie bierze na poważnie, choćby Twoja osoba przykładem.

A ja myslę że nie da się rozmawiać o wszystkim i o niczym. Bełkotliwie się zrobiło. Jezeli chcesz porozmawiać o konkretnych zagadnieniach, fajnie. Jesli nie, szkoda twojej klawiatury.

Tutaj chodziło mi o niesprawiedliwości ukazane w artykule, czylu wyzysk biendych przez bogatych (MFW i Bank Światowy), zatem artykuł jest podwaliną pod te konkrety i zagadnienia.

24.08.2003
22:48
smile
[11]

oksza [ Senator ]

-->>^quqoch^

Nie myślałem, że będę musiał tekst tłumaczyć

Myśl więc i czytaj. Napisałem ze nie jestem ekonomistą. Skoro chcesz by komentowali twój tekst jedynie profesjonaliści, to zmien z łaski swojej forum, jeżeli nie, to zejdź z piedestału, i daruj sobie takie komentarzyki bo się pogniewamy.

Jeśli kraj produkuje mało, to nie dlatego, że tak chce, ale dlatego, że nie ma rynku zbytu. Tu działa MFW i Bank Światowy, które im ten rynek zbytu zamykają przed nosem.

Czyli mam rozumieć że MFW i BS są jedynym, nie inaczej - podstawowym czynnikiem zamykającym drogę zbytu krajom 3-go świata? Ok. Czemu więc te kraje nie zorganizują się wzjaemnie w 'ligę'? Przecież sa pokrzywdzone, i są w większości. Czy takie próby też storpedowałby MFW?

Nie jest to porównywanie metod rozwoju,

Przecież skoro nie skorzystały owe kraje z możliwości jakie daje MFW to musiały pójść inną drogą. Co to była za droga?

Jest za globalizacją, ale nie w takiej formie, jaka jest uprawiana przez wielkie organizacje we władzy kilku ludzi.

Znakomicie, ale to dalej takie pitu-pitu. Jak chcesz zwiększać role parlamentów krajowych? To o czym my teraz rozmawiamy, o politycznej konstrukcji nowożytnego państwa? Widzisz problem polega na tym że ten tekst nie formuuje żadnych tez, wyfiołkowane postulaty fruwają w powietrzu. Powiedz co konkretnie wg. ciebie należy zrobić. Bez tego narzekanie na "zepsuty globalizm" nie ma sensu. Pamiętaj że rządy tych "złych" krajów-decydentów same się nie wybrały. Tylko widać na tyle ludzi stać. Paradoks dyskusji jaką proponujesz polega na tym że mówisz tak naprawdę sam do siebie. Z kim chcesz rozmawiać? Ze społeczenstwem? Lud nie ma bladego pojęcia o tak skomplikowanych zagadnieniach. Powiem ci więcej: nie chce mieć pojęcia. I nie będzie miał. Nie obarczaj mnie winą za nieszczęścia ludzkości tylko dlatego że nie jestem mądrzejszy od Schumanna, który jak widać też nie wysunął konkretnych postulatów naprawy.

Nie ja i nie dyskusją. Wszyscy razem, a dyskusja ma być pierwszym krokiem, którego nikt nawet nie bierze na poważnie, choćby Twoja osoba przykładem.

Nie biorę cię powaznie bo nic konkretnego nie proponujesz.

Tutaj chodziło mi o niesprawiedliwości ukazane w artykule, czylu wyzysk biendych przez bogatych

Nie mam pytań. Wyzysk był i będzie. Kiedyś ktoś wpadł na pomysł żeby go zakazać, ale mu nie wyszło. I tereaz musimy się męczyć z tym co już było.

24.08.2003
23:30
[12]

^quqoch^ [ Paweł Romanowicz ]

Myśl więc i czytaj. Napisałem ze nie jestem ekonomistą. Skoro chcesz by komentowali twój tekst jedynie profesjonaliści, to zmien z łaski swojej forum, jeżeli nie, to zejdź z piedestału, i daruj sobie takie komentarzyki bo się pogniewamy.


Humm humm. Zacznijmy od początku: Ja nigdy nie chiałem, żeby była to rozmowa profesjonalistów.Artykuł zresztą nie jest mój. Nie sądzę, żebym był na jakimkolwiek piedestale, choćby ze względu nie posiadania konkretnych zagadnień, ale ja przecież też nie jestem ekonomistą i z powietrza ich nie wytrzasnę. Chodziło mi, jak pisałem na początku - Szczegółnie zwróćcie uwagę na mechanizmy stosowane przez MFW w stosunku do innych krajów. Czy nie wydaje się Wam to uderzająco podone to tego, czym jest teraz Polska i jak szansa transformacji została zmarnowana? - o zwrócenie uwagi na mechanizmy stosowane przez międzynarodowe organizacje. Owszem, później poszedłem dalej, mówiąc o poprawie życia, jednak nadal trzonem dyskusji miało być podobieństwo zadłużenia wielu krajów do zadłużenia Polski (co jest napisane w temacie).
Przykro mi, ze zamiast wspólnego rozważania powstania równi pochyłej, na jakiej znalazł się nasz kraj, wychodzi nam kłótnia. Ja z nikim nie chcę się kłócić o nic, naprawdę.
Jeśli chodzi o Ligę Małych Krajów: Podobno nigdy żadne mocarstwo światowe dotychczas nie miało takiej władzy jak USA w naszych czasach. Śmiesznie brzmi pomysł rzucenia badny komarów na giganta. To, że biednech jest więcej, nie znaczy bynajmniej, że są silniejsi, nawet zjednoczeni.
Jeśli mowa o innej drodze - Ani autor ani ja nie jesteśmy od tłumaczenia tej drogi. Autor - bo artykuł miał być zwięzły i zroumiały dla większości, a ja - bo po prostu jej nie znam, zawierzam autorowi co do statystyk.
Nigdy także nie obarczałem Cię winą za cokolwiek, zatem nie wiem, skąd Ci się to wzięło. Shumann pewnie też nie znajdzie lekarstwa. On tylko nakreśla problem, i podobnie jak my, ekonomistą nie jest.
Jeśli chodzi o komunizm - to pozostawiam bez komentarza. Albo powiem tylko, że jeśli raz spadnie się z konia, trzeba dalej próbować uczyć się jeździć, szczególnie jeśli stawka jest tak wysoka. Przypominam, założenia socjalizmu (jako lżejszego komunizmu) były wzniosłe. Pazerość jednak wzięła górę, niestety.

25.08.2003
12:39
[13]

twostupiddogs [ Generaďż˝ ]

To chyba nie jest odkrycie Ameryki, że za Argentyną przynajmiej stoi MFW, a potem jej jeszcze doradzał jak wyjść z tego w co sam ich wpakował. Ogólnie niestety tak jest, że kraje rozwinięte wymagają od innych liberalizacji, a same stosują wobec innych protekcjonizm. Przykładem tego może być np. stal w USA, czy żądania apropo liberalizacji rynku genetycznie zmodyfikowanej żywności, tylko, że UE ma jakąś siłę przebicia i może się postawić co trudno powiedzieć o Malezji czy Argentynie. Wyjątkiem jest postępująca w tej chwili liberalizacja w handlu(telekomunikacja, poczta, energetyka)pomiędzy państwami UE, ale to wciąż na zewnatrz jest obszar zamkniety dla innych, zatem w jakieś mierze protekcjonizm.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.