GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Pożar

19.07.2003
14:12
[1]

Mr. Mojo Risin' [ Pretorianin ]

Pożar

Tak się złożyło, że dzisiaj w nocy posiedziałem dłużej przy komputerze, gadając o jakichś bzdurach z kumplem na gg. Było około godziny 2:00 w nocy. Już chciałem kłaść się spać, kiedy usłyszałem za oknem jadącą na sygnale straż pożarną i karetkę. Mieszkam we Wrocławiu – dużym jak na polskie warunki mieście, gdzie takie rzeczy są na porządku dziennym (w tym wypadku na porządku nocnym). Zerknąłem leniwie przez okno – żadna nowość... pomyślałem, że znowu zapalił się jakiś śmietnik i robią wielkie halo z tego. Kiedy usłyszałem drugi wóz straży pożarnej zacząłem nawet robić sobie z kumplem z gg z tego żarty – że mam na osiedlu jakąś akcje haha hyhy zaraz zjawią się federalni.... Jak się później okazało nie było się z czego śmiać... Kiedy pod blok obok zjechały się już 4 wozy strażackie, 3 karetki, tyleż samo psiarni, pogotowie gazowe oraz energetyczne i jeszcze inne wozy których nie byłem w stanie zidentyfikować, zacząłem podejrzewać, że rzeczywiście coś jest chyba nie tak, że to chyba nie kolejny palący się śmietnik. Próbowałem zlokalizować przyczynę całego zamieszania ale jeszcze nic widziałem. Wiedziałem już, że to coś większego, bo na ulicy, na tym odcinku unosiło się dużo dymu a latarnie potęgowały efekt. Po chwili spojrzałem na najwyższy budynek na moim osiedlu – 16-piętrowy blok po drugiej stronie ulicy. W mieszkaniu na 5. piętrze (wysokość 7. p. w zwykłym 10-piętrowcu) dało się zauważyć szalejące płomienie. Wiedziałem już skąd cała akcja, wiedziałem, że pali się komuś mieszkanie, choć nie wyglądało to jeszcze najgorzej. Po dosłownie minucie od tego momentu popękały szyby w oknach tego mieszkania i wtedy żywioł zaczął naprawdę szaleć: buchające płomienie i tumany siwego, gęstego dymu wydobywały się ze straszną obfitością. W tej chwili strażacy przygotowywali wysięgnik. Do tego momentu liczba wozów ratunkowych wszelkiego rodzaju już się podwoiła. Po pół minuty w oknie pojawiła się kobieta. I to był dla mnie najstraszniejszy moment. Zaczęła machać ręką, w której trzymała jakąś szmatę, na poły próbując bezradnie odgonić dym, na poły zwracając na siebie uwagę służb ratowniczych. Zaczęła krzyczeć „Pomocy! Pomocy!...” Całe zdarzenie oglądałem z mojego mieszkania - z bloku po drugiej stronie ulicy. Do tej kobiety miałem jakieś 30 – 40 metrów. Widziałem jak płomienie smagają ją po plecach. Widziałem jak zaczyna się dusić od dymu. Słyszałem jak beznadziejnie wołała o pomoc, z każdym krzyknięciem coraz słabiej, by po chwili przestać krzyczeć w ogóle... Wiedziałem, że ten człowiek może zaraz umrzeć. I nic nie mogłem zrobić. To było najgorsze – widzisz jak ktoś umiera, patrzysz na jego śmierć i wiesz, że nic nie możesz zrobić. Zaczynasz sobie zdawać sprawę jak marną istotą jesteś. Chociaż ofiara jest, wydawałoby się, na wyciągnięcie ręki, to choćbyś nie wiem jak chciał to nic nie zrobisz. Zastanawiasz się co ty zrobiłbyś na jej miejscu. Jak byś się zachował. Z drugiej strony zaczynasz doceniać to, że jesteś w swoim mieszkanku, gdzie nic ci nie grozi. Po prostu katharsis – litość i trwoga. Oczyszczenie. Jeszcze gorsze doznania musieli mieć sąsiedzi. Widziałem jak na balkonie obok tego mieszkania bez przerwy dreptali od ściany do ściany jacyś ludzie szamocąc się w bezsilności. Oni do ofiary mieli jakieś 3 metry i też nie mogli nic zrobić. Kiedy kobieta znikła już w kłębach dymu i płomieni, dało się jeszcze przez chwilę słyszeć jej wołanie. Na ulicy można było wyczuć charakterystyczny swąd – mieszanina spalenizny i strażackich specyfików. Chwilę wcześniej wyłączono prąd w cały budynku. Strażak na wysięgniku dojeżdżał już do trefnego okna. Porozumiewał się z tymi na dole za pomocą megafonu, także na bieżąco wiedziałem co się dzieje. Strażak wlał do mieszkania pewną ilość wody starając się wstępnie ugasić pożar. Spowodowało to wydobycie niesamowitych ilości pary wodnej zmieszanej z dymem, co miało kolor szaro-siwy. W tym momencie cały 16-piętrowy blok zaczął przypominać jeden wielki słup dymu. Sceneria iście hollywoodzka – kłęby siwego dymu oplatające cały budynek i okolice, i kilkunastu (więcej?) strażaków przeszukujących blok w środku, z silnymi latarkami, może jakimiś reflektorami. Nie chcę mówić, że wyglądało to co najmniej jak odział S.W.A.T. w akcji bo wyjdę na głupka. Jeden ze strażaków na dole zaczął mówić przez megafon do mieszkańców, żeby usunęli samochodu spod budynku... znikły może 3 samochody... Na dole pełen Sajgon – brakowało tylko wojska i helikopterów. Kilku strażaków weszło do mieszkania z wysięgnika, wybijając resztki okien. Po kilku chwilach ugaszono pożar wspólnymi siłami strażaków wchodzących „od wewnątrz” i „z zewnątrz”. Zaczęli szukać ofiar. Po paru minutach usłyszałem, jak jeden ze strażaków mówi przez megafon, że nikogo nie znaleźli. Nie wiem czy to oznaczało, że ofiar nie było, czy wręcz przeciwnie – były, tyle że nie w mieszkaniu... To wszystko trwało jakieś 15 - 20 min. Cała akcja trwała kilka godzin. O 4:00 rano poszedłem spać. Nie wiem kiedy skończyli. Nie wiem czy ktoś zginął. Prawdopodobnie dowiem się dzisiaj z lokalnych serwisów informacyjnych, gazet.
Kiedy teraz patrzę na to samo okno, gdzie 12 godzin temu rozgrywał się koszmar, mam wciąż świeże wspomnienia, dlatego teraz to pisze. Ale człowiek który nie widział tej nocnej tragedii, popatrzywszy na te okna zobaczyłby osmolone ściany w środku i na zewnątrz i właściwie mógłby pomyśleć, że nic wielkiego się nie stało. Dla mnie było to niemiłosierne przeżycie. Wiem, że dla strażaków, lekarzy, policjantów takie akcje to często chleb powszedni i rutyna, ale ja widząc na własne oczy tę tragedię byłem niesamowicie poruszony.
Dlaczego o tym piszę ? Bo człowiek (może nie każdy, ale ja na pewno) potrzebuje od czasu do czasu silnego kopa w dupę, żeby mógł docenić to co ma i żeby się nie rozbestwił za bardzo. Człowiek to taka istota, która jak ma za dobrze to zaczyna jej odbijać. Jak pisałem wcześniej – katharsis. Często życie doprowadza nas do obłędu. Nie mamy już siły dalej tego ciągnąć. Mamy ochotę wszystko rzucić w cholerę. Na niczym nie zależy... Ale dopiero kiedy widzimy taką tragedię, dostrzegamy kruchość życia i jego cenę. I wtedy zawsze powtarzam sobie: „od tego są nogi, by łazić na nich”. Życie nie zawsze jest piękne, ale chyba jednak jest warte życia...

P.S. Jeden „zwykły” pożar a ile emocji... Wolę nawet nie wyobrażać sobie co się działo na Manhattanie we wrześniu 2001.

19.07.2003
14:21
[2]

Beaverus [ Bounty Hunter ]

Zgadzam sie z toba , gdy czlowiek widzi takei zdarzenia dostrzega ze zycie jest kruche, i mozna je szybko stracic , sam bylem swiadkiem pozaru gdzie palily sie 2 mieszkania, ale tam szybk orozlozyli dmuchany materac i ludzie wyskoczyli i sie uratowali , ale sam bylem w takich nerwach jakbym conajmniej te osoby znał , ehhh ludzie szanujcie zycie bo to nie gra, tu mamy jedno zycie, zadnych kodow na niesmiertelnosc !

19.07.2003
14:25
smile
[3]

K@mil [ Wirnik ]

Straszne rzeczy widziałeś. U mnie tęż sie palił sąsiedni budynek. Jedna dziewczyna w mym wieku wyskoczyła na nie w pełni napełnioną poduszke i połamała obie ręce, a jakaś kobieta lat 40 nie trafiła w nią i zabiła się na miejscu. Straszne rzeczy.

19.07.2003
14:34
[4]

Chupacabra [ Senator ]

w zeszlym tygodniu zapalilo sie mieszkanie mojej kolezanki. Jej ojciec ladowal akumulator na dywanie, obok telewizora i wiezy. Caly pokoj sie w wegiel zamienil, a mieszkania jeszcze nie oczyscili. Mieli w sumie szczescie ,ze nikogo nie bylo, po ukumulator a potem telewizor wybuchl, wiec jakby ktos tam wszedl:(

19.07.2003
14:39
[5]

Mr. Mojo Risin' [ Pretorianin ]

A tak swoją drogą to podejrzewam, że gdyby taki pożar wybuchł na 11, 12, 13 piętrze to żaden wysięgnik nie dałby rady.

19.07.2003
14:50
[6]

Elum [ Generaďż˝ ]

Mieszkam w dziesięciopiętrowym budynku, który ok. trzy lata dwa w ciągu trzech miesięcy dwa razy płonął. Całe szczęście nie były to pożary zbyt groźne (kilku gówniarzy wymyśliło sobie, jak by to było fajnie, gdyby podpalić instalację elektryczną w piwnicy), ale jednak. Wyobraźcie sobie taką sytuację. Właściwie odcięta droga ewakuacji (tzn. zanim wszyscy połapali się co i jak klatki schodowe były już kompletnie zadymione), dym dostający się do mieszkań (nie tylko z korytarza, ale też z szybów wentylacyjnych itp.). Jedyna droga ucieczki to balkon. Na szczęście strażacy nie musieli wszystkich ewakuować bo w porę opanowali sytuację (chłopaki, mówię to śmiertelnie poważnie, naprawdę stanęli na wysokości zadania), ale parę osób musieli przy pomocy drabiny "ściągać". Cóż, ja mieszkam na trzecim piętrze i chyba do końca życia nie zapomnę widoku strażaka znoszącego z ósmego piętra po drabinie nieprzytomnego kolesia (drabina na wyciągnięcie ręki). Na szczęście nie było ofiar śmiertelnych...

19.07.2003
14:51
[7]

Elum [ Generaďż˝ ]

W pierwszym zdaniu powinno być "...w odstępie ttrzech miesięcy..."

19.07.2003
14:56
[8]

Mr. Mojo Risin' [ Pretorianin ]

W ogóle za to co robią strażacy powinni dostawać 5 razy trakie pensje jak mają. A z tego co wiem to zarabiają gówniane pieniądze. A przecież oni ratują ludzkie życie i odwalają najcięższą, najniebezpieczniejszą i najbrudniejsza robotę. Bardzo ich szanuje.

19.07.2003
14:58
smile
[9]

Elum [ Generaďż˝ ]

Kur** ;) Pierwsze zdanie powinno oczywiście brzmieć: "Mieszkam w dziesięciopiętrowym budynku, który ok. trzy lata temu w odstępie trzech miesięcy dwa razy płonął".

Tak to jes jak się robi pięć rzeczy równocześnie :)

19.07.2003
14:59
[10]

Elum [ Generaďż˝ ]

Kur** ;) Pierwsze zdanie w moim poście powinno oczywiście brzmieć: "Mieszkam w dziesięciopiętrowym budynku, który ok. trzy lata temu w odstępie trzech miesięcy dwa razy płonął".

Tak to jes jak się robi pięć rzeczy równocześnie :)

19.07.2003
15:05
smile
[11]

bone_man [ Powered by ATI ]

Ja na szczescie nic takiego nie widzialem i mam nadzieje, ze nie zobacze...

19.07.2003
15:13
smile
[12]

slot5 [ Generaďż˝ ]

:/
Ja wracając z wakacji, widziałem jarajacy się samoichód przed hipermarketem ... to tak jak juz mówicie o pożarach ...

19.07.2003
15:20
[13]

piniox [ Legionista ]

Mr. Mojo Risin' ---> Chyba lekarze są trochę ważniejsi (lepiej wykształceni) i najpierw oni powinni dostawać większą kasę. (strażacy oczywiście też, ale niestety w zasranej polsce mieszkamy)

19.07.2003
15:34
[14]

Paul12 [ Buja ]

A przy jakiej ulicy to było? Podaj też dzielnicę/osiedlę, bo mogę nie skojarzyć, mimo że mieszkam we Wrocku.

19.07.2003
15:39
[15]

Mr. Mojo Risin' [ Pretorianin ]

piniox ----> zgadzam sie. (chociaż nie powiem ze ważniejsi są ci, którzy są lepiej wykształceni)

Paul12 ----> na kosmosie (Fabryczna). Nie będę podawał ulicy.

19.07.2003
15:43
[16]

TrzyKawki [ smok trojański ]

No proszę, mieszkam niedaleko, nie spałem, a nic nie słyszałem...

19.07.2003
15:59
[17]

Raziel [ Action Boy ]

na kosmonautow? toż to zaraz za parkiem (jestem z Kozanowa)...ale itak dopiero dziś wrocilem z obozu...

19.07.2003
16:10
[18]

Fett [ Avatar ]

piniox --> to dlaczego nauczyciele dostają takie gówniane pieniądze ? Oni przecież tez są dobrze wykrztałceni

20.07.2003
13:30
[19]

Mr. Mojo Risin' [ Pretorianin ]

Wczoraj pod wieczór zdecydowałem się pójść na miejsce tragedii. Dziwna sprawa, ale mimo te, że już było dawno po wszystkim, to wchodząc tam miałem poważnie podwyższony poziom adrenaliny... (I znowu wyrazu szacunku dla strażaków: ja wchodząc na pogorzelisko byłem wystrachany, oni wchodzą tam w momencie kiedy szaleje żywioł.)
Wchodząc do klatki schodowej dało się już wyczuć swąd spalenizny. Szedłem po schodach, bo nie ufałem windzie po tym pożarze. Z każdym piętrem swąd był coraz wyraźnijszy i silniejszy. Na 4. piętrze już poprostu śmierdzaiło. Dochodząc po schodach na 5. piętro od razu zobaczyłem osmolony sufit klatki schodowej. Kiedy wyszedłem na korytarz (kltaka schodowa jest odseparowana od korytarzy i mieszkań) zobaczyłem poprostu coś strasznego. Cały korytarz zjarany. Wszystko w sadzy, popiele, pozostałościach po spalonych rzeczach. Po prawej stronie, we wnęce, gdzie zazwyczaj stawała winda było kompletnie ciemno, nawet tam nie wchodziłem. Tylko jedna jarzeniówka mrugała dodając efektu... Dalej zwisające resztki kabli wszelkiej maści, resztki izolacji tychże kabli (miedź, aluminium etc...), pozostałości najróżniejszych instalacji (ciepłowniczych, gazowych, etc...). Farba olejna, która pokrwała lampreie poprostu społynęła na dół. W końcu korytarza obok wejścia to ferelnego mieszkania stały kompletnie zjarane drzwi... a raczej to, co z nich zostało... Stanąłem naprzeciw wejścia i obadałem sytuację. Straszny widok. W mieszkaniu wszytsko spalone. Pozostałości mebli i sprzętów domowych poprzewracane na podłogę. Brak okien. O sadzy, popiele, smole, i wszechobecnym czarmnym kolorze oraz smrodem spalenizny chyba nie muszę wspominać. Nie wchodziłem do środka, bo się poprostu bałem, a poza tym napewno będą tam robione różnego rodzaju ekspertyzy, więc moja ingerencja była zbędna, wręcz nie pożądana. Po drugiej stronie korytarza, naprzeciwko spalonego mieszkania jest inne mieszkanie. Drzwi prowadzące do niego były na wpół spalone. Lokatorzy tam mieszkający musieli przeżywać chwile grozy. Podejrzewam, że nie spaliły się doszczętnie tylko dlatego, że były polewane bez przerwy wodą. Wyszedłem zdruzgotany.

20.07.2003
13:40
smile
[20]

TheMaster [ Konsul ]

Jednym słowek masakra

20.07.2003
13:42
[21]

Kompoholik [ Designed by AI ]

ah, ja sam miałem niedawno (przedwczoraj) przygodę ze strażą pożarną, ale na szczęście wszystko skończyło się happy endem.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.