GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Oceńcie moje opowiadanie: "Maszyneria"

01.07.2003
19:10
[1]

Barthez) [ Konsul ]

Oceńcie moje opowiadanie: "Maszyneria"

Maszyneria

Hałas maszyn ucichł. On podniósł zbiornik tlenowy Davida. Spojrzał na licznik. Końcówka, zapas skończy się za 2-3 godziny. Zbiornik samego Ferna wystarczy na, może, godzinę. „Cholerna godzina życia”, pomyślał Fern. Ścierało się w nim, parę przeciwstawnych myśli. Tak mało czasu do swojego końca, do końca planety, jednak godzina sam na sam z nią. Przed chwilą zabił przyjaciela, umarła cała załoga, ale godzina sam na sam z nią. Albo i dłużej. Nie chciał tracić czasu na myślenie, wykonał parę kroków do wyjścia, z tego szarego miejsca, pokoju zasilania. Naokoło tylko rury i setki kabli w różnych kolorach. Przewody Ety.

Nigdy nie zbawię dla Ciebie świata, nigdy nie będę dobry, zły, zawsze będę nijaki.

Przed otwarciem chromowanych drzwi, spojrzał jeszcze na Davida. Spędzili przecież razem tyle czasu. Dni, tygodni, miesięcy, lat. Kto by to zliczył. Kto by pamiętał to wszystko, co razem przeżyli. Nawet na Ziemi się przyjaźnili, szczególnie wtedy, gdy Fern był jeszcze z Maggie. Teraz David leżał na białych kafelkach, całych już brudnych od krwi. Ręce miał ułożone na boki, niczym męczennik na krzyżu. Nad prawą brwią, wciąż tętniła się brudna czerwień. Metalowy pręt najwyraźniej oderwał kawałek skóry. Głupio tak umierać z rąk przyjaciela. To był odruch chwili. „Sukinsyn chciał wyłączyć Etę, nie mógł, nie miał prawa”. Spojrzał z politowaniem na martwe ciało Davida. Jego nieruchome, błękitne oczy, pełne strachu.
Otworzył swoją kartą holograficzną drzwi i wszedł do wąskiego korytarza, ze sterylnie czystymi ścianami. Przeszedł parę kroków i znalazł się u wejścia do pomieszczenia komandorskiego. Czekał na to tak długo, by być z nią sam na sam. Otworzył drzwi.

Ewolucja wciąż trwa: człowiek z małpy, maszyna z człowieka, z maszyny Bóg.

Ogromny komputer, pełen gniazdek i przycisków, pełen migających światełek i czarnych gałek. Na monitorze kolumny pełne cyfr i liter. W linijce na dole, coś co rozumiał: „Eta wita, wpisz polecenie”. Tak się ucieszył na myśl, że może z nią znaleźć wspólny język. Od początku misji nigdy nie był przy niej tak blisko. Zawsze tylko komandor Tarer albo ktoś z jego ekipy. Fern, zwykły mechanik z przeszłością psychologa, siedział ciągle w swojej kabinie, naprawiając drobne sprzęty ze statku, gdyż mechanikiem informatycznym, tym od Ety był ten gnojek Dwight. Czasami Fern gadał o tym z Davidem, jak miał wolny czas. O Ecie co najwyżej słyszał, parę razy ją widział z korytarza.

Jeśli maszyny czują strach, to robią to w znacznie godniejszy sposób niż ludzie.

Czuł do niej uczucie miłości, wiedział, że jest istotą mogącą go kochać. Nikomu o tym nie mówił. I tak każdy uważał go za wariata. Po wypadku, gdy prawie cała załoga zginęła, powiedział tylko Dawidowi o tym zauroczeniu. David go wyśmiał i chciał odłączyć Etę, by wykorzystać rezerwy energii do wytworzenia tlenu. Fern wiedział, że David mu zazdrości. A on myślał, że Fern zwariował po rozstaniu z Maggie. Durne zależności.

Tworzymy nowe generacje maszyn, licząc na to, że jesteśmy bogami. Naprawdę jesteśmy gnijącym ścierwem, umierającym w wieku 80 lat

Wiedział, że nigdy nie będzie tak mechaniczny jak ona, nigdy nie będzie mógł w nią „wpłynąć”, niczym zbiór cyfr. Zawsze będzie masą fizyczności, gdzieś tam z boku, na zewnątrz jej. Wiedział jednak, że ona go czuje, bo on ją czuł. Całe życie spędził w nienawiści do ludzi, za to co mu uczynili. Ich nienawiść do innych, ich samouwielbienie, uwielbienie fizyczności, ponad uczuciowość. Fern bywał coraz więcej czasu wśród maszyn, aż zaczął myśleć, czuć, oddychać i jeść mechanicznie. Stał się istotą, niczym za karę, zesłaną w ludzką postać.
Bał się, wciąż spoglądał to na zegarek, to na licznik tlenowy i z niepokojem czuł czas prześcigający jego wszystkie myśli. Chciał przed nim gdzieś się ukryć, ale wszystkie kryjówki, był przesiąknięte przemijaniem.
Oderwał wzrok od Ety i pośpiesznie udał się do swojej kabiny, po lekarstwo „na ból i samotność”, jak zwykł je nazywać. Otworzył szafkę i wyjął z niej prostokątny słoik, pełen szarych tabletek z wyżłobionymi literkami: FDS.

Karmimy się używkami, bo mamy dziurę w głowie. Chcemy ją czymś zapełnić, lecz nic nam nie pomoże, nie być człowiekiem. Gdybyśmy byli szczęśliwi, nie liczylibyśmy na zmiany.

Wziął jedną pod język i odczekał pół minuty, aż do rozpuszczenia pigułki. Znów udał się długim korytarzem. Otworzył drzwi do pomieszczenia komandorskiego, wszedł, ale znalazł się zupełnie gdzie indziej. W swoim starym gabinecie psychiatrycznym, wystrojonym w brązowe tapety, brązowe meble, brązowe firanki i brązowe obwoluty od książek. Wiedział, że musi stąd wyjść, jeśli nie wyjdzie, to chyba zwariuje od brązu, od wspomnień przeszłości. Tak jak parenaście lat wcześnie, gdy do tego stanu był bliski. Kiedy do jego gabinetu nikt nie przychodził, bo cały świat tak zwariował, że stało się to zbyt normalne, by udawać się do psychiatry. To wtedy zmienił zawód, stał się info-mechanikiem. Całe noce zarywał nad jakimiś urządzeniami, komputerami. Do maszyn myślących, nawet jeśli tylko tak zaprogramowanych, zawsze miał smykałkę.
Wyszedł ze swojego lokum, na ulicę. Tłumy ludzi o głupich twarzach, twarzach z wyrazami pogardy dla innych dookoła, jedynie na pozór się uśmiechających. Piękni ludzie, na sterylnych od policji ulicach, w nowych czasach, lepszej jakości, w erze drugiej rewolucji informatycznej. Wszędzie patriotyzm lokalny, flagi Unii Europejskiej i Ameryki, zatracenie własnego „ja”. Za drzwiami pięknych domów, stworzonych na potrzeby sąsiadów, nienawiść, brud i bieda. Obraz miasta Ferna, jego ulicy, domu. On to wszystko widział, słyszał i czuł, uciekał by się tu już nie znaleźć, by zawsze być gdzie indziej, ale jest tu znów, choć tego nie chciał. Przepchał się kilkanaście metrów ulicą, wśród ludzi zaprogramowanych by iść tak zawsze, co dzień i tak samo.

Szok w naszej głowie jest wszystkim czemu podlegamy, jesteśmy pełni obłudy, a ośmielamy się modlić do Boga o zbawienie.

Stanął na chwilę i zaczął rozglądać się dookoła. W tym mieście, gdzie nawet domy zdawały się poruszać, oprócz Ferna, tylko jedna para leżała w bezruchu. Leżeli na kartonowych płytach, oparci o plastikową latarnię. Ubrani byli w jakieś brudne, podarte i poplamione ubrania. Całowali się czule, tworzyli jedno ciało obejmując się rękoma. Jej długie blond i jego czarne włosy, stapiały się w jedność. Obok nich leżały dwie puste butelki po jakimś tanim winie. W swoim miłosnym uścisku tak tkwili, z zamkniętymi oczami, jedynie co jakiś czas spoglądając na siebie. Nie patrzyli na boki, jakby chcieli się wiecznie odciąć od otaczającej ich rzeczywistości, ulecieć, odlecieć stąd. Jakby ich miejsce było gdzieś indziej, a ludzie przechodzący wokół, w swoich prywatnych wyścigach szczurów, patrzeli na nich z zażenowaniem, irytacją i oburzeniem, choć to ta para była w tym mieście najprawdziwsza.
Fern nie mógł długo patrzeć na tych ulicznych kochanków, po chwili z tłumu szarości, wynurzyły się trzy inne postacie. Niebieskie spodnie, grube czarne pasy, granatowe kurtki. Na nich naszyte znaczki unijne, niebieska flaga z kółkiem, z 37 gwiazdek. Dobiegli szybko do leżącej na chodniku pary. Zaczęli uderzać swoimi lśniącymi, plastikowymi pałkami i grubymi butami. W twarz, plecy, kark. Dziewczyna wtuliła głowę, pod kurtkę chłopaka, osłaniając się przy tym jedną ręką. On wtulił usta w jej włosy, jakby nigdy nic, jakby wiedział, że kiedyś to musiało nadejść. Jedną ręką trzymał jej dłoń, drugą odbijał policyjne ciosy. Z jego potylicy zaczęła tętnić krew, lecz oprawcy nie przestawali bić. Jej głowa powoli schylała się w dół, pod naporem ataków, traciła siłę, przytomność. Fern przyglądając się temu, chciał krzyczeć, lecz odgłos ulicy go zagłuszał. Chciał biec pomóc, lecz tłum nie pozwalał uczynić nawet kroku wprzód. Jeden z policjantów odciągnął ją od chłopaka niczym jakieś ścierwo. I może już nie żyła. Trzymali się jeszcze chwilę dłońmi, jednak i ten uścisk runął.
Właściwie wtedy umarli, choć fizycznie, byli chyba nadal żywi. Policjant z dziewczyną udał się w stronę parku, gdzie stał jeden radiowóz. Drugi, z chłopakiem, poszedł pod bank, gdzie był inny furgon. Już po chwili wszystko było tak jak wcześniej. Przechodnie wciąż szli, szli gdzieś. Społeczeństwo ucieszyła, kolejna udana akcja policji. Skrzepniętą krew ktoś rozdepta, nie zostanie śladu z miejsca egzekucji. Tylko Fern wciąż gapił się na kartonowe płyty.

Rozłączenie, mówią, że Ziemia jest zbyt szara. Kiedyś potrafiliśmy kochać siebie nawzajem, teraz gdy siebie znajdujemy umieramy. Czas bólu.

Uderzyło go coś w głowę. Ocknął się, wciąż jeszcze stał w jednym z pomieszczeń, na promie. Poszedł szybko do Ety. Spojrzał tylko na licznik tlenowy. Długo tutaj stał, bo zostało mu tylko około 15 minut.
Na monitorze Ety wciąż beznamiętnie migał napis: „Eta wita, wpisz polecenie”. Czuł wielką granicę między sobą, a nią. Granicę ewolucji, w której on był tylko zaczątkiem jej siły, mocy i inteligencji.
Wiara w to, że ona może go pokochać, wciąż nikła, tak jak wiara, że może żyć wiecznie. Fern w Boga nigdy nie wierzył, lecz te parę chwil przed śmiercią, w jego głowie krążyły cytaty ze wszystkich znanych modlitw. Modlitwa o życie, o miłość. Spojrzał jeszcze na bok, na monitory pokazujące obraz Ziemi. Planeta cała w czerwieni, żarzyła się. Płomienie, niczym wystrzeliwane z katapulty, krążyły nad planetą. Tysiące ofiar, gdzieś tam uciekało, konało w bólu. Ból. Przez chwilę Fern myślał, że mógł być bohaterem. Mógł razem z Etą na jednym z 27 promów wysłanych w tę misję, uratować planetę. Jednak przypomniał sobie cały świat na Ziemi. „Ludzie tworzyli całe wieki piekło, więc teraz płoną w jego czeluściach”, pomyślał. Nie było zbawienia, ostatni pasażer umierał.

Wiele lat w cierpieniu, w którym żyłem, chwile szczęścia, dziś przy tobie.

Tlen się skończył, licznik wskazywał zero. To, czym Fern teraz oddychał, to już tylko ostatnia rezerwa powietrza. Stał przed obliczem ukochanej i podziwiał. Przemierzał wzrokiem każdą jej część i wciąż było mu mało. Chciał coś powiedzieć, by go zrozumiała, by zrozumiała jak wiele dla niej znaczy, kim jest. Za wiele myśli w głowie, by zdołał je wymówić. Zawsze jego mózg, był dalej niż jego mowa, więc tak niewielu potrafiło go zrozumieć.

Ten świat mnie zabijał, niszczył, mordował, tak, że dawno stałem się martwy, choć chciałem byśmy umierali trzymając się za ręce, razem, na zawsze.

Oddechy Ferna stawały się coraz bardziej nieregularne, załamywały się od braku tlenu. Powoli zdjął maskę i kombinezon. Już nie żywił nadziei na wybawienie. Oparł obydwie ręce na pulpicie Ety. Wreszcie kiedy ją napotkał, musi odchodzić. Przyszła do niego głupia myśl, że śmierć to może pierwszy krok do stania się maszyną. Do stania się bliskim swojej miłości. Powoli zaczął usuwać się z nóg, upadł na kolana. Przyparł głowę do Ety, spoglądał na nią jednym okiem, lecz widział tylko szare, rozmazane plamy. Chciał odczytać co napisała na monitorze, może skierowane do niego. Nie mógł nic zobaczyć. Jej blat był taki chłodny. Jego kark zsiniał, krew krążyła coraz szybciej, a ciśnienie spadało. Źrenice zapadały się. Coraz mniej widział, coraz mniej czuł. Umarł.

Na monitorze migał napis: „Eta wita, wpisz polecenie”.

------------------------------------------------------------------
Prosiłbym bardzoo oocenę, komentarze odnośnie tego opowiadania i ogólnie moich umiejętności, proszę szczerze, bo i tak jak będą złe recenzję, to się nie pochlastam :-) Jeśli ktoś chce napisane w *.doc to proszę o maila albo tutaj napisać 9bo wiadomo, że tak tutaj się gorzej czyta niż spokojnie w wordzie, albo wydrukowane) Mój numer gg: 1042577 I znacie jeszcze jakieś serwisy, gdzie mógłbym jakieś opowiadanie udostępnić do oceny?

01.07.2003
19:42
[2]

CrazyMan [ Ur-Shak ]

niezle ale chyba troszke za dluge..tyle czytania :)

01.07.2003
19:46
smile
[3]

Kanon [ Mag Dyżurny ]

pisz dalej

01.07.2003
21:41
smile
[4]

Monther [ Generaďż˝ ]

Hmm... nie jestem fanem tego typu literatury, ale muszę powiedzieć, że to jest akurat całkiem niezłe. Podoba mi się, chociaż odnoszę wrażenie, że jest nieco "przeintelektualizowane". Ale oczywiście to jest tylko moje subiektywne odczucie. Może to kwestia niskiego ciśnienia dzisiaj... :-)))

W każdym razie, pozwolę sobie zwócić Ci uwagę na parę - moim zdaniem kluczowych - błędów interpunkcyjnych i drobnych uchybień stylistycznych. Przez nie zdania nie mają sensu, albo trzeba się bardzo długo zastanawiać "co autor miał na myśli" :-)

1. Zbiornik samego Ferna wystarczy na, może, godzinę. Tak się nie powinno pisać. Powinno być: "Zbiornik samego Ferna wystarczy (być) może na godzinę". Bez przecinków, a zdanie jest zdecydowanie bardziej czytelne. To taka stylistyczna kwestia.

2. Ścierało się w nim, parę przeciwstawnych myśli - błąd, zbędny przecinek

3. Nie chciał tracić czasu na myślenie, wykonał parę kroków do wyjścia, z tego szarego miejsca, pokoju zasilania - po co takie długie zdanie? Zaciemniasz sens. IMO powinno być: "Nie chciał tracić czasu na myślenie. Wykonał parę kroków do wyjścia. Z tego szarego miejsca - pokoju zasilania"

3. Przed otwarciem chromowanych drzwi, spojrzał jeszcze na Davida znowu niepoitrzebny przecinek

4. Nawet na Ziemi się przyjaźnili, szczególnie wtedy, gdy Fern był jeszcze z Maggie. - styl. Powinno być: "Przyjaźnili się nawet na Ziemi. Szczególnie wtedy, gdy Fern był jeszcze z Maggie.

5. Nad prawą brwią, wciąż tętniła się brudna czerwień. - zbędny przecinek

6. Czekał na to tak długo, by być z nią sam na sam - ja bym to napisał tak: "Tak długo czekał na to, by być z nią sam na sam", ale to może jest kwestia gustu

7. Ewolucja wciąż trwa: człowiek z małpy, maszyna z człowieka, z maszyny Bóg. - myślę, że bardziej "dobitnie" byłoby to rozdzielić - "Ewolucja wciąż trwa. Człowiek z małpy, maszyna z człowieka, z maszyny Bóg"

8. W linijce na dole, coś co rozumiał , chyba raczej "W linijce, na dole, coś co rozumiał", interpunkcja znowu.

9. Fern, zwykły mechanik z przeszłością psychologa, siedział ciągle w swojej kabinie, naprawiając drobne sprzęty ze statku, gdyż mechanikiem informatycznym, tym od Ety był ten gnojek Dwight. Chcą zrobić to zdanie bardziej przejrzystym zrób tak: "Mechanikiem informatycznym od Ety był ten gnojek Dwight, więc Fern - zwykły mechanik z przeszłością psychologa - siedział ciągle w swojej kabinie, naprawiając drobne sprzęty ze statku." Myślę, że tak się lepiej to czyta ;-)

10. Czasami Fern gadał o tym z Davidem, jak miał wolny czas. to nie jest zręczne... powinno raczej być po prostu "Fern czasami gadał o tym z Davidem. O Ecie co najwyżej słyszał. Parę razy widział ją z korytarza"

11. Czuł do niej uczucie miłości, wiedział, że jest istotą mogącą go kochać. zamień na "Czuł do niej miłość. Wiedział, że jest istotą mogącą go kochać". "czuł uczucie miłości" to nie jest za bardzo zgrabne...

12. Po wypadku, gdy prawie cała załoga zginęła, powiedział tylko Dawidowi o tym zauroczeniu i znowu styl... "O tym zauroczeniu powiedział tylko Davidowi. (Było to) Po wypadku, gdy zginęła prawie cała załoga." :-)) chyba lepiej.

13. Całe życie spędził w nienawiści do ludzi, za to co mu uczynili tu z kolei IMO przecinek by się przydał: "Całe życie spędził w nienawiści do ludzi, za to, co mu uczynili"

14. Ich nienawiść do innych, ich samouwielbienie, uwielbienie fizyczności, ponad uczuciowość" o jeden przecinek za dużo :-)) po "fizyczności..." nie powinno być przecinka, bo w tym momencie masz wyliczanie i wychodzi na to, że chodzi Ci o "ponaduczuciowość" jako rzeczownik :-) a przecież chodzi o coś innego....

15. Fern bywał coraz więcej czasu wśród maszyn jeśli "coraz więcej czasu" to "spędzał" a jeśli "bywał" to "coraz częściej" :-) Musisz zdecydować :-)

16. Bał się, wciąż spoglądał to na zegarek, to na licznik tlenowy i z niepokojem czuł czas prześcigający jego wszystkie myśli. Po "Bał się" wal kropkę. "Wciąż...." To już następne zdanie być powinno :-)

17. Chciał przed nim gdzieś się ukryć, ale wszystkie kryjówki, był przesiąknięte przemijaniem po "kryjówki" wywal przecinek, jest błędny. No i chyba "były", a nie "był", skoro "kryjówKI" :-)

18. Chcemy ją czymś zapełnić, lecz nic nam nie pomoże, nie być człowiekiem. hmmm... a nie lepiej "Chcemy ją czymś zapełnić, lecz nic nam nie pomoże. Nie da się odczłowieczyć." A jeśli chcesz koniecznie tak jak masz, to wywal przecinek po "pomoże", bo zdanie nie ma sensu.

Ufff... nie dam rady zrobić więcej korekt w tej chwili. Jeśli chcesz więcej, to ok. Tylko to jutro może, bo muszę spadać :-) Ale nie wiem, czy w ogóle weźmiesz je pod uwagę... W każdym razie, pracuj nad interpunkcją i strzeż się rozbudowywania zdań w nieskończoność... :-)
To na razie tyle. Ogólnie - jest ok.

01.07.2003
21:42
smile
[5]

Monther [ Generaďż˝ ]

o cholera, sorrki za permanentnego bolda :-)) zapomniałem wyłączyć znacznik ;-)

01.07.2003
22:00
smile
[6]

slot5 [ Generaďż˝ ]

Monther --> oj nie dobrze ... coś czuje ktoś bana dostanie :D

01.07.2003
22:35
smile
[7]

mycha921 [ N-Gage QD ]

takie dluggggggggggggggggggiiiiiiiiiiiieeeeeeeeeeeeeeeeee!?

02.07.2003
17:10
[8]

Barthez) [ Konsul ]

CrazyMan, Kanon ---> dzięki za opinię

mycha921 ---> dla Ciebie zacznę pisać poezję :P

Monther ----> szczególnie wielkie dzięki za rzeczowy komentarz. Uwagi wezmę do siebie, pzowolisz, że wykorzystam poprawki i uznajmy, że to co czytasz to jeszcze wersja beta :-) Jak byś miał jeszcze czas, to chętnie bym przeczytał kolejne uwagi. I właściwie to lepiej, że wydaje Ci się "przeintelktualizowane" a nie...hmmm..."spłycone" :-) Pozdrawiam

I zapraszam również innych do przeczytania

02.07.2003
17:23
[9]

Andrewlee [ BFXXJ ]

Fajne opowiadanko, takze nie podoba mi sie interpunkcja.

02.07.2003
18:26
[10]

Hakerss [ Beeznon's Attack! ]

nawet fajne

02.07.2003
18:38
[11]

Forest_Gump [ Centurion ]

Zgadzam się z kolegami.

02.07.2003
18:42
[12]

bit89 [ Pretorianin ]

Może __________________________________być

04.07.2003
23:43
[13]

Barthez) [ Konsul ]

Andrewlee, Harkers, Forest_Gump, bit89 ----> dzięks za opinie.

05.07.2003
01:23
[14]

xywex [ mlask mlask! ]

Ludzie, to jest dla was tak długie że przeczytanie tego jest prawie nie możliwe? a przeczytanie książki jest dla was możliwe? bo mam pewne wątpliwości... i przeraza mnie to.
Co do opowiadania... błędów nie wytknę bo sam nie potrafie sklecić prostego zdania, ale moje wrażenia są pozytywne :) czyta się naprawdę fajnie, a i pomysł nie jest zły. czekam na ciąg dalszy!

08.07.2003
18:12
[15]

deTorquemada [ Pamiętaj ]

No no ... jestem pelen podziwu. Jest kilka bledow o ktorych wspomnieli juz poprzednicy ... ale calosc jest naprawde dobra. To co tygrysy lubia najbardziej. Nie bierz sobie do serca za bardzo mojej pozytywnej oceny, bo ostatnio malo czytam i moge nie byc zbyt obiektywny. Ale dobre. Mam nadzieje, ze tak nie skonczymy. Napisz cos o polakach ...

Pozdrawiam i powodzenia.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.