GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Z cyklu oceńcie co napisałem

19.06.2003
23:39
[1]

Orrin [ Najemnik ]

Z cyklu oceńcie co napisałem

No prossze o ocene tego co nizej jest
Prosze o mocne argumenty i prawde prosto w twarz

Przepisywałem to na kompa pozno no i jeszcze nie mam ofice wgranego wiec moga byc liczn bledy wiec czytajcie jak by ich nie bylo
________________________________________________________________________________________________


Słońce chyliło sie ku zachodzowi gdy Orrin Trofin krasnolud z gór Fharnu wszedł do karczmy. Wyglądał jak typowy mieszkaniec gór. Niski, barczysty o długiej ciemnej brodzie i szorstkich dłoniach. Orrin od pewnego czasu mieszka w Olinas spokojnym mieście gdzie akurat potrzebny jest dobry kowal. Trofin ma już dość życia w mieście gdzie jedyną rozrywką jest karczma, w której własnie się znajdował.
Rozejżał sie po głownej sali w poszukiwaniu znajomych twarzy, jednak nie znalazł nikogo z kim mógłby się dziś upić. Usiadł przy jednym ze stolików i zamówił piwo. Siedział tak w ciszy popijąc złoty napój gdy do tawerny weszła zakapturzona postać. Po jego postuże Orrin wnioskował iż jest to człowiek. Był wysoki i dobrze zbudowany choć lekko przygarbiony.
Nieznajomy kierował się wprost do stolika kowala. Trofin widząc to spojżał czy jego topór jest w zasięgu ręki. Zakapturzony przysiadł się do stolika i zapytał spokojnie
- Czy to ciebie zwą Orrin Trofin ?
- Nazywają mnie tak od 80 lat. Kim jesteś ty, który ukrywa swą twarz w kapturze ?
- Jam jest Asgard, przybyłem do Olinas w poszukiwaniu pewnego medalionu. Przedstawia on głowę węża, jego oczy wykonane są ze szmaradów a, zawieszony jest na mithrilowym łańcuszku. Czy nie wiesz czasem gdzie on się znajduę ?
- A dlaczego uważasz, że ja, nędzny kowal z Olinas mógłbym coś wiedzieć ? - zapytał z ironia w głosie
- Bo ten nędzny kowal 2 lata temu wraz z podobnymi sobie złodziejami spolądrował grobowiec Asginda Wielkiego!
Asgard nie skączył mówić gdy Orrin stał już z szeroko rozstawionymi nogami uzbrojony w swój topór.
- Ten medalion jest mój. Narażałem życie by zdobyć skarby starego Asgina. Choć przeszukaliśmy cały grobowiec znalazłem tylko ten medalion. Zgodnie z prawem należy on teraz do mnie !- ostatnie słowa wręcz wykrzyczał.
- Uspokuj się. Nie zamierzam ci go odbierać siłą. Usiądź i porozmawiajmy o interesach.
Krasnolud spojżał na spokojnego Asgarda, pomyślał chwilę czy ten nie chce go przechytrzyć. Chwilę puźniej przystał na propozycję miecznika.
- No więc jaki interes masz na myśli? - zapytał niespokojny
- Chcę od ciebie odkupić medalion. Należał on do mojego pradziada i ma on dla mnie wielką wartość. Ile chcesz za niego ?
- 2 miliony złociszy ! Tyle powinna wynosić cena skarbu ukrytego na wyspie Waded.
Zawsze spokojny Asgard teraz nie krył zdziwienia. Ska.. skawiesz o skarbie / - wykrztusił.
- Gdywraz z braćmi krasnoludami opuściliśmy grobowiec twego przodka postanowiłem zbadać sprawę medalionu. WIedziałem, że stary Asgind posiadał wielkie bogactwo, którego się dorobił na łupieniu. Wykluczyłem to, że ktoś nas ubiegł gdyż gdyby tak żeczywiście było medalion też by zniknął. Udałem się do wielkiego maga, który za niemałą opłatą wyjawił mi tajemnicę. Chciałem się udać na wyspę po skarb jednak nie mogłem znaleźć towarzyszyktórzy by mnie sparli.
Te nędzne psy bały się wymówić nazwę wyspy a co tu mówić o popłynięciu tam.
Wysłuchawaszy całej histori Asgard zastanowiał się przez chwilę. Potem przemówił swym zwykłym spokojnym głosem.
- Widzę, że jesteś bardzo mężny i odważny. Przydałby mi się ktoś taki jak ty w tej wyprawię. Bo widzisz mi udało się zebrać drózynę. Czy zechcesz do nas przystać ?
- Mogę wyruszyć jeszcze dziś ale pod warunkiem, że medalion zostanie przy mnie do samego końca.
- Hmm... Niech i tak będzie. Wymarsz jutro z samego rana przy bramie kupieckiej. Weź ze sobą wierzchowca. Nie możemy tracić czasu na pieszą podróż. Skączywszy rozmowę zakapturzona postać opuściła karczmę. Orrin wiedział, że szykuję się nowa niebezbieczna przygoda lecz zanim się zacznie chciał sie pożądnie upić piwem.

Wpadające przez okno promienie słoneczne rozbudziły śpiącego krasnoluda. Nie miał pojęcia gdzie się znajduję. Rozejżał sie dookoła w poszukiwaniu znajomych miejsc. Powoli wracała mu pamięć. Poprzedniego wieczora po wyjściu Asgarda zamówił antałek piwa. Widocznie tym razem to było za dużo na niego i padł nieprzytomny pod stół. Karczmarz zamykająć Tawernę musiał go tu wynieść. Po głebszych oględzinach stwierdził, że znajduję się w oborze. W rozpoznaniu miejsca pomogła mu świnia, która z pasją gryzła jego buty. Teraz pamięć wróciła już całkowicie.
Zrozumiał, że już jest spuźniony na wymarsz. Wstał tylko po to by za chwilę stracić równowagę i runąć z całym impetem w kupę gnoju. Za dużo piwa - pomyślał i spróbował podnieść się jeszcze raz. Chwiejnym krokiem doszedł do drzwi i zaczerpnął świerzego powietrza. Po kilku głębszych wdechach ruszył w kierunku swojej kuźni.
Gdy doszedł na miejsce był już całkowicie trzeźwy. Na szczęście nie musiał się pakować gdyż już od dawna planował wyjechać z miasta. Osiodłał kuca i ruszył w kierunku bramy.

Gdy dotarł na miejsce wszyscy już na niego czekali
Nareszcie jesteś! rzekł Asgard. Spuźniłeś się. Niektórzy tu zaczynali już wątpić w twoją odwagę. Przedstawię cię reszcie dróżyny. Ten wysoki elf to Madrim łucznik, pochodzi z lasu Frion. Dalej to nizołek Orbis niezrównany w fachu złodziejskim i świetny kucharz. A ten młodzik to Olaf adept szkoły magii. Skoro wszyscy zostali sobie przedstawieni ruszajmy do portu Galdas. Powinniśmy dotrzeć tam jutro w południe.
Asgard Madrim i Olaf dosiadali koni tylko Orrin i Orbis podróżowali na kucach gdyż ich rozmiary wykluczały jazdę konno.
Jechali traktem na południe. Pogoda była ładna - słońce świeciło wysoko ogrzewająć okolicę. Wokół nich ciągneły się bezkresne równiny Oliskie.
Według planu około wieczora powinni dotrzeć do karczmy pod "Chimerą".
Droga dłużyła się Orinowi. Aby zabic czas rozpoczął rozmowę z Orbisem.
- Dość dziwna ta nasza dróżyna nieuważasz? - zapytał.
- No cóż gdy weźmiemy pod uwagę, że naszym celem jest wyspa Waded to możemy stwierdzić, że normalni woje do nas nie dołączą - zaśmiał sie niziołek wraz z krasnoludem
- Tak . Zastanawia mnie co wam Asgard obiecał za tę wyprawę.
- Powedział, że łupami dzielimy się równo. Jednak nie wszyscy tu są z nami, by się wzbogacić. Madrim pochodzi z zamkniętej strefy. Nikt nie przechodzi przez Frion bo każdy kto się zapuści w ten las ginie bez śladu. Wyruszył aby odnaleźć jakiś stary elfi artefakt, który Asgind skradł elfom.
- A ten niewyrośnięty czarodziej?
- Twierdzi, że na wyspie jest ukryte potężne zaklęcie co mu pozwoli przejąć władzę w kręgu magików ziemi.
- A ty po co jedziesz ?
- Po to co ty. Po bogactwo i chwałę. Już dawno znudziło mi się spokojne życie w wiosce. Pragnę niebezbiecznych przygód i wielkich bogactw!
Zgodnie z planem do Chimery dojechali o zmierzchu. Wynajeli pokoje, zjedli kolacje i poszli spać. Tylko Orrin z Orbisem musieli koniecznie sprawdzić czy mają tu dobre piwo.
Z samego rana Asgard wraz z Madrimem i Olafem zeszli na śniadanie. W głównej sali spotkali śpiących przyjaciół krasnoluda i niziołka. Obaj przesadzili z alkoholem i przyszło im spać pod stołem.
Wstawać pijaki !- krzyknął Asgard by ich rozbudzić.
Nim doszli do sibie mineło trochę czasu. Po zjedzeniu śniadania ruszyli w dalszą drogę.

Krajobraz powoli zaczął się zmieniać. Wielkie równiny zaczeły pokrywać sie drzewami. Po kilku godzinach jazdy dróżyna odpoczywała w chłodnym lesie.
Orrin zajął się wierzchowcami. Orbis rozpalał ognisko by przygotować posiłek. Madrim wszedł na drzewo i zajął się medytacją. Olaf wyciąnął jakąś starą księgę i zapominając o całym świecie pogrążył się w lekturzę. Asgard obszedł oklice dookoła sprawdzając czy nic się nie czai w pobliskich krzakach. Nie znajdując nic ciekawego usiadł pod drzewem Madrima i zaczął czyścić swój miecz.
- Zastanawia mnie - zaczął niziołek - jak długo bedziemy musieli pozostać na wyspię, bo muszę kupić prowiant w porcie.
- Nie dłużej niż trzy dni - odparł Asgard
- Co my tam będziemy robic trzy dni ?! - zapytał oburzony Olaf. Zabierzemy co nas interesuję i wracamy na kontynent. Nie ma po co niepotrzebnie przedłużać wizyty na tej przeklętej wyspię!
- Ty imbecylu! - nie wytrzymał krasnolud. Nie pomyślałeś, że by zdobyć skarb najpier trzeba go znaleźć ? Chyba nie myślisz, że stary Asgind zostawił swoje bogactwo przed domem? Na wyspie znajdują sie trzy miasta. Ostrick na wschodzie, które jako pierwsze zostało zaatakowane przez siły zła. Drugie to Goar miasto portowe na północy oraz Wistick w centrum wyspy. Pod każdym z miast ciągną się sieci tuneli. Według mnie zbadanie tego wszystkiego zajmnie nam najmiej miesiąć!
Asgard słysząć co mówi były kowal nie zmartwił sie zbytnio w przeciwieństwie do Olafa. Czarodziejowi na samą myśl o przemierzaniu mrocznych tuneli pełnych różnego rodzaju potworów przeszedł zimny dreszcz po plecach.
- Nie bedziemy musieli sprawdzać wszystkich trzech miast - oświadczył spokojnie miecznik. Wiem z pewnych źródeł, że mój przodek mieszkał w Wistick. Poszukiwania zaczniemy tam w wierzy Bordaka przyjaciela mego pradziada.
Po zjedzeniu spmacznego posiłku ruszyli dalej. Od portu dzieliło ich już tylko kilka godzin jazdy.

Nie robili już więcej postojów. Wszyscy chcieli jak najszybciej dostać się do Galdas.
Miasto portowe ujżeli w blasku zachodzącego słońca. Czuć było powiew świerzego powietrza.od strony morza. Jednak z każdą chwilą wraz ze zblizającym się miastem zbliżał się odór ryb, ekstrementów i spoconych ludzkich ciał. O Galdas można było powedziedzieć wiele jednak napewno nie, że jest to czyste miasto.
Towarzysze zakwaterowali się w karczmie pod "zardzewiałym kuflem". Asgard przstrzegł krasnoluda i niziołka, że jeśli tym razem się upiją to będą pracować przy wiosłach przez calą drogę na wyspę. Madrim od razu po wynajęciu pokoju skierował sie na górę. Przez całą podróż elf wcale się nie odzywał ani nie jadł z resztą dróżyny. Co jakiś czas popijał tylko coś z manierki.
Pozostali nie mieli zamiaru jeszcze odchodzić. Zamówili kolacje i usiedli przy jednym ze stolików.
Jedzenie było takie jak miasto: stare i śmierdzące. Nie mieli ochoty iśc gdzie indziej by coś zjeść, więc postanowili wypić tylko przed snem piwo. Gdy tak siedzieli i sączyli leniwie złoty napój.podszedł do nich dobrze zbudowany mężczyzna w szerokim płaszczu. Widać było, że pod okryciem nieznajomy ukrywa ciężką płytową zbroję.
- Witam was przyjaciele - rzekł nieznajomy- jam jest Hordo Paladyn
- Witaj Hordo - odwzajemnił powitanie Asgard - czym możemy ci służyć?
- Słyszałem o waszej wyprawie. Nie pytajccie skąd. Plotki roznoszą się szybko. Gdy was zobaczyłem w mieście od razu wiedziałem, że to o was mówiono. Chce do was dołączyć!
- Przykro mi ale nie potrzebujemy już nikogo - odmówił miecznik.
- Tak ci się tylko wydaję. Nie wiecie co was czeka na wyspie. Moc Paladyna jest niezbędna gdy w grę wchodzą siły zła.
-Ech... - westchnął Asgard. Widocznie plotki nie mówią całej prawdy, jak to zresztą zawsze bywa. My nie płyniemy tam , by walczyć ze złem. Płyniemy, by się wzbogadzić! Wam paladynom nie zależy przecież na złocie lecz na wlaczeniu w imie dobra.
-Hmm... To prawda, że plotki nie mówiły całej prawdy- zamilkł na chwilę - gdy usłyszałem, że w dróżynie jest krasnolud, niziołek i elf od razu wiedziałem, że chodzi o coś innego.
To jednak nie zmienia faktu, że chcę z wami popłynąć. W pojedynkę nie mam żadnych szans z siłami, które tam działają...
- Nie słyszałeś co on powiedział? My nie płyniemy tam by bez sensu zginąć - wtrącił się Olaf
- Nie zamierzam was do niczego namiawiać. Jednak mogę sprawdzić co tam jest i poźniej wyprawić się tam z kimś innym.
Asgard wstał i przemówił - Jestem gotów przyjąc cię do drózyny, ale pod dwoma warunkami.
Przysięgniesz, że będziesz wykonywał moje rozkazy i nie bedziesz narażał innych w imię wyższych celów.
- Na honor przysięgam panie!
-Witaj wiec w dróżynie szaleńców jak nas pewnie zwą. Dwaj mężczyźni podali sobie ręce w przyjacielskim geście.
Nastempnego dnia zrobili zakupy, wynajeli nieduzą łódź i wypłyneli na morzę. Na miejscu pownni być koło wieczora.

____________________________________________________________________________________________

I jak ?

19.06.2003
23:45
[2]

Kruk [ In Flames ]

Pierwsze wrażenie: kiepsko z ortografią

19.06.2003
23:51
[3]

Kruk [ In Flames ]

Od razu wziąłem się do czytania i nie zwróciłem uwagi na zdanie, w którym informujesz aby olać błędy. Sorry :)

20.06.2003
00:28
[4]

Mysza [ ]

Powoli zapadał wieczór. Niebo, jeszcze przed kilkoma chwilami bordowe. zaczynało coraz bardziej ciemnieć. Błysnęły nieśmiało pierwsze gwiazdy. Do piaszczystego brzegu wyspy przybiła niewielka łódź. W zasadzie to z czystym sumieniem można było nazwać ją łupiną. Nędzną krypą. Podłą łajbą. Lub cokolwiek obraźliwego przyjdzie wam do głowy w odniesieniu do tych kilku kiepsko uszczelnionych dziegciem desek, spomiędzy których wysypał się na brzeg tłusty krasnolud. Chwilę potem z całkiem niepotrzebną w tej sytuacji gracją wyskoczył na piasek chuderlawy elf. Zrobił zgrabnego pirueta na lewej nodze, dwa salta i tylko lekko podpierając się dłonią wylądował w półprzysiadzie. Następny wysiadający nie popisał się już taką subtelnością. Zresztą trudno być subtelnym mając na sobie 60 kg blachy, dwa miecze, trzy sztylety, topór, nadziak i młot bojowy. Po chwili następne trzy postacie wygramoliły się z łodzi, która w tym momencie rozleciała się na kawałki. Zrobiła to zresztą z wyraźną ulgą. Najdrobniejszy z całej drużyny (prawdopodobnie dziecko, hobbit, kender lub inny niziołek) pozwolił sobie nawet na krótką mowę pożegnalną: "O kurwa!" - rzekł z wyraźnym smutkiem. Co przy okazji absolutnie wykluczyło możliwość, że może on być dzieckiem. Dzieci bowiem w tym świecie nie bluźnią. Winę za to ponoszą ich matki ciągle straszące je porwaniem przez Złego i Paskudnie Obrzydliwego Demona Qqraka, jeśli będą używać brzydkich słów. Warto zaznaczyć, że metoda ta doskonale się sprawdza.
Wspomniana wcześniej szóstka postaci stała na brzegu i wpatrywała się w ciemność. O ile można to zrozumieć w przypadku elfa, to reszta albo robiła to dla zasady, albo bała się przyznać przed przedstawicielem tej dumnej poniekąd rasy, iż sami tak nie potrafią. Po chwili ogólny bezruch, stagnację i ciszę przerwał zakapturzony osobnik: "Panowie! Czas na nas. Chodźcie za mną. Pokażę wam drogę." Drużyna powoli ruszyła za tajemniczym nieco przewodnikiem.
"Pan już się cieszy na myśl o świeżym mięsie" - dodał po chwili. Oczywiście w myślach, gdyż takich rzeczy nie wypada mówić nieświadomym i naiwnym ofiarom. Mogłoby to zbyt poważnie ich zestresować. A Pan stwierdził ostatnio, że zestresowane mięso smakuje znacznie gorzej...

--------------------------------------------------------------------------------------

...i na tym bym to zakończył szczerze powiedziawszy...

20.06.2003
00:56
[5]

^krychu^ [ Chor��y ]

jeśli rzeczywiście sam to napisałeś to moje gratulacje, a w miarę znam się na rzeczy bo czytałem troche książek tego typu
moge się doczepić tylko do jednego szczegółu i jednej ważniejszej rzeczy otórz dlaczego jest stwierdzenie w 19 wersie iż zakapturzona postać jest miecznikiem skoro ma być tajemnicza i nie ma żadnego jej wcześniejszego opisu, po drugie to moment spotkania Orrina przy bramie z resztą grupy powinien zawieraz lub rzeczywisty opis uczestników wyprawy lub ich obraz w oczach Orrina

20.06.2003
01:20
[6]

Coy2K [ Veteran ]

hmm za dużo czerpiesz z Tolkiena...a myślałem że pisanie to głównie praca wyobraźni, więc stwórz własny świat...

20.06.2003
03:02
[7]

Satoru [ Child of the Damned ]

pierwsze wrazenie - kręcisz sie nieco w kolko i powtarzasz wyrazy

20.06.2003
03:08
[8]

Satoru [ Child of the Damned ]

drugie wrazenie - ortografie masz pokazową;)

20.06.2003
03:18
smile
[9]

Septi [ Starszy Generał ]

Ja bym napisał to inaczej.Orin siedząc przy stole i popijając browca nagle zobaczył niezłą laske na dwunastej.Nie wiedziec czemu jego cukinia staneła demba.Ludzie zaniepokojeni patrzyli w strone Orina ponieważ jego stół wisiał jakby w powietrzu.Orin próbował ujarzmic bestie ale jego poczynania były daremne.Nagle do knajpy wszedł wojownik.Zasiadł przy stoliku Orina i donośnym głosem poprosił o trunek.Wojownik starał sie wypic trunek ale non stop irytował go brak stateczności stołu co w konsekwencji prowadziło do non-stopwego przechylania sie kufla i wylewu trunku.Zaniepokojony i rozdrazniony wojownik wyciagnoł swój miecz i ujarzmił bestie.Orin padł i już nigdy nie wstał a jego cukinia już nigdy nie zakołysze sie na wietrze.:D :P.

20.06.2003
03:31
smile
[10]

Septi [ Starszy Generał ]

A tak na serio to musze przyznać że text niczego sobie Orin.Btw: nie popatrzyłem sobie wczesniej na twojego nicka i myślałem że Orin to wymyślony przydomek bohatera.:-)

20.06.2003
04:01
smile
[11]

Lim [ Senator ]

Orrin---dobry tekst ...jak na początek wyboistej drogi prowadzącej do zaszczytów wielkich i sławy nieśmiertelnej :)

aleee - by woda sodowa nie uderzyła ci do głowy powiem :
pracuj nad stylem bo nawet najlepszy pomysł opisany przeciętnym stylem - staje się ...przeciętny.
Nie proponuję byś zaczął szukać rymów wzorem Homera - ale gdybyś wziął przykład z surowego i oschłego lecz genialnego w swej prostocie stylu Howarda...
- na koniec może kilka....powiedzmy 2 uwagi:
,,Orrin wiedział, że szykuję się nowa niebezbieczna przygoda lecz zanim się zacznie chciał sie pożądnie upić piwem''. *
- już polubiłem tego bohatera ;)
i drobiazg (aleee pierwszy z brzegu) :
,, Wymarsz jutro z samego rana przy bramie kupieckiej. Weź ze sobą wierzchowca. Nie możemy tracić czasu na pieszą podróż''.
- więc idą czy jadą na tą wyprawę?
Dobrze jest nie zapominać na końcu zdania o tym co się pisało na początku
- powiesz - to drobiazg !!!
tak- alee z drobiazgów to opowiadanie się składa (zresztą podobnie jak życie:)

*pisownia orginału :)
Septi ---> twoje opowiadanie jest nieco krótsze, mniej wciągające, mimo to nawet zabawne - choć może ktoś powie że wcale nieee ;)
może zrobisz karierę w tygodniku NIE :)

20.06.2003
04:30
smile
[12]

Septi [ Starszy Generał ]

cd..:D Po zabiciu Orina wojownik udał sie na spoczynek.Podświadomie wiedział że wojownikowi
nie wypada spać na służbie ale w obecnym stanie nie mógł ruszyć dalej.Celem wojownika była
zła ksieżnika o wdziecznym imieniu "Cycelda" która zamieszkiwała ponure i straszliwe
zamczysko w lasach Oralu i Analu.Lasy Oralu i Analu słyneły przedewszystkim z okropienstw
jakie sie tam wyprawiało.Wojownik wiedział że bez porządnej broni nie może wkroczyć do lasu
gdyż narażony byłby na atak pieknych i bezlitosnych kobiet które zamieszkiwały ów
las.Kobiety te słynneły przedewszystkim ze swojej brutalności i bezwzględności wobec
wojowników.Wojownicy narażeni byli na bez ustanne orgietki i wycieńczenie jakie ze sobą
niosły takie swawole.Motto kobiet z lasu Oralu i Analu wykute było na kamiennej skale,zaraz
przy wejściu do lasu.Motto było bardzo zuchwałe,gdyż brzmiało ono "Do ostatniej kropli"-
wtajemniczeni wojownicy którym udało sie uciec wiedzieli o co chodzi i jakie przesłanie ze
sobą niesie.Motto miało odstraszać zuchwałych wojowników.Tymczasem nasz wojownik kończył
przygotowania do podróży.Ekwipunek jaki ze sobą wzioł zawierał tylko naistotniejsze rzeczy
i przedmioty.Po zakończeniu przygotowań wojownik wyruszył do lasu Oralu i Analu.Jego
wędrówka przez las przebiegała dość spokojnie.Wojownik nie zdawł sobie sprawy że droga
którą idzie doprowadzi go prosto w ręce amazonek.Nagle usłyszał dziwny szelest liści z
górnych parti drzew.Trzy amazonki niczym strzała wyskoczyły z pomiędzy liści drzew.Wojownik
wiedział że nie ma już odrwotu i że jedyną jego nadzieją jest podjecie walki.Mimo swojej
siły nie zdołał pokonać amazonek.Upadł na ziemie i spojrzał w góre.Ku własnemu zaskoczeniu
na jednym z drzew dostrzegł gołą amazonke.Jego armata staneła niczym najwieksza góra,był
juz praktycznie gotowy do wystrzału.Wojownik zaczoł sie rozglądać i dostrzegł że amazonek z
którymi walczył już nie ma.Postanowił wiec pobiec w strone gołej amazonki.Jego głowa była
non-stop zwrucona w góre.Nagle wojownik w coś uderzył aż mu w głowie zachuczało,nie
wiedzieć dlaczego nie mógł sie ruszyć.Jak sie potem okazało jego armata utkneła pomiedzy
dwoma solidnymi konarami drzew.Wojownik starał sie wyciagnąć armate z dzrzew ale jego
wysiłek był daremny.Wojownik spędził pomiedzy konarami reszte swojego życia.Amazonki
postanowiły wykuć pomnik rycerza i postawic go dokładnie w tym samym miejscu w którym nasz
bohater ostatnio raz próbował oddać strzał.Miejsce to miało być przestrogą dla innych
wojowników którzy w przyszłości ośmieliliby sie wtargnąć do lasu.Na pomniku widniał
napis.."Ten który już nigdy nie odda salwy a jego tyłek już na wieki będzie nieruchomy".

20.06.2003
16:08
smile
[13]

bartushan [ Cham z Wyboru ]

wiesz mysle ze powinienes zmienic imie gozdka bo to jest troszke smieszne ze sie rymuje nazwisko z imieniem ale po za tym spox

20.06.2003
19:08
[14]

Lupus [ starszy general sztabowy ]

Nie jest najgorzej ale :

A więc :

- drużyna pisze się przez u i ż
- nie mieszaj karczmy z tawerną ( która mieści się nad morzem )
- w karczmach są stoły i ławy , stoliki raczej w kawiarniach , sale są w pałacu , a w karczmach są izby .
- opisując wygląd postaci nie mieszaj szczegółów których nie jest w stanie się zauważyć obserwując główne cechy opisu tj. Niski , barczysty o długiej ciemnej brodzie i szorstkich dłoniach . Obserwator może zauważyć , że postać jest niska , barczysta i ma ciemna brodę , lecz nie sądzę aby zauważył szorstkie dłonie albo złamany paznokieć .


Poniżej masz całkowicie poprawioną ortograficznie wersję z lekkimi poprawkami wyrazów , które mnie osobiście drażniły w odbiorze . Nie wpływają na ogólny obrazbezpośrednio ale poprawiają odbiór .
Słońce chyliło się ku zachodowi gdy Orrin Trofin krasnolud z gór Fharnu wszedł do karczmy. Wyglądał jak typowy mieszkaniec gór. Niski , barczysty o długiej ciemnej brodzie i szorstkich dłoniach. Orrin od pewnego czasu mieszka w Olinas spokojnym mieście gdzie akurat potrzebny jest dobry kowal , lecz ma już dość życia w mieście gdzie jedyną rozrywką jest karczma , w której właśnie się znajdował.
Rozejrzał się po głównej izbie w poszukiwaniu znajomych twarzy, jednak nie znalazł nikogo z kim mógłby się dziś upić. Usiadł przy jednym ze stołów i zamówił piwo. Siedział tak w ciszy popijając złoty napój gdy do tawerny weszła zakapturzona postać. Po jej posturze Orrin wnioskował iż jest to człowiek. Był wysoki i dobrze zbudowany choć lekko przygarbiony.
Nieznajomy kierował się wprost do kowala. Trofin widząc to spojrzał czy jego topór jest w zasięgu ręki. Zakapturzony przysiadł się do stolika i zapytał spokojnie
- Czy to ciebie zwą Orrin Trofin ?
- Nazywają mnie tak od 80 lat. Kim jesteś ty, który ukrywsz swą twarz w kapturze ?
- Jam jest Asgard, przybyłem do Olinas w poszukiwaniu pewnego medalionu. Przedstawia on głowę węża, którego oczy wykonane są ze szmaragdów , a zawieszony jest na mithrilowym łańcuszku. Czy nie wiesz czasem gdzie on się znajduje ?
- A dlaczego uważasz, że ja nędzny kowal z Olinas mógłbym coś wiedzieć ? - zapytał z ironią w głosie .
- Bo ten nędzny kowal 2 lata temu wraz z podobnymi sobie złodziejami splądrował grobowiec Asginda Wielkiego!
Asgard nie skończył mówić gdy Orrin stał już na szeroko rozstawionych nogach uzbrojony w swój topór.
- Ten medalion jest mój. Narażałem życie by zdobyć skarby starego Asgina. Choć przeszukaliśmy cały grobowiec , ja znalazłem tylko ten medalion. Zgodnie z prawem należy on teraz do mnie !- ostatnie słowa wręcz wykrzyczał.
- Uspokój się. Nie zamierzam ci go odbierać siłą. Usiądź i porozmawiajmy o interesach.
Krasnolud spojrzał na spokojnego Asgarda, pomyślał chwilę czy ten nie chce go przechytrzyć. Ociągając się usiadł ponownie na ławie . Chwilę później przystał na propozycję miecznika.
- No więc jaki interes masz na myśli? - zapytał niespokojny łypiąc nieufnie spod krzaczastych brwi .
- Chcę od ciebie odkupić medalion. Należał on do mojego pradziada i ma on dla mnie wielką wartość. Ile chcesz za niego ?
- 2 miliony złociszy ! Tyle powinna wynosić cena skarbu ukrytego na wyspie Waded.
Zawsze spokojny Asgard teraz nie krył zdziwienia. Skąd wiesz o skarbie - wykrztusił.
- Gdy wraz z braćmi krasnoludami opuściliśmy grobowiec twego przodka postanowiłem zbadać sprawę medalionu. Wiedziałem, że stary Asgind posiadał wielkie bogactwo, którego się dorobił na łupieniu. Wykluczyłem to, że ktoś nas ubiegł gdyż gdyby tak rzeczywiście było medalion też by zniknął. Udałem się do wielkiego maga, który za niemałą opłatą wyjawił mi tajemnicę. Chciałem się udać na wyspę po skarb jednak nie mogłem znaleźć towarzyszy którzy by mnie wsparli.
Te nędzne psy bały się wymówić nazwę wyspy , a co tu mówić o popłynięciu tam.
Wysłuchawszy całej historii Asgard zastanawiał się przez chwilę. Potem przemówił swym zwykłym spokojnym głosem.
- Widzę, że jesteś bardzo mężny i odważny. Przydałby mi się ktoś taki jak ty w tej wyprawie. Bo widzisz mi udało się zebrać drużynę. Czy zechcesz do nas przystać ?
- Mogę wyruszyć jeszcze dziś ale pod warunkiem, że medalion zostanie przy mnie do samego końca.
- Hmm... Niech i tak będzie. Wymarsz jutro z samego rana przy bramie kupieckiej. Weź ze sobą wierzchowca. Nie możemy tracić czasu na pieszą podróż. Skończywszy rozmowę zakapturzona postać opuściła karczmę. Orrin wiedział, że szykuję się nowa niebezpieczna przygoda lecz zanim się zacznie chciał się porządnie upić .

Wpadające przez okno promienie słoneczne rozbudziły śpiącego krasnoluda. Nie miał pojęcia gdzie się znajduję. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu znajomych miejsc. Powoli wracała mu pamięć. Poprzedniego wieczora po wyjściu Asgarda zamówił antałek piwa. Widocznie tym razem to było za dużo na niego i padł nieprzytomny pod stół. Karczmarz zamykając karczmę musiał go tu wynieść. Po głębszych oględzinach stwierdził, że znajduję się w oborze. W rozpoznaniu miejsca pomogła mu świnia, która z pasją gryzła jego buty. Teraz pamięć wróciła już całkowicie.
Zrozumiał, że już jest spóźniony na wymarsz. Wstał tylko po to by za chwilę stracić równowagę i runąć z całym impetem w kupę gnoju. Za dużo piwa - pomyślał i spróbował podnieść się jeszcze raz. Chwiejnym krokiem doszedł do drzwi i zaczerpnął świeżego powietrza. Po kilku głębszych wdechach ruszył w kierunku swojej kuźni.
Gdy doszedł na miejsce był już całkowicie trzeźwy. Na szczęście nie musiał się pakować gdyż już od dawna planował wyjazd z miasta. Osiodłał kuca i ruszył w kierunku bramy.

Gdy dotarł na miejsce wszyscy już na niego czekali
Nareszcie jesteś! rzekł Asgard. Spóźniłeś się. Niektórzy tu zaczynali już wątpić w twoją odwagę. Przedstawię cię reszcie drożyny. Ten wysoki elf to Madrim łucznik, pochodzi z lasu Frion. Dalej to niziołek Orbis niezrównany w fachu złodziejskim i świetny kucharz. A ten młodzik to Olaf adept szkoły magii. Skoro wszyscy zostali sobie przedstawieni ruszajmy do portu Galdas. Powinniśmy dotrzeć tam jutro w południe.
Asgard Madrim i Olaf dosiadali koni tylko Orrin i Orbis podróżowali na kucach gdyż ich rozmiary wykluczały jazdę konno.
Jechali traktem na południe. Pogoda była ładna - słońce świeciło wysoko , ogrzewając okolicę. Wokół nich ciągnęły się bezkresne równiny Oliskie.
Według planu około wieczora powinni dotrzeć do karczmy pod "Chimerą".
Droga dłużyła się Orinowi. Aby zabić czas rozpoczął rozmowę z Orbisem.
- Dość dziwna ta nasza drużyna nie uważasz? - zapytał.
- No cóż gdy weźmiemy pod uwagę, że naszym celem jest wyspa Waded to możemy stwierdzić, że normalni woje do nas nie dołączą - zaśmiał się niziołek wraz z krasnoludem
- Tak . Zastanawia mnie co wam Asgard obiecał za tę wyprawę.
- Powiedział, że łupami dzielimy się równo. Jednak nie wszyscy tu są z nami, by się wzbogacić. Madrim pochodzi z zamkniętej strefy. Nikt nie przechodzi przez Frion bo każdy kto się zapuści w ten las ginie bez śladu. Wyruszył aby odnaleźć jakiś stary elfi artefakt, który Asgind skradł elfom.
- A ten niewyrośnięty czarodziej?
- Twierdzi, że na wyspie jest ukryte potężne zaklęcie co mu pozwoli przejąć władzę w kręgu magów ziemi.
- A ty po co jedziesz ?
- Po to co ty. Po bogactwo i chwałę. Już dawno znudziło mi się spokojne życie w wiosce. Pragnę niebezpiecznych przygód i wielkich bogactw!
Zgodnie z planem do Chimery dojechali o zmierzchu. Wynajęli pokoje , zjedli kolację i poszli spać. Tylko Orrin z Orbisem musieli koniecznie sprawdzić czy mają tu dobre piwo.
Z samego rana Asgard wraz z Madrimem i Olafem zeszli na śniadanie. W głównej sali spotkali śpiących przyjaciół krasnoluda i niziołka. Obaj przesadzili z alkoholem i przyszło im spać pod stołem.
Wstawać pijaki !- krzyknął Asgard by ich rozbudzić.
Nim doszli do siebie minęło trochę czasu. Po zjedzeniu śniadania ruszyli w dalszą drogę.

Krajobraz powoli zaczął się zmieniać. Wielkie równiny zaczęły pokrywać się drzewami. Po kilku godzinach jazdy drużyna odpoczywała w chłodnym lesie.
Orrin zajął się wierzchowcami. Orbis rozpalał ognisko by przygotować posiłek. Madrim wszedł na drzewo i zajął się medytacją. Olaf wyciągnął jakąś starą księgę i zapominając o całym świecie pogrążył się w lekturze. Asgard obszedł okolicę dookoła sprawdzając czy nic się nie czai w pobliskich krzakach. Nie znajdując nic ciekawego usiadł pod drzewem Madrima i zaczął czyścić swój miecz.
- Zastanawia mnie - zaczął niziołek - jak długo będziemy musieli pozostać na wyspie, bo muszę kupić prowiant w porcie.
- Nie dłużej niż trzy dni - odparł Asgard
- Co my tam będziemy robić trzy dni ?! - zapytał oburzony Olaf. Zabierzemy co nas interesuję i wracamy na kontynent. Nie ma po co niepotrzebnie przedłużać wizyty na tej przeklętej wyspie!
- Ty imbecylu! - nie wytrzymał krasnolud. Nie pomyślałeś, że by zdobyć skarb najpierw trzeba go znaleźć ? Chyba nie myślisz, że stary Asgind zostawił swoje bogactwo przed domem? Na wyspie znajdują się trzy miasta. Ostrick na wschodzie, które jako pierwsze zostało zaatakowane przez siły zła. Drugie to Goar miasto portowe na północy oraz Wistick w centrum wyspy. Pod każdym z miast ciągną się sieci tuneli. Według mnie zbadanie tego wszystkiego zajmie nam najmniej miesiąc!
Asgard słysząc co mówi były kowal nie zmartwił się zbytnio w przeciwieństwie do Olafa. Czarodziejowi na samą myśl o przemierzaniu mrocznych tuneli pełnych różnego rodzaju potworów przeszedł zimny dreszcz po plecach.
- Nie będziemy musieli sprawdzać wszystkich trzech miast - oświadczył spokojnie miecznik. Wiem z pewnych źródeł, że mój przodek mieszkał w Wistick. Poszukiwania zaczniemy tam w wierzy Bordaka przyjaciela mego pradziada.
Po zjedzeniu smacznego posiłku ruszyli dalej. Od portu dzieliło ich już tylko kilka godzin jazdy.

Nie robili już więcej postojów. Wszyscy chcieli jak najszybciej dostać się do Galdas.
Miasto portowe ujrzeli w blasku zachodzącego słońca. Czuć było powiew świeżego powietrza od strony morza. Jednak z każdą chwilą wraz ze zbliżającym się miastem zbliżał się odór ryb, ekskrementów i spoconych ludzkich ciał. O Galdas można było powiedzieć wiele jednak na pewno nie, że jest to czyste miasto.
Towarzysze zakwaterowali się w karczmie pod "zardzewiałym kuflem". Asgard przestrzegł krasnoluda i niziołka , że jeśli tym razem się upiją to będą pracować przy wiosłach przez całą drogę na wyspę. Madrim od razu po wynajęciu pokoju skierował się na górę. Przez całą podróż elf wcale się nie odzywał ani nie jadł z resztą drużyny. Co jakiś czas popijał tylko coś z manierki.
Pozostali nie mieli zamiaru jeszcze odchodzić. Zamówili kolację i usiedli przy jednym ze stolików.
Jedzenie było takie jak miasto: stare i śmierdzące . Nie mieli ochoty iść gdzie indziej by coś zjeść, więc postanowili wypić tylko przed snem piwo. Gdy tak siedzieli i sączyli leniwie złoty napój podszedł do nich dobrze zbudowany mężczyzna w szerokim płaszczu. Widać było, że pod okryciem nieznajomy ukrywa ciężką płytową zbroję.
- Witam was przyjaciele - rzekł nieznajomy- jam jest Hordo Paladyn
- Witaj Hordo - odwzajemnił powitanie Asgard - czym możemy ci służyć?
- Słyszałem o waszej wyprawie. Nie pytajcie skąd. Plotki roznoszą się szybko. Gdy was zobaczyłem w mieście od razu wiedziałem, że to o was mówiono. Chcę do was dołączyć!
- Przykro mi ale nie potrzebujemy już nikogo - odmówił miecznik.
- Tak ci się tylko wydaję. Nie wiecie co was czeka na wyspie. Moc Paladyna jest niezbędna gdy w grę wchodzą siły zła.
-Ech... - westchnął Asgard. Widocznie plotki nie mówią całej prawdy, jak to zresztą zawsze bywa. My nie płyniemy tam , by walczyć ze złem. Płyniemy, by się wzbogacić! Wam paladynom nie zależy przecież na złocie lecz na włączeniu w imię dobra.
-Hmm... To prawda, że plotki nie mówiły całej prawdy- zamilkł na chwilę - gdy usłyszałem, że w drużynie jest krasnolud, niziołek i elf od razu wiedziałem, że chodzi o coś innego.
To jednak nie zmienia faktu, że chcę z wami popłynąć. W pojedynkę nie mam żadnych szans z siłami, które tam działają...
- Nie słyszałeś co on powiedział? My nie płyniemy tam by bez sensu zginąć - wtrącił się Olaf
- Nie zamierzam was do niczego namawiać. Jednak mogę sprawdzić co tam jest i później wyprawić się tam z kimś innym.
Asgard wstał i przemówił - Jestem gotów przyjąć cię do drużyny, ale pod dwoma warunkami.
Przysięgniesz, że będziesz wykonywał moje rozkazy i nie będziesz narażał innych w imię wyższych celów.
- Na honor przysięgam panie!
-Witaj wiec w drużynie szaleńców jak nas pewnie zwą. Dwaj mężczyźni podali sobie ręce w przyjacielskim geście.
Następnego dnia zrobili zakupy, wynajęli niedużą łódź i wypłynęli na morze. Na miejscu powinni być koło wieczora.



Walcz dalej .

20.06.2003
20:29
[15]

Orrin [ Najemnik ]

Lupus dzieki ci bardzo
Jak juz wspominałem nie mam zainstalowanego Office a przepisaywalem to w nocy i mi sie oczy kleiły

Jakby ktos jeszcze oceniał to prosze o konkretne argumenty co zmienic itp

20.06.2003
20:38
smile
[16]

Szaluś [ Konsul ]

interesujace to opowiadanie

21.06.2003
15:41
[17]

Orrin [ Najemnik ]

A czy ktos czu zaciekwienie czytaja to co napisałem ?
Interesuje kogos co bedzie dalej ?

21.06.2003
18:52
[18]

Sandro [ Wymiatacz ]

Kiepsko z tematyką - trzeba było wymyślić fabułę do nowego Matrixa albo chociaż kilka pomysłów na gry - zarobiłbyś na tym nawet :)))))))

21.06.2003
19:42
[19]

Red-Phoenix [ Pretorianin ]

A zobaczn9ie moje na mojesj stronie www.mackozal.prv.pl






21.06.2003
19:51
smile
[20]

Bukary [ Generaďż˝ ]

Lim napisał:
"Nie proponuję byś zaczął szukać rymów wzorem Homera"...

A od kiedy to niby Homer rymuje? Spało się na lekcjach polskiego w szkole, co?

30.06.2003
19:51
[21]

Krookiet [ Pretorianin ]

Nie chce mi się tego czytać żeby odpowiadać !!!

30.06.2003
20:11
smile
[22]

slot5 [ Generaďż˝ ]

Krookiet ---> to po co się wpisujesz? Orrinowi zapewne bardzo liczy na takie posty w jego wątku ... ehhh

30.06.2003
20:23
smile
[23]

iNkogNitO [ Pretorianin ]

Jeżeli chodzi o mnie to nie kręca mnie tego typu opowieści, itd (nie wiem do jakiej kategorii to zaliczyc) ale musze przyznac ...zapowiada się nie źle :-)))... jeszcze troszke dopracowań i tak jak ktos jush to podreslił ---> stwórz własny świat ... Ogólnie- robi wrażenie :-))

02.07.2003
18:45
[24]

Krookiet [ Pretorianin ]

Slot5 ===> Orrin to mój kumpel z klasy lubi jak do niego mówie chociasz to pierdoły to co mówie !!!

02.07.2003
18:55
[25]

Orrin [ Najemnik ]

heh szkoda ze nic Krookiet nie napisales i nie przeczytals ;(

Ale chociaz watek zostal podniesiony hehehe :)

02.07.2003
19:00
[26]

Hakerss [ Beeznon's Attack! ]

ujdzie

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.