EwUnIa_kR [ Legend ]
Małżeństwo...cementuje czy niszczy?
zastanawiam się jakie macie zdanie na temat małżeństwa...napewno ktoś z was jest szcześliwym posiadaczem męża czy żony..ja kilka razy byłam już naprawde blisko ale mi małżeństwo kojarzy się z ogranczeniem wolności..brakiem prywatności..i z poswięceniem..jestem raczej zwolenniczką życia na kocia łapkę..między innymi z obawy przed pomyłką..zresztą po co to wszystko..i tak predzej czy pózniej zaczyna sie szarość dnia codziennego....
rothon [ Malleus Maleficarum ]
Oj EwUnIa_kR, widze ze masz gonitwe mysli i checi zakladania coraz to nowych watkow o "dylematach moralnych" :-))
A pojecie o malzenstwie masz widze wyjatkowo proste - "ograniczanie wolnosci, brak prywatnosci", buehehehehehehe. Racja, u Kaziukow tak jest. Dodam, ze tam to i tak dobrze, bo stary pije jak kazdy, ale nie bije! Ludzki chlop! :-)))
A ten brak prywatnosci to co? Ze niby maz chodzi za toba, podglada w kiblu, podsluchuje rozmowy telefoniczne? Nie kumam. A tak bajdełej, niezle sie tam dzialo, skoro juz kilka razy "bylas blisko". Mam tyle lat, ale takim osiagiem pochalic sie nie moge. Kilka razy, hmmmmmmmmm
Ps.
Dodam tylko, ze nie mam zony, ale jestem uzywany :-)))
EwUnIa_kR [ Legend ]
potepiasz mnie za moje proste myslenie? nie piszę o niczym o czym nie mam jakiegoś pojęcia...mam przynajmniej kilka przykładów nieudanych małżeństw..miedzy innymi z powodu ograniczeń...moja przyjaciółka powaznie zastanawia sie nad rozwodem...piąty rok siedzi w domu wychowuje syna..gotuje mężowi obiadki..itp..etc..dla niej małżeństwo okazało sie zmianą statusu z kobiety na matkę...żonę..kochankę..gospodynie domowa.....rutyna.....
rothon [ Malleus Maleficarum ]
Zgaduje, ze gdyby zyli "na kocia lape" jak to okreslasz, to nie byloby tego wszystkiego! Rutyny! :-)))
Misato [ tajemnicza gejsza ]
EwUnIa_kR -> witaj :) Ja nikogo potępiać nie będę, bo nie widzę powodu :) Każdy z nas ma pewne zahamowania co do tego, że "teraz jest cudownie, po ślubie sie zmieni...". To jest naturalne.
Dobrze, że się wycofałaś ze zwiazków, które nie dawały Ci radości, bo nie warto się męczyć z nie tym partnerem. Życie na kocią łapkę - czemu nie? Znam wiele osób które tak uczyniły i kilka par, które zamierzają.
Ale jeśli mogę coś poradzić:
1. Trzeba znaleźć takiego mężczyznę, przy którym nie będziesz miała oporu iść do ołtarza :))
2. Rozpatrz możliwość ślubu cywilnego... o na jedno wychodzi.
Nie wolno sę obawiać, że ktoś nas ograniczy - musimy się po prostu wspierać nawzajem i ... odrobinkę poświęcić.
Pozdrawiam :)
EwUnIa_kR [ Legend ]
życie na kocia łapę zawsze pozostawia ci otwartą bramkę...nie pasuje..odchodzisz..zero tłumaczeń...wymówek...wyciągania brudów na forum publicznym...
garrett [ realny nie realny ]
a czym się różni zycie na kocią łapę od ślubu ? przecież i tak żyjecie razem, kochacie się razem, i tak ktoś musi gotować czy opiekować się dziecmi, ślub to pewność że kochasz tą druga osobę, że będziesz z nią na dobre i na złe, banalne ? pewie tak :) ale imho prawdziwe
rothon [ Malleus Maleficarum ]
To wszystko zalezy od ludzi. Owo "zero tłumaczeń...wymówek...wyciągania brudów na forum publicznym..." to jest kwestia ludzkich charakterow, a nie malzenstwa jako aktu. Potrafie wyobrazic sobie sytuacje, gdy bez "certyfikatu" odejscie spowoduje wyciaganie brudow i zatruwanie zycia :-)
garrett [ realny nie realny ]
i jeszcze zamarudzę, przysięga małżeńska to odpowiedzialność czego wielu nie rozumie, odpowiedzialność za przyszłą rodzinę, za gotowość podjęcia walki gdy pojawia się kryzys, piszesz Ewuniu "życie na kocia łapę zawsze pozostawia ci otwartą bramkę...nie pasuje..odchodzisz..zero tłumaczeń" , kurcze związek to nie jest nowa sukienka, nie pasuje, wyrzucasz. Rozumiem że niektóre małżeństwa nie wychodzą ale podejście na start "nie pasuje ..odchodzisz" jest dla mnie zbyt proste, naiwne, jest pójsciem na łatwizne
rothon [ Malleus Maleficarum ]
Od 7 lat zyje w tzw. zwiazku nieformalnym, bez zawarcia malzenstwa. I w zyciu do glowy nie przyszlo mi, ze mozna w takiej sytuacji pierdolnac drzwiami i wyjsc, bo nikt nikomu nic nie jest winien! Oto dlaczego EwUnIa_kR pisalem, ze twoje myslenie jest proste jak drut. Garrett ma milion procent racji! Ty mylisz zwiazek z papierkiem kochana.
tygrysek [ behemot ]
Każdy związek przeradza się w nudę i bez znaczenia, czy upieczentowany jest on małżeństwem czy nie. Kwestia podejścia partnerów do życia i do bycia w związku. Najważniejszą rzeczą, jest aby nie ograniczać się tylko do samych siebie, co pozwala uniknąć większości problemów związanych z nudą.
Na małżeństwo decydują się osoby, które są pewne swoich uczuć a życie na kocią łapę ... to życie bardzo wygodne, życie bez konsekwencji decyzji.
EwUnIa_kR [ Legend ]
garrett --->wiec lepiej tkwic w jakims chorym zwiazku( zalegalizowanym oczywiscie)... tylko dlatego ze to odpowiedzialnosc? a kiedy braknie siły na walke?kiedy po kilku latach okazuje sie ze to była pomyłka..co wtedy?rozwód? a co z przysiega na dobre i na złe....przecież porazkę trzeba wliczyc w ryzyko działania...nawet jezeli chodzi o cos tak powaznego jak malzenstwo...
EwUnIa_kR [ Legend ]
myslac ze malzenstwo to odpowiedzialnosc nigdy nie bede na tyle odpowiedzialna zeby wyjsc za maz...
tygrysek [ behemot ]
[...]przecież porazkę trzeba wliczyc w ryzyko działania[...]
a wierzysz Ewo w miłość ??
w miłości nie ma porażek
w miłości są tylko wzniosłe chwile i katastrowy ...
EwUnIa_kR [ Legend ]
wierze w miłosć....może zbyt obrazowo czy egoistycznie napisalam o porazce ale dla mnie katastrofa to porazka...
rothon [ Malleus Maleficarum ]
tygrysie--> Sadzisz, ze ja zyje w taki sposob, ze nie poniose konsekwencji nigdy i za nic bo przed oltarzem nie stalem?
tygrysek [ behemot ]
rothonie --> w większości przypadków takie mówienie jak moje jest prawdziwym, wszystkie teorie w większości przypadków są prawdziwe, ale ... jest jedno ale, którym jest człowiek. Każdy jest inny i wierzę w to, że Twoja wyjątkowość jest jedynie potwierdzeniem regóły.
EwUnIa_kR [ Legend ]
rothon--> akurat jesli chodzi o konsekwencje to nie ma zadnego znaczenia legal czy kocia łapa...i tak trzeba je ponosić...
Anioł z naderwanym skrzydłem [ realna nie realna ]
Ewunia, zgadzam się z rothonem, masz bardzo naiwne wyobrażenia o małżeństwie. Wszystko zalezy od dwojga ludzi. Współczuje tym, którzy czuja się niewolnikami w związku i nie maja prywatności. Ale sami sobie zgotowali taki los i nie jest za to odpowiedzialny żaden papierek. Zgadzam się równiez z garrettem, calym sercem zgadzam się z tym co napisał. Każdy rodzaj zwiazku (a małżentwo szczególnie) mobilizuje do starań. Tak, właśnie tak jest. Spadają Ci na głowę mniejsze lub większe kryzysy. Mozna machnąć ręką i powiedzieć: odchodzę. Mozna biernie trwać. Mozna też wziąć los w swoje ręce i byc szczęśliwym we dwoje.
rothon [ Malleus Maleficarum ]
tygrysie--> Czyli regula jest taka, ze jak mamy kwit, to mamy obowiazki i odpowiedzialnosc, a jak nie mamy, to lacha na wszystko, bo jestem niezalezny? Nie wierze, ze Ty takie rzeczy lansujesz.
EwUnIa_kR [ Legend ]
nie zrozumcie mnie zle...ja nie chce nikogo przekonywac do swoich przekonań...anioł ma racje...moje wyobrazenie o malzenstwie moze byc naiwne..ale nie bierze sie z powietrza...
rothon [ Malleus Maleficarum ]
A z czego sie bierze EwUnIa_kR? Z obserwacji zwiazkow twoich kolezanek, ktore zawarly je na zasadzie - on bardzo chcial, a jej nie wypadalo odmowic? To sa parodie malzenstw. Wlasnie z tego powodu nastapila taka deprecjacja zwiazkow formalnych. Bo on chcial, a jej nie wypadalo odmowic. Bo ona ma juz tyle lat i musi chlopa znalezc, byle jakiego, oby szybko, bo co powiedza stare babki w trepkach pod blokiem? Bo stara panna zostanie a to wstyd we wsi! Oto na podstawie jakich zwiazkow budujesz teorie.
snafka [ Junior ]
Juz sie wscieklam bo skasowalo mi wypowiedz wiec nie bede sie drugi raz rozwodzić... uważam ze rpozstrzyganie kto ma trafniesze zdanie na ten temat mija sie z celem....kazdy ma prawodo własnej opinii i szanuje ją.. jednak uważam,że dopóki ktos nie stanął przed takim wyborem łatwo jest teoretyzować..wielu znas posiada jakies wpojone od malego zasady i reguly obowiazujace w naszych rodzinach, i nie wyobraza sobie zycia na kocia lape... ja uwazam ze takie zycie jest dobrym rozwiazaniem jesli stojac porzed wyborem o zawarciu slubu .. pojawiaja sie jakiekolwiek wątpliwośći.. Ewa piszesz... małzenstwo kojarzy mi sie z ograniczaniem z brakiem prywatnosci.. ja jednej rzeczy nie rozumiem czy nie uwazasz ze to jakas pomyłka jesli zyjac z kims na kocia lape bylo wszytko ok.. a podpisanie jakis formalnych papierkow wszystko zmienia? wtedy mozna wyciagnąć jedynie wniosek ze... dotychczasowe wspolne zycie to jakas gra....Uważam ,że małżeństwo to temat rzeka i ile byśmy nie napisali zostanie cos niedopisanego...a w tej materiinie da sie wyciagnąć rozsadnego consensusu.
EwUnIa_kR [ Legend ]
eeej...to sa realia...rozejrzyjcie sie wokół siebie....
garrett [ realny nie realny ]
EwUnIa_kR --> ciekaw jestem skąd płyną twoje doświadczenia, zgadzam się z rothonem, właśnie takie patrzenie na przysięgę małżeńską powoduje że co 5 małżeństwo kończy się rozwodem, w tym tygodniu zakończyłem nauki przedmałżeńskie , 1/3 przyszłych pań młodych była już w ciąży, ciekawe czy biorą slub z miłości czy dlatego że "wpadli" Boisz się odpowiedzialności ? to w życiu nie będziesz w poważnym związku.
snafka [ Junior ]
a druga rzecz czy małżeństwa trwające po 20 czy 50 lat .... czy to jakies dziwne zjawisko? , ile takich zwiazkow dookoła nas.... nie sadze czy ludziom tak dobrze zyłoby sie we dwoje jesli polega to tylko na ograniczeniach....i braku prywatnosci...
EwUnIa_kR [ Legend ]
snafka----> nie napisałam"polega" tylko"mi sie kojarzy"
rothon [ Malleus Maleficarum ]
Na cale szczescie nie sa to moje realia. Na cale szczescie nie otaczaja mnie szwaczki, ktore wyszly za mlotkowych albo tramwajarzy i jecza, ze w ich zwiazku nie zdarzy sie zaden cud rodem z tandetnego romansu. Na cale szczescie nie widze osob, ktore spodziewaja sie od zycia bog wie czego, nie majac jednoczesnie koncepcji na samych siebie.
Innova [ Pretorianin ]
EwUnIa_kR:
zawsze są przykłady nieodpowiedzialnych ludzi, którzy wzięli ślub "bo im było fajnie ze sobą", "bo można było razem popić", "bo on nie chciał żebym gotowała", "bo ona nie chciała żebym sprzątał", "bo było to coś między nami", itd. A w kilka miesięcy później okazało się, że są zwykłe, codzienne problemy - że np. trudno znaleźć pracę, że w pracy ciężko, że "on / ona jednak czasem czegoś ode mnie chce", że "ona nie chce żebym sam do knajp chodził", "dziecko w drodze a miało go nie być", że "ogólnie się sobie znudziliśmy" i tym podobne głupoty. Piszę "głupoty", bo chociaż nie są to trywialne sprawy, to każdy, kto chce stanąć przed ołtarzem musi sobie zdawać z tego sprawę, a wymówka "a no bo ja nie wiedziałem, że tak może być" jest po prostu... głupotą.
To jest normalne, EwUnIa, a nie żadna patologia. Mija fascynacja, zauroczenie drugą osobą - zaczyna się życie codzienne. Z nią albo bez niej. Jeśli ją kochasz - to mimo codzienności będzie w nim mnóstwo światła. Nie adrenaliny na widok ukochanego (choć czasem i tak też zostaje), nie bezdechu w piersiach, nie obietnic, z których realnie patrząc przeciętny człowiek może spełnić ok. 1%, nie łez szczęścia codeziennie rano i wieczorem. Będzie za to życie pełne wspólnych spraw, zwykłych i niezwykłych, wspieranie się w kłopotach i wspólna radość (choćby czasem cicha) z cholernie drobnych rzeczy. Zawilgotnione łzą oko będzie znaczyć stokroć więcej niż obfite ślozy 20 lat wcześniej z powodu walentynek.
Za 10, 20, 30 lat nie będziesz myśleć o mężu 24 godziny na dobę, że jak wróci z pracy, to go obsypiesz kwiatami i zacałujesz na śmierć. To zresztą normalne. Ale za to będziesz wiedzieć, ze on wie, że ma do kogo wrócić - do Ciebie właśnie, do dzieci i do domu. I ta świadomość o jego pewności (i na odwrót) da Ci 1000 razy więcej niż miłosne uniesienia "wtedy, kiedy jest fajnie i nie ma problemów".
To jest właśnie małżeństwo - a nie papier i kula u nogi.
A co do życia na kocią łapę... jasne. Masa ludzi mówi "bezpiecznie, niezobowiązująco". Cool. I później taka osoba - wybacz EwUnIa - w wieku np. 30 lat - wie już _wszystko_, co istnieje, na temat związków na kocią łapę.
A na temat małżeństwa dalej nie wie nic. Wydaje jej się wtedy, że bycie z drugą osobą to właśnie taki brak obowiązków, kilkumiesięczna radość, później spowszednienie, że to normalne. Pojęcie związku się trochę zaciera, choć mówi się (czasem nie zdając sobie sprawy) "po co ślub, tak przynajmniej jest kojąca świadomość, że "zawsze mogę odejść".
Ale... jest też nieco mniej kojąca świadomość, że "on / ona też zawsze może odejść".
Chcesz z taką świadomością budować życie, szukać bezpieczeństwa, mieć dzieci i dać im dom, mając np. 35-40 lat? A życie sobie płynie coraz dalej...
Pozdrawiam
EwUnIa_kR [ Legend ]
czy ktos mnie rozumie??
rothon [ Malleus Maleficarum ]
A co do życia na kocią łapę [...] Wydaje jej (osobie) się wtedy, że bycie z drugą osobą to właśnie taki brak obowiązków, kilkumiesięczna radość, później spowszednienie, że to normalne. Pojęcie związku się trochę zaciera, choć mówi się (czasem nie zdając sobie sprawy) "po co ślub, tak przynajmniej jest kojąca świadomość, że "zawsze mogę odejść".
Pozwol, ze zapytam: nie istnieja odpowiedzialne, swiadome i trwale zwiazki bez papierka? Tez jestes tego zdania co tygrys, ze jezeli istnieja to jest to promil? Tez myslisz, ze ludzie bez slubu to lenie i niebieskie ptaki, ktorzy zwiazali sie tylko po to zeby sie parzyc i w razie jakiegos romansu pojsc sobie w diably?
diuk [ Konsul ]
To może parę uwag od praktyka ;-)
1. Jeżeli ten "kwit" niewiele znaczy, to czemu pary, które tak się kochają, tak go unikają? Czego się boją? Czy taki jeden, malutki, marny, nic nieznaczący kwitung może zabić miłość? To co to za miłość?
2. Brak "kwitu" jest niewiarygodnie wygodny dla faceta: w naszym systemie prawnym kobieta i dziecko są dużo bardziej chronione w związku formalnym.
3. Dziecko - naturalny owoc miłości - wymaga opieki przez wiele lat. Każdy związek trwający wiele lat przeżywa wzloty i upadki, i nie było by dobrze, aby można go było łatwo rozerwać pod wpływem złej chwili .
Czyli - reasumując i odpowiadając na pytanie wątku: dobremu związkowi normalnych ludzi małżeństwo na pewno nie zaszkodzi, a jeżeli szbko zniszczy jakiś związek - to nie był on wart przetrwania....
EwUnIa_kR [ Legend ]
rothon--->i chociaz ty mozesz sie nie zgadzac ze mna..ja całkowicie sie zgadzam z toba:)
rothon [ Malleus Maleficarum ]
diuk--> No skoro ten "kwit" niewiele znaczy, to po co go miec? Z definicji masz odpowiedz :-))
A pytanie brzmi: cementuje czy niszczy? A nie "czy nie szkodzi"? Bo na pytanie "czy nie szkodzi" odpowiedz jest prosta. tak jak podajesz ;-)
rothon [ Malleus Maleficarum ]
Oj, Ewunia, Ewunia! *smieje sie*
**Sloneczko** [ Junior ]
Czytajac powyzsze wypowiedzi nie moglam sie powstrzymac od wtracenia tutaj swoich "3 groszy"(Ewunia bez obrazy;)
Na poczatku chcialam nr tel i adres do pana rothona buahahahahah.;) A teraz powaznie.. w pelni sie zgadzam ze wszystkim co napisales rothan .. widac ze jestes naprawde MEZCZYZNA w pelni tego slowa znaczeniu.." przezyles z tego co sadze po wypowiedziach troszke zycia i wiesz czego od niego oczekiwac" . Rzadko slodze "facetom" ale tez i nie szufladkuje ich ani nie podciagam pod ogol lecz taki "przypadek" to jakis unikat hyhyhyhy.. I podpisuje sie pod kazdym twoim slowem;) ,zyczac ci powodzenia w dalyszym zyciu i wielkiego goracego cmooooookasa dolaczam;)
Kasica_Diablica
**Sloneczko**
P.s. Rothan tylko nie popadnij w samouwilbienie po tej mojej wypowiedzi buhahhahha i nie zmien sie czasem;)
A tak na koniec chcialam dodac ze nie wazne czy sie jest w legalnym zwiazku czy nie w legalnym.. kazdy zwiazek pociaga za soba jakas odpowiedzialnosc itd.. a jesli przychodzi taki moment ze drogi zaczynaja sie rozchodzic to w kazdym przypadku legalnym czy nie legalnym jesli kiedys istnialo uczucie jakiekolwiek miedzy dwojgiem "doroslych" ludzi zawsze mozna rozwiazac to jakos ugodowo i mile pozostajac nadal w stsunkach przyjacielskich..Trzeba sie tylko nauczyc zrozumienia drugiej nam osoby i chec wysluchania jego racjii i na odwrot..
"A jesli oboje stworza sobie swoj prywatny maly RAJ to zadno z nich nie bedzie chcalo z niego uciec":)
EwUnIa_kR [ Legend ]
hehe nie smiej sie...zakładajc ten watek chodziło mi o to ...ze małżeństwo dla mnie to coś wyjatkowego...cos czego nie zrobie nie mając 100% pewności ze to całkowicie swiadoma i porzemyslana decyzja..ale nawet nie wiadomo jak wielka miłosc wcale nie musi sie kończyc przed ołtarzem czy przed urzednikiem...i co z tego ze za 10 lat bede miała 10 lat wiecej i nadal będe panna...co z tego ze zycie płynie sobie dalej...co z tego ze zyjąc na kocia łape za rok skończę nastepny niudany zwiazek...będę samotna? bo nie będę miała męża?bo będę samotnie wychowywac dziecko?mozecie wierzyc albo nie ale mozna przezyc całe zycie na kocia łape..moze sie nawet zdazyc tak ze z jednym człowiekiem...moi rodzice wzieli slub po 20 latach wspólnego zycia...i co? miłość nie równa sie ślub:]
rothon [ Malleus Maleficarum ]
**Sloneczko** --> Gdybys tylko zobaczyla Agate, zrozumialabys, ze wcale mi nie tak trudno. A slubu nie mamy, bo... nie bylo potrzeby. Ale zaz myslelismy o tym. Tyle, ze idac do USC wpadlismy na minute na pizze i... wrocilismy do domu po polncy :-))))
A co do samouwielbienia - ja juz popadlem w nie dawno temu. Chyba w drugiej liceum. No i tak zostalo do dzis dnia, zapytaj na forum kogo chcesz: Mag, Anielicy, Holgan... *smieje sie*
Rogue [ Mysterious Love ]
Wiecie co w małzenstwie róznie bywa raz lepiej raz gorzej i tak jak roton powiedział ze nie trzeba miec obraczki na palcu i papierka zeby było ok .I zgadzam sie z tym ale tylko do momentu kiedy nie ma dzieci i mi to wsumie obojetne jak zyja moi znajomi czy maj slub czy nie to jes kazdego prywatna sprawa wiec nie widze sensu zeby zakładac taki watek i rozpisywac sie teraz moze co kot i jak .Kórcze Ewunia a moze watek co robicie w sypialni :))))))))))))))))))))))))))
A tak serio od 5 lat mam meza i naprawde bywa róznie raz lepiej raz gorzej i w wolnum zwiazku jejs to samo i sa pewne obowiazki i regóły i wony zwiazek nie jest jak zabawa na piec minut tylko na serio i mam znajomych kózy zyja juz pare lat w takich zwiaka i wiecie co nieraz bardziej sie szanuja niz ci co sa po subie .Ale tak jak powiedział kazdy ma wolna wole :)))))))))))))))))))))))))))))))
Soulcatcher [ Prefekt ]
EwUnIa_kR --> żyj w takim razie "na kocią łapę" - oznacza to tylko tyle że nie dojrzałaś emocjonalnie do poważniejszego zwiazku
EwUnIa_kR [ Legend ]
soul---> dokładnie...nie ukrywam tego:]
EwUnIa_kR [ Legend ]
dlatego własnie chciałam zapytac o zdanie ludzi bardziej dojrzałych emocjonalnie odemnie:)
tygrysek [ behemot ]
rothonie --> partnerstwo jest najwazniejsze. Nie ma znaczenia czy masz papierek, czy wogóle go nie posiadasz. To jest tylko uformalnienie, tego co czujemy. Uważam, że małżeństwo jest bardzo trudnym krokiem, który zmusza nas do zwiększonej mobilizacji. Znowu nie powinieneś rothonie doszukiwać się analogii w stronę przeciwną, bo żyjąc na kocią łapę nic nie zwalnia Ciebie z tego, aby kochać swoją wybrankę i nic nie zwalnia Ciebie z tego, aby być za to co stworzyliście odpowiedzialny.
Bynajmniej żyjąc bez papierka jest łatwiej podejść z luzem do tego co się stworzyło, bo przecież wystarczy tylko wyjść i zapomnieć. Będąc w wolnym związku możesz bardziej kochać swoją partnerkę niż tworząc idealne małżeństwo.
rothon [ Malleus Maleficarum ]
Tak wlasnie. Soul dobrze mowi, wychodzcie za maz i zencie sie poki jeszcze czas! Czym szybciej tym lepiej. Udowodnicie bezspornie swoja dojrzalosc. Nie to co taki pozal sie boze ja ;-) Niedorosly do uczuc wyzszych ignorant.
Carrignarone [ Konsul ]
Witam wszystkich dyskutantów.
Powiem Wam o dwóch przypadkach, które znam. W pierwszym para moich znajomych była ze sobą od około ośmiu lat, bardzo razem szczęśliwi, idealnie spasowani, żyjący bez kłótni. W końcu postanowili ze sobą zamieszkać na kocią. I przez pierwszy miesiąc czy dwa kłócili się o wszystko. Ale w końcu się dotarli, po roku wzięli ślub i teraz już od dwóch lat żyją w szczęśliwym związku formalnym. Kocia łapa okazała się w ich przypadku okresem przejściowym, naturalnym wprowadzeniem do małżeństwa.
W drugim przypadku dziewczyna rzuciła swego długoletniego partnera, poznała nowego, za którego wyszła po paru miesiącach. Tak naprawdę to znali się od liceum, ale nigdy nie byli jakoś specjalnie blisko. W każdym razie była go pewna. A po ślubie gość okazał się innym człowiekiem, wyszło z niego sporo zupełnie niefajnych cech, które kilka rys już chyba porobiły na monolicie związku.
Po co to piszę? Żeby powiedzieć to samo, co poprzednicy, to co jest zasadniczo banałem. Że małżeństwo jest cholernie odpowiedzialnym krokiem. I nie dziwię się nikomu, kto boi się podjąć decyzji o nim. Sam od prawie trzech miesięcy korzystam z dobrodziejstw kociej. Żyje nam się bardzo dobrze, ale cały czas jeżę się na złowrogie słowo ŚLUB. Trochę przesadzam ofkoz. Wiem, że kiedyś to nastąpi, ale fakt podjęcia najważniejszej decyzji w życiu zaburza możliwość racjonalnego myślenia. Przynajmniej u mnie. :) Kocia łapa jest świetnym rozwiązaniem, zawsze byłem zwolennikiem właśnie takiego związku. Ale wydaje mi się, że jego legalizacja w pewnym momencie jest czymś naturalnym. To takie potwierdzenie decyzji, którą się podjęło na samym początku. Ale jako że potwierdzenie owo ma również swoje prawne konsekwencje, należy się wcześniej dobrze zastanowić, żeby później nie cierpieć i nie sprawiać bólu. A ile to zastanawianie trwa, to już zależy od człowieka.
Całe moje przynudzanie zmierza do następującej konkluzji: Ewuniu, szukaj także przykładów udanych małżeństw, bo takie też istnieją. A pozwolą Ci spojrzeć na tą instytucję nieco łaskawszym okiem (God, ja bronię małżeństwa! :))
Aha, i czytaj forumowiczów, bo mądre rzeczy wypisują.
diuk [ Konsul ]
rothon --> rozumiem, że w Waszym 7-letnim związku Ty jesteś motorem "niemania" kwitu? A dzieci macie? Bo jak tak, to musiałeś już podpisać inny kwit o uznaniu dziecka. Bo chyba nie zaryzykujesz, żeby po Tobie (w razie, nie daj Boże, śmierci) dziedziczył Skarb Państwa? Albo skażesz dziecko (nieletnie, jak mniemam) o sądową walke o spadek? No a co z wybranką (w razie czego)? Tez będzie musiała powalczyć... Chyba że pamiętałeś o kolejnych kwitach (testamenty itp). Do czego zmierzam: siląc się na "nowoczesność" i "niezaściankowość" sobie życie upraszczasz, a komplikujesz najbliższym...
p.s. a Twoja Pani tak bez mydła kupuje ten kit o braku znaczenia "kwitu"?
EwUnIa_kR [ Legend ]
buhahahahahaha.....
rothon [ Malleus Maleficarum ]
diuk--> A skad ty wiesz ze ja sie sile co? W dodatku na "nowoczesnosc" i "niezasciankowosc"?
Rozwazamy kwestie moralne i emocjonalne. Problematyka spadkowo - majatkowa jest wazna (nota bene masz racje opisujac ja), ale jest takze poza obszarem watku. Poki co ja jej nie tknalem. I chyba nikt.
diuk [ Konsul ]
rothon --> aha, i jeszcze (na Twoje specjalne życzenie) inaczej sformułuję odpowiedź na pytanie wątku: małżeństwo cementuje DOBRE związki, a niszczy ZŁE. Teraz OK?
diuk [ Konsul ]
rothon --> ale na tym właśnie polega odpowiadzialność za innych - myślisz o ich przyszłości i bezpieczeństwie żyjąc w danych uwarunkowaniach, a nie w ułudzie wolności oderwanej od istniejącego systemu
rothon [ Malleus Maleficarum ]
diuk--> Zapomnialem o tym wspomniec, a zdaje sie, ze trzeba: ja nie kwestionuje 'kwitow" jako takich. Wypelnilem ich w zyciu cale sterty i pewnie wypelnie jeszcze wiele. Kwity sa i musza byc. Ja po prostu nie mam slubu. Nie ma w tym zednej glebokiej ideologii, buntu, pokazowki, robienia na odwrot itd. Nie mam i juz. Nie ma drugiego dna.
I zle myslisz, ze ja jestem motorem "niemania". Wydaje mi sie, ze motora w ogole nie ma:-)))
Rogue [ Mysterious Love ]
rothon -- wiesz myle ze im predzej tym lepij to tootalna bzdura ludzie musz sie poznac i zrozumiec a nieraz jest tak ze wydaje sie iz to tylko ten albo to tylko ta a potem kicha .Ale trzeba pamietac ze tak jak tygrys powiedział małzensto to truda sztuka i nieraz ciezka i naprawde trzeba byc dojrzały do tego .Ale to nie znaczy ze ty jestes nie dojrzały bo tyle lat jestes w loonym zwiaku nie nie i ja tego nie neguje to twój wybur i twoje zycie :))))))))))))))))
Innova [ Pretorianin ]
Pozwol, ze zapytam: nie istnieja odpowiedzialne, swiadome i trwale zwiazki bez papierka? Tez jestes tego zdania co tygrys, ze jezeli istnieja to jest to promil? Tez myslisz, ze ludzie bez slubu to lenie i niebieskie ptaki, ktorzy zwiazali sie tylko po to zeby sie parzyc i w razie jakiegos romansu pojsc sobie w diably?
Nie wiem, czy odpowiedzialne związki bez papierka to promil, czy nie. Być może ich jest całkiem dużo, być może nie. Być może nawet więcej, niż małżeństw.
To, co chciałem powiedzieć, dotyczy czego innego. Jest co najmniej kilka powodów, dla których ludzie chcą ze sobą brać ślub (wyłączam jako powód prowincjonalne podejście typu "jak będzie mój ślubny, to nie odejdzie, chociażby mnie znienawidził", choć może zdziwisz się, ale dla wielu ludzi jest to powód niebłahy - a o ludziach przecież mówimy, a nie o ideałach).
1. Nie mówię, że wszystkie (a więc w domyśle i Twój, o co mogłeś mnie zaatakować) związki bez USC / kościoła czy jakiejkolwiek innej, choćby tylko psychologicznej legitymizacji, są do niczego i składają się zawsze z ludzi nieodpowiedzialnych, leniów i niebieskich ptaków.
Mówię natomiast, że małżeństwo - poczucie zobowiązania względem siebie nawzajem wobec nadrzędnego autorytetu (jeśli oczywiście istnieje dla danej osoby takie pojęcie, jak nadrzędny autorytet) - daje zupełnie inny rodzaj radości niż brak tego poczucia.
2. Czasem w świadomości jest "zobowiązanie bez zobowiązania" - "jest nam dobrze, bośmy sobie nie przyrzekali, jakbyśmy przerzekli, to by się mogło zawalić i co wtedy?". Jest to wg mnie złe, ale NIE JEST cechą wszystkich związków na kocią łapę. I nie myśl znów tym razem, że przypadkiem uogólniam na Ciebie bądź jakikolwiek inny związek podobny Twemu.
Natomiast z oczywistego powodu ten problem nie występuje w małżeństwie (mogą wystąpić za to inne).
rothon [ Malleus Maleficarum ]
Rogue--> Ale to nie do malzenstwa trzeba dojrzec a do zwiazku generalnie! Malzenstwo to jego ukonstytulowanie jedynie. No chyba, ze ja to wszystko zle rozumiem.
rothon [ Malleus Maleficarum ]
Rozumiem Innova. I nie mysl, ze ja tu pisze i czytam po to, by kogos zaatakowac. Serio mowie *smieje sie*
Rogue [ Mysterious Love ]
rothon -- nie nie dobrze to rozumiesz i dlatego ja mówie ze tego nie potepiam a wrecz przeciwnie zycze ci duzo szczescia i po tylu latach bycia z kims widac ze naprawde sie kochacie i rozumiecie i skoro wam ten papierek nie jes potrzeby to ok Ja mówiłam zawsze ze tez bede zyła w wolnym zwiazku no zycie dało mi pare kopów i po pewnym czasie doszłam do wniosku ze nie tak nie mozna potem przyszło dziecko i dla tego szkraba stworzylismy pełna rodzinke ale to była nasza decyzja i nasze zycie i to wcale nie znaczy ze wszyscy tak musza :)))))))))))))))))))))))))))))))
Rothon -- pozdrowienia dla wspaniałej Agaty :)))))))))))))))))))))))))))))))
Rogue [ Mysterious Love ]
rothon -- no costy przeciesz ty nigdy nie atakujesz <smiech >
diuk [ Konsul ]
rothon --> ależ ja Ci nie stawiam zarzutów! To że nie masz śubu, to dla Ciebie tylko lepiej:
1. możesz trzasnąć drzwiami bez zobowiązań
2. wszystko, co zarobiłeś jest Twoje i żadna wydra Ci tego nie wydrze ;-)
3. niezależnie od postępowania nie złamiesz przysięgi, bo jej nie składałeś (odpada konflikt sumienia) [uwaga: dotyczy tylko ludzi poważnie traktujących przysięgi!]
A jak tam z dziećmi?
Innova [ Pretorianin ]
rothon: no właśnie - małżeństwo - jeśli już jest - powinno być ukonstytuowaniem związku. Czyli podsumowując (odpowiadając na pyt. EwUnI_kR): jeśli nie chcesz / jesteś niepewna / nie znasz dobrze partnera i on Ciebie - nie bierz ślubu za żadne skarby. A już na pewno nie po to, żeby "mieć gościa na papierze" (btw. refleksja do diuka: to my sami określamy, co znaczy dla nas 'kwitek' i czym dla nas jest - podobnie, jak sami określamy, co oznacza ślub... i który z nich znaczy więcej).
Anioł z naderwanym skrzydłem [ realna nie realna ]
diuk, z tego co poznałam rothona, to Twoje argumenty są całkowicie chybione. Ten facet ma zasady i nie traktuje kobiety jak wydry, która tylko czycha na jego pieniądze i żadna przysięga nie jest potrzebna by zmusić go do przestrzegania swoich zasad
tygrysek [ behemot ]
czy to rozmowa o rothonie, którego nie znacie czy o małżeństwach ??
rothon [ Malleus Maleficarum ]
diuk--> Nie za daleko sie posuwasz? Jak tak dalej pojdzie to prezentujac okreslony w tej sprawie poglad bede musial opisac ile razy na dzien jestesmy w sypialni w celach wiadomych. No i ile razy nie w sypialni. Na tej podstawie wyciagniesz wniosek, ze w malzenstwie to pewnie tyle i tyle razy, a nie w malzenstwie tyle. I to jest gorsze albo tamto.
Moge trzasnac drzwiami bez zobowiazan???? Wszystko, co zarobilem jest moje i zadna wydra mi tego nie wydrze??? Niezaleznie od postepowania nie zlamie przysiegi?? Upraszczasz tak do bolu, ze szkoda komentowac. Dla ciebie widze wazne sa formalne przyrzeczenia, wlasnosci, zobowiazania. Zwyczajne postepowanie jak czlowiek cywilizowany a nie Badziewiak, ktorego celem w zyciu jest pralka, Syrenka i grilownica wykracza poza ramy pojmowania? To dym, bo przeciez nic nie podpisane. Nie kompromituj sie piszac takie argumenty.
rothon [ Malleus Maleficarum ]
Tygrysie--> A cos Ci nie lezy, ze sie tak unosisz? O mnie jest zaledwie kilka postow, w dodatku sa one w scislym zwiazku z tematem.
Misza [ Prefekt ]
(miło wpaść do wątku z ciekawą dysputą...)
w skrócie - na miesiąc przed 4 rocznicą ślubu stwierdzam bezpapelacyjnie, iż w moim przypadku "wymiana obrączek" wpłynęła bardzo pozytywnie na mój związek...
.. przy okazji - Madzia pozdrawia wszystkich znajomych.... :))
Rogue [ Mysterious Love ]
Tygrysku -- e oco sie unosisz poprostu rozmawiamy i kazdy mówi o swoich doswiadczeniach ;)
Jak ci cos nie tak to powiedz cos o sobie i ruszy temat :)
Rogue [ Mysterious Love ]
e przepraszam ale jesli zeczce to w małzenstwie e tez moge sobie trzasnac drzwiami albo wystawic walizki meza za dzrzwi co za problem ale nie ot chodzi prawda.:)))))))))))))))))))))))))
diuk [ Konsul ]
rothon --> ŁAŁ, co Cię tak ubodło?! pax! :-)
Widzisz, w życiu róznie się wiedzie. Ludzie się schodzą i rozchodzą, doznane przeżycia i choroby zmieniają im charaktery, i dobrze jest (w dłuższej perspektywie) wiedzieć, że opierasz się na czymś więcej, niż czyjejś dobrej woli. A ponieważ zwykle po rozpadzie dowolnego (szczególnie długotrawłego) związku to kobiety są bardziej poszkodowane, to IM się dziwię, że mając przekonanie co do słuszności wyboru (no bo co, 7 lat BEZ przekonania?!) z takim obrzydzeniem myślą o związku formalnym.
I na koniec dowcip (na temat):
"tata, mówiłeś że Kowalscy się nienawidzą i rozwodzą, a oni tak zgodnie drzewo piłują? To nie drzewo synu, to MEBLE!"
tygrysek [ behemot ]
rothonie --> to było pytanie skierowanie wyłącznie nie do Ciebie
Magini [ Legend ]
To może ja coś powiem, jako małżonka z dwuletnim stażem i żeby było o małżeństwie, a nie o rothonie ;-)
Wszystko zależy od ludzi. Jednych cementuje małżeństwo, innych niszczy konkubinat. Nie ma reguły, tak samo jak nie ma jedynego słusznego rozwiązania. Są różne związki, jedni nie chcą papierka, innym nawet do głowy nie przyjdzie żeby się zastanawiać nad sensownością papierka, bo przecież zawarcie związku małżeńskiego to naturalna kolej rzeczy.
Ja nie chciałabym żyć z kimś na kocią łapę, a do tego jeszcze z kimś kto uważa, że jak będzie już mało ciekawie, to zamknie drzwi z drugiej strony i pa pa. A zresztą co znaczy mało ciekawie? Mieszkamy z mężem razem prawie 5 lat i do dziś sprawia mi frajdę wracanie do domu, robienie mu kolacji, rozmawianie o pracy, grach, opowiadanie sobie kawałów i każda inna czynność, nawet najzwyczajniej zwyczajna. Małżeństwo niczego nie zniszczyło.
Dlatego Ewunia - nikt Ci nie odpowie na zadane w tytule wątku pytanie. A już na pewno nie usłyszysz tu zgodnego chóru ;-)) Musisz dojść do rozwiązania sama, takie jest życie.
Piotrasq [ Seledynowy Słonik ]
Jako czlowiek "po przejsciach", (czyli nieudanym malzenstwie) moge stwierdzic, ze mimo tego, moje poglady na instytucje malzenstwa nie zmienily sie.
Nigdy nie myslalem o zwiazku na "kocia lape", chociaz drugi raz niechcialbym przezywac czegos takiego, jak przy rozpadzie mojego pierwszego zwiazku.
Jestem teraz z partnerka od 5 lat i od zawsze wiedzialem, ze wezmiemy slub. Nie jestem czlowiekiem religijnym, wiec nie o to w tym chodzi, nie widze po prostu nic zlego w podpisaniu papierka, a milo jest powiedziec "to moja zona" :)
Attyla [ Legend ]
Znowu stawianie sprawy na glowie. Malzenstwo ani nie cementuuje ani nie niszczy. Cementuje uczucie a niszcza partykularyzmy kazdego z malzonkow. Malzenstwo to tylko ramy, w ktorych bezpieczenstwo kobiety i dziecka jest maxymalnie chronione. Personifikowanie instytucji i nadawanie jej wymiaru moralnego jest absolutnie bezsensowne bo zawsze prowadzi do absurdu. To z takich pytan rodza sie przeciwnicy malzenstwa. Obudzcie sie! Jezeli ludzie zyja ze soba to ich wrogiem nie jest malzenstwo jako instytucja ale oni sami!
Pik [ No Bass No Fun ]
EwUnIa_kR ===> z takim prymitywnym mysleniem, jak znajdziesz frajera z ktorym stworzysz prawdziwy zwiazek oparty na uczuciach i milosci to Ci pogratuluje. Biedny pantoflarz.
Innova [ Pretorianin ]
dobrze jest (w dłuższej perspektywie) wiedzieć, że opierasz się na czymś więcej, niż czyjejś dobrej woli.
diuk: mogę Cię z doświadczenia zapewnić, że jeśli nie ma dobrej woli, to i to "coś więcej" nijak nie pomoże.
rothon [ Malleus Maleficarum ]
diuk--> Czasem reaguje raptownie, daruj. Wszytko to efekt tego, ze tak czesto i w zasadzie tylko, spotykalem sie z jednoznaczna ocena mojej osoby jako wygodnego lowelasa. Fakt, staram sie nie komplikowac sobie nadmiernie zycia jezeli nie musze. Co jednak nie wydaje mi sie jednoznaczne z wykorzystywaniem wszystkich wokol, brakiem elementarnej odpowiedzialnosci oraz cynizmem zyciowym. A tak wlasnie wielu mi to przedstawialo :-)
Rogue [ Mysterious Love ]
piotraskq -- masz racje miło jest powiedziec to ta moja druga połowa ale to nie znaczy ze nie trzeba negowac tych co chca inaczej zyc .Ja tez wierzmi juz troszke w zyciu przeszalm prawie nie udane małzenstwo i steciłam cos jeszcze bardzo cennego wtedy ale trudno stało sie i u nas tez róznie w małzenstwie bywa raz lepiej raz gorzej były momenty ze nawet juz sie podawalismy ale teraz wiemy ze trzeba próbowac i na dzien dzisejszy zrobie wszysko zeby byc szczesliwa i zeby moja rodzina mój maz i moje dziecko czuło i wiedziało ze ich naprawdwe kocham i zalezy mi na nich .
dlatego kochani kochajmy sie i nie dajmy sie podejsc zyciu i złym ludziom :))))))))))))))))))))))))))))))))
diuk [ Konsul ]
Innova - może znowu wyjdzie ze mnie ohydny materialista, ale słyszałem od znajomych prawników o sądowym podziale szczoteczek do zębów ;-) Nikt nie zakłada swojej śmierci, ale wielu się ubezpieczea, tak więc nie zakładając rozpadu związku dobrze jest być na ten wypadek ubezpieczonym. Od miłości blisko do nienawiści...
Carrignarone [ Konsul ]
Rogue ---> No już dobrze, dobrze, kochajmy się i nie dajmy się. ;)
Rogue [ Mysterious Love ]
Carrignarone -- spoko juz napisałm do moderatora zeby wyasował bo maz mi nie poprzestawiał i cigle cos sie tu mi zwaza :)))))))))))))))
hetman [ Generaďż˝ ]
[22.05.2003] 08:51
rothon [ Legend ] https://pds.w.interia.pl/index.html
Na cale szczescie nie sa to moje realia. Na cale szczescie nie otaczaja mnie szwaczki, ktore wyszly za mlotkowych albo tramwajarzy i jecza, ze w ich zwiazku nie zdarzy sie zaden cud rodem z tandetnego romansu. Na cale szczescie nie widze osob, ktore spodziewaja sie od zycia bog wie czego, nie majac jednoczesnie koncepcji na samych siebie.
Rothon a fe!!! Ty egoisto, ignorancie ! :-)
Piotrasq popieram :)
rothon [ Malleus Maleficarum ]
Ty sie Hetman chyba nigdy nie zmienisz! *smieje sie*
Innova [ Pretorianin ]
diuk: ja też słyszałem... o podziale takich rzeczy jak blok milimetrowy i spinki do mankietów. Tandetne zresztą, żeby oddać prawdę. I małżeństwo tu tylko przeszkodziło, a nie pomogło, bo tak to tylko sąd musiał się duperelami zajmować za pieniądze m.in. Twoje (jeśli pracujesz) i moje, a z kolei wydaje mi się - nie wiem, jak napisać - infantylne? idiotyczne? niskie? niedojrzałe? - spieranie się o parę kartek i to w dodatku niezapisanych żadną myślą twórczą.
A jeśli chodzi o sprawy miłości i nienawiści - cóż. Właściwie nie ma sensu dalej ciągnąć naszego "podtematu" - kwestia taka, czy ludzie traktują małżeństwo jako "na dobre i na złe" i wspólne radzenie sobie z problemami, czy "biała suknia a jak nie wyjdzie, to... prawnik".
"Miłość nie szuka swego" (kwestia, czy te słowa są dla Ciebie autorytetem - dla mnie są, dlatego cytuję).
I żeby było jasne - nie twierdzę, że da się wszystko i zawsze przewidzieć. Wiem tylko, że przy _odrobinie_ dobrej woli i wysiłku dwojga ludzi rozwodów byłoby kilkakrotnie mniej... ale człowiek to leniwe zwierzę - męczyć się nie lubi ;-)
Zazwyczaj of korz.
hetman [ Generaďż˝ ]
A mi sie zdawalo ze chociaz "kapkę" wydoroślałem . *puszcza oko *
Cenie poprostu Twoje poczucie humoru :)
diuk [ Konsul ]
Innova --> kobiety, która z Was nie chciała by tego usłyszeć na swoim ślubie?
"Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest,
miłość nie zna zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pycha,
lecz współweseli się z prawdą,
wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma!"
kato [ Konsul ]
Małżeństwo...cementuje czy niszczy?
dobre pytanie....ale raczej merytoryczne wydaje mi sie....
Nigdy nic pewnego na tym świecie nie było i nie bedzie.....
Nawet sam "Najwyższy" ...(nie obrażając niczyjej wiary)....powołujac do życia Adasia i chcąc zapewnić mu szczęscie...też nie miał 100% pewności czy on bedzie szczęsliwy......
okazało sie że nie do końca...więc później "dokompletował"...mu jeszcze Evunie...ale czy zyskał 100% pewnośc że to juz jest TO....??
albo z innej strony.....
Czy ktokolwiek na tym forum może powiedziec że jest w 100% pewny czegoś....(pewny siebie, swoich zachowań, myśli, słów jakie wypowiada i jakie pisze od tej chwili aż po kres swego istnienia na tym świacie)....???
Albo czy to wszystko co nas otacza , dzieje sie w rzeczysistości ....czy to jest realne....
a może to Matrix..??? :))) ( zartowałem ofxrs)...
Myśle że nie...znaczy nie ma takiej osoby....
Wszystko sie ciągle zmienia....
powiadają...> nic dwa razy sie nie zdaża...
...nie można wejść dwa razy to tej samej rzeki ....itd itp....
Więc raczej daremne jest nasze poszukiwanie 100% pewności w naszym postepowaniu ....(zastanawianie sie czy to co robimy jest własciwe, nieomylne, 100% pewne)--->(nie mylić z działaniem = 0% logiki )
Zresztą ta niepewność wpisana jest w nasze jestestwo ,to jakimi jesteśmy (jakimi zostaliśmy stworzeni, powiłani do życia)...
No ale wracając do pytania...." Małżeństwo...cementuje czy niszczy?.."
mozna by wytoczyć całe setki podobnych pytań..tzw zagwozdek...które w swej treści są zarówno bardzo mądre i zastanawiąjące..jak bezsensowne....(nie twierdze że pytanie tego wątku--->Małżeństwo...cementuje czy niszczy? - jest bezsensowne.....raczej zastanawiające....) ale jak juz napisałem ....o pewności...(napisze raz jeszcze , tylko tym razem inaczej)...
..."Nie bądź pewny że pewność masz , bo pewność niepewna..."....
Tak wiec decyzja należy do każdego z nas...i w każdym z nas jest pewna częśc odpowiedzi na powyższe pytanie....
Każdy jest inny i każdy ma inne podejście do pojmowania, przeżywania i odczuwania zycia....
i na koniec jest takie powiedzenie..( troszke mało eleganckie ..ale)....
"..Kto sie "Leszczem " urodził "Rekinem " nie umrze...."
co w wolnym tłumaczeniu znaczy ---> żyj i daj żyć innym i nie staraj sie być dla kogoś kimś kim nigdy nie bedziesz..!!!
Pozdrowionka
Innova [ Pretorianin ]
diuk: Innova --> kobiety, która z Was nie chciała by tego usłyszeć na swoim ślubie?
Hahah, ja nie jestem kobietą ;-) Przynajmniej dziś rano nie byłem... A moja 'the only one' miała to, co cytujesz, wpisane na swoim ślubie w zaproszenie ;)
kato:Czy ktokolwiek na tym forum może powiedziec że jest w 100% pewny czegoś....(pewny siebie, swoich zachowań, myśli, słów jakie wypowiada i jakie pisze od tej chwili aż po kres swego istnienia na tym świacie)....???
Heh... tu nie o taką pewność chodzi.
Raczej o pewność typu "czy jestem człowiekiem?" A taką pewność raczej możesz mieć, i nic więcej do małżeństwa Ci nie trzeba. Prócz tej samej pewności u tej drugiej osoby of korz.
SER-JONES [ Generaďż˝ ]
Ja mam dopiero 6 letni starz, ale powiem że małżeństwo coś daje jak i coś odbiera. Możliwe że dla każdego to coś to co innego.
kato [ Konsul ]
Innova....>
co Ty chrzanisz...
"...Raczej o pewność typu "czy jestem człowiekiem?" "...
To jest pewnik !!!!....co prawda nie każdy sie umie zachowywac odpowiednio do tego gatunku....no ale....
to co pisałem to były tylko przykałdy na to czy sie ma czy nie ma pewności.....
i to wałsnie o to chodzi ......!!!!
diuk [ Konsul ]
Innova --> sorki, nie doczytałem końcówek... :-)
Bodziu [ Lord Ironfist ]
Czytajac tak te Wasze wypowiedzi na dosc kontrowersyjny na pewno temat, mysle ze kazdy ma poczesci racje, gdyz czlowiek jaki by głupi nie byl to choc troszeczke rozumu posiada ;) I poprzez to moze odbierac inaczej pewne rzeczy anizeli przyjmie jakis stereotyp :)) Tak tez uwazam, iz jest to kwestia tylko i wylacznie dwojga ludzi, ktorzy sa ze soba, wszystkim wydaje sie ze małzeństwo moze zniszczyc zwiazek, cholera a ja uwazam ze małzenstwo nigdy nie niszczy, ono nic praktycznie nie robi tylko legalizuje !!! Nie wiem skad takie pytanie ?!
Co niektorzy pisza o pewnikach, no to ja wam mowie ze małzeństwo nic nie niszczy !!! I to jest pewnik ! Powiem wiecej ze małzenstwo bardziej cementuje, gdyz jak niektorzy pisza, ze w zwiazku na "kocia łape" mozna walnac drzwiami i sobie pojsc, hmm... wydaje mi sie ze w zadnym zwiazku nie mozna tak zrobic, ale to juz ktos pisał. Chodzi o to mianowicie, że bedac w małżeństwie, pewne decyzje podejmuje trudniej i z wieksza odpowiedzialnoscia, niejednokrotnie pewne rozwiazania, kompromisy sa trudniejsze, a na pewno nikt nie postawi na szale destrukcji zwiazku malzenskiego bo sa tam jakies zatargi, sprzeczki czy kłotnie.
Kolejnym dosc mocnym argumentem jest dziecko w małzenstwie, ktore praktycznie cementuje zwiazek do kwadratu ! Czasami ludzie moowia ze a rozejdziemy sie i bedzie po klopocie, kazdy w swoja strone, hmm... To rozwiazanie zawsze mozna podjac, ale nie jest ono zbyt madre, bo - co z dzieckiem, co dalej, jaka pewnosc ze z kims innym bedzie lepiej ? Wiem ze zaraz posypie sie grad postow, typu a co jesli w danym małzenstwie jest zle, meczyc sie a utrzymywac zwiazek ??? Nie o to chodzi o skrajnosciach mozna pomowic ale nie na forum tylko z socjologiem lub psychoanalitykiem :)))
A teraz taka mała refleksja z mojej strony, jako iz mam pewien staz w małzenstwie ponad 7lat i 5 lat bycia razem przed zawarciem zwiazku, mam kochanego synka 4 leniego (ktory scementował moj zwiazek na "mur beton"). Wszystko rozbija sie o relacjach pomiedzy dwojgiem ludzi, przede wszystkim partnerstwo, egalitaryzm (Soul lubie to słowo ;-)), wyrozumialosc, tolerancje a na pewno KOMPROMIS !!! Nie małżenstwo niszczy zwiazki a tylko my sami nie majac owych przymiotow !!!