GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Forum CM: KW2 Najlepszy czołg wszystkich frontów europy. Sam przeciw dywizji

16.05.2003
21:15
[1]

Rah V. Gelert [ Generaďż˝ ]

Forum CM: KW2 Najlepszy czołg wszystkich frontów europy. Sam przeciw dywizji

Ponizszy tekst pochodzi z zeszytu z serii Czolgi w Boju, ten jest autorstwa Janusza Magulskiego "Ciężki Czolg KW". Jest to ocr pierwszego roadzalu, wiec sory za ewentualne literowki.

"Kończył się drugi dzień operacji „Barbarossa", niemieckiego najazdu na Związek Sowiecki. Na północnym odcinku frontu w kierunku na Leningrad 4. Grupa Pancerna gen. Hoepnera, wchodząca w skład Grupy Armii „Nord", posunęła się spod Taurogów aż do rzeki Dubissy. Późnym popołudniem 23.6.1941 czołowe oddziały 6. Dywizji Pancernej szybko opanowały jeden z przyczółków na jej wschodnim brzegu. Tu warto przytoczyć fragment dziennika bojowego 11. pcz z 25.6.1941: „... Rankiem II batalion pułku razem z grupą bojową von Seckendorffa posuwał się prawą kolumną. W ciągu dnia obie jednostki byty kilkakrotnie atakowane przez sowiecką 2. Dywizję Pancerną. Nieszczęśliwie dla nas rosyjskie 52-tonowe czołgi pokazały, że są całkowicie niewrażliwe na ogień 10,5 cm. Także nawet kilkakrotne trafienia z działa 15 cm były nieefektywne i pociski rykoszetowały. Mimo to uporczywe ataki czołgów Pz. IV spowodowały znaczne straty przeciwnika, co pozwoliło naszym oddziałom posunąć się ok. 3 km na wschód od Dubissy. Przyczółek opanowany przez Kampfgruppe Raus został utrzymany. Po południu wzmocniona kompania i dowództwo 65. batalionu czołgów zostały wysłane do skrzyżowania dróg na północny wschód od Rosień. Tymczasem rosyjski ciężki czołg zablokował drogę komunikacyjną z Kampfgruppe Raus i kontakt z nią został wieczorem zerwany; nie udało się go nawiązać przez całą noc. Dla zniszczenia tego czołgu została wysłana przez dowódcę bateria 8,8 Flak. Wysiłki te były tak samo nieskuteczne, jak kierowany ogień baterii 10,5 cm. Próba pionierów szturmowych używających ładunków kulistych również zawiodła".
Nieco wcześniej nadciągnęła ze wschodu, od strony Kiejdan, stalowa armada czołgów sowieckiej 2. Dywizji Pancernej, która miała za zadanie nie tylko powstrzymać, lecz całkowicie rozbić ugrupowanie przeciwnika. Pod Rosieniami i nad Dubissą rozgorzała dwudniowa, zacięta bitwa pancerna, największa na tym odcinku frontu. Niemcy zetknęli się tu po raz pierwszy z masywnymi KW oraz szybkimi T-34, torującymi drogę mrowiu lżejszych BT i T-26.
Niemiecki czołgista z czołgu Pz. IV (z 1. pułku czołgów 1. DPanc, lewoskrzydłowej „sąsiadki" 6. DPanc) mówi o bitwie nad Dubissą:..... KW-1 i KW-2, które tu spotkaliśmy po raz pierwszy, były całkiem różne. Nasze kompanie otworzyły ogień z odległości 800 m, ale był on zupełnie nieefektywny. Podjeżdżaliśmy coraz bliżej i bliżej... wkrótce spotkaliśmy się w odległości 50-100 m. Trwała fantastyczna wymiana ognia bez żadnego sukcesu... nasze pociski przeciwpancerne po prostu rykoszetowały. Krążyliśmy wokół, wreszcie unieruchomiliśmy kilka (czołgów przeciwnika - przyp. JM) naszymi specjalnymi pociskami przeciwpancernymi (Pzgr 40), strzelając z niewiarygodnie małej odległości - 30-60 m!... W rezultacie o zmierzchu, pod koniec boju, pole walki usłane było nie mniej niż 180 rozbitymi czołgami sowieckimi".
Tymczasem na przyczółku zdobytym przez 6. DPanc wzięto do niewoli kilkudziesięciu żołnierzy sowieckich, którzy nie zdążyli wycofać się z własnymi oddziałami, i dowódca niemieckiego zgrupowania bojowego polecił odesłać ich na przesłuchanie do miejsca postoju dowództwa dywizji, znajdującego się w Rosieniach. Jeńców wepchnięto na samochód ciężarowy, eskorta, odbezpieczywszy broń, zajęła miejsca między nimi i wóz ruszył. Nie minęła jednak godzina, kiedy kierowca ciężarówki powrócił, meldując, że w lasku, w połowie drogi między rzeką a Rosieniami, natknął się na olbrzymi sowiecki czołg nieznanego typu, który otworzył ogień i niszczył samochód. Część Niemców zginęła, zaś kilku jeńców, korzystając z zamieszania, uciekło. Wyglądało na to, że jedyna droga, którą dowożono posiłki i zaopatrzenie na przyczółek, została zablokowana, a znajdujące się tu zgrupowanie -odcięte od dywizji. Wprawdzie jeden czołg nic jeszcze nie znaczył, ale mogły się pojawić inne. Noc minęła jednak spokojnie, a wysłane następnego dnia patrole zameldowały, że czołg tkwi w tym samym miejscu. Przed południem radiostacje niemieckiego zgrupowania bojowego odebrały radiogram, że kwatermistrzostwo dywizji wysyła dwanaście samochodów z amunicją i żywnością, z którą było już krucho.
Wkrótce potem od strony Rosień rozległy się potężne detonacje. To przemówił nieprzyjacielski czołg, rozbijając pierwszy i ostatni samochód niemieckiej kolumny. Zniszczone wozy zablokowały drogę. Kilkanaście sekund później pozostałe pojazdy zamieniły się w kupę płonących i eksplodujących wraków.
Po reprymendzie, jaką odebrano drogą radiową od dowódcy dywizji gen. mjr. Landgrafa, natychmiast przystąpiono do energicznej akcji mającej na celu zniszczenie tajemniczego czołgu. Jeden z dowódców baterii armat przeciwpancernych 50 mm PaK 38 otrzymał rozkaz podjechania do sowieckiej maszyny i unieszkodliwienia jej. Wykorzystując nierówności terenu cztery półgąsienicowe ciągniki szybko podjechały do milczącego czołgu. W odległości około 600 m pojazdy zatrzymały się. Artylerzyści sprawnie, jak na poligonie, zajęli stanowiska ogniowe i szybko je zamaskowali. Czołg stał w rzadkim zagajniku, nieruchomy i milczący. Dowódca baterii pomyślał, że pewnie załoga opuściła już uszkodzony wóz, lecz mimo to wydał pierwszemu działonowi komendę rozpoczęcia ognia. Celowniczy spisał się dobrze. Pierwsze trzy pociski siedziały dokładnie w celu, co przyjęte zostało głośnymi okrzykami radości żołnierzy niemieckich obserwujących akcję. Czołg milczał jak zaklęty.
- No, jeszcze dla pewności kilka „podarunków" i po robocie! - rozkazał dowódca baterii. Podnieceni dopingiem kanonierzy otworzyli szybki ogień, nie zachowując już wcale zasad ostrożności. Strzelała cała bateria, demaskując swoje pozycje. Po ósmym trafnym pocisku nagle... przemówił czołg. Było to tak niespodziewane, że triumfalne okrzyki zamarły widzom na ustach. Wokół odkrytych stanowisk niemieckiej baterii zakotłowała się ziemia. Dym wybuchów przesłonił całkowicie widok, a potężne eksplozje wstrząsnęły powietrzem. Wystarczyły trzy strzały. Kiedy dymy opadły, zszokowani Niemcy zobaczyli, że po dwóch działach nie było śladu. Ocalałe obsługi pozostałych armat, również niezdolnych do boju, chyłkiem wycofały się do swoich.
Ponieważ armaty 50 mm nie zdołały zniszczyć sowieckiego kolosa, gen. Landgraf doszedł do wniosku, że skuteczna może okazać się tylko armata przeciwlotnicza 88 mm Flak 36. Tego samego popołudnia jedno działo z Flakabteilung 298, holowane przez półgąsienicowy ciągnik, z zachowaniem wszelkich środków ostrożności ruszyło w kierunku czołgu. Zamaskowane gałęziami i zasłonięte płonącymi na drodze wrakami samochodów, dojechało do skraju lasu. Tutaj, w odległości około 900 m od czołgu, ciągnik zatrzymał się, załoga odczepiła działo i zaczęła je podłączać na stanowisko ogniowe, l wtedy właśnie wieża czołgu obróciła się, lufa błysnęła ogniem i dwa metry przed niemiecką armatą przeciwlotniczą eksplodował pocisk 152 mm. Następny roztrzaskał ją w drobny mak. Przez dłuższy czas szczekały jeszcze karabiny maszynowe czołgu, nie pozwalając ocalałym kanonierom opuścić kryjówek.
Zapadł zmierzch, w sztabie 6. Dywizji Pancernej pieklił się gen. Landgraf. Oddziały znajdujące się na przyczółku wystrzeliwały właśnie ostatnie naboje, niemieccy piechurzy od kilkudziesięciu godzin nie mieli nic w ustach. Nie widząc wyjścia z sytuacji, Landgraf nakazał zniszczyć czołg ładunkiem wybuchowym pod osłoną ciemności. Około pierwszej w nocy pluton saperów z 57. batalionu pionierów wyruszył, by wykonać to trudne zadanie. Pół godziny później w lesie rozjarzył się krótki błysk i głucha eksplozja targnęła powietrzem. Zaraz po niej odezwały się karabiny maszynowe. Strzelanina ucichła zresztą szybko.
Landgraf, nerwowo paląc papierosa, czekał na meldunek o wyniku akcji. Minęło jeszcze kilkadziesiąt minut i z ciemności wyłoniły się sylwetki powracających z wypadu saperów. Dowódca zameldował, że ładunek byt za słaby i zerwał jedynie gąsienice czołgu.
Tak więc trzy próby zniszczenia sowieckiego wozu spaliły na panewce. Kolos w dalszym ciągu tkwił w lesie i mógł prowadzić ogień. Co to za diabelski czołg? Niemcy zachodzili w głowę, niemogąc rozgryźć tajemnicy jego pancerza, żaden ze znanych im typów nie miał na tyle dostatecznie grubych płyt, aby się oprzeć pociskom najnowszych armat przeciwpancernych 50 mm, nie mówiąc już o słynnej armacie przeciwlotniczej 88 mm. Landgraf postanowił wezwać na pomoc „Stukasy", ale dowódca korpusu, dowiedziawszy się w czym rzecz, oświadczył, że nie pozwoli na użycie eskadry samolotów nurkujących do zniszczenia jednego zaś....go czołgu. Wtedy dowódca dywizji zdecydował się na ostateczność: wykonanie przez 11. pułk czołgów pozorowanego ataku, który miał odciągnąć uwagę sowieckiej załogi od działa 88 mm; miało się ono pod-kraść od tyłu i z bliskiej odległości, znienacka, zniszczyć piekielną maszynę. Innej możliwości, wobec niepowodzenia poprzednich wysiłków, nie widziano. Na oblężenie sowieckiej załogi i wzięcie jej głodem nie było czasu.
Rankiem 25 czerwca ruszyła w kierunku zagajnika ława wozów niemieckich. Dziesiątki czołgów Pz.35(t), rozsypanych wachlarzem, prowadziło huraganowy ogień, trzymając się jednak przezornie w bezpiecznej odległości od wozu przeciwnika. Sowieccy czołgiści. zaabsorbowani walką, nie zauważyli, jak od strony Rosień podjechała armata 88 mm. Dopiero pierwszy celny pocisk być może uświadomił im grozę sytuacji. Wieża czołgu obracała się właśnie w kierunku niemieckiej armaty, kiedy w pancerz wozu ugodziły dwa następne pociski; ale i te nie spowodowały pożaru, więc Niemcy nie przerwali ognia. Dopiero po następnych kilku strzałach. już bez odpowiedzi, nastąpiła cisza, którą po chwili rozdarto głośne: „Huraaa!".
W stronę milczącego kolosa biegli niemieccy żołnierze. Nie mogli wyjść z podziwu. Na pancerzu nieznanego olbrzyma widniały tylko dwa przebicia pociskami 88 mm. pięć innych zaledwie wyszczerbiło stalową skorupę. Naliczono też osiem błękitnych plam po pociskach 50 mm. Rezultatem nocnego wypadu saperów była zerwana gąsienica i nieznaczne wgłębienie na lufie armaty. Śladów ognia czołgowych armat 37 mm nie odnaleziono w ogóle! Kierowani ciekawością żołnierze wdrapali się na czołg, usiłując otworzyć pokrywy włazów. A wtedy wieża drgnęła i obróciła się dookoła, miażdżąc znajdujących się na wozie. Dwóch przytomniejszych odbezpieczyło granaty i wrzuciło je do wnętrza przez dziury wybite pociskami w pancerzu. Rozległy się stłumione eksplozje i czołg zamilkł ostatecznie. Kiedy w końcu zdołano otworzyć włazy, wewnątrz wozu znaleziono zmasakrowane ciała sześciu bezimiennych bohaterów, którzy przez 48 godzin wstrzymywali marsz całej dywizji pancernej.
Skąd się wziął ten czołg? Kim była jego załoga? Dlaczego nie przedzierała się do swoich? Niektóre z tych pytań pozostaną na zawsze jedną z wielu nie wyjaśnionych tajemnic II wojny światowej. Natomiast na pytanie, co to był za czołg, którego nie imały się pociski armat przeciwpancernych różnych kalibrów, którego pancerz wytrzymał wybuchy potężnych ładunków i oparł się zabójczej „osiemdziesiątceósemce". możemy z całą pewnością odpowiedzieć. Byt to sowiecki ciężki czołg KW-2, przedstawiony szczegółowo w jednym z następnych rozdziałów tej pracy. Powyższy epizod opisany został w dziennikach działań bojowych 6. Dywizji Pancernej i jej oddziałów. Meldunki o wydarzeniu przesłano do dowództw wyższego szczebla -korpusu i Grupy Armii. Dotarty one nawet do szefa sztabu OKH (OberKommando des Heeres) gen. płk. Franza Haldera, który w swoim dzienniku zanotował pod datą 24.6.1941:
„...Przed frontem... Grupy Armii „Nord" pojawiły się nowe rosyjskie czołgi ciężkie, które mają prawdopodobnie działa kalibru 80 mm, a... nawet kalibru 150 mm, co jest jednak niewiarygodne... ".
Ale następnego dnia, kiedy nadeszły kolejne, bardziej szczegółowe meldunki - być może specjaliści uzbrojenia z 3. Grupy Pancernej wstępnie zbadali nieznany czołg - Halder musiał uwierzyć w to, co było zaskakującą rzeczywistością. Zapisał więc: „...Nadchodzą pojedyncze informacje o nowych czołgach rosyjskich: waga -52 tony: opancerzenie czołowe - 37 cm (?); opancerzenie boczne -8 cm; uzbrojenie - działo kalibru 152 mm i 3 karabiny maszynowe: załoga - 5 ludzi: prędkość - 30 km/h; promień działania - 100 km. Możliwości obronne (Niemców - przyp. JM): działa przeciwpancerne kalibru 50 mm przebijają pancerz pod wieżą czołgową. Działa przeciwlotnicze 88 mm przebijają prawdopodobnie także pancerz boczny (jeszcze niepewne)...".
W Naczelnym Dowództwie Wehrmachtu zapanowała konsternacja i nerwowość: nadchodzące wiadomości potwierdzały, że Związek Sowiecki dysponuje sprzętem, którego zupełnie nie wzięto w rachubę planując całą... wojnę. Okazało się też, że Rosjanie mają nie tylko więcej czołgów, ale że są to pojazdy bojowe o znacznie wyższych wskaźnikach taktyczno-technicznych niż wozy niemieckie. Oficerowie sztabowi inspekcjonujący wojska frontowe -trudno, więc było posądzać ich o wyolbrzymianie faktów - przywozili niewesołe wieści, często zresztą sprzeczne ze sobą. 4 lipca gen. von Thoma meldował Halderowi: „... Przy zwalczaniu nieprzyjacielskich czołgów-olbrzymów skuteczne są działa 100 mm i działa przeciwlotnicze... Walki z Rosjanami są niezwykle ciężkie. Do niewoli dostaje się mało żołnierzy!"
Dwa dni później, 6 lipca, gen. Ott przyniósł pomyślniejsze wiadomości. Jego zdaniem, morale wojsk gwałtownie się podniosło: „... Na szczęście panuje wreszcie przeświadczenie, że nieprzyjacielskie czołgi można pokonać. Z niektórych miejsc meldują, że nieprzyjacielskie załogi opuszczają swoje wozy bojowe, z innych zaś, że pozwalają się zwęglić w wozach".
Ale 11 lipca płk Ochsner w sprawozdaniu z inspekcji Grup Pancernych Guderiana i Hotha podkreślił: „.., Wojska nieprzyjaciela są dobrze dowodzone. Walczą fanatycznie i zażarcie... Niemieckie wojska pancerne mają znaczne straty w ludziach i sprzęcie, są zmęczone!"
Następnego dnia sprawę czołgów poruszył w rozmowie z szefem sztabu gen. Brand:..... Zauważono tylko jeden czołg, który miał opancerzenie 130 mm; we wszystkich innych grubość pancerza nie przekraczała 70 mm. Najcięższy czołg został rozbity przez działo 100 mm: znacznie mniej skuteczne jest działo przeciwlotnicze 88 mm (? - przyp. JM). Również za pomocą lekkiej haubicy polowej, strzelającej granatami przeciwpancernymi z odległości 40 m rozbito piędziesięciotonowy czołg. Rosyjscy kierowcy czołgów są podobno niedostatecznie wyszkoleni. Wiele gąsienic ulega zerwaniu. Załogi są wrażliwe na ostrzał artyleryjski".
Już te pierwsze dni walk na froncie wschodnim w dopiero co rozpoczętej wojnie przeciw Związkowi Sowieckiemu wykazały konieczność szybkiego wyposażenia wojsk niemieckich w sprzęt przeciwpancerny skuteczniejszy od posiadanego. Szczególnie bezradna wobec sowieckich kolosów była piechota Wehrmachtu."

I niech mi ktos znajdzie jakis inny czolg ktory zatrzymal na 48 h dywizje pancerna.
A na zdjeciu bohater tych wydarzen

16.05.2003
22:30
smile
[2]

faloxxx [ Generaďż˝ ]

rach swietne opowiadanko :)

16.05.2003
22:35
smile
[3]

Wiggins [ SSiberian Tiger ]

O tym samym KV mozna przeczytac w Tygrysku "Ruchome twierdze"

16.05.2003
22:40
smile
[4]

Szogun999 [ ~ Keeper of Secrets ~ ]

Wiggins--> Qrde , no wiedziałem , że skądś ten tekst znam , tylko za Chiny nie pamiętałem skąd :)))))))

16.05.2003
22:42
smile
[5]

Wiggins [ SSiberian Tiger ]

...I wszystko jasne, jak czegos nie wiesz, zapytaj sie Wigginsa :DDDDDDDDDDD

16.05.2003
22:44
smile
[6]

L@WYER [ Valaraukar ]

Podobne zdarzenie było też opisane w jednej z książek Suworowa.

16.05.2003
23:29
[7]

ToXiN [ Centurion ]

Dla tych, którzy pragną spróbować róznych taktyk walki przeciwko kv-2 w cmbb jest specjalna operacja (link), po przeczytaniu opowiadanka odniosłem wrażenie że autor na nim właśnie się wzorował tworząc tą operację.

17.05.2003
12:38
[8]

Kroitzman [ Konsul ]

Suworow opisal ta sama sytuacje. Pojedynczy przypadek nie swiadzy o wartosci calego czolgu, ktory ogolnie byl kiepski. Generalowie radzieccy we wspomnieniach pisza ze byl za ciezki i za czesto sie psul... itp.

17.05.2003
12:54
smile
[9]

Roko [ Generaďż˝ ]

Ale w to że obracająca się wieża mogła kogoś zmiażdżyć to nie uwierzę,
i to że pociski 37mm nie zostawiały śladu to też tylko propaganda

17.05.2003
15:51
[10]

von Izabelin [ Luftgangsta ]

W to że wieza kogoś zmiażdyła nie wierze. Preciez w tym bydlku to się kręci wolno jak cholera. Zawsze zdążysz wyskoczyć. A że37mm nie zostawiało śladów to nie wierze tez. Raczej czołg byl w tak kiepskim stanie, ze nie dało się rozróżnic co jest co:))

17.05.2003
15:55
smile
[11]

Wozu [ Panzerjäger Raider ]

A ja tylko czekam az ktos wyskoczy z opowiescia obrony skrzyzowania kolo Stalingradu przez jednego Tygrysa
(oczywiscie wytlukl wtedy chyba kompanie czolgow) :). No i... nie zapominajmy o naszym wojaku przy zdaje sie PaKu 38, o ktorego rozbilo sie natarcie czolgow i piechoty sowieckiej. :)

17.05.2003
17:58
[12]

Zenedon [ Oi! Boots&Braces Oi! ]

Z którego roku jest ten artykuł?:)

17.05.2003
20:33
[13]

Rah V. Gelert [ Generaďż˝ ]

Zenedon - artykul jest z opracowania o KW z 1997 roku.

A czy ktos zwrocil uwage ze jedyne materialy dotyczace tego wydarzenia pochodza od Niemcow z 6 Dyw. Panc. ? Bo z Rosjan nikt nie przezyl kto moglby o tym opowiadac ? Czy sadzicie ze sami Niemcy by az tak przesadzali?

Co do zmiazdzenia wieza to tez w to nie wierze, ale mysle ze mogl kogos z najwyzej rzucic z pancerza.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.