Kozia [ Generał Krokiecik ]
Poezja i wasz stosunek do niej / Ulubiony autor i wiersz
Faktem jest, ze niewiele osob czyta poezje . Dla niektorych to "babskie", dla innych nudne, lub po prostu glupie . Mnie jednak milosc do wierszy (do prozy - rowniez) nie przeszla jak dotad i nie zapowiada sie na to zeby tak sie stalo. Czy na forum jest jeszcze ktos kto moze smialo powiedziec, ze poezja to, to co lubi naprawde ? Jesli tak, to czy spotyka sie z niechecia otoczenia z tegoz powodu ?
Moim ulubionym wierszem jest "Przychodzisz jak noc majowa" Lesmiana
Soulcatcher [ Prefekt ]
Poezja nie jest całym moim życiem ale lubię ją czytać, szczególnie w melancholicznych oparach alkoholu :)
Odpowiadają mi klimaty takie jak z Baczyńskiego
Sur le pont d'Avignion
Ten wiersz jest żyłka słoneczna na ścianie
jak fotografia wszystkich wiosen.
Kantyczki deszczu wam przyniosę -
wyblakłe nutki w nieba dzwon
jak wody wiatrem oddychanie.
Tańczą panowie niewidzialni
"na moście w Awinion".
Zielone, staroświeckie granie
jak anemiczne pączki ciszy.
Odetchnij drzewem, to usłyszysz
jak promień - naprężony ton,
jak na najcieńszej wiatru gamie
tańczą liściaste suknie panien
"na moście w Awinion".
W drzewach, w zielonych okien ramie
przez widma miast - srebrzysty gotyk.
Wirują ptaki płowozłote
jak lutnie, co uciekły z rąk.
W lasach zielonych - białe łanie
uchodzą w coraz cichszy taniec.
Tańczą panowie, tańczą panie
"na moście w Awinion".
Legenda
(Z "Legend" II)
Wydęte karawele o żaglach z czerwonych motyli,
pachnące cynamonem, pieprzem i imbirem.
upływają po morzach mosiężnych, a w tyle
delfiny ciągną - jak antyczne liry.
Jacyż na rafach zdobywcy
odlani z płynnego złota
w pieśniach wysmukłych jak skrzypce,
z puszystym wejrzeniem kota?
A zawsze tak samo daleko
dzwonią na widnokręgu
maleńkie archipelagi,
które dosięgnąć ręką.
Tam w wyspach małych jak uśmiech
przez dżungle tygrysiej trawy
wędrują złote strusie
i szylkretowe żyrafy.
W różowym hamaku wybrzeża
koń purpurowy gna,
a z dziupli zagląda w pejzaż
maleńki induski strach.
Kto ten krajobraz zbudował
na wiotkim cieniu zamyśleń,
nad trąbką wiatru wydymał
policzki wezbrane jak wiśnie?
Oto zwrotniki płonące
jak złoto-czerwone piekło.
Maleńkie archipelagi
zawsze tak samo daleko.
Strzelały race gwiazd
w przestrzeń wydętą i ślepą,
spadały księżyce na płask
do dna stopionego w srebro.
Śpiewały ryby skrzydlate
pieśni przejrzyste i szklane,
kiedy w wyblakłe rano
okręt upływał na światem.
Oto legenda marzeń,
śmiesznych ptaków ze snów.
Nocą to tylko żeglarze
płyną na dziwny łów:
Patrzeć, patrzeć na niebo
smutku nad drzewo odarte historii.
Tam białe trupy zdobywców -
- herosów zastygłych w orion.
Tam tylko w hamaku plaży
dziewczynki z miedzi kołyszą
pieśni zgubionych żeglarzy
zarosłych czasem i ciszą.
Kłosiu [ Senator ]
A ja lubie haiku.
Na uschłej gałęzi usiadla wrona
Jesienny zmierzch.
To moj ulubiony :-)
PalooH [ Generaďż˝ ]
Tuwim - chyba wszystkie wiersze, nawet lokomotywa :P
pani_jola [ Konsul ]
kiedys liznalem troche wojaczka i stachury, a teraz szkola mnie zachecila do czytania szymborskiej. podobaja mi sie jej starsze wiersze, sa takie inne, niecodzienne np "pierwsza fotografia hitlera", zupelna zaskoczka jak przeczytalem. teraz nie mam czasu, ale w wakacje pewnie nadrobie zaleglosci.
oczywiscie nie moge zapomniec o krzysztofie grabowskim (grabaz), ktorego dosc pozno odkrylem, al epamietam pierwsze zetkniecie sie z jego wierszami, na poczatku nic nie kumalem, o co mu chodzi, strofy nie powiazane. ale pozniej jakos to bylo, kilka razy sie przeczytalo i jakos poszly te wiersze
a i jeszcze jeden na koniec m i sie przypomnial. norwid co wielkim poeta byl. dziwne , bo jego niektorych wierszy do tej pory nie rozumiem, ale czytam. wiec cos musi byc w jego poezji, skoro taki ignorant jak ja go czytam.
Kanon [ Mag Dyżurny ]
Nic tak nie uskrzydla jak milosc i slowa poety...
Zycie bez poezji byloby obrzydliwie pospolite i przyziemne.
------------------------
Łazik z Tormesu
Ballady Niecnotliwe
Życzenia nieżyczliwe
Prawdy nieprawdziwe
Szczęścia nieszczęśliwe
Ja sierota nie ochrzczony
Ojciec zginął zastrzelony
Matka ciałem handlowała
Póki w służbę mnie nie dała
Sługą byłem u żebraka
U ślepego i u diaka
Byłem sługą u proboszcza
W złości małom go nie oszczał
Służyłem też u magnata
Chudy był jak kawał gnata
Los mnie wciąż doświadczał srogi
Gdym przemierzał świata drogi
Gdy będziecie cichcem siedzieć
Tyle mogę wam powiedzieć
Chwalcie potęgę pieniądza
Szczęście sprzyja bogatemu
A nieszczęście ubogiemu
W oczy wiatr wciąż wieje temu
Złote jabłka zaś tamtemu
Chwalcie potęgę pieniądza
Bogacz zawsze się wywinie
Choćby był w najgorszej bździnie
Choćby nie wiem jak dołował
Stróż go anioł wyratował
Chwalcie potęgę pieniądza
Dla bidnego kazamaty
I policja tęgie baty
Kijem grzbiet mu wygarbują
Nie namaszczą zakopują
Chwalcie potęgę pieniądza
Złoto niebo i zaszczyty
Kałdun pełny żywot syty
Przyjaciele i wesele
Ma kto ma dukatów wiele
Chwalcie potęgę pieniądza
Kto ubogi był ten będzie
Żył w robactwie umrze w nędzy
Pod płotem go pochowają
Duszę diabłu zaprzedają
Chwalcie potęgę pieniądza
Choćbyś gwałcił choćbyś grzeszył
Choćbyś kogoś nożem przeszył
Choćbyś osrał dostojnika
Za pieniądze się wymigasz
Chwalcie potęgę pieniądza
Choćbyś w cnocie żył ubogi
Nie dla ciebie nieba progi
Od bram raju cię odpędzą
Bo im brzydko woniasz nędzą
Chwalcie potęgę pieniądza
Bóg też bogatemu sprzyja
Przykazanie z nim omija
Prowadzi go jak za rączkę
Raz w rozkosze raz w rzeżączkę
Chwalcie potęgę pieniądza
Biedny pójdzie raz na kurwy
Już go męczą głowę urwą
Bogacz z burdla do burdelu
Idzie w szczęściu i weselu
Chwalcie potęgę pieniądza
Starodawnym więc zwyczajem
Z chudą szynką z jednym jajem
Tak jak robił Franek Gienia
Złożymy sobie życzenia
Dobrego businessu
Życzy sobie
Łazik z Tormesu
Zdrowia szczęścia pomyślności
Worek złota zdrowych kości
Cichej śmierci miejsca w grobie
Tego my życzymy sobie
Wam życzymy popłuczyny
Zgniłej śliny śmierdłej szczyny
Zdechlizny oraz plwociny
Tego złego wam życzymy
Żeby wam się kiepsko działo
Żeby ciało wam śmierdziało
Żeby ręce odleciały
Żeby nogi wam zdrewniały
Żeby zęby wam spróchniały
Żeby dupy nie dawały
Żeby ptaszek wam nie stawał
By dostatek niedostawał
Żeby zboże wam wygniło
Bydło by się sparszywiło
Żeby krowy wam się gziły
A dzieciaki potopiły
Żeby ogień strawił wszystko
Żeby wam się wściekło psisko
Żeby was ugryzła żmija
Język zmienił w kawał kija
Żeby życie wam obrzydło
Byście mieli motowidło
Głowy żeby skołtuniały
Żony żeby się puszczały
Takiego businessu
Życzy wam
Łazik z Tormesu
Byście spuchli jak puchlidło
Omamieli jak mamidło
Ogłupieli zbaranieli
Byście w końcu oszaleli
Żeby wszystko z rąk leciało
Ciasto łajnem by śmierdziało
W każdym kątku było gówno
Byście z głodu puchli równo
Żeby wrony oczy zjadły
Konie świnie w chlewie padły
Plecy włosem wam porosły
Byście byli jak te osły
Żeby wam na waszej głowie
Rosło wielkie wodogłowie
By się w jad zmieniła ślina
Pod pachami opuchlina
Byście w kępki wyłysieli
Wylinieli ocipieli
Ślepia jak u basedowa
Jako ceber pusta głowa
W kiszkach glizdy jak węgorze
Bród ubóstwo zaś w komorze
Żeby żarły was robaki
Byście mieli cztery raki
Takiego businessu
Życzy wam
Łazik z Tormesu
Żeby życie było plagą
Każda prawda była blagą
Żeby ruja i porubstwo
Zepchnęło was w ubóstwo
Żeby twarde miękkim było
Złoto w błoto się zmieniło
Mięso było samą żyłą
I to żyłą mocno zgiętą
By syfilis i cholera
Wam doskwierał i pożerał
Żeby generał jej gmerał
A wam w piersiach ból doskwierał
By wam serca zapleśniały
Wątroby się rozleciały
Paznokcie się odklejały
Nosy ropą zaropiały
Żeby święci między nami
Byli wszyscy grzesznikami
Żeby wasze ideały
Zwykłą bzdurą się stawały
Byście klęli i szydzili
W złości gniewie zawsze żyli
Żeby wam się wszystko wściekło
A nagrodą było piekło
Takiego businessu
Życzy wam
Łazik z Tormesu
Posłuchajcie więc Łazika
Morał taki tu wynika
Ludzie są jako szakale
Moralności nie ma wcale
Kto zaś żyje w zgodzie z Cnotą
Inni go zadepczą w błoto
Kto chce dobrym być ten głupi
Niechaj innym skórę łupi
Sprawiedliwym być to żarty
Będziesz głodnym i obdartym
A więc pchajcie się łokciami
Wchodźcie w serce z buciorami
Plujcie kopcie obcasami
Nie szanujcie nic nikogo
Róbcie wszystko jedną nogą
Zapomnijcie o sumieniu
Pamiętajcie o jedzeniu
Sądźcie wszystko nie sądzone
W dziwkę zmieńcie własną żonę
Jedno miejcie na uwadze
Aby nie obrażać władzę
A poza tym można kupczyć
Zdzierać lichwę cichcem dupczyć
Rzucić cnoty niech spleśnieją
My pocieszmy się nadzieją
Że to nasze życie w grzechu
Za szachrajstwo przeniewierstwo
Za szalbierstwo i pieniactwo
Za złodziejstwo i zaprzaństwo
Za paskudztwo całe świństwo
Nikt nas nigdy nie ukarze
Takiego businessu
Życzy wam Łazik z Tormesu
-----------------------------------
Wiesio Dymny
dgrade [ Centurion ]
Niesłychane...
Z moich obserwacji wynikło, że jedynymi miłośnikami poezji mogą być nauczyciele j. polskiego i sami poeci. A tu takie zaskoczenie. Ciekawe jak wam się podoba Miron Białoszewki :))))
rothon [ Malleus Maleficarum ]
Wsiadajcie , madonny,
madonny,
Do bryk sześciokonnych !
...ściokonnych !
Konie wiszą kopytami
nad ziemią.
One w brykach na postoju
już drzemią.
Każda bryka malowana
w trzy ogniste farbki
i trzy końskie maści:
od sufitu
od dębu
od marchwi.
To takze Bialoszewski, a jakze rozny od oslawionej "szarej, nagiej jamy po piecu". :-)))
No a jakby jeszcze posluchac tego z muzyka Z.Koniecznego i w wykonaniu E.Demarczyk, to wielu gotowych Bialoszewskiego czytac pasjami :-))
gladius [ Óglaigh na hÉireann ]
Miron Bialoszewski jest zakrecony :) Ale fajne wyrazy tworzyl, np. mrowkowiec (blok mieszkalny)
Moi ulubieni poeci to Artur Rimbaud i Baudelaire a z polskich bede malo oryginalny: Zbigniew Herbert.
pani_jola [ Konsul ]
rothon--> fakt, swietnie wyszla ta piosenka Demarczyk. jak nie lubie poezji spiewanej, wydaje mi sie, ze muzyka jest ciagle ta sama, to bialoszewskiego calkiem przyjemnie zinterpretowala. mowiac, ze muzyka nie zmienia sie w poezji spiewanej mialem na mysli "stare dobre malzenstwo", gdybym nie znal wierszy, nie domyslilbym sie gdzie jest koniec uwtoru, a gdzie poczatek. no ale przyznaje sie, ze jestem gluchy na muzyke :).
gladius [ Óglaigh na hÉireann ]
Poezja spiewana nie jest zla, ale ja wole troche inny styl niz prezentuje np. Jacek Kaczmarski. Lubie poezje spiewana, ale w wykonaniu Piotra Bukartyka (kazdy ma prawo do orgazmu)
BoyLer [ tribunus plebis ]
Ja osobiście nie przepadam za poezją, ale jest jeden poeta, którego ubustwiam, mianowicie: Charles Baudelaire.
Śmierć kochanków
Zapachów lekkich pełne będą nasze łoza,
Łoża jak grób głębokie - a w środku komnaty
Będą dla nas w wazonach kwitły dziwne kwiaty,
Rozkwitłe pod jaśniejszym błękitem przestworza.
Wśród mdlejących upałów ich woni ostatnich
Dwa nasze serca będą jako dwie pochodnie,
Co odbiją swe blaski szeroko i zgodnie
W duchach naszych złączonych, tych zwierciadłach bratnich.
W mistyczny zmierzch, przez róże i błękity senne,
Niby łkanie przeciągłe, żegnaniem brzemienne,
Zamienimy jedynej błyskawicy lśnienie...
A potem drzwi otworzy lekka dłoń anioła,
Co radosny i wierny do życia powoła
Zamącone zwierciadła i martwe płomienie.
Padlina
Przypomnij sobie, cośmy widzieli, jedyna,
W ten letni, tak piękny poranek:
U zakrętu leżała plugawa padlina
Na ścieżce żwirem zasianej.
Z nogami zadartymi lubieżnej kobiety,
Parując i siejąc trucizny,
Niedbała i cyniczna otwarła sekrety
Brzucha pełnego zgnilizny.
Słońce prażąc to ścierwo jarzyło się w górze,
Jakby rozłożyć pragnęło
I oddać wielokrotnie potężnej Naturze
Złączone z nią niegdyś dzieło.
Błękit oglądał szkielet przepysznej budowy,
Co w kwiat rozkwitał jaskrawy,
Smród zgnilizny tak mocno uderzał do głowy,
Żeś nieomal nie padła na trawy.
Brzęczała na tym zgniłym brzuchu much orkiestra
I z wnętrza larw czarne zastępy
Wypełzały ściekając z wolna jak ciecz gęsta
Na te rojące się strzępy.
Wszystko się zapadało, jarzyło, wzbijało,
Jak fala się wznosiło,
Rzekłbyś, wzdęte niepewnym odetchnieniem ciało
Samo się w sobie mnożyło.
Czerwie biegły za obcym im brzmieniem muzycznym
Jak wiatr i woda bieżąca
Lub ziarno, które wiejacz swym ruchem rytmicznym
W opałce obraca i wstrząsa.
Forma świata stawała się nierzeczywista
Jak szkic, co przestał nęcić
Na płótnie zapomnianym i który artysta
Kończy już tylko z pamięci.
A za skałami niespokojnie i z ostrożna
Pies śledził nas z błyskiem w oku
Czatując na te chwilę, kiedy będzie można
Wyszarpać ochłap zewłoku.
A jednak upodobnisz się do tego błota,
Co tchem zaraźliwym zieje,
Gwiazdo mych oczu, słońce mojego żywota,
Pasjo moja i mój aniele!
Tak! Taką będziesz kiedyś, o wdzięków królowo,
Po sakramentach ostatnich,
Gdy zejdziesz pod ziół żyznych urodę kwietniową,
By gnić wśród kości bratnich.
Wtedy czerwiowi, który cię będzie beztrosko
Toczył w mogilnej ciemności,
Powiedz, żem ja zachował formę i treść boską
Mojej zetlałej miłości!
Lophix [ Lege r ]
BoyLer --> Tak, padlina to naprawde dobry wiersz. Mi sie szczegolnie spodobal jak go uslyszalem, moze przeczytanie na glos daloby podobne efekty.
M i s t r z M i r o n
Puka? Kto?
(uchyla)
Acha...
Chwileczkę... już
P a n i g o ś ć
Pan woli ludność czy bezludność?
M i s t r z M i r o n
Trochę bez, troche z
P a n i g o ś ć
z z z, to nie przeszkadza?
M i s t r z M i r o n
jak fruwa - nie, w rurach - nie,
jak za długo siedzi - tak
P a n i g o ś ć
Tak się rozglądam, dobrze tu panu?
M i s t r z M i r o n
Przeważnie... przepraszam, pani nazwisko?
P a n i g o ś ć
Na "ś"
M i s t r z M i r o n
Śpiwko... Śpiaw... nie?
P a n i g o ś ć
Śmierć
M i s t r z M i r o n
(zatkany)
(przez sztuczne zęby)
Ledwie wpuściłem
myślałem, że dziennikara
P a n i g o ś ć
Kara
M i s t r z M i r o n
Za co?
P a n i g o ś ć
Za życie
M i s t r z M i r o n
Już?
(pada na dobre)
( z kieszeni M i s t r z a M i r o n a wysuwa się chytrze kartka)
"Nie każcie mi już niczym więcej być!
Nareszcie spokój"
Oho, 1983, w tym samym roku odszedł.
Tanatos [ Centurion ]
Moim skromnym zdaniem, jednym z największych polskich (a przynajmniej powojennych) poetów jest Jacek Kaczmarski. Specyficzny to poeta, ale mimo wszystko - genialny. Poniżej podaję jeden z jego wierszy (nie wiem, czy istnieje w wersji śpiewanej, ale na żadnym koncercie). Świetnie łączy się z "High Hopes" Pink Floydów, końcówką "Dobrego Omenu" Pratchetta i Gaimana oraz sceną z kąpiącą się Motoko z "Ghost in the Shell". Ludzi podatnych na doła lojalnie ostrzegam - taki koktajl może mieć nieprzyjemne skutki uboczne.
Stalker
Kogóż to z nas tonący nie wiózł wrak,
Któż z nas zaprzeczyć może - że ułomny?
Kogóż nie łudził oślepiony ptak?
Kogóż w bezludzie nie wiódł pies bezdomny?
A przecież wciąż przyciąga strefa ogrodzona
I ogrodzona - nie bez celu - chcemy wierzyć;
To nie my w Zonie - to nam odebrana Zona
Nam ją niepewnym, ale własnym krokiem mierzyć
Póki nadziei gorycz wreszcie nie pokona.
Dlatego - mimo druty, wieże i strażnice
Tam chcemy dotrzeć, gdzie nam dotrzeć zabroniono;
Bezużyteczne, śmieszne posiąść tajemnice
Byleby jeszcze raz gorączką tąsknot płonąć
Nim podmuch jakiś strzepnie chwiejne potylice
Droga okrężna może być - i oszukańcza,
Może nas wiedzie szalbierz chciwy paru groszy,
Lecz lepsze to, niż śmierć na wapniejących szańcach
U progu granic niewidzialnych i aproszy,
Gdzie ziewa żołnierz - tak podobny do skazańca.
Po zatopionych dawno droga to - dolinach;
Pod płytką wodą - nieczytelne czasu grypsy:
Szlak po ikonach, rękopisach, karabinach,
Nad którym wiosło kreśli plusk Apokalipsy;
Nie po nas płacz - i nie po przodkach - płacz po synach.
Więc prawda, którą znaleźć mam - to pusty pokój
Gdzie nagle dzwonią wyłączone telefony?
Serdeczna krew snująca w martwym się potoku,
Bezsilny gniew na obojętność Nieboskłonu
I magia słów, co chronić ma od złych uroków?
Więc prawda, którą znaleźć mam - to stół z kamienia,
Z którego przedmiot modłów spadł - nietknięty dłonią?
W stukocie kół transportu - Aria Beethovena?
Bezdenna toń - a nad bezdenną tonią
Twarz własna - co przegląda się w przestrzeniach?
Z tonących - komu los nie zesłał tratw?
Z ułomnych - zdrowia nie przywrócił - komu?
Gdy oślepiony ptak odnalazł ślad
I pies bezdomny siadł - na progu domu...
uksiu [ OBDŻEKTOR* ]
Do wszystkich powyżej--->
Przywróciiście mi nie tylko wiarę w to, że ludzie czytają poezję. Ale także w fakt, że potrafią się nią dzielić.
Dziękuję.
Muszę się wkopać w pamięć i kurz na półkach. Uratować kawałek mnie, który gdzieś tam jeszcze tkwi.
Może się z czymś dorzucę do tego składkowego przyjęcia :)
SULIK [ olewam zasady ]
ehhh... jedyną rzecza w poezji której nie znosze to jest jej uczenie sie na pamieć w szkole - paranoja, jak dla mnie
Ale poczytać czasem jakiś dobry wiersz lubie, a i napisać pod wpływem natchnienia też potrafie (co prawda efekty są czasem z goła dziwne, no ale potrafic potrafie :))