GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Psoty z dzieciństwa

10.11.2001
23:08
smile
[1]

egnar [ Pretorianin ]

Psoty z dzieciństwa

Napewno każdy z Was kiedyś w dzieciństwie coś zbroił. Wtedy nie była to najlepsza żecz do chwalenia się, ale teraz wręcz przeciwnie. Zaczynam: kiedyś zapaliłem ognisko na parapecie - pozbierałem suchy chrust, pociołem gazety, ukradem mamie zapałki,usypałem ładny stosik, i podpaliłem. Na początku nie chciało się paić tyko dymiło - mokre było. Ale w końcu płomień buchnął - "wytrwali zawsze zostana nagrodzeni", niestey w tym momęcie wpadła mama - ognisko ugasiła, a wraz z nim mój zapał za poimcą porządnego lania.
A co Wy zbroiiście?

10.11.2001
23:22
smile
[2]

potwór [ Pretorianin ]

mi się zdarzyło zrobić mojej siostrze operację plastyczną (dostała w pysk i została jej blizna)

10.11.2001
23:24
smile
[3]

sliva [ Chaotyczny Dobry ]

To czym jej tak przyłożyłeś ??? Tasakiem??? :)

10.11.2001
23:43
smile
[4]

potwór [ Pretorianin ]

nie, lornetką

10.11.2001
23:51
smile
[5]

DeathDave [ Pretorianin ]

hehehe, ja jeszcze mlody jestem (17 :) wiec te wybryki prawie pamietam jakby wczoraj byly :-))) raz na wakacjach jak bylismy w Krynicy to nocowalismy w takim pensonacie prywatnym.. no i tam byl kurnik.... :->>> hehe... nudzilo nam sie z bratem (mlodszym o poltora roku ode mnie) i weszlismy do kurnika, wzielismy wszystkie jaja i zaczelismy obrzucac nimi pensjonat :-)))))) ooooj aleee frajda byla :-)) ale co bylo potem to juz nie powiem, heh... =)

10.11.2001
23:54
[6]

tygrysek [ behemot ]

ja zawsze zapominałem wracać do domu 17 rok życia był przełomowy - spóźniłem się tydzień do domu z wakacji :-), kilka potpaleń AvE

10.11.2001
23:54
[7]

Kacperczak [ ]

potwór -> no to ładna mi "psota" ;) ja kiedyś spaliłem kuchnię (częściowo) podczas przygotowywania czarnego prochu (zapalił mi się podczas rozcierania w moździeżu); nie mam pojęcia jak udało udało mi się wyjść z tego jedynie ze spalonymi końcówkami włosów :) pare razy nitrowałem też glicerynę (z sukcesem), ale nic przy tym nie wysadziłem (i całe szczęście, mogłem przenieść się do krainy wiecznych łowów - razem z częścią bloku :/) ...ale te dzieci są głupie :O a potem rodzice kupili mi komputer - prawdopodobnie ocalając tym sposobem życie moje, swoje i jeszcze paru sąsiadów :=))

10.11.2001
23:57
smile
[8]

potwór [ Pretorianin ]

Kacperczak, komputer oczywiście w nagrodę

11.11.2001
00:44
[9]

LooZ^ [ be free like a bird ]

Ja w wieku ok. 6?? lat dostalem pistolet na gumowe (!!!) kule... przez przypadek trafilem babcie miedzy oczy... tyle bylo mojej zabawy :)

11.11.2001
01:00
[10]

Isam [ Generaďż˝ ]

Z kumplem przynieslismy sloik wlasnych fekaliow do szkoly ( podstawowka ) i zawartosc zostala rozsypana w trudno dostepnych miejscach ... bylo fajnie dopoki nie musilismy miec lekcji w sali ktora stala sie celem ... Zaduch byl ;]]

11.11.2001
01:00
smile
[11]

BTJ [ Pretorianin ]

To raczej nie jest psota ale powiedzmy fantazja dziecinna:))W wieku 5 lat wurzacałem liście kapusty z 10 pietra i patrzyłem jak spadają.Oczywiście żeby lepiej widzieć to musiałem się wychylić:)))W domu miałem tylko od kolana w dół reszta poza oknem:))

11.11.2001
01:53
smile
[12]

m6a6t6i [ hate me! ]

a ja zestrzelilem samolot z procy...

11.11.2001
10:14
smile
[13]

Hellmaker [ Nadputkownik Bimbrojadek ]

Mój wyczyn raczej nie będzie zakwalifikowany jako psota, ale co tam ... Mając chyba ze dwa i pół roczku i będąc akurat w nastroju zabawowym usilnie próbowałem zachęcić moją Mamę do wzęcia w niej udziału. Mama również usilnie udawała, że śpi mając nadzieję, że znudzę się i pójdę sobie w cholerę. NIEDOCZEKANIE !!! Jako że moje niezbyt poprawne gramatycznie groźby i błagania nie odniosły skutku, to niewiele się zastanawiając wsadziłem Jej pokaźnych rozmiarów śrubę do ucha. Efekt przeszedł moje oczekiwania. Mogłem się teraz spokojnie bawić w Wiedźmina wyobrażając sobie, że Mama rycząca okropnie i zionąca płomieniami jest straszliwym potworem pustoszącym spokojne krainy. :-))))))

11.11.2001
18:01
smile
[14]

egnar [ Pretorianin ]

No ładne z Was psotniki, ale posłuchajcie tego. W wieku 7 lat ukradłem sztrzałkę do rzucania kuzynowi, a że rzucanie do drzew szybko się znudziło postanowiiśmy z koleżanką przebić sąsiadowi koła w samochodzie. A, że zabawa bya przenia przebiliśmy też w następnym i następnym... W sumie unieruchomiliśmy naście aut. Zabawa skończyła się tym, że wkurzeni kierowcy przyszli do domu ("kolega" widział naszą akcje i nakapował) z pretensjami. Mi dostało sie w tyłek, a rodzice musieli płacić za łatanie dentek. Figiel ten ciągnoł się za mną niczym smród za skunksem, tak że do końca podstawówki miałem ksywe "przebijacz opon".

11.11.2001
19:15
[15]

AŚKA [ Centurion ]

Hejka!!! Kiedyś byłam na obozie wedrownym i nocowaliśmy gdzie popadło.Pewnego razu w jakiejś wiejskiej szokle.Akurat w pracowni chemicznej. Ale, że w nocy nie chiało sie nam spac to zaczeliśmy szukać po szafkach fajnych rzeczy. No i znależliśmy słoik z sodem ( Na).Postanowiliśmy wrzucić go do kibla. Tylko to dość ostro reaguje z wodą.No to jak dupło to wyleciały drzwi z zawiasów i rozwaliło kibel na pół.Jak sie dowiedział nasz opiekun to ładne mielismy potem kary!!!Ale zabawa była 100%!!!!!!! Pozdrawiam Asia. Ps. ale najpierw jak chcecie robić doświadczenia to pouczcie sie trochę chemii!!!

11.11.2001
19:29
[16]

tymczasowy5646 [ Junior ]

Mialem ok. 3 lata, w TV mecz. Podchodze do starszego brata i mowie "Krzysiu chce siusiu" on wgapiony w ekran "to co? W rece mi narobisz" - powiedzial wyciagajac dlonie, a ja myk spodenki w dol i naszczalem mu do rak :-)

11.11.2001
19:31
[17]

tymczasowy5646 [ Junior ]

O jeszcze mi sie przypomnialo. W szkole z kolega otwieralismy kolezankom teczki i plulismy im do kanapek, no i raz naladowalismy jednej smaru towot. Bueee rzygala.

11.11.2001
21:05
smile
[18]

motherphucker [ Konsul ]

jeszcze w podstawowce kumpel przynosl do szkoly strzykawke. wpadlismy na pomysl zeby kogos oblac. jako ze byl jakis remont woda zarowno w kranach jak i w kiblach byla wylaczona. tak wiec naskikalismy do sedesow i nabralismy siki do strzykawki. potem latalismy po korytarzu i oblewalismy nimi dziewczyny :)) Znalazl sie jakis konfident i zostalismy zlapani. dostalem uwage do dzienniczka: "S. oblal kolezanke z 3 klasy moczem"!!!!! Musialem sie niezle tlumaczyc w domu :)))

11.11.2001
21:13
smile
[19]

kiowas [ Legend ]

Majac 3 lata przymierzalem sie do zawodu elektryka. Akurat znalazlem gdzies zardzewialy gwozdz, a ze uwielbialem zawsze wtykac rozne rzeczy w dziurki (zostalo mi do dzis - a fe:)), wlozylem go do kontaktu. Cus sie zaiskrzylo i wywalilo korki. Jakim cudem ocalalem, do tej pory nie wiem. Od tamtej chwili rodzice musieli zaklejac plastrem wszystkie dziury na wysokosci do 0,5m :))

11.11.2001
23:27
[20]

dzihad [ Pretorianin ]

w czasach kwietnej mlodosci i niewybrednych zartuf zrzucilem na glowe jakiejs pani doniczke .. ogolnie bardzo lubilem ciskac czym popadnie przez okno .. raz pan jakis dostal w okulary szarym mydlem ... hehe przylukal mnie i przyszedl na chate .. bylem sam wiec mu nie otworzylem :))) ponadto podpalilem choinke , pokulem kolesia cyrklem w podstawuwce w kiblu na fajce (:)) .. eeeh to byly czasy ....

12.11.2001
00:14
[21]

Misior [ Konsul ]

Kiedyś z procy rozwaliłem sąsiadowi szybe w samochodzie, innym razem podczas budowania domku na drzewie spuściłem metalowe wiadro na kolege (niechcący) a innym razem przy zabawie z saletrą i cukrem pudrem podpaliliśmy z kuzynem asfalt na drodze z Nowego Sącza do Krynicy (najśmieszniejsza była reakcja kierowców którzy się zatrzymywali)

12.11.2001
10:00
smile
[22]

netY [ Pretorianin ]

A ja jak miałem 6 lat to wyczyściłęm mojej babci radio, ... acetonem ...a że byłem na fali to wyczyściłem ojcu kineskop kolorowego telewizora ... papierem ściernym ... do dzisiaj mnie jeszcze tyłek piecze - takie lanie dostałem ;)))

13.11.2001
12:46
smile
[23]

egnar [ Pretorianin ]

I co, mam rozumieć, że to już wszyscy psotnicy? Czyli reszta forumowiczów była (jest) grzecznymi dziećmi?

13.11.2001
12:57
[24]

majkel [ Konsul ]

ja pamietam tylko dwie wieksze sprawy: a) zmontowalem plastykowy samolocik w skali 1:72 a nastepnie podpalilem go i puszczalem w przedpokoju - daleko nie polecial ale wypalil pokaznych rozmiarow dziure w wykladzinie. aby sprawa sie nie wydala zapytalem sasiadke jak zmyc plame do herbacie z wykladziny ale to nic nie pomoglo. b) przejechanie magnesem po ekranie rubina (taki telewizor) - ekran rozblysl milionami kolorow :)

13.11.2001
13:33
[25]

rothon [ Malleus Maleficarum ]

A ja budowalem w lesie pulapki z kumplem. Na topie byly wilcze doly. Wydlubalismy metrowa dziure na drodze, przykrylismy galeziami, posypalismy listaki i igielkami, generalnie runem lesnym. Potem w krzaki obok i czekamy, kto sie zlapie. No i sie ku***a zlapal... stary tego kumpla. Gips na jedna noge. Ale sie wtedy dzialo :-)))

13.11.2001
13:51
[26]

Crategus [ Konsul ]

a my z kumplem (byl troche straszy wiec to on oczywiscie wpadl na ten genialny pomysl) robilismy imitacje armat. Bralismy metalowe rurki, zakrzywialismy z jednej strony- na koncu ktorej robilismy maly odwiert. Nastepnie strugalismy siarke z zapalek, moczylismy i na kaloryfer coby wyschla i speczniala. W miedzyczasie rozbrajalismy odpowiednie lozyska kulkowe... zeby zdobyc kulki. No i teraz juz chyba wsjo jasne. Spreparowana lufe montowalo sie na jakiejs desce, napychalo siarka i wkladalo odpowiednich rozmiarow kulke. Cele byly rozne, od szyb (nie pamietam czy robily sie dziurki :P) po sciany itp... az dziw ze nie stracilem palcow (odpalanie z zapalki :P)... jeszcze lepsza zabawa bylo mieszanie saletry z cukrem i podpalanie w blokach... ach ta piekna mgla od 1 pietra az po 13 :)))))... pamietam, ze czym wiecej cukru tym lepiej (wiecej dymu)... idac za eksperymentami z lufa, robilismy urzadzenia strzelajace na.. groch :) deseczka, gumka-- cos w rodzaju procy... no bylo z tym zabawy... idac dalej tym tropem trafilismy na jablka- wiecie takie dzikie, male... bralismy sredniej dlugosci, giętki badyl, nabijalismy na koniec jabluszko, zamach i ... teraz nie przesadzajac- jablka nieraz lecialy NAD blokiem 14 pietrowym :)))) (o dziwo tylko raz trafilo w okno :P)

13.11.2001
14:26
[27]

mi5aser [ Nawiedzający Sny ]

To my mieliśmy z kumplami barzdziej hardcorowe zajęcia: zbieraliśmy naprzykład łyzki od granatów na żutni, albo wyciągaliśmy kule z kulochwycie na strzelnicy. Cud że nigdy nikt nie strzelał akurat albo nie żucał granatami ; ) Budowanie rakiet też było super silniki rakietowe z prochu strzelniczego : ) albo wrzucanie do ogniska dezodorantu : ) albo zabawy w berka w ruinach amfiteatru: cała zabawa polegała na tym że tam nie było podłogi i biegaliśmy po takich fajnych szynach stropowych a podnami były 3 metry do podłogi całej zawalonej jakimś szajsem : )

13.11.2001
14:39
[28]

mi5aser [ Nawiedzający Sny ]

jeszcze mi się przypomniało jak chłopaki w podstawówce wyżucili kibel przez okno :P

13.11.2001
14:41
[29]

mi5aser [ Nawiedzający Sny ]

i jeszcze jak się obżucaliśmy w szkole torebkami z orężadom : )

13.11.2001
15:01
[30]

beeper [ Centurion ]

z wszystkich waszych opowiesci mozna stwierdzic, ze nawet z bardzo nie bezpiecznych i GLUPICH zabaw mozna wyjsc bez szwanku, jaki dzieci ma sie szczescie ;]

13.11.2001
15:14
[31]

mi5aser [ Nawiedzający Sny ]

tak lekko to nie ma, psotą mojej siostry naprzykład było trzaśnięcie drzwiami kiedy trzymałem się futryny (miałem wtedy jakieś 2 lata) cód że straciłem tylko kawałek jednego palca a nie wszystkie, bo inaczej pisał bym do was łokciem ; )

13.11.2001
18:10
smile
[32]

TanSid [ Pretorianin ]

Mam cos raczej nie do pobicia, po dzień dzisiejszy, a minęło 23 lata babcia mi to wypomina, (ale pamiętliwa). Miałem niespełna 3 lata strasznie lubiłem wszystko związane z prądem, co się dało wkładałem do gniazdka, więc ojciec, aby mnie jakoś przekonać, że tak nie można wpadł na pomysł i wziął mnie i mów „..synku w tu jest prąd, a prąd robi ‘si’, a jak zrobi ‘si’ to bardzo boli (i w tym momencie mnie uszczypnął)…” Ale człowiek w końcu nie głupi i staremu nie wieży na słowo, w kotłowni babcia robiła pranie, a ja znalazłem stary kabel od żelazka z w tyczką, ale bez żelazka, czyli ‘gołe’ kable z jednej strony. W tyczkę włożyłem do gniazdka, a do babci mówcie „..babcia ‘ćimaj’ (czyt. trzymaj)..” babcia chwyciła i tak ją prąd ‘pieścił, że nie mogła puścić (chyba dobrze jej było;) ) Skończyło się tak, że po dzień dzisiejszy babcia nie ma czucia w dwóch palcach. Ja natomiast spokojnie stwierdziłem „jest ‘si’ i kopie” i już nigdy nie wkładałem niczego do gniazdek, czyli lekcja ojca poskutkowała, co prawda kosztem babci, ale ktoś się musi poświęcić dla wyższych celów;)))

13.11.2001
18:23
smile
[33]

massca [ ]

no to ja: znalazlem z kumplem na tzw. "górkach" za domem zardzewialy metalowy cylinder ktory MUSIAŁ byc bomba. oczywiscie z tej okazj zrobilismy wielkie ognisko i wrzucilismy bombe, przezornie wycofujac sie na z gory upatrzone pozycje za gora piachu...... przez dluzszy czas nic sie nie dzialo..... zniecierpliwieni zblizylismy sie do ognia sprawdzic co jest grane .... pogrzebalem patykiem w ognisu i nagle BUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUM !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ..... spojrzelismy na siebie - bylismy cali i zdrowi ale oblepieni jakas dziwna substancja o powalajacym na glebe smrodzie....... jak sie okazalo, "bomba" byla wielka puszka starej, wojskowej grochowki .....

13.11.2001
19:13
smile
[34]

n2n [ Pielgrzym ]

massca ty sobie chyba jaja robisz !!! :-D

13.11.2001
19:34
[35]

Anek [ Generaďż˝ ]

ja powinnam raczej startowac w kategorii "najwieksze glupoty", ale co tam;) od zawsze bylam coreczka tatusia i, zapatrzona w niego, robilam to co on. strasznie chcialam nauczyc sie jezdzic samochodem. dopoki jednak nie siegalam ponad szybe, nie bylo o tym mowy. kiedy mialam 12 lat, okazalo sie, ze juz jest ok i ze moge wsiasc do malczaka tatunia na podjezdzie do garazu i podprowadzic autko pod garaz. wsiadlam, tatus szybko mi powiedzial, ktory pedal jest od czego, bieg wrzucil za mnie, kazal nie krecic kierownica i pojechalismy. na pare metrow przed garazem chcialam zahamowac, ale z wrazenia pomylily mi sie pedaly i zrobilam klasyczne (jak sie dowiedzialam duzo pozniej) "push the pedal to the metal". tatus ma refleks, wiec szarpnal reczny, ale i tak niezle trzepnelam frontem zoltego maluszka w drewniane, ale solidne drzwi do garazu. troche sie zdenerwowalam, tatus bardziej;)) wyszlismy z samochodu. okazalo sie, ze maluszek jest caly, ale za to jedna pola drzwi jest peknieta. tatus jakos to naprawil, ale przysiagl, ze nigdy wiecej nie siade za kierownica jego samochodu, poki nie pokaze dokumentu uprawniajacego;)) co i tak okazalo sie czcza pogrozka:>

13.11.2001
19:37
smile
[36]

massca [ ]

nie. powaznie. to w 100% prawda. do dzisiaj ma zakodowane gdzies w mozgu ten zapach "zardzewiala grochowka"....

13.11.2001
19:58
smile
[37]

Majin [ Generaďż˝ ]

Ja przypominam sobie dwie takie sytuacje: 1. Wakacje (a jak, najlepszy czas na takie głupoty), ośrodek wczasowy. Mieliśmy z kumplem fioła na punkcie łuków. Kawałek giętkiego patyka, guma i zaostrzony badyl (robiący za strzałe). Cóż, nie oszukujmy się, łuki były beznadziejne. Ale strzały... . One wyszły nam, jak nic innego. O czym niedługo miał się przekonać jeden z mieszkańców pobliskiego domku... . Bawiliśmy się spokojnie w piaskownicy. A tu akurat napatoczył się ten gościu. Ze go nie lubiliśmy za bardzo, to postanowiliśmy postraszyć go trochę naszymi łukami. Koleś zaczął spieprzać, a mi jakoś tak się ręka omskła... . No cóż, chłopaczek skończył ze strzałą wbitą w prawy pośladek... . 2. Jakieś kolonie, już nie pamiętam. Suszyliśmy buty na balkonie. Pech chciał, że buty jakoś znalazły się na ziemi. A że jestem leniwy , zamiast wchodzić z nimi normalnie - po schodach, postawnowiłem je po prostu wrzucić z powrotem na ten balkon. Pierwszym trafiłem, drugim też... w okno właściciela domu, w którym mieszkaliśmy :) Pozdro Majin

20.11.2001
12:59
smile
[38]

egnar [ Pretorianin ]

Przypomniała mi się jeszcze jedna psota. W czasach PRLu, tata pojechał do Niemiec (RFN). Nie było go dość długo i cała rodzinka za nim tęskniła. W końcu przyjechał, a samochód cały wyładowany był wszelakim dobrem. Czego tam nie było: pomarańcze, banany, gumy-donald, cukierki, skarpetki, koszuki, majtki, itp , itd. (czyli wszystko, czego u nas nie było) Mama dostała od taty nowy płaszcz - aż skakała ze szczęścia, ja samochód na baterię, zaś siostra (starsza) walkmana. Jednak nie te preznty przykuły mą uwagę. Otóż znalazłem pojemnik z dziwną zawartością, był tam narysowany zlewozmywak... ...nasypaem troche do zlewozmywaka i nic, ale gdy nalałem wody wszystko zaczeło pienić się i buzować - SUPER!!! Postanowiłem poeksperymentować z tym na osobności. Odsypałem trochę specyfiku do innej buteki, dodałem wody, szczelnie zakręciłem i już miałem opuścić dom --- BUM!!! Butelka (naszczęście plastikowa) wyleciała w powietrze, a mnie dziwnie zatrzeła piec skura. Nie czekając na reakcje domowników szybko uciekłem do swojego pokoju. Zza drzwi dochodzą mnie krzyki, wrzaski i ubolewania mych rodziców (zwłaszcza mamy). W tym czasie skura piekła mnie nie do wytrzymania. W tem do pokoju wpada ojciec, od razu wiedziałem, że mi się dostanie, ale ten bierze mnie na ręce i biegnie ze mną do łazienki, stawia mnie w wannie i polewa przysznicem - pieczenie zmalało. Ładny czas później zobaczyłem skutki mego "eksperymentu" - schody jakieś takie podziurawione, tapety też, oprócz tego torba taty i... nowy płaszcz mamy. Tak to jest gdy się dzieci bawią kwasem solnym :) PORADA DNIA: "pamiętaj chemiku młody, wlewaj zawsze kwas do wody".

20.11.2001
13:32
smile
[39]

KaPuhY [ Bury Osioł ]

Robilismy kiedys ziemianki w piaskownicy(wyrzucalismy z niej caly piasek do golego betonu) . Byl taki starszy koles i w trakcie kopania saperka pewnie przez przypadek uderzyl mnie w glowe. Jak mu oddalem młotkiem(taki maly ale metalowy) ... to przez tydzien sie ukrywalem po domu - byl postrachem osiedla:-) Pare pozarow smietnikow gralismy w lotki w lasku... ktos przechodzil... rzucalismy dalej ... odszedl z lotka wbita w stope :-)) byla z tego kupa smiechu i ucieczki przed nim. Mialem 3-4 lata i chcialem zrobic herbate, a ze lubilem wynalazki rozne to postanowilem wykorzystac do tego grzalke elektryczna. Wlaczylem ja i poszedlem do mamusi czekajac az sie nagrzeje. Mama pobiegla do duzego pokoju krzyczac ze cos sie pali, i znalazla na fotelu grzalke a pod nia dziure na srodku fotela . Fotel byl uzywany jeszcze przez kilka lat z pamiatka na srodku ale najsmiesniejsze jest to ze sie do tego czynu nie przyznalem :-)

20.11.2001
14:11
[40]

BEERman [ Pretorianin ]

Ja zakłułem metrowego kaktusa (8 lat chodowli) dratwą (podziobał mnie paskudnik).

20.11.2001
14:18
[41]

BEERman [ Pretorianin ]

Kiedyś mając chyba zsześć lat (może siedem) wstałm z łóżka i strasznie mnie suszyło więc wstałem z łóżka poszedłem do kuchni i znalazłem butelkę "orężady" (duże szklane brązowe butelki) po czym zacząłem duszkiem wypijać zawartość. Nie byłoby w tym nic dziwneg gdyby nie to że w butelce był 80% bimber. Jakże miłe są złego początki :-)))

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.