GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Dlaczego malzenstwo?

07.04.2003
16:07
smile
[1]

Zombiek [ Pretorianin ]

Dlaczego malzenstwo?

Temat mowi chyba sam za siebie :).
Czy jestescie jakos sceptycznie nastawieni do osob, ktore nie zamierzaja zawierac zwiazku malzenskiego?

Przyznam sie, ze mi to nie robi wiekszej roznicy. Moglbym rownie dobrze, zyc ze swoja luba bez tego papierka. Ma to swoje wady jak i zalety, a jak sadzicie Wy?

07.04.2003
16:11
smile
[2]

geeshu [ Vault Dweller ]

Mój kumpel ma już Żonę i jest zadowolony (no prawie...).

07.04.2003
22:11
[3]

Zombiek [ Pretorianin ]

No ale wlasnie o to mi chodzi, ze nie majac malzenstwa tez mozna byc ze swoja wybranka/wybrankiem szczesliwa osoba :)

07.04.2003
22:32
[4]

Banita_bb [ bo był za miły ]

Co to jest malzenstwo? wogole bez sensu temat . malzenstwo odchodzi w przeszlosc.W wiekszosci biora slub ludzie ktorych zmusza starzy ,a nie ze tak chca.Jak komus na kims zalezy papierek wtedy jest niepotrzebny .A jak nie potrafia sie dogadac to nawet slub im nie pomoze.

07.04.2003
22:34
[5]

dziki cool [ Pretorianin ]

no married

07.04.2003
22:50
[6]

Dzabba [ Konsul ]

Ja biore bo chce, ani nie wpadlem, ani rodzice nie medza ani nie z powodow religijnych. To naturalna kolej rzeczy.
To temat rzeka, ile postow tyle opinii.

07.04.2003
22:54
[7]

Negocjator [ * ]

Moim zdaniem ślub jest więzotwórczy.
Tzn. mniej więcej tyle, że bardziej się staramy (jesteśmy w stanie więcej dać z siebie) a co za tym idzie związek staje się silniejszy.

07.04.2003
23:17
smile
[8]

mentelka [ Chor��y ]

ludzie, ktorzy zyja ze soba bez sakramentu malzenstwa nie roznia sie wcale od tych, ktorzy ten slub wzieli...sa troche bardziej moze niezalezni od siebie, ale tez zwracaja sie do siebie per maz i zona..to jest fajne bo jest mniej zobowiazujace..a zyje im sie pewnie rownie dobrze

07.04.2003
23:21
smile
[9]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Hajtanie to ja mam w planach dopiero koło trzysdziestki:)) Do tego momentu mogę żyć w związku z kobietą, choćby w stanie narzeczeńskim:) A jeśli ktoś nie chce formalizować swojego związku? Cóż, jego sprawa, nic mi do tego, w końcu to jego życie i jego wybór.

08.04.2003
00:54
[10]

uksiu [ OBDŻEKTOR* ]

Paudyn---> właśnie, każdy kowalem własnego losu.

Znam ludzi, którzy bez nacisku się pobrali. I takich, którzy mimo nacisku się nie pobrali. I wiele innych kombinacji. I jednym małżeństwo pozwoliło scalić związek, dla innych było obojętne, a jeszcze innym paradoksalnie przyśpieszyło rozpad związku.

Osobiście dobiegam trzydziechy i mam na temat małżeństwa poglądy ambiwalentne. Moja kobieta jest zdecydowanie przeciwna, moja matka raczej nas zniechęca niż zachęca do wiązania się, moi dziadkowie zachęcają, rodzice mojej kobiety woleliby legalizację. Cały melanż.

Fajnie, że jest taka opcja, bo dla niektórych bywa ważna. Ale tak samo fajnie, że małżeństwo nie jest powszechnie obligatoryjne. Myślę, że w znacznej mierze przyczyniła się do tego skuteczna antykoncepcja, ale to historia na inny wątek.

W każdym razie jeśli już ślub, to cywilny (mówię o sobie). Może 10% par, które znam i które wiązały się w kościele, "zasłużyły" na sakrament. A z tych, które nie pokazywały się w świątyni latami, na cywilny zdecydowała się garstka. I to mnie smuci. Ale cóż, taki jest ten nasz katolicyzm, takie te 30 mln katolików. Temat na inny wątek - ponownie.

08.04.2003
02:14
smile
[11]

POLUXIEL[AoG] [ Centurion ]

Ja nie chce sie hajtac z prostego wzgledu.
Mianowicie:
1) predzej czy pozniej panna poczuje Palec Bozy i bedzie chciala zostac mamusia. Ja z kolei nie chce miec dzieci dlatego, ze na tak porypany swiat / kraj gdzie rzadzi kasa i uklady nie bede wysylal mojego potomka
2) wole rypac co jakis czas inna laske niz rypac przez dajmy na to 20lat te sama. Toz to straszne.
3) Nie lubie jak ktos ryczy mi nad uchem. Jeslibym byl mezem i dajmu na to bylaby klotnia musialbym potem przepraszac, kupowac kwiatki itp. To mile ok, ale z drugiej strony czy nie lepiej trzasnac drzwiami i szukac nowych przygod. Bez stresu.
POZDRO.

08.04.2003
02:27
[12]

uksiu [ OBDŻEKTOR* ]

Poluxiel--->

Wybacz, chłopie, ale to co piszesz pozwala stwierdzić, że mentalnie z pewnością jesteś jeszcze w wieku licealisty.
Jeśli całą interakcję z kobietami sprowadzasz do ruchów frykcyjnych, to masz jeszcze przed sobą wiele odkryć. A więc z jednej strony współczuję, z drugiej zazdroszczę, bo te "pierwsze razy" zawsze są najsłodsze.

Bez urazy, pozdrawiam.

08.04.2003
02:35
smile
[13]

POLUXIEL[AoG] [ Centurion ]

Uksiu >>>>> spoko, nie gniewam sie. Mam 28lat i ciagle naciski na slub ze strony katolickiej rodziny (glownie przoduja w tym mama i babcia) co mnie doprowadza do szalu. Wiekszosc kumpli, ktorzy sie ohajtali jakies 5lat temu teraz sie rozwodzi, niektorzy z nich maja dzieci i glownie zal mi tych dzieci. Naprawde. Dlatego tez napisalem o tym pop...onym swiecie i o moim ewentualnym potomku. Nie wiem, moze to ta rzeczywistosc, ktora mnie otacza mnie tak doluje. Poprostu wole miec zycie bez stresow. Choc moze kiedys......
Pozdro.

08.04.2003
02:44
[14]

uksiu [ OBDŻEKTOR* ]

Ja również nie traktuje posiadania dzieci zbyt radośnie - biorąc pod uwagę okoliczności - zawodowe, materialne, mieszkaniowe, plany emigracji itd. Z pewnością moje plany nie zmienią się przez najbliższe 5 lat (mam powody).

Ale spójrz na tytuł wątku.

Ja nie mam bezpośrednich skojarzeń żona=coś co rodzi dzieci, więc temat małżeństwa mogę analizować bez grozy, wynikającej z wizji małego pasożyta, który będzie miał połowę moich genów ;)

Poza tym, promiskuityzm zwiększa Twoje szanse na spełnienie się tej strasznej groźby :)

08.04.2003
02:51
smile
[15]

POLUXIEL[AoG] [ Centurion ]

No tak :)

08.04.2003
08:44
[16]

J0lo [ Legendarny Culé ]

slub... nie wiem w sumie. zapewne w jakis sposob daje on pewna niepowtarzalnosc zwiazku. dla mnie to i tak daleki termin lecz pewnie i tak sie skonczy na tym :P

08.04.2003
09:18
smile
[17]

Eliash [ Generaďż˝ ]

Dlaczego małżeństwo?
A to dlatego że tym kraju konkubenci są kopani ze wszystkich
stron.
Parze pozostającej w wolnym związku nie postaje czasem
nic innego jak tylko iść przed ołtarz tylko dlatego żeby bank
udzielił im kredytu na mieszkanie lub samochód.

08.04.2003
09:30
[18]

Patrokles [ Konsul ]

Zombiek

nie słuchaj pierdół wyzwolonych liberałów.
Jak jesteś młody i się nie wyszalałeś a masz już kobietę to zacznij od związku nieformalnego. Oczywiście o ile moralność ci na to pozwala.
Jeżeli jest to osoba co do której jesteś pewien, że jest to ta jedna jedyna, stworzona dla Ciebie a głupoty wieku szczenięcego wyleciały Ci już z głowy, to żeń się.
W ten właśnie sposób dasz wyraz temu, że jest ona dla Ciebie kimś wyjątkowym, jedynym.
Z kimś takim zapewne kiedyś będziesz chciał mieć dzieci, te zaś wolą mieć prawdziwą rodzinę i zdjęcia ślubne rodziców w albumie.

08.04.2003
09:54
smile
[19]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Niestety to smutna prawda, związki zalegalizowane mają znacznie uałtwione zadanie w paru kwestaich ze specjalnymi kredytami i adopcją dziecka włącznie. Małżeństwo nie będzie z tymi rzeczami miało większego problemu (choć jeśłi chodzi o to drugie, to różne rzeczy się zdarzają), natomiast para żyjąca w konkubinacie będzie miała rzucana kłody pod nogi, a już w kwestii adopcji dziecka szkoda się wypowiadać. Znam kilka takich przypadków i muszę przyznać, że szczerze współczuję tym ludziom dyskryminacji jakiej doświadczają od nawet wydawałoby się całkowiecie neutralnych instytyucji.

08.04.2003
10:03
[20]

Attyla [ Legend ]

Eliash, Paudyn - a jak wy sobie wyobrazacie egzekucje z pary, ktora dzisiaj jest para i nie ma problemow majatkowych a jutro moze para nie byc i gryzc sie o kazdy talez? Troche racjonalizmu. Oczywiscie, ze podobne problemy sa i w malzenstwach. Jednak tu istnieje dmomniemanie wspolnoty majatkowej, chyba, ze przed zawarciem zwiazku zastrzeze sie inaczej (lub w czasie trwania). W kazdym razie roznica jest zasadnicza. W przypadku malzenstwa wystarczy podac komornikowi imie i nazzwisko + np. miejsce zatrudnienia i samo leci. A wobec konkubinatu jest to, delikatnie rzecz ujmujac, trudne do zrealizowania. To miedzy innymi z tych powodow malzenstwo zawsze bedzie traktowane niz konkubinat. Latwo mowic o czymkolwiek z zupelnym oderwaniem tego od kontekstu i rzeczywistosci. Tyle, ze jest to pozbawione sensu bo wynika
a) z niezrozumienia
b) z indolencji
c) z emocji

08.04.2003
10:11
smile
[21]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Atylla:::::>Nie sprowadzajmy wszystkiego do wspólnoty majątkowej. No dobrze, a jak to się ma do adopcji? Uważasz, że para małżeńska jest z góry lepszym materiałem na rodziców? To zależy od ludzi, a nie od legalizacji ich związku.

08.04.2003
10:17
[22]

Eliash [ Generaďż˝ ]

Attyla -> Jest wolny rynek, jest to kwestia pewnego ryzyka ze strony kredytodawcy ale ryzyko jest wkalkulowane w oprocentowanie kredytu.
Kwestia ewentualnej egzekucji pozostała by taka sama jak w przypadku małżeństwa z rozdzielnością majątkową.

08.04.2003
10:20
[23]

Sabathius [ gdzie jest rooda? ]

Paudyn -->> dokładnie, nota bene - konkubinat rządzi, co mówię jako człowiek szczęśliwie żonaty, choć tęskniący za konkubinatem

08.04.2003
10:33
smile
[24]

Bullet666 [ Legionista ]

Powiem tak
od dwóch lat mieszkam z "kobietą swojego życia" mam rocznego synka i to że nie zawarłem zwiąku małrzeńskiego
w niczym mi nie przeszkadza
nie uważam żeby po ślubie coś miało się zmienić, znam osobiście wiele małżeństw które nie przetrwały nawet roku.
Wszystko zależy od ludzi, od tego czy chcą być ze sobą czy nie
(mam 24 lata)

08.04.2003
10:34
[25]

uksiu [ OBDŻEKTOR* ]

Cóż, faktycznie rzeczywistość skrzeczy i wychodząc ponad relację między dwojgiem ludzi (i ich rodzinki ;) są jeszcze kredyty, adopcje i - odpukać - testamenty. Faktycznie polskie prawo nie jest w awangardzie światowych systemów, traktujących związek między ludźmi jako coś więcej niż spotkania z kumplami w barze. Ale jest nadzieja, że jakiś powiew z UE zachęci (zmusi? wątpię) naszych prawodawców do poszerzenia roli konkubinatu. Panie i Panowie - może tej zmiany dożyjemy! (próba posiania optymizmu)

Swoją drogą, mój kumpel lubi mówić na swoją kobietę: "Moja konkubino", a ona odwdzięcza mu się, podając konkubenta do telefonu. Natomiast moja kobieta (jak chyba większość) irytuje się na dźwięk tego określenia :)

08.04.2003
10:36
[26]

Attyla [ Legend ]

Eliash - to sprobuj najpierw przekonac ktorykolwiek bank do podjecia takiego ryzyka. Bo nie istnieje przepis zakazujacy udzielania kredytow konkubentom.

Paudyn - a co tu ma adopcja do rzeczy? Tak jak z kredytem nie isnieje zyden przepi zakazujacy przysposabiania dzieci przez konkubinaty. A ze malo prawdopodobne, by sad takie przysposobienie zatwierdzil to inna sprawa. A sad nie zatwierdzi takiego przsposobienia chocbys sieskichal na sali sadowej. Podstawowym bowiem wymogiem jest zapewnienie dziecku stabilnej przyszlosci. A jaka ty mozesz zagwarantowac przyszlosc jezeli nie wiesz czy ty lub twoja luba nie wyniesie sie jutro z mieszkania i zycia przysposobionego dziecka?

08.04.2003
10:48
[27]

Eliash [ Generaďż˝ ]

Attyla -> U nas jest to o tyle trudne, że w Polsce banki nie utrzymują się z kredytów a obligacji lub innych inwestycji o znikomym stopniu ryzyka. Widać to na przykładzie kolejnych obniżek stóp procentowych. Oprocentowanie rachunków rozliczeniowy spada prawie natychmiast, kredytów nie. Nie widać konkurowania banków w ofertach dla zwykłych ludzi, IMHO w krajach bardziej rozwiniętych nie było by problemem wzięcie kredytu przez dwójkę mieszkających razem ludzi.

08.04.2003
10:50
[28]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Atylla:::::>I co z tego że nie istnieje?? Przepis o dyskryminacjach rasowych też nie istnieje, a póki co segregacje były, są i będą. To samo z konkubinatami, pogadaj a parami będącymi w konkubinacie i z małźeństami jeśli chodzi o samą rozmowę wstępną w domach dziecka. Zauważysz diametralną różnicę w podejściu. Jaką przyszłość mogę ZAGWARANTOWAĆ?? Gwarancji nie daje nawet małżeństwo, widać to po rozpadzie coraz większej ilośc małżeństw, dla których dziecko jest głównie obiektem wyłudzenia na jak to określiłeś wspólnocie majątkowej, większej ilości pieniędzy. O takich gwarancjach mówisz? Poza tym jeśli ludzie traktują się poważnie, to wszelkie kwestie sporne (w tym dziecka) są ustalane, bo jeśli kocha się przybrane dziecko, to pragnie się kontaktu z nim i udzielenia pomocy niezależnie, czy jest się w związku z partnerem, czy też po jego rozpadzie (związku). Mam wrażenie, że traktujesz ludzi żyjących w konkubinaciue jako osoby niepoważne, dla których życie to zabawa, pojęcie odpowiedzialności jest zupełnie obce. Jak to już zauważyło trochę osób w wątku, to zależy od ludzi, a nie od legalizacji związku.

Niestety muszę wyjść na zajęcia, więc na kolejne posty odpowiem nieco później.

08.04.2003
10:52
[29]

el f [ RONIN-SARMATA ]

Attyla

Dodałbym jeszcze prawo spadkowe , które chroni małżonków i dzieci m.in. przed nieodpowiedzialnością czy niestałością drugiego współmałżonka.

08.04.2003
11:07
[30]

Attyla [ Legend ]

Eliash - to w czym rzecz? Jesli przestana rzadzic komunisci, to prawdopodobne jest zlikwidowanie deficytu. Nie bedzie deficytu - nie bedzie obligacji. A wtedy banki zajma sie wspomaganiem konkubinatow:-D

Paudyn - roznica pomiedzy malzenstwem a konkubinatem jest taka, ze malzenstwo jest TRUDNIEJ rozwiazac i LATWIEJ ustanowic obowiazek amimentacyjny. W przypadku konkubinatu najpierw musialbys przeprowadzic uznanie dziecka przez obydwoje partnerow i de facto dwa procesy adopcyjne. W konkubinacie bowiem nie istnieje wspolna wola malzonkow jako jednostki spolecznej. W malzenstwie wystarcza podpisy i domniemanie, w konkubinacie nie. Ta druga instytucja to de facto dwoje formalnie obcych sobie osob, ktore nie maja wobec siebie zadnych obowiazkow i zadnycj wynikajacych z prawa praw. Jezeli chcialbys usunac te przeszkody to musialbys wprowadzic przepisy dotyczace rozdzielenia konkubinatu (ze wzgledu na dziecko) to zas prowqadziloby automatycznie do tego ze konkubinat i malzenstwo roznilyby sie tylko nazwa. W kazdym razie od razu powstalaby grupa zwiazkow, ktore nie sa ani konkubinatami ani malzenstwami. Ich tez bys tak "zrownywal"? Tak sie sklada, ze prawo rodzinne i opiekuncze ustala tak wiele wzajemnych praw i obowiazkow, ktore sa koneiczne z powodow majatkowych i rodzinnych (dzieci), ze juz samo to daje gwarancje tego, ze zwiazek bedzie trwaly. Juz sama masa praw i obowiazkow, ktore wynikaja z samego faktu zawarcia zwiazku malzenskiego stawiaja te dwie instytucje w zupelnie innym swietle. Dlatego zanim zdecyzujesz sie kontynuowac ten bezsensowny spor, to najpierw poznaj roznice pomiedzy tymi instytucjami w zakresie obowiazkow a dopiero potem zacznij zastanawiac sie nad prawami. I obowiazki te nie sa ustalode dlatgeo, ze ktos tam lubi normowac komus zycie osobiste, ale dlatego wlasnie, ze przysluguja im takie a nie inne prawa i dogodnosci.

I ostatnia sprawa - skoro malzenstwo jest tak latwe do rozwiazanie i nie daje zadnej gwarancji to co za problem zawzec je dla dziecka? Chcesz adoptowac dziecko - ozen sie. Nie chcesz go adoptowac, to przestan miec jakies bzdurne pretensje do nieba o to, ze jest niebieskie i do wody o to, ze jest mokra.

08.04.2003
11:16
[31]

Eliash [ Generaďż˝ ]

Attyla -> Jak przestaną rządzić komuniści to zaczną rządzić prokościelni populiści, wtedy konkubinat będzie musiał zejść do podziemia :)

08.04.2003
11:19
[32]

Attyla [ Legend ]

A jaka jest roznica miedzy komunistami a prokoscielnymi populistami? Ci ostatni wyznaja koscielna polityke spoleczna, czy jak to sie zwie, a to niewiele sie rozni od Marxa. Dlatego, jezeli przyjdzie czas na wybory to rzeba glosowac na prawicowa prawice. O ile wiem to tylko UPR pasuje do tego. Zeby tylko przestali pajacowac...

08.04.2003
13:40
[33]

el f [ RONIN-SARMATA ]

Attyla

UPR - nie wiem czy widziałeś, tak ze dwa lata temu jak JKM trzaskał misie z Kuroniem z okazji sojuszu obu partii w Świnoujściu. Od tego czasu nie mam na kogo głosować ...

08.04.2003
13:55
[34]

Misato [ tajemnicza gejsza ]

:) rób jak chcesz, ale... prawie każda kobieta chce się przejść w białej sukni do ołtarza.

08.04.2003
15:06
smile
[35]

Attyla [ Legend ]

Uuuuuuuuu.... Nie wiedzialem...

08.04.2003
15:32
[36]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Atylla::::>Zgadzam się, trudniej rozwiązać małżeństwo, bo sporo tych wszystkich następujących po sobie czynności. Co do kwestii alimentów, nie ma z tym już większego problemu, jeśli dziecko jest rodzonym potomkiem, dowód na badania krwi (w końcu alimenty płacą również tak zwani przygodni ojcowie nie mający dalej nic wspólbego z matką), jeśli chodzi o dziecko adoptowane, to poddstawą może być po prostu zaświadczenie adopcyjne, w końcu przybrani rodzice podpisują odpowiednie dokumenty(oboje). Mój kolega jeszcze z podstawówki żyje właśnie dzięki temu, bo na rozprawie przedstawił dokument zaświadczający o adopcji. Sędzina sprawdziła jego prawdzwiośc i krótko orzekła: Chciał pan dziecka, teraz będzie je utrzymywał. No i tatuś musi płacić przybranemu synowi co miesiąc pewną kwotę pieniędzy. Także konkubinat i adopcja nie wykluczają alimanetów. No a skoro prawo nadaje małżeństwu tyle obowiązków, to skąd ta rosnąca laiwnowo liczba rozwodów? Przecież jak sam napisałeś ma to garantować trwałość. A póki co gwarantuje, ale w teorii. Poza tym na adopcję mogą zgłosić się rodzice, którymi kieruje kaprys, jak i para konkubentów, która chce zaadoptować to dziecko z miłości. Bo oprócz pieniędzy pozostaje również ten drugi czynnik, którym mało kto się przejmuje. O komfort finansowy nie trudno się zatroszczyć, gorzej z komfortem psychicznym.
No chyba, że w tym zakresie prawo też przewiduje jakieś obowiązki?

No i ostatnia kwestia, nie mam pretensji o to, że mamy takie prawo jakie mamy, bo często nie prawo stoi tu na przeszkodzie, tylko ludzka mentalność. Ja podobnie jak Uksiu mam nadzieję, że to się z czasem zmieni i będzie możliwość wyboru, ale nie ograniczonego tak jak to okreśłiłeś "chcesz mieć dziecko to się ożeń". Niebo nie zawsze jest niebieskie i prawo też nie musi być ciągle takie samo. I na tym możemy zakończyć.


08.04.2003
16:27
[37]

Attyla [ Legend ]

Paudyn - rozwody to nie jest kwestia prawa. To kwestia rozbestwienia spoleczenstwa. Teraz modna jest przyjemnosc. Malzenstwo utrudnia dazenie do przyjemnosci bo rodzi dodatkowe obowiazki.
I nie pieprz o "komforcie psychicznym", bo to on wlasnie w duzej czesci jest przyczyna tych lawinowych rozwodow. Ludzie sa poprostu wygodni, rozleniwieni i emocjonalni. I to jest problem. Umysl zastepowany jest emocjami. Tak jak u zwierzat.
I nie sugeruj, ze konkubinat daje wieksze prawdopodobienstwo udanego zwiazku niz malzenstwo, bo jest to zupelny dogmat nie potwierdzony i niemozliwy do potwierdzenia w drodze jakchkolwiek badan. problem jest w tym, ze badania prowadzi sie przeciwko malzenstwu. Tzn prowadzi sie statystaki rozwodow i ich przyczyn, dewiacji i patologii wystepujacych w malzenstwach itp. Piekna akcja libertynow przeciwko wszelkim instytucjom i swietosiom potegowana jeszcze przez przekleta "polityczna poprawnosc".

Czego bys nie wymyslil, to faktem jest, ze te wszystkie dewiacjie i poatologie, to maly procent malzenstw. Cala reszta to normalne, stale, ustabilizowane i bezpieczne zwiazki, ludzi, ktorym jest ze soba dobrze. I to dla tej dominujacej masy stworzony jest system a nie dla wyjatkow, ktorych jedynym zadaniem jest podtwierdzanie zasad. Tymczasem libertyni z wyjatkow robia zasady czym odwracaja swiat do gory nogami.
Juz pisalem o tym ale jeszcze powtorze. Nie chcesz - nie zen sie - twoj wybor, twoj problem, i ty sam musisz poniesc konsekwencje swojego wyboru. To, ze nie znajdzie sie osoba, ktora zaufa twoim intencjom to zupelnie naturalne. Zreszta i ja sam tez nie zaufalbym konkubentom zglaszajacym sie z wnioskiem o przysposobienie. Znam kilka konkubinatow i moge o nic powiedziec, ze na kilkanascie (no, z "rotacjami" polegajacymi na zamianie partnerow ponad 20) znanych mi przypadkow tylko jeden trwa ponad 5 lat. Reszta to kwestia roku lub dwoch albo nawet kilkunastu miesiecy. Znam tez bardzo wiele malzenstw, z ktorych 2 (slownie: dwa) rozpadly sie (slyszalem o jednym przypadku "rotacji" - ale tylko slyszalem i to wobec osob, ktorych nigdy nie znalem osobiscie) . Co wiecej nie spotkalem dotad nikogo, kto mialby inne obserwacje. jezeli uwazasz to za stosunek rekomendujacy konkubinaty do przysposabiania dzieci to nie mamy o czym rozmawiac. Dziesko to nie psia, ktorego czesto wyrzuca sie z domu, gdy przestanie byc pociesznym szczeniakiem. To zobowiazanie do konca zycia. Nie mozna go powiezac komus, kto nie daje chociazby formalnych gwarancji stabilizacji.

08.04.2003
16:50
[38]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Sprostowanie, bo nie wszytko odczytałeś jak trzeba.

1)Mówiąc o komforcie psychicznym miałem na myśli komfort dziecka, czyli zagwarantowanie mu miłości, a tego żadne prawo nie nakaże.

2)Nigdzie nie twierdzę, że konkubinat daje od razu szanse na bardziej udany związek małżeński. Jak już powiedziałem, wszyztko zależy od ludzi tworzących związek, a niekoniecznie od jego charakteru.

3)Co do statystyk z życia wziętych ja mam najzupełniej odwrotnie. Wiele osób związanych konkubinatem radzi sobie lepiej, niż w poprzednim małżeństwie, które rozpadło się dość szybko. Choć biorąc pod uwagę całokształ, na pewno te statystyki są jak piszesz odwrotne i teoretycznie nie stawiają konkubinatów w korzystnym świetle. Uważam jednak, że każdy przypadek powinien być rozpatrywany osobno, a nie na zasadzie wrzucania wszystkich do jedengo worka. I ja w przeciwieństwie do Ciebie nie podchodziłbym do kogoś takiego z zębami w kwestii adopcji. Podstawą orzeczenia powinien być człowiek a nie od razu statystyki. Te powinny być podstawą pewnych wymogów stawianych konkubentom, choćby staż związku. Za coś takiego powinien się również wziaść wyspecjalizowany psycholog, który będzie w stanie określić, czy para traktuje całą sprawę poważnie, czy tylko kieruje się kaprysem. Co do pociesznej psiny to nie będę rozdzielał takiego podejścia na konkubinat i małżeństwo. Są uczciwi małżonkowie i "łajzy' w konkubinatach. Jest też odwrotnie. Szkoda tylko, że przez takie podejście większośći konkubentów traktuje się jednakowo również tych uczciwych.

10.04.2003
14:22
[39]

Attyla [ Legend ]

Paudyn
1) OK - zle cie zrozumialem. Ale po wyjasnieniach rozumiem jeszcze mniej:-)))))) przeciez ten "komfort psychiczny" dziecka to jedna z glownych podstaw wyroku o przysposobieniu. Sek w tym, ze czy chcesz czy nie, to zawsze bedzie wielka loteria. Z punktu widzenia procesowego nigdy nie da sie osiagnac zupelnej pewnosci co do przeslanek osob pragnacych adopcji i zupelnej pewnosci, ze obecna ich sytuacja nie ulegnie zmianie na gorsze. Dlatego czy tego chcesz czy nie to wlasnie statystyki, stereotypy i ogolne wrazenie zrobione na sadzie bedzie gralo zawsze pierwsze skrzypce. A konkubinat nie przejdzie nawet przez etap wstepny.

2) oczywiscie, ze wszystko zalezy od ludzi. Tylko co mozna o nich pomyslec, jezeli myslac o przysposobieniu nawet nie mysla o zwiazaniu sie wezlem malzenskim? Jak w takich warunkach dbac o dobro dziecka? Sad nie moze odebrac praw rodzicielskich tylko dlatego, ze "tatus" i mamusia" zdecydowali, ze lepiej bedzie im w zwiazku z kims innym albo wogole samotnie. Przynajmniej pod tym wzgledem malzenstwo jest o niebo bardziej pewne. Poza tym istnieje jeszcze cos, co mozna nazwac "swiadomoscia zwiazku". Nie wiem czy przeszedles kiedy i jedno i drugie. Ja tak. I wiem, ze po zawarciu zwiazku malzenskiego zycie wyglada zupelnie inaczej. Niby to tylko formalnosc, ale tak naprawde to dwa rozne swiaty.

3) I znowu ten niepoprawny idealizm. Sedzia to nei bog wszechmocny, ktory wie o wszystkim co jest, bylo i bedzie. To zwykly czlowiek. A wyrok w sprawie przysposobienia to wielka loteria. Dlatego stosuje sie pewne kryteria formalne, ktore wedle doswiadczenia minimalizuja szanse pomylki. Od tego nie uciekniesz. Poprostu z punktu widzenia procesowego nie istnieja inne skuteczne srodki badania podstaw adopcyjnych.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.