tygrysek [ behemot ]
Be³t ...
Zaciemniony korytarz zbudowany z kamieni wypuk³ych i nieociosanych dawa³ zimne i ruchome cienie, które powodowa³y dreszcz. Lecz ja tego uczucia nie uœwiadczy³em, czu³em tylko oddechy moich przyjació³, z którymi ostatnio podró¿owa³em. Jeden by³ ciê¿ki i wilgotny, drugi natomiast delikatny i damski. Œwiat³o na koñcu korytarza stawa³o siê coraz bardziej dosadne, najpierw zaczê³o oœwietlaæ nasze stopy, potem spodnie, pas a nastêpnie korpus. Wpad³o w nasze oczy, wype³ni³o ca³e Ÿrenice, echa ju¿ nie by³o, byliœmy w pomieszczeniu, nie w korytarzu. Przymru¿y³em powieki i spojrza³em przed siebie. Zobaczy³em czterech zbrojnych z mieczami, którzy w³aœnie szykowali siê do ataku i pomiêdzy nimi pi¹tego, który uniós³ z sapniêciem kuszê. Nie czeka³em ani chwili, w tym samym momencie, w którym zobaczy³em t¹ pi¹tkê, uœwiadomi³em sobie, ¿e kusza jest wycelowana w Ni¹. Nie myœl¹c, zareagowa³em, jednoczeœnie przenios³em ciê¿ar cia³a na lew¹ stopê, odbi³em siê z prawej, aby znaleŸæ siê na torze lotu strza³y i zacz¹³em wyci¹gaæ miecz z pochwy usadowionej na plecach. Momentalnie znalaz³em siê przed Ni¹ i poczu³em zapach mojej czarno-stalowej klingi. Nigdy nie pamiêtam, aby metal pachnia³, ale wtedy czu³em bardzo dosadnie zapach œmierci i by³em pewien czyjej. Mój wzrok pad³ na kusznika, zobaczy³em jego przekrwione oczy a potem tylko ruch jego palca wskazuj¹cego. Odg³os jêkniêcia wydoby³ siê z uwolnionej od pracy ciêciwy kuszy. Metaliczna koñcówka momentalnie zmniejszy³a odleg³oœæ z piêtnastu metrów na tylko dziesiêæ szukaj¹c ofiary we mnie. Moja prawa rêka zareagowa³a natychmiast, tn¹c powietrze kling¹, która dzier¿y³a w mojej rêce. Piêæ metrów i u³amek sekundy dzieli³y mnie od uderzenia, œmiertelnego uderzenia. Ale moja prawa rêka dalej ciê³a. Adrenalina w moim organizmie kaza³a mi biec dalej. Us³ysza³em tylko brzdêk metalu o metal. Ale ¿adnego uk³ucia nie poczu³em, tylko brzdêk, pomyœla³em o adrenalinie w moim organizmie i dzia³a³em dalej. Ugi¹³em lekko nogi i wybi³em siê w powietrze, aby min¹æ jak najwy¿ej dwóch szar¿uj¹cych na mnie zbrojnych. Lec¹c nad ich barkami, ci¹³em pod uchem prawego osobnika. Opuszkami palców poczu³em tylko, ¿e koñcówka miecza zag³êbi³a siê nieznacznie. Odg³os charczenia upewni³ mnie o jego ostatnich sekundach. Zacz¹³em spadaæ, patrz¹c w oczy kusznikowi. Przera¿enie w jego twarzy by³o wielkie. Nawet nie opuœci³ ju¿ wypró¿nionej z pocisku kuszy. Wiedzia³, ¿e ten poprzeczny cios, który w³aœnie wyci¹ga³em z nadgarstka prawej d³oni jest œmiertelny. Chwile póŸniej jego g³owa od³¹czona od reszty pod¹¿a³a razem z cia³em ku zimnej i brudnej posadce. Natychmiast siê obróci³em, maj¹c w pamiêci dok³adne po³o¿enie trzeciego zbrojnego. Nie odrywa³em nóg z pod³ogi, co pozwoli³o mi natychmiast po obrocie wygi¹æ cia³o w praw¹ stronê i unikn¹æ ciosu znaczonego metalicznym mieczem. Unios³em tylko rêkê z moj¹ kling¹ i pozwoli³em jej zagraæ na powietrzu. Zagraæ melodiê œmierci. Koñcówka mojego ostrza zaczê³a siê zag³êbiaæ na wysokoœci prawego obojczyka, a skoñczy³a swoj¹ pieœñ na podbrzuszu, wyrywaj¹c kó³eczka z kolczugi wroga. Zbrojny próbowa³ jeszcze w³o¿yæ swoje trzewia do œrodka, zupe³nie nie œwiadomy tego, ¿e s¹ to jego ostatnie ruchy w tym wcieleniu. Oczy zasz³y mu mg³¹. Wilgotne w³osy opad³y mi na twarz. Wszyscy byliœmy cali. Bez ran. A wokó³ nas k¹pa³o siê we w³asnej krwi i trzewiach piêæ trupów. Jedyny dŸwiêkiem tutaj, by³ dŸwiêk kulaj¹cych siê kó³ek od kolczugi zbrojnego. Ju¿ nie czu³em zapachu œmierci, tylko zapach krwi. Do moich uszu doszed³ jeszcze jeden dŸwiêk, dŸwiêk delikatnych damskich s³ów. S³ów które pyta³y – „odbi³eœ be³ta ... niemo¿liwe ... odbi³eœ be³ta ... ale jak ???”.
wysiu [ ]
A ja sadzilem, ze belta sie odbija, stukajac w dno butelki...;)))