Xerces [ Konsul ]
Psycholog i psychiatra - zakazani lekarze w naszym społeczeństwie
No cóż. Nie trzeba być bystrym aby się domyśleć na jaki temat będzie ten wątek. Nigdy nie byłem dobry w pisaniu wstępów tak więc od razu może przejdę do rzeczy. Tak naprawdę założyłem ten wątek z dwóch powodów ale po kolei.
Otóż chciałby się od Was forumowicze dowiedzieć jaki jest Wasz stosunek do w/w lekarzy. Faktem jest nie od dzisiaj, że w naszym polskim społeczeństwie słowo „psycholog” lub „psychiatra” budzi pewien dystans do spraw z tym związanych? Kiedyś tacy, ludzie którzy się udawali do psychiatry byli eksterminowani przez Hitlera, potem gdy go nawet obalono to ludzie bardzo nieufnie do tych lekarzy podchodzili. Nasuwa mi się bardzo proste pytanie na usta:
„Dlaczego?”
Dlaczego uważa się za „innych” ludzi cierpiących psychicznie (i nie chodzi mi tu o całkowicie chorych podających się Chrystusa lub kogokolwiek innego – bo cierpiący psychicznie to może być człowiek z natręctwami, z nerwicą, depresją, niemożnością poradzenia sobie z sobą, lękami) od ludzi cierpiących fizjologicznie? Czym to się tak różni? Dlaczego nasze społeczeństwo tak posortowało ludzi, że jak ktoś idzie do psychologa lub psychiatry to „wariat”.
W krajach bardziej cywilizowanych niż Polska, jest to całkowicie normalne. W tamtych krajach nikt nie stara się ukrywać gdzie chodzi i po co chodzi, a nawet frekwencja u lekarzy psychologicznych jest większa niż u fizjologicznych. Można się tam publicznie do tego przyznać i nikt nawet na to nie zwróci uwagi.
A jak jest w Polsce? Kraju kandydującym do tak zwanej „zjednoczonej europy”? Wielu ludzi przyznaje się do tego gdzie się leczy, ale znaczna większość to ukrywa bojąc się publicznego upokorzenia i wyśmiania. Z przerażeniem patrze, że jak komuś się radzi pójście do psychologa to patrzy takim wzrokiem, jakby się kazało mu przepłynąć przez ocean. Czy to jest aż taki szczyt hańby?
Nie wiem jak Wy ale ja uważam że jeżeli społeczeństwo jest na takim poziomie, że leczący się u psychiatry lub psychologa = czub, to jesteśmy jednak bliżej takiej Korei lub Iraku zamiast Europy.
Nie znacznym pocieszeniem jest to, że młodsze pokolenie (czyli m.in. Wy) jest bardziej tolerancyjne wobec tych spraw ( w większości ), a o wiele bardziej cofnięte jest te „starsze” czyli ludzie powyżej 45 roku życia.
Wiem od znajomego, psychologa, że poczekalnie u psychiatry są specjalnie „odgrodzone” żeby inni ludzie nie widzieli czekających w kolejce. W przeciwieństwie do normalnych lekarzy gdzie czasami występują zwyczajne alkowy.
Wielu z Was pewnie powie, że to wszystko jest nieoficjalne. Czyżby? A myślicie, że jak powiecie np. pracodawcy że mieliście problemy z psychiką to Was przyjmie do pracy?
I w końcu dlaczego takie zaburzenia psychiczne (choćby depresja) jest uznawana za coś wstydliwego? Fakt nasze społeczeństwo powoli do tego dojrzewa, ale przed nami długa droga.
Dlaczego poruszam ten temat? Ponieważ sam myślę czy nie iść na psychologię i !!!WYĆ!!! mi się chce gdy patrzę z jakim szczytem hańby ludzie czasami wybierają się do nich po pomoc.
Chciałbym wiedzieć jaki jest Wasz stosunek do poruszonego tematu i co o tym sądzicie.
A druga kwestia dlaczego stworzyłem ten wątek? Cóż cały czas narzekacie, że forum spada na psy bo jest mało porządnych tematów. To jak twierdze jest temat do porządnej dyskusji i jestem bardzo ciekawy ile będzie miał postów????? O czym będzie to świadczyć? Chyba nie muszę mówić.
Oczywiście od każdej podanej przez ze mnie reguły w tym poście istnieją zawsze wyjątki.
gofer [ ]
"Oczywiście od każdej podanej przez ze mnie reguły w tym poście istnieją zawsze wyjątki. "
hmmm, ja jestem wyjątkiem jeśli chodzi o psychologa. Jeśli mam problem o którym np. wstydzę się porozmawiać z kimś innym - idę do psychologa (oczywiście w poradni psychologicznej, nie mam funduszy na terapie u znanych psychoterapeutów). Bardzo sobie cenię rozmowy z psychologiem np. na temat uzależnień czy problemów młodych ludzi. Psychologowie (przynajmniej ci których spotkałem) nigdy się nie wywyższali, nie stawiali się wyżej ode mnie. To właśnie mi się podoba w tych rozmowach.
PS
A propose studiów psychologicznych - cóż, trudna decyzja...imho jest to zawód z przyszłością - nasz naród ma pewen nawyk naśladowania narodów Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych, a tam - jak sam napisałeś - wizyty u lekarzy dusz są na porządku dziennym
AK [ Senator ]
Xerces - społeczeństwo ma uraz nie tyle do profesji, co do posądzenia o chadzanie do psychologów/psychiatrów. Jak ktoś tam pójdzie, to od razu jest wariat, czubek, itp, itd. Skąd się to wzięło? Nie mam pojęcia, pewnie jakiś brak uświadomienia społecznego, ale się tym nie przejmuję. Jak jest problem, to się nim trzeba zająć, inaczej człowiek się tylko męczy, nie mówiąc już o wpływie na codzienne życie czy na pracę.
ghost666 [ 666st Ghost of Doom ]
hm... może powiem coś o sobie - byłem u psychologa i psychiatry nie raz, a nie czuje się wyklęty przez społeczeństwo. To tyle - może za mało ludzi o tym wie? może obracam się w kregach rónie chorych ludzi? nie mam pojęcia, ale oni o tym wiedzą i to akceptują.
Ekthelion [ Pretorianin ]
Mi się wydaje, że to kwestia dumy. Po prostu człowiek nie chce przyznać sam przed sobą, że potrzebuje pomocy lekarza, by uporać się z własną psychiką.
Pik [ No Bass No Fun ]
W Polsce zakorzenione sa zle stereotypy, ludzie ktorzy korzystaja z pomocy psychiatry albo psychologa sa "psychiczni" wariaci itp. Spoleczenstwo smieje sie z takich i wskazuje palcem to on.
Atreus [ Senator ]
Ale, ale... Psycholog i psychiatra to całkiem odmienne stanowiska! Do psychologa przychodzą ludzie z typowymi problemami np. rodzinnymi, a do psychiatry - mający coś nie tak w głowie, po prostu wariaci (właściwie to sam psychiatra przychodzi do nich).
Psycholog to moim zdaniem zawód przyszłości, coraz więcej ludzi nie radzi sobie z swoimi problemami. Już nawet teraz poszukiwani są psycholodzy.
A psychiatra ? To już dla ludzi o mocnych nerwach...
Negocjator [ * ]
Psycholog to nie lekarz !
Generalnie zajmuje się różnego rodzaju zaburzenaiami zachowania lub osobowości.
Stosuje w pracy szeroką gamę działań psychoterapeutycznych.
Psychiatra z kolei jest lekarzem i zajmuje się chorobami psychicznymi a pacjentów leczy gł. farmakologicznie.
Xerces [ Konsul ]
Ekthelion -> ja z kolei sądzę, że jest to nie tyle kwestia dumy co strachu przed wyśmianiem i „wykluczeniem” ze środowiska.
Ghost666 -> jak napisałem we wstępie ludzi mający uraz do tych profesji jest coraz mniej, głownie dlatego że coraz więcej ludzi tam chodzi. Ludzi potrzebujących pomocy psychologa jest z pokolenia na pokolenie co raz więcej. Więc prędzej czy później społeczeństwo musi to zaakceptować
AK -> ludzie jednak często się tym nie zajmują bo jak już napisałem boją się obciachu. Ja np. znam wiele ludzi, którzy by chcieli skorzystać z pomocy psychologa, ale się po prostu wstydzą albo boją. A skąd się to wzięło? Właśnie sam nie wiem.
Pik -> zgadza się
Atreus->
Ale, ale... Psycholog i psychiatra to całkiem odmienne stanowiska!
Tak wiem, ale nie chcąc się rozdrabniać, po prostu to uogólniłem
Do psychologa przychodzą ludzie z typowymi problemami np. rodzinnymi, a do psychiatry - mający coś nie tak w głowie, po prostu wariaci (właściwie to sam psychiatra przychodzi do nich).
Jeżeli chodzi o pierwszy człon tego zdania to się zgodzę, a w drugim członie się gruuuuuuuubo mylisz. Do psychiatry ludzie przychodzą zazwyczaj sami (ci kompletni wariaci oczywiście nie idą ze swojej inicjatywy) A jeżeli chodzi o procent wariatów wśród pacjentów do psychiatry to stanowią oni… no bo ja wiem? 5%
Do psychiatry często chodzą ludzie, którym już nie potrafił pomóc psycholog. Często chodzą do niego nerwicowcy, ludzie z natręctwami lub depresją, którą można podleczyć lekami i w miarę wyprowadzić na prostą drogę. Więc nie jest prawdą, że do psychiatry chodzą tylko wariaci. Znam ludzi, którzy chodzą do psychiatry, a gdybym o tym nie wiedział to w ŻYCIU bym ich o to nie podejrzewał.
Negocjator ->
Psycholog to nie lekarz !
To wiem.:))) Mówiłem że uogólniam .
A co do reszty postu, to się zgadzam, ale zaznacze, że nie są to tak bardzo odrębne zawody, bo wielu ludzi chodzi jednocześnie do psychologa i psychiatry.
BIGos [ bigos?! ale głupie ]
Xerces - widzisz, wg. większości gość który ma problem z którym udaje się to lekarza psych- to nieprzewidywalny świr.
Nigdy nie wiadomo co mu do łba strzeli. Te nerwice, natręctwa i depresje to nie grypa.
Nie są znane. A człowiek boi się tego, czego nie zna.
Jesze to mnie zastanawia:
Po co w ogóle psycholog?
Psychiatra OK, ktoś sie załamie, zeświruje, itp. Ale psycholog?
Pójde do niego pogadać? A o czym? Pogadać moge sobie z kumplami.
Być może się mylę, bo nigdy nie byłem na rozmowie z psychologiem.
Węc może powiedzcie - w czym wam ten koles pomaga?
AK [ Senator ]
Właśnie przypomniałem sobie jeszcze jeden powód niechęci do wizyt u psychiatrów i psychologów. Wlaściwie są to dwa powody, ale związane ze sobą. Ludzie nie lubią mówić o swoich problemach emocjonalnych i psychicznych - take rzeczy sa w Polsce nie wiedzieć czemu niechętnie poruszane, są niemal tabu. I w związku z tym, ludzie nie potrafią o tym mówić. To tez jest bariera do przełamania w kontakcie pacjent-lekarz. To udziela się tym, którzy sami do nich nie chodzą, lub byli raz i więcej nie zamierzają się u nich pokazywać. łatwiej mówić o kłującym bólu w brzuchu niż o wewnętrznych problemach.
Stąd psychiatra może się kojarzyć z osobą zadającą niewygodne pytania, chcącą wiedzieć za dużo (zwłaszcza osoby o plotkarskiej naturze blokują się natychmiast podczas takiego przepytywania).
Ot, kolejny element problemu zdrowia psychicznego w Polsce.
AK [ Senator ]
BIGos - pomaga, oj pomaga. Problemy z psychiką to nie tylko problemy leczone farmaceutycznie. Czasem coś trzeba zmienić, coż zrozumieć, aby lepiej się poczuć w otoczeniu, aby otoczenie mogło z kimś wytrzymać, lub aby pogodzić się z jakimś problemem. Czxasem pomaga samo wygadanie się na temat, czaem jakieś proste ćwiczenia. Np. brak zaufania do ludzi, czy nadmierne spięcie to są rzeczy którymi zajmuje się psycholog. To jakby lekarz 1 kontaktu w sprawach psychiki, a psychiatra to "specjalista", do którego on odsyła cięższe przypadki.
Tofu [ Zrzędołak ]
Chciałbym zwrócić Wam uwagę na jeden podstawowy błąd jaki popełniacie - mylicie psychoLOGA z psycho TERAPEUTĄ. Psycholog w ogóle nie zajmuje się tarapią! To samo tyczy się studiów - studia to psychoLOGIA - tam nie nauczysz się jak pomagać ludziom z problemami (poza kilkoma kursami, które nie zawsze są nawet obowiązkowe). Na psychologii uczysz się o typach osobowości, teoriach, szkołach, testach na IQ i innych... Prawie nie ma zajęć z psychoterapii! Do zostania psychoterapeutą nie potrzebujesz studiów na psychologgi tylko kursy prowadzone przez innych terapeutów - na przykład mój psychoterapeuta (może powinienem powiedzieć "były psychoterapeuta" bo teraz umiem już sam sobie radzić ze swoimi problemami) jest na przykład aktorem teatralnym a wśród innych, których znam jest pełno kucharzy, poetów, jest nawet jeden polityk ;)
I jeszcze jedno - jeśli zastanawiasz się nad psychoterapią, to powinieneś wiedzieć, że to naprawdę ciężki kawałek chleba... Żeby pomagać innym najpierw trzeba umieć pomóc samemu sobie i doprowadzić się do stanu zbliżonego ideałowi... Nazywa się to autoterapią i czasami potrafi przynieść nieoczekiwane skutki - kiedy zagłębiasz się w swoją psychikę nagle na wierzch wychodzą wszystkie te negatywne cechy Twojej osobowości, które przez te wszystkie lata ukrywałeś w swojej podświadomości... Nie wszyscy są przygotowani na taki szok (a uwierz mi, że to JEST szok) i niektórym mówiąc prosto odbija... Dlatego radzę Ci - dobrze się zastanów, czy jesteś na tyle silny psychicznie, żeby poradzić sobie z samym sobą i z tym, co ukrywa Twoja podświadomość...
Wybaczcie, że ten post jest taki chaotyczny, ale tu, gdzie teraz jestem już jest noc a ja jestem niemożebnie śpiący ;)
HOWGH ;p
AK [ Senator ]
Tofu - to gdzie ty jesteś? Na wschodnim wybrzeżu USA już chyba świta, więc może w Australii albo Los Angeles? :)
Owszem, psychoterapia i psychologia jako diagnozowanie to co innego, ale jak dotąd nie widziałem w moim mieście wyspecjalizowanych ośrodków psychoterapeutycznych w których byliby profesjonaliści, a nie oszołomy. U nas wciąż psycholog=psychoterapeuta, co najwyżej w Warszawie jest inaczej, ale warszawa to nie jest typowa Polska :)
Szok - i owszem, wiem coś o tym. Nie ma na świecie osoby, która wiedziałaby o sobie wszystko, a psychoterapeuci wiedzą jedynie o sobie więcej niż zwykły człowiek. Czy wszystko? Nie jestem pewien. Zależy to przecież od teorii, jakiej hołdują, dopiero w jej świetle można analizować pewne zachowania i myśli.
Zresztą, egoistyczne pobudki niesienia bezinteresownej pomocy, cała prawda o altruiźmie i inne kwiatki na pewno nie są dla normalnego człowieka ;)
Xerces [ Konsul ]
Bigos -> to dlatego, że większość ludzi nawet nie wie co to są te pojęcia. Co zaszkodzi społeczeństwu nerwicowiec? Jedynie się trzęsie ze strachu (no chyba że mówimy o nerwicy z lataniem z siekierą). A człowiek z natręctwami? (czy społeczeństwu szkodzi, że np. chodzi 5x częściej myć ręce?). A depresja? W skrajnych przypadkach kończy się samobójstwem. Ale faktem i to przykrym jest to, że ludzie takich odrzucają.
Oj, mylisz się. Psycholog pomaga i to wiele. Do wielu ludzi prędzej dojdzie psycholog niż psychiatra. Ale niestety wielu ludzi mówi tak jak Ty ( a na co mnie psycholog? Co on mi pomoże?). No i tu robią błąd. Bo niestety ludzie oczekują od psychologa gotowca i recepty na jego poczynania. A on może jedynie wskazać ścieżkę jaką masz pójść.
AK – nic dodać, nic ująć.
Tofu -> no cóż nie wiem, jak jest na studiach psychologicznych, ale spróbuj się zatrudnić w jakiejś poradni „bez” wykształcenia psychologa, a tylko z ukończonym kursem. Powodzenia. Z tego co ja wiem to te dwa pojęcia są zintegrowane. Wielu psychologów (jeśli nie wszystkich) posługuje się psychoterapią, bo inaczej po kiego grzyba ludzie by do niego leźli?
A co do zawodu to wiem, że jest baaaardzo ciężki, ale cóż – decyzji jeszcze nie podjąłem.
PS. Jeszcze mylicie pewne pojęcia z psychoanalizą. :)))))
J0lo [ Legendarny Culé ]
na ten temat tak powiem - czlowiek ktory jest normalny jest najbardziej chory ze wszystkich... nei ma ludzi normalnych... nie ma NORMY na zachowania ludzkie...
Xerces [ Konsul ]
J0lo -> ogólnie to co powiedziałeś jest prawdą, ale społeczeństwo tak ustaliło pewne zachowania, że gdy poczynania pewnego człowieka przekraczają granice wytyczone przez ogół to zyskuje on etykietke „NIENORMALNY”. A kiedy jest nienormalny, czyli nie zachowuje się tak jak reszta to trzeba go wydalić.
I pytanie filozoficzne – czy brak normy oznacza też brak odchyleń?