davhend [ Trophy Hunter ]
Achi, trofea, osiągnięcia, platyny, calaki - jak zwał tak zwał - to dobr...
Witam!
Dawno, dawno temu. Gdzieś we wschodniej części Europy grało się w zacisznym pokoju na Playstation, czy to na PC. Dostęp do neta był ograniczony, wszelakie serwisy (takie np jak ten) dopiero raczkowały, a zamiast robiącego furorę facebboka, czy wypalonej naszej klasy ludzie siedzieli na gadu gadu. Człowiek pędził danego dnia miesiąca do kiosku i kupował pismo o grach - dajmy na to, że CDA. Na okładce Icewind Dale 2 i wielki szał na osiedlu. Grę się przechodziło i tyle. Potem było Neverwinter Nights i to samo, grę się przechodziło i tyle. Myślałem sobie po paru takich tytułach, że ja to jestem kozak, używałem potiona w NWN, że mi ten biały smok nie mógł morali złamać, a ten Adaś z bloku obok tego nie umiał przejść. Okazało sie, że nie tylko Adaś na tym się zatrzymał i poszła fama, że tą grę przeszedłem na haxach, ale to już inna historia.
Nastała era X360 i Playstation 3. Nowe zabawki cechowały się ulepszoną grafiką, bezprzewodowymi padami. Potem dochodziły inne bajery jak np Playstation Home, czy Red Ring of Death. To co dostali posiadacze zabawki od ekipy z Redmond trafiło i później w ręce zwolenników czarnego koloru i marki Sony, mowa oczywiście o trofeach, achievementach.
Drodzy czytelnicy, tak jak duży jest internet tak zdania są podzielone. Jedni grają teraz tylko po to by wbijać gamescore, inni mają to w nosie i traktują to jak powietrze. Pierwsi drugich nie rozumieją i vice wersa i tak to się wszystko kręci. Prywatnie należałem do tej drugiej grupy, z czasem jednak ten dźwięk wyskakujący przy ustrzeleniu iluś tam headshotów w danym tytule zaczął mi się podobać i tak to się zaczęło. Potem poleciało z górki. Piszą mi niektórzy czasami, "że ja to chyba nic w tych grach niewidzę poza tymi właśnie trofeami", bla bla bla i że bla bla bla. Przyznam się, że po cichu czasami zainwestuję część swojego kapitału żeby kupić jakiegoś tam trophy whoresa (np. Alone in the Dark), ale nie jest to nagminne. Dobra mieliśmy już lekcję historii i lekkie intro, teraz przejdźmy do konkretów.
Odpaliłem Fallouta 3 zaraz po premierze na PC. Pograłem godzinę i wyłączyłem... "Nie podobało mi się, Interplay lepiej się spisał, a Ci mnie znowu oszukali w tym CDA z tą oceną podchodzącą pod 10". Nawet ich wtedy chyba przestałem kupowac. :) Podczas wizyty na katowickiej "giełdzie komputerowej" dostrzegłem kątem oka, że Fallout 3 jest za 30zł. Uległem impulsowi i wziąłem tą grę (żeby nie było w sensie, że kupiłem), pomyślałem, że teraz może bardziej dojarzałem do tej gry czy coś. No i efekt taki, że minęły dwa tygodnie, a ja wbiłem wszystkie trophy w podstawowej wersji gry.
To właśnie trofea sprawiły, że odnalazłem się w tym i wielu innych światach/przygodach na nowo. Czemu jednak mówię, że cały ten majdan, to dobra rzecz? Ponieważ jeżelibym nawet grał w tą grę na PC te 2 lata temu, to przeszedłbym ją od tak po prostu i tyle, wiele by mnie ominęło. Tutaj natomiast grając według osiągnięć można się poczuć jak prawdziwy łowca. Przemierzamy niezbadane tereny, wtapiamy się w najgłębsze nory by znaleźć tego ostatniego "bubleheda" do kolekcji. Pędzimy do fabryki Nuka-Coli z nadzieją, że znajdziemy tam parę butelek Nuka-Coli Quantum do ostatniego Side-questa. Odkryjemy 100 lokacji, których normalnie odkrylibyśmy z 60. Zrobimy po prostu wszystko to, czego normalnie byśmy nie zrobliśmy, bo by się nam nie chciało.
Dzięki achi poznajemy dokładnie dany tytuł, badamy go krok po kroku, stajemy się swego rodzaju jego sensejem. Trafiają się nienormalne trofea (czasochłonne np 10k killi w Ressistance 2) albo hardkorwe (platyna w Ninja Gaiden 2: Sigma), ale każdy znajdzie tutaj coś dla siebie i podążając tą ścieżką będziesz bardziej usatysfakcjonowany z grania niż do tej pory.
*nie bardzo wiedziałem pod jaki temat to podpiąć bo chcę napisać ogółem o wszystkim po trochu.
gnoll [ Legend ]
Borderlands.
Dwie postacie, w tym jedna na maksa wylevelowana. Drugiej ledwo co brakuje do granicy.
Każdą postacią przeszedłem co najmniej dwa razy podstawkę, i wszystkie DLC.
Prawie 170 godzin przegranych wg. Xfire.
Wszystkie zadania wykonane.
Gry wciąż nie wywaliłem.
Dlaczego? Ano dlatego że wciąż mi pokazuje 73/80 zdobytych achivów :) Tak, gram również dla osiągnięć, lubię je zdobywać. Dlatego np. ostatnio katowałem HL 2, L4D 2... ale nie wszystkie gry z osiągnięciami na tyle mnie interesują, aby je zdobywać.
Gdyby nie to głupie DLC, już miałbym 100%...
COREnick [ Hunter ]
W Ojcu Chrzestnym zrobiłem wszystko, co się tylko dało, tak samo Beyond Good and Evil, w Quake II znalazłem wszystkie sekrety, to samo w RtCW. Chciałbym kiedyś przejść ponownie parę razy Mirror's Edge, pobawić się nad czasami i zaliczyć 100% TDU, ale niestety nie mogę teraz, bo obecny sprzęt nie pozwala. Jak mi jakaś gra przypadnie do gustu i mam za dużo czasu, albo nie mam w co grać, to się bawię w to wszystko, jednak zwykle to olewam - wystarczy mi, że znajdę chociaż jeden sekret na poziomie. Aczkolwiek to, czy przejdę grę raz jeszcze (i raz jeszcze...), nie zależy od tego, czy można w niej zdobyć trofea, sekrety itp., a raczej od tego, czy gra jest naprawdę dobra i warta tego pod względem samego gameplayu, ewentualnie od tego, że wyszedł ciekawy mod do niej.
I tak przy okazji naszła mnie taka refleksja, związana z tym, że gram teraz na słabszym kompie (netbooku), a może i rada? Tak, jeśli kiedyś poczujecie, że wszystkie gry was nudzą, odpalicie coś na kilka minut i wyłączacie, włączacie następne, wyłączacie itd., jeśli macie dość kolejnej strzelanki, czy samochodówki, czy czegokolwiek innego, zrobionego wciąż na to samo kopyto, to zróbcie sobie taki mały restart. Schowajcie konsolę/komputer do szafy, kupcie psx-a, albo kompa za 50-100zł (używanego, samą jednostkę) i zacznijcie szukać gier na niego, a okaże się, że jakimś cudem ominęliście setki ciekawych tytułów, wartych odkrycia. Ba, być może okaże się (tak jak w moim przypadku), że będziecie się przy tych zapomnianych starociach (o dziwo) bawić świetnie, czasem nawet lepiej, niż przy nowych grach, które (nie oszukujmy się) coraz częściej, oprócz lepszej oprawy i rozbudowania, niestety nie oferują wiele więcej od klasyków.
To tyle, nie będę Ci kradł wątku, davhend. ;)
EDIT:
Heh, dopiero zauważyłem lekkie podobieństwo naszych stopni na forum. :) To nieco oddaje to, co wolimy w grach robić - Ty polujesz bardziej dla trofeów, a ja poluję bardziej dla samego polowania. ;) O i tu trafiam na tekst, który oddaje moją opinie na temat:
Nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go...
(...i samemu nim nie być. ;P)
davhend [ Trophy Hunter ]
Nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go...
Lepiej bym tego nie ujął. :)
gnoll - też zamierzam się w niedalekiej przyszłości wziąść za ten tytuł. Bajka, a nie gra. :)
U.V. Impaler [ Hurt me plenty ]
Nie mam pierdolca na tym punkcie, ale postawiłem sobie za punkt honoru zdobyć achievement Better Off Dead w Plants vs Zombies GOTY na PC. Jak na razie same porażki notuję w tej materii. :D
Hitmanio [ Legend ]
Achievementy urozmaicają rozgrywkę, ale samo granie dla nich? ... Nie wiem jak to ująć, dostanę achievement, fajnie, ładnie wygląda... Nie dostanę... no i? ^ ^
U.V. Impaler [ Hurt me plenty ]
Hitmanio ---> Ja np. widziałbym w tym satysfakcję, że udało mi się zrobić coś trudnego. To jak noszenie krasnala w Episode Two. Zero w tym frajdy, ale satysfakcja na końcu ogromna.
davhend [ Trophy Hunter ]
Hitmanio - w swojej argumentacji nie powiedziałem, że należy tylko dla nich grac, bo to chore. Zasugerował jedynie, że często one umilają rozgrywkę poprzez dokładniejsze poznanie danej gry. Tak jak powiedział Impaler: "To jak noszenie krasnala w Episode Two. Zero w tym frajdy, ale satysfakcja na końcu ogromna." Jednym razem jest to więc satysfakcja, drugim razem czujesz się jak łowca, trzecim się rozczarujesz i rozwalisz pada o ścianę, różnie to bywa, ale jest to po prostu dobry, motywujące dodatek do grania.
Windows XP 16 [ Senator ]
Czy trofea sprawiają, że gry są lepsze, ciekawsze? Wątpię. Czy wydłużają ich "żywotność"? Owszem. W moim przypadku trofea nie zmieniają ogólnego spojrzenia na dany tytuł. Jeśli gra mi się nie podoba to nie jest to kwestia platformy, grafiki czy braku trofeów, a samej gry.
Trofea są dla mnie czymś co pozwala wyciągnąć z gry maksimum przyjemność, wypróbować wszystkie tryby, mieć cel w czymś co konkretnego celu wcześniej by nie miało, ale warunkiem jest to, że gra musi się przede wszystkim podobać.
Gry, w których platynowanie sprawiło mi największą przyjemność to DIRT 2 i Wipeout HD. W tej pierwszej trofea były tak ułożone, aby mieć pewność, że po zdobyciu platyny wypróbowałeś naprawdę wszystkiego co gra ma do zaoferowania. Świetna zabawa od początku do końca. W Wipeoucie była to raczej walka z samym sobą, z własnymi słabościami i tym co w grach można osiągnąć. Oczywiście nie raz miałem ochotę rzucić padem o ścianę, ale dalej ciągnęło mnie, aby przejść tą zasraną karierę na najwyższym poziomie trudność czy dojść do prędkości Supersonic w Zone Mode. Kiedy w końcu na ekranie ujrzałem wyskakujący komunikat z napisem "You've earned a trophy- Transcendence" poczułem taką satysfakcję, jakiej nie dała mi jeszcze żadna gra w tej generacji konsol :)
Sam wciąż wracam do Crash Team Racing oraz Wipeouta 2097 z PSX i bawię się tak samo dobrze (o ile nie lepiej) jak przed laty,
Orlando [ Legend ]
Naczelna Achievement Whore się melduje.
Osobiście zdobywanie achievementów sprawia mi wielką radość, nie mam pojęcia dlaczego.
davhend [ Trophy Hunter ]
Windows XP 16 - kolejny dobry argument, którego zapomniałem przytoczyc: "wydłużają żywotność gry". :)
Cyber Rekin [ Sharkee ]
W zeszłym roku w którymś CDA (gdzieś go jeszcze mam) był bardzo fajny artykuł o Aczikach, Trofeach, Aczi Whore i ogólnie dlaczego to tak nas kręci. Jak już kiedyś mówiłem, trofea i wyzwania są fajne, ale trzeba uważać na granicę pomiędzy Trophy Hunterem a Trophy Whorem.
Jeśli chodzi o nas to jest kilka powodów dla którego to robimy:
-Rywalizacja
-Kolekcjonerstwo
-Satysfakcja
I te 3 najważniejsze cechy tej zabawy wystarczą, aby zmusić takich jak my do siedzenia 17 godziny z rzędu próbując zdobyć 485. magiczne majtki.
jetix200 [ Człowiek ]
Acziki to dobry sposób na wydłużenie żywotności gry. Kiedy komuś się jakiś tytuł przejada powoli, a widzi, że nie ma wszystkich osiągnięć i nie może tego przeboleć to próbuje je zdobyć dzięki czemu rozgrywka jest dłuższa o parenaście(/dzięsiąt/set?) godzin.