GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

W starym kinie

27.01.2011
09:51
smile
[1]

kamehameha [ Konsul ]

W starym kinie

Lubicie stare kina?

Kilka dni temu wybrałem się na "Exit Through The Gift Shop" do wrocławskiego kina Lwów. Budynek robi przygnębiające wrażenie, w ogóle nie pasując do kreowanego w mediach wizerunku Wrocławia jako miasta nowoczesnego. Widać, że ostatniego remontu doświadczył kilka dekad temu. Stare, niewygodne fotele, unoszący się w powietrzu zapach kurzu, na sali - może kilka osób.

Wczoraj z kolei wybrałem się na "Black Swan" do jednego z multipleksów. Film fajny, ludzie na sali - mniej. Grubas siedzący obok mnie przez pół filmu ciamciał popcorn, dwie gimbery przez cały seans wymieniały się uwagami na temat tego, co akurat leci na ekranie (co niestety jest w kinach nagminne), szczytem było, gdy w trakcie projekcji jakiś dresik odebrał telefon (!!!).

Wyszedłem zmęczony. Szybko uświadomiłem sobie, że w starym poczciwym Lwowie bawiłem się wielokrotnie lepiej niż w topowym multipleksie. Bez tłumów, bez popcornu, bez wyeksploatowanej korporacyjną harówką obsługi, obok ludzi, którzy przyszli na film (a nie do kina).

Podobno Lwów niedługo ma zostać zamknięty. Na jego miejscu powstanie nowoczesny czterosalowy multipleks. Ktoś powie, że taka kolej rzeczy - być może ma racje, mimo to smutek mnie ogarnia, że stare kina coraz szybciej znikają z polskiego krajobrazu...


W starym kinie - kamehameha
27.01.2011
10:06
smile
[2]

pablo397 [ sport addicted ]

żale żalami, ale taka prawda, że ludzie w kinie nie potrafia sie zachowac. ostatnio tez bylem na black swan - za mna siedziala ekipa czterech kolezanek - co chwila hihi, haha, telefonik. obok usiadl chlopaczek z dziewczyna (powiedzmy 18 lat), chlopaczek w dresiku i bluzie, chyba z treningu wracal - stwierdzil, ze zdejmie bluze i bedzie w samej koszulce siedzial - waliło od niego chamskim potem...

popcorn i telefony na sali - to juz standard, przyzwyczailem sie. ale zeby ludzi nie stac bylo na antyperspirant czy prysznic albo przychodzili do kina na kolezenskie pogaduchy i glosne komentarze?

utwierdzilem sie w przekonaniu, ze do kina mozna chodzic tylko na komedie i amerykanskie blockbustery - na cos ambitniejszego nie ma sensu, bo klimat i tak popsuja ludzie na sali. lepiej poczekac na wersje od wujka torrenta.

żenua.pl

27.01.2011
10:14
[3]

Abdul Jarrah [ Pretorianin ]

Bo do dzisiejszego kina nie chodzi się na premierowe seanse tylko na końcowe. Nie ma motłochu, bo ten już film "zaliczył", za to są ludzie, którym zależy żeby obejrzeć obraz. Na sali garstka ludzi, nikt nikomu nie przeszkadza. Tylko trzeba uzbroić się w cierpliwość.

27.01.2011
10:20
[4]

el f [ RONIN-SARMATA ]

kamehameha

Jak będziesz kiedyś w Szczecinie, to pójdź do kina "Pionier" na jakiś seans w sali o nazwie "kiniarnia" - bardzo fajny klimat - stoliki, barek i... szpulowy projektor przyjemnie terkoczący :)

pablo397

do kina mozna chodzic tylko na komedie i amerykanskie blockbustery - na cos ambitniejszego nie ma sensu, bo klimat i tak popsuja ludzie na sali.
Mam odwrotne doświadczenia - na "coś ambitniejszego" chodzę do kin studyjnych (właśnie "Pionier" i "Zamek") a holiłódzkie masówki oglądam na kompie. W studyjnych nie dość że nie serwują popcornu to i nie spotkałem się z telefonistami czy komentatorami.

27.01.2011
10:33
[5]

stealth1947 [ Miejsce na Twoją reklame ]

Ja chodze zawsze 2-3 tygodnie po premierze i zawsze rano! Zazwyczaj w salach jest wtedy max 10 osob.

27.01.2011
10:35
[6]

Mephistopheles [ Hellseeker ]

"Moje" stare kino kojarzy mi się przede wszystkim z niewygodnymi siedzeniami, obdartym płóciennym ekranem, brakiem ogrzewania, brakiem klimatyzacji i przesunięciem daty premier filmowych średnio o pół roku. Nie tęsknię.

A to, że obecne sale kinowe wyglądają jak spęd bydła najgorszego sortu, nie jest żadną tajemnicą. Dlatego, gdy tylko istnieje taka możliwość, zawsze staram się chodzić na seanse o jak najwcześniejszej godzinie lub na długo po premierze. Dwa razy zdarzyło się nawet, że miałem całą salę dla siebie. Takie kino domowe, tylko bez domu. Rewelacja.

27.01.2011
13:02
[7]

promilus1 [ Człowiek z Księżyca ]

Ja stosuję strategię "na Mephistophelesa";) W "starym kinie" byłem ostatnio na "Essential Killing", bo w multipleksie nie grali i nie wspominam najlepiej tej wizyty. Fotele poustawiane niemal na tej samej wysokości, niewygodne, miejsca na nogi tyle co w busie, niewielki ekran (ale z kurtyną!), zimno, że trzeba było w kurtce siedzieć, słabe nagłośnienie.

Czytałem wywiad z właścicielem tego kina, to użalał się, że ludzie nie przychodzą do jego kina, bo wolą blockbustery, a nie coś ambitniejszego. Że też do głowy mu nie przyszło, ze oglądanie filmu w takim kinie jest mało komfortowe i może dlatego nie ma widowni. Teraz grają "Mr Nobody", na który chętnie bym się przeszedł, ale raczej do multipleksu. Robią seanse za 7 i 10zł, ale ja i tak wole płacić 2 razy tyle w cinema-city, lub jak czegoś nie grają, to ściągnąć to sobie z internetu. Oglądanie filmów na tygodniu, w porannych godzinach rządzi.

27.01.2011
15:44
[8]

Dzikouak [ Konsul ]

A propos małych kin - rzadko w nich bywam, bo bardzo rzadko jest w nich co oglądać. Niestety, nawet w największych miastach kin, w ktorych regularnie wyświetlane są dobre filmy mona policzyć na palcach jednej reki. Albo na jednym palcu. Szkoda, bo jest wiele starych filmów, które np.: ciężko znaleźć w innej postaci (nie wydawano ich na VHS/DVD) a i teraz kręci się dużo filmów. Mali producenci z Iranu czy Pakistanu nie chcą kokosów za kopie, a przy dobrej reklamie regularne seanse czy maratony filmów egzotycznych mogłyby przyciagnąć całkiem sporo ludzi, choćby i snobów pozujących na znawców :o) Bardzo fajne pod tym względem bylo wrocławskie kino Dworcowe.

A co do dużych kin to przyznam, że nigdy nie miałem z nimi problemów. Popkorn - wybaczcie, ale w kinie zwykle jest tak głośno, że ciężko byłoby usłyszeć nawet świnię w rzędzie obok. Rozmów i telefonów sobie nie przypominam. Oczywiście nieprzesadne komentowanie samego filmu mi nie przeszkadza. W końcu kino to miejsce publiczne. Inna rzecz, że zwykle chodzę na późne seanse, ale bywam też po południu w weekendy (kiedy jest dużo młodzieży). Kto wie, może po prostu mam szczęście i dla wyrównania karmy na głowę zawali mi się sufit albo spadnie projektor :o)

27.01.2011
16:08
[9]

Conroy [ Legend ]

Wiem że pewnie będę brzmiał jak silący się na alternatywność snob, ale ja chodzę już tylko do małych, kameralnych kin i ewentualnie na jakieś przeglądy DKFów. To że w Żaku w Gdańsku siedzenia ustawione są w jednej linii, że czuć wstrząsy od przejeżdżającego obok tramwaju ma swój urok. W multipleksie byłem ostatnio na "Wrogach Publiczych", ja się łatwo irytuję i chrupiący dookoła popcorn, szepty, rozmowy i zapach nachos zbyt mnie denerwowały i nie mogłem się skupić na seansie. Od tego czasu dałem sobie spokój z takimi kinami, trochę mnie boli to, że do dziś nie widziałem żadnego filmu w 3D ale kiedyś to nadrobię.

27.01.2011
16:49
[10]

nutkaaa [ inz arch Panna B ]

Zdecydowanie częściej bywam w multipleksach, ostatnio byłam po maturze w jakimś małym kinie w Ustroniu Morskim no i niestety wrażenie nienajlepsze - akurat był dość popularny film, więc sala pełna (bo w okolicy nic nie było, do tego szczyt sezonu wakacyjnego). Siedzenia w jednym rzędzie dla osoby z moim wzrostem to katastrofa, ciągle na prawo i lewo się przechylałam, żeby coś widzieć. Najbardziej przykre było dla mnie to, że w połowie filmu zniknął na kilka minut dźwięk...
Dzisiaj się wybieram do poznańskiego APOLLO na Mr Nobody, ostatnio byłam w tym kinie chyba w okolicach podstawówki więc kupę czasu temu i nie wiem nawet czego mam się dzisiaj spodziewać :)
A do multipleksów też raczej chodzę po kilku tygodniach od premiery, szczególnie fajnie jest w Cinema-City Kinepolis, gdzie późnym wieczorem już praktycznie nikogo nie ma, ostatnio na Skrzydlatych Świniach było 6 osób na sali ;)

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.