GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Pink Floyd x 2

18.01.2011
18:15
smile
[1]

Behemoth [ Rrrooaarrr ]

Pink Floyd x 2

Wtorek. Dla mnie wolne zatem poniedziałek z reguły kończy się masowym wspieraniem polskiego przemysłu alkoholowego i nikotynowego. Wczoraj też tak było, ale w pewnym momencie naszła mnie chęć aby odwiedzić pobliski Empik i zakupić "Obscured By Clouds" Floydów (planowany od jakiegoś czasu). Myśl wprawiłem w życie, płytkę zapakowałem do plecaka i wróciłem do znajomych. Stety-niestety dzisiaj okazało się, że kupiłem wczoraj "A Saucerful Of Secrets" tegoż samego zespołu, ale akurat dwóch pierwszych krążków tego zespołu też nie miałem w swojej kolekcji dlatego nie rozpaczam po tej pomyłce, ale...

...tak sobie słucham tego krążka i nie poznaję jednego ze swoich ulubionych zespołów. Album jest fatalny na bolącą głowę, bo tylko pogłębia uczucie rozjechanej alkoholem świadomości, ale zupełnie inny niż to co Floydzi nagrywali w tzw. "klasycznym" okresie studyjnej twórczości. Nie tyle chodzi mi o brzmienie, co o charakter kompozycji, które są mniej oczywiste i bardzo hipnotyczne, a tu i ówdzie nawet groźne. Tym samym zastanawia mnie co lub kto wywierał największy wpływ na muzykę Floydów w tamtym okresie? Czy Pan z obrazka miał aż taki wpływ na charakter Pink Floyd? Czemu grupa odstąpiła od tego stylu?

Jak oceniacie spodek tajemnic? Czy da się w ogóle wartościować te dwa odmienne style PF?


Pink Floyd x 2 - Behemoth
18.01.2011
18:24
[2]

Yakeem [ Konsul ]

Tym samym zastanawia mnie co lub kto wywierał największy wpływ na muzykę Floydów w tamtym okresie?

Może byli to Beatlesi, takimi płytami jak "Sgt. Pepper's (...)" oraz "Abbey Road".

18.01.2011
19:31
[3]

Behemoth [ Rrrooaarrr ]

Ciekawa teoria. Nie słyszałem tych krążków. Czy rzeczywiście noszą elementy, które są bliskie pierwszym dokonaniom Floydów?

18.01.2011
21:40
[4]

Behemoth [ Rrrooaarrr ]

Na stronach ciotki wikipedii jest jakiś pokrętny opis. Żałuję, że nie ma mnie teraz w domu, bo mam tam książkę Weissa o wszystkich utworach PF... to bardzo by pojaśniło całą sprawę.

19.01.2011
17:09
[5]

mackie majcher [ Konsul ]

Jak dla mnie te starsze płyty Pink Floydów odstają od takiego np. The Wall'a. To dlatego, że pojedyncze utwory z jednej płyty nie tworzą jednej integralnej całości. Floydzi poszukują dopiero swojego brzmienia, co chwilami jest bolesne w odbiorze ;]. Czasem zbyt mocno odchodzą w takie ciężkostrawne brzmienie, nie wiem w jakim celu (poziomem skomplikowania nie można tego przyrównać do przeciętnych solówek jazzowych, więc raczej nie mieli na celu pochwalić się swoim warsztatem, a nieznośnie to brzmi..). Utwory potrafią się bardzo różnić od siebie stylem, dla mnie to jest irytujące.

Co innego np. takie polskie VooVoo. Mają wiele różnych stylów, ale każda płyta mieści się zawsze tylko w jednym (i każda jest udaną całością).

19.01.2011
17:23
[6]

karas_PL [ Kotwa! ]

Dla mnie, moi ukochani Floydzi zaczynają się od płyty Meddle i legendarnego "Echoes". Wcześniej było to tylko poszukiwanie przez nich własnego stylu, od czysto Beatelsowych jak "Arnold Layne" do skrajnej psychodelii, której według mnie ledwo co da się słuchać...

Polecam:
1:06 - dla mnie jest to najlepszy ciąg dźwięków, jakie mógł człowiek kiedykolwiek wzbudzić :)

Aaa, i do zobaczenia na Watersie w Łodzi :)

19.01.2011
21:22
[7]

Behemoth [ Rrrooaarrr ]

No to mamy garstkę negatywnych opinii. Ciekawe jak inne osoby odebrały (oceniają z dzisiejszej perspektywy) wczesną twórczość grupy i ten album?

Coś jest w zarzucie, że grupa żonglowała nastrojem na "A Saucerful of Secrets", o czym też wspomniałem (szczególnie irytujący jest jeden z instrumentów, chyba wibrafon, który pojawia się w dwóch fragmentach płyty - niemal jakby Mim wszedł na cmentarz). Niemniej ja mam swoje "niemniej", bo bardzo rozemocjonowane, głębokie kompozycje mogą zaiste wywołać wiele emocji, a o to przecież chodzi. Na pewno nie będę porównywał tego albumu z późniejszymi, bo chyba trudno czynić takie porównania, ale jest w nim kilka elementów, które trudno wydostają się z głowy, a finałowe "And what exactly is a dream? And what exactly is a joke?" to niemal jak otwarty zabieg na własnej duszy.

Na wielkie koncepty czas przyszedł później, a takie wykopaliska na pewno odświeżają pojęcie o PF. Oczywiście pod warunkiem, że ktoś tak jak Ja dotąd okopał się czterema ścianami ;-).

20.01.2011
20:58
[8]

Behemoth [ Rrrooaarrr ]

Przeczytałem kilka recenzji i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że są one w większości przypadków pisane "w perspektywie", która najczęściej przyprawiona jest schematem: "Barrett out, Gilmour in". Chciałbym przeczytać jakąś recenzję z dnia premiery tego albumu, ale to chyba nie będzie łatwe. A same recenzje, zawierające dwa wspominane elementy, oscylują na dwóch biegunach ocen: pozytywnych i negatywnych. Rzeczywistość widać jest determinowana indywidualnym podejściem.

20.01.2011
21:06
[9]

Saul Hudson [ Legend ]

Mnie właśnie zastanawia jakim cudem udało się Floydom zdobyć taką popularność wypuszczając na początku działalności takie gnioty. Rozumiem, że wtedy była moda na ciągotki psychodeliczne, ale bez przesady. Większości skomponowanych kawałków za Barreta nie da się słuchać.

Co innego późniejsza twórczość. To już podchodzi pod mistrzostwo świata.

Ostatnio codziennie włączam sobie koncert Gilmoura "Remember That Night - Live At The Royal Albert Hall", który umila mi czas spędzony nad przygotowaniami do sesji ;)

20.01.2011
21:09
[10]

Behemoth [ Rrrooaarrr ]

Odważna opinia, ale zdecydowanie przesadzona. Dla każdej muzyki zawsze warto pozostawić jakiś margines tolerancji, a jeżeli już chodzi o Barretta, którego znam z solowej twórczości, to jego utwory (również i ten z ASOS) posiadają dużo mocy. Na pewno trudno byłoby je nazwać "gniotami" i nie do końca zgodzę się z teorią mody bowiem z tego co wyczytałem do tego albumu (jak i pierwszego PF) wciąż ludzie masowo powracają...

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.