GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Gomułka uratował Polskę przed kolejnym "rozbiorem"?

26.11.2010
14:05
[1]

ksips [ Legend ]

Gomułka uratował Polskę przed kolejnym "rozbiorem"?

Gdzieś czytałem artykuł na ten temat, jakoby Gomułka dowiedział się zawczasu o planie Chruszczowa, który zakładał podzielenie Polski (tj. oddanie zachodniej części pod władanie RFN/NRD - nie pamiętam której) w imię dobrych stosunków z sąsiadem niemieckim. Gomułka ponoć dowiedział się wcześniej, i puścił agentów UB za człowiekiem Chruszczowa który pojechał negocjować sprawę. Wszystko się rypło, bo Władek poleciał na skargę do Breżniewa, który wykorzystał całą sprawę do odsunięcia Chruszczowa.

Spotkał się ktoś z tą teorią?

26.11.2010
14:29
[2]

ksips [ Legend ]

Mam :)



Czy to możliwe, by peerelowski wywiad rozpracowywał osoby z najwyższych kręgów władzy w ZSRR, ludzi Chruszczowa? Możliwe. A jak to było? Przeczytajcie


Chruszczow z wizytą w Warszawie, lipiec 1964 (z lewej - premier Józef...
Rok 1964. W Polsce od ośmiu lat rządzi I sekretarz Komitetu Centralnego PZPR Władysław Gomułka. Zaostrza się zimna wojna. W 1961 r. mur berliński dzieli stolicę Niemiec na dwie części. Jednocześnie większość państw ciągle nie zaakceptowała wyznaczonej po 1945 r. zachodniej granicy Polski. Gomułka obawiał się, że ZSRR dąży do porozumienia z zachodnimi Niemcami kosztem polskich granic i kosztem istnienia Niemieckiej Republiki Demokratycznej.

Mizdrzył się do Niemców

Peerelowski wywiad nieustannie podsycał obawy polskich przywódców o trwałość uregulowań terytorialnych po II wojnie światowej. Gomułka z największym niepokojem odnosił się do wszelkich informacji świadczących o tym, że władze radzieckie mogą porozumieć się z Niemcami ponad głowami Polski. Za szczególnie groźną uznał misję sondażową w RFN Aleksieja Adżubeja, redaktora naczelnego "Izwiestii", prywatnie zaś zięcia Nikity Chruszczowa, I sekretarza KC Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Radziecki przywódca wielokrotnie już używał go do tajnych misji zagranicznych.


Latem 1964 r. Adżubej wraz z grupą dziennikarzy radzieckich odwiedził RFN. We wspomnieniach spisanych wiele lat później wyraźnie pomniejszał znaczenie tej wizyty: "Rozmawialiśmy z kanclerzem Erhardem, Willym Brandtem, wielkimi przemysłowcami, górnikami w Ruhrze, zjeżdżaliśmy z nimi do podziemnych wyrobisk, zwiedzaliśmy stalownie i farmy. Odbyło się mnóstwo dyskusji, prosiliśmy o wywiady i udzielaliśmy ich sami - wszystko jak zwykle". Czyli nic istotnego, rutyna.

Inaczej to widziano w Polsce. Wizycie przyglądano się bardzo starannie. Dla Mieczysława F. Rakowskiego nie ulegało wątpliwości, że Adżubeja w RFN przyjmowano nie jako redaktora naczelnego, lecz jako nieoficjalnego wysłannika Chruszczowa. Poruszane tam przez niego kwestie brano za stanowisko I sekretarza.

Wysłannik Chruszczowa - zauważał w swym dzienniku Rakowski - zachowywał się w RFN "bardzo swobodnie i mizdrzył [się] do Niemców". Mówił im to, co chcieli usłyszeć. "My, Rosjanie, jesteśmy jedynymi, którzy rozumieją was, Niemców". Pytany, czy może sobie wyobrazić zjednoczenie Niemiec, ale nie pod auspicjami komunistycznymi, odpowiedział: "Chcemy, aby cały świat był komunistyczny i będzie komunistyczny. Jednak nie chcemy nikogo zmuszać do przyjęcia naszego systemu". Niemcy "sami muszą zadecydować, na wschodzie i zachodzie, w NRD i NRF". Wyrażał nadzieję na poprawę stosunków między ZSRR i zachodnimi Niemcami. "Później moglibyśmy z całym spokojem rozwiązywać również inne problemy".

Te "inne problemy" najbardziej zbulwersowały Rakowskiego - przeczuwał, że chodzi zapewne o polskie ziemie zachodnie, które dopiero niecałe 20 lat znajdowały się w granicach PRL.

"A to się Gomułka ucieszy" - przewidywał naczelny "Polityki", jaka będzie reakcja I sekretarza na wypowiedzi Adżubeja. Wystąpienia zięcia Chruszczowa znał jedynie z przekazów prasowych.

Gomułka karci Chruszczowa

Władysław Gomułka wiedział, o czym mówił Adżubej podczas rozmów z kanclerzem Erhardem i premierem Bawarii Franzem Josefem Straussem. Informacji tych dostarczył mu polski wywiad. Dysponował nie tylko pisemnymi relacjami, ale też nagraniami.

Pomimo poszukiwań nie udało się mi dotrzeć do dowodów bezpośrednio świadczących o inwigilacji przez polski wywiad Adżubeja podczas jego podróży po zachodnich Niemczech. Istnieje jednak wiele dowodów pośrednich, że Gomułka dysponował materiałami źródłowymi. Ostrość jego reakcji świadczy o tym, że miał w ręku nie tylko zapis artykułów prasowych, ale twarde dowody nielojalności Chruszczowa próbującego w rozmowach z Niemcami "handlować" polskimi interesami.

Autor biografii Edwarda Gierka, na podstawie relacji jego długoletniego najbliższego współpracownika Jana Szydlaka, stwierdza, że Gomułka podjął bezprecedensową w dotychczasowych stosunkach polsko-radzieckich decyzję śledzenia przez polski wywiad wszelkich poczynań Adżubeja w Bonn. "Polscy oficerowie - pisze Janusz Rolicki - w sposób zaskakująco skuteczny nagrali wypowiedzi zięcia Chruszczowa wygłoszone na nieoficjalnych spotkaniach. Świadczyły one niezbicie, że wysłannik Kremla jest skłonny oferować Niemcom, kosztem Polski, nie mówiąc już o NRD, znaczne ustępstwa terytorialne za cenę wystąpienia Niemiec zachodnich z NATO".

Po uzyskaniu dowodów prawdziwych intencji Chruszczowa przywódca PZPR przesłał do niego, wraz z kopią taśmy magnetofonowej, bardzo ostry w formie i tonie list (jego kopię otrzymał też główny rywal Chruszczowa na Kremlu Leonid Breżniew). Gomułka jednoznacznie podkreślił, że Polska nigdy nie zgodzi się na to, żeby jej kosztem dokonywane były korekty terytorialne na rzecz Niemiec.

Ze wspomnień Piotra Kostikowa, kierownika sektora polskiego w KC KPZR, wynika, że o sprawie Adżubeja rozmawiał z nim z polecenia Zenona Kliszki (wówczas drugiej osoby w PZPR) jego sekretarz osobisty Ryszard Frelek. Wypowiedź Frelka świadczyć miała o tym, że strona polska doskonale orientuje się w kulisach misji Adżubeja.

Za radą Kostikowa przyjechał do Warszawy jego przełożony Jurij Andropow, wówczas kierownik wydziału spraw międzynarodowych KC. Namówić on miał Gomułkę, aby ten zadzwonił do Chruszczowa i przekazał mu wyrazy swego oburzenia z powodu misji Adżubeja. Grupie wpływowych pracowników aparatu partyjnego KPZR wyraźnie zależało na podgrzewaniu atmosfery wokół jego wypowiedzi i mnożeniu płynących z sojuszniczych stolic sygnałów niezadowolenia z polityki Chruszczowa.

O konflikcie Gomułki z Chruszczowem wspomina również Franciszek Szlachcic, wówczas wiceszef MSW. Był on świadkiem ostrej wymiany zdań podczas ich osobistego spotkania przy okazji polowania w Łańsku. Gomułka nawiązał podobno do wypowiedzi Adżubeja, który "dopiero co" miał wrócić z Niemiec, "gdzie coś nieopatrznie chlapnął w sprawie zjednoczenia Niemiec". "Wiesław", mówiąc o tych wystąpieniach, powoływać się miał jedynie na zachodnią prasę.

W tym miejscu Szlachcic tajemniczo dodał: "Skądinąd miał szczegółową informację", nie precyzując, skąd te informacje pochodziły, kto je dostarczył i czym się różniły od prasowych. Z kontekstu jego wypowiedzi da się wywnioskować, że ich źródłem mógł być wywiad. Na słowa Gomułki Chruszczow miał zareagować nerwowo, próbując przekonać gospodarza do konieczności "uelastycznienia polityki w stosunku do RFN", a gdy to się nie udało, chciał nawet w pewnym momencie "wstać i opuścić kolację".

To, że Gomułka w rozmowach i korespondencji z Chruszczowem dysponował pełną wiedzą na temat misji Adżubeja, wydaje się bezsporne. Podobnie jak to, że informacji tych dostarczył mu wywiad cywilny.

"Największy sukces polskiego wywiadu"

Istnieją liczne dowody na to - o czym pisze sam Adżubej - że do Moskwy dotarły z Warszawy taśmy z nagraniami jego spotkań w RFN. Ale czy polski wywiad zdobył je samodzielnie, czy też pozyskał je z innych źródeł?

Za "największy sukces polskiego wywiadu" uważa ich zdobycie były jego pułkownik Henryk Bosak, który pisał na ten temat. Mało prawdopodobna wydaje się jednak przedstawiona przez niego wersja, według której tajne informacje o rozmowach zięcia Chruszczowa otrzymać miał rezydent polskiego wywiadu w Maroku od zaprzyjaźnionego radcy ambasady Francji. Francuski dyplomata mógł oczywiście świadomie lub nieświadomie potwierdzić znane już z innych źródeł fakty - ale kto dostarczył taśmy?

Można zaryzykować twierdzenie, że przekazał je polskiemu wywiadowi wywiad NRD. Dla bytu Niemiec wschodnich i rządzących w nich komunistów polityka Chruszczowa stanowiła śmiertelne zagrożenie; misja Adżubeja była świetnym pretekstem do tego, by zdyskredytować w oczach konkurentów na Kremlu I sekretarza KC KPZR. Sondując w 1964 r. możliwość zjednoczenia Niemiec za cenę ich neutralizacji, Chruszczow podążał śladami Berii z 1953 r., którego usunięto, oficjalnie, za próbę rewizji polityki radzieckiej w stosunku do Niemiec w duchu Rapallo.

Szef wywiadu NRD Markus Wolf pozostawał w świetnych osobistych relacjach z gen. Szlachcicem. Jego kontakty z nim - pisał we wspomnieniach - "były otwarte i niekonwencjonalne". Załatwiał z nim "delikatne" sprawy, wykorzystując do tego wspólne polowania, podczas których "na leśnej ambonie, gdzie nikt nie mógł ich podsłuchać", prowadzili długie dyskusje.

Czy podczas takich polowań przekazał mu nagrania z poufnych spotkań Adżubeja? Wywiad podległy Wolfowi miał operacyjne możliwości zdobycia tych nagrań. W rezydencjach bońskich polityków i dziennikarzy miał założone urządzenia podsłuchowe. Pracowały na jego rzecz liczne źródła w zachodnioniemieckich urzędach. Miał agenturę w erefenowskim kontrwywiadzie.

Niezależnie od tego, który wywiad zdobył kompromitujące taśmy, trafiły one w najlepszym czasie do rąk przeciwników Chruszczowa.

Oczy wychodzą z orbit

Późnym latem 1964 r. do przebywającego na urlopie w gruzińskiej Picundzie Chruszczowa specjalnym kurierem przesłana została z Moskwy przesyłka zawierająca informację o wypowiedziach jego zięcia w RFN. Chruszczow błyskawicznie polecił mu, by udał się do sekretarza KC Nikołaja Podgornego i złożył mu wyjaśnienia na ten temat.

Podgorny przyjął Adżubeja i odczytał mu dokument, z którego wynikało, że "pewna społeczność" odniosła się z najwyższym oburzeniem do jego wypowiedzi, a zwłaszcza do słów: "Co się tyczy muru berlińskiego, jak tylko wrócę do domu, powiem o tym papie i zburzymy go".

Według wspomnień Adżubeja, jego reakcja na te słowa była następująca: „Oczy wyszły mi z orbit nie tylko z powodu »papy «. Oskarżenie było więcej niż poważne. Oświadczyłem Podgornemu, że nie mam zamiaru usprawiedliwiać się z powodu tego, co usłyszałem. Nawet gdybym bąknął coś o »murze «, moi koledzy nie przełożyliby bredni swego redaktora”. Podgorny przyjął wyjaśnienia Adżubeja, pozornie uznał sprawę za załatwioną.

Teraz Adżubej skontaktował się z szefem KGB Władimirem Siemiczastnym - podejrzewał, że to ktoś z jego resortu dostarczył donos na Kreml. Ten był zażenowany - wspomina były naczelny "Izwiestii" - na jego pytania odpowiadał niepewnie, powiedział jedynie, że "podobne uwagi otrzymał Andropow znajdujący się w Polsce z wizytą roboczą na spotkaniu sekretarzy KC". Andropow z kolei wyjaśnił Adżubejowi, że "polscy towarzysze" są bardzo zaniepokojeni jego wystąpieniami w Niemczech i dysponują taśmą z nagraniami tych oświadczeń. Na prośbę Adżubeja, aby mu udostępnił te nagrania, Andropow oświadczył, że nie zabrał ich z Warszawy.

Towarzyszu Chruszczow, czuj się odwołany

Podgorny oraz Siemiczastny należeli do grona osób z kierownictwa radzieckiego przygotowujących się od pewnego czasu do usunięcia Chruszczowa. Główną sprężyną sprzysiężenia był Breżniew. Powody były wyłącznie wewnętrzne, wiązały się z prowadzoną przez Chruszczowa polityką zagrażającą interesom nomenklatury partyjnej. Potrzebny był pretekst.

Błędy Chruszczowa w polityce zagranicznej, wywołany przez niego kryzys berliński i kubański czy niezrozumiałe wolty w radzieckiej polityce wobec Niemiec, świetnie się do tego nadawały. Spiskowcy mieli po swojej stronie tajne służby, nad którymi kontrolę sprawowali Siemiczastny i sekretarz KC Aleksandr Szelepin, były szef KGB. Oni też odegrali kluczową rolę w odsunięciu od władzy Chruszczowa. Breżniew, Podgorny i Szelepin planowali to od wiosny 1963 r., wykorzystując częstą jego nieobecność w Moskwie. Rozważano nawet możliwość dokonania zamachu na jego życie.

Chruszczow ignorował ostrzeżenia. 13 października następnego roku, kiedy przebywał na urlopie w Picundzie, zadzwonił do niego Breżniew z zaproszeniem na posiedzenie prezydium partii, na którym zamierzano przedyskutować "różne sprawy" wymagające jego osobistej obecności. Nieprzeczuwający niczego Chruszczow udał się do Moskwy.

W samolocie zauważył, że jego ochronę osobistą zastąpili oficerowie KGB. Na lotnisku oczekiwał go tylko Siemiczastny, który poinformował go, że ma go odwieźć na Kreml. W budynkach kremlowskich KGB rozbroiło ochronę I sekretarza. Podczas posiedzenia prezydium Chruszczow został zdjęty ze wszystkich zajmowanych stanowisk.

Przyjechał na Kreml jako przywódca ZSRR opancerzonym ziłem, odjechał osobową wołgą jako emeryt. Było wielką zasługą zmian wprowadzonych przez niego w ZSRR po XX zjeździe KPZR, że odjechał do domu, a nie do siedziby KGB na Łubiance.

Podczas posiedzenia prezydium, a potem KC wśród zarzutów stawianych Chruszczowowi nie pojawiła się sprawa Adżubeja. Na tym samym plenum KC ze składu tego ciała odwołano jednak również jego.

O odwołaniu Chruszczowa dowiedział się Gomułka w Nowej Hucie, gdzie przebywał wraz z goszczącym w Polsce szefem komunistów węgierskich Jánosem Kádárem. Był wyraźnie zaskoczony, ale zachował spokój. Według Szlachcica na drugi dzień zadzwonił do Gomułki sekretarz KC KPZR Michaił Susłow, który w imieniu nowego kierownictwa zapewnił go, że polityka zagraniczna ZSRR, w tym i wobec Polski, się nie zmieni. Potem zatelefonował do niego nowy przywódca KPZR Leonid Breżniew.

opr. Wojciech Czuchnowski

Więcej...

26.11.2010
14:38
[3]

super game fan [ Generaďż˝ ]

Może.

26.11.2010
14:45
smile
[4]

LooZ^ [ intermarum ]

Mysle ze powinnismy budowac pomniki wdziecznosci Hitlerowi, Stalinowi i Gomulce.

26.11.2010
14:48
[5]

ksips [ Legend ]

No i jeszcze Stefanowi Michnikowi, Rajmundowi K. no i oczywiście Jarulezowi...

Nie do tego to miało dążyć - nie piszę tu peanów na jego cześć, nie sugeruję, że był "demokratycznie wybranym prezydentem, do tego troszkę takim lewicowym ze starszego-średniego pokolenia".

Chciałem wiedzieć czy ktoś o tym już słyszał, bo artykułu nie mogłem znaleźć...

26.11.2010
14:50
[6]

LooZ^ [ intermarum ]

Nie slyszalem, a calosc wydaje mi sie malo realna, musialoby sie to wiazac z masowa eksterminacja ludnosci polskiej i z pewnoscia z jakas wojna polsko-niemiecko-rosyjska ktora doprowadzic by mogla do 3 wojny swiatowej.

26.11.2010
14:58
[7]

smuggler [ Advocatus diaboli ]

Jakos to mi nie brzmi prawdopodobnie, choc diabli wiedza gdzie tu prawda pogrzebana.

Gomulka mial fobie antyniemiecka, co w sumie za bardzo nie powinno dziwic, i moze po prostu ktos na tym gral, "pompujac" go takimi informacjami, tzn. mogl byc pionkiem w szachach rosyjsko-rosyjskich na szczytach wladzy ZSRR.

26.11.2010
15:04
[8]

Bramkarz [ brak abonamentu ]

Pomnika Gomułce nie trzeba stawiać - wystarczy treść Dziennika Ustaw z 1972 r. Nr 24, poz. 168 :)

26.11.2010
15:40
[9]

olivierpack [ Senator ]

Ja myślę, że skoro z Jaruzelskiego powoli robi się dyktatora niezależnego od Moskwy, dlatego że wyprowadził polskie czołgi na ulice i radzieckie nie musiałby wyjeżdżać, to i z Gomułki też da się coś wyrzeźbić. A blok wschodni nie był monolitem nawet jeżeli większość niezależnych chwytów była pozorowana jak to opisuje Anatolij Golicyn ("Nowe kłamstwa zamiast starych"), Moskwa objeżdżała swoje opłotki i przekupywała różnymi obietnicami, pierwszemu obiecywała pantofle drugiego, drugiemu kalesony pierwszego, a na koniec i tak wszyscy zostawali goli.

26.11.2010
17:46
[10]

miki [ Too Deep ]

Wypijmy za zdarowie Gomułki!!! Sto lat niech nam służy i naszej ludowej ojczyźnie!

27.11.2010
07:51
[11]

rvc [ MORO ]

Gomułka pomnik już miał przed bramą FSO (nie wiem czy jeszcze jest).
A co do sprawy z agentem >>> BZDURA

27.11.2010
08:10
[12]

Belert [ Legend ]

w maire uplywu czasu sie dowiemy ze najwieksze wlazi dupy moskiewskie byly niezalzenymi i cwanymi przywodcami Polski a Polska nie byla okupowana przez Rosje za to byl to spisek majacy na celu ujarzmienie i ucywilizowanie ZSRR.

© 2000-2025 GRY-OnLine S.A.