GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

"Pod Rozbrykanym Nazgulem" brazylijska telenowela, odcinek 327

02.02.2003
15:07
[1]

m6a6t6i [ hate me! ]

"Pod Rozbrykanym Nazgulem" brazylijska telenowela, odcinek 327

"A droga wiedzie w przód i w przód, choć zaczęła się tuż za progiem...” – czy to nie taką piosenkę śpiewasz, wędrowcu, i wciąż się dziwisz, w jakie to miejsca i czasy zanosi Cię ta droga? I oto zawiodła Cię tutaj, do pogrążonej w półmroku izby. Stoisz w progu i próbujesz odgadnąć, czy znajdziesz tu to, czego szukasz.
Nikt z nas tego nie wie. Może przywiodło Cię tu zmęczenie podróżą; głodny i spragniony, wypowiedz swe życzenie. Może powodowany ciekawością słusznie połączyłeś nazwę tawerny z zupełnie innymi od pełnego zgiełku tu-i-teraz czasami i światami. A może jakiś złośliwy lub niewprawny mag rzucił na Ciebie zaklęcie teleportacji, umieszczając Cię w miejscu, w którym zupełnie nie chciałeś się znaleźć...? Trudno. Jesteś.
I być może jest to ostatni dzień Twojego życia. Starego życia, oczywiście. Teraz nadchodzi Nowe.
Przypatrz się uważnie : to jest karczma. Sam wiesz najlepiej, do czego służą takie miejsca, a to jest szczególne, oferując szeroki asortyment trunków i mieszkańców całego Śródziemia.
Co do trunków – w tej chwili Twój wzrok automatycznie spoczywa na barze - poda Ci je któraś z pięknych dam (czyż inne niż piękne istnieją w Śródziemiu?). Pierwsza z nich, Elfka FoXXXMagda, dawno, dawno temu zainicjowała ideę tego miejsca, nosi zaszczytne miano naszej Pani i wciąż odbywa poważne narady z tajemniczym (aczkolwiek wszystkim doskonale znanym) Strażnikiem. Posiadająca dar snucia przepięknych opowieści Półelfka Nilcamiel przynosi we włosach świeże nowiny ze szlaków i twierdz. Kami, zwana przez niektórych Najpiękniejszą, ma wiele ukrytych talentów (wśród nich ujawniła się ostatnio moc jasnowidzenia), którymi dzieli się jednak nieśmiało. Tajemniczy kapłan Cherad, o którym praktycznie nic więcej nie wiadomo. I jeszcze Vilya, zafascynowana słowami w różnych językach oraz ich mocą w piśmie, chętnie porozmawia z Tobą o szeroko pojętej sztuce (gotowania też). Słowa nie są również obce trubadurowi hugo, który przedstawia się: „Hugo, Półelf, Poeta i Bard”, a i jego poezja przemawia głośniej niż czyny ;). Arab, mężny rycerz i podróżnik znający Kraje Południowe ostatnio rzadziej nas odwiedza, gdyz szuka spelnienia na wszelakich hucznych zabawach. Nieco szerszy zasięg ma obrona LooZ’a, który za cel postawił sobie godnie reprezentować Gondor. Od czasu do czasu widujemy tu również Berena, podobno jednorękiego, a na pewno posiadającego sporą wiedzę o historii i geografii Śródziemia. Natomiast Stitch jest przedstawicielem złowieszczej profesji wiedźmina; mamy jednak wrażenie, ze udało się go spacyfikować... w każdym razie nie przynosi niczego, co upolował. Wieczorami przychodzi do nas Kuzi2 (elfie imię: Sirthfennas), kręci się po karczmie, pije piwo i czasami pali ziele niczym prawdziwy... Hobbit. Okazjonalnie spotkasz tu również tajemniczego Iarwaina Ben-Adara, z uporem godnym maniaka dbającego o wystrój wnętrza. A w podwórzu, w ciemnej piwniczce, tajemnicze eliksiry rozlewa gofer, pojawiając się czasem z nową dostawą samogonu. I kiedy już myślisz, że wystarczy, że poznałeś już wszystkich, blask świecy odbija się od ogromnego topora... To wierny towarzysz badacza przeszłości, Krasnoluda Jolo, który siedzi w jednym z ciemniejszych kątów, wszystko widzi, słyszy i chętnie opowie Ci, jak wykopać z ziemi największe skarby. Czasem wpada tu też Meeyka, by pouczyć nas o nowych metodach hodowania smoków.
I jeszcze Nasz Człowiek w Mordorze -- Mysza, dowodzący Orkowym Patrolem i tylko z pozoru stojący po stronie wroga.
Drak'kan - barman nasz tajemniczy, ostatnio w odmętach tajemniczych zwojów z literami NWN na czele się pogrąża i rzadziej raduje nas swoją obecnością...
Sarenka - Sarenka jest miłą nam i dobrą elfką, dużo czasu spędzającą na rozmyślaniach o egzystencjonalizmie i sensie życia...
Martusia - Martusia to tajemnicza istota, jest bowiem półelfką - z mentalnością i wiedzą elfa oraz sprytem człowieka, nie daj się więc zwieść jej pozorom
Spooke - Nasz naczelny wampir, szczególnie przepada za krwią hobbicką, jeśli więc jesteś z rodu niziołków, pamiętaj - zostałeś/aś ostrzeżony/a!
Cody - "Kochająca walkę i krwawe potyczki kobieta, jeśli jest w pobliżu Ciebie, bacz czy aby jej ręka nie sunie powoli w stronę główni zakrwawionego miecza...
Tak... to lista do uzupełnienia, może i Ty się na niej znajdziesz? Może atmosfera zabawy i światło tak pięknie załamujące się w złotym trunku skłonią Cię do zostania tu na dłużej?
Pokłoń się zatem naszemu patronowi Nazgulowi, rzuć trochę resztek żebrzącemu pod stołem Gollumowi, mój skarbie, i przyłącz się do nas. Chętnie wysłuchamy Twych opowieści ...
"Stoły stoją puste, kominek drzemie zimny, wygaszony,
Gollum jakiś markotny, wiatr w kaganku świszczy,
Tak wygląda Karczma rankiem, lecz nim naciągniesz kaptur
I z rozczarowaniem za próg się wycofasz - usiądź, poczekaj.
Nim słońce nieśmiało horyzontem się nakryje, przybędą inni.
Puchar złoty szkarłatem się napełni, słowa zabrzęczą w powietrzu,
Pusta miska Golluma zagrzechota, gdy ktoś wrzuci Skarb skromny,
– rybę z kolczudze ze srebrnych łusek.
Różne tematy rozmów mamy – od poważnych debat po wolne rozmowy.
Zależy od pogody, dnia pory i roku, a także godziny i nastrojów.
Spotkasz tu wiele dziwów, Istoty niepozorne, o wielkich sercach
I wzniosłych umysłach, myślicieli kilku, statsiarzy też nie brak.
Barman nasz o smoczym imieniu bardzo przedsiębiorczy, dziewczyna w krwi gustująca, jak zresztą jeden wampir, co przed północą przybywa,
Ludzi, elfki i Eru ducha winne hobbitki straszy, lecz krzywdy im nie czyni.
Inne dziewczę o ustach jak ocean, jeszcze myśliciel - miłośnik pająków, trubadur hobbit w kącie Karczmy cicho gra, jest dresiarz - miłośnik literatury wszelakiej.
Jest tu też wiele innych osób, wszystkie wartościowe, z wielką wyobraźnią.
Towarzystwo to dziwne, nawet odziany w postrzępione szaty Nazgul
Przyzna Ci w tym rację, gościu miły. Lecz się nie obawiaj.
Usiądź lepiej na chwilę, przysłuchaj się rozmowom. Dołącz. "
Miłej zabawy życzy ekipa "Pod Rozbrykanym Nazgulem"

02.02.2003
15:09
[2]

m6a6t6i [ hate me! ]

menu by Vilya >

02.02.2003
15:10
[3]

m6a6t6i [ hate me! ]

wnetrze by Iarwain >

02.02.2003
15:13
[4]

Vilya [ Wilczyca Stepowa ]

Satanistyczny Mati, czy Ty wiesz, że telenowele brazylijskie są lepsze od argentyńskich i wenezuelskich? ;)

Piwo dla gości :::>

02.02.2003
15:14
smile
[5]

m6a6t6i [ hate me! ]

Vilya i tak najlepsze sa portugalskie :]

02.02.2003
15:14
[6]

Arahno [ Senator ]

Brazylijska telenowela, litosci...:-) Ja chyba sobie ta czesc odpuszcze;)

02.02.2003
15:18
[7]

m6a6t6i [ hate me! ]

nie wiem czemu wszyscy oczekiwali calkowicie wiernej kopii
ksiazki w postaci filmu. ja wrecz modlilem sie aby tak sie
nie stalo. i na szczescie moje modlitwy zostaly wysluchane.
Juz po pierwszej czesci wiedzialem, ze sztab odpowiedzialny
za powstanie filmu, z peterem jacksonem jako rezyserem na
czele, poszedl w dobrym kierunku. pozostawili klimat, ktorym
przesaczone jest dzielo tolkiena. w filmie jest on zbudowany
przedewszystkim przez cudowna scenografie (w koncu chyba nikt nie
zrobilby tego lepiej nizli uczynili to panowie Stan Lee i John Howe!), wprowadznie
orginalnego jezyka elfow w mowie i pismie (np. orginalne napisy
na mieczach itp), cudowna muzyka czy w wiekszosci dopasowani do
swych rol aktorzy (oprocz "pieknych" galadrieli i arweny, ale
to moze kwestia gustu?) oraz ich charakteryzacja. do tego
moc obliczeniowa owczesnych stacji graficznych pomogla przeniesc
na ekrany kin magiczny swiat. w ksiazce klimat byl budowany
oczywiscie przez opisy. jakos sobie nie wyobrazam aby w filmie
wiernie odtworzono np. pobyt merrego i pippina u drzewca... przeciez
oni tam kilka dni nic nie robili tylko sie nudzili i rozmawiali...
dodac do tego kilka innych takich ksiazkowych fargmentow i juz
film usypia kazdego - nawet nie wiem jak zatwardzialego fana tolkiena.
ksiazka po prostu jest zupelnie inna forma przekazu nizli film.
mysli latwiej opisac - szklanke lepiej pokazac. proste. tak wiec
dochodze do drazliwej kwesti - roznicy filmu w stosunku do ksiazki.
pozmienianie niektorych watkow ksiazkowych, usuniecie czy dodanie
innych - to pozwolilo osiagnac cos czego w ksiazce jest malo -
wieksza dynamike i akcje. co prawda w pierwszej czesci bylo dosc duzo
fragmentow, ktore sie naprawde dluzyly ale za to w drugiej czesci
takich juz absolutnie nie uswiadczymy. oba te czynniki klimat
srodziemia i szybka, efektowna akcja pokazuja jaki ogromny
potencjal drzemie w fantasy. po pierwszej czesci czulem niedosyt walk.
niedosyt akcji. za duzo bylo, jak juz wczesniej napisalem, dosc
nudnych fragmentow. na druga czesc (podbudowany przeogromna iloscia
trailerow i innej masci materialow prasowych) szedlem pelen nadzieji
iz zobacze film, ktory calkowicie zapelni ow niedosyt. i tak sie
rzeczywiscie stalo! rozmach tego filmu powala. efekty komputerowe
o wiele bardziej skomplikowane i rozbudowane nizli w pierwszej czesci
(mysle, ze wiem co mowie, bo sie tym interesuje), walki ... poezja,
ciagle cos sie dzieje, nie ma chwili na nude ( oprocz scen z "piekna"
arwena... no ale wiekszosc dziewczyn to jednak lubi ), postaci
wystepujace w filmie zyskaly glebie psychologiczna (imho rowniez
dosc duza bolaczka pierwszej czesci). wszystko jest jak nalezy.
krasnolud zadufany w sobie i nie potrafi sie przyznac do porazki,
do tego ma ciety humor. elfy dumne i dostojne, zdystansowane do
swiata ludzi. ludzie latwowierni, latwo ich zniewolic jednakze
potrafia walczyc o swoje. glowna bitwa o helmowy jar
to juz cos, obok czego nie mozna przejsc obojetnie! widac, ze
poprawki (ktore byly mozliwe po sukcesie pierwszej czesci - rezyser
dostal kupe kasy i mogl pozwolic sobie na rozrzutnosc) ktore
wprowadzono daly wspanialy efekt. ten film naprawde mnie zauroczyl.
po prostu wciagnal i nie chcial wypuscic ze swego swiata. i dzieki
bogu za to ze jest jaki jest - wiernosc ksiazce by po prostu
ten film zniszczyla. moim skromnym zdaniem jego jedyna powazna
wada jest to ze skonczyl... teraz juz bez zadnych obaw czekam na
powrot krola. po prostu wiem, ze to bedzie cos czego nigdy w
zyciu nie zapomne.

ps rzeczywiscie tak wszyscy narzekaja na tego legolasa i jego
zjazd na tarczy. mi to wcale nie przeszkadzalo. po prostu
mialo zadanie pokazac iz jest a) bardzo zwinny, b) bardzo
dobrze potrafi obchodzic sie zlukiem. a jezeli ktos wymaga
od filmu 100% realizmu niech lepiej zostanie przy ogladaniu
Klanu lub Zlotopolskich a nie chodzi do kina na filmy akcji.
zresta trudno oczekiwac realizmu po filmie fantasy... trzeba
byc niezlym mulem.

02.02.2003
16:49
[8]

Meeyka [ The Hunter ]

aaaaach, mi sie Legolas w filmie bardzo podobal :) ja BARDZO lubie Legolasa :)


Meeyka, wielbicielka Legolasa :D

02.02.2003
19:40
[9]

spooke [ Optymista ]

Wszedłem do karczmy sieadłem w ulubionym miejscu i uśmiechnąłem się szeroko.

Witam wszystkich

Właśnie wróciłem z TTT. Jedyne co chce powiedzieć to to, że film mi się podobał, aczkolwiek pierwsza cześć wywarła na mnie wieksze wrazenie. Nie przyrównuje filmu do książek, ponieważ ich nie czytałem. Nio i to tyle mam do powiedzenia na ten temat :)))))

Co do telenoweli brazylijskiej - ROTFL

02.02.2003
19:50
smile
[10]

łowca goblinow [ Legionista ]

wchodzo tylnim wyjsciem i zamawiam kufel piwa spogladajac na nogi pieknej kobitki

no super film a najbardziej mi sie podobal gollum-byl extra a najmniej aragorn :)
a co do telenoweli to najlepsze sa portugalskie(zbuntowany anil ;))hie hie

02.02.2003
19:55
[11]

cronotrigger [ Rape Me ]

Siema!!!!


Crono is back!!!!!!!!!!

A na TTT z powodu wyjazdu jescze nie byłem... :(((

Idę jutro.. :)

02.02.2003
20:02
[12]

następny [ Rekrut ]

Nie cierpie telnoweli...Bleeeeeeeeeech :-)
prosze bardzo mocno aby więcej nie upodabniać Karczmy do telenoweli :) (zwłaszcza brazylijskiej :P)
ps.Witam

02.02.2003
20:15
[13]

spooke [ Optymista ]

Łowca -------> Witaj w naszych skromnych progach
Crono ------ > Siema stary, steskniliśmy sie za Twoimi statsami :))))))))
Następny ---> Hej

Piwo dla całej trojki =======>

02.02.2003
20:16
[14]

cronotrigger [ Rape Me ]

spooooooke --> Cóż za miłe powitanie :((((( ( ;) )


I krewww dla ciebie >>>>

02.02.2003
20:17
[15]

łowca goblinow [ Legionista ]

ojej dziekuje za przywitanie :)))) ojej

02.02.2003
20:21
smile
[16]

spooke [ Optymista ]

Crono -------> Dla Ciebie wszystko :)))) Dzieki za krew :D
Łowca -------> Powiedz ile lat jesteś w swoim fachu ?? :))))

02.02.2003
20:31
[17]

następny [ Rekrut ]

chyba sobie zmienie stopień tylko chcialbym zostawić sobie moj stary stopień ale może: Mental Squad ostatni Barlog
:)))))) :PPP

02.02.2003
20:38
[18]

spooke [ Optymista ]

Następny -------> Heh, czemu nie ??? Choć nie wiem czy tyle liter może być

02.02.2003
20:44
[19]

następny [ Rekrut ]

o dwa słowa za dużo :)

02.02.2003
22:27
[20]

sarenka [ Senator ]

W ciemne karczmie pojawiła się dawno nie widziana elfka. Rozejrzała się i zrobiło jej się ciepło koło serca gdy ujrzała kominek, stare ławy, Golluma kryjącego się pod stołem. Nie ujrzała jednak nikogo z gości karczmy.

Witam Cię karczmo, Gollumie i witam wszystkich tych, którzy to są a ich nie widzę.

To powiedziawszy elfka zdięła swój długi, czarny płaszcz i oddaliła się do swojego ulubionego mrocznego kąta sali.

02.02.2003
22:54
smile
[21]

kami [ malutkie maleństwo ]

Alez sie wkurzylam! leszczynski i wojewodzki to 2 prostaki! Jak mozna byc tak beznadziejnie niewychowanym???

02.02.2003
22:57
[22]

spooke [ Optymista ]

Własnie skończyłem oglądać film przyrodniczo-przyszłościowy pt. FINAL FANTASY - "Wojna dusz" :))))))

Sarenka --------------> Witaj. Może się napijesz =====>

02.02.2003
23:07
[23]

Vilya [ Wilczyca Stepowa ]

dobry wieczór, niewiasty i panowie

kami ::: nie oglądałam dzisiaj, kto odpadł? i dlaczego ci dwaj są niewychowani?

02.02.2003
23:13
[24]

kami [ malutkie maleństwo ]

Vilya --> odpadla Kunc, a oni wstali i wyszli by pokazac soja dezaprobate dla decyzji widzow. Biedny Totoszko stal na tej scenie i choc wygral z Kunc, oni zrobili taka chamowe. Nie chodzi o to kto byl lepszy, pewnie Kunc byla, ale chodzi o kulture osobista, ktorej ci dwaj panowie z pewnoscia nie maja. Zachowali sie jak dzieci, ktorym zabrano zabawke. Wielce obrazeni na spoleczenstwo! Paranoja.

02.02.2003
23:14
[25]

sarenka [ Senator ]

Kami---> Nie denerwuj się tak mocno.

Spooke---> Dziękuję, chętnie.

Vilya---> Witaj.

Pelle--> Dzięki za opowiadanie, odebrałam dopiero dzisiaj, jeszcze nie przeczytałam.

Co u Was słychać.

Wszyscy usłyszeli słaby głos narodzony w mroku.

02.02.2003
23:22
[26]

kami [ malutkie maleństwo ]

sarenka --> witaj ... ponownie:) Moze wpadniesz tez na forum mw?

02.02.2003
23:27
[27]

sarenka [ Senator ]

Kami--> Już byłam przeczytałam prawie wszystko, oprócz wątku o TTT, ponieważ jeszcze nie wiedziałam i nie chcę czytać streszczen opini i tym podobnych. Póki co nic raczej nie dopisze muszę być troszkę inteligentniejsza [ kiepski żart - ja inteligentna haha ], dlatego ode mnie pojawi się coś jutro najwcześniej dzisiaj.

Znów bezbarwny głos, tylko głos. elfki widać nie było.

02.02.2003
23:34
smile
[28]

kami [ malutkie maleństwo ]

sarenka --> mati mowi ze masz sie dopisac, bo inaczej zdjecia z kanasty ujrza swiatlo dzienne...;))))

02.02.2003
23:40
[29]

sarenka [ Senator ]

Kami---> Jakie zdjęcia, a o nich nic nie wiem.To jakieś nieporozumienia;) A teraz szczerza postaram się.

Znów ten sam głos.

02.02.2003
23:52
[30]

spooke [ Optymista ]

Nagle rozległ się głos niski, głeboki, pełen barwy wywodzący się z ust bladego jak ściana cherlaka.

Na mnie już czas. Musze zacząć prace " 7 dni z życia nastolatka", a starcowi takiemu jak ja trudno bedzie pisać o latach młodości:)))))))))) Tak więc żegnam wszystkich i strasznej nocy życze ]:->

Po tych słowach wstał i uśmiechnowszy się ruszył w kierunku wyjścia. Jeszcze raz spojrzał w strone bar, potem na Vilya i Kami, a na samym końcu skierował wzrok na róg spowity mrokiem, gdzie kryła się tajemnicza elfka :))) Zniknął zostawiając po sobie szum wiatru, który dostał sie do izby po otwarciu drzwi.

02.02.2003
23:53
smile
[31]

kami [ malutkie maleństwo ]

spooke, jaki zalotny:)

03.02.2003
00:03
[32]

spooke [ Optymista ]

Wrócił z miną zaskoczenia i zdziwienia

Kami -------> Zalotny??? Ehhhhh

Wyszedł :)))))

03.02.2003
00:08
[33]

kami [ malutkie maleństwo ]

Kurcze, chyba Cie spooke nie urazilam. To ehhh jakies takie dziwne...

Anyway, ide spac, jutro musze jeszcze jechac do Mordoru (Wawy) po glupi wpis:( Nienawidze tego miasta.

03.02.2003
00:15
[34]

sarenka [ Senator ]

Kami----> Dopisałam się, dobranoc, współczuję, te Wasze indeksy, wpisy, sesje itd.:/

Spooke--> Dobranoc.

03.02.2003
01:01
[35]

sarenka [ Senator ]

Z mroku wyłoniła się smukła elfka. Rozejrzała się po pustej sali, wygladającej teraz tak samo gdy tutaj powróciła. Spojrzała na sennego Golluma i rzekła:

Mam coś dla Ciebie, stara elfka o Tobie nie zapomniła.

Elkfa wyjęła małe zawiniątko z kieszeni swojego czranego płaszcza zwieszonego teraz na jej ręce. Rozwinęła je i jego zawoartość położyła przed potworkiem.

Dla Was również, coś mam , najlepsze czekolady jakie do tej pory jadłoam i masę widoków z śnieznych gór.

Po tych słowach elfka pozostawiła dużą paczkę na blacie baru.

Teraz dobrej nocy życzę wszystkim .

Po tych słowach elfka udała się do swojej sypialni.

03.02.2003
01:02
[36]

sarenka [ Senator ]

Z mroku wyłoniła się smukła elfka. Rozejrzała się po pustej sali, wygladającej teraz tak samo gdy tutaj powróciła. Spojrzała na sennego Golluma i rzekła:

Mam coś dla Ciebie, stara elfka o Tobie nie zapomniła.

Elkfa wyjęła małe zawiniątko z kieszeni swojego czranego płaszcza zwieszonego teraz na jej ręce. Rozwinęła je i jego zawoartość położyła przed potworkiem.

Dla Was również, coś mam , najlepsze czekolady jakie do tej pory jadłoam i masę widoków z śnieznych gór.

Po tych słowach elfka pozostawiła dużą paczkę na blacie baru.

Teraz dobrej nocy życzę wszystkim .

Po tych słowach elfka udała się do swojej sypialni.

03.02.2003
01:04
[37]

sarenka [ Senator ]

Z mroku wyłoniła się smukła elfka. Rozejrzała się po pustej sali, wygladającej teraz tak samo gdy tutaj powróciła. Spojrzała na sennego Golluma i rzekła:

Mam coś dla Ciebie, stara elfka o Tobie nie zapomniła.

Elkfa wyjęła małe zawiniątko z kieszeni swojego czranego płaszcza zwieszonego teraz na jej ręce. Rozwinęła je i jego zawoartość położyła przed potworkiem.

Dla Was również, coś mam , najlepsze czekolady jakie do tej pory jadłoam i masę widoków z śnieznych gór.

Po tych słowach elfka pozostawiła dużą paczkę na blacie baru.

Teraz dobrej nocy życzę wszystkim .

Po tych słowach elfka udała się do swojej sypialni.

03.02.2003
01:06
[38]

sarenka [ Senator ]

Sorki za potrójnego posta komputer się zawiesiła:/

03.02.2003
09:11
[39]

Vilya [ Wilczyca Stepowa ]

Wszystkim stałym i przypadkowym bywalcom Karczmy życzę udanego, cieplejszego i wypełnionego błogim lenistwem feriowym dnia.
Oto serwis porcelanowy i niech każdy sam się obsłuży kawą lub herbatą. Kakao nie ma, przykro mi. Gollum wypił całe mleko.

Vilya, (Samozwańczy) Zastępca Oberżystki Naczelnej (Pellamerethiel znaczy)

03.02.2003
10:58
[40]

Drak'kan [ Thráin Saphireslinger ]

Witam. Mialem tu wpasc wczoraj, ale neta nie mialem :((( i nie moglem :/

Bylem wczoraj jak niektorym wiadomo na Wladcy i bylo niezle :))))

Wykonanie filmu jest super. To prawda ze film "troche" odbiega od ksiazki, ale wedlug mnie zrobilo mu to dobrze. Film jest pelen napiecia :))) Poza tym az tak duzych odstepstw sie nie dopatrzylem ale to moze wina ze zapomnialem juz troche ksiazke :/ Najbardziej rzucajace sie w oczy zmiany to zabranie Froda i Sama do Osgiliath. oraz to jak enty decyduja sie przylaczyc do wojny po zobaczeniu zniszczen wywolanych przez Sarumana. Zreszta nie wypadlo to przeciez az tak zle :)))) I do tego te sceny walki :))) No moze troche przesadzili jak Aragorn i Gimli bronili bramy, ale mozna to wybaczyc :)
Bardzo podobalo mi sie takze poczucie humoru u Gimliego :)) Mozna sie bylo troche posmiac, szczegolnie tuz przed walka na murze :DDDDDDD
Co do efektow dzwiekowych sie narazie nie wypowiem poniewaz nie mialem najlepszego do tego miejsca :/ Siedzialem w ostatnim rzedzie :(((((( No ale coz, nastepnym razem zamiast rezerwowac pojde sobie kupic bilety kilka dni przed. Zreszta nastepnym razem jak bede mogl isc bedzie juz calkiem luzno na salach, bo nastapi to najwczesniej za tydzien :((

No coz, to tyle narazie. Juz nie moge sie doczekac nastepnego pojcia jak i kolejnej czesci. To bedzie ciekawe, ostateczna walka, Aragorn na czele tej swojej armii duchow :))) No i wkoncu zobaczymy z bliska Mordor, bo jak narazie to zdolalismy rzucic tylko okiem na niego :)

03.02.2003
15:37
[41]

X-Cody [ Zabójca z Liberty City ]

hi all:)

jestesmy z Pelle w cafe w Zakopnym :))

o 5pm idziemy na TTT :))

pozdroofka dla wszystkich i Krew prosze:)

03.02.2003
16:31
[42]

FoXXXMagda [ Pellamerethiel ]

hejka:) Pozdro z Zakopanego, za polgodziny mamy z Cody seans w kinie, ale o tym juz napisała;) namarie

03.02.2003
17:36
[43]

Arahno [ Senator ]

Cody & Pelle - - > Milego ogladania:)

03.02.2003
18:22
[44]

Vilya [ Wilczyca Stepowa ]

"Ileż królestw nie wie o naszym istnieniu!"

"Wiekuista cisza tych nieskończonych przestrzeni przeraża mnie."

"Wielkość człowieka jest wielka w tym, że zna on swoją nędzę. Drzewo nie zna swej nędzy." (Chyba, że jest Entem :))

I ja takich oto rzeczy muszę się uczyć. Nie, nie mogę, muszę się napić...

Piwo dla wszystkich, co się tu zmaterializują.

03.02.2003
18:25
smile
[45]

Marcio [ Muchożerny Ścianołaz ]

hey all

03.02.2003
18:27
[46]

Arahno [ Senator ]

Marcio, Vilya - - > witam.

Come va?

03.02.2003
18:29
[47]

Vilya [ Wilczyca Stepowa ]

esta bien, Pajęczaku. To ile w końcu masz lat?

03.02.2003
18:31
[48]

Arahno [ Senator ]

Vilya - - > Sore wa himitsu desu:-)

03.02.2003
18:32
smile
[49]

Marcio [ Muchożerny Ścianołaz ]

Arahno --> a myślałem że statsiarze z naszej karczmy się już wyprowadzili :) a jednak

03.02.2003
18:33
[50]

Arahno [ Senator ]

Marcio - - > No widzisz, a jednak wciaz taki jeden tu chodzi i pisze "marcio on-line";)) Co tam u Ciebie?:)

03.02.2003
18:39
[51]

Vilya [ Wilczyca Stepowa ]

Arahno, je ne compris rien!

Marcio ::: nie wystarczy narzekać na stasiarstwo. (Mam nadzieję, że to nie było do mnie!) Należy ze stasiarstwem czynnie walczyć, będąc lwem, a nie lisem.
Pisz, Marcio, my lord, pisz całe powieści!
I oby duch stasiarstwa w narodzie zginął, tak jak zginął jego gust muzyczny (skoro Ich 3 na eurowizję posłali ;)).

[Powyższa wypowiedź wygłoszona cynicznym głosem człowieczka z kompleksem małego... bicepsa, Kuby W.]

03.02.2003
19:08
[52]

Vilya [ Wilczyca Stepowa ]

W zasadzie nie mam pojęcia, dlaczego napisałam "stasiarstwo", skoro miało być "statsiarstwo". Być może Zygmunt F. miałby coś do powiedzenia na temat tak zwanych przejęzyczeń, ale nie w tym wypadku. Wszak nie znam nawet jednego Stasia.

03.02.2003
19:10
smile
[53]

Marcio [ Muchożerny Ścianołaz ]

Vilya --> to nie było o tobie, my tu z arachno mamy swoje porachunki do załatwienia :)

03.02.2003
21:14
[54]

sarenka [ Senator ]

Ciszę przerwało delikatne skrzypnięcie drzwi, w których pojawiła się elfka. Rozejrzała się, lecz nikogo nie ujrzała. Przy barze lezała jeszcze pozostawiona przez nią paczka.

Witam wszystkich, tych, którzy tu są a ich nie widzę, a także, tych których tu nie ma. Witam również Ciebie Gollumie, Ciebie również Nazgul.

Pelle--> Przeczytałam opowiadanie, bardzo dobre. Znalazłam jednak powtórzenie i błąd. Na szóstej stronie w dialogu zamiast namarie jest suilad, a jeśli się nie mylę to drugie oznacza witaj. Nie jestem jednak pewna.

Po tych słowach elfka oddaliła się do mrocznej części sali.

03.02.2003
21:41
smile
[55]

Vilya [ Wilczyca Stepowa ]

Ponieważ jestem szczerą wyznawczynią idei ZROBIĘ WSZYSTKO, BYLE SIĘ NIE UCZYĆ, pomyślałam sobie, ze nasz wstępniak potrzebuje odświeżenia. O część pisaną "prozą" zupełnie się nie martwię, bo sama jestem jej autorką - bez wahania i bólu serca usuwam.
Nie wiem natomiast, kto napisał cześć "poetycką" i tu zwracam się z zapytaniem - czy pozwolicie, że cały wstępniak będzie "wierszowany"? swobodnie pożyczyłam sobie wyrażenia z poprzedniego wierszyka, mam nadzieję, że nie oskarżycie mnie o plagiat.

Oto efekt - usprawiedliwiam się od razu, że poezja nie jest moją najmocniejszą stroną. Osoby kompetentne zachęcam do sugestii.



„A droga wiedzie w przód i w przód, choć zaczęła się tuż za progiem...”
Śpiewałeś starą pieśń i tu przyniosły Cię nogi.
Nie wiesz jak tu dotarłeś, jakie to czasy i kraje,
A karczm się widzi setki, gdy się przez życie wędruje.
Stoły stoją puste, misterną siatkę tworzą w drewnie rys tysiące,
Wiatr w kaganku świszczy i drwa w kominku stygnące.
Gollum jakiś markotny, okiem tęsknie błyska,
W karczmie o poranku, pustką świeci jego miska.

Pomyślisz, że tu nic się nie dzieje, że tu nie uświadczysz człowieka,
Nim kaptur naciągniesz i wyjdziesz, usiądź i poczekaj.
Przybędą inni gdy tylko Anor do horyzontu się zbliży,
Puchar wino wypełni, gwar rozmów powietrze ożywi.
Pusta miska Golluma zadźwięczy, gdy ktoś wrzuci Skarb skromny:
Rybę w kolczudze ze srebrnych łusek czy suchar niedojedzony.
Rozmowy rozpoczną się różne, włącz się w którą chcesz:
O piwie, o smokach, o broni, o dziejach Śródziemia też.

Spotkasz tu wiele dziwadeł, istot wszelakich wybór szeroki:
Wędrowców, kapłanów, bardów, mądrali i statsiarzy,
Wampiry, Hobbity, Ludzie i Elfy Pięknookie.
Wybieraj i przebieraj, ktokolwiek Ci się zamarzy.

Oto FoXXXMagda , w swej elfiej mowie Pellamerethiel zwana,
Która dawno, dawno temu tę karczmę ufundowała,
Historię Śródziemia opowie i ma wiedzę swej rasy godną.
A najpiękniejsza kami przywita Cię słowem pogodnym.
Z Vilyą pomówisz o sztuce, ambitne są to tematy,
Inna sprawa, że to sztuka parzenia kawy i herbaty.
Miła nam Elfka sarenka rozmyśla o sensie życia,
Zaś niepozorna Cody pierwsza do walki i krwi picia.
Grupę niezwykłych niewiast uzupełniają dwie tajemnicze damy:
Sprytna Półelfka martusi_a i Meeyka – smoków treserka.
Nie stój w progu i tak nieśmiało nie zerkaj,
Weź kufel piwa, usiądź, zaraz się poznamy.

Barmanem o smoczym imieniu jest Drak’kan, miłośnik piwa,
A gofer, który je warzy, w piwniczce się zaszywa.
Cokolwiek blady Spooke przychodzi tuż po zmroku,
Błyskając długimi kłami, skupia się na pomidorowym soku.
Czasem odwiedza nas mati, żarcik jakiś rzuci,
Przychodzi Marcio, osoba, co nigdy się nie smuci.
Iarwain Ben-Adar wystrojem karczmy i kojeniem sporów się zajmuje,
A Arab z rzadka już wpada, bo teraz głównie baluje.
Arahno, trubadur i Hobbit, twierdzi, że pająki lubi.
Nawet nasz patron Nazgul w tych wszystkich profesjach się gubi.

Rozgość się i rozluźnij, nie przejmuj się niczym w ogóle:
Miłej zabawy życzy ekipa „Pod Rozbrykanym Nazgulem”.

03.02.2003
21:56
[56]

sarenka [ Senator ]

Vilya--> Jestem na TAK. Bardzo mi się podoba. Dobry pomysł z tym wierszem i jeśli Pelle decyzje pozostawi do podjeci karczmowicza głosuje za. Ty nie umiesz pisac? Bardzo śmieszne, oj umiesz i to dobrze.

Był to cichy głos elfki.

03.02.2003
22:01
[57]

Drak'kan [ Thráin Saphireslinger ]

Witam wszystkich.

Niedawno wrocilem z rynku :))) i slabo mi idzie pisanie :))), wiec pisac duzo nie bede :) Chicialem powiedziec ze jutro wyjezdzam na narty i nie bedzie mnie przez jakies cztery dni. W tym czasie zycze milego spedzania czasu i wogule :P

Iarwain => Jak tu zajzysz to chce ci powiedziec ze bylismy u ciebie (nad Uziemieniem) 15 minut po 18 i niestety nie zastalismy nikogo :((( Szkoda. Potem poszlismy sobie do "Tower Pub" (wczesniejszej "Proximy') i sobie troche wypilismy.

Na tym zakoncze mojego posta, bo nie jestem w stanie pisac :)))) Dobranoc wszytskim !!!!

03.02.2003
22:15
[58]

sarenka [ Senator ]

Drak'kan--> Witaj, gdzie jedziesz na narty> Ja byłam w Austrii [ 6 dni ]. Szkoda,że z nami nie posiedzisz. Dobranoc, wyszalej się.

Z mroku dobiegł cichy głos elfki.

03.02.2003
22:21
[59]

Vilya [ Wilczyca Stepowa ]

Głośniej, droga, elfko, głośniej, srebrzyste głosy naszej rasy zawsze brzmią jak najsłodsza muzyka, nie musisz kryć się w mroku.
Dziękuję za poparcie.
I podziwiam, za umiejętność poruszania się na dwóch cieniutkich deseczkach po śliskim śniegu. Może też kiedyś się nauczę. Albo opanuję jazdę na desce snowboardowej - ta zdaje się, jest znana w Śródziemiu już od czasów Helmowego Jaru. ;)

03.02.2003
22:29
[60]

sarenka [ Senator ]

Droga Vilyo umiejętnośc ta nie jest aż tak trudna. każdy może się nauczyć. Ja jeżdzę 10 lub 11 lat, więc mam trochę doświadczenia. Polecam ten sport, ponieważ można się świetnie zrelaksować prawie tak jak pływając. Ja kacham wodę i odczuwam ogromna tęsknotę za morzem. Snieg to też woda więc może dlatego tez uwielbiam narty, Na snowboardzie też troszkę jezdzę.

Teraz głos elfki był troszkę głośniejszy.

03.02.2003
22:53
[61]

m6a6t6i [ hate me! ]

witam wszystkich (nie)obecnych wieczorna pora, moze piwa napic sie pozwolicie?

03.02.2003
23:01
[62]

Vilya [ Wilczyca Stepowa ]

mae govannen, Mati

piwo ależ proszę bardzo, a kiedy wraca kami?

03.02.2003
23:21
[63]

spooke [ Optymista ]

Otworzyły się drzwi, a w progu pojawił się wampirek. Po przeczytaniu wstępniaka uśmiechnął się szroko chcąc pokazać swoje białe kły. Podszedł do swego ulubionego miejsca i usiadł wygodnie

Witam wszystkich

03.02.2003
23:24
[64]

m6a6t6i [ hate me! ]

Vilya, Kami wraca jutro. I dzieki za piwo. Schronie sie teraz w karczmie z kuflem piwa, przed tymi szesnastolatkami... ehh :] co ja w sobie mam? taki mroczny, ponury i stroniacy od ludzi.. a tu takie cos.

03.02.2003
23:24
[65]

m6a6t6i [ hate me! ]

Witaj Spooke!

03.02.2003
23:27
[66]

Vilya [ Wilczyca Stepowa ]

mati ::: uganiają się za Tobą jakieś szesbastki? no, no...
chociaż ja bym nie chciała, że by jakiś 16-latek za mną... ble

Witaj, Spooke. Jak tam polska krew, nadal wiele w niej alkoholu z przemytu? Już niedługo. Nie będzie alkoholu z przemytu, bo przecież Keine Grezen! (czy jak to się pisze)

03.02.2003
23:28
[67]

m6a6t6i [ hate me! ]

Vilya nie nazwal bym tego uganianiem ... po prostu mnie lubia :]

03.02.2003
23:29
[68]

spooke [ Optymista ]

Mati ------> Masz powodzenie ;)))
Kami ---- > Nie wiem jaki miałaś zamiar, w każdym bądź razie nie poczułem się urażony :)))))))

03.02.2003
23:32
[69]

sarenka [ Senator ]

W ciemności odezwał się lekko znurzony głos:

Przepraszam byłam zajęta.

Mati, Spooke--> Witajcie.

Mati---> 16? Te małolaty;)

03.02.2003
23:35
[70]

m6a6t6i [ hate me! ]

Spooke nooooooooo ;) jak iglesjas

03.02.2003
23:38
[71]

m6a6t6i [ hate me! ]

Sarenka juz nie przesadzajmy, wszystko maja na swoim miejscu :]

03.02.2003
23:40
[72]

spooke [ Optymista ]

Vilya -----> Tak, to bardzo przykre. Będę przeskakiwać do Rosji,tam ciągle chodzą nagrzani :)))))
Mati ---- > To ja poprosze Twój autograf. Jak nie uda mi się żadnej na niego poderwać to chociaż upchne go za pare zyli :))))))

03.02.2003
23:42
[73]

m6a6t6i [ hate me! ]

Zaginiony relikt

Rozdział I : Ponowne spotkanie

Argonah siedział przy ognisku, patrząc na szalejące płomienie. Wydawał się
być całkowicie zamyślony. To było jednak tylko złudzenie. Choćby jeden
malutki odgłos zerwałby go na równe nogi. Mimo iż był przemęczony to wciąż
pozostawał bardzo czujny. W końcu znajdował się w samym środku Ciemnego
Lasu. Stąd jeszcze nikt nie wyszedł żywy. Podobno. Ale on nie miał innego
wyjścia jak udać się przez ten przeklęty las. Pościg pewnie nie odważy się
tutaj za nim przyjść. Przynajmniej miał taką nadzieję. Jeszcze nie wiedział
jak bardzo się mylił. Jednakże Argonah nieświadomy zagrożenia, począł
układać się do snu. Przygasił ogień i wciąż ściskając swój topór położył się
na ubitej trawie. Wkrótce zasnął. Spał jednak bardzo niespokojnie, bo śniły
mu się wydażenia z przeszłości. Zerwał się nad ranem zlany potem. Jednak nie
dane było mu długo rozczulać się nad sennymi koszmarami, ponieważ nagle
zobaczył błysk światła pomiędzy drzewami. To mogło oznaczać tylko jedno.
Promień słoneczny musiał się odbić od czegoś metalowego. Argonah chwycił
tarczę, ścisnął mocniej topór i ruszył biegiem przed siebie. Nie wiedział
ilu strażników go ściga, więc zdecydował się na natychmiastową ucieczkę.
Okazało się jednak iż jest ona niemożliwa. Został bowiem otoczony.
Kiedy zorientował się w jakiej sytuacji się znajduje, wiedział już, że musi
stawić czoła przeciwnikom. Strażnicy królewscy ubrani w lśniące zbroje
powoli zbliżali się do niego. Było ich na oko dziesięciu, uzbrojonych w
miecze. Argonah nie miał praktycznie szans. Był sam, zmęczony długą ucieczką
i brakiem snu. Jednakże nie było mowy o poddaniu się. Z krzykiem poderwał
swój topór do góry i rzucił się na najbliższego wroga. Po chwili lasem
wstrząsneły odgłosy metalu uderzanego o metal. Pierwszy przeciwnik nie
potrafił długo odpierać ataku rozwścieczonego wojownika. Po krótkiej chwili
korpus strażnika osunął się na ziemie, a jego ciepła krew pokryła
pień pobliskiego drzewa. Widząc to pozostali strażnicy rzucili się aby
pomścić pległego. Gdy już dobiegali do Argonaha, który z furią wymachiwał
swoim toporem, stało się coś czego nikt z walczących się wtedy nie
spodziewał. Lasem wstrząsnął poteżny głos, z nieba spadł pionowy słup
niebieskiego światła i Argonah momentalnie stracił przytomność.
- Chyba troche przesadziłem - Argonah począł odzyskiwać powoli świadomości
i słyszał niepodal niewyraźne głosy, które wydawały mu się znajome.
- Troche? Teraz nie wiemy kiedy się obudzi a musimy iść. Niebawem będą
tutaj królewskie posiłki - rozprawiał wysoki, jasnowłosy elf, bawiąc się
przy tym strzałą.
- Masz racje, trochę przesadziłem... przeprosze go jak tylko się obudzi -
spokojnie odpowiedział mężczyzna w szarym kapturze.
- Oby to było jeszcze dzisiaj - odfuknął elf. Tymczasem Argonah już
odzyskał w pełni przytomność i od razu poznał dwie rozmawające persony.
- Amarel i Cherad? Wy żyjecie?! - zapytał przecierając oczy.
- No wreszcie! - wykrzyknął elf chowając strzałę do kołczana.
- Tak żyjemy - odpowiedział Cherad zdejmująć kaptur, z pod którego
wyłoniła się uśmiechnięta twarz. Argonah podszedł do nich obojga i usiadł z
nimi przy ognisku.
- Cheradzie, powiedz mi co zrobiłeś z tymi strażnikami, którzy mnie
zaatakowali? - zapytał Argonah.
- To samo co tobie - odpowiedział szyderczo niepytany Amarel.
- Ja własnie chciałem prze.. - jednakże nie dane mu było dokończyć gdyż
przerwał mu Argonah.
- Nic się nie stało. To ja wam dziekuje za pomoc. Tylko opowiadajcie jak
to się stało iż jesteście tutaj?! Byłem pewien, że jesteście martwi.
Amarel zamyślił się chwilę po czym powiedział.
- To dzięki Tobie żyjemy. Udało Ci się nas uratować... przez przypadek.
Cherad przytaknął, natomiast Argonah nadal nie wiedział w jaki sposób jego
przyjaciołom udało się przeżyć. Przecież byli strąceni do lochów w samym
centrum zła czyli w twierdzy Urghan. Nie mieli szans na przeżycie, ponieważ
wszyscy trzej skazani byli na kare śmieci. A ta wykonana byłaby ona
praktycznie natychmiast po jego ucieczce.
- Hmmm... znaczy się jak ja wam pomogłem? - po chwili milczenia odezwał
się wojownik.
- Uciekłeś nie bacząc na nas, na co bardzo liczyli - krótko rzucił
Cherad, rzucając na Argonaha przeszywajace spojrzenie. Widząc, iż ten nadal
nie rozumie szybko dodał.
- Większość pilnujących nas strażników została posłana w pościg za
tobą. To sprawiło iż udało nam się uciec, gdyż do pilnowania nas
zostało tylko niewielu. Wymknęliśmy się i podążyliśmy za Tobą.
- Teraz rozumiem! - uśmiechnął się Argonah. - Tylko co teraz zrobimy?
- Jak to co?! Idziemy dalej, wzgórze Ulmar jest już niedaleko! - krzyknął
Cherad jakby to było całkowicie oczywiste.
- Teraz to już nie jest takie proste. Sathrond już wie o naszej misji. -
Elf rozejrzał się dookoła - I jak już wiemy, zrobi wszystko, żeby
udaremnić jej wykonanie.
Tymczasem Cherad, nie zwracając uwagi na wywody Amarela rozpoczął już
przygotowanie do wymarszu.
- Idziemy dalej przez Czarny Las, - mruknął pod nosem - już raz
próbowaliśmy przejść przez Rotgor i o mało się ta przeprawa nie skończyła
dla nas tragicznie.
- Nie wiem jak wy ale ja mam dość tego lasu... - elf wstał, podszedł do
Argonaha i cedząc przez zęby skończył - Czuje, że tu coś złego czai się
między drzewami.
Argonah tak jakby nie zaineresował się słowami Amarela, zwrócił się do
gaszącego ognisko Cherada.
- Myślisz, że nikt więcej nas nie będzie tutaj ścigał, pomijając tych,
którzy mnie zaatakowali?
- Nie. - dookoła zapanowała ciemność, Cherad założył kaptur i zarzucił na
plecy tobołek - Myślę, że Sathrond nie będzie ryzykował utraty większej
ilości swoich strażników.
- Oby... idę wymienić ten topór, nie lubie takich zabawek - Argonah ruszył
w kierunku leżących między drzewami strażników.
- To po co brałeś akurat topór? - zdziwił się Amarel. Argonah odpowiedział
nie przerywajać oglądania mieczy, które leżały przy nieprzytomnych
mężczyznach.
- Widzisz, jak uciekałem to nie patrzyłem co biore. Wtedy liczyła się
każda sekunda. O! Ten mi się podoba - krzyknął podnosząc lekko lśniący w
blasku księżyca miecz.
- Dobra, ruszamy. - Cherad rozejrzał się czy czegoś nie zostawili.
- Kiedy się obudzą? - Spytał dołączając do przyjaciół wojownik, dokładnie
oglądając nowo znaleziony miecz. Był prosty, jednoręczny ale widać było na
pierwszy rzut oka iż jest bardzo dokładnie wykonany. Klinga przyozdobiona
była małym, czarym wizerunkiem głowy kozła, znakiem rodowym Sathronda.
- Nie wiem. Za kilka godzin, ale to nie ma różnicy. Jeżeli myślisz, iż
będą kontynuować pościg, to się mylisz. Będą zbyt zdruzgotani i
przestraszeni. Tobie podałem zioła, które zniwelowały działanie czaru. Twój
sen był spokojny, oni po odzyskaniu świadomości będą bardzo zdezorientowani.
- Dobra. - Argonah wsunął miecz do pochwy, którą przymocował sobie do pasa
- Przed nami kilka dni marszu przez ten las. Ruszajmy już.
Trzy postacie ruszyły w głąb ciemnego lasu. Poruszali się praktycznie
bezszelestnie. Pierwszy szedł Amarel, który widział w ciemnościach niczym
w słoneczny dzień. Za nim kroczył Argonah a pochód zamykał Cherad. Szli w
milczeniu cały czas nasłuchując. Jednakże dookoła panowała dziwna, wręcz
przerażająca cisza. Tak jakby w tym lesie nie było żadnego żywego
zwierzęcia, rośliny, nawet podmuchu wiatru. Czegokolwiek. Również elf, mimo
iż nierozerwalnie związany z przyrodą, czuł się tutaj bardzo niepewnie.
Jednak mimo to cały czas równym tempem brneli do przodu mijając jakby martwe
konary drzew. Po około czterech godzinach marszu zaczęło się powoli
rozjaśniać.
- Masz go ze sobą? - nagle kilkugodzinne milczenie przerwał Cherad,
szeptem zwracając się do Argonaha.
- Hę?! - ten warknął jakby wyrwany ze snu.
- Pytałem czy go masz? - powtórzył mag.
Argonah pokazał zainteresowanemu małe zawiniątko przymocowane do
paska i znowu pogrążył się w milczeniu. Tymczasem Cherad mówił cicho dalej,
jakby tylko do siebie.
- Bo właśnie pomyślałem, że gdy Cie złapali to mogli ci go zabrać.
- Ciii! - przerwał mu jednak elf. - Bądź cicho. Ten las
nie lubi ludzkiego głosu.
Cherad skrzywił się i zaciągnął mocniej kaptur na głowę. Tymczasem nastał
już dzień. Teraz wszyscy ujrzeli dokładnie iż wokoło rzeczywiście nie widać
zwierząt ani żywych roślin. Wokół nich ciągnął się tylko gęsty las suchych,
ciemnych drzew rosnących na równie ciemnej ziemi. Wyglądało to bardzo
dziwnie. Nikt z nich nie widział wcześniej podobnego lasu. Jednakże brak
innych istot żywych wpływał na nich w sposób lekko optymistyczny - wydawało
im się iż tylko one mogą im zrobić krzywdę. Dlatego mimo, że czuli się
dziwnie w tym otoczeniu żwawo posuwali się przed siebie. Po około godzinie
marszu Amarel zatrzymał się i zaczął nasłuchiwać.
- O co chodzi? - spytał rozglądając się dookoła Argonah.
- Pewnie się zmęczył - wycedził z szyderczym uśmiechem Cherad -
biedaczysko. Tymczasem elf klęknął ciągle mrużąc oczy. Po chwili pozostałym
dwóm towarzyszom wydało się jakby Amarel coś zobaczył w oddali.
- Mamy poważny problem! - wykrzyknął elf, podnosząc się pośpiesznie - Już
wiem dlaczego ten las jest taki... martwy!
W tym momencie Cherad i Argonah również zobaczyli coś dziwnego w oddali.
Tak jakby ziemia lekko falowała. I ta fala powoli się zbliżała z kierunku
w którym wcześniej się udawali.
- Co się dzieje?! - zaniepokojony Argonah zwrócił się do elfa.
- Mrówki... morze mrówek. Wydaje mi się, że to one tak urządziły ten las.
- elf odwrócił się - I co więcej, one tu idą po nas!
- Cheradzie! - Argonath złapał maga za ramie - Nie możesz ich jakoś
odstraszyć? - i rzucił mu pytające spojrzenie, dając do zrozumienia iż nie
pozostało im już zbyt wiele czasu. Falująca ziemia zbliżała się już coraz
bardziej. Tymczasem trzej bohaterzy trwali w bezruchu patrząc na siebie i
nie mogąc podjąć decyzji co począć.
- Ależ one są wielkie! - skomentował elf, widząc ogromne, długości małego
palca mrówki, pędzące w ich kierunku. - Musimy natychmiast uciekać!
- Może się boją ognia?! - w umyśle maga pojawił się pewien pomysł -
Cofajnijcie się a ja spróbuje przepędzić je ogniem!
Amarel i Argonah nie mieli lepszego pomysłu więc posłusznie zrobili kilka
kroków w tył. Tymczasem Cherad zdjął kaptur zagarniając swoje długie, mokre
od potu włosy do tyłu. Powoli zaczął recytować jakieś zaklęcie jednocześnie
podnosząc prawą rękę do góry. Cofający się przyjaciele dokładnie obserwowali
jego działanie. Tymczasem z ręki maga wystrzeliła ognista kula, która po
uderzeniu w napierające insekty, zamieniły je w palące się węgielki.
Jednakże to niewystarczyło, gdyż po chwili kolejna fala mrówek przedarła się
przez dopalające się poprzedniczki. Cherad cofając się ponownie uderzył kulą
ognia ale sytuacja się powtórzyła. Było pewnie iż tak nie powstrzyma tego
naporu.
- Musimy uciekać! Nie dam rady! - krzyknął odwracając się do towarzyszy.
Tymczasem mrówki były już tylko kilka metrów od niego.
- Spróbuj jeszcze raz! - odkrzynął elf - Musi się udać! Nie mamy szans na
ucieczke! One są zbyt szybkie!
Cherad stał tyłem do mrówek, które były już dosłownie na wyciągnięcie
ręki. Wystarczyłaby sekunda aby go dopadły. Tym czasem w jego oczach pojawił
się czerwony płomień i swoim potęrznym głosem wymawiając tajemnicze słowa,
momentalnie odwrócił się tworząc rękami fale ognia, która pokryła przed nim
ziemię w zasięgu wzroku. Argonah i Amarel stali lekko oddaleni z podziwem
obserwując poczynania przyjaciela, który teraz szedł w ich kierunku na tle
płomieni. Kiedy zaczeli się zastanawiać jak oni ten pożar lasu teraz ugaszą,
mag podniusł lekko do góry rękę przymykając oczy a ogień momentalnie
ustąpił. W powietrzu unosił się tylko lekki zapach spalenizny.
- Udało się - cicho powiedział Cherad zakładając kaptur.
- Ano! - Argonah poklepał wybawce po ramienu - Na szczęście te mrówki były
łatwopalne. - uśmiechnął się i zwrócił się jakby do siebie - Ciekawe co nas
tutaj jeszcze czeka? Mam nadal jakieś dziwne przeczucie...
- Te mrówki już chyba wszystko zjadły więc raczej nic - uśmiechnął się
elf.
- Nie wszystko. - wtrącił się stanowczo mag - Nie na... Au!! - nagle
krzynął spogląją na noge, na której wisiała wgryziona w nią mrówka. - Widzę,
że kilka z nich nie daje jednak za wygraną! - powiedział zrzucając
napastniczkę na ziemię i rozdeptując ją.
- Panowie, nie traćmy już wiecej czasu u ruszajmy dalej! - zarządził elf.
Nie zdąrzyli mu już nic odpowiedzieć, gdyż nagle powietrze przeszył potężny
pisk pomieszany z rykiem.
- Co to do cholery?! - krzyknął wojownik rozglądając się dookoła.
- Oby to nie to co myśle... - mruknął Cherad.
Argonah mocniej ścisnął miecz i przyjął postwę obronną, natomiast Amarel
naciągnął cięciwę łuku. Tymczasem to coś zbliżało się w bardzo szybkim
tępie. Słychać było zbliżające się odgłosy powalanych drzew. Po chwili
ujrzeli jak drzewa kładą się posłusznie przed czymś, z czym mieli za chwile
się zmierzyć.
- Co to jest?! - powtórzył Argonah.
- Zaraz się przekonamy... - odpowiedział przestraszony elf - niestety...
- A jednak to jest to co myślałem! - krzyknął Cherad cofając się kilka
kroków do tyłu - To ich królowa!
- Chyba jest bardzo zła. - stwierdził wojownik widząc zblizającego się
kilkunastometrowego potwora. - AAAAaaaa!!!!!! - krzyknął i rzucił się
wymachując mieczem. Ten krzyk wojownika wyrwał Amarela z osłupienia i
pozwolił mu strzelić. Strzała trafiła wielką mrówkę w tułów i opadła
bezradnie na ziemie. - Ma za twardą skórę! Nie przebije jej nawet strzała! -
zdąrzył krzyknął ale Argonah był już za blisko aby się wycofać.
- Uciekajcie! - krzyczał rozpaczyliwie walcząc o życie, ale w duchu już
wiedział, że tę walkę przegrał - Cheradzie uciekaj! Tylko ty możesz
dokończyć zadanie - krzyknął widząc iż dwaj przyjaciele nie zamierzają go
zostawić. I to były jego ostatnie słowa, gdyż mrówka kożystając z chwili
nieuwagi wojownika wbiła swoje kły w jego kark. - Aaaargh! - warknął Argonah
i zaraz po tym rozległ się chrzęst łamanych kości. Krew strumieniem rozlała
się po wczesniej spalonym podłożu.
- AAAaaaa!!!! - wrzasnął przeraźliwie mag i począł recytować jakieś
zaklęcie. Amarel nie wiedział co robić. Był przerażony i tylko patrzył raz
na agonie wojownika, który był zjadany przez tego potwora a raz na Cherada.
Mag wyglądał na przeraźliwie rozwścieczonego. Jego oczy płonęły a cała jego
postać jakby urosła i okryła się lekko czerwoną poświatą. Po sekundzie
zrobiło się nagle ciemno. Jakby nastał wieczór, a był środek słonecznego
dnia. Po kolejnych dwóch sekundach powietrze przeszył przeraźliwy huk i z
ziemi pod mrówką, która kończyła pożerać Argonaha, wystrzelił potężny słup
ognia. Mrówka przeraźliwie zawyła wypluwając jednocześnie pogryzione
szczątki wojownika. Ogien zajął całego potwora, który wił się z bólu.
Tymczasem Cherad podniósł ręce do góry i w tym samym czasie palącą się
mrówkę poczeły okrążać małe niebieskie świetliki. Po chwili wszystkie naraz
wbiły się w jej ciało, które momentalnie spęczniało i eksplowało pokrywając
okolice dopalającymi się wnętrznościami. Amarelowi zrobiło się już na tyle
niedobrze, iż nie mógł dłużej się powstrzymywać. Tymczasem Cherad nadal stał
wyprostowany, jednakże ogień z jego oczu zastąpiły łzy. Podszedł do miejsca
w którym leżał miecz wojownika i pochylił się podnosząc coś z ziemi.

Rozdział II : Twierdza Urghan

W przytłaczająco ogromnej i ciemnej sali, w samym centrum siedział na
tronie mężczyzna ubrany w czarną szatę. Jego długie włosy opadały bezładnie
na ramiona. Pod jego nogami leżały dwie pół nagie kobiety, które patrzyły
się na Yaricka podejżliwie.
- Podejdź bliżej! - syknął potężny mag patrząc na nieśmiało wchodzącego
rycerza. Ten jak mógł starał się ukryć strach przed swoim władcą jednakże
kropelki potu same pojawiły się na jego czole.
- Podejdź bliżej... - zawtórowała mu namiętnie jedna z kobiet.
Yarick po chwili stanął na wyciągnięcie miecza od Sathronda, który cały
czas się na niego patrzył. Rycerz ukłonił się lekko i zaczął mówić, na
początku głosem lekko przerywanym i niepewnym.
- Więźniowie uciekli. Nie mogliśmy ich powstrzymać, panie.
Sathrond na chwilę zamknął oczy, po czym je ponownie otworzył i zapytał.
- Czy mają Kryształ?
Yarick juz wiedział, iż mag przeczytał jego myśli i znał odpowiedź na to
pytanie. Po co więc w ogóle o to pytał?
- Tak... - odpowiedział rycerz i zaraz jeszcze dodał, jakby bojąc się
reakcji swojego rozmówcy - Wysłaliśmy dziesięciu najlepszych ludzi w
pościg... Ale oni skryli się w Ciemnym Lesie.
- Zawiodłeś mnie... Yarick - syknął władca i machnął ręką do rycerza aby
opuścił sale.
- Zawiodłeś... - zawtórowała druga kobieta.
Yarick ukłonił się. Czuł jak jego spocone ciało przykleja się do kolczugi.
Starał się jednak nie okazywać tego ogromnego strachu, który go teraz
ogarnał. Odwrócił się i powoli ruszył w kierunku drzwi. Kiedy za nimi
zniknął z cienia obok tronu, bezszelestnie wyłoniła się zakapturzona postać.
Zbliżyła się do maga i położyła mu delikatnie rękę na głowie.
- Dokąd oni zmierzają? - zapytał cicho Sathrond.
- Niosą Kryształ do Berina Jasnego. - odpowiedziała pięknym, kuszącym
damskim głosem zakapturzona postać. Dwie leżące pod nogami władcy kobiety
dopiero teraz zauważyły jej obecność. Jedna z nich lekko wykrzywiła usta w
grymasie zdegustowania.
- Dlaczego wcześniej się nie domyśliłem co oni niosą?
Nastała chwila milczenia. Zakapturzona kobieta cofnęła ręke z głowy maga.
- Przecież nie mogłeś o tym wiedzieć. Strąciłeś ich do lochu z innego
powodu. Sathrond spojrzał na na swoje dłonie, złożył je razem po czym
powiedział.
- Polowali na moje jelenie... Powinienem był ich zabić od razu.
- Ale wtedy nigdy byś się nie dowiedział, iż jeden z nich niesie Kryształ
Przeznaczenia. - szybko skontrowała kobieta.
- Racja - skinął głową - Mam wrażenie, iż ten Argonath jest w posiadaniu
tego Kryształu nie zupełnie przypadkowo.
Zakapturzona postać nie odezwała się ale wiedział iż przyznaje mu racje.
- Nie pośle za nimi ludzi, gdyż z Ciemnego Lasu mało kto wychodzi żywy. Co
więc moge zrobic? - rozłożył bezradnie ręce.
- Czekać.. - powiedziała kobieta i mimo iż nie było widać jej twarzy,
można było wyczuć, że się uśmiecha. - W końcu dowiesz się po co się tam
udają.
- Nie mam zamiaru czekać! - przerwał jej Sathrond - Natychmiast wysłać
szpiegów do wszystkich ważnych miast. - tutaj zamyślił się na chwilę - Do
Evynas wyślij Yaricka, mam przeczucie iż to jakiś nowy plan króla Teoarda...
a ten młodzian może się tam zrehabilituje w moich oczach. Kobieta skinęła
potwierdzająco, po czym ponownie zniknęłą w cieniu. Natomiast Sathrond po
krótkiej chwili zamyślenia wstał i przyciągnął do siebie jedną z leżących
kobiet po czym namiętnie ją pocałował.

* * *

Drzwi od Koszarów otwarły się i do śmierdzącego stęchlizną pomieszczenia
wszedł gwardzista.
- Yarick! - wyciągnął do leżącego żołnierza rękę ze świstkiem papieru -
Masz misje do wypełnienia. - powiedział z wyraźną niechęcią.
Yarick był młody, przystojny, dyspozycyjny. Robił zawrotną kariere. Zdobył
uznanie w oczach Sathronda rozprawiając się z gildią handlarzy, która
nielegalnie handlowała bronią na terenie Rotgoru bez zezwolenia władcy tej
krainy. Yarick Dorell mimo swojego młodego wieku był dowódcą garnizony.
Zapewne stąd ta niechęć posłańca. Yarick wyciągnął rękę i wziął papier.
Usiadł na łóżku i zaczął czytać, w tym samym czase posłaniec wyszedł
trzaskając za sobą drzwiami.

Rozdział III : Wzgórze Ulmar

Po około dwunastu godzinach marszu od śmierci Argonaha zaczęło się robić
ciemno. Cherad i Amarel maszerowali w milczeniu. Żaden z nich nie odezwał
się ani słowem od czasu walki z tą ogrmoną mrówką. Dopiero teraz milczenie
przerwał Cherad.
- Możemy się zatrzymać - stwierdził - tutaj las nie jest już taki wymarły.
Rzeczywiście pojawiły się już tutaj rośliny, liście na drzewach. Oznaczało
to iż niebawem wyjdą z tego przeklętego lasu. Rozpalili ognisko i usiedli
przy nim. Amarel zaczął się zastanawiać nad misją, która mieli wykonać. Tak
na prawdę to niewiele o niej wiedział. Ale nie chciał teraz o to pytać
bowiem wiedział iż Cherad i Argonah byli bardzo dobrymi przyjaciółmi.
Widzał, mimo iż mag próbował to ukryć, jak Cherad cierpi.
- Był wspaniałym człowiekiem i wielkim wojownikiem - powiedział podnosząc
głowę.
- Uratował mi życie. - Cherad dorzucił patyka do ogniska - A ja nie
potrafiłem mu się odwdzięczyć tym samym...
- Uratował ci życie? Kiedy? - zaciekawił się elf.
- To było dawno temu, wtedy gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy.
Wędrowałem wtedy od miasta do miasta, gdy pewnego razu zaatakowali mnie
bandyci, którzy chcieli mnie okraść. Byłem dość łatwym łupem zważając iż
szedłem sam. Kiedy walczyłem z trzema przeciwnikami pojawił się nagle ten
potężny wojownik. Jako że ja byłem bardzo zajęty parowaniem ciosów nawet nie
zauważyłem, że nieopodal kryje się jeszcze jeden bandyta, uzbrojony w kuszę.
Na szczęście dla mnie Argonah był na tyle szybki, że zdołał odbić swoim
mieczem bełt, który mierzył prosto w moją głowę. Potem szybko rozprawił się
z samymi atakującymi, wypruwając im wszystkim flaki.
- Hmmm - zmarszczył brwi elf - i wtedy postanowiłeś pomóc mu w jego misji?
- Tak, wtedy postanowiłem się do niego przyłączyć. Opowiedział mi o swoim
zadaniu i kazał mi obiecać, że w razie jego śmierci zobowiąże się je
wykonać.
- Rozumiem - Amarel rozejrzał się dookoła - A co ty podniosiłeś wtedy z
ziemi?
- Kiedy? - Cherad zmarszczył brwi.
- No w tym miejscu gdzie ta mrówka... - tutaj elfowi ślina stanęła w
gardłe. Cherad natomiast wyciągnął zza paska zawiniątko, które podał
Amarelowi.
- Co to jest? - spytał elf patrząc na mały ciemno zielony kryształ.
- Sam dokładnie nie wiem. - sprecyzował Cherad - Wiem tylko tyle, że to
coś musimy zanieść Wielkiemu Magowi z Ulmar. Takie zadanie dostał Argonath
od króla Gorrimów.
- Od króla?! - zapytał zdziwiony Elf
- Tak. Teraz na mnie spoczywa odpowiedzialność dostarczenia tego. Amarel
zapakował spowrotem kamień w szmatki i podał Cheradowi. Ten wziął
zawiniątko i wsunął za pasek.
- Mam jeszcze jedno pytanie, które mnie dręczy. - po krótkiej chwili
milczenia odezwał się elf, zagłuszając przyjemne dla ucha skwierczenie
palących się patyków w ognisku.
- Słucham? - Cherad położył się na plecach i pod głowę podłożył sobie
tobołek.
- Dlaczego zostałeś tym... no wiesz - elf nie mógł znaleść odpowiednich
słów.
- Kapłanem? - domyślił się Cherad - Zresztą i tak wszyscy nazywają mnie
magiem, mnie to zresztą wcale nie przeszkadza.
- Kapłanem? Też myślałem, że jesteś magiem. Kapłani to duchwni
przesiadujący w klasztorach. Przecież ty nie siedzisz w klasztorze.
- To nie takie proste. Kiedyś mieszkałem w zamkniętym klasztorze.
Zgłebiałem tam tajniki magii i medytacji. Jednakże - zaczesał rękami włosy
do góry - nie jestem typem człowieka, który może tak wiecznie żyć.
- Dlatego przerwałeś i odszedłeś?
- Tak - odpowiedział krótko Cherad, po chwili dodając - i czuje się
bardziej magiem niżli kapłanem. Magia jest mi bardzo bliska.
- To po co w ogóle szedłeś do tego klasztoru?
- Przez pewną kobietę. Po prostu chciałem ucieć od ludzi - głośno wciągnął
nosem powietrze - ale jak już mówiłem, nie wytrzymałem długo.
- A ile dokłądnie? - elfa bardzo zaciekawiła ta opowieść.
- 12 lat - odpowiedział cicho Cherad.
- Ile?! - zdziwił się Amarel - To przecież bardzo długo!
- A czymże jest 12 lat wobec wieczności? - Cherad spojrzał na przyjaciela
- Niczym!
- To w jakim wieku tam poszedłeś?
Cherad podrapał się po nosie.
- Miałem wtedy trochę ponad osiemnaście lat.
- Proszę opowiedz mi o tej kobiecie, przez którą zdecydowa... - jednak nie
zdołał skończyć gdyż Cherad odwrócił się na bok i sapnął :
- Śpij, nie ma o czym mówić a jutro z wczesnego ranka ruszamy.
Elf tylko wzruszył ramionami ułożył się wygodniej. Wcale nie chciało mu
się spać. Miał za to teraz dużo czasu na przemyślenia i postanowił go
dobrze wykorzystać. Nad ranem wyruszyli dalej w drogę. Powoli robiło się
jasno. Po około pół godziny wyszli z lasu. Znaleźli się na dość rozległej
polanie. Z jednej strony otaczał ją las z którego wyszli a z przeciwnej
rozległe połacie łąk. Na środku polany stała mała drewniana chata. Amarel
spojrzał na Cherada.
- Chyba jednak zabłądziliśmy. - stwierdził.
- Dlaczego tak uważasz? - spytał zdziwiony Cherad.
- Wielki Mag miałby mieszkać w takiej małej chatce?
- Nie doceniasz magii mój przyjacielu. - Cherad poklepał elfa po ramieniu
i ruszył w kierunku chatki - Chodź za mną.
- Ale przecież to miało być wzgórze. - Amarel ponownie rozejrzał się
dookoła - A tutaj jest zupełnie płasko!
Cherad stanął, odwrócił się i pokazując lekkie poirytowanie zwrócił się do
przyjaciela.
- Przecież już prawie osiem godzin szliśmy pod górę! Chodź już.
Elf wzruszył ramionami i obaj ruszyli prawie niewidoczną, już zarośnietą
ścieżką. Kiedy staneli pod drzwiami Cherad zapukał, natomiast elf z
zainteresowaniem oglądał okolice. Zaglądał do wszystkich glinianych garczków
stojących przed domem i w ogole zachowywał się dziwnie. Kiedy nikt nie
otwierał drzwi od dłuższego czasu, Cherad zapukał ponownie po czym na całe
gardło krzyknął.
- Berinie! Beerinie!!! Przynieśliśmy Kryształ Przeznaczenia!
W tej chwili drzwi otworzyły się i przed ich oczyma stanął mały gnom z
długą, siwą brodą. Był ubrany w szare sare, podarte szaty.
- Przestań krzyczeć na Mitha!!! - gorźnie zwrócił się do kapłana.
Cherad stanął zdziwiony i zaskoczony wyglądem Wielkiego Maga. Spodziewał
się ujżeć kogoś zupełnie innego. Bardziej... budzącego respekt w każdym
razie. A ten mały niziołek mógł jedynie rozśmieszyć. Opanował jednak szybko
swoje rozczarowanie.
- Przepraszam. - powiedział - Jestem Cherad, wychowanek Świątyni Boga
Ognia. Wykonaliśmy to co zostało nam powierzone.
- Nam? - zdziwił się Barin - Przecież Krzystał miał być do mnie
przyniesiony przez Argonaha. Gdzie on jest?
Cherad na chwilę spóścił wzrok z maga.
- A więc ten wielki wojownik nie żyje... - Barin wyraźnie się tym faktem
zmartwił. Cherad kiwnął potwierdzająco głową.
- I ja przyżekłem donieść ten pakunek do Ciebie - powiedział wręczając
niziołkowi zawiniątko, w którym znajdował się Kryształ. Mag delikatnie
odwinął go w dłoni.
- Kryształ Przeznaczenia... - mały mag nie krył wzruszenia. - Jak ja go
dawno nie widziałem. Ale król dużo ryzykuje oddając go... ale zarazem ma
wielką siłe woli jeżeli się na to decyduje.
- Skoro ten kamień jest taki ważny, to dlaczego niosła go jedna osoba? -
spytał zdziwiony Amarel do tej pory trzymający się z boku.
- Widocznie, żeby nie zwracać uwagi Sathronda. - odpowiedział Barin
zaskoczony, gdyż wcześniej nie zdawał sobie sprawy z obecności elfa.
- To jest Amarel, mój przyjaciel. Walczył wraz ze mną i Argonahem. -
powiedział Cherad - I obawiam się, że Sathrond wie o Krysztale. Mag
spowrotem zawinął Kryształ i schował go do kieszeni.
- Wejdźcie prosze. - wszedł do środka - Opowiecie mi dokładnie co się
stało po drodze i skąd Sathrond wie o Krysztale.
Cherad i Amarel przekroczyli próg i w jednej chwili znaleźli się w
ogromnej pałacowej sali. Na ścianach wisiały piękne obrazy w pozłacanych
ramach, z sufitu zwisały przepiękne żyrandole. Amarelowi na chwilę odebrało
mowę z wrażenia. Cherad widząc to uśmiechnął się i cicho powiedział.
- Mówiłem Ci, że nie doceniasz magii. Tymczasem Barin zaprowadził dwóch
bohaterów do mniejszej komnaty w której znajdował się stoł obstawiony
smacznymi przekąskami.
- Siadajcie. Smakujcie. Opowiadajcie. - powiedział i usiadł w centralnym
miejscu przy stole. Teraz wydawał się być większy, jak się domyślił Cherad,
było to spowodowane jego magią. Razem z Amarelem usiadł do stołu. Najpierw
najadł i napił się do syta a następnie opowiedział, wraz z pomocą elfa,
wszystko co ich wcześniej spotkało. Gdy Barin usłyszał już całą historię
zamyślił się na chwilę, po czym stwierdził.
- Teraz Sathrond chce zdobyć Kryształ z ciekawości. Oby tylko nigdy nie
dowiedział się o Świątyni i jej mocy... Wtedy zrobi wszystko aby ją zdobyć.
- Świątyni? - zapytał Amarel.
- Tak. Wolą króla należy zanieść Kryształ do Świątyni Przeznaczenia.
- Po co? - elf był coraz bardziej zaciekawiony, natomiast Cherad
przyglądał się Barinowi w milczeniu.
- Aby uzyskać przepowiednie od Bogów. Król boi się iż kamien wpadnie w
ręce Sathronda, który wykożysta przepowiednie do swoich niecnych czynów. A
to mogłoby się zakończyć katastrofą!
- Pewnie tak... - powiedział elf - A gdzie jest ta świątynia?
- Znajduje się w Entorien. - mag uśmiechnął się i dodał - Ale nikt nie wie
dokładnie gdzie.
- W Entorien! - oczy elfa błysnęły.
- I to my mamy się tam udać? - nagle wtrącił się Cherad. Nie wyglądał na
zadowolonego. Barin spojrzał na niego.
- A pozwolisz aby kiedyś ten kryształ wpadł w niepowołane ręce?
- Szczerze, to mnie to nie obchodzi. - warknął Charad - Zrobiłem tylko to
co przyżekłem przyjacielowi. Nie mam zamiaru robić czegoś dla króla. Barin
cały czas patrzył na niego. Amarel widząc grozę sytuacji próbował przekonać
przyjaciela.
- Entorien to piękna, mityczna kraina! Nawet nie myślałem, że ona
istnieje. Chodźmy tam!... - popatrzył na Cherada i jego entuzjazm
momentalnie osłabł. Tylko jeszcze cicho dodał - Co nam szkodzi spróbować?
- Nie przekonasz go. - stwierdził Barin - On jest zbyt samolubny. Myśli,
że jak on w życiu cierpiał to inni też mogą...
W tym momęcie Cherad zrozumiał iż mag wie o jego przeszłości, i próbuje to
wykożystać. Mimo,że wiedział o tej prowokacji to nie potrafił się obronić.
Mag miał racje. Nie może zawsze myśleć tylko o sobie.
- Zrobimy to. - powiedział oschle. Amarel aż podskoczył z wrażenia. - Ale
sami nie damy rady. Nigdy w życiu nie byłem w Entorien.
- Pomyslałem o tym. W małej mieścinie Runh od tygodnia powinien na was
czekać Aen. On was przeprowadzi przez nieznane lasy Entorien. To mój zaufany
przyjaciel, na pewno was nie zawiedzie.
Amarel popatrzył na Cherada, a ten podniósł się wyciągając ręke w kierunku
Barina.
- Więc ruszamy, nie każym Aenowi czekać dłużej. Oddaj mi kryształ. Mag
podał Cheradowi spowrotem zawiniątko.
- Aen powinien zatrzymać się w gospodzie "Kieł". Napewno go znajdziecie,
jestem tego pewien. - Barin klasnął w dłonie i przenieśli się do
pomieszczenia pełnego przeróżnej broni oraz jedzenia. - Możecie wziąść ze
sobą co tylko chcecie.
Amarel i Cherad szybko zaopatrzyli się w prowiant na drogę, Amarel wziął
jeszcze garść ognistych strzał. Mag ponownie klasnął i wszyscy znaleźli się
na polanie przed chatą. Pożegnali się i dwaj przyjaciele ruszyli w kierunku
osady Rynh. Jeszcze nie spodziewali się na jak niebezbieczną przygodę się
wybierają.

Rozdział IV : Spotkanie w Runh

"Strasznie mi zimno. Psia maća, jak tu picno. Do tego to rozerwane ramie
mnie tak strasznie napierdala! Po jakiego chuja porwałem się na to zadanie?
Teraz mógłbym siedzieć z kuflem piwa w ciepłej karczmie i piękną kobietą
przy boku. A tu takiego wała. Teraz leże w jakiejś cholernej jaskini i
czekam jak te kurewsko śmierdzące Ghoule mnie pożrą na kolacje. Ja pierdole!
Taka głupia śmierć mnie czeka a ja w sumie nie mam nawet siły się tym
przejmować, tylko tak zwisam do góry nogami jak jakiś pierdolony nietoperz.
I to jak nietoperz, którego wszystko napierdala. Ehhh, jakby tu tak chociaż
nie jebało tymi wstrętnymi Ghoulami. Chyba zaraz znowu strace przytomnośc
ale tym razem nie od bólu i zmęczena ale od tego kurewskiego odoru
rozkładającego się zdechłego cielska. Po prostu poezja, wielki wojownik
Ryhanu wisi sobie jak debil i tylko przeklina. Jakby ktoś mnie teraz widział
to pewnie nie mógłby się powstrzymaś się od śmiechu a ja jedyne co bym mógł
w zamian robić to narzygać mu na twarz." - na sinozielonej twarzy człowieka
pojawił się praktycznie niedostrzegalny uśmiech - "Poezja. Po prostu poezja.
W sumie to już mi się to wiszenie znudziło dawno temu. Jakiś tydzień temu...
kurwa, albo nawet dwa? Co za różnica... jakbym tak nie wisiał to bym chociaż
może połknął język i skończył te debilne rozmyślenia o niczym. Albo jakby te
potwory pożarły mnie wczesniej, przed resztą mojej grupy a nie zostawiły
mnie na koniec." - zebrał w sobie ostatki sił i wrzasnął - "Jebane Ghoule!!"
i od tego momentu wypadki potoczyły się błyskawicznie. Jego potężny głos
wstrząsnął całą zlodowaciałą jaskinią i spowodował iż z sufitu poczęły
odrywaś się duże połacie lodu, z hukiem uderzające o podłoże. Praktycznie w
tym samym momencie do pomieszczenia wpadł obrzydliwy Ghoul z kijem w
jednej a dużym, krwistym kawałem mięcha w drugiej łapie. Pozbywając się
zbędnego balastu w postaci pożywienia natychmiast rzucił się na wojownika,
który z hukiem wraz z dużą częścią sklepienia runał na ziemię. Jednakże chęć
dobicia leżącego przeciwnika była większa niż resztki zdrowego rozsądku i
Ghoul z piskiem na ustach został rozpłatany na pół przez potężny sopel lodu,
który ze świstem spadł na podłogę. Czarnoczerwona krew pokryła śnieżnobiałe
otoczenie. Tymczasem wojownik nieświadomy szczęśliwego zbiegu okoliczności,
który mu uratował życie począł odzyskiwać świadomość, którą utracił po
upadku. "AAargh!" - warknął próbując usiąść. Niestety ból był tak silny, że
przed oczami poczęły latać mu czarne kropki. "O psia..." - syknął i ponowił
próbę angażując w ten czyn ostatki sił. Tym razem udało mu się usiąść i
ciężko sapiąc zaczął rozglądaś się dookoła. Jego przeraźliwie zmęczone oczy
nie mogły złapać ostrości a każdy choćby najmniejszy ruch głową wywoływał
niemiłosierny ból przemarzniętej szyji. "Skąd tu tyle lodu?" - pomyślał -
"Kurwa, przecież jest środek lata..." i ponowił próbę podniesienia się. Tym
razem się udało ale tylko na chwile. Zaraz jednak stracił równowage, gdyż
miał straszliwie przemarźnięte nogi, jednakże w pore zdążył oprzeć się o
lodowatą ścianę. Powoli brnął przy niej w głąb jaskini, tam skąd przyszedł
Ghoul. W jaskini było jasno gdyż paliły się powtykane w ściany pochodnie.
Było to troche dziwne, że lodowe ściany nie topiły się od ich ciepła.
Musiała za tym stać jakaś magia. W każdym razie było przeraźliwie zimno i to
wojownik odczuwał najmocniej. Jednakże prawie wyjąc z bólu posuwał się do
przodu. Musiał znaleść szybko coś do jedzenia i picia albo długo już nie
pożyje. W ogóle miał wątpliwości czy zaraz nie zamarznie na śmierć lub
padnie z wycieńczenia. Po około pięciu minutach powolnego marszu, który dla
niego był wiecznością, stanął przed drewnianymi drzwiami. Powoli je otworzył
i przez powstałą szparę zajrzał do środka. Jego nos spotkał się od razu z
ogromnym smrodem wydostajacym się z pomieszczenia. Nie stwierdzając niczyjej
obecności otworzył drzwi do końca i chwiejnym krokiem wszedł do środka.
Rozejrzał się dookoła odgarniając swoje długie, poczochrane, lekko
zamarznięte na końcach włosy. Pomieszczenie było prawie okrągłe, ściany
podobnie jak wcześniej były zbudowane z lodu. Na podłodze leżała skóra
niedzwiedzia, nie do końca obrobiona, od spodu wystawały kawałki mięsa i
żył. W przeciwległej części pomieszczenia stał drewniany stołek na którym
leżał stary, zardzewiały sztylet i pogięta tarcza z jakiegoś brązowego
metalu. Umysł wojownika zaczynał pracowaś normalnie, musiał się po prostu
torche rozgrzać. "Te Ghoule pewnie przejęły tę jaskinie po Lodowych
Trolach." - pomyślał, wchodząc do środka - "Stąd tyle tu lodu i te pochodnie
w ścianach...". Kiedy tak rozmyślał usłyszał kroki. Ktoś się zbliżał ku
drzwiom. Zbierając w sobie jak najwięcej sił skoczył do stolika i chwycił
leżący na nim oręż. Kiedy złapał za miecz drzwi trzasnęły z hukiem i do
pomieszczenia wkroczył Ghoul o ponad przecietnej, jak na Ghoula, budowie
ciała. Miał prawie dwa metry wzrostu i musiał ważyć jakieś dwieście
kilogramów. Wojownik odwrócił się przodem do potwora, ledwo unikając upadku
i wystawił do przodu rękę trzymającą kurczowo wyszczerbiony sztylecik.
Ghoul popatrzył na niego zdegustowany i beknął tak potężnie iż wycieńczonemu
wojownikowi zrobiło się niedobrze od smrodu ogarniającego pomieszczenie.
- Kim jesteś, wyglądający nędznie człowieku? - spytał Ghoul podnosząc do
góry swoją potężną, nabijaną lodowymi kolcami maczugę.
- Aen... - wyjąkał mężczyzna - Jestem Aen... A Ty kim jestes? I czego
odemnie chcesz? - z wysiłku związanego z mówieniem, w jego oczach pojawiły
się łzy. Ghoul glośno sie roześmiał.
- Ja jestem Ty'lros! Moi bracia złapali Ciebie i Twoich nędznych
towarzyszy abym miał co jeść! - popatrzył na wojownika i po chwili dodał - I
moje przyszłe pożywienie nie ma prawa bezkarnie chodzić po moim pałacu!
"Pałacu... fajny pałac..." - pomyślał Aen.
- Skoro wiesz kim jestem to po co się o to, kurwa, pytasz? - warknął zły i
zmęczony ale jednocześnie odetchnał z ulgą kiedy zdał sobie sprawe iż ten
Ghoul jest taki głupi jak i duży.
- Dobrze Ghoulu. Pozwole Ci żyć jeżeli mnie stąd wypuścisz. - wojownik
stojąc dłuższą chwile w ciepłym pomieszczeniu zaczął powoli odzyskiwaś siły.
Potężny potwór ponownie roześmiał się głośno po czym ruszył z maczugą w
strone Aena. Zamachnął się potężnie, ale powoli co pozwoliło wojownikowi
przemknąć się pomiędzy jego nogami jeszcze przed uderzeniem. Udało mu się
dodatkowo przeciąć tętnice udową Ghoula, z której trysnęła krew a Ghoul
jednocześnie głośno zawył i rąbnął maczugą w stolik przy którym przed chwilą
stał Aen. Jednak wojownik stał już za Ghoulem i jednym precyzyjnym
pchnięciem w plecy pozbawił go życia. Potwór znowu śmierdzaco pierdnął i
runął z hukiem na ziemię. Aen otarł sztylet ze śmierdzącego osocza i wsunął
za pasek. "Coś za łatwo mi poszło." - pomyślał podejżliwie i wyszedł z
pomieszczenia. Wcześniej zabrał jeszcze klucze, które martwy Ghoul miał
przyczepione do paska. "Mam nadzieję, że nie natknę się na większą ilość
tych śmierdzieli bo ledwo mam siłe iść... nie mówiąc już o walce.". Na
szczęście jednak udało mu się dojśś do wyjścia omijając pomieszczenia w
których siedziały Ghoule. Rozpoznawał je dobrze po smrodzie, który wskazywał
mu miejsca które bezwzględnie należy omijać. Przy pomocy zabranego
Ty'lrosowi klucza otworzył wielkie wrota i wbiegł na świerze powietrze. Padł
na ziemię rokładając ręce, zamknał oczy i począł głęboko wdychaś ranne,
przesiąknięte wilgocią powietrze. Był strasznie zmęczony i najchętniej
leżałby tutaj bez końca ale miał zadanie do wykonania. I teraz był przez ten
incydent z Ghoulami mocno spóźniony. "Mam tylko nadzieję, że ten Argonath
będzie na mnie tam jeszcze czekał..." - ale nie mogł tak leżeć i rozmyślać
już dłużej. Z trudem podniósł się i ruszył w kierunku osady Runh, której
drewniany mur ochronny majaczył na horyzoncie.

Rozdział V

Las stawał się coraz bardziej gęsty. Poszycie było mokre i bardzo
porośnięte wysokimi trawami i paprociami. Poruszali się powoli, wycinając
sobie drogę swoimi krótkimi mieczami. Napewno wraz z Argoahem szli by o
wiele szybciej ale woleli teraz o nim nie myśleć, gdyż byłoby to zbyt
bolesne.
- Daleko jeszcze do traktu? - spytał elf, mający już dość tych gęstwin.
- Nie. - odparł Cherad - Jeżeli mnie po drodze nie zawiodła intuicja to
powinniśmy zaraz na niego wyjść.
Jak się okazało kapłan mówił prawdę i po kiliku minutach stanęli na
twardej, ubitej drodze. Teraz posuwali się już znacznie szybciej. Elf
kroczył przodem, śpiewając jakąś elfią piosenkę swoim bardzo melodyjnym
głosem. Cherad sunął tuż za nim ze spuszczoną głową przykrytą kapturem.
Amarel domyślał się, że jego toważysz obmyśla drogę, którą będą szli więc
nie próbował zabawiać go rozmową. Przez kilka godzin szli tak ze sobą, jeden
w ciszy a drugi śpiewając aż w końcu Cherad się odezwał.
- Z tego co pamiętam niebawem powinniśmy dojść do gospody "Na Bezdrożu".
Zatrzymamy się tam na noc. Nie ma sensu się tak katować ciągle śpiąc pod
drzewami.
- Mi to wcale nie przeszkadza, przyjacielu. - elf zwrócił się do kapłana.
- Ale mi przeszkadza. - Cherad podniósł głowę i spojrzał groźnym
spojrzeniem na Amarela.
- Czemu się denerwujesz? - spytał zdziwiony elf.
Cherad ponownie pochylił głowę i odpowiedział, że po prostu denerwuje go
to powierzanie mu jakichś misji. Ludzie jak dotąd tylko go ranili, więc nie
widzi powodu dla którego on ma im pomagać. Elf już nic więcej nie powiedział
tylko zaczął śpiewać inną, bardzo smutną piosenkę. Szli dalej traktem, który
z lewej strony był otoczony gęstym lasem a z prawej wysokimi skałami
porośniętymi zielonym mchem. Kiedy zaczęło się powoli ściemniać skały
zaczynały się obniżać i powoli przeszły również w gęsty las. Cherad zapalił
pochodnie i szli teraz pod osłoną nocy otoczeni przez drzewa, które wydawały
się nachylać nad nimi. Nie przejmowali się jednak tym zbytnio i żwawo
maszerowali. Jednak w pewnym momencie elf zatrzymał się i zaczął nasłuchiwać
jednocześnie wpatrując się między drzewa znajdujące się po lewej stronie
drogi. Cherad również zaciekawiony zaczął patrzyć w tamtym kierunku jednakże
niczego ani nikogo nie widział. Tymczem Amarel sięgnął po łuk i nałożył
strzałę. Cherad cofnął się lekko zdezorientowany i wyciągnął swój miecz. Nie
odzywał się jednak, nie wiedząc co tam może się czaić w lesie, a nie chciał
zwracać na siebie uwagi tego czegoś. Tymczasem elf wystrzelił i świst
lecącej strzały wypełnił ciszę. Nagle obaj usłyszeli kwik i coś z hukiem
zwaliło się na leśne poszycie. Elf uśmiechnął się do towarzysza.
- Jedzenie. - powiedział i pobiegł do lasu po upolowane zwierze, jak
domyślał się Cherad. Kapłan wciąż nie mógł wyjść z podziwu jak Amarel mógł
trafić z łuku cokolwiek ukrytego pomiędzy tak gęsto rosnącymi drzewami i to
w dodatku w nocy. Po chwili jednak jego przemyślenia przerwał elf wyłaniając
się z ciemności i trzymając w rękach młodego dzika. Cherad uśmiechnął się i
poklepał go po ramieniu gratulując mu udanego, choć nieplanowanego
polowania.
- Ale zjemy go dopiero jak zatrzymamy się w gospodzie.
Amarel wziął pod ramie zabitego dzika i żwawo ruszyli w dalszą drogę. Gdy
zaczynało świtać i przez pochylające się gałęzie zaczęły nieśmiało przebijać
się promienie słoneczne, dotarli do celu. Wyszli na polane, na której stał
duży, zarośniety winogronami budynek. Po przywitaniu się z barmanką Amarel
udał się od razu na spoczynek. Nie spał od kilku dni i musiał w końcu to
zrobić. Natomiast kapłan nie czuł się w ogole zmęczony. Postanowił zostać na
dole i porozmyślać sobie spokojnie. Izba była pusta, siedział sam przy
stoliku z kuflem piwa, wtopiony w cień. Przy barze krzątała się Irine. Było
całkowicie cicho, tylko czasem rozlegał się dźwięk przestawianych szklanek.
Gdy kapłan podniusł do ust kufel, chcąc wziąść kolejny łyk piwa, dotarły do
niego dzwięki z zewnątrz. Jacyś konni jeźdźcy przybyli do zajazdu.
- O, jacyś nocni goście - uśmiechnęła się barmanka.
Cherad udał, że tego nie słyszy. Siedział tylko patrząc się leniwie w
pustkę. Wtem drzwi wejściowe otworzyły się i do izby weszło czworo rosłych
mężczyzn. Byli brudni, mieli zniszczone, stare szaty. Każdy był uzbrojony a
jeden z nich wydawał się być przywódcą. Jego twarz była ukryta, na głowie
miał kaptur, a przy pasie dwa porządnie wykonane topory jednoręczne. Po
upływie kilku chwil ta głośna kompania rozsiadła się wygodnie przy barze.
Nawet nie zwróciwszy uwagi na siedzącego na uboczu Cherada zamówili sobie
piwo i zajeli się głośną rozmową. Co chwile któryś z nich wybuchał głośnym
śmiechem. Kapłan nie zwracał na nich w ogóle uwagi do czasu jak zaczeli
zaczepiać barmanke.
- Hej mała, obciągnij mi! - brodaty bandzior złapał dziewczynę za rękę.
Tej jednak udało się wyrwać. Chciała uciec, jednakże dwóch z mężczyzn
zagrodziło jej drogę. Robiło się coraz bardziej nieciekawie.
- Ręce przy sobie, panowie! - Cherad wstał, dopiero teraz ujawniając
nieznajomym swoją obecność.
- Kogo ja widze, Marell Dron. - przywódca bandytów powiedział równocześnie
ściągając z głowy kaptur - Nasze drogi znowu się krzyżują.
- Yarick...
Cherad stał nieruchomo, nie pokazując żadnych emocji. Jednakże biła od
niego niewyobrażalnie wielka groza.
- Zostawcie dziewczyne w spokoju. - powiedział - Nic wam nie zrobiła.
Yarick uśmiechnął się szyderczo i złapał przerażoną barmankę. Głaskał ją
po głowie i z politowaniem zwrócił się do kapłana stojącego w przeciwległym
krańcu izby.
- Widzisz.. odbieram Ci wszystkie kobiety. - i jednym, płynnym ruchem
poderżnął dziewczynie gardło sztyletem, który potajemnie wyciągnął zza
paska. Dziewczyna zastygła w błagalnym spojrzeniu i runeła na ziemie,
rzucona przez swojego oprawce. Cherad stał nieruchomy, jego skamieniała,
blada twarz nie zdradzała żadnych emocji. Jednakże był przeraźliwie
wściekły. Wystarczył jeszcze jeden mały pretekst i przysięga o nie używaniu
swoich talentów w celu zabijania ludzi odeszła w niepamięć. Trzech drabów
rzuciło się w jego kierunku. Gdy tylko postawili krok do przodu, Cherad
wrzasnął jakieś tajemnicze słowa i w jego ręce pojawił się płonący miecz.
Nie minęła sekunda a pierwszy z napastników poczuł jego siłę uderzenia.
Zderzenie magicznego miecza za stalowym, skończyło się dla tego drugiego
niepomyślnie. Rozsypał się jakby był z cukru. Przerażony bandyta przed
następnym ciosem próbował osłonić się rękoma, jednakże zawył przeraźliwie
gdy dwa odrąbane ramiona upadły na ziemie. Krwi nie było, gdyż ogień od razu
zasklepił rany. Wtedy do kapłana dopadło dwóch pozostałych. Jednocześnie
wyprowadzili swoje uderzenia i jasnym było, że Cherad może odeprzeć na raz
tylko jedno z nich. Pośpiesznie zaintonował krótkie zaklęcie i wskazując
wolną ręką na jednego z napastników, a drugą ręką z mieczem uderzył w miecz
drugiego napastnika. Gdy izbą wstrząsnął odgłos zwarcia mieczy, pierwsz
napastnik został wessany w nicość i momentalnie teleportowany na zewnątrz.
Cherad miał z nim chwile spokoju, zanim wróci spowrotem. Drugim,
płynnym cięciem pozbawił pozostałego bandytę głowy. Korpus padł na podłogę
obok bezrękiego trupa.
- Yarick! - wrzasnął kapłan i ruszył w kierunku ciągle stojącego przy
barze mężczyzny. Jednocześnie przebiegając koło drzwi usłyszał szelest więc
wbił z całą siłą w nie miecz. Stojący za nimi mężczyzna, który własnie miał
przez nie ponownie wbiec do izby tylko głośno jęknął. Wszystko to trwało
kilka sekund i Cherad już był przy Yaricku. Mocno się zamachnął i
wyprowadził uderzenie. Jednakże było one niedokładne z powodu furii kapłana.
Yarick zwinnie uniknął miecza, który z hukiem wbił się w ladę.
- Jani nie żyje hojraku.. - powiedział ciągle się śmiejąc.
Cherad z wrażenia upuścił miecz, który po zetknięciu z podłogą rozpłynął
się momentalnie.
- Co?.. - wyszeptał padając na kolana.
- Tak, nie żyje. Gdy zniknąłeś, powiedzieli jej że nie żyjesz. Z rozpaczy
rzuciła się z urwiska do morza. - podrapał się po głowie - Głupia jakaś,
najpierw odchodzi od Ciebie do mnie a potem się z żałoby po Tobie zabija.
Cheradowi zrobiło się ciemno przed oczami, nie mógł się poruszyć. Serce
podeszło mu do gardła. Był bezbronny. Yaric wyciągnął ostentacyjnie swój
sztylet i mierzył prosto w serce. Kapłan usłyszał jeszcze tylko dzwiny
świst a potem czuł już tylko wszechograniający ból w klatce piersiowej. Krew
cisnęła mu się przełykiem i wypływała ustami. Nie mogąc nabrać powietrza
Cherad runął twarzą na podłogę.


ciąg dalszy niebawem nastąpi

zreszta pewnie i tak sie nikomu to nie spodoba... enyway sa tam ortografy i
wiem o nich tylko mi sie jeszcze nie chcialo poprawiac.

wiecej o magic world :

04.02.2003
00:21
[74]

sarenka [ Senator ]

Z cienia wyłoniła się elfka.

Mati---> Dwa pierwsze rozdziały czytałam dawno temu bardzo mi się podobały. Jutro przeczytam jeszcze raz całość. dzisiaj już muszę iść. zapisałam w mojej księdze [dysk] więc nie zapomne.

Wszystkim dobre nocy życzę, aby sen był błogosławieństwem dającym Wam zasłużony odpoczynek.

Elfka jeszcze raz spojrzała na zmęczone twarze obecnych, uśmiechnęła się smutno i oddaliła się do swej komnaty.

04.02.2003
00:58
[75]

m6a6t6i [ hate me! ]

to co czytalas kiedys zostalo pozmieniane wiedz mysle, ze powinnas o wszystko od poczatku przeczytac :] dobranoc

04.02.2003
08:31
[76]

Drak'kan [ Thráin Saphireslinger ]

Witam wszystkich :)))

Dzisiaj zdecydowanie lepiej mi sie pisze :))) Szkoda ze zaraz wyjezdzam :(( W sumie to jakos nie chce mi sie jezdzic na nartach :(((

Sarenka => Jade na Slowacje :), wiec bede kompletnie odciety od neta przez 4 dni :( Moze to i dobrze, odpoczne sobie troche i wogole :DDDD

Dowidzenia i zycze milego dnia !!!

04.02.2003
10:27
[77]

Vilya [ Wilczyca Stepowa ]

Ależ panie Drak'kanie, nie uchodzi o bladym świcie częstować gości piwem. Najpierw śniadanie!

miłego dnia!

04.02.2003
10:58
[78]

Arahno [ Senator ]

Witam wszstkich rano!

Co u Was slychac? Ja jutro dostaje wreszcie swojego kompa z naprawy i jestem hepi;-)

04.02.2003
15:49
[79]

Arahno [ Senator ]

A coz znaczyc ma ta niezwykle nieprzyjazna cisza ? Kazdego telenowela odstraszyla ?;)

04.02.2003
16:59
[80]

Szef Nazguli [ Zygfryd Czarny Kapturek ]

WItaJCIE TELNOWELE BŁEEEEE
Kope lat:)
Dajcie mit u pifko najlepsze jakie macie abym się ochlał całkiem.Narty???Mi sie znudziły ja jeżdże na desce(od klozetu hehehehe jak w reklamie pop chyba tak).Ale nei ma to jak górskie powietrze.Pomaga sie odpreżyć i wypocząć..szkoda ze ferie jusz powoli sie kończą.A co do tej powieści wybacz ale nie przeczyałem jej całej tyko 1 pierwsdzy rodział.A o czym ona jest bo zdaje mi się że to jest 2 tom lub 2 część czegoś.Bo nie za bardzo kapuję.Długi ten post....

04.02.2003
17:05
[81]

Arahno [ Senator ]

Szef - - > Fajna masz sygnaturke:)

I piwo dla Ciebie --------->

04.02.2003
17:12
[82]

Arahno [ Senator ]

*pograzony w myslach rozgladnal sie po calej karczmie. Po Szefie nie bylo sladu. Jego mina zmarkotniala, po chwili z ust jego wydobylo sie ciche mruczenie przypominajace slowami i rytmem jedna z piosenek Limp Bizkit:P*

Ladies and gentlement!
Introducing the Chocolate Starfish!
and the Hotdog Flavored Water
Bring it on!
Get the fuck up!
Yeah!
Check, one, two
Listen up, listen up!
Here we go
It's a fucked world
We're a fucked up place
Everybody's judged by their fucked up face
Fucked up dreams
Fucked up life
A fucked up kid
With a fucked up knife
Fucked up moms
And fucked dads
It's a fucked up a cop
With a fucked up badge
Fucked up job
With fucked up pay
And a fucked up boss
Is a fucked up pain
Fucked up press
And fucked up lies
Well, Lethal's in the back
With the fact of the fires
Hey, it's on
Everybody knows this song
Hey, it's on
Everybody knows this song
Ain't it a shame that you can't say "Fuck"
Fuck's just a word
And it's all fucked up
Like a fucked up punk
With a fucked up mouth
A nine ninch nail
I'll get knocked the fuck out
Fucked up babes
Who fucked up sex
Fake ass titties
On a fucked up chest
We're all fucked up
So whatcha wanna do?
We fucked up me
And fucked up you
You wanna fuck me like an animal
You'd like to burn me on the inside
You like to think that I'm a perfect drug
Just know that nothing you do
Will bring you closer to me
Ain't life a bitch?
A fucked up bitch
A fucked up soul with a fucked up stitch
A fucked up head
Is a fucked up shame
Swinging on my nuts
Is a fucked up game
Jealousy filling up a fucked up mind
It's real fucked up
Like a fucked up crime
If I say "Fuck", two more times
That's twenty six "Fucks" in this fucked up rhyme
It's on
Everybody knows this song
Hey, it's on
Everybody knows this song
You wanna fuck me like an animal
You'd like to burn me on the inside
You like to think that I'm a perfect drug
Just know that nothing you do
Will bring you closer to me
Hooo Haaa Haaaw!
Listen up baby
You.. can't.. bring.. me.. (bring me).. down
I.. don't.. think.. so
I don't want some
You.. better.. check.. your.. (check it).. self
Before.. you.. wreck.. your.. self
This.. my.. star.. fish
My.. choco.. late.. Starfish.. punk
This.. my.. star.. fish
My.. choco.. late.. Starfish.. punk
You wanna fuck me like an animal
You'd like to burn me on the inside
You like to think that I'm a perfect drug
Just know that nothing you do
Will bring you closer to me

04.02.2003
17:30
[83]

martusi_a [ Dezerterka z Krainy Snów ]

Drzwi skrzypnęły, w progu pojawiła się półelfka. Popatrzyła na odmienioną karczmę i uśmiechnęła się. Coś, jakby powróciły dawne czasy świetności tego zakątka...

Witam wszystkich. Wracam z dalekiej podróży. Stęskniłam się za tą karczmą, w szczególności za Gollumem :) [to mówiąc, rzuciła dla niego rybkę]

Oczarowana usiadła w swoim ulubionym zakątku.

04.02.2003
17:34
[84]

Arahno [ Senator ]

*przysypiajacy czlowiek podniosl glowe, gdy ktos wszedl do karczmy. Usmiechnal sie szczerze, gdy zobaczyl piekna polelfke*

Pff, tez mi cos. Za Gollumem sie stesknic, a o pajaczku juz ani slowem nie wspomniec...:)

04.02.2003
17:40
[85]

martusi_a [ Dezerterka z Krainy Snów ]

Pajączku --> pff... Nie wypada wspominać o takich rzeczach, trzeba się pohamować czasem...

po czym półelfka dodała szeptem: Za Tobą też się troszkę stęskniłam...

I znów ukryła się w ciemnym rogu karczmy.

04.02.2003
17:47
[86]

Arahno [ Senator ]

*usmiechnal sie ironicznie, po czym powiedzial*

Troszke? Co za radosc;) No nic, na razie musi wystarczyc mi to...:)
Pohamowac? Niee, to nie dla mnie;)

*przez chwile patzyl w ziemie zamyslony, po czym zapytal*

Lubisz Limpow?:)

04.02.2003
18:01
[87]

martusi_a [ Dezerterka z Krainy Snów ]

Wolę Linkinów :) Ale Bizkici mogą być ewentualnie.

04.02.2003
18:08
[88]

Arahno [ Senator ]

*usmiechnal sie na sam dzwiek slowa "linkin"*

Huh, Linkinow... dzisiaj sluchalem ich caly dzien i mi sie juz troche odechciewa;) A dawno nie slyszalem Limpow, wiec jak dzisiaj puscilem... hoho, naprawde mile wrazenie:)
A propos LP: wiesz, ze 25ego wydaja nowy krazek?:) Meteora sie bodajze bedzie nazywac i podobno ma byc czyms "ostrzejszym" niz poprzedni album... ja jestem pelen nadzieji:)

https://linkinpark.ua-mag.net/
https://www.linkinpark.com/

04.02.2003
18:14
[89]

martusi_a [ Dezerterka z Krainy Snów ]

IMHO każdy krążek Linkinów to arcydzieło samo w sobie, nie ważne, czy ostrzejsze, czy lekkie :)

Ja sobie posłuchuję teraz Metallici 'S&M'. Idylliczne połączenie klasyki i ostrzejszego brzmienia... balsam dla duszy.

04.02.2003
18:26
[90]

Arahno [ Senator ]

Hyh, widze, ze w Linkinach jestes wrecz zakochana;)

S&M? Chyba nie slyszalem... mam tylko piec albumow Metallici [Master of Puppets, Load, ..and justice for all, Black Album i Kill'Em All] i IMHO Master of Puppets jest ich najlepsza plyta. Po prostu wymiata:)

04.02.2003
18:33
[91]

martusi_a [ Dezerterka z Krainy Snów ]

Zakochana? To złe określenie, albowiem nie mam w zwyczaju zakochiwać się w gwiazdach, aktorach... whatever.
Zakochać można się tylko w kimś hm... 'dostępnym' :)

A S&M polecam.

04.02.2003
18:36
[92]

Arahno [ Senator ]

Slowa "zakochana" nie uzylem w jego tradycyjnym znaczeniu. "Zakochana" miala tu raczej oznaczac "uwielbiasz ich" et ceatera.

Cos tu pustawo dzisiaj ... gdzie sie wszyscy podziali ? Ech, wiedzialem, ze pomysl z telenowela nie byl dobry;) Przyda sie jak najszybciej nowa czesc:-)

04.02.2003
18:41
[93]

martusi_a [ Dezerterka z Krainy Snów ]

Pajączku --> wiem, że to była swoista metafora z Twojej strony.
A więc ja już nie wystarczam? :P

04.02.2003
18:45
[94]

Arahno [ Senator ]

Alez jasna rzecza jest, ze wystarczasz:) Kazda chwila spedzona obok Ciebie jest chwila przyjemna, na pewno nie zmarnowana:) Niepokojacym jednak faktem jest, ale od rana nie ma tu praktycznie zadnego ruchu...

04.02.2003
18:48
[95]

Vilya [ Wilczyca Stepowa ]

[Ciemnowłosa głowa pojawiła się w szparze uchylonych drzwi jednej ze starszych sypialni. Elfka uniosła brwi, by dać odpocząć zmarszczonemu nad historią filozofii czołu i uśmiechnęła się przepraszająco.]

Wybaczcie, młodzi, że przerywam wam rozmowę o uczuciach i ostatnio popularnych bardaach, lecz chciałabym i od Was usłyszeć opinię na temat "wierszowanego" wstępniaka. Propozycja znajduje się gdzieś tutaj, we wcześniejszym poscie, z wczorajszego wieczora. Zapewne nową część spotkania w karczmie zainauguruje Pajęczak Arahno... może mógłby uwzględnić nowy wiersz?
Czy może uważacie, że rozsądniej byłoby poczekać na Pellamerethiel?

04.02.2003
18:50
[96]

Arahno [ Senator ]

Vilya - - > Witam. Wiersz czytalem, bardzo mi sie podoba, jednakze nie czuje sie upowazniony do wprowadzenia takiej zmiany do Karczmy. Moze jednak poczekajmy na Pelle ?

04.02.2003
18:55
[97]

Arahno [ Senator ]

Teraz zauwazylem ciekawy kawalek: "Arahno, trubadur i Hobbit, twierdzi, że pająki lubi." - a coz ma znaczyc hobbit?:) Jam czlowiek jest, tudziez pietruszka czy pajak!;) Trubadur tez szczegolnie do mnie nie pasuje..;)

04.02.2003
18:56
[98]

martusi_a [ Dezerterka z Krainy Snów ]

Vilya --> witaj :) Wstępniak bardzo mi się podoba, jestem za zmianą.
A czy czekać na Pelle? Może jednak zaczekać, to do niej powinna należeć decyzja... Albo na razie wklejać 2? Sama nie wiem...

04.02.2003
19:02
[99]

Vilya [ Wilczyca Stepowa ]

Arahno ::: wybacz, my lord... Nie sądź proszę, że zanadto popuściłam wodze fantazji i przypisałam Ci cechy, które akurat pasowały mi do rymu. To, co napisałam, zaczerpnęłam z już istniejącego tekstu (vide aktualny wstęp), a jeżeli o kimś informacji nie było, starałam się pisać neutralnie (jak np. o Marcio). Zasugeruj zatem, co mam poprawić, a uczynię to czym rychlej. Nie chcę być posądzona o nazbyt pochopne wydawanie sądów. ;) Tym bardziej, że raz już to uczyniłam w krótkiej historii naszej znajomości.

04.02.2003
19:08
[100]

Arahno [ Senator ]

Vilya - - > "Arahno, czlowiek tajemniczy, twierdzi, ze pajaki lubi" - ot chocby takie cos. Ze sie tak nieladnie wyraze: zwisa mi to prawde mowiac co tam bedzie pisac:). Byle nie to, ze jestem hobbitem - i nie sugeruje bynajmniej, ze nie lubie hobbitow;)

04.02.2003
19:20
[101]

sarenka [ Senator ]

W karczmie było słychać tylko kilka głosów. Od strony części sypialnej weszła zmęczona i zadumana elfka.

Witam wszystkich bardzo serdecznie. Jestem zmęczona uczeniem się chemii. Są ferie a ja i martusia musimy chodzić do szkoły:/

Martusia---> Idziesz jutro? Byłam dzisiaj na polskim, na całe szczęście nie miałam chemii, ale za to jutro mam 3 lub 4 godziny:/

Vilya---> Widzę, że Ty też się uczysz, tylko, że nieco ambitniejszych rzeczy i na wyższym poziomie. Co do wiersza moją opinie już znasz, ale również jestem za tym aby poczekać na Pelle, w końcu ona jest tutaj panią. Myślę jednak, że się zgodzi. W karczmie powieje świeżością, że się tak wyrażę.

Po tych słowach elfka udała się do swej ulubionej części sali. Jej czarna aksamitna suknia wtopiła się w panujący tam mrok. Postać znikła w panujący tam mroku prawie całkowicie, tylko jeszcze przez krótką chwilę blask ognia odbijał się od długich pasm jej złotych włosów.

04.02.2003
19:29
[102]

Arahno [ Senator ]

Sarenko - - > Witam serdecznie:)

A wiecie moze kiedy Pelle tu zajrzy?

04.02.2003
19:37
[103]

sarenka [ Senator ]

Z ciemności doszedł do uszu gości zamyślony głos:

Arahno---> Niestety nie wiem, mam nadzieję, że tam gdzie jest dobrze wypoczywa i wróci do nas radosna. Oby jak najszybciej. Co u Ciebie? To pytanie kieruję do wszystkich tutaj zgromadzonych.

04.02.2003
19:40
[104]

Arahno [ Senator ]

Sarenka - - > Skrotem: niente di nuovo:) Jakos to sie wszystko uklada:) Mam nadzieje, ze u Ciebie rowniez nie najgorzej?

04.02.2003
19:40
[105]

martusi_a [ Dezerterka z Krainy Snów ]

sarenko --> Ano niestety, muszę jutro szkołę odwiedzić :/ mam nadzieję, że nie zaśpię :) A propos: zaczęliście już epoki przerabiać?

04.02.2003
19:53
[106]

Vilya [ Wilczyca Stepowa ]

Arahno ::: we wstępniaku może Cię nie być w ogóle, jeżeli Ci to "zwisa". Mam szczerą nadzieję, że nie wszystko Ci tak "zwisa"... choć, doprawdy, mnie nic do tego.

04.02.2003
19:54
[107]

sarenka [ Senator ]

Dźwięk bezbarwnego głosu zabrzmiał w powietrzu.

Arahno---> Tak jak zwykle nic nowego. Nie skarżę się i nie popadam w euforię.

Martusia-->Eopok literackich jeszcze nie zaczeliśmy. Dzisiaj były ćwiczenia na znajomość dzieł literackich. Jutro Norwid i chyba epoki:/

04.02.2003
19:58
[108]

Arahno [ Senator ]

Vilya - - > Jezeli uwazasz, ze byc mnie tam nie powinno, przyjme moja nieobecnosc w nim z podniesiona glowa. Nie rozuimem jednakze Twojej wrogosci w stosunku do mojej skromnej osoby. Zauwazc, ze zdanie dotyczace 'zwisania' bylo luzno rzuconym, raczej nie branym z pelna powaga, stwierdzeniem.

04.02.2003
19:59
[109]

martusi_a [ Dezerterka z Krainy Snów ]

Norwid... Niee... Ja chcę Słowackiego! ;)

Sarenko --> ćwiczenie na znajmość dzieł literackich? A jak to wyglądało? [Jeśli to to ćwiczenie, o które mi chodzi, to się chyba poćwiartuję :/ Zależało mi, żeby na nim być :/]

04.02.2003
20:05
[110]

Vilya [ Wilczyca Stepowa ]

Arahno ::: jak to mówią... 4 pierwsze minuty są najważniejsze, a my naszej znajomości nie zaczęliśmy zbyt dobrze. I tak to się ciągnie. Mogę oczywiście twierdzić, że przeciwnie, że to Ty zdajesz się traktować mnie z dezaprobatą, ale obawiam się, że albo ironia nie zostanie uchwycona, albo słowo zbyt trudne ;).
Wybacz zatem ponownie i teraz już wiedz, że mam jadowite poczucie humoru, nie dla wszystkich bezbolesne, a dla jeszcze mniejszej liczby osób zabawne.
Proponuję (głównie sobie) unikać bezpośrednich konfrontacji z Pajęczakami.
A wszystko, co mi się marzyło, to doświadczyć teh Twojej osławionej erudycji... (zdanie z kroplą jadu ;))

04.02.2003
20:08
[111]

Vilya [ Wilczyca Stepowa ]

Pozwólcie, że założę nową część..? Od stuleci tego nie robiłam.

04.02.2003
20:11
[112]

sarenka [ Senator ]

Zapraszam do kolejnej części--->

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.