GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Czasy sie zmienily, ja sie zmienilem, a przyjaciele zostali tacy jacy by...

09.10.2010
19:15
[1]

koniec jest blisko [ Generaďż˝ ]

Czasy sie zmienily, ja sie zmienilem, a przyjaciele zostali tacy jacy by...

Mam nadzieje ze docenicie odmiane od "kolezanka sie do mnie usmiecha, a ja sie boje odezwac. co robic?"...

Od jakiegos czasu nachodza mnie refleksje na temat meskiej przyjazni. Ale od poczatku, krotkie wprowadzenie w temat.

Patrzac wstecz, mialem dwoch przyjaciol, cala nasza trojka poznala sie jeszcze w podstawowce, 4 klasa. Ile sie ma lat w czwartej klasie podstawowki? Google mowi ze 10-11, wiec znamy sie juz prawie 18 lat. Kurde, nie sadzilem ze az tak dlugo...

Mieszkalismy na jednym osiedlu przez jakies 13-14 lat znajomosci, wiec poznalismy sie dosc dobrze. Wiadomo, pierwsze narabania sie do nieprzytomnosci i spanie na trawniku, imprezy, potem problemy z dziewczynami, pierwsze prace (pracowalismy tez razem przez pare lat).

Z jednym z nich konktakt przyjacielski stracilem juz bardzo dawno, ja poszedlem dalej, a on zostal na etapie picia i imprez (ten etap jeszcze przed powazniejszymi zwiazkami z dziewczynami). Wiadomo brak wspolnych tematow, drogi sie rozchodza. Spotykalem sie z nim jeszcze wielokrotnie, ale to juz nie to: typowe gadki szmatki, nie to co pomiedzy przyjaciolmi.

Drugiego uwazam za przyjaciela do dzis, a wlasciwie do niedawna :) Znow czuje ze zostal w tyle, tym razem na etapie pierwszych powazniejszych zwiazkow (ciagle nowe dziewczyny), a ja wiadomo: zona, dziecko. Ja o przyszlosci mysle od dawna, on glownie o tym jaki problem sobie sprawic. Dobrze wie ze robi zle, ale i tak robi, potem ma problemy, trzeba go ratowac, pomagac, pocieszac (przyklad? rozbil samochod po pijaku, teraz juz po alkoholu nie jezdzi, ale za to po trawie czesto. sytuacji gdy z glupoty narobil sobie i innym problemow jest mnostwo).

Ostatnie 3 lata pracowalismy razem, ale mam juz go dosc. Raz ze w mojej opinii robi zle, opinie ta zna i nie przeszkadza mu to robic dalej po swojemu, dwa ze wprowadza w moje zycie niepotrzebne z mojego punktu widzenia ryzyko, trzy ze czuje ze nic od niego nie otrzymuje, ze go nie potrzebuje. Coraz mniej wspolnych tematow, picie juz nie bawi jak kiedys, o jego dziewczynach juz nie chce mi sie sluchac, w polowe zreszta nie wierze :)

Jak do tej pory wszyscy pewnie zgodnie by krzykneli "w takim razie po co sie z nim zadajesz?", ale z drugiej strony to przyjaciel. Znamy sie jak lyse konie, praktycznie wystarczy ze na siebie spojrzymy i wiemy co drugi mysli. Wiem ze w potrzebie zawsze mi pomoze w granicach swoich mozliwosci. No i te wspolne lata znajomosci troche melancholia zalatuja. Pierwsze zapijane zawody milosne, wspolne wyjazdy itp. Na pewno nie znajde drugiej osoby z ktora bede mial podobny poziom znajomosci.

Aktualnie rozstajemy sie zawodowo i staje przed wyborem: albo pozostawic sprawe sama sobie, a wiec znajomosc umrze smiercia naturalna, albo podtrzymywac ja i pielegnowac - tylko po co? Aktualnie nie bardzo wiem...

Czuje sie troche tak jakbym po tylu latach podchodzil do sprawy w sposob "nie jestes mi juz potrzebny, idz sobie", co jakos tak sprawia ze nie czuje sie z tym dobrze :)

Mieliscie kiedys takie przypadki, ze znajomi zostawali w tyle? Co w takich sytuacjach robiliscie i czy z perspektywy czasu tego nie zalujecie?

Pytania oczywiscie adresuje do osob ktore 10-20 lat temu mialy przyjaciol, a nie kolegow z piaskownicy :)


spoiler start

OP IS A FAG

spoiler stop

09.10.2010
19:19
[2]

Zenedon [ Burak cukrowy ]

Niektórzy z moich znajomych się zaręczają, śluby biorą, mieszkania kupują itd., a jakoś nie przeszkadza im to zadawać się ze mną:). Mam najprzeróżniejszych znajomych i faktycznie bywa czasem tak, że z tymi najbliższymi traci się kontakt, który miało się dawniej. Takie życie.

Znajomi z liceum w większości zostali na poziomie dojrzałości licealisty, pomimo że już 24 lata na karku mają. Niespecjalnie mam o czym z nimi gadać niestety, pomimo faktu, że razem spędziliśmy trzy lata życia widując się codziennie.

09.10.2010
19:24
[3]

koniec jest blisko [ Generaďż˝ ]

Tylko ze ja nie mowie o znajomych. Mowie o przyjacielu (przyjaciolach). Jesli kiedys miales przyjaciela to wiesz jaka jest roznica miedzy przyjacielem a znajomym. Jesli nie, to prawdopodobnie nie jestem w stanie Ci wytlumaczyc :)

Znajomych tez mam troche, z jednymi sie widuje z innymi nie, ale generalnie mam ich gdzies :) Znajomych zawsze mozna poznac nowych, znalezc nowego przyjaciela z ktorym sie wspolnie dorastalo i tyle przezylo? Niemozliwe...

09.10.2010
19:41
[4]

Baron Samedie [ Generaďż˝ ]

To jest normalna kolej rzeczy, człowiek jest z natury rzeczy egoistą, tzn. najbliższa ciału koszula. Zakładasz rodzinę, masz dziecko i to oni wchodzą na pierwsze miejsce. W liceum wydaje się, że koledzy z klasy to przyjaciele na całe życie, potem człowiek dorasta i trochę inaczej patrzy na świat, znajomości się rozluźniają, powstają nowe. Z drugiej strony, taka prawdziwa, bezinteresowna przyjaźń zdarza się chyba niezwykle rzadko, i może mylisz ją z wyjątkową zażyłością?
Za to, dla odmiany, mogę potwierdzić jedno - istnieje przyjaźń damsko-męska bez podtekstów seksualnych ;)

09.10.2010
19:50
[5]

Zenedon [ Burak cukrowy ]

Tzw. "przyjaciele" wydymali mnie już parokrotnie w życiu i stwierdziłem, że lepiej trzymać ludzi na dystans. Ludzie są przereklamowani:).

09.10.2010
20:15
smile
[6]

Loon' [ Generaďż˝ ]

Ja nie lubie instytucji przyjaciol. Kolezanki i koledzy to super sprawa, ale zaciesnianie przesadnie wiezi robi same problemy. Ja sobie radze ze swoimi zawsze sam (my, jedynacy przewaznie juz tak mamy), natomiast meczy mnie regularne pomaganie i doradzanie tzw. przyjaciolom, ktorzy sa niezaradni i upierdliwi. Jak sie z kims za bardzo zzywam to zaczynam go brac na dystans. Moi znajomi wiedza, ze moga na mnie liczyc tylko w skrajnie krytycznych sytuacjach, tak jak ja na nich i dopiero wtedy to jest dobre.

Masz juz zone, dziecko, prace. Niech to beda Twoi przyjaciele. Miej wielu kolegow i kolezanek, zdobywaj nowych, ale trzymaj ich z boku.

09.10.2010
20:30
smile
[7]

Love&Pain... [ Generaďż˝ ]

A była próba łatania tej przyjaźni?
Ciekawe co oni myślą i czy też zdają sobie sprawę jak wiele Was łączyło a jak szybko sie to traci
Po mojemu wspólnie cała trójką przeżyć coś co przezywaliście za młodu,z racji tego ze Ty dostrzegasz problem,zostań inicjatorem i namów ich na wspólny wypad na 2-3 dni i ew. porusz problem,bo jako przyjaciele tajemnic powinniście przed sobą zwyczajnie nie mieć:)

09.10.2010
20:32
[8]

Tomasij ZaYceV [ Leike ]

Cóż, ja miałem troszeczkę inną sytuację. Miałem przyjaciela, poznaliśmy się w drugiej klasie podstawówki (byłem nowy i On jako pierwszy podszedł i podał mi dłoń). Byliśmy przyjaciółmi 11 lat. Wszystko skończyło się niedawno. On - gitarzysta - zajęty zespołem, graniem, koncertami, spotkaniami z metalami, zapomniał o starym kumplu. To bardzo przykre. Teraz 'rywalizujemy' ze sobą o pewną kobietę. Spięcia, wyzwiska. To boli. Ale trzeba jakoś żyć. Nie będę Go przepraszał, bo nie mam za co. Nie wiem, co będzie dalej. Jakoś będzie.

A Tobie, koniec jest blisko, życzę podjęcia prawidłowej decyzji.

09.10.2010
20:37
[9]

Sir klesk [ ...ślady jak sanek płoza ]

Loon to co napisales zabrzmialo bardzo smutno.
A za "same problemy" nie powinienes obarczac wina przyjazni, juz predzej samego siebie. Caly swiat jakos daje rade, przyjazn pozwala ludziom przetrwac, a Ciebie drazni... cos w tym musi byc.

Ps.
tez jestem jedynakiem. z tego co pamietam to nawet urodzonym tego samego miesiaca, dnia i roku co Ty... :) tak wiec NIE. My jedynacy tak nie mamy. ;) Ty jedynak tak masz.

09.10.2010
20:59
[10]

promyczek303 [ sunshine ]

Nie wiem, czy mogę się wypowiedzieć, bo gówniara jestem jeszcze.

Mieliscie kiedys takie przypadki, ze znajomi zostawali w tyle?

Niestety tak. Ale za to bardziej pamiętam to jak mnie ktoś "zostawił" w tyle. Na szczęście w porę się opamiętałam i dorównałam kroku.

Ale wracając do tematu, mam wrażenie, że 90% osób z którymi się przyjaźniłam albo została na pewnym etapie rozwoju, albo wręcz się cofnęła :| Sentyment został, fajnie jest powspominać ale nie czuję z takimi osobami już żadnej większej więzi. Wiadomo, każdego szkoda. Uważam jednak że nie ma się co męczyć. Jak ktoś nie chce się postarać żeby było fajnie, to nie znaczy że Ty masz się starać za dwóch.

Baron Samedie --> Za to, dla odmiany, mogę potwierdzić jedno - istnieje przyjaźń damsko-męska bez podtekstów seksualnych ;)
Tutaj nie można o tym mówić, bo powiedzą, że albo: 1. Jesteś strasznie brzydki. 2. Jesteś gejem. 3. Jesteś strasznie brzydkim gejem.

09.10.2010
21:09
smile
[11]

Loon' [ Generaďż˝ ]

Moze to studia mnie tak zepsuly, mam przyjaciol do dobrej zabawy, w problemach jestem sam - oni zreszta funkcjonuja wedle tego samego schematu.

Mam tez zajebistego ziomka z liceum, uwielbiam sie z nim napic czy pograc w noge, ale choc jestem duzo mlodszy od Azziego mam ochote na niego zwymiotowac bo codziennie rano na gg zostawia mi elaborat na temat swoich zawodow milosnych (w tym momencie rzuca trzecie studia przez trzecia dupe). Nic mnie to nie obchodzi, nie slucha mnie, warszawscy przyjaciwle nigdy nie wpadliby na pomysl, by komus zalic sie z takich bzdetow (chyba, ze na baaaardzo nudnym afterze).

Moze to ta warszawa taka nieczula, albo ludzie z prawa, ale mi to odpowiada. To naprawde bardzo zdrowe, tak powinien funkcjonowac swiat :)

09.10.2010
21:10
smile
[12]

SzymX_09 [ Mr. Irony ]

Przyjaźń to świetna sprawa. Osobiście jestem jeszcze za dużym gówniarzem, żeby się wypowiadać na te tematy, ale mogę podać przykład mojego brata.

Od piaskownicy przyjaźnił się z sąsiadem, o rok młodszym od niego. Teraz mają po dwadzieścia parę lat i przyjaźń kwitnie dalej. Ich ścieżki się rozeszły, ale gdy tylko są w swojej rodzinnej miejscowości, to zwykle się spotykają na piwie. Jeżeli tylko coś, to pomagają sobie nawzajem jak tylko mogą.

Wiadomo, bywało dobrze, bywało gorzej, ale przyjaźń przetrwała. Razem tłukliśmy szyby piłką (jako sześcioletni dzieciak, czesto platałem się z nimi), razem jaraliśmy się nowymi cześciami Call of Duty czy Fify.

Wiadomo, że nie każda przyjaźń przetrwa, ale myślę, że trzeba ją pielęgnować, aby przetrwała jak najdłużej. Nie wiem jak postąpiłbym na Twoim miejscu, ale myślę, że chyba przyjaźniłbym się z nim dalej. Bo kiedyś w przyszłości, mając żonę, dziecko, dom i pracę, chciałbym raz na jakiś czas wyskoczyć ze starym przyjacielem na piwo i powspominać stare czasy. Bo wspomnienia to piękna sprawa.

09.10.2010
21:33
[13]

MOD [ Generaďż˝ ]

koniec jest blisko>>Może masz za duże wymagania w stosunku do swojego przyjaciela. On ma prawo żyć własnym życiem ,po swojemu ,popełniać błędy(nazwet przez całe życie) i być innym niż Ty .Na tym polega przyjaźń że sie akceptuje ludzi takimi jacy są ,tak mi sie wydaje. Chyba że przyjaźn z nim może kosztować Cię życie albo zdrowie albo naprawde może źle namieszać w Twoim życiu.
Jak masz rodzinę to pewnie jesteś na innym etapie rozwoju niż on i być może całe życie będziesz.
Ogólnie rozchodzi się o to czego właściwie chcesz od potencjalnego/obecnego przyjaciela?
Myślę że jak na kimś możesz polegać , że pomoże ci w granicach swoich możliwości to jest bardzo dużo.Znajomość warto pielegnować chociażby w minimalnym stopniu ,może przyjaciel kiedyś wreszcie dojrzeje.

09.10.2010
22:12
[14]

Macco™ [ Child Of The Damned ]

Może masz za duże wymagania w stosunku do swojego przyjaciela. On ma prawo żyć własnym życiem ,po swojemu ,popełniać błędy(nazwet przez całe życie) i być innym niż Ty

Oczywiście, tylko po co męczy go tymi opowieściami i swoimi problemami jak widzi że Azziego to wyraźnie nie interesuje a do tego w prost mówi temu kumplowi że to co robi nie jest dobre.

Ja na szczęście nie mam tego problemu. Ci z którymi się kumplowałem(nie mylić z przyjaźnią) a z którymi jakoś przestałem się dogadywać(zmalała ilość wspólnych tematów), poszli swoją drogą i znajomość sama się zatarła.

Natomiast Ci których uważam za prawdziwych przyjaciół(a jest ich naprawdę niewiele bo z reguły nie ufam ludziom i długo się do nich przekonuje) są zawsze do mojej dyspozycji tak samo jak oni mogą na mnie liczyć w każdej sytuacji. Ja mam ten plus, że jesteśmy "na tym samym poziomie" i zawsze się dogadujemy, zawsze jest masa tematów do rozmów dlatego się nie meczymy wzajemnie swoją obecnością i jedno nie odstaje od drugiego.

Osobiście w Twojej sytuacji bym nic nie robił i czekał aż sprawy się same potoczą. Jeśli wraz z rozstaniem ograniczycie znacząco ilość wspólnie spędzanego czasu i zobaczysz że jednak Ci tego brakuje to będziesz wyraźnie świadczyło o tym, że jednak lubiłeś z nim spędzać czas a jeśli brak kontaktów na Ciebie nie wpłynie to możesz sobie dać spokój.

09.10.2010
23:45
smile
[15]

Tomuslaw [ Superbia ]

Trzeba spojrzeć na życie trochę inaczej niż z punktu widzenia własnego "ja", bowiem każdy z ludzi (również Twoich dawnych i obecnych przyjaciół) jest wyjątkowy. Każdy przeżywa życie z radościami i smutkami, zwycięstwami i porażkami, zupełnie jak Ty. Oni też, podobnie jak Ty, ustalają co chcą robić w związku z ich własnymi przeżyciami, zainteresowaniami, możliwościami i innymi czynnikami, tak jak robisz to Ty. Mówisz, że niektórzy "nie dorośli", że "nadal tkwią w dawnym etapie życia". Otóż, oni podejmują - tak jak Ty - decyzje w oparciu o swoje życie, które jest kształtowane przez wspomniane przeze mnie wcześniej czynniki. Nie można powiedzieć, iż są pod tym względem "zacofani". Ich decyzje są z ich punktu widzenia najlepsze, tak jak Twoje z Twojego punktu widzenia. Oni opierają się o swoje doświadczenia, Ty o swoje. To właśnie tu istnieje kwintesencja tego, że mimo "notorycznego zwracania im uwagi" oni nadal postępują po swojemu - nie zauważają korzyści płynących z tego co chcesz im zaproponować, uważając swoje dotychczasowe zachowanie za optymalne, najlepsze.

Oni, wybierając optymalnie, stwierdzili, że lepiej zostawić tę znajomość albo traktować ją w ten sposób w jaki ona obecnie funkcjonuje. Ty też wybierzesz czy chcesz z nimi dalej żyć razem (jako przyjaciele) czy nie - też podejmujesz decyzje, które z Twojego punktu widzenia są najkorzystniejsze. Twój wybór może zmienić ich wybór, a może nie mieć na niego wpływu. Wszystko zależy od tego jaki cel mają Twoi znajomi i co jest im potrzebne do osiągnięcia go. Nie wiem co jest ich celem (celami), ale Twoim zdaje się być podtrzymywanie przyjaźni - tak sądzę (mogę się mylić!).

Nawet nie muszę Ci życzyć powodzenia w podejmowaniu decyzji, bo podjęta zostanie i tak ta, która z Twojego punktu widzenia jest dla Ciebie najlepsza. Więc może chociaż będę Ci życzył tego, aby podjęta decyzja nie skutkowała złymi, nie dającymi się dziś przewidzieć, zdarzeniami czy też konsekwencjami :).

Pozdrawiam i trzymaj się! Będzie dobrze!
<---

PS. Może trochę... technicznie, sztywno podszedłem do sprawy. Ale taki punkt widzenia też Ci się przyda. Tak - napisałem w ten sposób, gdyż stwierdziłem, że jest to optymalna forma przekazania Ci sedna sprawy ;).

(edit) literówki itd.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.