Bibkowicz [ whore ]
Moje opowiadanie
Witajcie! Chcę wam przedstawić moje opowiadanie, pisałem jakieś 30 minut, natchnęło mnie ;) do oceny ;) Wiem, literówki...
Wejdź tam
Przekroczył próg mieszkania, zataczając się wszedł do sypialni i zapalił światło.
-Do cholery, to ty Fred?
-Ja, a niby kto inny by zajrzał do tej dziury? – wybełkotał
-Nie strasz mnie tak jełopo, kiedyś przez Ciebie zejdę na zawał.
Chłopak nie odpowiedział, tylko powoli podszedł do łóżka i usiadł na jego skraju. Na pościel składały się dwa małe jaśki i kołdra w formie prześcieradła. Ściany były pokryte odłażącą farbą w kolorze łososiowym. Podłogę zdobił brudny dywan w kolorach tęczy. „Czuję się jakbym był na jakiejś paradzie gejów” – przemknęło przez myśl Fredowi.
-Dużo wypiłeś?
-Jakieś 4 piwa, a co? – odpowiedział
-Nie, nic, po prostu chciałam się upewnić że Ci Twoi koledzy nie namówili Cię na nic więcej.
Chłopka westchnął i wyjął z paczki Chesterfielda, po czym położył się na łóżku i odpalił papierosa.
-Masz, jeszcze nas podpalisz pijaczyno – rzuciła Miuriel podając mu popielniczkę – jeszcze tego nam brakuje.
Miuriel i Fred Warringtonowie byli małżeństwem od 12 lat. Obydwoje mieli 36 lat – przez ten czas zdołali dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o sobie. Fred był rudym, w miarę wysokim chłopakiem (na oko mierzył 180cm). Na osiedlu słynął z zamiłowania do alkoholu i baseballu. Z naciskiem na to drugie. Kibicował Red Soxom. Każdy ich mecz, nie ważne z kim, oglądał w barze za rogiem. Miuriel z kolei była typową amerykańską gospodynią – pracowała w szpitalu jako pielęgniarka od 6:00 do 18:00 (chyba że miała więcej pacjentów, co zdarzało się nierzadko). Po powrocie w oczekiwaniu na męża myła naczynia i prała. Mieszkali w jednorodzinnym domu, chociaż nie wiem jaka rodzina by się tam zmieściła. Mieli jedną sypialnię, a do tego malutką, toaletę i kuchnię („co za kretyn budowałby taki dom?” często myślał Fred). Ich ogródek był nie większy od powierzchni mieszkalnej, ale wystarczający by pomieścić starego grilla i stół. Koledzy Freda byli robolami – pracowali w fabryce długopisów Herlitza, zarabiali grosze. Tak samo jak on, przesiadywali wieczorami przy piwie w barze i lubili baseball, bo niby kto nie lubi tego sportu? Fred zerknął na Miuriel, która już odpłynęła do krainy snów. Zdusił niedopałek, po czym wstał i zgasił światło. Położył się do łóżka, przykrył i zasnął. W śnie był w lunaparku – gdy był dzieckiem zawsze chciał tam pójść, ale rodzice powtarzali „Nie mamy na to pieniędzy, utrzymujemy Cię, a Tobie w głowie tylko ta zabawa!”. Z tego powodu Fred nigdy nie był na diabelskim młynie, rollercoasterze ani nawet w domu strachów. Koledzy za młodu mieli więcej pieniędzy niż on, więc pozwalali sobie na takie rozrywki. Fred tłumaczył sobie że to głupie i zupełnie bez sensu, ale chęć pójścia po odrobinę zabawy zawsze zwyciężała, przez co budził się na zapłakanej poduszce z podkrążonymi oczami. To prawda – pochodził z biednej rodziny. Rodzice mieli bar, ale jak Fred dorósł powstało wiele nowych w okolicy, więc splajtowali. Chłopak szybko znalazł sobie żonę która go utrzymywała i utrzymuje do tej pory. Mieszkali w Phoenix, w Arizonie, przy Dobbis Road 69. „I bardzo dobrze, w centrum jest zgiełk i pełno ludzi” powtarzała Miuriel.
***
Szedł Dobbins Road. Miał na sobie brązową, skórzaną kurtkę i jeansowe, przetarte spodnie. Powłóczył za sobą nogami odzianymi w twarde, Martensowskie glany. Splunął na chodnik i rozejrzał się. Ani żywej duszy. Stał przy domie numer 66.
-Wejdź tam. – powiedział dziecięcy chórek, zupełnie znikąd.
-Co jest kurna? – powiedział do siebie zdziwiony – kto to powiedział?
-Wejdź, no wejdź…
-Gdzie niby mam wejść? I po co?
-Po prostu… wejdź…
Odwrócił się i popatrzył na dom Warringtonów.
-Tam?
-Tak, wejdź…
Max, 23 letni student przekroczył linię chodnika i trawy na ogródku. Nie wiedzieć czemu, czuł że musi tam wejść. Nagle doznał przypływu energii i podszedł do drzwi. Przekręcił klamkę, która okazała się otwarta. Wszedł do przedpokoju bez zapalania światła.
-No dalej – powiedziały głosy – potrzebujesz tego…
Max wszedł do sypialni. Ujrzał Miuriel i Freda. Ręka chłopaka leżała na piersiach kobiety.
-Heh – parsknął Max – słodkie.
Cofnął się i poszedł do kuchni. Wziął z półki dużą rolkę szarej taśmy klejącej, tasak oraz łyżkę.
-Co ja robię? – pomyślał – przecież to jest chore…
Ponownie wszedł do sypialni. Bezszelestnie pochylił się nad parą. Rozwinął kawałek taśmy klejącej, wziął ich dłonie i skleił. Chłopak się obudził i krzyknął wystarczająco by obudzić Miuriel. Teraz krzyczeli obydwoje. Max szybko zakleił im usta, zarzucił sobie maxa na plecy i wyniósł do łazienki. Wrócił do pokoju, uderzył Miuriel w potylicę w celu ogłuszenia. Gdy zobaczył że podziałało, zawrócił i poszedł powrotem.
-Doigrałeś się… - powiedział do Freda z uśmieszkiem, który w blasku lampy wyglądał jeszcze okropniej. Widząc strach w oczach Freda wyszczerzył się jeszcze bardziej, tym samym odsłaniając lśniące zęby. Podszedł do swojej ofiary i zaczął bawić się tasakiem. Przerzucał go z ręki do ręki dłuższą chwilę, po czym, z zaskoczenia, położył rękę ofiary na podłodze i opuścił tasak.
-Cholera jasna – mruknął, widząc że obciął 3 palce – miała być cała ręka…
Fred wił się i sapał z bólu i przerażenia. Max zauważył na jego czole kropelki potu.
-Nie bój się kochany, to długo nie potrwa… - wysapał Max po czym szyderczo zachichotał.
Ostatnią rzeczą jaką widział w swoim życiu Fred, była łyżka wędrująca w stronę jago oka. Max wydłubał mu oczy, po czym spłukał je w muszli klozetowej. Fred zemdlał z bólu, więc nie wiedział co się z nim stało.
-Bardzo dobrze, teraz kolej na nią – wrzasnęły dzieci w głowie Maxa. Wyraz „nią” odbijał się jakby echem w jego głowie.
-Nie ma problemu… - odrzekł Max i wszedł do sypialni. Miuriel dalej była nieprzytomna. Chłopak podszedł, zdarł z niej bluzkę razem ze stanikiem i w amoku wyciął lewą pierś. Po chwili refleksji poderżnął gardło i wybiegł z domu.
-Wróć i dokończ! – wrzasnęły dzieci, wyraźnie zdenerwowane.
Max wrócił. Po około 15 minutach z powrotem stał na ulicy. Z koniuszków palców kapały krople krwi.
-Idź dalej! Idź dalej! – krzyczały.
Tym razem nie odpowiedział, chyba że by wziąć wrzask rozpaczy jako odpowiedź. Krzyczał po środku pustej ulicy. Z jego oczu płynęły łzy, a na czole wystąpiły kropelki potu.
-Dlaczego?! D L A C Z E G O ? ! – Wrzeszczał osuwając się na kolana. Po chwili było słychać tylko szlochanie. Wyjął z kieszeni scyzoryk, pomyślał chwilę i…
***
Zawył policyjny kogut. Spasiony mundurowy podszedł do samochodu i powiedział przez radio:
-3 osoby zabite w bestialski sposób. Jedna to kobieta w wieku na oko 36 lat, bez lewej piersi i z poderżniętym gardłem. Druga to mężczyzna w tym samym wieku, z tym że on był poćwiartowany i jak gdyby nigdy nic leżał sobie na półkach lodówki. Trzeci leżał przed domem z podciętymi żyłami na nadgarstkach, cały we krwi. Około 23 lat. Przyślijcie lekarza. Bez odbioru.
-Wejdź tam… - policjant usłyszał dziecięcy chórek.
polak111 [ Legend ]
Fajne.
mirencjum [ operator kursora ]
Fajne!
zoloman [ Legend ]
Fajne
k42a_ [ The Blues ]
Fajne.
wysiak [ Legend ]
Dobre. Kilka drobniutkich bledow do doszlifowania (typu 'Około 23 lat' - raczej bym widzial '20-25 lat'), ale pomysl fajny, i wykonanie calkiem calkiem.
maciejkami [ Pretorianin ]
fajne.
Ziecik [ Sword ]
Niezłe.
Popraw zdanie " Max szybko zakleił im usta, zarzucił sobie maxa na plecy i wyniósł do łazienki. ".
[edit]
OK, już nie dasz rady...
NewGravedigger [ spokooj grabarza ]
otwarta klamka?
_D_R_A_G_O_N #2 [ Pretorianin ]
Dobre... Taką książkę bym przeczytał ;d
Watzap [ Fredmen ]
Niezłe jak na 30min pisania :)
Will Barrows [ take one shot fo my pain ]
Jestem producentem, jesteś chętny na kontrakt w wydawnictwie?
Przemo_888 [ Legend ]
Nawet niezłe.
smuggler [ Advocatus diaboli ]
Musisz jeszcze popracowac nad stylem, ale czytac sie da.
Wez taki fragment:
Miuriel i Fred Warringtonowie byli małżeństwem od 12 lat. Obydwoje mieli 36 lat
>>>Dwa zdania, oba koncza sie na 'lat'. A mozna bylo np. napisac "dobiegali 40-tki, od ponad 12 lat byli malzenstwem.
– przez ten czas zdołali dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o sobie.
>>>Wiesz to rewelacja w stylu "dostal szesc kul w glowe i jego stan zdrowia sie pogorszyl". Jak sa razem 12 lat to na pewno sporo wiedza o sobie.
Fred był rudym, w miarę wysokim chłopakiem (na oko mierzył 180cm).
<<<Czyli przez 12 lat ona nawet nie wie ile on ma konkretnie wzrostu? (Narrator tez?) To sie kloci z poprzednim zdaniem.
Natomiast teksty "Powłóczył za sobą nogami" sa niedopuszczalne. Nogami mozna powloczyc, ok. Nogi mozna za soba wlec, gdy sie np. dostanie postrzal w kregoslup. ALe jak mozna "powloczyc za soba nogami". Sunal nad gruntem pierdzac ogniem z dupy, ciagnac za soba nogi? :)
No i to, ze "szedl Dobbins road". A potem jakis Max wskakuje. Rozumiem, ze to on szedl, ale jakbys zaczal od tego, ze Max lat 23 szedl Dobbins road to nie musialbym sie tego domyslac = a jak czlowiek mysli to wypada z transu, w jaki ma go wprawic lektura.
I tak dalej - na takie duperelki trzeba zwracac uwage.
Max_101 [ Mów mi Max ]
Jak wydasz książkę, to 1% dla mnie, za nazwanie bohatera moim nickiem :)
Bercik K. [ Konsul ]
Fajne, kojarzy mi się z Fahrenheitem ;)
figozaur [ aka Lt HitmaN ]
Niezłe,fajnie się czyta.
kefirek09 [ Senator ]
Niekiepskie. "Głosy" - mnie zainteresowały. (Mam tytuł książki)
MavericKK [ Life is Brutal ]
WOT -Wall of text
Langert [ Generaďż˝ ]
Fajne
Misiaty [ Śmierdzący Tchórz ]
Hmm, choc sam poczatek nie byl zbyt zachecajacy, to musze przyznac, ze opowiadanie calkiem niezle. Zwroc uwage na komentarz Smugglera bo jest sluszny ale pisz dalej. Pisz, czytaj co napisales i poprawiaj - moga wyjsc calkiem niezle efekty. Gratuluje w kazdym razie, pierwsze dobre opowiadanie jakie czytalem tutaj.
chop [ smiech to zdrowie ]
Bardzo fajne. Jak byś chciał to możesz pisać dalej. :)
Przyjemnie się czyta.
Chudy The Barbarian [ Legend ]
Zryte, ale ciekawe :P
rap [ Pretorianin ]
Fajne!
Sir klesk [ ...ślady jak sanek płoza ]
Tak jak mowi Misiaty - na tle tego co zdarzalo sie juz czytac na GOLu (bo nie jestes tutaj pierwszym domoroslym pisarzem:)) wypada to calkiem niezle. Troche rzucaja sie w oczy powtorzenia... ale to nie powinno byc trudne do poprawienia. Piszesz, ze nie posiweciles temu tekstowi zbyt wiele czasu i to widac... mam wrazenie, ze gdybys przeczytal go przed opublikowaniem ze 2-3 razy wiecej (moze nawet odczekal kilka dni) to sam bys wylapal sporo z tych bledow, nietylko gramatycznych ale i logicznych (o ktorych wspomnial smuggler).
Sporo "szczegolikow" na minus, ale caloksztalt na plus. Szczegolnie biorac pod uwage Twoj wiek:) Baw sie dalej - fajne hobby.
kombinator [ Konsul ]
Kul story gówniarzu,
miczek2008 [ Generaďż˝ ]
Fajne.
Herr Pietrus [ Gnusny Leniwiec ]
Styl styl, polszczyzna... "Stał przy domie numer 66."
Dal mnie troszkę zbyt luzackie, nonszalanckie stylistycznie, poza tym za dożo tu opisywania prostych, następujących po sobie czynności, nieprzeplecionego niczym głębszym. Przynajmniej fragmentami. Eiem, mozę nie byłbym lepszy, ale wiesz, który krytyk potrafi pisać... :)
Dla mnie... na razie średnio, ale na pewno nie tragicznie. Historia w każdym razie mogłaby się nieźle rozwinąć... hehe... Ćwiczenie czyni majstra :-)
faner [ Druid Ewenement ]
Zajebiste, jak dla mnie!
Bibkowicz [ whore ]
bumpuję suczki