Ophidia [ Konsul ]
Państwowa czy prywatna?
Tytuł magistra inżyniera zdobyty w prywatnej szkole jest równy temu z Politechniki? Czy dla pracodawcy jest to ważne?
wysiu [ ]
Pracodawcy prywatnego to zwykle w ogole nie obchodzi..:)
Ophidia [ Konsul ]
Ale chodzi taka opinia, że na prywatne uczelnie chodzą mniej kumaci ludzie.
Attyla [ Legend ]
Nie wiem Wysiu. Ja np. nie spotkalem sie dotad, zeby ktos po prawie prywatnym wzial posade przed kims, kto skonczyl np UW. Jeszcze dlugo szkoly prywatne beda baaaardzo kiepskie wobec panstwowych.
kami [ malutkie maleństwo ]
Mnie sie wydaje ze taka opinia bedzie jeszcze dlugo pokutowac (ze do szkol prywatnych trafiaja mniej kumaci). Ale spojrzmy prawdzie w oczy: w bardzo wielu przypadkach jest to opinia uzasadniona.
Ophidia [ Konsul ]
Zawsze uważałam, że Politechnika jest na czele, ale co wtedy z doświadczeniem, nie bardzo jest na to czas jeśli w dzień chodzi się na wykłady. Więc, co się wydarzy jeśli na rozmowe kwalifikacyjną do pracy przychodzi ktos po Politechnice i ktoś po przepracowanym jakimś okresie czasu po szkole płatnej? Kto ma większe szanse?
Attyla [ Legend ]
Nie chodzi nawet o studentow tylko o wykladowcow. W znakomitej wiekszosci traktuja oni takie czkolki jako "chalture" pozwalajaca sobie "dorobic" do pensji z uczelni. Zreszta tak juz jesz, ze na prywatne zapisuja sie ci, ktorzy nie dostali sie do panstwowej abo ci, ktorzy nawet nie probowali zdawac... To tez o czyms swiadczy.
Piotrasq [ Seledynowy Słonik ]
Attyla ---> zapewniam Cie, ze na uczelnie prywatne nie ida same "odrzuty". Niektorym odpowiada taki system ksztalcenia, lub kierunek jakiego nie zapewnia uczelnia panstwowa.
Astrea [ Genius Loci ]
Attylo ---> Program nauczania w szkole prywatnej jest zatwierdzany przez Ministerstwo i nie odbiega merytorycznie od programu na uczelni panstwowej. Problemem wiec jest nie to, co dana szkola soba reprezentuje (czy studenci siedza jeden na drugim bo nie ma dosc duzej auli, jest jeden kibel koedukacyjny i tylko zimna woda w kranie, itp. Nota bene na prawie na UW studenci tez siedza na wykladach jeden na drugim ;))), tylko co dany student ma pod kopula. Jesli dzieciak chce pochlaniac wiedze to kazda wyzsza uczelnia go ukierunkuje, ale nie bedzie za niego wkuwac przeciez. Ostatecznie moze sie okazac, ze ten z trojka z prywatnej wie duzo wiecej, niz ten z trojka z panstwowej...
Zupelnie odzdielna sprawa jest fakt zanizania poziomu przez wykladowcow, ktorzy w uczelniach prywatnych sa brani na dodatkowe etaty ze szkol panstwowych wlasnie... Fakt ten tworzy stereotyp koniecznosci zakuwania tylko w szkole panstwowej. Wiec na przegranej pozycji a priori w bitwie o prace jest niestety absolwent prywatnej szoly, bo nie moze pomachac odpowiednim swistkiem przed nosem swojemu potencjalnemu pracodawcy, choc reprezentuje soba byc moze wiecej, niz ten z panstwowej.
Owen [ ]
Mogę powiedzieć coś o szkołach prywatnych, ponieważ sam taką skończyłem. Nie zdawałem na żadną uczelnię Państwową. Z przyczyn niezależnych ode mnie musiałem trafić na prywatną a zdawać miałem na publiczną w następnym roku. Zmieniłem zdanie po roku i tam zostałem. Aha, żeby nie było wątpliwości – z ocenami nigdy nie miałem problemu i nie wynikało to z zasobności kieszeni a tego, co miałem w głowie.
Wychodzę z założenia, że to ile się umie po uczelni nie do końca zależy od tego, jaką uczelnię się skończyło a to jak się podchodziło do nauki. Miałem kontakt z wykładowcami z najlepszych uczelni i wydaje mi się nie chałturzyli – raczej sortowali słuchaczy na tych, którzy chcieli ich słuchać i na tych którzy na wykładzie byli bo tak się akurat zdarzyło.
Po uczelni znalazłem pracę w renomowanej firmie (paskudne słowo – nie lubię go) i nie miałem okazji poczuć się jak biedniejszy umysłowo brat tych, którzy skończyli uczelnie państwowe.
Inną sprawą jest, że uczelnie te postrzegane są jako słabsze. Ale czy przez wszystkich? Ja tak nie sądzę. Najpierw patrzę na resume, potem je czytam, następnie rozmawiam z kandydatem i go oceniam – liczy się to co sobą reprezentuje. Jedno jest pewne i z uczelni publicznych wychodzą niedouczone matoły, i ze szkół prywatnych wychodzą osoby dobrze wykształcone. Nie ma regułu. Na dzień dzisiejszy jednak na rynku pracy wciąż lepszą pozycję mają uczelnie publiczne.
Attyla --- > Heraklit w swojej mądrości stwierdził, że jedyne, co jest niezmienne w naturze to jej zmienność – odnosząc to dyskusji można stwierdzić, że rzeczy się zmieniają i nie wiadomo, co będzie za jakiś czas. Już teraz tzw. szkoły publiczne więcej szkolą ludzi w trybie płatnym, czy to zaocznie czy wieczorowo. Kwestią jest wyłącznie forma własności.
tomirek [ ]
Ja wlasnie koncze WSPiZ im. L. Kozminskiego w Wawie. Mialem tego pecha, ze rozpoczalem nauke w lutym (tzw dziki, zimowy nabor). Konsekwencja tego bylo to, ze traktowani bylismy jak kula u nogi (balagan, niedoinformowani wykladowcy itp).
Co do poziomu, nieprawda jest, ze wystarczy slono placic (place 3,6tys zl za semestr) i gdyby tak bylo nie uczylbym sie wcale wychodzac z zalozenia, ze place to mi sie nalezy. Owszem zdarzaja sie walnieci wykladowcy, ale takich mozna spotkac na kazdej uczelni. Ogolnie sa to znane w akademickim swiatku nazwiska i reprezentuja b. wysoki poziom - wcale nie jest latwo zaliczyc egzamin. Grupa, z ktora zaczynalem studia licencjackie liczyla okolo 60 osob (na moim kierunku). Teraz koncze uzupelniajace studia magisterskie i zostalo nas ze starej paczki moze z 10 osob. Reszta odpadla po drodze, a czesc wybrala studia magisterskie na innych, majacych nizszy poziom uczelniach.
Co do zatrudnienia, to w mojej ostatniej pracy drzwi do firmy otworzyl wlasnie licencjat zrobiony u Kozminskiego. Niestety firme szlag trafil i znowu szukam pracy, Moze ktos zatrudni czlowieka po Kozminskim????? :)