GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Niepodważalne 10

23.06.2010
00:58
[1]

Behemoth [ Rrrooaarrr ]

Niepodważalne 10

Dawno nie zakładałem podobnego wątku. Ostygły flejmy i emocje, a to niedobrze, bo konflikty poza tym, ze są destrukcyjne to mogą być również katalizatorem porozumienia i dobrą płaszczyzną do poznania argumentów drugiej strony, a co za tym idzie poznania nowych zespołów i nowej muzyki. Tak, mówię o muzyce.

Jakieś pięć/sześć lat temu pośród dziesięciu swoich ulubionych albumów w muzyce wymieniłbym zupełnie inne tytuły, ale dzisiaj, w perspektywiei ostatnich dwóch/trzech lat moje preferencje muzyczne uległy pewnej redefinicji, którą wyznaczy lista moich ulubionych albumów. Idąc za tym chciałbym aby w tym wątku każdy zechciał wymienić dziesięć swoich ulubionych albumów w muzyce.

Oto moja lista:

Ulver - Perdition City
Będzie już grubo ponad dwa lata odkąd poznałem ten album Ulvera. Krążek to chyba pierwszy po słynnej EP-ce z tak wyraźną zmianą stylu (nie liczę Williama Blake'a, który w 1998 roku traktowany był jako ciekawostka black/folk metalowego zespołu). Ulver nagrał materiał, który znacznie przybliżył mnie do ambientu i elektroniki. Wspaniały, przejmujący krążek. Ciarki na plecach na samą myśl! Jeśli ktoś się mnie zapyta o to jaki jest mój ulubiony album w muzyce to bez wahania wskażę na potępiane miasto.

Ulver - Themes From William Blake's The Marriage Of Heaven And Hell
Wywołany wcześniej materiał to jeden z najlepszych konceptów jakie słyszałem. Nie chodzi mi o koncept w stylu Comy opowiadający o rozciągniętym polu emocjonalnym, który można definiować na tysiąc sposobów, ale koncept wyraźny i odczytywalny. Chodzi mi o ten materiał Ulvera. Poza doskonałą, uruchamiającą wyobraźnię interpretacją Zaślubin Piekła z Niebem dochodzi wielowymiarowa muzyka zawarta na dwóch płytach. Spektakl (nie pejoratywny, nie w wydaniu dsz).

Ulver - Shadows Of The Sun
Garm mówił, że jest to dla niego bardzo osobisty krążek. Cóż... dla mnie też. Na pewno w innym stopniu, ale materiały zawarte na ostatnim albumie Ulver dotarły do samego środka. Niemniej o motywach jego poznania nie będę się tutaj rozwodził.. Nie jest to album, którego można słuchać zawsze. Raczej krążek na dłuższe, jesienne wieczory. Wyciszony, ascetyczny, mroczny. Pełen zestaw emocji.

Tool - Lateralus
Jeden z nielicznych albumów z "dawnych czasów", który znalazł się na tej liście. Dawne czasy to takie, w których dopiero co wchodziłem w kulisy ciężkiej muzyki. Lateralusa, choć wielokrotnie krytykowanego przez różne osoby i media, podziwiam po dzisiejszy dzień. Oczywiście jest to najwyższy poziom jeśli chodzi o kompozycje (m.in. The Grudge, Parabol/Parabola, Schism czy samo zakończenie wgniatają w ziemię po dzisiejszy dzień), ale po czasie wydaje mi się, że sama struktura albumu nie jest przypadkowa. Obok Aenimy jest to najlepszy album grupy.

Tool - Aenima
Aenimę poznałem dopiero po Lateralusie dlatego... lubię ten krążek mniej. Nie jestem w stanie ocenić czy ma na to wpływ kolejność poznawania tych materiałów, czy po prostu trzeci LP Toola podoba mi się bardziej. Tym niemniej nic nie ujmuje Aenimie. Materiał dopracowany, zawierający wiele "pozagrobowych" elementów. Z pewnością lata 1996-2001 wypadają na opus magnum inwencji twórczej grupy. 10,000 Days też jest OK, ale na relatywnie (w kontekście dyskografii grupy) niższym poziomie... zobaczymy co przyniesie rok 2011 i kolejna premiera długograja Tool.

Dream Theater - Images & Words
Zmieniamy klimat! Wstyd się przyznać, ale Dream Theater poznałem dopiero przed rokiem. Właściwie to nigdy specjalnie nie zagłębiałem się w klasyczne podejście do progresywnego metalu, a w szczególności w twórczość zespołów sztandarowych z tego gatunku. To oczywiście było błędem, bo Słowa i Obrazki jest najczęściej odtwarzanym przeze mnie albumem odkąd go nabyłem. W między czasie nadrobiłem zaległości i kolekcję krążków DT powiększyłem do sześciu (przede wszystkim z późniejszego okresu tworzenia grupy, od SDOIT), ale Images and Words przypasował mi najbardziej. Czy to wpływ Kevina Moore'a? Czy świeżość w tworzeniu kompozycji? Nie wiem, ale moje świadomość poznawcza w kontekście DT sprawiła, że ten zespół urósł do grona moich ulubionych.

Pink Floyd - The Wall
Nie mógłbym ominąć tego krążka. Nawet w kontekście mojej socjalizacji wtórnej jeśli chodzi o muzykę. Album napisany przede wszystkim przez Rogera Watersa to materiał dla pokoleń. Otwiera on pole do szerokiej interpretacji, pewnie trochę wychodzącej poza zamysł szanownego twórcy, ale w tym przypadku nie jest to interpretacja polegająca na bełkocie, ale raczej skłaniająca ku jakiemuś introwertyzmowi... co ciekawsze, ostatecznie nieprzełamanemu. Warstwa muzyczna zawiera kilka smaczków, które można by spokojnie wyciąć, ale skoro mistrz chciał aby one były to mają być. Poniewierane w ostatnich czasach Another Brick In The Wall, solówki z Hey You czy Comfortably Numb, a także moment procesu są wspaniałym przeżyciem estetyczno-emocjonalnym.

Pink Floyd - The Division Bell
Uwielbiam ten album. Za piękne, nastrojowe otwarcie rozciągnięte na pełne dylematów lirycznych What Do You Want From Me?, za jeden z najlepszych instrumentali jakie słyszałem (Marooned), za wokale Wrighta (Wearing The Inside Out), za interpersonalny dialog (Keep Talking) czy za dźwięki dzwonów w High Hopes. Niegdyś doceniałem ten album tylko w warstwie muzycznej, a dzisiaj doceniam go też pod kątem liryków, bo problemy z komunikacją nie są tak błahym problemem jaki mógłby się wydawać. Wspaniałe podejście Gilmoura, Wrighta i Masona do tematu. Godne zakończenie kariery studyjnej Floydów.

Transatlantic - The Whirlwind
A jakże! Album z poprzedniego roku, którego produkcję śledziłem z dużą uwagę. Gwiazdorska obsada pod postacią Morse - Stolt - Portnoy - Trewavas w moim mniemaniu podniosła poprzeczkę w kontekście ostatnich produkcji tej supergrupy. The Whirlwind to album ze wszech miar dopracowany, nasycony całym mnóstwem ciekawych patentów i gitarowo-perkusyjnych niuanstw. Prog rockowy odlot.

Nine Inch Nails - The Fragile
Listę zamyka dwupłytowe The Fragile Nine Inch Nails, ale konkurencja była silna, bo brałem pod uwagę jeszcze "The Guessing Game" Cathedral, "Train Of Thought" Dream Theater, "Ride The Lightning" Metalliki, "In The Court Of Crimson King" King Crimson, "s/t" Iron Maiden, "Painkiller" Judas Priest oraz "Blood Mountain" Mastodon. Niechaj będzie album z najlepszych czasów Trenta. Soczysty rezultat spotkania industrialu z rockiem, który wykreował wiele znakomitych kawałków.

Zdaję sobie sprawę, że ta lista będzie ulegała zmianom wraz z czasem przy poznawaniu nowych zespołów. Przede mną jeszcze zupełnie nieodkryte materiały Arcturus oraz Cult Of Luna. Ciekawe czy te zespoły będą w stanie wpłynąć na moje preferencje muzyczne?

-----

Trzy reguły:
*Wachlarz jest szeroki. Możecie wymieniać albumy nawet tak komicznych zespołów jak Behemoth czy nawet z tak podłego gatunku jakim jest hip hop.
*Nie musicie argumentować swoich wyborów.
*Jeśli dostosujecie się do statycznej zasady dziesięciu albumów to być może w końcowej fazie wątku przypiszę im jakieś wagi.


Niepodważalne 10 - Behemoth
23.06.2010
01:16
[2]

Aen [ Anesthetize ]

Jest późno i nie chce mi się teraz opisywać dlaczegóż i jak to. Wymienię tytuły (chociaż wolałbym opisanie top 10 zespołów) i ewentualnie dodam skrót. Obecnie (Co piękne w muzyce, jutro może być inaczej) lista wygląda tak:


Porcupine Tree - Lightbulb Sun
Porcupine Tree - In Absentia
Mike Oldfield - Tubular Bells II
Steven Wilson - Insurgentes
Opeth - Ghost Reveries
Riverside - Out Of Myself
Opeth - Deliverance
Pink Floyd - The Dark Side Of The Moon
Boards Of Canada - Geogaddi
Metallica - Ride The Lightning (To z sentymentu, mam o dziwo inną listę "sentymentowców" (Metallica, Slayer, Testament, Exodus czy Pantera), jednak obecnie rzadko kiedy słucham.

A co do Ulvera, mi najbardziej podeszło wsponiane Shadows Of The Sun, chociaż ulubionym utworem jest "Blinded by Blood" z Blood Inside.

23.06.2010
01:50
[3]

Chris_Martin [ rogalinho ]

czy nawet z tak podłego gatunku jakim jest hip hop

Proszę Cię bardzo ;]

Nas - Illmatic
Niepodważalny klasyk i najlepsza płyta tego rapera. Jedynym minusem Illmatic jest to że Nas na własnej płycie został przyćmiony przez jednego jedynego gościa który się pojawił i który do tej pory nie potrafi się wybić.

Masta Ace - A Long Hot Summer
Jestem pełen podziwu że prawie 40 letni wówczas człowiek, mimo ciągłego natężania się komercji i uciekania od tradycji wielu dobrych artystów potrafił zwyczajnie osrać rynek i nagrać coś dla ulicy. Moim zdaniem to najlepsza nowojorska rap-płyta wydana po 2000 roku i najlepszy krążek Ace'a.

Cormega - Born And Raised
To samo co wyżej, tyle że ta wydana została w zeszłym roku. Teraz fala komercji jest jeszcze bardziej zwiększona i rośnie nadal, ale temu facetowi zawszę będę mógł zaufać. W trudnych czasach nagrał IMO najlepszą płytę w swojej dyskografii, a dodatkowo udało mu się na nią ściągnąć masę świetnych gości idealnie pasujących do całokształu.

Big L - Lifestylez Ov Da Poor & Dangerous
Jeden z najlepszych debiutów w historii. 11 lat temu świat stracił największy talent w historii, ta płyta to poezja!

Mobb Deep - The Infamous
Najbardziej przepełniona nowojorską otoczką lat 90-tych. Fantastyczny klimat którego nie znalazłem na żadnej innej płycie.

Xzibit - At The Speed Of Life
X udowodnił że żyjąc w Los Angeles gdzie wówczas zachód był nienawidzony (wojna łest, ist trele morele) można nagrać coś co spodoba się obu wybrzeżom. Szacunek że nagrał debiut bardziej eastowy niż westowy być może narażając się na jakieś natarcie.

The Notorious B.I.G. - Ready To Die
Album który nadała nowy wymiar hip-hopowem brzmieniu. Kolejna wielka strata dla muzycznego świata, lecz (z przykrością to stwierdzam) nie wydaje mi się żeby Biggie dalej nagrywał 'to co truskulom się podoba najbardziej'. Tak czy siak ta płyta jest niesamowita (nie licząc jedynego skitu).

eMC - The Show
Niby nic wielkiego. Projekt od tak 'z dupy'. Jak się później okazuje - najlepsza płyta 2008 roku, a wszystko za sprawą kogo... Masta Ace'a. Jak dobrze że taki ktoś istnieje.

Gang Starr - Moment Of Truth
MOT wyszło w 1998 roku, Gang Starr było wówczas u kresu działania gdyż na ich (Guru i Dj'a Premier'a) drodzę pojawiło się sporo komplikacji. Płyta taka "na do widzenia". Co się okazało? Najlepsza płyta w dyskografii zespołu. Myślę że gdyby nie jej wydanie to nie było by fantastycznego The Ownerz wydanego 5 lat później. Moment Of Truth - różnorodna tematyka, genialne bity, świetni goście. Moja ulubiona płyta Gang Starr.

Pete Rock & C.L. Smooth - The Main Ingredient
Nie potrafię powiedzieć dlaczego ten materiał znalazł się w tym gronie. Chyba dlatego że można go słuchać o każdej porze, w każdą pogodę, w każdym nastroju. Ci dwaj panowi idealnie się dobrali, może to za sprawą tego czillałtowego głosu C.L. Smootha Pete Rock nadał swoim bitom tak łagodny charakter, nie wiem, płyta jest świetna, rzekłbym idealna i zasługuje na zamknięcie tej dziesiątki.

Prawdopodobnie nadużyłem słowa "płyta" za co bardzo przepraszam.

23.06.2010
01:51
[4]

Madril [ I Want To Believe ]

Ja nie potrafię wybrać.

23.06.2010
02:53
[5]

fresherty [ Jimi Hendrix Rules! ]

Cholera, top10 albumów? Będzie ciężko... Kolejność przypadkowa:

Led Zeppelin - Led Zeppelin III -> Przede wszystkim za genialne Immigrant Song, Since I've Been Loving You i mało znane, ale piękne Tangerine.

Jimi Hendrix - Electric Ladyland
-> Najbardziej znany utwór z tej płyty to oczywiście Voodoo Child (Slight Return), ale ja osobiście zwróciłbym uwagę na 1983... (A Mermaid I Should Turn To Be), cover All Along Watchtower Dylana (lepszy niż oryginał, co biorąc pod uwagę autora pierwowzoru jest nie lada wyczynem) i Burning Of The Midnight Lamp, którego początek gram sobie w ramach relaksu na elektryku ;).

The Doors - The Doors
-> Debiutancki album znanego zespołu, bardzo różnorodny i równy - wszystkie utwory są warte uwagi. Brzmiałby awangardowo nawet, gdyby wydano go dzisiaj...

Al Di Meola - Elegant Gypsy
-> Jazz fusion w perfekcyjnym wydaniu. Na szczególną uwagę zasługuje akustyczne Mediterranean Sundance nagrane wraz z mistrzem flamenco Paco De Lucią oraz charakterystyczne Flight Over Rio.

Pink Floyd - The Division Bell
-> Floydzi w pełnym Gilmourowskim wydaniu, również bardzo równa płyta, w której wyróżnić można podniosłe A Great Day For Freedom i bardzo ciekawe zarówno melodycznie, jak i lirycznie High Hopes.

King Crimson - In The Court Of The Crimson King
-> Jedna z najlepszych płyt rocka progresywnego w historii. Przedstawia całą magię tego nurtu muzycznego...

Queen - Night At The Opera
-> Chyba najlepsze dokonanie Queenów. Różnorodne i praktycznie bez słabych elementów. Na płycie umiejętności wokalne pokazali nie tylko Freddie M., ale również Brian May ('39) i Roger Taylor (I'm In Love With My Car). Do tego unikalne Good Company, bardzo dołujące Love of My Life i Prophet's Song, i przede wszystkim Bohemian Rhapsody, które przedstawiać nikomu nie trzeba.

Blues Brothers - OST
-> Po prostu Blues Brothers... Taka trochę parodia blues-rockowego brzmienia, ale sama w sobie zaskakująco dobra. Rawhide mógłbym słuchać cały czas.

Bob Dylan - Unplugged i Eric Clapton - Unplugged
-> Oba albumy pokazały zupełnie inną twarz obu wykonawców. Oba były też dla nich swoistym powrotem do korzeni, ale w bardziej dojrzałej formie. Zabawa Claptona z harmonijką przy San Francisco Bay Blues, specyficzny wokal Dylana... unikalne i niezapomniane doświadczenie.

Swoją drogą sporo pominąłem, pełna lista pewnie by się skończyła na top100... :)

23.06.2010
03:17
smile
[6]

Loon [Forza Inter] [ Konsul ]

Ja to nie mam jakiegoś ściśle sprecyzowanego gustu, więc ciężko mi będzie wybrać klasykę, z tych płyt swego czasu podobało mi się najwięcej piosenek:

Benny Benassi - Phobia
Pezet - Muzyka Rozrywkowa, Muzyka Klasyczna
Paktofonika - Kinematografia
RHCP - Californication
Daft Punk - Homework
Daft Punk - Discovery
R.E.M. - Reveal
Moby - Play
Freemasons - Shakedown

23.06.2010
04:24
smile
[7]

Hajle Selasje [ Eljah Ejsales ]

To zadanie niewykonalne :) Mogę wymienić 10 albumów, których najwięcej słuchałem w ostatnim roku na przykład, ale takiego generalnego TOP 10 nie jestem w stanie wysmażyć - nawet dla danego gatunku.

23.06.2010
04:38
[8]

One.man.zoo [ Pretorianin ]

10 to zdecydowanie za mało. Tyle świetnej muzyki powstało, że strach coś pominąć.

23.06.2010
07:43
[9]

smalczyk [ Senator ]

Z lenistwa jedynie wymienię:

Collage - Moonshine
Believe - Hope to See Another Day
Type O Negative - Bloody Kisses
Type O Negative - October Rust
Marillion - A Script For a Jester's Tear
Marillion - Season's End
Paradise Lost - Draconian Times
Marillion - Misplaced Childhood
Pendragon - Not of This World
Pendragon - Pure

23.06.2010
11:48
smile
[10]

mefsybil [ Legend ]

*Wachlarz jest szeroki. Możecie wymieniać albumy nawet tak komicznych zespołów jak Behemoth czy nawet z tak podłego gatunku jakim jest hip hop.
Obawiam się, że twój angielski jest na tak niskim poziomie, że rapu nigdy nie zrozumiesz. Pomijając to, że hip hop to nie muzyka, a cała kultura.

23.06.2010
11:53
smile
[11]

Saul Hudson [ Legend ]

No to Kruk znów wymyślił mega wątek. Przyznam, że mam teraz ogromną zagwozdkę. Raczej wcześniej nie patrzyłem na zespoły przez pryzmat albumów. Skupiałem się bardziej na poszczególnych piosenkach. Niemniej postaram się wytypować moją złotą dziesiątkę. Oczywiście kolejność będzie przypadkowa.


Moje ulubione albumy:

Dire Straits - Brothers In Arms
Guns N' Roses - Use Your Illusion
Metallica - Master of Puppets
Michael Jackson - HIStory
Ray Charles - Genius Loves Company
The Blues Brothers - OST
Dżem - Wehikuł czasu - Spodek '92
- album koncertowy
Dżem - Akustycznie
Eric Clapton - Unplugged
Nirvana - Unplugged


Krótkie podsumowanie.
10 albumów z tego 5 studyjnych, 1 soundtrack, 1 koncertówka i 3 akustyczne. Wachlarz gatunkowy jest bardzo szeroki: od Pop przez Grunge, Rock, Hard Rock po Blues i BluesRock.
Te krążki lądowały najczęściej w moich odtwarzaczach w ostatnich 8-10 latach. Mam do nich ogromny sentyment i tak jak np. Nirvany nie słucham już odkąd skończyłem 15 lat (teraz mam 21) tak do krążka Unplugged wracam regularnie. Resztę słucham całościowo do dziś, ale muszę przyznać że co raz rzadziej wracam do Metalliki i Guns N Roses. Szczeniackie lata dawno minęły i od jakiegoś czasu słucham bardziej stonowanej muzyki (vide Dire Straits).
Myślę, że za kilka miesięcy/kilka lat ta 10 ulegnie zmianie. Już do bram pukają Możdżer, Knopfler, Nigel Kennedy, Van Morrison czy Mike Patton który powala swoim eksperymentalnym podejściem do muzyki.

23.06.2010
12:19
smile
[12]

Mikołaj™ [ Konsul ]

Ciężko jest wrzucić coś elektronicznego. Co tydzień kilka dwugodzinnych podcastów, RIPy z imprez, remixy. Na pewno co zna każdy, to album Just Be - Tiesto.

Osobiście jak przeszedłem się po dysku to mam 120GB muzyki z czego 85% to podcasty i ripy z imprez (spokojnie, darmowe ;))

23.06.2010
12:21
smile
[13]

Paudyn [ Kwisatz Haderach ]

Ja sie czegos takiego nie podejmuje.

Pink Floyd - The Wall

Zawsze zastanawialo mnie stawianie na piedestale tej plyty, od ktorej przeciez imho o dwie klasy lepsze sa Wish You Were Here oraz Dark Side of the Moon.

Fenomenu Dzemu nawet nie bede staral sie zrozumiec... ;p

Obawiam się, że twój angielski jest na tak niskim poziomie, że rapu nigdy nie zrozumiesz.

A od jakiego poziomu sie go "rozumie", bo jestem ciekaw, ile mi jeszcze brakuje? :>

23.06.2010
12:25
[14]

Saul Hudson [ Legend ]

Paudyn --> a ja nie rozumiem fenomenu anty-Dżemu i anty-Riedla :P

23.06.2010
12:30
[15]

mefsybil [ Legend ]

A od jakiego poziomu sie go "rozumie", bo jestem ciekaw, ile mi jeszcze brakuje? :>
Może cię to po prostu nie interesować, ale Kruk nawet nie wie o czym oni nawijają, więc wiesz. A w ogóle to słyszał pewnie góra dwa utwory lub nawet wcale.

23.06.2010
12:34
smile
[16]

Saul Hudson [ Legend ]

mef --> nie pogrążaj się

23.06.2010
12:48
[17]

mefsybil [ Legend ]

A czym się pogrążam? Jak nic nie słyszał, to niech się nie ośmiesza.

23.06.2010
12:49
[18]

xanat0s [ Wind of Change ]

Za mało płyt w życiu przesłuchałem, żeby móc wybrać, ale z chęcią wskaże dwie:

Pink Floyd - Dark Side of the Moon

Przede wszystkim dlatego, że od tej płyty w gruncie rzeczy zaczęła się moja przygoda z muzyką na poważnie - nawet nie pamiętam ile lat wtedy miałem, pewnie z 13-15. Z PF znałem tylko Another Brick in the Wall, Wish you Were Here i High Hopes. Zaczęło się nielegalnie, bo ojciec poprosił mnie, żebym mu ściągnął właśnie Dark Side of the Moon, bo zgubił swoją płytę, a chce móc słuchać w samochodzie.

Ściągnąłem, włączam Winampa i słucham - pierwsza piosenka jakieś granie bez polotu, wybieram na chybił trafił utwór i klikam gdzieś w środek - a tu mi minilyrics pisze, że to instrumental. Następny - znowu instrumental. Myśle - co za nudy, jak instrumental może być ciekawy. Wyłączyłem.

Następnego dnia poczytałem trochę o PF i płycie, przesłuchałem raz, drugi, trzeci i się zakochałem. Do teraz mogę słuchać na okrągło - podoba mi się w tej płycie wszystko. Od okładki, pomysłu na samą płytę, przez wplecione dodatki w postaci wypowiedzi pracowników studia aż po kapitalny finał w postaci Eclipse.

I się zaczęło - The Wall, WYWH, AHM, PGD, potem inne zespoły progrockowe, potem progmetalowe i dalej się kręci :) Zainteresowała mnie historia grupy - przeczytałem już parę książek na ich temat, właśnie zabieram się za "Kompletna historia Pink Floyd" Poveya.

I to wszystko od jednej ściągniętej nielegalnie płyty, może czasami piractwo ma jasne strony :P

King Crimson - In the Court of the Crimson King

Aż się zdziwiłem, że taka płyta chowała się przede mną tyle czasu - odkryłem ją dopiero parę miesięcy temu. A jest fenomenalna - utwór 21st Century Schizoid Man to jeden z moich ulubionych utworów gitarowych. Tutaj nie będzie dłuższej wypowiedzi, bo z tą płytą nie wiąże się taka historia jak z DSOTM. Co nie zmienia faktu, że uważam ją za jedną z najlepszych w historii.

A co do samego zespołu - pozostałe płyty już mnie nie porwały. Trochę chyba chłopaki przekombinowali w brzmieniach :)

23.06.2010
12:51
smile
[19]

szarzasty [ Mork ]

xanat0s ma rację. Pierwsza płyta króla jest wyjebana w kosmos

23.06.2010
12:53
smile
[20]

xanat0s [ Wind of Change ]

Wow, ale masz refleks :O Myślałem, że zdąże zmienić nim ktokolwiek zauważy :P

Oczywiście, zmieniłem to od razu jak kliknąłem opublikuj, bo skapnąłem się co za głupotę napisałem.

23.06.2010
13:00
[21]

Łysy Samson [ Bass operator ]

1. Chick Corea - Friends. Niesamowicie swingująca płyta.
2. Miles Davis - Kind of Blue. Kwintesencja bebopu.
3. The Beatles - Abbey Road. Imo najlepsza płyta Beatlesów.
4. Chick Corea - My Spanish Heart. Doskonałe połączenie fusion i muzyki latynoskiej.
5. Red Hot Chili Peppers - Californication. Moja ulubiona płyta papryczek.
6. Andrzej Jagodziński Trio - Sonata b-moll. Fenomenalne przełożenie poezji Chopina na język jazzu.
7. Jaco Pastorius - Invitation. Płyta koncertowa, król gitary basowej w szczytowej formie.
8. Rage Against the Machine - Rage Against the Machine. Najlepsza imo płyta rejdżów.
9. Herbie Hancock - Headhunters. Jedna z lepszych płyt fusion.
10. Jimi Hendrix - Are you Expirienced?. Świetna płyta świetnego gitarzysty.

I wiele, wiele innych...

23.06.2010
13:03
[22]

Behemoth [ Rrrooaarrr ]

A wiem, że wybory są trudne, ale spróbujcie.

Paudyn ==> Fenomen The Wall wynika zapewne z tego, że jest to najbardziej medialny z Floydowych albumów. Na pewno łatwiejszy do odczytywania aniżeli WYWH czy Dark Side. Wydaje mi się, że "ściana" otwiera pole do sprawnej socjotechniki i bezpośrednio łechta wyobraźnię ludzi, którą trzeba trochę wysilić np. przy Dark Side. The Wall to chyba najbardziej doniosły przekaz z najlepszych czasów grupy dodatkowo wzmocniony przez świetnie skonstruowane koncerty, a później jeszcze przez wydarzenia społeczno-polityczne.

Saul ==> Zaskoczyłeś mnie tym Unplugged Nirvany... zawsze sądziłem, że wśród best of tego zespołu wymieniane jest Nevermind czy In Utero.

23.06.2010
13:07
[23]

dresX94 [ Happy Bóbr ]

The Beatles - Sgt. Peppers Lonely Hearts Club Band
Led Zeppelin - Led Zeppelin IV
The Doors - The Doors
The Beatles - Magical Mystery Tour
The Rolling Stones - Let It Bleed
Nirvana - Nevermind
Led Zeppelin - Led Zeppelin II
The Beatles - Abbey Road
Metallica - Kill'em All
Bob Dylan - Bob Dylan

23.06.2010
13:12
[24]

Beetwen Gorgoroth and Ulver [ Konsul ]

1 Miejsce
Gorgoroth Incipit Satan

najlepsza płyta BM moim zdaniem, klimat, moc, emocje. Najlepsza piosenka to tytułowy Incipit Satan
Świetne piosenki, kurde każda jest świetna

2 Miejsce

Nargaroth Black Metal Ist Krieg

świetna rzecz, taki miszmasz, świetne depresyjne, smutne kawałki ( Seven Tears Are Flowing to the River, Amarok - Zorn des Lammes III) ostre napierdalanie w wydaniu Black Metal ist Krieg i I Burn For You. The Day Burzum Killed Mayhem nieco humorystyczny też jest świetny.

3 Miejsce

1349 Hellfire

Super płyta, ostra, ciężka z super riffami. Najlepsze utwory to I am Abomination który jest tak szybki że "zwykłego" słuchacza może głowa rozboleć, Świetny klimatyczny z ambientowym początkiem Hellfire No i świetne Sculptor of Flesh w którym zachwyciły mnie wspomniane już riffy.


4 Miejsce

Dimmu Borgir In Sorte Diaboli

Najlepsza płytka Dimmu, zajebiście melodyjna, symfoniczna a zarazem ostra. Najlepszy kawałek to bez wątpienia The Sacrilegious Scorn z komicznym filmem (nie wiem jak to się nazywa, o teledysk) . Świetne kawałki to także The Serpentine Offering i niestety nie dostępny w Polsce bonus w postaci Heretic Hammer

5 Miejsce

Bathory Under the Sign of the Black Mark

3 Album Bathorego, najlepszy jaki jest, można w prawdzie liczyć Twilght of Gods, ale to inny gatunek muzyczny. Cała płyta cholernie klimatyczna, najlepsza Intra jakie słyszałem. Mi najbardziej podobają się piosenki: 13 Candles, Call From the Grave oraz Enter the Eternal Fire

6 Miejsce

Mayhem - De Mysteriis Dom Sathanas
Chyba jedyna płytka mayhem która mi się podobała, świetan ze względu na wokal który w w jednej sekundzie przechodzi z twardego growlu w pisk czy jęk. Gdyby nie to nikt by nie pamiętał o tym albumie.


Dalsze miejsca:
Kolejność bez znaczenia


Ulver Vargnatt
Satanic Warmaster Black Metal Commando
Jaare Oxygene
Funeral Mist - Maranatha
Mike Oldfield Tubular Bells
Gorgoroth Quantos Possunt Ad Satanitatem Trahunt
Immortal All Shall Fall


Dalej nie mam pomysłu.


23.06.2010
13:20
[25]

Taven [ Generaďż˝ ]

Na szybko, bo tematów tego typu było już na pęczki:

Beach Boys - Pet Sounds
Pavement - Slanted & Enchanted
My Bloody Valentine - Loveless
Neutral Milk Hotel - In The Aeroplane Over The Sea
Miles Davies - Kind of Blue
Beatles - Sierżant Pieprz, Revolver, Rubber Soul
Wrens - Secaucus
Rolling Stones - Exile on Main St.

Co do The Wall, oczywiście świetna płyta muzycznie - nawet mimo tego, że mnie osobiście irytuje swoją pretensjonalnością (Waters) w całej tej konwencji quasi-opery. No i z Floydów wolę jednak progresywnosć DSotM czy psychodelię debiutu.

23.06.2010
13:22
smile
[26]

Saul Hudson [ Legend ]

Saul ==> Zaskoczyłeś mnie tym Unplugged Nirvany... zawsze sądziłem, że wśród best of tego zespołu wymieniane jest Nevermind czy In Utero.

No właśnie, zaraz po Twoim poście ktoś wymienił Nevermind ;)
Nirvana "elektrycznie" nigdy mnie nie powalała. Co innego akustycznie. Nie wiem czemu, ale jak zespół zdecyduje się na nagranie akustycznego albumu to automatycznie ląduje taki krążek w moim TOP. W sumie mogłem jeszcze wrzucić do tej dziesiątki kolejny akustyczny album: David Gilmour - In Concert [2002], ale to było tylko wydane na DVD i uznałem, że nie może znaleźć się w tej klasyfikacji.

23.06.2010
13:23
[27]

mefsybil [ Legend ]

Chyba jedyna płytka mayhem która mi się podobała, świetan ze względu na wokal który w w jednej sekundzie przechodzi z twardego growlu w pisk czy jęk. Gdyby nie to nikt by nie pamiętał o tym albumie.

Dla mnie wokal ssie. W "Life Eternal" i tytułowym jest całkiem znośny, ba, ani Dead, ani Maniac nie daliby rady tak "zahowlować" :P Bardziej cenię tutaj grę Hellhammera, riffy Euro i bas również w "Life Eternal".

23.06.2010
15:49
[28]

fresherty [ Jimi Hendrix Rules! ]

Co do King Crimson, to sam nie wiem czemu, ale popularność i rozpoznawalność tego zespołu w ciągu ostatnich 15 lat drastycznie spadła...

A'propos The Wall - też nie wiem czemu tak się ludzie podniecają jedną z gorszych płyt Floydów (co w cale nie znaczy, że jednocześnie nie jedną z najlepszych w gatunku ^^). Z całego dorobku w/w zespołu bardziej bym zwrócił uwagę na Saucerful of Secrets ( -> ! ) czy Animals. O Wish You Were Here z doskonałym Shine On You Crazy Diamond i tytułowym Wish You Were Here, czy kultowym The Dark Side Of The Moon nawet nie wspominając...

Myślę, że The Wall (film) jest kluczowym czynnikiem decydującym o 'kultowości' tej płyty, bo muzycznie jak już wspomniałem nie jest to najjaśniejsza gwiazda w repertuarze PF. Włąśnie dlatego, że jak wspomniał Taven jest strasznie 'nadęta', przegięta forma przy niedostatecznej ilości treści.

Saul Hudson -> Solowe dokonania Gilmoura - On An Island i koncerty Remember That Night i Live In Gdańsk (na którym miałem przyjemność być) to też klasa sama w sobie ;).

23.06.2010
16:09
[29]

Bobe[X] [ Konsul ]

ACDC - Let There Be Rock

ACDC - Highway To Hell

ACDC - Back In Black

ACDC - Dirty Deeds, Done Dirt Cheap

ACDC - If You Want Blood...

Pink Floyd - Ummagumma

Type O Negative - Bloody Kisses

Slayer - Reign In Blood

Pink Floyd - Dark Side Of The Moon

Metallica - Kill em alll





23.06.2010
16:32
[30]

Devilyn [ Storm Detonation ]

No cóż, sesja mi się skończyła (no nie do końca, jeszcze jutro jeden bzdurny egzamin) więc mam czas siedziec i zastanowić się jakie albumy odcisnęły na mnie największe piętno i o których nigdy nie zapomnę. Zaznaczam że kolejność przypadkowa!

Necrophagia - Harvest Ritual Vol.1

No i tak zacznę dosyć nietypowo bo pewnie większość z Was nigdy o tym nie słyszała. Zastanawiając się co dać z Death Metalu którego kiedyś słuchałem w dużych ilościach (nadal z resztą słucham ale nie tyle co kiedyś) wiele tytułów mi się nasuwało. Postanowiłem wybrać ostatni (co ma śię w Halloween w tym roku zmienić) album fanatyków filmów gore czyli Necrophagii :). Łączy w sobie agresję, melodyjność, świetny wokal Killjoya (na Return to Texas brzmi dosłownie jak ryk demona z piekieł :)) troche infantylne klawisze ale wszystko to tworzy nie powtarzalny klimat jak z niskobudżetowego amerykańskiego filmu gore ;). Dla mnie majstersztyk i album do którego lubię wracać bardzo często.

Suicide Commando - Implements of Hell

Długo się tu zastanawiałem czy dać Combichrist ostatni ale jednak zdecydowalem się na SC. Dla mnie album marzenie którego można było się spodziewać po tym aggrotechowym kombajnie. Moc i agresja wyrażona przez 100% elektronikę i klimatyczny wokal Johana Van Roya. Świetna płyta, lepsza wg mnie od BTK (które też jest bardzo dobrym albumem).

Pink Floyd - Animals

Tu chyba gadać za dużo nie muszę, dla mnie po prostu genialna płyta której moge słuchać w kółko macieja i koniec kropka.

Primordial - The Gathering Wilderness

Mimo iż większość uważa że Primordial osiągnął doskonałość dopiero na To The Nameless Dead, to dla mnie osobiście The Gathering Wilderness wbił w ziemie, (TtNMD przysypał ziemią i dobił ;), to również genialny album). Piekne długie piosenki wijące się niczym epickie utworzy z ostatnich płyt Quothrona. No i te folkowe wpływy które świetnie podkreślają klimat tej płyty. Bez niej świat metalu byłby dużo gorszy.

Kriegsmaschine - Altered States of Divinity

Black Metalowy majstersztyk, dla mnie osobiście jedna z najlepszych polskich płyt BM ostatnich lat (jeszcze grudzień za grudniem furii, epki Mgły która jest de facto projektem frontmana Kriegsmaschine), kto zna to wie o co chodzi, nie chce mi się dalej nad tym rozwodzić ;).

Godsmack - Faceless

Hard rockowa świetna płyta, szybko wpadająca w ucho, kopiąca w dupę jak mało która inna z gatunku. Trzeba mówić coś więcej ;P?

Anaal Nathrakh - Eschaton

Mimo że uwielbiam wszystkie płyty tego ekstremalnego zespołu to ta zrobiła na mnie największe wrażenie, dlaczego? Nie wiem. Może dlatego że od niej zacząłem przygodę z tym zespołem.

Metallica - St. Anger

Pocałujcie mnie wszyscy w dupe. Jak uwielbiam wszystkie albumy Mety, to ten naprawde bardzo lubię. Uwielbiam go słuchać i gdzieś mam zdanie ortodoxów że ta płyta to jakieś nieporozumienie szajs itd. Zresztą ciężko mi było wybrać konkretny album więc jak wsadzę kij w mrowisko to nie zaszkodzi ;p.

Fear Factory - Demanufacutre

Najlepszy album FF, pierwszy na świecie który połączył na dobre industrial z death/trash metalem. Bez Demanufacture nie byłoby wielu świetnych albumów obecnie. Prawdziwy klasyk.


Satyricon - Dark Medieval Times/Bathory - Under the Sign of Black Mark


Cholera, w moim spisie jest wiecej BM niż się spodziewałem, ale ta cała dziesiątka najlepszych to jak wybieranie między ojcem a matką ;P. No nic jako ostatnie wymienię wg mnie najlepszy album Satyricona i Bathorego. Wieje od nich zajebisty zimny północny wiatr że aż zimno się robi kiedy się ich słucha. Nie wyobrażam sobie żeby ktoś kto słucha BM nie znał tych dzieł.

Dobra mógłbym tak wymieniać długo jeszcze. Pewnie gdybym jutro siadł napisał bym zupełnie inne albumy bo dla mnie 10 to stanowczo za mało. Narazie tyle ;)

23.06.2010
16:37
smile
[31]

Deser [ neurodeser ]

Nigdy nie zrozumiem pewnie fenomenu tych prog-popowych popierdółek ale to już mój problem, bo ze zrozumieniem to jak z tańczeniem o malarstwie :)

1 Joy Division - "Closer" - bo to ładna płyta, no i grać specjalnie nie umieli :)
2 Laibach - "Let it Be" - zrobić Beatlesów lepiej od nich samych i do tego ponabijać się z Queen i Deep Purple w rytmach niemiekiej golonki. Bezcenne!
3 Birthday Party - "Mutiny/The Bad Seed" - jak grupa której członkowie biją się na koncertach bo nie mogą zdecydowac co zagrac następne, jeden własnie wrócił z więzienia a pozostali albo są nacpani albo pijani nagrywa tak znakomita epkę, a potem spokojnie się rozpada, to nie potrafię pojąć, widac ograniczony jestem :) Genialne dziełko mojej młodości. I te wzmacniacze obstawiane blachą falistą. Soprany robią z mózgu galaretę, na każdej z wcześniejszych płyt też.
4 The Clash - "Sandinista" - dwupłytowy album na którym punkowi ponoć The Clash udowadniają, ze punk może grac i kabaret, byle robić to na co ma ochotę. I o to w tym wszystkim chodzi. Ortodoksi się zapluli.
5 Swans - "Children of God" - Transowe rytmy, samplery, hipnotyzujace wokale Jarboe, druzgocace brzmienie gitar oraz glos jak dzwon M.Giry! Dla wielu jest to jedna z najwazniejszych i najlepszych plyta rocka!
6 The Jesus and Mary Chain - "Psychocandy" - "Oblicza tej płyty są dwa: „psycho” i „candy”. Pierwsze masakruje ekstremalnie przesterowaną ścianą gitarowych pisków, jednym wielkim sprzężeniem, gdzie nie ma mowy o jakimkolwiek modulowaniu melodii. Drugie oblicze to leniwe, wymruczane, narkotyczne kołysanki." Zmienili oblicze muzyki.
7 Velvet Underground - "The Velvet Underground and Nico" - Jesli taką płyte nagrywa się w roku mojego urodzenia i to na przekór panującemu wokół "flower power" to nie moge byc normalny. Kawałek "Heroin" to mistrzostwo świata!
8 Dead Kennedys - "Fresh Fruit for Rotting Vegetables" - było faktycznie "fresh" i do dzisiaj trzyma poziom. "California uber alles" pojawia się na większosci imprez :)
9 Sisters of Mercy - "Some Girls Wander by Mistake" - składak bo tylko na nim sa najwcześniejsze nagrania grupy. Minimalizm i brak umiejętności. Koszmarna realizacja i to ich opętanie sprawiają, że to co autentycznie ma siłe do dzisiaj.
10 Nick Cave - "Let Love In " - bo wszystko czego się tknie wychodzi mu udatnie?

Żadna z płyt nie została wydania w ostatnich dziesieciu latach bo miałem wybierać "Niepodważalne 10". Z nowych byc moze na swoje miejsce zapracuje Grinderman czy The Dead Weather ale na nominację muszą minimum dziesięć lat poczekac :)

23.06.2010
16:43
[32]

WheZY [ Niepoprawny Romantyk ]

czy nawet z tak podłego gatunku jakim jest hip hop.


Ej, ej, może nie obrażaj mi tu hip-hop'u, przez takich "jp" i "chwdp" szpanerów może podupadł ale wciąż są świetne zespoły:

np. w tej nutce jest coś o takich kozakach -

23.06.2010
17:12
[33]

GBreal.II [ floydian ]

Diabelsko trudne zadanie... Kolejność przypadkowa.

Pink Floyd - The Dark Side of the Moon
Jeżeli jakakolwiek płyta zmieniła moje postrzeganie muzyki to właśnie Ciemna Strona Księżyca. Ostatnimi czasy rzadko po nią sięgam, ale pozostaje jedną z najważniejszych dla mnie płyt.

Porcupine Tree - Fear of a Blank Planet
Przed 2007 rokiem znałem tylko Deadwinga, który zaczął mi się podobać po roku czekania na swoją kolej. Za to Blank Planet z miejsca stała się jedną z moich ulubionych płyt. To właśnie od tej płyty zaczęło się moje uwielbienie dla dokonań Stevena Wilsona. Anesthetize jest genialne.

Dream Theater - Scenes from a Memory
Według mnie kwintesencja stylu, jakie reprezentuje Dream Theater. Wielu może drażnić pompatyczność oraz techniczne popisy, ale Scenes form a Memory to także niesamowite melodie. I za to przede wszystkim lubię Dream Theater.

King Crimson - In The Court of the Crimson King
Zaczęło się od usłyszenia Epitaph w Topie Wszechczasów radiowej Trójki. Później poznałem cały album, i muszę przyznać, że nie od razu mi się spodobał. Ale z czasem się przekonałem, bo muzyka zawarta na tej płycie jest na prawdę kapitalna. Może tylko do moonchildowej improwizacji nie potrafię się do końca przekonać, ale i na nią przyjdzie pewnie pora.

U2 - Achtung Baby
Oprócz oczywistych "killerów" (One, Mysterious Ways) zawiera Acrobata. I to wystarczy ;). A tak poważniej - to płyta bardzo solidna, bez niepotrzebnych utworów.

Genesis - Calling All Stations
Album bez Petera Gabriela. Album bez Philla Collinsa. Nie szkodzi, że różna od innych dokonań Genesis. Świetny głos Raya Wilsona oraz kapitalne piosenki (tytułowa, Shipwrecked, Small Talk, There Must Be Some Other Way) powodują, że nazwa zespołu nie ma żadnego znaczenia.

Green Day - 21 Century Breakdown
Koncept album nagrany przez zespół punkrockowy. To był mój pierwszy kontakt z muzyką tego zespołu i od pierwszego przesłuchania podobał mi się prawie cały album, a to zdarza się rzadko.

Metallica - Master of Puppets
Jakiś album Metallicy na mojej liście znaleźć się powinien, padło na Mastera.

No-Man - Flowermouth
Jedno z moich ostatnich odkryć. Drugie na liście dzieło Stevena Wilsona, ale ważniejszy dla mnie w No-Manie jest głos Tima Bownessa.

Blackfield - Blackfield II
Taki pop rock. Znowu Steven Wilson, ale tym razem w bardzo radio-friendly wersji. The End of the World jest chyba najładniejszą piosenką, jaką słyszałem. A pozostałe 10 niewiele jej ustępuje.

23.06.2010
17:18
[34]

rog1234 [ Gold Cobra ]

Powiem tak, ten "top 10" jest raczej dynamiczny w moim wypadku, ale spróbuję zrobić taki "ogólny".

Queens of the Stone Age - Rated R
Najbardziej lubię ten album, choć nie uważam go za najlepszy. Gdybym miał wymienić "najlepsze" albumy, bez dyskusji wymieniłbym Songs for the Deaf, bo IMHO jest po prostu lepszy, więcej na nim dynamicznej, dobrej muzyki. Za to Rated R tworzy elegancką kombinację dziwności (I Think I Lost My Headache), dzikości (Tension Head, Quick and to the Pointless) i tego bardzo "noworockowego" grania, którego dużo więcej zaprezentowali na SFTD. No, i nieśmiertelne "altrockowe akordy, uzależnieniowe darcie mordy", czyli Feel Good Hit of the Summer, który jest dla mnie najlepszym utworem dekady. Strzała między oczy, i tyle.

Queen - The Miracle
Różnie się mówi o tym albumie, jest to album z czasu "poprockowego Queen", ale... to był "soundtrack mojego dzieciństwa", i może przez sentyment tak oceniam tą płytę, ale ja ją po prostu ubóstwiam. Ostre rockery (I Want It All, Was It All Worth It), bardzo alternatywne zabawy muzyką (The Invisible Man, Rain Must Fall), i ten wokal... podobnie jak przy QotSA, może to nie ich najlepsza płyta (tu wymieniłbym...hm, chyba klasyka, A Night At The Opera), ale moja ulubiona na pewno.

Megadeth - Countdown to Extinction
MOC! Już nie bezpośredni, bijący między oczy thrash, a jego bardzo wycofana forma... forma moim zdaniem doskonała. Klasyk metalu nad wiele innych (Symphony), wiele mniej znanych, a wcale nie gorszych utworów (tytułowy, This Was My Life). Jest chwytliwy, ostry, wciągający, różnorodny. Po prostu niesamowity.

The White Stripes - Elephant
Stripes słucham od bardzo niedawna, ale wiem jedno - tę jedną płytę postawię na równi z całą czołówką rocka. Całą, bez wyjątków, to płyta na poziomie szczytowych dokonań kapel takich jak Led Zeppelin. Mroczna, ale nie przygnębiająca, wciągająca, bardzo "alternatywna", miód na me uszy. Prostota, brud, magia. I chyba najlepszy riff "nowej" muzyki, czyli Seven Nation Army.

Metallica - ...And Justice For All
Ciężki wybór między tym a Ride The Lightning, a dwóch albumów tego samego zespołu wrzucać nie chciałem. Jednak Justice, można sobie mówić o tym albumie co się chce, że basu nie ma, mnie to wisi, bo są tu po prostu najlepsze, najbardziej poukładane i mocne kompozycje, jakie Metallica zrzuciła na taśmę. Blackened, tytułowy, The Shortest Straw, Dyers Eve. Są może utwory które postawiłbym z nimi na równi (Creeping Death choćby), ale to na ...AJFA jest najwięcej takich utworów. No i ten głos Hetfielda z tym ostrym dołem, moc sama w sobie.

Aerosmith - Rocks
Zawsze uważałem ten album za najlepszy rockowy krążek w historii, więc jak mógłbym go tu nie wymienić? Energia, która wylewa się z każdego utworu zaraża słuchacza jak szalona, nie ważne czy w ostrym hard rocku spod znaku Nobody's Fault, bluesrockowym Last Child czy balladzie Home Tonight. Tu jest wszystko, czego potrzebuje rockowa płyta.

Trivium - Shogun
Grało sobie kiedyś Trivium metalcore, a metalcore jak to metalcore, zbyt ambitny nie jest, choć ich płyty były naprawdę niezłe. Shogun to co innego. Eksplozja alternatywnego metalu, połączenie metalcore'owych korzeni, deathmetalowych riffów i growlu oraz thrashowych inspiracji. Miażdżąca płyta, dla mnie najlepszy album metalowy tej dekady. Techniczne mistrzostwo, świetne teksty, genialny wokal, zgrabna całość którą tworzy płyta. Fenomenalna całość.

System of a Down - Toxicity
Toxicity to jedno ze szczytowych osiągnięć alternatywnego metalu, płyta tak diametralnie inna od każdej, spójna, wciągająca, po prostu dobra. Jest dzika i prymitywna, ale pod tym jest również bardzo ambitna. Rzecz naprawdę mocna, przepełniona nieoczywistymi melodiami (lub rzeczami "melodiopodobnymi"), niezwykle ciekawym brzmieniem wokalu Tankiana i kompozycyjnej dzikości gitary Malakiana.

The Sisters of Mercy - Floodland
Moje "ochy i achy" nad tą płytą nie mają końca. Jest powalająca. Hipnotyczna perkusja z automatu (który nawet żył własnym życiem i dostał imię, Dr. Avalanche), ciężki wokal Eldritcha, oszczędna praca gitar, porywające melodie syntezatorów, coś niezwykłego. I ten przepiękny 1959, z fenomenalnym tekstem, te jedenaście minut This Corrosion, wciągające jak szalone. Nie żeby reszta była gorsza.

The Smashing Pumpkins - Mellon Collie and the Infinite Sadness
Zjecie mnie za to stwierdzenie, ale dla mnie ta płyta to takie The Wall ery alternatywnego rocka i lat 90. Rozbudowana, z wieloma ukrytymi znaczeniami, różnorodna stylistycznie, niezwykle ambitna, przepełniona niezwykłymi dźwiękami, które wręcz błagają o uwielbienie. Billy Corgan to geniusz, a ta płyta to tylko udowadnia. Cierpi również na podobną wadę co The Wall, czyli jest trochę... przegięta, ale w sumie to za to można kochać tę płytę.

Uf, ciężko było wybrać tylko 10. Wiele albumów z bólem pominąłem (wymienię z obowiązku The Dead Weather - Sea of Cowards, które urywa jaja z miejsca swoją nieoczywistą formą i świeżością), ale tak to mniej-więcej na chwilę obecną wygląda. Za rok pewnie wyglądałby zupełnie inaczej.

23.06.2010
17:29
[35]

mefsybil [ Legend ]

Kriegsmaschine - Altered States of Divinity
Przesłuchałem ten album tylko raz i jakoś mnie nie porwał, nawet nie pamiętam co to dokładnie było. Do czego to jest podobne?

23.06.2010
18:13
[36]

Pichtowy [ Senator ]

No to jazda:

Lao Che "Powstanie Warszwaskie"
Moim zdaniem najlepsza polska grupa i jej najmocniejszy album, choć Gospel tez jest hiper dobre.

Jason Becker "Perpetual Burn"
Najlepiej to wpisałbym tu wszystkie albumy tego pana. Nawet te sesyjne jamy roją się od porywających melodii.

Megadeth "Rust in Peace"
Megadeth "The World needs a hero"
Mój ulubiony zespól metalowy. Lubię bardzo riffy wymyślane przez Mustaine'a. Dwa albumy bo nie mogłem pominąć pierwszego albo drugiego.

Metallica " ... And Justice For Alll"
Świetny album. Wszyscy go znaja i dużo osób ceni, zobaczcie sobie na inne posty, więc nie będę się wysilał na jakąś szczególną argumentację.

Dragonforce "Inhuman Rampage"
Od tego albumu zaczynałem i dlatego go wyróżnię.

Motorhead "Bomber"
Tu miałem straszny problem wybrać jeden album. Nie chciałem dawać więcej ale jest tyle dobrych utworów rozsianych po kilku płytach, więc bardzo ciężko wybrać ten jeden. "Ace of Spades" każdy zna. Solidne rock and rollowe granie, czasem blusik, charakterystyczny głos Lemmy'iego. Wspaniale się słucha w aucie.

Iron Maiden "Seventh Son of a Seventh Son"
Dawno ich nie słuchałem bo jakoś tak wypadło ale jeszcze wrócę do nich. To chyba najbardziej spójna pod względem tekstów i muzyki płyta. Dobra do słuchania "w całości".

Marty Friedman "Loudspeaker"
Lubie wszystkie płyty Marty'ego a ta jest moja ulubiona. Trochę eksperymentów.

Apocalyptica "Reflections"
Ostatnio słuchałem i znów się zachwyciłem. Co za kawał dobrej roboty!

Chemical Brothers "Brotherhood"
Wahałem sie midzy nimi a Orbital "In Sides". Zdecydowałem w taki sposób: płytę Chemical Brothers moge słuchać nawet ze 3 razy pod rząd, bo próbowałem a Orbital to ze dwa razy ale nigdy nie próbowałem.

Do 10 nie weszli minimalnie Star One "Space metal" choć to bardzo zacna płyta.



23.06.2010
18:43
[37]

smuggler [ Advocatus diaboli ]

Nie chciałbym tutaj numerować, po prostu opiszę kilka albumów ważnych dla mnie. Czesto był to "pierwszy raz" z z jakąś muzyką/zespołem i pewnie dlatego zapadł mi w pamięć.


Tangerine Dream - Stratosphear

Pierwsze zetknięcie z niemieckimi prekusorami większości współcznesnej muzyki elektronicznej. Zimny obsesyjny rytm, nawracające nieustannie i rozwijane motywy... miodzio. Dzis tytulowy utwor z 1976 brzmi juz troszkę archaicznie (zestarzala sie muzyka i - przede wszystkim - instrumenty) ale w razie czego jest nowsza wersja z lat 90-tych, no a poza tym - miiiodzio.


Marillion - Fugazi
Klasyka drugiej fali rocka progresywnego. Wspanialy album, choc braklo na nim az tak wstrzajacego utworu jak "FOrgotten Sons" z pierwszej plyty. Tu jednak brzmia IMO najrowniej i znalezli juz wlasna droge.


Yes - Tales from Topographic Oceans
Jesli chcecie wiedziec przeciwko czemu buntowali sie pierwsi punk-rockowcy - posluchajcie tego. Nawet jak na standardy rocka progresywnego z lat 70 XX wieku, uwazany byl za album nazbyt bombastyczny i pompatyczny. Ale na dwoch LP jest kuuupa dobrej muzyki (z przewaga DOBREJ :P) i naprawde jest czego sluchac. Choc w tekst radze sie nie wsluchiwac za bardzo, bo rece czasem opadaja. :)


Kate Bush - Hounds of Love
Powiem tak - lubisz Tori Amos? To zobacz kto byl jej mistrzynia. :)

Genesis -Live (1973)

Jeszcze z czasow, gdy byl to ambitny zespol rockowy, a Phil Collins walil w gary i byl szczesliwy, jak mu dali w chorku zaspiewac. A ich koncerty odbywaly sie na scenie, na ktorej dzis zapewnie nie zmiescilyby sie bagaze Philla C.
Koncertowe wersje pierwszych "hitow" z moim ukochanym "Music Box". Jedna z lepszych plyt koncertowych, jakie znam - przynajmniej jesli mierzyc to iloscia energii buchajacej ze sceny. Podaje rok wydania, bo jest kilka albumow Genesis z Live w tytule...

Klaus Mitffoch - Klaus Mitffoch
Najlepsza polska plyta rockowa XX wieku. Nie ma dyskusji. :) Jakby kto nie wiedzial, na basie tam gral niejaki Lech Janerka. "Strzeż się tych miejsc!"

Czeslaw Niemen - Katharsis
Moje pierwsze zetkniecie z muzyka elektroniczna. I od razu wiedzialem, ze to bedzie to.


Pink Floyd - Dark side of the Moon

Czy tu trzeba cos w ogole mowic?


Jethro Tull - Aqualung
Znacie? To posluchajce. Grali wtedy takiego folk-rocka progresywnego, a warto wsluchac sie w teksty. Moja pierwsza wlasna winylowa plyta "nowka", prosto z Zachodu, przeze mnie rozdziewiczona z folii. Ten, kto nie zyl w czasach PRLu, tego nie pojmie, jakie to uczucie. Do dzis pamietam jej zapach. :) No i swietna, bo stylizowana na plocienny obraz (wlacznie z faktura materialu) okladke. Dzisiejsze kompakty to juz nie ten rozmiar, te emocje...

KIng Crimson - In the Court of the Crimson King

Tu znow nie musze nic mowic, wszyscy przede mna juz powiedzieli co trzeba

Emerson Lake & Palmer - Pictures at an Exhibition
Czyli koncertowa wersja "Obrazkow z wystawy" Musorgskiego (muzyka klasyczna) w wykonaniu supertrio instrumentalistow grajacycg progresywnego rocka. Pompatyczne i archaiczne, ale jakze przyjemne w odbiorze. A moment w ktorym Emerson demoluje na scenie organy Hammonda, usilujac uzyskac sprzezenia oddaje zgrzyt otwieranej Zlotej Bramy (kijowskiej) - warty uwagi

A poza tym: Bolero Ravela i "W grocie krola gor" Griega - dwa pierwsze utwory, ktore pokazaly glupiemu nastolatkowi ze "to nudne pitolenie w filharmonii" wcale nie jest nudne. Dzisiejszym malolatom polecam utwor otwierajacy poemat symfoniczny "Carmina Burana". Znacie go jak cholera, tylko nie wiecie, ze to stad ta muzyka. Warto posluchac cala reszte. :)








23.06.2010
19:03
[38]

fresherty [ Jimi Hendrix Rules! ]

smuggler -> Z muzyką klasyczną jest ten problem, że by zyskać popularność musi zejść do ludzi. Osobiście mam alergię na filharmonię czy operę (w sensie miejsc), bo jest to bardziej popis snobów wg. których 'wypada' się pojawić, niż osób faktycznie doceniających taką muzykę. A potem się dziwić, że 3/4 widowni przysypia w połowie Carmen...

23.06.2010
19:05
smile
[39]

Backside [ Senator ]

Al Di Meola - Elegant Gyspy - za dużo powodów dla których kocham tę płytę. W każdym razie z każdym rokiem ich przybywa

Lonnie Liston Smith - Cosmic Funk - z gatunku jazz-medytacje, album który słuchałem setki razy i za każdym mnie ciarki przechodzą. Esencja piękna i głębi. Jedna z kilku.

King Crimson - In The Court Of The Crimson King - widzę, że lider w tym wątku :).

Jean-Luc Ponty - Individual Choice - na tej płycie jest połowa rzeczy, które uwielbiam w muzyce...

Herbie Hancock - Mr. Hands - ... a na tej druga połowa...

Santana - Welcome - ... a na tej trzecia ;). Czwarta połowa leży rozsiana gdzie indziej ;D

Miles Davis - Big Fun - moje wejście w trudną muzykę i odkrycie jak ją słuchać, jak ją odkrywać, jak w ogóle odkrywać ukryte piękno i detale w muzyce

Mahavishnu Orchestra - Apocalypse - awangardowy jazzrock z orkiestrą, ale niesamowicie przemyślany. Płyta-świątynia.

Niemen - Aerolit - nigdy mi się nie znudzi. Album, który może stawać na równi z całą masą muzyki pierwszoligowej angielskiej i amerykańskiej w swoim czasie.

Shakti - Natural Elements - genialne zderzenie jazzu (w osobie mojego ulubionego gitarzysty - Johna McLaughlina) z muzyką hinduską.

A za nimi jeszcze ze 30 płyt, które wywarły na mnie kolosalne wrażenie, żeby wspomnieć Camel - Mirage, Fripp & Eno - Evening Star, Return To Forever - Romanti Warrior, Pat Metheny Group - same...


fresherty ---> my man!!! "Elegant Gypsy" to dla mnie również jeden z najlepszych albumów ever :). A "Electric Ladyland" też się dla mnie wybija z pośród

Smuggler i Katharsis Niemena? W życiu bym Cię o to nie podejrzewał - punkt dla Ciebie :).

Ale mogłeś wstawić Rubycon zamiast Stratosphear TG ;)).

23.06.2010
19:07
[40]

smuggler [ Advocatus diaboli ]

Z kazda muzyka tak jest - ale kiedys bylem strasznym ortodoksem typu "ja slucham tylko... [wpisz gatunek albo podgatunek] z czasem coraz bardziej otwieram na sie na wszystko. Dzis kazdej muzyce daje sznase i naprawde czasem jestem zdumiony gdy czytam czego slucham :) Szczerze mowiac nie trawie tylko diskopolo i chyba jeszcze country (choc tu sa wyjatki).

Backside - jak widzisz mam swoje sekrety :). Sprawdze pare rzeczy w twoim spisie, ktore mi nic dotad nie mowily (Shakti?)

Rubycon - wiesz, fajny ale to Stratosphear byl ta pierwsza. Poza tym IMO jako calosc Stratosphear jest bardziej urozmaicony.

23.06.2010
19:11
[41]

Backside [ Senator ]

smuggler --> Nie słyszałeś o Shakti with John McLaughlin? Wiem, że nawet w latach '70 w polskich realiach ten zespół zrobił furorę (w sensie w realiach, gdzie nie można było pójść do sklepu i kupić zachodniej płyty). Ba, nawet koncertowali w '76. Mistrzostwo, wirtuozeria wyniesiona do metapoziomu :).



A co do TD - rozumiem, pierwsza miłość zawsze najsilniejsza :). Ja akurat TG poznawałem wybrednie i dopiero po przesłuchaniu różnych rzeczy siadło na Rubyconie.

W necie można legalnie ściągnąć bootlegi z wszystkich lat twórczości. Projekt (z błogosławieństwem TG) nazywa się Tangerine Tree i dopiero on pokazuje prawdziwe oblicze zespołu z tych "najlepszych" :) lat. Kawałki po 10-20 minut były ostro skracane, na koncertach rozkręcają się zazwyczaj do 30-45 minut

23.06.2010
19:16
[42]

Hajle Selasje [ Eljah Ejsales ]

fresherty---->

Mity panie, mity. Filharmonie czy opery mają w Polsce swoją bardzo wierną widownię, taką która potrafi wystawać pod kasami od bladego świtu, byle tylko dostać bilet. Zresztą co ja mówię blady świt, np. po bilety na koncert noworoczny w mojej operze w zeszłym roku ludzie czatowali przez całą noc. Nie wiem co prawda, co miałoby oznaczać zejście do ludzi, np. Opera Nova w Bydgoszczy wystawia ostatnio corocznie plenerowe przedstawienia w Toruniu, ale jeśli masz na myśli zejście do ludzi w stylu RMF Classic, czyli jednym słowem wulgaryzację, to byłby to pierwszy krok do upadku tej muzyki.

Swojej listy zgodnie z zapowiedzią nie umieszczam, ale również odnotowuję, że swoją listą zapunktował u mnie smuggler :)

23.06.2010
19:21
[43]

smuggler [ Advocatus diaboli ]

Backside - byl czas kiedy na dzwiek slowa "jazz" chwytalem za siekiere. Kazdy ma swoje 5 minut glupoty w zyciu. Ale tez wina znajomych, ktorzy usilowali mnie nawrocic na te wiare serwujac z marszu Milesa Daviesa i nie wiem co jeszcze, ale wtedy sie okrutnie odbilem od tej muzyki. No i dzieki za Tangerine Tree.

23.06.2010
19:31
[44]

smuggler [ Advocatus diaboli ]

BTW

Pozwole sobie wrzucic kilka swoich fotek zainspirowanych - ogolnie - owa plyta King Crimson.

U mnie raczej Crimson Queen.


Niepodważalne 10 - smuggler
23.06.2010
19:31
[45]

smuggler [ Advocatus diaboli ]

2


Niepodważalne 10 - smuggler
23.06.2010
19:32
[46]

smuggler [ Advocatus diaboli ]

3


Niepodważalne 10 - smuggler
23.06.2010
19:33
[47]

smuggler [ Advocatus diaboli ]

4


Niepodważalne 10 - smuggler
23.06.2010
19:34
smile
[48]

Hajle Selasje [ Eljah Ejsales ]

Ale tez wina znajomych, ktorzy usilowali mnie nawrocic na te wiare serwujac z marszu Milesa Daviesa i nie wiem co jeszcze

Masz całkiem łebskich znajomych, mogli Cię na dzień dobry potraktować późnym Coltranem, Peterem Brotzmannem, Ornettem Colemanem, Cecilem Taylorem czy Albertem Aylerem - wtedy sięgał byś pewnie po siekierę do dzisiaj :D

23.06.2010
19:37
smile
[49]

K4B4N0s [ Filthy One ]

W losowej dosyć kolejności:

Faust Again - Hope Against Hope
Bezsprzecznie najlepsza polska płyta metalkorowa ostatnich lat. Od pierwszego słuchania do dziś bezkompromisowe riffy w połączeniu z niesamowitym krzykiem. RARGH!

Trivium - Ascendancy
A to z kolei objawienie. 2 płyta - pierwsza wydana w dużym nakładzie tego zespołu. Szybko, agresywnie, a jednocześnie bardzo melodyjnie.

Trivium - Shogun
Przemiana. Następna płyta(The Crusade) to był Thrash, ale ta to już ani Thrash, ani Metalcore... To jest już dalszy krok w Proga, łącząc przy tym poprzednie dokonania i odrobinę Deathu, grając na 7strunówkach.

All That Remains - This Darkened Heart
Szaleńczy wokal Phila Labonte i nic więcej nie trzeba.

As I Lay Dying - Frail Words Collapse
Małe odświeżenie w metalkorze. Zdecydowanie różni się od późniejszych dokonań zespołu. O ile sam metalcore można określić jako crossover, to to jest na prawdę Crossem crossów.

Children Of Bodom - Lake Bodom
A to z innej bajki. Bajeczna technika gry, jeszcze nieprzepity wokal Alexiego. Moc. A to wszystko okraszone nutą klasyki.

Cradle Of Filth - V Empire
Mrokiem wali na kilometr. Gothoblekowosymfoniczno.

Machine Head - Burn My Eyes
A teraz wejście w groove. Sama głowa chodzi po prostu :P

Pantera - Vulgar Display Of Power
Klasyk. Wzór dla wyżej i niżej wymienionych. Płytka idealna do poskakania :)

Devildriver - Devildriver
Połączmy poprzednie dwie, dodajmy wokal Farfary i wychodzi nam płyta z dawką energii roznoszącą wszystko na około.

23.06.2010
19:39
smile
[50]

Backside [ Senator ]

smuggler ---> akurat Shakti to jazz nowej fali, który tradycyjnego jazzu w ogóle nie przypomina. Chyba dlatego zespół zdobył tak wielką, międzynarodową sławę wśród osób jazzu nie słuchających :).

A nawracanie Milesem to tortura ;). Jego najlepsze albumy są po prostu trudne, a z kolei najpopularniejsze "Kind of Blue" jest wg mnie umiarkowanie ciekawe. Dla kogoś estetyki jazzowej nieznającego, będzie to ziało nudą... dłużącą się nudą.
Są tysiące innych albumów jazzowych, które nadają się 'na zachętę':





23.06.2010
19:43
[51]

smuggler [ Advocatus diaboli ]

To nie byla nuda, to byla tortura. Wiele lat dzwiek trabki grajacej jakies dziwne nutki wywolywal u mnie odraze. Serio. Na szczescie z czasem trauma mija, przynajmniej muzyczna. Choc nadal trabka w jazzie nie jest moim ulubionym instrumentem.. :)

23.06.2010
19:45
[52]

Macco™ [ Child Of The Damned ]

Niedawno mój idol gitarowych dźwięków stworzył top10 metalowych brzmień i ja chyba mógłbym się pod tym podpisać ale na pewno również nie zmieściłbym się w tej 10 a i od siebie dodałbym raczej pierwsze trzy albumy Mety. Oprócz tego jeszcze pewnie coś bym dorzucił ale nawet nie chcę o tym myśleć bo coraz więcej by do głowy przychodziło.

23.06.2010
19:58
[53]

Madril [ I Want To Believe ]

smuggler --> Carmina Burana cała jest bardzo fajna, nie tylko znany wszem fragment. :P

Na YT jest chyba nawet nagranie wykonania całej. Mnie to zawsze fascynuje jak tyle ludzi potrafi się zsynchronizować.

Ja wyrosłem z 'słucham tylko...' jakoś na pomiędzy gimnazjum, a liceum. Już w liceum miałem wycieczkę w świat jazzu za sprawą znajomych, potem mi przeszło na jakiś czas, a ostatnio coraz bardziej znów mnie w tę stronę ciągnie. W ogóle zauważyłem takie fale w tym, co mi pasuje. Co jakiś czas powraca chęć na coś, na co się ochoty ostatnio nie miało... a jeszcze jest tyle muzyki do poznania... tylko czasu brak na wszystko.

EDIT: A jak czytałem wątek i rozważania o The Wall, zastanawiałem się czemu nikt nie wymienił A Saucerful of Secrets, ale się doczekałem. :P

23.06.2010
20:02
[54]

szarzasty [ Mork ]

Wrzucę swoją dziesiątkę na dzisiaj. Na dzisiaj bo jutro pewnie byłaby nieco inna, może zupełnie inna. Całkowicie jednoznacznie nie da sie okreslic 10 takich albumów.

Kult - Ostateczny krach systemu korporacji
Za to że to najlepsza polska płyta rockowa. Za to że to w ogole najlepsza polska płyta. Bardziej znane utwory znalem na długo przed tym jak poważniej nazwa Kult zaczęła coś dla mnie znaczyć. Te mniej znane poznałem lepiej nieco pozniej. Pozatym w warstwie muzycznej cudna, najlepsza w całej dyskografii Kultu sekcja dęta, momentami dość ciężka. Teksty - Kazik. Wokalnie też tu wszystko wyszło tak jak miało.


Stare Dobre Małżeństwo - Cudne manowce

Nie jest to album studyjny ale chuj. Zbiór koncertowy - zamknięto w nim praktycznie prawie wszystko co lubię w SDM. Też jedno z pierwszych moich zetknięć z tego typu muzyką. Dziękuję w tym miejscu tacie który mi SDM pokazał :E


J. Kaczmarski - Live'90
jak wyżej

King Crimson - In The Court Of The Crimson King

Inni już powiedzieli. Dla mnie niekwestionowany lider w swoim gatunku - od ponad 40 lat.

Rammstein - Live aus Berlin

Kolejne nagranie koncertowe. Tym razem jednak nieco inne. Trasa promująca dopiero drugą, najlepszą zresztą płytę zespołu. Wszyscy wtedy byli młodzi, w formie, znacznie mniej potrafili niz teraz ale grali szczerze, to co chcieli, fuck the system itp. itd. takie tam bzdury. dodatkowy plusik za video koncertowe które pokazuje jedno z najlepszych szoł koncertowych jakie widzialem.

Down - NOLA
Fajnie ze to płytka poznana dzieki temu forum. Lubie ja po prostu - bardzo. Słuchałem sobie jej, słuchałem i doszedlem do wniosku ze skoro tyle słucham to musi byc zajebista. I jest. Czuć starą szopę na przedmieściach NO, aligatory na bagnach i spoconych czarnuchow. Ciężka, z pałerem i taka czilałtowa trochę. Wszystko mi się podoba w niej, od brzmienia poszczególnych instrumentów po okładkę i nazwę.

Iron Maiden - Seventh Son of a Seventh Son
Bardziej dlatego że Iron Maiden to Iron Maiden i na takiej liście mojej musialby byc. Ta płytka dlatego ze w tej akurat chwili uważam ją za najlepszą w całej dyskografii chociaż - co jakis czas to się zmienia i praktycznie wszystkie płyty IM były już dla mnie naj :E + niesamowity utwór tytułowy.

Dire Straits - On the Night
Kolejny album koncertowy. Jedyny od DS który posiadam - może więc dlatego :E Ale chyba nie, wersje niektórych przynajmniej piosenek na tym krążku naprawdę zawstydzają te ze studia. Pozatym Dire Straits wypierdala z butów.

Kreator - Pleasure to Kill
Bo to kurwa jest kreator!!!! I nareszcie jakiś trasz na tej liście. Płyta flagowa dla zespołu i gatunku. Wyjątkowo szybka, ciężka i ostra płyta. Wtedy dla rywali poziom nieosiągalny. Ilość gniewu, nienawiści, podłości, śmierci, potępienia, bezczeszczenia grobów i świętokradztwa zamknięta w niecałych 40 minutach przyprawia o zawrót głowy. Idealna sieka. Nie zostawia jeńców. Potrafi wywołać nienawiść u każdego, do wszystkiego, wszędzie i zawsze. a więc szatan \m/

KNŻ - Las Maquinas de la Muerte
Wyliczanka Kazikiem się zaczęła to i Kazikiem się skończy. Mój ulubiony album KNŻ z przecudną wersją " W południe" może niezbyt pasującą do reszty ale chuj. Teksty - traktujące o różnych rzeczach chyba trafne jak nigdy. Zrobiona znacznie bardziej na rockowo a mniej na rapowo - w stosunku to poprzednich nagrań co też zaliczam na plus.

taka lista na szybko- niezbyt poważna bo taka być nie może. Wczoraj i jutro wyglądałaby zupełnie inaczej - jak mówiłem już.

23.06.2010
20:07
[55]

smuggler [ Advocatus diaboli ]

Madril - wiem, wlasnie to chcialem przekazac tym, ktorym sie spodoba poczatek. :)

23.06.2010
20:08
[56]

Devilyn [ Storm Detonation ]

Mefsybill - jak dla mnie, do niczego to nie jest podobne. Przynajmniej ja nie znam zespołu który można by porównać, no od biedy może do Deathspell Omegi, ale porównanie do DO jest bardzo naciągane. DO jest o wiele bardziej depressive. Tzn. piosenki Kriegsmaschine nie snują się przez 20 min jak smród po gaciach ;P.

23.06.2010
22:39
[57]

fresherty [ Jimi Hendrix Rules! ]

Hajle Selasje -> Wyjątki. Swoją drogą nie wiesz jak wkurzała mnie konieczność przejazdu do Torunia z Bydgoszczy żeby obejrzeć własną cholerną operę ;). Teraz idąc sobie do Filharmonii Łódzkiej mogę z nazwiska wymienić połowę sali - ot, moi szanowni koledzy z uczelni, najczęściej albo u początku albo u schyłku kariery, którzy muzykę - i wiem to na pewno... - mają głęboko w d..., liczy się tylko możliwość pokazania ryjków, wymienienia grzeczności, żeby potem ktoś przy jakiejś okazji wspomniał "a wiesz, widziałem XYZ na koncercie w Filharmonii!". Widać to zwłaszcza gdy mają grać jakieś bardziej znane nazwiska...

O co mi chodzi? Jestem przeciwny wulgaryzacji - w sensie Doda Unplugged z orkiestrą. Jeśli wulgaryzacja ma oznaczać, że mogę sobie swobodnie wejść do Opery Novej w jeansach i koszuli, i swobodnie posłuchać genialnej wokalistki na żywo, to tak - jestem za wulgaryzacją.

23.06.2010
23:20
smile
[58]

NeroTFP [ Senator ]

Nie mam dzisiaj zbytniej siły, aby uzasadniać wszystkie, dlatego opiszę jedynie kilka.

Kolejność przypadkowa;

1. Deep Purple - Machine Head
Kawałki z tej płyty, to moja przygoda z rockiem. "Smoke on The Water" i "When a Blind Man Cries", przy którym chce mi się płakać, już na zawsze zagoszczą w mojej kolekcji. Pozostałe utwory również miażdżą.

2. Wu-Tang Clan - Enter the Wu-Tang (36 Chambers)
Początek mojej przygody z amerykańskim rapem. Płyta po prostu miażdży w każdym calu. Wszystkie kawałki są na znakomitym poziomie i utrzymane w genialnym klimacie. Spokojne (7th Chamber, Da Mystery, Cream) lub agresywne (Fuck With). Jak dla mnie najgenialniejsza płyta w gatunku rapu.

3. Owal/Emcedwa - Rapnastyk
Moja przygoda z polskim hip-hopem rozpoczęła się właśnie z tym albumem. Klimat tej płyty po prostu przebija moim zdaniem każdą inną debiutancką produkcję w tym gatunku. Spokojne utwory, takie jak: "Rapnastyk" i "Przepraszam" wybijają się ponad wszystko. Zwrotka Hansa w drugim kawałku, to dla mnie mistrzostwo. Jak dla mnie płyta genialna....

4. Dżem - Cegła
Po prostu mistrzostwo w wykonaniu Ryśka. Tego głosu, którzy rozbrzmiewa podczas "Whisky", czy "Czerwony jak cegła" - tego nie da się opisać. Mistrzostwo! Coś genialnego!

5. Iron Maiden - Fear of The Dark

6. Iron Maiden - The X Factor

7. Iron Maiden - Powerslave

8. Scorpions - Takeb B-Side

9. Słoń - Chore Melodie

10. Pięć Dwa Dębiec (Hans) - P-Ń VI

23.06.2010
23:37
smile
[59]

Hajle Selasje [ Eljah Ejsales ]

fresherty---->

Niech w Toruniu się cieszą, że raz na rok mają coś ciekawego, nie żałujmy im :)

Z Twojego posta bije pesymizm, wszystko jest na niby, liczy się tylko blichtr. Niekiedy zapewne pójście do opery czy filharmonii może być uważane za w dobrym tonie, nie przeczę. Co absolutnie nie neguje tego, że jest sporo faktycznych miłośników muzyki klasycznej. Gdyby było inaczej, to nikt by np. nie kupował płyt, chyba że to też na pokaz :) Już nie przesadzajmy, są ludzie chodzący posłuchać muzyki i są ludzie chodzący na koncerty, niekoniecznie posłuchać muzyki - tylko np. spotkać ze znajomymi czy zwyczajnie napruć - może to być równie dobrze koncert rockowy, hip-hopowy czy muzyki elektronicznej.

Jeśli wulgaryzacja ma oznaczać, że mogę sobie swobodnie wejść do Opery Novej w jeansach i koszuli, i swobodnie posłuchać genialnej wokalistki na żywo, to tak - jestem za wulgaryzacją.

Ale w gruncie co Ci przeszkadza status quo? Są określone wzorce, które ukształtowały się przez wieki i które czynią ten świat różnorodnym. Dzięki temu na koncert w filharmonii idziesz w garniturze, na rockowy czy jazzowy już ubrany "normalnie", a jak akurat będziesz na wczasach i na plaży zacznie grać jakaś wesoła kapela, to w dobrym tonie będzie przyjście w samych majtach. Oczekiwanie, że nagle powinno się wchodzić do opery ubranemu niczym do pierwszego lepszego klubu jest równie nieuzasadnione, co wymaganie krawata na imprezie na sopockim molo. Wszystko jest uwarunkowane realiami kulturowymi i środowiskowymi, z muzyką poważną, a nie rozrywkową, garnitur się nie gryzie, z kolei zabawne jest to, że np. jazzmani grający "pod muchą" reprezentują zwykle bardzo kiepski jazz tworzony właśnie dla snobów, a nie prawdziwych fanów muzyki.

24.06.2010
00:03
[60]

PatriciusG [ Legend ]

Pink Floyd - The Dark Side of the Moon
Pewnie przewidywalne, oklepane i w ogóle passe, ale muszę przyznać, że lista nie mogła by istnieć bez płyty, która nigdy się nie nudzi i zawsze będzie jak... dobra przyjaciółka - jak mi jest źle, to wystarczy, że do niej wrócę i zaledwie po ok pół godziny słuchania jej, będę spokojny i szczęśliwy.

Pink Floyd - Animals
Jak dla mnie płyta niedoceniona bardzo, a to po prostu świetna pozycja jak dla mnie. Zwłaszcza Dogs i Pigs.

Pink Floyd - Ummagumma
Dla najlepszej wersji 'Careful with that axe, Eugene' i 'Set the controls' oraz 'Narrow Way Part III' D. Gilmoura ;)

Black Sabbath - Heaven and Hell
Nie to, żebym nie lubił Ozziego, wręcz przeciwnie. Ogólnie uwielbiam Black Sabbath bo rozwinęli mnie muzycznie i zarazili miłością do Metalu, ale jest coś w tej płycie magicznego. Tak magicznego, że głos Dio i gitara Iommiego zapisały się na zawsze w mojej głowie i już nigdy nie ucichną.

King Crimson - Red
Do dziś mam problem, czy 'In the Court...' czy właśnie 'Red' jest najlepszą płytą King Crimson... Tak czy inaczej - od Red się zaczęło moje zafascynowanie tą grupą. I trzeba przyznać że Fripp i Wetton w 'One More Red Nightmare' mnie rzucili na kolana i nie pozwalają wstać do dziś.

Genesis - Foxtrot
Genesis - Trespass
Do dziś nie znalazłem słów godnych opisu tych płyt. Ale spróbujmy tak - genialne połączenie instrumentów i wokalu w coś, co dla mnie pozostanie na zawsze ideałem

Marillion - A Script For a Jester's Tear
Zwyczajnie ulubiona płyta Marillion i też jakoś nie mogę znaleźć słów na temat 'dlaczego ta'.

Led Zeppelin - II
Ogólnie to każda płyta Led Zeppelin (zwłaszcza od I do IV) jest magiczna i niebywała, ale chyba do II mam największy sentyment. I do tego mojego winyla, na którym Moby Dick jest już chyba wyjechane do zera...

Frank Zappa - Apostrophe
A gdy mam dość wszelkiej muzyki słucham Zappy, który min. radzi, aby nie spożywać żółtego śniegu. Nie wiem czemu, ale chyba już chyba taki jestem, że kocham takie rzeczy.

24.06.2010
00:20
[61]

ppaatt1 [ Trekker ]

Stachursky - 2009
Kwintesencja muzyki. Pełny szatan, ambitny, stylowy, najlepszy. To takie połączenie Queens, Jacksona, Mozarta, Elvisa oraz Mayhem. Filozoficzne, głębokie, trudne, ale posiadające wielką wartość - słowa. Geniusz w najczystszej postaci. (do tego ten niedoceniany). Utwór "Dosko" zniszczył dotychczasową wiedzę nt. muzyki. Całkowicie pomieszał świat muzyczny. (tylko żydzi, masoni oraz Ukraińscy piekarze próbują zablokować drogę Stachurskiemu. Dlatego też mimo całkowitej rewolucji nikt o niej nie wie oprócz samego Stachurskiego wyżej wymienionych "złych" i sporej grupie wiernych fanatyków muzyki Żółtej Magnetycznej Gwiazdy, która otacza centralny, zielony Zamek Symbolizacji. ( w skrócie Stachurski)). Każdy prawdziwy znawca oraz krytyk muzyczny dzieli tą dziedzinę życia na Dosko muzykę i resztę muzyki.

spoiler start
A tak całkiem serio. Taką listę będę mógł Ci przedstawić za +-co najmniej 15 lat. Na chwilę obecną jestem w trakcie poznawania bogatego świata muzyki. Ma wiedza i tak jest wciąż na cholernie niskim poziomie.
spoiler stop

24.06.2010
00:44
smile
[62]

hctkko. [ The Prodigy ]

nie mam 10, ale moje typy na tę chwilę:
Animal Collective - Strawberry Jam
Behemoth - Satanica
Polvo - Today's Active Lifestyles
Rammstein - Herzeleid
The Prodigy - Music For The Jilted Generation
The Prodigy - The Fat Of The Land

24.06.2010
00:59
[63]

fresherty [ Jimi Hendrix Rules! ]

Hajle Selasje -> Niby tak, ale mimo wszystko uważam, że likwidacja pewnych wzorców zachowania na koncertach muzyki poważnej (i pochodnych imprezach - vide opera, czy w mniejszym stopniu teatr) pozwoliłaby zwrócić większą uwagę na samą muzykę, niż na dodatkową oprawę. Zadowoliłbym się nawet akcjami 'W Jeansach Do Filharmonii'. Sam podałeś doskonały przykład - plenerowe koncerty w Toruniu, gdzie jednak te reguły są luźniejsze.

24.06.2010
01:21
smile
[64]

jiser [ generał-major Zajcef ]

Dobry pomysł na wątek (choć wiele takich już było), pewnie wyłapię tu sporo nowych i nieco zakurzonych pomysłów na to, czym odświerzyć swoją playlistę. Ja tam problemów z wyborem nie mam, dam to, czego najczęściej przez ostatnie 15 lat pojawiało się w moich odtwarzaczach... choć w jakiś sposób niekoniecznie jest to reprezentatywne dla moich gustów. Pewnych gałęzi w ogóle tu nie ma.

Mike Oldfield - Tubular Bells II
Pierwszy album, który pokochałem. Miałem wtedy 13 lat i od niego zaczęła się moje zainteresowanie.. ba, miłość do muzyki. Mimo przesłuchania go tysiące razy w ciągu 17 lat, nadal mi się nie znudził.

Metallica - Black Album
Przed posłuchaniem tego albumu w '96, byłem naj-naj-najdalej jak tylko mogłem od hard-rocka/metalu, mimo posiadania wielu kumpli metalowców. No cóż, później przez długi czas były tylko metalowe słuchowiska ;)

Blind Guardian - Nightfall In Middle Earth
Przez 10 lat studiowałem szczegóły ukochanej (wtedy) książki - Silmarillionu. Później znajoma podsunęła mi ten album, który choć różny od moich wyobrażeń, bardzo mi się spodobał i na dłuuugo pozostał w stercie najczęściej odtwarzanych.

Pink Floyd - The Wall, Dark Side of the Moon
Prawdą jest, że teraz akurat te albumy Floydów nie uważam już za takie naj wśród ich twórczości. Ale wtedy słuchałem ich dosłownie przez dziesięciolecie. Wszystko pozostałe powiedzieliście już wcześniej.

Dead Can Dance - Towards the Within
I tysiąc słów nie wystarczy, aby opisać ile zawdzięczam zapoznaniu się z DCD. Łączyło się to też z klasycznymi RPG, masą dobrej fantastyki i konwentami :) Choć całość twórczości DCD uważam za stojącą na najwyższym poziomie, ten akurat leciał najczęściej. Pewnie ze względu na "American Dreaming"/"Don't Fade Away" śpiewane przez Brendana Perry'ego.

Kaczmarski, Łapiński, Gintrowski - Mury w Muzeum Raju
Muzycznie najbardziej udany z całego nurtu kaczmarszczyzny, choć znam i doceniam i najrzadsze, najbardziej kostropate, zgrywane z magnetofonów nagrania tych panów. W pewnym sensie jest pointą większej części ich życiorysów muzycznych. Świetne aranżacje, genialne wykonanie, wspaniała poezja, brzemienna w znaczenia.

Mirek Czyżykiewicz - Świat Widzialny
Za dużo wspomnień, aby opowiedzieć. A od strony obiektywnej - wiersze Brodskiego w bardzo twórczym wykonaniu.

Alanis Morissette - Unplugged
Z jakiegoś nie do końca jasnego powodu, bardzo dobrze wpływa na mój stan emocjonalny. Choć inne klasyczne MTV-unpluggedy uważam za ważniejsze dla historii muzyki (jak chłopaki wcześniej wspominali), tego mogę słuchać i po raz tysięczny.

Andrew Lloyd Webber, Tim Rice - Jesus Christ Superstar OST
IMHO szczyt możliwości klasycznych musicali, bardzo dobrze napisany muzyczny dramat, bardzo dobrze spojona concept-artowo rockowa opowieść.

Mimo, że moje powyższe komentarze do wyborów są kiepskie (bardzo późno jak na mnie, ledwie widzę na oczy), to wybór na pewno jest taki jaki powinien być. Ale poza powyższymi, bardzo lubię wiele spośród wymienionych przez Was powyżej.

24.06.2010
01:30
[65]

fresherty [ Jimi Hendrix Rules! ]

Permission to say "Oh cock!". Jak mogłem zapomnieć o Tubular Bells?! :O Gdzieś mam płytę, zaraz, chwila, moment... Biegnę znaleźć.

24.06.2010
01:45
smile
[66]

wysiak [ Legend ]

A ja od Tubular Bells II wole Tubular Bells III.

24.06.2010
01:46
[67]

fresherty [ Jimi Hendrix Rules! ]

wysiak -> Wszystkie 4 są bardzo dobre ;) (I, II, III i 2003 /remake I/).

24.06.2010
01:50
smile
[68]

Hajle Selasje [ Eljah Ejsales ]

A ja od Tubular Bells wolę Trembling Bells.

24.06.2010
02:05
smile
[69]

wysiak [ Legend ]

fresherty --> Jak tak liczymy, to jest jeszcze Orchestral Tubular Bells z 1974 roku, czyli orkiestrowa aranzacja Tubular Bells (mam na winylu):)

24.06.2010
03:10
[70]

Derrvin [ Pretorianin ]

pixies - surfer rosa
bo za każdym razem, kiedy jestem pijany, to przynajmniej nucę sobie cicho w myślach 'where is my mind'
modest mouse - moon and antarctica
bo everything that keeps me together is falling apart, i got this thing that i consider my only art of fucking people over. to o mnie.
radiohead - kid a
bo wszystko jest na swym właściwym miejscu
tom waits - rain dogs
bo clapię w dłonię i przestać nie mogę
blur - 13
bo swamp song to najlepsza postimprezowa piosenka (obok taste the floor jesus and mary chain). coffee & tv to najlepsza piosenka w ogóle
pavement - crooked rain, crooked rain
bo gold soundz
...and you will know us by the trail of dead - source tags and codes
bo to ulubione napierdalanie
velvet underground - ...and nico
bo heroin, be the death of me
my bloody valentine - loveless
bo hałas. przydaje się, żeby wszyscy naokoło spierdolili.
yo la tengo - and then nothing turned itself inside out
bo from black to blue nagrałem kiedyś na swoim najważniejszym mixtapie. nie poznała się. jej strata. gdyby tylko nie to wnerwiające 'you can have it all', brr.

24.06.2010
08:43
[71]

maciula [ Generaďż˝ ]

Może nie niepodważalne, ale te do których wracam najczęściej (kolejność przypadkowa):

Joy Division – Closer
The Cure – Disintegration
Roxy Music – Avalon
Soft Cell – Non Stop Erotic Cabaret
Ultravox – Vienna
U2 – War
Sisters Of Mercy - Floodland
Kraftwerk – Computerworld
Yello – Stella
Pink Floyd – Dark Side Of The Moon

24.06.2010
11:07
[72]

kurzew [ The Road Warrior ]

Moja 10tka.

Offspring - Smash
Illusion - Trzy
Korn - Follow The Leader
Metallica - Master of Puppets
Aerosmith - Get A Grip
Dog Eat Dog - All Boro Kings
Queen - News of the World
Limp Bizkit - Significant Other
Nirvana - Nevermind
Green Day - Dookie

Kolejnosc dowolna.

24.06.2010
11:12
[73]

rog1234 [ Gold Cobra ]

Aerosmith - Get A Grip
Interesujące... dlaczego akurat ta?

24.06.2010
12:50
smile
[74]

Backside [ Senator ]

smuggler ---> Tales from Topographic Oceans bardzo ładne :). Kupuję przy najbliższej okazji wydanie z bonusami.

Ale chyba nie oceniłbym tak wysoko tej płyty. Słyszałeś może "Snow Goose" zespołu Camel? Ta symphonic progrockowa koncept-płyta z '75 to prawdziwy majstersztyk.

24.06.2010
12:59
smile
[75]

wysiak [ Legend ]

Backside --> Na '(Music inspired by) Snow Goose' nie ma Lady Fantasy, a Camel bez Lady Fantasy to nie Camel..:)

24.06.2010
13:20
[76]

Backside [ Senator ]

wysiak ---> ale jest Rhayader/Rhayader Goes To Town, The Snow Goose i Preparation/Dunkirk, a bez nich Camel to też nie Camel ;)

24.06.2010
13:22
[77]

GORGOROTH_PL [ Centurion ]

1 Miejsce
Gorgoroth Incipit Satan

najlepsza płyta BM moim zdaniem, klimat, moc, emocje. Najlepsza piosenka to tytułowy Incipit Satan
Świetne piosenki, kurde każda jest świetna

2 Miejsce

Nargaroth Black Metal Ist Krieg

świetna rzecz, taki miszmasz, świetne depresyjne, smutne kawałki ( Seven Tears Are Flowing to the River, Amarok - Zorn des Lammes III) ostre napierdalanie w wydaniu Black Metal ist Krieg i I Burn For You. The Day Burzum Killed Mayhem nieco humorystyczny też jest świetny.

3 Miejsce

1349 Hellfire

Super płyta, ostra, ciężka z super riffami. Najlepsze utwory to I am Abomination który jest tak szybki że "zwykłego" słuchacza może głowa rozboleć, Świetny klimatyczny z ambientowym początkiem Hellfire No i świetne Sculptor of Flesh w którym zachwyciły mnie wspomniane już riffy.


4 Miejsce

Dimmu Borgir In Sorte Diaboli

Najlepsza płytka Dimmu, zajebiście melodyjna, symfoniczna a zarazem ostra. Najlepszy kawałek to bez wątpienia The Sacrilegious Scorn z komicznym filmem (nie wiem jak to się nazywa, o teledysk) . Świetne kawałki to także The Serpentine Offering i niestety nie dostępny w Polsce bonus w postaci Heretic Hammer

5 Miejsce

Bathory Under the Sign of the Black Mark

3 Album Bathorego, najlepszy jaki jest, można w prawdzie liczyć Twilght of Gods, ale to inny gatunek muzyczny. Cała płyta cholernie klimatyczna, najlepsza Intra jakie słyszałem. Mi najbardziej podobają się piosenki: 13 Candles, Call From the Grave oraz Enter the Eternal Fire

6 Miejsce

Mayhem - De Mysteriis Dom Sathanas
Chyba jedyna płytka mayhem która mi się podobała, świetan ze względu na wokal który w w jednej sekundzie przechodzi z twardego growlu w pisk czy jęk. Gdyby nie to nikt by nie pamiętał o tym albumie.


Dalsze miejsca:
Kolejność bez znaczenia


Ulver Vargnatt
Satanic Warmaster Black Metal Commando
Jaare Oxygene
Funeral Mist - Maranatha
Mike Oldfield Tubular Bells
Gorgoroth Quantos Possunt Ad Satanitatem Trahunt
Immortal All Shall Fall


Dalej nie mam pomysłu.

To ja, BAGU. Mam nowe konto z tego powodu że stare ma zmienione hasło przez kogoś... długa historia, nie chcę mi się tłumaczyć

24.06.2010
13:35
smile
[78]

Tomcio_666 [ Knight of Cydonia ]

1. Godsmack - Faceless
2. Godsmack - Awake
3. Killswitch Engage - The End of Heartache
4. Killswitch Engage - Alive or just Breathing?
5. Slipknot - Iowa
6. Rise Against - The Sufferer and the Witness
7. Disturbed - Ten Thousand Fists
8. Rise Against - Siren Song of the Counter Culture
9. Muse - Absolution
10. Muse - Black Holes and Revelations

spoiler start
z chęcią wymieniłbym jeszcze drugie tyle :P
spoiler stop

25.06.2010
11:56
[79]

Behemoth [ Rrrooaarrr ]

Ja szczerze mówiąc nie rozumiem fenomenu albumów koncertowych, tzn. uwielbiam posłuchać ulubione zespoły z wystąpień live (a jeszcze bardziej: zobaczyć), ale to najczęściej będą kawałki studyjne, czasami rozszerzone o jakieś dłuższe lub krótsze improwizacje, zagrane w nowej aranżacji, hybrydy, wsparcie publiczności i zestaw coverów. Raczej nie dałbym albumowi koncertowemu wejścia na listę, choć kilka występów utrwalonych na CD uważam za naprawdę niezłe.

Gorgoroth ==> Po co dublujesz posta? Wszyscy widzieli już Twoje Top 10 :-).

25.06.2010
16:50
smile
[80]

k42a_ [ The Blues ]

1. Queen - Innuendo
2. Queen - The Miracle
3. Queen - A Night At The Opera
4. Metallica - Master of Puppets
5. Nirvana - Nevermind
6. Rise Against - Appeal To Reason
7. Rise Against - The Sufferer and the Witness
8. Rise Against - Siren Song of the Counter Culture
9. Iron Maiden - Powerslave
10. Iron Maiden - The Number of the Beast

25.06.2010
17:00
[81]

boskijaro [ Nowoczesny Dekadent ]

Kolejność przypadkowa:

My Bloody Valentine - Loveless

płyta dzięki której zacząłem słuchać shoegaze'u , dzieło bez dwóch zdań wybitne

Radiohead - In Rainbows

niby najmniej "alternatywna" ich płyta, ale zdecydowanie moja ulubiona

Coldplay - X&Y
ulubiony krążek jednego z ulubionych zespołów

Florence + The Machine - Lungs
czy pop może być jeszcze lepszy? przekonamy się po premierze kolejnego albumu

Sigur Rós - Takk...
tak jak w przypadku Coldplay

Moby - Play
piękny przykład relaksującej, momentami ambientowej muzyki

Arovane - Lilies
niesamowity kawał elektronicznej, inspirowanej Japonią muzyki

The Field - From Here we go Sublime
minimalism z najwyższej półki, po prostu

The Daysleepers - Drowned In a Sea of Sound
niesamowity album z pogranicza dream popu i shoegaze'u

Röyksopp - The Understanding
ulubiony ich album

25.06.2010
18:34
[82]

Infectious Drakon [ Time to feast! ]

Draconian - The burning halo
Draconian - Arcane rain fell
Avatar - Avatar
Lordi - The Arockalypse
Lordi - Deadache
Vader - Necropolis
Vader - De Profundis
Vader - The Ultimate Incantation
Vader - Impressions in blood
Vader - Black To The Blind
Kolejność przypadkowa.

25.06.2010
19:11
[83]

lukigno [ Lunatic Soul ]

Będzie trudno.....kolejność wiadomo...przypadkowa....:

1. Metallica - Metallica (Black Album) - Ciągle przechodzą mnie ciarki gdy słucham tej płyty....szczególnie NEM....nie jestem z tych którzy zaczynali swoja przygodę z Metą od BA...ale ta płyta wywarła na mnie duży wpływ...i mam z nią związanych dużo wspomnień...

2. Lunatic Soul - Lunatic Soul - Moje nie dawne odkrycie...ciągle jestem zaskoczony że tak piękna i "głęboka" muzyka mogła być stworzona przez polskiego artystę...

3. Riverside - Out Of Myself - Podobnie jak w przypadku LS nie dawne odkrycie....może ta muzyka nie jest ciężka ale ma w sobie to coś co sprawia że jest dla mnie nie zwykła i od kilku tygodni nie mogę przestać jej słuchać...

4. Riverside - Rapid Eye Movement - jak wyżej....

5. Anathema - Judgement - Przyznam że pierwsze płyty "Klątwy" nie przekonały mnie....ale odkąd zeszli na łagodniejszy tor to zyskali moja sympatie....cenie te płytę za teksty...melodie i śpiew wokalisty...może lubię mieć podły nastrój i muzykę odpowiednią do tego???..

6. Anathema - A Natural Disaster - teksty, melodie...śpiew...i atmosferyczność tej muzyki...

7. Tiamat - Prey - śpiew wokalisty...melodie...

8. Metallica - S&M - za jakość dźwięku...i aranżacje utworów...przyznam że niektórych piosenek mi tam brakuje...

9. Scorpions - World Wide Live - jako małe dziecko oglądałem film dokumentalny z tego turne...nawet kilka razy dziennie...a płytę cenie za jakość pomimo że to koncertówka...a no i od tego albumu zaczynałem ze Scorpionsami....

10. Iron Maiden - Fear of The Dark - za piosenkę tytułową...

27.06.2010
18:20
[84]

Behemoth [ Rrrooaarrr ]

lukigno ==> Powinieneś jeszcze spróbować Second Life Syndrome i Anno Domini High Definition. A Duda na ten rok zapowiedział też Lunatic Soul II.
W kwestii jego solowego projektu nie mam aż tak optymistycznego zdania jakie Ty masz, bo album wydaje mi się nierówny. Niemniej oceniam go dobrze, wiele dłuższych momentów rzeczywiście może łechtać uszy spragnione art/prog rocka bez przepychu.

27.06.2010
18:59
smile
[85]

Davidian [ Generalissimus ]

1.Soundgarden - Superunknown - najważniejsza płyta w moim życiu a i sam zespół odegrał dużą rolę.
2.Sepultura - Roots - najlepsze dokonanie brazylijskiej ekipy
3.Electric Wizard - Dopethrone - dzięki nim poznałem co to znaczy ciężki granie
4.Machine Head - Burn My Eyes - już wiecie skąd pochodzi mój nick.
5.Faith No More - King For A Day, Fool For A Lifetime - balsam na moją duszę.
6.My Dying Bride - The Angel and the Dark River - ta płyta na dłużej związała mnie z tą kapelą ba do dzisiaj
7.Life of Agony - River Runs Red - zdecydowanie najbardziej dołująca płyta w zestawieniu i Keith Caputo.
8.Slipknot - Iowa - People=Shit
9.Paradise Lost - Draconian Times - epokowe dzieło
10.Biohazard - State Of The World Address - zamyka to zestawienie.

27.06.2010
19:18
[86]

ciechula [ Megadeth! ]

Kolejność przypadkowa:

Megadeth - Rust in Peace - jak dla mnie geniusz Musteina ukazał się na tej płycie i po niej każda była świetna.
Megadeth - Endgame - tyle lat od RiP i nadal w formie, nie to co Metallica.
Metallica - Master of Puppets - "Master! Master!", szkoda Cliffa, najlepszy z całej Metaliki musiał umrzeć?! :/
Metallica - Ride The Lighting - 1 płyta to przygotowane kawałki, grali je kilka lat zanim dali na płytę. Na tej płycie udowodnili majstersztyk.
AC/DC - The Razor Edge [wymieniłem tylko tą, gdyż szkoda mi miejsc na wymienianie kilku płyt] zespół, który miażdży po tylu latach. Słucham ich bardzo długo i oni się nie nudzą.
Bonded By Blood - Feed The Beast - powiew świeżości, genialne napieprzanie.
Acid Drinkers - Verses of Steel - mocne utwory ze stajni Titusa. Pierwsza myśl "lepiej niech grają swoje". A tu niespodzianka. Jest moc!
In Flames - Come Clarity [tak samo jak z AC/DC] nie lubię death metalu ale melodyjny mi akurat nie przeszkadza ;]
Iron Maiden - The Number of the Beast [tak samo jak z AC/DC] - klasa sama w sobie, najlepszy heavy metal.
Slayer - Reign in Blood - doskonałość ;D

Krótko i niedokładnie ale temat mi się spodobał to napisałem ;]

27.06.2010
19:29
smile
[87]

Debczak_Lebork [ Głos Prawdy ]

Davidian ----> Jestes git za Life of Agony :] Uwielbiam ta plyte, jest genialna. A kawalek "through and through" mnie miazdzy totalnie

27.06.2010
20:20
[88]

Behemoth [ Rrrooaarrr ]

ciechula ==> Moim zdaniem Come Clarity to jeden z najgorszych albumów In Flames (gorszy był tylko następny). Sprawdź wcześniejszą twórczość grupy :-).

27.06.2010
21:20
[89]

ciechula [ Megadeth! ]

Behemoth--> znam bardzo dobrze i ze wszystkich płyt lubię do 5 pierwszych kawałków. Dosłownie. Ale sumując wychodzi tego pokaźna liczba. 3 pierwsze płyty miażdżą pod względem swojego gatunku. I jest zajebiście. Od 200x zmienili rodzaj wykonywanej muzyki ale nie jest źle. W każdym bądź razie "me serce należy do thrash metalu" :)

27.06.2010
21:35
[90]

Behemoth [ Rrrooaarrr ]

Fuckt. Flamesi przeszli na przestrzeni lat redefinicję stylu (wyraźne zmiany już na Claymanie), ale stacja końcowa wcale nie okazała się słuszna. Aktualnie Friden i spółka kopiują z bardzo dziwnego, "amerykańskiego" metalu. Trochę nawet z new metalu :-). O ile ze STYE i z CC można wyciągnąć sporo dobrego stuffu, o tyle ostatni album to już dno. Przynajmniej ja tak uważam, a zresztą w warstwie lirycznej potwierdził to Friden: "I feel like shit but at least I feel something"...

W dodatku zespół stracił gitarzystę. Brak perspektyw.

27.06.2010
21:40
[91]

ciechula [ Megadeth! ]

Dlatego pozostańmy przy 3-4 pierwszych płytach i uznajmy, że wykonali kawał dobrej roboty ;)
Ale myślę, że już niedługo nagrają płytę w starym stylu. Od tak specjalnie dla mnie!

30.06.2010
20:12
smile
[92]

szymonmac [ Legend ]

A więc, top 10:
Slayer - Seasons In Abyss
Bezwzględnie mój ulubiony album Slayera. Dużo bardziej klimatyczny, rozbudowany i hmm... dojrzały niż podobno najlepszy i (przynajmniej dla mnie) lekko przereklamowany Reign In Blood, który ma "tylko" trzy piosenki-killery (Angel Of Death, Postmortem, Raining Blood).
Tool - 10,000 Days
Czemu nie Lateralus? Klimat, klimat i jeszcze raz klimat. Obie części "Wings" po prostu miażdzą. Każdy fan progresywnego grania (i nie tylko) powinien to przesłuchać...
Down - NOLA
Przesłuchałem całkiem niedawno, ale album po prostu mnie rozwalił... Aż dziwne, że o tym zespole tak mało słychać. Wszystko od wokalu do warstwy instrumentalnej jest idealne.
Polecam każdemu :)
Metallica - Ride The Lightning
Bezwzględnie najlepszy album nagrany przez Metallikę, biję na głowę ich wszystkie pozostałe albumy. Każda utwór (no, może poza Escape) może walczyć o tytuł najlepszego utworu nagranego przez Larsa/Jamesa i spółkę.
Mastodon - Blood Mountain
Miałem wątpliwości, czy wybrać ten album, czy zdecydowanie spokojniejszy, ale równie dobry "Crack The Skye"... W ogólnym rozrachunku wygrał agresywniejszy "Blood Mountain". Jest to album przejściowy, pomiędzy wcześniejszymi bardziej sludge'owymi nagraniami, a tymi bardziej progresywnymi. A "Crystal Skull", czy "Colony Of Birchmen" to kwintesencja twórczości tego zespołu.
Steve Von Till - A Grave Is A Grim Horse
Album, który nakierował mnie na nowe, bardziej folkowe kierunki muzyki, a zarazem najlepsza solowa płyta basisty Neurosis
Danzig - Danzig
Wszystkie albumy Gdańska do '96, kiedy zaczął nagrywać bardziej industrialną muzykę, były świetne, ale pierwszy był zdecydowanie najlepszy, a "Mother", czy "Possession" to jedne z moich ulubionych utwórów ever :)
Rush - Moving Pictures
Najlepszy album tego kanadyjskiego tria. Wystarczy posłuchać "XYZ", "Limelight", czy "Toma Sawyera", żeby dowiedzieć się dlaczego :)
Rose Kemp - Unholy Majesty
Rose Kemp ciężko zaklasyfikować do jednego gatunku, ale ten album ma w sobie coś, dzięki czemu miałem ochotę przesłuchiwać go wiele razy pod rząd. Zamiast opisywać, podam po prostu link do jednej z jej piosenek :)
Gojira - The Way Of All Flesh
Mój ulubiony album tego francuskiego zespołu, który reprezentuje taki gatunek jak progresywny death metal, wnosząc do niego wiele nowych zagrań :)

Ciężko było mi wybrać tylko 10 albumów, wiele z moich ulubionych opuściłem ...

No, i podbiłem wątek, ale chyba, nikt nie będzie miał mi tego za złe :)

[ed] Zapomniałem o paru albumach, a o których chcę wspomnieć poza listą, a mianowicie:
Pink Floyd - Dark Side Of The Moon
Baroness - Blue Record
Isis - Wavering Radiant
Megadeth - Youthanasia/Rust In Peace
KoRn - Follow The Leader
Cult of Luna - Eternal Kingdom
Pantera - Cowboys From Hell
Anthrax - Among The Living
Peter Gabriel - So!
Genesis - We Can't Dance
Kyuss - Blues For The Red Sun
Opeth - Blakcwater Park
Dire Staits - Brothers in Arms
Cream - Disraeli Gears

Ech, już skończę, bo miałem 2-3 albumy dopisać, a wyszło trochę więcej :P

30.06.2010
20:36
[93]

K4B4N0s [ Filthy One ]

Ale myślę, że już niedługo nagrają płytę w starym stylu. Od tak specjalnie dla mnie!

Bez Stroemblada? Chociaż:
- Z jednej strony, to on stworzył ten zespół i to jego zasługą był ten "stary styl".
- Natomiast z drugiej strony to prawdopodobnie też on był odpowiedzialny za to co się potem stało z nimi.

Ale co by nie mówić, tylko Friden był wtedy w IF(i to i tak sesyjnie), więc raczej nie ma co liczyć... zresztą nie wyobrażam sobie tego w dzisiejszych czasach.

30.06.2010
20:44
[94]

mefsybil [ Legend ]

Kolejność przypadkowa. Gdybym tego posta pisał wczoraj lub jutro, to na pewno wyglądałby on inaczej.

Eminem - The Eminem Show
Fani twierdzą, że Em od tej płyty zaczął się sprzedawać. Dla mnie to jego najlepsze dzieło. Flow powala na kolana, beaty też niczego sobie, ale przede wszystkim teksty. Możemy posłuchać o wszystkim. O rasizmie, o relacjach z rodziną (głównie matką), o miłości do córki, o nabijaniu się z gwiazd czy ogólnie o jego przeszłości. Jak już wspominałem nawija przewspaniale, nie zanudza jak niektórzy :)
Behemoth - The Apostasy
Nie wiedziałem co tu dać, bo każda płyta w jakimś stopniu miażdży jaja, ale tutaj jednak Beh pokazał prawdziwą moc takimi utworami jak "Slaying the Prophets Ov Isa" czy "Kriegsphilosophie", zabili mrocznym klimatem i teledyskiem do "Inner Sanctum", ale przede wszystkim zniszczyli "Christgrinding Avenue". Momentami najbrutalniejszy album Beha, fajne chórki i wstawki w klimacie... arabskim? :) A, byłbym zapomniał: Inferno pokazał tu klasę światową. Nie ma lepszego metalowego bębniarza.
Masta Ace - A Long Hot Summer
Zajebisty raper i świetna płytka. Większość kawałków w letnim klimacie i właśnie na tę porę roku przeznaczona, super się jej słucha. Brakuje na niej tylko starszego "Take A Walk" i byłaby to płyta wręcz idealna :)
Immortal - At the Heart of Winter
Moja ulubiona płyta black metalowa. Zafascynowany zimą i śniegiem Abbath, wymyślił wcześniej krainę zwaną Blashyrkh, gdzie panuje wieczna zima. I o niej opowiada na tej płycie. To jednak jest najmniej ważne. Słuchając jej, naprawdę czujemy się jakbyśmy się na takowej krainie znaleźli. To zdecydowanie najbardziej melodyjna płyta BM. Mroźne brzmienie, przepiękne riffy tworzą klimat, przez który... jeszcze przez parę miesięcy płyty nie będzie się czuło :)
2Pac - All Eyez On Me
Dwupłytowe wydanie, teksty o wszystkim, rewelacyjne bity. Moja ulubiona płyta z Zachodniego Wybrzeża.
Metallica - Ride the Lightning
Tej płyty moge słuchać i słuchać, zwłascza rewelacyjnej ballady "Fade to Black" Najlepsze dzieło światowego thrashu.
Big L - Lifestylez Ov Poor & Dangerous
Miał 24 lata, gdy zastrzelono go na Harlemie, gdzie się wychował. Był tak młody, ale o życiu w najbiedniejszych dzielnicach NY wiedział tyle, że wszystko to umieścił na całej płycie. Świetnie spisali się producenci, bo dali płycie niesamowitego, nowojorskiego, nocnego klimatu. Big L i jego charakterystyczny głos idealnie to uzupełnił. Prawdziwe teksty o życiu czarnego chłopaka w NY.
Black River - Black River
Polska supergrupa. Maciek Taff (Rootwater) na wokalu, Daray (Vader, Hunter, Dimmu Borgir, Vesania i 100 innych zespołów) za garami i Orion (Vesania, Behemoth) na basie. I jeszcze jakichś dwóch gitarzystów, o których pierwsze słyszałem. Ważne, że razem nagrali płytę pełną energii, a utworów "Free Man" i "Fanatic" można słuchać w nieskończoność. Rewelacja, nie wiem co można tu jeszcze dodać, po prostu trzeba posłuchać.
Mos Def - Black On Both Sides
Kocham głos Mos Defa. Jest świetny jako raper, ale świetny jako śpiewak, choć na tej płycie śpiewu nie usłyszymy. Mimo wszystko album zajebiście luźny i też każdy powinien go znać.
Red Hot Chili Peppers - Stadium Arcadium
Linia basowa w RHCP jest wyj**ana i każdy utwór jest świetny niezależnie od stylu.

Raaany, ile płyt zabrakło :))

30.06.2010
21:07
[95]

CHESTER80 [ Maniak Konsolowy ]

Świetny wątek, fajnie się czyta różne opinie i można poznać jakiś ciekawy zespół. No to teraz ja, uzasadnień nie piszę bo nie umiem pisać o muzyce.

Radiohead - OK Computer
U2 - Achtung Baby
Depeche Mode - Ultra
Blur - Blur
Muse - Absolution
Metallica - Master of Puppets
Megadeth - Cryptic Writings
Megadeth - Endgame
Iron Maiden - The Number of the Beast
Iron Maiden - Somewhere in Time

30.06.2010
21:47
smile
[96]

Przemo_888 [ Legend ]

1. Nas - Illmatic
2. Gang Starr - Moment of Truth
3. Wu-Tang Clan - Enter the Wu-Tang (36 Chambers)
4. Das EFX - Dead Serious
5. Ice Cube - The Predator
6. Dr. Dre - The Chronic
7. Big L - Livestylez Ov Da Poor And Dangerous
8. Masta Ace - A Long Hot Summer
9. Dilated Peoples - The Platform
10. Rakim - The 18th Letter

Tak z głowy mój top, mógłbym co nieco napisać, ale skoro już w pierwszy poście widzę...

czy nawet z tak podłego gatunku jakim jest hip hop.

...to nawet ochota na pisanie przechodzi.

30.06.2010
21:51
smile
[97]

mefsybil [ Legend ]

Nie przejmuj się tym błaznem, on prawdziwego rapu w życiu nie słyszał, tylko rock i metal mu we łbie i każdym przesłuchanym utworem musi się pochwalić.

30.06.2010
22:33
smile
[98]

Behemoth [ Rrrooaarrr ]

[97] Zamiast tutaj możesz wpisać swoje żale np. do czerwonego wątku o gwiazdkach :D.

01.07.2010
13:34
smile
[99]

mefsybil [ Legend ]

To nie było wypisywanie żali, tylko antybłazeński manifest.

01.07.2010
20:54
[100]

Lewy Krawiec(łoś) [ ! ]

Bez opisów. Każdy, który wie co jest 5 w muzyce zgodzi się ze mną, że nie da się niektórych rzeczy ująć słowami.

Kolejność przypadkowa:

The Beatles - Sgt. Peppers Lonely Heart Club Band
Sigur Ros - Agaetis Byrjun
Jeff Buckley - Grace
Radiohead - OK Computer
Miles Davis - Kind of Blue
Radiohead - Kid A
Bjork - Homogenic
Pink Floyd - Wish You Were Here
Pat Metheny - Pat Metheny Group
David Bowie - The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars

01.07.2010
22:04
smile
[101]

NorwicK [ Maggot ]

Mój wybór to w 40% sentyment i 60 % uznanie dla muzyki.

Moja dycha (kolejność przypadkowa):

1. Vader - Revelations
No cóż. Pierwszy raz usłyszałem tę płytę w momencie gdy ciężka muzyka nie jeszcze była moją domeną. Jednak od usłyszenia tej płyty coś się we mnie obudziło i zacząłem sięgać głębiej w otchłań ciężkich brzmień. Absolutny faworyt z tej płyty to "The Nomad" - do tej pory początkowy riff szumi mi w głowie ;)
2. Slipknot - Vol. 3 The Subliminal Verses
Dla mnie płyta przełomowa (zarówno w twórczości zespołu jak i dla mnie osobiście) i początek zainteresowania zjawiskiem pod tytułem Slipknot. Dziś mam ich wszystkie płyty ale wówczas po premierze Vol. 3 nie wychodziło z mojego odtwarzacza przez dobre 2 tygodnie. Do dziś znam całą listę utworów ;)
3. Hatebreed - Supremacy
Jeden z moich ulubionych zespołów. Ta płyta też miała swój okres świetności i leciała przez kilkanaście dni praktycznie bez przerwy. Surowe brzmienie, ciężar i zajebisty wokal Jamey'ego Jasta to jest to! Zdecydowanie moja ulubiona płyta w ich dyskografii.
4. Godsmack - Faceless
Wspaniała płyta. Do dziś lubię zarzucić parę kawałków np. I Stand Alone czy I Fucking Hate You. Praktycznie same przeboje.
5. Metallica - Master of Puppets
Co tu dużo gadać - mistrzostwo świata. Dla mnie absolutnie najlepsza płyta Metalliki.
6. Frontside - Zmierzch Bogów
Frontside usłyszałem po raz pierwszy na koncercie i pierwsze co zrobiłem to od razu poszedłem do MediaMarkt i zakupiłem tę właśnie płytę. Po zebraniu całej dyskografii stwierdzam, że to ich najlepszy krążek. Najwyższa forma chłopaków z Sosnowca.
7. Pantera - Vulgar Display of Power
Swego czasu katowana przeze mnie non-stop. Jeden z prekursorów ciężkiego grania. Najlepszy kawałek: Walk.
8. Slayer - Reign in Blood
Tej płyty nie mogło zabraknąć w zestawieniu. Epokowa i nieśmiertelna płyta. Esencja thrash metalu.
9. Megadeth - Youthnasia
Nie wiem czy najlepsza ale na pewno najbardziej przeze mnie osłuchana płyta. Z resztą bije pokłony za cała twórczość Dave Mustaine'a i wielki respekt, że cały czas tworzy i trzyma formę.
10. Motorhead - Inferno
Jw. Najbardziej osłuchana płyta z dyskografii Motorheada. Ponownie wielki respekt dla Lemmego i ekipy za bycie konsekwentnym i tyle lat na scenie rockowo-metalowej.

Wyróżnione (ze względu na moje całkiem jeszcze "młode" zainteresowanie hc/metalcore):
Throwdown - Venom and Tears
Terror - Always the Hard Way
Sick of it all - Death to Tyrants
Madball - Infiltrate the System

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.