GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Moja powieść (zresztą nie wiem jak to nazwać)

20.03.2010
15:42
smile
[1]

wojtul [ Generaďż˝ ]

Moja powieść (zresztą nie wiem jak to nazwać)

Z nudów włączyłem se Worda i zacząłem klikać w klawiaturę. Inspirację zaczerpnąłem od Andrzeja Sapkowskiego. Wiem, że ta część, którą teraz przedstawiam może być śmieszna, głupia. Proszę was o skomentowanie i ocenienie jej. Wszystko zniosę.

Kończą się rządy króla Ostargii – Rotharda III. Na starość rozum mu odjęło. Nie dość, że ślepy to jeszcze głupi. Kiedyś, kiedy był jeszcze młody, królestwo jego święciło tryumfy, wszystkiego było pod dostatkiem. Niestety, podstarzały Rothard zaczął wariować. Najpierw z jego rozkazu zaczęły się prześladowania nieludzi. Aż w końcu doszło do tego, że zabijano elfy i krasnoludy na skalę masową. Początkowo tylko w stolicy – Avalonie. Później w całym królestwie tępiono tzw. „odmieńców”. Dlatego niechciani zaczęli walczyć o swoją wolność. Zakładali w lasach swoje obozy, następnie plądrowali mniejsze miasta i wsie. Zbuntowane elfy były groźne, dlatego drogi w królestwie nie były bezpieczne. Krasnoludy zostały doszczętnie wybite. Później zaczęła rozprzestrzeniać się jakaś dziwna choroba. Ludzie we wsiach szybko umierali, później przeniosło się na miasta. Stolica – Avalon, została odcięta od reszty Ostargii. Ogłoszono kwarantannę, żeby choroba nie wdarła się do środka. Wpuszczano tylko tych z glejtem, czyli „ważne osobistości”. Ostargia upadała na oczach. Ludzie biednieli, w mieście panował smród i brud. Z zewnątrz przywożono mało towarów. Ci biedniejsi nie mogli pozwolić sobie nawet na kupno chleba. Wielu umierało z głodu. Na ulicach można było spotkać coraz więcej żebraków. Mówiono, że to oni są przyczyną chorób i zarazy, dlatego Avalon podzielono na dwie części – dla biednych i dla bogatych. Tych pierwszych odizolowano od świata zewnętrznego, nie mieli co jeść. Wszyscy powoli umierali. Ze strachu przed chorobami tę część miasta dla biednych opuściła straż. Słyszano jak wzajemnie się zabijają, jedzą swoje mięso i piją swą krew. Ich jęki przerażały w całej okolicy. Jednak króla to bawiło. Królestwo już prawie upadło. Posłańcy przysyłali coraz to gorsze wiadomości w sprawie królestwa. Dwa oprócz Avalon największe miasta w Ostargii zostały zdobyte i splądrowane przez armie elfów. Podobno wszyscy ludzie zostali zabici. Stolica była zagrożona. Na dodatek Rothard rozpaczał nad swoja bliską śmiercią. Płakał jak dziecko.
„Kiedyś Ostargia była piękna, młoda, kwitła – jak ty. Lecz kiedy ty się starzejesz, ona niestety też, i kiedy ty umrzesz, ona umrze wraz z tobą…” – takimi słowami podsumował spotkanie z Rothardem jego przyjaciel. Ten niestety wziął te słowa do serca…

- Gdzie my jesteśmy?
- Ta okolica nie wygląda na przyjazną.
- Owszem. Mam nadzieję, że wiesz gdzie nas prowadzisz.
- Jesteśmy blisko celu.
- Patrz! Jakieś chaty! To tu! – i dwaj rzucili się do biegu.
- Ale nikogo nie widzę.
Zatrzymali się i zaczęli się rozglądać, jakby czegoś szukali.
- Hop hop! Jest tu kto? Halo!- zaczął jeden krzyczeć.
- Ucisz się!
- Czyżby…myślisz, że tu też doszła za…zaraza?
- Nie wiem, ale to nie jest normalne. W biały dzień nikogo nie ma. Nawet prania nie ma rozwieszonego. Ogień w kapliczce się nie pali. Domy są takie brudne, dziurawe, niezadbane…
- Hej! Tam ktoś jest!- i jeden pobiegł do jakiegoś starca podpierającego się o lasce.
- Zamilknijcie! Bezbożnicy! Was też to dopadnie! Przepadnijcie!- zaczął krzyczeć dziadek.
- Ależ…o co chodzi? Szukamy tylko kogoś…
- Kogo? Większość ludzi wymarła, a ci co przeżyli chowają się w domach i piwnicach i nikogo nie wpuszczają. Nawet mnie! Wielebnego! Zapłacą za to! Każdego dopadnie ta klątwa!
Chłopcy na siebie spojrzeli. Nastała cisza. Zaczął padać deszcz. Niebo się ściemniło.
- A czy wie wielebny gdzie mieszkała Gina?
- Chodzi wam o tę zielarkę? Ona nadal żyje i ma się dobrze. Jej dom jest po drodze do „domu grzechu”.
- „Domu grzechu”?
- A jak inaczej nazwać tę pijacką karczmę? Nie wiem jakim boskim cudem klątwa jeszcze ich nie dopadła.
- Dziękujemy Wielebny- i poszli w stronę karczmy.
Chłopcy idąc rozglądali się naokoło. Nie było słychać śpiewu ptaków, szczekania psów, gdakania kur…najwyraźniej zaraza dotknęła też zwierzęta. Okolica nie była przyjazna. Na drodze leżały ciała zmarłych ludzi. Śmierdziało zgnilizną.
- Morrisie…- zaczął jeden.
- Tak Eufrenie?
- Boj…ję się troszkę.
- Nie bój się, jesteśmy blisko celu.
- A jak cos zaraz wyskoczy i nas pożre?
- Znowu ci dziadek opowiadał jakieś bajki? Nie powinieneś go słuchać.
- To nie bajki. Słyszałem, że często w takich miejscach można spotkać wilki albo g…ghule.
- Ghule żyją tylko w kryptach i głęboko w jaskiniach, a wilków jak dotąd nie spotkaliśmy i nie spotkamy.
W pewnym momencie Eufren ujrzał coś strasznego. Coś co było podobne do człowieka. Dwie ręce i dwie nogi, głowa, tylko jakiś garbaty i oślizgły. Jadł kobietę. Była martwa. Te stworzenie nie miało nawet oczu, jakby ktoś je wydłubał. Wyglądało okropnie, obrzydliwie.
- A co to…O MÓJ BOŻE!
- Co ci…AAA! UCIEKAJ!-
Dwóch rzuciło się do ucieczki w przeciwną stronę. Niestety potwór ich zobaczył. Zaczął i gonić. Nie biegał jak człowiek tylko poruszał się czterech kończynach. Wydawał z siebie dziwne dźwięki. Chłopcy biegli jak najszybciej, ale tajemniczy stwór ich doganiał. Wbiegli do jakiejś chaty i się zamknęli. W środku nie było lepiej. Na łożu leżało ciało jakiegoś mężczyzny. Okropny smród wydobywał się z niego. Morris wziął deskę i zabarykadował drzwi. Obaj usiedli na stołkach przerażeni.
- Miałeś rację Eufrenie. To chyba był ghul…nie spodziewałem się tego.
- Ty nigdy mi nie wierzysz! Może jestem młodszy, ale to nie znaczy, że głupszy!
- Wybacz mi bracie. Nie kłóćmy się w takiej chwili.
W pewnym momencie drzwi zaczęły się trząść. Ghul walił w nie, gryzł deski, darł się. Chłopcy byli przerażeni. Morris zdjął ze ściany jakiś miecz.
- Co chcesz zrobić?- spytał Eufren.
- Jak tu wejdzie potraktuje go mieczem- odpowiedział bratu.
- Myślisz, że dasz radę tej bestii?
- Nie martw się bracie. Zrobię wszystko by nas uratować.
Ghul walił w drzwi coraz mocniej i mocniej. Aż odpadła jedna z desek. Wydawał coraz to przeraźliwsze krzyki. Wsadził głowę w otwór w drzwiach i się zaklinował. Morris nie tracąc okazji uniósł miecz i przeciął głowę potworowi. Zaczęła lać się czarna krew, smród stał się nie do wytrzymania. Chłopcy szybko wybiegli z chaty i odetchnęli czystym powietrzem. Jeszcze trochę, a by się udusili.
- Teraz jak najszybciej do mamy – powiedział Morris.
Po jakimś czasie zatrzymali się przy małym domku. Chwilę mu się przyglądali. Nagle Morris podszedł do drzwi i zapukał. Nikt nie odpowiadał. Zapukał po raz drugi. Znowu nic. Zaczął walić w drzwi z całej siły. Nagle usłyszał głosy z wnętrza chaty. Jakaś kobieta coś krzyczała.
- To ja Morris! Twój syn!- krzyknął.
Po chwili drzwi się uchyliły i wyjrzała stara kobieta. Przypatrywała się Morrisowi dość długo. Na jej minie można było odczytać zaskoczenie, ale zarazem i szczęście.
- Nie wierzę…to…wy? Naprawdę wy?- kobieta aż zapłakała z radości.
- Mamo!
Kobieta mocno utuliła synów, następnie zaprosiła ich do chaty. Wnętrze jej domu nie było bogato urządzone. Na ścianach wisiały jakieś obrazki, na środku stał stół, a z boku stary kredens. Deski mieszkania były stare i spróchniałe, w dachu dziury…
- Nie sądziłam, że was jeszcze zobaczę – zaczęła rozmowę kobieta – jak tu dotarliście?
- Pamiętamy co nieco z dzieciństwa – zaśmiał się Eufren – a co z ojcem?
- Kiedy was zabrali, wasz ojciec stwierdził, że to jego wina i niestety…powiesił się.
Nastała chwila milczenia. Słychać było tylko popiskiwanie jakiejś myszy.
- Ale jakim cudem wydostaliście się z zakonu? – zapytała
- Dostaliśmy pozwolenie, ale i tak musimy niedługo wracać – powiedział Morris.
- Kiedy będziecie mogli opuścić zakon i zacząć normalne życie?
- Nigdy mamo. Musimy służyć do śmierci. Taka była przysięga. Będziemy zabijać bestie do końca naszych dni.
- Czemu musieli właśnie was wziąć?! Czemu bóg mnie tak ukarał?!
- Ochotników było bardzo mało, dlatego brali małe dzieci z wiosek. Co za czasy…
- Przestańmy teraz o tym rozmawiać. Radujmy się życiem! Nie codziennie możemy się spotkać – zaproponował Eufren
- Racja. Wybaczcie, ale nie mogę wam podać nic dobrego. Wiecie, nie codziennie przyjmuję gości. Najwyżej mogę wam zaproponować gulasz ze szpiku kostnego Buizera.
- Buizera? Cóż to takiego?
- Jako zakonnicy powinniście to wiedzieć. To bagienny potwór. Skrzyżowanie ghula z hydrą.
- Bleee…nie dziękuję.
- Przed chwilą mieliśmy do czynienia z ghulem. I było to nieprzyjemne spotkanie – stwierdził Morris.
- Ostatnio w tych okolicach zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Najpierw ta zaraza, później ten wysyp potworów, do tego bandytów mamy na karku.
- Bandytów? Tu? Na tym odludziu?
- Kiedyś mieszkało tu więcej ludzi. Ale nie przetrwali. Ja jakoś sobie daję radę. Lecz jest mi coraz trudniej.

Resztę muszę dopisać... i jak? :P xD

20.03.2010
15:45
[2]

gnoll [ Legend ]

Będzie co do "Na Luzie" w CDA wrzucić :P

20.03.2010
15:45
[3]

Rod [ Niereformowalny Sceptyk ]

3/4 "opowiadania" to dialog. Nie chcę Cię zniechęcać więc nie będę nic więcej mówić.

20.03.2010
15:45
smile
[4]

axel1 [ LaCroix ]

Tak na początek - zdania pojedyncze. Nie są. Takie fajne.

20.03.2010
15:52
smile
[5]

kefirek09 [ Senator ]

Początek dziwnie podobny do Neverwinter Nights (ten o zarazie podzieleniu miasta na dzielnice, umieraniu ludzi itp.)

20.03.2010
16:09
smile
[6]

wojtul [ Generaďż˝ ]

Po pierwsze - to nie opowiadanie.
Po drugie - nie grałem w Neverwinter Nights ;)

20.03.2010
16:12
[7]

mr. Spark [ Rocket ]

To jest opowiadanie. Słabe zresztą.

EDIT down: Taka moda panie.

20.03.2010
16:14
[8]

Kłosiu [ Legend ]

Faktycznie teraz sie rozmawia trzywyrazowymi zdaniami? :)

20.03.2010
16:21
[9]

wojtul [ Generaďż˝ ]

mr. Spark - wiem co mówię to nie jest opowiadanie! To jest pierwsza część mojej powieści. Mozna powiedzieć, że pierwszy rozdział ;P
Jak można wziąć to za opowiadanie skoro nawet zakończenia nie ma ;P

20.03.2010
16:25
[10]

simson__ [ Forza Rossoneri ]

Przeczytałem cztery linijki i sory, ale tego nie da się czytać. Poćwicz jeszcze troche i realizuj swoje własne pomysły.

20.03.2010
16:27
smile
[11]

Schygneth [ Generaďż˝ ]

Awruk, zmarnowałem parę minut życia na taki syf. Nawet nie chcę mi się mówić dlaczego to jest takie gówniane.

29.06.2010
19:03
[12]

Pan Tur [ Czempion_Kirkwall ]

A mi się podoba do momentu, gdy zaczął się dialog. Super, napisz więcej to przeczytam, sobie.

29.06.2010
19:07
[13]

Tołstoj [ Kukuruźnik ]

Czytaj, czytaj, czytaj, oraz - pisz, pisz, pisz. Może coś kiedyś z tego wyjdzie.

Po pierwsze - to nie opowiadanie

Więc co?

29.06.2010
19:07
smile
[14]

toaster [ MrBook? ]

Co ty o Hitlerze i IIIciej Rzeszy piszesz ?



"Lecz kiedy ty się starzejesz, ona niestety też, i kiedy ty umrzesz, ona umrze wraz z tobą…”


Ruscy pod Berlinem ?

29.06.2010
19:11
smile
[15]

smuggler [ Advocatus diaboli ]

Chcesz do Na Luzie?

Na litosc, powiesc to nie dialogi tylko, pomijajac juz icj poziom...

29.06.2010
19:11
smile
[16]

dresX94 [ Happy Bóbr ]

Nie no stary, przy tobie Sapkowski to frajer o Tolkienie to już nie wspomnę



[edit] smuggler to zawsze znajdzie wielkie talenty :P


spoiler start
Przypomniała mi się książka z Na Luzie w CDA:P
spoiler stop

01.07.2010
20:08
smile
[17]

Mr.t0ster [ Chuck Norris ]

Moze sam nie pisze basni ale przecierz tutaj zalatuje "Wiedzminem" na kilometr.
Gdyby to sapkowski zobaczyl to by zawalu dostal...
Gdyby nie ten okropny smak wiedzimina i dialogi na cale okno w przegladarce to moze bylo by fajne.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.