GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Czy ja żyję w rasistowskiej prafii?

10.01.2010
15:40
smile
[1]

raphunder [ Legend ]

Czy ja żyję w rasistowskiej prafii?

Przed momentem dostałem w ręce ten oto interesujący artykuł dwutygodnika mojej parafii

Jak bardzo trzeba być ograniczonym, aby za wszelkie zło, które czynią rzekomo tylko czarni winić jakąkolwiek muzykę? No oczywiście musiało paść na rap, no bo przecież dzisiejszy pop czy inne są genialne i działają na nasz mózg wręcz rozwijająco. Ktoś mi powie ile jeszcze będzie trwać ta krucjata przeciwko tej kulturze i jak długo będziemy uważani za jakiś pieprzonych blokersów?

10.01.2010
15:54
smile
[2]

zarith [ ]

ale dlaczego się unosisz? przeciez to prawda. hip hop to muzyka agresywna, a szczególnie w swoim amerykanskim wydaniu, i skupiająca się przede wszystkim na seksie, przemocy i łamaniu prawa lub norm moralnych. posłuchaj sobie biggiego, 2paca, bodycount, nwa, wu tangów... czarni tego słuchają, na tym się wychowują, i tacy sie stają. biali i innokolorowi zresztą też, ale u czarnych jest to najbardziej widoczne. i nie wiem skąd ci się ci blokersi wzięli, ten artykuł nie koncentruje się na polskim wydaniu hip hopu gdzie szczytem gangsterki jest peja ze swoja fanatyczną armią 15latków.

10.01.2010
15:59
[3]

Pientashek [ Pretorianin ]

Nie powinieneś przejmować się tego typu artykułami. To nie Ty masz jakiś problem tylko ludzi którzy publikują takie głupoty. Nie chce mi się czytać tych wszystkich głupot. Po kilku zdaniach już mnie głowa bolała. To twoja sprawa jak się ubierasz, czego słuchasz i jak się zachowujesz.

Wszystkie powyższe przykłady są jakimś rzucającymi się w oczy wybrykami na tle rapu, ale stanowią wierne odzwierciedlenie dominujących w nim tendencji. Wystarczy przez jeden dzień przyjrzeć się puszczanym w MTV lub Vivie raperskim wideoklipom, by przekonać się, iż po prostu kipią one seksem i zamiłowaniem do kryminalno-próżniaczego stylu życia. Żaden rasista nie mógłby wymyślić niczego bardziej niszczącego i upadlającego czarnych, aniżeli muzyka rap.


No i co z tego? Kogo to obchodzi? To tylko wideoklipy. Robią niepotrzebną tragedię. Jakiś kretyński zespół z Krakowa rozpowszechnia hasło "JP"... no ale co z tego? Gimnazjalista założy jakąś głupią bluzkę i to wszystko... Przecież nikomu tym krzywdy nie robi. Nie wiem czy dobrze zrozumiałem cały sens tego wątku i artykułu. Pozdrawiam.

10.01.2010
16:00
[4]

Attyla [ Legend ]

Nie wiem co ten tekst ma wspólnego z rasizmem? A jeżeli chcesz czegoś więcej na ten temat poza hasłami zasygnalizowanymi w tym tekście, przeczytaj sobie Scrutona Przewodnik po kulturze nowoczesnej dla inteligentnych. Dobrze by było uzupełnić to czymś jeszcze. Najlepiej z zakresu metafizyki i filozofii politycznej ale dobrze będzie, jeżeli przejdziesz przez Scrutona bez nadmiernego bólu głowy:)

10.01.2010
16:01
smile
[5]

koniec jest blisko [ Generaďż˝ ]

Dobre, dobre i prawdziwe. I wcale nie rasistowskie.

10.01.2010
16:02
smile
[6]

mefsybil [ Legend ]

Nawet Fratello Metallo jest zły wg Kościoła, więc nie ma się czym przejmować.

No oczywiście musiało paść na rap

Taaa...jasne... W "mojej" parafii ksiądz sam rapu słucha i opowiada same pozytywy o nim.

A tak w ogóle, to wybuchnąłem śmiechem czytając fragment o Eminemie. Czy ludzie naprawdę myślą, że ktoś bierze jego teksty na poważnie? Przynajmniej ktoś normalny? LOL. Oczywiście o pozytywnych tekstach nie napisali, a tych Em ma od groma i są rewelacyjne... :|

10.01.2010
16:04
smile
[7]

dawido137 [ tratatat ]


Nie wiem co ten tekst ma wspólnego z rasizmem? A jeżeli chcesz czegoś więcej na ten temat poza hasłami zasygnalizowanymi w tym tekście, przeczytaj sobie Scrutona Przewodnik po kulturze nowoczesnej dla inteligentnych. Dobrze by było uzupełnić to czymś jeszcze. Najlepiej z zakresu metafizyki i filozofii politycznej ale dobrze będzie, jeżeli przejdziesz przez Scrutona bez nadmiernego bólu głowy:)


To już wiem po co nie sięgać żeby nie sfiksować jak attyla.

10.01.2010
16:09
[8]

fresherty [ Jimi Hendrix Rules! ]

Attyla -> Polecasz Scrutona, człowieka który z jednej strony poucza swoich czytelników a'propos norm moralnych, a z drugiej oferuje rozmaitym firmom (znany przykład Japan Tobacco) pozytywną opinię w swoich mini-felietonach w zamian za określoną sumę pieniędzy. Filozof, by pozostać wiarygodnym, powinien postępować zgodnie z głoszonymi przez siebie teoriami - inaczej jest po prostu hipokrytą.

10.01.2010
16:25
[9]

Attyla [ Legend ]

To, co napisałem nie było laurką wypisaną Scrutonowi. Poleciłem młodemu człowiekowi najlepszą książkę opisującą całościowo współczesne trendy antykulturowe.
I prywatne interesy Scrutona - o ile to co napisałeś nie jest fałszem - nie mają na to żadnego wpływu.
Scruton nie ocenia a opisuje.
Ocena przyjdzie sama, gdy już człowiek ma podstawową choćby wiedzę. I gwarantuję - bądzie to ocena różna w stosunku do tego, co przeczytać można w kolorowych magazynach i posłuchać w popularnych rozgłośniach.

10.01.2010
16:31
[10]

sebu9 [ O_o ]

Nie znalazłem tam żadnych rasistowskich treści. Inna sprawa, że tekst jest trochę naciągany pod postawioną (i trochę absurdalną) tezę: "rap powodem zdeprawowania wśród Afroamerykanów".
Zawsze wydawało mi się, że to raczej hip hop i rap (jako element tej subkultury), wywodzą się ze specyficznych środowisk a nie "odwrotnie".
Oczywiście nie można wykluczyć, że słowa piosenki mogą być dla kogoś inspiracją ale bez przesady.

10.01.2010
16:38
[11]

RazPuding [ Konsul ]

rap i hip-hop zdejmuje odium wstydu z pewnych zjawisk, których niegdyś się wstydzono.

doszło do tego, że teraz to nawet w dobrym tonie jest przynależeć do gangu i mieć kumpli po wyroku ;)

10.01.2010
16:38
[12]

Attyla [ Legend ]

sebu
nie zauważyłem, by tekstem tym autor poszukiwał korzeni wskazanych środowisk. Myślę raczej, że podaje on "muzykę" jako źródło reprodukowania negatywnych wzorców.

10.01.2010
16:39
[13]

Emil22 [ Generaďż˝ ]

A jechowi znowu zaczeli lazic po domach...

10.01.2010
16:56
[14]

sebu9 [ O_o ]

[12] - ok, ale negatywne wzorce są "negatywne" właśnie dla "pewnych środowisk", jednocześnie dla innych będą się jawiły jako atrakcyjne/godne naśladowania etc.
Chodziło jak rozumiem o zdanie: Zawsze wydawało mi się, że to raczej hip hop i rap (jako element tej subkultury), wywodzą się ze specyficznych środowisk a nie "odwrotnie"

10.01.2010
17:03
[15]

Attyla [ Legend ]

Nie próbuj tego relatywizować. RP dokonał właściwej, bo adekwatnej redukcji tych wzorców. Oczywiście - jak zawsze - powierzchowne elementy będą atrakcyjne dla rozpieszczonych bachorów z mieszczańskich rodzin, ale zasada jest taka, jak podał ją RP - gangi, przemoc, narkotyki, prostytucja itp. jako jedyna "alternatywa" dla czarnych.

10.01.2010
17:31
[16]

sebu9 [ O_o ]

"[...]rozpieszczonych bachorów z mieszczańskich rodzin[...]" - oraz dzieciaków z osiedli na których co rano ktoś musi zeskrobywać krew z klatki schodowej.


"Oczywiście - jak zawsze - powierzchowne elementy będą atrakcyjne dla rozpieszczonych bachorów z mieszczańskich rodzin" - no i sam widzisz, jak tu nie relatywizować.

Co do jedynej alternatywy. Jak rozumiem jest to alternatywa życia zgodnie z prawem i po Bożemu ? Czyli inaczej mówiąc alternatywa pracy w markecie albo za dolara za godzinę, jako siuśmajtek w barze ? Myślę, że USA (w których nigdy nie byłem) oferują (ze swym nadmuchanym systemem socjalnym) jeszcze jakieś alternatywy - przynajmniej dla tych którzy "chcą".
Niestety ale od relatywizmów nie ucieknę. Bo co innego słuchanie rapu w MTV przez bogatego dzieciaka a co innego słuchanie takich tekstów, wśród osiedlowych ziomków z których większość w domu ma takie patologie, że "ostre teksty" to przy tym właśnie miła odskocznia.

10.01.2010
17:58
[17]

RazPuding [ Konsul ]

a co innego słuchanie takich tekstów, wśród osiedlowych ziomków z których większość w domu ma takie patologie, że "ostre teksty" to przy tym właśnie miła odskocznia.

ale nadal to co piszesz to tylko usprawiedliwianie patologii. chodzi o to, że rozpowszechnianie złych wzorców niepotrzebnie znieczula tzw. "średniaków". widzowie takich widowisk pozbawiani są empatii i ulegają sugestii, że "świat jest k... zły, yhm, joł". pisząc wprost: rośnie tolerancja zła i obojętność

10.01.2010
18:36
[18]

sebu9 [ O_o ]

RazPuding - w którym miejscu usprawiedliwiam jakąkolwiek patologię?

Jedyne co chciałem powiedzieć to:
1. Autor (tekstu z podanego linka) grubo przesadza z przypisywaniem muzyce rap,jak rozumiem, decydującego wpływu na przemiany społeczno-kulturalne wśród Afroamerykanów.

2. Należy odróżnić od siebie popularność muzyki rap (tu definiowanej jako niosąca negatywne wzorce - bez relatywizowania ;) wśród ogółu młodzieży (czarnej czy białej) oraz wśród osób wywodzących się z tzw. patologicznych środowisk. W pierwszym przypadku całe zło polega na atrakcyjnym opakowaniu takich czy innych treści, w drugim zaś przypadku ciężko mi uwierzyć aby muzyka była tym co popycha ludzi do przestępstw.

Podsumowując nie wydaje mi się aby taki czy inny facet gibający się na tle Lamborghini i nagich panienek, miał mieć znaczący wpływ na wzrost niekorzystnych (dla czarnych obywateli USA) statystyk kryminalnych; jednocześnie nie wykluczam, że promowanie takiej muzyki i jej ciągłe słuchanie przez młodzież może mieć na nią negatywny wpływ. Pomijam kwestię kto jest odpowiedzialny za wychowanie, bo jeśli powierza się to zadanie MTV to niczego szczególnego nie należy się chyba spodziewać.

10.01.2010
20:31
[19]

Lutz [ Legend ]

Wszystkie powyższe przykłady są jakimś rzucającymi się w oczy wybrykami na tle rapu, ale stanowią wierne odzwierciedlenie dominujących w nim tendencji.

O to wlasnie chodzi. Pokazane sa tendencje, nie to ze swiat zmierza ku zagladzie.
Sebu9 nie wiem w jakim kraju mieszkasz, ale z tego co widze w londynie jakis sens to ma, mimo ze nie mieszkam w Brixton czy innych typowo czarnych dzielnicach, to pewne "trendy" da sie zauwazyc.

11.01.2010
00:29
[20]

Attyla [ Legend ]

sebu
Czyli inaczej mówiąc alternatywa pracy w markecie albo za dolara za godzinę, jako siuśmajtek w barze?
A co? Praca w barze czy w markecie hańbi jakoś? Lepiej sprzedawać narkotyki, robić za "cyngla" czy wykonywać inne przynoszące duże pieniądze zajęcia?
Czyżby w obliczu niezaspokojonych kaprysów Dziesięć przykazań traciło swoją prawomocność? Jesteś zwolennikiem zracjonalizowanej teorii winy, którą opisałem w wątku o prześladowaniu chrześcijan?

Bo co innego słuchanie rapu w MTV przez bogatego dzieciaka a co innego słuchanie takich tekstów, wśród osiedlowych ziomków z których większość w domu ma takie patologie, że "ostre teksty" to przy tym właśnie miła odskocznia.
"osiedlowi ziomkowie" to produkty indywidualizmu mieszczańskiego. Zreifikowani do wykonywanych czynności ludzie, dla których jedyną znaną szansą na autoidentyfikację jest uczestnictwo w gangu?
Tak. Wiem, że człowiek przy kasie traktowany jako tej kasy wyposażenie może czuć frustrację. Tak. Rozumiem, że budzi to sprzeciw. Pół Kapitału Marks o tym pisał (i diagnozę rzeczywistości uznaję za jedyną udaną część całej jego pracy).
Tyle tylko, że nie widzę powodu, by człowiek traktowany jak rzecz godził się z tym i sam traktował "siebie" jako rzecz dla której jedyną szansą na wyróżnienie i co za tym idzie autoidentyfikację jest obudowanie innymi rzeczami.
Tyle, że do tego trzeba świadomości tego, co się ze mną dzieje. A tej świadomości nie nabędę oglądając dziennik telewizyjny, przerywany reklamami i słuchając idiotycznych tekstów skretyniałych palantów, którzy z przekonywania ludzi do tego, że są tylko rzeczami uczynili sobie źródło własnej autoidentyfikacji.

To wszystko jest skutek oszalałego neoliberalizmem świata zamienionego z krainy tysiąca i jednej nocy w supermarket a raperzy tak właśnie go opisują, dysponując językiem zrozumiałym dla niewykształconych murzynów.

Zatem autor (tekstu z podanego linka) nie przesadza przypisując "muzyce" rap decydujący wpływ na przemiany społeczno-kulturalne wśród czarnych.

Należy odróżnić od siebie popularność muzyki rap (tu definiowanej jako niosąca negatywne wzorce - bez relatywizowania ;) wśród ogółu młodzieży (czarnej czy białej) oraz wśród osób wywodzących się z tzw. patologicznych środowisk
Nie wiem, czy można dokonywać takiego odróżnienia, zważywszy na fakt, że ta antykultura zamienia tych, którzy nie wywodzą się ze środowisk patologicznych w środowiska patologiczne.

W pierwszym przypadku całe zło polega na atrakcyjnym opakowaniu takich czy innych treści, w drugim zaś przypadku ciężko mi uwierzyć aby muzyka była tym co popycha ludzi do przestępstw.
Zrozum, że jedynym, co ci ludzie o mózgach zlasowanych telewizją są w stanie zauważyć jest wyłącznie atrakcyjne opakowanie. Tym samym jakikolwiek walor traci dla nich to, co opakowanie to winno w sobie skrywać. Telewizja, kino, prasa, internet, pornografia, rynek. Wszystko to redukuje człowieka do postaci czynności nabywania. Osoba taka, parafrazując kartezjusza idiotyzmy "kupuje, więc jest rzeczą kupującą". Nie mogąc wykonywać czynności pozwalającej na zauważenie - nie mogąc kupować nie jest już niczym. Dlatego dąży do tego, by kupować. Za wszelką cenę.
Co więcej - taki człowiek zamieniony w rzecz_kupującą traci zdolność postrzegania inaczej niż przez rzeczy i sam dokonuje redukcji wszystkich wokół w rzeczy, których jedyną szansą jest kupowanie. Ten, kto nie kupuje jest niczym.
To "frajer" pracujący w markecie czy w barze, czyli w miejscach, które nie pozwalają mu KUPOWAĆ.

Podsumowując nie wydaje mi się aby taki czy inny facet gibający się na tle Lamborghini i nagich panienek, miał mieć znaczący wpływ na wzrost niekorzystnych (dla czarnych obywateli USA) statystyk kryminalnych
On nie ma wpływu. On jest chodzącą reklamą życia zamienionego w reklamę. Życia, którego jedynym sensem jest zapewnianie zysków firmie Lamborgini, Rebook czy Adidas. Bo to te firmy są jedynym sensem tego świata, co "objawia" każde wydanie wiadomości, gdzie na pierwszym miejscu znajdują się ruchy na giełdzie, wzrost bezrobocia, "konieczność" "uelastyczniania" zasad zatrudnienia, czy nie mniejsza "konieczność" "reformy finansów publicznych".

Nie wypowiadam się tu na temat tych haseł ze słownika neoliberalnej nowomowy. Podaję je jako zawartość przekazu trafiającego do człowieka.

Lutz
O to wlasnie chodzi. Pokazane sa tendencje, nie to ze swiat zmierza ku zagladzie.
Co to znaczy "świat zmierza ku zagładzie"???

11.01.2010
10:40
[21]

Taven [ Generaďż˝ ]

Hmm, antykulturowość hiphopu. Raczej antykulturowość elementów związanych z hiphopem, tej całej gangsterskiej otoczki, trybu życia, tekstów.

Muzyka nie może być antykulturowa, bo jest abstrakcyjna, oderwana od symboli, języka kulturowego, więc nie może być odnoszona do żadnych idei. Możemy mówić o aspektach pozamuzycznych, "o muzyce jako zjawisku", bo te elementy również można wartościować, ale nie mają one nic do samej "esencji", czyli melodii, rytmu, harmonii. Zresztą już w podobnym tonie pisał Kandynski i jakoś nie wydaje mi się, żeby panowie z "Opiekuna" to rozumieli.

Nie czytałem Scrutona, ale obawiam się, że popełnia on ten sam błąd co wszyscy konserwatywni filozofowie sztuki, czyli deprecjonowanie roli konwencji, estetyki, na rzecz ideologizowania (zresztą, co tam konserwatywni, lewicowi w sumie też).

11.01.2010
10:58
[22]

gtowiec [ Kanapka ]

nie uwierzycie ale w mojej parafii Ksiądz słucha metalu naprawdę Ksiądz w końcu to też facet

11.01.2010
16:44
[23]

Attyla [ Legend ]

Taven
Muzyka nie może być antykulturowa, bo jest abstrakcyjna, oderwana od symboli, języka kulturowego, więc nie może być odnoszona do żadnych idei
Pytanie brzmi czy kultura może popełnić samobójstwo? Pytanie brzmi czy człowiek może dokonać tego. Czy zatem kultura jako ludzkie dzieło nie może i w tym względzie upodobnić się do człowieka?
Myślę,że pytania te można pozostawić bez odpowiedzi.

Czy ta "muzyka" oderwana jest od symboli? Nie!
Jej zadanie polega na zaoraniu jałowego gruntu pozostawionego przez postnowoczesność i zasianiu na nim nowej symboliki i nowych wzorców. Zgodnie z programem, który opisałem w poprzednim poście.

Wzorców dostosowanych do człowieka będącego człowiekiem powierzchownie jedynie - "gatunkowo".

Możemy mówić o aspektach pozamuzycznych, "o muzyce jako zjawisku", bo te elementy również można wartościować, ale nie mają one nic do samej "esencji", czyli melodii, rytmu, harmonii.
Właśnie tak. Postkartezjański świat to świat pustych opakowań. Tu nie ma "esencji". Esencja najpierw została stopiona ze zjawiskiem ("opakowaniem") w ramach monizmu a następnie całość zredukowana została do zjawiska samego - równie prawomocnego w każdej odmianie (pluralizm).
Tak jak sam napisałeś - w tym przypadku należy mówić nie tyle o "muzyce" samej ile o "zjawisku muzyki".
Tyle, że w tym samym piecu stopione zostały wszelkie wartości prawomocne. Nawet te, które w mniemaniu pluralistów dały im prawo do dokonania tego, czego dokonali.
W imię "prawa wyboru" usunęli esencję i tym samym pozbawili się tego, o co walczyli. Walcząc o pustkę, pustkę się otrzymuje. Pustkę cywilizacyjną. I nie chodzi tu o brak melodii czy rytmu. Tu chodzi przede wszystkim o esencję - wartości, których nośnikiem było to, co jest niszczone.

Tym samym tekst stanowiący powód dla tego wątku jest prawomocny.

11.01.2010
16:53
[24]

req_ [ Legend ]

Rasizm i KK, to szczyt góry lodowej. Ameryki nie odkryłeś.

11.01.2010
19:03
smile
[25]

HeadShrinker [ Generaďż˝ ]

Wtrącę się na momencik


To "frajer" pracujący w markecie czy w barze, czyli w miejscach, które nie pozwalają mu KUPOWAĆ.

A co? Praca w barze czy w markecie hańbi jakoś?


Mocne słowa. Biorąc pod rozwagę Twoje poparcie Towarzyszu uberKato - dla szkolnej segregacji - w oparciu o zasobność portfela rodziców - zakrawają na większą kpinę niźli to coś dotychczas spłodził. Pamiętasz jak wtedyś napisał, że ludziom mniej zasobnym i mniej zdolnym - należy ukazywać różnice między nimi a "lepszymi"? Pamiętasz jakżeś tłumaczył, że to sprawi, iż oni też będą chcieli "być lepszymi". Niestety kretyn Akwinata, na którego "mądrościach" bazujesz - nie wiedział, że istnieje coś takiego jak reaktancja - a co za tym idzie Ty też nie wiesz, iż takie zjawisko zachodzi - efektem tegoż zjawiska, jest sytuacja, w której ci, którzy mają kijem zostać zachęceni do "bycia lepszymi" - sami biorą kije i niczego prócz portfela od Ciebie nie chcą.



Co do tematu właściwego - autor tekstu podlinkowanego w poście [1] jest dla mnie absolutnym ignorantem - parafrazując Kazika|: "powiedzieć, beznadzieja - to właściwie Cię pochwalić. Pukasz w dno od spodu i chyba musiałbym się napić - aby móc Cię czytać a i to pod warunkiem, że byłby to spirytus z niebieskim opatrunkiem"

Strasznie naiwne wrażenie sprawiają odniesienia do Platona, Sun Tzu i tak dalej. Autorowi przypomnieć by pasowało, że od tamtej pory (od czasu powstawania "bonmotów", które cytuje ) możemy powiedzieć znacznie więcej o człeku i o przyczynach jego zachowania. Jak dla mnie równie dobrze mógł porównać Rap do trąb jerychońskich - tamta "muzyka" wszak zniszczyła mury - ta niszczy czarną społeczność i jak pięknie by to brzmiało. Zmierzam do tego, że równie dobrze mógłby tam wstawić cokolwiek zamiast tych odniesień - sensu by to miało tyle samo.

Jego znajomość tematu jest mocno wikipedyjno-pobieżna. Przykładem może być choćby Eminem i "Giulty Conscience" - tam owszem ów raper wcielał się w "złego anioła stróża" ale zupełnie pominięto szczegół taki, iż w tym samym teledysku występował bodajże Dr Dre - jako "dobry anioł stróż". Z opisu autora wynika bowiem, iż teledysk był mocno jednostronny - namawiano do złego i tyle. Ponadto "kuszeni" byli różni ludzie - nie tylko młody człowiek (z opisu autora można wywnioskować, że to jakiś seryjny gwałciciel,etc, etc)

Co do lżenia matki - podobnież nie miał Eminem łatwego życia ze swoją rodzicielką - stąd takie a nie inne teksty opisywanej piosence - ale tego już pisarczyk się nie dowiedział - w wiki na ten temat nic niema.

Rzecz jasna są jeszcze takie "zjawiska" jak 50cent - o którym niczego dobrego nie można powiedzieć - ale czy aby na pewno muzyka grana nawet przez to indywiduum jest tak groźna?

Popatrzmy na nasze podwórko - pierwsza płyta Liroya "Liroy Albuum" sprzedała się w ogromnym jak na polskie warunki nakładzie - w/g wiki było to 400 K - wcześniej utrzymywano, iż sprzedano ponad 500 K. Do tego dochodzą jeszcze pirackie nagrania. Wniosek z tego prosty - w cholerę ludzi słuchało tej muzyki. Nie można powiedzieć żeby Liroy jakieś inne tematy od raperów z Hameryki poruszał. Potem posypały się jakieś Karramby Slums Attacki, etc. I gdzie ja się pytam rozkład polskiego społeczeństwa? Powinien być już bardzo wyraźny, wszak minęło od tamtych czasów naście lat. No chyba, iż uznamy, że ci czarni w ameryce to w ogóle są kretyni i nie im się równać do nas polaków.

Co jest w takim razie przyczyną "zagłady czarnych" ? nie mam pojęcia - zapewne jest to wypadkowa wielu czynników- ale autor ma to w dupie - zwala to na rap. Tak jak niedouczeni serwisanci komputerowi (nie mam na myśli wszystkich - jeno konkretny typ)- nie wiedząc co było przyczyną awarii - zwalają wsio na gry. Choćbyś nie miał żadnej na dysku - to i tak wina gier. Tutaj mamy to samo - rap i tyle.

Kościół od jakiegoś czasu traci kontakt z młodymi ludźmi. Dominikanie ratują "PR" kościoła - bo im się chce i są w stanie zainteresować młodych kazaniami (Vide msze akademickie, etc) Trzeba więc zacząć szukać winnego tego stanu - Rap jest tak samo dobry jak wszystko inne. Zapewne zwalili by na black metal winę (bo to Szatany i "palkrzyże" panie) ale to w porównaniu z Rapem niszowa muzyka. Belki w swym oku nie dostrzegają. Oddzielają się za to od społeczeństwa - czasem nawet literalnie - kopara mi opadła jak ujrzałem plebanie otoczoną drutem kolczastym - fakt, to Azory krakowskie - to i pasterz mógł się bać. Nie rozumieją tego, że do młodych w obecnym czasie trzeba wyjść - oni nie przyjdą - ale do tego trzeba umieć schylić głowę i nie bać się, iż "korona" z tejże spadnie.

Popracowałby katabas jeden z drugim jako street worker - zobaczyłby życie ludzi, którym się już nawet do kościoła nie chce chodzić, którzy słuchają rapu - bo w sumie to jedyna muzyka, która opisuje ich otoczenie i ich samych.

Autorowi tekstu z kolei wypadałoby polecić choćby takie utwory jak



oraz



Jak się by wsłuchał to może by zrozumiał, że nie wszystkie piesnki Hip Hopowe to opowieści o tym jak to dobrze gwałcić, palić i rabować (kolejność dowolna) i rzecz jasna dziesionować leszczy!

P.S. Tak wiem - Peja ostatnio kazał obić na koncercie jakiegoś typa pozbawionego instynktu samozachowawczego - nie zmienia to w żadnym stopniu przesłania pierwszej piosenki.

P.P.S. - Nie, nie jestem fanem hip hopu specjalnym. Ale jeśli spodoba mi się coś to będę tego słuchał niezależnie od tego jaka to muzyka, etc.



11.01.2010
19:17
[26]

sebu9 [ O_o ]

Attyla

"sebu
Czyli inaczej mówiąc alternatywa pracy w markecie albo za dolara za godzinę, jako siuśmajtek w barze?
A co? Praca w barze czy w markecie hańbi jakoś? Lepiej sprzedawać narkotyki, robić za "cyngla" czy wykonywać inne przynoszące duże pieniądze zajęcia?
Czyżby w obliczu niezaspokojonych kaprysów Dziesięć przykazań traciło swoją prawomocność? Jesteś zwolennikiem zracjonalizowanej teorii winy, którą opisałem w wątku o prześladowaniu chrześcijan? "

Apeluję o niewyciąganie zdań z kontekstu i czytanie ze zrozumieniem. Zresztą zdaje się że doskonale rozumiesz co miałem na myśli, o czym świadczy zdanie:
"Oczywiście - jak zawsze - powierzchowne elementy będą atrakcyjne dla rozpieszczonych bachorów z mieszczańskich rodzin"
- sam widzisz, to co dla jednych jest "atrakcyjne" dla innych może być atrakcyjne w zupełnie innym znaczeniu.

Należy rozróżnić na ile ten nieszczęsny rap jest w stanie sprawić by ludzie chcieli wziąć sprawy w swoje ręce przy pomocy pistoletów. Czy też może chwycili by za nie, bo są deprawowani jeszcze od momentu zanim nauczą się wyraźnie powiedzieć "50cent"? Pomijając co by ich do takiego "brania sprawy w swoje ręce" skłoniło.
Może 10 przykazań nigdy nie zdążyło (nie miało szansy) się uprawomocnić? Będę się upierał, że powody do zmian tych (niepełnych i podanych niechlujnie) statystyk jakimi posłużył się autor tekstu, leżą zupełnie gdzie indziej niż w "muzyce zniszczenia". Muzyka ta nie wzięła się znikąd, nie spadła na Afroamerykanów jako Boska plaga. Tak samo jak Afroamerykanie nie wzięli się w USA przypadkiem i nie stali się obywatelami równej (co biali) kategorii. Ale dość na temat tego tekstu, który wyrzuciłbym do kosza gdyby trafił do mnie w wersji papierowej.



"Życia, którego jedynym sensem jest zapewnianie zysków firmie Lamborgini, Rebook czy Adidas." - sensem jego życia jest zapewnianie zysków samemu sobie. To korporacje zabijają się o to aby ktoś z celebrytów zainteresował się ich gadżetem i pokazał go w swoim teledysku. Nabijaniu kobzy służą też własne kosmetyki czy odzież, to dopiero sztuka - zarabiają więcej na tej całej otoczce niż na sprzedaży płyt. Ale to nie jest tylko domeną rapu. To po prostu show biznes we współczesnym wydaniu. Nie podoba mi się to ale widzę jednak różnice, między "rozpieszczonym bachorem" kupującym płyty i bluzę ze swoim "idolem" a przestępcą, który rzekomo stał się nim pod demonicznym wpływem tekstów Eminema.

"To wszystko jest skutek oszalałego neoliberalizmem świata zamienionego z krainy tysiąca i jednej nocy w supermarket a raperzy tak właśnie go opisują, dysponując językiem zrozumiałym dla niewykształconych murzynów.

Zatem autor (tekstu z podanego linka) nie przesadza przypisując "muzyce" rap decydujący wpływ na przemiany społeczno-kulturalne wśród czarnych."
-
Dobrze to ujmujesz. Dla niewykształconych murzynów. (Zresztą jak zwał tak zwał, można równie dobrze powiedzieć murzynów z nizin społecznych.) I chwilę potem następne zdanie w którym przyznajesz rację autorowi. No chwileczkę ale czegoś tu nie rozumiem. Skoro twierdzisz, że rap ma decydujący wpływ na przemiany społeczno - kulturalne wśród murzynów a jednocześnie zauważasz, że to jednak muzyka posługująca się językiem trafiającym do niewykształconych warstw, to żeby uznać rap za tak istotny czynnik wpływający na negatywne przemiany(mówię tu np. o przestępczych statystykach), należałoby chyba założyć, że wszyscy czarni są niewykształceni. Oczywiście żartuję ale robię to celowo. Chcę tylko powiedzieć, że negatywne wzorce i (ich nośniki) w społeczeństwach nie rodzą się same z siebie i nie zaczynają nagle bombardować niewinnych obywateli, deprawując ich i sprowadzając na drogę prowadzącą wprost do przestępstwa. Muszą brać gdzieś swoje źródło.

Tak czy inaczej cały tekst pana Salwowskiego jest naciągany. A skoro rap zrodził się na murzyńskich przedmieściach i jest zarazem zagładą czarnej Ameryki to może lepiej niech ta zagłada wreszcie się dokona. Przecież nie będziemy żałowali tych co ukręcili sobie bicz na własne plecy. ;)

12.01.2010
22:12
[27]

Imak [ Generaďż˝ ]

Początek artykułu całkiem prawdziwy, pierwszy dziwny dla mnie fragment to:
[...]Już Platon mawiał: „Gdy zmieniają się treści muzyczne, zmieniają się prawa rządzące państwem”. Starożytny chiński cesarz Szan ostrzegał zaś, iż symptomem upadku społeczeństwa jest popularność zmysłowej i agresywnej muzyki. Z kolei, żyjący 25 wieków temu, chiński strateg wojskowy, Sun Tzu, będący zarazem autorem osławionej „Sztuki wojny” radził, by w walce z nieprzyjacielem podsuwać mu „zmysłowe piosenki i muzykę”.
Muzyka zniszczenia.[...]

[...]Po tym już sam pojazd, może i nie słucham rapu, ale uważam iż są to na siłę naciągane negatywne fakty, którymi chce się zasłonić resztę, najgłupsza statystyka to:
Materiał tam zawarty, choć liczył zaledwie 60 minut, zawierał 226 wulgaryzmów oznaczających stosunek płciowy, 163 razy używał słowa „dziwka”, 87 razy opisywał stosunek oralny, zaś 117 razy wymieniano tam jasno sprecyzowany termin odnoszący się do genitaliów żeńskich i męskich.[...]

To było nawet zabawne.

13.01.2010
11:42
[28]

Attyla [ Legend ]

sebu
sam widzisz, to co dla jednych jest "atrakcyjne" dla innych może być atrakcyjne w zupełnie innym znaczeniu.
To jest właśnie to, o czym pisałem. Indywidualizm mieszczański. najbardziej prymitywna forma indywidualizmu zsekularyzowanego wymyślona przez egzystencjalistów.
Co zrobić, żeby każdy był "inny"? Wystarczy wmówić mu, że nie istnieje żadna osobowość wewnętrzna, zaś wszystko, co nas odróżnia od innych to przedmioty, którymi się otaczamy. Teraz policz sobie. 2 przedmioty produkowane w pięciu odmianach każdy. Ile z tego wyjdzie "wyróżniających się" "osobowości"?

A jedną z najistotniejszych potrzeb ludzkich jest wyróżnienie się z tłumu. Wtedy w myśl indywidualizmu mieszczańskiego wystarczy kupić sobie trampki w kolorze lub sposobie sznurowania innym niż cała reszta i voila!

I na tym właśnie żeruje omawiane zjawisko. Wystarczy rodzaj "muzyki" innej niż wszystko, co znane dotychczas i uzyskujemy piękne złudzenie odrębności. Wrzuć do tej "muzyki" wulgaryzmy i uzyskujesz wielbicieli odrębnych "artystów". Niech ci "artyści" żerując na poczuciu frustracji jeżdżą przy tym jaguarami albo innymi takimi i niech pochodzą lub mówią o sobie, że pochodzą z nizin społecznych (przykładem ta angielska była księżniczka, co to zginęła w samochodzie ze swoim gachem - bodaj cię, zapomniałem jak jej było) a natychmiast tysiące do swojego złudzenia odrębności uzyskują złudzenie nadziei, że można wydobyć się ze stanu tak im doskwierającego.
Zauważ, że złudzenie to pozbawione jest planu realizacji - za to umieszczone w klimacie przemocy, wulgarności i agresji. W takich warunkach w zasadzie nie ma dla tych ludzie innego wyjścia poza ulicą.

sam widzisz, to co dla jednych jest "atrakcyjne" dla innych może być atrakcyjne w zupełnie innym znaczeniu.
Atrakcyjne jest wszystko, co daje złudzenie inności.
- W pierwszej kolejności gówniarz chce odróżniać się od rodziców (pokłosie rewolucji 67'). Tu wystarcza zwykle tzw. "subkultura młodzieżowa", prochy, orgie itp., co jeszcze bardziej uprzedmiotawia i tym samym zwiększa a nie zmniejsza frustrację (początkowo zmniejsza, ale z czasem lawinowo zwiększa)
- W drugiej kolejności gówniarzeria chce różnić się od siebie wzajemnie. Tutaj z kolei dochodzi do uczestnictwa w gangach, grupach kibiców itp źródłach wyróżnienia się siłą i agresją.
- W trzeciej kolejności gówniarzeria nie znajdująca "spełnienia" w dwóch poprzednich ścieżkach stara się uciec od samego siebie i od siebie się wyróżnić, co produkuje oczywiste i nieusuwalne konflikty, frustrację, próby samobójcze wreszcie.

Należy rozróżnić na ile ten nieszczęsny rap jest w stanie sprawić by ludzie chcieli wziąć sprawy w swoje ręce przy pomocy pistoletów.
To znaczy na ile ludzie chętnie wybiorą ścieżkę łatwą i nie wymagającą pracy nad sobą? Pomyślmy... Weźmy pod uwagę jeszcze i brak funkcjonujących wzorców nakłaniających do wyboru ścieżki właściwej (abstrahuję od sentymentalnych produkcji hollywood w rodzaju Zakonnicy w przebraniu, które banalizują tą drogę i ograniczają do zachęcania do uczestniczenia w świętowaniu jako stanu permanentnego i to jeszcze w odniesieniu do "rynku" tolerującego wyłącznie indywidualności funkcjonujące wyłącznie w sferze zmaterializowanej)...
Wychodzi mi, że może zachęcić do przyjęcia takiego rozwiązania.

Może 10 przykazań nigdy nie zdążyło (nie miało szansy) się uprawomocnić?
Nie zdążyło? Kpisz czy o drogę pytasz? A może "uprawomocnienie" jesteś w stanie akceptować wyłącznie jako totalne podporządkowanie wszystkich temu kodeksowi? Na takie coś nie mam innej, poza gestem puknięcia się w czoło, odpowiedzi.

Muzyka ta nie wzięła się znikąd, nie spadła na Afroamerykanów jako Boska plaga. Tak samo jak Afroamerykanie nie wzięli się w USA przypadkiem i nie stali się obywatelami równej (co biali) kategorii.
Czarnych sprowadzono jako niewolników. Co z tego? Zwłaszcza, że minęło "trochę czasu" od końca wojny secesyjnej, Zwłaszcza, że od pewnego czasu mają u siebie polityczną poprawność, która zakłada politykę rasistowską skierowaną przeciw "białasom".
Zresztą jeszcze do niedawna czarni żyli tak jak wszyscy. Owszem. Biednie. Owszem, prócz barier majątkowych ograniczały ich i bariery społeczne a nawet ideologiczne (skrajnie darwinowski i narodowy rasizm). Ale obecnie wszystkie te bariery znacznie zelżały a skutki są natychmiastowo odwrotne od tych, których domagał się niejaki Martin Luter King.

Najwyraźniej czarni nie chcą się ucywilizować.

To korporacje zabijają się o to aby ktoś z celebrytów zainteresował się ich gadżetem i pokazał go w swoim teledysku.
Nie rozumiem o co ci chodzi. Czyżbym napisał gdzieś, że zredukowanie pragnienia dobra do pragnienia zysku wpływa pozytywnie na proces reifikacji?
Celebryci to idole w sensie szamanicznym. To symbole, które funkcjonują jako "bóstwa" same_w_sobie. Takie samobieżne złote cielce.
Zajrzyj no do Starego Testamentu i dowiedz się w jaki sposób Żydzi czcili swojego złotego cielca? Czy bardzo to odbiega od tego, co opisujemy? oczywiście, jeżeli wziąć pod uwagę celną diagnozę rzeczywistości pieniądza pozostawioną przez marksa.

Skoro twierdzisz, że rap ma decydujący wpływ na przemiany społeczno - kulturalne wśród murzynów a jednocześnie zauważasz, że to jednak muzyka posługująca się językiem trafiającym do niewykształconych warstw, to żeby uznać rap za tak istotny czynnik wpływający na negatywne przemiany(mówię tu np. o przestępczych statystykach), należałoby chyba założyć, że wszyscy czarni są niewykształceni.
Zdaje się, że spór między nami dotyczy używania słowa "decydujący". jest to kwestia oceny i gustu (tak - właśnie tak!) a gusta znajdują się poza dyskusją.
Ty uważasz, że człowiek jest autonomiczny wobec rzeczywistości a ja twierdzę, że autonomiczność jest tylko częściowa i coraz bardziej zmniejszająca się wraz z postępującą reifikacją istoty ludzkiej. Ja uważam, że ludzie wchłaniani przez "subkultury" przechodzą przyspieszony "kurs" reifikacji a ty w myśl doktryny Jedynego ignorujesz jakiekolwiek wpływy na osobowość.
Na tym właśnie polega różnica pomiędzy doktryną "Jedynego" i doktryną indywidualizmu mieszczańskiego. Jedyny to istota autonomiczna wobec wpływów zewnętrznych a człowiek indywidualizmu mieszczańskiego to istota podlegająca koniecznościom bez reszty. Odnosząc się do indywidualizmu mieszczańskiego wywołuję protest wynikający z tego, że odwołuję się do indywidualizmu mieszczańskiego a nie doktryny Jedynego.
Jak jednak wcześniej napisałem - mniejsza o różnice w źródłach, skoro skutki są te same w jednym i drugim przypadku. Niezależnie od tego, czy człowiek z radością przemienia się w wyznawcę trampków czy siebie w trampkach otrzymujemy ten sam produkt w postaci skrajnie egoistycznej jednostki, gotowej postrzegań rzeczywistość WYŁĄCZNIE przez pryzmat własnych potrzeb.

i jest zarazem zagładą czarnej Ameryki to może lepiej niech ta zagłada wreszcie się dokona
O nie! To nie jest zagłada czarnej ameryki. To jest zastępowanie dominacji białych przez dominację czarnych. I dopóki, dopóty, spojrzenie dotyczyć będzie rasy, będę protestował. Ale rasa czy kolor to tylko symbol. Tu chodzi o zamianę dominującej do niedawna kultury zachodu w dominację kultury niewolniczej. Kultury, w ramach której człowiek jest wyłącznie szmacianą laleczką w zmiennych wichrach konieczności.

Imak
pierwszy dziwny dla mnie fragment to:
Co w tym dziwnego? odniesienia do autorów starożytnych są właściwe i niezafałszowane.
Nie widzę w tym też nic zabawnego. No - może poza tym, że niedługo "santaclaus" zacznie zapewne występować w uniformie szamana i odprawiać będzie obrzędy voodoo w przerwach między rozwalaniem łbów różnych "motherfuckerów":D

13.01.2010
14:48
smile
[29]

HeadShrinker [ Generaďż˝ ]

Co w tym dziwnego? odniesienia do autorów starożytnych są właściwe i niezafałszowane.

A, że sens takich odniesień w stosunku do otaczającej nas XXI wiecznej rzeczywistości jest żaden - to już insza sprawa :D

13.01.2010
22:00
[30]

sebu9 [ O_o ]

Attyla
Odchodzisz trochę od tematu. Ja tylko zabrałem głos w sprawie artykułu co go tu raphunder przytoczył.


A jedną z najistotniejszych potrzeb ludzkich jest wyróżnienie się z tłumu.
-

Nie to nie jest jedna z najistotniejszych potrzeb. Może pozornie ludzie chcą się wyróżnić ale robią to zazwyczaj w bardzo powierzchowny sposób. Raczej chcą wtopić się w tłum. No chyba, że "wyróżnieniem się z tłumu" nazwiesz identyfikowanie się z taką a nie inną grupą w celu odróżnienia się od innej grupy. Przy czym i tu potrzeba odróżnienia się przegrywa moim zdaniem z potrzebą identyfikacji.


Nie zdążyło? Kpisz czy o drogę pytasz? A może "uprawomocnienie" jesteś w stanie akceptować wyłącznie jako totalne podporządkowanie wszystkich temu kodeksowi?

Kpię i pytam: Czym dla Ciebie jest prawomocność Dziesięciu przykazań ? I przy okazji odpowiadam: nie nie jest to dla mnie totalne podporządkowanie danemu kodeksowi, musi to być przynajmniej zaistnienie warunków do wykształcenia (wpojenia i utrzymania) jakiegokolwiek kodeksu moralnego/zbioru norm/Dziesięciu przykazań itp. Powiesz, że bredzę - być może; że takie kodeksy są uniwersalne, nieśmiertelne itd. itp. - ok. Sama świadomość, że z jakiegoś powodu ludzie robią tak a nie inaczej nie wystarcza.



Najwyraźniej czarni nie chcą się ucywilizować. (i tekst poprzedzający)
No jak to nie, przecież widzisz jak intensywnie się "cywilizują". Wystarczyło im trochę "wolności" a już przegonili białych (i to nawet w statystykach kryminalnych) :)


Zdaje się, że spór między nami dotyczy używania słowa "decydujący". jest to kwestia oceny i gustu (tak - właśnie tak!) a gusta znajdują się poza dyskusją.

Przy pierwszym zdaniu uwierzyłem w sens dyskutowania na forum! Bo właśnie to słowo można by faktycznie uznać za istotę "sporu". Ale po co dopisywałeś w zdaniu następnym, że jest to kwestia... gustu. Nie wiem, najwyraźniej inaczej rozumiemy znaczenie tego słowa ale zaczynam się zastanawiać, co jeszcze w takim razie można by pod ten gust podciągnąć? I powiem więcej... albo nie bo wyjdę na lewaka albo i jeszcze gorzej.


"Ty uważasz, że człowiek jest autonomiczny wobec rzeczywistości [...]"

Ja chciałem tylko powiedzieć, że nie mogę się zgodzić z takim, powiedzmy, ciągiem przyczynowo-skutkowym:
"Praprzyczyna tego, że Czarni mają przesrane" lub po prostu "Czarni"----> Czarni przybywają do ameryki (i bynajmniej nie była to wycieczka krajoznawcza) ----> Czarni jako mniejszość pozbawiona większości praw ----> sytuacja Czarnych z oporami ale ulega systematycznej poprawie ---> Oficjalne (przynajmniej na papierze) zrównanie praw (Czarni jeszcze jako wzór wszystkich cnót)----> Ni stąd ni zowąd pojawiają się źli raperzy i... rapują ---> Zaraza rozlewa się wśród Murzynów siejąc spustoszenie

Bo czy to nie jest przypadkiem tak, że ten nieszczęsny rap jest raczej objawem (i diagnozą zarazem) niż przyczyną (czy jedną z przyczyn).

14.01.2010
11:14
[31]

Attyla [ Legend ]

sebu
Odchodzisz trochę od tematu. Ja tylko zabrałem głos w sprawie artykułu co go tu raphunder przytoczył.
Ja też:) Tyle tylko, że dodaję temu tekstowi uzasadnienie, które nie jest oczywiste dla człowieka posługującego się odmiennym kodem komunikacji. Bez tego usunięcia "przemilczenia" w sytuacji różnicy kodów komunikacji, komunikacja nie jest możliwa.

Nie to nie jest jedna z najistotniejszych potrzeb. itd.
"Wyróżnienie" jest innym wobec "przynależności" tylko pozornie. Obie te wartości są dążeniami o przeciwnych wektorach, choć obie prowadzą do tego samego celu: identyfikacji samego_siebie. Wyróżniając siebie nie można - przynajmniej na poziomie urzeczowionym (tj. tego, co "wyszło_z_nas") - wyróżnić się wyróżnić się totalnie. Wykluczając siebie z grupy A stajemy się tym samym osobą przynależną grupie B.
Ten błąd logiczny (błąd polegający na złudzeniu możliwości totalnego wyróżnienia w przestrzeni urzeczowionej) leży zresztą u podstaw utopii indywidualizmu mieszczańskiego, tak jak błąd polegający na złudzeniu możliwości totalnego wyalienowania z rzeczywistości otaczającej jest fundamentem idei Jedynego.

Może pozornie ludzie chcą się wyróżnić ale robią to zazwyczaj w bardzo powierzchowny sposób.
Ludzie stykają się ze sobą głównie na płaszczyźnie urzeczowionej (produkty ekspresji, czyli "wychodzenia_z_siebie" są już przedmiotami. innymi słowy tekst, który czytasz jest przedmiotem), przez co bardzo łatwo ową łączność do przedmiotów zredukować. Stąd zresztą to złudzenie powierzchowności a nawet pozorności wyłączania. Owszem - wyłączanie/wyróżnianie polega na tworzeniu urzeczowionych słupów granicznych pomiędzy "ja" i "oni". Jednak nie można redukować postrzegania rzeczywistości do tych słupów jedynie:) Na tym polega zresztą podstawowy zarzut, jaki stawiam narodowcom, choć sam siebie za Polaka uważam. Ja jest zawsze nieprzedmiotowe, choć w przedmiotach znajduje granicę pomiędzy "ja" i "oni". Oczywiście tylko w granicach filozofii egzystencjalnej. Ta zaś z definicji zawiera w sobie podstawowe sprzeczności wyłaniające się z absurdu kartezjańskiego ("tańczę, więc jestem tańcem").
One z kolei nikną natychmiast, gdy "ja" znajduje granicę z "oni" w Bogu, chociaż niejako "w prezencie" uzyskujemy z kolei niezliczoną ilość aporii, które dla człowieka przekonanego o własnej boskości nie są do zaakceptowania.

Czym dla Ciebie jest prawomocność Dziesięciu przykazań ?
Prawomocność jest i nie jest "dla mnie". Jest i nie jest "wobec mnie". Dekalog jest częścią mnie, choć "ja" nie jest autonomiczne wobec rzeczywistości a zatem świat "ja" nie jest przedmiotem poza_czasem. Stąd zresztą nieustanne pytania etyczne o to, co "należy" czynić w takiej a takiej sytuacji. Nasze człowieczeństwo zaś polega na tym, że owych pytań w sobie nie tłumimy, lecz dajemy im priorytet rozstrzygania. Bez wartości nie ma rozstrzygania a zatem bez wartości nie ma człowieczeństwa. Stąd zresztą Kantowskie cogito ma sens, choć niepotrzebnie odwraca perspektywę postrzegania, co musiało doprowadzić do tego, do czego doprowadziło.

Powiesz, że bredzę - być może; że takie kodeksy są uniwersalne, nieśmiertelne itd. itp. - ok. Sama świadomość, że z jakiegoś powodu ludzie robią tak a nie inaczej nie wystarcza.
Nie powiem, że bredzisz. Powiem, że niepotrzebnie odwracasz perspektywę postrzegania. Dekalog może "obowiązywać cię" wtedy jedynie, gdy uznasz go za coś wyłącznie "wobec siebie", z czego wynika, że "ja" jest przezeń "ograniczane". Tymczasem jest tak, że Dekalog "jest częścią mnie", w związku z czym może być "wobec" tylko części mnie, jeżeli zechcę siebie rozbić. Na przykład na "czysty rozum" - cogito i czyste zwierzę. Obydwa podejścia - jako skrajne - są błędne. Człowiek nie jest ani czystym rozumem ani czystym zwierzęciem. Człowiek jest skażony swoją cielesnością, przy czym "skażenia" nie należy odczytywać jako czegoś należącego do sfery ocennej (mówiąc o człowieczeństwie z konieczności wchodzimy na obszar nie objęty językiem).
Jesteśmy jacy jesteśmy. Nasza cielesność skazuje nas na odczuwanie bycia głównie. redukowanie się jednak do bycia jedynie jest redukowaniem siebie do postaci przedmiotu/ rzeczy, która może być środkiem i nie może być celem (bo jedynym celem w takim układzie może być jedynie własne "ja" - nawet urzeczowione).

No jak to nie, przecież widzisz jak intensywnie się "cywilizują"
Myślę, że nie jest to coś, z czego można sobie swobodnie dworować. Jest to "rzecz" śmiertelnie poważna.

Nie wiem, najwyraźniej inaczej rozumiemy znaczenie tego słowa ale zaczynam się zastanawiać, co jeszcze w takim razie można by pod ten gust podciągnąć?
Rozumiemy je tak samo, choć poruszając się po terytorium nieurzeczowionym, język z konieczności staje się narzędziem wysoce niedoskonałym, boć przecie urzeczowia "to", co urzeczowionym być nie może.

Tu z konieczności dokonywać musimy stosować słowa nie jako znaki rzeczywistości materialnej ale jako urzeczowiony symbol tego, co materialnym nie jest. To podstawowa trudność wszelkich rozważań metafizycznych.

Ja chciałem tylko powiedzieć, że nie mogę się zgodzić z takim, powiedzmy, ciągiem przyczynowo-skutkowym:
A to zależy tylko od tego, czy wolisz szklankę postrzegać jako do połowy pełną czy jako do połowy pustą:) Stąd zresztą napisałem, że jest to kwestia gustu, choć - zgodzę się - nie jest to słowo adekwatne - choć konieczne, skoro nie ma alternatywy:)
Masz rzeczywistość zastaną, którą kopiujesz w siebie w procesie poznania. W zależności od procedury "kopiowania" uzyskujesz taki a nie inny jej obraz, co w najmniejszym stopniu nie wpływa na przedmiot poznania.
Dlatego zredukowaliśmy przedmiot sporu do użycia słowa "głównie", które jest dystynkcją - symbolem zaangażowania a nie przedmiotem poznania:) Twoja szklanka jest do połowy pusta a moja do połowy pełna, choć nadal jest to ta sama szklanka:D

14.01.2010
20:39
[32]

sebu9 [ O_o ]

człowieka posługującego się odmiennym kodem komunikacji. - Delikatnie to ująłeś :) W żadnym momencie nie mam zamiaru udawać, że filozofia (historia filozofii) czy np. nauki społeczne są w obszarze hmm... moich "kompetencji" (nie licząc filozofii przyrody którą byłem zmuszony się "zainteresować" - choć też w dość specyficznym zakresie). Stąd może bierze się moje naiwne spojrzenie na pewne kwestie.


Tu z konieczności dokonywać musimy stosować słowa nie jako znaki rzeczywistości materialnej ale jako urzeczowiony symbol tego, co materialnym nie jest. To podstawowa trudność wszelkich rozważań metafizycznych. - Tak się zawsze zastanawiałem, co było pierwsze myśl czy słowo? Może faktycznie jakaś tam istota rzeczy (czy jak tam tego nie nazywać) będzie zawsze poza słowem.

Tymczasem jest tak, że Dekalog "jest częścią mnie", w związku z czym może być "wobec" tylko części mnie, jeżeli zechcę siebie rozbić. - Czyli coś jak z góry ustalone (oraz uniwersalne) prawo moralne ?

Masz rzeczywistość zastaną, którą kopiujesz w siebie w procesie poznania. W zależności od procedury "kopiowania" uzyskujesz taki a nie inny jej obraz, co w najmniejszym stopniu nie wpływa na przedmiot poznania. - Cała "otoczka" kopiowania ma moim zdaniem decydujący wpływ na samo kopiowanie. Czyli inaczej: pies zawsze pozostanie psem choćby nazywać go kotem ale dla jednych będzie (bo tak zostanie "skopiowany") milusińskim a dla drugich materiałem do wytopienia smalcu czy krwiożerczą bestią. Moim zdaniem musi być po prostu jakaś "podatność gruntu" (którą np. nazwałeś rozwydrzonymi bachorami ) by właśnie takie a nie inne czynniki miały szansę zadziałać a inne przeciwnie - nie.

15.01.2010
11:22
[33]

Attyla [ Legend ]

sebu
W żadnym momencie nie mam zamiaru udawać, że filozofia (historia filozofii) czy np. nauki społeczne są w obszarze hmm... moich "kompetencji"
"Kompetencji"??? Jakie "kompetencje trzeba mieć do tego, by myśleć??? Czymże jest filozofowanie jeżeli nie poszukiwaniem odpowiedzi na dręczące człowieka pytania?
Zostało postawione pytanie, na które każdy z nas próbuje odpowiedzieć. Jeżeli próbę taką podejmuje więcej niż jedna osoba, to wynik tego procesu będzie skutkiem dyskursu.
Ergo - masz "kompetencje" do filozofowania. Choćby dlatego, że jesteś człowiekiem a nie zwierzęciem.

Tak się zawsze zastanawiałem, co było pierwsze myśl czy słowo? Może faktycznie jakaś tam istota rzeczy (czy jak tam tego nie nazywać) będzie zawsze poza słowem.
No i masz pytanie czysto metafizyczne. Odpowiedź na nie nie ma znaczenia praktycznego (tj. nie pozwoli nam szybciej np. wykopać rowu) ale już sam fakt jego sformułowania rodzi potrzebę otrzymania odpowiedzi.
Można nawet spróbować unieważnić to pytanie pytanie pytaniem - a co to ma za znaczenie? ale nie wpłynie to na raz zrodzoną potrzebę.

Niektórzy nawet twierdzą, że pytanie o to co było pierwsze: jajko czy kura było pierwszym pytaniem filozoficznym (to żart oczywiście:))

Czyli coś jak z góry ustalone (oraz uniwersalne) prawo moralne ?
Ponieważ mamy poczucie siebie samego i poczucie innych - z konieczności jesteśmy istotami moralnymi i każde z naszych wyborów pociąga w sposób naturalny pragnienie odpowiedzi na pytanie "jak należy czynić?", które jest przecie pytaniem moralnym. Stąd powstaje intuicyjne założenie, że istota ludzka ma pewien zasób norm podstawowych - niejako "wbudowanych" w jej człowieczeństwo. Norm, które dają odpowiedzi przynajmniej na pytania podstawowe. Już sam ten fakt daje nam układ odniesienia, w ramach którego nasze życie nabiera sensu. Bez niego życie nasze byłoby zlepkiem nic nie znaczących wydarzeń.
Podobny problem dotyczy historii. Bez takiego podstawowego systemu, zbudowanego na wierze i nadziei każde wydarzenie jest tylko faktem, który sam w sobie nie jest znakiem, w związku z czym nie niesie ze sobą żadnych informacji. Weźmy chociażby to czym różnią się od siebie np. zniszczenie Sodomy i Gomory a splądrowanie Rzymu przez Wandalów. Obydwa fakty są faktami tylko - wydarzeniami, które spowodowały określone skutki, ale też pozbawione są same w sobie jakiegokolwiek komunikatu, dzięki któremu dzieje uzyskują jakiś sens. Może to być augustyniańskie przekonanie o istnieniu siły, która interweniuje w tym świecie, choć pochodzi ze świata zupełnie innego i choć wyraźnych śladów swoich interwencji nie pozostawia ale może też być to heglowski Zeitgeist, który pozwolił np. marksowi stworzyć swoją niedorzeczną teorię rewolucji komunistycznej jako konieczności dziejowej, czy który tkwi mocno w słowie "postęp", które uzyskuje swoje znaczenie jedynie w kontekście konieczności dziejowej znajdującej swoje korzenie/umocowanie/rację w minionych wydarzeniach historycznych.
Stąd też wniosek, że skoro czujemy siebie i innych i skoro odczucie to rodzi potrzebę uzyskania ratio dla wszystkiego, co nas otacza, to i potrzeba ta dotyczy naszego tu istnienia. Brak uzasadnienia rodzi poczucie porażki i beznadzieję a racja daje nam cel i nadzieję.
To, co mnie zdumiewa, to twierdzenia różnych domorosłych "myślicieli", dla których jedynym ratio jest brak ratio a nadzieja tkwi w jej odrzuceniu. Co więcej - ich zdaniem porzucenie ratio jest racjonalne!:D

W każdym razie bez tego podstawowego "systemu operacyjnego" mieszczącego w sobie zarówno poczucie "On","ja", "ty", "on", "oni", poczucie dobra i zła a także i tego, co należy robić nie bylibyśmy ludźmi. Nie bylibyśmy ludźmi, gdyby nasz świat nie krążył lub krążył wokół jednego tylko punktu po kolistej orbicie wokół "ja" tylko. Tymczasem Nasza orbita jest z natury elipsą i zawiera dwa punkty odniesienia: "ja" i "On" - Bóg. I to daje nam stabilność, układ odniesienia, cel i nadzieję.

Czyli tak - zostaliśmy skonstruowania wraz z podstawowym zasobem norm nadającym nam energię, motywację, cel, sens i wolę życia.

Czyli inaczej: pies zawsze pozostanie psem choćby nazywać go kotem ale dla jednych będzie (bo tak zostanie "skopiowany") milusińskim a dla drugich materiałem do wytopienia smalcu czy krwiożerczą bestią. Moim zdaniem musi być po prostu jakaś "podatność gruntu" (którą np. nazwałeś rozwydrzonymi bachorami ) by właśnie takie a nie inne czynniki miały szansę zadziałać a inne przeciwnie - nie.
Masz rację. Kłopot tylko w tym, że niejako "po drodze" od detronizacji Boga pojawił się marksistowski obraz rzeczywistości, w której wychodzi się od założenia, że istotą człowieczeństwa jest nie człowieczeństwo właśnie - czyli to, o czym pisałem powyżej a jego nieustanne zmaganie się z oporem rzeczywistości zastanej. W ramach takiego spojrzenia na świat, nie jest on nam DANY, ale jest przez ludzi TWORZONY. W związku z tym nie ma istotnego kota czy psa, skoro z psa można zrobić kota i na odwrót:).

15.01.2010
12:52
[34]

Maziomir [ Generaďż˝ ]


baranom na pohybel

16.01.2010
11:55
smile
[35]

sebu9 [ O_o ]

Attyla
Nie mówiłem o kompetencji do filozofowania. To nawet brzmiałoby absurdalnie. Mówiłem o historii filozofii czy historii myśli filozoficznej - jak kto woli.


Co do "zasobu norm podstawowych" które dawać mają odpowiedź na pytania natury moralnej. Skoro każdy posiada taki "zasób norm" to chyba jest coś nie tak z ich uniwersalnością (popatrz na te przerażające statystyki). A może pytanie "jak należy czynić ?" jest dla niektórych wyłącznie pytaniem natury "egzystencjalnej". :)


Powiem szczerze co mnie tak ubodło w treści tego artykułu (a raczej czego brak).

Jeśli chce się podawać dane statystyczne to należy robić z głową. Nie będę tu narzekał na brak źródeł - wierzę, że dane są prawdziwe (muszę też wierzyć, że metodyka ich tworzenia miała jakieś ręce i nogi). Ale brak danych na temat pozostałych mniejszości oraz ludności białej (dotyczy to oczywiście tylko pierwszych przytaczanych statystyk)

Autor słusznie zauważa, że rap wyłonił się i stał się popularny stosunkowo niedawno. Z chęcią poznałbym jak też wyglądały statystyki kryminalne zanim rap zaczął "dudnić w każdym murzyńskim domu".

"W jednym z wywiadów mówił: W gruncie rzeczy gang nie jest niczym złym. Jeśli odrzucisz przemoc, pozostaje wspólnota, która trzyma się ze sobą nawet, kiedy jest źle. Gang daje ci wiarę w siebie i poczucie, że gdzieś jednak masz swój dom. Nie wyjaśniał przy tym jednak, w jaki sposób da się oddzielić gangsterski tryb życia od stosowania przemocy." - Oczywiście, że nie sposób tego oddzielić. Ale ten okrutny i zły do szpiku kości Ice-T widzi to czego nie chce chyba zauważyć autor. Może fascynacja takim a nie innym stylem życia wynika z pragnienia posiadania czegoś czego się nie miało (lub nie miało się okazji zaznać) a nie z tego, że rap sam w sobie ma doprowadzać Afroamerykanów do (samo!)zagłady.


"Człowiek ten trafił do serc dzieci i nastolatków dzięki tekstom, w których, m.in.: wyznaje, iż zamordował żonę [...]" - z pewnością


"Wszystkie powyższe przykłady są jakimś rzucającymi się w oczy wybrykami na tle rapu, ale stanowią wierne odzwierciedlenie dominujących w nim tendencji."

No to albo są wybrykami albo wiernym obrazem głównych tendencji. To coś w stylu: "wszyscy będą wiedzieli jakie jest moje zdanie ale nikt się nie przyczepi jeśli to odpowiednio sformułuję". Mniej więcej w tym samym stylu wypada zestawienie tytułu, przytoczonych cytatów Platona (i innych) ze zdaniem "Zapewne przyczyny narastających wśród czarnych mieszkańców USA procesów destrukcji są złożone" - Równie dobrze mogę napisać: "Przyczyną upadku Cesarstwa Rzymskiego była encefalopatia ołowicza szerząca się wśród elit, choć pewnie problem był bardziej złożony" (w domyśle: mam to w dupie, że był bardziej złożony bo zaświtał mi w głowie fajny tytuł artykułu i pod taka właśnie tezę mam zamiar go napisać)

A w sprawie wisienki na torcie w postaci: "Żaden rasista nie mógłby wymyślić niczego bardziej niszczącego i upadlającego czarnych, aniżeli muzyka rap." spuszczę zasłonę milczenia

skończyłem :)

16.01.2010
23:20
[36]

Attyla [ Legend ]

sebu

Mówiłem o historii filozofii czy historii myśli filozoficznej - jak kto woli.
A - to. No w tym nie masz się też co przejmować, bo i ja nie mam na ten temat żadnej usystematyzowanej wiedzy. Jedyną osobą, co do której kwalifikacji w tym względzie mam pewność jest Kalgan, ale on nie chce się w naszych wątkach udzielać:).

17.01.2010
12:07
[37]

Attyla [ Legend ]

sebu
Skoro każdy posiada taki "zasób norm" to chyba jest coś nie tak z ich uniwersalnością (popatrz na te przerażające statystyki).
Każdy też ma dwie ręce, dwie nogi i głowę, choć nie każdy np. głowy używa. W tych kwestiach, o których mówimy mamy z jednej strony pewien zestaw "wbudowanych" reguł a z drugiej ideologię wolności totalnej, czyli w zasadzie po raz kolejny odgrzany ruseański pasztet "szczęśliwego dzikusa". Cywilizacja traktowana jest jako element opresyjny wobec "natury ludzkiej" rozumianej jako stan z jednej strony "czystego rozumu" - tj. stan, w którym człowiek pozbawiony jest wszelkich konieczności cywilizacyjnych i społecznych a z drugiej afirmuje wszelkie swoje odruchy animalne. Jeżeli "stan natury" jest przeciwstawiany cywilizacji, to dążenie ku "powrotowi" do "stanu naturalnego" polega na przeciwstawianiu się wszelkim objawom cywilizacji. Tym samym "postępem" nazywane jest cofanie się do poziomu zwierzęcia tylko.
W ten sposób "wolna wola" zastępowana jest katalogiem wzorców mających uczynić z człowieka "szczęśliwego dzikusa", czyli zwierzę po prostu.

I to prowadzi do tego, co czym sam napisałeś. Skoro wzorów postępowania nie można poszukiwać w tym co być powinno, bo przeczy to "naturze ludzkiej", to należy wzorów poszukiwać w tym co jest - w egzystencji. Skoro zatem kobiety są redukowane do czynności kopulacji, to wzorcem jest nie skromność i wierność niewieścia ale wręcz przeciwnie - zachowania przyjęte wśród dziwek portowych. W co zresztą graj mężczyznom zamienionym w samce po prostu.

Jeśli chce się podawać dane statystyczne to należy robić z głową.
No cóż... Ja także uważam, że odnoszenie się do statystyk jest błędem. Tyle, że ja w ogóle odrzucam statystyki jako argument, ponieważ stanowią one element odwoływania się do tego co jest a nie tego co być powinno. Z drugiej strony dla zindoktrynowanych ludzi fakt nie istnieje, dopóki główny urząd statystyczny tego nie potwierdzi.

To zresztą widać wyraźnie po następnym twoim zdaniu:
Ale brak danych na temat pozostałych mniejszości oraz ludności białej (dotyczy to oczywiście tylko pierwszych przytaczanych statystyk)
Wykazujesz tu, że brak ci tych wiadomości i brak ów powoduje brak uznania rzeczywistości za rzeczywistą.

Może fascynacja takim a nie innym stylem życia wynika z pragnienia posiadania czegoś czego się nie miało (lub nie miało się okazji zaznać) a nie z tego, że rap sam w sobie ma doprowadzać Afroamerykanów do (samo!)zagłady.
Pragnienia to zjawiska o największej śmiertelności. każde pragnienie bowiem umiera w momencie jego zaspokajania. Stąd wniosek, że nie warto koncentrować się na pragnieniach. Trzeba koncentrować się na czymś, co nie jest efemerycznym wytworem poczucia braku stwierdzonego przez ludzkie receptory.

Ten zaś ice-cośtam hołduje tylko i wyłącznie zapotrzebowaniom stawianym przez ciało i zapotrzebowania te traktuje jako prawomocne i bezwzględnie obowiązujące dlatego tylko, że są, przy czym ani jemu ani całej reszcie tej bezmózgiej hałastry nie wie i wiedzieć nie chce czym jest życie bez pragnień jakichkolwiek - co jest każdego z nich ideałem.
Chcesz porszaka? Już samo pragnienie posiadania stanowi wartość najwyższą i nie istnieje nic, co by ową "wartość" mogło przewyższyć. Życie ludzkie? Przecież to nie jest życie pragnącego...
Tym samym sklep jest świątynią hołdowania samemu_sobie zredukowanemu do worka na gotowe rzeczy a pieniądze są tym, co otwiera podwoje do krainy "szczęścia" bycia samym_sobą.

Koncepcja Jedynego prócz skrajnego egocentryzmu zakłada także nakaz konformistyczny, który zawiera w sobie stwierdzenie, że taki Jedyny gotów jest maszerować w każdym szeregu, byle tylko ów nakaz zrealizować. SS? NKWD? Gang uliczny? No problem! Problemem jest poczucie deficytu a nie środki służące do tego poczucia usunięcia!

I jeszcze jedno.
Mam wrażenie, że tym, co ci przeszkadza jest wizja katastroficzna przez autora tekstu formułowana. Zapewne masz rację. Tyle, że nie widzę powodu, by twierdzić, że wizja upadku społeczeństwa jest nieprawomocna z tych samych powodów, dla których uzasadnioną jest wizja przeciwna. Autor tekstu wpisuje się w odwieczną tradycję skodyfikowaną w rzymskim powiedzeniu "o tempora o mores". I nie możesz mieć mu tego za złe. To rzecz naturalna i niefalsyfikowana - jak całość odnoszenia się do tego co było, jako do jedynej rzeczywistości, do jakiej mamy dostęp. To, co stanowi w tej wizji problem jest mitologizacja tej przeszłości, która - zwłaszcza modernistycznym szaleńcom - nakazuje twierdzić, że to bujda na resorach a nie rzeczywistość.
Mit jednak to system komunikowania się wartości z człowiekiem. To płaszczyzna, na której następuje spotkanie tu i teraz z tym co było i dopóty, dopóki to co było nie występuje jako zestawienie faktów nic nie znaczących, dopóty komunikacji takiej nie ma. Czy jest to to skutek czy przyczyna heglowskiego Zeitgeista wyrokować nie jestem w stanie. Faktem jednak jest, że konkurentem dla z konieczności zmitologizowanej przeszłości jest rojenie tylko. I to rojenie pokrewne "naukowemu komunizmowi" - tj. przeświadczeniu, że dzieje układają się we wzór określony, którego poznanie daje możliwość:
1. tej przyszłości określenia;
2. określenia konieczności, którym nasze bycie jest poddane.

znowu muszę kończyć...

17.01.2010
15:12
[38]

Attyla [ Legend ]

O państwie bożym św. Augustyn napisał na wieść o zdobyciu i złupieniu Rzymu przez Wandalów. Obecnie stawia mu się zarzut, że przesadził nieco z tą wizją końca świata. Jednak zarzut ten jest nieuzasadniony, jeżeli wziąć pod uwagę, że świat Augustyna - świat rzymski - rzeczywiście niedługo po tym fakcie zakończył swoje bytowanie. Nie był to co prawda widok spektakularny - nadający się na ekranizację a la 2012 (o ile dobrze zapamiętałem numer:)). Nie zmienia to jednak faktu, że świat takim, jakim znał go św. Augustyn odchodził - kończył się. To samo można powiedzieć o świecie europejskim.

O ile świat rzymski zastąpił świat barbarzyńców germańskich, o tyle świat Europy zastępują światy barbarzyńców tureckich, arabskich czy murzyńskich. I mi na przykład się to nie podoba, w czym zgodny jestem z autorem tego tekstu.

23.01.2010
10:46
[39]

Yaboll [ Generaďż˝ ]

Obawiam się że to się nigdy nie skończy. Tak samo jak nagonka na Metal niektóre odmiany Rocka jak i inne gatunki muzyczne które stoja w opozycji do tego co jest normą i propagują bunt przeciwko ogulnoprzyjętemu systemowi norm. Te gatunki muzyczne juz zawsze bedą potępiane, jak i ludzie ich słuchający których będzie sie próbowało naprostować i nawwrócic na jedynie poprawna postawe.

23.01.2010
11:13
smile
[40]

Gmp3 [ Chuck ]

Ale o christian rapie to Kościół już nie słyszał...

23.01.2010
11:28
[41]

siwCa [ Legend ]

Gmp3, ja też nie słyszałem. BTW to musi być straszne gówno.

23.01.2010
11:42
[42]

Raziel [ Action Boy ]

sam sporo przesłuchałem rapu, zwłaszcza wykonanwców o których mowa w artykule i powiem jedno:

strasznie mnie wkurza hipokryzja krytykujących tu osób. Co jest nie tak w tym artykule? jest napisany nieco sztywnym językiem ("niewiasty" itp) i tyle. Nic więcej, wszystko reszta to prawda. Co to ma wspólnego z rasizmem, czy "poglądy zachodu" już do nas dochodzą i wszelka krytyka czegoś co stworzył murzyn jest od razu rasizmem? to wszystko prawda, utwory zwłaszcza współczesnych wykonawców takich jak 50 cent obrażaja co się da, nawet samych murzynów i promują styl życia - narąb się, naćpaj i przeruchaj i taka jest prawa. Po co sie denerwować, co tu jest kłamstwem? tacy jesteście mądrzy bo siedzicie tutaj w Polsce gdzie nie musicie sie bać, że z za rogu wyskoczy murzyn z nożem bo w autobusie na niego dziwnie spojrzaliście.

23.01.2010
11:58
smile
[43]

fifek9000 [ Samotny Bohater ]

osobiście nie słucham czarnego rapu i nie przepadam za nim , jednak nie mam nic przeciwko temu , to już taki styl muzyki który jest od wielu lat to tak jakby zabronić rocka czy metalu , jeśli chodzi o teorie rasizmu to zgadzam się z kolegą wyżej

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.