GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Opowieść o kotku :)

28.11.2009
22:00
[1]

EartH [ Pretorianin ]

Opowieść o kotku :)

Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocie.

Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy- a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem.

Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako, że to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki- nie nastręcza mi to wiele problemów.

Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj- niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć.

Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i „myśleć”. Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, wypierdalać więc. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane- ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść- taka technologia po prostu.

Czasem kot skacze na klamkę ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę upierdalał- a wtedy wiadomo- wąż.

Dobrze więc- uporządkuję- żona- delegacja, ja praca- wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem- ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni- więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały skurwiel jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja pierdolę. Nie ni chuja to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest kurwa za duży- żeby przejść tym syfonem.

Ale słyszę tylko pizdut- oż kurwa no to nie mogło mi się zdawać- coś ciężkiego poszło w pion. Kurwa wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot kurwa popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek. Lecę kurwa na dół do piwnicy- choć może powinienem od razu do schroniska- zanim wróci moja żona- nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego skurwiela z białą krawatką, nie było jej kilka dni może się nie połapie.

Ale chuj – najpierw do piwnicy- zbiegam po schodach, słucham coś drapie w rurze, pion kawałek płaskiej rury, miauczy- jest kurwa, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie- to chuj przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za chuja trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje. Znalazłem taki wziernik gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici kici. Ni chuja, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten kurwa głąb zamiast przyjść do mnie to kurwa chce iść tam skąd przyszedł czyli do góry w pion. Ja go wołam a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół.

No pojebało i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem- i ni chuja- uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda- fight fire with fire- ogień zwalczaj ogniem. Zatkałem tą rurę przy wzierniku deszczułkami którymi używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla- geberit i woda w dół- bombs gone. I bieg do piwnicy.

Po drodze słyszę jak się przewala po rurach- podziałało.

Wbiegam do piwnicy i kurwa koniec świata. Nie ma moich deszczułek- no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w chuj i kota też nie słychać już.

Ja pierdolę. Kurwa gdzie ta rura teraz idzie- coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów- może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze. Biegnę na ulicę, jest studzienka- mam nadzieję, że to od mojego domu.

Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery- najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl auto stoi na ulicy- mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny- poszło aż zakurzyło.

Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie.

Smród jak cholera ale złażę tam- ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. Kurwa mam w aucie, chujowa ale może starczy.

Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije- przywykłem po chwili. Zaglądam i jest oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja pierdolę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi a na dodatek ktoś mi zwali tą pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości.

Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie, taśmy samoprzylepne, plastry żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś wpizdu. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tą otwartą studzienkę nie wpierdolił bo na ulicy ciemno.

Sąsiad kurwa- ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc a teraz chuj złamany stoi i się dopytuje.

Co mam mu kurwa powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację?

Idźżesz w chuj pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach- a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje.

Wracając do kota- bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe- więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie.

Kurwa drugi sąsiad przyszedł- po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa- kurwa ludzie to są barany.

Idę do domu, obie wanny pełne, ognia- spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma chuja to go musi wygonić albo utopić.

Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy a tego skurwiela dalej nie wylało z kąpielą.

Kurwa mać- urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki- w chuj- jak się to gdzieś przytka to będę miał przejebane.

Znowu do domu po drugi pogrzebacz bo trzeba zamknąć ten pierdolony dekiel.

Wchodzę- a ten skurwiel kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja pierdolę! Jak on kurwa wyszedł- którędy? Ano kurwa wziernikiem w piwnicy- zostawiłem otwarty. Ja kurwa stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Zajebie. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. Kurwa mać. Przynajmniej kuleje.

Straty- zajebane łazienki, w obu przelała się woda z wanien, zajebana piwnica- bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do wyjebania, brezent z reklamą firmy- poszedł w chuj, latarka- w chuj, pogrzebacz w chuj.

Afera na ulicy jak chuj.

28.11.2009
22:01
smile
[2]

palpen [ Centurion ]

A iź pan w hój

spoiler start
Nie chce mi się czytać :P
spoiler stop

28.11.2009
22:04
smile
[3]

gnoll [ Legend ]

MEEEEEGA :D:D I juhc że dostanę po rankingu bo wątek z racji dużej ilości łaciny pójdzie się paść - musiałem to napisać :D

28.11.2009
22:13
smile
[4]

szarzasty [ Mork ]

czemu mnie nigdy takie przygody nie spotykają

28.11.2009
22:16
[5]

adriano15 [ Pretorianin ]

przeczytalem cale. historia troche az nie do uwierzenia:D

28.11.2009
22:18
[6]

fire [ Spacz ]

Co tam łazienka, co tam piwnica, co tam pościel. Najważniejsze, że kotek cały :3

28.11.2009
22:19
smile
[7]

FunBreaker [ I will fall ]

Zejebiaszcze! :)

28.11.2009
22:21
[8]

Emil22 [ Generaďż˝ ]

Ja pierdole pozamaiatal:D Wypas :d Prawie z krzesla spadlem :lol:

28.11.2009
22:26
smile
[9]

NeroTFP [ Senator ]

Mocne!

Ten fragment mnie zniszczył:

Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja pierdolę. Nie ni chuja to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest kurwa za duży- żeby przejść tym syfonem.

28.11.2009
22:26
smile
[10]

Glob3r [ Tots units fem força ]

Ostrooo :D:D

28.11.2009
22:27
smile
[11]

smuggler [ Advocatus diaboli ]

ZMyslone od poczatku do konca. Kotek skaczacy do kibla (mimo, ze koty nie cierpia wody), za petem (nienawidza zapachu) dymu i takie tam.

28.11.2009
22:28
[12]

nutkaaa [ inz arch Panna B ]

W momencie jak przeczytałam jak kibel wciągnął kota musiałam zrobić sobie 10min przerwy na dojście do siebie xD

28.11.2009
22:29
smile
[13]

Gasto [ Konsul ]

Jeśli to autentyk to mogę współczuć, moja lepsza polowa tez sobie kotka na wychowanie wzięła i wszystko to przerabiałem...

28.11.2009
22:36
smile
[14]

botemjestem [ Legionista ]

jezu .... rolf hahahahha padłem : )

28.11.2009
22:40
smile
[15]

Schygneth [ Generaďż˝ ]

Historia zabawna, ale zmyślona.

28.11.2009
22:41
smile
[16]

Hilos [ Pretorianin ]

Aż sobie zapisałem na kompie :D

28.11.2009
23:00
smile
[17]

Pik [ No Bass No Fun ]

Przepraszam, ze zapytam: To mialo byc smieszne?
W ktorym momencie?

28.11.2009
23:11
[18]

Maziomir [ Generaďż˝ ]

żona musi wybrać - ty czy kot - jeśli czyta to doradzam wybrać kota

28.11.2009
23:14
smile
[19]

polak111 [ Legend ]

Tak głupie, że aż śmieszne :D

Co tam, że zmyślone :P

28.11.2009
23:20
[20]

Tomus665 [ Legend ]

Pik -> W każdym momencie, trzeba spojrzeć poza swój czubek nosa a zrozumiesz. Jakoś 95% wpisów tutaj jest "haha" tylko jeden stary tetryk nie rozumie dlaczego to jest śmieszne.

28.11.2009
23:24
smile
[21]

Hilos [ Pretorianin ]


Ciekawe czy naprawdę kiedyś się zdarzyła taka historia:)

28.11.2009
23:29
[22]

Maziomir [ Generaďż˝ ]

Dwoch starych tetrykow Tomus - może nie każdego bawi bycie idiotą i plagiaty?

28.11.2009
23:30
[23]

faust7 [ FullMetal Alchemist ]

Autor nigdzie nie napisał że to jego historia lub że to w ogóle autentyk... Wkleił tu po prostu tekst... O ja *****... wciągło kotka... Dawno się tak nie uśmiałem... Jeśli autentyk to współczuję...

28.11.2009
23:31
[24]

kubinho12 [ Gooner ]

Nie rozumiem sensu takich historii, gdzie niby mają być oddane emocje, których nie było. Cała historia jest zmyślona, dlatego tak mówię.

28.11.2009
23:33
smile
[25]

Czagap [ Konsul ]

Ha... Ha... Ha ??
Znaczy, że jak co drugie słowo to 'kurwa", to tekst automatycznie robi się śmieszny?

Autor tekstu obraził mnie fragmentem o sąsiadach ochoczo wskakujących w studzienki kanalizacyjne. Nie jestem aż tak głupi, żeby wieżyc w coś takiego...


[26] Auć! :/ Zdecydowanie tej siły nie przeceniam. Ten tekst jest nawet poniżej poziomu takiego grafomana i debila jak ja :P.

28.11.2009
23:35
smile
[26]

szarzasty [ Mork ]

Nie jestem aż tak głupi, żeby wieżyc w coś takiego...

ale na tyle głupi żeby napisać "wierzyć" przez "ż". Zdecydowanie nie powinieneś przeceniać siły swojego intelektu.

28.11.2009
23:37
[27]

zombie czu-czu [ Slowhand ]

Kurde,ludzie kocham was !!!

28.11.2009
23:38
smile
[28]

MajkelFPS [ Frag Per Second ]

Pocieszne;D

28.11.2009
23:40
smile
[29]

palpen [ Centurion ]

Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę upierdalał- a wtedy wiadomo- wąż.

Ahahah to mnie rozpierdoliło do konca :D

28.11.2009
23:40
smile
[30]

koniec jest blisko [ Generaďż˝ ]

Mimo skrzywionego humoru i wypicia 6 drinkow, rowniez mnie to nie rozbawilo...

Moze za malo k..wa, k...wa?

28.11.2009
23:41
smile
[31]

mackof [ Prypiat ]

Prawdziwe, czy nieprawdziwe - ŚWIETNE!

28.11.2009
23:42
smile
[32]

wojak5 [ CR9 ]

hahah

28.11.2009
23:59
[33]

Maziomir [ Generaďż˝ ]

wolę jednego kota niż stu z was

29.11.2009
00:05
[34]

Fett [ Avatar ]

Śmiesznie napisane, ale takiego farmazoństwa dawno nie wiedziałem...

Maziomir - podpisuje się rękami i nogami. Koty to zajebiste stworzenia ^^

29.11.2009
13:37
[35]

EartH [ Pretorianin ]

nie pisałem że to jest autentyk (może jest) + wrzuta do kategorii dowcip, mnie rozbawiła dlaczego nie miałaby rozbawić innych :)

30.11.2009
18:01
[36]

kong123 [ Legend ]

Z moim kotem to by było niemożliwe - jest tak spasiony że jak wlazł sąsiadowi na płot to sztachetę wyłamał na której siedział :)

Historyjka nawet jeśli nie prawdziwa to fajnie się czytało i uśmieszek na twarzy był...

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.