-bartek [ Centurion ]
Znak drogowy "nie dotyczy mieszkańców".
Witam, moja mama ma małą firmę i jedyne miejsce, gdzie można przy niej zaparkować to wielkie, za dnia puste podwórko z zakazem wjazdu i zapisem "nie dotyczy mieszkańców". Brat jak zawsze zostawił tam auto, ale jakaś ekipa budowlańców dość mocno przypieprzyła mu w zaparkowane auto (pogięte blachy itd.).
Czy brat mógł tam stać? Jest sens dzwonić na policje, czy i on dostanie mandat?
Herr Flick [ Wyjątek Krytyczny ]
Zakaz zakazem - ale to co zrobili tamci ludzie to czysty wandalizm karany prawnie.
O ile wiem, w Polsce nie dano nam jeszcze prawa samosądu...
Dzwoń na Policję i już - wątpię aby został ukarany mandatem, co najwyżej upomnieniem.
yo dawg [ 1979 ]
Ani mama ani brat nie jest mieszkańcem, więc samochód nie miał prawa tam stać. A to, że nigdzie nie ma miejsca, tych wyżej będzie guzik obchodzić.
Herr Flick, wchodzę na środek autostrady i zostaję potrącony. Trwałe uszkodzenie ciała, akt wandalizmu ze strony kierowcy, czy moja wina?
wysiu [ ]
"Dzwoń na Policję i już - wątpię aby został ukarany mandatem, co najwyżej upomnieniem."
Chyba ze za nieuzasadnione marnowanie czasu policji, do kolizji bez ofiar nie nalezy ich wzywac..:)
smalczyk [ Senator ]
Jeśli brat jest mieszkańcem bloku pod którym zaparkował to oczywiście miał do tego prawo.
Herr Flick [ Wyjątek Krytyczny ]
do kolizji bez ofiar nie nalezy ich wzywac
Zawsze należy ich wzywać, niezależnie od konsekwencji - protokół ze zdarzenia musi być.
W następnej kolejności dzwonić do towarzstwa ubezpieczeniowego.
Dumper [ Pretorianin ]
yo dawg -->
potwierdza sie powiedzonko, ze kazdy polak to prawnik, finansista, informatyk i ekspert od reprezentacji narodowej..
Herr Flick [ Wyjątek Krytyczny ]
yo dawg ---> o czym Ty do mnie rozmawiasz? Głowa Cię nie boli?
Podstawa porównania jak najbardziej trafna ale zważywszy na okoliczności i brak utraty zdrowia - to jest nie na miejscu.
jasonxxx [ Szeryf ]
Zawsze należy ich wzywać, niezależnie od konsekwencji - protokół ze zdarzenia musi być.
Nieprawda, ten idiotyczny przepis obowiązywał przez jakiś czas jeszcze niedawno, teraz jest to niekatualne. Na szczęście został równie szybko zdjęty jak został wprowadzony.
W przypadku kolizji bez ofiar notatka/protokół od policji dla towarzystwa ubezpieczeniowego jest zupełnie zbędny, może byc przydatny co najwyżej jeśli ktoś prowadzi jakąś prywatną kolekcję tego typu rzeczy.
Niestety duża część kierowców nie wie jak się zachować w przypadku zdarzenia drogowego i w przypadku byle stuknięcia od razu wzywa policję. Ci zazwyczaj jak już przyjadą się krzywią, że marnuje się ich czas (calkiem zresztą słusznie) - co najwyżej zbadają wszystkich alkomatem, wlepią mandat i do widzenia.
reik [ Pretorianin ]
-bartek: jak poważna stłuczka to niech dzwoni. Nawet jak dostanie mandat to mniej go to będzie kosztowało (50zł na moje oko) niż naprawa u blacharza. A notatka policji z kolizji skutecznie zamyka usta ubezpieczycielowi, który nie chciał by wypłacić odszkodowania (sam właśnie testuję).
matmafan [ Alexander Degtyarev ]
Jak wie kto to zrobił to niech dzwoni, może ich osądzić o uszkodzenie/zniszczenie czyjejś własności. Pewnie dostanie mandat ale jak uszkodzenia są duże to niech dzwoni.
smalczyk [ Senator ]
jason --- w polskich realicha wzywanie policji niemal zawsze jest koneiczne bo rzedko bywa by któras ze strona wzięła na siebie odpowiedzialność za zdarzenie - a w takiej sytuacji tylko ocena policji jest miarodajna dla ubezpieczyciela
jasonxxx [ Szeryf ]
Jasne, jak się ma pecha i trafi na tępaka, który w bezdyskusyjnej sytuacji mimo wszystko się upiera, że to nie jego wina to warto zadzwonić po policję. Różnica będzie taka, że za swoją głupotę dodatkowo dostanie mandat.
Herr Flick [ Wyjątek Krytyczny ]
Stanson ---> jakkolwiek zgadzam się, że policji nie należy wzywać do kolizji bez ofiar, tak do aktów wandalizmu uważam, że tak.
W każdym bądź razie nie szkodzi zadzwonić pod 997 i opisać zajście - niech centrala zadecyduje.
smalczyk [ Senator ]
No i tak to niestety wygląda - juz kilka razy bylem świadkiem stłuczki gdzie wina była ewidentna (zwykłe gapiostwo i puknięcie w zadek), a mimo to trzeba było dzownić po niebieskich bo dojść do porozumienia nie można było.
ttomcioo [ Poszukiwacz Przygód ]
Poza tym, zdarzają się bardziej sprytni, którzy do winy niby się przyznają, ale potem przed ubezpieczycielem się wypierają. A polityka niektórych towarzystw ubezpieczeniowych, o której słyszałem (jeśli ktoś zna sytuację lepiej, niech zaprzeczy), żeby nie uznawać protokołów spisanych przez strony na miejscu, a jedynie oświadczenia bezpośrednio u nich - tylko takich napędza i lepiej dmuchać na zimne.
xanat0s [ Wind of Change ]
Dokładnie, niektórzy ludzie są naprawdę głupi i nawet przy 100% ich winie nie chcą się przyznać i trzeba wzywać policję.
Miałem ostatnio taką właśnie sprawę - brat prowadził, skręcił na parking i już na drodze na parkingu z prawej strony wyjechał mu skuter - to brat hamuje (turlaliśmy się jakieś 10-20 km/h), przepuścił skuter, mija jakaś sekunda i bum, coś nas walneło w tyłek. Wysiadamy, okazało się, że kobieta nie zachowała ostrożności. Zjechaliśmy z drogi na miejsca parkingowe co by nie blokować ruchu i zaczyna się ustalanie co i jak. Wmawiamy jej, że to jej wina, bo nie zachowała odstępu - a ona na to, że wcale nie, bo to wina skutera (odjechał od razu, pewnie nawet nie zauważył, że babka nas walnęła), który nagle wyjechał i przez niego my musieliśmy nagle hamować. Nic nie zdały się argumenty, więc postanowiliśmy, że dzwonimy na policję - jak się nie chce przyznać inaczej się nie da. Policjanci przyjechali, od razu jej powiedzieli - to pani wina, ma pani dwie możliwości - przyznać się, wypisać na kartce szczegóły zdarzenia dla ubezpieczyciela i odjechać, albo to my wszystko zrobimy, ale przy okazji dostanie pani mandat. Ona, że to wina skutera etc. Na to policjanci, że nawet jeśli, to ewentualnie mogliby go ukarać za stworzenie zagrożenia na drodze (faktycznie, wypadł jak strzała - ale miał pierwszeństwo), ale tak czy siak to jej wina. Skapitulowała, przyznała się, a policjanci pojechali.
No i po co w ogóle przyjeżdżali? Całość załatwilibyśmy w 15 minut, a takto przedłużyło się do 45, bo jeszcze czekaliśmy aż przyjadą...