GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Ciekawostki (Duchy)

08.10.2002
23:16
smile
[1]

Kade [ Senator ]

Ciekawostki (Duchy)

Witam wszystkich zainteresowanych:)
Zastanawialiście się kiedyś co dzieje się z nami po śmierci???
Czy zmieniamy się w duchy???
Czy one wogóle istnieją???
I czy mają wpływ na nasze życie???
Jeśli interesuje was ten temat zapraszam do prowadzenia dyskusji .



Link do poprzedniej części (Piramida Cheopsa):

08.10.2002
23:21
[2]

Funthom [ Always with Morith ]

Moim zdaniem duchy istnieja.Czlowiek nie zyje na tym swiecie kilkadziesiat lat tylko po to zeby potem zamienic sie w nawoz.Jakas czesc nas na pewno pozostaje.Czy mozna to nazwac duchem to nie wiem.Kazdy z nas moze to inaczej interpretowac.

08.10.2002
23:23
[3]

Satoru [ Child of the Damned ]

O cześć Kade, dawno się nie widzielismy:)) Jestem oczywiscie zaiteresowana dyskusją, moze odpowiem na pytania... 1)zastanawialam sie, co sie z nami dzieje po smierci i doszłam do wniosku, ze gdyby nasze zycie sie skonczylo, ot tak - jakby ktoś przeciął wstęgę byłoby to za łatwe... mysle ze wracamy... w innych wcieleniach... niewykluczone ze jako duchy... jesli tak to ciekawa jestem czy jestesmy swiadomi swego porpzedniego zycia? czy mozemy dowolnie rozpatrywac wybrane z niego fakty? 2)jak wyzej:) 3)Myslę, ze wiele zjawisk da się wytłuamczyc naukowo... jednak powtarzam, swiat jest zbyt skomplikowany... albo nasza nauka nie dorosła do jego poziomu... 4) maja wplyw, po 1 zobaczenie ducha jest na pewno niezapomnianym doswiadczeniem, dla osob ktore sie zajmuja okultyzmem to jest jedna z podstawowych spraw... mysle ze jesli istnieja to moga nam pomagac, podpowiadac... dziekuje za uwage:)))

08.10.2002
23:25
[4]

Kade [ Senator ]

Funthom-->Ja uważam że gdy umieramy wchodzimy w nowe życie "duchowe" jest to bardziej zaawansowany etap życia. A jak myślicie duchy pomagają nam w życiu???

08.10.2002
23:31
smile
[5]

spoxmaster [ główny kozak ]

Kade --> mozemy łatwo sprawdzić czy istnieją, ja mam tu okno mieszkam na 4tym piętrze, jak jutro spotkasz spoxa wyjadajacego z Twojej lodówki to wtedy istnieją

08.10.2002
23:33
[6]

Kade [ Senator ]

Satoru -->My wogóle się nie widzieliśmy:)) I widzę że z pytaniem trochę się spóźniłem. Moim zdaniem duchy mają wpływ na nasze życie wydaje mi się że są one wszędzie i pomagają nam na swój sposób. Może niektórzy wezmą mnie za idiotę ale: Bardzo często gdy jestem sam w domu odnosze wrażenie że ktoś jeszcze jest ze mną i obserwuje mnie . Dziwne uczucie, gęsia skórka mnie wtedy łapie i takie uczucie osoby "silniejszej" obok. Ahh wtedy poprostu ubieram się i wychodzę.

08.10.2002
23:34
[7]

~Łupieżca~Umysłów~ [ sp. z o.o. ]

Witam Bardzo ciekawy temat . Osobiście lubie takie rzeczy jak spirytystyka i inne temu podobne ( nie praktykuje ) . Uważam ,że duchy istnieją , natomiast co dzieje się z nami po śmierci nie mam zielonego pojęcia ,czy wkraczmy w inne życie ,czy też nie . Można by tu przytoczyć stwierdzenie jakiegoś egzorcysty ( niestety nie pamiętam jakiego ) " piekło jest tu na Ziemi " - jest w tym troche prawdy :) . Nigdy nie miałem przyjemności widzieć ,lub mieć jakąkolwiek styczność z takim paranormalnym zjawiskiem . Wiem jednak z opowieści ( głownie osób starszych ) ,że takie spotkania miały miejsce . Moim zdaniem ma to wpływ na nasze życie przecież większość religji opiera się na wierzeniu w duchy . Toważyszy to człowiekowi od zamieszchłych czasów .

08.10.2002
23:35
[8]

Funthom [ Always with Morith ]

Czy pomagaja nam w zyciu ? Nie wiem.Ale na pewno maja jakis wplyw na nasze zycie lub zachowanie.

08.10.2002
23:35
[9]

Satoru [ Child of the Damned ]

u mnie zawsze musi cos grac... radio, tv, komp... lubie zostawac sama... ale coś MUSI być włączone. jakos tak sie pewniej czuje...

08.10.2002
23:37
smile
[10]

yyy_yasne [ Konsul ]

Jak umre to Wam powiem.

08.10.2002
23:38
[11]

~Łupieżca~Umysłów~ [ sp. z o.o. ]

Satoru ----> Aż tak bardzo jesteś przerażona ??? :)

08.10.2002
23:50
[12]

Kade [ Senator ]

Satoru-->Ja to zkądś znam (przeważnie komputer mam włączony):)) ~Łupieżca~Umysłów~"Piekło jest na Ziemi" święta prawda:))

08.10.2002
23:51
[13]

Satoru [ Child of the Damned ]

Łupieżca---> nie. ale czuję się pewniej, bezpieczniej.

08.10.2002
23:52
[14]

~Łupieżca~Umysłów~ [ sp. z o.o. ]

Znalazłem coś . Kim są duchy ??? " Wiara w duchy jest bardzo starym i powszechnym zjawiskiem. Już rzymski pisarz i polityk Pliniusz Młodszy zmarły około 113 roku n.e. donosił o upiornej postaci, która zakuta w łańcuchy wędrowała po domu, a następnie znikała w podłodze. Kiedy później rozkopano to miejsce, znaleziono zakuty w łańcuch szkielet. Na półwyspie Arabskim duchy zamordowanych ludzi nazywają się afrit; wracają one do świata żywych, by się zemścić na mordercy. Dżiny natomiast to duchy o potężnej postaci, posłuszne rozkazom niektórych ludzi. Słynny duch z opowieści Ztysiąca i jednej nocy o lampie Aladyna był właśnie dżinem. W Chinach rozróżnia się shen - dobry duch - i kuei złego ducha ciemności, który przynosi nieszczęście. Do najbardziej odrażających duchów należą podobno japońskie, straszące na cmentarzach albo w starych domach; Mają okaleczone ciała, ułomne kształty i czasami głębokie rany. Opowieści krążą jednak nie tylko o duchach straszących setki lat w określonych miejscach. Zmarli rzekomo objawiają się w momencie śmierci przyjacielowi lub bliskiemu krewnemu, kiedy ma nastąpić czyjaś śmierć lub nieszczęście. Wiara w duchy jest ściśle związana z przekonaniem, że człowiek żyje nadal po śmierci w jakiejś innej postaci - jeśli nie cielesnej, to choćby jako dusza: kumulująca jego myśli i odczucia, jego pragnienia i nadzieje. Wiara ta jest bardzo stara i można ją odnaleźć w wielu religiach. Również religia chrześcijańska naucza, że dusze po śmierci idą do nieba lub piekła. Stąd blisko już do myśli ,że dusze zmarłych nie docierają prosto do swego celu, lecz zatrzymują się na pewien czas gdzieś " pomiędzy", to znaczy w zaświatach. W określonych warunkach, przede wszystkim jeśli ktoś zmarł nagłą śmiercią, powinien zostać związany ze światem żywych. Powiada się, że po morzach żeglują statki-widmo z dawno zaginionymi załogami, ludzie skazani za jakiś niecny czyn bądź w skutek klątwy na wieczny niepokój. Najsłynniejsza jest legenda o "Latającym Holendrze", który, pokutując za bluźnierstwo musi błądzić od 1641 roku po południowym Atlantyku w pobliżu Przylądka Dobrej Nadziei. Biada statkowi, który spotka podczas sztormu upiornego żeglarza: niebawem pójdzie na dno "

08.10.2002
23:53
[15]

Satoru [ Child of the Damned ]

Kade--> u mnie tez przewaga kompa:)) ludzie z netu sa mi blizsi niz sąsiedzi:) ale w zeszlym tyg sie spi***ł i tv chodzil:)

08.10.2002
23:54
[16]

~Łupieżca~Umysłów~ [ sp. z o.o. ]

Jak wyglądają próby nawiązania kontaktu ze zmarłymi " Mniej więcej w połowie ubiegłego stulecia nastała w Ameryce i Europie moda na tak zwany spirytyzm. Z pomocą rzekomo szczególnie uzdolnionych po temu ludzi, zwanych medium, próbowano przywołać duchy i zadawać im pytania. Pierwsza "rozmowa" z duchem odbyła się 31 marca 1848 roku w pobliżu Nowego Jorku w pewnym domu, w którym straszyło. Mieszkańcy słyszeli nocami dziwne odgłosy pukania. Jedna z dwóch córek pewnej nocy zawołała w ciemność: "Zrób to co ja zrobię" - i klasnęła cztery razy. Natychmiast odpowiedziało jej czterokrotne stukanie. Kiedy zapytała czy jest człowiekiem zapadła cisza. Jednak po zapytaniu: "Jeśli jesteś duchem, zastukaj dwa razy", rozległo się podwójne stukanie. Jeśli wierzyć informacji o siostrach Fox, która wkrótce po tym wydarzeniu znalazła się w gazecie New York Herald Tribune, właśnie w ten sposób zaczął się pierwszy świadomy kontakt z zaświatami. Informacja ta wywołała wręcz falę zaklinania duchów. Okazało się, że na całym świecie żyje mnóstwo osób z predyspozycjami do tego, by zostać medium, czyli kimś, kto pośredniczy w kontaktach między światem materialnym a światem duchów. Powstały stowarzyszenia spirystyczne. Modne stało się uczestnictwo w "seansach"(posiedzeniach) -tak nazywano próby wywołania duchów przy pomocy medium i przyjmowania od nich wiadomości. Duchy zmarłych zwracały na siebie uwagę poprzez tajemnicze odgłosy, dźwięki albo zagadkowe podnoszenie stołu ("wirujący stolik"). Często znały szczegóły z życia zmarłych, które nie były nikomu z żyjących znane. Niekiedy przesyłały również swoje wiadomości. Szczególną popularnością cieszyła się "tablica ouija- lub jakoś tak". Składała się ona z 38 kart, które rozkładano wokół stolika. 26 kart było oznaczonych literami alfabetu, 10 cyframi od zera do dziewięciu, a dwie ostatnie słowami "tak" i "nie". Pośrodku stała odwrócona szklanka. Uczestnicy siedzieli wokół stołu, stawiali duchom pytanie, a następnie kładli palec na szklance. Dzięki kierowanym przez ducha, mimowolnym ruchom szklanka przesuwała się w kierunku jednej z kart i udzielała w ten sposób odpowiedzi. Niektóre media utrzymywały wręcz, że podczas seansu duch będzie widoczny w postaci szaro-białej, poruszającej się masy, tak zwanej ektoplazmy po odpowiedniej dopłacie. Ektoplazma uchodziła za światłoczułą, pomieszczenie więc musiało być zaciemnione. Spirytyści zaspokajali najwidoczniej głęboko zakorzenione potrzeby wielu osób, w przeciwnym razie nie odnieśliby takiego sukcesu. Dla wielu osób pocieszającą myślą była możliwość nawiązania raz jeszcze kontaktu ze zmarłym w rodzinie. Niektórzy naukowcy dostrzegali w tym zjawisku nowe, fascynujące pole badań o nieograniczonych możliwościach "

08.10.2002
23:55
[17]

~Łupieżca~Umysłów~ [ sp. z o.o. ]

Czy należy poważnie traktować wywoływanie duchów " Tym czasem wiadomo, że wiele osób określających się medium było zwykłymi oszustami wykorzystywali łatwowierność bliźnich. Niektórzy sami się przyznali do oszustwa. Najczęściej posługiwali się prostymi technicznie, ale zręcznymi sztuczkami. Jednak to nie naukowcy najczęściej demaskowali mistyfikatorów, lecz profesjonalni magicy: znają oni triki, dzięki którym można omamić ludzi nawet w jasnym świetle sceny, i prezentują czasem znacznie bardziej zdumiewające rzeczy niż to, co czynią media. Tylko, że magicy nie twierdzą, że wykorzystują do tego siły nadprzyrodzone. Wszystkie te oszustwa naturalnie nie pozbawiły poszukiwaczy duchów ich wiary w duchy. Książki poświęcone temu tematowi donoszą wprawdzie wciąż o niegdysiejszych, zakończonych sukcesami seansach, jednak z reguły wstydliwie przemilczają dawno już odkryte oszustwa. Spirytyzm - jako wiarę w możliwość nawiązania kontaktów ze zmarłymi - odrzucają zarówno katolicy, protestanci jak i prawosławni. Wiara w duchy jest szeroko rozpowszechniona szczególnie w USA. Blisko 40% Amerykanów wierzy, że jest w kontakcie bezpośrednim lub przez medium, ze zmarłymi. Media te nazywają się dziś channels, gdyż rzekomo torują drogę w zaświaty kanałom energii. W USA zapanowała wręcz moda na regularne wizyty u tak zwanych channeling-medium. Na czym jednak polega praca "pośredników w kontaktach z zaświatami"? podczas seansów spirytystycznych media wykorzystując często tzw. Zjawiska paranormalne, szczególnie telepatię - przekazywanie i odbieranie myśli na odległość - oraz telekinezę (przesuwanie przedmiotów za pomocą myśli) Owe zjawiska do dziś budzą wiele kontrowersji. Choć łowcy duchów przez długie lata próbowali przeżyć w nawiedzanych przez dychy domach te osobliwe przygody, o których opowiadali mieszkańcy, i w miarę możliwości zarejestrować je za pomocą kamer, magnetowidów i nieprzekupnych świadków, do dziś nie istnieje żaden uznawany przez naukowców dowód na choćby jedno jedyne pojawienie się ducha. Nie znaczy to jednak, że ci wszyscy, którzy opowiadali o zjawach, świadomie kłamali (choć z pewnością wielu z nich robiła sobie jaja). Znacznie bardziej prawdopodobne jest, że z tych ludzi zażartował sobie ich własny mózg, że zobaczyli rzeczy, które istniały jedynie w ich wyobraźni. Takie przewidzenia nazywa się dziś halucynacjami; ten, kto ich zaświadcza, bierze z reguły to , co widzi, za rzeczywistość. Halucynacje można nawet świadomie wywołać określonymi narkotykami. Złudzenia tego typu występują u predysponowanych do tego ludzi w okresie silnego psychicznego napięcia - na przykład podczas choroby bliskiego człowieka. Bywa, że właśnie w takich sytuacjach osoba taka spotyka się z kimś, kto twierdzi, że potrafi nawiązywać kontakt z zaświatami. Nie bez znaczenia jest oczywiście ludzka łatwowierność. O jej bezmiarze świadczy przypadek Franka Smyth, wydawcy londyńskiego czasopisma Ludzie, mity, magia. W 1970 roku wymyślił on ducha razem z miejscem, w którym straszy, wyglądem, naocznymi świadkami i historią, a następnie opublikował ten raport w swoim czasopiśmie. Nikt nie podawał go w wątpliwość, a w ciągu zaledwie jednego roku pojawił się w ośmiu książkach, częściowo mocno podkoloryzowany. A kiedy reporterzy telewizyjni wypytywali później mieszkańców rzekomo nawiedzonego miejsca, wielu opowiadało, że również widziało tego ducha. Po programie nadchodziły do redakcji wręcz kosze pełne listów z informacjami o dalszych rzekomych obserwacjach . "

08.10.2002
23:56
smile
[18]

sas [ Pretorianin ]

Przepraszam, że odzywam się dopiero po pewnym czasie. motherphucker --- >>> 1. Nie wiem która z piramid jest najstarsza ale polecam artykuł który znajduje się pod podanym linkiem szczególnie koniec punktu 5, wnioski sam wyciągniesz. Ale uważam, że wszystkie piramidy są nieudaną kopią właśnie Wielkiej Piramidy. 2. Możliwe, że małpki w Afryce uwielbiają banany, ale banan pochodzi z Ameryki. Ja bardzo lubię tequile i kiwi chociaż nic z tego nie jest produkowane u nas w kraju. ;o)))) Kade --- >>> cebula niestety ma nasiona, a banan nie.

08.10.2002
23:59
[19]

Satoru [ Child of the Damned ]

Nooo, wybaczcie, ja mykam, mam jutro przesrany dzien i niecale 6 godzin snu...:) nie piszcie zbyt duzo;) see ya tomorrow koło ...15?:)

08.10.2002
23:59
[20]

Kade [ Senator ]

Satoru-->To tak jak ja wolę ludzi z forum od moich sąsiadów. ~Łupieżca~Umysłów~-->Widziałem tą stronkę ciekawe rzeczy tam piszą.

09.10.2002
00:00
[21]

~Łupieżca~Umysłów~ [ sp. z o.o. ]

Samozapalenia " Możliwość stanięcia w jednej chwili w płomieniach, bez żadnego konkretnego powodu, wydaje się naprawdęniewiarygodna, podobnie jak wiele innych tego typu zagadek. Jednak takie rzeczy zdarzają się od dawna. Ponadtozjawiskom tym towarzyszą naprawdę niesamowite okoliczności. Są też jednymi z najbardziej niezrozumiałych i groźnych. Próbowano stworzyć wiele teorii na ten temat.Mimo to starania te okazały się bezskuteczne. Nowoczesna nauka pozostaje bezradna wobec nieodgadnionego. Okoliczności charakteryzujące te zdarzenia chciałbym omówić na wybranych przykładach. Poważne naukowe badania rozpoczęło zdarzenie z 1725 roku. Oberżysta Jean Millet został oskarżony o zamordowanie własnej żony. Ciało odnaleziono całkowicie spalone z wyjątkiem niewielkiej części. Przy tym przedmioty znajdujące się w pobliżu pozostały nienaruszone. Podłoga pod ofiarą była zwęglona. Są to charakterystyczne cechy tegorodzaju przypadków. Lekarzowi Le Cat'owi udało się przekonać sąd, iż samospalenie nastąpiło na skutek nadużycia alkoholu. Od tego czasu podobne zjawiska zaczęto wiązać z pijaństwem. Na skutek przesycenia wnętrzności alkoholem miał nastąpić wewnętrzny zapłon. Jednak hipoteza ta była jedynie bezskuteczną próbą wyjaśnienia paranormalnego zjawiska. 4 kwietnia 1731 roku w Cesenie w pobliżu Werony uległa samospaleniu hrabina Cornelia Bandi.Rozsypała się w popiół w pobliżu własnego łóżka. Znaleziono tylko nogi, do połowy spaloną głowę i trochę mazistego popiołu. Ogień nie wyrządził innych szkód. Podłogę pokrywała maź, przypominająca czarny tłuszcz.Z parapetu ściekała gęsta, żółtawa i cuchnąca ciecz. Osad przywarł również do ścian i sufitu.Za przyczynę podano nacieranie się spirytusem kamforowym. Miało nastąpić jego zapalenie. Była to wskazówkana to, że hrabina nie stroniła od alkoholu. Zaczęto wiązać samospalenie z karą boską za nadużywanie napojów wyskokowych. Lekarze ostrzegali pijących przed przebywaniem w pobliżu otwartego ognia. Przyczyniło się to do powstania ludowych przesądów. Wpłynęło również pozytywnie na ówczesny ruch wstrzemięźliwości. 19 lutego 1888 roku dr J. Mackenzie Booth, docent uniwersytetu Aberdeen, badał przypadek samospalenia sześćdziesięciopięcioletniego emerytowanego żołnierza. Widziano go jak wchodził na strych stajni z lampą i butelką wódki. Uważano to za typowy wypadek: pijak wywrócił się z lampą i wzniecił pożar. Po bliższym zbadaniu zmieniono jednak zdanie. Większość ciała stopiła się aż do kości. Podłoga uległa zwęgleniu a poszycie dachu popękało na skutek wysokiej temperatury. Mimo to siano, znajdujące się obok, nie zajęło się. Ze spokojnego wyrazu twarzy można wynieść, że ofiara nie walczyła z ogniem, gdyż śmierć dopadła go naprawdę nagle. Jedynym człowiekiem, który przeżył atak samozapalenia, był profesor matematyki James Hamilton z uniwersytetu Nashvill. 5 lipca 1835 stojąc przed własnym domem poczuł piekący ból w lewej nodze.Spostrzegł płomień długości kilku centymetrów, który wydobywał się z jego ciała. Uderzając w nogę próbował zgasić ogień, który nadal płonął z jednakową intensywnością. Jednak profesor, jako osoba posiadająca naukową wiedzę, odciął dopływ tlenu przykrywając ogień rękoma. Dzięki temu uniknął śmierci w płomieniach, której nieuniknęli inni ludzie ulegający samozapaleniu. 22 marca 1908 roku znaleziono szczątki Wilhelminy Dewar w jej własnym łóżku. Przy tym pościel pozostała nienaruszona (!), jak i inne przedmioty w pomieszczeniu. Margaret, siostra ofiary, musiała jednak zmienić swoje zeznania pod presją policji, sąsiadów i przyjaciół, którzy potraktowali ją jako alkoholiczkę. Zeznała, że znalazła siostrę poparzoną, lecz jeszcze żywą, i wprowadziła ją po schodach na piętro. Nikt dalej nie wnikał wsprawę. Jednak ciekawe jest w jaki sposób osoba poparzona zamieniła się w popiół we własnym łóżku, dodatkowo nie naruszając przedmiotów znajdujących się wokół... W nocy 1 lipca 1951 roku spłonęła wdowa Mary Hardy Reeser z St. Petersburga na Florydzie. Po ważącej 85 kilogramów kobiecie pozostały tylko: czaszka, stopa z pantoflem oraz wątroba z kością grzbietową.Szczątki znaleziono w osmalonym kręgu o średnicy ok. 120 cm. Poza nim nic nie było nawet nadpalone.Jednak gałka w drzwiach była nad ranem nagrzana. Dziwne jest, że czaszka skurczyła się na skutek działania wysokiej temperatury, zamiast się rozszerzyć lub rozpaść, jak to się dzieje "normalnie". Ponadto wystąpił całkowity brak zapachu spalenizny. Po roku śledztwa i bezskutecznych analiz okoliczności zajścia sprawę uznano za niewyjaśnioną. Cechy wszystkich przypadków samospalenia są naprawdę niesamowite. Ogień ma niesamowicie wysoką temperaturę. Wybuch jest krótkotrwały i w jednym miejscu. Czasem odnajduje się ślady na suficie. Wygląda jakby ofiara stanęła w słupie ognia. Zdarzają się też przypadki spalenia więcej niż jednej osoby. Dowody są bardzo przekonujące. Dysponujemy zdjęciami. Kończyny wyglądały jak odcięte laserem. Ciała rozpadły sięw popiół. Warto wspomnieć, iż nie jest łatwą rzeczą spalić doszczętnie człowieka. W krematoriach panuje temperatura 1400° a i tak palenie trwa przez wiele godzin. Musiała panować zatem iście piekielna temperatura aby spalić ciało wraz z kośćmi w ciągu kilkunastu sekund. Dodatkowo ogien był skierowanyw konkretne miejsce. Przecież prz takich temperaturach zajęłoby się wszystko w pobliżu! Wprawdzie ulegają zapaleniu rośliny, złoża mineralne czy inne podobne, dające się wyjaśnić na gruncie nauki. Jednak samospalenie człowieka jest czymś zupełnie odmiennym. Powstało wiele teorii na temat tych niesamowitych zjawisk. Niektórzy przypisują je działalności piorunów kulistych. Jednak nie mają one wystarczająco wysokiej temperatury. Nie szkodzą ludziom, nawet jak je się dotknie ręką. Fizyka nie zbadała jeszcze natury tego zjawiska. Nieznane jest źródło ich energii. Wracając do tematu samospalenia bardziej prawdopodobną hipotezą jest powiązanie ze zjawiskami parapsychologicznymi. Według statystyk samospaleniu najczęściej ulegają ludzie, którzy mieli dość życia. Wielu alkoholików (co nie ma związku z teoriami o nadużywaniu, ludzi starszych, zmęczonych życiem, ubogich i niepełnosprawnych.Ludzie bogaci również padali ofiarą płomieni. Jednak bardzo duża ich część to osoby zagubione, nie mające swego miejsca na świecie. 18 września 1952 roku odlewnik Glen Denney z Luizjany chciał popełnić samobójstwo. Przeciął sobie tętnice na nogach i rękach. Jednak gdy znaleziono jego ciało stało ono w ogniu. Poza nim w pomieszczeniu nie paliły się inne przedmioty. Po badaniach nie odnaleziono żadnych substancji łatwopalnych w jego pobliżu. Trudno ponadto byłoby mu się podpalić mając poprzecinane tętnice... Podobnie było z Billy'm Petersonem, który próbował zaczadzić się w garażu. Jednak na ciele odnaleziono głębokie oparzenia, a niektóre części ciała spaliły się doszczętnie. Jego ubranie pozostało nienaruszone. Niektórzy wiążą samospalenie z wzrostem natężenia pola magnetycznego. Dowiedziono, że pole magnetyczne wywiera wpływ na immunobiologię szczurów i myszy. Po poddaniu gryzoni jego działaniu ich odporność na mikroby znacznie zmalała. Być może ludzie pod wpływem wyższego pola stają się bardziej podatni na samospalenie. A oto samospalenia podczas skoku natężenia pola do czterokrotnie wyższego poziomu: Elisabeth Clark - styczeń 1905 r. Madge Knight - listopad 1943 r. Billy Peterson - grudzień 1959 r. Olga Worth - październik 1963 r. i wiele innych podobnych przypadków, których nie ma potrzeby teraz wymieniać. Ciekawe jest, że u niektórych ludzi stwierdzono nieopanowaną zdolność do podpalania innych przedmiotów.Przykładowo na farmie Williama Hacklera (kwiecień 1941) wybuchło 28 pożarów niewiadomego pochodzenia.Wybuchały one w najbardziej dziwnych miejscach. Najpierw zapaliła się zachodnia część domu koło okna, następniewarstwa papieru pod materacem. Płonęły również: kalendarz ścienny, spodnie wiszące przy drzwiach, kołdrazapaliła się na oczach sąsiadów, którzy pomagali w gaszeniu, książka wewnątrz okładek, mimo iż one same pozostały nienaruszone. Miejscowa straż pożarna nie była w stanie opanować sytuacji. Wezwano posiłki z pobliskiej Elnory. Było wiele podobnych przypadków w różnych miejscach świata, których dalsze wymienianie nie wniesie niczegonowego. Przez cały czas rodzą się kolejne pytania. Jak dotąd nie uzyskano na nie zadowalającej odpowiedzi.Być może nie ulegamy wszyscy samospaleniu dzięki wrodzonej odporności. Niektórzy jej nie posiadają lub tracą i dlatego giną w płomieniach. Możliwe, że wiąże się to z siłami parapsychologicznymi niektórych ludzi.Podobnie jak telekineza czy telepatia, samozapalenie jest wywoływane przez nasze umysły. Przecież wykorzystujemyna codzień zaledwie 10% naszego mózgu. Niepoznane są inne nasze umiejętności. Być może posiadamy zdolnościo jakich się nikomu nie śniło. "

09.10.2002
00:02
[22]

~Łupieżca~Umysłów~ [ sp. z o.o. ]

Kade ----> Już to kiedyś tam czytałem wkleiłem to , bo wydaje mi się ,że jest to ciekawe . Poszperam jeszcze w necie jak coś ciekawego znajde to wrzuce .

09.10.2002
00:06
[23]

Funthom [ Always with Morith ]

~Łupieżca~Umysłów~ ==> Z jakiego zrodla to wziales? Chetnie bym sobie poczytal.

09.10.2002
00:07
[24]

~Łupieżca~Umysłów~ [ sp. z o.o. ]

" Dziwne przypadki u rodziny Maturów zaczęły się 21 czerwca 1985 roku. Wówczas z sufitu i ścian ich mieszkania w Sosnowcu zaczęła płynąć woda. Na początku myślano, że to pęknięta rura, jednak wizyta u sąsiada na górze sprawiła, że odrzucono tę wersję. Wezwano więc hydraulików, którzy też nie znaleźli usterki. Najdziwniejsze jest to, że woda przestawała ciec wieczorami, a zaczynała znowu rano. Następną osobą, którą wezwano, był doktor Z. Cias. Stwierdził on, że woda cieknie tylko w obecności w pokoju 12-letniego Artura Matury. Przeniesiono go więc do łazienki, wynikiem czego było to, że woda przestała ciec. Ciągle nie wiadomo było, co wywołuje płynięcie wody. Chłopak twierdził, że woda idzie za nim nawet do szkoły. Mówił, że pojawia się wtedy, kiedy nikogo nie ma w pobliżu. Podejrzewano oszustwo, ale dr Cias stwierdził, że chłopiec nie byłby zdolny do przenoszenia takiej ilości wody i wylewania jej. Administracja oskarżyła Maturów o próby wyłudzenia odszkodowania. Zarząd spółdzielni mieszkaniowej wpadł na ciekawy pomysł: sprowadził różdżkarza, który wykrył "podejrzane pole energetyczne". Wszystko wskazywało na to, że Artur był celem tego pola. Artur przeszedł wiele testow medycznych i niezupełnie medycznych. Aby wykluczyć do końca oszustwo, przywiązano Artura do wersalki i zostawiono go na kilka minut samego w pokoju. Po powrocie obserwatorów, znaleziono chłopaka mokrego z powodu wody cieknącej z sufitu... Gdy Artur osiągnął dojrzałość, woda przestała lać się z dziwnych miejsc w jego obecności. Zamiast tego, w pomieszczeniu, w którym się znajdował, zaczęły latać i roztrzaskiwać się o ściany przedmioty. Opisany powyżej przypadek określany jest w środowisku badaczy zjawisk paranormalnych mianem "nawiedzenia przez poltergeista". Coś takiego najczęściej przytrafia się dzieciom lub nastolatkom i zanika w miarę ich dorastania. Badacze na całym świecie nie są zgodni do tego, czym są poltergeisty. Według niektórych są to ataki siły z zaświatów, według innych ofiary same są przyczyną dziwnych wydarzeń - chcą zwrócić na siebie uwagę i podświadomie powodują przesuwanie się przedmiotów. Czasami ataki poltergeista okazują się zwykłymi oszustwami albo źle zinterpretowanymi naturalnymi zjawiskami. Prawdopodobnie przykładem oszustwa jest historia poltergeista z Enfield w Anglii. Dziwne wypadki działy się w obecności dwóch sióstr. W większości z tych wypadkow siostry te mogły "pomóc" duchowi, trudno je jednak podejrtzewać o unoszenie ciężkich kanap... Przykładem naturalnego zjawiska jest historia kobiety z Wallasey (Anglia). W jej mieszkaniu przy drzwiach kuchennych pojawiały się kałuże wody, znikały przedmioty, a na ścianie pojawiła się dziwna substancja. Jej pojawienie się wg. starszej pani zostało spowodowane dziwnymi światłami widzianymi w tym samym miejscu na ścianie. Okazało się jednak, że kałuże są wynikiem bardzo dużej wilgoci ścian. Przedmioty ktoś z domowników odkładał po prostu w inne miejsca. Substancja na ścianie okazała się zwykłym grzybem, a światła były sygnałami alarmowymi z pobliskiego sklepu. Podobnym przykładem może być sprawa rodziny budzonej co noc dźwiękami dochodzącymi z zabawkowej gitary. Malcolm Robinson, badacz zjawisk paranormalnych, sprawdził, co dzieje się w mieszkaniu tej rodziny. W nocy sfilmował pusty pokój i gitarę. Nagrał też dźwięki. Później okazało się, że dochodziły one z innej, zepsutej, zabawki. Zdarzały się oczywiście niewyjaśnione przypadki. Jednym z nich jest sprawa poltergeista, ktory nawiedzał dom w Kilsyth w Szkocji. Matka i syn, mieszkające w tym domu, mieli już wszystkiego serdecznie dość. Badacze postanowili pozbyć się gościa. Przyklejono wszystkie obiekty do podłogi i zamontowano kamery i czujniki ruchu. Zarejestrowano kilka nietypowych zjawisk, np. wrażenie chłodu lub dziwne światła. Jednak po tej interwencji badaczy ataki poltergeista nie powtórzyły się więcej. Poltergeisty nie muszą zawsze być przekleństwem. Bywają "przyjaciółmi", jak ten z Altrincham w Anglii. Podczas nieobecności właściciela domu, sprzątał go. Znane są inne przykłady pożytecznego ducha. Prawdopodobnie dzięki jednemu z nich, pewien człowiek codziennie odnajdywał w domu antyki, np. stare kule armatnie. W ekipie zajmującej się przypadkiem z Kilsyth znalazła się kobieta - medium. Wyczuła ona rzekomo obecność dwóch duchów - małego chłopca i starszego mężczyzny. Usiłowała ona przekonać zjawy, aby przeniosły się na "tamten świat". Zabiegi, jak widać, przyniosły skutek... Obecnie usługi podobnych mediów są bardzo często stosowane w przypadkach nawiedzeń przez poltergeisty. Ich delikatne "wypraszanie" ducha pozwala na prowadzenie badań. Dzięki takim badaniom wiadomo dużo więcej o ofiarach poltergeistów. Dowiedziano się, że większość z nich cierpi na migrenę albo epilepsję. Wysunięto na tej podstawie teorię, że u tych ludzi prawa półkula mózgowa jest bardziej rozwinięta. Może to więc powodować "napady furii parapsychicznej", czyli ataki "myślowe". Dowody, które pojawiają się w coraz większej liczbie, mówią o powiązaniach nawiedzonych przez poltergeistów z tymi, którzy "widzą duchy" lub doświadczają innych zjawisk paranormalnych. 20% rzekomo porwanych przez UFO miało do czynienia z poltergeistami. Możliwe więc, że wszystkie te zjawiska stanowią razem jedno, któremu jedni ulegają częściej, a inni rzadziej . " Pod tym linkiem jest tego więcej -----> Ja ide spać ,ale wróce tu :)

09.10.2002
00:08
[25]

~Łupieżca~Umysłów~ [ sp. z o.o. ]

Funthom ------> https://republika.pl/niezidentyfikowanasi/ https://strony.wp.pl/wp/pluto30/

09.10.2002
00:10
smile
[26]

~Łupieżca~Umysłów~ [ sp. z o.o. ]

Ja już nie czytam tego ,przynajmniej dzis . Na lekturę do poduszki to się stanowczo nie nadaje :)

09.10.2002
00:12
[27]

Azzie [ Senator ]

sas: Glowy nie dam ale banan ma nasiono. Takie czarne podluzne cos co znajduje sie na samym koncu banana. I zwykle jajk go otwierasz to nasiono odrywasz. A wlasciwie sama koncowke w ktorej ono jest.

09.10.2002
00:15
[28]

Kade [ Senator ]

A więc jutro ciąg dalszy . Dobranoc miłych snów:)BUHAHAHA

09.10.2002
00:16
smile
[29]

sas [ Pretorianin ]

Nie pamiętam gdzie to czytałem ale banan napewno nie ma nasion. Chyba była to ksiązka o atlantydzie.

09.10.2002
00:19
smile
[30]

Azzie [ Senator ]

sas: Sprawdzilem i zwracam honor. Faktycznie u _uprawnych_ odmian bananow nie ma nasion...

09.10.2002
00:20
smile
[31]

sas [ Pretorianin ]

Banany doniczkowe można rozmnażać wegetatywnie przez odcinanie i ukorzenianie bocznych odrostów, a gatunki wytwarzające nasiona - np. Musa coccinea - także z nasion. (owoce bananów deserowych nie zawierają nasion, gdyż zawiązują się bez zapylenia).

09.10.2002
00:25
smile
[32]

sas [ Pretorianin ]

Banany są bardzo pożywne, a przy tym lekko strawne, dlatego mogą je jeść nawet małe dzieci i osoby starsze. Zawierają około 20% węglowodanów, 1% białka, 0,5 % tłuszczu, 7% skrobi, znaczne ilości witaminy C, prowitaminę A, witaminę B1, B2, E, PP i wiele składników mineralnych. Oprócz owoców jadalne są również młode liście bananów oraz wierzchołek kwiatostanu z barwnymi przykwiatkami, które podaje się po ugotowaniu jako jarzynę. Moge się mylić ale chyba mają dużą (jedną z najwyższych, jeśli nie najwyższą) wydajność z hektara. Może to owoce bogów.

09.10.2002
00:27
[33]

~Łupieżca~Umysłów~ [ sp. z o.o. ]

Co do duchów znalazłem jeszcze kilka fotek ------>

09.10.2002
00:27
[34]

~Łupieżca~Umysłów~ [ sp. z o.o. ]

09.10.2002
00:28
[35]

~Łupieżca~Umysłów~ [ sp. z o.o. ]

09.10.2002
00:28
[36]

~Łupieżca~Umysłów~ [ sp. z o.o. ]

09.10.2002
00:29
[37]

~Łupieżca~Umysłów~ [ sp. z o.o. ]

09.10.2002
00:29
[38]

~Łupieżca~Umysłów~ [ sp. z o.o. ]

Pewnie są to jakieś fotomontarze ,ale warto zobaczyć :) Już naprawde spadam spać :)

09.10.2002
14:37
smile
[39]

Satoru [ Child of the Damned ]

Łupieżca---> nie to żebym się czepiała ale mam mała prośbę - nie wklejaj tych txtów tylko po prostu podaj linka. Są stanowczo za długie, a nie mam ochoty przewijac i przewijac tego forum w dół...

12.10.2002
15:42
[40]

Kade [ Senator ]

Widzę że pod moją nieobecość wątek umarł:((( A może ktoś z Was miał jakieś spotkanie z duchami??? Jak tak to niech opowie.

12.10.2002
15:43
[41]

Satoru [ Child of the Damned ]

Kade, Kade, Kade, ja po prostu na Ciebie czekałam, sama do siebie przeciez nie będe pisać:)

13.10.2002
00:46
[42]

Kade [ Senator ]

U Satoru ale żeśmy się rozminęli. Pozatym racja też nie lubię gadać sam do siebie:) All--> To jak miał ktoś jakieś spotkanie z duchami???? Albo może zna jakieś ciekawe opowieści????

13.10.2002
13:08
[43]

Satoru [ Child of the Damned ]

Hmmm moze to nie historia, ale dawniej, przez pewien czas się mówiło, że gdzieś tam na poludniu Polski dzialają nadprzyrodzone sily, poniewaz jadąc pod górę samochód nie zjezdza, ale przy wyłączonym silniku jedzie do góry (strange, isn't it?!:)) W tym roku miałam okazję wjezdzać tam autokarem, mimo że juz powszechnie wiadomo, że to sa jakieś cuda z grawitacją, wciąż jeszcze pare osob z obozu nie wierzylo w racjonalne wyjasnienie.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.