GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

No to mnie tez ocencie - opowiadanie -

16.05.2008
09:44
[1]

deTorquemada [ I Worship His Shadow ]

No to mnie tez ocencie - opowiadanie -

Piszę dla siebie, ale ciekaw jestem opinii, a że ostatnio jakieś wiersze i opowiadania pojawiają się do oceny, to wrzucam i swoje.
Ahh .. i na krytykę jestem przygotowany :]


[ Oddech słońca ]
I

Stałem wtedy na rogu ulicy. W zębach mełłem papierosa o zbyt pospolitym smaku, który miał mi przypominać, kim jestem.
Wyłoniła się powoli zza zakrętu. Ciemna blondynka o fantazyjnie długich i rozpuszczonych włosach, opadających na twarz i ramiona. W tym upale musiało to męczyć, co zresztą dało się wyczytać z jej twarzy… Twarzy, dla której zapewne nie jeden szczeniak nieprzespał nocy. Duże błękitne oczy, których spojrzenie niedbale przebiegało po ulicy. Delikatnie kości policzkowe i małe, dobrze zarysowane, zaciśnięte w wąską linię usta. Trochę nadwagi, ale poruszała się z gracją i przyciągała wzrok. Zupełnie jak na zdjęciu.
Zaciągnąłem się papierosem pozwalając, aby nikotyna przeorała zmęczone płuca i odkaszlnąłem w rękaw koszuli. Westchnąłem głęboko, kiedy przeszła obok mnie i zeskoczyłem ze schodów. Pozwoliłem jej odejść na pewną odległość, po czym spokojnie z rękami w kieszeni ruszyłem. Przewróciłem jeszcze kilka razy papierosem w ustach, po czym wyplułem go na ziemię.
- Chamstwo – usłyszałem w odpowiedzi od mijającej mnie starszej kobiety. Duża ilość pudru, zarysowane kredką brwi mające dodać drapieżnego wyglądu i morze zmarszczek na twarzy. Zgromiła mnie wrogim spojrzeniem kiwając z dezaprobatą głową.
- Wzajemnie– odpowiedziałem uśmiechając się niedbale i wzruszyłem ramionami nie przerywając spokojnego marszu.
Żar lał się z nieba strumieniami. Podwinięte rękawy spływały leniwie po rękach, które lśniły od potu. Przetarłem czoło przesiąkniętą słodkokwaśnym zapachem chusteczką i z leniwą ciekawością przyglądałem się kobiecie.
Szła równie powoli. Rozglądała się niedbale po okolicy, poprawiając, co jakiś czas kosmyk włosów nachalnie spadający na policzek. Błękitna sukienka, pokryta kwiecistymi wzorami poruszała się w rytm ciała. Plecy i ramiona okrywała biała, jedwabna koszulka. Ubrana na pewno lepiej niż ja na taką pogodę.
Zatrzymała się na przystanku. Nie licząc chowającego się w cieniu staruszka, można by powiedzieć, że jesteśmy tu sami. Zbliżyła się do znaku, po czym oparła się o niego ramieniem i beznamiętnie spojrzała przed siebie. Promienie słońca tańczyły na jej złocistych włosach. Piękna.
- Daleko pani jedzie? – spytałem
Spojrzała na mnie z ciekawością, którą szybko zastąpiła obojętność. Widać oceniła mnie dobrze, bo pytaniem odpowiedziała na pytanie.
- Ma pan papierosa? Gorąco jest, mógłby mnie pan poczęstować –
Sięgnąłem do koszuli i wyciągnąłem zmiętą paczkę. Smukłymi palcami wysupłała z niej pokrzywionego peta i wsunęła go sobie w usta. Odpaliłem starą zapalniczkę.
- Jadę do Brzeska, jak co dzień zresztą. Nie widuję tu pana. –
Wcisnąłem papierosa w zęby i zapaliłem. Zaciągnąłem się mocno i oparłem o brudną ścianę przestanku. Patrzyłem jak obraca się powoli w moją stronę i wiedziałem, że żadna odpowiedz jej nie interesuje.
- Jadę do kolegi z wojska. -
- Ach tak… Jak się nazywa? –
- Nie widzieliśmy się niemal rok. Obiecałem, że go odwiedzę, a że czas mam… -
- To pan z daleka? – ponownie poprawiła kosmyk włosów opadający na twarz.
- Z Tarnowa. Stacjonowaliśmy tam jakiś czas. -
- Cóż, miasto jest nudne, nie będziecie mieli się gdzie bawić – uśmiechnęła się krzywo.
Targnął mną spazm kaszlu, rozrywając piekące gardło i kończący się cichym przekleństwem zatopionym w skrawku chusteczki. Podniosłem wzrok ku kobiecie, patrzyła na mnie ze wzgardą kolejny raz zaciągając się papierosem. Urocze. Naprawdę ładna.
- Nie za dużo pan pali? Bo się jeszcze kolega nie doczeka odwiedzin – zaśmiała się z niewyszukanego dowcipu.
- Doczeka. On doczeka, może innym się nie uda. –
Spojrzała z ciekawością i uśmiechnęła się przecierając policzek.
- Przypomina mi Pani kogoś. -
- Zabawne. Każdy z was mówi to samo. No, ale kogo tym razem? Byłą? Kochankę? Może dziwkę z lotniska? – uniosła nieznacznie głos i nerwowo zaciągnęła się papierosem.
- Miałem na myśli jakąś aktorkę, sam nie wiem … przepraszam – przyciszyłem głos
Patrzyła gdzieś na niebo za mną.
Upał stawał się coraz większy. Miałem wrażenie, że słońce zawisło wprost nad nami z determinującym postanowieniem spalenia przystanku na popiół. Kudłaty pies ze zwieszonym jęzorem przeszedł obok, podnosząc słabo zmęczone ślepia i obwąchując moje spodnie. Staruszek siedzący pod dachem, obudził się, tylko po to, aby spojrzeć czy nie nadjeżdża autobus, po czym ponownie spuścił głowę przykrytą słomkowym kapeluszem.
- Chce się pan napić? – wyciągnęła w moją stronę butelkę niegazowanej wody mineralnej.
Skinąłem głową i wyciągnąłem rękę. Twarde opuszki palców wolno przesunęły się po aksamitnej skórze. Zgrubiały paznokieć zahaczył o srebrny pierścionek.
Woda była ciepła, smakowała jak muł z kałuży. Przełknąłem zabijając smak papierosa i dziękując gestem, oddałem butelkę.
- Pan, czym się zajmuje? –
- Różnie. Teraz jestem kierowcą. –
- Nie widzę samochodu. Po co sterczeć na takim upale i czekać na autobus skoro można pojechać własnym? – i mimo wszystko znowu wiedziałem, że nie interesują jej odpowiedzi na te pytania.
- Zepsuł się. Stoi na Kolejowej, jak wrócę zajmę się naprawą –
Uśmiechnęła się nieznacznie. Rzucony na ziemię papieros zgasiła wgniatając go stopą w chodnik.
- Może zamiast jechać, pójdziemy na piechotę? Tam dalej – wskazała ręką w nieokreślonym kierunku – po drodze, jest sklep…. – urwała patrząc wyczekująco.
- Czemu nie – wzruszyłem ramionami i ospale oderwałem się od ciepłej ściany.
Szła obok mnie, teraz poczułem delikatny zapach tanich perfum. Fiołkowych.
- To jak mam do ciebie mówić? –
- Marek –
- Monika – wyciągnęła ku mnie rękę. Uściskałem ją i ponownie wepchałem swoją do kieszeni spodni.
Z obu stron drogi rósł gęsty las. Miałem ochotę wskoczyć w cień i zatopić się w jego chłodzie.
- Czy wiesz, że tutaj zginęła kobieta? Dokładnie w tym miejscu potrącił ją samochód. Była z dzieckiem. Uderzył z taką siłą, że przeleciała przez całą szerokość i upadła tam w lesie. Kierowca uciekł, nawet nie sprawdzając czy żyje. Przez kilka godzin ze złamanymi rękoma i nogami starała się doczołgać do dziecka leżącego trochę dalej. – mówiła – Znalazł ją rowerzysta. Lekarze powiedzieli, że to niemożliwe, aby ktoś z takimi obrażeniami mógł się poruszać ….
- Po co mi to opowiadasz? – przerwałem zniechęcony
- Nie wiem. Każde miejsce ma swoją historię. – wzruszyła ramionami – Myślę, że ta zasługuje na to, żeby ją opowiedzieć - spojrzała pytająco.
- Po co komu słuchać o śmierci. Nie wystarczy, że czeka każdego z nas? Musimy o niej wspominać przy każdej okazji ? – spytałem wygrzebując kolejnego papierosa z paczki. Pokręciła przecząco głową, kiedy zaproponowałem jej jednego.
- Tak – uśmiechnęła się.
- W jakim celu? –
- Może po to, żeby nie zapominać, że nie jesteśmy sami? – zabrzmiało to tak, jak gdyby starała się przekonać samą siebie.
Zaciągnąłem się mocno i przetarłem spocone czoło.
- Każdy jest samotny. To bez sensu co mówisz -
- Możliwe. Zresztą to nieważne. Nie wiem po co o tym wspomniałam – westchnęła cicho i pierwszy raz miałem okazje widzieć zmieszanie na jej twarzy.
Kolejna dawka trucizny wlała się w płuca. Wyrzygałem ją po chwili na gęste, ciężkie letnie powietrze i ponownie spojrzałem na Monikę. Szła powoli, spoglądając przed siebie. Wyglądała jak zagubiona dziewczynka. Włosy kołysały się w rytm stawianych kroków, reklamówka z zakupami bujała się to w tą to w tamtą stronę. Na twarzy malował się wyraz zamyślenia, jakiejś nieuchwytnej melancholii. Wszystko to trwało chwilę, prysło momentalnie, kiedy nasze spojrzenia spotkały się. Na twarzy zakwitł zuchwały uśmiech.
- Znałaś tą kobietę? –
- Nie. Ale mieszkała gdzieś niedaleko. Jej mąż, wtedy młody chłopak, wyprowadził się. Podobno mieszka w Anglii. -
- Życie toczy się dalej –
Minął nas polonez. Zielony, kiedyś czysty. Za kierownicą mignęła twarz młodego mężczyzny. Tak szybko jak pojawił się przed nami, burząc rykiem silnika towarzyszącą nam ciszę, zniknął za zakrętem. W powietrzu przez chwile unosił się ciężki zapach ołowiu.
- Jak myślisz, długo będzie tak gorąco? – spytała.
- Oby nie –
Spojrzała na mnie.
- Dziwny jesteś. Czemu jak każdy tak mało mówisz? –
- Może nie mam nic do powiedzenia? Ty, jak rozumiem, lubisz słuchać… – przecedziłem przez zęby – …i pytać –
Przetarła palcami policzek, jak gdyby zmuszała się tym gestem do wywołania uśmiechu na twarzy, który chyba wyczuwając tą potrzebę, zakwitł powoli.
- Trochę inaczej. Nie lubisz poznawać ludzi? Myślę, że jedynie słuchając tego co mają do powiedzenia, mamy możliwość poznania ich właśnie. Same gesty nic nie dają. Trzeba wysłuchać ich historii, aby polubić, pokochać, co tam wolisz –
- I z każdym tak robisz? Po co? –
- Żeby ich poznać –
- Poznać? Idziemy w wiadomo, jakim kierunku i dobrze wiemy, że za rok, nie będzie miało dla nas żadnego znaczenia, że poznaliśmy się tu i teraz. Co tam rok, za tydzień. Po co mi znać życie osoby, która będzie mi nikim? –
- Tak myślisz? To jest Twoja dewiza? W takim razie współczuję, musisz być naprawdę samotny – odpowiedziała szybko.
- Za to ty szybko zjednujesz sobie przyjaciół – powiedziałem cedząc słowa między zaciśniętymi zębami.
Spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi, błękitnymi oczyma i widziałem jak na jej twarzy ponownie pojawia się uśmiech.

16.05.2008
09:47
smile
[2]

DamianK [ Pretorianin ]

Twoje ?

16.05.2008
09:50
smile
[3]

EwUnIa_kR [ Queen of Chaos ]

łał...chcę więcej!


jedno pytanko tylko tak dla pełnego zrozumienia.. " zębach mełłem papierosa o zbyt pospolitym smaku, który miał mi przypominać, kim jestem."

czy przypominać kim jestem miał papieros czy zbyt pospolity smak,bo coś mi tu nie pasuje.
podejrzewam że chodzi o smak ale dla pewności zapytam.

16.05.2008
09:59
[4]

deTorquemada [ I Worship His Shadow ]

EwUnIa_kR --> No jest tu zgrzyt, chodziło mi oczywiście o smak, aczkolwiek i marka papierosa może "przypominać kim jestem" itd.

Więcej? heh ...

DamianK --> Owszem.

16.05.2008
10:01
[5]

draug_xiii [ Pretorianin ]

wrazenia bardzo pozytywne, podobalo mi sie, teraz prosze dokonczyc historie u umiescic jej dalszy ciag.

Harrvan

jedynka rzymska pod tytulem sugeruje iz moze to byc rodzial pierwszy. Ale sam chialbym uslyszec potwierdzenie autora.

16.05.2008
10:05
[6]

Harrvan [ Lucky Strike ]

Zapytam z ciekawości : czy to jest jakaś część całości czy tylko takie opowiadanie ?

16.05.2008
10:08
[7]

deTorquemada [ I Worship His Shadow ]

Jest kontynuacja - dwa rozdzialiki takie jak ten, plus trzeci którego jeszcze nie ma, a ma być tym ostatnim. Wrzucę je w takim razie, ale jakoś po piętnastej myślę.

16.05.2008
10:11
[8]

draug_xiii [ Pretorianin ]

deTorquemada

ubiegles mojego edita ;) btw, fajnie mam nadzieje iz nie zajmie ci zbyt dlugo dokonczenie opowiadania, czlowiek strasznie sie meczy czekajac na kontynuacje, no a przynajmniej ja tak mam za kazdym razem jak ksiazki w kilku tomach wychodza w duzych przedzialach czasowych.

16.05.2008
10:12
[9]

Ralion [ Deva ]

Dobry tekst. Tylko ciekawy jestem czy masz jakiś pomysł na rozwój akcji, bo tak krótki fragment właściwie po za zgrabnym warsztatem nie przedstawia jak na razie wartości artystycznych.

Nie przeszkadza ci to, że twój główny bohater to kolejny twardziel, cedzący słowa? :)

16.05.2008
10:17
[10]

deTorquemada [ I Worship His Shadow ]

draug_xiii --> No dobra, może się przełamię i wrzucę za chwilę jeszcze jeden rozdział, ale an razie chciałbym się skupić na tym, gdyż kolejny jest pisany w innym stylu trochę.

Ralion --> Pomysł mam owszem, niemniej, zatrzymał mnie ostatni rozdział, zakończenie mi zgrzyta i chę je dopracować, może nawet całkowicie zmienić - już mam je w dwóch wersjach.

I nie nie przeszkadza mi bohater, zresztą, jeżeli będziesz miał ochotę, poczytasz dalej to może jego ocena będzie inna.

16.05.2008
10:18
[11]

EwUnIa_kR [ Queen of Chaos ]

deto-> nie drocz się;)
dawaj kocntinue:P

16.05.2008
10:24
[12]

deTorquemada [ I Worship His Shadow ]

Okay, robę to dla Ewuni ;)


I tyle na razie, bo praca wzywa. I jak mówiłem, ten rozdział jest inny, nie tak suchy jak poprzedni, więcej opisów starałem sie dodać. Zresztą, przeczytajcie ...



[ Smak snu ]
II

Było cicho. Szliśmy obok siebie asfaltową drogą, która niczym blizna rozcinała las na dwie części. Gałęzie drzew chroniły nas przed promieniami upalnego słońca, rzucając na nas cień, jednak mimo to, zarówno ja, jak i Monika, byliśmy coraz bardziej wyczerpani. Dało się to wyczytać z jej twarzy, która przybierała powoli maskę zmęczenia. Otarłem ręką spocone czoło i spytałem:
- Daleko do tego sklepu? –
Westchnęła cicho i kiwnęła głową w kierunku wyłaniającego się powoli z leśnych ostępów zakrętu.
- Jeszcze jakieś piętnaście minut –
- Opowiedz mi coś o sobie –
Zwróciła oczy w moją stronę, wykrzywiając wargi w coś na kształt uśmiechu i szyderstwa.
- A po co? Przecież jestem ci nikim i takie puste gadanie niczego nie przyniesie – wyraz ironii przemieszanej z odrobiną triumfu przebijał się z jej uśmiechniętej twarzy.
- Nie przesadzaj. To o czym będziemy rozmawiać, o pogodzie? – zignorowałem jej sarkazm.
- A wiesz… - zamyśliła się - Kiedyś słuchając ludzi, nie mogłam zrozumieć, jak można rozmawiać o pogodzie. Nie rozumiałam jak można mówić o tak nieistotnych rzeczach, kiedy istnieje tysiąc innych tematów do rozmów. Dopiero z wiekiem doszło do mnie, że przecież zaczynają się bać. Bo ktoś zranił, ktoś skłamał, a myśmy się otwarli. Boją się, mówić o tym, co ważne dla nich i wypełniają ta pustkę bezsensownym bełkotem typu „a ładna pogoda”, „a nowe spodnie”…. Nie chcą pokazać, jakimi są, żeby nie narazić się na kpiny, śmiech – spojrzała na mnie wyszukując czegoś w mych oczach – Nie wiem czy zrozumiałeś … pewnie nie – zaśmiała się pod nosem – To częste zresztą –
A oczy miała piękne. Jednak za tą granicą błękitu, gdzie szalały spienione fale rozbijające się o nagie skały i wzbijające się ku czystemu niebu, odnaleźć można było smutek i żal.
- Zresztą to zabawne – kontynuowała – jak potrafimy się sami oszukiwać, wmawiając sobie, że wszystko jest dobrze, że ma być jak jest. Boimy się otworzyć oczy i przyznać, że żyjemy w jakiejś klatce, z której nie ma wyjścia, że tak naprawdę nie jest tak jak powinno. To mnie najbardziej fascynuje w ludziach. Umiejętność kłamania. I nie chodzi mi już nawet o oszukiwanie innych, ale samego siebie … doszliśmy w tym do perfekcji – spojrzała na mnie pytająco.
Monika przypominała mi kogoś. Może za bardzo. Odrzucałem od siebie tą myśl, ale ta niczym pies, wlokła się za mną skomląc cicho i przypominając o sobie. Byłem zły na siebie, bo miałem już wyrobione zdanie na temat tej kobiety, a zaczęło się ono teraz zmieniać. Byłem zły, bo nie podobało mi się to, jak wpływała na mnie chwila … Upał, cisza i to co mówiła, zaczynało przybierać formę nieukończonej jeszcze układanki, która powoli i nieubłaganie przybiera konkretny, trudny jeszcze jednak do sprecyzowania, kształt. Co gorsza, wiedziałem jak się przed tym uchronić, ale mimowolnie pozwalałem sobie na tą dziwną grę.
- No tak, nie powiedziałaś niczego odkrywczego – odpowiedziałem w końcu wyciągając kolejnego papierosa – Musimy się oszukiwać, żeby żyć. Jakoś trzeba zamykać oczy, żeby nie widzieć, że jest źle, że jesteśmy samotni i tak dalej. To po prostu zdrowe, dzięki temu ….
- Zdrowe? Oszukiwanie siebie? – przerwała mi z wyczuwalną nutą rozbawienia w głosie
- No chyba mówię. Po co rozdrapywać coś, czego się nie da zmienić? To droga do nikąd, a kończy się w najlepszym wypadku na butelce wódki i nocami w rowach – nikotyna przetoczyła się przez ciało.
Patrzyła na mnie chwilę.
- W życiu wiele można zmienić – powiedziała spoglądając w niebo, które akurat przedarło się przez gąszcz gałęzi – Ale oto sklep –
Wynurzył się powoli z gęstwiny. Stary popegerowski budynek, sprawiający wrażenie rozsypującej się ruiny, która przyczaiła się na skraju drogi, wyczekując na moment, w którym całkowicie zapadnie się pod ziemie i pozwoli naturze odebrać należne jej miejsce. Dziki bluszcz, niczym nici pająka oplatał ściany, które zdawały się uginać pod jego ciężarem.
W środku sklep wyglądał jeszcze gorzej. Pokrzywione i chylące się ku ziemi półki i lady, w połączeniu ze zniszczonymi ścianami, na których gdzieniegdzie wisiały tabliczki przypominające o zakazie picia w pomieszczeniu, dopełniały oblicze obrazu nędzy i rozpaczy. Sprzedawczyni, siedząca przy stoliku, z rozłożona na nim gazetą i wypitą do połowy szklanką kawy przesunęła po nas obojętnym wzrokiem, po czym wróciła do lektury. Stara, zniszczona życiem kobieta.
Monika rzuciła w moją stronę krótkie:
- Weź wódkę -
Wskazałem więc palcem „Wyborową” i odczekałem, aż sklepowa podniesie się sapiąc głośno, podejdzie do półki i sięgnie po butelkę. Wygrzebałem z portfela zmięte banknoty, które położyłem na ladzie, po czym odebrałem ciepłą półlitrówkę opakowaną w szary papier. Poprosiłem jeszcze o papierosy, sok, jednorazowy kubek i odwróciłem się w stronę Moniki.
Stała zwrócona twarzą do okna. Promienie słońca rozświetlały jej postać, podkreślając kobiece kształty i nadając jej jednocześnie jakiś trudny do opisania, ulotny charakter. Włosy skrzyły się złociście, zdawało się wręcz, że ma w nie wplecione krople rosy, w których odbijały się słoneczne wstęgi tworząc fantazyjne, srebrzyste wzory. Ciało, otulone delikatnym materiałem i ciepłymi promieniami słońca wyglądało jak posąg, który obudził się na moment, aby zakosztować chwili istnienia i zastygł w bezruchu kontemplując otaczający go świat. Trochę jak anioł, który przybrał tą formę by zwracać na siebie wzrok ciekawskich i paraliżować tych słabych, schorowanych i starych. Patrzyła gdzieś przed siebie, a ja nie chciałem podejść, napawając się tym widokiem i pozwalając, aby na moment zawładnęły mną uczucia, w których istnienie dawno już przestałem dawać wiarę.
Z odrętwienia wyrwał nas suchy i świszczący kaszel właścicielki sklepu. Jak bańka mydlana rozprysła się chwila ustępując miejsca brudnej ladzie, pochylonym pułkom i spękanym ścianom. Monika odwróciła się w moją stroną z uśmiechniętą jeszcze delikatnie twarzą, którą jednak szybko zastępowała maska obojętności. I ja nie pozwoliłem, aby na mojej pozostał chociaż strzęp doznań, jakich byłem przed momentem nie tylko świadkiem ale i uczestnikiem. Zdałem sobie sprawę z tego, że przekroczyłem już pewną granicę i trzeba się cofnąć, bo jeszcze krok i padnę na pysk, w kurz i brud. … tutaj muszę się zatrzymać. Spojrzałem na nią ponownie i znowu widziałem w niej zwykłą kobietę, która stała w brudnym sklepie, z starą reklamówką w ręku i urodą która niedługo zacznie ustępować miejsca nieuchronnie zbliżającej się starości. Zamknięta w własnym świecie, z marzeniami których nie jest w stanie dogonić. Nie było w niej nic z anioła, nie było w niej nic z boskości którą wyobraziłem sobie w chwili słabości, która w ogóle nie powinna zaistnieć. Stała tutaj, konając przeszłością, jaką za sobą wlokła, zbyt widoczną do ukrycia dla dobrego obserwatora. Pies zaskowyczał i uciekł kuląc się w kąt.
Monika spojrzała na butelkę i powiedziała cicho:
- Chodźmy. Dowidzenia! – rzuciła głośniej w stronę kaszlącej jeszcze kobiety, która odpowiedziała coś niezrozumiale.
Drzwi skrzypnęły smętnie, co zabrzmiało jak żałosne pożegnanie. Dziewczyna spojrzała na zegarek zawieszony na nadgarstku i zmarszczyła brwi.
- Czas się wlecze … – spojrzała w niebo przysłaniając oczy dłonią, po czym zwróciła się ku mnie – Jeśli masz ochotę, możemy iść w stronę rzeki. Na pewno znajdziemy tam spokojne miejsce no i trochę będzie można się ochłodzić – patrzyła pytająco.
- Możemy iść – wzruszyłem ramionami przyglądając się przejeżdżającemu akurat autobusowi, który wzbijał tumany kurzu. Nie dojrzałem w środku charakterystycznego słomkowego kapelusza, co znaczyło, że staruszek z przystanku prawdopodobnie przespał przyjazd autobusu. Odgłos warczącego silnika powoli oddalał się, aby w końcu całkowicie zaniknąć w leśnej głuszy.
- Czy tobie się nie spieszy przypadkiem? – spytała podążając za moim wzrokiem.
- Nie – zaprzeczyłem ruchem głowy - teraz już nigdzie się nie spieszę.
Spojrzała na mnie unosząc nieznacznie brew:
- Już nigdzie? W jakim sensie? –
- W żadnym, tak tylko powiedziałem –
- Któryś już raz z kolei mówisz coś, co trudno jednoznacznie zrozumieć –
- Więc nie jestem jedyny w towarzystwie –
Patrzyła na mnie długo, po czym wybuchła śmiechem, czym zupełnie mnie zaskoczyła. Zupełnie naturalnie, głaszcząc głosem i sprawiając, że sam się krzywo uśmiechnąłem.
- Widzisz, okazuje się, że masz nawet poczucie humoru – stwierdziła w końcu, kiedy jej śmiech przestał roznosić się po lesie.

16.05.2008
10:24
smile
[13]

draug_xiii [ Pretorianin ]

Rozumiem iz dokonczenie opowiesci to nie takie hop siup, samo pisanie opowiadania tez do prostych zapewne nie nalezy i mowiac iz nie lubie czekac mialem na mysli to ze mam nadzieje iz koncowke sprezentujesz nam predzej niz za kilka miesiecy czy tez tygodni :P

chciaz gdyby calosc byla gotowa na wieczor tez bym sie nie obrazil ^^

Edit

Rozdzial 2 trzyma poziom, czyta sie swietnie, wciaga.

16.05.2008
10:45
[14]

EwUnIa_kR [ Queen of Chaos ]

deto-> mniam...dziękuję,uwielbiam takie klimaty.
może do wieczora zrobisz zakończenie?
będę specjalnie zaglądać..najbardziej ucieszyły by mnie dwie wersje:)


ed: eheee chciała bym być nią:)

16.05.2008
11:09
smile
[15]

matirixos [ BLAUGRANA ]

Świetnie się czyta. Też przeczytam 3 rozdział ;]

16.05.2008
11:20
[16]

draug_xiii [ Pretorianin ]

co do oceny

Zdaza sie czasem iz na koncu ksiazki jest krotki fragment innej ksiazki majacy na celu zacheciac nas do kupna owej. Mimo iz osobiscie gustuje raczej w klimatach SF a najlepszym wg mnie polskim pisarzem jest Pan Dukaj ktorego naprawde ciezko sie czyta i nie raz i nie dwa zdazalo mi sie po slownik siegac czytajac jego tworczosc to jednak po przeczytaniu probki tekstu jaki tu przedstawiles, ktory to czyta sie lekko i przyjemnie bylbym sklonny wydac swoje pieniazki na zbior opowiadan twojej tworczosci.

16.05.2008
11:48
smile
[17]

matchaus [ sturmer ]

Opowiadanko ma na tyle swobodny styl, że warto się przy nim na chwilę zatrzymać :)
Od razu zaznaczam - jakby mi się nie podobało, to bym wogóle nic nie napisał ;))
Aha - jestem troszkę purystą językowym, więc pozwolisz, że wezmę je dość mocno pod lupę :))

- W zębach mełłem papierosa o zbyt pospolitym smaku, który miał mi przypominać, kim jestem.
Wywaliłbym słowo 'zbyt' i będzie o niebo lepiej.

- Ciemna blondynka o fantazyjnie długich i rozpuszczonych włosach, opadających na twarz i ramiona.
Zamiast 'i' przecinek. Drugiego przecinka wtedy nie potrzeba. Uzyskujesz większą harmonię.

- Twarzy, dla której zapewne nie jeden[...]
Niejeden napisałbym razem ;)

- Delikatnie kości policzkowe i małe, dobrze zarysowane, zaciśnięte w wąską linię usta.
Za dużo przecinków... Rozwinąłbym nieco - Delikatnie kości policzkowe wznosiły się nad małymi, dobrze zarysowanymi ustami, zaciśniętymi w wąską linię.

- Trochę nadwagi, ale poruszała się z gracją i przyciągała wzrok. Zupełnie jak na zdjęciu.
Może lepiej by brzmiało 'Posiadała trochę nadwagi'? Dalej - może lepiej byłoby bardziej zasugerować czego dotyczy owo zdjęcie - 'zupełnie jak z jakiegoś kolorowego folderu'?

- Przewróciłem jeszcze kilka razy papierosem w ustach, po czym wyplułem go na ziemię.
- Przewróciłem jeszcze klika razy papierosa w ustach :)
(zwracam uwagę, że ciężko jest przewracać papierosa w ustach, mając ręce w kieszeniach ;D Że już nie wspomnę o tym, że trakcie upału lepi się jak diabli do ust :))

- Podwinięte rękawy spływały leniwie po rękach[...]
Podwinięte rękawy nie mogą spływać :) Lepiej napisać 'lepiły się' do rąk.

- Przetarłem czoło przesiąkniętą słodkokwaśnym zapachem chusteczką i z leniwą ciekawością przyglądałem się kobiecie
Błąd stylistyczny! :) Przetarłem czoło chusteczką, przesiąkniętą słodkokwaśnym zapachemi i z leniwą ciekawością przyglądałem się kobiecie.
Aha - nie wiadomo której kobiecie :) (można dodać - 'wcześniej obserwowanej')

- Rozglądała się niedbale po okolicy, poprawiając, co jakiś czas[...]
Niepotrzebny drugi przecinek!

- Wcisnąłem papierosa w zęby i zapaliłem.
Z wcześniejszego kontekstu czytelnik gotów pomyśleć, że to tej kobiecie nasz bohater wciska peta w zęby :D
(może lepiej dodać - 'wyciągnąłem również papierosa').

- Ach tak… Jak się nazywa? –
Sory, ale w to nie uwierzą najstarsi górale... Kobieta pyta się o nazwisko kolegi, dopiero co napotkanego (prawie że) menela ;)))

Podniosłem wzrok ku kobiecie, patrzyła na mnie ze wzgardą kolejny raz zaciągając się papierosem. Urocze. Naprawdę ładna.
Po 'wzgardą' przecinek. Dalej - 'urocze' było to, że patrzyła się ze wzgardą? Troszkę to nie jest logiczne. Facio przecież zdaje sobie sprawę z własnej beznadziejnej powierzchowności, ba! nawet zachowania... Wzgardę własnej osoby odbiera jak coś uroczego? Eeee... :)
Może lepiej rozwinąć - 'Do diabła! Urocze było nawet jej wzgardliwe spojrzenie'?

- Kudłaty pies ze zwieszonym jęzorem przeszedł obok, podnosząc słabo zmęczone ślepia i obwąchując moje spodnie.
Podnosząc słabo zmęczone ślepia :)) - słabo podnosząc zmęczone ślepia.

- - Nie widzę samochodu. Po co sterczeć na takim upale i czekać na autobus skoro można pojechać własnym? – i mimo wszystko znowu wiedziałem, że nie interesują jej odpowiedzi na te pytania.
Tu jest jedno pytanie :)
(a po 'autobus' przecinek)

- Rzucony na ziemię papieros zgasiła wgniatając go stopą w chodnik.
Dzielna kobieta! Ja jeszcze nigdy nie gasiłem fajek stopą :D

- po drodze, jest sklep…
Niepotrzebny przecinek.

- Przez kilka godzin ze złamanymi rękoma i nogami
Te! Rękoma :D (rękami)

- Wyrzygałem ją po chwili[...]
Za duży naturalizm. Nie pasuje...

- Dziwny jesteś. Czemu jak każdy tak mało mówisz?
Jeśli każdy mało mówi, to nie może być to dziwne. Jest normą. No... chyba, że Monika jest niespełna rozumu ;)))

- Poznać? Idziemy w wiadomo, jakim kierunku i dobrze wiemy, że za rok, nie będzie miało dla nas żadnego znaczenia, że poznaliśmy się tu i teraz. Co tam rok, za tydzień. Po co mi znać życie osoby, która będzie mi nikim?
Po 'w wiadomo' nie potrzeba przecinka.
Dalej - 'Która będzie dla mnie nikim'.


I to by było, z grubsza rzecz ujmując, na tyle.
Generalnie - cała sytuacja jest dość fantastyczna, choć zajmująca. Napisana swobodnie i pewnym polotem, co jak dla mnie zawsze jest zaletą.
Gość o dość podłym zachowaniu (tanie fajki, kaszlenie w rękaw i niewyszukane maniery) poznaje kobietę prezentującą pewien 'poziom'.
A przynajmniej tak wynika z opowiadania.
Kobieta dąży do poznania naszego bohatera, choć wszystko w jej zachowaniu temu zaprzecza. Cóż... podobno bywa i tak :)
Zażyłości w postaci częstowania wodą z butelki (!) charczącego jegomościa wyraźnie kontrastują z jej 'niby' wzgardą dla tego człowieka.
Osobiście troszkę bym zmienił wizerunek tego typa spod ciemniej gwiazdy - uczyniłbym go bardziej... cywilizowanym? ;)

P.S. W każdym razie - początkowy materiał może i nie nadaje się na kolejny tomik przygód Philipa Marlowe, ale... jakiegoś harlequina można by z tego wykręcić ;D

[edit]O! Jest część druga!
Już przystępuję do lektury :)

16.05.2008
12:13
[18]

draug_xiii [ Pretorianin ]

matchaus

mysle ze autor nas zaskoczy czyms o wiele ciekawszym anizeli seks w jakichs krzakach.
(No a przynajmniej mam taka nadzieje ;)

16.05.2008
12:31
[19]

provos [ Clandestino ]

Zdecydowanie lepsze, niż większość forumowych publikacji. Warsztat trochę surowy, ale co najważniejsze - nie odrzuca stylem i błędami od samego początku, wręcz zaciekawia. Matchaus wychwycił pewne niedoróbki, nie będę po nim powtarzać. Ogólnie na plus.


spoiler start
JEDZIESZ DO BUENOOOOOS!!!
spoiler stop

16.05.2008
12:33
[20]

EwUnIa_kR [ Queen of Chaos ]

[19]
nie odrzuca stylem i błędami od samego początku, wręcz zaciekawia.

że niby cię zaciekawia błędami? bo nie zrozumiałam..

16.05.2008
12:37
[21]

provos [ Clandestino ]


[20]
EwUnIa_kR [ Level: 53 - Legend ]

[19]
nie odrzuca stylem i błędami od samego początku, wręcz zaciekawia.

że niby cię zaciekawia błędami? bo nie zrozumiałam..


Zrozumiałaś, tylko za wszelką cenę chcesz się doczepić i wdać w jałową dyskusję.

16.05.2008
13:01
smile
[22]

Ogon. [ Uzależniony od Marysi ]

draug_xiii -> czytałeś "Lód"? :)

deTorquemada -> na początku myślalem, że to SF... potem, że jakieś romansidło :P Ale ciekawie i przyjemnie się czyta - czekamy na zakończenie :)

16.05.2008
13:02
[23]

EwUnIa_kR [ Queen of Chaos ]

chyba zwariowałeś. nie mam czasu na dyskusje ani na "doczepianie się"
to już nie te czasy:)

16.05.2008
13:08
[24]

deTorquemada [ I Worship His Shadow ]

draug_xiii --> [16] Przesadziłeś. I ja mam teraz niby dalej spokojnie pisać? ;) A coś w klimatach pseudofantasy bym znalazł. A co do zakończenia aktualnego - zawiedziesz się - przewiduję też takie zakończenie :]

matchaus --> [17] Co do większości, zgadzam się, szczególnie przecinki. Co do papierosa i stopy, długo nad tym myślałem i wiedziałem, że do tego ktoś się na pewno doczepi ;)

Natomiast jeżeli chodzi o papierosem przewracać w ustach, rękawy spływające po rękawach, połamane ręce, jak ma na nazwisko itd - nie robie z postaci o których piszę intelektualistów, to miałby być zwykłe rozmowy - aczkolwiek, to co napisałeś, wziąłem po uwagę.

Pewne zabiegi jednym słowem, stosuję celowo, ale też nie przeczę, że błędy popełniam.

Sposób narracji, lub przemyśleń bohatera/ów jaki momentami proponujesz jako alternatywa do moich, pasował by do jakiejś opowieści detektywistycznej ;]

provos --> Dzięki.

Ewunia --> [14] A nie jesteś Nią ? Każdy pisze własną historię ;)
A że klimat się podoba, miło że go odnajdujesz w tym wszystkim - chyba właśnie to chciałem jakoś uchwycić.

16.05.2008
13:10
smile
[25]

matchaus [ sturmer ]

Już nie będę oceniał, tylko czekam na więcej!
(przypominam jednak o wybujałej (nieco) interpunkcji ;)

Scena w sklepie... ogień! :D
Aż się nie mogę doczekać wyuzdanego, zwierzęco-wódkowego seksu nad rzeczką... ;)

("Pot sperlił plecy Moniki, wyraźnie kontrastując z wyschniętą, brunatną trawą. Zapach czegoś na kształt tataraku mieszał się ze słodkawą wonią wypitej wódki. Czułem wyraźnie, że zbliża się spełnienie, więc naparłem mocniej na krągłe pośladki mojej towarzyszki podróży.
Monika już szczytowała, kiedy kątem oka dostrzegłem napis na starej tablicy informacyjnej - "W razie pożaru alarmuj! - 998"
Uśmiechnąłem się od ucha do ucha, wyobrażając sobie siebie, dzwoniącego teraz w sprawie pożaru, który rozpalał mi trzewia.
Przymknąłem oczy i pozwoliłem ekstazie rozlać się po okolicy"
)

I w którym momencie pragniesz ujawnić, że Monika jest obcym? ;))


P.S. Oczywiście robię sobie jaja - druga część jest dużo lepsza od pierwszej.
Jest naprawdę dobrze opowiedziana... ma swój rytm i klimat. Tak trzymać!

16.05.2008
13:11
smile
[26]

MatiRonaLDo75 [ Szlimak pokaż nogi ]

Wywaliste te opowiadania, Szczerze gratuluję. Dałbym ci Soga gdyby była taka możliwość.

16.05.2008
13:18
[27]

Beaverus [ Bounty Hunter ]

pytanie od autora :

- To pan z daleka? – ponownie poprawiła kosmyk włosów opadający na twarz.
- Z Tarnowa. Stacjonowaliśmy tam jakiś czas. -
- Cóż, miasto jest nudne, nie będziecie mieli się gdzie bawić – uśmiechnęła się krzywo.


ktore miasto jest nudne ? Tarnów czy Brzesko ? :D
Jesteś z okolic może ? :)

16.05.2008
13:20
[28]

draug_xiii [ Pretorianin ]

Ogon.

Lod lezy na poleczce i czeka juz od kilku miesiecy, jak narazie to rozmiar tej ksiazki mnie przytlacza, ale za 2 tygodnie jade na 2 tygodnie na wakacje i mysle iz bedzie to dobry wybor lektory na plaze i z racji ilosci wolnego czasu jaki bede mial ;)
Swoja droga rozumiem ze Ty czytales, jak wrazenia ?

no i jeszcze jedno rowniez myslalem (ewentualnie mialem/mam nadzieje) iz bedzie to byc moze nie rasowe SF czy Fantasy ale ze autor zaskoczy nas kompletnie zmieniajac rzeczywistosc jak to ma pan Gaiman czy J.Carroll w zwyczaju.
No coz jeszcze wszystko przed nami.

16.05.2008
13:30
smile
[29]

Ogon. [ Uzależniony od Marysi ]

draug_xiii -> dwa tygodnie? powodzenia ;)
Nie wiem co ona ma w sobie, ale tak jak mi się zdarzyło czytać niektóre książki 500 stron w tydzień i krócej, tak tą czytam od nowego roku :)
I uważam, że jest świetna, czyta się dobrze... ale męczy intelektualnie na maxa. Bez umysłu ścisłego nawet do niej nie podchodź :)

Ale powtarzam - jest świetna... takie połączenie powieści przygodowo-historycznej, dobrego kryminału, książki od fizyki (;P) i delikatnego (acz pomysłowego i z przykopem) S/F :)

edit: i czytam dalej - 893/1045 ;)

16.05.2008
13:35
[30]

axel1 [ The Nameless One ]

Tarnów, Brzesko - 2 miasta z którymi jestem najbardziej związany!

Pozdr 4 wszystkich Tarnowianin i Brzeszczan :D

Oczywiście, opowiadanie bardzo przyjemnie się czyta.

16.05.2008
16:48
smile
[31]

EwUnIa_kR [ Queen of Chaos ]

czytam sobie jeszcze raz i upuję przy okazji bo szkoda zeby zaginęło w otchłani golowych watków:)

16.05.2008
19:49
[32]

provos [ Clandestino ]

Ewunia - no dobrze, nie zaciekawia błędami, tylko klimatem ;)

16.05.2008
20:19
smile
[33]

EwUnIa_kR [ Queen of Chaos ]

provos;)

26.05.2008
16:20
[34]

draug_xiii [ Pretorianin ]

up bo mi sie watek odwiesi

deTorquemada jak tam prace nad reszta rozdzialow ?

03.06.2008
09:05
[35]

draug_xiii [ Pretorianin ]

kolejny up coby watek mi sie nie odwiesil.

03.06.2008
09:20
[36]

Darth Adrian [ Konsul ]

Wspaniałe poeta :)

03.06.2008
09:21
[37]

deTorquemada [ I Worship His Shadow ]

Jeszcze ktoś na to czeka ? Utknąłem w miejscu, zbyt duże oczekiwania zabiły moją pewność siebie :]

A poważnie to pracuję nad zakończeniem, chcę je definitywnie zmienić, gdyż w oryginale było pisane dla i pod pewną osobę - ani się nie spodoba, ani nie pasuje do tego forum.

Ale nie spodziewał bym się fajerwerków, "wena twórcza" mnie opuściła.

03.06.2008
10:16
smile
[38]

draug_xiii [ Pretorianin ]

deTorquemada nie uzalaj sie nad soba a pisz, kunszt pisarski posiadasz na poziomie, poswiec wiec na dopracowanie opowiadania tyle czasu ile Ci tylko potrzeba (bylem nie musial czekac za dlugo ;) a jestem pewien ze wyjdziesz z tego obronna reka.

03.06.2008
11:10
[39]

EwUnIa_kR [ Queen of Chaos ]

ja czekam.....

a mógłbyś mi na gg to org zakończenie? proszę:)
odnosze dziwne wrażenie że jednak mi się spodoba:)

17.06.2008
12:09
[40]

matisek14 [ Tak tak, to ja... ]

Podbijam...

Nadal czekam na III część :)

26.06.2008
22:11
[41]

draug_xiii [ Pretorianin ]

Kolejne podbicie, mam nadzieje ze deTorquemada wynagrodzi nam nasza cierpliwosc pewnego dnia.

26.06.2008
22:59
[42]

Glob3r [ Tots units fem força ]

Naprawdę bardzo przyjemnie sie czyta :).
Byłbyś tak miły i wrzucił resztę? :)

("Pot sperlił plecy Moniki, wyraźnie kontrastując z wyschniętą, brunatną trawą. Zapach czegoś na kształt tataraku mieszał się ze słodkawą wonią wypitej wódki. Czułem wyraźnie, że zbliża się spełnienie, więc naparłem mocniej na krągłe pośladki mojej towarzyszki podróży.
Monika już szczytowała, kiedy kątem oka dostrzegłem napis na starej tablicy informacyjnej - "W razie pożaru alarmuj! - 998"
Uśmiechnąłem się od ucha do ucha, wyobrażając sobie siebie, dzwoniącego teraz w sprawie pożaru, który rozpalał mi trzewia.
Przymknąłem oczy i pozwoliłem ekstazie rozlać się po okolicy")


Gdy nagle słyszę głos... A kupiłeś marchewkę?

28.07.2008
14:21
[43]

deTorquemada [ I Worship His Shadow ]

Nie to nie kontynuacja. Wygrzebałem gdzieś tego starocia i pomyślałem, ze wrzucę go w ramach rekompensaty :] Zupełnie inaczej pisane.

Btw, może ktoś wrzucił by coś swojego ? Glob3r ma fajne pomysły :]


Przyjaciel

Ten człowiek stał tam zawsze. Pierwszy raz zobaczyłem go wychodząc z pracy. Zresztą nie wiem czy nie było go tam wcześniej, może wtedy po prostu zdałem sobie z tego sprawę. Żebrak, wywnioskowałem oceniając jego łachmany. Zgarbiony wyglądał z klatki przeciwległego budynku i patrzył wprost na mnie. Odstraszali mnie ludzie, którym się nie powiodło w życiu więc oczywiście odwróciłem wzrok, klnąc na niego i na siebie w myślach. Następnego dnia stał tam znowu, w tej samej pozycji, z rękoma zwisającymi wzdłuż wychudzonego ciała. Rękawy połatanej, ciemnobrązowej kurtki opadały bezładnie na dłonie i podkreślały kościstość ciała. Podnosząc kołnierze płaszcza pobiegłem w stronę czekającej na mnie taksówki.
Stał tam każdego dnia. Był tam zawsze kiedy wychodziłem z pracy, sterczał w tej swojej bramie i patrzył na mnie szklanymi oczyma ukrytymi za krzaczastymi brwiami. Czasami zupełnie o nim zapominałem, czasami tygodniami nie patrzyłem w jego stronę, ale czuję, że stał tam zawsze. Nieważne, czy padał deszcz, śnieg, było zimno czy ciepło. On tam był.
Nie pamiętam kiedy, ale zacząłem się bać. Powoli postać w bramie zaczynała mnie przerażać. Marek z finansów popukał się po głowie kiedy mu o tym wspomniałem. Stwierdził, że za dużo pracuje i powinienem iść na urlop. Nie dało się, kontrakty z Niemcami, międzynarodowe interesy, wszystko na mojej głowie. Zadzwoniłem na policję, przyjechali, sprawdzili, spisali. Nic nie znaleźli. Poczułem się pewniej, bo staruch zniknął. Przestraszył się, przeniósł. Nie interesowało mnie to, nie było go. Do czasu.
Miesiąc później znowu się pojawił. Nadal z tym swoim obojętnym wyrazem twarzy, przeoranej tysiącem zmarszczek. Patrzył na mnie, stojąc w cieniu. Ruszyłem w jego kierunku. Miałem go dość. Wzbierany miesiącami pracy stres eksplodował pod czaszką. Życie z godziny na godziny, miliardowe transakcje, ciągła gonitwa, telefony i zebrania. Spotkania towarzyskie na których mówiło się tylko o pracy, załatwiało brudne interesy, wyścig szczurów … zero czasu dla siebie. I jeszcze ten staruch. Miałem dość. Ruszyłem w jego kierunku z zaciśniętym w dłoni neseserem od Varpuciego. Coś krzyknąłem w akcie desperacji i gniewu zbliżając się do niego. Stał spokojnie, nawet się nie cofał. Dzieliła mnie już tylko ulica. Nie myślałem co zrobię. Czy strzelę go w pysk, czy dam pieniądze … nie myślałem o tym.
Niemal wpadłem pod tą ciężarówkę. Zaślepiony nie widziałem jak wytacza się zza rogu i jedzie w moją stronę. Z amoku w jaki wpadłem wybudził mnie ciężki ryk klaksonu. Zatrzymałem się zdezorientowany i cofnąłem o krok. Przejechała tuż przed twarzą ciągnąc za sobą stęchły zapach śmieci. Zakląłem szpetnie w myślach kiedy spostrzegłem, że starego już nie ma.
I tak to trwało. Ile razy go widziałem, ile razy próbowałem z nim chociaż porozmawiać, zawsze znikał. Odchodził w cień korytarza, stapiając się z ciemnością. Nie było go na schodach, nie było go w piwnicy, nie było go na strychu. Wypytywałem. Mieszkańcy nic nie wiedzieli, nikt taki tu nie mieszkał nigdy … nikogo takiego nie widzieli. Boże, stał tam każdego dnia i nikt go nie widział!
Może wtedy pomyślałem, że wariuję ? Za dużo stresu w pracy, cały czas bieganina, życie na krawędzi wytrzymałości. Psychiatra, do którego zacząłem uczęszczać, nazwał starego „podświadomą manifestacją”, potwierdził stres, zmęczenie. Kazał wziąć urlop, wyjechać gdzieś ale oczywiście takie rozwiązanie nie wchodziło w grę. Kto miał niby dbać o to, żeby firma funkcjonowała poprawnie? Zrezygnowałem z jego usług.
A stary stał.
Zacząłem pić. To znaczy zawsze piłem, ale zacząłem coraz więcej. Wódka, Whiskey i wszystko co kolorowe. Nie mogłem wytrzymać tej pieprzonej ciszy w domu no i zmęczenie dawało mi się coraz bardziej we znaki. Jeszcze ta suka, która była mi żoną tylko na papierze, wyniosła się do swojego kochasia. Coraz mniej czasu spędzałem w pustym domu, coraz więcej w barach … Czułem, że w końcu zaczynam oddychać. Każdy wieczór zaczynał się szklaneczką czegoś mocnego, wyborem knajpy i szaleńczą zabawą. Co noc inna kobieta w łóżku. I narkotyki … na początku niewielkie ilości potem, coraz więcej i coraz częściej. Alkohol przestał mi wystarczać.
Do pracy przychodziłem nawalony. Zaczęły się plotki, śmiechy za plecami. Odstawiłem przedstawienie na jednym z zebrań firmowych po którym dostałem ostrzeżenie od szefa. Piłem i ćpałem ale nadal byłem ich najlepszym pracownikiem. Do momentu. Pijany dobierałem się do młodej sekretarki i dałem po pysku jednemu z klientów. Za milczenie dostała wyższą posadę, klient rabaty, ja wilczy bilet. Nie ruszyło mnie to. Za pieniądze jakie miałem mogłem spokojnie przeżyć kilka lat. Ba .. ucieszyło mnie to. W końcu stary zniknie z mojego życia. Na Boga, że nie myślałem o tym wcześniej … wystarczyło by zmienić pracę, aby stary przestał bruździć.
Przeliczyłem się. Tak szybko jak żyłem, tak szybko wylądowałem na bruku. Koszmarnie wysokie czynsze, życie w luksusie … wykończyło mnie. Zresztą nie obchodziło mnie to … byle zapić albo zaćpać. Dawny ja odszedł. Odszedł wraz z życiem jaki toczył, z ludźmi jakich znał. Przyjaciele się odwrócili, zresztą miałem gdzieś tych snobów.
Nie miałem domu, nie miałem pieniędzy, ubranie potargane a ja rzygający pod mostem. Lało jak z cebra. Chyba niżej nie można upaść….
Kiedy otrzeźwiałem, była noc. Ból głowy niemal rozsadzał mi czaszkę. Na czworaka starałem się znaleźć na ziemi coś do picia, jakąś butelkę na wyschnięte do cna usta. Wsadziłem głowę w kałuże i piłem jak pies. Wtedy go zobaczyłem. Siedział przy metalowej beczce w której igrały płomienie ognia. Stary patrzył na mnie ze zrozumieniem w oczach i jakąś taką troską. Podniósł się powoli ze starego i potarganego koca. Przewróciłem się na plecy i spojrzałem na gwiazdy. Było mi obojętne. Słyszałem jego kroki. Pojawił się jakiś pies, obwąchał mnie i zaczął lizać po twarzy. Stary pochylił się nade mną i spojrzał prosto w oczy. Chudą ręka przetarł czoło po czym podniósł się i zza połów płaszcza wyciągnął butelkę jakiegoś najgorszego alkoholu. Pomachał mi nim nad twarzą i powoli wrócił na swoje miejsce
Odwróciłem się z trudem na brzuch i na czworaka ruszyłem …. za butelką najtańszego wina … i za moim jedynym przyjacielem.



KONIEC

28.07.2008
14:54
[44]

Deton [ klein Zwerg ]

A kontynuacja kiedys bedzie?

28.07.2008
15:48
[45]

satene [ Junior ]

Nie pasuje mi zwrot "przewróciłem papierosem/papierosa" - prędzej dałabym obróciłem
....i gdybym spisywała swoje uwagi na bieżąco <'Oddech słońca', 'Smak snu'>, to powtórzyłabym uwagi Matchausa...a myślałam, że jestem spostrzegawcza, ojoj.
Stanowczo druga część lepsza od pierwszej.

Jeśli chodzi o 'Przyjaciela':
- "Pierwszy raz zobaczyłem go wychodząc z pracy. Zresztą nie wiem czy nie było go tam wcześniej, może wtedy po prostu zdałem sobie z tego sprawę. "

połączyłabym oba zdania, a poza tym 'sprawy', nie 'sprawę'

- "Odstraszali mnie ludzie, którym się nie powiodło w życiu więc oczywiście odwróciłem wzrok, klnąc na niego i na siebie w myślach."

przed 'więc' przecinek, dałabym klnąc w myślach na siebie i na niego

- "opadały bezładnie na dłonie i podkreślały kościstość ciała"

nie do końca rozumiem, ale może nie umiem sobie wyobrazić opadającego rękawka na dłoni, który jednocześnie podkresla kościstość ciała :), bywa

- "Marek z finansów popukał się po głowie kiedy mu o tym wspomniałem. "

przecinek przed 'kiedy' i jeszcze parę innych przecinków brak:)

- "tą ciężarówkę"

tę ciężarówkę

- "wystarczyło by"

wystarczyłoby


To tak z brzegu biorąc, mogę sie oczywiście mylić.
Temat ciekawy i jako całość bardzo mi się podoba. Zgrzyt powoduje momentami język - bohater sam siebie zalicza do elity raczej, ale czepiam się tylko.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.