GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Forum CM: Łączność na polu walki

28.03.2002
17:29
smile
[1]

Piechur [ Centurion ]

Forum CM: Łączność na polu walki

Pytanie może lamerskie: interesuje mnie sposób przekazywania meldunków o ruchach wroga na poziomie btalionu i niżej. Chodzi mi nie tylko o środki techniczne (radiostacje, chorągiewki, gołębie, znaki dymne...), ale też o procedury, drogę jaką przebywał meldunek od Johna (Jana, Jeana) do swojego dowódcy i innych żołnierzy, o tym że właśnie zobaczył czołg Karlheinza (jak można dawać dzieciom takie imiona?)?
Pewnie, że mógłbym zajrzeć do jakiejs książki, ale akurat nie mam pod ręką, to raz, a po za tym jest mi to czegoś potrzebne, w związku z CM, to dwa.
Proszę o wyjaśnienie powyższego przez szanownych.
Kreślę się z poważaniem
Piechur

28.03.2002
22:24
[2]

Pejotl [ Senator ]

dowodcy szczebla druzyny, plutonu i kompanii byli stale na pierwszej linii ze swoimi zolnierzami wiec a) widzieli na wlasne oczy. b) otrzymywali meldunek przez gonca c) otrzymywali meldunek glosem (krzykiem) dowodcy od pulku wzwyz byli na tylach i otrzymywali meldunki przez radio/telefon/goncow dowodca batalionu byl zwykle w okolicach pierwszej linii ale nie zawsze (tu pytanie czy mowisz o ataku czy obronie, w tym drugim przypadku mogl byc dalej za pierwsza linia) To tak na szybko.

30.03.2002
17:30
[3]

Piechur [ Centurion ]

Pejotl --> Wielkie dzięki za odpowiedź. Spróbuję może bardziej skonkretyzować: dowódca drużyny widzi wycofujący się czołg nieprzyjaciela, który zmierza na drugą stronę wioski. Dowódca ten wie, że na tym drugim końcu są jego koledzy, ale ich nie widzi, ani nie może krzyknąć, bo są za daleko. Jak taki meldunek, ostrzeżenie, mógł dotrzeć do żołnierzy, którym wsponiany czołg zaraz zrobi "kuku"? Głos odpada, jakies znaki typu machanie czymśtam, też, drużyna miała radio, czy telefon? Pozoastaja więc wysłać umyślnego, czy tak? Przepraszam, że tak męczę ale jest to dla mnie dość istotne.

30.03.2002
19:55
[4]

RMATYSIAK [ Konsul ]

Wszytko zalerzy w jakim okresie. W twoim przypadku pozostaje radio. Telefon tylko wtedy jesli nastapilo to przy obronie i byly rozciagniete kable telefoniczne. Pozd RM

30.03.2002
22:31
[5]

Pejotl [ Senator ]

IMHo w takim przypadku mogl tylko wzruszyc ramionami i westchnac "shit happens".

31.03.2002
14:30
smile
[6]

Roko [ Generaďż˝ ]

Ha ! Jadący czołg robił tyle huku i zgrzytu, że ci kolesie do których się zbliżał nawet jak by nie chcieli to by musieli go usłyszeć. A wtedy co za problem schować się za jakąś chałupką ;))))

02.04.2002
16:22
[7]

Piechur [ Centurion ]

Pejotl --> Właśnie, tego się obawiałem. Skoro jednak już męczę, i są chętni to znosić, kolejne pytanie: czy dowódca mógł dobierać sobie siły do wykonania określonego zadania, czy musiał to zrobić tym co miał, albo tym co mu przydzielono. Chodzi mi również o szczebel batalionu i kompanii, i raczej o to jaka była reguła, zasada, a nie że raz się tak czy tak zdarzyło. Jak sądzę, w przypadku boju spotkaniowego takie dywagacje są bezprzedmiotowe... Roko --> Masz rację, o tym nie pomyślałem, chodziło mi jednak o sytuację, w której przeciwnik może zrobić naszym kolegom wspomniane "kuku", a oni samodzielnie nie mogą się o tym dowiedzieć. RMATYSIAK --> Powiedzmy, że nie chodzi tu o obronę, ale atak lub randez vous. Na marginesie: wiesz może czy wyposażenie drużyny piechoty w radio było regułą, od jakiego okresu (skoro już poruszyłeś tę kwestię), i jak wyglądało to w przypadku armii niemieckiej i Aliantów Zachodnich? Pozdrawiam wszystkich męczenników, a tym bliskim kresu sił przypominam, że zbliża się Niedziela Miłosierdzia Bożego.

02.04.2002
16:27
[8]

Piechur [ Centurion ]

Jeszcze jedno: łączność była zdecentralizowana czy scentralizowana? Tzn. czy meldune szedł w górę, i dopiero do adresata, czy też bezpośrednio trafiał do niego?

02.04.2002
19:35
[9]

RMATYSIAK [ Konsul ]

Nie wiem kiedy dokladnie wprowadzono radia. Przy czym chyba mozna powiedziec tak. Na poczatku wojny generalnie niemcy przodowali w komunikacji za pomoca radia. ALe chyba do konca wojny nie dorobili sie radia na szczeblu druzyny. Rosjanie na 99% nie. Natomiast amerykanie wydaje mi sie ze tak. Niestety zadnych szczegolow nie znam. Jeszcze jedno: łączność była zdecentralizowana czy scentralizowana? Tzn. czy meldune szedł w górę, i dopiero do adresata, czy też bezpośrednio trafiał do niego? To zalerzy jaka wiadomosci od kogo i do kogo. Ps A wiecie ile trwala wymiana informacji miedzy tuchaczewskim a wojskami mu podleglymi ? Podczas bitwy warszawskiej. 3 dni panowie. Jak on wydawal rozkazy byly one calkowicie nieaktulane

02.04.2002
19:45
[10]

Kroitzman [ Konsul ]

W 1939 rozkazy od Naczelnego Wodza też szły 3 dni np. do Sosnkowskiego walczącego pod Lwowem. Więc niewiele się zmieniło od bitwy warszawskiej. W 1939 system łącznosci Wojska Polskiego opieral się na: łacznosci przewodowej(telefony) , telegraf, gońcy na motocyklach(koniach) - na szczeblu dywizji; d-ca armii miał do dyspozycji dodatkowo dywizjon lotniczy (samoloty łącznikowe) oraz radiostacje - to w teorii ,w praktyce bywało różnie.

02.04.2002
20:52
[11]

Marder [ Konsul ]

Piechur ----> Generalnie w wojsku obowiązuje droga służbowa. Podczas pokoju wszelkie meldunki, problemy i zapytania kierujesz do bezpośredniego przełożonego. Podobnie jest podczas działań militarnych. Kiedy dowodzisz plutonem i widzisz zbliżające się do twoich linii zagony pancerne to meldujesz o tym bezpośredniemu przełożonemu ( w tym wypadku dowódcy kompani ). Gdybyś zameldował to dowódcy pułku czy dywizji to... nie pamiętam jaka jest kara za pominięcie drogi służbowej, ale zjebka byłaby pewna. Wyobraź sobie jaki panował by chaos na polu bitwy gdyby byle kapral meldował do dowódcy Dywizji że ma problem. Dlatego tak ważna jest w wojsku dyscyplina i ścisłe wykonywanie rozkazów.

03.04.2002
06:32
[12]

Kłosiu [ Senator ]

Jezeli chodzi o konkretne zadania i srodki, to wydaje mi sie ze dowodca dajmy na to kompanii do konkretnego zadania dysponowal tylko silami wlasnej kompanii, plus ewentualnie przydzielone odgornie wsparcie, dajmy na to pluton saperow czy mozdzierze. Sam sobie nie dobieral sil potrzebnych wedlug niego do wykonania zadania.

03.04.2002
16:27
[13]

Piechur [ Centurion ]

Marder --> Rozumiem, że istnieje droga służbowa. Ciągle jednak chodziło mi o wspominaną sytuację z czołgiem, a nie o meldowanie generałowi, że zapchała się latryna ;-) Szło więc o to, czy wspominany dowódca drużyny mógł ostrzec swojego kolegę, też dowódcę drużyny, bezpośrednio, pomijając zwierzchnika, i jak mógł to zrobić. Z tego co piszesz wynika, że nie bardzo - najpierw meldunek-ostrzeżenie o przemieszczeniu się owego czołgu szedł do dowódcy kompanii, i dopiero on przekazywał go zainteresowanemu. Kłosiu --> To by oznaczało, że reguła to 'rób co Ci kazali tym co masz'. Zresztą, chyba niczego innego nie można było się spodziewać, w przypadku tego szczebla dowodzenia. Dziękuję wszystkim za odpowiedzi! Wyszedłem ze stadium 'Ciemność widzę! Widzę ciemność!', i może nawet mógłbym się pokusić o miano Jaśnie Oświeconego w tym temacie. Pytałem o to wszystko, bo zastanawiałem się nad historycznością CM. To znaczy, może nie tyle samej gry, choc także, ale tego jak gramy.

03.04.2002
18:24
[14]

RobertG [ Chor��y ]

Z ta lacznoscia to chyba nie do konca droga sluzbowa... przynajmniej u Niemcow. Z tego co wiem to np. lotnictwo bylo koordynowane bezposrednio z linni frontu (szczebel kompanii?) i stad takie swietne wyniki we wsparciu wojsk ladowych. Podejrzewam ze podobnie bylo i z czolgami. Prawdopodobnie byly tworzone mini kampfgruppy i lacznosc miedzy czolgami a plutonami piechoty byla bezposrednia.

03.04.2002
21:15
[15]

Roko [ Generaďż˝ ]

Droga służbowa to dobre na koszary, ale na froncie trzymając się takich zasad można jedynie zostać zabitym zgodnie z regulaminem ;))) Wracając do problemu z ostrzeżeniem kolegi można zawsze spróbować narobić hałasu. Gość zaniepokojony zacznie się rozglądać i o to chodzi ;)) Jeśli to możliwe można też użyć rakietnicy albo amunicji smugowej.

04.04.2002
18:45
[16]

Marder [ Konsul ]

RobertG ----> Dobrze zgadzam się, ale ja mówię o czymś innym. Zależności o których napisałem są uniwersalne i obowiązują w każdej formacji. W jakimkolwiek przypadku to dowódcy (jak wskazuje nazwa ) dowodzą a nie zwykli żołnierze. I tylko oni kordynują działania i wydają rozkazy. Przydzielanie na jakimś odcinku frontu wsparcia lotniczego również wymagało wcześniejszych ustaleń i to już na wysokim szczeblu. Żaden tam szeregowiec Rayan nie mógł ot tak chwycić za radiostacje i krzyknąć: " Hej potrzebuję tu eskadrę Mustangów bo nas wgniatają w ziemię ! "

04.04.2002
18:53
[17]

Marder [ Konsul ]

Roko -----> Chciałem zauważyć że zgodnie z regulaminem można także zostać rostrzelanym za dezercję. Jeżeli dowódca kompani otrzymuje rozkaz od swojego przełożonego że ma utrzymać pozycję to jak myślisz jaki wyda rozkaz swoim ludzią. "Hej chłopaki tego kapitana chyba poje...ło. Zwijać pałatki i spadamy do wioski na piwo". Zrozum że rozkaz w wojsku to rzecz święta. A szczególnie właśnie podczas wojny. W koszarach te nawyki właśnie się nabywa by póżniej nie dyskutować tylko robić swoje. A że nie wszystkie rozkazy bywały słuszne to już inna sprawa. Rozkazów się nie kwestionuje.

04.04.2002
19:19
[18]

Kłosiu [ Senator ]

Dobrze powiedziane Marder. Dodalbym jeszcze, ze dobry dowodca to taki, ktory SZYBKO reaguje na sytuacje i wydaje rozkazy. To czy rozkazy sa sluszne to juz zupelnie inna sprawa.

04.04.2002
21:19
[19]

RobertG [ Chor��y ]

Tylko troche odbiegacie od dyskusji. Co innego droga skuzbowa a co innego lacznosc na poziomie max kompani. Marder -----> oczywiscie zaden Hans (o odpowiednim stopniu) nie mogl wzywac pomocy lotnictwa ale jak lotnictwo zostalo przydzielone to mogl _bezposrednio_ (gdzies o tym czytalem) kontaktowac sie z lotnikami. Podobnie bylo z altyleria. Popularni spoterzy z CM ;-)) to nic innego jak taka ewolucja. Mysle ze rowniez tak wygladala koordynacja dzialan piechoty z czolgami. Jestem prawie pewien ze lacznosc miedzy dow. czolgow a dow. plutonu byla bezposrednia. Inaczej taktyka dzialan piechoty wsparta czolgami nie mialaby sensu.

04.04.2002
21:19
[20]

Roko [ Generaďż˝ ]

Marder --> Doobre !! Ale w tym wypadku nie decyduje regulamin tylko kodeks karny część wojskowa ( §338 do §348 ) Jak pewnie wiecie nie już ma kary śmierci. Co zrobi dowódca kompanii to zależy tylko od jego poczucia rozsądku i odpowiedzialności za swoich żołnierzy. Można oczywiście poświęcić całą kompanię dla obrony jakiejś wiochy, która padnie tak czy inaczej w ciągu kilku godzin ale czy to ma sens ?? Ciekawe co by zrobił po otrzymaniu rozkazu ataku na Berlin ( w 1939r. ).

04.04.2002
21:39
[21]

oskarm [ Future Combat System ]

RobertG---> To było trochę inaczej. Zazwyczaj to oficer łącznikowy Luftwaffe (najczęściej sam będący pilotem) był przydzielany do np: kompanii i to on wzywał wsparcie i informował o poprawkach.

05.04.2002
11:44
[22]

Kłosiu [ Senator ]

Roko --> ale czy w czasie wojny nie obowiazuje prawo wojenne? Wtedy dowodca ma prawo karac smiercia za niewykonanie rozkazu. No i poruszyles sprawe rakiet. Roznokolorowe rakiety i race byly w czasie II wojny swiatowej dosc powszechnym srodkiem szybkiego porozumiewania sie.

05.04.2002
20:54
smile
[23]

Marder [ Konsul ]

Kłosiu ------> No właśnie. Jeżeli spojrzy się na tabelę w lidze to od razu wiadomo kto tu SZYBKO reaguje na sytuację a co ważniejsze wydaje cholernie dobre rozkazy :))

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.