GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Close Combat i okolice...# 82

30.08.2004
23:45
smile
[1]

olivier [ unterfeldwebel ]

Close Combat i okolice...# 82

Close Combat i okolice...# 82

Witam wszystkich na stronie fanów i maniaków serii gier taktycznych czasu rzeczywistego z pod znaku CLOSE COMBAT. Poznasz tutaj grupę ludzi o umysłach zmąconych wojną, weteranów z najróżniejszych frontów największej z wojen. W niezliczonych opowiadaniach i raportach z pierwszej linii, tak rzeczywistych iż poczujesz zapach spalonego prochu, odnajdziesz w sobie duszę żołnierza i kto wie...może ruszysz z kompanią wiernych przyjaciół na wspólny bój. Może myślisz sobie teraz "co wy wiecie o Bastogne, Normandii czy Stalingradzie?", a ja ci powiem że my tam kiedyś byliśmy...

Co tu dużo gadać, większość kadry oficerskiej już dawno zdezerterowała lub złożyła broń jeno dwójka dzielnych oficerów niejaki von Bone i występujacy w różnych alianckich odsłonach generał Olivier toczą raz po raz zacięte walki po sieci. Należałoby co sił kąpnąć z oficerki w zadek towarzystwo coby sobie przypomniało dlaczego ta leciwa gra strategiczna jest tak wybitna przy grze z człowiekiem....

Poprzednie bajanie.....

30.08.2004
23:57
smile
[2]

olivier [ unterfeldwebel ]

No tak, widać przeoczyłem że od jakiegoś czasu na początku wątku pojawia się jego tytuł i do tego miało być "kopnąć", a nie "kąpnąć"...jejku przepraszam za tą wybitną ortografię ale ostatnio takie stresujące życie:D

31.08.2004
19:23
[3]

U-boot [ Karl Dönitz ]

Witam

Oli --> czemuz tak we wstepniaku placzesz :-)) Wszak watek ten od dawna zyje w zwolnionym tempie :-)).
Ja sam nie majac mozliwosci gry przez net (jedynie w CC2, no ale ta czesc nie znalazla poparcia), gram moze sporadycznie samemu z kompem ale za to jak Krwawy wraca z morza i ze swym laptopem odwiedza me legowisko, to uwierz mi - dzieje sie duzo i tylko robienie screenow ucieka z pamieci wsrod wrzaskow umierajacych zoldakow.

Pozdrowionka

p.s.
seria CC jest niesmirtelna w swej prostocie

31.08.2004
20:00
[4]

T_bone [ Generalleutnant ]

Panzer IV okazał się bronią wystarczająco skuteczną w niszczeniu Char B1 Bis, nie taki diabeł starszny...

31.08.2004
20:08
smile
[5]

olivier [ unterfeldwebel ]

No cóż, system walki w tym modzie jest niestety dosyć rachityczny tak że 75 mm działo mimo wielokrotnego celnego ostrzału wali jak grochem o pancerz, chcociaż działo takiego pzIV jest zdumiewająco skuteczne. Tam obok widać chyba pz38 który z bliskiej odelgłości rozpruł Chara, a Char strzelał i strzelał i szlag go trafił....

31.08.2004
20:10
smile
[6]

olivier [ unterfeldwebel ]

Ups ślepota ze mnie, to przecież czeski hit czyli pz35t.

31.08.2004
22:02
[7]

T_bone [ Generalleutnant ]

Moje Pz IV mają na pokładzie 8 pocisków HT, to te same którymi łupałem KW i T-34 w modzie Grossdeutschland pod Moskwą ;)

01.09.2004
10:41
smile
[8]

T_bone [ Generalleutnant ]

Korpus Marines dodał do swojej oficjalnej gazety grę Close Combat Marines. Wygląda to jak Road too Baghdad nie na pustyni ale podejrzewam że jest bardziej realne od tamtego "czegoś". To co jednak mnie naprawdę w CC:Marines zaciekawiło to fakt że można w to grać w multipalyer w kilkanaście osób 1vs3, 2vs2, 3vs3 itd. (wkońcu jakoś ci marines muszą wspólnie trenować ;)).

01.09.2004
10:45
[9]

T_bone [ Generalleutnant ]

Ech link mi wcieło, oczywiście CSO...

01.09.2004
12:26
smile
[10]

koksbox [ Pretorianin ]

T_bone co nie zmienia faktu iz prawdopodobienstwo dostanie tej gaetki w naszym kraju jak i samo spiracenie gry jest wrecz ujemne z bonusem(+2) dostania w leb kolbą za samo glupie pytanie i nadzieje :D

01.09.2004
12:33
smile
[11]

koksbox [ Pretorianin ]

Niby sa nowe 2 gry serii Close Combat w przygotowaniu:
Red Phoenix strategia, przyszłosc 2006, USA vs Korean civilian
Fight to Fight FPS a la Ghost Recon.

Niby na to czekam, ale na 99% to bedzie straszne gówno.
Jak dla mnie seria CC skonczyla sie na 5 części, później autorów strasznie posrało i zaczeli sie bawic z jebanymi marines.
Manoi ma w dupie kocznenie stalingradu, a inne mody rozwijaja sie jak mucha w smoje, wiec imo CC zalicza powoli zgon.

01.09.2004
14:24
smile
[12]

T_bone [ Generalleutnant ]

Kox---> Odsapnij, weź trzy głębokie wdechy i jakiś proszek na uspokojenie :P

Ja gram w CC i bawie się wyśmienicie więc o żadnym zgonie nie może być mowy. Nowe gry firmowane nazwą CC mało mnie interesują do czasu aż odpale kiedyś ich demko :P Modów będzie dużo: Monte Cassino, Kharkov (wysokie tempo prac), dwie Afryki, Kreta, Berlin, Budapeszt (faza teoretyczna i graficzna :P), Fall Weiss itd. Są ludzie którzy mają na swoich dyskach wersję beta Stalingradu więc mod nie musi być do końca stracony. Trudno żeby CC zaliczyło zgon skoro nie ma jeszcze lepszej gry tego typu :>

01.09.2004
19:10
smile
[13]

olivier [ unterfeldwebel ]

Koksbox chyba złapał jesienną depresję, proponuje rowerek i zakręcić ze 40 km, to zawsze pomaga....A poważnie to jaki zgon, gdzie ktoś umarł, ja jakoś żadnej padliny uświadczyć nie mogę...Close Combat to gra tylko i wyłącznie do walki z człowiekiem. Rozegranie pełnej kampanii któregokolwiek moda z żywym człowiekiem zajmuje przy poświęceniu paru godzin w tygodniu jakiś rok czasu. Jako że dobrych modów nie brakuje, by wymienić chociażby genialne GJS, mocnego BoB moda, starego ale jarego Meuse moda, świetnego acz niedorobionego moda Omaha to ja widzę że nawet bez nowych modów czeka cię kochany koksboxie kilka lat grania. A nowe gry spod znaku CC, nie będzie takich bo po prostu wyrafinowana strategia 2D się w dziejszych czasach nie sprzeda , dziś królują RTSy dla ćwierćinteligentów gdzie jednostka musi mieć koniecznie pasek energii bo ktoś tak wymyślił 10 lat temu i lepiej się nie wychylać. Close Combat to teraz mody i tylko mody, te które są i te które powstaną. Gdyby ford zaczął dziś produkować fordy mustangi to zapewne tylko nazwa byłaby ta sama co u poprzednika, tak samo jest z CC, zrestzą system i interface tej gry jest tak genialny że nie trzeba go wogóle zmieniać, reszta to pole do popisu dla modowców.

03.09.2004
09:21
smile
[14]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Panowie "oficerowie"! Za dwa tygodnie minie równo 60(!) lat od dnia, w którym rozpoczęła się operacja "Market-Garden"... Pewnie wszyscy o tym pamiętają, ale zawsze nie zaszkodzi wspomnieć... :-P

03.09.2004
10:28
smile
[15]

olivier [ unterfeldwebel ]

Ciekawe że nikt nie wspomniał nic o 1.września i wybuchu wojny ale zapewne ta data jest tak oczywista że trudno coś odkrywczego napisać.

03.09.2004
11:44
smile
[16]

Mackay [ Red Devil ]

T_bone [Generalleutnant] https://www.kompaniebraci.republika.pl/

Kox---> Odsapnij, weź trzy głębokie wdechy i jakiś proszek na uspokojenie :P


;DDD

wreszcie i ja cos moge napisac
skonczylem wczoraj dlugo przeciagana budowe Demaga D7 z dzialkiem plot Flak 38, trwalo to blisko rok chyba, a moze dwa? juz sam nawet zapomnialem. Historia tego modelu zaczela sie w sklepie modelarskim w Venlo (60 km od Arnhem :PPP), sklep byl tak wielki jak nasz supersam i z ogromu modeli wzialem co nie skladalo by sie z 4 plyt pancerza, gasienic i jednego dziala no i byloby jeszcze w rozsadnej cenie rzecz jasna ;) I tak padl wybor na Demaga, a jakis miesiac pozniej zaczela sie jego produkcja...i tu pewnego jesiennego dnia wpadlem na pomysl by boczne klapy zrobic rozkladane (tak to sie przewaznie konczy jak w instrukcji jest napisane "choose one") Zanim znalazlem odpowiednio chude wiertlo, zanim udalo mi sie zrobic odpowiednio chude plastikowe patyczki i wbic w nie 5 mm dlugosci kawalki szpilki minely dlugie miesiace, a wojska niemieckie z ofensywy na froncie wschodnim dawno juz przeszly w gleboka defensywe ;P na szczescie dzialka plot sa potrzebne zawsze...
Jak to czesto bywa, na takie przyjemnosci znajduje sie przewaznie czas gdy go teroetycznie nie ma. Tak tez i teraz pod koniec sierpnia zdecydowalem sie dokonczyc i pomalowac tego najdluzej budowanego demaga w historii :) Sam model jest tez moim pierwszym, z trojkolorowym kamuflazem

P.S. Wykonanie zdjec pozostawia wiele do zyczenia ale fotograf ze mnie zaden ;)

03.09.2004
11:47
smile
[17]

Mackay [ Red Devil ]

...widok od platformy...

03.09.2004
11:48
smile
[18]

Mackay [ Red Devil ]

"achtung flieger!"

03.09.2004
11:50
smile
[19]

Mackay [ Red Devil ]

WH 816129

03.09.2004
11:50
smile
[20]

olivier [ unterfeldwebel ]

Tylko nie mów że zboczyłeś tak daleko od Arnhem dla tego sklepu, choć jeśli był tak wielki to chyba było warto:p A czym tą farbę paćkałeś?

03.09.2004
11:52
smile
[21]

Mackay [ Red Devil ]

...widok na kabine kierowcy...

03.09.2004
11:57
smile
[22]

Mackay [ Red Devil ]

oli ---->> celem wycieczki bylo wlasnie Venlo a nie Arnhem, nie codzien da sie namowic rodzinke na wyjazd w celu obejrzenia mostu ;))
farba pryskana aerografem jakims takim zwyklym niemieckim, ale sprowadzanym spod holenderskiej granicy! ;DDD

...widok od boku...

03.09.2004
12:01
[23]

Mackay [ Red Devil ]

I ostatnie zdjecie, troche niefortunne bo sie lampa wlaczyla, ale boczne klapy sa na nim zlozone...nie udalo mi sie natomiast zastosowac tego samego myku skladania tylnej klapy bo jest krotsza i wiazaloby sie to z prawie calkowitym jej przerobieniem, postawilem na lekka nutke realistycznosci i przykleilem w pozycji rozlozonej :)

03.09.2004
12:52
[24]

Wozu [ Panzerjäger Raider ]

Mackay -> Ladne, ladne! :D. A co do tych zawiasow... to nie prosciej bylo je kupic fototrawione z Abera? ;)

03.09.2004
13:01
smile
[25]

Mackay [ Red Devil ]

heh Wozu nawet nie wiedzialem ze takowe sa! :D

ale generalnie i tak staram sie nie ladowac kasy w takie dodatki bo te moje modele to tak raczej hobbystycznie niz profesjonalnie wychodza...jakbym zaczal kupowac takie dodatki to tak jakbym sobie kupil alufelgi do seicento :P

03.09.2004
13:52
smile
[26]

T_bone [ Generalleutnant ]

Mackay---> Nice nice, załatw sobie jeszcze trzy to będziesz miał baterie pplot. hehe :DD

03.09.2004
15:14
[27]

Wozu [ Panzerjäger Raider ]

Mackay -> Bez przesady, zamontowanie samych zawiasow z blaszek, to jeszcze nie przejaw jakiejs infantylnej burzuazji ;D. Poprostu jest to element, ktory naprawde, bardzo ulatwia sprawe montowania wlasnie ruchomych czesci :).
Co prawda zawiasow nie robilem jeszcze, ale czeka mnie w przyszlosci zrobienie "pracujacych" klamerek na osprzet na wozy pancerne - moze kiedys sie uda. Narazie przy budowie modeli korzystam czesciej z latwiejszych blaszek Eduarda :P.

03.09.2004
19:55
smile
[28]

olivier [ unterfeldwebel ]

Jak na "zwykły" aerograf to efekt zdumiewający, chociaż moja skala to 1:72, a tu juz musi być niestety "niezwykły"...

04.09.2004
12:27
smile
[29]

Mackay [ Red Devil ]

olivier ---->> mowie "zwykly" aerograf bo jego dysza ma 0,3mm, a bardziej profesjonalne maja 0,2 i 0,1, podejrzewam ze tym moim to bys kamuflazu na 1/72 nie zrobil ;))
do tego mam ciagle problemy z powietrzem, nie mam niestety kompresorka i musze latac dwie ulice dalej do warsztatu i meczyc tam bule zeby mi napelnili - wchodzi tylko 6 barow (stara butla po gasnicy) i starcza na pomalowanie calego modelu tylko wtedy gdy nie dobrze sie do tego malowania przygotuje...

a dzis z rana rozpakowalem juz kartonik z ciagnikiem steyera - jak na fotce obok ->

wozu ---->> widziales nowosci z Italeri - sWS z Goliathem i barke desantowa?? :))

04.09.2004
12:58
smile
[30]

Wozu [ Panzerjäger Raider ]

Mackay -> Steyr RSO? Chyba nie ACE w 1/72??? Kurcze, wlasnie wrocilem z modelarskiego i dowiedzialem sie, ze ktos kupil przed godzina ostatni egzemplarz :(.

A jesli to w 1/35 i jest to Italerka... To mam w pudel RSO z PaKiem na pace ;) (RSO/03). Tyle, ze model kupilem tylko dla PaK 40 :D, Olivier moze wie o co chodzi :), bo czasem przeglada forum Jagdtigera. Samego Steyr RSO/03 bede przerabial na RSO/02 - czyli to co jest na twojej fotce Mackay :D. Dawno, dawno temu w odleglej... znaczy sie w zapomnianym pismie modelarskim ;) byly plany konwersji pierwszego Steyr RSO Italerki (tego z blaszana, obla kabina) na wersje z drewniana kabina (jakis czas pozniej Italerka wydala tez i te wersje :P).
Troche to zawile, ale wszystko mam juz przemyslane i zaplanowane :D.

Zas co sie tyczy nowosci, to sWS to tylko zmodyfikowany stary model Italerki, a barka faktycznie jest nowa, ale mnie nie kreci, tak jak te wielkie mozdzierze samobiezne czy dziala kolejowe w 1/35 :P.

04.09.2004
13:01
smile
[31]

Wozu [ Panzerjäger Raider ]

Boze... dalem link, a nie dalem komentarza :D, oto wiec i on:

Mackay, a moze chcialbys powalczyc z blaszkami? :) Tworze opancerzenie dla Mardera I do zamonotwania na Lorraine Schlepper RPMu w 1/35. Dlatego wlasnie potrzebny byl mi PaK 40 z RSO/03 ;) - nigdzie indziej na poczatku wakacji nie moglem go dostac.

04.09.2004
14:20
[32]

T_bone [ Generalleutnant ]

Pożyczłem na chwilę komórkę z aparatem od siostry i zrobiłem takie oto szokujące zdjęcia ;)

Swego czasu skleiłem na poważnie dwa modele:
-Jagdpanthera --->

04.09.2004
14:24
smile
[33]

T_bone [ Generalleutnant ]

Ehehe cóż za wspaniała jakość, lepiej nie powiększajcie dla bezpieczeństwa monitorów :D

-Cromwell

04.09.2004
14:28
smile
[34]

Mackay [ Red Devil ]

Wozu ---->> przejrzalem ten Twoj watek i musze przyznac ze robota imponujaca, widze ze nie podchodzisz do tematu 'po lepkach' ;)

co do Steyera to jest to 1/35 (72-jek nie kleje) Italeri RSO/03 z Pakiem 40, wersja z drewniana kabina :) Kupilem tez ladny czas temu i bynajmniej nie dla samego paka ;) pamietam ze pak 40 byl nawet wtedy w sklepie (model tamiyi, bardzo tani zreszta)

pamietam tez tego steyera 'blaszaka' ale ta drewniana kabina przekonala mnie do siebie od pierwszego spojrzenia ;)

sWS sam faktycznie byl, tyle ze to byl stosunkowo drogi model (kolo 60), a ten komplet z Goliathem i obsluga kosztuje teraz ok 80, wiec troche bardziej sie oplaca, chyba go sobie sprawie za jakis czas. Poki co zakupilem sobie przez Allegro Churchilla wersje Crocodile i pewnie tym cudem bede sie bawil po skonczeniu steyera

04.09.2004
14:31
smile
[35]

T_bone [ Generalleutnant ]

A tu prawie pełny obraz na pułkę gdyby ktoś dociekał jakie to książki stoją w tle ;D

04.09.2004
14:37
smile
[36]

Mackay [ Red Devil ]

hyhy Bone powiekszylem i nic sie nie stalo :))

to sa pedzlowane modele? calkiem ladnie Ci to wyszlo, pamietam ze jak swojego czasu strzelilem podobny kamuflaz jak u Ciebie na JP na swojej Pumie to po dzis dzien nie moge na nia patrzec ;p po tamtej wpadce nie maluje niczego wiekszego od guzika pedzelkami :)

a co sie stalo Bone ze juz nie kleisz?

Rzesza na kolanach, wujek Albert wzywa o zwiekszenie produkcji, a tymczasem nie wszystkie czynniki pracuja na pelnych mocach przerobowych...wstyd ;PPP

04.09.2004
14:49
[37]

T_bone [ Generalleutnant ]

Mackay---> ta pędzlowane ;P Mam kupione farby i figurki brytyjskiej piechoty ale jakoś nie chce mi się za nie zabrać...

04.09.2004
16:36
smile
[38]

T_bone [ Generalleutnant ]

Panowie dobre wieści, tak jak przewidziałem przy okazji traumy koxboxa współtwórcy, beta testerzy moda Stalingrad pod wodzą kartboya6 (twórca moda Winter War aktulanie pracujący też min. nad Market Garden) postanowili wziąś sprawy w swoje ręce i dokończą tego moda. Obecnie wymagane jest tylko dodanie pewnych ikon, grafik i inne przeróbki a także stworzenie nowej mapy strategicznej (poprzednia się wywalała). Wciągu miesiąca powinni doprowadzić moda do użytku a potem już tylko testy...

04.09.2004
20:49
smile
[39]

Mackay [ Red Devil ]

oooo to faktycznie dobra wiadomosc jest!
mial byc rok temu na swieta to moze w tym roku na swieta sie uda zdobyc Stalingrad! :)

05.09.2004
19:24
smile
[40]

T_bone [ Generalleutnant ]

Ehehe cuda się dzieją, Manoi żyje i ma się dobrze :P Stalingrad full reaktywacja, szczegóły na forum CSO ;D

Na stronie moda pojawił się news, włożyłem go do translatora żabojad-angielski herbaciarz :P
"It seems that finally the MOD Stalingrad will be finalized. The project underwent a blow d'arrêt for personal reasons but l'équipe is given to finish its hard labour."

05.09.2004
19:37
smile
[41]

koksbox [ Pretorianin ]

T_bone no nie wiadomo czy Manoi znowu nie zniknie na kilka miesiecy.
Chlopak sie przestraszyl jak sie dowiedzial ze ktos chce za niego zrobic ten mod, wiec pojawil sie na chwile, grajac na czas :D
Wzialbym taka ewentualnosc pod uwage iz nagle zniknie majac wszystkie pliczki ;-) wehehehe Wszakze Stalingrad mialbyc juz w styczniu.

Nawet tworcy All America: 82 DPD znowu przesuneli gre na pozniej. Goscie maja juz kilka lat spoznienia :D Klijenci zrobili juz preorder tej gry w 2001 :D <lol2> jabym nie mogl takich inwestycji robic

07.09.2004
21:37
[42]

AK_StasiuX [ Legionista ]

Ojej... jak ja tu dawno nie bylem :).

Tak sobie o Was przypomnialem jak mi sie gdzies w przegladarce adres gry-online.pl pojawil :). Nie bede Wam sie w temat wbijal, wiec tylko serdecznie pozdrawiam :)

PS do koksbox
Z pliczkami nie zniknie, bo mam je wszystkie na HDD :). Gram w wersje beta i jest calkiem calkiem, tylko pare bledow poprawic i mozna grac.

StasiuX

07.09.2004
21:50
smile
[43]

koksbox [ Pretorianin ]

Witaj Stasiu, co tam u Ciebie?!
Kopa lat odkąd rozpadło sie AK :D

Co do modu to podobno gra sie wysypywała od zbyt duzej ilosci kraterów na mapie. Naprawili to juz?

Tak niesmiale zapytam czy sa jakies szanse by nas, skromnych ludzi z tego watku załapać na bete tego Stalingradu? :P Tyle czekamy.
pozdrawiam

07.09.2004
21:54
smile
[44]

T_bone [ Generalleutnant ]

Stasiu---> Salutuje i pozdrawiam ;DD Mieć betę Stalingradu to jest coś, czułem że masz coś takiego kiedy zobaczyłem te screeny na twojej stronce ;) Mam nadzieję że mod jest dość zbalansowany bo nie mam zamiaru przegrać kolejnej kampanii on-line z Olivierem ;D

P.S Nie żebym wszystkie przegrywam, w Meuse modzie dokonałem już przełamania przez linie przeciwnika i na fuhrera zwycięstwo będzie nasze !!! ;)

07.09.2004
22:06
[45]

T_bone [ Generalleutnant ]

Edit: "Nie żebym przegrywał" ;)

Stasiu---> Dopiero teraz zauważyłem na twoje stronce tekst o tej wersji beta, przedtem widziałem tylko screeny z linka CSO.....że też mi to umkneło.

07.09.2004
22:34
smile
[46]

Mackay [ Red Devil ]

wow ale sie porobilo :D

juz widze oczami wyobrazni tuziny sowietow ginacych pod ogniem MG42, czuje zapach palonych fabryk, widze sierzanta Steinera rzucajacego Panzermine na T34...czas najwyzszy zainstalowac CC5 i zajac pozycje! :>

07.09.2004
22:58
[47]

AK_StasiuX [ Legionista ]

AK sie rozpadlo, ale moja strona nie :). CC dla mnie nadal numer 1 gra (zwlaszcza CC4 i CC5).

Jesli chodzi o moda Stalingrad to wywala sie chyba przez czolgi (jak przed bitwa wybieram niektore modele to mam prawie 100% pewnosci ze zaraz pulpit zobacze). Chetnie bym Wam tego moda udostepnil, ale nie moge. Nie byloby to fair wobec tworcow, zreszta mod ma sie pojawic gdzies za miesiac (ponoc :) , wiec wytrzymacie.

PS
Tez teraz gram w Meuse Crossing 3.3. Taki sobie ten mod pod wzgledem audiowizualnym :P, ale grywalnosc calkiem calkiem.

08.09.2004
00:08
[48]

T_bone [ Generalleutnant ]

Ja tam chce Stalingrad maksymalnie dopracowany, nic mi po wersji beta bo granie z AI mija się z celem jak zawsze :>

Stasiu---> Cóż ja i Olivier gramy w wersji 3.2 ponieważ w takiej zaczeliśmy kiedyś kampanię. Owszem nie jest wybitny pod względem audiowizualnym ale ma swój klimat ;) Niestety czołgi w tym modzie to najdziwniejsze z najdziwniejszych jakie widziałem w całym CC pod względem stosunku pancerz/skuteczność działa. Budynki znacznie gorzej chronią piechotę niż w innych modach...

13.09.2004
11:55
smile
[49]

olivier [ unterfeldwebel ]

Więc kiedy ten Stalingrad ma się konkretnie urodzić? Dałbym głowę że wywalac będzie się dalej i na pewno, a przy pełnej kampanii to już na 100%....Coś mi się Bone zdaje że tym razem zagram Niemcami, niestety Niemcy to będą dosyć ułomni bo to 1942 rok. Wydaje mi się jednak że tym razem poziom trudności będzie wyrównany więc pojawi się przede mną obiektywna szansa zmiany losów tej bitwy, kampanii, wojny, baa...historii świata! No i Janko się ucieszy że zagram niemcami w końcu..:p

13.09.2004
12:13
smile
[50]

olivier [ unterfeldwebel ]

Tak właśnie oglądam te screeny na stronie AK_Stasia i graficznie wygląda ten Stalingrad wprost przepięknie....

13.09.2004
13:50
smile
[51]

janko [ Konsul ]

Olivier
:o)))
<janko się cieszy>
zobaczysz, raz zagrasz i już nie będziesz chciał widzieć angoli czy innych... to wyszkolenie, dyscyplina, kondycja i siła fizyczna, a morale!!! A że '42? O czym Ty mówisz!!! PZ III miały już działa 5cm a wiele Pz IV - 7,5 L/42. Były Paki 40. Zaczynały się pojawiać mg42. NIemcy utworzyli świetnie uzbrojone grupy szturmowe. Żyć nie umierać!

14.09.2004
00:20
[52]

olivier [ unterfeldwebel ]

No tak choć debiut to to nie będzie, swego czasu jakaś kampania w modzie Kharkov zaowocowała srogim laniem dla Rosjan pod komendą Bone'a, choć przewaga była po mojej stronie...no i te niezapomniane Mardery niszczone ogniem rosyjskich moździerzy...Ciekawe jak się będzie kształtować siła rosyjskich T34, to z pewnością będzie główny atut Rosjan i zmora niemieckiego kalibru 37 mm...

14.09.2004
09:01
smile
[53]

olivier [ unterfeldwebel ]

Niestety podobnych urządzeń pod swoim dowództwem nie zobaczę, chlip...

14.09.2004
11:58
smile
[54]

Wozu [ Panzerjäger Raider ]

olivier -> Tak, Tygrysa z Tunezji z 1942/43 roku mozesz nie uswiadczyc ;D

14.09.2004
12:26
[55]

olivier [ unterfeldwebel ]

Ano właśnie, rocznik więc zupełnie pasuje, niestety Tygrysy to nie był priorytet dla Stalingradu:p Ciekawie prezentowało sie działo w tych wczesnych wersjach...

14.09.2004
13:34
smile
[56]

Wozu [ Panzerjäger Raider ]

Brak hamulca na koncu lufy w Tygrysie to tylko pojedynczy przypadek :) i nawet na warunki afrykanskie to byla niemala rzadkosci :D.

14.09.2004
14:16
[57]

olivier [ unterfeldwebel ]

Chyba nie chcesz Wozu powiedzieć że załoga zastosowała patent znany z "Czterech pancernych" czyli tniemy..:p Oczywiście żartuje, na czubku widać jednak profilowane zakończenie.

14.09.2004
15:54
smile
[58]

Wozu [ Panzerjäger Raider ]

Z tego co pamietam, to hamulce w armatach niemieckich byly dokrecane (np. w PaK 40 -> StuG III bez hamulcow). Jednak chyba nikt do dzis nie zna powodu dlaczego odkrecono hamulec w tym Tygrysie... Jakkolwiek odrzut po wystrzale moglby byc zabojczy dla zalogi ;) (FlaKam 18/36 niezle trzeslo wtedy, wiec co dopiero w czolgu), jednak ponoc duza rekompensata bylo zawieszenie Henschla... ktore w takim przypadku powodowalo "tylko" dlugotrwale kolysanie sie pojazdu.

14.09.2004
17:11
smile
[59]

T_bone [ Generalleutnant ]

Oli---> Dobrze się składa bo ja chce walczyć w Stalingradzie po stronie sowietów :)

14.09.2004
18:39
smile
[60]

T_bone [ Generalleutnant ]

Mam problem z instalacją modów do CC5 na XP :P
Normalnie próbuje zainstalować meuse moda, patch, mapy, tylko do odczytu, i sam mod...
Tylko że wywala się CC5.exe. Mod rusza dopiero jak przywracam stare exe orginalnej gry ale przez to nie mam prawidłowych mundurów...

Tak wygląda to co się wyświetla--->

14.09.2004
18:47
[61]

T_bone [ Generalleutnant ]

Heh walczyłem z problemem przez godzine a kiedy zdecydowałem się napisać o nim na forum to udaje mi się go rozwiązać...

Na 98 instalowałem zawsze patcha bez zawartego w nim CC5.exe (ten co wywala brak CD), na XP trzeba włożyć exe patcha i dopiero instalować moda.

16.09.2004
13:54
smile
[62]

olivier [ unterfeldwebel ]

Wieczór 14 maja 1940 roku, Rethel nad Sommą.
Do Sztabu Generalnego Armii Francuskiej.

Jak wiadomo, po przełamaniu frontu w Ardenach w dniach 10-12 maja, niemieckie dywizje pancerne wyszły nad Mozę w okolicach Sedanu. 9. Armia pod moim dowództwem - zastępstwie generała Corapa - w dniach 12-14 maja podjęła wysiłek obronnny w celu spowolnienia postępów nieprzyjaciela. Walcząc w osamotnieniu i dysponując skromnymi siłami, jakże dramatycznie ustępujacymi przeciwnikowi tak liczebnoscią, jakością uzbrojenia, jak i wyszkoleniem, żołnierze nasi wykazali niewyobrażalne męstwo i ofiarę. Waleczność, bohaterstwo i poświęcenie, w obliczu masy czołgów nieprzyjaciela zdało się na niewiele; dziś czyli dnia 14 maja, niemiecka 10 D. Pancerna pod komendą niejakiego Ervina von Bona przerwała front 9. Armii na długości kiludziesięciu kilometrów kierując się wszybkim tempie w głąb kraju, większosć naszych wojsk została doszczętnie rozbita, część okrążona. Obowiązek swój wypełniliśmy, pomimo to wraz z pozostałościami sił 9.Armii zamierzamy walczyć do końca. Vive la France!

La General Olivier

16.09.2004
13:57
smile
[63]

olivier [ unterfeldwebel ]

A tu już francuski podręcznik taktyki z roku 1967 i rozbicie niemieckiej Kompanii Pancernej pod Signy, popołudnie 14 maja 1940 roku....

16.09.2004
14:19
smile
[64]

olivier [ unterfeldwebel ]

A to nie byle co bo screen z mojej pierwszej walki w CC online jakieś 2 lata temu chyba to miało miejsce, a przeciwnik był niebelejaki bo sam Red Devil Mackay który przezornie wybrał sobie niemców w obronie coby z nowicjuszem nie przegrać echeche, żartuje bo byłem tak przejęty i zielony że nie za bardzo wiedziałem za co się łapać.

21.09.2004
10:55
smile
[65]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Właśnie zbliża się godzina 11.00 - 60 lat temu w Holandii...

"... 11.00 Hours

Nijmegen
The Irish Guards finally begin their drive toward Arnhem. Just past the village of Bemmel—just over 5 miles from Arnhem—the Germans open fire. Again, the lead elements of the column are hit and stopped; again the entire column grinds to a halt. Now radio communication with the Typhoons circling overhead is lost; the Irish Guards’ set is dead. Lieutenant Colonel Joe Vandeleur stares in frustration at the circling planes; they are under strict orders not to attack targets without confirmation from the ground. Again the tankers wait for supporting infantry to deploy.

Oosterbeek
The men of the 1st Airborne are surrounded: The Germans are to the east, north, and west; the mighty Lower Rhine to the south. Now within range of XXX Corps long-range artillery, the Red Devils call in fire on their own heads trying to stop the relentless German pressure. But even with artillery support, Urquhart knows annihilation of his force is imminent; he sends a patrol to secure the ferry. The troopers brave machine gun and mortar fire to get to the riverbank, then fight their way back to report the ferry is gone; an errant shell has sliced the cable and the ferry drifted downstream.

17.00 Hours

Driel
The Polish 1st Parachute Brigade floats down through swarms of bullets and exploding shells. Again, by a stroke of luck, most survive the jump and landing; however, many are hit trying to clear the zone. But the Poles manage to fight their way to the river; although when Maj. Gen. Stanislaw Sosabowski arrives on the scene, he realizes there is no way to help the 1st Airborne..."

23.09.2004
14:32
smile
[66]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Co za cisza... :-P Tylko nie mówcie, że wszyscy się borykają z kampanią wrześniową...

23.09.2004
14:35
smile
[67]

Yaca Killer [ **** ]

Ja sobie siedzę cały czas w Ardenach.

Muszę trenować, żeby sprać Mackayowi dupsko :DDD

23.09.2004
15:10
[68]

janko [ Konsul ]

A ja siedzę w robocie i robię kupę dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty. Sfiksować można. W cc grałem chyba ze dwa miesiące temu (z kolegą, przez kabelek, GJS, dwa dni i dwie noce czyli jeden łykęd, bosko było...)
J.

23.09.2004
16:23
smile
[69]

olivier [ unterfeldwebel ]

Ach Arnhem, jeden biedny Frost na moście i angielscy czołgiści popijający herbatkę...:p Cóż 17 września u nas kojarzy się zgoła z czym innym. Dziwna to była operacja i przebieg miała jeszcze dziwniejszy. Na podstawie tego co przeczytałem ciekawi mnie jak to możliwe że w dniu 17 września trzon 1. dywizji napotykając na obrzeżach miasta nieliczne oddziały niemiekciej piechoty nie zdołał przedrzeć się do miasta. Wydaje mi się ze większość angielskich oficerów była tak "bojowo" nastawiona, a raczej wystraszona samą operacją że nie znaleźli w sobie dosyć sił do prowadzenia w tym dniu walki, niestety 18. września było już za późno bo przez noc podeszły 9. i 10. dywizje pancerne SS. Skoro jeden batalion zdołał się uzrymać w niewielkim kwadracie ulic przez tydzień to całej dywizji pokonać by się w Arnehm nie dało. Inicjatywa i jeszcze raz inicjatywa niestety Sean Connery..echem tzn. gen. Urquart zamiast popędzić swych podkomendnych wybrał się na wycieczkę i czołg go przyszpilił....cóż jak to na wojnie, czasem szczegół decyduje o losach świata.

A co do grania to moje francuskie niedobitki desperacko odpierają niemiecką pięść pancerną Bone'a, a dla relaksu pogrywam z komputerem w Kharkov do CC3 z hardcorowymi ustawieniami, naprawdę prawdziwe wyzwanie....

23.09.2004
19:17
smile
[70]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Olivier! A zapomniałeś już o tym, że Aliantom (Brytolom - szczególnie) siadła łączność i z braku sprzętu nie mogli w jednym rzucie wydesantować całej 1 DPD pod Arnhem, w efekcie czego Polacy czekali przez kilka dni w Anglii na lepszą pogodę. Poza tym jeszcze nie słyszałem, żeby lekko uzbrojone oddziały piechoty, a za takie należy uważać chyba wojska powietrznodesantowe, były w stanie pokonać piechotę, wsparte czołgami, osobliwie nie mając przewagi liczebnej i atutu zaskoczenia.
Ja sobie myślę, że to wszystko się porypało z powodu "uwiądu" decyzyjnego na szczeblu dowodzenia od dywizji wzwyż i może zbyt sztywnego trzymania się planów. Wszelako mogę się mylić... :-P

23.09.2004
20:13
smile
[71]

olivier [ unterfeldwebel ]

Ależ Ghost. Pomijając już 78 problemów jakie przytrafiły się w całej operacji, a przydarzyć się musiały bo wielkie operacje mają to do siebie że zawsze(!) coś idzie nie tak (a już w armii to w szczególności, a na wojnie to już wogóle)...tu nie chodziło o to żeby 1. Dywizja Spadochronowa pokonała nawet ten korpus pancerny SS o którym nie wiedziano. Cel był zasadniczy: wprowadzić żołnierzy do miasta i się w nim bronić do czasu nadejścia XXX Korpusu. Fakt że korpus miał przybyć w 48 godzin, a potrzebował tygodnia by podejść pod miasto; nie ulega jednak wątpliwości że miasto (oczywiście z mostem) dywizja zdołała by utrzymać, skoro samemu batalionowi Frosta zabrakło tak niewiele (w tym czasie w Warszawie od póltora miesiąca trwało powstanie, 40 tysiecy słabo uzbrojonych powstańców niewątpliwie mozna przyrównać do 10 tys dobrze wyekwipowanych spadochroniarzy) . Warunek już przed rozpoczęciem operacji był jeden: zająć miasto 17. września inaczej cała operacja się sypnię, zdumiewać może fakt ze strefy zrzutu oddalono od miasta o jakieś 15-20 km, zamiast planowanych kilku km. Według tego co wnikliwie wycztałem tu i tam i moich skromnych wniosków:p wydaje mi się że główne siły dywizji napotkały niewielki opór niemców na pn.-zach. przedmieściach ale zabrakło właśnie konkretnej decyzji operacyjnej: atakujemy tu i teraz do centrum (kłania się wspomniany brak łączności). Łatwo sobie można wyobrazić takiego dowódcę powiedzmy batalionu: skoro juz wylądowałem na tym pieprzonym spadochronie i podeszliśmy pod miasto nawiązujac kontakt z wrogiem (garnizon miasta i parę małych oddziałów, w tym tyłowe oddziały II Korpsusu SS), okopmy się, zaczekajmy do rana jak rozwinię się sytuacja, tyle że sytuacja mogła się rozwinąć w jeden sposób czyli Niemcy przez noc umocnią obronę i do miasta wejść się nie da (a nie zdawano sobie sprawy jak blisko jest II Korpus Pancerny SS - wejście do miasta , jutro czy za parę-paręnaście godzin było niemożliwe!). Jeden Frost był w czepku urodzny i doszedł nadbrzeżną zupełnie niebronioną drogą pod sam most, co z tego skoro przy biernosci pozostałych batalionów bitwa była już przegrana....

24.09.2004
09:54
smile
[72]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Olivier! Lubię takie rozważania :-D Jakkolwiek, z perspektywy czasu, wszyscy są/mogą być bardzo "mądrzy"...
Że w pobliżu stref lądowania 1 DPD znajdują się jakieś oddziały pancerne (mniejsza z tym, czy był to 2 KPanc Waffen-SS) było wiadomo już na jakiś czas przed lądowaniem - sygnalizowało to rozpoznanie lotnicze, ale fakt ten został zlekceważony/pominięty m.in. z tego powodu, że odwołanie kolejnej akcji oddziałów powietrznodesantowych groziłoby spadkiem morale ich żołnierzy, być może obniżyłoby prestiż pomysłodawcy (feldmarszałka Montgomery'ego), a na to Brytyjczycy nie mogli sobie pozwolić... Jak napisałem wczoraj, wystąpił swoisty "uwiąd" decyzyjny na wyższych szczeblach dowodzenia, brak pewnej konsekwencji w działaniu i obawa przed podjęciem ryzyka/nieszablonowego działania itd.
Jak można było dopuścić do sytuacji, w której dwóch dowódców brygad (generałowie Hicks i Hackett) z 1 DPD zaczyna się między sobą kłócić o to, który z nich powinien przejąć dowódżtwo po chwilowo zaginionym gen. Urquharcie...?! Takie rzeczy ustala się chyba zawczasu, żeby potem uniknąć podobnych sporów.
Jeśli XXX Korpus gen. Horrocksa miał podążać do celu tylko jedną drogą, to powinien był to robić na zasadzie pchania się do przodu "za wszelką cenę". W filmie pokazane jest, że kiedy Gwardia Irlandzka ruszyła do przodu, rychło została zatrzymana przez zasadzkę przeciwpancerną Niemców i to mimo obłożenia przydrożnych lasków nawałą artyleryjską. Przecież w te lasy należało prać, nawet jeśli pancerna kolumna już była ruchu, albo chociaż położyć zasłonę dymną. Gdzie była piechota, która powinna była zabezpieczyć skrzydła czołgów i zająć się właśnie takimi "niespodziankami"? A takich zasadzek było wiele...
Z tego, co miałem okazję czytać nt. działań 1 DPD, to jej dowódca chciał nawet, żeby dywizja została zrzucona na samo miasto, ale z powodu spodziewanych wysokich strat LZ zostały odsunięte na pewną odległość od Arnhem.
Mam wrażenie, że "zwałka" łączności przyczyniła się w głownej mierze do porażki "Market Garden". Przecież jeśli trzy oddziały zostały skierowane do celu trzema różnymi drogami, to aż się prosiło, że w razie przedarcia się jednego z nich, wykorzystać jego drogę i pchnąć nią dalsze siły. Tego nie zrobiono.
Zwróć uwagę na nieufność, z jaką Brytyjczycy odnosili się do oferowanej przez holenderskie podziemie, od chwili kiedy okazało się, że zginął oficer, który miał koordynować współpracę z Holendrami - niejaki mjr. Hillary Barlow. Taka pomoc byłaby nieoceniona. Także z powodu "zwałki" łączności szwankowało zaopatrywanie 1 DPD z powietrza, szczególnie kiedy Niemcy zajęli część LZ, a alianckie lotnictwo konsekwentnie dokonywało zrzutów we wcześniej wyznaczonych miejscach, wspaniale zaopatrując nieprzyjaciela :-P
Moim zdaniem, odrobiny ryzyka zabrakło przy wysłaniu polskich spadochroniarzy z Anglii - mgła nad Anglią nie musiała być równoznaczna z mgłą nad Holandią, a posiłki na pewno by się przydały. Zrzucenie Polaków na zachodnim brzegu Renu, w tej fazie operacji, miałoby sens chyba tylko wtedy, gdyby 1 DPD mocno siedziała w samym mieście i w strefach lądowania, bo wtedy brygada Sosabowskiego musiałaby w zasadzie tylko zabezpieczyć podejście Aliantów do Arnhem.

24.09.2004
09:54
[73]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Olivier! Lubię takie rozważania :-D Jakkolwiek, z perspektywy czasu, wszyscy są/mogą być bardzo "mądrzy"...
Że w pobliżu stref lądowania 1 DPD znajdują się jakieś oddziały pancerne (mniejsza z tym, czy był to 2 KPanc Waffen-SS) było wiadomo już na jakiś czas przed lądowaniem - sygnalizowało to rozpoznanie lotnicze, ale fakt ten został zlekceważony/pominięty m.in. z tego powodu, że odwołanie kolejnej akcji oddziałów powietrznodesantowych groziłoby spadkiem morale ich żołnierzy, być może obniżyłoby prestiż pomysłodawcy (feldmarszałka Montgomery'ego), a na to Brytyjczycy nie mogli sobie pozwolić... Jak napisałem wczoraj, wystąpił swoisty "uwiąd" decyzyjny na wyższych szczeblach dowodzenia, brak pewnej konsekwencji w działaniu i obawa przed podjęciem ryzyka/nieszablonowego działania itd.
Jak można było dopuścić do sytuacji, w której dwóch dowódców brygad (generałowie Hicks i Hackett) z 1 DPD zaczyna się między sobą kłócić o to, który z nich powinien przejąć dowódżtwo po chwilowo zaginionym gen. Urquharcie...?! Takie rzeczy ustala się chyba zawczasu, żeby potem uniknąć podobnych sporów.
Jeśli XXX Korpus gen. Horrocksa miał podążać do celu tylko jedną drogą, to powinien był to robić na zasadzie pchania się do przodu "za wszelką cenę". W filmie pokazane jest, że kiedy Gwardia Irlandzka ruszyła do przodu, rychło została zatrzymana przez zasadzkę przeciwpancerną Niemców i to mimo obłożenia przydrożnych lasków nawałą artyleryjską. Przecież w te lasy należało prać, nawet jeśli pancerna kolumna już była ruchu, albo chociaż położyć zasłonę dymną. Gdzie była piechota, która powinna była zabezpieczyć skrzydła czołgów i zająć się właśnie takimi "niespodziankami"? A takich zasadzek było wiele...
Z tego, co miałem okazję czytać nt. działań 1 DPD, to jej dowódca chciał nawet, żeby dywizja została zrzucona na samo miasto, ale z powodu spodziewanych wysokich strat LZ zostały odsunięte na pewną odległość od Arnhem.
Mam wrażenie, że "zwałka" łączności przyczyniła się w głownej mierze do porażki "Market Garden". Przecież jeśli trzy oddziały zostały skierowane do celu trzema różnymi drogami, to aż się prosiło, że w razie przedarcia się jednego z nich, wykorzystać jego drogę i pchnąć nią dalsze siły. Tego nie zrobiono.
Zwróć uwagę na nieufność, z jaką Brytyjczycy odnosili się do oferowanej przez holenderskie podziemie, od chwili kiedy okazało się, że zginął oficer, który miał koordynować współpracę z Holendrami - niejaki mjr. Hillary Barlow. Taka pomoc byłaby nieoceniona. Także z powodu "zwałki" łączności szwankowało zaopatrywanie 1 DPD z powietrza, szczególnie kiedy Niemcy zajęli część LZ, a alianckie lotnictwo konsekwentnie dokonywało zrzutów we wcześniej wyznaczonych miejscach, wspaniale zaopatrując nieprzyjaciela :-P
Moim zdaniem, odrobiny ryzyka zabrakło przy wysłaniu polskich spadochroniarzy z Anglii - mgła nad Anglią nie musiała być równoznaczna z mgłą nad Holandią, a posiłki na pewno by się przydały. Zrzucenie Polaków na zachodnim brzegu Renu, w tej fazie operacji, miałoby sens chyba tylko wtedy, gdyby 1 DPD mocno siedziała w samym mieście i w strefach lądowania, bo wtedy brygada Sosabowskiego musiałaby w zasadzie tylko zabezpieczyć podejście Aliantów do Arnhem.

24.09.2004
09:55
[74]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Olivier! Lubię takie rozważania :-D Jakkolwiek, z perspektywy czasu, wszyscy są/mogą być bardzo "mądrzy"...
Że w pobliżu stref lądowania 1 DPD znajdują się jakieś oddziały pancerne (mniejsza z tym, czy był to 2 KPanc Waffen-SS) było wiadomo już na jakiś czas przed lądowaniem - sygnalizowało to rozpoznanie lotnicze, ale fakt ten został zlekceważony/pominięty m.in. z tego powodu, że odwołanie kolejnej akcji oddziałów powietrznodesantowych groziłoby spadkiem morale ich żołnierzy, być może obniżyłoby prestiż pomysłodawcy (feldmarszałka Montgomery'ego), a na to Brytyjczycy nie mogli sobie pozwolić... Jak napisałem wczoraj, wystąpił swoisty "uwiąd" decyzyjny na wyższych szczeblach dowodzenia, brak pewnej konsekwencji w działaniu i obawa przed podjęciem ryzyka/nieszablonowego działania itd.
Jak można było dopuścić do sytuacji, w której dwóch dowódców brygad (generałowie Hicks i Hackett) z 1 DPD zaczyna się między sobą kłócić o to, który z nich powinien przejąć dowódżtwo po chwilowo zaginionym gen. Urquharcie...?! Takie rzeczy ustala się chyba zawczasu, żeby potem uniknąć podobnych sporów.
Jeśli XXX Korpus gen. Horrocksa miał podążać do celu tylko jedną drogą, to powinien był to robić na zasadzie pchania się do przodu "za wszelką cenę". W filmie pokazane jest, że kiedy Gwardia Irlandzka ruszyła do przodu, rychło została zatrzymana przez zasadzkę przeciwpancerną Niemców i to mimo obłożenia przydrożnych lasków nawałą artyleryjską. Przecież w te lasy należało prać, nawet jeśli pancerna kolumna już była ruchu, albo chociaż położyć zasłonę dymną. Gdzie była piechota, która powinna była zabezpieczyć skrzydła czołgów i zająć się właśnie takimi "niespodziankami"? A takich zasadzek było wiele...
Z tego, co miałem okazję czytać nt. działań 1 DPD, to jej dowódca chciał nawet, żeby dywizja została zrzucona na samo miasto, ale z powodu spodziewanych wysokich strat LZ zostały odsunięte na pewną odległość od Arnhem.
Mam wrażenie, że "zwałka" łączności przyczyniła się w głownej mierze do porażki "Market Garden". Przecież jeśli trzy oddziały zostały skierowane do celu trzema różnymi drogami, to aż się prosiło, że w razie przedarcia się jednego z nich, wykorzystać jego drogę i pchnąć nią dalsze siły. Tego nie zrobiono.
Zwróć uwagę na nieufność, z jaką Brytyjczycy odnosili się do oferowanej przez holenderskie podziemie, od chwili kiedy okazało się, że zginął oficer, który miał koordynować współpracę z Holendrami - niejaki mjr. Hillary Barlow. Taka pomoc byłaby nieoceniona. Także z powodu "zwałki" łączności szwankowało zaopatrywanie 1 DPD z powietrza, szczególnie kiedy Niemcy zajęli część LZ, a alianckie lotnictwo konsekwentnie dokonywało zrzutów we wcześniej wyznaczonych miejscach, wspaniale zaopatrując nieprzyjaciela :-P
Moim zdaniem, odrobiny ryzyka zabrakło przy wysłaniu polskich spadochroniarzy z Anglii - mgła nad Anglią nie musiała być równoznaczna z mgłą nad Holandią, a posiłki na pewno by się przydały. Zrzucenie Polaków na zachodnim brzegu Renu, w tej fazie operacji, miałoby sens chyba tylko wtedy, gdyby 1 DPD mocno siedziała w samym mieście i w strefach lądowania, bo wtedy brygada Sosabowskiego musiałaby w zasadzie tylko zabezpieczyć podejście Aliantów do Arnhem.

24.09.2004
09:55
[75]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Olivier! Lubię takie rozważania :-D Jakkolwiek, z perspektywy czasu, wszyscy są/mogą być bardzo "mądrzy"...
Że w pobliżu stref lądowania 1 DPD znajdują się jakieś oddziały pancerne (mniejsza z tym, czy był to 2 KPanc Waffen-SS) było wiadomo już na jakiś czas przed lądowaniem - sygnalizowało to rozpoznanie lotnicze, ale fakt ten został zlekceważony/pominięty m.in. z tego powodu, że odwołanie kolejnej akcji oddziałów powietrznodesantowych groziłoby spadkiem morale ich żołnierzy, być może obniżyłoby prestiż pomysłodawcy (feldmarszałka Montgomery'ego), a na to Brytyjczycy nie mogli sobie pozwolić... Jak napisałem wczoraj, wystąpił swoisty "uwiąd" decyzyjny na wyższych szczeblach dowodzenia, brak pewnej konsekwencji w działaniu i obawa przed podjęciem ryzyka/nieszablonowego działania itd.
Jak można było dopuścić do sytuacji, w której dwóch dowódców brygad (generałowie Hicks i Hackett) z 1 DPD zaczyna się między sobą kłócić o to, który z nich powinien przejąć dowódżtwo po chwilowo zaginionym gen. Urquharcie...?! Takie rzeczy ustala się chyba zawczasu, żeby potem uniknąć podobnych sporów.
Jeśli XXX Korpus gen. Horrocksa miał podążać do celu tylko jedną drogą, to powinien był to robić na zasadzie pchania się do przodu "za wszelką cenę". W filmie pokazane jest, że kiedy Gwardia Irlandzka ruszyła do przodu, rychło została zatrzymana przez zasadzkę przeciwpancerną Niemców i to mimo obłożenia przydrożnych lasków nawałą artyleryjską. Przecież w te lasy należało prać, nawet jeśli pancerna kolumna już była ruchu, albo chociaż położyć zasłonę dymną. Gdzie była piechota, która powinna była zabezpieczyć skrzydła czołgów i zająć się właśnie takimi "niespodziankami"? A takich zasadzek było wiele...
Z tego, co miałem okazję czytać nt. działań 1 DPD, to jej dowódca chciał nawet, żeby dywizja została zrzucona na samo miasto, ale z powodu spodziewanych wysokich strat LZ zostały odsunięte na pewną odległość od Arnhem.
Mam wrażenie, że "zwałka" łączności przyczyniła się w głownej mierze do porażki "Market Garden". Przecież jeśli trzy oddziały zostały skierowane do celu trzema różnymi drogami, to aż się prosiło, że w razie przedarcia się jednego z nich, wykorzystać jego drogę i pchnąć nią dalsze siły. Tego nie zrobiono.
Zwróć uwagę na nieufność, z jaką Brytyjczycy odnosili się do oferowanej przez holenderskie podziemie, od chwili kiedy okazało się, że zginął oficer, który miał koordynować współpracę z Holendrami - niejaki mjr. Hillary Barlow. Taka pomoc byłaby nieoceniona. Także z powodu "zwałki" łączności szwankowało zaopatrywanie 1 DPD z powietrza, szczególnie kiedy Niemcy zajęli część LZ, a alianckie lotnictwo konsekwentnie dokonywało zrzutów we wcześniej wyznaczonych miejscach, wspaniale zaopatrując nieprzyjaciela :-P
Moim zdaniem, odrobiny ryzyka zabrakło przy wysłaniu polskich spadochroniarzy z Anglii - mgła nad Anglią nie musiała być równoznaczna z mgłą nad Holandią, a posiłki na pewno by się przydały. Zrzucenie Polaków na zachodnim brzegu Renu, w tej fazie operacji, miałoby sens chyba tylko wtedy, gdyby 1 DPD mocno siedziała w samym mieście i w strefach lądowania, bo wtedy brygada Sosabowskiego musiałaby w zasadzie tylko zabezpieczyć podejście Aliantów do Arnhem.

24.09.2004
09:56
[76]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Olivier! Lubię takie rozważania :-D Jakkolwiek, z perspektywy czasu, wszyscy są/mogą być bardzo "mądrzy"...
Że w pobliżu stref lądowania 1 DPD znajdują się jakieś oddziały pancerne (mniejsza z tym, czy był to 2 KPanc Waffen-SS) było wiadomo już na jakiś czas przed lądowaniem - sygnalizowało to rozpoznanie lotnicze, ale fakt ten został zlekceważony/pominięty m.in. z tego powodu, że odwołanie kolejnej akcji oddziałów powietrznodesantowych groziłoby spadkiem morale ich żołnierzy, być może obniżyłoby prestiż pomysłodawcy (feldmarszałka Montgomery'ego), a na to Brytyjczycy nie mogli sobie pozwolić... Jak napisałem wczoraj, wystąpił swoisty "uwiąd" decyzyjny na wyższych szczeblach dowodzenia, brak pewnej konsekwencji w działaniu i obawa przed podjęciem ryzyka/nieszablonowego działania itd.
Jak można było dopuścić do sytuacji, w której dwóch dowódców brygad (generałowie Hicks i Hackett) z 1 DPD zaczyna się między sobą kłócić o to, który z nich powinien przejąć dowódżtwo po chwilowo zaginionym gen. Urquharcie...?! Takie rzeczy ustala się chyba zawczasu, żeby potem uniknąć podobnych sporów.
Jeśli XXX Korpus gen. Horrocksa miał podążać do celu tylko jedną drogą, to powinien był to robić na zasadzie pchania się do przodu "za wszelką cenę". W filmie pokazane jest, że kiedy Gwardia Irlandzka ruszyła do przodu, rychło została zatrzymana przez zasadzkę przeciwpancerną Niemców i to mimo obłożenia przydrożnych lasków nawałą artyleryjską. Przecież w te lasy należało prać, nawet jeśli pancerna kolumna już była ruchu, albo chociaż położyć zasłonę dymną. Gdzie była piechota, która powinna była zabezpieczyć skrzydła czołgów i zająć się właśnie takimi "niespodziankami"? A takich zasadzek było wiele...
Z tego, co miałem okazję czytać nt. działań 1 DPD, to jej dowódca chciał nawet, żeby dywizja została zrzucona na samo miasto, ale z powodu spodziewanych wysokich strat LZ zostały odsunięte na pewną odległość od Arnhem.
Mam wrażenie, że "zwałka" łączności przyczyniła się w głownej mierze do porażki "Market Garden". Przecież jeśli trzy oddziały zostały skierowane do celu trzema różnymi drogami, to aż się prosiło, że w razie przedarcia się jednego z nich, wykorzystać jego drogę i pchnąć nią dalsze siły. Tego nie zrobiono.
Zwróć uwagę na nieufność, z jaką Brytyjczycy odnosili się do oferowanej przez holenderskie podziemie, od chwili kiedy okazało się, że zginął oficer, który miał koordynować współpracę z Holendrami - niejaki mjr. Hillary Barlow. Taka pomoc byłaby nieoceniona. Także z powodu "zwałki" łączności szwankowało zaopatrywanie 1 DPD z powietrza, szczególnie kiedy Niemcy zajęli część LZ, a alianckie lotnictwo konsekwentnie dokonywało zrzutów we wcześniej wyznaczonych miejscach, wspaniale zaopatrując nieprzyjaciela :-P
Moim zdaniem, odrobiny ryzyka zabrakło przy wysłaniu polskich spadochroniarzy z Anglii - mgła nad Anglią nie musiała być równoznaczna z mgłą nad Holandią, a posiłki na pewno by się przydały. Zrzucenie Polaków na zachodnim brzegu Renu, w tej fazie operacji, miałoby sens chyba tylko wtedy, gdyby 1 DPD mocno siedziała w samym mieście i w strefach lądowania, bo wtedy brygada Sosabowskiego musiałaby w zasadzie tylko zabezpieczyć podejście Aliantów do Arnhem.

24.09.2004
10:06
smile
[77]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

O ch... - w niezamierzony sposób wstawiłem jeden post kilka razy :-x Po naciśnięciu "Opublikuj" nie pokazywał się zwykły w takiej sytuacji komunikat "Post dodany", więc nacisnąłem opublikowanie kilakrotnie. Kto mógłby usunąć te nadliczbowe posty? Chyba któryś z moderatorów...

24.09.2004
10:08
smile
[78]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Niech to szlag - pięć takich samych postów -> o cztery za dużo...

24.09.2004
10:35
smile
[79]

olivier [ unterfeldwebel ]

Chost, chyba bardzo lubisz takie rozważania:DDD A poważnie to bez paniki, zdarza się:p

24.09.2004
10:46
smile
[80]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Olivier! Pewnie że lubię i coś mi sięwydaje, że każdy je po trochu lubi - w efekcie okazuje się, że wynik każdej "analizowanej" bitwy byłby inny :-D

24.09.2004
11:34
[81]

olivier [ unterfeldwebel ]

Tak jak powiedział jakiś mądry generał: kiedy zaczyna się bitwa wszelkie wczesniejsze plany stają się bezwartościowe. Niewątpliwie cała operacja była iscie pokerowa, jeśli nie wręcz szalona. Oczywiście przewaga aliantów na lądzie, morzu i w powietrzu:p była przygniatająca, na papierze wsystko wyglądało cool ale co z tego jeśli tak jak piszesz Ghost, atak odbywał się jedną wąską drogą którą Niemcy mogli dowolnie przerwać bezpowrotnie w pięciu miejscach (zaminowane mosty w Son, Vegel, Grave, Nijmegen i Arnhem), wyobraźcie sobie to wręcz niewyobrażalny cud ża Alianci przeszli przez te cztery mosty w tydzień, a piąty także stał jakiś czas nienaruszony. W tej sytuacji założenie że XXX Korpus dojdzie do Arnhem w 48 godzin było absolutną fikcją i bajką w którą ten kto to wymyślił nie wierzył, zapewne wymyślono to zgodnie ze starą wojenną zasadą jesli postawisz za cel 100% uzyskasz 30%, gdyby założono tydzień to zapewne dojście czołgów do mostu zajęło by trzy tygodnie:)

Uwiąd decyzyjny nastąpił tak "na górze" jak i "na dole", w całych przygotowaniach popełniono mnóstwo błędów i zaniedbań, pomijajac już osławioną kwestie zdjeć lotniczych, herbaty i kijów golfowych...Krytyczne były właśnie strefy zrzutu tzn. ich oddalenie. Znów straszył tutaj upiór z szafy czyli rzekoma niemiecka obrona Plot. Tak jak obawa przed ogniem przyczyniła się do makabrycznego chaosu i dużych start przy zrzutach w Normandii (począwszy od planowania aż po dzikie manewry pilotów Dakot które tylko horrendalnie powięszyły straty -chociaż z drugiej strony łatwo mówić pilotowi obrywającemu odłamkami: leć prosto i nisko a wtedy statystycznie osiagniemy korzystniejsze wyniki:p). Pod Arnhem obrona plot była słaba (określono ją głównie na podstawie zdjęć lotniczych jako silną) do tego zgodnie z planem uciszono ją skutecznie zmasowanym bobardowaniem. Spadochroniarze pierwotnie nie mieli skakać na miastem bo to by była zupełna katasrofa ale na polderach zalewowych tuż pod miastem, niestety określono je jako grząskie choć były wówczas suche i niedostępne dla szybowców z ciężkim sprzętem (to drugie mogło mieć znaczenie bo o ile wtedy dżipy byłyby już niekonieczne to działa były koniecze jak najbardziej, stref lądowania z czystej wojskowej logiki nie można zaś było oddalać od siebie anii dzielić).

Drugą tragedią były właśnie jak piszesz Ghost radiostacje. 17. września nie tylko nie było wydawania ogólnych rozkazów ale między samymi batalionami nie istniała żadna komunikacja, bataliony posuwały się do przodu tak niezależnie że aż wiedząc nawet że kilkaset metrów dalej posuwa się kolejny batalion. Dowódca dywizji i batalionów nie przebywali wraz ze swym sztabem, nie było rozkazów. Co niektóre oddziały większość dnia spędziło...popijąc herbatę w gościnnych holenderskich domach, zapewne ta herbatka nie miała aż takiego wpływu jak osławiona herbatka gwardyjskich czołgistów w Eindhoven ale fak jest faktem. Około godziny 19.00 przez miasto przejeżdżała kolumna rozponawczawcza z II Korpusu wysłana przez samego Bittricha i zupełnie zaskoczona...nie stwierdziła obecności Anglików w mieście (najlepszy dowód na to że Niemcy jeszcze wówczas nie mieli zorganizowanej obrony na wchopdnich obrzeżach miasta, skoro nie wiedział o tym sam dowódca niemiecki!) więc przejechała przez most na południe, tuż po tym Frost doszedł do mostu wysyłając gońca z wiadomością że droga przy Renie jest zupełnie czysta, drogą tą pośpieszył ledwo...sztab kolejnego batalionu, oj Wołoszański miałby sporo pracy.

Nie śmiałbym nigdy podaważać bohaterstwa i odwagi Angielskich żolnierzy czy oficerów pod Arnhem zresztą oni najmniej zawinili, ale po heroicznych czynach 6. Dywizji Spadochronowej w DDay (tej angielskiej nie niemieckiej:p), poczynania 1.D.S. dziwnie jakoś wyglądały.

No i jak zwykle nieszczęsny polski motyw. Polska Brygada początkowo miała lądować pierwszego dnia tuż na południe od mostu (podobno pomysł Sosabowskiego po wnikliwym przestudiowaniu map - a zamysł był to wyśmienity przynajmniej oceniając z dzisiejszego punktu widzenia to co nastąpiło), można być pewnym że wtedy ludzie Frosta walczyliby ramię w ramię z Polakami Sosabowskiego, a 1.PSBS przeszła by absolutnie do legendy, bo byli to świetni żołnierze (podobno polskiego spadochroniarza przed lądowaniem można było poznać po ogolonej głowie - w przypadku ran, chciano uniknąć zakażenia, to tylko jeden szczególik a jak wiele mówi). Tak zrucono ich już po fakcie i nie wiadomo po co, zamiast wycofywać już od dawna pozostałosci 1. Dywizji wysyłano na stracenie kolejnych świetnych żołnierzy, tym razem z orłem na ramieniu....

24.09.2004
11:44
[82]

Snoozer [ Centurion ]

przepraszam że przerwż ta ciekawą dyskusję ale mam pytanko. Czy wyszedł od czasow GJS i Bloody Omaha jakiś ciekawy mod do CC4 lub CC5, mam na myśli mod zmieniający całkowicie temat gry, a nie mod zmieniający np kolor mundurów. Wiem ze mial wyjsc mod do 'piatki' Stalingrad. Cos wam wiadomo?

24.09.2004
12:00
[83]

olivier [ unterfeldwebel ]

Snoozer. Zanim prowadzący program "Co w modach piszczy" niejaki Bone ci odpowię powiem ze chyba nic więcej stuprocentowego nie wyszło, do tej dwójki dopisał bym BoB Moda do CCIV zmienia tak dużo że to niemal inna gra, oczywiście wszystkie Veteran Moday są warte polecenia, a z ciekawostek np. Okinawa czy Meuse Mod (to ostatnie uwaga dla hardcoreowców!:p), no i do gry z komputerem do CC3 można znaleźć prawdziwe perełki jak GD czy Kharkov.
Na stronie jak niżej masz cały zestaw linków.

24.09.2004
12:06
[84]

T_bone [ Generalleutnant ]

Niech Mackay coś poleci hehehe ;D:P

Powiedzmy sobie szczerze, narazie nie ma nic nowego co równałoby się poziomem wykonania z np. GJS.

24.09.2004
12:13
[85]

Snoozer [ Centurion ]

Mialem już okazje pograć w te Vetmody i nie podobało mi się w nich to że piechota zamieniała się jesli chodzi o siłe ognia niemalże w czołgi. Oddział napakowany z 50 chyba bazookami czy innymi panzerchreckami zmiatała wszystko co napotkała na drodze czyniąc rozgrywke nie tyle trudną co absurdalną. (choc wiadomoz że marne AI kompa sie nie przeskoczy)

24.09.2004
12:52
[86]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Olivier! Moim zdaniem, "Market Garden" mogła się udać, mimo tych wszystkich przeciwieństw, gdyby... nie niemiecka skądinąd niebywała zdolność do improwizacji w obronie (mieli się gdzie tego uczyć, dranie - na froncie wschodnim... :-D). Nie wiem, co zrobiłby np. aliancki dowódca na miejscu obu dowódców dywizji pancernych z korpusu Bittricha, ale podejrzewam, że zareagowałby znacznie wolniej i chyba mniej skutecznie...
Z pięciu mostów, które Alianci mieli "na celownikach", w powietrze wyleciał chyba tylko most w Son, reszta pozostała nienaruszona do końca Market Garden. W przypadku mostu w Arnhem było to żywotnym interesem Niemców, żeby most odblokować, i żeby pozostał cały, bo tylko przez niego mogli najszybciej pchać posiłki dla swoich oddziałów w kierunku pozostałych mostów. Można więc powiedzieć, że Frost i jego ludzie na coś się przydali ze swoją uporczywą obroną w Arnhem, ponieważ blokowali Niemcom najkrótszą drogę do Nijmegen.
Mnie się wydaje, że nawet tą jedną drogą Alianci mogliby się pchać do przodu, tylko trzeba by wtedy profilaktycznie przemłócić każde podejrzane miejsce (a na to Alianci środki mieli, skoro prawie całe zaopatrzenie Aliantów szło dla 21 Grupy Armii), i pchać się do przodu za wszelką cenę! Jakkolwiek Holandia to kraj niezbyt sprzyjający prowadzeniu wojny "manewrowej", to też można się dziwić, dlaczego nikt nie pomyślał o wysłaniu na skrzydła oddziałów wydzielonych, które buszując "po krajobrazie" mogłyby się przyczynić do rozrzedzenia oporu Niemców, który musieliby przecież jakoś zareagować, a jednocześnie myślę, że aliancka przewaga w powietrzu mogłaby zredukować niemal do zera możliwości manewrowe Niemców. Ta sama przewaga, w moim przekonaniu, pozwoliłaby Aliantom przerzucić całość sił do LZ w Holandii, gdyby to tylko zostało sprytnie rozegrane... - np. zgromadzić wszystkie dostępne samoloty transportowe i takie, które mogły przewozić spadochroniarzy lub holować szybowce (do licha, przecież w D-Day Anglicy wozili spadochroniarzy nawet w samolotach typu Albemarle; było bardzo dużo maszyn, które możnaby prowizorycznie przystosować do przewozu i zrzutu żołnierzy), podzielić je w miarę możności na co najmniej dwie grupy, które kursowałyby wahadłowo i jestem dziwnie spokojny, że 20-25 tys. ludzi ze sprzętem (na tyle szacuję liczebność 101 DPD, 82 Spad, 1 DPD i 1 BSpad) znalazłoby się 17.IX.44 na miejscu - nawet gdyby trzeba było liczyć się z utratą części maszyn z różnych powodów.

Pułkownik Friedrich August baron von der Heydte chyba by się ucieszył, że jego oddział z okresu walk w Normandii "powiększyłeś" do rozmiarów dywizji, jakkolwiek był to tylko pułk i do tego chyba samodzielny... :-D Z tego, co miałem okazję czytać w "Pikujących Orłach", to miał on być zalążkiem kolejnej niemieckiej dywizji spadochronowej i w tym celu znalazł się na terenie Francji. Z konieczności wszedł do walki jako pułk, bo sformowanie dywizji zabrakło czasu. To była chyba zresztą normalna praktyka Niemców, że istniejących dywizji spadochronowych wydzielano pojedyncze pułki, na bazie których powstawały kolejne dywizje.

Że Polaków zrzucono, to pół biedy - po ch... próbowano ich przeprawiać na wschodni brzeg Renu, skoro nie było ku temu ani środków, ani warunków - co za sens jest przeprawiać przez rzekę oddział większy od plutony, czy nawet od drużyny, skoro do dyspozycji są tylko gumowe łodzie, a na przeprawę czeka cała brygada?! W ten sposób na drugim brzegu poszła na straty przynajmniej jedna kompania spadochroniarzy i kompania przeciwpancerna, a ilu żołnierzy zginęło podczas przeprawy...

24.09.2004
13:11
smile
[87]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Snoozer! Nie musisz przerywać tych "para-naukowych" rozważań - możesz... się do nich przyłączyć...! :-DDD Będą wtedy ciekawsze - kto wie, może zmienimy wtedy przebieg II Wojny Światowej...

24.09.2004
13:17
[88]

Snoozer [ Centurion ]

Na ile moja wiedza i szef w robocie pozwolą to z chęcia. Chciałbym się przyłączyć bardziej dosłownie, tzn pograć na sieci, ale nie mam w domu internetu, choć zamierzam mieć. :)

07.10.2004
19:25
smile
[89]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

W Arnhem ucichły już ostatnie strzały... Obie strony zaczynają się zwolna sposobić do dalszych walk... :-)

08.10.2004
14:49
smile
[90]

olivier [ unterfeldwebel ]

Dobrze Ghost ze obudziłeś ten wątek, bo jeszcze kilka dni i za sprawą nowej cudownej golowej wyszukiwarki nikt by go nigdy więcej nie znalazł. Oto jaką opinię na temat filmu "O jeden most za daleko" znalazłem na Filmwebie, moją uwagę wzbudził tytuł wypowiedzi "Nieudany" pośród rzeszy tytułów pozytywnych. Autor o wdzięcznym imieniu Joanna pisze więc:

"Plejada najwiekszych, męskich gwiazd filmowych, wdzieczny temat heroizmu wojennego, kilka swietnych scen, ale czegos brakuje temu filmowi. Po pierwsze bardzo pobieznie ociera sie o charakterologie bohaterow, nie znamy ich, nie specjalnie lubimy, przez co sie z nimi nie indentyfikujemy. Po drugie irytujaco pochwalna muzyka w wielu momentach, tak jakby byl to happy end, a my wiemy, ze to straszna porazka i zmarnowanie ludzkiego zycia. Po trzecie w troche zagmatwany sposob przedstawia cala akcje, ktora jawi sie jako kompletne fiasko, a pod koniec informuja nas, ze zrealizowano 90% planu, czyli sukces - coz za hipokryzja ze strony dowodztwa. Pewnie dlatego z dwoch slynnych amerykanskich dowodzcow Pattona i Montgomery'ego, tylko ten pierwszy jest powszechnie znany i uznany. Za takie akcje jak ta powinno sie go usunac z armii. Szkoda, ze film nieudany, bo takie historie maja duzy potencjal emocjonalny i sensacyjny.

Parafrazując autorkę, za takie recenzje powinno się usuwać z forów, nie od dzisiaj wiadomo że bywanie w pewnych kręgach to ryzyko ośmieszenia dla reszty.

08.10.2004
15:17
smile
[91]

Zyklon [ Centurion ]

Wie ktos cos moze co z Stalingradem ?? Ruszylo sie cos napowaznie czy te ostatnie ruchy byly tylko pozorowane ?? ;-)

11.10.2004
08:57
smile
[92]

janko [ Konsul ]

Ten cytat na temat "O jeden most za daleko" zmusił mnie do podzielenia się małą refleksją. Film jest typowy dla tego co kręcono w latach 70-tych na temat wojny, trudno się więc spodziewać krytycznego realizmu Ryana. Ja jednak film lubię. Nie dla niezłomnej postawy (jakże sztucznej) broniących przyczółka Anglików, nie dla drażniąco przedstawionej pychy i głupoty Niemców (wspomnijcie beztroskie szturmy mostu). W każdym filmie musi być coś co do tego filmu przekonuje - i w "O jeden..." jest taka scena, pokazująca, iż autorzy filmu czuli dramatyzm tej bitwy i całej wojny, tyle że nie mogli tego pokazać bo to były jeszcze czasy "Tylko dla orłów". Ta scena to moment kiedy sanitariusze niemieccy zbierają rannych i zabitych Anglików (po ich kapitulacji); okrutna scena: krew, pobojowisko, beznadzieja. I wśród tego siedzi Anglik i gra na flecie Bacha. Wspaniała jest dwuznaczność tej sceny (tak ja ją rozumiem) - Bach był Niemcem i każdy Niemiec okresu wojny powoływał się na tą wspaniałą spuściznę; z drugiej strony to NIemcy są wtedy symbolem okrucieństwa i barbarzyństwa. Z jednej strony piękno tej muzyki a z drugiej to co walczące, cywilizowane narody pozostawiają po sobie. Ot, taka dwoistość natury ludzkiej. A do tego utwór ten gra Anglik, ofiara. Gra utwór niemiecki dzięki autorowi, ale też wszystkich ludzi - dzięki urodzie nut. Gra go jako zwiastuna nadziei ale i jako wyrzut wobec ludzi w mundurach feldgrau niosących jego zabitych kolegów. Wspaniała scena, mocniejsza niż ludzi na Omaha rozrywanych pociskami.

11.10.2004
13:51
[93]

olivier [ unterfeldwebel ]

Bravo, Bravo Janko!! Proszę jaki to wspaniały film że po tylu seansach człowiek dowiaduję się nowych rzeczy, nie wiedziałem ze to utwór Bacha, pięknie napisane.

Mi ten film zawsze będzie się kojarzyć z jedną sceną która jest tak błyskotliwa, doskonała i smutna jednocześnie że po prostu nie lubię jej oglądać. Kiedy to brytyjski spadochroniazr w odruchu desperacji biegnie po zasobnik zrzucony na spadochronie. Czemu biegnie? Czyż nie wie że nie ma żadnych szans. On to wie, ale gotów jest oddać życie dla przykładu, by podnieść kolegó na duchu że jednak jest nadzieja i nie można jej tracić, jeden za wszystkich wszyscy za jednego.... No i te rozsypane berety...Ta scena rusza każdego.

13.10.2004
15:55
smile
[94]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Olivier! Właściwie należałoby nazwać ten post "W odpowiedzi Joannie..."... Nie żebym był jakimś zaprzysięgłym fanem filmu "O jeden most za daleko", ale się z jej wypowiedzią, którą przytoczyłeś, nie zgadzam.
"Po pierwsze" - Nie podobna chyba gruntownie wniknąć w poszczególnych bohaterów takiej historii, jak "O jeden most", to z filmu zrobiłby się tasiemiec, przedstawiający szlak bojowy poszczególnych oddziałów. Nie wiem, jak inni, ale mam w tym filmie i swoich bohaterów/ulubione postacie, np. pułkownika Vandeleura z Gwardii Irlandzkiej, znakomicie granego przez Michalea Caine'a, "naszego" generała Sosabowskiego (za ten sceptycyzm cenię Gene'a Hackmanna i to bardzo).
"Po drugie" - o muzyce się nie wypowiadam, bo film pochłonął mnie tak dalece, że prawie na nią nie zwracałem uwagi, wszelako jej "pochwalność" w niektórych chwilach jest zrozumiała, np. po przekroczeniu mostu w Eindhoven.
"Po trzecie" - w filmie nie zauważyłem śladu po tym konflikcie Montgomery/Patton, gdy tymczasem w książce jest on dość obszernie wzmiankowany w rozdziale 1. Wniosek nasuwa się sam - Joanna albo nie czytała w ogóle książki C.Ryana, albo przeczytała ją pobieżnie, a film obejrzała chyba w poszukiwaniu "momentów"... :-)
C.D. nastąpi... :-D

14.10.2004
20:44
smile
[95]

olivier [ unterfeldwebel ]

Droga Joanna zapewne najpierw obejrzała Pearl Harbor i tak jej się gatunek kina wojennego spodobał że czem prędzej pospieszyła po DVD z ABTF w poszukiwaniu mężnych Don Juanów w seksownych brytyjskich mundurach, a tam tylko dr. Lecter, "trupy i leje po bombach" jak by to Lim powiedział:). A ta recenzja, nie wymaga chyba komentarza i ten amerykański dowódca Montgomery, a by go pies....

15.10.2004
20:21
smile
[96]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Przyłączając się do głosu Janka...

W każdym filmie można znaleźć "coś-dla-siebie". Dla mnie są zarówno konkretne postacie, jak i konkretne scenki. Pare przykładów. Odprawa oficerów XXX Korpusu, prowadzona przez gen.Horrocksa-zagranego, moim zdaniem, świetnie przez Edwarda Foxa. Początek natarcia tegoż korpusu, prowadzonego tą feralną jedyną drogą prowadzącą w kierunku Eindhoven... Albo ten epizod, w którym widać leśną drogą i nagle z zarośli wychyla się jeden żołnierz, potem drugi, potem jest ich coraz więcej... Z początku idą w stronę pobliskiego mostu, potem biegną... I gdy już mają ten most "w zasięgu ręki", pierdut... i wszystko wylatuje w powietrze. Przecież nawet Ryan O'Neill, który zagrał generała Gavina z 82 DSpad., wyglądał "po ludzku", kiedy kulejąc - bo się pewnie uszkodził przy lądowaniu - biegł przez LZ. Moim zdaniem, na uwagę zasługuje Maximillian Schell, który zagrał generała Bittricha i w jednej scence był zaiste "pomnikowy" - kiedy z kamienną twarzą wypowiedział jedno krótkie zdanie "Zrównać Arnhem z ziemią!". Moją duże sympatię budzi także scenka, kiedy ten holenderski nastolatek, który udzielał się aktywnie w ruchu oporu, jechał rowerem po polnej drodze i zamachał ręką do przelatującego rozpoznawczego spitfire'a, a pilot samolotu odmachał mu skrzydłami.

Janko! Scenka z pobojowiskiem koło bodajże Hotelu "Hartenstein" rzeczywiście jest poruszająca, jakkolwiek Niemcy pojawiają się tam dopiero na samym końcu filmu, kiedy resztki 1 DPD wycofały się już na zachodni brzeg Renu. Rannych zabitych z tego pobojowiska zbierali jeszcze póki co brytyjscy sanitariusze. Mnie w tych finałowych sekwencjach bardziej ruszyła chwila, kiedy ci wszyscy ranni, którzy zostali na tamtym pobojowisku zaczęli śpiewać...

Nawiasem mówiąc, mimo że film był, jak to napisał Olivier, robiony w czasach "tylko dla orłów", to nie zabrakło np. w nim i postaci, która wydawała się kompletnie nieprzystająca do powstałej sytuacji - mam na myśli tę zwariowaną staruszkę z domu w Arnhem, gdzie spadochroniarze Frosta zajęli stanowiska. Czy moment, w którym ubrana "na wyjściowo" pojawiła się ona na ulicy i zaczęła wzywać taksówkę, po czym została trafiona serią pocisków z karabinu maszynowego, nie wydaje się być całkowicie odstający od całej tej historii. Chwila kiedy staruszka ginie, wydaje się tym bardziej niejasna, że nie wiadomo, kto ją właściwie trafił, jakkolwiek intencja twórców filmu jest czytelna.

Te rozsypane berety, obok całego tragizmu sytuacji - berety zamiast amunicji... - bardziej przypominają scenkę ze Szwejka, kiedy wojsko zamiast amunicji otrzymało papier toaletowy... Jest to także jeszcze jeden dowód na to, że High Command dało w "Market Garden" d..., jeśli chodziło o szybkie podejmowanie decyzji i pewną elastyczność reakcji na zmieniającą się sytuację - aż się prosiło o ustalenie nowych miejsc odbioru zrzutów zaopatrzenia, a jestem dziwnie spokojny, że piloci samolotów transportowych dołożyliby wszelkich starań, żeby zrzuty trafiły tam gdzie trzeba.

25.10.2004
09:28
smile
[97]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Czy ktoś widział ten komiks, który zaczyna wchodzić do kiosków, pt. "101st in Normandy" (czy jakoś tak...)?! Jest "żywcem" zerżnięty z "Kompanii Braci" S.Ambrose'a, znaczy z filmu, bo kolejne obrazki wyglądają na kiepskiej jakości screeny, ściągnięte z filmu. Jedyne, co uległo zmianie, to nazwiska bohaterów. Ogólnie rzecz biorąc, pomysł (na komiks) - dobry, wykonanie - "do d...".

Skoro już jestem przy literaturze, to polecam lekturę powieści niejakiego H.Konsalika pt. "Dziesięciu przeciw Kremlowi". Jest fabularna opowieść o operacji "Dziekie Gęsi", podjętej przez Niemców, której celem było przeprowadzenie zamachu na Stalina. Ciekawie się to czyta. Polecam!

02.11.2004
09:17
smile
[98]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Panowie oficerowie! Co jest?! Wzieli Was wszystkich do niewoli czy co, że taka cisza na łączach...?!!!

03.11.2004
13:04
[99]

janko [ Konsul ]

Do niewoli, właśnie do niewoli. Robota, dom, rodzina, robota, dom, rodzina, robota.....

03.11.2004
13:14
smile
[100]

olivier [ unterfeldwebel ]

Ja jestem, ale ogólnie posucha w Close Combat i innych sprawach, właśnie zakupiłem na Allegro "Najdłuzszy dzień" (już mam) i "O jeden most za daleko" (nadal w drodze grrr..) Corneliusa Ryana, bardzo świetnie napisane, jeśli ktoś nie kojarzy to powiem ze najpierw był C.R. a potem dopiero S. Ambrose:)

03.11.2004
17:05
smile
[101]

Ghost2 [ Panzerjäger ]

Ja miałem awarię kompa - skiepścił się twardy dysk, ale można było jeszcze odratować dane. Potem okazało się, że przewód łączycy stację dyskietek z resztą "bebechów" jest uszkodzony i trzeba go wymienić. Wreszcie WinMe zaczął zgłaszać komunikat o jakimś błędzie, wynikającym z powodu działalności ActiveDesktop. Wczoraj udało się to wszystko wreszcie poprawić i komp znowu działa. Po prawie dwutygodniowym "odwyku" od kompa zaczynam znowu wgrywać wszystko od nowa, m.in. CC3. Dla kawału pograłem sobie w wersję niezmodowaną i pod koniec "dorobiłem się nawet dwóch Konigstigerów i jednego Hetzera z miotaczem płomieni. :-D

btw. jak w modach można uzyskać zmianę kolorów VP?

Olivier! Ja mam w obróbce "O jeden most za daleko" w j.angielskim. Musze powiedzieć, że momentami jest o wiele ciekawsze, niż polskie tłumaczenie. Fakt - czyta się to dosyć ciężko, w porównaniu z Ambrose'em np. z "Pegasus Bridge", ale wrażenie jest niesamowite.

Następna część - > poniższy link itd.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.